Skocz do zawartości

[FM2006] Guys in the red... are fighting for win...


Rekomendowane odpowiedzi

łaziii, ano chciałem...

 

 

 

W ćwierćfinale zmierzymy się z drużyną, z którą w tym sezonie już rywalizowaliśmy w Lidze Mistrzów, mianowicie z berlińską Hertą, która razem z nami awansowała z grupy E. Teraz jednak wszyscy skupiają się na najbliższym spotkaniu ligowym, w którym naszym przeciwnikiem będzie West Ham, który, jak pamiętamy, pokonał nas na jesień. Czas zatem na rewanż.

 

 

Bailey – Chimezie, Gabriel, Knezevic, Muller – Rogerio, McCourt, Napoli, Dlamini – Watts, Moreira

 

Goście zaczęli to spotkanie bez respektu dla niedawnego zdobywcy Pucharu Ligi i już w pierwszej akcji mogli zdobyć prowadzenie po strzale Reale’a. Sześć minut potem znakomicie uderzenie Rogerio obronił Harper a czternaście minut potem znów bramkarz gości mógł się najeść strachu, ale tym razem piłka po strzale Wattsa przeleciała minimalnie obok prawego słupka jego bramki. Wreszcie w 27 minucie dokładne dośrodkowanie McCourta z lewego skrzydła znakomicie wykończył Moreira, dając nam prowadzenie. Już minutę potem goście mogli doprowadzić do remisu, ale na szczęście Bailey kapitalnie obronił strzał Reynoldsa. W 30 minucie niecelnie strzelał też Gibson, a pięć minut potem ponownie chybił Reynolds. Jeszcze przed przerwą raz próbował Reynolds lecz tym razem górą był nasz golkiper. Po zmianie stron zupełnie kontrolowaliśmy przebieg meczu, zagęszczając środkową strefę, uniemożliwiając rozgrywanie akcji gościom. W 65 minucie dopiero mieli oni kolejną bramkową okazję, której jednak nie wykorzystał Outtarra. Siedem minut potem fenomenalnie strzał Clarka obronił Bailey – to była ta piłka, po której gdyby padł gol to nikt do naszego bramkarza nie miałby absolutnie pretensji. W ostatnich dziesięciu minutach goście opadli z sił od tego ciągłego atakowania, co wykorzystaliśmy przeprowadzając dwie szybkie kontry – w obu decydujące podanie było autorstwa Wattsa, a obie bramki strzelił Rogerio.

 

Premiership, 27/38, 09.03.2030

Field Mill, 25322 widzów

[9] Mansfield – [13] West Ham, 3:0 (MOREIRA ’27, ROGERIO ’82, ROGERIO ’86)

MoM: Steve Watts (Mansfield Town)

 

 

To, co najbardziej mnie teraz cieszy to fakt, że od dwóch spotkań już nie straciliśmy bramki, co nam w tym sezonie zdarzało się niezwykle rzadko. Mam nadzieję, że podobnie będzie w spotkaniu na City of Manchester Stadium. Wreszcie rozgrywamy zaległe spotkanie z pierwszej serii spotkań. Cały czas gramy w niezmienionym składzie, rzecz jasna.

 

 

Bailey – Chimezie, Gabriel, Knezevic, Muller – Rogerio, McCourt, Napoli, Dlamini – Watts, Moreira

 

Pierwsi dobrą okazję do zdobycia bramki stworzyli sobie goście, gdy w 11 minucie groźnie uderzał Watts, ale Marchesini świetnie interweniował. Czternaście minut potem gospodarze odpowiedzieli niecelnym strzałem Lamberta, a po chwili znów Mansfield miało swoją szansę, kiedy Watts odegrał do Dlaminiego, ale strzał Afrykanina był daleki od ideału. Wreszcie w 34 minucie padł gol dla Mansfield, a jego autorem został niezawodny Watts. Gospodarze natychmiast jednak wyrównali. W 37 minucie Gabriel faulował w polu karnym Lamberta, a gola z jedenastu metrów strzelił de Groot. Już minutę potem mieliśmy szansę znów wyjść na prowadzenie, ale tym razem trochę szczęścia zabrakło McCourtowi. Gospodarze odpowiedzieli w 41 minucie, gdy groźnie, ale niecelnie z rzutu wolnego strzelał Fonseca. W drugiej połowie długo nic się nie działo. Dopiero w 65 minucie gospodarze wypracowali sobie akcję, po której Lambert powinien był strzelić gola. Co się nie udało wtedy, wyszło pięć minut później, kiedy to de Groot wykorzystał świetne podanie od Lamberta i strzelił drugiego gola dla gospodarzy. W 79 minucie Scott był bliski podwyższenia jeszcze prowadzenia dla City, ale żadna dodatkowa bramka już w tym spotkaniu nie padła.

 

Premiership, 28/38, 13.03.2030

City of Manchester Stadium, 47602 widzów

[17] Man City – [9] Mansfield, 2:1 (WATTS ’34, de Groot (k) ’37, de Groot ’70)

MoM: Jos de Groot (Manchester City)

Odnośnik do komentarza

Podtrzymujesz statystykę wygranego-przegranego meczu. Jest jakaś szansa na Ligę Mistrzów chociażby?

 

Ile razy Feno ma się jeszcze powtórzyć, że LM jest w jego sejwie łatwiejsza od Premiership i tylko ligowi rywale mogą mu ją zabrać?

