Skocz do zawartości

England adventure


PiotruH

Rekomendowane odpowiedzi

Słowem wstępu: Wracam do swojego ulubionego FMa chociaż na moim gruchocie przy poprzednich rozgrywkach też strasznie muliło, ale w porównaniu do FM14 rozgrywka może potrwać znacznie dłużej dlatego też grę zawęziłem do jednego kraju. Kusiła mnie gra ulubionymi FMowymi zespołami: Orelem czy Veendamem jednak postanowiłem jeszcze raz zagrać w Anglii. Już kiedyś grałem na poziomie Conference (Grays), ale nie opisywałem kariery na forum i mam z tym savem bardzo miłe wspomnienia. Mam nadzieję, że teraz będzie podobnie fajnie się grało. Anglię wybrałem także z tego powodu, iż na początku niemożliwe jest sprowadzenie graczy bez paszportu UE, którzy nie grali w reprezentacjach więc nie sprowadzę swoich odkryć w osobach Cosme, Tobona czy Nkasy tylko będę musiał penetrować inne rynki zawodników.

 

 

 

 

 

FM 2006.0.3

Data: Ogromna

Kraje: Anglia (1-5)

Dodatkowi zawodnicy: Norwegia, Szkocja, Szwecja

 

 

 

Pracę w Burton Albion rozpoczynałem od wielkiego bólu głowy, ponieważ kadra była mało liczebna, a mimo to przekraczaliśmy nasz budżet płacowy o dwa tysiące Euro co na tym poziomie rozgrywek może mieć dla nas bolesne skutki. Poziom płac powinien wynosić 6 tysięcy Euro tygodniowo podczas gdy obecnie jest on przekraczany i w pierwszej kolejności będę chciał go nieco zredukować. W zespole nie posiadam skrzydłowych, których zawsze preferowałem w swoich ustawieniach więc przynajmniej na dzień dzisiejszy będę musiał odstąpić od swoich założeń i intensywniej wykorzystywać środek pola. Na transfery dostałem 15 tysięcy Euro co jest dla mnie ładną sumką i postaram się ją dobrze spożytkować.

 

Sam klub posiada status półzawodowy jak i prawie wszyscy (dwa wyjątki) zawodnicy, którzy są na kontraktach amatorskich. Został założony w 1950 roku więc w porównaniu do wielu angielskich drużyn jest to młody klub. Swoje mecze rozgrywać będziemy na Pirelli Stadium, który posiada 6000 miejsc, a 2000 osób będzie mogło podziwiać nasze wyczyny na miejscach siedzących. Baza treningowa jest w opłakanym stanie, ale nie prędko uda nam się ją rozbudować. W tym sezonie znajdujemy się w gronie kandydatów do spadku, a moim celem jest utrzymanie zespołu w lidze. Musielibyśmy grać naprawdę katastrofalnie by być jedną z dwóch drużyn na ogólną liczbę 22, które pożegnają się z Krajową Conference.

Odnośnik do komentarza

Na wstępie zapoznałem się z kadrą, którą będę kierował i w miarę możliwości musiałem zrobić pewne czystki, mimo iż zespół nie liczył sobie zbyt wielu zawodników to trzeba było odchudzić budżet płacowy.

 

Najpierw jednak zatrudniłem Rosario Di Vincenzo (64, ITA) na moją prawą rękę czyli asystenta, z którym będę współpracował przynajmniej przez najbliższe dwa lata, a sam zainteresowany zgodził się pracować wyłącznie na kontrakcie amatorskim co źle wróżyło przed zatrudnianiem zawodników do zespołu, którzy zapewne też by chcieli nas reprezentować na takich kontraktach. Następnie również na kontraktach amatorskich, ale zaledwie na rok dołączyli do nas: Simon Clifford (26, ENG, scout) i Fabrizio Tencone (36, ITA, fizjoterapeuta).

 

Przed pierwszą ligową kolejka udało mi się pozyskać tylko jednego gracza, ale za to sądząc po jego umiejętnościach będzie to dla nas wielkie wzmocnienie i z miejsca mogę śmiało powiedzieć, że jest to jeden z najlepszych bramkarzy w naszej lidze. Tym graczem jest Gareth Williams, który przyszedł do nas na zasadzie wolnego transferu z Southampton.

 

 

 

Mecze towarzyskie:

 

- Newport 1:1 (Graves)

- Runcorn FC Halton 1:1 (Shaw)

- Chesham 2:0 (Anderson, Shaw)

- Notts County (Shaw)

- Walsall 1:1 (Shaw)

- Rushden 1:2 (OG)

 

 

 

Sprzedani piłkarze:

 

- Dan Crane (21, GK, ENG) -> 3.000 Euro do Matlock

- Lee Ayres (21, DRC, ENG) -> 4.000 E do Nuneaton

- Shaun Harrad (20, ENG, ST) -> 9.000 E do Runcorn FC Halton

Odnośnik do komentarza

13.8.2005

[Liga Krajowa Conference [1/42]: [-] Southport-Burton [-]

(Williams- Henshaw, Tinson, Stride, Webster- Clough- Gilroy, Todd- Ducros- Shaw, Graves)

 

