Skocz do zawartości

[FM2006] Guys in the red... are fighting for win...


Rekomendowane odpowiedzi

Tarczę Wspólnoty odpuściłem, bo mecz był rozgrywany w okresie, gdy drużyna jeszcze była w systemie treningu przygotowującego do nowego sezonu, który oznacza w moim reżimie bardzo duże obciążenia fizyczne, dlatego nie chciałem ryzykować kontuzji któregoś z graczy z pierwszego zespołu

 

 

Zanim zmierzymy się z Ajaxem w Superpucharze Europy, mamy przed sobą jeszcze dwa teoretycznie łatwe mecze w Premiership. Pierwszym z nich jest spotkanie na własnym obiekcie z Ipswich, które w tym sezonie ponownie awansowało do najwyższej angielskiej klasy rozgrywkowej. W składzie nie nastąpiła żadna zmiana w porównaniu do poprzedniego meczu.

 

 

Cecchini – Ifil, Queudrue, Ferdinand, Maduro – Alves, Farag, Sissoko, Torres – Orozco, Benjamin

 

Zaczęliśmy dobrze od szybko zdobytej bramki, gdy w 9 minucie dośrodkowanie z rzutu wolnego Queudrue na bramkę zamienił Benjamin strzałem głową. Następne minuty wcale jednak nie wskazywały na naszą dominację. W 35 minucie dopiero bramkową akcję przeprowadzili goście. Wcześniej obie drużyny grały bardzo zachowawczo. Sytuacji nie wykorzystał jednak Semler. W 38 minucie po akcji Faraga i podaniu piłki do Orozco Meksykanin znalazł się w świetnej sytuacji, której jednak nie potrafił wykorzystać i wynik się nie zmienił. W przerwie zdecydowałem się na wprowadzenie Janssena za Orozco. Cztery minuty po wznowieniu gry bliski zdobycia bramki był Alves, ale piłka po jego strzale minimalnie przeleciała obok zewnętrznej części słupka. W 55 minucie ponownie szarżował Alves i ponownie bez oczekiwanego rezultatu. Akcje Brazylijczyka były efektowne, ale praktycznie w ogóle nie efektywne. Gdy jeszcze po błędzie Cecchiniego z 63 minuty Semler doprowadził do wyrównania, natychmiast wprowadziłem za Alvesa Dervishiego. Efekt przyszedł po chwili, gdy Benjamin po raz drugi strzelił gola, pokonując bramkarza gości na raty, ale skutecznie. Dwie minuty później Semler mógł ponownie doprowadzić do wyrównania, ale tym razem Cecchini skutecznie mu przeszkodził. Jeszcze w doliczonym czasie gry Dervishi przeprowadził efektowny rajd prawym skrzydłem, ale zakończył go nieudanym dośrodkowaniem. Była to ostatnia akcja meczu.

Premiership, 2/38, 17.08.2013

Brunton Park, 25726 widzów

[18] Carlisle – [8] Ipswich, 2:1 (BENJAMIN ‘9, Semler ’63, BENJAMIN ’70)

MoM: Benjamin (Carlisle United)

 

 

W połowie tygodnia graliśmy następny mecz ligowy. Tym razem z Boltonem. Mecz ten został przesunięty z weekendu, ponieważ w piątek zagramy mecz z Ajaxem w Superpucharze Europy i nakładały się terminy. W międzyczasie otrzymałem jeszcze propozycję wypożyczenia do Glasgow Rangers Tima Janssena, na którą przystanąłem. W składzie i tak jest duża konkurencja w ataku, a Holender w moich planach jest wyłącznie rezerwowym. Jak się potem jeszcze okazało, Rangers wraz z Panathinaikosem i Porto będą naszymi rywalami w walce o punkty w fazie grupowej Ligi Mistrzów.

 

 

Cecchini – Ifil, Queudrue, Ferdinand, Maduro – Alves, Farag, Sissoko, Torres – Orozco, Benjamin

 

Początek spotkania był bardzo niemrawy z obu stron. Dopiero po kwadransie coś zaczęło się dziać. W 22 minucie akcję Benjamina bardzo pewnie wykończył Orozco, zdobywając swojego pierwszego gola w barwach Carlisle. Jedenaście minut później strzelił drugą bramkę, tym razem wykorzystując zamieszanie w polu karnym gospodarzy po dośrodkowaniu Faraga. Bolton jeszcze nie zdążył się otrząsnąć po drugim golu, a Meksykanin już zdobył trzeciego, tym samym kompletując swojego pierwszego hattricka dla Carlisle. Zaczyna on spłacać kredyt zaufania, jakim go obdarzyłem. Po przerwie nieco groźniej zaatakowali gospodarze, ale strzał Chambersa z 47 minuty nie mógł zaskoczyć Cecchiniego. Podobnie jak próba Alvareza z 55 minuty. W 65 minucie akcję ofensywną wykańczał Johnson, ale uczynił to bardzo nieporadnie i nic z tej akcji nie wyszło. W doliczonym już czasie gry Queudrue miał znakomitą okazję na podwyższenie prowadzenia, ale nie potrafił celnie wykonać jedenastki. Jego strzał obronił Jaaskelainen, który napsuł nam tyle krwi w zeszłym sezonie. Teraz to nie miało jednak żadnego znaczenia.

 

Premiership, 3/38, 20.08.2013

Reebok Stadium, 28693 widzów

[17] Bolton – [10] Carlisle, 0:3 (OROZCO ’22, OROZCO ’33, OROZCO ’35)

MoM: Javier Orozco (Carlisle United)

Odnośnik do komentarza
Orozco z Benjaminem na zmiany strzelają, czego chcieć więcej? ;)

lepszej gry w defensywie...

 

 

Przed meczem o Superpuchar Europy miałem ten komfort w drużynie, że wszyscy gracze byli w pełni zdrowi. Mogłem zatem wystawić każdą jedenastkę i pod względem fizycznym mogłem być spokojny o swych podopiecznych. Po cichu liczyłem na zdobycie pucharu i zmazanie goryczy porażki z zeszłego sezonu i meczu z Bayernem Monachium.

 

 

Cecchini – Ifil, Queudrue, Ferdinand, Maduro – Alves, Farag, Sissoko, Torres – Orozco, Benjamin

 

Holendrzy chyba nie do końca docenili naszą klasę I zaczęli ten mecz z wyraźnym lekceważeniem graczy Carlisle. Grali wolno i zupełnie jakby nie czując respektu przed przeciwnikiem. Szybko się to na nich zemściło, gdy w 9 minucie Vazqueza pokonał Benjamin. Już minutę później prowadzenie mógł podwyższyć Sissoko, ale tym razem kolumbijski bramkarz stanął na wysokości zadania. Siedem minut później z pierwszym atakiem wyszli rywale, ale próba Barbosy była bardzo nieudana. W 24 minucie zaś Carlisle strzeliło drugiego gola, a na listę strzelców wpisał się partner Benjamina z linii napadu, Orozco, który wyraźnie łapie wiatr w żagle. Kolejne dwadzieścia minut to znaczne obniżenie tempa i temperatury spotkania. Prowadząc dwoma bramkami mogliśmy sobie pozwolić na trzymanie rywali na dystans i skupienie się wyłącznie na grze defensywnej co dawało znakomite efekty. Tak samo z początku było po zmianie stron, do momentu gdy zaatakował odważniej Ajax. Natychmiast jednak gracze z Holandii nadziali się na błyskawiczną kontrę, którą na bramkę zamienił Orozco, już chyba zupełnie odbierając rywalom ochotę do gry. cztery minuty później z nieśmiałym atakiem wyszli gracze Ajaxu, ale strzał Berendsena był bardzo anemiczny i nie sprawił problemów Cecchiniemu. W 82 minucie najlepszą okazję do zdobycia bramki zmarnował Andre, którego swego czasu próbowałem sprowadzić na Brunton Park. Była to ostatnia groźna akcja tego meczu.

 

Superpuchar Europy, 23.08.2013

Stade Louis II, 18456 widzów

[ANG] Carlisle – [HOL] Ajax, 3:0 (BENJAMIN ‘9, OROZCO ’24, OROZCO ’56)

MoM: Anton Ferdinand (Carlisle United)

 

 

Dzięki zdobyciu tego trofeum znalazłem się w galerii sław angielskiego futbolu. Obecnie zamykam w niej pierwszą dziesiątkę, ale przecież jeszcze wiele lat pracy przede mną. Ten sukces podbudował jeszcze morale w drużynie i dzięki temu w znakomitych nastrojach przystępowaliśmy do ligowego spotkania z Middlesbrough. W tym meczu na stadionie będzie mogło zasiąść już 1850 widzów więcej, bo właśnie o tyle rozbudowany został nasz obiekt.

