Skocz do zawartości

[FM2006] Guys in the red... are fighting for win...


Rekomendowane odpowiedzi

Dobrze, sroki Cię sklepały, nie będzie za łatwo :jupi:.

Newcastle to wicemistrzowie kraju...

 

 

 

Choć do meczu z Queens Park Rangers pozostawało aż sześć dni, kibice nie mogli się go doczekać. Nie jednak dlatego, że to trudny mecz i można spodziewać się bardzo ciekawego meczu. W spotkaniu tym bowiem zadebiutować miał nasz nowy nabytek. Sprowadzony w przerwie zimowej Dani Alves miał być lekarstwem na nasze całe zło jeśli chodzi o prawe skrzydło, a wydane na niego bagatela 26 milionów euro miało się bardzo szybko zwrócić. Oby tak w rzeczywistości było…

 

 

Cecchini – Ifil, Queudrue, Zokora, Ferdinand – Alves, Farag, Torres, Sissoko – Toro, Benjamin

 

Dość niespodziewanie początek meczu należał do gości, ale dobrej postawie Cecchiniego zawdzięczamy, że nie straciliśmy w okresie naszej słabości żadnej bramki. Potem już było tylko lepiej. W 12 minucie Ifil zdublował pozycję Alvesa i dośrodkował w pole karne, gdzie najwyżej wyskoczył filigranowy Benjamin i strzelił gola głową, co w jego przypadku jest niezwykłym dokonaniem. Trzy minuty później Alves był bliski pokonania Boruca, ale polski bramkarz jednak obronił strzał Brazylijczyka. Pięć minut później Boruc fantastycznie obronił strzał Sissoko z okolic krawędzi pola karnego. W 33 minucie znów po kontrataku gości zatrudniony został Cecchini i spisał się bez zarzutu przy próbie strzału Ainswortha. W 41 minucie zaś padł drugi gol dla Carlisle. Znów z bardzo dobrej strony pokazał się Ifil na prawym skrzydle, który crossowym podaniem uruchomił Sissoko, Malijczyk minął Watkinsa i strzelił nie do obrony. Po przerwie, jakby jeszcze goście mieli mało pecha, kontuzji doznał Boruc i wszedł młody Barrett. W 66 minucie Queudrue wpisał się na listę strzelców perfekcyjnie wykonując rzut wolny po faulu Ainswortha na Faragu. Ostatni cios w 89 minucie zadał po raz drugi Benjamin, tym razem wykorzystując dośrodkowanie z przeciwległej strony boiska niż przy pierwszej bramce – autorstwa Queudrue.

Premiership, 21/38, 16.01.2013

Brunton Park, 23065 widzów

[7] Carlisle – [18] Queens Park Rangers, 4:0 (BENJAMIN ’12, SISSOKO ’41, QUEUDRUE ’66, BENJAMIN ‘89)

MoM: Mohammed Sissoko (Carlisle United)

 

 

Nasze zwycięstwo, choć efektowne, przeszło na dobrą sprawę bez echa, bo I nie ma się czym podniecać. Wszak Queens Park Rangers to drużyna walcząca raptem o utrzymanie i trudno było oczekiwać, że nam mogą zagrozić. Dużo trudniej będzie w następnym meczu, gdzie naszym rywalem jest zajmujące miejsce w środku stawki Middlesbrough.

 

 

Cecchini – Ifil, Queudrue, Zokora, Ferdinand – Alves, Farag, Torres, Sissoko – Toro, Benjamin

 

Od samego początku zmusiliśmy graczy Boro do zdecydowanej obrony. W 4 minucie umiejętności Grohe sprawdził jego rodak, Toro, ale bramkarz Middlesbrough wyszedł z tych opresji obronną ręką. W 12 minucie dość niespodziewanie po akcji Downinga, dośrodkowaniu i strzale głową Adebayora goście objęli prowadzenie, ale to zmobilizowało nas tylko do cięższej pracy. W 20 minucie już doprowadziliśmy do wyrównania za sprawą Toro, który wykorzystał bardzo dokładne podanie od Queudrue. Raptem dwie minuty później kibice mogli zobaczyć 26 milionów euro w akcji, kiedy Alves strzelał kapitalnego gola z dystansu, z około 30 metrów. W 30 minucie jednak goście doprowadzili do wyrównania za sprawą mocnego uderzenia Downinga, który zszedł ze skrzydła do środka. Na szczęście po chwili Toro po raz drugi wpisał się na listę strzelców, wykorzystując kapitalne podanie od Ifila. To prowadzenie utrzymaliśmy do przerwy, a po zmianie stron goście stracili jeszcze sporo swego potencjału ofensywnego, gdy kontuzji doznał Adebayor i musiał opuścić boisko. Po chwili moi podopieczni strzelili czwartego gola, którego zapisał sobie Benjamin po podaniu Torresa i stało się jasne, że już nic nie jest w stanie odebrać nam zwycięstwa. Nigeryjczyk jeszcze dobił przeciwnika drugim swoim trafieniem w 84 minucie, tym razem po rozegraniu kombinacyjnej akcji z rezerwowym Danilim.

 

Premiership, 22/38, 19.01.2013

Brunton Park, 31961 widzów

[6] Carlisle – [8] Middlesbrough, 5:2 (Adebayor ’12, TORO ’20, ALVES ’22, Downing ’30, TORO ’32, BENJAMIN ’54, BENJAMIN ‘84)

MoM: Juan Manuel Torres (Carlisle United)

Odnośnik do komentarza

Kilka dni potem popełniłem dość poważny błąd. Otóż zwykłe moje gapiostwo spowodowało, że nie zmieniłem składu na mecz Pucharu Anglii z Middlesbrough, z którym to dopiero co mierzyliśmy się w lidze. Tym samym zagramy podstawowym składem, a przecież szanse mieli dostać rezerwowi. Szkoda tej pomyłki, ale mam nadzieję, że rezerwowi będą mogli sobie pograć w kolejnej rundzie, do której liczę, że trafimy.

 

 

Cecchini – Ifil, Queudrue, Zokora, Ferdinand – Alves, Farag, Torres, Sissoko – Toro, Drogba

 

Już pierwsza groźna akcja właściwie ustawiła losy meczu. W polu karnym gospodarzy faulowany był Toro przez Souzę, za co gracz gospodarzy obejrzał czerwoną kartkę, a rzut karny na bramkę zamienił Queudrue. Od tej pory graliśmy w przewadze jednego piłkarza i już prowadziliśmy. W 15 minucie co prawda Downing wyszedł samotnie z kontratakiem, ale jego próba była bardzo nieskuteczna i był to raczej wyjątek potwierdzający regułę. Marcelo Grohe miał w tym spotkaniu pełne rękawice roboty, ale trzeba mu oddać, że bronił świetnie, bo trudno go winić o utratę pierwszej bramki. Potem wielokrotnie uratował swój zespół, ale w ostatnim kwadransie pierwszej połowy coś się w nim popsuło. Najpierw przepuścił nietrudny, zdawało się, strzał Toro, a po chwili nasz brazylijski napastnik idąc za ciosem strzelił kolejną bramkę, która, jak się potem okazało, ustaliła wynik meczu, bo druga połowa już nie przyniosła zmiany rezultatu. W niej to bowiem zagraliśmy tak, aby maksymalnie oszczędzać organizmy przed spotkaniami ligowymi.

FA Cup, 4 runda, 26.01.2013

Riverside Stadium, 33208 widzów

[P] Middlesbrough – [P] Carlisle, 0:3 (QUEUDRUE (k) ‘8, TORO ’36, TORO ’38)

MoM: Toro (Carlisle United)

 

 

W Anglii kończyło się okienko transferowe, ale kibice w Carlisle już raczej nie mieli co liczyć na jakiś spektakularny transfer, gdyż cały budżet transferowy został pochłonięty na sprowadzenie Daniego Alvesa. Z ciekawszych ruchów w Anglii wymienić należy na pewno przeprowadzkę Schmeichela do Manchesteru United oraz Givena do Leeds. Na koniec miesiąca moi podopieczni podejmowali zaś w meczu wyjazdowym Derby.

