Skocz do zawartości

Co rano to samo


Spajk

Rekomendowane odpowiedzi

Proces odbudowy wielkiego, potężnego Interu ruszył, nabierając z minuty na minutę coraz to większego tempa. O słuszności i wskazaniu właściwego kierunku naszych działań może poświadczyć postawa drużyny w niezwykle prestiżowym meczu na szczycie. Jako że naszym najbliższym rywalem jest Juventus apetyt piłkarzy, kibiców oraz zarządu zaostrzył się zdecydowanie. Nikt oczywiście nie oczekuje od nas przysłowiowego przenoszenia gór, ale jak powszechnie wiadomo, to batalie tego kalibru w największym stopniu wpływają na stabilność posady menedżera oraz zadowolenie sympatyków danej drużyny. Dotychczasowo w swojej karierze menedżerskiej nie pozostawałem dłużny Starej Damie. Bilans dwóch remisów i zaledwie jednej porażki, odniesionej po heroicznym boju, biorąc pod uwagę znaczącą różnicę klas obu ekip, wskazuje na to, iż posiadam swego rodzaju patent na włoskiego giganta. Tym razem jednak postanawiam odciąć się od wszelkich stosowanych do niedawna założeń taktycznych. Jest to mecz z gatunku wymagających nowych rozwiązań, elementu zaskoczenia mogącego przechylić szalę zwycięstwa na naszą korzyść. Taktyka skupiająca się na poszanowaniu piłki, transportowaniu ją w obręb szesnastki i oddawanie strzałów tylko z oznaczonego kręgu oraz gra oparta na krótkich, acz szybkich podaniach powinna sprawdzić się idealnie. Potencjał do takowego stylu gry jest kwestia czasu kiedy go wydobędziemy. Zresztą nie jeden nazwałby mnie w tym momencie durniem porywającym się z motyką na słońce, a ja wiem, co robię. Nie siedzę w tym fachu dzień czy dwa.

 

Wybór składu analogicznie rozpocząłem od bloku defensywnego. Obecność Samira Handanovicia w bramce to norma, do której z całą pewnością przywykli już wszyscy zainteresowani. Słoweniec mimo dość pokaźnego wieku wciąż pozostaje ostoją w naszej bramce i niepodważalnym numerem jeden. Oczywiście już teraz wypatrujemy na horyzoncie jego następcę, ale to kwestia przyszłego sezonu i letniego okienka transferowego. Wytrawnych analityków może dziwić obecność Deplagne. Z usług Francuza korzystałem głównie sporadycznie preferując bardziej rozstawienie Nagatomo na prawej flance oraz Alonso na lewej. Tymczasem po ostatnich dobrych występach 27-latka obfitujących w liczne sytuacje, które stwarzał swoim kolegom dośrodkowaniami, postanowiłem dać mu szansę w nieco bardziej prestiżowym pojedynku. Środek to postawienie na stabilność w postaci równej formy oraz wyważonych charakterów. Jesus i Veljković będą tworzyli idealny duet. Na lewą flankę w związku z zasięgnięciem po Deplagne przeskoczył Nagatomo. W pomocy, a zwłaszcza na pozycji defensywnego pomocnika posucha. Mały wybór, kandydaci nie spełniali oczekiwań tudzież nie byli przystosowani do odgrywania takowej roli. Jest to zdecydowany priorytet na najbliższe okienko transferowe. Tymczasem musiałem postawić na Gnoukouriego. Chłopak nie przekonuje mnie do siebie w stu procentach, ale ostatnimi czasy poczynił ogromny progres. Przed nim znajdzie się młody przebojowy egipski talent, za jaki powszechnie uchodzi El Sayed oraz jego bardziej doświadczony odpowiednik z Brazylii - Elias. Trójka z przodu w postaci Campbella i Perisicia na skrzydłach oraz znajdującego się na szpicy Poulsena to najczęściej stosowany przeze mnie układ. Sam początek spotkania nie należał do szczególnie atrakcyjnych zwłaszcza w początkowej fazie. Sytuacji jak na lekarstwo, a postawa obu drużyn przyprawiał nas o uczucie znużenia. Na szczęście dominujący wyraźnie gospodarze postanowili nieco uatrakcyjnić nam spektakl. Akcja wyprowadzana przez Juventus została zastopowana na szesnastym metrze przez Campbella, który po fantastycznym powrocie do bloku defensywnego wygrał przebitkę z Alexem Sandro. Dzięki temu Kostarykanin mógł wykorzystać jeden ze swoich największych atutów, jakim niewątpliwie jest szybkość i rozpocząć szaleńczy rajd na złamanie karku. Mimo asysty zbiegającego do boku defensorów wspomniany skrzydłowy poradził sobie bez problemu i oddał piłkę wychodzącemu do podania Eliasowi. Brazylijczyk dzięki fantastycznemu przeglądowi pola i swoim niekonwencjonalnym decyzjom, z których przecież słynie uruchomił znajdującego się po przeciwnej stronie Perisicia. Doskonałe zagranie pozwoliło Chorwatowi urwać się spod opieki obrońców i całkowicie zaskoczyć nawet znajdującego się pomiędzy słupkami Cillessena. Niestety Jasper w ostatnim momencie instynktownie wystawił rękę, dzięki czemu sparował piłkę do boku, pozbawiając naszego skrzydłowego pewnej bramki. Nasza dominacja w znaczącym stopniu przekładała się na wzrost zaangażowania wśród piłkarzy. Niesieni falą wznoszącą w końcu dopięliśmy swego, gdy na zegarze wybiła 30. minuta. Wówczas ponownie najbardziej aktywny na prawym skrzydle Campbell rozpoczął bardzo groźną akcję. Początkowo starał się on zwieść obrońcę w sytuacji jeden na jeden, uciec do boku i dośrodkować w pole karne. Ostatecznie jednak pod naporem wspomnianego defensora zdecydował się na krótkie odegranie do tyłu i przejście do ataku pozycyjnego. Odegraną futbolówkę zagarnął dla siebie Gnoukouri i podał ją prostopadle do Eliasa. Ten znajdując się przed szesnastym metrem rozciągnął ciężar gry podając wzdłuż do oddalonego o kilka metrów El Sayeda. Egipcjanin fantastycznym podaniem między dwójkę stoperów w tempo odnalazł Poulsena. Duńczyk znajdujący się w obrębie szesnastki zdecydował się na natychmiastowy strzał pod poprzeczkę, którym bez trudu pokonał Jaspera. Holender nie miał żadnych szans. Idąc za ciosem, zacisnęliśmy pętlę na szyi rywala jeszcze bardziej, co oczywiście musiało zaowocować kolejną bramką. W 44. minucie piłkę na skrzydle otrzymał podłączający się Deplagne. Osamotniony Francuz zdecydował się podholować ją do linii końcowej i stamtąd zacentrować ją na dalszy słupek. Futbolówka minęła trójkę obrońców Juventusu, a spadła dopiero pod nogi wyśmienicie ustawionego Perisicia. Chorwat bez jakichkolwiek trudności uderzył opadającą piłkę, samemu znajdując się na trzecim metrze od bramki. Pierwszą połowę należy określić jako koncertową grę w naszym wykonaniu. W drugiej połowie zarówno my, jak i Juventus nie wykorzystaliśmy stwarzanych sytuacji podbramkowych. Wynik mimo wszystko w pełni odzwierciedla przebieg spotkania i pokazuje, jak silną marką jesteśmy. Czyżby miało to być spotkanie z gatunku tych, które są w stanie nadać drużynie wiatru w żagle na cały sezon? Mam taka nadzieję. Walka o europejskie puchary jeszcze się dla nas nie zakończyła, a wciąż znajdujemy się na dobrej drodze do uzyskania kwalifikacji, dzięki którym w przyszłym sezonie będziemy mogli ścierać się z najsilniejszymi europejskimi potęgami w ramach rozgrywek Ligi Mistrzów. 4 miejsce jest w tym momencie nasze, a zwyciężając w następnej kolejce z Gianą Erminio, a więc moim poprzednim pracodawcą najprawdopodobniej przesuniemy się do TOP3. Jest o co walczyć!

