Skocz do zawartości

Cień wielkiej trybuny


Ralf

Rekomendowane odpowiedzi

@Makk,

Dokładnie, to jest świetny zabieg, bo nie tylko skutecznie chroni morale w drużynie - jeden marudzący o większym klubie potrafi wyrządzić sporą szkodę - a przy tym jeżeli zaporowa kwota nie zrazi sępów, klub zarabia sporą kasę.

 

Na przykład takiego Gonzalo na pewno nie puszczę za mniej, niż dziesięć kawałków. To suma, która powinna skutecznie odstraszyć chętnych, dzięki czemu ten nie zbiesi się, że odrzuciłem jakąś ofertę, a jeżeli ktoś jednak tyle wyłoży, przynajmniej odkujemy się finansowo i będzie można sprowadzić kogoś dobrego.

 

Zaś co do juniorów, to za co miałem ich kupić? Kasa latem świeciła pustkami, a zdolniacy dostępni na Bosmanie byli już dawno powyciągani przez inne kluby. Dopiero od przyszłego sezonu będę brał się za inwestycję w juniorów, bo teraz najważniejsze było wyprowadzenie zespołu na prostą i zapoznanie zawodników z moimi wizjami taktycznymi, które, jak się okazało, odniosły w tym roku sukces.

Odnośnik do komentarza
Jak dotąd jeszcze żaden prezes nigdy nie ingerował w moje decyzje transferowe, i niech tak pozostanie ;) Po sezonie dostaniemy pewnie od DFB parę tysiączków za awans, może coś jeszcze wpadnie z ewentualnych praw telewizyjnych, więc nie sądzę, by nasza sytuacja finansowa miała być na tyle zła, żeby prezes Hempelmann zdecydował się na zaakceptowanie jakiejś oferty wbrew mojej woli.
Odnośnik do komentarza

 

 

Jak dotąd jeszcze żaden prezes nigdy nie ingerował w moje decyzje transferowe, i niech tak pozostanie

Zazdroszczę :roll:

 

 

 

więc nie sądzę, by nasza sytuacja finansowa miała być na tyle zła, żeby prezes Hempelmann zdecydował się na zaakceptowanie jakiejś oferty wbrew mojej woli.

to niestety nie jest kryterium. Na widok odpowiedniej ilości zer nie uratuje Cię stabilna kasa ;) dlatego też wkurzają mnie często mniejsze kluby, gdy z początku takie coś raz na jakiś czas się zdarzy ;]

Odnośnik do komentarza

Gdy tylko nad "i" pojawiła się wielka, tłusta kropka, zainteresowanie dziennikarzy RWE jeszcze bardziej wzrosło. Równie dużym wzięciem cieszyłem się ja sam, wręcz zasypywany pytaniami na konferencji, tak że menedżer Unionu, siedzący dwa metry ode mnie Stefan Böger, mógł się czuć troszkę zapomniany. Kiedy padło jakże oczywiste i wyczekiwane przeze mnie pytanie o to, jak oceniam naszą szansę na zaistnienie w 2.Bundeslidze, odpowiedziałem z przekonaniem:

 

– Awans do drugiej ligi wywalczyliśmy w jakimś celu. Na pewno nie jest nim powrót do ligi regionalnej za rok. Oczywiście zdajemy sobie sprawę, że w przyszłym sezonie czeka nas zdecydowanie większe wyzwanie, niż to, które stało przed nami teraz, ale jestem pewien, że nie jesteśmy bez szans w 2.Bundeslidze i nie sądzę, byśmy mieli być tam chłopcami do bicia. Po moim trupie – zakończyłem.

 

 

Moja zapowiedź twardej walki miała też drugie dno, gdyż w ten sposób chciałem wybadać, na kogo będę mógł liczyć w drugiej lidze, a kto zacznie pękać. Ku mojemu zadowoleniu niemalże całej drużynie udzielił się doskonały nastrój i podzielali moje zdanie, wyłamało się jedynie dwóch zawodników. Nie zaskoczył mnie Weller, w przypadku którego z góry wiedziałem, że o ile w Regionallidze czuł się jak ryba w wodzie, o tyle w 2.Bundeslidze może sobie nie poradzić, a skoro sam przyznał, że martwi się naszymi szansami, najpewniej rozwiązała się kwestia obsady lewej flanki defensywy na przyszły sezon.