Pytałem o miejsce premiowane awansem do Ligi Mistrzów, a nie bezpośredni sukces w tych rozgrywkach.

Odnośnik do komentarza

Szansę mamy cały czas, bo miejsce w tabeli jest mylące - cały czas mamy jakieś spotkania zaległe w stosunku do czołówki, a w czubie jest duży ścisk. Będziemy walczyć o Ligę Mistrzów zapewne do samego końca.

 

 

 

Ta porażka sprawiła, że straciłem cierpliwość do Dlaminiego, którego nijakość w grze od kilku tygodni wyraźnie mnie denerwowała. W meczu przeciwko Coventry miał go zastąpić Illies, który zapracował sobie na tą szansę znakomitymi występami w krajowych pucharach. Mam nadzieję, że pomoże on teraz drużynie wywalczyć zwycięstwo nad ostatnią drużyną ligi.

 

 

Bailey – Chimezie, Gabriel, Zotti, Rosa – Rogerio, McCourt, Napoli, Illies – Watts, Moreira

 

Już w 4 minucie mogliśmy strzelić gola, kiedy bramkarza gospodarzy próbował strzałem z rzutu wolnego zaskoczyć właśnie Illies, ale Bucci znakomicie interweniował. Dwie minuty potem był bezsilny, kiedy to właśnie Węgier dobijał strzał Moreiry i dał nam prowadzenie. Trzy minuty potem gospodarze doprowadzili jednak do wyrównania za sprawą Ryana, ale całą brudną robotę w tej akcji odwalił Bencivenga, który też zanotował asystę przy tym trafieniu. W 14 minucie kolejną okazję do zdobycia bramki miał strzelający z dystansu Illies, ale nieznacznie się pomylił. Osiem minut potem świetnie strzał Rogerio obronił Bucci, a sześć minut później poradził sobie też ze strzałem Moreiry. W 34 minucie mocno, ale też niecelnie uderzał Napoli, a w doliczonym czasie gry świetnie kolejny strzał Rogerio obronił Bucci. Po zmianie stron mieliśmy zagrać bardziej ofensywnie i dlatego na boisku pojawili się Lorini oraz Somma i Bartolini. I to właśnie wprowadzony włoski skrzydłowy (tudzież napastnik) zanotował asystę przy bramce Moreiry z 49 minuty. Pięć minut później inny rezerwowy, Lorini, sam wpisał się na listę strzelców, podwyższając nasze prowadzenie. Dwie minuty później gospodarze mogli zmniejszyć nasze prowadzenie, ale znakomitej szansy nie wykorzystał De Vita. W 74 minucie Bucci po raz kolejny uratował gospodarzy, gdy strzelał Moreira. Trzy minuty później raz jeszcze szczęście odwróciło się od Illiesa, gdy piłka po jego strzale odbiła się od słupka. W 81 minucie raz jeszcze próbował Moreira, ale jeden gol to było maksimum na co było go tego dnia stać. W samej końcówce jeszcze próbował zaskoczyć Bucciego głębokim dośrodkowaniem Gabriel, ale bramkarz zachował czujność.

Premiership, 29/38, 16.03.2030

Ricoh Arena, 23877 widzów

[20] Coventry – [9] Mansfeld, 1:3 (ILLIES ‘6, Ryan ‘9, MOREIRA ’49, LORINI ’54)

MoM: Pablo Moreira (Mansfield Town)

 

 

To zwycięstwo pozwoliło nam awansować na szóste miejsce w tabeli, ale to cały czas wynik znacznie poniżej oczekiwań (przede wszystkim moich własnych), dlatego wciąż dużo pracy przed nami, a czasu niewiele. Tymczasem jednak teraz czeka nas spotkanie ćwierćfinałowe Pucharu Anglii z Arsenalem, który w tym sezonie może jeszcze nawet włączy się w walkę o mistrzostwo Anglii. Aktualnie bowiem Kanonierzy zajmują trzecie miejsce w Premiership.

 

 

Thompson – Medina, Castelli, Ghazouani, Machado – Ferreira, Bartolini, Illies, Giacomini – Watts, Choe

 

Spotkanie rozpoczęło się od ataków gospodarzy, gdy w 5 minucie po błędzie Mediny okazję miał Chambers, ale uderzył nieznacznie obok bramki. Trzy minuty potem Aquilar dobijał uderzenie Chambersa po świetnej paradzie Thompsona i zmieścił piłkę w bramce, dając gospodarzom prowadzenie. W 17 minucie kontuzji doznał Medina i w jego miejsce wprowadziłem Zottiego, zmieniając go stronami z Castellim. Sześć minut potem bliski pokonania Guerrero był Choe, ale bramkarz Kanonierów znakomicie obronił w tej sytuacji. Przed przerwą raz jeszcze Hiszpan musiał się wykazać, gdy po rzucie wolnym strzelał głową Zotti, ale taki strzał nie mógł mu sprawić trudności. W drugiej połowie gospodarze nieco nas przycisnęli i w 50 minucie Bates był o krok od zdobycia drugiej bramki. Kwadrans potem odpowiedzieliśmy strzałem z dystansu Illesa, przy którym jednak Guerrero nawet nie musiał interweniować, gdyż piłka nie leciała w światło bramki. Cztery minuty potem niecelnie głową uderzał Bates, a osiem minut później los Anglika podzielił Klein. Była to ostatnia groźna akcja meczu, który dał awans do półfinału Kanonierom.

