Skocz do zawartości

Pierwszy garnitur, czyli w czym chodziliśmy na boiska


Johniss

Rekomendowane odpowiedzi

Pomysł ściągnięty z twittera, ale skoro tam się przyjął - to dlaczego by nie tu? Chwalimy się pierwszymi i obecnymi koszulkami piłkarskimi kupionymi/zdobytymi na meczu/skrojonymi na ulicy (wersja dla hoolsów :)))). Mile widziane zdjęcia i anegdotki z nimi związanymi.

 

Ja zacząłem się jarać trykotami dosyć późno, przynajmniej zważywszy na to, od kiedy z pasją oglądam piłkę. Pierwsza nałożona przeze mnie koszulka, kupiona elbląskim ruskim rynku (już nieistniejącym niestety) to #9 Ronaldo z Interu Mediolan. Latałem w niej jak głupi, nie zdejmowałem nawet do spania. W końcu pożarły ją robaki.

 

Następny skalp to nowiusieńka, oryginalna koszulka... AC Milan przywieziona przez ojca z Włoch na początku wieku. To była prawdziwa pamiątka i obiekt zazdrości wśród rówieśników. Do tego u ruskich kupiłem sobie spodenki i getry i robiłem szał na miejscowych boiskach :D Milanowi przestałem kibicować w momencie odejścia Szewy, później przeistoczyło się to tylko w hejting. Koszulka poszła do PCK.

 

Teraz łapie się raczej za fanowskie koszulki. W szafie świeci błękit Lazio, biało-czerwona krata Chorwacji oraz, moja ulubiona, wersja retro reprezentacji Polski - z orłem bez korony. Kupiłem ją przy okazji Euro w butiku adidasa za dwie stówy, ale była urocza i mogła posłużyć za dobry trolling ;).

 

W "kolekcji" mam jeszcze koszulkę CR7 sprzed kilku lat. Ot, do noszenia na domówkowe Grand Derbi przy piwku.

 

A co u Was wisi lub wisiało w szafie? :)

 

 

7HiuJGS.jpg

 

Odnośnik do komentarza

Moje koszulki w większości są w Białymstoku, więc zdjęc nie będzie. Będzie za to opis.

 

Moją pierwszą koszulką piłkarską była koszulka Ajaksu Amsterdam kupiona w jakimś sklepie w bramie w Białymstoku. To było jakoś w 94/95 roku, czyli w okresie hajpu na Ajax i największych sukcesów tego klubu za mojego życia. Wielkim fanem nigdy nie byłem, ale darzyłem ten klub jakąś tam sympatią. W tym samym czasie mniej więcej dostałem koszulkę Interu Mediolan, oryginalną z reklamą Pirelli, czyli to musiało być po 95 roku, gdyż wówczas ta nazwa pojawiła się na trykocie.

 

Kolejny ubiór to reprezentacyjna koszulka Włoch przywieziona z tegoż kraju przez moją cioteczną siostrę. Chodziłem w niej i grałem często. Pamiętam jedną sytuację jak jakaś tępa dzida mi ją zadrapała wózkiem dziecięcym pod sklepem. Wydarłem na nią ryj i powiedziałem że kosztowała więcej niż ona zarabia czy coś w tym stylu :D

 

Przełom nastąpił gdy moja Mama pojechała na konferencję do Sewilli i przywiozła mi trzy oryginalne koszulki zakupione w zachodnim sklepie sportowym. Były to: reprezentacja Francji, wyjazdowa Realu Madryt (OMG....) i Betisu Sewilla z 11 na plecach i nazwiskiem Alfonso. Grałem w niej od tej chwili przy każdej okazji. Nie muszę chyba mówić, że ów napis na plecach wzbudzał ogólne rozbawienie rówieśników? ;) No ale cóż - zawsze lubiłem prowokować :P

 

