Skocz do zawartości

Cień wielkiej trybuny


Ralf

Rekomendowane odpowiedzi

Sebastian Zielinsky, który w czasach 2.Bundesligi był jednym z naszych kluczowych zawodników, a teraz coraz wyraźniej odstawał, po raz kolejny zaczął głośno narzekać na brak gry, jednocześnie na treningach sprawiając wrażenie niezbyt zainteresowanego rywalizacją o miejsce w składzie, więc podjąłem decyzję o wystawieniu go na listę transferową.

 

 

Najkrótszy miesiąc roku oznaczał również bardzo szybkie zakończenie przewidzianych na niego spotkań, a z tej okazji na Osnatel-Arenie pojawiły się kamery telewizyjne, które miały nadawać na żywo transmisję naszego meczu z Wolfsburgiem, z rąk którego jesienią doznaliśmy upokarzającej klęski 1:5. Drugi sezon z rzędu nasz terminarz zaczynał się od ekip teoretycznie słabszych, by następnie sypnąć całą serią bitew z potentatami i nieodmiennie pasmem porażek, czy po prostu spotkań bez zwycięstwa, nic więc dziwnego, że z tunelu wychodziłem niejako pogodzony z przegraną. Zwłaszcza, że na treningu głowę rozbił sobie Fischer, przez co na jego miejsce musiałem przesunąć Jorge, a prawą flankę uzupełnić nieogranym Borrellim.

 

Był to typowy mecz na 0:0, w którym pełno było groźnych akcji, pudeł w niewyjaśnionych okolicznościach, odbiorów, strat, innymi słowy piłkarskie szachy, ale wbrew pomeczowym opiniom bardzo interesujące. Na początku przycisnęła nas ekipa z Wolfsburga, pewna gra w obronie sprawiała, że dośrodkowania Wilków bez trudu wybijaliśmy, a w 7. minucie zdołaliśmy zapędzić się pod pole karne gości, przy czym Silva udanie zgubił pilnującego go rywala, dopadł do piłki i odpalił pocisk, lokując piłkę w bramce między słupkiem a rękami Kesslera. Po objęciu prowadzenia po minusie dostali ode mnie Borges z Morozowem, którzy zdążyli szybko przegrać po jednym kluczowym pojedynku główkowym i sprokurować tym groźne sytuacje, w których na szczęście strzelecką indolencją nieodmiennie popisywał się Mayer. Nie należało się jednak z gości śmiać, ponieważ chwilę później równie koszmarnym missem odpowiedział Baum, co pokazywało, że i my nie grzeszyliśmy skutecznością.

 

W drugiej połowie udało nam się oddalić grę od własnego pola karnego i dłużej utrzymywać się przy piłce, zaś Wolfsburg całkowicie przespał drugą połowę, Michel Dufour zbyt długo zwlekał ze zmianami tak personalnymi, jak i taktycznymi, co zadecydowało o losach spotkania i naszym dość niespodziewanym zwycięstwie. Radość zmąciła jednak informacja od szefa naszego pionu medycznego, że Thomas Bode rozciął głowę w zderzeniu z rywalem i czeka go dwutygodniowa przerwa w treningach, co może na nas podziałać jak dobrze wymierzony kopniak w klejnoty.

18.02.2018, Osnatel-Arena, Osnabrück, widzów: 28 548; TV

BL (21/34) VfL Osnabrück [6.] – VfL Wolfsburg [5.] 1:0 (1:0)

 

7' J. Silva 1:0

 

VfL Osnabrück: R.Flood 7 – M.Borrelli 6, M.Morozow 7, M.Borges 7, Jorge 7 – P.Brunner 6 (46' R.Fernandes 6), J.Silva 7, J.Blondel 7 (56' S.Holzer 6), C.Rendina 7 – M.Baum 6 (79' N.Agger 6), T.Bode 7

 

GM: Thomas Bode (N, VfL Osnabrück) - 7

Odnośnik do komentarza

Przełom lutego i marca przebiegał w Osnabrücku pod znakiem zaskoczenia i olbrzymiego zadowolenia – o Fiołkach było bardzo głośno, ponieważ zdominowaliśmy rozdanie nagród przez DFB. Thomas Bode i Jonathan Blondel zajęli odpowiednio 1. i 2. miejsce w klasyfikacji Piłkarz Miesiąca, z kolei zgodnie z moimi przewidywaniami dostrzeżono kunszt i świetny rajd Ricardo Fernandesa z meczu z Freiburgiem, przyznając mu zwycięstwo w konkursie na Bramkę Lutego – eksperci rozpływali się nad indywidualną akcją Portugalczyka i przedryblowaniem przez niego trzech rywali na przestrzeni dobrych 30 metrów, zaś jego trafienie z ostrego kąta określono mianem oportunistycznego.

 

Jednocześnie bardzo szybko zabliźniła się rana Bodego, jakiej dorobił się w potyczce z Wolfsburgiem, i przy dobrych wiatrach jego absencja mogła pozostać niemalże niezauważona.