 

Całkowicie zawiodła mnie natomiast postawa Markusa Rosego, naszego filaru zespołu, który ma być jednym z naszych kluczowych graczy na zapleczu ekstraklasy, a tymczasem Markus zaczął lamentować, głosząc na prawo i lewo obawy o to, czy damy sobie radę na drugoligowych boiskach.

 

 

Gdy wieczorem dojechaliśmy do Essen, przekonałem się na własne oczy, jak bardzo wykończeni tak długim czekaniem na powrót do 2.Bundesligi byli kibice RWE. Kierując się ulicami ku siedzibie klubu, autokar często mijał spore grupy fanów z szalikami Rot-Weiss Essen, którzy szczęśliwi wymachiwali nimi ku bocznym szybom pojazdu; pewnie większość z nich woniała piwem i bratwurstami. Śpiewali przyśpiewki, jakie często słyszałem na naszych trybunach, inni zaś wołali do nas, ale mogłem tylko próbować czytać z ruchu ust. Na klubowym parkingu, mimo dość później pory i już dawno zapadłego zmroku, przywitał nas z kolei zadowolony prezes Hempelmann.

 

Gut gemacht, Herr Ralf! – huknął gromko Herr Rolf, klepiąc mnie po ramieniu z przymrużonym od szerokiego uśmiechu spojrzeniem.

Odnośnik do komentarza

Dopiero teraz miało się okazać czy starczy nam ambicji, by dograć sezon na najwyższych obrotach, czy też damy się ponieść rozluźnieniu po wywalczeniu awansu. A wbrew pozorom mieliśmy jeszcze o co grać, ponieważ nadal nie zapewniliśmy sobie zwycięstwa w lidze, co zwłaszcza dla mnie miało szczególne znaczenie, gdyż po raz ostatni z wygrania rozgrywek mogłem cieszyć się w... 2009 roku, gdy w archaicznych dla mnie czasach mojej menedżerskiej kariery sięgałem po mój pierwszy sukces, jakim było mistrzostwo Austrii z FC Gratkorn. Jaką ja wtedy byłem trenerską płotką, patrząc na moją aktualną pozycję w piłkarskim świecie... Na treningach z góry zapowiadałem więc, że nie odpuszczamy, tylko pokazujemy mistrzowski charakter i gramy do końca, i w takim nastawieniu wyjechaliśmy do Düsseldorfu.

 

Przeciwko Fortunie kontuzjowanego Rosego, któremu chyba dam już wolne w tym sezonie, na środku pomocy wystąpił Guyt, a więcej zmian miało miejsce na ławce, na której pierwszy raz od bardzo dawna zasiedli Block i młodziutki Bruns. Znów zaczęliśmy efektownie, i znów w głównej roli wystąpił świetny w tym sezonie Gonzalo; w 3. minucie Guyt zagrał piłkę w stronę pola karnego, Parlato momentalnie odegrał z klepki do Gonzalo, a Argentyńczyk minął Steinera niczym tyczkę i bez trudu otworzył wynik spotkania. Niestety tym razem chyba nikt nie zdążył zauważyć, że objęliśmy prowadzenie, bowiem gospodarze szybko wznowili od środka i po zaledwie pięciu ich podaniach Weller dał się ograć Moro jak przedszkolak, zupełnie jakby za wszelką cenę chciał zwrócić moją uwagę na swoje lamenty po Berlinie, zaś odpuszczony przez Franka i Ebnera Jones wykorzystał dogranie od Moro, i było 1:1.

 

Zadowolona z remisu Fortuna zaczęła bronić rezultatu, choć gola beznadziejnym podaniem do Kuhna omal nie sprezentował jej Kanté, a nasze akcje grzęzły na zagęszczonym przedpolu rywali i męczyliśmy się przez blisko 40 kolejnych minut. Dopiero w 43. minucie Seitz dośrodkował z prawego skrzydła, a Montanari przeskoczył Steinera, potężną główką przełamując Heslowi ręce, i wróciliśmy na prowadzenie.

 

Druga połowa bardzo przypominała tę pierwszą, z tą różnicą, że brakło dwóch szybkich bramek na początek, za to gospodarze znacznie zaostrzyli grę, w wyniku czego posypały się żółte kartki, odbierając kolejnym zawodnikom Fortuny ochotę do tak zdecydowanych wślizgów. Rywale starali się walczyć o remis, ale w samej końcówce nadziali się na kontrę, po której wywalczyliśmy rzut rożny, a Gonzalo wyskoczył ponad Kesslera w walce o dośrodkowanie Blocka, i głową zdobył swojego 35. gola w sezonie. Po tygodniu świętowania mieliśmy zatem kolejny powód do radości, ponieważ oprócz awansu byliśmy już pewni również pierwszego miejsca w Regionallidze Nord, co dla mnie osobiście było pierwszym mistrzostwem ligi od czternastu lat. Miło przypomnieć sobie ten smak!

