Skocz do zawartości

La Serenissima


Miki088

Rekomendowane odpowiedzi

Nie ma sprawy, zostanie wszystko tak jak jest. :)

---

 

Podsumowanie roku 2014 na świecie.

 

Europejski Złoty Chłopiec - Neymar (FC Barcelona)

Najlepszy piłkarz Europy - Lionel Messi (FC Barcelona)

Złoty but - Cristiano Ronaldo (Real Madryt)

 

Premier League: Manchester United[+4]

Serie A: Juventus Turyn[+1]

Serie B: Torino[+1]

Serie C1/A: Cesena[+3]

Serie C1/B: Carrarese[+4]

Serie C2/A: Como[+7]

Serie C2/B: Borgo a Buggiano[+3]

Süper Lig: Fenerbahce Stambuł[+2]

Ekstraklasa: Zagłębie Lubin[+5]

 

Najważniejsze transfery na świecie:

Miralem Pjanic (Roma -> Borussia Dortmund) - 36mln euro

Mario Gotze (Borussia Dortmund -> Manchester City) - 35.5mln euro

Holger Badstuber (Bayern Monachium -> Manchester City) - 33mln euro

Younes Kaboul (Tottenham -> Bayern Monachium) - 31mln euro

Andre Schurrle (Bayern Leverkusen -> Borussia Dortmund) - 25mln euro

Marek Hamsik (Napoli -> Manchester City) - 19.75mln euro

Andriy Yarmolenko (Dynamo Kijów -> Manchester United) - 16.25mln euro

Luiz Gustavo (Bayern Monachium -> Chelsea Londyn) - 14.75mln euro

Darren Fletcher (Manchester United -> Paris Saint-Germain) - 10.5mln euro

Javi Martinez (Bayern Monachium -> Chelsea Londyn) - 41mln euro

Nicolas Nkolou (Olympique Marseille -> Manchester United) - 26.5mln euro

Eugene Konoplyanka (Dnipro Dniepropietrowsk -> Arsenal Londyn) - 21mln euro

Neymar (FC Santos -> FC Barcelona) - 46mln euro

Mats Hummels (Borussia Dortmund -> Chelsea Londyn) - 31.5mln euro

Raul Albiol (Arsenal Londyn -> Paris Saint-Germain) - 9.5mln euro

 

Podsumowanie roku, Serie C1/B.

Tabela

Statystyki

 

Strzelcy:

Riccardo Bocalon (Prato) - 11 trafień

Matteo Merini (Carrarese) - 8 trafień

Mario Gurma (Gavorrano) - 8 trafień

Alessandro De Vena (Esperia Viareggio) - 7 trafień

 

Asystujący:

Emanuale D'Anna (Benevento) - 7 asyst

Federico Comini (Andria) - 7 asyst

Dario Venitucci (Carrarese) - 5 asyst

Giampiero Clemente (Perugia) - 5 asyst

 

Ilość czystych kont:

Alberto Brignoli (Ternana) - 9

Massimo Zenildo Zappino (Frosinone) - 8

Edoardo Pazzagli (Carrarese) - 8

Vincenco Aridita (Latina) - 7

 

Trochę statystyk, na zakończenie roku 2013. Witamy - 2014!

Odnośnik do komentarza

W nowy rok skontaktowałem się z szefostwem i poinformowałem, aby zatrudnili w klubie scouta z mojego kraju. Długo nie oczekiwałem na odpowiedź, zgodzili się i znaleźli - według nich - odpowiednią osobę na takie stanowisko, aby poszerzyć wiedzę klubu w Polsce. Tą osobą był Tomasz Wichniarek, były scout Lecha Poznań, odpowiedzialny za ściągnięcie do Kolejorza, między innymi Roberta Lewandowskiego, czy Artjomsa Rudnevsa. Pokładałem w nim podobne nadzieje, jego zadaniem będzie wyszukiwanie młodych, zdolnych chłopaków z niższych lig. Od razu przysłał mi raport wstępny, gdzie widniało kilka nazwisk. Najbardziej zainteresował mnie defensywny pomocnik bez klubu. Negocjacje przeprowadził dyrektor sportowy i kilka dni później, mogliśmy powitać Martins'a Ekwueme. Doświadczony zawodnik, który w swojej historii zaliczył występy m. in. w Legii Warszawa, Zagłębiu Lubin, czy już na końcu w Warcie Poznań. Czy wskoczy do wyjściowej jedenastki na najbliższy mecz? Decyzję podejmę kilka godzin przed samym spotkaniem. Priorytetem jeszcze przed zbliżającą się kolejką, było sprowadzenie obserwowanego od mojego przyjścia, bramkarza z wolnego transferu, który jednak wystąpił na kilku dniach, tzn. "dniach testu". Oglądałem go osobiście i byłem nim zachwycony. Do klubu przyszedł dzień później, niż Martin - a owy człowiek, nazywa się Francesco Rossi. Tym razem raport na wyżej wymienionego zawodnika podesłał nam główny scout w klubie, czyli pracujący od dwóch lat Donato Di Campli. Jak na początek okna transferowego, spore wzmocnienia - realizujemy nasze cele. Zgłosiłem ich do rozgrywek, także będą mogli wystąpić już w najbliższym meczu z ostatnim w tabeli zespołem Alma Juventus Vano. Po kilku godzinach namysłu, postanowiłem dać szansę obydwu nabytkom grę od pierwszych minut. Co dziwne, zwycięstwem mogliśmy awansować na szóste miejsce. Aby wygrać, musimy najpierw zneutralizować gwiazdę zespołu rywali, czyli Tommaso Marolda'e.

 

F. Rossi - C. Mammarella, F. Battaglia, M. Rota, A. Aquilanti - Martins Ekwueme, L. Pigini, Mateus - A. Volpe, D. Marceta - B. Sidik

 

Początek spotkania był, trzeba szczerze powiedzieć - bardzo nudny. Nie działo się zbyt wiele, prócz walki w środkowej części boiska. Wiele razy faulem akcję rywali przerywali kolejno Ekwueme i Mateus. Na pierwszy strzał celny, było trzeba czekać do dziewiątej minuty, kiedy z trzydziestu metrów uderzył Ekwueme, jednakże prosto w ręce bramkarza. Dziesięć minut później ładną piłkę zagrał Volpe, Sidik wbiegł w pole karne, otoczony przez obrońców zaczął rajd pomiędzy nimi. Zakończyło się to faulem ze strony rywali i sędzia podyktował rzut karny, którego pewnie korzystał Brazylijczyk Mateus. Sytuacja się uspokoiła i - wydawało mi się - że kontrolowaliśmy wynik. W trzydziestej drugiej minucie składną akcję przeprowadził zespół z Vano, piłkę bezpośrednią podał Marco Massei, przed naszych obrońców wybiegł Daniele Gragnoli i pewnie pokonał Rossi'ego. Wynik utrzymał się do przerwy. Od samego początku drugiej części mój zespół ruszył do ataku. Siedem minut po rozpoczęciu, świetnie piłkę pod polem karnym rywala odebrał Sidik, wbiegł w pole karne i uderzył - piłka na nasze nieszczęście odbiła się od poprzeczki i wypadła po za linię autową. Mieliśmy jeszcze swoje okazje, ale nie tak dobre, jak ta Sidika. Brak koncentracji w defensywie i całkowite skupienie w ofensywie, w końcówce, wykorzystali rywale. Z rzutu rożnego dośrodkowywał Matteo Beretti, a głową bramkę zdobył, nie kto inny - jak wspomniany na samym początku, Tommaso Marolda. Miało być tak pięknie, spadamy na miejsce dwunaste. Piłkarzy prawdopodobnie nie opuścił jeszcze kac po sylwestrze.