 

 

Cecchini – Ifil, Queudrue, Ferdinand, Maduro – Alves, Farag, Sissoko, Torres – Orozco, Benjamin

 

Ten mecz od samego początku układał się nie po naszej myśli. Boro zaczęło grać agresywnie od samego początku, co zmuszało moich podopiecznych do ratowania się faulami. Właśnie jedno z takich zagrań zaciążyło potem na przebiegu całego spotkania, gdy w 16 minucie czerwoną kartkę za faul na wychodzącym na czystą pozycję Yakubu Maduro, który musiał opuścić boisko. Zareagowałem natychmiast, ściągając z boiska Benjamina i wprowadzając Elliottta. Okazało się, że strata jednego gracza podziałała na moich podopiecznych mobilizująco i zaczęliśmy grać lepiej. Sissoko sam miał ze trzy dogodne sytuacje do zdobycia bramki, choć w żadnym przypadku nie trafił celnie do siatki. Wyręczył go w tym Orozco i Alves, po akcji których w 40 minucie Brazylijczyk zdobył gola. Po zmianie stron szybko prowadzenie podwyższył Queudrue, strzelając swojego pierwszego gola w tym sezonie, oczywiście z rzutu wolnego. Niestety szybko gola kontaktowego strzelili goście, gdy Cecchiniego pokonał Yakubu. Od tej pory musieliśmy się szczególnie mieć na baczności. Goście, podobnie jak w początku meczu, osiągnęli przewagę i nękali raz za razem Cecchiniego groźnymi akcjami, ale Włoch radził sobie dzielnie. Niestety tylko do 85 minuty, kiedy do wyrównania doprowadził Tacio. Winnym za utratę punktów w tym spotkaniu może być tylko jeden piłkarz…

 

Premiership, 4/38, 26.08.2013

Brunton Park, 33522 widzów

[6] Carlisle – [9] Middlesbrough, 2:2 (ALVES ’40, QUEUDRUE ’49, Yakubu ’52, Tacio ‘85)

MoM: Federico Cecchini (Carlisle United)

Odnośnik do komentarza

Super Puchar Europy zgarnięty, znakomicie Ci idzie w tym Carlisle, wyciągnąłeś klub nie wiadomo skąd :P a teraz szalejesz w Europie, znakomite mecze, sukcesy, puchary, mistrzostwa :)

Czego chcieć więcej przy tak świetnych opisach ;P

Orozco, Benjamin - atak marzeń :)

Odnośnik do komentarza

Na krótko udałem się do Nigerii by tam wraz z drużyną narodową przygotować się do spotkania z Tunezją w ramach Eliminacji do Mistrzostw Świata. Ten mecz co prawda już rozgrywany był o przysłowiową pietruszkę, bo już wcześniej zapewniliśmy sobie udział w Mundialu, ale mimo to w spotkaniu tym zagrali najlepsi Nigeryjczycy, jakich tylko mogłem wystawić.

 

 

Enyeama – Onuocha, Taiwo, Yobo, Yussuf – Obodo, Etuhu, Mikel – Aghahowa , Martins, Makinwa

 

Nie widać było po Nigeryjczykach żadnego zniechęcenia i znużenia tymi eliminacjami. Już w 4 minucie Makinwa otworzył wynik meczu. Dwie minuty później ponownie nasz snajper wpisał się na listę strzelców, wykorzystując długie podanie od… Enyeamy. Nie minęły trzy minuty a Makinwa już po raz trzeci cieszył się ze zdobycia bramki, tym razem po podaniu Onuochy. Kolejne trzy minuty i już było 0:4, gdy tunezyjskiego bramkarza pokonał Etuhu. Na tej bramce jednak potencjał ofensywny Nigeryjczyków w tym meczu wydawał się zakończyć, bo w kolejnych minutach przedostawanie się pod bramkę rywala nie szło nam już z taką łatwością. Co prawda w 24 minucie okazję na zdobycie bramki miał jeszcze Onuocha, a dwie minuty później również i Martins mógł zdobyć gola, ale wynik nie ulegał zmianie. Gospodarze nawet na tyle odzyskali inicjatywę, że zdołali nam strzelić bramkę, gdy w 39 minucie Enyeamę pokonał Allagui, gracz belgijskiego Anderlechtu. Po przerwie już dałem odpocząć najbardziej zmęczonym Makinwie, Martinsowi i Obodo, wprowadzając Benjamina, Ndukę oraz Udeze. Nie zmieniło to zbytnio obrazu zachowanego z pierwszej połowy. Kontrolowaliśmy przebieg meczu i od czasu do czasu straszyliśmy rywala atakami, aby ten nie mógł w pełni rozwinąć skrzydeł w ataku. Taka taktyka pozwoliła nam dotrwać do końca meczu bez zmiany rezultatu i choć jestem z niego zadowolony, martwi mnie trochę indolencja strzelecka mojego podopiecznego z Carlisle –Benjamina.

 

Eliminacje do Mistrzostw Świata, Strefa Afrykańska, Grupa G, 9/10, 07.09.2013

Stade du 7 Novembre, 59972 widzów

[2] Tunezja – [1] Nigeria, 1:4 (MAKINWA ‘4, MAKINWA ‘6, MAKINWA ‘9, ETUHU ’12, Allagui ‘39)

MoM: Stephen Ayodele Makinwa (Nigeria)

 

 

Była to nasza dziewiąta z rzędu wygrana w eliminacjach I trzecia stracona w nich bramka… Po tym spotkaniu nie rozgrywaliśmy kolejki ligowej, ale od razu przygotowywaliśmy się do meczu inauguracyjnego w fazie grupowej Ligi Mistrzów. Na pierwszy ogień szło portugalskie Porto, które pokonaliśmy w dwumeczu dwa lata temu. Oby teraz było podobnie.

 

 

Cecchini – Ifil, Queudrue, Ferdinand, Maduro – Alves, Farag, Sissoko, Torres – Orozco, Benjamin

 

To spotkanie zaczęło się dość niespodziewanie od ataków gości, którzy już na początku mogli zdobyć bramkę po strzale Tiuiego, ale pewnie obronił to uderzenie Cecchini. W 14 minucie swojego rodaka w bramce Porto sprawdził Alves, ale i Helton dobrze się spisał w swojej pierwszej interwencji. W 27 minucie ponownie zaatakowali goście, tym razem na szczęście Cecchini zdążył wyprzedzić Lopeza i uchronił nasz zespół przed utratą gola. Osiem minut później Orozco znalazł się w sytuacji sam na sam z Heltonem, a mimo to nie zdołał strzelić bramki, uderzając wprost w interweniującego Brazylijczyka. Jeszcze przed przerwą prowadzenie mógł nam dać Benjamin, ale w ostatniej chwili uprzedził go Edinho. Po zmianie stron zdecydowałem się na wymianę formacji ofensywnej i na boisku pojawili się Toro oraz Danili. Ich wprowadzenie pośrednio miało wpływ na polepszenie gry drużyny, gdy w 49 minucie bramkę strzelił Farag po podaniu Sissoko. Dwie minuty później prowadzenie mógł podwyższyć Toro, ale Helton ponownie świetnie zachował się w bramce. W 80 minucie trochę niepotrzebnie po raz drugi groźnie faulował Sissoko i po raz drugi obejrzał żółtą kartkę, w konsekwencji czerwoną. W końcówce graliśmy zatem w osłabieniu, ale mimo to zdołaliśmy po raz drugi strzelić bramkę i znów uczynił to Farag, który tego dnia był bardzo skuteczny.

 

Liga Mistrzów, Grupa B, 1/6, 10.09.2013

Brunton Park, 33575 widzów

Carlisle – Porto, 2:0 (FARAG ’49, FARAG ’84)

MoM: Achmed Samir Farag (Carlisle United)

Odnośnik do komentarza

Pierwsze zwycięstwo już na początku rozgrywek grupowych Ligi Mistrzów dało wyraźnie do zrozumienia naszym rywalom, że nadal będziemy się liczyć w walce o to trofeum i ponowna jego obrona jest jak najbardziej możliwa. Dwa mecze w Europie w krótkim odstępie czasu sprawiły, że w lidze natychmiast pojawiły się zaległości. Nadrobić choć częściowo możemy je w meczu z Aston Villą.