09.04.2023, LTU Arena, Düsseldrof, widzów: 8921

RLN (28/34) Fortuna Düsseldrof [7.] – Rot-Weiss Essen [1.] 1:3 (1:2)

 

3' Gonzalo 0:1

4' B. Jones 1:1

43' A. Montanari 1:2

89' Gonzalo 1:3

 

Rot-Weiss Essen: B.Kanté 7 – S.Kuhn 8, M.Frank 8, T.Ebner 9, D.Weller 8 – T.Seitz 8, R.Guyt 7 (70' S.Hoeneß 7), D.Cárdenas ŻK 7 (46' M.Block 7), E.Parlato 7 – Gonzalo ŻK 9, A.Montanari 7 (78' U.Stahl 6)

 

GM: Gonzalo (OP/N Ś, Rot-Weiss Essen) - 9

Odnośnik do komentarza

Po ostatnich dwóch sukcesach w przeciągu tygodnia odebrałem troszkę gratulacji od środowiska i podziękowań od członków zarządu. W końcu jednak odebrałem swoją prywatną komórkę, która dzwoniła dużo rzadziej, niż "służbowa", czyli ta, na którą wydzwaniają dziennikarze, działacze i najróżniejsi interesanci. W słuchawce usłyszałem głos Moriente, nareszcie przypominając sobie hiszpańskie zaciąganie tego piernika koło pięćdziesiątki.

 

Hola, muchacho! Felicitaciones awansu do división superior! – wyrecytował radośnie ze słuchawki.

 

– Ooo, kogo ja słyszę! – zawołałem. – To ty jeszcze żyjesz, mi amigo? Coś tak długo milczał?

 

– A, trochę mi ostatnio intereses podupadają i miałem un poco problemasmuchacho troszkę posmutniał. – Ale wyniki Essen śledzę, jak tylko potrafię. Szkoda, że nie mogłeś tak ayudar tutaj, ale to chyba maldición miejsca lub ludzi.

 

– Co słychać w Rayo, jeśli już poruszyłeś ten temat? – spytałem. – Niestety mam zbyt wiele na głowie tutaj, w Essen, żeby być na bieżąco.

 

Miseria, muchacho. Tyle mogę powiedzieć – odparł ponuro. – Niby oddaliliśmy się od strefy spadkowej, ale dwunasta posición to powtórka z rozrywki. Creo, że obecny gerente też nie zabawi zbyt długo w tej części Madrid.

 

Wymieniliśmy szereg opinii i ogólnikowych zdań na okołopiłkarskie tematy, trochę tego, trochę tamtego, reszta czego innego. Amigo wtrącił, że przyjaciel jego znajomego Azakarsana, niejaki Jorge de Bráchu, ponoć wielki fan Fortuny, gdy tylko dowiedział się, że Moriente jest moim z kolei przyjacielem, poprosił, by spytać mnie, jak ja się Boga nie boję, żeby ogrywać drużynę z Düsseldrofu.

 

– A señora Rivero? – zainteresowałem się po dłuższej chwili rozmowy. – Wiadomo, co słychać u poczciwej starszej pani? – zagadnąłem.

 

– Z tego, co słyszałem miesiąc temu, nadal mieszka na Teneryfie, ale to wszystko, co yo sé na jej temat. Od zeszłego lata już nikt więcej nie widział jej ani w Villa de Vallecas, ani w Madrycie, ani nawet na Península Ibérica. Jej postać zaczyna się powoli okrywać tajemnicą...

Odnośnik do komentarza

W czasie popołudniowego odpoczynku odwiedził mnie Olek Wasoski, który uznał za stosowne poinformować mnie, że jego zdaniem nie wszystko w drużynie jest tak, jak powinno. Zwrócił uwagę na fakt, że szczególnie Rose ostatnimi dniami wciąż kuśtyka po klubie naburmuszony i sądzi, że to wcale nie kontuzja tak źle na niego wpływa, tylko jest zdenerwowany moimi śmiałymi prognozami co do przyszłości RWE. Cóż, nic teraz nie mogłem na to poradzić, ale im szybciej Markus zrozumie, że takim podejściem może sobie zaszkodzić przed nowym sezonem, i w końcu weźmie się w garść, tym lepiej dla niego.