 

04.01.2014r.

Serie C1/B, 17/30.

[16]Alma Juventus Fano 2:1 [10]Virtus Lanciano

- MATEUS, k. 19'

- Daniele Fragnoli, 32'

- Tommaso Marolda, 88'

 

MoM: Danijel Marceta (Virtus Lanciano)

Widzów: 975

Miejsce: Stadio Raffaele Mancini, Fano

Odnośnik do komentarza

Po feralnym spotkaniu w lidze, doszliśmy do porozumienia z polskim piłkarzem, grającym w Udinese. Miał dość grania w zespołach juniorskich, gdyż wchodził już w wiek, kiedy powinien zaczynać przebijać się do pierwszego zespołu w swoim klubie - tak się nie stało, więc podpisaliśmy umowę z Piotrem Sebastianem Zielińskim, który dołączy do zespołu po zakończeniu obecnego sezonu. Jest on typową dziesiątką, której w moim składzie nie ma. Dlaczego go sprowadziłem? Od przyszłego sezonu zamierzamy grać innym, bardziej ofensywnym stylu - dlatego też już działania trochę w stronę przyszłości. Naszemu napastnikowi, Berat'owi Sidikowi brakuje konkurencji w linii ataku, toteż dogadaliśmy się z Lazio i wypożyczyliśmy do końca sezonu Nigeryjczyka, Emmanuela Saniego. To nie koniec wzmocnień, w przeddzień meczu do mojego składu dołączył kolejny zawodnik, tym razem jest to obrońca występujący w zespołach juniorskich klubu AS Roma - Federico Barba. W poprzednich dwóch spotkaniach linia defensywy mocno kulała, dlatego potrzebowałem alternatywy dla młodego Roty. Na szczęście zdążyliśmy owego zawodnika zgłosić do składu na najbliższy mecz, który mieliśmy zagrać z zespołem zajmującym dziewiątą lokatę w tabeli, czyli Sorrento. Rywal trudny, wygrał ostatnie dwa spotkania - ale na naszą korzyść było to, że graliśmy u siebie, a pamiętamy, że jest to nasza mocna strona. Niespodzianek w składzie raczej nie zrobiłem. To zaczynamy!

 

F. Rossi - C. Mammarella, M. Rota, F. Barba, A. Aquilanti - Mateus, Martins Ekwueme, L. Pigini - A. Volpe, D. Marceta - B. Sadik

 

Ruszyliśmy do ataku tak samo jak w debiucie, całkowita kontrola w środkowej części boiska - szybka wymiana piłek i przedostawanie się pod pole karne przeciwnika. W końcu, musiało to dać oczekiwany skutek. Ładną piłkę odegrał Ekwueme w stronę Volpe - ten zakręcił obrońcami, oddał Martinsowi, a ten oddał przepiękny strzał z piętnastu metrów, piłka odbiła się jeszcze od poprzeczki i wpadła do bramki. Kapitalna pierwsza bramka Nigeryjczyka w zespole. Pięć minut później było już 2:0. Świetnym przeglądem sytuacji popisał się Pigini, zagrał futbolówkę przed linię defensywy Sorrente, tam wybiegł Sadik i spokojnie pokonał bramkarza. Chcieliśmy kontrolować i bronić tego wyniku do końca pierwszej połowy, niestety ta sztuka nam się nie udała. W 23 minucie w nasze pole karne wbiegł Marco Giovio, minął dwóch obrońców i oddał strzał przy słupku, Rossi był bez szans. Kolejny raz, kiedy nasza obrona nie staje na wysokości zadania. Na szczęście przed zakończeniem pierwszej połowy zdążyliśmy odzyskać dwu bramkową przewagę. Niemalże kopia drugiej bramki, jednakże tym razem podawał Marceta - wybiegł Sadik i nie dał żadnych szans rywalowi. Minutę później Sadik odwdzięczył się fantastycznym podaniem z lewej strony, w pole karne wbiegł Danijel Marceta i podwyższył wynik na 4:1. Nie wiem co wstąpiło w moich zawodników, ale atakowali dalej, bez zwalniania tempa. Ładnym rozegraniem piłki pod kole karne popisali się Ekwueme oraz Pigini, futbolówkę otrzymał Sidik, wyszedł sam na sam i niestety, strzelił minimalnie ponad bramką, co za emocje! Do przerwy wynik pozostał ten sam. Pięknym rozegraniem rzutu rożnego moi podopieczni dali znać, że nie zamierzają kończyć strzelać i chcą totalnie upokorzyć rywala. Spokojnie rozgrywali piłkę z lewej strony boiska, pod polem karnym nasi zawodnicy, dośrodkował Marceta i przepięknym szczupakiem hat-tricka w spotkaniu skompletował reprezentant Finlandii, Berat Sadik. Trzy minuty później z kontratakiem ruszyli rywale, ładnym rajdem minął dwóch obrońców Giovio, dośrodkował i Lionetti wbił piłkę do siatki. Po utracie bramki gra totalnie siadła. Dopiero w osiemdziesiątej minucie składną akcję przeprowadził zespół Sorrento, sam na sam wyszedł Corsetti - tutaj nie popisał się bramkarz Rossi, gdyż minął się z piłką i napastnik wpakował futbolówkę do pustej bramki. Wynik na szczęście do końca meczu się nie zmienił i pewnie pokonujemy zespół Sorrento i awansujemy na miejsce dziewiąte, ze stratą trzech punktów do miejsca barażowego, czyli miejsca piątego.

 

11.01.2014r.

Serie C1/B, 18/30.

[12] Virtus Lanciano 5:3 [9] Sorrento

- Martins EKWUEME, 7'

- Berat SADIK, 12'

- Marco Giovio, 23'

- Berat SADIK, 40'

- Danijel MARCETA, 42'

- Berat SADIK, 55'

- Massimilano Lionetti, 58'

- Claudio Corsetti, 84'

 

MoM: Berat Sadik (Virtus Lanciano)

Widzów: 664

Miejsce: Guido Biondi, Lanciano

Odnośnik do komentarza

Wychodząc z siedziby klubu, poszedłem w stronę parkingu - było już trochę po dziewiętnastej, robiło się szare niebo. Podszedłem w stronę mojego samochodu, gdy już chciałem wsiadać, nagle podjechało czarne BMW, takie terenowe, nie znałem nazwy. Wyszły z niego trzy osoby, dwa takie 'łyse typki' i jeden wyglądał na normalnego. Podeszli do mnie, popchnęli na maskę Renault Thalii. Wtedy poczułem mocny ból na plecach, kiedy to dostałem dwa uderzenia z pięści, nie wiedząc za co. Odwrócili mnie, ponownie uderzyli - tym razem w twarz, padłem na ziemię. Cała moja głowa, z tego co dokładnie pamiętam, była we krwi. Nagle podszedł do mnie znajomy mężczyzna, po kilku chwilach wiedziałem, że był to były szkoleniowiec mojego obecnego zespołu.