Ligowy start przypadał nam na spotkanie wyjazdowe z innym kandydatem do spadku. Moja kadra liczyła tylko 15 graczy czyli tylu ilu maksymalnie mogłem zabrać na spotkanie. Gramy bardzo wąsko, ponieważ nie posiadam zbyt wielu zawodników, a skrzydłowego to nawet nie mam żadnego. Gospodarze wyszli z zamiarem stłamszenia nas, ponieważ grają aż czterema napastnikami i mam nadzieję, że wykorzystamy ich ubytki w środku pola. Początek należał do nas, a szczególnie dobrze graliśmy w odbiorze. Nic jednak z tego nie wynikało i mogło się na nas to zemścić w 19 minucie gdy straciliśmy piłkę, a horda napastników gospodarzy ruszyła na naszą bramkę. Na całe szczęście w decydującym momencie, strzał świetnie wybronił Williams i uchronił nas od utraty bramki. Chwilę później popisał się on jeszcze znakomitszą paradą w ekwilibrystyczny sposób broniąc strzał głową Bootha z najbliższej odległości. W 34 minucie odpowiedzieliśmy na te akcje najlepiej jak potrafiliśmy. Świetnie rozgrywaliśmy piłkę, która rozciągnęliśmy na prawe skrzydło, a tam dokładnie w pole karne dośrodkował Henshaw. Piłkę przyjął niepilnowany Ducros i strzałem po długim rogu dał nam prowadzenie. Niestety nasza radość trwała zaledwie minutę, a gola wyrównującego po fatalnym błędzie Williamsa, który nie złapał piłki, a przepuścił ją między nogami, zdobył Robinson. W 39 minucie swojego szczęście z ostrego kąta próbował Shaw, ale jego lob minął nieznacznie bramkę. Tuż przed przerwą Ducros dokładnie dośrodkował z rzutu wolnego wprost na nogę Gravesa i do szatni schodziliśmy z prowadzeniem. Początek drugiej połowy to napór rywali, ale też koncertowa gra naszego bramkarza, który chciał się zrehabilitować za wcześniejszą wpadkę. Taka gra tylko aż prosiła się o wyprowadzenie kontrataku i takowy nastąpił w 66 minucie. Graves przejął niedokładne podanie i w akcji sam na sam trafił w słupek, ale do dobitki pośpieszył wprowadzony kilka minut wcześniej Anderson i dał nam dwubramkowe prowadzenie. W końcówce mieliśmy jeszcze kilka okazji lecz ich nie wykorzystaliśmy. Debiut uważam jednak za bardzo udany i już w pierwszej kolejce zgarniamy komplet punktów.

 

Southport-Burton 1:3 (1:2)

(Robinson 36’-Ducros 34’, Graves 45’, Anderson 66’)

Mom: Terry Henshaw – 9 (Burton)

 

 

 

Po tym meczu sprowadziłem do drużyny ze Szwedzkiego Vallo, Jacoba Johanssona, który jest bardzo młody i może się w przyszłości rozwinąć w niezłego napastnika. Za jego usługi zapłaciłem 7.000 Euro.

Odnośnik do komentarza

16.8.2005

[Liga Krajowa Conference [2/42]: [18] York-Burton [4]

(Williams- Henshaw, Tinson, Stride, Webster- Clough- Gilroy, Todd- Ducros- Shaw, Graves)

 

Gra w Anglii cechuje się dużą intensywnością gier i nie ma chwili na wytchnienie. Już trzy dni po ligowym starcie udajemy się na kolejne wyjazdowe spotkanie z ekipą Yorku. Przegrali oni swój pierwszy mecz 1:3 czyli w stosunku w jakim my odnieśliśmy zwycięstwo, ale mimo to nie jesteśmy uznawani dzisiaj za faworytów. Przeciwnik gra dwoma bardzo mocno wysuniętymi skrzydłowymi co może nam narobić problemów, ponieważ na bokach mam tylko defensorów i ataki gospodarzy będą rozbijane dopiero na naszej połowie. Już w drugiej minucie Shaw trafił w słupek po strzale głową. Gdyby nie był tak mocno odchylony przy uderzeniu to bylibyśmy na błyskawicznym prowadzeniu. To była nasza jedyna składna akcja w tej części gry i później do przerwy ogromną przewagę uzyskała ekipa Yorku. Tak jak się spodziewałem wyprowadzali oni szybkie ataki skrzydłami i na nasze szczęście szwankowała u nich skuteczność przez co wiele dobrych okazji nie zostało zamienione na bramkę. Niestety w 55 minucie Williams przy dośrodkowaniu się zawahał przez co piłka dostała się pod nogi Poundera, a ten z najbliższej odległości dał gospodarzom prowadzenie. Przegrywając postawiłem na grę aż trzema napastnikami i mimo iż w końcu uzyskaliśmy przewagę to nie udało nam się doprowadzić do wyrównania.

 

York-Burton 1:0 (0:0)

(Pounder 55’)

Mom: Clayton Donaldson – 8 (ST, York)

 

 

 

Ze Szwedzkiego Mjalby za 5.000 Euro przybył do nas Robin Bjalkeborn, który zastąpi leciwego Clougha i stanie się naszym podstawowym pivotem.