 

 

Tymczasem w sytuacji, gdy graliśmy już tylko o prestiż i niepozostawienie Regionallidze złudzeń, podejmowaliśmy w Essen sposobiący się już pomalutku do gry w Oberlidze zespół Jeny. Goście walczyli o życie, a że byli naszym przeciwieństwem i znacząco odstawali in minus od reszty ligowych rywali, nieszczególnie im ta batalia szła. Po kwadransie groźnych ataków wywalczyliśmy w końcu rzut wolny tuż przed polem karnym, z którego Kuhn pewnie posłał mocnego rogala w okienko; Luiz Eduardo bez szans. W pierwszej połowie gnietliśmy Jenę okropnie, ale największą siłę rażenia mieliśmy w stałych fragmentach. Tak oto w 45. minucie po centrze Seitza piłka znalazła się w zbiegowisku na polu karnym i po serii rykoszetów jako ostatniego przed szczęśliwym przekroczeniem linii bramkowej dotknęła pechowca Wernera.

 

W drugiej odsłonie wciąż punktowaliśmy rywali, i po dwudziestu minutach Kuhn posłał świetną piłkę na dobieg do Gonzalo, który skorzystał z faktu, że Gélson opuścił swoją pozycję, ruszył sam na sam z Eduardo i podwyższył na 3:0. Jena, mimo fatalnego wyniku, nadal ambitnie próbowała nas zaskoczyć i poszukać gola nadziei, ale w 83. minucie sprawę ostatecznie rozstrzygnął Cárdenas strzałem z dystansu.

 

Na tym powinniśmy byli zakończyć, ale niestety po raz kolejny Weller postanowił spróbować udowodnić mi na boisku, że jego zdaniem przeceniam możliwości zespołu, bo to właśnie jego drugi kretyński błąd w drugim meczu z rzędu pozwolił gościom zdobyć honorowego gola. Trochę mnie to zirytowało, czego nie omieszkałem powiedzieć Danielowi w szatni, ale z drugiej strony dobrze, że zaczyna pokazywać swoją słabość już teraz, a nie dopiero w drugiej lidze.

15.04.2023, Georg-Melches-Stadion, Essen, widzów: 17 255

RLN (29/34) Rot-Weiss Essen [1.] – FC Carl Zeiss Jena [18.] 4:1 (2:0)

 

14' S. Kuhn 1:0

45' T. Werner 2:0 sam.

64' Gonzalo 3:0

83' D. Cárdenas 4:0

86' S. Lange 4:1

 

Rot-Weiss Essen: B.Kanté 8 – S.Kuhn 8, M.Frank 7 (75' D.Cahill 6), T.Ebner 7, D.Weller 8 – T.Seitz 7, R.Guyt 7, D.Cárdenas 9, E.Parlato 8 (70' K.Bruns 7) – Gonzalo 8, A.Montanari 6 (65' U.Stahl 7)

 

GM: Diego Fernando Cárdenas (DP, Rot-Weiss Essen) - 9

Odnośnik do komentarza

Nie martwcie się, messieurs, wkrótce ciepłe kluchy będą pluć sobie w brodę, że w ogóle otwierali usta :>

 

-------------------------------------------------

 

Za naszymi plecami, choć sami mieliśmy już spokój, wciąż toczyła się zacięta walka o drugie premiowane awansem do drugiej ligi miejsce; ani trochę nie było mi szkoda, że w niej nie uczestniczymy, po stokroć przyjemniejsze dla nas było spokojne picie kawki na tronie Regionalligi Nord. A jednak w pewnym sensie ta batalia łączyła się z nami, bowiem czekał nas wyjazd do Kilonii, gdzie miejscowy Holstein Kiel wciąż miał matematyczne szanse na dogonienie Arminii, a gospodarze byli tym bardziej zmotywowani, że dzień wcześniej drużyna z Bielefeld przegrała z Wattenscheid, więc kilończycy mieli szansę zredukować swoją stratę o bezcenne trzy punkty.

