Skocz do zawartości

La Serenissima


Miki088

Rekomendowane odpowiedzi

@Jacelinho - Osz Ty, ja tam za Borussią. :)

 

Mam taką prośbę, jeśli zauważycie jakiekolwiek błędy, wytykajcie mi je, chce się z odcinka na odcinek poprawiać, by było jak najlepiej. Chcę również przeprosić, że nie załadowałem screenów dwóch zawodników Armenii, którzy są pogrubieni - ale nie miało to żadnego sensu, gdy nie widać atrybutów, a nie stać mojego klubu na scouting.

---

 

Dzień po meczu razem z Bodziem wyruszyłem w podróż do San Marino. Szef związku piłkarskiego nie chciał zafundować lotu samolotem, więc skazaliśmy byli na jazdę samochodem. Teoretycznie Lanciano zlokalizowane jest daleko, jednakże świetne drogi - prowadzące prawie przez całą trasę przy wybrzeżu Morza Adriatyckiego pozwolą na swobodne i krótkie prowadzenie auta. Widoki były przepiękne. Jednocześnie niemałe wzgórza, obok błękitnej jak niebo tafli wody. Jednym z czynników powstawania takich krajobrazów jest zachowywana czystość przez mieszkańców, nie tak jak w Polsce. Dajmy na przykład Morze Bałtyckie, które zanieczyszczają wpływające do niego rzeki, między innymi Wisła czy Odra. Na miejscu byliśmy dwie i pół godziny później. Szybko zakwaterowaliśmy się w miejscowym hotelu i mogliśmy przeanalizować dokładnie rywala oraz sporządzić notatki na temat powołanych reprezentantów.

 

 

Kadra na mecz towarzyski z Armenią.

 

Bramkarze:

Aldo Junior Simoncini (Libertas)

Mattia Manzaroli (Tre Fiori)

Nicolas Benedettini (La Fiorita)

 

Obrońcy:

Lorenco Pelliccioni (Tre Fiori, OP)

Fabio Vitaioli (La Fiorita, OP/OŚ)

Alessandro Della Valle (Sant'Ermete Sanvitese, OL/OŚ)

Davide Simoncini (Libertas, OŚ)

Giacomo Benedettini (Tre Fiori, OŚ/DP)

Michele Cervellini (Pennarossa, OŚ)

 

Pomocnicy:

Fabio Bollini (La Fiorita, PŚ)

Maicol Berretti (La Fiorita, DP/PŚ)

Stefano Lonfernini (Tre Fiori, DP/PŚ)

Enrico Cibelli (Tre Penne, PP/OPŚ)

Matteo Coppini (Campitello, PŚ)

Alex Gasperoni (La Fiorita, OPP/OPL)

Pier Filippo Mazza (Sant'Ermete Sanvitese, OPŚ)

Federico Colonna (Federazione Sammarinese, OPŚ)

Massimo Mularoni (Libertas, OPL)

 

Napastnicy:

Matteo Vitaioli (La Fiorita, OPP/OPL/NŚ)

Andy Selva (Fidene, NŚ)

Jacopo Gualandi (San Marino, NŚ)

Mattia Stefanelli (Crotone, NŚ)

 

Notatka: Zespół został zmieniony, kilku piłkarzy z poprzednich spotkań nie zasługiwało już na grę w mojej reprezentacji i prawdopodobnie już szansy nie dostaną. Natomiast pierwszy mecz w barwach San Marino może zagrać aż sześciu zawodników, w szczególności bardzo młodych. Oczekuję od nich przede wszystkim zaangażowania oraz chęci dalszego rozwoju pod względem piłkarskim. Niektórzy z nich występowało w zespołach juniorskich reprezentacji i to właśnie w nich pokazali się z dobrej strony.

 

Przeciwko Armenii chcieliśmy udowodnić i pokazać, że nie będzie z nami tak łatwo w meczach eliminacyjnych. Mecz miał na celu przestraszenie rywala, ale także skrycie naszych najlepszych cech - by rywal ich nie przyćmił już w meczu oficjalnym. Niewątpliwie gwiazdą ich składu jest Henrik Mkhitaryan, grający w zespole Paris Saint-Germain. Uwagę musimy skupić również na Karlenie Mkrtchyanie oraz Yurze Movsisyanie. Pierwszy z nich występuje w Metalurgu Donieck i jest defensywnym pomocnikiem, natomiast drugi reprezentuje barwy i strzela bramki dla klubu rosyjskiego, Spartaka Moskwa. Na tym zawodnicy z potężnym potencjałem się konczą, ale nie możemy nikogo z całej reprezentacji zlekceważyć.

 

M. Manzaroli - A. Gasperoni, G. Beneditinni, D. Simoncini, L. Pelliccioni - F. Bollini, M. Beretti, S. Lonfernini - M. Vitaoili, E. Cibelli - J. Gualandi

 

Mecz od początku był bardzo spokojny. Przez pierwsze dwadzieścia minut to my kontrolowaliśmy spotkanie i prowadziliśmy grę. Dogodnych sytuacji sobie jednak nie stworzyliśmy. Z minuty na minutę inicjatywę w spotkaniu zaczęła przejmować reprezentacja Armenii. Spokonie przeprowadzali akcje, z własnego pola karnego pod nasze - wykorzystując przy tym skrzydła, świetnie przyspieszając w odpowiednim momencie tempo gry. Ogromne szczęście w 42. minucie miał nasz bramkarz, kiedy to z dystansu uderzał Mkhitaryan, futbolówka spadała kąśliwie i uderzyła w poprzeczkę, wypadając za linię autową. Do przerwy wynik nie uległ zmianie. Przeprowadziłem tylko jedną zmianę, na boisko wszedł Coppini, który zmienił narzekającego na uraz Berretiego. Trzy minuty po zmianię stron fantastyczną akcję przeprowadzili moi zawodnicy. Spokojnie rozgrywając piłkę w środku pola Bollini oraz Lonfernini przesuwali się co raz bardziej w stronę bramki rywali. Odegrania na jeden kontakt spowodowały lukę w obronie Armenii, wtedy wykorzystał ją Gualandi, podając idealnie do Vitaoiliego, który spokojnym strzałem zdobył bramkę. Niestety cztery minuty później wyrównał Tadevosyan po zagraniu Papikyana z rzutu rożnego. Przeciwnicy atakowali, jednakże nie potrafili wykorzystać swojej przewagi i to my sprawiamy niespodziankę, remisując z Armenią, będacą o 130 miejsc przed nami. Szkoda, gdyż mogliśmy wygrać. Oznaczało to, że w eliminiacjach zawalczymy.

 

Mecz towarzyski reprezentacyjny - 04.03.2014r.

Olympico, Serravale.

San Marino Armenia, 1:1 (M. VITAIOLI 49', A. Tadevosyan 53')

MoM: Giacomo Benedittini (San Marino)

Odnośnik do komentarza

- Hej, Bodzio, będę miał sprawę do Ciebie. - zawołałem po powrocie z San Marino do Lindy. - Załatwiłem Ci staż, nie zgadniesz gdzie. - tajemniczo zacząłem.

- No cześć, jaki staż, co, gdzie? - zapytał.

- U boku Tomka Hajty, znasz gościa? Prowadzi Jagiellonię, w Ekstraklapie polskiej. Wystarczyła chwila rozmowy. Wiesz co na nim zrobiło największe wrażenie? - tym razem odpowiedziałem pytaniem.

- Nie wiem, nie zgrywaj się. Co takiego? Twoje nazwisko. - uśmiechnąłem się i kontynuowałem. - Zna Cię cały kraj, szumią o tym, że chcesz zerwać z teatrem na rzecz piłki nożnej. Oderwij się od tego i jedź do kraju, na dwa tygodnie.

- Po co mi staż, skoro mam tylko najprostszą licencję trenerską?

- Nie martw się już o to, Twoje podanie, które napisałem zostało zaakceptowane i właśnie ten staż jest jednym z punktów otrzymania licencji UEFA, nie pamiętam dokładnie której, ale dzięki niej będziesz mógł prowadzić zespoły z I i niższych lig w każdym kraju. Musisz tam jechać, chłopie.