 

 

 

20.8.2005

[Liga Krajowa Conference [3/42]:[11] Burton-Accrington [18]

(Williams- Henshaw, Tinson, Stride, Webster- Bjalkeborn, Gilroy, Todd- Ducros- Shaw, Graves)

 

W trzeciej kolejce debiutuję przed własną publicznością w starciu ze znacznie mocniejszym od nas zespołem, który jednak źle wszedł w nowy sezon. Naszą szansą jest fakt, iż kontuzjowany jest chyba jeden z najlepszych napastników ligi Mullin i siła ofensywna gości znacznie stopniała. W 10 minucie bramkarz gości był atakowany przez walczącego o praktycznie straconą piłkę Shawa i tak niefortunnie wykopał futbolówkę, że ta odbiła się od głowy naszego napastnika i wpadła do bramki. W 27 minucie po okresie małej przewagi przyjezdnych wyprowadziliśmy zabójczy kontratak. Na prawym skrzydle Shawa długim podaniem uruchomił Gilroy, a nasz napastnik dokładnie dograł do Gravesa, który bez przyjęcia posłał piłkę do siatki. Niestety i my popełnialiśmy błędy, a strata piłki w 34 minucie przez Ducrosa przyniosła kontratak i bramkę dla gości. W drugiej połowie do głosu doszli goście, ale kapitalnie spisywał się Williams, który śmiało można powiedzieć, wybronił nam mecz dzięki czemu zainkasowaliśmy kolejne trzy punkty.

 

Burton-Accrington 2:1 (2:1)

(Shaw 10’, Graves 27’-Mangan 34’)

Mom: Eric Graves – 8 (Burton)

Odnośnik do komentarza

No póki co Williams delikatnie zawodzi tak jak i cała defensywa.

 

 

 

 

Superpuchar Europy: Liverpool-CSKA Moskwa 4:2 (Tuncay 2, Cisse 2-Vagner Love, Olic)

 

 

 

27.8.2005

[Liga Krajowa Conference [4/42]:[7] Burton-Exeter [3]

(Williams- Henshaw, Tinson, Stride, Webster- Bjalkeborn, Gilroy, Todd- Ducros- Shaw, Graves)

 

Drużyna Exeter to chyba najpoważniejszy kandydat do awansu w tym sezonie więc mecz z nią nawet na własnym terenie nie zakończony porażką byłby przyjęty w mediach jako spora niespodzianka. W 9 minucie powinniśmy byli wyjść na prowadzenie, ponieważ niedokładne wybicie Poke’a przejął Shaw i natychmiastowo podał do Gravesa. Wyszliśmy więc z akcją 2 vs 1, ale nasz napastnik zamiast odegrać do kolegi postanowił uderzać. Jego strzał kompletnie zszedł mu z buta i piłka zamiast w bramce, wylądowała za linią…autową. Bramkarzowi gości wyraźnie nie szły dzisiaj wybicia, ponieważ trzy minuty później znowu źle wybił on futbolówkę, a Shaw tym razem nie szukał już kolegi i sam skutecznie wykończył stuprocentową okazję. Po upływie pół godziny Webster uruchomił na lewym skrzydle Gravesa, a nasz napastnik ściął do środka i zrehabilitował się za sytuację z początku spotkania uderzając mocno pod poprzeczkę. Chwilę po tej bramce przyjezdni stworzyli sobie dwie stuprocentowe okazje, z których wykorzystali tą drugą i nasza przewaga znowu wynosiła zaledwie jedną bramkę. Niestety prowadząc 2:0 nasza gra kompletnie siadła i w 40 minucie mieliśmy remis. Challinor trafił w poprzeczkę, ale ze skuteczną dobitką pospieszył Farrell i zdobył swojego drugiego gola. Na dodatek kontuzji doznał Todd, a że na ławce nie miałem żadnego środkowego pomocnika to musiałem przejść na grę trzema napastnikami. Właśnie ich składna akcja mogła dać nam ponowne prowadzenie tuż przed przerwą lecz w decydującym momencie Shaw przeniósł piłkę nad poprzeczką. Druga cześć meczu mogła zacząć się dla nas tragicznie, gdyż zbyt lekkie wycofanie piłki przez Tinsona przejął Farrell, ale tym razem nasz bramkarz stanął na wysokości zadania i wygrał pojedynek jeden na jednego z napastnikiem gości. Niestety już w kolejnej akcji przegrywaliśmy, a swoje trafienie głową zdobył Challinor. Po tej bramce Exeter totalnie zdominowało spotkanie stwarzając sobie kolejne dogodne okazje, których jednak już nie wykorzystywali. Szkoda tego spotkania, ponieważ prowadząc 2:0 na własnym obiekcie nawet z lepsza drużyną nie powinno się doprowadzać do sytuacji, że nie zdobywa się ani jednego oczka i kompletnie oddaje pole gry rywalowi.

 

Burton-Exeter 2:3 (2:2)

(Shaw 11’, Graves 32’-Farrell 37’, 40’, Challinor 50’)

Mom: Craig Farrell – 8 (ST, Exeter)

 

 

Z Cardiff jeszcze przed zamknięciem okna transferowego udało mi się pozyskać za 12.000 Euro Toniego Koskelę i tym samym wykorzystałem wszystkie fundusze transferowe jakie miałem do dyspozycji.

 

 

29.8.2005

[Liga Krajowa Conference [5/42]: [1] Dag&Red-Burton [8]

(Williams- Henshaw, Tinson, Stride, Webster- Bjalkeborn, Gilroy, Todd- Koskela- Shaw, Graves)

 

Zaledwie dwa dni po trudnym starciu z Exeter musimy zmierzyć się z obecnym liderem ligi na wyjeździe. Nie dość, że jesteśmy mocno zmęczeni to mam wąską kadrę i rotacja nie wchodzi w grę. Gospodarze grali głównie skrzydłami, a jak wiadomo przy naszym ustawieniu sprawia nam to ogromne problemy i widać to było od pierwszych minut. Najpierw Moore ostrzelał naszą poprzeczkę by po chwili nie dać już szans Williamsowi, trafiając z bliska do siatki. Następnie spotkanie się wyrównało, ale do przerwy wynik się nie zmienił. Po zmianie stron zostaliśmy zaskoczeni potężnym strzałem Taylora z 30 metrów, które wylądowało w samym okienku naszej bramki i stało się praktycznie jasne, że ze zdobyczą punktową dzisiaj nie wyjedziemy. Końcówka spotkania należała już do nas, ale nie daliśmy rady zdobyć chociażby honorowej bramki.

