Skocz do zawartości

Cień wielkiej trybuny


Ralf

Rekomendowane odpowiedzi

Ale wiesz - jak np masz zbyt waska kadre, to nagle sie moze okazac, ze udzial w europejskich pucharach na jesieni to przeklenstwo, a nie blogoslawienstwo. Ilestam wiecej meczow do rozegrania, ktore zostaja w nogach kluczowych pilkarzy moze wplywac na ich kondycje i podatnosc na kontuzje w pozniejszym okresie sezonu.

Odnośnik do komentarza

Owszem, GDYBYM miał wąską kadrę, mógłby być problem ;) Ale że wąskiej kadry absolutnie nie mam, to nie widzę żadnych korzyści z tego, że nie będzie nas w Pucharze UEFA. Wprost przeciwnie, dlatego zastanawianie się, czy porażka w finale Intertoto jest lepsza, niż ogranie przeciętnego Man City, jest kompletnie nieuzasadnione.

Odnośnik do komentarza

O naszych szansach jako reprezentacji Polski na bezpośredni awans z pierwszego miejsca miały zadecydować wrześniowe spotkania ze Szwajcarią i Finlandią w ramach eliminacji do Mistrzostw Świata w USA. Najwięcej uwagi skupiałem na wyjazdowym pojedynku ze Szwajcarami w Bazylei, ponieważ ci w ostatnim czasie złapali drugi oddech i pokazali, że mimo nikłych szans nie zamierzają składać broni; mimo wszystko to my mieliśmy być faworytem tego spotkania. Natomiast na Finlandię nikogo specjalnie motywować nie trzeba było, ponieważ po wstydliwej porażce 0:2 przed rokiem w Helsinkach pałaliśmy pragnieniem rewanżu, oby udanego. Promocji raczej nie możemy sobie zapewnić już teraz, ale dwa dobre wyniki bez wątpienia sprawią, że w kończącej eliminacje październikowej serii gier rozdawalibyśmy karty, a na to bardzo liczyliśmy nie tylko my sami, lecz również ogrom kibiców w kraju.

 

Po Pucharze Konfederacji ponownie kadra mogła liczyć 26 zawodników, tak więc do reprezentacji, za wyjątkiem Witka Cichego, najlepsze lata mającego definitywnie za sobą, powrócili wszyscy ci, którzy na turniej nie pojechali. Biało-czerwona rodzina ponownie w komplecie.

 

Bramkarze:

– Michał Górka (25 l., BR, Wisła Kraków, 18/0);

– Radosław Janukiewicz (33 l., BR, Vitesse, 19/0);

– Tomasz Kuszczak (35 l., BR, Cardiff, 2/0).

 

Obrońcy:
– Andrzej Brzeziński (20 l., O PŚ, Birmingham, 4/0);

– Dariusz Fornalik (26 l., O L, Olympiakos Pireus, 28/0);
– Mateusz Machnikowski (20 l., O LŚ, P L, Werder Brema, 15/0);
– Tomasz Woźniak (25 l., O LŚ, OP LŚ, N, Newcastle, 42/2);
– Artur Kowalczyk (26 l., O Ś, Tottenham Hotspur, 42/6);
– Marcin Piotrowski (27 l., O Ś, Bayern Monachium, 63/2);
– Zbigniew Lewandowski (21 l., O Ś, DP, FC Pasching, 2/0);
– Jakub Błaszczykowski (31 l., O/DBP/P P, Manchester City, 99/4);

– Adrian Gudewicz (30 l., O/DBP/OP P, Treviso, 26/2);
– Krzysztof Wróblewski (23 l., O/P P, Le Havre, 13/2).

 

Pomocnicy:
– Maciej Kwiatkowski (25 l., DP, Betis Sewilla, 34/4);
– Rafał Piątek (21 l., DP, Southampton, 8/1);
– Grzegorz Owczarek (25 l., P Ś, Osasuna, 18/6);

– Maciej Brodecki (22 l., OP PŚ, Atlético Madryt, 36/1);

– Mateusz Cieluch (29 l., OP PŚ, N Ś, Bordeaux, 43/15);

– Dariusz Frankiewicz (30 l., OP LŚ, Birmingham, 55/6);

– Piotr Szymański (25 l., OP Ś, Inter Mediolan, 45/13);

– Mariusz Zganiacz (33 l., OP Ś, Deportivo, 77/14).

 

Napastnicy:
– Maciej Korzym (29 l., OP/N Ś, Sporting Lizbona, 52/29);
– Dawid Janczyk (29 l., N Ś, Bastia, 25/6);

– Tomasz Adamczyk (22 l., N, Liverpool, 42/35);
– Grzegorz Gorząd (21 l., N, Schalke 04, 7/10);
– Marcin Pawlak (20 l., N, Inter Mediolan, 14/8).

Odnośnik do komentarza

Owszem, jako pierwszy za mojej kadencji. Mógł świętować już na Pucharze Konfederacji, ale ostatecznie nie mógł zagrać w ostatnim meczu.

 

----------------------------------------------------------------

 

Nasz dobry start sezonu ligowego nie pozostał niezauważony podczas rozdania nagród za sierpień – Thomas Bode otrzymał wyróżnienie dla Piłkarza Miesiąca, bo fakt, że w każdym meczu, w którym wziął udział zdobywał przynajmniej jedną bramkę, a przy tym prezentował dobry styl gry, musiał zrobić wrażenie na składzie komisji. Thomas miał jeszcze jeden powód do radości, ponieważ otrzymał właśnie powołanie do reprezentacji Niemiec na wrześniowe mecze eliminacyjne; pozostało mi trzymać kciuki, by wywalczył sobie tam miejsce w wyjściowym składzie, czego osobiście życzyłem mu wyjeżdżając do Polski na zgrupowanie.

 

A jeżeli mowa o Biało-czerwonych, zaraz na początku września doszło do kolejnego epokowego wydarzenia, ponieważ w najnowszym rankingu FIFA znaleźliśmy się na drugim miejscu, spychając z niego Francję. Tak wysoko Polska nie była jeszcze nigdy.

 

 

Sierpień 2017

 

Bilans (Osnabrück): 5-1-1, 16:6

Bundesliga: 1. [+0 pkt nad Bayernem]

DFB-Pokal: 1 runda, 3:1 z Siegen; awans, vs. Bayer Leverkusen

Puchar Intertoto: półfinał, 2:0 i 3:1 z Villarreal, finał, 1:1 i 0:1 z Manchesterem City; out

Finanse: 9,26 mln euro (-74,88 tys. euro)

Gole: Rawez Lawan (7)

Asysty: Jorge, Andrea Farinelli, Oliver Fischer, Ricardo Fernandes i Sebastian Holzer (po 2)

 

Bilans (Polska): 0-0-0, 0:0

Eliminacje MŚ 2018: piąta grupa, 3. [-0 pkt do Finlandii, +1 pkt nad Litwą]

Ranking FIFA: 2. [+1]

 

 

Ligi:

 

Anglia: Arsenal [+1 pkt]

Austria: Sturm Graz [+0 pkt]

Francja: Olympique Marsylia [+1 pkt]

Hiszpania: Levante [+1 pkt]

Niemcy: VfL Osnabrück [+0 pkt]

Polska: Wisła Kraków [+0 pkt]

Rosja: Rubin Kazań [+1 pkt]

Szwajcaria: Grasshopper Zurych [+6 pkt]

Włochy: Bologna [+0 pkt]

 

Liga Mistrzów:

- Radomiak Radom, druga runda eliminacyjna, 1:2 i 0:0 z FB Basel; out

 

Puchar UEFA:

- Polonia Warszawa, druga runda, kwalifikacyjna, 1:2 i 0:2 z FC Mitdjylland; out

- Groclin Grodzisk Wlkp., druga runda kwalifikacyjna, 1:1 i 2:1 z Ferencváros; awans, vs. Malmö FF

- Wisła Kraków, druga runda kwalifikacyjna, 2:1 i 2:1 z Szachtierem Soligorsk; awans, vs. Wiener Sportklub

 

Reprezentacja Polski:

-

 

Ranking FIFA: 1. Brazylia [1358], 2. Polska [1126], 3. Francja [1119]

Odnośnik do komentarza

Kuba Błaszczykowski niestety ponownie musiał poczekać na setny występ w reprezentacji – przez pierwsze dni zgrupowania i już przed meczem ze Szwajcarią był w stanie kondycyjnym, który u mnie eliminował go z meczowej osiemnastki. Nie tylko Kuba z resztą był przemęczony, bo na Finlandię musiałem oszczędzić najlepszego polskiego napastnika Tomka Adamczyka, w związku z czym w Bazylei zaczynaliśmy nie do końca optymalnym składem.