 

 

Cecchini – Ifil, Queudrue, Zokora, Ferdinand – Alves, Farag, Torres, Sissoko – Toro, Drogba

 

Zgodnie z przewidywaniami zaczęliśmy atakować ostro od samego początku. Już w 8 minucie Jones musiał się wykazać broniąc strzał Drogby. W 11 minucie strzelał na bramkę Alves, ale bardzo niecelnie. Osiem minut później gospodarze wyszli z pierwszym kontratakiem, ale zakończonym bardzo nieudanie przez Barisona. W 37 minucie Jones wygrał pojedynek z Toro, Brazylijczyk był bliski zdobycia gola. Niespodziewanie daliśmy sobie wbić gola do szatni w doliczonym czasie gry pierwszej połowy, którego strzelił nam Lampens. Po zmianie stron dlatego natychmiast ruszyliśmy do odrabiania strat i w 57 minucie wprowadzony za Drogbę Danili dał nam remis. W 60 minucie Zokora zachował się bardzo nieodpowiedzialnie w naszym polu karnym, faulując Kucukovica, ale na nasze szczęście Cecchini naprawił błąd Iworyjczyka, broniąc rzut karny wykonywany przez Sannibale. Trzy minuty później Danili miał okazję na swojego drugiego gola, ale jednak Jones znów był lepszy. W 80 minucie jeszcze raz na bramkę strzelał Toro, ale Brazylijczyk tego dnia był bez formy strzeleckiej. Inna sprawa, że Jones dzisiaj był prawie niemożliwy do pokonania.

 

Premiership, 23/38, 30.01.2013

Pride Park, 31138 widzów

[17] Derby – [4] Carlisle, 1:1 (Lampens ‘45+1, DANILI ’57)

MoM: Paul Jones (Derby County)

Odnośnik do komentarza
Jak mniej więcej wygląda tabela? Jest jeszcze realna szansa na mistrza?

Teraz daję tabelę. Warto zwrócić uwagę na różnice w ilości rozegranych spotkań.

A ja mam pytanko, ile goli strzelił już w Twoich barwach Queudrue? Dość regularnie wpisuje się na listę strzelców, choć większość z karnych.

Nie tylko z karnych, ale i z wolnych, bo jest ich etatowym wykonawcą. Generalnie od trzech sezonów regularnie notuje powyżej 10 trafień w sezonie, ale dokładny wynik podam, jak włączę FMa :)

 

 

| Pos   | Team		   | Pld   | Won   | Drn   | Lst   | For   | Ag	| G.D.  | Pts   | 
| ---------------------------------------------------------------------------------------| 
| 1st   | Chelsea		| 24	| 13	| 8	 | 3	 | 35	| 16	| +19   | 47	| 
| ---------------------------------------------------------------------------------------| 
| 2nd   | Everton		| 24	| 13	| 7	 | 4	 | 49	| 28	| +21   | 46	| 
| ---------------------------------------------------------------------------------------| 
| 3rd   | Newcastle	  | 23	| 14	| 4	 | 5	 | 39	| 25	| +14   | 46	| 
| ---------------------------------------------------------------------------------------| 
| 4th   | Carlisle	   | 22	| 13	| 3	 | 6	 | 50	| 28	| +22   | 42	| 
| ---------------------------------------------------------------------------------------| 
| 5th   | Tottenham	  | 24	| 12	| 5	 | 7	 | 44	| 25	| +19   | 41	| 
| ---------------------------------------------------------------------------------------| 
| 6th   | Aston Villa	| 24	| 12	| 5	 | 7	 | 34	| 26	| +8	| 41	| 
| ---------------------------------------------------------------------------------------| 
| 7th   | Man City	   | 24	| 11	| 6	 | 7	 | 39	| 32	| +7	| 39	| 
| ---------------------------------------------------------------------------------------| 
| 8th   | Liverpool	  | 23	| 10	| 8	 | 5	 | 37	| 24	| +13   | 38	| 
| ---------------------------------------------------------------------------------------| 
| 9th   | Southampton	| 24	| 11	| 3	 | 10	| 32	| 34	| -2	| 36	| 
| ---------------------------------------------------------------------------------------| 
| 10th  | Middlesbrough  | 24	| 11	| 3	 | 10	| 35	| 39	| -4	| 36	| 
| ---------------------------------------------------------------------------------------| 
| 11th  | Man Utd		| 24	| 9	 | 7	 | 8	 | 29	| 28	| +1	| 34	| 
| ---------------------------------------------------------------------------------------| 
| 12th  | Blackburn	  | 24	| 7	 | 10	| 7	 | 34	| 30	| +4	| 31	| 
| ---------------------------------------------------------------------------------------| 
| 13th  | Norwich		| 24	| 8	 | 7	 | 9	 | 26	| 29	| -3	| 31	| 
| ---------------------------------------------------------------------------------------| 
| 14th  | Arsenal		| 24	| 9	 | 4	 | 11	| 39	| 43	| -4	| 31	| 
| ---------------------------------------------------------------------------------------| 
| 15th  | Bolton		 | 24	| 9	 | 3	 | 12	| 28	| 38	| -10   | 30	| 
| ---------------------------------------------------------------------------------------| 
| 16th  | Leicester	  | 24	| 7	 | 3	 | 14	| 29	| 41	| -12   | 24	| 
| ---------------------------------------------------------------------------------------| 
| 17th  | Derby		  | 24	| 5	 | 7	 | 12	| 19	| 35	| -16   | 22	| 
| ---------------------------------------------------------------------------------------| 
| 18th  | Q.P.R.		 | 24	| 3	 | 7	 | 14	| 24	| 50	| -26   | 16	| 
| ---------------------------------------------------------------------------------------| 
| 19th  | Crystal Palace | 24	| 3	 | 5	 | 16	| 20	| 45	| -25   | 14	| 
| ---------------------------------------------------------------------------------------| 
| 20th  | Portsmouth	 | 24	| 3	 | 5	 | 16	| 19	| 45	| -26   | 14	| 
| ---------------------------------------------------------------------------------------|

Odnośnik do komentarza

Przed ligowym meczem z czerwoną latarnią ligi – Portsmouth dostałem raport od pana Lasmara odnośnie kontuzji Faraga, której Egipcjanin niedawno doznał. Niestety to nie były dobre wieści. Farag będzie odpoczywał od futbolu przez minimum dwa miesiące. To dla nas niepowetowana strata, ale mam nadzieję, że Boka odpowiednio wykorzysta daną mu szansę.

 

 

Cecchini – Ifil, Queudrue, Zokora, Ferdinand – Alves, Boka, Torres, Sissoko – Toro, Drogba

 

Spotkanie rozpoczęło się od strzału na bramkę Drogby w 3 minucie, ale uderzenie to było niecelne. Kolejne minuty to brak sytuacji podbramkowych a raczej gra w środkowej strefie boiska, twarda walka okraszona wieloma faulami. Dopiero w 356 minucie udało nam się po raz kolejny przedostać w pobliże bramki gości, ale znów Drogba nie potrafił oddać celnego strzału. W 43 minucie, w myśl przysłowia „do trzech razy sztuka” jeszcze raz próbował Drogba, tym razem strzelając w światło bramki, ale Pitman obronił tę próbę. Nasza gra w pierwszej odsłonie nie mogła się podobać, zatem w przerwie od razu dokonałem dwóch zmian i w drugiej połowie na placu gry zameldowali się Dervishi oraz Danili, którzy zastąpili odpowiednio Bokę i Drogbę. Na efekty nie trzeba było długo czekać. W 48 minucie Dervishi posłał crossa na przeciwległy koniec boiska, do piłki dopadł Alves i strzałem z ostrego kąta nie dał szans Pitmanowi. Później jednak znów mało było sytuacji podbramkowych i dopiero w ostatnich dziesięciu minutach przedostawanie się pod bramkę przeciwnika szło nam łatwiej, bo Portsmouth nie wytrzymywało trudów całego spotkania. I tak w 81 minucie Danili strzelił drugiego gola, a ostatecznie rywala dobił w 90 minucie Dervishi, który rozegrał kapitalne zawody w dniu dzisiejszym.

