Skocz do zawartości

England adventure


PiotruH

Rekomendowane odpowiedzi

26.11.2005

Liga Krajowa Conference [18/42]: [14] Tamworth-Burton [11]

(Williams- Henshaw, Tinson, Stride, Austin- Bjalkeborn, Clough, Todd- Koskela- Shaw, Johansson)

 

Mecz z kandydatem do spadku, który gra w tym sezonie ponad swoje możliwości wskazuje nas w roli zdecydowanego faworyta i musimy to udowodnić. Od początku rzuciliśmy się do ataków, ale nieco szwankowała celność. Gola zdobyliśmy w 17 minucie po rzucie karnym (trzeci w ostatnich trzech spotkaniach), który mimo dobrego wyczucia kierunku przez bramkarza Tamworth, pewnie wykorzystał Webster. Bramka ta rozjuszyła gospodarzy, którzy próbowali nas zaskoczyć typową angielską piłką z niższych lig. Czyli daleka wrzutka w pole karne i może coś się ugra. Niestety dla nas udało im się zdobyć gola po pół godzinie gry kiedy to z rzutu wolnego, ładnie przymierzył Cooper. W 42 minucie powinniśmy byli prowadzić kiedy to wyszliśmy z akcją 3 vs 2, ale Shaw zachował się samolubnie, nie podał do kolegów i posłał piłkę daleko od długiego słupka. Druga połowa zaczęła się dla nas fatalnie. Webster stracił piłkę na skrzydle po czym akcję sam na sam zmarnował Alsop. Niestety nasz bramkarz wobec dobitki McAuleya do pustej bramki był bezradny i przegrywaliśmy. Próbowaliśmy wziąć się za odrabianie strat, ale zbyt wiele było dzisiaj niedokładnych podań i strat co wykorzystał Alsop strzelając na 3:1. Porażka mimo, że na wyjeździe ze słabszą drużyną zawsze boli.

 

Tamworth-Burton 3:1 (1:1)

(Cooper 33’, McAuley 49’, Alsop 63’-Webster 17’(k))

Mom: Julian Alsop – 9 (ST, Taworth)

 

 

 

4.12.2005

Puchar Anglii II runda: [CON] Cambridge-Burton [CON]

(Williams- Henshaw, Tinson, Stride, Austin- Bjalkeborn, Clough, Todd- Koskela- Shaw, Johansson)

 

Nie wiem czemu nadal nie mogę skorzystać z usług zawieszonego za kartki Gilroya skoro miał pauzować dwa spotkania, a pucharowe jest już jego trzecim. Niewątpliwie jest to dla nas duże osłabienie, ale wierzymy, że uda nam się po raz drugi w tym roku ograć lepsze od siebie Cambridge na wyjeździe. Pierwsza połowa niczego takiego jednak nie zapowiadała. Graliśmy źle, nie oddaliśmy żadnego strzału, a na dodatek przegrywaliśmy. Przegrywaliśmy jednak zaledwie jedną bramką i w przerwie spotkania mocno opieprzyłem swoich podopiecznych, którzy na drugą część meczu wyszli mocno zmotywowani. Może nie oddawaliśmy zbyt dużo strzałów, ale jeden z nich, a mianowicie Shawa w 65 minucie znalazł drogę do siatki. Gdy wszyscy myśleli, że remisem skończy się to spotkanie i będzie potrzebny mecz rewanżowy to dostaliśmy rzut wolny przed polem karnym. Fantastycznie wyegzekwował go Koskela i rzutem na taśmę zapewnił nam awans do kolejnej rundy tego prestiżowego pucharu.

 

Cambridge-Burton 1:2 (1:0)

(Onibuje 36’-Shaw 65’, Koskela 90’)

Mom: Toni Koskela – 8 (Burton)

 

 

 

W trzeciej rundzie Pucharu Anglii mogliśmy już trafić na czołowe angielskie drużyny i po cichu liczyłem, że właśnie na jakąś z nich trafimy i zagramy na wyjeździe. Wiadome, że wtedy pożegnamy się z rozgrywkami, ale zarobimy krocie jak na nasz mały klub z biletów. Los jednak nie był dla nas łaskawy, bowiem zagramy z Bournemouth (1L) lub Chester (2L) i to u siebie. Są to drużyny znacznie lepsze od nas i na nich za wiele nie zarobimy. Tak więc będziemy musieli dać z siebie wszystko i postarać się awansować jeszcze jedną rundę wyżej.

Odnośnik do komentarza

7.12.2005

Liga Krajowa Conference [19/42]: [12] Burton-Scaraborough [5]

(Williams- Henshaw, Tinson, Stride, Austin- Bjalkeborn, Gilroy, Todd- Koskela- Shaw, Graves)

 

Po ostatniej ligowej porażce chcemy się podnieść i zwyciężyć zwłaszcza, że gramy w najsilniejszym zestawieniu. Zadanie to jednak nie jest łatwe, ponieważ mierzymy się z silną ekipą, która chce walczyć o baraże w tym sezonie. Pierwsza połowa była kapitalnym widowiskiem dla kibiców, mimo iż nie zobaczyliśmy w niej żadnej bramki, ale spotkanie było toczone cios za cios w bardzo szybkim tempie. Dwie stuprocentowe okazje tradycyjnie zmarnował dla nas Shaw. Druga odsłona zaczęła się dla nas bardzo dobrze od ładnego trafienia Koskeli. chwile po tym Shaw zmarnował swoją trzecią stuprocentową sytuację tego popołudnia. To musiało się zemścić i po chwili Clark doprowadził do wyrównania. Mecz znowu stał się wyrównany, a obydwie drużyny grały z ofensywnym nastawieniem i chciały zgarnąć pełną pulę punktów. Na całe szczęście my okazaliśmy się być skuteczniejsi, a stało się to za sprawą pięknego strzału bez przyjęcia Koskeli, a także główki Shawa, który w trudnej sytuacji zdobył swojego gola w tym spotkaniu. Ładne zwycięstwo po dobrej grze to nas cieszy i znowu okazało się, że wygrywamy z mocniejszą drużyną od nas, a ze słabszymi tracimy punkty.