 

FA Cup, ćwierćfinał, 20.03.2030

Emirates Stadium, 45021 widzów

[P] Arsenal – [P] Mansfield, 1:0 (Aquilar ’8)

MoM: Roberto Machado (Mansfield Town)

Odnośnik do komentarza

Mimo porażki miałem prawo być zadowolonym z postawy graczy drugiego garnituru Mansfield w Pucharze Anglii. Zaszliśmy aż do ćwierćfinału, co uznawałem za spory sukces, a gracze tacy jak Machado, Ghazouani, czy Illies udowodnili swoją przydatność dla drużyny. W meczu z Carlisle nie postawiłem jednak na żadnego z nich, dając im troszkę czasu na odpoczynek.

 

 

Bailey – Chimezie, Gabriel, Zotti, Rosa– Rogerio, McCourt, Napoli, Dlamini – Watts, Moreira

 

Fantastycznie zaczął się dla nas ten mecz, bowiem już w 7 minucie Moreira zdobył dla nas prowadzenie, kończąc znakomitą akcję McCourta. Osiem minut potem było już 2:0, kiedy to błąd Robertsa bezlitośnie wykorzystał Watts. Na następną ciekawą akcję kibice czekali niespełna kwadrans i znów zobaczyli bramkę dla Mansfield, a jej strzelcem ponownie został Moreira, który wykorzystał kapitalne odegranie od Wattsa. Po chwili goście mieli okazję zdobyć gola kontaktowego, gdy po błędzie Zottiego po dośrodkowaniu Robertsa groźnie do strzału złożył się Jackson, ale nie trafił czysto w piłkę. W 35 minucie z kolei swoją szansę miał Watts, ale drugiej bramki jeszcze tym razem nie strzelił, choć nieporadność graczy Carlisle kazała mieć nadzieję, że następne bramki dla Mansfield jeszcze tego popołudnia padną. W 38 minucie to jednak napastnik gości, Jackson, miał swoją kolejną szansę na zdobycie bramki. W doliczonym czasie gry znakomitej kolejnej okazji nie wykorzystał zaś Watts. Po zmianie stron zagraliśmy jeszcze bardziej agresywnie, a efektem tego był gol z 54 minuty, gdy Moreira dobijał strzał Wattsa. Cztery minuty potem ten sam piłkarz ponownie wpisał się na listę strzelców, wykańczając dośrodkowanie Gabriela. Minutę później już Urugwajczykowi szczęścia zabrakło i gola w swojej kolejnej szarży nie zdobył. Uczynił to jednak trzy minuty później, gdy świetnym podaniem obsłużył go Napoli. W 68 minucie padła siódma bramka dla Mansfield, gdy kolejne świetne dośrodkowanie Gabriela znalazło adresata w polu karnym, a tym razem okazał się nim Rosa. Sześć minut potem Collins wreszcie coś obronił, a był to kolejny strzał Moreiry. Podobnie w 81 minucie obronił strzał rezerwowego Choe, ale wynik i tak mówił wszystko.

 

Premiership, 30/38, 23.03.2030

Field Mill, 25272 widzów

[8] Mansfield – [10] Carlisle, 7:0 (MOREIRA ‘7, WATTS ’15, MOREIRA ’28, MOREIRA ’54, MOREIRA ’58, MOREIRA ’62, ROSA ’68)

MoM: Pablo Moreira (Mansfield Town)

 

 

Kilka dni po fenomenalnym spotkaniu z Carlisle podejmowaliśmy w pierwszym meczu ćwierćfinałowym Ligi Mistrzów Hertę również na własnym obiekcie. Z pewnością nie będzie to tak łatwy mecz jak ostatni z The Cumbrians, ale mimo to liczę na udany występ moich podopiecznych i dobrą zaliczkę przed spotkaniem rewanżowym. Wyjściowy skład nadal nie jest jednak dla podstawowej dwójki środkowych obrońców.

 

 

Bailey – Chimezie, Gabriel, Zotti, Rosa– Rogerio, McCourt, Napoli, Somma – Watts, Moreira

 

Już w 5 minucie meczu świetną okazję do zdobycia bramki miał Moreira, ale nie potrafił jej wykorzystać. Siedem minut potem znakomicie uderzenie Napoliego z krawędzi pola karnego obronił Napoli. Osiem minut później świetnie po strzale Moreiry głową interweniował bramkarz gości. W 30 minucie znów góra był Winkler, tym razem po strzale Napoliego z rzutu wolnego. Dwie minuty później goście pierwszy raz groźniej zaatakowali lecz strzał Schroera nie mógł zaskoczyć Baileya. Trzy minuty potem odpowiedzieliśmy równie słabym strzałem Wattsa. Drugą połowę rozpoczęliśmy od efektownego szczupaka Moreiry w 47 minucie, jednak znów kapitalnie zachował się w bramce Winkler. W 61 minucie świetnej szansy z kolei nie wykorzystał Neitzel, który strzelał z dziesięciu metrów, a mimo to nie trafił w bramkę. Siedem minut potem odpowiedzieliśmy ciekawą akcją rezerwowego Ferreiry na prawym skrzydle, którą kończył Moreira, ale znów znakomicie interweniował Winkler. W 73 minucie nieznacznie obok bramki uderzał rezerwowy Bartolini, a pięć minut potem w poprzeczkę trafił Somma. W 84 minucie mogliśmy stracić gola, gdy z rzutu wolnego uderzał Schulz, a piłka odbiła się jeszcze od jednego z defensorów, ale Bailey zdążył się w tym zorientować. Na koniec spotkania wszyscy jednogłośnie uznali, że jego bohaterem był bramkarz Herty.