 

Premiership, 24/38, 02.02.2013

Brunton Park, 24420 widzów

[4] Carlisle – [20] Portsmouth, 3:0 (ALVES ’48, DANILI ’81, DERVISHI ‘90)

MoM: Toro (Carlisle United)

 

 

Po zwycięstwie dostałem raport od asystenta, pana Benedettiego, któremu ostatnio bardzo podoba się gra Toro. Ja również zaczynam widzieć poprawę w grze Brazylijczyka, który po słabszym początku sezonu teraz wyraźnie się rozkręca. Wreszcie może rozwinąć skrzydła, grając na ataku, a nie tak jak wcześniej, na skrzydle. Przed nami teraz zaś mecz z Manchesterem City, ale to już nie ta sama drużyna co rok temu – nie gra tam już bowiem nasz największy prześladowca – Schmeichel…

 

 

Cecchini – Ifil, Queudrue, Zokora, Ferdinand – Alves, Boka, Torres, Sissoko – Toro, Drogba

 

Wydawało się, że już w 5 minucie możemy objąć prowadzenie, ale Boka jednak nie wykorzystał prezentu od Torresa w postaci kapitalnego dogrania I zmarnował okazję. Dwie minuty później bramkarz gospodarzy, Degre, obronił mocny strzał Alvesa. W 32 minucie znów Drogba mimo, że znalazł się w dogodnej sytuacji, nie potrafił strzelić gola. Sześć minut później Sissoko był bliski umieszczenia piłki w siatce po rzucie rożnym, ale piłka uderzyła o poprzeczkę i wyleciała daleko w boisko. W 40 minucie zaś Cecchini musiał się wykazać, broniąc uderzenie De Lucii, ale poradził sobie bardzo pierwszorzędnie. W 60 minucie Degre doznał kontuzji i to dla gospodarzy oznaczało początek problemów, bo na boisku pojawił się niedoświadczony Morgan. Od tej pory zwietrzyliśmy swoją prawdziwą szansę na zwycięstwo co prawda w 67 minucie znów zaatakowali gospodarze i strzelał De Lucia, ale to my później objęliśmy prowadzenie, gdy w 77 minucie bramkę zdobył Toro. Siedem minut później Brazylijczyk po raz drugi wpisał się na listę strzelców, wykorzystując dośrodkowanie Boki, tym samym ustalając wynik meczu.

 

Premiership, 25/38, 09.02.2013

City of Manchester Stadium, 47639 widzów

[6] Manchester City – [4] Carlisle, 0:2 (TORO ’77, TORO ‘84)

MoM: Juan Manuel Torres (Carlisle United)

Odnośnik do komentarza

Ostatnie mecze ewidentnie pokazują, że trening jaki zarządziłem moim podopiecznym na okres przygotowawczy okazał się strzałem w dziesiątkę. Ciężko przepracowany pod względem fizycznym wzmocnił moich graczy i teraz rozwalamy większość rywali naszą wytrzymałością meczową. Wystarczy z resztą zauważyć, w jakich fragmentach meczu dominujemy, żeby zauważyć efekty. Liczyłem na podtrzymanie passy w trudnym boju z Newcastle. Humory popsuła mi kontuzja Torresa, w miejsce którego wstawiłem Elliotta.

 

 

Cecchini – Ifil, Queudrue, Zokora, Ferdinand – Alves, Boka, Elliott, Sissoko – Toro, Drogba

 

Od początku pokazaliśmy rywalom, że nie zamierzamy w tym meczu odpuścić i ostro zaatakowaliśmy. W 5 minucie Sissoko oddał pierwszy groźny strzał, ale jeszcze niecelny. W 12 minucie zaś Sissoko ponownie strzelał, jego uderzenie odbił Stenild, ale do piłki dopadł Drogba i strzelił swojego pierwszego gola w lidze w tym sezonie. W 25 minucie na strzał z dystansu zdecydował się Elliott, ale piłka odbiła się od Andersona i nie sprawiła problemów Stenildowi. Cztery minuty później Duńczyk był jednak w poważnych tarapatach gdy na bramkę ponownie strzelał Sissoko, ale ostatecznie wyszedł z tego obronną ręką. W 42 minucie padł drugi gol dla Carlisle. Danili stojąc tyłem do bramki odegrał do wbiegającego Alvesa, a Brazylijczyk podkręconym strzałem z dystansu strzelił kapitalnego gola. Po przerwie trochę spuściliśmy z tonu choć i tak w 52 minucie Drogba zmusił Stenilda do interwencji. Trzy minuty później pierwszy raz poważniej przez Postigę został zatrudniony Cecchini, a w 61 minucie Włoch obronił strzał Owena, po którym piłka jeszcze otarła się o Ferdinanda. Dziesięć minut później jeszcze raz spróbował bramkarza gości zaskoczyć Sissoko, ale znów bez rezultatu. Jeszcze w doliczonym czasie gry Drogba mógł strzelić bardzo ładnego gola szczupakiem, ale uderzył minimalnie niecelnie.

 

Premiership, 26/38, 13.02.2013

Brunton Park, 31996 widzów

[2] Carlisle – [3] Newcastle, 2:0 (DROGBA ’12, ALVES ’42)

MoM: Artur Boka (Carlisle United)

 

 

Wobec kilku niegroźnych kontuzji zmuszony byłem do większego szachowania siłami swoich podopiecznych. A przecież już na dniach rozpoczynamy rozgrywki w Lidze Mistrzów. Dlatego też w meczu o Puchar Anglii wystawiłem możliwie rezerwowy skład, aby na mecz najważniejszych europejskich rozgrywek kluczowi gracze doszli do siebie.

 

 

Forster – Busheiko, Brandao, Zokora, Mokoena – Potter, Santana, Mikel, Elliott – Danili, Manucharyan

 

Spotkanie rozpoczęło się od ataków gospodarzy i już w 1 minucie Potter mógł strzelić pięknego gola z daleka w samo okienko, ale jednak strzelił minimalnie niecelnie. W 5 minucie strzał Daniliego sparował na rzut rożny Reina. Pięć minut później akcja przeniosła się pod drugie pole karne, gdzie Forstera postraszył, na szczęście niczym groźnym, Ben Arfa. W 23 minucie pierwszą bramkową sytuację miał Cisse, cztery minuty później zaś Forster obronił bardzo mocny i precyzyjny strzał Ben Arfy, czym uzyskał aplauz na trybunach. W 30 minucie z daleka uderzał Gerrard, ale również niecelnie. Cztery minuty później Forster obronił kolejną próbę strzału Cisse, a w 41 minucie z kolei w akcji po drugiej stronie boiska wykazał się Reina, który wybronił strzał Elliotta. Jeszcze w doliczonym czasie gry Forster obronił strzał Cisse. Pierwsza odsłona to zdecydowanie pokaz umiejętności bramkarskich obu golkiperów. Po przerwie zaczęliśmy od groźnego ataku w 49 minucie, ale nie potrafił go skutecznie zakończyć Santana, który z konieczności zagrał na lewym skrzydle. W 71 minucie Forster obronił kolejne uderzenie Cisse, a Francuz już pewnie powoli może nabawiać się kompleksów. Dwie minuty później po akcji pod drugim polem karnym bliskim zdobycia gola był Danili, ale uderzył minimalnie niecelnie. W 85 minucie jeszcze wprowadzony za niewidocznego Manucharyana Drogba mógł zapewnić nam zwycięstwo, ale jednak uderzył tak, że Reina nie miał problemów z obroną.

 

FA Cup, 5 runda, 16.02.2013

Brunton Park, 31993 widzów

[P] Carlisle – [P] Liverpool, 0:0

MoM: Marvin Elliott (Carlisle United)

Odnośnik do komentarza

Kontuzje nie opuszczają teraz naszego zespołu, a to już lada dzień mecz z Żółtą Łodzią Podwodną w Lidze Mistrzów. Na nasze szczęście Hiszpanie to nie jest najmocniejsza ekipa i spokojnie powinniśmy z nimi powalczyć o awans, nawet wobec naszych problemów kadrowych.