Gdy Legia grała z Vicenzą, w białostockim sklepie Lotto przy Sienkiewicza znalazłem mój Święty Graal - koszulkę ukochanej Vicenzy. Był to rok 1998. Niestety był to trykot wyjazdowy, czarny, a nie upragniony biało-czerwony pasiak, ale zawsze to coś. Pamiętam że na tamte czasy ta koszulka kosztowała 300 złotych, za co mogłem mieć trzy oryginalne koszulki Milanu czy Barcelony. No ale musiałem mieć Vicenzę i na szczęście Mama mi ją sprezentowała. Pani w sklepie dorzuciła za darmo dwa oryginalne plakaty z Włoch: Milan 93/94 vintage oraz Vicenzę 97/98. Do tej pory zdobią mój pokój w Białymstoku, zawieszone w antyramach. Koszulka Vicenzy z racji na wartość do grania służyła rzadziej niż Betisu, aczkolwiek też bywała używana.

 

Z okazji MŚ 2006 kupiłem sobie już za swoje koszulkę reprezentacji Polski, ale raczej do oglądania meczów w domu niż do biegania w niej po boisku. Będąc w Vicenzy zaś po latach, kupiłem w końcu biało-czerwony pasiak z nazwiskiem Bjelanović i 11 na plecach. Nigdy nie byłem napastnikiem, ale jakoś koszulki z takimi właśnie zawodnikami mi się trafiały. W międzyczasie nabyłem też koszulkę Jagiellonii oraz fanowską edycję T-shirtu z okazji zdobycia Pucharu Polski.

 

Moim ostatnim skalpem, w którym zresztą chodzę i biegam po Poznaniu, jest koszulka reprezentacji San Marino, zakupiona w tymże kraju. Do poziomu mojego wysportowania pasuje na pewno bardziej niż pozostałe ;)

Odnośnik do komentarza

To może ja napiszę o koszulce, której hmm... nie mam :p

Ojciec wyjeżdżał kiedyś do USAja i kazałem mu przywieźć jakąś fajną tylko absolutnie nie Barcelony. I co przywiózł? Oczywiście koszulkę FCB, przynajmniej miałem na prezent dla koleżanki za pilnowanie dzieciaka ;)

 

Koszuli innych mam kilka, kilkanaście. Od treningowych Nottm Forrest, przez takie też Newcastle Utd, aż po moją ulubioną rugby: Ospreys.

 

ospreys_rugby_shirt.jpg

jutro wrzucę fotkę swojego egzemplarza.

 

Z ciekawych bluz piłkarskich: koszulka reprezentacji Pakistanu. Nawet nie pamiętam skąd się wzięła.

Odnośnik do komentarza

Pierwsza jaką miałem to kupiona z własnej inicjatywy przez mamę koszulka Bierhoffa z Milanu, jeszcze w momencie gdy kompletnie nie interesowałem się piłką. Mimo tego bardzo ją lubiłem, chyba głównie za świetną kolorystykę.

 

Pierwsza świadomie kupiona to Kluivert z Barcelony. <3 sentyment 20. Kupiona zaraz po EURO 2000 i fascynacji Oranje. Jedna z wielu przyczyn późniejszego sympatyzowania z Barcą. Później były jeszcze : Raul z reprezentacji, Zidane z Realu ( ;) ), Henry z Arsenalu( nie pamiętam z którego sezonu ale najlepsza koszulka Kanonierów ever).

 

 

Niespełnione miłości, na które polowałem ale albo szkoda było pieniędzy albo nie było okazji to Del Piero z Juve i Overmars z Holandii.

Odnośnik do komentarza

Pierwszą piłkarską koszulkę jaką dostałem... tak, to był chyba Beckham z czasów Realu Madryt :). Zaraz po nim nastąpił Zidane i Roberto Carlos, więc mała kolekcja koszulek Madridistas była w mojej szafie za małolata ;).

 

Poza Realem na samym początku miałem też koszulkę Ballack'a z reprezentacji Niemiec, Maakay'a z Bayernu czy też van Nistelrooy'a z reprezentacji Holandii ^^. O, była też bramkarska bluza Boruca z reprezentacji Polski ^^.

 

Poza tym wtedy polowałem i dopiero po jakimś czasie udało mi się dorwać oryginalny, biały strój United z czasów Vodafone, który był moją największą dumą i chwałą :).