 

- Cześć patafianie! - zaczął. - Domyśliłeś się już, kim ja jestem? To bardzo dobrze, przynajmniej już wiesz, dlaczego to zajście. Zabrałeś mi skurwysynie pracę, wyraziłeś chęć prowadzenia Virtus'a na łamach mediów, a dzień później dowiedziałem się, że jestem zwolniony. Wiesz jak ja się teraz czuję? Fatalnie! - skinął głową na dwóch typków, którzy ponownie do mnie podeszli i zaczęli mnie kopać. Z siniaków wynikało, że ciosy otrzymałem w okolice brzucha oraz klatki piersiowej. zaczął ponownie były trener. - Chcę otrzymywać od Ciebie tysiąc euro miesięcznie, inaczej jeszcze raz spotkasz się z tymi Panami, rozumiemy się? Co miesiąc, dokładnie tego samego dnia w jakikolwiek sposób Cię spotkam, także bądź przygotowany, pierdolona kurwo! - po tych słowach wsiedli w samochód i odjechali.

 

Podczas tego całego zajścia nie potrafiłem wypowiedzieć żadnego słowa, zwyczajnie nie pozwalali. Z bólu zwijałem się bardzo długo, nie miałem siły się podnieść, a z powodu, że było już około godziny dwudziestej, na parkingu nie stał żaden samochód oprócz mojego. Zebrałem się na siłach, wyciągnąłem telefon i zadzwoniłem do Bodzia.

 

- Staary! - rozpocząłem, mówiąc bardzo cicho. - Zostałem pobity, jak mnie wszystko boli, jasna cholera! Proszę Cię, chłopie - przyjdź na parking klubowy, nie mam siły wsiąść nawet do samochodu, leżę na ziemi jak sparaliżowany.

- Co?! Kto Cię kurwa pobił?! Jezus Maria, jadę już!

- Porozmawiamy jak przyjdziesz, poważna sprawa, czekam.

 

Przyszedł, a właściwie przybiegł po około dziesięciu minutach, bo do centrum miasta z samego mieszkania mieliśmy około dwóch kilometrów. Pomógł mi wstać, zapakował w samochód i udaliśmy się do domu. Tam omawialiśmy różne sprawy, gdy do domu przyszła Emily.

 

- Cześć chłopaki, jak Wam minął dzień?

- Fatalnie... - odparłem. Spadłem ze schodów, schodząc ze schodów w siedzibie klubu. Byłem załatwić parę spraw, a tu mnie nagle złapał taki pech, poślizgnąłem się i widzisz, co mi się stało.

- Jeezus! - wykrzyknęła. Naprawdę nic Ci nie jest? Wyglądasz tragicznie. Tyle siniaków, rozbity nos... Musiałeś rzeczywiście źle upaść na tych schodach, Ty biedaku!

 

Bogusław spojrzał na mnie wzrokiem pytającym, dlaczego nie powiem jej prawdy. Później mu wyjaśniłem, że nie chcę jej martwić moimi, zachodzącymi już za daleko sprawami. Widocznie ten gościu prowadził podobne życie jak ja, a po utracie straty wszystko stracił. Odebrałem mu stanowisko, to ten chce mi odebrać życie. Chcieliśmy iść na policję, ale w końcu zdecydowałem, że nie mam zamiaru jak na razie donosić, bo tak i tak nie miałem żadnych dowodów na to, że była to dokładnie ta osoba.

Odnośnik do komentarza

Miałem nadzieję, że podobna sytuacja już się nie powtórzy - ale trzeba jeszcze poczekać miesiąc, na dokładnie ten sam termin. Jednakże wcześniej gramy kolejny mecz ligowy, tym razem na wyjeździe z A.S. Avellino. Mają złą serię, gdyż nie wygrali meczu od trzech spotkań. Dwa zremisowali, jeden - w poprzedniej kolejce, przegrali dość wysoko, bo 3:4. Co ciekawe, znajdują się na szóstej pozycji, a liczba bramek straconych równa się ostatniemu zespołowi w tabeli. Mają kiepską defensywę, co musimy wykorzystać. Wiedziałem, jakie mają słabe punkty. Przede wszystkim kompletny brak zgrania przy rzutach rożnych. Wiele goli właśnie padało przez taki sposób, więc w tym będziemy szukać swojej szansy, przede wszystkim z wykorzystaniem wysokiego i dobrze grającego głową Matteo Rotty. Na dwa dni przed spotkaniem przybył kolejny, nowy nabytek - oczywiście na wypożyczenie, z opcją pierwokupu po zakończeniu sezonu. Środkowy obrońca, który zawalczy o miejsce w składzie właśnie z Rotą oraz Barbą. Przyjechał ze znanego klubu włoskiego, grającego w Serie A, Bologny - a nazywa się Alessandro Bassoli. Nie zamierzam od samego początku ryzykować, przyjechaliśmy tutaj powalczyć choćby o jeden punkt. Zagramy z kontrataku. Niestety nie zagra dwóch zawodników z powodu kontuzji, a są to Danijel Marceta i Luca Pigini.

 

F. Rossi - C. Mammarella, M. Rota, F. Barba, A. Aquilanti - M. Ekwueme, V.E Espinal, Mateus - A. Volpe, V. Pepe - B. Sadik

 

Już sam początek był nerwowy w naszym wykonaniu i w ósmej minucie straciliśmy bramkę. Źle wyprowadził piłkę Barba, którą przejął Cardinale - zagrał do Castaldo, ten wdarł się w pole karne i bez najmniejszego problemu pokonał Rossiego. Nie mieliśmy nic do powiedzenia w pierwszej połowie, rywale całkowicie kontrolowali sytuacje na boisku, grali tak samo, jak my u siebie. Do przerwy wynik nie uległ zmianie. Druga połowa rozpoczęła się w podobnym stylu, jednakże zawodnicy nie popełniali tylu błędów. Napór przeciwnika wzrastał, aż do minuty sześćdziesiątej czwartej, kiedy to ładnie rozegrali piłkę pod naszym polem karnym piłkarze Avellino, świetnie podanie otrzymał Castaldo i po raz drugi trafił do siatki. Spotkanie idealnie pokazało wszystkim, że nie potrafimy grać na wyjeździe. Prawie wcale nie atakowaliśmy, piłkę rozgrywaliśmy na własnej połowie, a nic z tego nie wynikało. Dzieła zniszczenia dopełnił ponownie świetnie grający w tym meczu Castaldo, zaliczając hat-tricka. Zimny, wręcz lodowaty prysznic. Spadamy na jedenaste miejsce.

 

18.01.2014r.

Serie C1/B, 19/30.

[6] A.S. Avellino 3:0 [9] Virtus Lanciano

- Luigi Castaldo, 9'

- Luigi Castaldo, 65'

- Luigi Castaldo, 78'

 

MoM: Luigi Castaldo (A.S. Avellino)

Widzów: 2.141

Miejsce: Partenio-Adriano Lombardi, Avellino

Odnośnik do komentarza

Postanowiłem zupełnie zmienić grę naszego zespołu na wyjeździe, jednakże najbliższy mecz graliśmy u siebie - więc te plany na razie przełożyłem. Ciekawostką było to, że moim scout'om zaoferowany został dość znany zawodnik, który nawet chciał u nas grać. Mowa o Tarmo Kinku, byłym zawodniku Levadii Tallinn, Spartaka Moskwa czy Middlesbrough. Pamiętam go z meczu, kiedy Wisła Kraków została wyeliminowana przez zespół z Estonii, a owy zawodnik w tym meczu wystąpił, jednak bramki nie zdobył. Wracając do negocjacji, większych rozmów z nie nie było, gdyż chciał kosmiczne, jak na trzecią ligę warunki płacowe - a dokładniej trzy tysiące euro tygodniowo, na co się nie zgodziłem. Z drugiej strony, wzmocniliśmy linię defensywy, która wymagała zmian z powodu kontuzji Mateusa czy Piginiego. Wypożyczyliśmy, na podobnych warunkach jak inne wypożyczenia z opcją pierwokupu piłkarza z Palermo - Adama Simona. Będzie mógł zagrać w najbliższym meczu i na pewno zagra, gdyż nie mamy wielkiego pola manewru w drugiej linii. Gramy u siebie, z jeszcze trudniejszym rywalem - zespołem z aspiracjami na awans, Perugią. Zespół bardzo mocny oraz znajduje się w małym kryzysie, jednakże ostatni mecz wygrali pięć do jednego. Jest się czego obawiać, w linii ataku na doświadczonego Adailtona, byłego zawodnika Paris Saint-Germain i Bologny. Do boju!