 

10.02.2019, Serie A [24/38] - 62.180 widzów

(5.) Inter 2:0 Juventus (1.)

'30 Poulsen (1:0)

'44 Perisić (2:0)

 

Skład: Handanović - Deplagne, Veljković, Jesus, Nagatomo (71' Alonso) - Gnoukouri, Elias (79' Piccinocchi), El Sayed - Campbell (60' Icardi), Perisić, Poulsen

MVP: Mathieu Deplagne (Inter) - 9.0 ocena (1 asysta)

Odnośnik do komentarza

Hmm, tak patrzę na ten tekst i czegoś mi brakuje. Spojrzałem jeszcze raz. Może jakiś enterek między wprowadzeniem (bardzo fajnym zresztą), a dalszym opisem spotkania? :-k

 

Nie stosuję, ale skoro mówisz, że byłoby lepiej rozłożone to zaraz sprawdzę :P

Odnośnik do komentarza

Hmm, tak patrzę na ten tekst i czegoś mi brakuje. Spojrzałem jeszcze raz. Może jakiś enterek między wprowadzeniem (bardzo fajnym zresztą), a dalszym opisem spotkania? :-k

+1, ogólnie wyniki co raz lepsze, jeszcze trochę do ugrania więc liczę na emocje

Odnośnik do komentarza

 

Hmm, tak patrzę na ten tekst i czegoś mi brakuje. Spojrzałem jeszcze raz. Może jakiś enterek między wprowadzeniem (bardzo fajnym zresztą), a dalszym opisem spotkania? :-k

+1, ogólnie wyniki co raz lepsze, jeszcze trochę do ugrania więc liczę na emocje

 

 

Emocji będzie co niemiara. Najpierw Giana, a potem cholernie ważna końcówka sezonu :P

Odnośnik do komentarza

 

 

Hmm, tak patrzę na ten tekst i czegoś mi brakuje. Spojrzałem jeszcze raz. Może jakiś enterek między wprowadzeniem (bardzo fajnym zresztą), a dalszym opisem spotkania? :-k

+1, ogólnie wyniki co raz lepsze, jeszcze trochę do ugrania więc liczę na emocje

 

 

Emocji będzie co niemiara. Najpierw Giana, a potem cholernie ważna końcówka sezonu :P

 

Wydaje sie mnie normalnie, iż lepiej wygląda tekst.