 

 

Kennedy – Ifil, Queudrue, Ferdinand, Zokora – Alves, Farag, Sissoko, Torres – Orozco, Benjamin

 

Trener gości nie pomyliłby się, gdyby początek meczu określił jako miłe złego początki. Otóż goście zaatakowali naszą bramkę ze wzmożoną siłą, jakby uznając Kennedy’ego za niepewne ogniwo w naszej bramce. Tak jednak nie było i rywale szybko się przekonali, jak sprawne kontrataki potrafimy przeprowadzać. W 12 minucie Orozco otworzył wynik meczu, po krótkim ostrzeliwaniu bramki Malego do spółki z Benjaminem. Cztery minuty później Meksykanin już po raz drugi wpisał się na listę strzelców w tym spotkaniu. Nasza przewaga nie podlegała dyskusji, a tylko Maly był graczem, który w jakikolwiek sposób utrudniał nam podwyższanie prowadzenia swoimi dobrymi, bądź co bądź, interwencjami i grą. Wobec tak silnego naporu moich podopiecznych i on nie mógł jednak zbyt wiele zdziałać. W 39 minucie Alves strzelił kolejnego gola, wykorzystując podanie na centymetry od Sissoko, a dzieła zniszczenia, jeszcze w pierwszej połowie, dokonał Queudrue, pewnie egzekwując jedenastkę, podyktowaną za faul Barthe na Benjaminie. Nigeryjczyk tym samym zapisał sobie w meczu dwie asysty. Druga połowa nie przyniosła zmiany rezultatu. My spokojnie kontrolowaliśmy przebieg meczu, a rywale nie mieli czego nam przeciwstawić, dlatego też drugie czterdzieści pięć minut było nudne, co nie przeszkodziło kibicom świętować kolejnego ligowego zwycięstwa.

 

Premiership, 5/38, 15.09.2013

Brunton Park, 26690 widzów

[7] Carlisle – [2] Aston Villa, 4:0 (OROZCO ’12, OROZCO ’16, ALVES ’39, QUEUDRUE (k) ’45)

MoM: Javier Orozco (Carlisle United)

 

 

Nie minęło wiele czasu, a już musieliśmy myśleć o przygotowaniach do kolejnego meczu ligowego. Tym razem naszym rywalem miało być Derby, po którym jednak trudno było się spodziewać postawienia jakichś szczególnie trudnych warunków gry. Nie zmienia tego nawet fakt, że mecz odbyć się miał na stadionie rywala.

 

 

Kennedy – Ifil, Queudrue, Ferdinand, Zokora – Alves, Farag, Sissoko, Torres – Orozco, Benjamin

 

Niepotrzebnie zlekceważyliśmy na początku rywala I ten mógł pokonać naszego bramkarza już w samym początku, gdy groźnie uderzał Lampens. W 18 minucie znów zaatakowali gospodarze, ale tym razem znakomitej sytuacji nie wykorzystał Zola, który znalazł się pod bramką Kennedy’ego. W 22 minucie przeprowadziliśmy pierwszy atak i od razu zakończył się on bramką. Orozco strzelał, Gallacher wybił piłkę, ale wobec dobitki Benjamina już był bezsilny. Chwilę poźniej Ferdinand groźnie sfaulował Lampensa, za co sędzia tego meczu od razu wyrzucił reprezentanta Anglii z boiska i zaczęły się schody. Oczywiście jak zawsze w takich sytuacjach na boisku pojawił się Elliott, który zastąpił strzelca bramki. Nie przeszkodziło nam to jednak w kontrolowaniu przebiegu meczu. W 39 minucie mogliśmy podwyższyć prowadzenie, ale Gallacher fantastycznie obronił strzał Queudrue z rzutu wolnego. Przed przerwą jeszcze Sissoko oddał strzał z dystansu, ale bardzo niecelny. Po zmianie stron bardzo długo żadna ze stron nie mogła przeprowadzić żadnego efektownego, nie mówiąc już o efektywnym, ataku. Dopiero w 70 minucie na bramkę gospodarzy uderzał Alves, ale piłka minimalnie minęła lewy słupek Gallachera. Ostatnie dziesięć minut to jednak bardzo zdecydowany i agresywny napór gospodarzy. Gdyby nie Kennedy to pewnie różnie mogło się to skończyć, ale na szczęście nasz młody golkiper stanął na wysokości zadania i zachował w tym spotkaniu czyste konto, zapewniając nam trzy punkty.

Premiership, 6/38, 21.09.2013

Pride Park, 33482 widzów

[11] Derby – [5] Carlisle, 0:1 (BENJAMIN ’22)

MoM: Achmed Samir Farag (Carlisle United)

 

 

Po tym spotkaniu awansowaliśmy już na trzecie miejsce w ligowej tabeli, mając jeszcze mecz zaległy wobec drużyn z Londynu, które udanie rozpoczęły ten sezon: Tottenhamu (1. miejsce) i Arsenalu (2. miejsce).

Odnośnik do komentarza
Idzie Ci tak super, że nie ma co komentować. Może czas poszukać innego niebieskiego klubu i wyciągnąć go z niebytu?

mam taki zamiar - zdemaskowałeś mnie :P

 

 

 

Przed drugim meczem w fazie grupowej Ligi Mistrzów miałem do dyspozycji wszystkich graczy z wyjątkiem zawieszonego za czerwoną kartkę Sissoko. Nie był to dla mnie jednak problem, bo miałem na tę pozycję wartościowego zmiennika w osobie Makouna, który będzie miał wreszcie okazję wykazać pełnię swych umiejętności. Mam nadzieję, że grecki obiekt Panathinaikosu okaże się dla nas przyjazny.

 

 

Kennedy – Ifil, Queudrue, Maduro, Zokora – Alves, Farag, Makoun, Torres – Orozco, Benjamin

 

Moje nadzieje okazały się jednak płonne. Już początek pokazał, że ugranie choćby jednego punktu na gorącym ateńskim obiekcie będzie nie lada wyczynem. Ponad czterdzieści tysięcy fanatycznych gardeł wykrzykujących i dopingujących swój zespół mocno stremowało moich graczy. Długo nie mogliśmy się odnaleźć na boisku, a gospodarze robili z nami co chcieli i tylko dobrej postawie Kennedy’ego zawdzięczamy czyste konto w początkowym stadium spotkania. W 10 minucie dopiero pierwszy raz zagroziliśmy bramce gospodarzy gdy akcją indywidualną popisał się Benjamin, ale piłkę w ostatniej fazie wybił mu spod nóg Lazos. W 25 minucie bardzo dobrą interwencją popisał się Kennedy, broniąc strzał Dinopoulosa. Jedenaście minut później na bramkę Chalkidisa uderzał Queudrue z rzutu wolnego, ale Grek dobrze się zachował i obronił tą próbę strzału. Po przerwie niewiele ciekawego się działo. W 54 minucie Torres próbował dośrodkować, ale zrobił to za głęboko i piłkę złapał Chalkidis. W 64 minucie doskonałą okazję do objęcia prowadzenia zmarnował Petrou, który otrzymał podanie od Viniciusa. W 78 minucie wydawało się, że wreszcie zdobędziemy przewagę w środkowej strefie, bo czerwoną kartkę obejrzał Samaras, ale nic z tych rzeczy. Gospodarze przesunęli się do obrony i skutecznie wybronili ten cenny (w kontekście wydarzeń z końcówki spotkania) remis.

 

Liga Mistrzów, Grupa B, 25.09.2013

OAKA Spyros Louis, 43758 widzów

[4] Panathinaikos – [1] Carlisle, 0:0

MoM: Jean Il Makoun (Carlisle United)

 

 

W niezmienionym składzie przystępowaliśmy do meczu z Leicester w Premiership. Fatalna skuteczność w poprzednim spotkaniu zaczyna mi dawać do myślenia, ale radykalne kroki podejmę ewentualnie dopiero po najbliższym spotkaniu z Lisami. Swoje miejsce w składzie zachował nawet Makoun, który pokazał się z bardzo dobrej strony w meczu z Koniczynkami.

 

 

Kennedy – Ifil, Queudrue, Maduro, Zokora – Alves, Farag, Makoun, Torres – Orozco, Benjamin

 

Początek meczu był w naszym wykonaniu bardzo niemrawy. Dopiero w 11 minucie pierwszy raz poważnie bramce gości zagroził Orozco, ale jego pierwsza próba w tym meczu była jeszcze nieskuteczna. Warto wspomnieć, że bramkarzem Lisów jest reprezentant Anglii, dlatego niełatwo go pokonać. W 25 minucie właśnie Meade obronił strzał Torresa, który nie był łatwy, bo piłka niczym w bilardzie dwukrotnie odbijała się od obrońców Leicester. W przerwie od razu zdecydowałem się na komplet zmian, bo nasza gra wyglądała bardzo słabo. Niestety nasz pech trwał, gdy zaraz po zmianie stron kontuzji doznał Farag i przez czterdzieści minut graliśmy w dziesięciu. Nie przeszkodziło nam to jednak w konstruowaniu akcji ofensywnych. W 51 minucie Orozco strzelił wprost w Meade, a dziewięć minut później angielski bramkarz gości obronił też wydawało się perfekcyjny strzał Elliotta, który pojawił się na boisku. W 62 minucie nie dał on jednak już rady obronić precyzyjnego uderzenia Orozco i objęliśmy prowadzenie. Dopiero później goście wzięli się za grę ofensywną i próbowali odrabiać straty, ale Kennedy bronił bardzo pewnie i niczym nie dawał się zaskoczyć. W dużej mierze to jemu zawdzięczamy końcowy sukces w postaci trzech punktów w tym spotkaniu.