- Zastanowię się, daj mi czas do najbliższego tygodnia. Te licencje przyznaje PZPN?

- No niestety tak... pijaczki z PZPN. Z tego co słyszałem, później odbędzie się jeden zjazd szkoleniowy w naszym związku, gdzie jednym z punktów jest bankiet. Wiesz jak to będzie wyglądało? Wszyscy się nachleją jak świnie.

- Alkohol to ja lubię, zgadzam się! - zaśmiał się Bodzio i kontynuował. - Kiedy zaczyna się ten cały staż? - spytał zaciekawiony.

- Dwudziestego pierwszego kwietnia. Dobry wybór, chłopie, bardzo dobry. - zakończyłem.

- Posłuchaj, mamy kilka godzin wolnego, zajmijmy się analizą tych kopaczy z Latiny. Wygraną możemy awansować na siódme miejsce, cele co raz bardziej rosną. - powiedział Bodzio.

- Jasne, nie ma sprawy, za chwilę się za to zabierzemy. Mam teraz takie pytanko, Boguś, jak myślisz, przejdziemy ligę wyżej? Uda nam się to? - zapytałem.

- Co Ty pierdolisz, Miki! Musi nam się udać, innej opcji nie widzę, inaczej będzie to koniec dla tego klubu, po sezonie odejdzie większość piłkarzyków chciwych na kasę. Co wtedy zrobimy, jak zarząd sprzeda jeszcze Aquilantiego czy Marcetę? Weźmiemy juniorów? Trzeba się spiąć. - zaatakował mnie słownie Bogusław.

- Myślę podobnie jak Ty. Teraz wszystko musimy wygrywać, porozmawiamy o tym jutro z chłopakami. Sprawdź w moich notatkach, ile zostało meczów do końca. - ponownie zapytałem.

- Sześć spotkań, a do zdobycia osiemnaście punktów. Z kolei straty do miejsca premiowanego awansem mamy pięć punktów. Wszystko jest jeszcze możliwe, już ja ich jutro zmotywuję. - powiedział ironicznie Linda, kończąc całą rozmowę.

Odnośnik do komentarza

Relacje z Emily uległy znacznemu ochłodzeniu. Byliśmy zajęci swoją czasochłonną pracą. Mnie w mieszkaniu nie było dniami, natomiast ona wyjeżdżała tam, gdzie coś się dzieje - jest dziennikarzem. Nie mieliśmy czasu jeść wspólnych posiłków, a nawet rozmawiać. Kiedy doszło już do rozmowy, wytłumaczyłem jej całą sytuację i obiecałem, że wszystko zmieni się czerwcu, kiedy prawdopodobne dostanę urlop i razem wyjedziemy na wakacje. Wracając do mojej pracy, w następnym spotkaniu będziemy musieli podtrzymać obecną passę dwóch zwycięstw, gdyż teraz już punktów tracić nie możemy, jeśli myślimy o awansie. Tym razem gramy z sąsiadem w tabeli - drużyną Latina Calcio. Ciekawostką jest to, że zdobywają oni mało goli i też tych goli mało tracą. Bilans mają zerowy, 26 zdobytych i 26 straconych. Z tego można wywnioskować, po prostu grają rozważnie i spokojnie, bez ryzyka. Na szczególną uwagę zasługuje formacja defensywna. Posiadają świetnego prawego obrońce, który jest pewnym filarem drużyny - rzecz jasna, Andrea Milani. Za jego plecami stoi Vincenzo Aridita. Bramkarz, który w ostatnich trzech meczach stracił tylko jednego gola. Będziemy z pewnością musieli się wysilić, aby cokolwiek w tym spotkaniu ustrzelić. Podczas wyjścia piłkarzy na murawę otrzymałem sms'a - San Marino awansowało na 206 miejsce w rankingu FIFA, co oznaczało, że nie jesteśmy już najgorsi!

 

F. Rossi - C. Mammarella, A. Bassoli, F. Barba, A. Aquilanti - Mateus, D. Di Cecco, A. Simon - A. Volpe, D. Marceta - H. Sadik

 

Spotkanie zaczęło się po nie naszej myśli. Mimo, że bramki nie straciliśmy, całkowitą kontrolę nad meczem mieli rywale. Wymieniali spokojnie i dokładnie futbolówkę na własnej połowie, co jakiś czas grając długie podanie na swojego napastnika. Akurat w tym przypadku, nasza defensywa spisywała się wyśmienicie, przechwytując owe piłki - jednakże kiedy następowało podanie w drugą linię, zaczęły się nerwy i dalsze zagrania już nie dochodziły do adresatów. Pierwsza połowa była bardzo nudna, żaden zespół nie stworzył takiej okazji, aby zdobyć bramkę. Druga część gry wyglądała identycznie, nie oddaliśmy żadnego celnego strzału na bramkę i w tak ważnym spotkaniu remisujemy, utrudniając sobie drogę do Serie B. Na nasze szczęście, pięciopunktowa strata do miejsca premiowanego awansem nie uległa zmianie.

 

Serie C1/B, 25/30 - 15.03.2014r.

Domenico Francioni, Latina.

[10] Latina Calcio – [9] Virtus Lanciano, 0:0

MoM: M. Bruscagin (Latina Calcio)

Odnośnik do komentarza

Nie pisałem z powodu, że po meczu z Latiną zawiesił mi się laptop - przegrzał się i byłem zmuszony ponownie uruchomić komputer, przez co straciłem jeden mecz. Poszedłem na urlop, w tym meczu wygrałem jednak 1:0 i jesteśmy na 7 miejscu, z 2 pkt straty do miejsca 5. Przepraszam, ale nie była to moja wina. Mam też taki pomysł, może pytanie - takie wstępne. Otóż bohater w opowiadaniu "Bodzio Linda" prawdopodobnie od kwietnia będzie miał licencję trenerską... chciałby ktoś nim być w mojej grze? Wspólna gra, ja wszystko prowadzę, ew. we dwóch. Jeśli ktoś by chciał w tym uczestniczyć, napiszcie tutaj, lub PW.

 

---

 

Paradoksalnie, jednocześnie możemy awansować i spaść. Ten przykład idealnie ukazuje, jaka jest sytuacja w tabeli. Każde spotkanie jest teraz już dla nas grą o życie. Musimy od teraz wszystko wygrywać. Do końca sezonu pozostało pięć meczy, piętnaście punktów punktów do zdobycia - dwa punkty straty. Liczymy na siebie i łut szczęścia. Z tych pięciu spotkań, dwa gramy z zespołami będącymi w samym czubie tabeli. W 28 kolejce z trzecim miejscem, natomiast na zakończenie rozgrywek będzie walka z liderem. Niezwykle trudno, ale skupmy się na tym najbliższym meczu, który jako jeden ze wszystkich naszych rozgrywanych, będzie transmitowany we włoskiej telewizji. Zespół Salernitany posiada superstrzelca, który zdobył w tym sezonie trzynaście bramek oraz trzy razy asystował. Jest to Matteo Guazzo. Piłkarz grający zazwyczaj w niższych ligach. Nie zasmakował wielkiej piłki w najwyższej klasie rozgrywkowej, choć samym poziomem gry z pewnością zasługiwałby na miejsce każdego polskiego średniaka w Ekstraklasie. Musimy pokazać kibicom, że stać nas na więcej - po teoretycznie słabym, poprzednim meczu.