Kwestia wyników- dobre są, ale mi brakuje takich po kilka bramek :p 6-0, 7-0. Myślę, że się doczekam.

Odnośnik do komentarza

 

 

 

Hmm, tak patrzę na ten tekst i czegoś mi brakuje. Spojrzałem jeszcze raz. Może jakiś enterek między wprowadzeniem (bardzo fajnym zresztą), a dalszym opisem spotkania? :-k

+1, ogólnie wyniki co raz lepsze, jeszcze trochę do ugrania więc liczę na emocje

 

 

Emocji będzie co niemiara. Najpierw Giana, a potem cholernie ważna końcówka sezonu :P

 

Wydaje sie mnie normalnie, iż lepiej wygląda tekst.

Kwestia wyników- dobre są, ale mi brakuje takich po kilka bramek :P 6-0, 7-0. Myślę, że się doczekam.

 

 

Obrony nie mam, aż tak dobrej, żeby sobie pozwolić na taką grę do przodu :D Może w przyszłości.

Odnośnik do komentarza

Wyszedłem na murawę przy akompaniamencie niemalże czterech tysięcy gardeł. Do końca nie byłem świadom tego, co się właśnie dzieje. Świeżo skoszona, pachnąca, zielona trawa była dla mnie czerwonym dywanem. Byłem oklaskiwany zewsząd oraz hucznie zapowiadany przez zagłuszonego krzykiem kibiców spikera. Od zawsze wiedziałem, że kibice Giany są najwspanialsi na świecie, ale nie spodziewałem się, aż takiego przyjęcia. Przecież to ja postanowiłem odejść z klubu w momencie, kiedy on potrzebował mnie najbardziej. Teraz wracam, jak gdyby nigdy nic i stoję po drugiej stronie barykady. Ciężko mi walczyć z tą drużyną oraz z samym sobą, bo przecież wspomniana Giana to cząstka mnie. Zwycięstwo w takim meczu nie było dla mnie sprawą priorytetową. Oczywiście ewentualna porażka w znacznym stopniu odbiłaby się na stopniu zadowolenia sympatyków Interu, ale mi zależało przede wszystkim na zobaczeniu, jak wiele przez ten czas zyskała moja poprzednia ekipa.

 

Szansę gry w wyjściowej jedenastce od pierwszej minuty w ramach prezentu po ciągłym narzekaniu otrzymał Miranda. Nie wiążę z tym obrońców poważniejszych planów i najprawdopodobniej nasze drogi wkrótce się rozejdą. O ile w przeszłości był to swego rodzaju symbol bloku defensywnego Interu i piłkarz o nietuzinkowych umiejętnościach, o tyle w chwili obecnej posiadamy zdecydowanie poważniejszych kandydatów o bardziej niepodważalnym statusie. W składzie nie mogło zabraknąć również ostatniego zimowego wzmocnienia. Negocjacje nie były dla mnie ani łatwe, ani przyjemne. Poprzedni klub naszej gwiazdy mimo wystawienia go na listę transferową ustalił bardzo wygórowane warunki, które w procesie rozmów uległy minimalnej obniżce. Jako osoba ceniąca sobie każdy grosz mogę stwierdzić, iż wyszliśmy na owej transakcji dobrze. Dennis Praet, a więc jeden z poważniejszych belgijskich talentów ostatnich lat. Ażeby nie być gołosłownym wobec upominającego się o częstsze występy Diaza, postanowiłem uwzględnić go w moich założeniach taktycznych na pozycji lewoskrzydłowego. Sam mecz rozpoczęliśmy z niespotykanym dotąd animuszem. Oprócz mojego wyraźnego zaangażowania dało się wyczuć chęć zwycięstwa również wśród piłkarzy. Dobitnym powiedzeniem moich słów powinna być bramka z 18. minuty. Wówczas egzekwowany z dala od bramki rzut rożny przez Piccinocchiego wydawał się potencjalnie niegroźny. Centra młodego Włocha nie była wysokich lotów, ale jakimś cudem trafiła pod nogi Jesusa. Brazylijczyk zachował chłodną głowę i dzięki temu przytomnym strąceniem piłki wpakował ją do bramki obok wychodzącego Nordfeldta, a więc bramkarza zakupionego przez mojego następcę. Ku mojemu zaskoczeniu, gdy wszystko wyglądało wręcz doskonale, gospodarze zdołali wyrównać, a pierwszoplanową rolę odegrał nie kto inny jak Miguel Borja, który w obliczu słabej formy Donnarummy odpalił niesamowicie. Wspomniany Kolumbijczyk wykorzystał świetne dogranie od Torje, uwolnił się spod krycia Mirandy i mocnym wolejem pokonał będącego bardzo blisko oddalenia zagrożenia Handanovicia. Na przerwę mimo wyraźnej dominacji schodzimy z remisem. Parę ostrych słów w szatni pozwoliło mi należycie umotywować drużynę, która pokazała swój pazur już od pierwszej minuty po wznowieniu gry. Dzięki temu w 53. minucie ponownie wyszliśmy na prowadzenie. Tym razem akcję lewym skrzydłem ku mojemu zaskoczeniu rozpoczynał nie kto inny jak Jesus. Juan nie mógł się jednak przebić przez szczelny blok defensywny gospodarzy. W związku z tym postanowił on odegrać do znajdującego się najbliżej Praeta. Belg nareszcie mógł się wykazać. Dzięki świetnemu przeglądowi pola bez trudu wypatrzył on znajdującego się na skrzydle, niepilnowanego Nagatomo. Japończyk po przyjęciu piłki i zgaszeniu jej do ziemi podał prostopadle do wbiegającego w tempo Deulofeu, a ten strzałem z pierwszej piłki skierowanym na dalszy słupek zaskoczył bramkarza Giany. Wtedy zaczęliśmy naciskać coraz mocniej w konsekwencji czego padła trzecia bramka. Tym razem świetnie rozprowadzona kontra, po której futbolówka powędrowała do znajdującego się najbliżej bramki rywali Poulsena. Duńczyk bez problemu opanował sytuację, uciekł Rozziemu i oddał piłkę na lewe skrzydło podłączającemu się Alonso. Ten z kolei popisał się wyśmienitą wrzutką na dalszy słupek, którą skrzętnie zamknął Praet. Belg przedstawia się kibicom bardzo obiecująco, zdobywając bramkę w debiucie. Dwubramkowe prowadzenie odbiło się na spadku koncentracji w efekcie czego Borja zdołał zdobyć jeszcze jedną bramkę. Na szczęście przysłowiową kropkę nad i postawiliśmy w 81. minucie po stałym fragmencie gry. Egzekwowany przez Praeta rzut rożny stworzył spore zamieszanie pod bramką Nordfeldta. W tej sytuacji najlepiej zachował się Jesus, który wyskoczył najwyżej spośród wszystkich i mocnym uderzeniem głową skierował piłkę do siatki. Wygrywamy w pełni zasłużenie, zgarniamy kolejne trzy oczka i utrzymujemy czwartą lokatę - lepiej być nie może.