Premiership, 7/38, 28.09.2013

Brunton Park, 33627 widzów

[3] Carlisle – [11] Leicester, 1:0 (OROZCO ’62)

MoM: Andrea Coda (Leicester)

Odnośnik do komentarza

Bardzo szybko, bo raptem kilka dni później podejmowaliśmy już w meczu wyjazdowym Preston, które od kilku lat nie może znaleźć sobie miejsca. To za dobra drużyna na Championship, ale i za słaba na Premiership. Jeśli wygramy ten mecz to mamy szanse awansować na pierwszą pozycję w tabeli. Do składu zaś wrócił Sissoko, zastępując Makouna, który po dobrym meczu zaliczył ostatnio słabszy występ.

 

 

Kennedy – Ifil, Queudrue, Maduro, Zokora – Alves, Dervishi, Sissoko, Torres – Orozco, Benjamin

 

Już początek meczu zwiastował jego cały przebieg. Szybko zmusiliśmy graczy Preston do cofnięcia się do obrony i w 5 minucie Sissoko po raz pierwszy przetestował Buttona na bramce. Później jednak długo długo nie mogliśmy się przedostać pod bramkę rywala, który skutecznie grał w defensywie, a w 29 minucie po akcji gospodarzy Idrizaj znalazł się w dogodnej sytuacji by pokonać Kennedy’ego, ale nasz bramkarz nie dał się zaskoczyć. Siedem minut później ponownie popisał się on broniąc uderzenie Nugenta, podobnie jak w 40 minucie. Po dobrym początku potem odpuściliśmy i pierwsza połowa należała do gospodarzy. Druga zaczęła się znów od naszych ataków. W 57 minucie gdyby nie interwencja Reevesa to pewnie Dervishi zdobyłby bramkę. Dziewięć minut później na prawym skrzydle szalał Alves, ale jego strzał również nie znalazł drogi do siatki. Tym samym musieliśmy uznać remis w tym spotkaniu, który jest wynikiem sprawiedliwym.

 

Premiership, 8/38, 02.10.2013

Deepdale, 31469 widzów

[19] Preston – [2] Carlisle, 0:0

MoM: Matthew Hislop (Preston North End)

 

 

Wreszcie w reprezentacji Walii zadebiutował Ferris, dla którego mecz jednak się nie ułożył dobrze. Niewiele ciekawego pokazał i w przerwie został zmieniony, ale jego drużyna i tak pokonała Irlandię Północną 2:1. Ja zaś miałem teraz poprowadzić Nigerię w ostatnim meczu eliminacyjnym do Mistrzostw Świata. Na koniec został nam najtrudniejszy rywal, zajmujący trzecie miejsce w grupie Kamerun.

 

 

Enyeama – Onuocha, Taiwo, Yobo, Yussuf – Obodo, Etuhu, Mikel – Aghahowa , Martins, Makinwa

 

Bardzo udanie rozpoczęliśmy ten mecz od szybko zdobytej bramki, bo już w pierwszej akcji meczu graczy gospodarzy zaskoczył nie kto inny jak nasz najlepszy strzelec, Makinwa. Nie zamierzaliśmy jednak na tym poprzestać i już chwilę potem Makinwa po raz drugi był bliski pokonania Kameniego. W 6 minucie Atangana pierwszy raz zatrudnił u nas w bramce Enyeamę, jeszcze bez konsekwencji. W 15 minucie groźny strzał z daleka oddał Etuhu, ale minimalnie chybił. Cztery minuty później w ruch poszedł łokieć M’Bamiego i za to zagranie Kameruńczyk obejrzał czerwoną kartkę. Od tej pory grało nam się jeszcze łatwiej. Ale nie wolno było lekceważyć rywala tak, jak zrobiliśmy to w 33 minucie, gdy mój podopieczny z Carlisle, Makoun, przedarł się pod naszą bramkę, ale na szczęście uderzył niecelnie. Dwie minuty później Kameni był w opałach gdy mocny strzał na bramkę oddał Mikel, ale bramkarz Arsenalu ostatecznie sobie z tym uderzeniem poradził. Po przerwie znów zaatakował Kamerun, a Enyeamę straszył Makoun, znów jednak nieskutecznie. W 58 minucie ponownie z dystansu strzelał Etuthu, ale i tym razem nie zdołał się wstrzelić w bramkę. Trzy minuty później Enyeama dopomógł szczęściu i po odbiciu się piłki od słupka po strzale Ateby przycisnął ją do piersi. W 76 minucie po akcji dwóch rezerwowych: Nduki i Benjamina, napastnik Carlisle strzelił drugiego gola i tym samym ustalił wynik meczu.

 

Eliminacje do Mistrzostw Świata, Strefa Afrykańska, Grupa G, 10/10, 12.10.2013

Omnisports Ahmadou Ahidjo, 57929 widzów

[3] Kamerun – [1] Nigeria, 0:2 (MAKINWA ‘1, BENJAMIN ’76)

MoM: Vincent Enyeama (Nigeria)

 

 

| Pos   | Inf| Team	  | Pld   | Won   | Drn   | Lst   | For   | Ag	| G.D.  | Pts   | 
| ---------------------------------------------------------------------------------------| 
| 1st   | Q  | Nigeria   | 10	| 10	| 0	 | 0	 | 39	| 3	 | +36   | 30	| 
| ---------------------------------------------------------------------------------------| 
| 2nd   |	| Tunisia   | 10	| 4	 | 3	 | 3	 | 14	| 14	| 0	 | 15	| 
| ---------------------------------------------------------------------------------------| 
| 3rd   |	| Cameroon  | 10	| 4	 | 3	 | 3	 | 19	| 9	 | +10   | 15	| 
| ---------------------------------------------------------------------------------------| 
| 4th   |	| Guinea	| 10	| 4	 | 2	 | 4	 | 12	| 15	| -3	| 14	| 
| ---------------------------------------------------------------------------------------| 
| 5th   |	| Libya	 | 10	| 2	 | 1	 | 7	 | 9	 | 23	| -14   | 7	 | 
| ---------------------------------------------------------------------------------------| 
| 6th   |	| Mauritius | 10	| 0	 | 3	 | 7	 | 7	 | 36	| -29   | 3	 | 
| ---------------------------------------------------------------------------------------|

Odnośnik do komentarza

Przed meczem z Glasgow Rangers w składzie zaszło kilka zmian. Wynikały one głównie z konieczności zastąpienia graczy, którzy udali się ze swoimi drużynami narodowymi na zgrupowania, jak i ze słabszej ostatnimi czasy formy niektórych grajków. Wciąż jednak, co budziło zdziwienie niektórych kibiców, stawiałem na Kennedy’ego, mimo, że Cecchini był już w pełni sił po kontuzji.

 

 

Kennedy – Ifil, Queudrue, Ferdinand, Zokora – Mikel, Kone, Sissoko, Makoun – Danili, Orozco

 

Pojedynek wyspiarskich drużyn zawsze przyciąga jak magnes rządnych wrażeń kibiców. Tak było i tym razem. Zgromadzeni w sile kibice Rangersów utrudniali nam swobodne rozgrywanie piłki swoim fanatycznym dopingiem. Szybko też zmuszeni zostaliśmy do cofnięcia się do defensywy i operowania przed własną bramką. Nieliczne kontrataki , jakie udawało nam się przeprowadzać, mimo, że trafiały w światło bramki, nie przedostawały się przez rękawice hiszpańskiego bramkarza gospodarzy, Gorki. W 14 minucie po akcji dwóch Malijczyków, Kone i Sissoko, ten drugi oddał mocny strzał, ale w tej sytuacji trzeba było uderzyć lekko i technicznie, a nie na siłę. Pięć minut później Kennedy fantastycznie obronił strzał z rzutu wolnego Fergusona. W 27 minucie zaś strzelał na bramkę Anglika Guerrero, ale i on nie znalazł sposobu na pokonanie Kennedy’ego. Sześć minut później po raz kolejny w opałach był Kennedy, ale i tym razem nie puścił gola, bo strzał Regraouiego był bardzo niecelny. Po zmianie stron zaczęliśmy grać nieco odważniej. Wyróżniał się zwłaszcza Boka, który na lewym skrzydle zastąpił Kone. W 54 minucie wyróżnił się też Kennedy, broniąc uderzenie Thompsona, po którym piłka jeszcze odbiła się od nóg Zokory i mogła sprawić Anglikowi pewne kłopoty. W 71 minucie rezerwowy Benjamin starał się zaskoczyć Gorkę niesygnalizowanym strzałem, ale Hiszpan również był tego dnia doskonale dysponowany. To właśnie on uratował gospodarzom remis w końcówce, gdy kilkakrotnie ratował, wydawało się, niemożliwe do obrony sytuacje.