 

Dag&Red-Burton 2:0 (1:0)

(Moore 6’, Taylor 56’)

Mom: Anwar Uddin – 9 (DC, Dag&Red)

 

 

 

Za 10.000 Euro do Airbusa sprzedałem Chrisa Halla (22, ENG, AML/FC), który nie miał u mnie szans na grę w pierwszym składzie ani tez nie pasował do mojej taktyki.

Odnośnik do komentarza

3.9.2005

Liga Krajowa Conference [6/42]: [13] Burton-Woking [20]

(Williams- Henshaw, Tinson, Stride, Webster- Bjalkeborn, Gilroy, Todd- Koskela- Shaw, Graves)

 

Mimo, iż Woking okupuje miejsce u samego dołu tabeli to są oni zdecydowanym faworytem w dzisiejszej potyczce co mnie nieco dziwi. Kadrę oczywiście mają silniejszą, a o jej mocy świadczą zawodnicy wypożyczeni z wyższych lig. Pierwsze pół godziny gry należało do nas, ale strzelaliśmy bardzo niecelnie. Niestety po tym czasie nieco opadliśmy z sił co natychmiast wykorzystali przyjezdni stwarzając sobie kilka okazji. Złe wyekspediowanie piłki przez Webstera stworzyło gościom dobrą okazję, która dała im prowadzenie. Wszyscy tak myśleli włącznie ze mną jednak sędzia liniowy dopatrzył się wątpliwego spalonego, a główny arbiter spotkania gola nie uznał. W 41 minucie dobrą okazję zmarnował Gilroy, który niepilnowany na 10 metrze przeniósł futbolówkę wysoko nad poprzeczką. Druga połowa rozpoczęła się od naszych szaleńczych ataków jednak i uderzenie Koskeli i Shawa nie trafiło nawet w światło bramki. Później znowu oddaliśmy pole gry i tym razem bramkę Wokingu sędzia uznał co zmusiło nas do odrabiania strat. Jak się można domyśleć z naszą nędzną grą nie byliśmy w stanie doprowadzić do remisu i notujemy trzecią z rzędu porażkę i to z drużyną, z którą śmiało powinniśmy byli powalczyć o zdobycz punktową.

 

Burton-Woking 0:1 (0:0)

(Rawle 67’)

Mom: Kris Huckstepp – 8 (DC, Woking)

 

 

10.9.2005

Liga Krajowa Conference [7/42]: [14] Burton-Alttrincham [18]

(Williams- Henshaw, Tinson, Stride, Webster- Bjalkeborn, Gilroy, Todd- Koskela- Shaw, Graves)

 

Wreszcie mimo słabszej dyspozycji jesteśmy stawiani w roli faworyta więc chcemy przerwać naszą złą passę i wygrać. Oczywiście kadra gości jest licznie wspierana przez wypożyczonych zawodników i chyba też będę musiał objąć taką strategię w przyszłym sezonie, ponieważ teraz mało jest zawodników którzy chcieliby do nas dołączyć. To, że jesteśmy faworytem nie miało odzwierciedlenia na boisku. Co więcej to goście byli stroną przeważającą w pierwszej połowie, która zakończyła się bezbramkowym wynikiem. W drugiej połowie powtórzył się scenariusz z poprzedniego spotkania. Najpierw sporo było niecelnych strzałów z obydwu stron, aż wreszcie goście zdobyli głową bramkę i tego prowadzenia nie oddali już do końca. Czwarta z rzędu porażka w tym druga ze słabsza teoretycznie drużyną znacząco osłabiła nasze morale, a my w tabeli lecimy na łeb na szyję.

 

Burton-Altrincham 0:1 (0:0)

(Thornley 78’)

Mom: Colin Potts – 8 (AMR, Altrincham)

Odnośnik do komentarza

Jak patrzę na innych zawodników w drużynach z tej ligi to w porównaniu z moimi to niebo, a ziemia :/

 

 

 

 

 

17.9.2005

Liga Krajowa Conference [8/42]: [21] Canvey Island-Burton [16]

(Williams- Henshaw, Tinson, Stride, Webster- Bjalkeborn, Gilroy, Todd- Koskela- Shaw, Graves)

 

Kiedy jak nie teraz mamy wygrać chciałoby się rzec. Gramy z kandydatem do spadku, który gra zgodnie z oczekiwaniami czyli znajduje się w strefie spadkowej. W 56 sekundzie doskonałą okazję zaprzepaścił Gilroy, który miał przed sobą pusta bramkę, ale spudłował. Po kwadransie boisko z powodu drobnego urazu opuścił Graves, a na jego miejsce pojawił się 16-letni Johansson. Młody Szwed był bardzo aktywny i zmuszał defensywę gospodarzy do większego wysiłku. To właśnie po jego strzale do dobitki pobiegł Koskela i zdobył swojego pierwszego gola w naszych barwach. W drugiej połowie nadal byliśmy stroną przeważającą jednak z groźnymi kontratakami wychodził przeciwnik. Na szczęście zawodnicy gospodarzy mieli dzisiaj zwichrowane celowniki, a i nasz bramkarz grał dobre zawody. My mieliśmy dużo okazji, ale coś w bramkę nie mógł się strzelić aktywny Shaw. Dopiero w 84 minucie wykorzystał on prostopadłe podanie i ustalił wynik meczu. Wreszcie wygrywamy po czterech z rzędu porażkach i nieco oddalamy się od dołu tabeli.