 

 

Luty 2018

 

Bilans (Osnabrück): 3-0-0, 8:1

Bundesliga: 6. [-3 pkt do Wolfsburgu, +2 pkt nad Karlsruhe] / jedno zaległe spotkanie

DFB-Pokal: –

Puchar Intertoto: finał, 1:1 i 0:1 z Manchesterem City; out

Finanse: -3,18 mln euro (-1,67 mln euro)

Gole: Thomas Bode (15)

Asysty: Jonathan Blondel (8)

 

Bilans (Polska): 1-0-0, 8:0

Mistrzostwa Świata 2018: grupa A (vs. Kolumbia, Czechy i Australia)

Eliminacje do Euro 2020: czwarta grupa (vs. Hiszpania, Finlandia, Malta i Białoruś)

Ranking FIFA: 2. [=]

 

 

Ligi:

 

Anglia: Arsenal Londyn [+5 pkt]

Austria: Rapid Wiedeń [+0 pkt]

Francja: PSG [+3 pkt]

Hiszpania: Deportivo [+3 pkt]

Niemcy: Bayern Monachium [+14 pkt]

Polska: Groclin Grodzisk Wlkp. [+3 pkt]

Rosja: –

Szwajcaria: Grasshopper Zurych [+5 pkt]

Włochy: Juventus Turyn [+2 pkt]

 

Liga Mistrzów:

-

 

Puchar UEFA:

- Wisła Kraków, 1/16 finału, 0:0 i 0:2 z Manchesterem City; out

 

Reprezentacja Polski:

- 07.02, Mecz towarzyski, Polska - Austria, 3:0

 

Ranking FIFA: 1. Brazylia [1371], 2. Polska [1265], 3. Francja [1199]

Odnośnik do komentarza

Zaczynałem podejrzewać, czy do miasta nie zaczęła zaglądać przypadkiem plaga kontuzji, ponieważ choć Bode zdążył się wykurować, Jorge postanowił upuścić sobie sztangę na klatkę piersiową i stanąłem przed koniecznością dokonania kolejnej roszady na lewej flance obrony.

 

 

Piłkarze zaczęli się wykruszać w najgorszym możliwym momencie, ponieważ na początku marca przyszedł czas zmierzyć się z pewnie zmierzającym po mistrzostwo Niemiec Bayernem Monachium, niepokonanym w lidze od października, a mającym na koncie zaledwie jedną porażkę. Bawarczycy sprawiali wrażenie niemożliwych do zatrzymania, więc porażkę brałem niemal za pewnik, ale mimo to podjąłem być może szaloną decyzję, że nie cofniemy się przed nimi i przystąpimy do meczu z takim samym ofensywnym ustawieniem, jakim ograliśmy w ostatnim czasie Freiburg, Hoffenheim i Wolfsburg.

 

Mój krok okazał się strzałem w dziesiątkę, gdyż podjęliśmy ostrą walkę z faworyzowanym potentatem i gdybyśmy zamienili się trykotami, postronny kibic mógłby się pomylić. Bayern wydawał się ciut zakłopotany tym, że nie udało się zepchnąć nas do obrony, a to tylko nas napędzało, dzięki czemu regularnie robiło się gorąco pod bramką Kunzego. Jednak graliśmy z kulą u nogi, jaką był słaby ostatnimi czasy Brunner, który nie ruszał się do bezpańskich piłek, bardzo szybko odpuszczał i ogólnie sprawiał, że goście swobodnie poruszali się naszym prawym skrzydłem. Mimo to w 24. minucie wyszliśmy z kontratakiem, Silva rozciągnął na lewo do Rendiny, który przed Lahmem dograł do Bodego, a Thomas kiwnął Piotrowskiego, znalazł się w polu karnym i przepięknym, finezyjnym strzałem z ostrego kąta wywołał eksplozję naszej rekordowo licznej widowni! Gooool!

 

Bardzo statyczny w pierwszej połowie Brunner nie pojawił się już na boisku po przerwie, a ja uznałem, że jeśli zmieniający go Fernandes zagra z większym zaangażowaniem, wskoczy do wyjściowej jedenastki na następny mecz. Tymczasem jednak musieliśmy być maksymalnie skoncentrowani, bo czekało nas ciężkie 45 minut. Bayern ku powszechnemu zdumieniu całkowicie przechodził obok meczu, Kirn zdobył gola dopiero z pozycji spalonej, oczywiście nieuznanego, a później do akcji wkroczył... sędzia Stark. Może nie podyktował żadnego karnego z kapelusza, ale odgwizdanie absurdalnego ofsajdu Baumowi i nieuznanie mu prawidłowo zdobytej bramki, gdy miał przed sobą kilku rywali w linii, było kpiną. Długo zwlekałem z ostatnią zmianą i okazało się to zbawienne, ponieważ w 83. minucie Silvestri zakończył sezon Silvy brutalną interwencją zrywając mu mięsień pachwiny; już po meczu obitą twarz lodem musiał okładać także Borrelli, więc moje podejrzenia co do plagi kontuzji najwyraźniej były słuszne.

 

Bayern obudził się dopiero w ścisłej końcówce, oczywiście wraz z nim sędzia Stark, w irytujący sposób przeciągający mecz aż o minutę dłużej, niż sam doliczył, i skrupulatnie ignorujący moje ostentacyjne wskazywanie na własny nadgarstek. A było niewyobrażalnie gorąco, nasi stoperzy interweniowali skutecznie, ale na granicy gola samobójczego, zbiorowy zawał na trybunach wisiał na włosku. W końcu arbiter odpuścił, nareszcie zakończył przesadnie przedłużane spotkanie i zostaliśmy sprawcami drugiej porażki Bawarczyków w tym sezonie – Bayern Monachium pokonany!

03.03.2018, Osnatel-Arena, Osnabrück, widzów: 28 560 [rekord]

BL (22/34) VfL Osnabrück [6.] – Bayern Monachium [1.] 1:0 (1:0)

 

24' T. Bode 1:0

83' J. Silva (VfL) ktz.

 

VfL Osnabrück: R.Flood 8 – M.Borrelli 8, M.Morozow 9, M.Borges ŻK 8, O.Fischer 7 – P.Brunner 6 (46' R.Fernandes 7), J.Silva Ktz 7 (83' S.Holzer 6), J.Blondel 8, C.Rendina 8 – M.Baum 7, T.Bode 7 (75' Z.Halilović 6)

 

GM: Marat Morozow (O Ś, VfL Osnabrück) - 9

Odnośnik do komentarza

Właściwie to do spotkania z nami był pokonany tylko raz.