 

Na odprawie uczulałem moich podopiecznych, że Szwajcarzy zagrają zdeterminowani, ponieważ jeszcze nie stali na zupełnie straconej pozycji, ale w pierwszej połowie pokazali, że słuchali mnie chyba tylko jednym uchem. Graliśmy strasznie na stojąco, wolno, po kilku minutach szansę na gola zmarnował Brodecki, który zbyt długo zwlekał z oddaniem strzału, a naszym zagraniom brakowało pomyślunku i przede wszystkim rozsądku. Dokładnie tak, jak w 12. minucie, kiedy Korzym zamiast próby przyjęcia zdecydował się na ślepą główkę, po której Szwajcarzy wyprowadzili kontrę, Brzeziński przegrał pojedynek główkowy z Deschenaux, a Kwiatkowski z Piotrowskim zostawili Vonlanthena samego na dziesiątym metrze, zaś ja trzymając się za głowę przy linii mogłem tylko patrzeć, jak piłka wpada do naszej bramki. Najgorsze, że w ogóle nie mieliśmy zamiaru się obudzić, więc do czasu mojej interwencji w przerwie tylko cud mógł przynieść nam gola. Cud zdarzył się niecały kwadrans później – Grzesiek Gorząd dostał jedyne dobre zagranie od Woźniaka, na czterdziestym metrze zszedł nieco do środka i miękko przerzucił między obrońców, gdzie wyłonił się Korzym, przyjął piłkę i mocnym strzałem w okienko przełamał swoją niemoc w ostatnim czasie, zdobywając 30. bramkę w reprezentacji. Nie na wiele nam się ona zdała; kilka chwil później nadal na darmo wrzeszczałem zza linii bocznej, by nie podnosić piłki wtedy, gdy jest możliwe zagranie po ziemi, Woźniak podał górą, oczywiście rozpoczynając kontrę Szwajcarów, mój klubowy podopieczny Brunner posłał piłkę w środkową strefę, by po chwili Elmer strzałem zza pola karnego znowu pokonał Górkę.

 

Szwajcaria grała mądrzej od nas, dlatego aż do zbawiennego gwizdka można było co najwyżej modlić się, by nie zrobiło się 1:3, a groźnych sytuacji nie brakowało. W przerwie w żołnierskich słowach poinformowałem, co mi się nie podoba w naszej grze i co trzeba zmienić, a także kogo, ponieważ uznałem, że Woźniak gra zbyt niepewnie i natychmiast zastąpiłem go Fornalikiem.

 

Drugą połowę zaczęliśmy bardziej zmotywowani, i w 53. minucie Brzeziński zdjął piłkę z nogi Vonlanthenowi i pośpiesznie posłał dalekie prostopadłe podanie do Korzyma, Maciek wpadł w pole karne, wyciągnął z bramki Ponta i w odpowiednim momencie zgrał do Gorząda, który strzałem do pustej bramki wyrównał na 2:2. Wielka szkoda, że chwilę później Grzesiek został mocno poturbowany przez rywali i musiałem zdjąć go z boiska, bo nadawał naszej grze więcej polotu. Ale i bez niego byliśmy w stanie rozstrzygnąć spotkanie na swoją korzyść. Byliśmy. W 82. minucie rezerwowy Pawlak znalazł się z piłką w szwajcarskiej szesnastce, a wtedy został sfaulowany przez Sabicia; pod nieobecność egzekutora Kowalczyka do piłki podszedł Piotrowski, wziął rozbieg i... uderzył słabiutko w środek bramki, Pont odbił piłkę, a przy dobitce Marcin w fatalnym stylu przestrzelił wysoko ponad bramką. O następnych szansach z jedenastu metrów mógł zapomnieć. My zaś mogliśmy zapomnieć o zwycięstwie, bo była to nasza ostatnia stuprocentowa okazja w tym meczu. Szkoda.

02.09.2017, St. Jakobspark, Bazylea, widzów: 32 517; TV

EMŚ (7/10) Szwajcaria [57.] – Polska [2.] 2:2 (2:1)

 

12' J. Vonlanthen 1:0

25' M. Korzym 1:1

29' J. Elmer 2:1

53' G. Gorząd 2:2

82' M. Piotrowski (POL) nw.rz.k.

 

Polska: M.Górka 7 – A.Gudewicz 7, A.Brzeziński ŻK 6, M.Piotrowski ŻK 6, T.Woźniak 7 (46' D.Fornalik 7) – M.Brodecki 7, M.Kwiatkowski 7, P.Szymański ŻK 7 (82' R.Piątek 7), M.Machnikowski 7 – M.Korzym 8, G.Gorząd 9 (77' M.Pawlak 7)

 

GM: Grzegorz Gorząd (N, Polska) - 9

 

Nasz remis na własne i Piotrowskiego życzenie dał nadzieję Holandii na powrót na pierwsze miejsce, która rozbijając Mołdawię aż 6:0 zrównała się z nami punktami. Na nasz mecz w Chorzowie za cztery dni zęby ostrzyli sobie również Finowie, którzy po zwycięstwie 2:0 nad Litwą zbliżyli się do nas na odległość wygranej, a gdyby takową odnieśli, wyprzedziliby nas bilansem bezpośrednich spotkań. Miałem zamiar już od następnego dnia zacząć na każdym treningu powtarzać kadrowiczom, że nie chcę słyszeć o braku zwycięstwa nad Finlandią.

 

Piąta grupa:

1. Polska – 14 pkt – 24:7

2. Holandia – 14 pkt – 17:8

3. Finlandia – 11 pkt – 12:8

4. Szwajcaria – 10 pkt – 13:13

5. Litwa – 6 pkt – 6:17

5. Mołdawia – 4 pkt – 6:25

Odnośnik do komentarza

Po rozczarowującym remisie w Bazylei przygotowałem na mecz z Finlandią w Chorzowie pięć zmian. Dotyczyły one przede wszystkim obsady bramki i obrony, między słupkami Michała Górkę, który nic nam nie zawalił, ale też nic wielkiego nie wybronił, zastąpił jakoś pewniejszy Radek Janukiewicz, na lewej flance nie najlepiej podającego Woźniaka zmienił dokładniejszy Fornalik, za Piotrowskiego na środku zagrać miał Kowalczyk, a na prawej stronie wystawiłem naszego kapitana Błaszczykowskiego. Jedynie w ataku brak Gorząda wynikał z tego, że nie zdążył dojść do siebie po Szwajcarii, ale uzupełnienie luki po nim naszym asem Tomkiem Adamczykiem było jak wymiana taśmy z amunicją w Minigunie.