 

Canvey Island-Burton 0:2 (0:1)

(Koskela 36’, Shaw 84’)

Mom: Darren Tinson – 8 (Burton)

 

 

20.9.2005

Liga Krajowa Conference [9/42]: [12] Stavenage-Burton [14]

(Williams- Henshaw, Tinson, Stride, Webster- Bjalkeborn, Gilroy, Todd- Koskela- Shaw, Graves)

 

Po ostatniej wygranej jedziemy na spotkanie z ligowym średniakiem, który jednak jest dzisiaj zdecydowanym faworytem potyczki. My jesteśmy nieco podbudowanie osiągniętym ostatnio zwycięstwem i fajnie by było gdybyśmy dzisiaj nie przegrali. Cały mój misterny plan w pizdu strzelił w 27 sekundzie. Williams co prawda obronił pierwszy strzał, ale wobec dobitki Berqueza był już bezradny. W 12 minucie niesygnalizowanym uderzeniem z narożnika pola karnego popisał się Koskela, a Gore z najwyższym trudem wybronił ten strzał. Chwilę później goalkeaper gospodarzy był świetnie ustawiony i wyłapał dobre uderzenie głową Bjalkeborna. W 21 minucie musiało być 1:1, ale []Graves[/b] otrzymawszy świetne podanie od Shawa przeniósł piłkę nad poprzeczką. Jak w takich sytuacjach nie strzelamy bramek to jak mamy je zdobywać? W 35 minucie napastnik ten się zrehabilitował i wykorzystał podanie od Koskeli strzelając swoją słabsza lewą nogą przy krótkim słupku. Chwilę później nasz rozgrywający Fin trafił z rzutu wolnego w poprzeczkę i powoli rysowała się nasza delikatna przewaga w tym spotkaniu. Po zmianie stron groźnie głową uderzał Shaw jednak znowu bramkarz Stavenage wykazał się świetnym bramkarskim kunsztem. Chwilę później jego wyczyn powtórzył nasz Williams i spotkanie robiło się coraz ciekawsze. Niestety później przewagę uzyskali gospodarze i wreszcie w 61 minucie pokonali Williamsa mocnym strzałem z kąta. Ta bramka nas podłamała i w kolejnej akcji było już 3:1 dla przeciwnika i takim wynikiem zakończyło się to spotkanie.

 

Stavenage-Burton 3:1 (1:1)

(Berquez 1’, Elding 61’, Stamp 63’-Graves 35’)

Mom: David Perpetuini – 8 (DL, Stavenage)

Odnośnik do komentarza

Tylko jakoś perspektywa rzetelnych wzmocnień jest znacznie daleka od naszego klubu i muszę kupować ogórków licząc, że któryś zaskoczy.

 

 

 

 

 

24.9.2005

Liga Krajowa Conference [10/42]: [14] Burton-Forest Green [7]

(Williams- Henshaw, Tinson, Stride, Webster- Bjalkeborn, Gilroy, Todd- Koskela- Shaw, Graves)

 

Niby przeciwnik jest bardzo wysoko w tabeli, ale jakoś myślałem, że pójdzie nam dzisiaj dobrze I zdobędziemy chociaż punkt. Znowu boisko zweryfikowało jednak rzeczywistość i już po pierwszej akcji w meczu musieliśmy odrabiać straty. Dopiero pod koniec pierwszej części gry stworzyliśmy sobie dwie okazje, które mogły dać nam niezasłużone z przebiegu meczu, wyrównanie. Niestety i Koskela i Graves fatalnie pudłowali co zemściło się jeszcze przed przerwą gdy przyjezdni wbili nam drugiego gola. W drugiej połowie graliśmy źle i gdy kibice zaczeli opuszczać stadion to Shaw całkiem niespodziewanie zdobył kontaktowego gola. W następnej akcji mieliśmy już remis, a bramkarza gości pokonał Stride. niewiele brakowało, a w ostatnich minutach mogliśmy przechylić szalę zwycięstwa na nasza stronę jednak Koskela z rzutu wolnego trafił w poprzeczkę, a dobitkę Todda zastopował bramkarz. Ciesze się jednak ze zdobytego jednego punktu i odrobienia dwubramkowej straty.

 

Burton-Forest Green 2:2 (0:2)

(Shaw 73’, Stride 76’-Wanless 3’, Abbey 40’)

Mom: Eddie Anaclet – 8 (ML, Forest Green)

 

 

27.9.2005

Liga Krajowa Conference [11/42]: [15] Burton-Crawley [2]

(Williams- Henshaw, Tinson, Stride, Webster- Bjalkeborn, Gilroy, Todd- Koskela- Shaw, Graves)

 

Mecz z drużyną, która walczy w tym sezonie o awans nawet na własnym stadionie jest dla nas orzechem praktycznie nie do zgryzienia. To co jednak stało się w pierwszych minutach jest nie do opisania, ponieważ w 7 i w 12 minucie, Koskela pokonał bramkarza Crawley i dał nam dwubramkowe prowadzenie. Pamiętamy jednak mecz z innym kandydatem do awansu Exeter kiedy to po pół godzinie również prowadziliśmy dwoma bramkami by ostatecznie przegrać spotkanie 2:3. Teraz miało być inaczej, ale jak tu coś zmieniać skoro na początku nasza maszyna tak dobrze funkcjonuje? W 25 minucie Koskela powinien był skompletować klasycznego hat-tricka jednak jego uderzenie głową minimalnie minęło spojenie słupka z poprzeczką. Dwie minuty później po rzucie rożnym na 3:0 podwyższył Tinson i musielibyśmy zagrać naprawdę totalne dno by dać sobie wyrwać to prowadzenie z rąk. W drugiej połowie nadal graliśmy swoje, a goście zaczynali się gubić czego efektem była bramka samobójcza gdy defensor rywali wycofał niespodziewanie piłkę do bramkarza nie upewniając się wcześniej co do jego ustawienia. 4:0 z v-ce liderem robiło wrażenie na wszystkich i to było nasze najlepsze dotychczas spotkanie.