 

F. Rossi - C. Mammarella, A. Bassoli, F. Barba, A. Aquilanti - D. Di Cecco, M. Ekwueme, A. Simon - A. Volpe, D. Marceta - B. Sadik

 

Jak przystało na mecz u siebie, rozpoczęliśmy chóralnymi atakami na bramkę rywala. Tym razem było trudniej, Perugia stawiała większy opór, ale i też posiadała dobrego bramkarza - Jana Kopriveca, wypożyczonego z Udinese. Na nasze szczęście, ich defensywa została przełamana już na samym początku spotkania. Świetnie z kontratakiem wyszedł Di Cecco, zagrał do Marcety. Ten wbiegł w pole karne, minął jednego obrońcę, cofnął do Aquilantiego, robiąc więcej miejsca w polu karnym, on zagrał piękne podanie, idealne na głowę Sadik'a i temu ostatniemu nie zostało nic innego, jak wpakować piłkę do siatki. Ładnie ich rozciągnęliśmy, piłka zagrana w lukę i bramka, to co ich uczyłem. Niestety trzy minuty później, po dośrodkowaniu z rzutu rożnego wyrównał Luca Cacioli. Atakowaliśmy coraz bardziej, aż przyniosło pożądany skutek. Ponownie, niczym FC Barcelona linia pomocy rozegrała piłkę na jeden kontakt, do niej dopadł przed polem karnym Marceta, prostym zwodem minął jednego obrońcę i huknął jak Tonev z dystansu, przepiękny gol. My gramy, Perugia zdobywa bramki ze stałych fragmentów gry. Niestety w 37 minucie wyrównał Clemente ładnym uderzeniem z rzutu wolnego. W końcówcej pierwszej połowy było nerwowo, akcje z obydwu stron. Przed około czterdziestoma metrami do bramki faulowany został Aquilanti, piłkę chytrze rozegrał Simon w stronę Marcety, ten dobiegł pod linię końcową, idealnie dośrodkował i głową wykończył akcję Sadik, zdobywając bramkę. W drugą połowę weszliśmy fantastycznie. Rzut rożny miała Perugia, dośrodkowywał Russo, główkował Adailton - piłka odbiła się od słupka i ruszył kontratak. Świetną szybkością popisał się Volpe, zagrał prostopadłą piłkę do Ekwueme, ten w ostatnim momencie zauważył wychodzącego Simona, zagrał mu i ten ostatni nie dał szans bramkarzowi, zdobywając gola w debiucie. Później padła najdziwniejsza bramka, jaką kiedykolwiek widziałem. Z kornera dośrodkowywał Volpe, piłkę przejął Ekwueme - i wydawało mi się, że zagrał fatalną piłkę, za mocną w stronę Volpe'go. Tak było, jednak dziwnym trafem futbulówka odbiła się od chorągiewki, dośrodkował ten ostatni, a na pustą bramkę strzelił Badik, zdobywając hat-tricka. W tym meczu działy się cuda. Więcej goli nie padło, wygrywamy efektownie i awansujemy na miejsce ósme. Twierdza Valciano niezdobyta!

 

25.01.2014r.

Serie C1/B, 20/30.

[11] Virtus Lanciano 5:2 [5] Perugia

- Berat Sadik, 6'

- Luca Cacioli, 9'

- Danijel Marceta, 25'

- Giampiero Clemente, 37'

- Berat Sadik, 43'

- Adam Simon, 48'

- Berat Sadik, 56'

 

MoM: Berat Sadik (Virtus Lanciano)

Widzów: 727

Miejsce: Guido Biondi, Lanciano

Odnośnik do komentarza

Zmieniam lekko końcowe statystyki, na wzór Fenomena. Mam nadzieję, że się nie obrazisz. :)

---

 

Wiele sms'ów z gratulacjami, na które nawet nie zdążyłem odpisywać. Obawiałem się zbliżającego co raz bardziej terminu 17 lutego, gdyż dokładnie miesiąc wcześniej była feralna akcja na parkingu, gdzie zostałem pobity. Jestem ciekaw, czy dotrzymają słowa, w tym przypadku jednak zastosuję podstęp. Dzwoni telefon, dyrektor sportowy San Marino.

 

- Witam Pana serdecznie. Na wstępie chciałem złożyć gratulacje za wysokie zwycięstwo z Perugią, nikt się nie spodziewał.

- Dziękuję bardzo. Co Pana do mnie sprowadza... telefonicznie?

- Nie mamy zaplanowanych żadnych meczów towarzyskich, związek piłki nożnej zaczyna się denerwować. Nie zapomniał Pan tego zaplanować? - po tym pytaniu na chwilę zamarłem i chwyciłem się za głowę.

- Och, mój Boże! Zapomniałem, jasny gwint. Dziękuję za przypomnienie, niedługo sporządzę listę i wyślę na skrzynkę mailową. Dobrze?

- Nie ma potrzeby, wytypowałem potencjalnych sparing-partnerów, proszę słuchać, w kolejności terminów. Armenia, Jamajka, Mołdawia, Finlandia, Nepal, Litwa oraz Bułgaria. Co Pan sądzi o takim zestawieniu?

- Pomyślmy... gdzie gramy te spotkania, u siebie czy na wyjeździe?

- Z Nepalem i Bułgarią na wyjeździe, reszta spotkań na naszym obiekcie.

- Nepal... co to za reprezentacja? - zaśmiałem się pytająco.

- Cytując z Wikipedii, położony na górzystym terenie, w południowej części Azji. Trochę daleka podróż, ale w między czasie można zwiedzić ciekawe miejsca.

- Niech będzie, zgadzam się. Proszę poinformować prezesa związku, żeby był spokojny, panuję nad całą sytuację.

- Nie ma sprawy, żegnam.