 

17.02.2019, Serie A [25/38] - 3.766 widzów

(19.) Giana Erminio 2:4 Inter (4.)

'18 Jesus (0:1)

'44 Borja (1:1)

'53 Deulofeu (1:2)

'69 Praet (1:3)

'73 Borja (2:3)

'81 Jesus (2:4)

 

Skład: Handanović - Nagatomo (74' Deplagne), Miranda, Jesus, Alonso - Medel (58' Gnoukouri), Praet, Piccinocchi - Deulofeu, Diaz, Gameiro (45' Poulsen)

MVP: Juan Jesus (Inter) - 9.2 ocena (2 bramki)

Odnośnik do komentarza

Nasza obecna dyspozycja była wręcz wspaniałym prognostykiem przed zbliżającym się meczem w ramach pierwszej rundy eliminacyjnej fazy pucharowej Ligi Europy. Od niepamiętnych czasów wszyscy uważali mnie za niepoprawnego optymistę, który potrafi dostrzec nawet pozytywy w najczarniejszej godzinie. Nie inaczej było i w tym przypadku. Wiedziałem, iż stać nas nie tylko na podjęcie walki z drużyną podobnego formatu, ale również na odniesienie bezproblemowego zwycięstwa. W meczach rozgrywanych przed własną publicznością zawsze pokazywaliśmy pazur, dominowaliśmy, spychając rywali do rozpaczliwej gry defensywnej. Istniały więc jakiekolwiek przesłanki nieutwierdzające mnie w przekonaniu o naszym zwycięstwie? Odpowiedź jest prosta i stanowcza, a brzmi nie. O dziwo Pablo Eusebio był bardzo pewny swego. O swoim zespole wypowiadał się w samych superlatywach, a odnosząc się do naszej gry i dyspozycji, starał się umniejszać moje zasługi. Mogłoby się wydawać, iż kwestią czasu jest popadnięcie przeze mnie w konflikt z rywalem, ale było to twierdzenie jak najbardziej mylne. Nie zwracałem jakiejkolwiek uwagi na jego słowa, a jedynie skupiałem się na treningach zespołu.

 