 

Burton-Crawley 4:0 (3:0)

(Koskela 7’, 12’, Tinson 27’, Woozley 64’)

Mom: Toni Koskela – 9 (Burton)

 

 

 

Niestety w tym spotkaniu dwutygodniowego urazu nabawił się Stride i teraz nasza defensywa będzie jeszcze słabsza niż była dotychczas.

Odnośnik do komentarza

1.10.2005

Liga Krajowa Conference [12/42]: [3] Cambridge-Burton [14]

(Williams- Henshaw, Tinson, Austin, Webster- Bjalkeborn, Gilroy, Todd- Koskela- Shaw, Graves)

 

W nowy miesiąc wchodziliśmy spotkaniem wyjazdowym z kolejnym kandydatem do awansu. Seria trzech spotkań bez porażki dała nam wiary we własne umiejętności jednak jeśli dzisiaj przegramy to nie będzie to żadna niespodzianka. Dodatkowo na środku obrony z konieczności musi zagrać słaby Austin. o dziwo to my rozpoczęliśmy z animuszem i w czwartej minucie Graves skutecznie wykończył prostopadłe podanie od Koskeli. W 10 minucie wyprowadziliśmy zabójczy kontratak. Źle rozegrany rzut rożny przez Cambridge przejął Gilroy i natychmiast podał do przodu. Tam futbolówkę przejął Koskela, podciągnął z nią kilka metrów i uderzył nie do obrony. Kolejne minuty to szaleńcze ataki gospodarzy i wspaniałe parady Williamsa. Takie ofensywne zapędy dawały nam możliwość do kontrowania i jeden z takich kontrataków dał dobrą okazję Gravesowi, który trafił tylko w słupek. W 42 minucie Shaw zdobył piękną bramkę, ale niestety był na nieznacznym spalonym i do szatni schodziliśmy z sensacyjnym, dwubramkowym prowadzeniem. Niestety w przerwie pochwaliłem swoich zawodników co im chyba splątało nogi, ponieważ już 17 sekund po gwizdku rozpoczynającym druga połowę rywale po dośrodkowaniu zdobyli kontaktowego gola. Na całe szczęście później kontrolowaliśmy przebieg spotkania i dowieźliśmy to zwycięstwo do ostatniego gwizdka pokazując po raz kolejny, że mimo iż przegrywamy ze słabymi zespołami to potrafimy także ograć drużyny ze ścisłej czołówki. Niestety w tym spotkaniu dwutygodniowego urazu doznał Bjalkeborn i jest to nasze kolejne wielkie osłabienie, a ten zawodnik musze przyznać świetnie pracował ostatnio na treningach i gołym okiem widać było jego rozwój piłkarski.

 

Cambridge-Burton 1:2 (0:2)

(Messer 46’-Graves 4’, Koskela 10’)

Mom: Keith Gilroy – 9 (Burton)

 

 

 

8.10.2005

Liga Krajowa Conference [13/42]: [14] Burton-Kidderminster [8]

(Williams- Henshaw, Tinson, Austin, Webster- Stride, Gilroy, Todd- Koskela- Shaw, Graves)

 

Od samego początku bardzo aktywny był Koskela, który ostatnio gra bardzo dobrze. Pierwszy jego strzał wybronił Danby,a le wobec uderzenia z woleja parę minut później był już bezradny. Goście chcieli szybko doprowadzić do wyrównania i oddali kilka nieprzyjemnych dla Williamsa strzałów, ale były one na ogół niecelne. W 20 minucie Todd fajnym podaniem uruchomił Gravesa,a ten mocnym uderzeniem przy lewym słupku dał nam dwubramkowe prowadzenie. W 29 minucie Williams kapitalną paradą wybronił strzał głową Wilsona potwierdzając swoją wysoką ostatnimi czasy dyspozycję. Jeszcze przed przerwą mogło być 3:0, ale Shaw przegrał pojedynek sam na sam z Danbym. W drugiej połowie bardzo dużą przewagę osiągnęli przyjezdni, ale nie potrafili oni pokonać naszego bramkarza i swoją frustrację wyładowywali na nogach moich podopiecznych. Przez jeden z takich brutalnych fauli, boisko na noszach opuścił nasz najlepszy strzelec Graves i bałem się by nie było to coś poważniejszego. Nasz koszmar z początku sezonu kiedy to nie potrafiliśmy utrzymać korzystnego rezultatu powrócił w ostatnich minutach meczu i najpierw głową, a później po samobójczym trafieniu straciliśmy dzisiaj komplet punktów na rzecz remisu.

 

Burton-Kidderminster 2:2 (2:0)

(Koskela 9’, Graves 20’-Graves 87’, Webster 90’(OG))

Mom: Steve Flack – 8 (ST, Kidderminster)

 

 

Na szczęście kontuzja Gravesa nie jest bardzo poważna i odpocznie on od piłki zaledwie tydzień.