 

Spaliłem się ze wstydu, kiedy dyrektor wspomniał o meczach towarzyskich i reprezentacji San Marino. Byłem tak bardzo zapatrzony w klub, że w ogóle nie pamiętałem o tym, że jestem także selekcjonerem małej, przyszłościowej reprezentacji. Pierwsze, najbliższe spotkanie reprezentacyjne zagramy z Armenią czwartego lutego, o godzinie 19:45. Natomiast w lidze czekał nas prawdziwy sprawdzian. Rywal może z nie najwyższej półki, ale gramy na wyjeździe. Rezultat i nasza gra w tej konfrontacji pokaże, czy dobrze spędziliśmy okres przedmeczowy, skupiając się całkowicie na wyprowadzaniu piłki spod naszego pola karnego i odbiorze futbolówki w sposób delikatny. W spotkaniach ligowych zdecydowanie za dużo łapaliśmy niepotrzebnych żółtych kartek. Nasz najbliższy rywal, zespół Catanzaro gra tak samo jak my, w kratkę. Ostatni mecz przegrali, natomiast jeszcze poprzedni pewnie pokonali Salernitanę 5:0, oczywiście u siebie. Kluczową postacią jest Giordano Vioretti, strzelający bardzo dużo bramek na zapleczu Serie A i Serie B. Z naszym obserwacji wiemy, że świetnie gra głową, dlatego musimy zneutralizować go przy stałych fragmentach gry. Drużyna Catanzaro zajmuje miejsce dziewiąte, tracą do nas jeden punkt. Nie zagra Sidik, gdyż ma kontuzję. Prawdopodobnie wróci dwa dni po tym meczu.

 

F. Rossi - C. Mammarella, A. Bassoli, F. Battaglia, A. Aquilanti - Mateus, A. Simon, D. Di Cecco - A. Volpe, D. Marceta - E. Sani

 

Tak jak przypuszczałem, na samym początku nie będziemy mieli wysokiego posiadania piłki. Rywale spokojnie rozgrywali piłkę, powoli przechodząc w nasze strefy defensywne. Nie przyniosło to żadnego skutku, toteż trener Catanzaro od razu przesunął jednego obrońcę do przodu, zostawiając formację 3-4-2-1. Tym sposobem próbował zdominować środek boiska. Po części mu to wyszło, jednak po udanym odbiorze piłki w 35 minucie z kontrataku ruszył mój zespół, w pole karne wbiegł Marceta i mierzonym strzałem pokonał Giuseppe Messine'a. Podobna sytuacja miała miejsce minutę przed końcem pierwszej połowy. Z atakiem ruszył zespół przeciwnika, nagle świetnie piłkę odebrał Mateus - zagrał długą piłkę w stronę Marcety, ten jak na siebie, minął dwóch obrońców z prawej części boiska, wrzucił głęboką piłkę i próbując oddać strzał, faulowany w polu karnym był Volpe. Rzut karny pewnie wykorzystał stworzyciel owej akcji, czyli Mateus. Drugą połowę udanie rozpoczął zespół Catanzaro, rozgrywając szybko akcję przedostali się pod nasze pole karne, idealnie rozciągnęli defensywę, świetną piłkę z przed pola karnego zagrał Corso i do pustej bramki trafił Fioretti. Po straconej bramce wyraźną przewagę osiągnęli gospodarze, aczkolwiek nie potrafili tego udokumentować. My natomiast graliśmy swoje, podopieczni realizowali moje założenia taktyczne. W 57 minucie wynik na 3:1 podwyższył Sani, który ładnym szczupakiem, pod dośrodkowaniu Marcety wpakował piłkę do siatki. Nerwowo zrobiło się niestety w siedemdziesiątej minucie, kiedy rzut rożny otrzymali rywale, dośrodkował Squillace i praktycznie bez krycia, oddał strzał na bramkę Quadri i złapali kontakt. Niekiedy nie rozumiem futbolu, jak można zmarnować dwubramkową przewagę... Tak się stało siedem minut później, kiedy bez problemu pod nasze pole karne przedarł się Squillace, a wyrównał Merlin. Ah, żal mi było tego meczu. Przegraliśmy, a ostatniego gola w 87 minucie strzelił Fiore. Pokazaliśmy, jak można spartolić - przegrać wygrany już mecz. Klapa, nie wykorzystaliśmy szansy przedostania się na siódmę lokatę, a spadamy na dziesiątą. Na dodatek, po spotkaniu dowiedziałem się, że z innymi klubami podpisali kontrakty Volpe, Mammarella oraz Di Cecco. Ewakuacja zawodników, czas rozpocząć. Na szczęście, dopiero po sezonie.

 

 

Serie C1/B, 21/30 - 01.02.2014r.

Nicola Ceravolo, Catanzaro

[9] Cattanzaro – [8] Virtus Lanciano, 4:3 (MARCETA 35', k. MATEUS 45', Fioretti 50', SANI 57', Quadri 69', Merlin 79', Fiore 87')

MoM: Tomasso Squillace (Cattanzaro)

Odnośnik do komentarza

Ze spokojem kończymy okres wykonywania transferów. Swoje cele spełniliśmy i jestem z naszych działań bardzo zadowolony. Czy były to dobre ruchy - czas pokaże, nigdy nie ma stuprocentowej pewności, że każdy piłkarz bardzo szybko się przyjmie. Nie wydaliśmy żadnych pieniędzy z budżetu transferowego, natomiast przekroczyliśmy kwotę na płacę, dlatego też zarząd zmusił mnie do obcięcia tego pierwszego budżetu o ponad połowę. Zbliżał się następny z ligowych spotkań z drużyną broniącą się przed spadkiem, zajmującą czternaste miejsce - Esperią Viareggio. Jak w zwyczaju mam, aby zrealizować cele taktyczne, musimy zneutralizować młodego Włocha, Alessandro De Venę. Zdobył on już osiem bramek, jest w ścisłej czołówce ogólnych zdobywców bramek w Serie C1. Gramy u siebie, posiadamy większe szanse na zwycięstwo w tym meczu. Twierdza Lanciano za mojej kadencji musi pozostać niezdobyta. Kilka roszad w składzie, z powodu słabych występów, m. in. linii obronnej i bramkarza.

 

A. Bucuroiu - C. Mammarella, A. Bassoli, M. Rota, A. Aquilanti - Mateus, M. Ekwueme, A. Simon - A. Volpe, D. Marceta - B. Sadik

 

Przez pierwszą część spotkania - dosłownie - nic się nie działo. Żadnych efektownych akcji, żadnego zagrożenia pod oboma bramkami. Nic, a nic. Zagraliśmy źle, rozgrywając piłkę bardzo wolno, nie wykorzystując naszych atutów, czyli szybkich skrzydeł i świetnego napastnika. Do przerwy, bezbramkowy remis. Dopiero coś zaczęło się dziać w sześćdziesiątej minucie, niestety nie w tę stronę, co powinno. W prosty sposób w środkowej części boiska stracił Ekwueme, szybkie podanie posłał Pizza, przejął wprowadzony niedawno Laras i przegrywaliśmy jeden, do zera. Identycznie było kilka minut później, futbolówkę stracił Aquilanti, podanie posłał tym razem Maltese, świetnie zagrał na głowę Grass'iego, który wpakował piłkę do bramki, żenada z naszej strony. Obudziliśmy się dopiero w końcówce spotkania, przed obrońców rywala wyszedł Sadik, ale uderzył wprost w bramkarza, który odbił piłkę w stronę linii autowej. Kiepska forma spotyka nas też u siebie, przeraźliwe gwizdy na trybunach. Ciężkie chwile.

 

Serie C1/B, 22/30 - 08.02.2014r.

Guido Biondi, Lanciano

[10] Virtus Lanciano – [14] Viareggio, 0:2 (Laras 65', Grassi 70')

MoM: Lorenzo Laras (Viareggio)

Odnośnik do komentarza

@Fenomen - dzięki, miło słyszeć słowa od takiej osoby. :) Dodatkowa motywacja.

