Skocz do zawartości

Marynia zabiera 540 plusów każdemu z użytkowników i nie ma zamiaru ich oddać. Nie chce też ich konstruktywnie wykorzystać - po prostu je zmarnuje


krzysfiol

Co się stało z naszym plusem, pyta me_who z Wielkopolski  

42 użytkowników zagłosowało

Nie masz uprawnień do głosowania w tej ankiecie oraz wyświetlania jej wyników. Aby zagłosować w tej ankiecie, prosimy się zalogować lub zarejestrować.

Rekomendowane odpowiedzi

47 minut temu, Misiek napisał:

A pozwolenie na siatke było od miłościwie panującej spółdzielni? ;) 

O siatkę jestem zły, ale rozumiem, że jakoś musieli się dostać i ją zdemontować (co prawda ją zniszczyli najprawdopodobniej :roll: ). No i o nią się przyszli zapytać czy mogą. Co do pozwolenia to była wewnątrz barierek i jako tako nie różniła się od krzesła na balkonie i była mniej inwazyjna dla "estetyki budynku" niż dziesiątki doniczek wystawianych poza obrys. O antenach sat nie wspominając. Ale bluszcz, który sobie tam rósł +10 lat rozjebali mi całkowicie bez sensu i bez pytania :|  Co do "trzeba było chodzić na zebrania" to jest polityka informacyjna rodem z "Autostopem przez galaktykę". Jakoś o koncercie Bajm potrafią przyjebać info na klatce, a o ewentualnie zebraniach czy remontach nie. Przy nich kominiarze badający wentylację to jest mistrzostwo informacyjne. Naprawdę wkurwia mnie, że lokatorzy są traktowani we własnych mieszkaniach jak intruzi, niegodni bycia choćby powiadomionym, co i kiedy się robi z ich blokiem.

Odnośnik do komentarza

A zebrania w spółdzielniach zwykle o 12, żeby się upewnić, że pracujący ludzie na pewno nie przegłosują gangu emerytów. Jak jeszcze mieszkałem w bloku, to w ten sposób kilka razy był odrzucany projekt parkingu. Emeryci woleli trawkę dla piesków, a pracujący w tym czasie z oczywistych wzgledow głosować nie mogli. No i zostały 3 miejsca parkingowe na blok z 75 mieszkaniami.

Odnośnik do komentarza
2 godziny temu, Hidalgoo napisał:

obecność obowiązkowa, czy nie obowiązkowa, ale jest to dobrze postrzegane? :keke:

na kompletnym chillu, widziałem zapisanych kilkadziesiąt osób z kilkuset, które są w biurze, więc zdecydowanie nieobowiązkowo ;) 

 

Kurwa, ten rant micha przypomniał mi o tym, że jakoś w tygodniu wyprowadzki były jakieś obowiązkowe wizyty kominiarza czy innego pana od wentylacji i oczywiście jak ktoś nie udostępni lokalu to hurr durr płaci sam za kolejną wizytę :roll: 

Odnośnik do komentarza
11 minut temu, me_who napisał:

Chilu, chilu, ale lista na zapisy jest, a potem w razie potrzeby wyciągnie się ją z archiwum i wskaże zbyt mało postępowych lub zdegenerowanych lewaków (w zależności od sytuacji politycznej ;) )

Kierownictwo pomyślało o wszystkim! ;)

Odnośnik do komentarza

Dyskusja zmierza w zlym kierunku, wiec czas na paste.

 

 