 

Liga Mistrzów, ćwierćfinał, 1 mecz, 27.03.2030

Field Mill, 25296 widzów

[ANG] Mansfield – [NIE] Herta, 0:0

MoM:Christoph Winkler (Herta Berlin)

Odnośnik do komentarza

 

Premiership, 30/38, 23.03.2030

Field Mill, 25272 widzów

[8] Mansfield – [10] Carlisle, 7:0 (MOREIRA ‘7, WATTS ’15, MOREIRA ’28, MOREIRA ’54, MOREIRA ’58, MOREIRA ’62, ROSA ’68)

MoM: Pablo Moreira (Mansfield Town)

 

I pomyśleć, że nie było w opisie meczu żadnej sentymentalnej podróży do czasów prowadzenia Carlisle ;)

Odnośnik do komentarza

Po piętnastu latach sentymenty wygasają...

 

 

Remis w pierwszym spotkaniu nie jest takim złym wynikiem, bo wystarcza nam teraz bramkowy remis na wyjeździe aby awansować. Ciekawsza sytuacja miała jednak miejsce przed meczem ligowym z Boltonem. Mianowicie obaj moi bramkarze doznali kontuzji i musiałem na to spotkanie wybrać bramkarza z rezerw – trafiło na najbardziej doświadczonego (przynajmniej reprezentacyjnie) Petrosiana.

 

 

Petrosian – Chimezie, Gabriel, Zotti, Rosa– Rogerio, McCourt, Napoli, Somma – Watts, Moreira

 

Dopiero po kwadransie kibice zobaczyli pierwszą ciekawszą akcję tego spotkania, kiedy to Ripa szarżował pod naszą bramką, ale oddał niecelny strzał. Cztery minuty potem odpowiedzieliśmy strzałami najpierw Moreiry, a po chwili też Wattsa, ale obie te próby były bardzo nieudane. Pięć minut potem Napoli prostopadłym podaniem uruchomił Wattsa lecz Australijczyk nie znalazł sposobu na Albertiniego w bramce Boltonu. Cztery minuty później bramkarz gości obronił z kolei strzał z woleja Moreiry. W 33 minucie nie dał mu rady również Watts, którego próba była niezła, ale za słaba na tak dysponowanego Albertiniego. W 40 minucie Napoli ograł jak dziecko Hogga i strzelił mocno, ale minimalnie niecelnie. Zaraz po zmianie stron kolejną szansę miał Napoli i wydało się, że tym razem wreszcie gol musi paść, ale nic takiego się nie stało. Wreszcie w 65 minucie podanie w poprzek bramki od rezerwowego Ferreiry dotarło do McCourta, a ten wślizgiem zdobył bramkę, dającą nam prowadzenie. Niestety goście natychmiast wyrównali, kiedy Walker nabił Gabriela w taki sposób, że piłka po tym zmieniła zupełnie trajektorię i zaskoczyła Baileya. W 71 minucie mogliśmy ponownie wyjść na prowadzenie lecz strzał Wattsa był minimalnie chybiony, a gdy po chwili kontuzji doznał McCourt i mecz musieliśmy kończyć w dziesięciu, bo wykorzystałem już limit zmian to stało się jasne, że tego meczu nie wygramy. Nawet goście mieli swoją szansę na wygranie tego spotkania, gdy w 84 minucie uderzał Ferri, ale mecz zakończył się remisem.

 

Premiership, 31/38, 30.03.2030

Field Mill, 25335 widzów

[7] Mansfield – [13] Bolton, 1:1 (McCOURT ’65, GABRIEL [og] ’68)

MoM: Andrew McCourt (Mansfield Town)

 

 

Przed spotkaniem rewanżowym z Hertą miałem mały problem z zestawieniem składu, bowiem kontuzjowany jest McCourt i na pewno zabraknie go w tym meczu. Zastąpi go na lewym skrzydle Bartolini. Na szczęście na to ważne spotkanie wraca do drużyny rekonwalescent Bailey. Na pewno jego obecność będzie pozytywem dla drużyny.

 

 

Bailey – Chimezie, Gabriel, Zotti, Rosa– Rogerio, Bartolini, Napoli, Somma – Watts, Moreira

 