 

 

Cecchini – Ifil, Queudrue, Zokora, Ferdinand – Eagles, Dervishi, Torres, Sissoko – Danili, Drogba

 

Hiszpanie zaskoczyli nas na początku bardzo szybką akcją, po której już w 1 minucie spotkania zdobyli bramkę po akcji Riquelme i Caracciolo, zakończonej przez Włocha. Już dziewięć minut później Queudrue zmarnował (kto wie czy nie najważniejszy w jego karierze) rzut karny, a była duża szansa na doprowadzenie do wyrównania. W 14 minucie Dervishi oddał mocny strzał, ale piłka odbiła się od Borre, straciła na impecie i spokojnie obronił ją Frey. Siedem minut późnej Francuz ponownie się wykazał broniąc strzał Queudrue z rzutu wolnego, podobnie jak dwie minuty później poradził sobie ze stałym fragmentem gry wykonywanym przez jego rodaka. W 26 minucie goście przeprowadzili jedną z nielicznych akcji, ale Marcelinho zabrakło skutecznego wykończenia akcji. W 40 minucie po akcji w środku pola Torres oddał strzał z dystansu, ale minimalnie niecelny. Po przerwie ruszyliśmy do odrabiania strat, ale pierwsza akcja nie przyniosła zmiany rezultatu. Uderzał na bramkę Ifil. W 61 minucie ponownie z rzutu wolnego próbował Freya zaskoczyć Queudrue, ale znów górą był bramkarz reprezentacji Francji. W 74 minucie jeszcze raz strzelał Torres, ponownie niecelnie. Była to ostatnia groźna akcja tego spotkania.

Liga Mistrzów, 1 runda, 1 mecz, 20.02.2013

Brunton Park, 31910 widzów

[ANG] Carlisle – [HIS] Villarreal, 0:1 (Caracciolo ‘1)

MoM: Leonardo Pisculichi (Villarreal)

 

 

Następnego dnia w prasie angielskiej nie zostawiono na mnie I na moich podopiecznych suchej nitki. Wszystkie gazety jednomyślnie stwierdziły, że zagraliśmy jeden z gorszych meczy w tym sezonie oraz, że bardzo trudno będzie nam wywalczyć awans, bo teraz trzeba będzie wygrać mecz na wyjeździe. Jakby tego było mało, w lidze podejmowaliśmy teraz aktualnego wicelidera…

 

 

Cecchini – Ifil, Queudrue, Zokora, Ferdinand – Mikel, Dervishi, Torres, Sissoko – Danili, Drogba

 

Nie weszliśmy udanie w ten mecz. Jako pierwsi sytuację bramkową stworzyli sobie goście, gdy w 11 minucie strzelał Svensson, ale na szczęście niecelnie. W 26 minucie odpowiedzieliśmy próbą Torresa, ale ta również była nieskuteczna. W 35 minucie zaś po błędzie Cecchiniego, który sparował strzał Ricardo przed siebie, wystawił tym samym piłkę Artecie, a Hiszpan nie zwykł marnować takich sytuacji. Jeszcze przed przerwą do wyrównania mógł doprowadzić Danili, ale jednak uderzył trochę za daleko od bramki. Po przerwie wyraźnie brakowało nam sił i oddawaliśmy inicjatywę gościom. W 52 minucie było groźnie po akcji Zalayety, ale na szczęście Urugwajczyk spudłował. W 61 minucie Cecchini obronił strzał Marcelo Danubio, ale wyraźnie graliśmy słabiej. Gdyby nie dobra postawa włoskiego bramkarza, to pewnie przegralibyśmy w tym meczu dużo wyraźniej, a tak polegliśmy tylko jedną bramką. Tyle, że przed meczem mało który kibic wierzył, że oddamy tutaj przed własną publicznością rywalowi punkty.

 

Premiership, 27/38, 23.02.2013

Brunton Park, 31982 widzów

[1] Carlisle – [2] Everton, 0:1 (Arteta ’35)

MoM: Tony Hibbert (Everton)

Odnośnik do komentarza

Przegraliśmy. A nie powinniśmy byli. W tak kluczowym momencie sezonu nie możemy sobie pozwolić na straty punktowe. Rywale cały czas depczą nam po piętach, a i my cały czas mamy spore szanse, żeby wreszcie wyjść na pozycję lidera, ale do tego potrzebujemy zwycięstw, a nie porażek. Może zawodnikom jeszcze przyjdzie ochota na grę, może już w meczu z Liverpoolem w ramach meczu powtórkowego w Pucharze Anglii.

 

 

Forster – Busheiko, Brandao, da Silva, Mokoena – Eagles, Dervishi, Mikel, Potter – Drogba, Manucharyan

 

Od samego początku kibice mogli po raz kolejny się przekonywać, że walczą ze sobą drużyny menedżerów, którzy w Anglii I w Europie preferują stosowanie defensywnej taktyki. Tak i tutaj raczej początek w wykonaniu obu drużyn polegał głównie na tym by nie stracić głupio i szybko bramki. W 11 minucie pierwszą groźną sytuację mieli gospodarze, a konkretnie Cisse, który w wypadku trafienia, przyczyniłby się do zanotowania asysty u Pepe Reiny. W 20 minucie wreszcie gospodarze objęli prowadzenie, gdy na listę strzelców wpisał się Tuncay, wykorzystujący niepewność w naszych szeregach obronnych. Odpowiedzieliśmy już minute później, gdy po akcji Manucharyana prawym skrzydłem i dośrodkowaniu piłkę do siatki wpakował Drogba. Nie minęło jednak wiele czasu, a znów Liverpool wyszedł na prowadzenie, tym razem za sprawą atomowego strzału Gerrarda z około 30 metrów. W 30 minucie mogliśmy stracić kolejną bramkę po strzale z dystansu, ale teraz dobrze zachował się Forster. Siedem minut później ponownie nasz angielski bramkarz uratował nam dupy, broniąc strzał Cisse. Przed przerwą, w ostatniej akcji udało nam się doprowadzić do wyrównania. Znów bramkę głową strzelił Drogba, znów było dośrodkowanie z prawego skrzydła, ale asystującym był tym razem Eagles. Po przerwie The Reds rzucili się do ataków, koniecznie chcąc zdobyć zwycięskiego gola, ale nasza obrona grała całkiem przyzwoicie. W 60 minucie uśpieni gospodarze dali się zaskoczyć dwoma szybkimi atakami, ale Reina stanął na wysokości zadania. Po chwili zaś Thompson strzelił bramkę dla liverpoolczyków. Znów nie minęło wiele czasu, a druga strona wyrównała – kapitalnym strzałem popisał się Manucharyan, który zdawał się wykorzystywać daną mu szansę. Niestety po chwili Cisse strzelił czwarta bramkę dla gospodarzy i ustalił wynik meczu, gdyż nam już nie udało się odrobić tej straty.

 

FA Cup, V Runda, powtórka, 27.02.2013

New Anfield, 45976 widzów

[P] Liverpool – [P] Carlisle, 4:3 (Tuncay ’20, DROGBA ’21, Gerrard ’22, DROGBA ‘45+1, Thompson ’65, MANUCHARYAN “70, Cisse ‘71)

MoM: Hatem Ben Arfa (Liverrpol)

 

 

Skłamałbym pisząc, że porażka w Pucharze Anglii bardzo mnie zmartwiła. Mamy i bez tego bardzo napięty harmonogram, a tak to przynajmniej niektórzy gracze będą mieli więcej dni odpoczynku pomiędzy poszczególnymi spotkaniami, które w najbliższym czasie znów się nasilą. Liga i Liga Mistrzów to jedyne trofea, o które jeszcze walczymy, ale jakże ważne. W lidze nie tracimy kontaktu z czołówką i mam nadzieję, że nic się nie zmieni po meczu z Queens Park Rangers.