 

Determinację Kilonii dało się odczuć od pierwszych minut. Niestety nie tylko w ambitnej grze gospodarzy, ale też, a może przede wszystkim, po chamskich, brutalnych zagraniach na moich podopiecznych, tak że kości trzeszczały, siniaki rozlewały się pod skórą, a guzy na głowach rosły. W pierwszej połowie postawa obu drużyn odzwierciedlała ligową tabelę, czyli Kilonia próbowała atakować, zaś my mieliśmy lekką przewagę, ale jedynym naszym osiągnięciem były dwie zmarnowane setki Montanarego, który z każdym kolejnym pudłem przybliżał się do odejścia z klubu. W 2.Bundeslidze trzeba będzie wykorzystywać każdą nadarzającą się okazję, a tak nieskuteczny napastnik byłby nam kulą u nogi. Sędzia już spoglądał na zegarek, już miał gwizdać na przerwę, gdy w ostatniej akcji tej odsłony jako pierwszy wrednych środków stosowanych przez rywali nie wytrzymał Frank, który odjechał do szpitala z połamanymi żebrami i sezon 2022/2023 już się dla niego skończył.

 

Na drugą połowę w miejsce niewidocznego Cárdenasa wyszedł Hoffmann, a to w połączeniu z moimi korektami w szatni sprawiło, że gra częściej toczyła się w polu karnym Kilonii. W 59. minucie to właśnie Hoffmann rozciągnął na prawe skrzydło, skąd Seitz dośrodkował przed bramkę, a tam Gonzalo uwolnił się spod opieki Fuchsa, po czym pewnie wpakował swoją 37. bramkę w sezonie. I niestety ostatnią, ponieważ nieco ponad dziesięć minut później Fuchsowi w końcu udało się tak trafić Argentyńczyka z łokcia wprost w kość jarzmową, że najbliższy tydzień miał spędzić na oddziale chirurgii urazowej, kolejnych kilka tygodni pod opieką lekarza specjalisty, a połowa jego twarzy przez jakiś czas miała przypominać kolorem dojrzałą śliwkę węgierkę. Naturalnie nasz najskuteczniejszy killer obecny sezon miał już z głowy.

 

W tej sytuacji wyzbyłem się resztek współczucia dla Möllera, z którym chwilę wcześniej niby przypadkowo zderzył się Parlato, łamiąc rywalowi żebra, i uznałem to zdarzenie jako słodką zemstę za chamskie faule kilończyków. Podobnie jak i nasze skromne zwycięstwo, którym obniżyliśmy szanse gospodarzy na dogonienie Arminii.

22.04.2023, Holsteinstadion, Kilonia, widzów: 5673

RLN (30/34) Holstein Kiel [5.] – Rot-Weiss Essen [1.] 0:1 (0:0)

 

45+3' M. Frank (RWE) ktz.

59' Gonzalo 0:1

66' Ch. Möller (HK) ktz.

71' Gonzalo (RWE) ktz.

 

Rot-Weiss Essen: B.Kanté 8 – S.Kuhn 7, M.Frank Ktz 7 (45+3' D.Cahill ŻK 7), T.Ebner ŻK 7, D.Weller 7 – T.Seitz 7, R.Guyt 7, D.Cárdenas 6 (46' Ch.Hoffmann 7), E.Parlato 7 – Gonzalo Ktz 7 (71' M.Block 7), A.Montanari 6

 

GM: Brahima Kanté (BR, Rot-Weiss Essen) - 8

Odnośnik do komentarza

W 30. kolejce poznaliśmy pierwszego spadkowicza z Regionalligi Nord, jakim zgodnie z przewidywaniami została Jena.

 

W tym sezonie żaden z pomocników pierwszego zespołu, którzy utrzymali się w składzie do teraz, mnie nie zawiódł. Szczerze wątpiłem jednak, by formacja ta sprawdziła się w stu procentach w drugiej lidze – wystarczyłyby dwie-trzy kontuzje i tragedia gotowa – więc wytropiłem jeszcze dwóch ciekawych na papierze zawodników. Efektem moich kilkudniowych telefonów były zaklepane na lipiec dwa kolejne transfery na prawie Bosmana – RWE wzmocnią środkowi pomocnicy Hans Vink z Ajaxu Amsterdam i Thomas Franz z Karlsruhe.

 

 

 

W meczu ostatniej kwietniowej kolejki Regionalligi podejmowaliśmy lipską Saksonię, która ciężko walczyła o swój ligowy byt, niebezpiecznie balansując na samej krawędzi strefy spadkowej. Przebywającego w szpitalu Franka na środku obrony zastąpił Cahill, a wobec kontuzji Gonzalo obawiałem się trochę o naszą skuteczność, ale liczyłem na to, że Marco Block okaże się tym, który godnie Argentyńczyka zastąpi.