 

Po odegraniu hymnów miała miejsce jeszcze symboliczna uroczystość, w trakcie której Kuba Błaszczykowski otrzymał od prezesa PZPN pamiątkową nagrodę z okazji setnego występu naszego kapitana w koszulce z orłem na piersi.

 

Niedługo później rozpoczęło się spotkanie, jedno z kluczowych dla nas w tej fazie eliminacji. Udało mi się odpowiednio umotywować chłopaków, dzięki czemu zaczęliśmy od mocnego uderzenia i strzału Korzyma w słupek w 4. minucie, ale już po chwili przeprowadziliśmy dobrą akcję lewą stroną, Szymański podał do Machnikowskiego, ten po nodze Rusanena ściął na piąty metr, a tam niczym czarny charakter w horrorach nagle pojawił się Kwiatkowski, który korzystając z dezorientacji Sparva z furią wstrzelił piłkę do bramki. Od tej pory nasza przewaga wrastała z minuty na minutę, aż w 24. minucie Błaszczykowski podał do ustawionego z prawej strony Korzyma, Maciek przerzucił do Machnikowskiego, który wysunął do kata Finów Kwiatkowskiego, który mocnym strzałem po przekątnej podwyższył na 2:0. Mecz przebiegał po naszej myśli, ale było nam jeszcze mało, by ostatecznie odreagować za Helsinki.

 

Dlatego też chwilę po przerwie ostro zaatakowaliśmy, dalekiego crossa Fornalika głową strącił Pasanen, a Hurme biernie czekał na piłkę, dzięki czemu Borecki oddał strzał, który fiński bramkarz sparował prosto na nogę Tomka Adamczyka, który w takich sytuacjach pozostawał bezlitosny. Tego wieczoru po prawdzie całym zespołem byliśmy bezlitośni, dlatego kiedy w 62. minucie Szymański opanował piłkę w obrębie pola karnego, nie czekał na nic i huknął potężnie w okienko, zaś zaledwie dwie minuty później Janukiewicz krótkim podaniem do Fornalika wznowił grę z piątki, Brodecki na prawym skrzydle przeszedł efektownie dwóch rywali i zacentrował na piąty metr, gdzie nie kto inny jak Adamczyk efektownie udzielił Tansce lekcji latania, wbijając ostatni gwóźdź do fińskiej trumny. Finowie w zasadzie grali identycznie, jak przed rokiem w Helsinkach, tyle że tym razem byliśmy zwyczajnie skuteczni oraz wystrzegaliśmy się głupich błędów w obronie, dzięki czemu dzisiejsze trzy punkty znacznie przybliżyły nas do wyjazdu do USA.

06.09.2017, Stadion Śląski, Chorzów, widzów: 43 452; TV

EMŚ (8/10) Polska [2.] – Finlandia [58.] 5:0 (2:0)

 

5' M. Kwiatkowski 1:0

24' M. Kwiatkowski 2:0

50' T. Adamczyk 3:0

62' P. Szymański 4:0

64' T. Adamczyk 5:0

 

Polska: R.Janukiewicz 8 – J.Błaszczykowski 8 (81' M.Piotrowski 7), A.Brzeziński 8, A.Kowalczyk 8, D.Fornalik 9 – M.Brodecki 8, M.Kwiatkowski 8 (78' G.Owczarek 7), P.Szymański 9, M.Machnikowski 10 – M.Korzym 8 (74' M.Pawlak 6), T.Adamczyk 9

 

GM: Mateusz Machnikowski (O LŚ, P L, Polska) - 10

 

Hitem dnia w naszej grupie, oczywiście oprócz zmiażdżenia Finlandii, było równie miażdżące zwycięstwo Holandii, która zdemolowała Szwajcarię aż 7:1; jednym z niewielu szwajcarskich piłkarzy, którzy nie musieli wstydzić się swojego występu, był Philippe Brunner. Dzięki temu w grze o awans pozostawały już tylko trzy drużyny, z czego szanse Finlandii były już czysto iluzoryczne i wręcz nierealne. Z kolei nam do zapewnienia sobie co najmniej udziału w barażach brakowało tylko jednego punktu. Trzecie spotkanie naszej grupy, w którym Mołdawia podejmowała Litwę, zakończyło się zwycięstwem gości 1:0.

 

Piąta grupa:

1. Polska – 17 pkt – 29:7

2. Holandia – 17 pkt – 24:9

3. Finlandia – 11 pkt – 12:13

4. Szwajcaria – 10 pkt – 14:20

5. Litwa – 9 pkt – 7:17

6. Mołdawia – 4 pkt – 6:26

Odnośnik do komentarza

Po całkiem udanej przerwie na mecze reprezentacyjne, w których zawodnicy Osnabrücku również brali udział, cała Europa wracała do rozgrywek ligowych, a ja do Niemiec. Tutaj zaś w czwartej kolejce jechaliśmy do Wolfsburgu, aktualnego wicemistrza kraju, który po trzech kolejkach okupował czwarte miejsce w tabeli. Na treningach musiałem przygotować zmiany na ten mecz, ponieważ na zgrupowaniu reprezentacji Chile cały czas przebywał Silva, a w związku z tym na środek pomocy przesunąłem Holzera, jego miejsce zajął Fernandes, zaś Brunner wrócił do klubu zdruzgotany klęską jego reprezentacji w Amsterdamie i chciałem dać mu trochę odpocząć.

 

Podobnie jak przed rokiem był to nasz pierwszy poważny rywal, i dokładnie tak samo całkowicie się zbłaźniliśmy, najprawdopodobniej zaczynając kolejny pochód, który mógłby nadać moc sprawczą moim słowom z poprzedniego sezonu. Na boisku zameldowaliśmy się podejrzanie przerażeni i ani trochę się nie pomyliłem, czując w powietrzu dziwną woń. Od pierwszego gwizdka kurczowo trzymaliśmy się defensywy, zupełnie jakby moi zawodnicy nie chcieli słyszeć moich słów, a po kwadransie gry skończyło się rumakowanie, kiedy przy rzucie rożnym dla gospodarzy Flood odsłonił całą naszą bramkę, a Rendina pozwolił Costanzo zdobyć łatwego gola głową. Dziesięć minut później całkowicie skompromitowała się nasza obrona, która przy akcji Wolfsburgu zostawiła całkowicie puste pole karne, a z trójki mających mnóstwo swobody rywali to Vespaziani okazał się tym, który spokojnie przyjął futbolówkę i wklepał ją do bramki obok drewnianego niedawnymi czasy Flooda. Dwie minuty później przeprowadziliśmy jedyną groźną w tej połowie akcję, Rendina z lewej strony posłał centrę przed bramkę, a Bode ku powszechnemu zdumieniu zdołał przeskoczyć dwóch obrońców i zdobył kontaktowego gola.

 

Po przerwie mieliśmy ruszyć do dalszego odrabiania strat i pewnie by się to udało, gdyby Holzer umiał strzelać i nie grał samolubnie, ponieważ w odstępie kilku minut najpierw urwał się obronie po to, by strzelić prosto w Kesslera, a następnie w identycznej sytuacji nawet nie trafił w bramkę. Normalnie po takim czymś Sebastian już dawno zostałby przeze mnie zdjęty z boiska, ale ratowało go przed tylko to, że nie miałem już na ławce środkowego pomocnika. Niewykorzystane sytuacji się mszczą, zwłaszcza w Bundeslidze, więc w 75. minucie miał miejsce najbardziej żałosny obrazek tego dnia – nieatakowani przez nikogo z nas rywale przeszli sobie lewą flanką, po dośrodkowaniu Altintop główkował w poprzeczkę, a przy dobitce Johna Flood wbił sobie piłkę do bramki. Cztery minuty później ten sam John nie miał najmniejszych problemów z pokonaniem Ryana po raz kolejny, a w 84. minucie wynik meczu ustalił Pereira, który dobił piłkę do pustej bramki po głupim i niepotrzebnym wyjściu Flooda na skraj pola karnego. Aż chciało mi się wyć w ślad za Januszem Wójcikiem: "nie mamy bramkarza, k***a, gramy bez bramkarza".