 

Liga Mistrzów, Grupa B, 3/6, 16.10.2013

Ibrox Stadium, 50375 widzów

[3] Rangers – [1] Carlisle, 0:0

MoM: Gorka (Glasgow Rangers)

 

 

W drugim meczu naszej grupy Porto rozgromiło na wyjeździe Panathinaikos, wygrywając aż 7:1. Hattrickiem w tym meczu popisał się Almeida. Taki wynik budzi respekt. Naszym problemem teraz jest jednak nasza własna nieskuteczność. Czyżby powracał koszmar sprzed lat? Może jak w meczu o Puchar Ligi z Leicester (III Runda) wystawię rezerwowy skład, to gracze z pierwszej drużyny przypomną sobie, że nie są nietykalni i skuteczność powróci.

 

 

Halgas – Busheiko, Brandao, Mokoena, da Silva – Mikel, Kone, Elliott, Makoun – Danili, Toro

 

Graliśmy już w tym sezonie z Lisami i wiemy, jak trudno strzela się im bramki. Meade na bramce zawsze wyczynia cuda, by tylko uratować swojej drużynie korzystny wynik. Nie inaczej było i tym razem. Od samego początku naciskaliśmy na przeciwnika, ale bez rezultatu, przynajmniej takiego, jakiego oczekiwaliśmy. Meade bronił wszystko, w 11 minucie nie obronił strzału Makouna, ale piłka po strzale Kameruńczyka sama poleciała wysoko ponad poprzeczką. W 18 minucie Halgas doskonale obronił strzał Giuffridy. Pięć minut później akcja przeniosła się pod drugie pole karne i po szarży Mikela w niebezpieczeństwie znaleźli się gospodarze. Uratował ich jednak nie kto inny jak Meade. Podobnie jak w 30 minucie, gdy obronił bardzo precyzyjny strzał Daniliego. Wielu kibiców już widziało piłkę w siatce. Po przerwie nadal Meade utrudniał nam jak mógł zdobycie bramki. W 50 minucie fantastycznie wybronił uderzenie Daniliego, a dwie minuty później Kone huknął jak z armaty, ale minimalnie chybił. W 58 minucie wreszcie ponownie zaatakowali gospodarze, ale strzał Paula nie sprawił najmniejszych problemów Halgasowi. Pięć minut później akcję Lisów wykańczał Collins lecz i on nie znalazł sposobu by posłać piłkę obok naszego bramkarza i wepchnąć do siatki. W 77 minucie rozegraliśmy rzut rożny, ale piłka trafiła do zupełnie niepilnowanego w strefie środkowej Aghahowy, który popędził na bramkę i nie dał szans Madziarowi. Sześć minut później odpowiedzieliśmy trafieniem Toro, który wykorzystał fenomenalne, 60-metrowe podanie od Mokoeny. W doliczonym czasie gry jeszcze za wszelką cenę staraliśmy się zdobyć gola zwycięskiego, by uniknąć dogrywki. I tak się stało. W ostatniej z doliczonych minut Toro zacentrował w pole karne, a tam piłkę do bramki strącił głową Danili, dając nam zwycięstwo.

 

Carling Cup, III Runda, 22.10.2013

Walkers Stadium, 32410 widzów

[P] Leicester – [P] Carlisle, 1:2 (Aghahowa ’77, TORO ’83, DANILI ‘90+4)

MoM: Toro (Carlisle United)

Odnośnik do komentarza

W następnej rundzie Pucharu Ligi zmierzymy się z Middlesbrough, ale zanim to nastąpi to mamy przed sobą jeszcze kilka innych spotkań. Między innymi mecze ligowe, w tym spotkanie z Liverpoolem rozgrywane właśnie teraz. The Reds to przeciwnik, z którym zawsze gra nam się bardzo trudno i teraz również spodziewam się niełatwej przeprawy.

 

 

Kennedy – Ifil, Queudrue, Ferdinand, Zokora – Alves, Farag, Sissoko, Torres – Benjamin, Orozco

 

Choć jako pierwsi stworzyliśmy sobie sytuację bramkową, gdy z rzutu wolnego uderzał Queudrue, to właśnie gospodarze objęli jako pierwsi prowadzenie w meczu. W 11 minucie na listę strzelców wpisał się Cisse, który wykorzystał doskonałe podanie od Ben Arfy oraz swoją szybkość, uciekł obrońcom i pokonał Kennedy’ego. Minutę później już Sissoko był bliski doprowadzenia do wyrównania, ale jego strzał zablokował Traore. Trzy minuty później Orozco stworzył kolejne zagrożenie pod bramką Reiny, ale bez efektu bramkowego. W 26 minucie pierwszy raz kibicom z dobrej strony pokazał się w indywidualnej akcji sprowadzony przed sezonem Kaka, ale jego strzał był chybiony. Przed przerwą jeszcze raz Kaka strzelał na bramkę, teraz piłka leciała w jej światło, ale Kennedy fantastycznie odbił piłkę na rzut rożny. Po zmianie stron próbowaliśmy doprowadzić do wyrównania, ale Orozco, mimo stwarzania sytuacji, nie potrafił ich wykorzystywać, jak choćby w 60 minucie. Pięć minut później akcja przeniosła się pod drugie pole karne. Le Tallec znalazł się pod bramką Kennedy’ego, ale nie zdołał go pokonać. W 70 minucie Cisse mógł zdobyć drugiego gola, gdyby bardziej przyłożył się do strzału. Trzynaście minut później rezerwowy Brandt mógł rozstrzygnąć losy meczu lecz jego skuteczność również pozostawiała wiele do życzenia. W doliczonym czasie gry strzał rozpaczy z dystansu oddał Torres, po którym piłka jednak wylądowała w oknie sąsiedniego bloku mieszkalnego, a nie w oknie bramki. Ostatecznie polegliśmy…

Premiership, 9/38, 26.10.2013

New Anfield, 60968 widzów

[10] Liverpool – [6] Carlisle, 1:0 (Cisse ’11)

MoM: Djibril Cisse (Liverpool)

 

 

Była to nasza pierwsza porażka od ośmiu spotkań. Nie było jednak czasu na rozczulanie się i płakanie nad rozlanym mlekiem, bo raptem kilka dni później podejmowaliśmy już na Brunton Park Rangersów, z którymi mieliśmy pewne rachunki do wyrównania. Nie ukrywam, że liczyłem na zwycięstwo w tym spotkaniu.

 

 

Kennedy – Ifil, Queudrue, Ferdinand, Zokora – Alves, Farag, Sissoko, Torres – Benjamin, Orozco

 

Dość niespodziewanie pozwoliliśmy rywalom na agresywną grę od samego początku i szybko zdałem sobie sprawę, że to się nie może dobrze skończyć. Pierwszy strzał Fergusona obronił co prawda Kennedy, ale to nie wróżyło niczego dobrego. W 12 minucie ponownie Kennedy obronił strzał, tym razem Patersona. W 28 minucie już jednak Anglik był bezsilny wobec atomowego strzału Regraugiego. Natychmiast spróbowaliśmy doprowadzić do remisu, ale Gorka to nie słaby bramkarz, którego można pokonać byle strzałem z dystansu, jak to uczynił w 30 minucie Orozco. Cztery minuty później strzelec bramki ponownie straszył Kennedy’ego, ale tym razem górą z pojedynku wyszedł nasz golkiper. Wreszcie w 41 minucie Benjamin się przełamał i doprowadził do wyrównania. Druga połowa nie zapowiadała zmiany tego rezultatu, bo obie strony raczej nastawiły się na obronę korzystnego remisu. Sam nie uznawałem tego za wynik satysfakcjonujący, ale trudno było moim podopiecznym przedzierać się pod bramkę przeciwnika. Nawet zmiany niczego w tej materii nie zmieniły. Dopiero w 77 minucie Sissoko strzelił na bramkę gości, ale uczynił to bardzo niemrawo i wręcz anemicznie. Cztery minuty później rywale odpowiedzieli strzałem Patersona, równie dupnym. Na tym się skończyło.

 

Liga Mistrzów, Grupa B, 4/6, 29.10.2013

Brunton Park, 33586 widzów

[2] Carlisle – [3] Rangers, 1:1 (Regraugi ’29, BENJAMIN ’41)

MoM: Scott McGowan (Glasgow Rangers)

Odnośnik do komentarza

Ostatnie spotkania przekonały mnie by powrócić do ustawienia z Cecchinim na bramce, gdyż Kennedy w ostatnich spotkaniach bronił już mniej pewnie I traciliśmy bramki. Zamierzałem również wprowadzić pewne zmiany kadrowe na innych pozycjach, tak aby w meczu z Norwich pokazać się z jak najlepszej strony i pewnie zwyciężyć.