 

F. Rossi - C. Mammarella, A. Bassoli, F. Barba, A. Aquilanti - Mateus, A. Simon, M. Ekwueme - A. Volpe, D. Marceta - H. Sadik

 

Zespół przeciwny od samego początku napierał z atakami na naszą bramkę. Wyraźnie było widać, że chcieli zdominować naszą połowę boiska większą ilością zawodników. W pewnym sensie im się to udało, całkowicie nas przewyższali - ale na wynik nie miało to większego znaczenia. Broniliśmy się, zero składnych akcji - kilka świetnych interwencji Rossiego. Tak można podsumować pierwszą część meczu. Na pierwszą bramkę czekaliśmy do minuty 53, którą zdobył Guazzo. Na nasze szczęście, gola nie uznał sędzia, gdyż był widoczny spalony. To zadziałało na moich zawodników jak płachta na byka. Ruszyli od razu do ataku. Przyniosło to skutek... 120 sekund później. Świetnie przeprowadził kombinacyjną akcję Simon z Marcetą, ten drugi podał na prawe skrzydło w stronę Aquilantiego, on zaś wbiegł w pole karne, zastawił się i sprowokował obrońcę rywali do faulu. Jedenastkę pewnie wykorzystał Mateus. Zdobyta bramka pozwoliła uzyskać pewność siebie i wiarę w umiejętności moich piłkarzy. Skutecznie broniliśmy, pozwalając zespołowi Salernitany jedynie na niegroźne strzały z dystansu. Wynik podwyższyliśmy w 66. minucie, rozgrywając spokojną akcję - szybko przeniósł grę na prawą stronę Volpe, podał do Sadik'a - ten dośrodkował, wybili defensorzy rywala, piłka spadła pod nogi Ekwueme, ten huknął z dystansu i zdobył przepiękną bramkę. Ostatnie minuty przyniosły ogromny chaos w grze obydwu drużyn. Z pod naszego pola karnego wybijał Bassoli, dziwnie futbolówkę głową odbił jeden z obrońców Salernitany, że wpadła pod nogi Sadik'a, ten popędził piętnaście metrów na bramkę i mierzonym strzałem zdobył kolejną bramkę w tym meczu. Druga połowa zdecydowanie lepsze w naszym wykonaniu, pewnie pokonujemy rywali i długo czekaliśmy na informacje z innych boisk. Zespół Frosinone przegrał, przez co awansowaliśmy na miejsce szóste - mając nadal dwa punkty straty do piątej Perugii. Emocjonująca będzie z pewnością końcówka sezonu.

 

Serie C1/B, 26/30 - 22.03.2014r.

Guido Biondi, Lanciano

[7] Virtus Lanciano – [14] Salernitana, 3:0 (MATEUS, kar. 56', M. EKWUEME 67', B. SADIK 82')

MoM: Adam Simon (Virtus Lanciano)

Odnośnik do komentarza

Wygraliśmy spotkanie, a dzień po - wiele komentarzy ze strony mediów, jakie zespoły prócz Carrarese i Prato, które już zapewniły sobie awans, mogą przejść ligę wyżej. Firmy bukmacherskie największy kurs ustawiły na drużynę Catanzaro, która ma pięć punktów straty, później Frosinone, które zatrudniło nowego szkoleniowca, w cztery ostatnie kolejki wkracza z nową siłą i nasz zespół Virtus Lanciano, mający tylko dwa punkty straty do Perugii. We wszystkich lokalnych gazetach można ujrzeć teksty i rozpiski na temat Serie C1. Podobny terminarz, jak te w prasie przesłał mi Bodzio, który ostatniej nocy widocznie nie spał, analizując rywali.

 

Catanzaro [8] - 34pkt

27 kolejka: (D) Avellino [9]

28 kolejka: (W) Perugia [5]

29 kolejka: (D) Benevento [4]

30 kolejka: (D) Viareggio [11]

 

Frosinone [7] - 36pkt

27 kolejka: (W) Ternana [3]

28 kolejka: (D) Latina [13]

29 kolejka: (W) Salernitana [15]

30 kolejka: (D) Gavorrano [14]

 

Virtus Lanciano [6] - 37pkt

27 kolejka: (W) Gavorrano [14]

28 kolejka: (W) Benevento [4]

29 kolejka: (D) Andria [12]

30 kolejka: (W) Carrarese [1]

 

Perugia [5] - 39pkt

27 kolejka: (D) Benevento [4]

28 kolejka: (D) Catanzaro [8]

29 kolejka: (W) Viareggio [11]

30 kolejka: (D) Prato [2]

 

 

Teoretycznie najgroźniejszych rywali, patrząc na układ tabeli ma zespół Perugii - jednakże motywem dający im większe szanse jest to, że grają najbliższe trzy mecze u siebie, a tylko jeden na wyjeździe. Bezpośrednie spotkanie Catanzaro i Perugii wykluczy z pewnością jeden zespół z walki o awans. My, mamy nadzieję, że będzie to ten drugi. Skupiając się na naszych rywalach, dwa zespoły przeciętne, natomiast następne dwa z najwyższej półki i będzie bardzo trudno o zwycięstwa. Nie tracąc nadziei, musimy wygrać najbliższą konfrontację z Gavorrano - oczywiście na wyjeździe. Kluczową postacią przeciwników jest napastnik, Mario Gurma, który zdobył w tym sezonie czternaście bramek, asystując jeden raz. Jesteśmy faworytem, między innymi z powodu, że wygraliśmy ostatnie cztery mecze. Nie będziemy mogli skorzystać tylko z jednego zawodnika, Emmanuela Saniego, gdyż jest kontuzjowany. Mam żal, że po sezonie odejdzie kilku kluczowych piłkarzy, bo to właśnie oni wyróżniają się w tym składzie. Mowa o Volpe, Di Cecco czy Mammarelli. Liczą się tylko trzy punkty.

 

F. Rossi - C. Mammarella, F. Barba, A. Bassoli, A. Aquilanti - Mateus, A. Simon, M. Ekwueme - A. Volpe, D. Marceta - H. Sadik

 

Rozpoczęliśmy spotkanie, pozwalając rywalom na rozegranie - natomiast my chcieliśmy skorzystać z kontrataku. Poważnie zagroził naszej bramce Paci w 22 minucie, mijając prawym skrzydłem dwóch zawodników, na nasze szczęście źle dośrodkował i defensorzy przejęli piłkę. Ładnie odegrali do Volpe'go, ten przebiegł kilka metrów, zauważył wybiegającego na wolne pole Sadika, który wpadł w pole karne, idealnie podał w stronę Marcety. Danijel dostawił nogę i prowadziliśmy jedną bramką. Pierwsza połowa była pod nasze dyktando, spokojnie trzymaliśmy piłkę i bez problemu dowieźliśmy wynik. Osiemdziesiątej czwartej minuty było nie będzie wspominał zawodnik rywali Hans Rudi Brugger, który faulując wybiegającego sam na sam Marcetę, otrzymał czerwoną kartkę. Kilka minut później fatalny błąd przy rozegraniu piłki popełnił bramkarz Gavorrano, podając wprost pod nogi Di Cecco, odegrał szybko do Sadik'a - ten zauważył wolnego Danijela Marcetę. On sam minął prostym zwodem jednego obrońcę, wbiegł w pole karne i soczystym strzałem zdobył swojego drugiego gola w tym meczu. Wygraliśmy w dobrym stylu. Wchodząc do szatni otrzymałem informację, że Perugia i Frosinone zremisowały, a Catanzaro przegrał, przez co awansujemy na miejsce piąte - mając tyle samo co pierwszy z wymienionych zespołów, aczkolwiek posiadamy lepszy bezpośredni stosunek meczowy. Nie możemy już tej lokaty oddać.

 

Serie C1/B, 27/30 - 05.04.2014r.

Bagno di Gavorrano, Gavorrano.

[14] Gavorrano – [6] Virtus Lancino, 0:2 (D. MARCETA 23', D. Marceta 88')

MoM: D. Marceta (Virtus Lanciano)

Odnośnik do komentarza

Ah, znowu popełniłem błąd. Walczymy o baraże, bezpośredni awans jest tylko z pierwszego miejsca, sorki.