 

 

Cecchini – Ifil, Queudrue, Zokora, Ferdinand – Alves, Dervishi, Sissoko, Torres – Benjamin, Danili

 

Stało się jasne od samego początku, że każdy inny wynik niż nasze zwycięstwo to będzie spora niespodzianka. Długo jednak nie mogliśmy stworzyć sobie klarownej sytuacji. Dopiero w 13 minucie Boruc wykazał się swoim kunsztem broniąc strzał Benjamina. Pięć minut później nie miał jednak już nic do powiedzenia, gdy Nigeryjczyk uderzył nie do obrony przy samym słupku. W 26 minucie ponownie nigeryjski napastnik był bliski zdobycia gola, ale tym razem zawiodło skuteczne wykończenie akcji i brak zimnej krwi. Ostrzeliwanie bramki gospodarzy nie przynosiło rezultatu, bo dobrze bronił polski bramkarz, aż wreszcie w 40 minucie Danili strzelił drugiego dla Carlisle gola i dzięki temu w drugiej połowie grało nam już się znacznie spokojniej. W 53 minucie gospodarze chyba ostatecznie się pogrążyli, gdy za faul w polu karnym Mantovani zobaczył czerwoną kartkę, a jedenastkę pewnie na bramkę zamienił Queudrue. Boruc w dalszym jednak ciągu bronił naprawdę dobrze, ale w tym meczu poległ raz jeszcze, gdy w 85 minucie Danili zakończył festiwal strzelecki. Trzeba przyznać, że mimo wpuszczenia aż czterech bramek, polski bramkarz spisał się bardzo dobrze, bo gdyby nie on to kibice gospodarzy oglądaliby zapewne wynik dwucyfrowy.

 

Premiership, 28/38, 02.03.2013

Loftus Road, 19085 widzów

[18] Queens Park Rangers – [3] Carlisle, 0:4 (BENJAMIN ’18, DANILI ’40, QUEUDRUE (k) ’53, DANILI ’85)

MoM: Marco Danili (Carlisle United)

Odnośnik do komentarza

Zwycięstwo w ostatnim meczu miało szalenie duże znaczenie w kontekście zbliżającego się rewanżu w Lidze Mistrzów. Niestety, pierwszy mecz nie wyszedł nam tak, jak tego oczekiwałem i teraz w Hiszpanii będziemy musieli gonić wynik, co nie będzie sprawą najłatwiejszą. W Europie uchodzimy jednak za drużynę, która znacznie lepiej gra na wyjazdach niż na własnym obiekcie i dlatego w tym upatruję naszej szansy.

 

 

Cecchini – Ifil, Queudrue, Zokora, Ferdinand – Dervishi, Boka, Sissoko, Torres – Benjamin, Danili

 

Gospodarze zdawali sobie sprawę z tego, jak dobrze zorganizowana jest nasza drużyna i jak dobrze potrafimy grać na wyjeździe, dlatego moi podopieczni nie uświadczyli zmasowanych ataków graczy Żółtej Łodzi Podwodnej, przynajmniej nie od początku. Wręcz przeciwnie, to my łapaliśmy właściwy rytm i co chwilę zmuszaliśmy Freya do interwencji, ale francuski bramkarz raz za razem udowadniał, że nie bez kozery jest stałym bywalcem w bramce Trójkolorowych. Wreszcie jednak w 18 minucie z rzutu karnego pokonał go nie kto inny jak Queudrue, a rodak naszego obrońcy mógł mieć pretensje do Borre, który sfaulował w polu karnym Benjamina. Trzynaście minut później w dogodnej sytuacji znalazł się Boka, ale uderzył niecelnie i bramka nie padła. Udało nam się jednak jeszcze przed przerwą podwyższyć prowadzenie za sprawą świetnego strzału Sissoko z około 22 metrów. Ta bramka dała nam pewien komfort i po zmianie stron graliśmy już bardziej uważnie i chyba też oddaliśmy inicjatywę gospodarzom. Ci nie potrafili jednak znaleźć sposobu na dobrze poukładany angielski zespół. W 50 minucie bliski zdobycia gola był Marcelinho, ale uderzył za mocno i piłka poleciała nad poprzeczką. W 59 minucie strzał Sosy obronił kapitalnie Cecchini, czym chyba odebrał Argentyńczykowi ochotę do dalszej gry, bo na pewno pomocnik gospodarzy już widział piłkę w siatce. W 76 minucie wyszliśmy z jednym z nielicznych ataków w drugiej połowie, ale nawet nie udało się oddać strzału na bramkę, bo uderzenie Dervishiego zablokował Salcido i piłka wyszła na rzut rożny. Ważne, że udało się odepchnąć Hiszpanów, którzy już nie byli w stanie ponownie zaatakować.

 

Liga Mistrzów, 1 runda, rewanż, 06.03.2013

El Madrigal, 21984 widzów

[HIS] Villarreal – [ANG] Carlisle, 0:2 (QUEUDRUE (k) ’18, SISSOKO ’43)

MoM: Astrit Dervishi (Carlisle United)

 

W ćwierćfinale zmierzymy się z Monaco, które również wydaje się być w naszym zasięgu.

 

 

Podniesieni na duchu dobrym występem w Lidze Mistrzów oczekiwaliśmy już kilka dni później na przyjazd na Brunton Park drużyny Tottenhamu, która w tym sezonie wydaje się być chętną do tego, by włączyć się do walki o europejskie puchary i to te najważniejsze. W drużynie gości gra niesamowity Danny Perry, którego cały czas nakłaniam do przeprowadzki, ale teraz będzie to jeszcze trudniejsze, bo Anglik zdecydował się przedłużyć kontrakt z Kogutami.

 

 

Cecchini – Ifil, Queudrue, Zokora, Ferdinand – Alves, Boka, Sissoko, Torres – Benjamin, Danili

 

Rozpoczęliśmy znakomicie to spotkanie od zdobytej już w 3 minucie bramki, gdy kapitalne podanie prostopadłe od Torresa na gola zamienił Alves, któremu wyraźnie klimat brytyjski zaczyna służyć. Siedem minut później Brazylijczyk dobijał strzał Benjamina i prowadziliśmy już dwoma bramkami. Wydawało się, że w tym tempie szybko wybijemy Londyńczykom piłkę z głowy. Tak się jednak nie stało, bo po dwóch trafieniach goście wyraźnie się przebudzili. Już minutę później groźną akcję kończył Keane, ale nieskutecznie. Cztery minuty później Cecchini fantastycznie obronił strzał Defoe, podobnie jak w 30 minucie, gdy odbił piłkę po strzale Kinga. Dopiero w 33 minucie goście zdołali strzelić gola kontaktowego, którego zapisał sobie ten niesamowity Defoe. Po chwili jednak gościom przytrafił się pech bo motor napędowy tej drużyny, Pedersen, doznał urazu i musiał opuścić boisko. Bez niego gra już nie wyglądała tak dobrze, bo choć w miejsce kontuzjowanego Norwega pojawił się gracz o nie mniejszej renomie – Kallstrom, to jednak Szwed nie potrafił unieść ciężaru rozgrywania piłek w tym meczu. W drugiej połowie tylko dobra wymiana piłek na linii Keane – Defoe stwarzała zagrożenie pod naszą bramką, bo trudno powiedzieć, by Kallstrom wniósł ożywienie w grę gości. Dobra gra napastników to jednak było za mało, by nas pokonać, albo chociaż wyrównać stan meczu i ostatecznie zwyciężyliśmy.

 

Premiership, 29/38, 09.03.2013

Brunton Park, 29792 widzów

[2] Carlisle – [5] Tottenham, 2:1 (ALVES ‘3, ALVES ’10, Defoe ’33)

MoM: Daniel Alves (Carlisle United)

Odnośnik do komentarza

Trudno powiedzieć, żebym szczególnie obawiał się meczu z Leicester. Drużyna Lisów walczy bowiem w tym sezonie tylko o utrzymanie i jakoś też trudno szukać w ich szeregach graczy, którzy stanowiliby poważne zagrożenie. Tym niemniej musimy zagrać dobry mecz, żeby wygrać i nie tracić kontaktu z czołówką, bo sezon wchodzi w decydująca fazę i, jakby to powiedział Zdzisław Ambroziak, rozpoczynamy już wsteczne odliczanie.