Gospodarze na początku spotkania wypracowali sobie przewagę w środkowej strefie i po chwili Neitzel już znalazł się w sytuacji sam na sam z Baileyem, ale nasz bramkarz znakomicie Niemca uprzedził. W 6 minucie gola dla gospodarzy strzelił Freund lecz sędzia bramki nie uznał, dopatrując się spalonego niemieckiego napastnika. Trzy minuty później wreszcie zaatakowaliśmy bramkę Winklera, ale jego pierwsza interwencja po strzale Wattsa była pierwszorzędna. W 13 minucie znakomicie obronił on kolejne uderzenie Australijczyka. W 16 minucie Bartolini dał się ograć Castro, a ten po chwili celnie dośrodkował na głowę Neitzela, któremu pozostało już tylko dostawić głowę. Dwie minuty później było już 2:0, a znów na listę strzelców wpisał się Neitzel. W 29 minucie po raz kolejny sędzia nie uznał bramki dla gospodarzy, tym razem dopatrując się faulu Schroera w pojedynku główkowym.w 37 minucie Somma nieoczekiwanie otrzymał piłkę po złym wybiciu jej przez Franka, ale nie miał miejsca do oddania strzału i nic z tego nie wyszło. W 40 minucie poprawił się, ogrywając Franka i podając do Napoliego, który uderzył mocno i precyzyjnie, zdobywając gola kontaktowego. W drugiej połowie gospodarze chcieli szybko strzelić trzeciego gola lecz akcja Neitzela z 48 minuty zakończyła się niepowodzeniem. Sześć minut później uderzenie Schroera kapitalnie obronił Bailey, a cztery minuty potem równie znakomicie wybronił strzał Neitzela. W 64 minucie znów świetną akcją popisał się Somma, rozgrywając znakomicie piłkę w środku i w końcu odgrywając do wychodzącego na pozycję rezerwowego Loriniego, który strzelił gola wyrównującego, już dającego nam awans. Cztery minuty potem Lorini miał kolejną szansę, lecz tym razem przestrzelił. W 73 minucie zaś okazję na swojego gola zaprzepaścił nasz najlepszy jak do tej pory piłkarz tego meczu, Somma. Ostatnie dziesięć minut to już jednak popis mojego zespołu. W 83 minucie bramkę strzelił Lorini, z dośrodkowania Bartoliniego z rzutu wolnego, a po chwili prowadzenie podwyższył Moreira, dobijając strzał włoskiego napastnika. W doliczonym czasie gry zaś Lorini skompletował hattricka, wykańczając akcję Moreiry.

 

Liga Mistrzów, ćwierćfinał, rewanż, 03.04.2030

Olympiastadion, 44938 widzów

[NIE] Herta – [ANG] Mansfield, 2:5 (Neitzel ’16, Neitzel ’18, NAPOLI ’40, LORINI ’64, LORINI ’81, MOREIRA ’83, LORINI ‘90+1)

MoM: Roberto Lorini (Mansfield Town)

Odnośnik do komentarza

W półfinale los skojarzył nas z chyba najłatwiejszym rywalem, bowiem zagramy ze zmierzającym do Championship jeszcze wciąż aktualnym mistrzem Anglii, Sunderlandem. Liga Mistrzów rządzi się jednak swoimi prawami, a mecze z Czarnymi Kotami nam nie leżą w tym sezonie, więc trzeba być ostrożnym. Teraz jednak najważniejsze jest ligowe spotkanie z Leeds.

 

 

Bailey – Chimezie, Gabriel, Zotti, Rosa– Rogerio, Bartolini, Napoli, Somma – Watts, Moreira

 

Zaczęliśmy od mocnego uderzenia i już w 9 minucie okazji do zdobycia bramki nie wykorzystał Moreira, a trzynaście minut potem bardzo mocno strzelał Napoli, jednak zabrakło mu w tej próbie precyzji. W 29 minucie fenomenalnie strzał Moreiry obronił Silvestri, a odpowiedzią gospodarzy był niecelny strzał Barnarda. W 37 minucie z kolei swojej szansy nie wykorzystał będący w świetnej sytuacji Guidi, choć pięć minut potem gospodarze objęli prowadzenie po golu strzelonym przez Glavasa. Gdy moi gracze byli już myślami w szatni, dostaliśmy drugiego gola, którego strzelił Caponi. Po zmianie stron miał się odmienić obraz gry naszego zespołu, a pomóc w tym miał bohater poprzedniego spotkania – Lorini. Przy golu Wattsa z 53 minuty nie miał on jednak wpływu, bo świetnie asystował Napoli. W 67 minucie po świetnej akcji Australijczyka z grającym na lewym skrzydle po przerwie Ferreirą, nasz napastnik po raz drugi wpisał się na listę strzelców, doprowadzając do remisu. Już minutę potem mieliśmy znakomitą szansę, ale sytuacji sam na sam nie wykorzystał Lorini. W 71 minucie z kolei to gospodarze mogli zdobyć kolejnego gola, ale nie popisał się pod naszą bramką Masi. Cztery minuty potem kolejną szansę zmarnował Napoli, a w 79 minucie kapitalnie strzał Guidiego obronił Bailey. Do końca nie było wiadomo, kto zgarnie komplet punktów w tym spotkaniu i dopiero akcja w doliczonym czasie gry to rozstrzygnęła. Niestety było to rozstrzygnięcie na korzyść gospodarzy.

 

Premiership, 32/38, 06.04.2030

Ellann Road, 40772 widzów

[10] Leeds – [7] Mansfield, 3:2 (Glavas ’42, Caponi ‘45+1, WATTS ’53, WATTS ’67, Guidi ‘90+2)

MoM: Steve Watts (Mansfield Town)

 

 

Nie wiem naprawdę co się dzieje z drużyną, że potrafimy wygrywać mecze pucharowe (Puchar Ligi, Liga Mistrzów), a w Premiership się tak okropnie męczymy. Trudno uwierzyć, że jeszcze włączymy się w walkę o czołowe lokaty, skoro do najlepszych drużyn tracimy ponad dziesięć punktów. Ale może uda się nam przełamać niekorzystną passę ligową meczem z odwiecznym rywalem z White Hart Lane.