 

 

Cecchini – Ifil, Queudrue, Ferdinand, Zokora – Alves, Farag, Sissoko, Torres – Danili, Toro

 

Pierwsze minuty nie pozwoliły nam na szturm bramki przeciwnika, bo ten skutecznie bronił się całym zespołem. Dopiero w 15 minucie pierwszy groźny strzał oddał Danili lecz okazał się on niecelny. Cztery minuty później gracz gości, Lima, nie wytrzymał nerwowo i w krótkim odstępie czasu otrzymał dwie żółte kartki i opuścił boisko. Nadal jednak nie potrafiliśmy znaleźć sposobu na obronę gości. W 34 minucie Farag przedarł się przez defensywę, ale oddał niecelny strzał. Trzy minuty później dośrodkowanie Alvesa starał się wykończyć Ferdinand, ale uderzył za lekko i bramkarz nie miał problemów by to obronić. Przed przerwą Carson jeszcze obronił strzał Queudrue z rzutu wolnego. Po zmianie stron nadal mieliśmy olbrzymią przewagę, ale to Kanarki zdobyły bramkę w 58 minucie, gdy piłka po strzale Halforda z rzutu wolnego odbiła się od rezerwowego Toro i wpadła do siatki obok zupełnie zmylonego Cecchiniego. Natychmiast ruszyliśmy do odrabiania strat, ale nasza nieskuteczność stawała się więcej niż irytująca. Mimo wielu okazji nie udało nam się doprowadzić do remisu.

Premiership, 10/38, 02.11.2013

Brunton Park, 27076 widzów

[7] Carlisle – [12] Norwich, 0:1 (Halford ’58)

MoM: Karl Svensson (Norwich)

 

 

Z taką grą nie mieliśmy czego szukać w czołówce tabeli I słusznie zajmujemy cały czas dopiero siódmą pozycję. Co prawda mamy jeszcze dwa mecze zaległe, ale obecna forma nie pozwala mieć nadziei, że zdobędziemy w nich jakiekolwiek punkty. Zwłaszcza, że teraz gramy z doskonale spisującym się na początku rozgrywek Tottenhamem.

 

 

Cecchini – Ifil, Queudrue, Ferdinand, Zokora – Alves, Farag, Sissoko, Torres – Danili, Toro

 

Podobnie jak w poprzednim meczu, tak I teraz zaczęliśmy go od zmasowanych ataków lecz stojący na bramce Kogutów Robinson nie dawał się pokonać. W 9 minucie pierwszy raz spróbował Farag, w 16 obronił strzał Toro, a sześć minut potem okazał się znów lepszy od Brazylijczyka. Wreszcie jednak w 29 minucie Sissoko już oddał na tyle mocny i precyzyjny strzał, że nawet doświadczony reprezentant Anglii nie zdołał go obronić. W 43 minucie zdobyliśmy drugiego gola, a tym razem na listę strzelców wpisał się Danili, który i tak gdzieś zatracił formę z poprzedniego sezonu. Po przerwie zagraliśmy już spokojniej, ale to był nasz błąd, bo w 59 minucie Chamizo wszedł w naszą defensywę jak w masło i technicznym strzałem zdobył gola kontaktowego. Cztery minuty później Hiszpan był już bliski wyrównania, ale tym razem pomogło nam szczęście, a raczej słupek bramki. W 76 minucie znów najlepszy w drużynie gości szarżował na naszą klatkę, ale tym razem Cecchini okazał się lepszy i dobrze sparował strzał. W końcówce trzeba nam było przetrwać napór gości, ale po jednym ze stałych fragmentów gry wyszliśmy z szybkim kontratakiem, który na bramkę zamienił rezerwowy Orozco, potwierdzając naszą wygraną w tym spotkaniu.

Premiership, 11/38, 06.11.2013

Brunton Park, 29846 widzów

[7] Carlisle – [4] Tottenham, 3:1 (SISSOKO ’29, DANILI ’43, Chamizo ’59, OROZCO ‘90+3)

MoM: Javier Orozco (Carlisle United)

Odnośnik do komentarza

Może zwycięstwo z Kogutami pozwoli nam wejść na właściwą ścieżkę zwycięstw, bo jeśli chcemy obronić tytuł mistrza kraju, to nie możemy sobie pozwolić na straty punktowe, jak choćby w meczu z Norwich. Mam nadzieję, że w spotkaniu z „włoskim” Blackburn wszystko pójdzie po naszej myśli. Niestety mam problem ze skompletowaniem środka obrony bo kontuzjowani są zarówno Ferdinand jak i Zokora. Prawdopodobnie zatem zagra holenderski środek defensywy.

 

 

Cecchini – Ifil, Queudrue, Maduro, da Silva – Alves, Farag, Sissoko, Torres – Danili, Toro

 

Gospodarze postawili jednak bardzo trudne warunki gry od pierwszej minuty i Cecchini miał pełne rękawice roboty. W 2 minucie obronił on strzał Keene’a, a siedem minut później złapał piłkę po uderzeniu Corradiniego. W 18 minucie wyprowadziliśmy groźny atak lecz Danili nie potrafił go skutecznie wykończyć. Pięć minut później ponownie gospodarze straszyli nas w ofensywie, ale i Candussi był tego dnia nieskuteczny. W 35 minucie lider drużyny gospodarzy i reprezentacji RPA, Surman oddał mocny strzał z dystansu, ale uderzył w środek bramki, co nie sprawiło trudności Cecchiniemu. Dwie minuty później uderzał Riley lecz bardzo niecelnie. Po zmianie stron oczekiwałem od moich podopiecznych znacznie bardziej zdecydowanej gry i faktycznie efekty przyszły szybko, bo w 50 minucie Sissoko strzałem głową zdobył bramkę. Sześć minut później Queudrue mógł zdobyć gola, ale samobójczego, gdy na tyle zmienił lot piłki, że ta zmierzała w światło bramki po strzale Bindiego. Na szczęście dobrze ustawiony był Cecchini. W 63 minucie jednak po akcji Bindiego i Keene’a młodzieżowy reprezentant Anglii doprowadził do wyrównania. Siedem minut później Costa mógł nawet strzelić gola zwycięskiego dla Blackburn, ale na nasze szczęście miał tego dnia zwichrowany celownik. Remis jednak wcale mnie nie satysfakcjonował.

 

Premiership, 12/38, 16.11.2013

Ewood Park, 31307 widzów

[18] Blackburn – [7] Carlisle, 1:1 (SISSOKO ’50, Keene ’63)

MoM: David Mendes da Silva (Carlisle United)

 

 

Remis z broniącym się przed spadkiem Blackburn nie był dobrym prognostykiem przed spotkaniem z liderującym w naszej grupie Ligi Mistrzów Porto. Liczyłem wszak na powtórkę historii sprzed dwóch lat, kiedy potrafiliśmy wysoko ograć Porto na wyjeździe, zwyciężając aż 4:0. Zauważyłem jednak, że moi gracze specjalnie mobilizują się na trudne mecze, więc szansa jest.

 

 

Cecchini – Ifil, Queudrue, Maduro, Ferdinand– Alves, Farag, Sissoko, Torres – Danili, Benjamin

 

Tym razem dobrze rozpoczęliśmy spotkanie od szybko strzelonej przez Queudrue z rzutu wolnego bramki. Sześć minut później pierwszą okazję do wyrównania zmarnował Tiui, a w 12 minucie Benjamin pokazał się z dobrej strony w akcji indywidualnej, zabrakło tylko skutecznego wykończenia. Trzy minuty później Cecchini obronił uderzenie z dystansu Lucho, a dziewięć minut później z daleka próbował Włocha zaskoczyć również Mascherano, lecz i tym razem bramka nie padła. W 32 minucie bardzo ładną akcję przeprowadzili środkowi pomocnicy: Torres i Sissoko. Zakańczana ona była przez Malijczyka, ale ten minimalnie chybił. W 43 minucie zrewanżował się jednak doskonałym prostopadłym podaniem do Daniliego, a ten przypomniał sobie już chyba jak się strzela bramki i trafił do siatki. Po przerwie musieliśmy się nastawić na skomasowane ataki gospodarzy, którzy na pewno tanio skóry nie sprzedadzą. Dopiero jednak w 53 minucie zdołali oni pierwszy raz po przerwie zagrozić naszej bramce, ale uczynili to na tyle skutecznie, że Tiui strzelił gola kontaktowego. Dwie minuty później co prawda blisko podwyższenia prowadzenia był Sissoko, ale przewaga Porto w tej odsłonie i tak nie ulegała dyskusji. W 67 minucie z rzutu wolnego zaskoczyć Włocha próbował Costa, ale strzał to był za łatwy dla Cecchiniego. Dwanaście minut później ponownie obronił on strzał Costy, który teraz próbował efektowną przewrotką wykończyć dośrodkowanie Lucho. W końcówce jeszcze kilkakrotnie ratował nasz zespół przed utratą drugiej bramki, czym w wydatny sposób przyczynił się do naszej wygranej.