 

Deportujcie z Niemiec tego cholernego Deschenaux, a obiecuję, że urządzę taką balangę, jakiej jeszcze w życiu nie widzieli :x

 

--------------------------------------------------

 

W środę 7 marca samodzielnym spotkaniem z Herthą Berlin nadrabialiśmy ligowe zaległości, co w przypadku zwycięstwa dałoby nam awans na czwarte miejsce w tabeli Bundesligi. Znowu musiałem rotować składem, ponieważ plaga kontuzji, która tyle co rozpakowała walizki, na tyle ograniczyła mi pole manewru, że na prawej obronie z musu wystąpił stoper Paolo Pesce, a później miało być jeszcze gorzej.

 

Hertha już w pierwszej akcji meczu nastraszyła nas zbyt łatwym przedarciem się pod naszą bramkę, a nie do końca jeszcze rozgrzany Flood efektownie zatrzymał strzał Kunerta. Później niesieni serią czterech zwycięstw zaczęliśmy dochodzić do głosu i wypracowywać sobie coraz groźniejsze sytuacje, aż w 17. minucie Baum zabrał piłkę niezdecydowanemu Spectorowi, Rendina przejął ją, zbiegł ze skrzydła w pole karne i ładnym uderzeniem po przekątnej wysunął nas na prowadzenie. Trzy minuty później rozklepaliśmy gospodarzy akcją całego zespołu, podanie na skrzydle przyjął Rendina, przy asyście rywala wrzucił w okolice bliższego słupka, a zastępujący Silvę Schneider wykorzystał niezdecydowanie obrońców i podwyższył na 2:0.

 

A później wszystko poszło w pizdu. Zaczął Morozow, który momentalnie przekreślił swoje zasługi i bardzo mi podpadł bezmyślnością – w 27. minucie zawaliła obrona, która po prostu zniknęła, ale i tak osamotniony Marat zachował się jak skończony kretyn, popełniając faul taktyczny, i to w polu karnym, czego rezultatem była czerwona kartka i automatyczny gol kontaktowy autorstwa Schäfera. W przerwie tak darłem się na Rosjanina, że ten w trakcie drugiej połowy wrócił na własną rękę do Osnabrücku. Doprawdy o wiele lepiej byłoby, gdyby faulował albo z dala od pola karnego – zapobieżenie utracie bramki –, albo nie faulował wcale – strata bramki, ale drużyna w komplecie.

 

Na domiar złego w 35. minucie boisko musiał opuścić oszołomiony po zderzeniu z rywalem Bode, co zneutralizowało nasz atak, bowiem rezerwowy Halilović zmarnował aż pięć (!) wyśmienitych sytuacji, przybliżając się do powrotu do rezerw, i kreując bramkarza Herthy na gracza meczu.

 

Po przerwie była już tylko postępująca autodestrukcja, w 59. minucie śpiący Rendina dał zabrać sobie piłkę Heinzemu, Borges odpuścił przeklętego Deschenaux i było 2:2. Chwilę później Borges zakończył już udział w meczu, kiedy znowu dał się urwać temu cholernemu Deschenaux, który w ostatnich latach uporczywie strzelał nam bramki jedna po drugiej i marzyłem o tym, by zniknął z Bundesligi, zrobiło się 2:3 i mecz był przegrany. Naszą kiepską porażkę podsumował zawód naszego kapitana Blondela, który w polu karnym pozwolił De Luce oddać strzał na 2:4. Morozow i Borges za swoją skandaliczną postawę zostali ukarani wstrzymaniem tygodniowych poborów, a niepowtarzalną szansę awansu na czwartą lokatę diabli wzięli.

 

07.03.2018, Olympiastadion, Berlin, widzów: 52 982

BL (23/34) Hertha Berlin [13.] – VfL Osnabrück [6.] 4:2 (1:2)

 

17' C. Rendina 0:1

20' A. Schneider 0:2

26' M. Morozow (VfL) czrw.k.

27' Ch. Schäfer 1:2 rz.k.

35' T. Bode (VfL) ktz.

59' M. Deschenaux 2:2

64' M. Deschenaux 3:2

80' Ch. De Luca 4:2

 

VfL Osnabrück: R.Flood 7 – P.Pesce 6, M.Morozow CzK 4, M.Borges 4 (65' P.Kjelgaard 7), O.Fischer 6 – R.Fernandes 6, A.Schneider 8, J.Blondel 6, C.Rendina 8 – M.Baum 7 (26' J.Projić 6), T.Bode Ktz 7 (35' Z.Halilović 6)

 

GM: Mathieu Dreyer (BR, Hertha Berlin) - 8

Odnośnik do komentarza

Widzicie? Zaczyna się.

 

-----------------------------------------------

 

Katastrofalna porażka w Berlinie, która nie wynikała wcale z kiepskiej gry całego zespołu, a po prostu braku oleju w głowie co poniektórych, wywołała trochę zamieszania w naszych szeregach. Morozow i Borges zarozumiale zrzekli się swoich ewidentnych win z Olympiastadion, co skończyło się dla nich dodatkowo obniżeniem rangi w zespole i odsunięciem od wyjściowej jedenastki; Marat i tak był zawieszony, a Márcio miał usiąść na ławce.