 

Burton-Scaraborough 3:1 (0:0)

(Koskela 52’, 78’, Shaw 84’-Clark 58’)

Mom: Toni Koskela – 9 (Burton)

 

 

 

10.12.2005

Liga Krajowa Conference [20/42]: [15] Halifax-Burton [12]

(Williams- Henshaw, Tinson, Stride, Austin- Bjalkeborn, Gilroy, Todd- Koskela- Shaw, Graves)

 

Niżej notowana drużyna od nas i to przetrzebiona kontuzjami jest stawiana w roli faworyta co po naszym ostatnim ładnym zwycięstwie jest nieco zaskakujące. Gospodarze grają dwójką bardzo ofensywnych skrzydłowych więc to zwiastuje duże problemy dla moich bocznych defensorów, którzy nie mają zbyt dużego wsparcia w linii pomocy w destrukcji ataków właśnie skrzydłami. Niestety dla kibiców spotkanie było nudne jak flaki z olejem. Co prawda dużo było strzałów, ale były one niecelne i spotkanie zakończyło się bezbramkowym remisem, który tak naprawdę zadowalał chyba obydwie ekipy.

 

Halifax-Burton 0:0 (0:0)

Mom: Greg Young – 8 (DL, Halifax)

Odnośnik do komentarza

17.12.2005

FA Trophy I runda: [CON] Burton-Merthyr Tydfil

(Williams- Henshaw, Tinson, Stride, Austin- Bjalkeborn, Gilroy, Todd- Koskela- Johansson, Graves)

 

Te rozgrywki nas najmniej interesowały i szczerze mówiąc nie chcieliśmy w nich długo zagrzać miejsca, ale grając ze słabszą ekipą i to na własnym stadionie nie wypadało przegrać już w pierwszej rundzie i narazić się na niezadowolenie zarządu. Zgodnie z przewidywaniami od początku rzuciliśmy się do ataków i po kwadransie naporu swoją pierwsza bramkę dla klubu zdobył młody Johansson. Chwilę później bramkę strzelił Graves lecz nie została ona uznana, ponieważ nasz napastnik był na pozycji spalonej. Graliśmy na dużym luzie i bez nerwów nie forsując tempa co też nie sprzyjało stwarzaniu sobie wielu akcji bramkowych. W drugiej połowie swoje trafienie dołożył jeszcze Stride i spokojnie zameldowaliśmy się w kolejnej rundzie tych rozgrywek.

 

Burton-Merthyr Tydfil 2:0 (1:0)

(Johansson 26’, Stride 66’)

Mom: Robin Bjalkeborn – 9 (Burton)

 

 

Przedłużyłem kontrakt z Robinem Bjalkebornem po raptem trzech miesiącach występów w naszym klubie aż do 2010 roku. Ten zawodnik świetnie się rozwija i jak przychodził do nas nic nie zapowiadało tak gwałtownego rozwoju umiejętności dlatego też nie chcę dopuścić by odszedł on kiedyś od nas za darmo i zabezpieczyłem się na tę ewentualność.

W drugiej rundzie FA Trophy zmierzymy się na własnym obiekcie z naszym ligowym rywalem, Halifax.

 

 

25.12.2005

Liga Krajowa Conference [21/42]: [12] Burton-Hereford [2]

(Williams- Henshaw, Tinson, Stride, Austin- Bjalkeborn, Gilroy, Todd- Koskela- Shaw, Graves)

 

Na zakończenie pierwszej rundy ligowych zmagań mierzyliśmy się z kandydatem do awansu, Hereford. W czwartej minucie Williams uchronił nas od utraty gola swoim dobrym ustawieniem przy rzucie rożnym, po którym wyłapał niezły strzał zawodnika przyjezdnych. My próbowaliśmy się odgryzać strzałami z dystansu, ale były one niecelne. W 34 minucie z piłką środkiem przedarł się Graves i w ostatnim momencie został zastopowany przez powracającego defensora. W 44 minucie nasz bramkarz jeszcze raz nas uchronił od utraty gola tym razem po główce Warda z najwyższym trudem sparował futbolówkę na rzut różny. Druga połowa rozpoczęła się dla nas kapitalnie. Graves przejął piłkę i pobiegł z nią prawym skrzydle by oddać ją przed polem karnym do niewidocznego wcześniej Koskeli. Fin bez zastanowienia uderzył mocno po długim rogu co okazało się wystarczające do pokonania Mawsona. W 58 minucie wyprowadziliśmy składną akcję, ale Koskela był na zbyt ostrym kącie by jego strzał mógł okazać się skuteczny. Rywale grali dzisiaj bardzo ostro gromadząc aż sześć żółtych kartek i przez tak ostrą grę moi podopieczni grali nieco asekuracyjnie. Taka gra dawała okazje przyjezdnym i w 77 minucie znowu Williams był górą tym razem w starciu z Ipouą. Nasza bardzo dobra gra w tym spotkaniu jednak nie została wynagrodzona kompletem punktów i w końcu moja defensywa musiała skapitulować. Remis 1:1 przyjmuję dzisiaj jako porażkę, ponieważ wydaje mi się, iż zasłużyliśmy na komplet punktów.

 

Burton-Hereford 1:1 (0:0)

(Koskela 47’-Stanley 88’)

Mom: Robin Bjalkeborn – 8 (Burton)

 

 

 

Tabela na półmetku sezonu przedstawia się następująco: Krajowa Conference

Odnośnik do komentarza

W dniu 1.1.2006 dołączyło do nas trzech zawodników, których już wcześniej zakontraktowałem. Robert Davidsson sprowadzony z IFK Trollhattan (FREE) i Jorgen Hellqvist, który dotychczas reprezentował barwy Hovslatt (FREE) to typowe zapchajdziury, które mają zwiększyć moje pole manewru przy wyborze składu, ale nie mają na razie co liczyć na regularną grę. Natomiast James Ashmore to już inna śpiewka i ten sprowadzony za 2.000 Euro z Sheffield United gracz z miejsca wskoczy do wyjściowego składu zastępując Todda.

