Skocz do zawartości

Marynia zapisuje się na siłownię i po dwóch tygodniach wyciska 548 kg na ławce


lad

Czy jesteś sportowym świrem?  

48 użytkowników zagłosowało

Nie masz uprawnień do głosowania w tej ankiecie oraz wyświetlania jej wyników. Aby zagłosować w tej ankiecie, prosimy się zalogować lub zarejestrować.

Rekomendowane odpowiedzi

Taxify mnie oszukało :-k Zamówiłem takse, ale chyba nie działa dobrze tam lokalizacja, kierowca się kręcił w końcu stal, próbowałem tam dojść to odjechał i dostałem info, że opłata 10 zł za czekanie kierowcy :|
Miałem dokładnie taka samą sytuację. Wylądowałem w nieznanej części Wrocławia...kliknąłem zamów i okazało się że kierowca pojechał kawałek dalej. Napisałem mu "Ziomuś podjedz bo stoję tu i tu" i nagle ciach -10 zł z konta i przepadł mi darmowy przejazd za 20 zł xD
Odnośnik do komentarza

<post podniecający się pięknem RimWorld, czyli bardziej do siebie>

 

W końcu moja rozgrywka była o dziwo niezła. Szło dobrze, kolonia się rozwijała. Dedykowany researcher, artysta, dwóch rolników, dwóch kucharzy i czterech uniwersalnych kolonistów, których szkoliłem regularnie w strzelectwie i to oni odpierali ataki. Całkiem niezłe fortyfikacje, które same z siebie likwidowały już każdy rajd w 50%.

Dostałem zadanie na atak na obóz bandytów. Ostrzegano przed trzema wieżyczkami i dwoma outpostami. Zebrałem więc parszywą czwórkę, dałem im 3 snajperki, moździerz i LMG. Podróż na miejsce trwała 2,5 dnia. Dotarli wypoczęci, dzięki znakomitej jakości śpiworom, zaopatrzeniu w browarki i skręty i ogólnej dobrej harmonii między tą czwórką.

Na miejscu rywale nie stawili oporu. Zanim zrozumieli, że bombarduje ich moździerz zmarło już 3 z 6 rezydentów. Pozostała trójka odważnie ruszyła w naszą stronę. Wyposażeni w SMG i shotguny musieli podejść blisko. I dlatego miałem 3 snajperów. Nie dobiegli, a nawet gdyby dobiegli to jestem pewien, że LMG pozamiatałby. Moździerz wyeliminowała działka i przejęliśmy obóz. Posprzątaliśmy, dostaliśmy warte 6000 nagrody i byliśmy gotowi do powrotu.

 

I w tej chwili, w chwili glorii pojawił się rajd. Sześciu bardzo wkur... zdenerwowanych ludzi, w niby niezbyt wybitnej jakości kurtkach, kamizelkach, z przeciętnymi SMG i rewolwerami, ale jednak było ich sześciu. A cała moja linia obrony była daleko za kolonią. I tu na usprawiedliwienie dodam, że kolonię opuścili trzy dni po rozbiciu podobnego rajdu. Załkałem więc i do broni powołałem wszystkich pozostałych mieszkańców, czyli sześć osób i oswojonego niedźwiadka Wojtka (tak naprawdę nazwali go inaczej, ale wierzcie mi, to był Wojtek!). I wtedy zobaczyłem coś co zmroziło krew w mych żyłach. Te obdartusy rozstawiły moździerz i zaczęły bombardować moje działka. A ja miałem ledwie dwóch snajperów, trzy bolt-action rifle i jeden LMG. No trudno dokonaliśmy desperackiej szarży. Zanim dotarliśmy to już zniszczone zostało pierwsze z trzech działek. Ale dobiegli moi obrońcy. Zasapani jak student po wyścigu do biedronki po przecenione piwo. I strzały nasze były celne jak próby strzelenia gola Milika w jakimkolwiek spotkaniu. Niby umieją, ale nikt nie widział, aby to pokazali.

 

Wróg zaszarżował na nas jednocześnie też kierując w naszym kierunku moździerz. Zginął bezcenny artysta. Na miejscu. Bez szans. Urwane kończyny walały się wszędzie. Aż strzał życia oddał kucharz, pakując kulkę prosto między oczy operatora moździerzy. Czy to odwróciło losy bitwy? No niezbyt. Posłałem androida (nie liczę go jako kolonisty, gdyż umie tylko gotować i nosić rzeczy, ogólnie jest przydatny jak okno w łodzi podwodnej), aby uratował drugiego rannego, który zemdlał dostając kulkę w nerkę.

A wróg tylko się rozkręcał, ale wyeliminowawszy moździerz zacząłem się cofać. Za wolno. Szalony bieg w jedną stronę to było za dużo i z powrotem cofaliśmy się tempem gimbusa idącego na klasówkę z algebry.

Do obwarowań dotarł android z rannym i ledwie dwóch obrońców. No i Wojtek, który jeszcze nic nie zrobił w sumie i miałem wrażenie, że tylko czeka aż  będzie mógł sobie poszamać padlinę. Ale w samym wejściu paskudny strzał urwał nogę jednemu z obrońców. Wojtek rzucił się na ratunek, zaciągnął w swoich szczękach szarpiącego się mężczyznę do szpitala (pewnie odgryzł mu prawie rękę). W tym czasie padł nasz i tak już zdewastowany bastion, a rywal dalej miał 3 żywych ludzi. I tu wparował Wojtek. Zagryzł dwóch bez problemu i dopiero trzeci, dzierżący SMG wpakował serię w bok biednego miśka. Wojtek doskoczył do niego, odgryzł mu rękę i padł w kałuży krwi. Wraz z napastnikiem. Zmarł po dwóch godzinach.

Niestety android nie miał wgranego programu leczenia, zatem modliłem się, że jeden z dwójki ocalałych ocknie się na czas i zdoła zacząć leczenie. Godziny mijały, stan zdrowia pogarszał się u obu, aż pierwszy zmarł. A godzinę później drugi. Wspominałem że ten android jest użyteczny jak szklany młotek?

 

No, ale jak to z0nku, parówo, lebiego, co ty mi tu kłamiesz?? Miałeś jeszcze czterech uniwersalnych ludzi, to przecież nie taki game over nie? No i androida! Co prawda już lepiej mieć w reprezentacji Polski Błaszczykowskiego, niż tego androida, ale lepszy rydz niż nic, prawda? No niby racja, ale w czasie rajdu na obóz bandytów jedno złapało malarię i zaraziło resztę. Padli wręcz do łóżek o pół dnia drogi od miasta. Wysłany w ich stronę android zabrał medykamenty, gdyż oni swoje zapasy zużyli ekspresowo, ale nie miał kto im ich zaaplikować. Kaputt gdzieś na pustkowiu, a sam android nie miał też nawet programu budowniczego (serio to najgorszy maid android jakiego widziałem, wystawiłem negatywny komentarz na amazon.rim). Żeby chociaż on padł to może event z Man in Black by mnie uratował. Ta gra mnie ewidentnie nienawidzi, ale ja dalej ją uwielbiam :D

 

</post podniecający się pięknem RimWorld, czyli bardziej do siebie>

  • Lubię! 1
  • Uwielbiam 4
Odnośnik do komentarza
Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...