Oprócz niebagatelnej wagi spotkania w aspekcie podniesienia renomy europejskiej klubu ważnym elementem było dla mnie zwycięstwo niosące za sobą zyski finansowe. Ostatnimi czasy status finansowy klubu uległ pogorszeniu, a przychody powoli poczęły zrównywać się z wydatkami. Jeżeli zaś chodzi o wyjściową jedenastkę, długo gdybałem nad jej zestawieniem. Z jednej strony mogłem zachować największą świeżość na ligową potyczkę z Ascoli, z drugiej jednak spotkanie z Sociedad wydawało się znacznie ważniejsze. Ostatecznie na murawę wybiegliśmy w jednym z najsilniejszych zestawień z drobnymi niespodziankami jak np. obecność Piccinocchiego czy Palazziego od pierwszej minuty. Mecz rozpoczęliśmy od bardzo mocnego akcentu poprzez całkowite zdominowanie rywala już w pierwszych minutach. Owoce naszego wysiłku pojawiły się stosunkowo szybko. Już w 2. minucie objęliśmy prowadzenie. Dzięki długiemu utrzymywaniu się z futbolówką na połowie gości nie zwalnialiśmy ani na moment. Idealnym tego przykładem wydaje się akcja zapoczątkowana przez Veljkovicia. Środkowy obrońca widząc rozkład ciężaru gry, podłączył się do akcji ofensywnej i w ciągu kilku sekund popisał się doskonałym przerzutem na prawe skrzydło do podłączającego się Deplagne. Francuski obrońca przyjął piłkę w pełnym biegu i zatrzymał się dopiero wraz z nią przed linią końcową. Tam dopadł do niego naciskający pressingiem De la Bella. Mimo wszystko jego starania spełzły na niczym, a dośrodkowanie w pole karne do niepilnowanego Gameiro okazało się zabójcze. Napastnik bowiem w przepięknym stylu złożył się do uderzenia przewrotką całkowicie zaskakując swoją decyzją stojącego pomiędzy słupkami Rulliego. Argentyńczyk stał, jak zamurowany będąc przekonanym o tym, iż trajektoria obrana przez uderzoną futbolówkę przyczyni się do opuszczenia przez nią boiska. Na szczęście potężny strzał zmierzający wprost pod poprzeczkę trafił tam, gdzie powinien. Ogromna radość Francuza była całkowicie uzasadniona, a nasza gra z biegiem czasu powinna wyglądać coraz lepiej. Czyżby była to zapowiedź absolutnej dominacji i wygrania dwumeczu już w pierwszym podejściu? Pierwsze poważne zagrożenie pod naszą bramką pojawiło się dopiero w 12. minucie. Wówczas goście rozegrali bardzo efektowną akcję gdzie fantastycznym podaniem do odpuszczonego kryciem Zazy popisał się Illaramendi. Na szczęście próba Włocha nie znalazła drogi do siatki, a jedynie odbiła się głuchym echem od poprzeczki. Po zejściu do szatni nakazałem piłkarzom nie poddawać się i próbować dalej. Gra w drugiej połowie nie kleiła nam się już tak bardzo, jak w przypadku pierwszej odsłony. Niestety zamotanie w bloku defensywnym przyjezdni wykorzystali bezbłędnie w 76. minucie. Wówczas zagubiony Miangue pozwolił Herviasowi na przedarcie się w obręb szesnastki, a ten w sytuacji sam na sam pewnym strzałem pokonał Handanovicia. Niestety nie zdołaliśmy odnieść zwycięstwa na własnym terenie, co stawia nas w trudnej sytuacji przed rewanżem. Miejmy nadzieję, iż zrehabilitujemy się na obiekcie Anoeta.

 

21.02.2019, UEFA Europa League [1. runda eliminacyjna 1/2] - 63.656 widzów

(ITA) Inter 1:1 Real Sociedad (ESP)

'2 Gameiro (1:0)

'76 Hervias (1:1)

 

Skład: Handanović - Deplagne (70' Nagatomo), Miangue, Veljković, D'Ambrosio - Piccinocchi, Praet (85' El Sayed), Palazzi - Deulofeu, Campbell, Gameiro (85' Poulsen)

MVP: Mathieu Deplagne (Inter) - 8.7 ocena (1 asysta)