 

 

Cecchini – Ifil, Queudrue, Zokora, Ferdinand – Alves, Boka, Sissoko, Torres – Benjamin, Danili

 

Moje przedmeczowe prognozy okazały się jak najbardziej prawidłowe. Leicester nie było w stanie nam się niczym przeciwstawić. Już w 2 minucie Benjamin otworzył wynik meczu, strzelając bardzo ładnego gola po technicznym uderzeniu z krawędzi pola karnego. Raptem cztery minuty później nigeryjski napastnik po raz drugi wpisał się na listę strzelców, tym razem wykorzystując doskonałe wyłożenie piłki od… obrońcy gospodarzy, Kroldrupa, który popełnił szkolny błąd przy wyprowadzaniu piłki. Dopiero w 26 minucie gospodarze wyszli z pierwszym atakiem, ale strzał Estoyanoffa był niecelny. Dwie minuty później zaś skarciliśmy gospodarzy za nieporadną grę w obronie i po szybkim kontrataku Alves strzelił bramkę. Uspokojeni o wynik tego meczu zaczęliśmy grać wolniej i oddaliśmy inicjatywę gospodarzom, ale ci nie potrafili wykreować naprawdę dobrej sytuacji, a te, co były, marnował seryjnie Budan. Po przerwie w 63 minucie bardzo dobrą sytuację zmarnował Gardan, który uchodzi za wschodzącą gwiazdę brytyjskiego futbolu. Cztery minuty później Cecchini obronił strzał głową Budana i była to ostatnia groźna akcja w tym meczu, gdyż ostatnie dwadzieścia minut to już pokaz bardzo nudnego widowiska.

 

Premiership, 30/38, 17.03.2013

Walkers Stadium, 32458 widzów

[16] Leicester – [3] Carlisle, 0:3 (BENJAMIN ‘2, BENJAMIN ‘6, ALVES ’26)

MoM: Artur Boka (Carlisle United)

 

 

To zwycięstwo na pewno ma duże znacznie w kontekście zbliżającego się meczu w Lidze Mistrzów z Monaco. Pierwszy mecz zagramy u siebie, ale zanim to w Europie odbyły się mecze Eliminacji Do Mistrzostw Świata. Z moich podopiecznych wykazał się m. in. Manucharyan, który zdobył bramkę. Oprócz niego w swoich drużynach narodowych zagrali Ifil, Ferdinand oraz Dervishi.

 

 

Cecchini – Ifil, Queudrue, Zokora, Ferdinand – Eagles, Boka, Sissoko, Torres – Benjamin, Toro

 

Długo nie mogliśmy znaleźć sposobu na dobrze poukładany zespół francuski. O ile szybko przejmowaliśmy piłkę w strefie środkowej, o tyle już obrońcy gości uniemożliwiali nam skuteczne rozgrywanie piłek w pobliżu bramki Monaco. Dlatego też po kilku minutach nakazałem moim graczom częstsze próby strzelania z dystansu. Taki strzał w 8 minucie mógł dać nam bramkę, ale Torres minimalnie chybił. W 11 minucie Benjamin zdołał przedrzeć się przez defensywę gości, ale nie oddał celnego strzału, podobnie pięć minut później. W 26 minucie bramkarz Monaco, Jourden, obronił kolejny strzał Benjamina, który nie mógł znaleźć sposobu na zdobycie bramki. W 40 minucie z jednym z nielicznych ataków wyszli Francuzi, ale Potiguar nie zdołał zamienić sytuacji na bramkę, bo przeszkodził mu w tym Cecchini. Po przerwie goście nieoczekiwanie zaczęli grać agresywniej i szybko Cecchini został zmuszony do obrony strzału Ceccarelliego. W 58 minucie Toro oddał strzał na bramkę, piłkę odbił Jourden, ale futbolówka niczym w bilardzie odbiła się od pleców Evry i wpadła do siatki, dając nam prowadzenie. Po chwili goście ruszyli do odrabiania strat, ale Potiguar nie wiedział, jak pokonać dobrze dysponowanego Cecchiniego. W 67 minucie strzał z dystansu oddał Sissoko, ale bez rezultatu, przynajmniej takiego, jak oczekiwałem. W 74 minucie ponownie strzał Potiguara obronił Cecchini, a na koniec dobiliśmy rywala drugim trafieniem, które zapisał sobie Danili, wprowadzony za nieskutecznego Benjamina.

 

Liga Mistrzów, ćwierćfinał, 1 mecz, 27.03.2013

Brunton Park, 21478 widzów

[ANG] Carlisle – [FRA] Monaco, 2:0 (Evra [og] ’57, DANILI ’84)

MoM: Federico Cecchini (Carlisle United)

Odnośnik do komentarza

Wreszcie przypomniała sobie o mnie nigeryjska federacja, a właściwie to afrykański oddział FIFA, który dopiero na koniec marca ustalił kolejny termin meczu w ramach eliminacji do Mistrzostw Świata. Zmierzymy się teraz z Libią, a w żelaznym składzie nastąpiła jedna zmiana. W miejsce Lameya, który odszedł na emeryturę, pojawił się Onuocha.

 

 

Enyeama – Onuocha, Taiwo, Yobo, Yussuf – Mikel, Obodo, Etuhu – Utaka, Martins, Makinwa

 

Trudno było oczekiwać, że Libia będzie w stanie stawić nam jakiś zacięty i zdecydowany opór, choć wydarzenia boiskowe, a przynajmniej pierwszy kwadrans, pokazały, że wcale nam nie będzie tutaj łatwo zwyciężyć. Początkowo gracze drużyny gości prezentowali bardzo sprawną maszynę destrukcyjną, bo nie da się ukryć, że Libijczycy przyjechali do nas po remis. Dopiero w 23 minucie oddaliśmy strzał na bramkę, który mógł się zakończyć bramką, ale jednak Yussuf uderzył trochę za mocno i piłka poleciała ponad poprzeczką. W 33 minucie po akcji dwóch środkowych – Etuhu i Mikela, gracz Carlisle otworzył wynik meczu mocnym strzałem po ziemi. Błyskawicznie pozazdrościł mu asystent przy tej bramce i kilka minut później podanie Taiwo wykończył strzałem głową właśnie Etuhu. Przed przerwą jeszcze jeden cios zadał tym razem Martins, który skorzystał ze znakomitego przerzutu piłki z prawego skrzydła od Utaki. Pomimo dobrej gry obronnej goście nie zdołali zachować do przerwy czystego konta. Po zmianie stron Nigeria zagrała już spokojniej i tylko wprowadzony po przerwie gracz Carlisle, Benjamin, dobił rywali strzelając czwartego gola. Nie był to jednak koniec. Goście sami się pogrążyli, gdy w doliczonym czasie gry jeden z obrońców podał tak niefortunnie do swojego bramkarza, że piłka przeleciała obok niego i tym samym ustalając wynik meczu.

 

Eliminacje do Mistrzostw Świata, Strefa Afrykańska, 6/10, 30.03.2013

Abuja Stadium, 58079 widzów

[1] Nigeria – [5] Libia, 5:0 (MIKEL ’33, ETUHU ’36, MARTINS ’43, BENJAMIN ’85, Ka’abi [og] ’90+1)

MoM: John Obi Mikel (Nigeria)

 

Niestety kilka dni później czekał Carlisle rewanż w Lidze Mistrzów. Niestety dlatego, iż wielu moich graczy nagle doznało niespodziewanych urazów lub dostali powołania na mecze międzypaństwowe (jak choćby Torres, który nie będzie mógł zagrać). Dlatego też do Francji pojechaliśmy w mocno eksperymentalnym zestawieniu i liczyłem po cichu, że taka kombinacja da nam mimo wszystko awans, bo na papierze nie wyglądało to wcale tak źle.

 

 

Cecchini – Ifil, Queudrue, Zokora, Ferdinand – Toro, Boka, Elliott, Potter – Danili, Benjamin

 

Warto wspomnieć choćby o tym, że na ławce rezerwowych znalazło się nawet miejsce dla wyciągniętego z rezerw Wikstroma. Ale raczej nie miał on szans na grę. Zaczęliśmy ten mecz spokojnie, mając na uwadze, że nie ma co zbytnio forsować tempa. Gra gospodarzy jednak zmusiła nas do bardziej otwartej wymiany ognia, bo w tym tempie kibice umarliby z nudów na stadionie. Nieskuteczne próby ataków gospodarzy, które wyglądały jak na poziomie naszej League Two nie mogły sprawić Cecchiniemu żadnych problemów, który tylko poprawiał swoją statystykę obronionych strzałów. W 24 minucie Elliott strzałem z dystansu dał gospodarzom pierwsze ostrzeżenie, ale ci nie wyciągnęli wniosków i chwilę potem już prowadziliśmy gdy bramkę strzelił Benjamin. Trzy minuty później doskonałe dośrodkowanie Queudure z lewego skrzydła na bramkę zamienił Danili i już wiedziałem, że nic złego nam się stać nie może. Gospodarze potrzebowali pięciu bramek i raczej trudno było wierzyć, że im się ta sztuka uda w godzinę. Kontuzja Potiguara jeszcze osłabiła potencjał ofensywny gospodarzy i dlatego bez żadnych kłopotów dograliśmy ten mecz do końca i awansowaliśmy do kolejnej rundy.