Widzieliście kiedyś na żywo prawdziwą naukową dyskusję? Ja miałem okazję wczoraj w jednej uczestniczyć. Przygotowałem prezentację o metylacji DNA (trudne zagadnienie), produkowałem się pół godziny, ale dobrze poszło. Ostatni slajd, na nim "dziękuję za uwagę", mówię:
- Dziękuję za uwagę. Czy ktoś ma jakieś pytania albo komentarze? 
Atmosfera na sali trochę się rozluźniła. Głos zabrał doktor habilitowany Karwiński: 
- Z całym szacunkiem, panie Anonimski, według mnie pańska prezentacja zawierała szereg błędów. Po pierwsze, metylacja DNA... 
Zaczęło się. Czułem się, jakbym schodził po schodach i nie trafił w stopień. Serce zamarło, po czym przyspieszyło do stu dwudziestu na minutę. Karwiński po kolei punktował wszystkie słabostki mojego wystąpienia 
- ...mam wrażenie, że przeczytał pan jedynie przeglądówki sprzed piętnastu lat, a i to pobieżnie. Czy pan w ogóle odróżnia metylację DNA od metylacji histonów? 
- Panie docencie... ja... ja... - dukałem nieporadnie. To koniec. Obrona nie była możliwa. Cały mój wysiłek poszedł na marne, słońce zaszło za chmurami, a z nim nadzieja na zaliczenie seminarium. Zawiodłem i przegrałem. 
Niespodziewanie inicjatywę przejął mój promotor, profesor Bujewicz. 
- Szanowni państwo - zwrócił się do zebranych - z całą pewnością wszyscy słyszeliśmy żałosne wywody docenta Karwińskiego. jakże jednak mamy traktować je poważnie, skoro pan docent, jak powszechnie wiadomo, ma małą i giętką pałę oraz lubi ssać męskie penisy? 
Szmer uznania przetoczył się przez audytorium. Ludzie kiwali głowami, przychylając się do słów profesora. 
- Panie profesorze - oburzył się Karwiński - Co to do cholery znaczy? Co ma długość mojego członka do metylacji DNA? A „męski penis" to masło maślane, zna pan jakieś "żeńskie penisy"? Pan obraża naukową dyskusję! 
- Sam pan ją obraża swoją paskudną mordą, docencie Karwiński. W kwestii „męskich penisów" to tak, znam jednego właściciela „żeńskiego penisa" -pana, docencie, bo pan pizda jesteś. Pytał pan jeszcze, co ma długość pańskiego fistaszka, którego szumnie określił pan nazwą członka, do metylacji DNA? Ano to, że tankował pan wódkę z przemytu, zmetylowało panu kutasa i jego rozwój zatrzymał się na trzech centymetrach. 
Widownia wybuchła śmiechem. Z osłupieniem obserwowałem tę scenę. Karwiński poczerwieniał jak burak, Bujewicz zaś, bez zażenowania, wyciągnął cygaro, zapalił je i zaciągnął się z satysfakcją. Ktoś z sali krzyknął: 
- Brawo profesor Bujewicz! 
- Kto wpuścił tego debila na salę? Wypierdolić Karwińskiego! 
- Wypierdolić! 
Docent poczerwieniał jeszcze bardziej, podszedł do Bujewicza i warczącym głosem zaczął mu dogryzać: 
- Że niby ja mam jakieś braki? A co z panem, profesorze, co? Bujewicz-bezchujewicz! Stary impotent, bez viagry to nawet myśleć o ruchaniu nie może! Spójrzcie na niego, jakie cygaro wyciągnął, pewnie kompleksy ma! Lubi pan brać długie, grube rzeczy do gęby, co nie? 
Profesor Bujewicz zaciągnął się cygarem, wypuścił dym prosto w twarz adwersarza. 
- Chyba pana stary, docencie. Panie magistrze, proszę pocisnąć torpedę docentowi Kurwińskiemu. -zwrócił się do mnie. 
Rozgorączkowana publiczność pokazywała nas sobie z zaciekawieniem palcami. Karwiński był już skompromitowany, a do mnie należało jego ostateczne dobicie. Widownia oczekiwała świetnej wiązanki, mój promotor patrzył na mnie z nadzieją, Karwiński zaś próbował zamordować mnie wzrokiem. Wyprostowałem się, spojrzałem mu prosto w oczy i wyrzekłem. 
- Pytał się pan, docencie Kurwiński, co wiem o metylacji. Wiem, kurwa, wszystko. I chuj pana obchodzi, z jakich źródeł korzystałem, bo i tak pewnie czytać pan nie potrafi. Jeśli moje wywody o metylacji DNA się panu nie podobały, to może mnie pan w dupę pocałować. Albo w wała possać, tak jak pan lubi! 
Docent skrzywił się nieprzyjemnie, wycelował oskarżycielsko palcem. - Panie Anonichuimski! Merytorycznie pana praca leży i kwiczy, to dno plus metr mułu, gówno psie i wie pan co? 
- Co? - odparłem odruchowo. Błąd. 
- Chujów sto! 
Audytorium zaśmiało się. Dałem się zrobić jak dziecko. Karwiński uśmiechnął się triumfalnie, pewien zwycięstwa. Profesor niewzruszony palił swoje cygaro. Kiwnął przyzwalająco głową. Zripostowałem. 
- W pana dupę, docencie Kurwiński! Tak, jak pan lubi! Zerwała się owacja. Karwiński starał się coś odeprzeć, coś dodać, bronić, się, atakować, ale lud nie dał dojść mu do słowa. 
- Wypierdalaj! Wypierdalaj! WY-PIER-DALAJ! 
- Chuj ci na imię! Kurwiński, chuj ci na imię! Chuj ci na imię! - skandowali. 
Biedny docent nie miał gdzie się schować. Usiadł na swoim miejscu, skurczył się w sobie i (choć wydaje się to niemożliwe) poczerwieniał jeszcze bardziej. Zasłonił twarz rękami. Nie wierzę. Triumfowałem. Wygrałem naukową dyskusję. 
- Czy ktoś ma jeszcze jakieś pytania lub komentarze? Dla odmiany sensowne? 
- Tak - podjął jeden z kolegów na sali - czy w Białystoku ludzie wołają ŁOOOO na samolot?
Uśmiechnąłem się. Z sali zaczęły padać coraz to nowe pytania, ja zaś odpowiadałem na nie zgodnie z moją wiedzą. Profesor Bujewicz dopalił cygaro i pokiwał głową z uznaniem.

  • Lubię! 3
  • Haha 4
  • Nie lubię! 1
Odnośnik do komentarza
  • Hawkeye zablokował ten temat
Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...