 

Nasze liderowanie w Bundeslidze skończyło się bardzo szybko, a perspektywa pojedynku z Bayernem w następnej kolejce wypompowywała ze mnie resztki entuzjazmu; ci, którzy pamiętają, jak toczył się poprzedni sezon, z całą pewnością rozumieli mój ciężki nastrój po kompromitacji w Wolfsburgu. Na pewno nie byłem jednak jedyny, ponieważ Ryan Flood, który już od paru spotkań mnie nie zachwycał, teraz dał ostateczny popis swojej lecącej na łeb, na szyję formy i po tragicznym występie został przeze mnie ostro skrytykowany na pomeczowej konferencji.

09.09.2017, Volkswagen-Arena, Wolfsburg, widzów: 29 894

BL (4/34) VfL Wolfsburg [4.] – VfL Osnabrück [1.] 5:1 (2:1)

 

17' G. Costanzo 1:0

28' D. Vespaziani 2:0

30' T. Bode 2:1

75' C. John 3:1

79' C. John 4:1

84' Pereira 5:1

 

VfL Osnabrück: R.Flood 6 – M.Borrelli 6, M.Morozow 6, M.Borges 6, O.Fischer 6 – R.Fernandes 6 (46' P.Brunner 5), A.Schneider 6, S.Holzer 6, C.Rendina 7 (75' J.Schumacher 5) – T.Bode 7, R.Lawan 6 (71' A.Farinelli 6)

 

GM: Collins John (N, VfL Wolfsburg) - 10

Odnośnik do komentarza

Zanim otrzymamy ciężki łomot od Bayernu, czekał nas jeszcze mecz w drugiej rundzie Pucharu Niemiec, w której trafiliśmy na drugoligowy Bayer Leverkusen. Po ostatniej awanturze w szatni i ostrych słowach na konferencji głowę popiołem posypał Ryan Flood, dla którego miała to być ostatnia szansa wybronienia się przed odesłaniem na ławkę, to samo tyczyło się Lawana, który coraz bardziej pokazywał, że jednak przez swoją nieregularność zwyczajnie nie nadaje się na zawodnika Fiołków. Rekonwalescencję tymczasem zakończył Blondel, a skoro nasz kapitan wypracował już na treningach kondycję, która pozwalała mu wziąć udział w meczu, znalazł się w wyjściowym składzie na środku pomocy. Podobnie rzecz miała się z Thiago Silvą, którym zastąpiłem kiepściuchnego Borgesa.

 

Osnabrück był klubem przewidywalnym do bólu – seria zwycięstw w jego wykonaniu na początku sezonu była zapowiedzią obniżania pułapu lotem pikującym, zaś dotarcie do drugiej lub trzeciej rundy DFB-Pokal oznaczało szczyt ambicji. Bayer może grał rok temu w Bundeslidze, ale był jednym z jej najsłabszych zespołów, a odpaść z zespołem z niższej ligi po prostu nie wypada. Tymczasem jednak od samego początku wiedziałem, że przegramy; Lawan błyskawicznie zmarnował swoją szansę ze swoimi rachitycznie niecelnymi strzałami, a na domiar złego do jego poziomu dostroił się rewelacyjny dotąd Bode, z kolei Schneider z uporem maniaka usiłował wykreować bramkarza Aptekarzy Carlego na gracza meczu – Andreas trzy razy składał się do dobitki na środku pola karnego i trzy razy podawał golkiperowi piłkę w ręce, czym doprowadzał mnie do autentycznej furii. W końcu w ostatniej akcji pierwszej połowy trzeci w kolejce do ławki rezerwowych Morozow wpuścił w pole karne Kornalskiego, którego słabiutka klepka po ziemi oczywiście okazała się za trudna do obrony dla Flooda i postawiliśmy pierwszy krok ku przeznaczeniu.

 

Kilka minut po przerwie zamiast odrabiać straty pozwoliliśmy gospodarzom po raz kolejny pobawić chwilę na naszej połowie, a Kornalski ostatecznie pogrążył Flooda, który wpuścił do bramki strzał z zerowego kąta. Po objęciu dwubramkowego prowadzenia Bayer spokojnie wycofał się we własne pole karne, słusznie będąc przekonanym, że nie musi się obawiać naszych strzałów. Miałem już machnąć ręką i iść do szatni, kiedy w 87. minucie Bode nagle wygrał pojedynek główkowy przed polem karnym, a Suchy opanował piłkę, strzelił płasko i nareszcie pokonał Carlego. Można było jeszcze doprowadzić do dogrywki, ale nie w przypadku Fiołków, dlatego udział w DFB-Pokal tradycyjnie zakończyliśmy już we wczesnej fazie rozgrywek. Tak samo zakończymy za rok, za dwa lata, za trzy... Ale to pewnie już pod wodzą innego szkoleniowca.

 

Na razie jednak miejsce w składzie utracił Lawan, który dodatkowo został przeze mnie zesłany do drużyny rezerw, a gdyby ktoś interesował się pozyskaniem Szweda, na pewno pochyliłbym się nad odpowiednio wysoką kwotą w ewentualnej ofercie. W ciągu najbliższych dni miałem zamiar zastanowić się również, czy Flood zasługuje na miejsce w bramce na mecz z Bayernem Monachium, i czy Morozow nie powinien już usiąść na ławce, bo w ostatnim czasie zdecydowanie obniżył loty, czego podsumowaniem był jego dzisiejszy występ.

19.09.2017, BayArena, Leverkusen, widzów: 22 423

DFB-P 2R Bayer Leverkusen [2BL] – VfL Osnabrück [bL] 2:1 (1:0)

 

45+2' H. Kornalski 1:0

53' H. Kornalski 2:0

87' L. Suchy 2:1

 

VfL Osnabrück: R.Flood 7 – Jorge 6, M.Morozow ŻK 6 (46' D.Conti ŻK 6), T.Silva 7, D.Claaßen 7 – P.Brunner 6 (54' S.Holzer 6), A.Schneider 7, J.Blondel 7, C.Rendina 6 – T.Bode 7, R.Lawan 6 (65' L.Suchy 7)

 

GM: Hubert Kornalski (N, Bayer 04 Leverkusen) - 9

Odnośnik do komentarza

W Osnabrücku burza z piorunami przybierała na sile. Wszyscy doskonale znali schemat paru zwycięstw i serii tragicznych występów, ale teraz dodatkowo nie miałem cienia litości dla najgorszych aktorów tego żałosnego widowiska. Tym razem pod ostrzałem znalazł się ulubieniec trybun, Rawez Lawan. Moją opinię na temat Szweda znał każdy, teraz zaś w drużynie z prawdziwego lidera stał się zwykłym popychadłem, na co zapracował swoją fatalną postawą, gdy wystrzelał się na początku sezonu – w bardzo niewybrednych słowach wyraziłem w mediach swoje zdanie o jego schemacie gry, później zaś zdegradowałem Lawana w hierarchii drużyny, zaś jego samego do zespołu rezerw, by tam kopał sobie piłki w trybuny. Miałem już dość jego sposobu bycia jako piłkarza. Na reakcję naszego krótkodystansowca nie musiałem długo czekać.

 

Już następnego dnia z wigorem rozstąpiły się drzwi mojego gabinetu, przez które wparował sam Rawez.