Odnośnik do komentarza

Pierwsza koszulka to był hajp z Becksem w United i akurat trafiłem na najlepszy sezon do kupienia koszulki - 98/99. Oczywiście koszulka z bazaru, ciepła jak cholera, grać się nie dało, ale łaziłem póki nie śmierdziałem, miałem szalone 10 lat :D

Kolejną jaka pamiętam była niebiesko - żółta Juventusu z Del Piero. Ni cholery nie wiem jaki sezon, ale kochałem niesamowicie. Po prostu mi się podobała. Kolejna to już była koszulka United, z własnym nazwiskiem i siódemką na plecach z równie dobrego sezonu - 2007/08. Tak się składa, że koszulki United kupowałem w sezonie wygrywania LM. Pewnie dlatego od kilku lat nie kupiłem, nie ma przeczucia, chociaż kusiła wyjazdówka z poprzedniego :D

Do tego dorzucam Pumę reprezentacji Polski (husaria!) i koszulkę Romy sprzed dwóch sezonów (rodzicielka przywiozła). Nigdy się innymi nie skalałem ;)

Odnośnik do komentarza

Historia związana z zakupem mojej pierwszej koszulki skrywa w sobie wiele wyrzeczeń jakie musiałem przecierpieć, aby ją zdobyć. Mianowicie podczas wakacji nad morzem ('98 chyba) miałem dzienny limit ustanowiony przez rodziców w wysokości 10 zł. Musiałem 3 dni wytrzymać bez jakichkolwiek atrakcji/lodów/gofrów, ale dałem radę: Zidane #10 z Francji. Rodzicom chyba zrobiło się mnie szkoda, bo jak wracaliśmy z plaży, to tego samego dnia dokupili mi do kompletu spodenki i getry. Dzisiaj można by napisać #antyswag, ale jeszcze pamiętam jaką miałem radochę wychodząc na podwórko i bardzo o nią wtedy dbałem, świetne wytłumaczenie, aby nie robić wślizgów podczas naszych meczów ;) Każdy na osiedlu jarał się Ronaldo, a ja jedyny z tą Francją :D

 

Druga koszulka to Czarek Kucharski #8 z Legii. Kilka razy musiałem uciekać przed włocławskimi fanami pewnej drużyny z Łodzi, bo paru 20-latkom nie spodobała się garderoba 10-latka. :) Ale akurat w naszej paczce sporo było za Legią, więc był luz i dużo osób oferowało mi wymianę :D Wspomnienia...

 

Trzecią dostałem od wujka, który pracował (i nadal pracuje) w Niemczech. Przywiózł mi cały strój (Basler #14 chyba)+dres+śpiwór Bayernu Monachium. Nie byłem fanem tej drużyny (Zidane <3), ale nikt nie miał podobnego kompletu na osiedlu, więc nie miałem nic przeciwko zakładaniu stroju lub dresów :)

 

Teraz z piłkarskich pozostała mi tylko reprezentacji Polski kupiona dosyć niedawno, a reszta to jersey'e NBA oraz kilka europejskich drużyn- Siskauskas z Lietuvosu Rytas, Sabonis z Żalgirisu, Diamantidis z Panathinaikosu i cztery miejscowego Nobilesu/Anwilu Włocławek.

 

Johniss plusik za temat!

Odnośnik do komentarza

Co prawda kolekcjonowanie koszulek już mi przeszło, ale pamiętam wszystkie, a trochę ich było. Pierwsza to trykot Davidsa z czasów Juventusu zakupiona bodajże w 2002 roku, pamiętam że demaskowała 'znajomość' piłkarskich realiów moich kolegów, którzy nie kojarzyli tego legendarnego DM-a :D. Kolejne, to Figo i Beckham z czasów galaktycznego Realu i Ronaldo w wersji Canarinhos. Jakoś niedługo potem jak rozpoczął się hejt na Chelsea sam zacząłem sympatyzować z The Blues by 'powkurzać' fanów Manchesteru czy Liverpoolu, którzy oczywiście wywyższali się 'zasłużonością' swoich idoli, więc siłą rzeczy wzbogaciłem się o koszulki Makelele, Lamparda (<3) i... Petra Cecha. Później jednak nie miałem już takiego ciśnienia na kolekcjonowanie T-Shirtów i od tego czasu kupiłem jeszcze tylko trykot reprezentacji Polski i Thierrego Henry'ego, którego mimo ówczesnej ogromnej antypatii do Arsenalu zawsze lubiłem.