 

 

Bailey – Chimezie, Gabriel, Zotti, Rosa– Rogerio, Bartolini, Napoli, Somma – Watts, Moreira

 

Goście jako pierwsi groźniej zaatakowali w 10 minucie, kiedy szarżował efektownie Cerny, ale przegrał on pojedynek z Baileyem. Czternaście minut potem ponownie górą był Bailey, kiedy obronił strzał Cernego po świetnej akcji Lazzariego. W 32 minucie mieliśmy swoją pierwszą bramkową okazję, ale strzał Sommy zablokował Bos. Po chwili zaś strzał Wattsa obronił Giannini. W 38 minucie bliski zdobycia gola był Moreira lecz w decydującym momencie się zawahał i już nie zdołał oddać soczystego strzału. Po przerwie cały czas mieliśmy przewagę lecz nic z niej nie wynikało. Jak choćby nieudana akcja Rosy, który jakimś sposobem znalazł się pod bramką Tottenhamu. W 51 minucie świetnie strzał głową rezerwowego Ferreiry obronił Giannini. Jedenaście minut potem niecelnie uderzał Moreira, a potem w ostatniej akcji spotkania to goście mogli zdobyć bramkę, gdy świetną szansę miał Lucas, jednak na nasze szczęście piłka poszybowała ponad poprzeczką. Remis to jednak nie jest to, na co zasłużyliśmy w tym meczu.

 

Premiership, 33/38, 10.04.2030

Field Mill, 25233 widzów

[8] Mansfield – [7] Tottenham, 0:0

MoM: Luca Giannini (Tottenham Hotspur)

Odnośnik do komentarza

Dwa ostatnie beznadziejne występy Moreiry skłoniły mnie do tego, aby w meczu przeciwko Middlesbrough postawić obok Wattsa na Choe. Koreańczyk coraz wyraźniej wyraża swoją frustrację, nie chodząc na treningi, ale teraz ma znakomitą okazje udowodnić, że niesłusznie tak długo omijałem go przy desygnowaniu składu. Do drużyny po kilku tygodniach przerwy powrócił też Illies.

 

 

Bailey – Chimezie, Gabriel, Zotti, Rosa– Rogerio, Bartolini, Napoli, Illies – Watts, Choe

 

Początek spotkania był raczej mało emocjonujący i dopiero pod koniec pierwszego kwadransa goście pierwszy raz zagrozili naszej bramce lecz świetnie po uderzeniu Zvunki interweniował nasz golkiper. W 29 minucie faulowany przed polem karnym gości był Choe, a perfekcyjnie z rzutu wolnego przymierzył Bartolini, dając nam prowadzenie. Jeszcze w doliczonym czasie gry Choe sam wpisał się na listę strzelców, na raty radząc sobie z Poziello. Świetną robotę w tej akcji wykonał Illies. Po zmianie stron znów goście ruszyli do ataków, chcąc odrabiać straty. W 50 minucie okazje miał Benedetti, który uderzał z rzutu wolnego lecz świetnie znów bronił Bailey. Jedenaście minut potem szybka kontra dała nam kolejnego gola, a jak szybka kontra, to znaczy, że musiał ją kończyć rezerwowy Lorini. W 70 minucie znakomite prostopadłe podanie Napoliego trafiło do wychodzącego na pozycję Choe, a Koreańczyk już wiedział, co zrobić z piłką i strzelił swojego drugiego gola. Było to udane zwieńczenie dobrego spotkania.

 

Premiership, 34/38, 13.04.2030

Field Mill, 25312 widzów

[8] Mansfield – [5] Middlesbrough, 4:0 (BARTOLINI ’29, CHOE ‘45+1, LORINI ’61, CHOE ’70)

MoM: Jinoh Choe (Mansfield Town)

 

 

Choć to zwycięstwo jest bardzo cenne, mnie cieszy przede wszystkim świetna dyspozycja tych, których wprowadziłem do składu na ten mecz: Illiesa i Choe. Niestety żaden z nich nie był zgłoszony do rozgrywek Ligi Mistrzów, dlatego zabraknie ich na pierwsze spotkanie z Sunderlandem. Do składu wracają zatem Somma i Moreira. Ten dwumecz to starcie dwóch ekip, które przeżywają ligowy kryzys, ale dobrze sobie radzą w europejskich pucharach.

 

 

Bailey – Chimezie, Gabriel, Zotti, Rosa– Rogerio, Bartolini, Napoli, Somma – Watts, Moreira

 

Zaczęliśmy nieźle to spotkanie: w 8 minucie świetny strzał z rzutu wolnego oddał Bartolini, ale mój dobry znajomy z Luton – Makinwa, obronił to uderzenie. W 24 minucie dobre podanie Napoliego uruchomiło na prawym skrzydle Rogerio, ale ten zamiast podawać, chciał samemu skończyć akcję i nic dobrego z tego nie wyszło. Osiem minut potem fenomenalnie strzał Barlowa pod samą poprzeczkę obronił Bailey, ale w 39 minucie padł wreszcie gol dla gospodarzy. Świetną akcję Barlowa wykończył Harris, dając prowadzenie Sunderlandowi. Jeszcze przed przerwą mogliśmy doprowadzić do remisu, kiedy szansę miał Napoli, której jednak nie wykorzystał. W doliczonym czasie pierwszej połowy kontuzji jeszcze doznał Rogerio i przez drugie czterdzieści pięć minut miał go zastępować Ferreira. Drugą połowę rozpoczęliśmy od znakomitej akcji Bartoliniego, którą zmarnował Watts, niecelnie strzelając z podania lewoskrzydłowego. W 66 minucie fenomenalnie strzał McBride’a obronił ponownie Bailey. Cztery minuty potem obronił on też strzał Knighta. Siedem minut później raz jeszcze zaatakowali gospodarze lecz tym razem uderzenie Knighta było bardzo niecelne, choć sama akcja zapowiadała się nieźle. W końcówce Makinwa jeszcze obronił dwie próby moich podopiecznych doprowadzenia do remisu i znów zaznaliśmy goryczy porażki – na szczęście mamy jeszcze spotkanie rewanżowe.