 

– Co to ma znaczyć, Meister? Hę? – zaczął nadęty jak paw. – Jestem zbulwersowany!

 

– O czym ty do mnie rozmawiasz? Głowa cię nie boli? – wiedziałem, do czego zmierza, ale dałem mu wpierw szansę na zrozumienie błędu, który właśnie zaczął popełniać.

 

– O tym, co Meister odwala! Chyba Meister nie ma pojęcia, co robi! Co to za krytyka?!

 

– Taka, że grasz jak partacz, Rawez!!! – wrzasnąłem. – Gdy patrzałem, co wyprawiasz na boisku w Leverkusen, miałem ochotę potargać koszulę i rwać włosy z głowy! Najgorsze, że zaczynasz mieć negatywny wpływ także i na innych.

 

– Coś podobnego... – buchnął rozdziawiając usta z pyszałkowatym spojrzeniem. – Nawet nie gram na tyle często, by krytyka była uzasadniona, a Meister widzę sobie nie przeszkadza!

 

W tym momencie rzuciłem przenikliwym spojrzeniem w jego oczy.

 

– Ty! Chodź no tu, chodź, chodź, chodź! – wymówiłem kiwając zapraszająco palcem, niczym komisarz Ryba przywołując Wąskiego do odsuniętej szyby w oknie samochodu. – Czy ciebie pop*****iło?! Grasz cały czas od początku sezonu, nie błaźnij się! Co ty myślisz? Że skoro jesteś pierwszym w historii klubu piłkarzem, którego wpisano do Księgi Ulubieńców, to możesz sobie pozwolić na stanie na boisku z założonymi rękami i roszczeniowość? Chyba ci się coś poprzewracało w główce, nie poznaję cię, gościu.

 

– Może nie, ale to dalej nie upoważnia Meistera do tak ostrej krytyki!

 

– Czekaj, słuchaj dalej. Jesteś w naszym zespole już drugi sezon, a rok obserwacji twojej gry wystarczy, by wyciągnąć odpowiednie wnioski. Pamiętasz, jak wtedy było? Pamiętasz? Na początku grad goli twojego autorstwa, niektóre naprawdę przedniej urody, a później zawias na resztę rundy i marnowanie najprostszych sytuacji. Zimą znowu troszkę postrzelałeś i do końca sezonu następna zawiecha. Myślałem, że to, iż tak bardzo polubiłeś Osnabrück, skłoni cię do popracowania nad stabilnością formy, ale najwyraźniej cię to nie ruszyło. Dalej robisz to samo, czyli kilka bramek na początku i na tym koniec twojej roli. Pamiętasz swojego świetnego gola przeciwko Villarreal? Dlaczego teraz tak nie potrafisz, tylko z o wiele łatwiejszych sytuacji strzelasz w trybuny? Kolejna sprawa, że nawet nie próbujesz nic z tym zrobić. Na treningach wyglądasz, jakbyś przyszedł tylko odwalić to, co masz zapisane w kontrakcie, wziąć tygodniówkę i się dalej byczyć. Dlaczego nie widzę cię sumiennie pracującego, by chociaż starać się odzyskać formę? Widzisz? Tak mógłbym wymieniać aż do wieczora!

 

– To niesprawiedliwe! Czuję się oburzony!

 

– Tak? W porządku, i tak już nie mam ochoty z tobą dzisiaj dyskutować, wracaj na trening – zakończyłem. – Aha, o powrocie do zespołu jak na razie możesz zapomnieć.

 

Bardzo możliwe, że Lawan był kolejnym zatrutym jabłkiem, ponieważ zauważyłem, że równo z tym, kiedy przestawał zdobywać gole, zacinała się cała drużyna. W najbliższych miesiącach czekało mnie mnóstwo pracy.

Odnośnik do komentarza

Jadąc do stolicy Bawarii nie zastanawiałem się czy przegramy, tylko jak wysoko. Naturalnie były zmiany w składzie, ale ostatecznie jeszcze jedną szansę dostał Flood, bowiem uznałem, że Hysén zbyt długo nie grał, żeby zaczynać od razu od meczu z Bayernem. Lukę po Lawanie, dla którego mógł to być już koniec przygody z klubem, wypełniłem Lubomirem Suchym, który w meczu z Leverkusen zdobył tyle goli, ile Szwed nie miał na koncie nawet przez ostatnie cztery spotkania. Prócz tego braki kondycyjne przejawiał Blondel, więc na swoje miejsce powrócił Silva, a na środku obrony Morozowa na ławkę zepchnął Michele Fiore.

 

Na Allianz-Arenie graliśmy bardzo dobrze, częściej od Bawarczyków byliśmy przy piłce, momentami otaczaliśmy ich pole karne i straszyliśmy groźnymi dośrodkowaniami, zaś ci poza sporadycznymi kontrami nie potrafili sobie z nami poradzić. Wyglądało to wszystko niesamowicie obiecująco. Oczywiście do czasu, aż w 40. minucie Chiellini zakręcił centrę na piąty metr, gdzie José Silva w słabym stylu dopuścił Kirna do strzału głową i było po meczu. Od tej pory przestaliśmy grać, a golkiper Bayernu mógł otrzeć pot z czoła i spokojnie przyglądać się, jak koledzy z drużyny biegają radośnie między pachołkami w biało-fioletowych trykotach.

 

Skoro balon z napisem "VfL Osnabrück" pękł z donośnym hukiem, w drugiej połowie nasza nijaka postawa przybierała jedynie na sile. A w 66. minucie nasza defensywa dała tak żenujący pokaz bierności przy dośrodkowaniu Kirna, że Vela, który miał najmniejsze szanse na sięgnięcie futbolówki podwyższył na 0:2. Skoro mecz był definitywnie przegrany, moi podopieczni pokazali, że jednak są tutaj w stanie strzelić gola, co wyglądało dosyć bezczelnie – w 80. minucie po wycofaniu Rendiny Claaßen dośrodkował ze skrzydła, a Schneider tym razem nie trafił w Özdemira, zdobywając chwilowego gola kontaktowego. Chwilowego, ponieważ w 90. minucie Vela z palcem w nosie zdobył swojego drugiego gola, pieczętując kontynuację naszej serii kiepskich wyników, tak jak rok temu. Nie sądziłem, że kiedykolwiek tak się stanie, ale stojąc zrezygnowany przy linii bocznej naprawdę coraz bardziej zaczynałem tęsknić za Gratkorn, jedynym klubem, z którym coś osiągnąłem i w którym piłkarze naprawdę chcieli ze mną współpracować, mimo różnych trudnych chwil.

23.09.2017, Allianz-Arena, Monachium, widzów: 68 914

BL (5/34) Bayern Monachium [1.] – VfL Osnabrück [4.] 3:1 (1:0)

 

40' J. Kirn 1:0

66' C. Vela 2:0

80' A. Schneider 2:1

90' C. Vela 3:1

 

VfL Osnabrück: R.Flood 7 – Jorge 7, M.Fiore 7, T.Silva 7, D.Claaßen 7 – P.Brunner 6 (46' S.Holzer 6), A.Schneider 8, J.Silva 7, C.Rendina 7 – T.Bode 6 (71' A.Farinelli 6), L.Suchy 6 (46' N.Agger 6)

 

GM: Carlos Vela (N, Bayern Monachium) - 9

Odnośnik do komentarza

Morale w drużynie błyskawicznie sięgnęło dna, zaczynaliśmy odpieprzać dokładnie tę samą fuszerkę, co rok temu, nic więc dziwnego, że zaczynałem czuć się, jakbym w trakcie całej swojej dotychczasowej kariery przerobił wszystkie kluby bez ambicji, a teraz coraz bardziej zniechęcałem się do piłki klubowej, jedyne poważne sukcesy notując w reprezentacyjnej. Jeszcze w sierpniu trzy punkty u siebie ze słabiutkim 1.FC Nürnberg brałbym w ciemno, ale teraz większa szansa była na to, że tę zdobycz oddamy rywalom. Nie oni ją zabiorą, tylko my oddamy. Wiele się nie pomyliłem.