 

Liga Mistrzów, ćwierćfinał, rewanż, 03.04.2013

Stade Louis II, 18461 widzów

[FRA] Monaco – [ANG] Carlisle, 0:2 (BENJAMIN ’27, DANILI ’30)

MoM: Artur Boka (Carlisle United)

 

 

W półfinale Ligi Mistrzów zmierzymy się z berlińską Hertą.

Odnośnik do komentarza

Profil Boki będzie za czas jakiś :]

 

 

Liga wchodzi już w stadium, gdzie nie wolno tracić punktów jeśli chce się walczyć z najlepszymi. Musimy w meczu z Southampton wywalczyć komplet punktów, bo inaczej będzie nam bardzo trudno potem dogonić niesamowity Everton, który w tym sezonie wystrzelił z formą niczym Filip z konopii. Na szczęście my ostatnio też gramy dobrze i jak na razie, odpukać by nie zapeszyć, dotrzymujemy kroku Liverpoolczykom.

 

 

Cecchini – Ifil, Queudrue, Zokora, Ferdinand – Alves, Boka, Sissoko, Torres – Benjamin, Toro

 

Od pierwszych minut udowodniliśmy Świętym, że muszą się mieć na baczności. W 2 minucie bliski zdobycia gola był bowiem Toro, ale uderzył minimalnie niecelnie. W 14 minucie Benjamin już nie miał żadnych problemów z pokonaniem bramkarza gospodarzy, gdy dośrodkowywał Queudrue. Pięć minut później Lorentz odbił strzał Boki, ale wobec dobitki Benjamina był bezsilny i tym sposobem Nigeryjczyk po raz drugi wpisał się na listę strzelców. W 24 minucie z pierwszym groźnym atakiem wyszli gospodarze, ale Davis nie potrafił celnie uderzyć i zakończyć akcji. W 36 minucie Friedrich sfaulował przed polem karnym wychodzącego na czystą pozycję Toro. Moi gracze domagali się jedenastki, twierdząc, że zdarzenie miało miejsce już w szesnastce, ale Queudrue nic sobie z tego nie zrobił i strzelił bramkę z rzutu wolnego. Friedrich zaś, co więcej, obejrzał za swój faul czerwoną kartkę. Tym samym w drugiej połowie graliśmy już zrelaksowani i tylko od czasu do czasu groziliśmy bramce gospodarzy, którzy nie wyciągnęli wniosków z pierwszej połowy i w 54 minucie pozwolili Daniliemu (który zastąpił Toro) wejść w pole karne i strzałem głową wykończyć akcję Mikela. Po chwili Ashton próbował strzelić gola kontaktowego, ale po jego strzale piłka przeleciała obok słupka. Dopiero w 79 minucie gospodarze zdołali strzelić gola. Uczynił to ich najlepszy strzelec, Ashton, a bramka to raczej popis indywidualny. Nie zmieniło to jednak faktu, że odnieśliśmy przekonywujące zwycięstwo.

Premiership, 31/38, 06.04.2013

St. Mary’s Stadium, 30436 widzów

[12] Southampton – [2] Carlisle, 1:4 (BENJAMIN ’14, BENJAMIN ’19, QUEUDRUE ’36, DANILI ’54, Ashton ’79)

MoM: Benjamin (Carlisle United)

 

 

Zwyciestwo pozwoliło nam zrównać się punktami z Evertonem, ale mamy dwa mecze zaległe jeszcze więc pewnie powiększymy przewagę nad Liverpoolczykami. Co więcej, przeskoczyliśmy naszych rywali w walce o mistrza i obecnie liderujemy w tabeli. Kolejną dobrą wiadomością jest raport od Lasmara, który potwierdził gotowość do podjęcia pełnych treningów przez Faraga, ale Egipcjanin jeszcze w zbliżającym się meczu z Liverpoolem na New Anfield nie zagra.

 

 

Cecchini – Ifil, Queudrue, Zokora, Ferdinand – Alves, Boka, Sissoko, Torres – Benjamin, Toro

 

Niespodziewanie udało nam się zmusić gospodarzy do cofnięcia się do obrony od samego początku. Już w 1 minucie Benjamin był bliski zdobycia gola, podobnie jak cztery minuty później Toro. Wreszcie w 8 minucie gol padł, a jego autorem został niezawodny Queudrue, który pewnie zamienił podyktowaną za faul na Benjaminie jedenastkę na gola. Wtedy gospodarze się przebudzili i już minutę później Cisse był bliski doprowadzenia do wyrównania. Podobnie w 16 minucie Francuz szarżował pod bramką Cecchiniego, ale znów nieskutecznie. Był on zdecydowanie najlepszym graczem w drużynie Liverpoolu. Wreszcie musiał trafić do siatki i uczynił to w 22 minucie, wykorzystując chwilową słabość naszych defensorów. Nie zamierzaliśmy się jednak wyłącznie bronić i w 29 minucie Alves oddał groźny strzał na bramkę, ale zablokował go w porę Riise. W 32 minucie strzał z okolic krawędzi pola karnego oddał Gerrard, ale okazał się on niecelny. W 35 minucie Cecchini zaś obronił próbę strzału głową w wykonaniu Tuncaya. Gola do szatni mógł strzelić Benjamin, ale jednak brakło mu szybkości i uprzedził go Reina. Po przerwie zaczęliśmy grać skuteczniej i w 51 minucie już wprowadzony za Toro Danili zmusił Reinę do interwencji. W 65 minucie ponownie Reina wygrał pojedynek z naszym włoskim wieżowcem i, jak się potem okazało, była to ostatnia groźna akcja tego meczu, bo ostatnie pół godziny było już raczej obroną tego korzystnego dla obu stron rezultatu.

 

Premiership, 32/38, 10.04.2013

New Anfield, 60932 widzów

[4] Liverpool – [1] Carlisle, 1:1 (QUEUDRUE (k) ‘8, Cisse ’22)

MoM: Anton Ferdinand (Carlisle United)

Odnośnik do komentarza

Zanim zmierzymy się z berlińską Hertą w Lidze Mistrzów czeka nas jeszcze spotkanie ligowe ze słabo spisującym się w tym sezonie Boltonem. Trzeba sobie otwarcie powiedzieć, że ten mecz koniecznie musimy wygrać, bo jeśli nie będziemy wygrywać z drużynami przeciętnymi, to z kim w takim razie? Jeśli chodzi o wiadomości z naszego obozu, to wszystko bez zmian, Farag jeszcze pauzuje, żeby na mecz Ligi Mistrzów być w pełnej dyspozycji.

 

 

Cecchini – Ifil, Queudrue, Zokora, Ferdinand – Alves, Boka, Sissoko, Torres – Benjamin, Toro

 

Fiński bramkarz gości, Jaaseklainen, uchodzi za jednego z lepszych fachowców w lidze angielskiej od dobrych kilku lat. Również i w tym meczu okazał się on być naszym katem, broniąc wszystkie strzały, które leciały w światło bramki. W 2 minucie poradził sobie z uderzeniem Sissoko, w 18 obronił strzał Benjamina, a w 26 minucie ponownie okazał się lepszy od Sissoko. W przerwie zdecydowałem się wprowadzić za nieco słabszego Alvesa Mikela, który miał rozruszać naszą grę na prawym skrzydle. W 50 minucie byliśmy bardzo blisko zdobycia gola, ale Jaaskelainen dwukrotnie okazał się lepszy od moich podopiecznych, broniąc strzał Zokory i dobitkę Daniliego, którego wprowadziłem za Benjamina. W 61 minucie Sissoko po raz kolejny straszył bramkarza gości, ale znów Jaaskelainen był górą. W 79 minucie fiński bramkarz wygrał biegowy pojedynek z Torresem i po prostu szybciej znalazł się przy piłce niż nasz defensywny pomocnik rodem z Argentyny. W 83 minucie pierwszy raz w bardzo dobrej sytuacji znalazł się Toro, ale i on nie mógł się przebić do siatki. Minutę później Fin obronił strzał Mikela z narożnika pola karnego. W doliczonym czasie gry jeszcze przycisnęliśmy rywala, ale nie znaleźliśmy ostatecznie sposobu by zdobyć jedynego, zwycięskiego gola.