Odnośnik do komentarza

Mecz z Ascoli miał być dla nas jedynie przejściowym dreszczykiem emocji przed niebywale ważnym rewanżem z Realem Sociedad. Dla mnie oprócz trzech punktów liczyło się zobaczenie w akcji Ljubomira Adamka, a więc jeden z naszych zimowych transferów. Młody Serb wypożyczony do wspomnianego klubu prezentuje się w obecnej kampanii naprawdę przyzwoicie i po zanotowaniu sześciu ligowych występów może poszczycić się zdobyciem jednej bramki oraz zanotowaniem jednej asysty. Początek spotkania w sposób zdecydowany zapowiadał jego dalszy przebieg. Bezapelacyjnie byliśmy stroną przeważającą, która dwoiła i troiła się pod bramką przyjezdnych tylko po to, ażeby ostatecznie zdobyć bramkę pozwalającą nam na grę z większym spokojem. W sposób nieznaczny naruszyliśmy cierpliwość kibiców bowiem sposób na pokonanie Carlo Pinsoglio znaleźliśmy dopiero w 22. minucie. Wówczas z kontrą lewym skrzydłem pędził Diaz. Paragwajczyk bez trudu minął najpierw pierwszego stopera zmyślną sztuczką techniczną, a drugiego zgubił w pojedynku biegowym. Sam wyczekał podanie prostopadłe do ostatniej sekundy i wspaniałym zagraniem w lukę powstałą między stoperami uruchomił Poulsena. Ten wyrzucony nieco do boku zdołał jednak zdobyć bramkę z bardzo ostrego kąta. Momentalnie poszliśmy za ciosem, starając się dobić podłamanego stratą bramki rywala jeszcze bardziej. Po faulu w prawym sektorze boiska na wykonawcę stałego fragmentu gry mianowałem młodziutkiego Diaza. Ten świetnym zagraniem w okolice jedenastego metra odnalazł zupełnie niekrytego Veljkovicia. Zachowanie Serba również zasługuje na słowa uznania. Skupił on bowiem na sobie dwóch obrońców pozwalając tym samym na uwolnienie się Perisiciowi. Chorwat wykorzystał to bardzo skrzętnie i w momencie podania zwrotnego był przygotowany do oddania strzału. Potężna petarda ze skraju pola karnego została wyekspediowana idealnie w prawe okienko bramki strzeżonej przez 28-letniego Włocha. W 25. minucie przyjezdni odnaleźli siły na wprowadzenie nieoczekiwanego zwrotu akcji. Rzut wolny w ich wykonaniu okazał się niebywale groźny, a akcję na dalszym słupku zamknął niepilnowany Bastoni, który bez problemu pokonał Handanovicia. Na szczęście bramka nie została uznana bowiem zdobywca bramki w momencie uwalniania się spod krycia powalił na ziemię Perisicia. Świetna postawa sędziego liniowego, który momentalnie wychwycił przekroczenie przepisów przez jednego z piłkarzy Ascoli. Na przerwę schodziliśmy w iście szampańskim nastroju. Piłkarze powrócili na murawę z podobnym nastawieniem opierającym się o całkowitą dominację i zniszczenie oponenta. W 65. minucie o ułamek sekundy od dokonania wyroku na gościach znalazł się Poulsen. Niestety w ostatniej fazie akcji jeden z obrońców wykonujący wślizg zdołał zablokować jego strzał pewnie zmierzający w bramkę. Nie opłakiwaliśmy niewykorzystanej sytuacji, a nasze dalsze starania wynagrodziły nam to stosunkowo szybko. Ostatnie pięć minut gry, rzut wolny wykonywany przez Cermaka. Odległość nijak nie pozwala na bezpośrednie uderzenie, które byłoby w stanie zaskoczyć bramkarza toteż sam zainteresowany zdecydował się na wznowienie krótkim podaniem do Eliasa. Brazylijczyk słynący z doskonałego przeglądu pola bez najmniejszych problemów dostrzegł niepilnowanego Perisicia, do którego zaadresował swoje zagranie. Ten fantastycznym przyjęciem obrócił się wraz z futbolówką w kierunku bramki i podaniem w uliczkę wypuścił w sytuacji sam na sam D'Ambrosio. Nasz obrońca nie słynie ze zdobywania bramek, ale w tejże sytuacji zachował się jak rasowy napastnik. Wyczekał bramkarza do ostatniej sekundy i płaskim, mocnym strzałem nie pozostawił mu jakichkolwiek szans na skuteczną interwencję. Wygrywamy, a co ważne nabuzowani ruszamy na Real Sociedad.

 

24.02.2019, Serie A [26/38] - 36.623 widzów

(4.) Inter 3:0 Ascoli (10.)

'22 Poulsen (1:0)

'24 Perisić (2:0)

'86 D'Ambrosio (3:0)

 

Skład: Handanović - Nagatomo (78' D'Ambrosio), Veljković, Jesus, Alonso - Gnoukouri, Elias, Medel - Perisić, Diaz (71' El Sayed), Poulsen (71' Cermak)

MVP: Ivan Perisić (Inter) - 9.0 ocena (1 bramka, 1 asysta)

Odnośnik do komentarza

Pierwsze mecze 1/16 finału UEFA Europa League

 

Biorąc pod uwagę liczbę gospodarzy, którzy przegrywali już w pierwszym meczu, niebywale cieszyłem się z remisu, jaki wywalczyliśmy przed własną publicznością. Jednakowoż prawdą jest, że w naszej obronie występuje wyraźne zjawisko dekoncentracji w kluczowych wręcz momentach. Ciężko dotrzeć mi do chłopaków, bo o ile wysłuchują oni moich rad tudzież uwag, o tyle z przełożeniem ich na kolejne mecze jest niebywale krucho. Pablo Eusebio prowadzący Real Sociedad nagminnie przekonywał media o swoich racjach, o tym, że jest lepszym menedżerem, że dysponuje piłkarzami wyższej klasy reprezentującymi wyższą jakość. Dobrze, że nie muszę pracować tudzież znosić go na co dzień. Mógłbym wówczas mówić o istnej mordędze. Ja oczywiście podobnie, jak i w pierwszym przypadku wiele przemilczałem. Skupiałem się na przygotowywaniu drużyny, bo było to dla mnie niewątpliwie priorytetem. Kiedy wszyscy byli gotowi, a długo wyczekiwany dzień nastał, wyruszyliśmy samolotem do Hiszpanii po to, na co sobie zasłużyliśmy. Mam tutaj oczywiście na myśli awans i progres, który już wkrótce poczynimy w europejskich rozgrywkach.