 

Od początku do samego końca graliśmy tak, żeby tylko nie zagrozić bramce ekipy z Norymbergii, zaś sami rywale co rusz zatrudniali Flooda, w czym pomagali im Thiago Silva z Fiore, którzy notorycznie prezentowali im rzuty wolne z groźnych odległości; Brazylijczyk z resztą zagrał taki piach, że na najbliższy czas mógł zapomnieć o kolejnych występach w barwach Fiołków. Cała pierwsza połowa była spisana na straty, aż zastanawiałem się, czy w przerwie w ogóle jest sens wchodzić do szatni i cokolwiek mówić, bo znałem już moich piłkarzy i wiedziałem, że gdy uprą się na piłkarską komedię, są głusi na wszelkie moje słowa.

 

Mimo to spróbowałem raz jeszcze do nich dotrzeć i przyrzekłem sobie, że jeżeli za tydzień nadal nie będzie poprawy, zamiast na przerwę do szatni, udam się na rauchbiera i bratwursta, ponieważ żadna z moich korekt nie dała się zauważyć na boisku. Obraz naszej gry stanowił obraz nędzy i rozpaczy, a sytuacja z 73. minuty, w której Silva jak błazen stracił piłkę na środku boiska, po czym jego imiennik Thiago pozwolił Mezendze dobić piłkę do pustej bramki, stanowiła jedynie dolanie oliwy do ognia. Już nikt nie był w stanie mi wmówić, że fatalna gra wynikać miałaby z braku zgrania zawodników, bo tyle czasu razem to wystarczająco długo, by tryby zaskoczyły. W tej sytuacji cudem nad Hase było jedynie i aż to, że po dziesięciu minutach Tempel sfaulował Rendinę w polu karnym po rzucie rożnym, a z jedenastu metrów Holzer, choć byłem pewien, że schrzani robotę, wyrównał na 1:1, dzięki czemu zanotowaliśmy nasz największy sukces w ostatnich czterech spotkaniach.

30.09.2017, Osnatel-Arena, Osnabrück, widzów: 23 647

BL (6/34) VfL Osnabrück [6.] – 1.FC Nürnberg [15.] 1:1 (0:0)

 

73' B. Mezenga 0:1

83' S. Holzer 1:1 rz.k.

 

VfL Osnabrück: R.Flood 7 – Jorge 6, M.Fiore 6, T.Silva ŻK 5, D.Claaßen 6 – P.Brunner 7 (68' S.Holzer 7), A.Schneider 7, J.Silva 6 (74' S.Zielinsky 7), C.Rendina ŻK 7 – T.Bode 6, A.Farinelli ŻK 6 (46' N.Agger 7)

 

GM: Bruno Mezenga (N, 1.FC Nürnberg) - 8

Odnośnik do komentarza

Na szczęście wielkimi krokami zbliżała się zbawienna przerwa reprezentacyjna, w trakcie której Europa kończyła maraton eliminacji do Mistrzostw Świata w USA. Aktualnie byliśmy już jedną nogą w Stanach, a w ostatnich dwóch kolejkach mając w perspektywie spotkanie z Mołdawią w Chorzowie i z Litwą w Wilnie przypieczętowanie awansu wydawało się jedynie formalnością. Należało jednak uważać, ponieważ tuż za naszymi plecami z równą liczbą punktów czaiła się Holandia, tak więc jakiekolwiek potknięcie z dwoma grupowymi outsiderami ponownie oznaczałoby konieczność przedzierania się przez baraże, a warto było po raz pierwszy od czasu Euro 2012 wygrać grupę i uniknąć listopadowej nerwówki.

 

Choć tego nie planowałem, postanowiłem ostatecznie powołać raz jeszcze do kadry Witka Cichego, by zweryfikować, czy będzie jeszcze potrzebny tej drużynie. Na zgrupowaniu nie mogli się niestety stawić kontuzjowani Krzysztof Wróblewski i Rafał Piątek, których jednak miałem kim zastąpić.

 

Bramkarze:

– Michał Górka (25 l., BR, Wisła Kraków, 19/0);

– Radosław Janukiewicz (33 l., BR, Vitesse, 20/0);

– Tomasz Kuszczak (35 l., BR, West Bromwich Albion, 2/0).

 

Obrońcy:
– Witold Cichy (31 l., LB, O PŚ, Wisła Kraków, 36/2);
– Andrzej Brzeziński (20 l., O PŚ, Birmingham, 6/0);

– Dariusz Fornalik (26 l., O L, Olympiakos Pireus, 30/0);
– Mateusz Machnikowski (21 l., O LŚ, P L, Werder Brema, 17/0);
– Tomasz Woźniak (25 l., O LŚ, OP LŚ, N, Newcastle, 43/2);
– Artur Kowalczyk (26 l., O Ś, Tottenham Hotspur, 43/6);
– Marcin Piotrowski (27 l., O Ś, Bayern Monachium, 65/2);
– Zbigniew Lewandowski (21 l., O Ś, DP, FC Pasching, 2/0);
– Jakub Błaszczykowski (31 l., O/DBP/P P, Manchester City, 100/4);

– Adrian Gudewicz (30 l., O/DBP/OP P, Treviso, 27/2).

 

Pomocnicy:
– Maciej Kwiatkowski (25 l., DP, Betis Sewilla, 36/6);
– Grzegorz Owczarek (25 l., P Ś, Osasuna, 19/6);

– Maciej Brodecki (22 l., OP PŚ, Atlético Madryt, 38/1);

– Mateusz Cieluch (29 l., OP PŚ, N Ś, Bordeaux, 43/15);

– Dariusz Frankiewicz (31 l., OP LŚ, Birmingham, 55/6);

– Piotr Szymański (25 l., OP Ś, Inter Mediolan, 47/14);

– Mariusz Zganiacz (33 l., OP Ś, Deportivo, 77/14).

 

Napastnicy:
– Maciej Korzym (29 l., OP/N Ś, Sporting Lizbona, 54/30);
– Dawid Janczyk (30 l., N Ś, Bastia, 25/6);

– Tomasz Adamczyk (23 l., N, Liverpool, 43/37);
– Grzegorz Gorząd (21 l., N, Schalke 04, 8/11);
– Marcin Pawlak (20 l., N, Inter Mediolan, 16/8).

 

Niestety już następnego dnia okazało się, że lista mających problemy zdrowotne nie jest zamknięta, ponieważ w ostatniej chwili ubył nam, a jakże, Tomek Adamczyk, u którego medycy Liverpoolu zdiagnozowali infekcję wirusową, która wykluczyła go z udziału w finałowej serii gier drogi do USA.