 

---

 

Walka o mistrzostwo trwa w zaparte między Carrarese, a Prato. Lider utrzymuje czteropunktową przewagę i już w najbliższej kolejce może zapewnić sobie triumf, jeśli spełnią się, prócz ich wygranej, dodatkowe warunki. Zespół Prato musi przegrać z jedenastym Sorrento, co jest mało prawdopodobne. Wszystkie cztery drużyny w tabeli mają zapewniony mecz o baraż do Serie B. Nie rozstrzygnięta jest tylko piąta lokata. Najbliższa kolejka może nam wiele wyjaśnić. Drużyna Perugii jest w dołku, remisując dwa poprzednie mecze zagra z Catanzaro. Nasz zespół ma zadanie o wiele trudniejsze, gramy na wyjeździe, a rywalem będzie Benevento, który jest na czwartym miejscu w Serie C1. Teoretycznie oni już walczą tylko o wyższą pozycję, gdyż bezpośredniego awansu zapewnić sobie już nie mogą. Na dodatek przez cały sezon przegrali tylko trzy mecze, zremisowali aż jedenaście i z trzynastu wrócili z pełną zdobyczą punktową. Mocą napędową jest Cristian Altinier. Ich napastnik zdobył siedemnaście goli, asystując trzy razy. Walczy o koronę króla strzelców ligi. U nas do zdrowia wrócił Sani, natomiast kontuzji na treningu doznał Carioto.

 

F. Rossi - C. Mammarella, A. Bassoli, F. Barba, A. Aquilanti - Mateus, A. Simon, M. Ekwueme - A. Volpe, D. Marceta - H. Sadik

 

Pierwsza połowa przebiegła bez ukazania żadnego faworyta. Głównie futbolówka znajdowała się w środkowej części boiska. Nikt nie zagroził żadnemu z bramkarzy, aż do 45. minuty. Rzut rożny wywalczył zespół rywali, dośrodkował Rajcic - idealnie na głowę Melary i do przerwy schodziliśmy pokonani. Drugą połowę mogliśmy zacząć znakomicie, ładnie znalazł się przed polem karnym Marceta, jednakże uderzył minimalnie ponad bramką rywala. Nie graliśmy tej samej piłki co w poprzednich meczach. Na dwadzieścia minut przed końcem, fatalny błąd popełnił Bassoli, który stracił piłkę pod naszym polem karnym i wynik podwyższył Altinier. Piłkarzom widocznie na wygranej nie zależało. W fatalnych nastrojach schodziliśmy do szatni, wiedząc, że Perugia do osiemdziesiątej szóstej wygrywała jedną bramką z Catanzaro. Po chwili jednak przybiegł kierownik naszego zespołu krzycząc, że przegrali, tracąc bramki w 89. minucie i 93. po rzucie karnym. Szczęście nam sprzyjało. Jedynie złą wiadomością było to, że Frosinone zdołało wygrać, strzelając gola też w doliczonym czasie gry. Zostajemy na piątym miejscu, ale jednocześnie mamy tyle samo punktów co Perugia i Frosinone - po 40.

 

Serie C1/B, 28/30 - 12.04.2014r.

Santa Colomba, Benevento.

[4] Benevento – [5] Virtus Lancino, 2:0 (F. Melara 45'+2, C. Altinier 72')

MoM: I. Pedrelli (Benevento)

Odnośnik do komentarza

- Bodzio, mam nadzieję, że pamiętasz o najbliższym stażu? - zapytałem przy śniadaniu.

- Pewnie, że pamiętam, ale żal opuszczać Was na te dwa miesiące. Akurat teraz, gdzie rozgrywa się sprawa barażu i ewentualnego awansu, naprawdę muszę? - wypierał się.

- Chłopie, musisz. Bez tego nie poradzisz sobie w profesjonalnej piłce. Przecież chcesz w przyszłości trenować samodzielnie jakiś klub, co? - wyjaśniłem pytając.

- Stawiasz mnie w trudnej sytuacji, ale wiem, że jest to nie odwołania. Wyjazd już jutro, ciekawe czy będzie tam internet, bo muszę śledzić najbliższe dwie kolejki w Serie C1. - odpowiedział.

- Spokojnie, stary. Będę do Ciebie często dzwonił, idź się pakuj, bo taksówka będzie pod domem o szóstej rano, a wieczorem pewnie czasu nie znajdziesz.

 

Taką rozmową zaczęliśmy kolejny dzień życia w Lanciano. Nie myślałem wtedy o piłce, gdyż miałem zaplanowane coś wielkiego - dla Emily, z którą w końcu mieliśmy w ostatnich tygodnia szansę porozmawiać i zjeść wspólne posiłki. Nasze stosunki z dnia na dzień się polepszały, dlatego musiałem to dokładnie wykorzystać. Poszedłem do jubilera, kupiłem pierścionek wart dwa tysiące euro, do tego złoty naszyjnik. Zamówiłem miejsca w topowej restauracji miasta, Taverna del Marina, która mieściła się przy samym wybrzeżu Adriatyku. Zbliżała się godzina dziewiętnasta, ona wróciła z pracy, wcześniej poinformowana o kolacji, szybko się przebrała i pojechaliśmy na miejsce. Zajęliśmy miejsca, po chwili kelner przyniósł umówione przeze mnie czerwone wino z dwoma kieliszkami. Ona raczej nie domyślała się, z jakiej okazji została zaproszona do takiej restauracji. Minęła godzina, kiwnąłem głową w stronę kierownika restauracji, ten zaś odsłonił kotarę, skąd dwóch muzyków zagrało ładną melodię. Szybko wyciągnąłem z kieszeni dwa pudełeczka, chwyciłem jej rękę i powiedziałem.

 

- Jesteś latem mym i wiosną, roześmianą wciąż radością. To Ty zimą i jesienią, jesteś kwiatem i zielenią, tyś mym źródłem i strumieniem, w Tobie gaszę me pragnienie. Z Tobą wszystkie chwile dzielę, świątek, piątek i niedzielę. Składam dzisiaj w Twoje ręce, życie moje i... nic więcej! Znamy się już prawie dwa lata, mieszkamy od kilku miesięcy - tak dalej żyć nie możemy. Emily, pragnę tego, ale nie wiem czy Ty także, więc zadaję Ci pytanie. Droga, moja ukochana - świecisz najjaśniej ze wszystkich gwiazd, mogę Cię zdjąć z nieba, byś została moją żoną? - przemówiłem, jednocześnie klęcząc.

 

Emily się mocno wzruszyła, długo nie potrafiła wyjawić żadnego słowa - melodia wydzielająca się ze skrzypiec ucichła. Wtrącając, tak, ten tekst przygotowałem już wcześniej, nauczyłem się go na pamięć. Wszyscy obecni na tej sali odwrócili się ku naszemu stolikowi, czekając na reakcję dziewczyny, przed którą klęczałem.

 

- Nie wiem co powiedzieć, naprawdę... Jestem bardzo zaskoczona, wszystko dzieje się tak szybko. Miki, ale, ale... ja chyba ni... tak, chcę zostać Twoją żoną!

- Kochanie, kocham Cię nad życie!

 

Po chwili otworzyłem jedno z pudełek, wyciągnąłem pierścionek i włożyłem jej na jeden z palców u ręki. Dodatkowo chwyciłem na naszyjnik, zapiąłem na jej szyi i dodałem.

 

- To jest symbol miłości i nierozłączności, noś go zawsze i wszędzie. Będzie to znak naszej znajomości, miłości i późniejszej śmierci.

- Tak, Mikołaj, na pewno będę go nosiła!

 

Wstałem z kolan, z powrotem usiedliśmy do stolika, dokończyliśmy kolację i szczęśliwi wróciliśmy do mieszkania. Na miejscu o wszystkim powiedziałem Bogusławowi, który także się mocno ucieszył, każdemu z nas osobno gratulując. Jeden cel osiągnięty, teraz musimy wywalczyć miejsce w barażach i będę mógł mówić o najszczęśliwszym roku w moim życiu. Cudownie!

Odnośnik do komentarza

Ustawiony budzik na godzinę piątą obudził mnie bez żadnego większego problemu. Emocje po wczorajszym dniu jeszcze ze mnie nie zeszły, a radość była nie do opisania. Smutno mi było, że Bodzia nie będzie w klubie przez dwa miesiące. Jednakże nie może zmarnować takiej szansy, więc sprawy się idealnie wyrównują. Spokojnie ubrałem codzienne rzeczy, umyłem się w łazience i udałem się ku salonowi. Było jeszcze ciemno, wczesna godzina, kwiecień. Spoglądam na budzik, za dziesięć szósta - a Lindy jak nie było, tak nie ma. Lekko się denerwowałem, wszedłem do jego pokoju, a ten... spokojnie spał. Szybko chwyciłem za kołdrę, budząc go. Ten zerwał się niesamowicie.