 

 

Do Norymbergi jechaliśmy już zatem z parą nowych stoperów w osobach Projicia i Pescego. Gospodarze byli do pokonania, postawiliśmy na szybką piłkę, i jak szybko toczyła się gra, tak szybko przegrywaliśmy 0:2. Już w czwartej minucie Bode próbował grać do Schneidera, który oddał piłkę Mohrowi, po chwili uciekający Projiciowi Lima gładko przelobował Flooda, a ja po raz pierwszy zadzwoniłem pięścią o zadaszenie ławki trenerskiej. Po chwili rywale wznawiali z autu na wysokości naszego pola karnego, Fischer uprzejmie zadbał o to, by Bruno Mezenga spokojnie, bez pośpiechu zgasił sobie piłkę i pokonał ślamazarnego w tej fazie meczu Flooda. W 45. minucie czułem pulsującą krew w żyłach, gdy Pesce wskoczył obunóż w rywala, zmuszając nas do gry w osłabieniu w drugim meczu z rzędu, a ja obiecywałem Baljiciowi, że w szatni polecą głowy. I pewnie rozerwałbym kogoś na strzępy, zapewne tym kimś byłby zawodnik o inicjałach P. P., gdyby nie ostatnia akcja pierwszej połowy – Blondel odzyskał piłkę na Mileticiu, następnie po odegraniu Fernandesa nasz kapitan dograł prostopadle do Schneidera, a Andreas sprytnym strzałem po ziemi dał nadzieję na dogonienie wyniku.

 

W 52. minucie, po uzupełnieniu w obronie przeprowadzoną zmianą, Bode zdołał urwać się z piłką za linię obrony, kiedy miał już strzelać zepsuł akcję zupełnie bezsensownym podaniem na lewo, a wtedy pomocną dłoń podał nam Mohr faulem na Rendinie, po którym z rzutu karnego na 2:2 pewnym i mocnym strzałem wyrównał niezawodny w tym elemencie Projić. Der Club pazernie zaczynał coraz śmielej przesuwać się do przodu całym zespołem, co robiło nam sporo miejsca do kontrataków, i w 71. minucie Bode głową przedłużył wykop Flooda do uciekającego prawym skrzydłem Fernandesa, Ricardo okiwał Ulricha i zgrał na środek szesnastki, a tam dobiegł już Bode i wysunął nas na jakże piękne w takich okolicznościach prowadzenie. Mogliśmy zgarnąć pełną pulę, więc szkoda, że ledwie trzy minuty później samobójczym trafieniem błyskawicznie odpowiedział Kjelgaard, na czym strzelanie na Frankenstadion dobiegło końca. Ale może to i lepiej, jeżeli kolejne bramki miałyby padać po niewłaściwej stronie boiska.

10.03.2018, Frankenstadion, Norymberga, widzów: 35 693

BL (24/34) 1.FC Nürnberg [14.] – VfL Osnabrück [6.] 3:3 (2:1)

 

4' Lima 1:0

9' Bruno Mezenga 2:0

45' P. Pesce (VfL) czrw.k.

45+3' A. Schneider 2:1

52' J. Projić 2:2 rz.k.

71' T. Bode 2:3

74' P. Kjelgaard 3:3 sam.

 

VfL Osnabrück: R.Flood 7 – O.Fischer ŻK 6, P.Pesce CzK 6, J.Projić 7, P.Kjelgaard 6 – R.Fernandes 7, A.Schneider 7 (78' F.Abate 6), J.Blondel 8, C.Rendina 7 (81' S.Holzer 6) – M.Baum ŻK 6 (46' M.Borges 8), T.Bode 8

GM: Jonathan Blondel (OP LŚ, VfL Osnabrück) - 8

Odnośnik do komentarza

Nasza sytuacja kadrowa wskutek irytującej jak zawsze plagi kontuzji, która dotyczyła niemalże wyłącznie zawodników podstawowego składu, robiła się coraz bardziej nieciekawa. Po powrocie z Norymbergi do gabinetu naszych fizjoterapeutów prosto z autokaru powędrował Jonathan Blondel, który z naciągniętymi mięśniami uda musiał przerwać treningi nawet na trzy tygodnie.

 

 

Tym samym bez naszego kapitana przyszło nam podejmować będącą ostatnio na fali Borussię Dortmund, która po zatrudnieniu Enrique Ruiza wyraźnie odżyła i przed meczem z nami awansowała do ćwierćfinału Pucharu UEFA; nawet dziennikarze zgodnie przyznawali, że Borussia i Ruiz przeżywają aktualnie swój miesiąc miodowy. Ale i my mogliśmy się pochwalić mimo wszystko niezłą grą, więc uzupełniwszy lukę w środku pola Holzerem i Borgesem w miejsce zawieszonego na trzy mecze Pesce byliśmy gotowi z komitetem powitalnym w postaci kompletu kibiców na trybunach.

 

Opromienieni zwycięstwem w dwumeczu nad Steauą dortmundczycy błyskawicznie dostali od nas obuchem przez łeb – w 4. minucie, nim zdążyliśmy uronić choćby kropelkę potu, Projić wybił piłkę z naszej połowy, Bode trochę nieoczekiwanie wygrał pojedynek główkowy z Rafaelem, czym zaskoczył całą defensywę, skutecznie wypuszczając na wolne pole Bauma, który pięknym, technicznym uderzeniem w okienko na dzień dobry potraktował gości kubłem zimnej wody. Po niespełna dwudziestu minutach na boisku było wręcz fioletowo, a rywale dopiero po półgodzinie zdołali oddać swój pierwszy w tym meczu strzał w kierunku naszej bramki. A my nie próżnowaliśmy i w 22. minucie po ładnej akcji środkiem boiska Schneider przeniósł piłkę na lewo, skąd Kjelgaard posłał centrę prosto na głowę Bauma, dzięki czemu Marco celną główką mimo asysty obrońcy podwyższył na 2:0. Po chwili było już pozamiatane, gdy tym razem Rendina podał po ziemi w szesnastkę, a Schneider efektownym rogalem z narożnika pola karnego właściwie rozstrzygnął losy meczu.