 

 

2.1.2005

Liga Krajowa Conference [22/42]: [16] Accrington-Burton [13]

(Williams- Henshaw, Tinson, Stride, Austin- Bjalkeborn, Gilroy, Ashmore- Koskela- Shaw, Graves)

 

Niewiele mieliśmy czasu na regenerację po sylwestrowej nocy, ponieważ graliśmy z drużyną teoretycznie lepszą od nas, która miała walczyć o awans, a mimo bardzo dobrych napastników, spisuje się znacznie poniżej oczekiwań. Mecz zaczął się dla nas kapitalnie bowiem wystarczyły raptem trzy podania by wyprowadzić Gravesa na akcję sam na sam z Dibblem i w 19 sekundzie byliśmy na prowadzeniu. Niestety już w kolejnej akcji dał o sobie znać najlepszy snajper gospodarzy, Brown, który z łatwością oszukał moich defensorów i doprowadził do szybkiego wyrównania. W 8 minucie Lawrence zmusił do wielkiego wysiłku Williamsa, ale to nasz bramkarz okazał się być wygrany w tym pojedynku. Szybko wyrzucił piłkę do przodu, a ta trafiła do Gravesa, który zdobył bliźniaczo podobną bramkę do pierwszej. Ta bramka nas uskrzydliła i do przerwy to my byliśmy stroną dominującą. Mnóstwo strzałów marnował Shaw i w przerwie został zmieniony przez młodego Johanssona. Niestety w 41 minucie drugą żółtą kartkę, a w konsekwencji czerwoną otrzymał Webster i musieliśmy grać w osłabieniu przez całą drugą odsłonę. Wydawać by się mogło, że grając na wyjeździe przeciwko ekipie z tak dobrymi napastnikami nie mamy szans na zdobycz punktową, ale cuda jakich dokonywał Williams między słupkami odbiją się szerokim echem nawet w wyższych ligach. 19 strzałów na bramkę w drugiej połowie nie zmusiło naszego bramkarza do kapitulacji, a my zażarcie broniliśmy wyniku. Mogliśmy go jeszcze podwyższyć w doliczonym czasie gry, ale kontrataku nie wykorzystał Johansson minimalnie pudłując. Świetne zwycięstwo!

 

Accrington-Burton 1:2 (1:2)

(Brown 3’-Graves 1’, 9’)

Mom: Eric Graves – 8 (Burton)

 

 

 

Niestety ten mecz zebrał swoje obfite żniwo w postaci absencji w kolejnych spotkaniach. Webster i Stride będą pauzować za kartki czyli jesteśmy zmuszeni zagrać tylko trójką defensorów, a nasz najlepszy strzelec Graves rozciął nogę i odpocznie od futbolu 3 tygodnie.

Odnośnik do komentarza

Kupiłeś go w I sezonie? :> Bo grałeś o poziom ligowy wyżej to skoro skusiłeś się na jego zakup to może coś z niego wyrośnie pożytecznego :)

 

 

 

 

4.1.2006

Liga Krajowa Conference [23/42]: [11] Burton-York [19]

(Williams- Henshaw, Tinson, Austin- Clough- Bjalkeborn, Gilroy, Ashmore- Koskela- Shaw, Johansson)

 

Już dwa dni po ciężkim spotkaniu z Accrington podejmujemy walczący o utrzymanie York. Nie wiem dlaczego to przyjezdni są stawiani w roli faworytów w tym spotkaniu, ale na pewno ma na to wpływ nasza pauzująca za kartki linia obrony. Grając w osłabionym zestawieniu nie graliśmy porywająco, a w szczególności chcieliśmy się skupić na zabezpieczeniu defensywy licząc na to, że z przodu prędzej czy później coś wpadnie. I tak się właśnie stało, ponieważ w obronie zagraliśmy bezbłędnie, a w 23 minucie Shaw nie w swoim stylu (czyli trafił w światło bramki, a nie obok) dał nam prowadzenie, którego nie oddaliśmy już do ostatniego gwizdka.

 

Burton-York 1:0 (1:0)

(Shaw 23’)

Mom: Chris Brass – 8 (DC, York)

 

 

 

7.1.2006

Puchar Anglii III runda: [CON] Burton-Chester [2L]

(Williams- Henshaw, Tinson, Stride, Webster- Bjalkeborn, Gilroy, Ashmore- Koskela- Shaw, Johansson)

 

Dosyć niespodziewanie gramy w trzeciej rundzie pucharu z Chester, ale może to i lepiej, bo już raz udało nam się wyeliminować drugoligowy zespół. Chcemy dzisiaj awansować dalej i trafić na rywala, który zapewni nam duże przychody z biletów choć dzięki dobrym występom i tak już odbudowaliśmy się finansowo. W ósmej minucie mieliśmy rzut wolny tuż sprzed pola karnego, który na bramkę, kapitalnym technicznym uderzeniem zamienił Gilroy. Goście grali bardzo agresywnie i swoje faule skierowali ku Koskeli, który przedwcześnie musiał opuścić plac gry. To nas jeszcze bardziej zmobilizowało i przed przerwą wynik meczu podwyższył Shaw, który dwukrotnie pokonał bramkarza przyjezdnych lecz tylko jeden gol został zdobyty w prawidłowy sposób. W drugiej połowie już tylko skupiliśmy się na kontrolowaniu wyniku, a jedyna dobrą okazję gości pewnie wybronił Williams dzięki czemu w dobrym stylu awansowaliśmy do kolejnej rundy.

 

Burton-Chester 2:0 (2:0)

(Gilroy 8’, Shaw 35’)

Mom: Darren Stride – 9 (Burton)

 

 

 

Fatalne wieści dotarły jednak do mnie od fizjoterapeuty. Przez najbliższy miesiąc nie zagra nasz najlepszy zawodnik, ostoja, gracz bez którego będzie nam bardzo ciężko o dobre rezultaty, a więc bramkarz Williams.

 

W kolejnej rundzie zagramy natomiast ze zwycięzcą pary Southampton/Wigan i to na stadionie rywala także mam nadzieje, że do klubu wpłynie pokaźna kwota pieniężna.