Odnośnik do komentarza

15.10.2005

Liga Krajowa Conference [14/42]: [10] Morecambe-Burton [13]

(Williams- Henshaw, Tinson, Austin, Webster- Stride, Gilroy, Todd- Koskela- Shaw, Johansson)

 

Mocno osłabieni przystępowaliśmy do kolejnego ligowego spotkania z chęcią potrzymania serii meczów bez porażki. Początek był bardzo niemrawy i niewiele się działo aż do 23 minuty gdy dośrodkowanie Webstera na bramkę zamienił Koskela. fin coraz pewniej czuje się w nowym zespole i to widać po ilości bramek jakie ostatnio zdobywa. Po tym trafieniu to gospodarze doszli do słowa i jeszcze przed przerwą Carlton na raty pokonał Williamsa. W drugiej połowie grała tylko jedna drużyna i niestety było to Morecambe. Przegraliśmy aż 4:1, a wynik powinien być jeszcze wyższy lecz dobra dyspozycja Williamsa, który obronił nawet rzut karny pozwoliła na uniknięcie wielkiej kompromitacji.

 

Morecambe-Burton 4:1 (1:1)

(Carlton 39’, 85’, Grant 60’, Lafferty 65’-Koskela 23’)

Mom: David Perkins – 9 (DL, Morecambe)

 

 

 

22.10.2005

Puchar Anglii IV runda kwalifikacyjna: Nuneaton-Burton [CON]

(Williams- Henshaw, Tinson, Stride, Webster- Bjalkeborn, Gilroy, Todd- Koskela- Shaw, Graves)

 

Rozpoczynaliśmy zmagania w Pucharze Anglii, w którym moim celem było awansowanie jak najdalej by zmierzyć się z renomowaną drużyną na ich stadionie i zgarnąć miłą sumkę z podziału biletów. Gramy w najsilniejszym kładzie z ekipą, która gra w niższej lidze więc nie przyjmuję innego rezultatu aniżeli nasza wygrana. W 11 minucie wynik spotkania strzałem głową z bardzo ostrego kąta otworzył Graves. Gospodarze o dziwo nie odpuścili i stwarzali sobie dobre okazje bramkowe jednak świetnie bronił Williams. W 31 minucie akcję sam na sam zepsuł Graves, a tak to byłoby o wiele spokojniej gdybyśmy wyżej prowadzili. W drugiej połowie byliśmy ekipą, która nie pozwalała rywalowi na nic, a sami stwarzaliśmy sobie multum okazji bramkowych. Strasznie szwankowała u nas jednak celność, a co za tym idzie nie mogliśmy być skuteczni. Dopiero w końcówce ustaliliśmy wynik na 2:0 i spokojnie awansowaliśmy do kolejnej rundy.

 

Nuneaton-Burton 0:2 (0:1)

(Graves 11’, Show 83’)

Mom:Aaron Webster – 8 (Burton)

Odnośnik do komentarza

A nawet nie wiem ;)

 

 

 

 

W I rundzie Pucharu Anglii zmierzymy się z Bristol Rovers na wyjeździe. Drużyna ta okupuje ostatnie miejsce w lidze wyżej niż my gramy, ale mimo to ma zawodników o klasę bądź nawet dwie lepszych niż my i będzie bardzo ciężko o kolejny awans.

 

 

 

29.10.2005

Liga Krajowa Conference [15/42]: [14] Burton-Gravesend [15]

(Williams- Henshaw, Tinson, Stride, Webster- Bjalkeborn, Gilroy, Todd- Koskela- Shaw, Graves)

 

Po ostatniej wysokiej porażce chcieliśmy powrócić na właściwą ścieżkę, a okazja ku temu była dobra, ponieważ graliśmy na własnym obiekcie z innym kandydatem do spadku, który podobnie jak my radzi sobie jednak bardzo dobrze i widmo degradacji raczej im nie straszne. Mecz dla nas kapitalnie się rozpoczął i dwójkową akcję moich napastników wykończył ten skuteczniejszy czyli Graves. Potem zmarnował on dwie wyborne okazje na podwyższenie rezultatu co się na nas zemściło w 28 minucie gdy MacDonald doprowadził do wyrównania. W 38 minucie dobił on uderzenie kolegi z zespołu, które trafiło w poprzeczkę, ale na nasze szczęście był na pozycji spalonej. Przewaga gości nie została udokumentowana kolejną bramką za to my wyprowadziliśmy składny atak tuż przed przerwą i tym razem to Shaw wpisał się na listę strzelców. Druga odsłona to popisowa gra Williamsa i ciągłe ataki Gravesend, który nie potrafił sforsować naszej obrony. W końcowych minutach swoje dobre okazje zaprzepaścili Koskela i Shaw, ale na całe szczęście udało nam się utrzymać korzystny rezultat do końcowego gwizdka i to jest dla nas najważniejsze.