 

Mimo pewnego prowadzenia nie mieliśmy zamiaru odpuszczać. I nie odpuściliśmy. Po dziesięciu minutach drugiej połowy ponownie dał o sobie znać Andreas – wywalczyliśmy rzut rożny, który wywołał sporo zamieszania w polu karnym, Sahin dość nieudanie wybijał piłkę, która trafiła przed pole karne do Austriaka, a ten niezbyt mocnym uderzeniem po ziemi ominął cały gąszcz w szesnastce razem z bramkarzem, który nim się obejrzał, już musiał wyjmować piłkę z siatki po raz czwarty. Borussia była w kawałkach nie tylko w znaczeniu sportowym, ale też i zdrowotnym, ponieważ jeszcze w pierwszej połowie boisko musiał opuścić Dum, a kwadrans przed końcem kontuzji doznał Manuel Messina, którego dziesięć lat temu osobiście wprowadzałem w świat dorosłego futbolu, gdy byłem szkoleniowcem Gratkorn.

 

Nic już nie mogło nam się stać, ale gdy szykowaliśmy się już do podziękowania kibicom, w ostatniej minucie doliczonego czasu rezerwowy Lawan posłał krótką centrę na piąty metr, gdzie świetny dziś Baum oszukał defensywę i przypieczętował nasze efektowne zwycięstwo hat-trickiem. Trzy punkty były bardzo ważne i pomocne w walce o europejskie puchary, ale i tak w szatni czekała mnie garść frustracji, gdy okazało się, że do szybko powiększającego się szpitala w pierwszym zespole ze stłuczonym udem dołączył Claudio Rendina.

18.03.2018, Osnatel-Arena, Osnabrück, widzów: 28 550

BL (25/34) VfL Osnabrück [6.] – Borussia Dortmund [12.] 5:0 (3:0)

 

4' M. Baum 1:0

22' M. Baum 2:0

24' A. Schneider 3:0

42' S.Dum (BVB) ktz.

55' A. Schneider 4:0

74' M. Messina (BVB) ktz.

90+3' M. Baum 5:0

 

VfL Osnabrück: R.Flood 8 – O.Fischer 8, M.Borges 8, J.Projić 8, P.Kjelgaard 8 – R.Fernandes ŻK 7 (66' P.Brunner 7), A.Schneider 10, S.Holzer 9, C.Rendina 9 – M.Baum 9, T.Bode 8 (75' R.Lawan 7)

 

GM: Andreas Schneider (DP, VfL Osnabrück) - 10

Odnośnik do komentarza

Po tygodniu względnego odpoczynku zjawiliśmy się w Offenbachu, gdzie na murawie do podniesienia leżały trzy punkty w meczu z miejscowym outsiderem, walczącym o utrzymanie w Bundeslidze. Musiałem trzymać kciuki, by obyło się bez kolejnych urazów, ponieważ właśnie do boju posyłałem ostatniego lewego skrzydłowego, jaki pozostawał przy zdrowiu, a w tym celu musiałem przesunąć z prawej flanki Ricardo Fernandesa. Gdyby coś mu się stało, musiałbym już sięgać do rezerw po juniorów na zastępstwo, zatem lepiej, żebym nie musiał tego robić.

 

Znowu wyszedł nam fantastyczny start, jeszcze lepszy niż przeciwko Borussii, bo zaczęliśmy od środka, po dwóch-trzech podaniach na lewym skrzydle hulał już Fernandes, który serią zwodów i kółeczkiem wywiódł w pole Talanana, zagrał do przeżywającego świetny czas Schneidera, a Andreas pięknym rogalem zza pola karnego popisał się kolejnym efektownym golem. Objęcie prowadzenia po 27. sekundach pozwoliło nam rzucić Offenbach na liny i osiągnąć wyraźną przewagę, tyle że bramkarz gospodarzy Cunha szybko otrząsnął się z szoku i zaczął popisywać klasowymi interwencjami, broniąc dobrze i z dużą dozą szczęścia, tak jak przy uderzeniu głową w wykonaniu Bodego, czy mocnym szczupaku Borgesa po rzucie rożnym z 44. minuty.

 

Cały czas brakowało nam drugiego trafienia, by uzyskać więcej spokoju, szczególnie wtedy, gdy po przerwie Kickers trochę się przebudziło i zaczęło groźnie kontratakować. Z każdą kolejną minutą wyrównujący gol w końcówce stawał się coraz bardziej prawdopodobny, bo po tylu latach w fachu zbyt dobrze znałem nieubłagane prawa futbolu. Offenbach w końcu się odsłonił w desperackim poszukiwaniu remisu, i właśnie wtedy najlepszy na boisku Kjelgaard przejął piłkę przy linii bocznej, kawałek się cofnął, nagłym zwrotem zyskał sporo miejsca i przerzucił do uciekającego Fernandesa, który prześcignął obrońcę, zbiegł w pole karne i ciekawym "strzało-lobem" ponad interweniującym Cunhą zapewnił nam zasłużone, ale wcale nie tak łatwo wywalczone zwycięstwo. Zwycięstwo, które pozwoliło nam się wspiąć na czwarte miejsce w tabeli, przynajmniej na najbliższy tydzień.