 

 

Wrzesień 2017

 

Bilans (Osnabrück): 0-1-3, 4:11

Bundesliga: 8. [-1 pkt do Fürth, +2 pkt nad Freiburgiem]

DFB-Pokal: 2 runda, 1:2 z Bayerem Leverkusen; out (jak zwykle)

Puchar Intertoto: finał, 1:1 i 0:1 z Manchesterem City; out

Finanse: 6,23 mln euro (-1,3 mln euro)

Gole: Rawez Lawan i Thomas Bode (po 7)

Asysty: Claudio Rendina (3)

 

Bilans (Polska): 1-1-0, 7:2

Eliminacje MŚ 2018: piąta grupa, 1. [+0 pkt nad Holandią]

Ranking FIFA: 3. [-1]

 

 

Ligi:

 

Anglia: FC Liverpool [+1 pkt]

Austria: Sturm Graz [+3 pkt]

Francja: PSG [+2 pkt]

Hiszpania: Albacete [+0 pkt]

Niemcy: Bayern Monachium [+0 pkt]

Polska: Wisła Kraków [+1 pkt]

Rosja: CSKA Moskwa [+3 pkt]

Szwajcaria: Grasshopper Zurych [+9 pkt]

Włochy: Atalanta [+1 pkt]

 

Liga Mistrzów:

-

 

Puchar UEFA:

- Groclin Grodzisk Wlkp., Pierwsza runda, 1:0 i 1:0 z Malmö FF; awans, gr. E

- Wisła Kraków, Pierwsza runda, 3:0 i 0:1 z Wiener Sportklub; awans, gr. C

 

Reprezentacja Polski:

- 02.09, eliminacje MŚ 2018, Szwajcaria - Polska, 2:2

- 06.09, eliminacje MŚ 2018, Polska - Finlandia, 5:0

 

Ranking FIFA: 1. Brazylia [1367], 2. Francja [1155], 3. Polska [1155]

 

Odnośnik do komentarza

Niestety przed wyjazdem do Polski trzeba było przeboleć jeszcze wpierdol od Herthy Berlin, który był pewny na długo, zanim autokar z ekipą gości na pokładzie zawinął na parking przy Osnatel-Arenie. Do boju w akcie desperacji posłałem Josipa Projicia na środku obrony, w drugiej linii do pierwszej jedenastki wrócił kapitan Blondel, a w ataku za Farinellego, którego coraz bardziej miałem ochotę się pozbyć, wystąpił Nicolaj Agger.

 

Ale Duńczyk zagrał równie beznadziejnie, co Andrea, marnując tyle setek na strzały wprost w ręce bramkarza, że aż mózg w poprzek staje. Na początku kilkoma dobrymi akcjami narobiliśmy nadziei tej części naszych kibiców, która jeszcze nadal ślepo wierzyła, że to kolejne identyczne załamanie formy w naszym wykonaniu, po czym zabraliśmy się za bolesne przywracanie ich na ziemię. W 31. minucie napastnik berlińczyków Deschenaux pokazał moim impotentom w ataku, jak łatwe jest zdobywanie bramek, kiedy po stracie nikogo innego jak Schneidera nabiegł na zagraną w pole karne przez Cardozo piłkę i po prostu wepchnął ją do naszej bramki. Gol na 0:2, który padł zaledwie dwie minuty później, wyglądał po prostu żałośnie – łakomy na gola przeciwko drętwym Fiołkom Cardozo spróbował strzelić zza pola karnego, uderzenie nogą podbił Projić, a myślący o niebieskich migdałach Flood tylko człapał na kolanach w kierunku swobodnie kozłującej do naszej bramki piłki. "Jezus Mariaaaa..." – jęknąłem z głębi ławki trenerskiej, mając już dosyć tego wszystkiego.

 

Ponownie stać nas było jedynie na gola z rzutu karnego podyktowanego za faul Spectora na Bodem, którego szczęśliwym strzelcem był Projić. Po przerwie Agger jeszcze co najmniej dwa razy podał piłkę Andersenowi do rąk, a później moi piłkarze olali spotkanie i zaczęli tylko spoglądać na zegar, ile jeszcze czasu muszą się męczyć. W tej sytuacji w 82. minucie dobił nas de Luca z rzutu wolnego po faulu cholernego Morozowa, sportowe dzienniki w najlepsze rozpisywały się o naszej beznadziejnej grze, tym razem ostry ochrzan zebrał ode mnie idący w ślady Lawana Bode, zaś ja sam stwierdziłem, że skoro trafiłem na drugi po Avellino klub, w którym piłkarze chcą tylko brać forsę i mieć głęboko w dupie wyniki, w przypadku braku zmiany na lepsze dam sobie po sezonie spokój z piłką klubową, w której sukces był mi po prostu niepisany.

04.10.2017, Osnatel-Arena, Osnabrück, widzów: 28 529

BL (7/34) VfL Osnabrück [8.] – Hertha Berlin [10.] 1:3 (1:2)

 

31' M. Deschenaux 0:1

33' N. Cardozo 0:2

37' J. Projić 1:2 rz.k.

82' Ch. de Luca 1:3

 

VfL Osnabrück: R.Flood 6 – Jorge 6, M.Fiore 6 (46' M.Morozow 6), J.Projić 7, D.Claaßen 6 – S.Holzer 6, A.Schneider 6, J.Blondel 6, C.Rendina 6 – T.Bode 6 (69' L.Suchy 6), N.Agger 7 (77' A.Farinelli 6)

 

GM: Dennis Aogo (O Ś, DP, Hertha Berlin) - 8

Odnośnik do komentarza

Nasze ostatnie spotkanie w Chorzowie w tych eliminacjach przyciągnęło na trybuny Stadionu Śląskiego komplet publiczności, która pragnęła zobaczyć na własne oczy kolejne wysokie zwycięstwo nad Mołdawią, którym mieliśmy postawić przedostatni krok w kierunku awansu do Mistrzostw Świata. Tak jak zapowiadałem, Witek Cichy nie przyjechał na kadrę w celach turystycznych i dałem mu szansę od pierwszej minuty, w bramce ogrywać miał się Górka, a w pomocy podmęczonego Szymańskiego zastąpił Owczarek, który również był niezmordowanym zawodowcem.

 

Mołdawia już kilka razy w tych eliminacjach potrafiła pokazać trochę dobrej piłki, ale tego sobotniego wieczoru o niczym takim nie było mowy i na boisku istniała tylko biało-czerwona husaria. Chwilę zajęło nam wejście na najwyższe obroty, ale w końcu odpaliliśmy, a w 18. minucie po podaniu Fornalika Gorząd mocno ściął wzdłuż linii bramkowej, a blokujący nadbiegającego Korzyma Göhring wepchnął piłkę do własnej bramki. Od tej pory zaczęła się rzeźnia, w 33. minucie po faulu Kiriłowa na Korzymie rzut wolny z 25 metrów na perfekcyjne trafienie w okienko zamienił Owczarek, a w doliczonym czasie pierwszej połowy ze stałego fragmentu gry prosto w młyn na piątym metrze dośrodkował Machnikowski, gdzie piłka znalazła Brodeckiego, który odważnym szczupakiem podwyższył na spodziewane 3:0.

 

Chwilę po przerwie wywalczyliśmy kolejny rzut wolny sprzed pola karnego, do piłki dla odmiany podszedł Machnikowski i zawinął świetnego rogala, zdobywając swoją upragnioną bramkę w narodowych barwach. Ta faza meczu należała zdecydowanie do Mateusza, który zasuwał po lewym skrzydle z szybkością TGV, a w 64. minucie zgarnął tuż przed linią końcową prostopadłe zagranie Błaszczykowskiego i bombą z bardzo ostrego kąta dorzucił jeszcze swoje drugie trafienie; miło było patrzeć na jego radość, kiedy machając w górze ramionami podnosił wiwaty na trybunach. Dla Mołdawian był to ciężki wieczór, ponieważ ich udręka nieprędko miała się skończyć i w 74. minucie po szybkim rozegraniu na jeden kontakt Owczarek podał do przodu, a Gorząd fantastycznym strzałem w okienko z linii pola karnego zaliczył obowiązkowego gola. Moi klubowi napastnicy mogliby uczyć się od Grześka regularności. W końcówce meczu swoją drugą bramkę potężną bombą zdobył jeszcze Owczarek, a w doliczonym czasie Gorząd podaniem w tempo między obrońców wypuścił w bój Marcina Pawlaka, który ładną podcinką nad wychodzącym z bramki Paszenką ustalił wynik na 8:0 dla Polski. Stadion Śląski pożegnany w godnym stylu!