 

- Chłopie, wstawaj! Za dziesięć minut tu będzie taksówka, na lotnisku jedziesz - staż dzisiaj zaczynasz! - krzyknąłem.

- Kurwa mać, to już ta godzina? Cholera... zaspałem, pierwszy raz w życiu. Pewnie nerwy, dobra, czekaj na taksówkarza, ja się szybko przebiorę. - odpowiedział.

- No dobra, zaniosę Twoją walizkę. Gdzie ona jest? - zapytałem.

- Wiesz, yyymm, zapomniałem się spakować. - odparł.

- No czy Ty jesteś kurwa niepoważny? Ruszał dupsko i bierz się do roboty, na samolot nie zdążysz, jasna cholera! - ponownie wykrzyczałem z nerwów.

- Easy, człowieku, wyluzuj trochę, samolot nie odleci beze mnie. - zaśmiał się.

- Lecisz rejsowym. - odpowiedziałem.

- Co? Nie stać dziadków z PZPN'u na wynajem czarteru? - zdziwiony odpowiedział.

- Odpowiedziałeś sobie, zbieraj się! Jak czegoś zapomniałeś, dzwoń, wyślemy Ci pocztą. - powiedziałem.

- Jasne, pewnie. - zdyszany odpowiedział.

 

W rekordowym tempie Bogusław się spakował, jeszcze nigdy nie widziałem go tak zmęczonego. Nie lada wyczyn, zapakować całą walizkę rzeczami w pięć minut. Z jednej strony byłem mocno poddenerwowany, natomiast z drugiej uśmiałem się później naprawdę świetnie. Po odprawieniu "zagubionego w akcji" poszedłem się położyć. O dziwo, Emily się nie obudziła...

Odnośnik do komentarza

Wracając do piłkarskiej, ligowej rzeczywistości. Musieliśmy udowodnić, że mecz z Benevento to przypadkowa wpadka i przed własną publicznością pewnie pokonamy najbliższego rywala, którym będzie drużyna walcząca o utrzymanie, Andria BAT. Rywale z Perugii grają spotkanie na wyjeździe z ósmym Viareggio, natomiast Frosinone z trzynastą Salernitaną. Nasz przeciwnik w ostatnim spotkaniu bez żadnych problemów, wysoko wygrał z piętnastym Gavorrano. Hattrickiem w tymże meczu popisał się Nicola Loiodice, więc musimy skupić na niego większą uwagę. Zespół Andrii ma ubogą przeszłość, jest to klub powstały całkiem niedawno, bo dopiero w 1971 roku. Przez wiele lat grali w Serie B, bez większych sukcesów. Ciekawostką jest to, że w skład wchodzą trzy miasta, Barletta-Andria-Trani, skąd wzięła się cząstka BAT. Innych punktów niż trzy nie chcę i nie przyjmuję w swe ręce.

 

F. Rossi - C. Mammarella, F. Barba, A. Bassoli, A. Aquilanti - Mateus, A. Simon, D. Di Cecco - A. Volpe, D. Marceta - H. Sadik

 

Musieliśmy w tym meczu wygrać, więc oczywistym jest fakt, że od pierwszej minuty moi piłkarze rzucili się do ataku. Mieliśmy ogromną przewagę, kontrolowaliśmy całkowicie mecz i zagrażaliśmy bramce rywala. Niestety, nieskutecznie. Nie przekładało to się na zdobyte bramki, przez pierwsze piętnaście minut. W 23. minucie nastąpiło zamieszanie w ich polu karnym, najpierw uderzał Sadik, został zablokowany, następnie Aquilanti, efekt ten sam, główkował jeszcze Volpe, jednakże futbolówkę wybili obrońcy. Pod koniec pierwszej połowy fatalną okazje ponownie zmarnował Fin. Ładną piłkę otrzymał od Di Cecco, wyszedł sam na sam i strzelił prosto w bramkarza. W przerwie otrzymaliśmy wiadomość, że zespół Frosinone przegrywa jedną bramką, natomiast Perugia bezbramkowo remisuje. Na domiar złego, po rozpoczęciu drugiej połowy, kontuzji nabawił się Aquilanti. Na nasze szczęście w końcu trzecią sytuację wykorzystał Sadik, po zagraniu Marcety. Zespół Andrii nie zagrażał nam w żadnym stopniu, spokojnie dowieźliśmy taki wynik do końca. Dwie informacje, Perugia wygrywa, Frosinone przegrywa. Sezon trwa do końca, wszystko rozgrzygnie się w ostatniej kolejce, co za debiut trenerski we Włoszech.

 

Serie C1/B, 29/30 - 26.04.2014r.

Guido Biondi, Lanciano.

[5] Virtus Lanciano – [12] Andria BAT, 1:0 (B. SADIK 69')

MoM: C. Mammarella (Virtus Lanciano)

Odnośnik do komentarza

Ostatni mecz kolejki, wielkie emocje, gramy z liderem, natomiast Perugia z viceliderem - Prato. Obydwa zespoły walczą o mistrzostwo, my o baraże, będzie bardzo ciężko. Przed odprawą meczową na rozmowę zaprosił mnie prezes.

 

- Witam Pana, w czym mogę pomóc? - wchodząc do gabinetu, zapytałem.

- Siadaj, musimy porozmawiać. - odparł. - Posłuchaj... z miliona euro długu, zrobiły się już trzy, jesteśmy w potężnych tarapatach. Musimy awansować wyżej, żeby zyskać jak najwięcej euro, na opłacenie drużyny. - wyjaśnił.

- Dobrze. Duża ilość pieniędzy, postaramy się, ciężka droga przed nami, ale obiecuję, że będziemy walczyć. - odparłem.

- Musicie, musicie. Mam jeszcze kolejne sprawy. Z zespołu, po sezonie, muszą odejść kluczowi zawodnicy, żeby załatać tę dziurę całkowicie. Popełniliśmy błąd, nie sprzedając wcześniej Mammarelli i Di Cecco czy Volpego, mogłyby wpłynąć dodatkowe pieniądze. - zaczął.

- Kluczowi zawodnicy? - zapytałem z przerażeniem. - Wszyscy zawodnicy są kluczowi, wszyscy mają odejść? W razie ewentualnego awansu, jak my mamy tam cokolwiek ugrać, bez składu? - podniosłem głos.

- Spokojnie, postaramy się uzyskać potrzebne środki od miasta, jednakże nic nie obiecuję. Mowa o Aquilantim, Marcecie, Sadiku, Mateusie i Barbie. - wymieniał.

- Pan sobie kpi?! - ponownie podniosłem głos. - Przecież to jest prawie cały obecny skład, wszyscy mają odejść? Kim my mamy grać w przyszłym sezonie, juniorami? - wykrzyknąłem.

- Kolego, uważaj! Nie podnoś na mnie głosu, bo może się źle to skończyć. - po tych słowach wyszedłem, trzaskając drzwiami od pomieszczenia.

 

Niesamowicie się wkurzyłem, poszedłem do szatni i siedziałem tam, aż do przyjścia zawodników. Nie zamierzałem im o tym wszystkim przypominać, po prostu życzyłem i wszystkiego najlepszego. Od dzisiejszego wyniku zależała ich i moja przyszłość. Przybliżając troszeczkę sylwetkę obecnego lidera Serie C1, posiadają świetnego napastnika, który prawdopodobnie zostanie królem klasyfikacji kanadyjskiej, ze zdobyczą siedemnastu bramek i sześciu asyst w sezonie. Mowa o Matteo Merinim. Nie posiadają żadnych sukcesów, prawdopodobnie w tym sezonie awansują do Serie B pierwszy raz od roku 1948, ciekawy sukces. Do dzieła!