 

Dobór składu rozpocząłem od samego tyłu. Pozycja Handanovicia była niepodważalna. W obronie na prawą flankę powędrował będący ostatnio w fantastycznej, życiowej formie Deplagne. W środku najbardziej charakterystyczna para w postaci Veljkovicia oraz Jesusa, a na lewej stronie nie mogło zabraknąć wypoczętego Alonso. W pomocy musieliśmy skorzystać z elementu spajającego linię obrony oraz atak toteż do składu z miejsca wskoczył Medel. Obok niego nasz zimowy zakup Praet. Belg bardzo ciężko pracuje na treningach, pokazuje tam swój niesamowity poziom. Niestety szaleńcze tempo, któremu musi sprostać, po wyleczeniu kontuzji, okazuje się dla niego zbyt duże, w związku z czym muszę oszczędzać go w jak największej liczbie przypadków. Obok niego nastawiony bardziej defensywnie Gnoukouri. Z przodu miejsce było zarezerwowane dla świetnej trójcy - po prawo Deulofeu, na lewym skrzydle niesamowity Perisić, który nie starzeje się ani trochę, a na szpicy Gameiro. Francuz występem w pierwszym meczu zapewnił sobie obecność w rewanżu. Rozpoczęliśmy, jak na drużynę żądną awansu przystało, a więc od mocnego akcentu. W 18. minucie prostopadłą piłkę na szesnastym metrze zagarnął dla siebie wspomniany napastnik. Znalazł się on w sytuacji sam na sam z wyczekującym na jego decyzję w bramce Rullim. Gameiro zdecydował się na natychmiastowy strzał pod poprzeczkę, niestety chybił znacznie, posyłając piłkę w okolice przedostatniej trybuny. Nasze zmasowane ataki powinny przynieść bramkę również w 22. jak i 23. minucie, kiedy to po serii rzutów rożnych obijaliśmy słupki, poprzeczki, piłkarzy rywala, a nawet za bramkowe kamery. Jak na złość nic nie zmierzało w światło bramki. Do przerwy bezbramkowy remis, który premiuje awansem drużynę z Hiszpanii. W 47. minucie wzięliśmy się w garść i stworzyliśmy kolejną doskonałą, klarowną sytuację podbramkową. Tym razem wszystko zaczęło się na naszej połowie od wyprowadzającego piłkę Veljkovicia. Serb krótkim podaniem do przodu uruchomił Medela, a ten po zabraniu się z piłką i przebiegnięciu kilku metrów oddał ją na skrzydło do podłączającego się Deplagne. Francuz przy próbie minięcia jednego z defensorów stracił piłkę, którą dosłownie sekundy później wyłuskał Deulofeu. Hiszpan nie mając pomysłu na kontynuowanie akcji postanowił wyekspediować piłkę do odosobnionego Poulsena. Nasz napastnik ku zaskoczeniu wszystkich błysnął największą przytomnością umysłu i popisał się doskonałym prostopadłym podaniem w uliczkę. Dzięki temu zagraniu w sytuacji sam na sam z bramkarzem Sociedad znalazł się Perisić. Chorwat po przełożeniu piłki na prawą nogę zdecydował się na mocny strzał, który instynktownie wybronił Rulli. Wtedy emocje się skończyły. Nie mieliśmy pomysłu na grę, nie mieliśmy pomysłu jak sforsować bramkę strzeżoną przez niesamowitego argentyńskiego golkipera. Piłkarze nie wytrzymali mentalnie i odpuścili sobie. Wielka szkoda, bo z przebiegu dwumeczu byliśmy zespołem jak nic o klasę lepszą. Teraz pozostaje nam przełknąć gorzką pigułkę i odbić sobie porażkę z rozgrywek europejskich w podwórkowej Serie A.

 

Rewanże 1/16 finału UEFA Europa League

 

28.02.2019, UEFA Europa League [1. runda eliminacyjna 2/2] - 31.799 widzów

(ESP) Real Sociedad 0:0 Inter (ITA)

 

Skład: Handanović - Deplagne, Veljković, Jesus, Alonso - Medel, Praet (63' Elias), Gnoukouri (80' Icardi) - Deulofeu, Perisić, Gameiro (45' Poulsen)

MVP: Mathieu Deplagne (Inter) - 8.1 ocena

Odnośnik do komentarza

Musiałem nadrobić kilka Twoich wpisów, bo się zbyt zapuściłem w czytaniu.. Po części rozumiem Twoją decyzję o zostawieniu Giany, trzeba się rozwijać - a jak widać, możliwości w Gianie do tego zbytnich nie miałeś. Planujesz zagościć na dłużej w Interze? :D

 

Tak :) Mamy perspektywy, niedługo sytuacja finansowa powinna się poprawić, a trzeba w końcu jakiś europejski puchar zdobyć, bo jako menedżer czuję niezaspokojony głód sukcesu.