 

Burton-Gravesend 2:1 (2:1)

(Graves 2’, Shaw 45’-MacDonald 28’)

Mom: Jon Shaw – 8 (Burton)

 

 

 

5.11.2005

Puchar Anglii I runda: [2L] Bristol Rovers-Burton [CON]

(Williams- Henshaw, Tinson, Stride, Webster- Bjalkeborn, Gilroy, Todd- Koskela- Shaw, Graves)

 

Media mówiły, że stajemy przed niemożliwym zadaniem, ale ja wierzyłem w swój zespół. Niestety grypa rozkłada moich zawodników i osłabieni wystąpią Koskela z Gravesem, ale w takim meczu nie mogę z nich zrezygnować. Wszystko zaczęło się dla nas fantastycznie, ponieważ potężną bombą z prostego podbicia popisał się Bjalkeborn i dał nam szybkie prowadzenie. Później gra wyglądała tak jak tego się spodziewałem czyli ciągłe ataki gospodarzy. Spotkanie sezonu rozgrywał jednak chyba Williams, który bronił w nieprawdopodobnych sytuacjach nawet gdy na jego samego szarżowała trójka agresorów. Po zmianie stron byliśmy już aktywniejsi w ofensywie, ale dzisiaj swojego dnia nie miał Shaw, który psuł niezłe okazje. Wreszcie Graves podwyższył na 2:0 i od tej chwili skupiliśmy się tylko na obronie korzystnego rezultatu. Niestety czerwoną kartkę wyłapał nasz jedyny lewy defensor w składzie, Webster, a Graves wyleciał z gry na tydzień przez osłabienie, ale teraz jest czas na świętowanie sukcesu czyli awansu do kolejnej rundy.

 

Bristol Rovers-Burton 0:2 (0:1)

(Bjalkeborn 8’, Graves 69’)

Mom: Darren Tinson – 9 (Burton)

 

 

 

W kolejnej rundzie zmierzymy się na wyjeździe z dobrze nam znaną ekipą Cambridge więc nie stoimy na straconej pozycji.

Odnośnik do komentarza

12.11.2005

Liga Krajowa Conference [16/42]: [6] Aldershot-Burton [13]

(Williams- Henshaw, Tinson, Stride, Austin- Bjalkeborn, Gilroy, Todd- Koskela- Shaw, Johansson)

 

Mecz z kandydatem do awansu i to na wyjeździe teoretycznie nie wróżył nic dobrego, ale już niejednokrotnie pokazaliśmy, że potrafimy wygrywać z lepszymi od siebie zespołami nawet grającymi o klasę rozgrywkową wyżej. Nie inaczej było dzisiaj chociaż po przebiegu spotkania nic tego nie zapowiadało. Pierwsza połowa to spodziewana dominacja gospodarzy, którzy nie brylowali skutecznością. Popełnili oni jeden brzemienny w skutkach błąd, bowiem w doliczonym czasie gry faulowali naszego zawodnika. Do jedenastki podszedł Gilroy i pewnym, mocnym uderzeniem w okienko dał nam prowadzenie. Po zmianie stron obraz gry się nie zmienił, a przewaga rywali była jeszcze większa gdy czerwoną kartkę obejrzał strzelec bramki. Od tego pry wybijaliśmy każdą piłkę do przodu grając ultradefensywnie i taki antyfutbol zapewnił nam niespodziewany komplet punktów. Szkoda Gilroya, ponieważ nie mam na zmianę innego środkowego pomocnika.

 

Aldershot-Burton 0:1 (0:1)

(Gilroy 45’(k))

Mom: Jacob Johansson – 8 (Burton)

 

 

 

19.11.2005

Liga Krajowa Conference [17/42]: [11] Burton-Grays [7]

(Williams- Henshaw, Tinson, Stride, Austin- Bjalkeborn, Clough, Todd- Koskela- Shaw, Graves)

 

Dzisiaj gramy z chyba moją ulubioną drużyną w naszej lidze, Grays, które dzielnie walczy o miejsce premiujące ich grą w barażach na koniec sezonu. Jesteśmy dzisiaj osłabieni, a przeciwnik gra fajna piłkę także będzie bardzo ciężko. Mecz jednak zaczął się doskonale dla mojej ekipy. Po rzucie rożnym pociągany za koszulkę był nasz zawodnik i sędzia wskazał na wapno. Rzut karny na bramkę, kompletnie myląc bramkarza, zamienił Webster. Następnie nastąpiło wyrównanie w dosyć nieciekawych okolicznościach. Graves leżał na murawie i po chwili opuścił na noszach plac gry kiedy goście zamiast wybić piłkę na aut rozgrywali w najlepsze swoją akcję, która ostatecznie zakończyła się skuteczną główką. Jeszcze mocniej osłabieni musieliśmy liczyć na ambicję moich zawodników aniżeli na ich umiejętności. W 33 minucie mogliśmy prowadzić gdy Shaw po dośrodkowaniu Webstera trafił w słupek. W 42 minucie Williams świetnie obronił groźny strzał Oliego i do przerwy mieliśmy wynik remisowy. Druga połowa zaczęła się od niewykorzystanych akcji sam na sam z dwóch stron, a u nas tę okazję zmarnował Koskela. W drugiej części meczu byliśmy ekipą nieznacznie przeważającą i [bHenshaw[/b] trafił nawet w poprzeczkę, ale ciągle brakowało skutecznego wykończenia. Wreszcie w 74 minucie młodzieniec Johansson dokładnie dośrodkował do Shawa, a nasz napastnik, który trafia jedną sytuację na dziesięć, akurat trafił na tą, która wykorzystał. Niestety bardzo szybko Grays doprowadziło do wyrównania za sprawą ich najskuteczniejszego snajpera Oliego, który tylko dopełnił formalności po błędzie naszej defensywy. Wynik remisowy jest jak najbardziej zasłużony i ja osobiście się z niego cieszę.

 

Burton-Grays 2:2 (1:1)

(Webster 5’(k), Shaw 74’-Poole 20’, Oli 76’)

Mom: Glenn Poole – 9 (AML, Grays)

Odnośnik do komentarza
Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...