24.03.2018, Stadion Bieberer Berg, Offenbach, widzów: 28 399

BL (26/34) Kickers Offenbach [15.] – VfL Osnabrück [5.] 0:2 (0:1)

 

1' A. Schneider 0:1

84' R. Fernandes 0:2

 

VfL Osnabrück: R.Flood 7 – O.Fischer 7, M.Borges 9, J.Projić 9, P.Kjelgaard 9 – P.Brunner 7, A.Schneider 8, S.Holzer 7 (68' F.Abate 7), R.Fernandes 8 – M.Baum 7 (76' R.Lawan 7), T.Bode 7 (85' N.Agger 6)

 

GM: Peter Kjelgaard (O/DBP L, VfL Osnabrück) - 9

Odnośnik do komentarza

 

Nasza sytuacja kadrowa wskutek irytującej jak zawsze plagi kontuzji, która dotyczyła niemalże wyłącznie zawodników podstawowego składu, robiła się coraz bardziej nieciekawa. Po powrocie z Norymbergi do gabinetu naszych fizjoterapeutów prosto z autokaru powędrował Jonathan Blondel, który z naciągniętymi mięśniami uda musiał przerwać treningi nawet na trzy tygodnie.

 

Hop siup i w dwóch meczach bilans 7:0 w bramkach ;)

Odnośnik do komentarza

@kubakisiel,

1.-3. Liga Mistrzów, 4.-5. Puchar UEFA, 6.-7. Intertoto. Wszystko zależy od rozstrzygnięć w DFB-Pokal, a teraz przy dobrych wiatrach wystąpi w nim Bayern Monachium, który lada chwila zapewni sobie mistrzostwo, a w finale, jeśli pokona Werder, zagra z Freiburgiem lub 1860 Monachium (jeśli dobrze pamiętam, nie mam teraz odpalonego FM). Nie jestem tylko pewien, czy w przypadku zwycięstwa drużyny, która dzięki zajęciu miejsca w pierwszej trójce Bundesligi ma występ w Lidze Mistrzów, powoduje "przesunięcie" przedziału awansu do Champions League do miejsca czwartego, czy tylko zwiększenie liczby drużyn, które zagrają w Pucharze UEFA. Ale nie ma teraz co wyrokować; do końca sezonu jeszcze jest trochę spotkań, a nam teraz wystarczy tylko jeden remis i żegnamy się z czwartą lokatą.

 

W każdym razie moim głównym celem jest Puchar UEFA, i na nim się skupiam.

 

@Brachu,

Żeby tylko udało się to utrzymać : ) Chociaż pewnie właśnie zapeszyłem i w następnym meczu będzie porażka bez cienia walki :>

Odnośnik do komentarza

Całkiem udany miesiąc przyszło nam kończyć meczem o 4. miejsce z legitymującym się równą liczbą punktów co my Werderem Brema. Dopiero tego popołudnia miało się okazać, czy gramy ponad stan, czy naprawdę zaczyna się w nas rodzić klasowa drużyna, nad czym tak długo pracowałem. Zwycięskiego składu w miarę możliwości nie zwykłem zmieniać, ale do tego spotkania do równowagi kondycyjnej po kontuzji powrócił Manuel Borrelli i warto było wystawić na flance nominalnego prawego obrońcę.

 

Twardo postawiliśmy się Werderowi i wcale nie było po nas widać, że mielibyśmy się jakoś znacząco wysilać, by prezentować się nie gorzej od faworyzowanego rywala, tak więc można było mieć nadzieję, iż coś z nas jeszcze będzie. Przez pierwszych dwadzieścia kilka minut naciskali goście, kulminację swojego naporu osiągając nieuznanym na szczęście golem Feichtingera ze spalonego, a później doszliśmy do głosu. Niestety nie dane nam było pokonać Donato, i to nie z powodu kapitalnych interwencji bremeńskiego golkipera, a po prostu fatalnej celności – w 29. minucie obiecująca akcja zakończyła się strzałem Kjelgaarda w trybuny, z kolei tuż przed przerwą Schneider pięknie wysunął piłkę nadlatującemu Borrellemu, ale i Manuel strzelił panu Bogu w okno.

 

Druga odsłona spotkania zaczęła się od drugiej żółtej i w konsekwencji czerwonej kartki dla Steina, dzięki której mogliśmy grać w przewadze, a w dodatku Werder zrozumiał, że stąpa po cienkim lodzie i zaczął myśleć bardziej o bronieniu się, niż atakowaniu. Wraz z upływem czasu przypuszczaliśmy kolejne ataki, zaś w 64. minucie Bode świetnie urwał się obrońcy, jego strzał w sytuacji sam na sam odbił Donato, a zamykający akcję Baum... nie trafił do pustej bramki, kończąc przy okazji swój udział w meczu, bo to miał być pewny gol. To była ostatnia nasza stuprocentowa okazja, przed spotkaniem spodziewałem się raczej 0:0 po 90 minutach naporu Werderu, tak więc nie kryłem swojego rozczarowania takim obrotem spraw.

31.03.2018, Osnatel-Arena, Osnabrück, widzów: 28 547

BL (27/34) VfL Osnabrück [4.] – Werder Brema [5.] 0:0

 

49' S. Stein (WB) czrw.k.

56' L. Biglia (WB) ktz.

 

VfL Osnabrück: R.Flood 7 – M.Borrelli 7, M.Borges 7, J.Projić 7, P.Kjelgaard 7 – P.Brunner 6 (74' N.Agger 7), A.Schneider 7, S.Holzer ŻK 7 (81' F.Abate 6), R.Fernandes 7 – M.Baum 7 (64' R.Lawan 6), T.Bode 8

 

GM: Thomas Bode (N, VfL Osnabrück) - 8

Odnośnik do komentarza

W ciągu ostatnich tygodni rozkręcaliśmy się nie tylko w lidze, ale i nasi zawodnicy zaczęli kolekcjonować nagrody na comiesięcznych plebiscytach DFB. Tym razem to Claudio Rendina został Piłkarzem Miesiąca Bundesligi, a Andreas Schneider, który eksplodował formą po kontuzji Silvy zajął zasłużone drugie miejsce. A to nie był jedyny powód do radości młodego Austriaka, ponieważ fantastycznym golem przeciwko Borussii Dortmund zapewnił sobie trzeciej miejsce w konkursie na Bramkę Marca.