Odnośnik do komentarza

Koszulka Widzewa z numerem 7, Citko, z przodu napis BAKOMA, jakoś 2-3 klasa podstawówki chyba, więcej nie miałem.

A nie, jeszcze koszulka Wayne'a Rooneya z kadry Anglii kupiona w lumpie za 9 zł chyba, ale bardziej z przypadku niż chęci posiadania akurat takiej.

 

Na pewno kiedyś kupię koszulkę Andrei Pirlo w barwach Juventusu.

Odnośnik do komentarza

Ja miałem tylko dwie koszulki, bo co jak co, ale te piłkarskie zawsze były (i są) drogie, a w domu były ważniejsze wydatki. Pierwszy zestaw to Zidane z Juventusu kupiony z mamą na handlowisku pod Pałacem Kultury (ofkorz jakaś podróba za 30 zł), a druga to koszulka Legii, którą koleżanka miała jakoś po taniości, bo miała wejścia w Legii. Miała być Mięciela, bożyszcze tłumów, a przyszła... Tomasza Sokołowskiego I, mniej uwielbianego :P Ale nic z tego i tak dumnie w niej chodziłem ;)

Odnośnik do komentarza

W moim przypadku podobnie jak u Vamiego pierwszą koszulką piłkarską był trykot Ajaxu Amsterdam. Kupiona w 1994 (?) r. na placu w Katowicach-Załężu, gdzie gościnnie byłem u ciotki, która bawiła się w handel odzieżą. 10” na plecach i moje guru Jari Litmanen. Kiedyś jak z niej wyrosłem to oddana została na PCK.

 

Niestety w tym samym czasie poważnie zachorowałem na Śląsk Wrocław. Do tej pory to ojciec prowadził mnie na mecze, teraz to ja nie mogłem się doczekać wyjścia na Oporowską. Na ŚP. bazarze na pl. Zielińskiego kupiłem koszulkę t-shirt, która teraz ma status kultowej i do tej pory, mimo, że jest nadgryziona przez ząb czasu (20 lat minęło) jest na honorowym miejscu w szafce. Z tyłu na plecach „Byliśmy, jesteśmy, będziemy najlepsi”, z przodu herb i jakiś motyw kibicowski.

 

Piłkarskich koszulek innych klubów już nie przywdziewałem. Liczył się tylko ukochany Śląsk. Kupowałem koszulki typowo kibicowskie, meczówki jakieś też były, ale jako, że za małolata dostawałem jedynie kieszonkowe, to nie było ich dużo.

 

Z „trofeów” to jak już byłem starym wyjadaczem (z dużym stażem kibicowskim) to po wyjazdowym meczu z Wartą Poznań złapałem getry Patryka Klofika :D, który miał jedną kapitalną rundę w Śląsku, a był wypożyczony z Zagłębia Lubin. Czasem w nich idę pokopać piłkę, o ile czas pozwoli.

Odnośnik do komentarza

Ja miałem tylko trzy koszulki (z tego co pamiętam), wydaje mi się, że wszystkie były z targu. :D

 

Pierwsza była wybłagana u mamy, bo nie było kasy za bardzo, a chciałem mieć koszulkę piłkarską - Sinisa Mihajlovic z Lazio. Nie ja wybierałem i wtedy nawet nie miałem pojęcia kto to jest, koledzy też. :D Później okazało się, że to jeden z najlepszych obrońców w historii klubu, a nawet ligi.

Frankowski z Wisły, Telefonika z przodu. Nie lubiłem jej za bardzo, ale pamiętam, że mocno zazdrościli mi jej starsi koledzy z kolonii gdzieś w górach.