Liga Mistrzów, Grupa B, 5/6, 20.11.2013

Estadio Dragao, 51943 widzów

[1] Porto – [2] Carlisle, 1:2 (QUEUDRUE ‘2, DANILI ’43, Tiui ’53)

MoM: Juan Manuel Torres (Carlisle United)

Odnośnik do komentarza

Ostatnio słabiej na prawym skrzydle poczynał sobie Alves, dlatego też na mecz z Newcastle zdecydowałem się na wprowadzenie do składu Mikela w miejsce Brazylijczyka. Poza tym zmian innych nie przewidywałem, bo przecież zwycięskiego składu nie zwykło się zmieniać. Warto jeszcze zauważyć, że Newcastle, podobnie jak my, bardzo przeciętnie rozpoczęło ten sezon, aktualnie zajmując ósmą pozycję.

 

 

Cecchini – Ifil, Queudrue, Maduro, Ferdinand– Mikel, Farag, Sissoko, Torres – Danili, Benjamin

 

Spotkanie rozpoczęło się od strzału na bramkę Cecchiniego Watsona z 9 minuty. Była to jednak próba nieskuteczna. Pięć minut później odpowiedzieliśmy uderzeniem Sissoko, ale i Malijczyk nie potrafił wstrzelić się w siatkę rywali. W 17 minucie dość niespodziewanie straciliśmy gola, gdy akcję Routledge’a skutecznie wykończył sprowadzony za grube miliony z Chelsea Watson. Dwie minuty później ten sam gracz mógł podwyższyć prowadzenie, ale tym razem na szczęście na miejscu był Cecchini. W 27 minucie po akcji Benjamina do wyrównania udało się doprowadzić Daniliemu. Nadal jednak przewagę mieli goście i nam grało się trudno tego popołudnia. Konsekwencją przewagi rywala był drugi gol dla Srok strzelony znów przez Watsona, który okazuje się naszym katem. W drugiej połowie na boisku już pojawił się Orozco, który w 53 minucie doprowadził do wyrównania. Próbowaliśmy wykorzystać to, że jesteśmy na fali i strzelić kolejne bramki, ale Alves, golkiper gości, nie dał się pokonać już do samego końca spotkania, mimo, że w kilku sytuacjach wydawało się, że gol paść musi, a tak się nie działo. Remis ostatecznie uznać można za sprawiedliwy wynik, choć ja osobiście czuję pewien niedosyt.

 

Premiership, 13/38, 23.11.2013

Brunton Park, 33623 widzów

[7] Carlisle – [8] Newcastle, 2:2 (Watson ’17, DANILI ’27, Watson ’39, OROZCO ‘53)

MoM: Anthony Watson (Newcastle United)

 

 

Kolejny remis I kolejna strata punktów. Zaczyna mi się to coraz mniej podobać, zwłaszcza, że do pierwszej drużyny tracimy już w lidze aż siedem oczek. W spotkaniu z Middlesbrough w IV rundzie Pucharu Ligi zamierzam sprawdzić Genro, który po wyleczeniu urazu może być naszym lekiem na całe zło.

 

 

Cecchini – Ifil, Queudrue, Maduro, Ferdinand– Mikel, Farag, Sissoko, Torres – Danili, Genro

 

Faktycznie Genro bardzo szybko pokazał, że jest świetnym napastnikiem. Już w pierwszej akcji meczu zdobył bramkę, która była jego pierwszym trafieniem w oficjalnym meczu w barwach Carlisle. Dobrze to rokowało na przyszłość. Pięć minut później gospodarze za sprawą Yakubu próbowali odpowiedzieć golem, ale górą w pojedynku był Cecchini. W 9 minucie tylko interwencja Chivu, który wybił Genro piłkę spod nóg uchroniła gospodarzy przed utratą drugiego gola. Na następną groźną akcję kibice czekali aż kwadrans, kiedy to Pozzielo przedarł się z piłką pod naszą bramkę, ale przypalił się i akcję zakończył mocnym, niecelnym strzałem. Osiem minut później Cecchini obronił uderzenie Valette i okolic narożnika pola karnego. Przed przerwą gospodarze jeszcze zdołali doprowadzić do wyrównania, a uczynił to konkretnie Marvillon, który wykorzystał podanie od Ponte. Po zmianie stron ruszyliśmy do ataków, koniecznie chcąc rozstrzygnąć jak najszybciej losy meczu. W 50 minucie Genro zmarnował sytuację bramkową, ale zrehabilitował się dziewięć minut później. Po następnych dwóch minutach Genro ponownie mógł wpisać się na listę strzelców, ale tym razem brakło szczęścia – piłka po strzale odbiła się od poprzeczki. Po chwili jednak gospodarze doprowadzili do wyrównania. Gola z rzutu wolnego strzelił Chivu, który swoim uderzeniem nie dał szans Cecchiniemu. Nie powiedzieliśmy jednak jeszcze ostatniego słowa w tym meczu. W ostatnich dziesięciu minutach przebudziliśmy się i w jednej akcji Sissoko po samotnej szarzy strzelił trzeciego gola, który dał nam zwycięstwo.

 

Carling Cup, IV Runda, 26.11.2013

Riverside Stadium, 34985 widzów

[P] Middlesbrough – [P] Carlisle, 2:3 (GENRO ‘1, Marvillon ’43, GENRO ’59, Chivu ’62, SISSOKO ’85)

MoM: Fernando Genro (Carlisle United)

Odnośnik do komentarza
Feno

jak wygląda Twój aktualny profil trenerski- czy same 20?

ile aktualnie płaci Ci zarząd klubu i Kraju?

Na screenie masz większość odpowiedzi na swoje pytania :)

 

 

 

Dzięki temu zwycięstwo wzrosło morale w zespole, co miało niebagatelny wpływ na przygotowania do meczu ligowego z liderującą aktualnie w tabeli Chelsea. Spotkanie to na pewno nie będzie łatwe, ale nie zamierzam się łatwo poddawać. Wszak na wyjazdach gra nam się dobrze, a na mecze ze szczególnie wymagającymi rywalami potrafimy się silniej mobilizować i motywować.

 

 

Cecchini – Ifil, Queudrue, Maduro, Ferdinand– Mikel, Farag, Sissoko, Torres – Danili, Genro

 

Nietrudno było się domyślić, że to gospodarze są faworytami w tym spotkaniu. Tak tez mecz się zaczął – z wyraźnym wskazaniem na Chelsea. W 6 minucie Cecchini obronił pierwszy groźny strzał Alonso. W 22 minucie pierwszy raz zagroziliśmy bramce gospodarzy, a uczynił to Genro, jego strzał był jednak za słaby, by mógł sprawić Cechowi jakieś trudności. Sześć minut później straciliśmy gola. Po akcji prawą stroną w wykonaniu Fereirry i podaniu do Rafinhy, Brazylijczyk mocnym strzałem po ziemi zaskoczył Cecchiniego pilnującego dalszego słupka, gdy tymczasem Rafinha przymierzył ku bliższemu. W 34 minucie Alonso mógł podwyższyć prowadzenie i już raczej byłoby po meczu. Tak się jednak na szczęście nie stało. W 40 minucie ostatni raz w pierwszej połowie Cecchini uratował nam tyłki, broniąc mocny strzał Lamparda z woleja. Choć po zmianie stron jako pierwsi zaatakowali gospodarze, to my doprowadziliśmy w 59 minucie do wyrównania, gdy na listę strzelców wpisał się Torres, dla którego był to pierwszy gol w obecnych rozgrywkach w tym sezonie. W 69 minucie Cecchini ponownie okazał wyższość, tym razem na rezerwowym Pazzinim, który nie zdołał pokonać swojego rodaka w naszej bramce. Trzy minuty później znów nasz golkiper obronił świetnie strzał Lamparda, a w 87 minucie po raz kolejny (i już ostatni) Cecchini uratował zespół, wybijając piłkę po ostrym dośrodkowaniu Fereiry, na które czekał już w polu karnym Pazzini.