 

F. Rossi - C. Mammarella, A. Bassoli, F. Barba, A. Aquilanti - Mateus, A. Simon, D. Di Cecco - A. Volpe, D. Marceta - H. Sadik

 

Rozpoczęliśmy mecz w najgorszy możliwy dla nas sposób. Wyprowadzaliśmy kontratak, mieliśmy świetną przewagę - jednak za długo piłkę przytrzymał Simon, stracił ją. Od razu ruszyli rywale, długie podanie w stronę Bruno, który bez najmniejszego problemu pokonał naszego bramkarza. Dodatkowo kontuzji doznał nas najlepszy skrzydłowy, Marceta i to na samym początku spotkania, w 23. minucie. Za niego wszedł Sani. Graliśmy źle, bardzo źle. Rywale nie stwarzali żadnych sytuacji, my niestety też. Kolejny uraz miał Mateus i kolejny raz wykorzystałem zmianę w pierwszej połowie. Na murawie pojawił się Ekwueme. Niestety, przed przerwą straciliśmy drugą bramkę i przegrywaliśmy już wyraźnie. Rywale grali bardzo agresywnie, przez co w 44. minucie straciłem kolejnego zawodnika na wskutek kontuzji, a dokładniej Mammarellę. Sędzia widocznie tych fauli nie widział w taki sposób, bo nikt z drużyny Carrarese nie otrzymał żółtej kartki. Nie wiem, co było powodem tej agresywności, ale w 59. minucie zszedł z boiska Di Cecco, doznał urazu kostki z jednym ze starć z rywalem. Graliśmy w dziesiątkę. Kilka minut później z rzutu rożnego dośrodkowuje Giovinco, a gola zdobywa Benassi. Totalna rozsypka mojej drużyny. Carrarese dążyło do naszego upokorzenia, co udowodniło kolejną bramką, tym razem po składnej akcji. Honorowego gola dla nas zdobył Volpe, po ładnym dośrodkowaniu Sadika z prawej strony. Nie zrobiliśmy nic, by ten mecz wygrać. Fatalny styl, fatalna gra. Zdołowani piłkarze długo nie schodzili z boiska, ze łzami w oczach siedzieli na murawie. Nasi kibice zaczęli świętować, Perugia przegrała 1:4 z Prato. Taki obrót spraw daje nam miejsce w barażach o Serie B! Natomiast mistrzem Serie C1 zostaje nasz kat, Carrarese.

 

Serie C1/B, 30/30 - 03.05.2014r.

Dei Marmi, Carrara.

[1] Carrarese – [5] Virtus Lanciano, 4:1 (G. Bruno 3', M. Merini 41', M. Benassi 67', G. Giovinco 73', A. VOLPE 90')

MoM: G. Giovinco (Carrarese)

Odnośnik do komentarza

Dowiedziałem się dość przypadkowo, że baraże rozgrywane są na zasadzie małego pucharu. Najpierw jest półfinał barażu, w którym zagrają zespoły wylosowane z Serie C1/B od miejsca 2 do 5. Czyli w naszym przypadku są to Prato, Benevento, Ternana i my, Virtus Lanciano. Później są finały, z których losowane będą drużyny wygrane z półfinałów lig Serie C1/B i Serie C1/A oraz zespoły zajmujące ostatnie miejsca w Serie B. Dość skomplikowane, ale trzeba przez to przebrnąć. Nie chciałem trafić na Benevento, z którym ostatnio przegraliśmy. W barażach zagramy jednak z vice'liderem tabeli, Prato. Poprzedni pojedynek między naszymi drużynami wspominam bardzo dobrze, bo to właśnie my, pokonaliśmy ich 3:1. Szanse są wyrównane, istnieje mecz wyjazdowy i ten u siebie, będzie ciekawie. Najpierw musimy uporać się na własnym stadionie. Nie skorzystamy z usług wielu czołowych piłkarzy, np. Aquilantiego, Mateusa, Bassoliego, czy Marcety. Dodatkowo kontuzję mają Pepe i Rota. Zostaliśmy wypunktowani przed tym meczem.

 

F. Rossi - C. Mammarella, G. Brandi, F. Barba, F. Battaglia - M. Ekwueme, D. Di Cecco, A. Simon - A. Volpe, V. E. Espinal - H. Sadik

 

Zaczęliśmy odważnie, pewnie - atakowaliśmy bramkę zespołu Prato. Nie mieli nic do powiedzenia, aczkolwiek w 20. minucie nadzialiśmy się na kontratak, z którego padła bramka. Pierwszy strzał i gol, stuprocentowa skuteczność rywali, a dokładniej Tiboniego. Zaczęliśmy od środka, świetnie na jeden kontakt podawali między sobą kolejko Ekwueme, Battaglia, Di Cecco, Simon - aż w końcu ten ostatni podał bezpośrednią piłkę do Sadik'a, który wyrównał mierzonym strzałem w prawy róg bramki. Świetna odpowiedź. W pierwszej części meczu nikt wyraźnej przewagi na boisku nie uzyskał, toteż takim samym wynikiem zakończyły się te trzy kwadranse. Po zmianie stron tempo wyraźnie siadło, żadnej z drużyn nie zależało na zdobyciu gola. Uśpiliśmy przeciwnika i doskonale to wykorzystaliśmy w 64. minucie. Ładnie rozegrał piłkę Volpe, długim podaniem znalazł Sadik'a, który po raz drugi nie pomylił się i zdobył bramkę, będąc sam na sam z bramkarzem. Prato nie miała już więcej dogodnych sytuacji i to my wygrywamy pierwszy mecz barażowy o awans do Serie B.

 

Baraż do Serie B, półfinał, pierwszy mecz - 17.05.2014r.

Guido Biondi, Lanciano

[x] Virtus Lanciano – [x] Prato, 2:1 (C. Tiboni 20', H. SADIK 22', H. SADIK 64')

MoM: H. Sadik (Virtus Lanciano)

Odnośnik do komentarza

:) Kolejny błąd z mojej strony. Cały czas myślałem, że Sadik ma imię zaczynające się na literę H - jednakże jest to Berat. Przepraszam najmocniej, wybaczycie? :P

---

 

Tydzień później, gramy drugi mecz przeciwko Prato. Przypominając, w drugim spotkaniu Ternana uległa 2:0 zespołowi Benevento i to ten drugi zespół prawdopodobnie wejdzie jako pierwszy do finałów. My zmierzymy się tym razem na wyjeździe. Analizując rywala, nie będą mieli do dyspozycji Andrei Gianottiego, który nabawił się urazu kolana podczas jednego z treningów. Wchodząc na murawę boiska, zauważyłem wielką flagę na sektorze gości, czyli tam, gdzie znajdowali się kibice mojej drużyny - a napisane było tam: "Virtus, Kortus - grazie di Tutto". Wzruszyłem się jak nigdy, przyklęknąłem i głowę schowałem na moich kolanach, przeżyłem coś pięknego, cudowną historię. Szybko jednak wróciłem do normalnej dyspozycji, usiadłem na ławce rezerwowych i czekałem na przebieg wydarzeń.

 

F. Rossi - C. Mammarella, F. Barba, F. Battaglia, E. Pezzi - M. Ekwueme, A. Simon, D. Di Cecco - A. Volpe, V. E. Espinal - B. Sadik

 

Rywale chcieli zdominować środek pola, umożliwiając swoim napastnik drogę do bramki - przynajmniej tak zinterpretowałem ustawienie 3-5-2. Spotkanie przebiegało po naszej myśli - drużyna Prato nie zdołała wykonać swojego celu, przynajmniej przez pierwsze trzydzieści minut. W 29. minucie fatalny błąd obrońcy przeciwnika wykorzystał Sadik i zdobył dla nas gola, podwyższając przewagę w dwumeczu. Kontrolowaliśmy wynik, nie dopuszczaliśmy ich do żadnej dogodnej sytuacji, przez co wynik do końca pierwszej połowy nie uległ zmianie. W drugiej części meczu inicjatywę powoli zaczęli przejmować przeciwnicy. Komfortową szansę na wyrównanie zmarnował Napoli, główkując po dośrodkowaniu Tiboniego trafił wprost w naszego bramkarza. Minutę po tej sytuacji niestety straciliśmy gola, z rzutu rożnego dośrodkował Napoli, a gola zdobył... Tiboni. Na szczęście wynik utrzymaliśmy do końca i to my awansujemy do finału! W szatni dowiedziałem się, że bezpośrednią batalię o Serie B stoczymy z Ternaną, która odrobiła straty i zwyciężyła 3:0 z Benevento!