Odnośnik do komentarza

11.1.2006

Liga Krajowa Conference [24/42]: [10] Burton-Southport [21]

(Taylor- Henshaw, Tinson, Stride, Webster- Bjalkeborn, Gilroy, Ashmore- Koskela- Shaw, Johansson)

 

Gramy dzisiaj z bardzo słabą drużyną, która walczy o utrzymanie, ale może być to walka z wiatrakami. Normalnie byłbym spokojny o wynik tego meczu, ale mając między słupkami tragicznie wyglądającego Taylora to obawiam się o końcowy rezultat, bo także z przodu nie mamy za bardzo kim postraszyć. Już w szóstej minucie zagraliśmy akcję w stylu wielkiej Barcelony wymieniając dziesiątki podań aż w końcu w defensywie gości wytworzyła się luka, którą natychmiast wykorzystał Bjalkeborn podając prostopadle do Shawa, a nasz napastnik nie miał problemów z wykończeniem akcji. Kluczowe dla nas dzisiaj miało być utrzymanie piłki by rywal nie zbliżał się do naszego pola karnego dlatego też staraliśmy się bardzo długo nią operować. W 16 minucie powalony w polu karnym został Johansson, a jedenastkę silnym strzałem wykorzystał Webster. Chwilę później swoją okazję miał napastnik gości Henshaw, który uwolnił się spod opieki…Henshawa, ale Taylor jakimś cudem wybronił to uderzenie. W drugiej połowie obydwie ekipy próbowały swoich sił głównie po rzutach rożnych, ale żaden z tych stałych fragmentów gry nie przyniósł bramki po obydwu stronach i odnieśliśmy kolejne ligowe zwycięstwo.

 

Burton-Southport 2:0 (2:0)

(Shaw 6’, Webster 16’(k))

Mom: Martin Taylor – 8 (Burton)

 

 

 

Z rezerw Sheffield United wypożyczyłem Lee Sana (20, ST, Korea Płd.) na okres trzech miesięcy, a z Reading do końca sezonu wypożyczony został Adam Federici (20, GK, AUS), który póki co zastąpi Williamsa, a później będzie jego zmiennikiem.

 

Z Williamsem natomiast przedłużyłem kontrakt aż do 2011 roku, ponieważ jest to nasza największa gwiazda i jego wartość jest większa niż całej drużyny razem. Jeżeli ktoś będzie chciał nam go podkupić to będzie musiał aktywować klauzulę odejścia wynoszącą 5 milionów Euro.

 

 

 

14.1.2006

FA Trophy II runda: [CON] Burton-Halifax [CON]

(Federici- Henshaw, Tinson, Austin, Webster- Bjalkeborn, Gilroy, Ashmore- Koskela- Shaw, Lee San)

 

Na tym pucharze nam kompletnie nie zależało jednak nasza ostatnio bardzo dobra dyspozycja mogła nam pomóc w odniesieniu dzisiaj zwycięstwa i utrzymaniu dobrego morale w drużynie. W pierwszej połowie byliśmy stroną przeważającą, ale to przyjezdni zmarnowali najlepszą okazje do zdobycie bramki. Mianowicie w 16 minucie mieli oni rzut karny jednak Ingram nie zdołał pokonać Federiciego i do przerwy mieliśmy bezbramkowy remis. Niestety w drugiej połowie mimo naszej przewagi żadna z drużyn nie zdobyła zwycięskiego gola i do awansu będzie potrzebne jeszcze jedno spotkanie co kompletnie nie jest mi na rękę, ponieważ gramy jeszcze na dwóch innych, ważniejszych dla mnie frontach i nie chcę zbytnio forsować zespołu.

 

Burton-Halifax 0:0 (0:0)

Mom: Peter Atherton – 8 (DC, Halifax)

Odnośnik do komentarza

18.1.2006

FA Trophy II runda: [CON] Halifax-Burton [CON]

(Federici- Henshaw, Tinson, Austin, Webster- Bjalkeborn, Gilroy, Ashmore- Koskela- Shaw, Lee San)

 

Już cztery dni po pierwszym meczu gramy rewanż w FA Trophy i nie jesteśmy faworytami w tym starciu co zresztą nie dziwi, ponieważ z przodu nie mamy za bardzo kim kąsać, a ostatnio zablokował się Koskela. Wykrakałem właśnie Fina, który w pierwszej połowie dał nam prowadzenie, a cała odsłona była bardzo wyrównana i mogła zaciekawić ona kibiców. Drugą połowę rozpoczęliśmy od trafienia Ashmore’a, który wykorzystał dośrodkowanie z rzutu wolnego od Gilroya i strzałem z pierwszej piłki nie dał szans Ikeme na skuteczną obronę. W 77 minucie mogliśmy pogrążyć przeciwnika lecz Koskela zmarnował akcję sam na sam. Wygrana promuje nas o rundę dalej gdzie zagramy z mocnym Stevenage i nadal musimy męczyć się w tych rozgrywkach.

 

Halifax-Burton 0:2 (0:1)

(Koskela 24’, Ashmore 49’)

Mom: Aaron Webster – 9 (Burton)

 

 

 

21.1.2006

Liga Krajowa Conference [25/42]: [9] Burton-Dag&Red [2]

(Federici- Henshaw, Tinson, Austin, Webster- Bjalkeborn, Gilroy, Ashmore- Koskela- Shaw, Hellqvist)

 

Zupełnie nie rozumiem jak eksperci przewidują faworyta w meczach, ponieważ to my, a nie wysoko lokowana ekipa przyjezdnych jesteśmy stawiani właśnie w tej roli, a przecież kontuzjowany jest nasz najlepszy napastnik I podstawowy obrońca. Pierwsze pół godziny gry to lekka przewaga przyjezdnych, którzy mieli przewagę w posiadaniu piłki, ale tak naprawdę niewiele z tego wynikało. Po upływie tego czasu to my wzięliśmy się do gry jednak brakowało nam wykończenia. Najpierw potężnie w poprzeczkę trafił Bjalkeborn, a po chwili Shaw w swoim stylu zmarnował stuprocentową okazję posyłając piłkę obok słupka. Jeszcze przed przerwą napastnik gości Keeble był bliski szczęścia i trafił w słupek. Druga połowa to gra głównie w środku pola. Kibice myśleli, że spotkanie skończy się remisem kiedy wprowadzony w przerwie Johansson był faulowany na granicy pola karnego. Sędzia bez wahania wskazał na wapno choć wcale nie było to takie oczywiste. Rzut karny na bramkę zamienił Gilroy i dał nam kolejne w tym sezonie zwycięstwo z ekipą z czołówki, a media jak i my sami powoli zaczęliśmy przebąkiwać o możliwości dogonienia drużyn, które znajdują się w strefie barażowej, ponieważ nasza dyspozycja jest naprawdę dobra.