Premiership, 33/38, 13.04.2013

Brunton Park, 27046 widzów

[2] Carlisle – [15] Bolton, 0:0

MoM: Jussi Jaaskelainen (Bolton Wanderers)

 

 

Ten remis nie powinien nam się przytrafić, zwłaszcza teraz, gdy już myślimy wszyscy o półfinale Ligi Mistrzów z Hertą Berlin. Musimy jednak pokazać, że potrafimy wychodzić już z początkowych faz kryzysu i zagrać dobry mecz, zrobić to dla naszych wiernych fanów. W składzie kilka zmian – pojawili się Farag oraz Dervishi. Miejmy nadzieję, że doping wiernych fanów The Cumbrians nam pomoże w odniesieniu zwycięstwa.

 

 

Cecchini – Ifil, Queudrue, Zokora, Ferdinand – Dervishi, Farag, Sissoko, Torres – Benjamin, Toro

 

Początek meczu wyraźnie wskazywał na to, że goście nie przyjechali tutaj tylko się bronić całym zespołem. Mogliśmy zobaczyć berliński zespół, grający bardzo ofensywnie i zmuszający moich podopiecznych do szybkiego pozbywania się piłki już w strefie środkowej, przez co nie mogliśmy skonstruować dobrych ataków. W 10 minucie Benjamin uderzał głową, ale ta próba była niecelna. W 19 minucie po stałym fragmencie gry gola mogli zdobyć rywale, ale strzał Kranjcara z rzutu wolnego obronił Cecchini. W 36 minucie Arenas obronił strzał Benjamina, a prowadzenie było na wyciągnięcie ręki. Trzy minuty później ponownie Kolumbijczyk był górą nad nigeryjskim napastnikiem, a pięć minut później również i Sissoko nie dał rady Arenasowi. Do przerwy zachował się zatem bezbramkowy remis, a po zmianie stron na boisku pojawił się Danili, który zastąpił Toro. W 53 minucie jeszcze raz z rzutu wolnego Cecchiniego próbował zaskoczyć Kranjcar, ale znów bez rezultatu. W doliczonym już czasie gry goście mogli nawet objąć prowadzenie, gdyby tylko Moralez lepiej zachował się w naszym polu karnym. Później jeszcze mogliśmy zdobyć gola, ale dośrodkowania Faraga, dwa razy, były zbyt głębokie. Ostatecznie mecz zakończył się, sprawiedliwym moim zdaniem, remisem.

Liga Mistrzów, półfinał, 1 mecz, 17.04.2013

Brunton Park, 31974 widzów

[ANG] Carlisle – [NIE] Herta Berlin, 0:0

MoM: Achmed Samir Farag (Carlisle United)

Odnośnik do komentarza

W weekend pauzowaliśmy w rozgrywkach ligowych i dlatego mieliśmy więcej czasu na regenerację przed meczem rewanżowym z Hertą, tym razem na stadionie w Niemczech. Nie jest tajemnicą, że na wyjazdach gra nam się zazwyczaj bardzo wygodnie, ale teraz musieliśmy, powtarzam – musieliśmy to udowodnić. Zadanie niełatwe, bo na tym etapie nie ma już łatwych rywali i nie możemy pod żadnym pozorem zlekceważyć niemieckiego rywala.

 

 

Cecchini – Ifil, Queudrue, Zokora, Ferdinand – Dervishi, Farag, Sissoko, Torres – Benjamin, Toro

 

Podobnie, jak w poprzednich meczach, tak i teraz zaczęliśmy atakować bramkę rywali od samego początku. W 9 minucie Arenas po raz pierwszy był w opałach, gdy uderzał Benjamin. W 18 minucie uśpiona nasza defensywa dała się zaskoczyć, gdy szarżował Kisliy i oddał strzał na bramkę, ale Cecchini dobrze się zachował między słupkami i obronił. W 27 minucie wreszcie objęliśmy prowadzenie, gdy jedenastkę podyktowaną za faul na Dervishim zamienił na gola Queudrue, bo któż by inny. W 36 minucie Benjamin był bliski podwyższenia, ale Arenas obronił strzał Nigeryjczyka. Wychowanek Juventusu zdołał jednak jeszcze przed przerwą zdobyć bramkę i podwyższyć prowadzenie, choć chwilę później białoruski napastnik gospodarzy strzelił gola kontaktowego, do szatni. Po zmianie stron nie mogliśmy przez chwilę dojść do siebie, aż wreszcie w 56 minucie Benjamin po raz kolejny zmusił Arenasa do interwencji. Od tej pory znów graliśmy dobrze i agresywnie. W 66 minucie z dystansu próbował Sissoko, ale bez rezultatu. W 73 minucie Torres rozdysponował piłkę na prawe skrzydło, ale Dervishi, zamiast dośrodkowywać, złamał akcję i oddał strzał, niecelny. W końcówce meczu jednak zgnietliśmy rywala. Najpierw swojego drugiego gola w meczu strzelił Queudrue, po raz kolejny z jedenastu metrów, gdy Dervishiego faulował Medjani. Chwilę później Danili dobił przeciwnika i strzelił czwartego gola, którym ustalił wynik meczu.

 

Liga Mistrzów, półfinał, rewanż, 24.04.2013

Olympiastadion, 56748 widzów

[NIE] Herta Berlin – [ANG] Carlisle, 1:4 (QUEUDRUE (k) ’27, BENJAMIN ’45, Kisliy ‘45+2, QUEUDRUE (k) ’84, DANILI ’86)

MoM: Juan Manuel Torres (Carlisle United)

 

 

Takiego efektownego zwycięstwa to nawet niewielu najbardziej optymistycznie zapatrujących się w klub kibiców się nie spodziewało. Teraz jednak nie było czasu na radość. Przed nami bardzo ważny mecz w lidze z Liverpoolem. Z kronikarskiego obowiązku tylko wspomnę, że finał Ligi Mistrzów będzie sprawą wewnętrzną Anglii, gdzie zmierzymy się z Newcastle.

 

 

Cecchini – Ifil, Queudrue, Zokora, Ferdinand – Dervishi, Farag, Sissoko, Torres – Benjamin, Toro

 

Brakowało nam w ostatnich meczach efektownego wejścia w spotkanie. Także i teraz mimo dobrej sytuacji z początku meczu Sissoko nie zdołał jej wykorzystać i przeciwnik zdołał dopasować się do naszego systemu. Dlatego też w pierwszej połowie nie było klarownych sytuacji z obu stron. Sędzia tylko raz za razem „kartkował” bo goście grali bardzo ostro i nie przebierali w środkach. Obawiałem się o zdrowie moich podopiecznych, ale na szczęście nikt w pierwszych czterdziestu pięciu minutach nie doznał urazu. Tylko raz w 39 minucie Dervishi oddał groźny strzał,ale Reina i tak obronił. Po przerwie nadal żadna ze stron nie osiągnęła wyraźnej przewagi. W 60 minucie dopiero goście wyprowadzili pierwszy naprawdę groźny atak, ale Aythami nie zdołał go skutecznie wykończyć. W 69 minucie wreszcie objęliśmy prowadzenie. Queudrue dośrodkował z rzutu rożnego, a bramkę strzałem głową strzelił Sissoko. Idąc za ciosem, pięć minut później, Toro zadał drugi cios, który ostatecznie położył rywala. Później tylko raz, za sprawą Gerrarda goście nam zagrozili, ale Cecchini bronił bez zarzutu i po raz kolejny zachował czyste konto.

 

Premiership, 34/38, 27.04.2013

Brunton Park, 31989 widzów

[1] Carlisle – [5] Liverpool, 2:0 (SISSOKO ’69, TORO ’74)

MoM: Franck Queudrue (Carlisle United)

Odnośnik do komentarza
Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...