Odnośnik do komentarza

Przygoda z europejskimi rozgrywkami zakończyła się dla nas szybciej, aniżeli ktokolwiek przypuszczał. Mimo słabego występu w dwumeczu kibice docenili nasze starania, a nasz ogromny wysiłek wynagrodzili gromkimi brawami na stadionie rywala. Teraz nie pozostaje nam już nic innego, jak całą swą uwagę przekierować na podwórkowe rozgrywki. Grający dotychczas niesamowicie Juventus mimo konieczności uznania naszej wyższości przoduje w tabeli wyraźnie. Nasze szanse na zdobycie mistrzostwa są już czysto matematyczne, ale reszta stawki, a zwłaszcza wicemistrzostwo wciąż znajdują się w naszym zasięgu. Wiele pomeczowych niejasności otoczyło czarnymi chmurami sylwetkę sędziego głównego. Zarzucano mu przede wszystkim stronniczość względem gospodarzy i podejmowanie decyzji, które w znacznym stopniu szkodziły gościom. Dbając o własny interes oraz o nienarażanie się na sankcje ze strony ZPN-u postanowiłem przemilczeć niektóre kwestie. Z biegiem czasu nauczyłem się, iż nie warto poruszać w mediach każdą trapiącą nas kwestię, gdyż często nasze słowa zostają przeinaczone, w efekcie czego pochwały są odbierane jako krytyka.

 

Pescara, z którą przyszło nam się mierzyć trzeciego dnia marca to w tym momencie najsłabsza drużyna w najwyższej klasie rozgrywkowej we Włoszech. Delfiny od początku obecnej kampanii nie potrafią poradzić sobie z presją, marną sytuacją finansową oraz chęcią odejścia kluczowych piłkarzy ze względu na słabą grę drużyny. Ostatecznie wszystkie te czynniki przełożyły się na zajmowaną przez nich lokatę. Ostatnie miejsce z wyraźną stratą do lokaty gwarantującej utrzymanie się w lidze już w chwili obecnej czyni z nich niemalże pewnego spadkowicza. Jeżeli mógłbym przyrównać ich szanse na uniknięcie spadku to niewątpliwie porównałbym je do naszych szans na mistrzostwo - czysto matematyczne. Jeżeli tylko wyłączymy z gry Gastona Brugmana nasi rywale przegrają spotkanie na długo przed zameldowaniem się na murawie. Pierwsze minuty niewątpliwie należały do nas. Jako przyjezdni prezentowaliśmy raczej pewność gry charakterystyczną dla gospodarzy. W 8. minucie po wybiciu futbolówki przez jednego z obrońców otrzymaliśmy od sędziego rzut rożny. Do piłki ustawionej w narożniku boiska powędrował Campbell. Kostarykanin po trzech krokach rozbiegu zasygnalizowałem gestem ręki wariant rozegrania stałego fragmentu gry. Jego kapitalna krótka centra wymierzona na bliższy słupek pozwoliła Miangue na zaskoczenie całego bloku defensywnego Pescary. Nikt bowiem spośród wszystkich dziesięciu piłkarzy Pescary obecnych wówczas w polu karnym nie spodziewał się takowego wariantu rozegrania. Kongijczyk niecieszący się moją sympatią ze względu na słabą dyspozycję i mierne umiejętności wpakował piłkę do bramki bardzo mocnym uderzeniem głową. Przed stratą gola Biancazzurrich nie uchroniła nawet instynktowna interwencja Bacciego. Ciężko to sobie wyobrazić, ale po zdobyciu bramki zamknęliśmy się na wszelkie próby dalszego atakowania. Mimo wyraźnie umotywowanego zespołu żadnego zdobycia kilku bramek nasze akcje nie miały już tego błysku. Tempo było zbyt wolne, podania zbyt proste do przeczytania, a gra nieprzewidywalna została zastąpiona schematycznymi zagraniami. W przerwie pochwaliłem chłopaków, jednocześnie nakazując im dalsze próby podwyższenia rezultatu. Było to dla nas o tyle cięższe, iż w 57. minucie po absurdalnej decyzji Mirandy gospodarze odnieśli korzyść w postaci rzutu wolnego z okolic trzydziestego metra, a my musieliśmy kończyć mecz w osłabieniu. Brutalne wejście bezpośrednio w kolano jednego z pomocników gospodarzy mogło zakończyć jego karierę. Po ostatnim gwizdku sędziego będę musiał poważnie porozmawiać z Brazylijczykiem. Ewentualna decyzja dotycząca przedłużenia jego kary nie będzie dla mnie żadnym zaskoczeniem. Do końca zagraliśmy bardzo rozważnie w defensywie, dzięki czemu nie pozwoliliśmy sobie na utratę bramki. Skromne, acz jakże ważne zwycięstwo przybliża nas do drugiego miejsca. Na słowa uznania zasługuje postawa Pescary. Tym bardziej nie rozumiem ich obecnej sytuacji w tabeli, biorąc pod uwagę ich solidną grę w obronie i świetną współpracę linii defensywnej z pomocnikami.

 

03.03.2019, Serie A [27/38] - 18.935 widzów

(20.) Pescara 0:1 Inter (4.)

'8 Miangue (0:1)

 

Skład: Handanović - D'Ambrosio (45' Alonso), Miangue, Miranda (57' CzK.), Nagatomo - Piccinocchi (57' Veljković), El Sayed, Palazzi - Poulsen, Campbell, Icardi (69' Puscas)

MVP: Yuto Nagatomo (Inter) - 7.6 ocena

Odnośnik do komentarza
Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...