---

 

W przeciągu tygodnia otrzymałem zaproszenie na losowanie grup do eliminacji Mistrzostw Europy, które miało odbyć się w stolicy najbliższego organizatora, czyli w Paryżu. Cały wyjazd opłaca UEFA, dodatkowo z każdej reprezentacji mogą pojechać dwie osoby. Oczywiste, że razem ze mną pojedzie Linda, który też chce trochę pozwiedzać. W tym mieście jeszcze nigdy nie byłem, więc oprócz samego losowania, otrzymałem od losu świetną okazję zwiedzenia tego turystycznego ośrodka. Wyruszyliśmy dwa dni później, zameldowaliśmy się w hotelu Hilton - w którym też miała odbyć się ceremonia. Pierwszy dzień pobytu był wolny, więc wybraliśmy się do samego centrum. Głównymi celami były Louvre oraz najwyższa wieża w mieście, zaprojektowana przez Eiffle'a i nazwana jego nazwiskiem. Widoki były niesamowite, z samej góry można było dostrzec prawie wszystko. Pobliskie boisko służące do gry w baseball, świetna panorama na Sekwanę i pływające po niej, jak wydawało się z góry, malutkie stateczki. Drugim punktem wycieczki do zwiedzenia został Louvre. Dawny pałac królewski, co dowiedziałem się z internetu, a teraz muzeum sztuki pięknej. Bardzo chciałem ujrzeć obraz Mona Lisa, jednakże akurat tego dnia prowadzone były pracę konserwacyjne tego dzieła, więc obeszliśmy się smakiem. Natomiast bez problemu podziwialiśmy stelę kodeksu Hammurabiego czy rzeźbę Nike z Samotraki. Tego dnia przekonałem się, czym była prawdziwa sztuka, przepiękne prace wybitnych mistrzów sztuki. Drugiego, ostatniego dnia odbywało się losowanie. Na wielkiej sali konferencyjnej siedziało mnóstwo ważnych osobistości w świecie piłki. Mogłem tam poznać takich znanych ludzi jak Vicente del Bosque, Louis Van Gaal, Didier Deschamps czy Roy Hodgson. Podzielili się ze mną cennymi wskazówkami, przez co wiedziałem więcej, ile i jakie błędy w pracy trenerskiej popełniam.

 

- Prosimy o ciszę i zajęcie swoich miejsc. - zaczął Michel Platini.

- Dzień dobry Państwu, serdecznie witam wszystkie osoby zgromadzone na dzisiejszej ceremonii losowania grup do eliminacji Mistrzostw Europy, które odbędą się w moim ojczystym kraju. - pochwalił się ambasador tychże rozgrywek, Zinedine Zidane.

 

Po tych słowach były przemówienia kilku fachowców, wspomnienia z ostatnich Mistrzostw, które odbyły się w Polsce oraz na Ukrainie i filmy pokazujące nowe stadiony we Francji. Szczególne wrażenie wywarły odnowione stadiony w Nicei oraz w Lyonie. Nasz kraj mógłby tylko pozazdrościć, bo tylko te w Poznaniu i Warszawie coś pokazywały - moim skromnym zdaniem oczywiście. W końcu ceremonia "rozmów" się zakończyła.

 

- Dobrze, przejdźmy do losowania.

- Pierwsze z pierwszego koszyka będą znajdować się w grupach następujących. Grupa A, Włochy. Grupa B, Portugalia. Grupa C, Rosja. Grupa D, Ukraina. Grupa E, Anglia. Grupa F, Norwegia. Grupa G, Niemcy. Grupa H, Czechy. Grupa I, Hiszpania. Grupa J, Bułgaria...

 

Taki monolog występował przez kilkanaście minut, szczerze powiedziawszy nawet tego nie zapisywałem - a w trakcie nawet zasnąłem. Bodzio musiał mnie budzić, żeby później żadnej "siary" nie było czy innej burzy w mediach przy mojej osobie. W końcu, koszyk ostatni.

 

- Zaczynamy... Do pierwszej, czyli grupy A - trafia reprezentacja... San Marino!

 

Ależ bym prawie wyskoczył z krzesła, jedna z dwóch grup, które były większe o jedną reprezentację. Wiedziałem tylko, że razem z nami znajdują się tam Włochy, gdyż żadnych innych informacji nie posiadałem. Na szczęście po zakończeniu losowania, będąc już w hotelowym pokoju, dostałem całą rozpiskę od Lindy.

 

Grupa A: Armenia, Gruzja, Macedonia, San Marino, Turcja, Włochy.

Grupa B: Andora, Bośnia, Litwa, Mołdawia, Portugalia, Szkocja.

Grupa C: Belgia, Estonia, Liechtenstein, Rosja, Słowenia.

Grupa D: Chorwacja, Irlandia Północna, Kazachstan, Polska, Ukraina.

Grupa E: Anglia, Austria, Izrael, Rumunia, Wyspy Owcze.

Grupa F: Albania, Dania, Luksemburg, Norwegia, Serbia.

Grupa G: Cypr, Irlandia, Islandia, Niemcy, Węgry.

Grupa H: Azerbejdżan, Czarnogóra, Czechy, Grecja, Słowacja.

Grupa I: Białoruś, Hiszpania, Malta, Szwajcaria, Walia.

Grupa J: Bułgaria, Finlandia, Holandia, Łotwa, Szwecja.

 

Nie było to aż taka arcytrudna grupa, jaką mieliśmy w poprzednich rozgrywkach, ale zdawaliśmy sobie sprawę, że o jakiekolwiek punkty będzie bardzo trudno. Najłatwiejszym rywalem wydawała się Armenia, która nie posiada wybitnych piłkarzy, więc spokojnie można porównać ją do naszej. Niestety, nie mam pojęcia jakim cudem, są od nas o sto miejsc wyżej. Gruzja i Macedonia - już robi się pod górkę, będzie trudno, aczkolwiek łatwiej niż z Włochami lub Turcją, z którymi nie mamy żadnych, tak myślę, szans na wywalczenie punktów. Z drugiej strony, właśnie z Turcją dwadzieścia kilka lat temu San Marino zremisowało, zdobywając historyczne punkty, więc powalczymy, powalczymy w tych eliminacjach. Nigdy Się Nie Poddamy - NSNP!

Odnośnik do komentarza

@Tomba/Vanlid - może trochę przesadziłem z tym porównaniem reprezentacji do mojej, aczkolwiek spójrz na Komory. Podobnie mają pięciu wyróżniających się zawodników, a reszta gra piach, sądząc po ostatnich meczach.

@jmk - potrzeba cierpliwości, aby zbudować porządny zespół z tak słabych zawodników.

@Jacelinho - no widzisz :D, z tymi eliminacjami będzie ciężko.

@Fenomen - jest Manucharyan, aczkolwiek nie zachwyca.