 

Liga Mistrzów, półfinał, 1 mecz, 17.04.2030

Stadium of Light, 47981 widzów

[ANG] Sunderland – [ANG] Mansfield, 1:0 (Harris ’39)

MoM: Ashley Barlow (Sunderland)

Odnośnik do komentarza

Icon, w drugim półfinale Villarreal niespodziewanie trochę w dwumeczu ograło Tottenham 3:0

 

 

 

Rewanżowe spotkanie z Sunderlandem mieliśmy rozegrać już tydzień później, a w międzyczasie władze ligi odwołały nasze ligowe spotkanie, dlatego mieliśmy tydzień na porządne przygotowanie się do spotkania rewanżowego, w którym musimy odrobić te skromne straty z pierwszego spotkania. W ekipie na to spotkanie zabraknie kontuzjowanych Rogerio i Mediny.

 

 

Bailey – Chimezie, Gabriel, Zotti, Rosa– Ferreira, Bartolini, Napoli, Somma – Watts, Moreira

 

Zamiast atakować od pierwszych minut, musieliśmy się pilnować, bo goście szybko przeprowadzili szybki kontratak i gdyby nie Bailey to Mitchell pewnie umieściłby piłkę w siatce. W 27 minucie mieliśmy swoją pierwszą bramkową okazje, której jednak nie wykorzystał jakby zgaszony w ostatnich tygodniach Watts. Sześć minut potem strzał Bartoliniego fenomenalnie obronił Makinwa. W drugiej połowie cały czas nigeryjski bramkarz gości ratował ich drużynę przed utratą bramek. W 51 minucie obronił strzał Napoliego, a siedem minut potem ponownie niecelnie strzelał, przesunięty na drugą połowę do linii ataku, Bartolini. W 71 minucie Barlow ograł Rosę i był bliski zdobycia bramki, ale na nasze szczęście nieznacznie spudłował. Trzy minuty potem odpowiedzieliśmy bardzo nieudanym strzałem Napoliego. Dwanaście minut potem szansę miał jeszcze raz Bartolini, ale i on nie potrafił zdobyć bramki. Tym samym świetna gra defensywna Sunderlandu uniemożliwiła nam odrobienie strat i awans do finału.

 

Liga Mistrzów, półfinał, rewanż, 24.04.2030

Field Mill, 25236 widzów

[ANG] Mansfield – [ANG] Sunderland, 0:0

MoM: Federico Somma (Mansfield Town)

 

 

Na zakończenie sezonu ligowego zdecydowałem wystawić w tych kilku pozostałych spotkaniach drugi garnitur piłkarzy i dać szanse tym, którzy tak świetnie radzili sobie w meczach pucharowych. Może właśnie w tym szaleństwie jest metoda, aby gracze głodni gry pokazali, że potrafią też wygrywać. Na pierwszy ogień idzie Everton.

 

 

Thompson – Castelli, Nardi, Machado, Ghazouani – Ferreira, Bartolini, Illies, Giacomini – Choe, Lorini

 

Gospodarze zauważyli, że wystawiłem rezerwowy skład i szybko chcieli to udowodnić, że gracze drugiego składu są gorsi. W 3 minucie okazji strzeleckiej nie wykorzystał Dias, ale sześć minut potem Illies zmusił Nsonsę do wysiłku, strzelając mocno i precyzyjnie. W 16 minucie sędzia podyktował rzut karny dla gospodarzy za faul Ghazuaniego na Nerim. Jedenastki co prawda nie wykorzystał Montanari, ale dobitka Smirnova była zabójczo skuteczna. Jedenaście minut potem szansę na doprowadzenie do remisu miał Choe, jednak fatalnie przestrzelił.. Na szczęście szybko strzeliliśmy gola wyrównującego, gdy po chwili celny strzał oddal będący ostatnio w niezłej formie Bartolini. Po chwili świetny strzał Loriniego obronił Nsonsa, a w 41 minucie uderzenie Diasa mogło sprawić trudności Thompsonowi, ale ten był dobrze ustawiony. Po zmianie stron moi podopieczni szybko wykluczyli z meczu Smirnova, chyba łamiąc mu nogę w ośmiu miejscach, sądząc po wyciu, z jakim opuszczał boisko. W 54 minucie fenomenalnie strzał Illiesa wybronił Nsonsa, a wreszcie sześć minut potem Choe doprowadził do remisu. Po chwili znów gospodarze musieli sobie poradzić z kontuzją, tym razem Watsona. Nie przeszkodziło im to jednak po chwili strzelić bramkę, gdy Neri ograł Machado i pokonał naszego bramkarza. W 83 minucie ponownie wyszliśmy jednak na prowadzenie, za sprawą niesamowitego Choe. Znów jednak w końcówce zabrakło nam konsekwencji i gospodarze zdołali strzelić gola wyrównującego.