 

Ale to nie on okazał się bohaterem w biało-czerwonym trykocie. Z początku rzeczywiście brakowało nam precyzji, bo przewagę nad Saksonią osiągnęliśmy bardzo szybko, lecz w 11. minucie potężne wybicie Cárdenasa zainicjowało nasz kontratak po rzucie rożnym dla gości, piłka trafiła prosto do urywającego się obronie Montanarego, a Antonio ku mojemu, kibiców i zapewne swojemu zdumieniu dotarł w pole karne z Carlosem Alexandre na plecach i wyrafinowanym strzałem w okienko pokonał Manoela. Siedem minut później crossowe podanie Kuhna głową przedłużył Block, po czym Montanari odepchnął od siebie Recepa i z dość trudnej, muszę przyznać, pozycji z efektownym spokojem uderzył pewnie, zdobywając swojego drugiego gola. Czyżby Antonio wyczuł, że nie ma u mnie zbyt wysokich notowań?

 

Tuż po przerwie ekipa z Zentralstadion sama zadała sobie coupe de grâce, a goście potrzebowali na to zaledwie siedemnastu sekund; rozpoczęliśmy od środka, na lewym skrzydle Kirejew odebrał piłkę Parlato i wycofał do bramkarza, ale Manoelowi futbolówka odskoczyła od nogi i Montanari strzałem do pustej bramki skompletował hat-tricka. Mecz był rozstrzygnięty, emocje poszły w stratosferę, szkoda tylko, że w ślad za nimi nie ruszył pech; dało chyba o sobie znać zmęczenie materiału, ponieważ Daniel Weller, jedyny lewy obrońca w drużynie i chyba jedyny zawodnik, który do tej pory wystąpił we wszystkich spotkaniach, opuścił boisko z naciągniętym mięśniem uda i raczej nie miał już zagrać w tym sezonie. Z kolei ofiarą starcia z jednym z rywali padł Marco Block, który doznał stłuczenia żeber i prawdopodobnie także on rozpoczął wcześniejsze przymusowe wakacje.

 

Jako drugi zespół z ligą regionalną pożegnał się Union Berlin.

29.04.2023, Georg-Melches-Stadion, Essen, widzów: 17 246

RLN (31/34) Rot-Weiss Essen [1.] – Sachsen Leipzig [13.] 3:0 (2:0)

 

11' A. Montanari 1:0

18' A. Montanari 2:0

46' A. Montanari 3:0

62' D. Weller (RWE) ktz.

 

Rot-Weiss Essen: B.Kanté 7 – S.Kuhn 7, D.Cahill 8, T.Ebner ŻK 8, D.Weller Ktz 8 (62' K.Bruns 7) – T.Seitz 7, R.Guyt 7 (80' S.Hoeneß 6), D.Cárdenas ŻK 8, E.Parlato 7 – M.Block 8 (73' Ch.Kulmer 6), A.Montanari 10

 

GM: Antonio Montanari (N, Rot-Weiss Essen) - 10

Odnośnik do komentarza

Kwiecień 2023

 

Bilans (Rot-Weiss Essen): 2-2-0, 13:2

Regionalliga Nord: 1. miejsce, mistrzostwo; [+25 pkt nad Herthą II]

Finanse: -3,25 mln euro (-145 tys. euro)

Gole: Gonzalo (37)

Asysty: Thomas Seitz (17)

 

Bilans (Polska): 0-0-0, 0:0

Eliminacje ME 2024: siódma grupa, 2. [-6 pkt do Anglii, +3 pkt nad Szkocją] / jedno zaległe spotkanie

Ranking FIFA: 1. [=]

 

 

Ligi:

 

Anglia: Manchester City [M]

Austria: Rapid Wiedeń [+4 pkt]

Francja: Olympique Lyon [M]

Hiszpania: Betis Sewilla [M]

Niemcy: Hertha Berlin [+7 pkt]

Polska: Wisła Kraków [M]

Rosja: CSKA Moskwa [+2 pkt]

Szwajcaria: FC Basel [+2 pkt]

Włochy: AC Milan [+2 pkt]

 

Liga Mistrzów:

-

 

Puchar UEFA:

-

 

Reprezentacja Polski:

-

 

Ranking FIFA: 1. Polska [1461], 2. Anglia [1256], 3. Brazylia [1209]