 

Burton-Dag&Red 1:0 (0:0)

(Gilroy 86’(k))

Mom: Keith Gilroy – 7 (Burton)

Odnośnik do komentarza

24.1.2006

Liga Krajowa Conference [26/42]: [15] Woking-Burton [7]

(Federici- Henshaw, Tinson, Stride, Webster- Bjalkeborn, Gilroy, Ashmore- Koskela- Lee San, Graves)

 

Po aż pięciu domowych spotkaniach przyszedł wreszcie czas na wyjazdową potyczkę I weryfikację naszej formy czy rzeczywiście jest ona tak wysoka. Do gry powraca Graves i jest to niewątpliwe wzmocnienie dla drużyny. Rywale od samego początku ostro dawali się we znaki moim defensorom, którzy zwyczajnie sobie z nimi nie radzili. Woking w przeciągu 20 minut zmarnował aż pięć dogodnych sytuacji, a tylko w dwóch Federici jakimś cudem bronił, ponieważ reszta była niecelna. Takie niewykorzystane okazje zemściły się w 30 minucie gdy Webster wypatrzył w polu karnym Koskele, a Fin zdążył jeszcze sobie przyjąć piłkę zanim oddał skuteczny strzał. Po tej bramce obraz gry nie uległ zmianie. Nadal bardzo dużą przewagę mieli gospodarze lecz nic z niej nie wynikało. Ich ciągłe ataki narażały Woking na kontrataki i w 57 minucie takowy powinien zostać wykorzystany, ale strzelec pierwszej bramki minimalnie chybił. W 78 minucie skomasowane ataki rywala wreszcie przyniosły im długo oczekiwanego gola. Z prawego skrzydła na długi słupek dośrodkował Bloomer, a tam niepilnowany Rawle doprowadził do remisu. Spotkanie zakończyło się wynikiem remisowym, na który kompletnie nie zasłużyliśmy, ponieważ gdyby nie nieskuteczność Wokingu to powinniśmy byli zostać dzisiaj rozgromieni.

 

Woking-Burton 1:1 (0:1)

(Rawle 78’-Koskela 30’)

Mom: Matt Bloomer – 8 (DR, Woking)

 

 

28.1.2006

Puchar Anglii IV runda: [EKS] Wigan-Burton [CON]

(Federici- Corbett, Tinson, Stride, Webster- Bjalkeborn, Gilroy, Ashmore- Koskela- Shaw, Lee San)

 

W pucharze Anglii mierzymy się z ekipą reprezentujacą najwyższą klasę rozgrywkową w kraju, a więc Premiership. Jesteśmy skazywani na pożarcie i nie daje nam się absolutnie żadnych szans. Na dodatek mam problem z obsadą napastników, a chociaż mam ich kilkoro w zespole to ani jeden nie posiada wyróżniających się nawet na tle Conference umiejętności i dodatkowo ostatnio są kompletnie nieskuteczni. Od początku zostaliśmy stłamszeni i widać było, że moi zawodnicy są bardzo zestresowani. Ten stres przeniósł się na niedokładność podań przez co w szóstej minucie Federici podał piłkę wprost pod nogi Connollyego, który nie miał problemów z wykorzystaniem danego mu prezentu. Chwilę później ten sam napastnik potężnie uderzył z ostrego kąta, a piłka zatrzymała się dopiero w siatce naszej bramki. W 26 minucie Irlandczyk skompletował klasycznego hat-tricka, a my zaczynaliśmy się modlić o jak najniższy wymiar kary by po tym spotkaniu nie siadło nam morale, które będzie bardzo ważne podczas rozgrywek ligowych. W tym meczu nic nie zdziałaliśmy nawet nie stworzyliśmy sobie żadnej sytuacji i ostatecznie polegliśmy 0:4.

 

Wigan-Burton 4:0 (3:0)

(Connolly 6’, 8’, 26’, Clarkson 62’(k))

Mom: David Connoly – 10 (ST, Wigan)

 

 

 

Mimo wysokiej porażki byłem bardzo dumny z postawy swoich podopiecznych w tegorocznym Pucharze Anglii, że zaszli aż do czwartej rundy tych rozgrywek. Szkoda tylko, że po takiej porażce nasze morale zostało osłabione i będziemy musieli postarać się je naprawić wygrywając kolejne spotkania. Warto zaznaczyć, że jesteśmy jedyną ekipą z Conference, która zaszła tak daleko. Mecz z Wigan oglądało niespełna 15 tysięcy widzów więc niezbyt dużo, ale za to otrzymaliśmy aż 300 tysięcy Euro z podziału biletów i stan kasy klubowego konta wynosił teraz ponad pół miliona Euro! A przecież w Październiku byliśmy na zadłużeniu sięgającym 80 tysięcy Euro.

 

Lee San choć na papierze miał umiejętności wyższe niż pozostali moi napastnicy jakoś w czterech spotkaniach mnie do siebie nie przekonał i odesłałem go raptem po dwóch tygodniach do swojego macierzystego klubu.