 

Premiership, 35/38, 27.04.2030

Goodison Park, 40218 widzów

[12] Everton – [9] Mansfield, 3:3 (Smirnov ’16, BARTOLINI ’32, CHOE ’60, Neri ’66, CHOE ’83, Caccavale ‘90)

MoM: Jinoh Choe (Mansfield Town)

Odnośnik do komentarza

Mimo remisu udało nam się awansować dwa miejsca w ligowej tabeli, a w następnej ligowej kolejce podejmowaliśmy pogrążony w kryzysie Manchester United, który jest o krok od spadku z Premiership. W składzie na to spotkanie zabraknie jednak kontuzjowanego Giacominiego i w zespole zastąpi go jego rodak, Somma.

 

 

Thompson – Castelli, Nardi, Machado, Ghazouani – Ferreira, Bartolini, Illies, Somma – Choe, Lorini

 

Pierwszą sytuację, po której mógł paść gol miał w 8 minucie Lorini, ale jego strzał obronił Townsend. Dwie minuty potem równie dobrą interwencją po strzale Pedersena z rzutu wolnego popisał się Thompson. W 17 minucie uderzenie Bartoliniego znów świetnie obronił Townsend. Cztery minuty potem był jednak bezradny, gdy Bartolini strzelił bramkę, idealnie przymierzając z rzutu wolnego. W 33 minucie Choe stracił piłkę, przejął ją Giordano, ale nie potrafił oddać celnego strzału na bramkę. Sześć minut potem uderzenie Machado straciło na impecie, gdy odbiło się od Meyera i nie sprawiło trudności Townsendowi. Jeszcze przed przerwą okazję do zdobycia gola miał Ghazouani, ale on nigdy chyba nie będzie już napastnikiem (bo i tego od niego się nie wymaga). Po zmianie stron w 49 minucie bliski zdobycia swojej drugiej bramki w meczu był Bartolini i to znów po strzale z rzutu wolnego, ale tym razem zabrakło mu szczęścia i piłka odbiła się od poprzeczki. W 53 minucie fatalny błąd Nardiego pod naszą bramką wykorzystał bezlitośnie Rey. Szybko jednak na nowo wyszliśmy na prowadzenie, kiedy w 60 minucie znakomicie prostopadłe podanie Illiesa wykorzystał rezerwowy Bondi. Sześć minut potem kapitalną akcję indywidualną przeprowadził Choe, po czym strzelił pięknego gola – akcja „stadiony świata”! Gościom ciężko było się podnieść po tym ciosie i dopiero w 80 minucie przeprowadzili akcję, po której Howard powinien był strzelić gola kontaktowego, ale nic takiego nie miało miejsca. Osiem minut potem w ostatniej okazji gości szansę zmarnował Homola, gdy strzelał niecelnie z rzutu wolnego i tym samym odnieśliśmy zwycięstwo.

Premiership, 36/38, 01.05.2030

Field Mill, 25521 widzów

[7] Mansfield – [18] Man Utd, 3:1 (BARTOLINI ’21, Rey ’53, BONDI ’60, CHOE ’66)

MoM: Krisztian Illies (Mansfield Town)

 

 

Co ciekawe, mamy cały czas szansę na zajęcie miejsca dającego prawo gry w Lidze Mistrzów, ale do tego potrzebujemy dwóch zwycięstw w ostatnich dwóch spotkaniach i do tego trzeba mieć nadzieję, że punkty pogubi Derby. O komplet punktów w naszych dwóch meczach będzie jednak trudno, bo teraz czeka nas wyjazd na White Hart Lane na kolejne w krótkim odstępie czasu ligowe starcie z Tottenhamem.

 

 

Thompson – Castelli, Nardi, Machado, Ghazouani – Ferreira, Bartolini, Illies, Somma – Choe, Lorini

 

Gospodarze mogli bardzo szybko strzelić gola, gdy w 3 minucie efektownie strzelał Cerny, ale minimalnie spudłował. Dziewięć minut potem odpowiedzieliśmy akcją indywidualną Choe, która jednak też nie zakończyła się zdobyciem gola. W 18 minucie padł jednak gol dla gości, gdy świetne podanie Koreańczyka na bramkę zamienił Lorini. Jedenaście minut potem gospodarze mieli znakomitą okazję do doprowadzenia do remisu, ale tej nie wykorzystał z kolei Cavaliere. Cztery minuty potem efektownej akcji na lewym skrzydle Bartoliniego nie wykorzystał Lorini, na co gospodarze odpowiedzieli kolejną zmarnowaną sytuacją Cernego z 37 minuty. W doliczonym czasie gry Lorini strzelił drugiego gola lecz sędzia go nie uznał, dopatrując się spalonego. Po zmianie stron, w 48 minucie, do gola strzelonego przez Loriniego sędzia nie mógł się w żaden sposób przyczepić. Pięć minut potem Cavaliere doznał kontuzji i poważne ogniwo ofensywne Tottenhamu zostało wyeliminowane. W 62 minucie swoją szansę na zdobycie bramki miał Bartolini, gdy uderzał z półwoleja, ale minimalnie chybił. Cztery minuty potem Giannini fenomenalnie obronił kolejne uderzenie Choe, ale kilka minut później był bezradny, gdy technicznym strzałem po raz trzeci w tym spotkaniu pokonał go Lorini. W 77 minucie Thompson obronił strzał Wilsona, który powinien był dać im gola honorowego. A tak zakończyliśmy to świetne spotkanie na zero z tyłu.

 

Premiership, 37/38, 03.05.2030

White Hart Lane, 36620 widzów

[8] Tottenham – [7] Mansfield, 0:3 (LORINI ’18, LORINI ’48, LORINI ’68)

MoM: Roberto Lorini (Mansfield Town)

Odnośnik do komentarza
Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...