07.10.2017, Stadion Śląski, Chorzów, widzów: 44 070; TV

EMŚ (9/10) Polska [3.] – Mołdawia [173.] 8:0 (3:0)

 

18' T. Göhring 1:0 sam.

33' G. Owczarek 2:0

45+2' M. Brodecki 3:0

47' M. Machnikowski 4:0

64' M. Machnikowski 5:0

74' G. Gorząd 6:0

88' G. Owczarek 7:0

90+3' M. Pawlak 8:0

 

Polska: M.Górka 8 – J.Błaszczykowski 9, W.Cichy 8, A.Kowalczyk 10, D.Fornalik 8 (83' T.Woźniak 7) – M.Brodecki ŻK 10, M.Kwiatkowski 8 (79' M.Zganiacz 7), G.Owczarek 10, M.Machnikowski 9 – M.Korzym 7 (68' M.Pawlak 7), G.Gorząd 10

 

GM: Grzegorz Gorząd (N, Polska) - 10

 

Holandia nie zawiodła i również bardzo wysoko, bo 7:0 pokonała w Amsterdamie Litwę. Szwajcaria zaś na otarcie łez po utraconych szansach na baraże wygrała 2:0 z Finlandią. W ostatniej kolejce, w której my zagramy na wyjeździe z Litwą, a Oranje z Finlandią, wszystko było absolutnie w naszych rękach, a bezpośredni awans z pierwszego miejsca był tak blisko, że dało się już wyczuć jego woń.

 

Piąta grupa:

1. Polska – 20 pkt – 37:7

2. Holandia – 20 pkt – 31:9

3. Szwajcaria – 13 pkt – 16:20

4. Finlandia – 11 pkt – 12:15

5. Litwa – 9 pkt – 7:24

6. Mołdawia – 4 pkt – 6:34

Odnośnik do komentarza

Ja też mam takie odczucie. Okej, rok temu to mogła być jakaś wyjątkowa zapaść. Ale teraz? To już raczej nie jest przypadek, że drugi sezon z rzędu wszystko wygląda IDENTYCZNIE, a my nagle, bez żadnego powodu zaczynamy dawać dupy. Naprawdę zaczynam mieć dosyć nie tylko tego klubu i tych piłkarzy, ale w ogóle klubowej młócki, bo nie mam żadnej gwarancji, że ewentualny nowy klub byłby już tym właściwym.

 

----------------------------------------------------------

 

Po czterech dniach odpoczynku w chłodny październikowy wieczór po raz ostatni w tych eliminacjach wychodziliśmy w Wilnie na murawę, gdzie mieliśmy postawić kropkę nad "i" oraz zapewnić sobie pierwsze miejsce w grupie. Postanowiłem nie zmieniać nic w składzie z Chorzowa, dając się wykazać tym, którzy sprezentowali naszym kibicom efektowną "ósemkę".

 

Równo z pierwszym gwizdkiem zmusiliśmy Litwinów do rozpaczliwej obrony, która dosyć długo im się szczęśliwie udawała, bo dopiero w 18. minucie Kowalczyk przerwał w zalążku próbę kontrataku gospodarzy, Kwiatkowski następnie przedryblował pół boiska, by odegrać na prawo do Korzyma, który bombą z dwunastu metrów przełamał ręce Karcemarskasa. Trzeba było oddać piłkarzom Litwy, że bronili się odważnie i bardzo mądrze, w rezultacie czego, mimo wielkiej przewagi, wcale nie tak łatwo było nam dochodzić do naprawdę groźnych sytuacji. Ale nic nie trwa wiecznie, dlatego w 41. minucie po rzucie rożnym Brodeckiego wybuchła wielka kopanina na piątym metrze, nie wiadomo było gdzie jest piłka, lecz w końcu w gąszczu seledynowych i biało-czerwonych strojów futbolówki czubkiem buta sięgnął Machnikowski, szczęśliwie podwyższając na 2:0 i niemal bukując nasze bilety do USA na czerwiec.

 

Po przerwie Litwini puścili już na zaworach i całkowicie pękli, co zaowocowało całą masą ich bezmyślnych zagrań. Oczywiście pomagaliśmy im w tym nieustaną presją w ich polu karnym, czego jako pierwszy nie wytrzymał Klevinskas, w 51. minucie faulujący Kowalczyka, a skoro Artur był naszym etatowym wykonawcą rzutów karnych, bez cienia litości nie dał Karcemarskasowi najmniejszych szans z "wapna". Zaledwie trzy minuty później w ślady kolegi z drużyny poszedł Alemão, więc Kowalczyk z kolejnej jedenastki zdobył swojego drugiego gola; nawiasem mówiąc, przed wykonaniem karnego żółtą kartkę obejrzał jeszcze Bichkus za popchnięcie jednego z naszych zawodników. Alemão cały czas świerzbiły ręce i w 89. minucie przytrzymywał z kolei za koszulkę Machnikowskiego, gdy ten mijał go w polu karnym, a szczęśliwy Kowalczyk jako środkowy obrońca skompletował wyjątkowego hat-tricka w reprezentacji. Nasze nastroje tego wieczoru były radosne, bo oto właśnie zapewnialiśmy sobie bezpośredni awans na Mistrzostwa Świata w USA. "Good job, kochani!", oznajmiłem na wstępie w szatni, by zaakcentować klimat przyszłorocznego mundialu.

11.10.2017, Żalgiris, Wilno, widzów: 15 048; TV

EMŚ (10/10) Litwa [82.] – Polska [3.] 0:5 (0:2)

 

18' M. Korzym 0:1

41' M. Machnikowski 0:2

51' A. Kowalczyk 0:3 rz.k.

54' A. Kowalczyk 0:4 rz.k.

89' A. Kowalczyk 0:5 rz.k.

 

Polska: M.Górka 8 – J.Błaszczykowski 8, W.Cichy 9, A.Kowalczyk 10, D.Fornalik 9 – M.Brodecki 9, M.Kwiatkowski 10, G.Owczarek 7 (74' P.Szymański 7), M.Machnikowski 10 – M.Korzym 9 (65' D.Janczyk 7), G.Gorząd 8 (84' M.Pawlak 7)

 

GM: Artur Kowalczyk (O Ś, Polska) - 10

 

Sporym szokiem w naszej grupie było sensacyjne zwycięstwo 2:0 Finlandii nad Holandią, dzięki któremu nie tylko zakończyliśmy eliminacje z trzema punktami zapasu nad Oranje, ale też nie byliśmy jedyną drużyną, która wyłożyła się w Helsinkach. Szwajcarzy natomiast zrobili grunt pod eliminacje do Euro 2020, rozbijając u siebie Mołdawię 5:1. Holendrzy mieli pełne prawo schodzić ze sceny ze zwieszonymi głowami, bo porażką z Finami zaprzepaścili swoją szansę na awans dzięki najlepszemu bilansowi wśród zespołów z drugich miejsc i muszą walczyć o wyjazd na mundial w dwumeczu z Ukrainą.

 

Piąta grupa:

1. Polska – 23 pkt – 42:7; Awans

2. Holandia – 20 pkt – 31:11; Br

3. Szwajcaria – 16 pkt – 21:21

4. Finlandia – 14 pkt – 14:15

5. Litwa – 9 pkt – 7:29

6. Mołdawia – 4 pkt – 7:39

Odnośnik do komentarza
  • Makk przypiął ten temat
  • Pulek zablokował ten temat
Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...