 

 

Baraż do Serie B, półfinał, drugi mecz - 24.05.2014r.

Lungobisenzio, Prato.

[x] Prato – [x] Virtus Lanciano, 1:1 (B. SADIK 29', C. Tiboni 70')

MoM: A. Beduschi (Prato)

Odnośnik do komentarza

Komisja ligi przydzieliła mi najgorszy z możliwy terminów. Pierwszy mecz rozegramy 31. maja, natomiast rewanż 7. czerwca. Nic nie było by w tym dziwnego, gdybym dzień wcześniej nie miał zaplanowanego sparingu reprezentacji San Marino z krajem Piotra Żyły, czyli Jamajką. Nie mogłem się rozdwoić, więc poprosiłem Bodzia, aby poprowadził kraj za mnie, bo baraże są ważniejsze. Podopieczni Massimo Agostiniego, czyli nasi najbliżsi rywale - grają całkowicie zespołowo, to znaczy, że każdy w tej drużynie zdobywa bramki. Nie mają typowego lisa pola karnego. Była to znakomita informacja, gdyż właśnie z takimi zespołami najlepiej sobie radzimy. Zagrozić naszej bramce mógł Thiago Gentil. Doświadczony Brazylijczyk całego meczu nie będzie wstanie rozegrać. U nas niestety kontuzji nikt jeszcze nie wyleczył i zaczynamy konfrontację ponownie osłabieni, a na dodatek nabawił się jej Mammarella...

 

F. Rossi - A. Pippa, F. Battaglia, F. Barba, E. Pezzi - M. Ekwueme, D. Di Cecco, A. Simon - A. Volpe, V.E Espinal - B. Sadik

 

Chcieliśmy grać spokojnie, po ziemi - aczkolwiek pressing ze strony drużyny przeciwnej nam to uniemożliwił. Dziesięć minut po rozpoczęciu, na jeden kontakt zagrał zespół Ternany - przedostając się pod nasze pole karne, spod którego uderzył Grazzini i zdobył gola. My graliśmy, oni zdobywali bramki, można się rzeczywiście sfrustrować. Wywalczyli rzut wolny przy naszym polu karnym, skąd ponownie strzelał Grazzini i podwyższył wynik na 0:2. Na złapanie kontaktu, doskonałą okazję miał Pippa, jednakże minimalnie z 19 metrów spudłował. Naszym celem było zdobycie bramki jeszcze przed przerwą, ale ta sztuka niestety się nie powiodła. Kontrowersyjną decyzję w 57. minucie podjął arbiter, dyktując jedenastkę dla zespołu przeciwnego. Aby sprawiedliwości stało się zadość, Rossi obronił strzał Altageme! Walczyliśmy, próbowaliśmy, aż w końcu musiało się udać. Świetnie prawą stroną boiska pognał Volpe, dośrodkował w pole karne, tam z piłką zamotał się Pezzi, odegrał do Di Cecco, który huknął na bramkę, piłka kierowała się prosto w bramkarza, ale była tak mocna, że wpadła do siatki razem z nim. Minutę później wyrównaliśmy! W naszym polu karnym świetnie futbolówkę przejął Simon, podał ją do wychodzącego Espinal'a, ten przebiegł kilkanaście metrów, zagrał w stronę Sadik'a, który bez problemów pokonał bramkarza rywali. Napieraliśmy, atakowaliśmy śmielej, zyskując niebotyczną przewagę, aczkolwiek zdobywać jeszcze jednej bramki nam się nie udało. Pierwsza połowa przespana, druga wyśmienicie zagrana.

 

Baraż do Serie B, finał, pierwszy mecz - 31.05.2014r.

Guido Biondi, Lanciano.

[x] Virtus Lanciano – [x] Ternana, 2:2 (S. Grazzini 11', S. Grazzini 17', D. Di CECCO 81', B. SADIK 82')

MoM: S. Grazzini (Ternana)

Odnośnik do komentarza

Meczu z Jamajką w telewizji nie było, więc sam wynik uporczywie śledziłem w internecie - gdzie aktualizowanie wszystkich spotkań szło im bardzo mizernie. Do końca pierwszej połowy zespół pod wodzą Bodzia remisował bezbramkowo. Natomiast w drugiej połowie, popełnił ewidentne błędy, chcąc zaatakować rywala, wystawił dwóch napastników, co skończyło się fatalnie, wynikiem 0:4. Samotny debiut Lindy się nie udał, aczkolwiek zadzwoniłem do niego z gratulacjami. Natomiast w ten sam dzień musiałem już się pakować, bo razem z drużyną wyjeżdżaliśmy do Ternany. Mecz rozgrywany będzie w gorącej aurze, o godzinie 15:00. Według mnie jest to pora zła na takie kluczowe spotkanie w lidze. Do pełnej dyspozycji wrócił Mateus.

 

F. Rossi - E. Pezzi, F. Barba, F. Battaglia, V.E Espinal - Mateus, A. Simon, D. Di Cecco - A. Volpe, D. Carioto - B. Sadik

 

Od początku to my mieliśmy przewagę i kontrolowaliśmy bez żadnego problemu piłkę, dobrze prezentowaliśmy się w odbiorze, co było dobrym aspektem na przyszłość w tym meczu. W pierwszej połowie żadna z drużyn nie zagroziła niczyjej bramce w stopniu poważnym. Kilka strzałów z dystansu, dalekich od udanych. Niestety w drugiej części spotkania inicjatywę przejęli gospodarze, śmielej atakując bramkę strzeżoną przez Rossiego. W 65. minucie wywalczyli rzut rożny, z którego dośrodkowywał Bott'a, najwyżej wyskoczył Giordano i uderzył głową w stronę bramki - tam zaś kiepską interwencją popisał się nasz bramkarz, wpychając piłkę do siatki. Bramka samobójcza. Grając w ten sposób, o dobrym wyniku mogliśmy co najwyżej pomarzyć. Zszedłem do szatni, kiedy się okazało, że wyrównaliśmy w 93. minucie, za sprawą Zeytulaeva. Tak i tak nam to nic nie dawało, przynajmniej tak myślałem. Jednakże w finale nie było zasady strzelonych bramek na wyjeździe, więc czekała nas dogrywka. Pierwsza jej część przebiegła spokojnie, piłka znajdowała się głównie na środku boiska. W drugiej nie było tak wesoło, gdyż rywale zepchnęli nas do defensywy. Wyraźnie czekaliśmy już na rzuty karne, kiedy to świetny strzał zza naszego pola karnego oddał Litteri, zdobywając kolejnego gola. Dwoiliśmy się i troiliśmy, by wyrównać. Niestety, ta sztuka nam się nie powiodła. Przegrywamy jedną bramką, nie awansujemy do Serie B. Wystarczy jedynie pogratulować rywalom. Długo siedziałem po spotkaniu na ławce rezerwowych, nie wiedząc co się tak naprawdę stało. Klub zadłużony po uszy, nie będzie dodatkowych pieniędzy i przez rok ponownie mamy odnosić finansowe straty. Prawdopodobnie będzie totalne cięcie, nie będzie kim grać... Kłębiły się myśli w mojej głowie, gdy zadzwonił telefon, z kierunkowym +48.

 

Baraż do Serie B, finał, drugi mecz - 07.06.2014r.

Libero Liberati, Terni.

[x] Ternana – [x] Virtus Lanciano, 1:1(1:2) (F. Rossi s. 66', I. ZEYTULAEV 90+3, G. Literri 111')

MoM: F. Battaglia (Virtus Lanciano)

Odnośnik do komentarza

Do telefonu jednak wrócę po podsumowaniu :D.