 

---

 

Po powrocie - teoretycznie - z pracy, byłem wypoczęty. Przede mną był okres, w którym musiałem przeanalizować dokładnie nasze błędy, powiedzieć o tym moim piłkarzom na treningach i wszystko zniwelować do minimum. Przegraliśmy dwa ostatnie mecze, co było złym prognostykiem na kolejny, który na domiar złego mieliśmy zagrać na wyjeździe. Na dodatek, był to zespół z samego czuba tabeli. Prato, tak brzmiała nazwa klubu, który zajmował trzecie miejsce. Zawdzięczali to takim zawodnikom jak młodziutki kapitan Giovanni Cristofari, solidny bramkarz Stefano Layeni i bardzo skuteczny napastnik, zdobywający w tym sezonie bramki regularnie, bo ma już na koncie osiemnaście w dwudziestu dwóch meczach - Riccardo Bocalon. To już jest ostatni dzwonek, jeśli chcemy powalczyć o awans z piątego miejsca, do którego tracimy osiem punktów, ale też na pełne skupienie, bo jeśli przegramy, możemy znaleźć się w strefie spadkowej. Do końca rozgrywek pozostało osiem meczów. Praktycznie, zespół Prato awans już ma zapewniony. Posiadają piętnaście punktów przewagi na zespołem z szóstego miejsca, więc musiałby stać się cud, żeby nagle zaczęli tracić zdobycze punktowe. Nadal nie mogliśmy skorzystać z usług dwóch zawodników, będących rezerwowymi - Davida Carioto oraz Mohameda Fofany. Nie jestem ich zwolennikiem, aczkolwiek w takiej sytuacji potrzebne są wszystkie siły drużyny. Prawdopodobnie nikt już nie opuści naszego klubu, ale prowadzimy jeszcze negocjacje z kilkoma zawodnikami na temat przedłużenia kontraktu, także wszystko może się zdarzyć. Otrzymałem sms'a, że sparingi z Nepalem oraz Litwą zostały odwołane, z powodów oczywistych, eliminacji do Mistrzostw Europy. Musimy wykorzystać dobrą formę Marcety i Sadika, bez nich nie istniejemy.

 

F. Rossi - C. Mammarella, A. Bassolli, F. Barba, A. Aquilanti - Mateus, D. Di Cecco, A. Simon - A. Volpe, D. Marceta - B. Sadik

 

Zaczęliśmy bardzo spokojnie, czekając swobodnie na własnej połowie - aż rywal zaatakuje. Długo to jednak się nie udawało drużynie Prato, gdyż defensywa w pierwszych minutach spotkaniach spisywała się wzorowo. Najbardziej bałem się o niezgraną jeszcze ze sobą parę środkowych obrońców Bassolli i Barba, aczkolwiek dorównywali reszcie. Spokojnie ruszyliśmy, niczym ślimak wracający z imprezy u bobra, atak na bramkę Layeniego. Teoretycznie, zagrożenia wielkiego nie stworzyliśmy, jedynie wywalczając rzut rożny. Niegroźne dośrodkowanie posłał Volpe, w polu karnym było ogromne zamieszanie, po chwili zobaczyłem futbolówkę w siatce. Szczerze, jak to się stało, w tym momencie nie miałem pojęcia. Najważniejsze, że wygrywamy. Do końca pierwszej połowy bez problemu rozgrywaliśmy piłkę, przechodząc swobodnie przez następne strefy formacyjne, najczęściej kończąc akcję strzałem. Wynik nie uległ zmianie. Nie przeprowadziłem żadnych zmian, wszystko mi się podobało w grze naszego zespołu. Identyczny rzut rożny, jak my w pierwszej połowie, mieli przeciwnicy. Wrzutka, zamieszanie i... poprzeczka, na nasze szczęście. Pierwszy raz byłem zmuszony zdjąć Aquilantiego, gdyż wyraźnie sygnalizował zmęczenie, zmieniając go na Pezziego. Przez cały mecz nie było żadnych okazji bramkowych z normalnej akcji. Drugi w tym meczu rzut rożny otrzymaliśmy w 77. minucie, po dośrodkowaniu Volpe'go - wspaniałym szczupakiem popisał się Bassolli, podwyższając wynik. Wiedziałem, że pod koniec będzie nerwowo. 180 sekund później, na jeden kontakt zagrali rywale, skutecznie przebijając się przez obronę i ładnym strzałem wykończył akcję rezerwowy Diego Silva Reis, zdobywając bramkę. Z natarciem ruszyła drużyna Fano, natomiast my ograniczyliśmy się do defensywy, zostawiając z przodu tylko Sadika oraz wpuszczonego niedawno Saniego. Fantastyczną paradą pokazał się Rossi, od razu wyrzucił daleko piłkę w kierunku Sadika, ten popędził prawym skrzydłem, skręcając dopiero przy samej linii końcowej pola karnego, mijając jednego obrońcę zagrał idealną piłkę na nogę Volpe'go, któremu nie zostało nic innego jak wpakować piłkę do pustej siatki. Mogłem odetchnąć, wracamy do gry w świetnym stylu, ogrywając klub Prato.

 

Serie C1/B, 23/30 - 22.02.2014r.

Lungobisenzio, Prato.

[3] Prato – [12] Virtus Lanciano, 1:3 (S. Layeni s. 11', A. BASSOLLI 78', D.S. Reis 81', A. VOLPE 84')

MoM: Alessandro Volpe (Virtus Lanciano)

Odnośnik do komentarza

Ochłonąłem po meczu Borussii.. warto było oglądać do końca. Za kim byliście?

---

 

Na moje szczęście, wspomnianego 17. lutego nie było żadnego zdarzenia związanego z poprzednim szkoleniowcem tejże drużyny. Zbudowani pierwszym zwycięstwem na wyjeździe za mojej kadencji, czekał nas jeszcze trudniejszy mecz - tym razem z vice'liderem Serie C1/B. Zespół Ternany spisuje się nadspodziewanie dobrze i razem z Carrerese walczy o mistrzostwo, mają już praktycznie zapewniony awans. Plusem z pewnością jest to, że gramy przed własną publicznością, która zawsze i wszędzie jest z nami. Rywale wygrali pod rząd ostatnie.. 12 spotkań. Powalczyć o jakiekolwiek będzie bardzo trudno, a co więcej o zwycięstwo. Szczególną uwagę musimy poświęcić jednemu, doświadczonemu już zawodnikowi, którym jest Thiago Gentil. Ofensywny pomocnik, który od początku strzelił dziesięć bramek i zaliczył cztery asysty, ładny dorobek. My niestety do spotkania przystępujemy bez kontuzjowanego Adama Simona, który na treningu nadepnął na gwóźdź, który wbił mu się w but - w konsekwencji w stopę. Szkoda, gdyż jest to jeden z najlepiej grających ostatnio zawodników mojej drużyny. Poprzez zwycięstwo możemy przesunąć się o jedną pozycję, na dziewiąte miejsce, mając wtedy dwa punkty straty do zespołu z miejsca piątego, dającego awans. Straszny ścisk, ale wybiła odpowiednia godzina - mecz czas zacząć.