Odnośnik do komentarza

Pewnie i będzie, ale nikt rzetelny nie chce do nas przyjść :/ inne ekipy wypożyczają bardzo dobrych jak na Conference zawodników, a nawet tacy nie chcą słyszeć o przyjściu do nas :(

 

 

 

 

1.2.2006

Liga Krajowa Conference [27/42]: [3] Exeter-Burton [8]

(Federici- Henshaw, Tinson, Stride, Webster- Bjalkeborn, Gilroy, Ashmore- Koskela- Shaw, Graves)

 

Czekało nas bardzo ciężkie zadanie by odbudować morale, ponieważ gramy z ekipą, która walczy o bezpośredni awans do wyższej ligi i potrzebuje każdej zdobyczy punktowej. Pamiętamy jak prowadziliśmy z nimi w pierwszej rundzie rozgrywek 2:0 by ostatecznie przegrać 2:3 i dzisiaj chcemy się za tamtą porażkę odegrać mimo ciągłem nieskuteczności naszych napastników. Spotkanie zaczęło się dla nas kapitalnie. Henshaw posłał długą krzyżową piłkę, która dotarła do Gravesa, a nasz napastnik już w 15 sekundzie meczu otworzył wynik spotkania. Gospodarze nic sobie jednak nie robili z szybko straconej bramki i równie szybko za sprawą główki Mackiego doprowadzili do wyrównania. O dziwo jednak sędzia ubzdurał sobie pozycję spaloną napastnika i gola nie uznał chociaż nawet w mojej opinii został on zdobyty prawidłowo. W kolejnej akcji już jednak nie było żadnych wątpliwości i Taylor dał remis swojej ekipie mocnym strzałem w prawy róg. W 21 minucie Shaw mimo, iż był otoczony przez dwóch rywali zdołał uderzyć z trudnej pozycji głową, a piłka obiła poprzeczkę bramki gospodarzy. Niestety minutę później bezmyślnie straciliśmy piłkę w środku pola co dało okazję do kontrataku, który został bezwzględnie wykorzystany przez Mackiego. Nie zdążyliśmy się pozbierać, a rywal zaaplikował nam kolejny cios. Myślałem, że teraz jesteśmy już na widelcu kiedy to Graves niesygnalizowanym uderzeniem zdobył kontaktowego gola. Druga połowa nie była już tak atrakcyjna i obfitowała w walkę w środku pola aniżeli grę cios za cios. Niestety przegraliśmy, ale z ekipą mocniejsza od nas. Szkoda, ze zaczęliśmy głośno myśleć o zajęciu miejsca barażowego, ponieważ dwa ostatnie ligowe mecze sprowadziły nas na ziemię i raczej kazały pogrzebać nasze marzenia.

 

Exeter-Burton 3:2 (3:2)

(Taylor 8’, Mackie 23’, Phillips 26’- Graves 1’, 35’)

Mom: Eric Graves – 8 (Burton)

 

 

 

4.2.2006

FA Trophy III runda: [CON] Stevenage-Burton [CON]

(Federici- Henshaw, Tinson, Stride, Webster- Bjalkeborn, Gilroy, Ashmore- Koskela- Shaw, Graves)

 

Faworytem dzisiaj nie byliśmy, zresztą ja sam po cichu chciałem by nasza przygoda z tymi rozgrywkami się zakończyła I żebyśmy mogli skupić się wyłącznie na ligowych zmaganiach. Teraz gramy aż cztery wyjazdowe mecze pod rząd więc przy słabych wynikach ciągle spadają nam morale co później może negatywnie odbić się na ligowej formie. Przez praktycznie całe spotkanie przebiegało pod dyktando gospodarzy, którzy prowadząc 2:0 ciągle nacierali na naszą bramkę. Nie wiem czemu w końcówce spotkania zwolnili oni tempo przez co my nie grając nic cały mecz doprowadziliśmy do wyrównania i musimy grać kolejne spotkanie, które absolutnie nie jest nam na rekę.

 

Stevenage-Burton 2:2 (2:0)

(Stamp 10’, Elding 30’-Johansson 72’, Webster 85’(k))

Mom: Aaron Webster – 8 (Burton)

 

 

 

8.4.2006

FA Trophy: [CON] Burton-Stevenage [CON]

(Federici- Henshaw, Tinson, Stride, Webster- Bjalkeborn, Gilroy, Ashmore- Koskela- Shaw, Graves)

 

Goście grail bardzo brutalnie jakby te rozgrywki były dla nich najważniejsze. Nie zamierzaliśmy im utrudniać dalszej gry w tym pucharze, bo przecież oni są naszym rywalem w lidze i moglibyśmy wykorzystać ich grę na dwóch frontach. Po bezbarwnym meczu przegraliśmy 0:1, ale najgorsze jest to, ze straciliśmy i Federiciego, który będzie pauzował 3 tygodnie i Gravesa, który dopiero co wyleczył uraz, a już kolejny wykluczył go z gry na 2 tygodnie. Nie jest to dobry napastnik, ale jako jedyny raz na jakiś czas coś strzeli i jest to niewątpliwe osłabienie zespołu.

 

Burton-Stevenage 0:1 (0:1)

(Elding 8’)

Mom: Barry Laker – 8 (DC, Stevenage)

 

 

 

Po zaledwie miesiącu od pozyskania do Wrexham sprzedałem Jorgena Hellqvista. Sam nie wiem po co go do nas ściągałem, ale na szczęście udało nam się go sprzedać i na tej transakcji zarobiliśmy 12.000 Euro.

Odnośnik do komentarza

11.2.2006

Liga Krajowa Conference [28/42]: [10] Burton-Canvey Island [22]

(Taylor- Henshaw, Tinson, Stride, Webster- Bjalkeborn, Gilroy, Ashmore- Koskela- Shaw, Hellqvist)

 

Nawet grając z 39-letnim bardzo słabym bramkarzem i bez najskuteczniejszego napastnika musimy po prostu wygrać z czerwoną latarnią ligi, która jeżeli nie stanie się cud z hukiem spadnie o klasę rozgrywkową niżej. Musimy dzisiaj bardzo uważać na Boylana ponieważ zdobył on aż 15 bramek ze wszystkich 17 jakie w lidze strzelił ten zespół! Spotkanie miało spokojny przebieg, a my bezlitośnie wypunktowaliśmy rywala. Starczyły nam na to zaledwie dwie minuty. Najpierw Webster wykorzystał rzut karny, a chwilę potem Hellqvist zdobył swoją premierową bramkę w naszym klubie, ale zapewne ostatnią, bo wystawiłem go dzisiaj z braku innych możliwości. Rywale też mieli swoja jedną okazję i oczywiście wykreował ją sam sobie Boylan, ale nasz bramkarz był górą w tym pojedynku. Wreszcie odnieśliśmy zwycięstwo i mam nadzieję, że teraz wrócimy na ścieżkę wygranych.