 

 

Marzec 2018

 

Bilans (Osnabrück): 3-2-1, 13:7

Bundesliga: 4. [-5 pkt do Schalke, +0 pkt nad Werderem]

DFB-Pokal: –

Puchar Intertoto: finał, 1:1 i 0:1 z Manchesterem City; out

Finanse: -4,35 mln euro (-673 tys. euro)

Gole: Thomas Bode (17)

Asysty: Claudio Rendina (11)

 

Bilans (Polska): 0-0-0, 0:0

Mistrzostwa Świata 2018: grupa A (vs. Kolumbia, Czechy i Australia)

Eliminacje do Euro 2020: czwarta grupa (vs. Hiszpania, Finlandia, Malta i Białoruś)

Ranking FIFA: 2. [=]

 

 

Ligi:

 

Anglia: Arsenal Londyn [+2 pkt]

Austria: Sturm Graz [+4 pkt]

Francja: PSG [+4 pkt]

Hiszpania: Deportivo [+1 pkt]

Niemcy: Bayern Monachium [+15 pkt]

Polska: Groclin Grodzisk Wlkp. [+1 pkt]

Rosja: Kubań Krasnodar [+1 pkt]

Szwajcaria: Grasshopper Zurych [+5 pkt]

Włochy: Juventus Turyn [+5 pkt]

 

Liga Mistrzów:

-

 

Puchar UEFA:

-

 

Reprezentacja Polski:

-

 

Ranking FIFA: 1. Brazylia [1347], 2. Polska [1255], 3. Francja [1199]

Odnośnik do komentarza

Nadzieję na kolejne ważne zwycięstwo stanowił dla nas mecz z Borussią Mönchengladbach, z którą dotychczas grało nam się bardzo dobrze, a wiosną rozbiliśmy rywali aż 5:0. Jednak w pierwszej połowie zagraliśmy słabo, bez siły przebicia w ataku, w którym swój ostatni na jakiś czas mecz rozegrał nie umiejący nawet trafić w bramkę i często psujący nasze akcje Baum, zaś w obronie bardzo często się gubiliśmy, co prokurowało wiele groźnych sytuacji, przy których między nami a porażką jak na razie stał tylko Flood i zatrważająca nieskuteczność rywali. A w 21. minucie Fernandes jak skończony idiota ściągnął rywala z łokcia prosto w zęby, w nagrodę otrzymując czerwoną kartkę, co stanowiło zapowiedź tego, co będzie się działo po przerwie.

 

Druga połowa różniła się od pierwszej tym, że nie zagraliśmy słabo, a wręcz tragicznie, na czym ucierpiał również mój portfel, bo obicie boksu ławki trenerskiej okazało się na Borussia-Park dosyć kruche. Zaczęło się co prawda świetnie, kiedy już w 50. minucie Bode wykorzystał fatalne zagranie Brunsa, w sytuacji sam na sam strzałem między nogami bramkarza dając nam prowadzenie, ale ja wiedziałem, że koszmarna gra Borrellego i ogólnie gubiąca się jak dzieci obrona nie będą nam uchodziły na sucho aż do końcowego gwizdka. No i proszę – w 62. minucie po rachitycznej próbie pozbycia się piłki z pola karnego strzał z linii szesnastki oddał Owczynnikow, Flood nie zdołał odbić futbolówki i Borussia nareszcie strzeliła gola. Ale nagły atak furii czekał mnie dopiero w 69. minucie; najpierw bez zaskoczenia Borrelli kolejnym żałosnym błędem w ustawieniu zrobił gospodarzom sporo miejsca, a Kjelgaard poczekał, aż Alan podejdzie pod nasze pole karne, by bezceremonialnie zmusić nas do gry w osłabieniu faulem taktycznym. Egzekucję z rzutu wolnego wykonał oczywiście Owczynnikow, a ja przysięgałem Baljiciowi, że w szatni potoczą się głowy.

 

Grając w dziewiątkę nie mieliśmy szansy ani na uratowanie choćby punktu, ani na uniknięcie utraty kolejnych bramek. I tak w 85. minucie Owczynnikow bez trudu skompletował hat-tricka, w czym wydatnie pomógł mu Flood, a w doliczonym czasie czwarty gwóźdź do naszej trumny wbił równie łatwym trafieniem Schumacher. Już teraz cały buzowałem, ale gdy dowiedziałem się, że ta beznadziejna porażka kosztowała nas spadek aż o dwa miejsca, zrobiłem się purpurowy z wściekłości. Drużyna zebrała więc ciężki opierdol w szatni za to, co pokazała na boisku, a Fernandes z Kjelgaardem przez najbliższy tydzień mieli gorzko żałować swoich przewinień. Cóż, jeśli chce się rozdawać rywalom prezenty, trzeba być świadomym czekających konsekwencji.

07.04.2018, Borussia-Park, Mönchengladbach, widzów: 50 780

BL (28/34) Borussia Mönchengladbach [12.] – VfL Osnabrück [4.] 4:1 (0:0)

 

21' R. Fernandes (VfL) czrw.k.

50' T. Bode 0:1

62' W. Owczynnikow 1:1

69' P. Kjelgaard (VfL) czrw.k.