Odnośnik do komentarza

Do końca rozgrywek pozostawały już tylko trzy kolejki i zależało mi na tym, by te trzy pozostałe spotkania wygrać i zakończyć sezon z nieprzerwaną serią spotkań bez porażki, którą rozpoczęliśmy 16 września. Passę mieliśmy podtrzymać w Erfurcie, gdzie byliśmy zdecydowanym faworytem w meczu z wciąż niepewnymi utrzymania gospodarzami. Z rezerw wyciągnąłem jedynego prócz Wellera lewego obrońcę, osiemnastolatka Thorstena Genslera, który jednak nawet w spotkaniach prowadzonej przez Olka Wasoskiego drugiej drużyny nie prezentował zbyt optymistycznych umiejętności, więc uznałem, że raczej bezpieczniej będzie cofnąć Parlato na nienaturalną dla niego pozycję, a na lewe skrzydło posłać młodego Brunsa. Połowa tej decyzji była niekoniecznie trafiona, zaś połowa druga uratowała nam resztki honoru.

 

Tego popołudnia moi podopieczni niestety nie dorastali mi do pięt ambicją. Rozegraliśmy bardzo słaby mecz, jakby ktoś wypompował z nas chęci do gry, w efekcie czego nie dochodziliśmy do sytuacji strzeleckich, a przez siedemdziesiąt minut oddaliśmy zaledwie jeden (!) celny strzał na bramkę Erfurtu, przy jedynie trzech próbach. Gospodarze, którzy wciąż czuli na sobie oddech drużyn ze strefy spadkowej, mieli zdecydowanie więcej okazji, bardziej zależało im na zwycięstwie i raz po raz stawali przed kolejnymi szansami na objęcie prowadzenia. Przy tym bardzo słabo grał Cahill, który często robił dziury w naszej obronie, czym pokazał, że nie nadaje się do gry w Rot-Weiss Essen. To właśnie on w 31. minucie opuścił swoją pozycję, w którą wbiegł Jörg, dostał podanie do nogi i bez większych problemów pokonał Kanté.

 

W przerwie w szatni było dość głośno, zmęczonego i po prostu niewidocznego dziś Blocka zmienił Kulmer, ale nie zmieniło to zbyt wiele, bo choć teraz to my częściej gościliśmy na połowie gospodarzy, to nadaremno było wyczekiwać bramek dla RWE. Na całej linii zawiódł też Montanari, który przed tygodniem wystrzelał się za wszystkie czasy, zaś dzisiaj w sumie nawet nie pudłował, bo po prostu nie oddał ani jednego strzału na bramkę rywali, coraz bardziej przesądzając swój los w klubie. W obliczu naszej słabiutkiej gry w ofensywie powinniśmy całować Fábio po rękach, a ściślej rzecz biorąc po ręce, którą w 70. minucie zagrał piłkę w polu karnym, a 17-letni Kevin Bruns wytrzymał presję i pewnie wykonaną jedenastką rzutem na taśmę uratował nam zachowanie passy meczów bez porażki. Coraz bardziej martwiłem się natomiast, że możemy jej nie dowieźć do końca sezonu.

Trzecie z czterech miejsc "premiowanych" spadkiem do Oberligi zapewniło sobie Babelsberg.

07.05.2023, Steigerwaldstadion, Erfurt, widzów: 12 254

RLN (32/34) Rot-Weiss Erfurt [14.] – Rot-Weiss Essen [1.] 1:1 (1:0)

 

31' J. Jörg 1:0

70' K. Bruns 1:1 rz.k.

 

Rot-Weiss Essen: B.Kanté 6 – S.Kuhn 7, D.Cahill 7, T.Ebner 7, E.Parlato 6 – T.Seitz 7, R.Guyt 7, D.Cárdenas 6 (67' Ch.Hoffmann 7), K.Bruns 8 – M.Block 6 (46' Ch.Kulmer 6), A.Montanari 6 (90' S.Hoeneß 6)

 

GM: Kevin Bruns (OP L, Rot-Weiss Essen) - 8

Odnośnik do komentarza

Niby tak. Ale u mnie albo gra się do końca, albo szuka się innego pracodawcy, z czego powinien zdawać sobie sprawę każdy piłkarz dołączający do mojej drużyny. Jestem fanem śrubowania rekordów i udanych serii. Jeżeli na parę kolejek przed końcem kontynuuję np. wielomiesięczną serię x zwycięstw, to pomimo zapewnienia awansu chcę ją utrzymać do końca, zamiast odpuszczać końcówkę, bo "teraz to se można", i na własne życzenie przerywać serię. Za bardzo mi jest takiej passy szkoda, jeżeli trwa tak długo, jak teraz nasza. Dlatego dobrze się stało, że Bruns się nie spalił i wykorzystał ten rzut karny, inaczej w szatni latałyby krzesła i stoły :>

 

Na takiej samej zasadzie o wiele bardziej było mi szkoda kontuzji Gonzalo, bo na pewno dorzuciłby jeszcze parę bramek do swoich trzydziestu siedmiu strzelonych.