 

Burton-Canvey Island 2:0 (2:0)

(Webster 27’(k), Hellqvist 29’)

Mom: Martin Taylor – 8 (Burton)

 

 

 

15.2.2006

Liga Krajowa Conference [29/42]: [8] Burton-Stevenage [10]

(Williams- Henshaw, Tinson, Stride, Webster- Bjalkeborn, Gilroy, Ashmore- Koskela- Shaw, Hellqvist)

 

Kilka dni temu graliśmy dwumecz z tą ekipą i okazaliśmy się gorsi. Dzisiaj jednak gramy w lidze, a to jest nasz priorytet i dołożymy wszelkich starań by zwyciężyć. Spotkanie nie ułożyło nam się na początku najlepiej dla nas. Krótkie rozegranie rzutu autowego stworzyło okazję, którą mocnym strzałem wykorzystał Perpetuini. w ósmej minucie strzał Bulmana minimalnie minął słupek bramki strzeżonej przez powracającego i osłabionego po kontuzji Williamsa, który nie trenując przez miesiąc znacznie obniżył swoje umiejętności. Po naporze gości przyszła na nas pora. Strzały Stridego i Ashmore’a zmusiły do dużego wysiłku Gore’a. Wreszcie w 16 minucie Shaw przejął złe podanie od bramkarza gości i natychmiast uruchomił Hellqvista, który wykorzystał stuprocentową okazję dając mi tym samym do zrozumienia, że może źle zrobiłem sprzedając go po zaledwie miesiącu pobytu u nas. Ja nadal jednak twierdzę, iż była to dobra decyzja. W 28 minucie powinniśmy byli przegrywać, ale jeden z najlepszych napastników Conference, Elding przegrał pojedynek z Williamsem, który jak osiągnie pełną sprawność to z pewnością zapewni nam kilka dodatkowych punktów. Goście byli ekipą zdecydowanie lepsza jednak to my potrafiliśmy strzelać bramki. Z rzutu wolnego ładnie uderzył Webster, ale Gore obronił ten strzał jak i dobitkę Koskeli. Wobec kolejnej dobitki autorstwa Stridego był już jednak bezradny i byliśmy na niezasłużonym prowadzeniu. Po zmianie stron byliśmy już równorzędnym rywalem dla Stevenage i nie cofaliśmy się do obrony, a poszliśmy na wymianę ciosów. Nasz kontratak po kwadransie gry w drugiej połowie przyniósł nam gola na 3:1 i sytuacja była dla nas bardzo korzystna. Mając w bramce nawet nie w pełni sprawnego Williamsa czuliśmy się o niebo pewniej w defensywie i nie dopuściliśmy do utraty kolejnych bramek dzięki czemu zanotowaliśmy ważną wygraną z mocnym rywalem.

 

Burton-Stevenage 3:1 (2:1)

(Hellqvist 16’, Stride 36’, Ashmore 61’-Perpetuini 4’)

Mom: Darren Tinson – 9 (Burton)

Odnośnik do komentarza

18.2.2006

Liga Krajowa Conference [30/42]: [9] Forest Green-Burton [6]

(Williams- Henshaw, Tinson, Stride, Webster- Bjalkeborn, Gilroy, Ashmore- Koskela- Shaw, Hellqvist)

 

Dzisiaj gramy kolejne ciężkie spotkanie z ekipą, która traci do nas cztery oczka i podobnie jak my ciągle łudzi się, że zdoła podskoczyć w tabeli na miejsce barażowe. W 36 sekundzie moja defensywa została zaskoczona długą piłką, którą przejął Abbey i znalazł się sam na sam z Williamsem. Na całe szczęście nasz bramkarz doskonale wszedł w ten mecz i wygrał pojedynek ze snajperem gospodarzy. Dodatkowo musimy mówić o sporym szczęściu, ponieważ dobitka Howella powędrowała obok bramki. Pierwsza połowa nie była najlepsza w naszym wykonaniu i poza strzałem Koskeli, który przeleciał nad poprzeczką nie byliśmy w stanie poważniej zagrozić bramce rywala. W 23 minucie Sylvester zaskoczył Williamsa strzałem po ziemi z narożnika pola karnego, a piłka wylądowała w siatce po długim rogu. W 38 minucie Wanless powinien był podwyższyć wynik meczu, ale jego strzał głową z dogodnej pozycji okazał się być niecelnym. Po zmianie stron po raz drugi w tym meczu zaskoczył nas Sylvester tym razem świetnie przymierzając z rzutu wolnego i nasza sytuacja była bardzo nieciekawa. W 54 minucie dostaliśmy promyk nadziei. Bramkarz Forest Green, MacDonald wybił piłkę na 45 metr wprost pod nogi Shawa. Nasz napastnik, który marnuje wszelkie dobre okazje bramkowe postanowił uderzyć z pierwszej piłki by po chwili utonąć w ramionach kolegów z drużyny za pięknej urody gola. Ten kontaktowy gol pozwolił nam uwierzyć w siebie dzięki czemu zepchnęliśmy przeciwnika do defensywy. MacDonald dwoił się i troił by zrehabilitować się za popełniony błąd i świetnie bronił strzały Ashmore’a i Shaw’a. Na szczęście w 76 minucie skapitulował on i na listę strzelców wpisał się Shaw chociaż wydawało mi się, iż był on na pozycji spalonej. Gospodarze jednak nie protestowali, a i sędzia nie wykazywał wątpliwości w spaloną pozycje napastnika i mieliśmy remis. Skoro już doprowadziliśmy do wyrównania chociaż w pierwszej połowie byliśmy tłem dla rywala to jeszcze mocniej nacisnęliśmy i to się nam opłaciło, ponieważ Shaw skompletował klasycznego hat-tricka gdy jego partner z ataku strącił mu głową piłkę. Odwróciliśmy losy spotkania i jesteśmy już bardzo blisko miejsca barażowego. Teraz musimy utrzymać naszą dobrą dyspozycję w ostatnich meczach i walczyć o kolejne zdobycze punktowe.