Ronaldo z Interu. Też jej nie lubiłem. Nie pamiętam skąd ją miałem, ta może była taka siatkowana, z drobnymi dziurkami. Możliwe, że to był oryginał od jakiejś rodziny z zagranicy.

 

Nie mam pojęcia co się z nimi potem stało. Miałem też krótkie spodenki Ajaxu, które uwielbiałem i chodziłem w nich aż wyrosłem.

Odnośnik do komentarza

Moją pierwszą koszulką był w sumie strój piłkarski, bo cały, bez nazwisk i trochę w innym standardzie - wujek przywiózł mi z Warszawy, a klub, który wtedy reprezentowałem to był... Bayern :D

Potem kupiłem sobie Andy Cole'a z Manchesteru United, tak w przeciwieństwie do reszty, co to miała tylko Beckhamów :P W tej, trochę już przymałej koszulce grałem jeszcze w liceum na w-f :D Kolejną koszulką była Zidane'a z Juventusu, był to wtedy jeden z moich ulubieńców, a na fali MŚ France 98' rozgrywałem sobie samemu z piłką mecze, najczęściej "podawałem" do Zinedine właśnie :P

Kolejny etap: zainteresowanie Barceloną i polowanie na koszulkę, Kluiverta i Rivaldo nie udało mi się złapać, ale dorwałem potem Ronaldinho. Oprócz tego mam jeszcze koszulkę Pogoni (bez nazwiska), bodajże z 2002 roku oraz reprezentacji Włoch.

Nie dawno dostałem nowe dwie: AEK Ateny i Nothingam Forrest z okazji rocznicy klubu, w tle koszulki wypisane są nazwiska grajków.

 

Kiedyś chciałem kolekcjonować koszulki, ale niestety - to za drogi interes. Ale, jak komuś leży zbędna i się kurzy to może mi podesłać cosik ;)

Przerzuciłem się na szaliki, bo tańsze i łatwiej je zabrać zebrać, obecnie mam około pięćdziesięciu sztuk. Niektóre naprawdę oldskulowe.

 

Edit: Zapomniałem jeszcze o dwóch kadrowych: jedna bez nazwiska, druga z Olisadebe :D

Odnośnik do komentarza

Moją pierwszą koszulką była kupiona na targu we Włodawie (pozdro Szczurek) koszulka Del Piero z Juventusu, pewnie gdzieś w 1997 roku. Pierwszy mecz jaki pamiętam w życiu, to właśnie finał Ligi Mistrzów Juventus-Ajax. Od tamtej pory kibicuje Juve i samemu Alessandro ;) Następnie były: Francja Zidane, Argentyna Batistuta i najśmieszniejsza chyba - Bayernu Thomasa Helmera :D

 

Najdłużej chodziłem w tej pierwszej, ponieważ gdy ją kupowałem sięgała mi kostek, więc jeszcze w gimnazjum w niej grałem ;) Teraz niestety nie mam żadnej koszulki, ale chyba trzeba będzie to zmienić ;)

Odnośnik do komentarza

Zbyt wiele ich nie było, na palcach jednej ręki mogę w zasadzie policzyć posiadane "meczówki". Zaczęło się od koszulki Crvenej zvezdy, którą dostałem zupełnym przypadkiem w końcówce lat 80. po wojażach rodziny (dalszej) na Bałkany. Gdy Darko Panczew strzelał decydującego karnego w finale Pucharu Europy w 1991 r., z dumą miałem ją na sobie. Ślad po niej zaginął lata temu ;)

 

Kolejną była kupiona (nie pamiętam w jakich okolicznościach i jakim cudem udało się trafić na egzemplarz z numerem "16" i nazwiskiem Roya Keane'a) pod koniec lat 90. koszulka Manchesteru United - leży sobie teraz na dnie szafy i nawet dokładnie nie pamiętam, czy ma oznaczenia sezonu 97/98 czy 98/99 (jest Umbro, jest kołnierzyk, jest reklama Sharpa, jest oldskul). Do tego dwie koszulki Śląska (Garmana z sezonu 07/08 i Pumy z sezonu 11/12) - bez nazwisk i numerów na plecach.