Odnośnik do komentarza

Finał Pucharu UEFA był wewnętrzną bitwą włoskich drużyn pomiędzy AC Milan a Lazio Rzym. Kibice w całej europie obejrzeli starcie dwóch drużyn w znanym sprzed wielu lat włoskim stylu, czyli nudna, defensywna gra przez 120 minut i konkurs rzutów karnych, w którym zwyciężyli Rossoneri. W 61. minucie na boisko wszedł Tomek Adamczyk.

 

 

 

13 maja liga regionalna po raz ostatni gościła na Georg-Melches-Stadion i miało to być spotkanie zwycięskie, gdyż podejmowaliśmy rezerwy HSV. Ale długo nie mogliśmy przełamać kurczliwej obrony gości, co w dużej mierze było zasługą nieskuteczności, gdyż w tym czasie dwie setki w swoim stylu zmarnował Montanari. Dopiero gdy zbliżało się pół godziny, Parlato posłał górną prostopadłą piłkę, Graf popełnił poważny błąd, gdyż przepuścił ją nad sobą pewien, że ta wyjdzie na aut bramkowy, ale nie zauważył, że za plecami ma Blocka, a Marco wykorzystał prezent, nareszcie dając nam prowadzenie. Kwadrans później po raz drugi antybohaterem w drużynie HSV II został Graf, bowiem Block bez większego wysiłku przeskoczył stopera hamburczyków i przedłużył piłkę na wolne pole, gdzie Guyt najpierw wyszedł sam na sam z Heinrichem, wracający Friedrich wytrącił Ronaldowi futbolówkę spod nóg, ale dopadł jej Seitz zagrał obok wysuniętego bramkarza, a Montanari pewnie wbił piłkę do pustej bramki.

 

W przerwie zmuszony byłem zdjąć mocno poobijanego Brunsa, w miejsce którego wpuściłem Fleischera, ale w drużynie gości w tej strefie boiska ewidentnie biegała jakaś franca-przecinak, bowiem po kilkunastu minutach gry i Christian zgłosił uraz, i choć dograł spotkanie do końca, to stłuczona goleń wykluczyła go z występu w ostatnim meczu sezonu.

 

Nadal graliśmy swoje, i w 49. minucie, gdy Mayer wycofał piłkę do Friedricha, Block skrzętnie wykorzystał fakt, że zawodnik HSV II czekał biernie na futbolówkę, zgarnął mu ją sprzed nosa, po czym wyłożył Montanaremu, a Antonio zdobył swojego drugiego gola w bardzo podobny sposób, co pierwszego. Chwilę później jednak troszeczkę zważył mi się nastrój, bowiem goście wyprowadzili jeden z nielicznych dziś kontrataków, a Ebner nie uznał za stosowne bardziej zdecydowanie zaatakować Igora, pozwalając mu podtrzymać passę meczów z golem strzelonym RWE. Trochę żałowałem, że to ostatni raz, jak gramy o punkty z HSV II, bo z największą przyjemnością sprawiłbym, by Igor wreszcie opuścił boisko bez zdobytej bramki. Dobrze więc, że przynajmniej ostatnie słowo należało do nas, gdy w 60. minucie Kuhn precyzyjnym strzałem z rzutu wolnego został strzelcem naszego ostatniego gola na Georg-Melches-Stadion w Regionallidze.

13.05.2023, Georg-Melches-Stadion, Essen, widzów: 1297

RLN (33/34) Rot-Weiss Essen [1.] – HSV II [8.] 4:1 (2:0)

 

29' M. Block 1:0

44' A. Montanari 2:0

49' A. Montanari 3:0

51' Igor 3:1

60' S. Kuhn 4:1

 

Rot-Weiss Essen: B.Kanté 7 – S.Kuhn 10, D.Cahill 9, T.Ebner 8, E.Parlato 8 – T.Seitz 10, R.Guyt 7, D.Cárdenas 6 (70' S.Hoeneß 7), K.Bruns 7 (46' Ch.Fleischer ŻK 7) – M.Block 9 (78' Ch.Kulmer 7), A.Montanari 10

 

GM: Antonio Montanari (N, Rot-Weiss Essen) - 10

Odnośnik do komentarza
  • Makk przypiął ten temat
  • Pulek zablokował ten temat
Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...