 

Forest Green-Burton 2:3 (1:0)

(Sylvester 23’, 58’-Shaw 64’, 76’, 82’)

Mom: Jon Shaw – 10 (Burton)

 

 

 

21.2.2006

Liga Krajowa Conference [31/42]: [6] Buron-Cambridge [7]

(Williams- Henshaw, Tinson, Stride, Austin- Bjalkeborn, Gilroy, Ashmore- Koskela- Shaw, Graves)

 

Luty to bardzo intensywny miesiąc, ponieważ znowu gramy z mocną drużyną, która walczy o baraże raptem trzy dni po ostatnim męczącym spotkaniu. Cambridge już dwukrotnie pokonywaliśmy w tym sezonie i liczyłem na to, że dzisiaj powtórzymy jeszcze raz ten wyczyn, który dałby nam awans do strefy barażowej gdyż na dzień dzisiejszy brakuje nam dwóch oczek do piątej lokaty! Pierwsza połowa nie była za rewelacyjna w naszym wykonaniu, a dodatkowo musiałem zdjąć powracającego Gravesa, który był osłabiony no i absencja naszego jedynego lewego obrońcy tez była widoczna. To właśnie prawym skrzydłem został przeprowadzony kontratak w 10 minucie, po którym Turner zdobył bramkę. Napastnik przyjezdnych nie miał jednak dzisiaj swojego dnia, ponieważ zmarnował on jeszcze dwie dobre okazje w pierwszej odsłonie. Po przerwie postanowiliśmy odważniej zaatakować, ale piłka jakoś nie chciała wpaść do siatki. Dopiero w 83 minucie aktywny Johansson wypracował rzut karny, który z kłopotami wykorzystał Henshaw. W odpowiedzi Reed stanął przed szansą pokonania Williamsa lecz jego mocne uderzenie głową z pięciu metrów z najwyższym trudem wybronił nasz goalkeaper. Gdy wszyscy myśleli, że spotkanie zakończy się podziałem punktów to w ostatniej akcji meczu piłka została wycofana do Ashmore’a, a ten uderzył mocno po ziemi i ku uciesze naszych fanów ten strzał zadecydował o naszej wygranej rzutem na taśmę, a ja byłem wniebowzięty, iż moja drużyna zdołała po raz kolejny odwrócić losy spotkania i przechylić szalę zwycięstwa na własną korzyść co zaowocowało awansem na upragnioną piątą lokatę, która gwarantuje udział w barażach. Do zakończenia rundy zasadniczej sezonu zostało jednak jeszcze aż 11 kolejek przez, które może wiele się wydarzyć.

 

Burton-Cambridge 2:1 (0:1)

(Henshaw 83’, Ashmore 90’-Turner 10’)

Mom: Adam Tann – 8 (DC, Cambridge)

Odnośnik do komentarza

25.2.2006

Liga Krajowa Conference [32/42]: [4] Crawley-Burton [5]

(Williams- Henshaw, Tinson, Stride, Webster- Bjalkeborn, Gilroy, Ashmore- Koskela- Shaw, Graves)

 

Kolejne bardzo ciężkie spotkanie czekało na nas raptem kilka dni po wydartym w ostatnich sekundach zwycięstwie nad Cambridge. Dzisiaj mierzymy się z ekipą będącą o oczko w tabeli nad nami więc jest szansa na zbliżenie się do nich. Naszą szanse upatrujemy w kontuzji wszystkich czterech napastników jakimi dysponuje ekipa Crawley. Dodatkowo jest to spotkanie otwierające serię trzech wyjazdowych spotkań pod rząd więc pasowałoby zdobyć jakiś punkt. Moi środkowi pomocnicy narzekali na zmęczenie, zresztą im się nie dziwię, ale jesteśmy w takim momencie sezonu, że nie mogę dać im odpocząć by zagrali teraz słabsi zawodnicy. Mecz był bardzo wyrównany i dużo było w nim strzałów, które były jednak niecelne. W końcówce mocniej przycisnęli gospodarze, ale świetne interwencje Williamsa zapobiegły naszej porażce i jestem zadowolony ze zdobycia jednego oczka.

 

Crawley-Burton 0:0 (0:0)

Mom: Darren Tinson – 8 (Burton)

 

 

 

1.3.2006

Liga Krajowa Conference [33/42]: [21] Altrincham-Burton [5]

(Williams- Henshaw, Tinson, Stride, Webster- Bjalkeborn, Davidsson, Ashmore- Koskela- Shaw, Graves)

 

Ekipa rywala walczy zażarcie o utrzymanie i desperacko potrzebuje punktów dlatego też obawiam się nieco tego starcia, ponieważ czasem samą ambicją można osiągnąć dobry rezultat. W środku pola za przemęczonego Gilroya postanowiłem dać zagrać bardzo dobrze spisującemu się na treningach Dvidssonowi. Od pierwszego gwizdka gospodarze rzucili się na nas jak wygłodniały lew lecz raz za razem pudłowali, albo w jakiś nieprawdopodobny sposób zatrzymywał ich Williams. W 20 minucie gdy w statystyce strzałów gospodarze na koncie mieli już cyferkę siedem to my oddaliśmy dopiero pierwszy strzał i bliski szczęścia był Davidsson, który poza bramkarzem był naszym najjaśniejszym ogniwem w dzisiejszym spotkaniu. Do przerwy jakimś cudem był bezbramkowy remis. Po zmianie stron byliśmy już lepszą ekipą i bliski powodzenia był Koskela, który nadal jednak nie przełamał swojej niemocy strzeleckiej. W 70 minucie otrzymaliśmy rzut karny, a do piłki podszedł pewnie czujący się Davidsson i bez problemów dał nam prowadzenie. Prowadzenie, którego jednak nie mogliśmy utrzymać, ponieważ chwilę później gospodarze wyrównali, a ja myślałem, że bramka padła ze spalonego. Tak jednak nie było i straciliśmy dzisiaj punkty ze słabą drużyną jednak po pierwszej połowie w ogóle nie zasługiwaliśmy na ten punkt.

 

Altrincham-Burton 1:1 (0:0)

(Thornley 74’-Davidsson 70’(k))

Mom: Rod Thornley – 7 (ST, Altrincham)

Odnośnik do komentarza
Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...