 

W tzw. międzyczasie miałem też świetną replikę "meczówki" Sunderlandu, ale najpierw "zaopiekował się" nią najmłodszy brat, a potem zaginęła bez wieści.

Odnośnik do komentarza

Ciekawy temat, sięgam pamięcią dawno wstecz i myślę sobie, że pierwszą koszulką piłkarską jaką sobie kupiłem był Ruud Gullit z Chelsea i Eric Cantona z Man Utd były to koszulki fanowskie a nie meczowe. Kupiłem je na wycieczce w Anglii. Potem pamiętam jeszcze koszulkę Legii z czasów Daewoo z nazwiskiem Kucharski, którą dostałem na gwiazdkę. Później przyszedł czas na lokalny patriotyzm, więc miałem koszulki Olimpii Elbląg, jedna już się podarła niestety a drugą mam do dzisiaj i jeszcze mam bluzę z kapturem OE.

Odnośnik do komentarza

Pierwszą moją koszulką była koszulka mojego idola z lat dzieciństwa (grałem na obronie jako trampkarz) - Paolo Maldiniego. Wtedy cała Kostuchna była podzielona na dwa obozy - AC Milan v Juventus Turyn. Nabycie tej koszulki jednoznacznie określiło moją przynależność i bardzo pomogło przedostać się do kadry placu (sic! mieliśmy rozgrywki międzyosiedlowe).

Odnośnik do komentarza

Pierwszą moją koszulką była koszulka Roberto Carlosa. Jako ośmiolatek zachwyciłem się grą Realu i niesamowicie imponował mi ten Brazylijczyk. Poprosiłem tatę, aby na święta kupił mi oryginalną koszulkę. Tak się stało, przed świętami pojechaliśmy do sklepiku koło stadionu Lecha w Poznaniu i dostałem wymarzoną czarną, wyjazdową koszulkę z napisem Teka na piersi.
Drugą moją koszulką była koszulka Ronaldo z bazaru. Polowałem na reprezentacyjną Carlosa, ale nie było. Postanowiłem więc kupić inną
Trzecią i czwartą kupiłem niedawno.
Z trzecia (kupiona 2 lata temu) była dość osobliwa historia. Kupowałem ciuchy robocze w lumpie. Przeglądam używane ciuchy, chciałem jakiś flanel kupić bo dobrze się w nich chodzi na budowie. Aż tu nagle wśród różnych bluz i koszuli wyłania się bluza bramkarska bramkarza Chievo Marchettiego. Kupiłem bez wahania.
Czwartą zamówiłem przez neta jest to meczówka fińskiego zespołu FC Inter Turku, którego zawsze prowadzę w FM-ie i zżyłem się przez grę z tym zespołem. Nawet gdy mogę to oglądam streamy z Finlandii.

W planach: kupienie koszulki Chelsea, oraz załatwienie za darmo koszulki Jaroty Jarocin.

Odnośnik do komentarza

Pierwsze koszulki, które miałem, to przywiezione przez starszego kuzyna z Niemiec trykot Dariusza Wosza z Herthy Berlin (wtf, bo kuzyn mieszka w Wuppertalu) i koszulka bramkarska Borussii Dortmund - obie mam do dzisiaj, nosiłem je sporadycznie, bo były na mnie wówczas za duże, teraz są za małe.

Z kolei pierwsze kupione świadomie to strój Davida Beckhama z Manchesteru United, gdzieś w okolicach 2002 roku, oraz koszulka Raula (czarna) z Realu Madryt, nie wiem co się z nimi stało, w każdym razie już ich nie mam.

W kolekcji mam jeszcze koszulkę Lecha z 2003 roku z moim imieniem z tyłu, oraz koszulkę reprezentacji Polski z podpisami zawodników i trenera Beenhakkera z okolic 2008 roku. Obie dostałem w prezencie od taty.

 

2l9ntr9.jpg

 

Odnośnik do komentarza

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić obrazków. Dodaj lub załącz obrazki z adresu URL.

Ładowanie
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...