71' W. Owczynnikow 2:1

85' W. Owczynnikow 3:1

90' M. Schumacher 4:1

 

VfL Osnabrück: R.Flood 6 – M.Borrelli 6, M.Borges 6 (72' M.Morozow 6), J.Projić 5, P.Kjelgaard CzK 6 – P.Brunner 6, A.Schneider ŻK 7 (70' D.Claaßen ŻK 6), S.Holzer 7, R.Fernandes CzK 5 – M.Baum 6 (46' C.Rendina 6), T.Bode 8

 

GM: Walerij Owczynnikow (P Ś, Borussia Mönchengladbach) - 10

Odnośnik do komentarza

Na lipiec zatwierdziłem transfer nowego, utalentowanego juniora do drużyny rezerw, jakim był Sebastian Klaus (16 l., O L, Niemcy) z młodzieżówki Bayernu Monachium.

 

Tymczasem w pierwszej drużynie dominował krajobraz jak po wybuchu bomby. Kjelgaard i Fernandes, który nawiasem mówiąc oberwał od Wydziału Dyscypliny DFB dodatkowe dwa mecze zawieszenia, chodzili z ponurymi minami po werbalnym przetrzepaniu im przeze mnie skóry, przymierzany do wyjściowego składu Morozow rozwalił kolano, a Blondel od razu po wyleczeniu poprzedniej kontuzji doznał urazu barku, co oznaczało już dla niego koniec sezonu.

 

 

Okazją do odbicia sobie klęski w Mönchengladbach był dla nas mecz z walczącym o przetrwanie Hannoverem, a ten mieliśmy już obowiązek wygrać. Naturalnie w naszym składzie zaszło kilka zmian wynikających tak z zawieszeń za kartki, jak i ze słabej gry co poniektórych – przede wszystkim wymianie uległy obie flanki obrony, gdzie na lewej znalazł się Fischer, a na prawej za beznadziejnego Borrellego Jorge, na środku Projicia zmienił Pesce, lewe skrzydło uzupełnił Rendina, a w końcu miejsce w ataku stracił Baum, którego zastąpił Zoran Halilović.

 

Zagraliśmy wyraźnie lepiej od przeciwnika, szybko uzyskaliśmy przewagę, ale znowu zawodziła nas skuteczność, przez którą gro strzałów szybowało z dala od bramki, a ja naliczałem kolejne sytuacje, po których powinno być 1:0, 2:0, 3:0 i tak dalej. Martwiłem się o kolejny słaby wynik, ale na szczęście w 26. minucie przełamaliśmy sytuację patową, gdy Bode wygarnął piłkę na połowie rywali, Schneider dograł na linię pola karnego do Halilovicia, a Polak ładnym strzałem w okienko z półobrotu zdobył swojego pierwszego gola w sezonie. Teraz najgorsze było już za nami, więc w 43. minucie Schneider bez zbędnej żenady zabrał piłkę rywalowi, Halilović następnie zagrał na lewo do Bodego, który dobił pod linię końcową i fenomenalnym rogalem z ostrego kąta, który mógłby aspirować do miana bramki miesiąca, wkręcił piłkę do siatki ponad rękami Kolara. Dobry pokaz współpracy naszej wielkiej trójcy przy obu golach.

 

W drugiej połowie walczący o utrzymanie Hannover spróbował zaatakować i wyglądało na to, że jest jeszcze w stanie odmienić losy meczu. Zupełnie nieoczekiwanie cofnęliśmy się, goście wyczuli moment i stanęliśmy przed koniecznością bronienia się. Rywale jednak nie potrafili znaleźć recepty na naszą obronę oraz Flooda, a futbol nie lubi seryjnie marnowanych okazji. Potwierdziło się to w 82. minucie, Flood daleko wybił piłkę, Frank źle obliczył tor jej lotu, dzięki czemu ta spadła na wolne pole do rezerwowego Lawana, który przypomniał sobie stare czasy i swoim pierwszym od niepamiętnych czasów golem przypieczętował nasze zwycięstwo, a Ryanowi przyniosło to unikalną się asystę. Mogłem również ukoić nerwy sprzed tygodnia, gdyż kiepskie występy Wolfsburgu i Werderu pozwoliły nam wrócić na czwarte miejsce, a trzecia z rzędu porażka Schalke otwarła przed nami realną możliwość wdarcia się na podium, bo traciliśmy do niego już zaledwie dwa punkty.

14.04.2018, Osnatel-Arena, Osnabrück, widzów: 25 291

BL (29/34) VfL Osnabrück [6.] – Hannover 96 [16.] 3:0 (2:0)

 

26' Z. Halilović 1:0

43' T. Bode 2:0

56' H. Baumann (H) ktz.

82' R. Lawan 3:0

 

VfL Osnabrück: R.Flood 7 – Jorge 8, M.Borges 8, P.Pesce 8, O.Fischer 8 – P.Brunner 9, A.Schneider 7, S.Holzer 7 (77' F.Abate 7), C.Rendina 7 (67' J.Schumacher 7) – Z.Halilović 8 (79' R.Lawan 7), T.Bode 8

 

GM: Philippe Brunner (P PŚ, VfL Osnabrück) - 9

Odnośnik do komentarza

1. Bayern - 65 pkt (praktycznie pozamiatane)

2. HSV - 54 pkt

3. Schalke - 50 pkt

4. Osnabrück - 48 pkt

5. Werder - 48 pkt

6. Wolfsburg - 46 pkt

...

 

 

21.04 - Stuttgart (dom), 29.04 - HSV (wyjazd), 05.05 - 1860 Monachium (dom), 12.05 - Fürth (wyjazd), 19.05 - Schalke (dom).

Odnośnik do komentarza
  • Makk przypiął ten temat
  • Pulek zablokował ten temat
Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...