 

---

 

Podsumowanie sezonu 2013/2014 na świecie:

 

Ekstraklasa: Zagłębie Lubin - 58pkt [+2]

1 Polska Liga: GKS Bełchatów - 71pkt [+12]

Turkish Super Lig: Bursaspor - 74pkt [+0]

Turecka 1 Liga: Gaziantepspor - 71pkt [+2]

Seria A: A.C Milan - 75pkt [+1]

Serie B: Torino - 83pkt [+0]

Serie C1/A: Cesena - 71pkt [+16]

Serie C1/B: Carrarese - 64pkt [+3]

Premier League: Manchester City - 72pkt [+1]

Bundesliga: Bayern Monachium - 65pkt [+4]

 

Podsumowanie sezonu Serie C1/B:

 

Tabela

Statystyki piłkarzy

Statystyki zespołowe

 

Strzelcy:

1. Luigi Castaldo - 21

=. Ricardo Bocalon - 21

3. Cristian Altinier - 19

 

Asystujący:

1. Federico Comini - 14

2. Tommaso Squillace - 10

=. Giampiero Clemente - 10

 

Ilość czystych kont:

1. Alberto Brignoli - 17

2. Riccardo Ragni - 15

3. Vincenzo Aridita - 11

 

 

Podsumowanie drużyny Virtus Lanciano:

 

Bramkarze:

Francesco Rossi [17m, 0b, 6.88]

Alin Bucuroiu [16m, 0b, 6.92]

 

Notes: Pewnym punktem zespołu był sprowadzony w przerwie zimowej Rossi, miejsca w składzie nie oddał do końca sezonu - grał we wszystkich meczach drugiej części.

 

Obrońcy:

Federico Barba [15m, 0b, 7.13]

Liberato Filosa [7m, 0b, 6.46]

Francesco Battaglia [17m, 0b, 6.64]

Alessandro Bassoli [11m, 2b, 7.17]

Giorgio Brandi [12m, 0b, 6.26]

Matteo Rota [6m, 0b, 6.44]

Antonio Aquilanti [27m, 2b, 7.14]

Enrico Pezzi [8m, 0b, 7.17]

Carlo Mammarella [29m, 1b, 7.00]

Andrea Pippa [2m, 0b, 6.80]

 

Notes: Formacja najbardziej stabilna, najwięcej grali Mammarella i Aquilanti - dwaj boczni obrońcy, świetnie właczali się do akcji, często asystując. Bassoli i Barba, para środkowych obrońców, dość solidnych, błędy popełniali bardzo rzadko.

 

Pomocnicy:

Simone Vitali [1m, 0b, 6.46]

Martins Ekwueme [13m, 2b, 6.95]

Domenico Di Cecco [25m, 2b, 6.74]

Mateus [30m, 3b, 7.05]

Adam Simon [13m, 1b, 7.22]

Luca Pigini [6m, 0b, 6.65]

Davide Carioto [1m, 0b, 6.90]

Ilyas Zeytulaev [1m, 1b, 6.75]

Danijel Marceta [29m, 8b, 7.21]

Vinicio Edwards Espinal [19m, 0b, 6.68]

Vincenzo Pepe [2m, 1b, 7.05]

Emmanuel Sani [1m, 1b, 6.81]

Alessandro Volpe [33m, 9b, 7.27]

Mohamed Fofana [13m, 1b, 6.52]

 

Notes: Największą ilość zawodników i największe pole do popisu miałem właśnie tutaj. Na skrzydłach górowała para Volpe i Marceta, aczkolwiek w meczach barażowych wypadł ten drugi i też dobrze zastąpił do Espinal. Pewny środek, znakomicie swoje zadania wypełniali najczęściej Mateus, Simon, Di Cecco lub jeszcze sprowadzony Ekwueme.

 

Napastnicy:

Denis D'Onofrio [9m, 1b, 6.33]

Alessandro Piccirilli [1, 0b, 6.60]

Berat Sadik [20m, 12b, 7.37]

 

Notes: Za mojej kadencji w linii ataku grał tylko Fin, spisywał się bardzo dobrze. Miał jednak momenty słabszej skuteczności, jednakże jak strzelał bramki - to często i w dużych ilościach.

 

Najlepszy zawodnik według kibiców: Berat Sadik.

Najlepszy zawodnik według mnie: Danijel Marceta.

 

Sezonie, żegnaj!

Odnośnik do komentarza

- Witam serdecznie. - odezwał się głos ze słuchawki

- Dzień dobry, mogę w czymś pomóc? Jestem naprawdę mocno zajęty, więc jeśli można, to szybko. - rozpocząłem poirytowany, będąc jeszcze na płycie stadionu.

- Proszę spokojnie, oglądałem właśnie mecz w wykonaniu Pańskiej drużyny. Brakowało szczęścia, jednakże podoba nam się styl gry, Pańskie umiejętności... Jednym słowem, jesteśmy pod wielkim wrażeniem i stosujemy do Pana propozycję. - tajemniczy głos kontynuował. - Ah, serdecznie przepraszam, nie przedstawiłem mojej godności. Po drugiej stronie słuchawki, Bednarz, Jacek Bednarz. - sprostował.

- Miło słyszeć takie komplementy. Propozycję? Nie podjąłem jeszcze decyzji na temat mojej przyszłości. - myślałem przez chwilę, kim jest owy Bednarz. - Proszę Pana, ale... ja Pana nie znam, jaką propozycję, z jakiego klubu? - zapytałem.

- Wisła Kraków, Polska Ekstraklasa. Pan Cupiał nakazał zwolnić Lenczyka i szukać godnego następcy i moim skromnym zdaniem, idealnie Pan się nadaje. - odpowiedział.

- Ja? - myślałem, że śnię. - Zastanowię się, proszę o czas do dnia jutrzejszego, dobrze? - zapytałem, poprzedzając głębokim oddechem.

- Nie ma sprawy, skontaktuję się z Panem z samego rana. Do usłyszenia. - zakończył.

 

Świetna wiadomość, że jednak moje sukcesy nie przeszły w innych krajach bez echa. Nie zdążyłem się oswoić z tą wiadomości, gdy ponownie zadzwonił mój telefon - także z tym samym kierunkowym. Myślałem, że to rodzina, ale się myliłem.

 

- Dzień dobry, moje nazwisko Paluszek, jestem przedstawicielem Pana Zygmunta Solorz-Żaka, rozmawiam z Panem Kortusem? - rozpoczął.

- Nie. - już chciałem tak zacząć, ale się powstrzymałem. - Tak, witam serdecznie. Słucham? - zapytałem.

- Razem z Panem Solorzem jesteśmy pod wrażeniem niebywałego osiągnięcia, jakim jest zmiana celu drużyny w ciągu jednej części sezonu z utrzymania na awans do wyższej klasy rozgrywkowej. Pański mecz był transmitowany przez Telewizję Polską, miałem okazję zobaczyć Pański zespół osobiście, w telewizji... - dodał. - Jest mi bardzo przykro z powodu wyniku, aczkolwiek Virtus zasługiwał na wygraną, moim skromnym okiem obserwatora. - sprostował.

- Dziękuje bardzo za podziękowania. - odpowiedziałem. - Rozumiem, że to wszystko? - ponownie zadałem pytanie.

- Nie, ależ oczywiście, że nie. Trener Levy, po zajęciu słabego, piątego miejsca w lidze, został zwolniony z posady. Wie Pan... nie ma innego idealnego kandydata. Z moich informacji wynika, że klub Lanciano posiada długi, to prawda? - zapytał i ponownie dodał. - U nas otrzyma Pan odpowiednie pieniądze, na realizacje planów. - zakończył.

- Tak, są długi... - westchnąłem. - Proszę o dzień zastanowienia, muszę po wszystkim ochłonąć, całkowicie się uspokoić i pomyśleć, przez tę najbliższą noc, dobrze? - po raz enty zapytałem.

- Oczywiście. Odezwę się przed południem. - podsumował.

- Żegnam. - zakończyłem.

 

Co za obrót spraw. Nawet nie wiedziałem, że w Polsce jest o mnie tak głośno i, że akurat ten mecz będzie transmitowany... Przecież to trzecia liga Włoska, w Polsce aż tak źle? Przeglądając internet wpadłem na informację, że Wisła na koniec sezonu zajęła siódme miejsce, zaś Śląsk piąte. Było to zapewne duże rozczarowanie dla tamtejszych kibiców, jednakże ja stałem pod dużym dylematem, jaką decyzję miałem podjąć? Smok Wawelski czy Pierwsza Miłość?

Odnośnik do komentarza
Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...