Premiership, 14/38, 30.11.2013

Stamford Bridge, 42422 widzów

[1] Chelsea – [7] Carlisle, 1:1 (Rafinha ’28, TORRES ’58)

MoM: Hedwiges Maduro (Carlisle United)

 

 

Na zakończenie rozgrywek grupowych Ligi Mistrzów przyjeżdżał do nas Panathinaikos, który sprawił nam tyle trudności w pierwszym spotkaniu w stolicy Grecji (które zakończyło się remisem). Teraz już graliśmy o pietruszkę, ale mimo to wystawiłem w miarę możliwości najsilniejszy skład, żeby wygrać i zapewnić sobie udział w wiosennych rozgrywkach Ligi Mistrzów z pierwszej pozycji w grupie.

 

 

Cecchini – Ifil, Queudrue, Maduro, Ferdinand– Mikel, Farag, Sissoko, Torres – Orozco, Benjamin

 

Udanie rozpoczęliśmy ten mecz od szybko strzelonej bramki. W 6 minucie Sissoko dobijał strzał Orozco i objęliśmy prowadzenie. Dziewięć minut później Orozco był faulowany w polu karnym, a jedenastkę na bramkę pewnie zamienił Queudrue. Siedem minut później swojego drugiego gola mógł strzelić Sissoko, ale po jego strzale piłka odbiła się od zewnętrznej strony słupka i wyszła poza bramkę. Trzy minuty później pierwszą groźną akcję wyprowadzili goście, ale Apostolakis zmarnował wysiłek całego zespołu, strzelając Panu Bogu w okno w dogodnej sytuacji. W 31 minucie zaś Queudrue strzelił swojego drugiego gola, tym razem celnie wykonując rzut wolny po faulu na Mikelu. Na tym zakończyliśmy strzelanie w pierwszej połowie, ale jak miała pokazać druga odsłona, nie był to koniec emocji bramkowych w tym meczu. Po zmianie stron bowiem nadal cisnęliśmy rywali i zmuszaliśmy ich do błędów oraz faulowania. Po jednym z takich fauli przed polem karnym w 53 minucie Queudrue ponownie strzelił bramkę z wolnego, kompletując tym samym hattricka. Siedem minut później z prawego skrzydła do środka zszedł Mikel, ale jego strzał był niecelny, lepiej było w tej sytuacji podawać do lepiej ustawionych napastników. W 80 minucie zaś Queudrue przeszedł samego siebie, zdobywając czwartego gola, tym razem skutecznie wykonując rzut karny, po raz drugi w tym spotkaniu.

 

Liga Mistrzów, Grupa B, 6/6, 03.12.2013

Brunton Park, 28466 widzów

[1] Carlisle – [2] Porto, 5:0 (SISSOKO ‘6, QUEUDRUE (k) ’15, QUEUDRUE ’31, QUEUDRUE ’53, QUEUDRUE (k) ’80)

MoM: Franck Queudrue (Carlisle United)

Odnośnik do komentarza

ze screenu widać,że jesteś skromnym menadżerem, który nie tylko rzadko rozmawia z mediami, ale i praktycznie nie reaguje na wypowiedzi Twoich adwersarzy;

zastanawia mnie jednak dlaczego wskaźnik profesjonalizmu jest tak niski, skoro masz status continental nie wspominając o Twoich trofeach :-k

mnie natomiast interesuje kswwestia na podstawie jakich parametrów Twój wsaźnik Ambition jest tak wysoki?

czy to kwestia licznych, ciekawych i trafinych transferów?

brawo za FC Porto :eusa_clap:

Odnośnik do komentarza
Cecchini – Ifil, Queudrue, Maduro, Ferdinand– Mikel, Farag, Sissoko, Torres – Danili, Benjamin

 

Udanie rozpoczęliśmy ten mecz od szybko strzelonej bramki. W 6 minucie Sissoko dobijał strzał Orozco i objęliśmy prowadzenie. Dziewięć minut później Orozco ....

(ciach)

 

no, to teraz już jasne skąd się wzięły Twoje sukcesy - grasz w 12 ! :keke: a ładnie to tak? :P

Odnośnik do komentarza

Podobnie jak rok temu, tak I teraz w połowie września udaliśmy się do Japonii by rozgrywać tam Klubowe Mistrzostwa Świata. W półfinale tych rozgrywek trafiliśmy na hinduskie Dempo. Trudno oczekiwać, by rywal ten mógł sprawić nam jakiekolwiek trudności, dlatego też wystawiłem możliwie rezerwowy skład na to spotkanie.

 

 

Kennedy – Busheiko, Brandao, Mokoena, da Silva – Mikel, Kone, Makoun, Toro – Danili, Genro

 

Z początku przez dziesięć minut rywale dzielnie się bronili, ale w 11 minucie Makoun zdobytą bramką dał sygnał do ataku innym graczom Carlisle i od tej pory zaczął się festiwal strzelecki. Osiem minut później bramkę strzelił Genro, swoją pierwszą w tym meczu. Po następnych sześciu i ośmiu minutach Genro dwukrotnie wpisywał się na listę strzelców, zdobywając tym samym hattricka. Jeszcze przed przerwą prowadzenie podwyższył Mikel, dla którego była to pierwsza bramka w tym sezonie. Widać, że gra na prawym skrzydle wreszcie zaczyna mu służyć i chyba już zakończył on proces adaptacyjny do gry na nowej dla niego pozycji. W przerwie zdjąłem mało widocznego Daniliego i w jego miejsce pojawił się Benjamin, który miał razem z Genro rozrywać obronę hinduską. I faktycznie Nigeryjczyk w krótkim odstępie czasu dwukrotnie pokonał bramkarza z Indii, wykorzystując za każdym razem bezlitośnie proste błędy w obronie oraz katastrofalne interwencje bramkarza rywali. Na siedmiobramkowym prowadzeniu poprzestaliśmy do końca, zachowując siły na mecz finałowy.

 

Klubowe Mistrzostwa Świata, półfinał, 12.12.2013

Yokohama Stadium, 72348 widzów

[ANG] Carlisle – [iND] Dempo, 7:0 (MAKOUN ’11, GENRO ’19, GENRO ’25, GENRO ’27, MIKEL ’35, BENJAMIN ’59, BENJAMIN ’62)

MoM: Fernando Genro (Carlisle United)

 

 

W finale Mistrzostw Świata zmierzymy się z brazylijskim Sao Paulo. Przed meczem media pytały mnie o moje zdanie na temat Tardelliego oraz czy moi podopieczni otrzymają specjalnie polecenia indywidualne pilnowania tego wspaniałego piłkarza. Stwierdziłem jednak, że jeśli zagramy swoje i będziemy konsekwentnie realizować założenia taktyczne, to nawet Tardelli nie będzie w stanie nam przeszkodzić w odniesieniu zwycięstwa.

 

 

Kennedy – Busheiko, Brandao, Mokoena, da Silva – Mikel, Kone, Makoun, Toro – Danili, Genro

 

Zaatakowaliśmy od samego początku, ale pierwsze próby, jak choćby ta Makouna z 5 minuty były nieskuteczne. W 12 minucie próbkę swoich nieprzeciętnych umiejętności dał Tardelli, ale tym razem Kennedy nie dał się zaskoczyć. Sześć minut później efektownego gola przewrotką chciał strzelić Kone, ale Renan bardzo dobrze obronił to uderzenie Malijczyka. Wreszcie w 23 minucie Danili przejął piłkę od Rincona, popędził z nią w kierunku bramki i oddał mocny strzał, nie dając szans Renanowi. Dziewięć minut później rywale mogli za sprawą Tardelliego doprowadzić do wyrównania, ale znów górą był Kennedy. Wreszcie w doliczonym czasie gry pierwszej połowy Tardelli wpisał się na listę strzelców i doprowadził do remisu. Po zmianie stron Sao Paulo jakby wyczuło swoją szanse i ruszyło do ataku. Kennedy raz za razem jednak świetnie bronił i nie dał rady tylko w 51 minucie, kiedy pokonał go Claudio. Wtedy ruszyliśmy do odrabiania strat i już w 58 minucie Toro mógł doprowadzić do remisu, gdyby uderzył precyzyjniej. Minutę później również niecelny strzał oddał Mikel. W 68 minucie Renan świetnie obronił uderzenie Daniliego z bliska, popisując się nie lada refleksem. Osiem minut później ponownie Renan uratował swój zespół, tym razem przed stratą gola za sprawą rezerwowego Benjamina. To właśnie on w dużej mierze przyczynił się do zdobycia pucharu właśnie przez Brazylijczyków.

 

Klubowe Mistrzostwa Świata, finał, 15.12.2013

Yokohama Stadium, 72359 widzów

[ANG] Carlisle – [bRA] Sao Paulo, 1:2 (DANILI ’23, Tardelli ‘45+1, Claudio ’51)

MoM: Marco Danili (Carlisle United)

 

 

Za porażkę w finale otrzymaliśmy symboliczne srebrne medale oraz 1,8 miliona euro do klubowej kasy.

Odnośnik do komentarza
Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...