 

F. Rossi, C. Mammarella, A. Bassoli, F. Barba, A. Aquilanti - Mateus, D. Di Cecco, M. Ekwueme - A. Volpe, D. Marceta - H. Sadik

 

Zespół Ternano przyjechał tutaj tylko i wyłącznie po zwycięstwo, co potwierdziło ofensywne ustawienie 4-2-3-1. Ogromne problemy od samego początku miało dwóch zawodników. Aquilanti nie potrafił poradzić sobie z presją, która wynikała z tego, że na trybunach zasiadało kilku wysłanników z Serie A. Dodatkowo Ekwueme nie umiał porozumieć się z resztą zespołu, gdyż nie znał języka włoskiego, a nawet angielskiego. Po chwili jednak zaczęli rozmawiać poprzez ruchy migowe i wyglądało to już lepiej. Graliśmy bardzo niedokładnie, przez to między innymi zaczynały się ataki przeciwników. Jednakże pierwszą poważną okazję stworzyliśmy my. Ładnym odbiorem w środkowej części boiska wykazał się Mateus, zagrał na skrzydło do Volpe'go, który świetnie dośrodkował na głowę Sadika - ten uderzył piłkę, jednakże odbiła się od poprzeczki. Futbolówka dotknęła poprzeczki tak niefortunnie, że wpadła pod nogi Di Cecco. Ten z pierwszej piłki huknął na bramkę Brignoliego i bez najmniejszych problemów go pokonał. Ostatnio nie ma szczęścia reprezentant Finlandii pod bramką rywali. Tym razem wyręczyli go w jego fachu koledzy. Pod koniec pierwszej połowy strzał Gentila wybronił Rossi. Chwilę później po raz drugi fantastyczną okazję zmarnował Sadik. Wyszedł "oko w oko" z Brignolim, ale ten drugi okazał się w tym momencie lepszy. Na boisko po przerwie weszli Sani w miejsce Sadika oraz Pigini za Ekwueme. Niestety w 47. minucie kontuzji doznał Di Cecco i w taki sposób zostałem bez zmian. Przez długi okres czasu piłka przebywała w środkowej części murawy. Kontrolując spotkanie, wywalczyliśmy rzut rożny. Dośrodkowywał Volpe, obrońcy zdążyli wybić piłkę zza pole karne, tam ją przejął Mateus - zgrał ponownie do Volpe'go, ten nie wahając się ponownie wrzucił piłkę, najwyżej wyskoczył Bassoli i wpakował ją do siatki. Coś niesamowitego. Kilka chwil później, fatalnie wyrzucił piłkę ręką bramkarz rywali, przejął ją Mateus, zgrał do Marcety, ten przebiegł kilkanaście metrów, podał w stronę Volpe'go, który fantastycznie uderzył w światło bramki, uwieńczając występ dwoma asystami i golem. Niedowierzanie w obozie Ternany, wielka radość u nas. Dzięki zwycięstwu przesuwamy się o jedno oczko, mając nadal pięć punktów straty do lokaty piątej. Jeszcze wszystko jest możliwe, piłka sprawia cuda.

 

Serie C1/B, 24/30 - 01.03.2014r.

Guido Biondi, Lanciano.

[10] Virtus Lanciano – [2] Ternana, 3:0 (D. Di CECCO 36', A. BASSOLI 77', A. VOLPE 85')

MoM: Alessandro Volpe (Virtus Lanciano)

Odnośnik do komentarza

Ochłonąłem po meczu Borussii.. warto było oglądać do końca. Za kim byliście?

---

 

Na moje szczęście, wspomnianego 17. lutego nie było żadnego zdarzenia związanego z poprzednim szkoleniowcem tejże drużyny. Zbudowani pierwszym zwycięstwem na wyjeździe za mojej kadencji, czekał nas jeszcze trudniejszy mecz - tym razem z vice'liderem Serie C1/B. Zespół Ternany spisuje się nadspodziewanie dobrze i razem z Carrerese walczy o mistrzostwo, mają już praktycznie zapewniony awans. Plusem z pewnością jest to, że gramy przed własną publicznością, która zawsze i wszędzie jest z nami. Rywale wygrali pod rząd ostatnie.. 12 spotkań. Powalczyć o jakiekolwiek będzie bardzo trudno, a co więcej o zwycięstwo. Szczególną uwagę musimy poświęcić jednemu, doświadczonemu już zawodnikowi, którym jest Thiago Gentil. Ofensywny pomocnik, który od początku strzelił dziesięć bramek i zaliczył cztery asysty, ładny dorobek. My niestety do spotkania przystępujemy bez kontuzjowanego Adama Simona, który na treningu nadepnął na gwóźdź, który wbił mu się w but - w konsekwencji w stopę. Szkoda, gdyż jest to jeden z najlepiej grających ostatnio zawodników mojej drużyny. Poprzez zwycięstwo możemy przesunąć się o jedną pozycję, na dziewiąte miejsce, mając wtedy dwa punkty straty do zespołu z miejsca piątego, dającego awans. Straszny ścisk, ale wybiła odpowiednia godzina - mecz czas zacząć.

 

F. Rossi, C. Mammarella, A. Bassoli, F. Barba, A. Aquilanti - Mateus, D. Di Cecco, M. Ekwueme - A. Volpe, D. Marceta - H. Sadik

 

Zespół Ternano przyjechał tutaj tylko i wyłącznie po zwycięstwo, co potwierdziło ofensywne ustawienie 4-2-3-1. Ogromne problemy od samego początku miało dwóch zawodników. Aquilanti nie potrafił poradzić sobie z presją, która wynikała z tego, że na trybunach zasiadało kilku wysłanników z Serie A. Dodatkowo Ekwueme nie umiał porozumieć się z resztą zespołu, gdyż nie znał języka włoskiego, a nawet angielskiego. Po chwili jednak zaczęli rozmawiać poprzez ruchy migowe i wyglądało to już lepiej. Graliśmy bardzo niedokładnie, przez to między innymi zaczynały się ataki przeciwników. Jednakże pierwszą poważną okazję stworzyliśmy my. Ładnym odbiorem w środkowej części boiska wykazał się Mateus, zagrał na skrzydło do Volpe'go, który świetnie dośrodkował na głowę Sadika - ten uderzył piłkę, jednakże odbiła się od poprzeczki. Futbolówka dotknęła poprzeczki tak niefortunnie, że wpadła pod nogi Di Cecco. Ten z pierwszej piłki huknął na bramkę Brignoliego i bez najmniejszych problemów go pokonał. Ostatnio nie ma szczęścia reprezentant Finlandii pod bramką rywali. Tym razem wyręczyli go w jego fachu koledzy. Pod koniec pierwszej połowy strzał Gentila wybronił Rossi. Chwilę później po raz drugi fantastyczną okazję zmarnował Sadik. Wyszedł "oko w oko" z Brignolim, ale ten drugi okazał się w tym momencie lepszy. Na boisko po przerwie weszli Sani w miejsce Sadika oraz Pigini za Ekwueme. Niestety w 47. minucie kontuzji doznał Di Cecco i w taki sposób zostałem bez zmian. Przez długi okres czasu piłka przebywała w środkowej części murawy. Kontrolując spotkanie, wywalczyliśmy rzut rożny. Dośrodkowywał Volpe, obrońcy zdążyli wybić piłkę zza pole karne, tam ją przejął Mateus - zgrał ponownie do Volpe'go, ten nie wahając się ponownie wrzucił piłkę, najwyżej wyskoczył Bassoli i wpakował ją do siatki. Coś niesamowitego. Kilka chwil później, fatalnie wyrzucił piłkę ręką bramkarz rywali, przejął ją Mateus, zgrał do Marcety, ten przebiegł kilkanaście metrów, podał w stronę Volpe'go, który fantastycznie uderzył w światło bramki, uwieńczając występ dwoma asystami i golem. Niedowierzanie w obozie Ternany, wielka radość u nas. Dzięki zwycięstwu przesuwamy się o jedno oczko, mając nadal pięć punktów straty do lokaty piątej. Jeszcze wszystko jest możliwe, piłka sprawia cuda.

 

Serie C1/B, 24/30 - 01.03.2014r.

Guido Biondi, Lanciano.

[10] Virtus Lanciano – [2] Ternana, 3:0 (D. Di CECCO 36', A. BASSOLI 77', A. VOLPE 85')

MoM: Alessandro Volpe (Virtus Lanciano)

Odnośnik do komentarza
Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...