Skocz do zawartości

La Serenissima


Miki088

Rekomendowane odpowiedzi

Przybyłem do Włoch w celach czysto służbowych, spotkałem się z kilkoma paniami, porozmawiałem, wypiłem kawkę i na tym się skończyło. Hotel mieścił się przy granicy z pewnym, innym państwem. Z okna widziałem niewielkie wzgórze, jednak jakieś wyróżniające się. Był to zamek, w taki średniowiecznym stylu. W sumie, wszystkie zamki pochodziły ze średniowiecza, przynajmniej tak mi się wydawało. Kilka dni później, coś mnie nakłoniło, bym wybrał się do tego państwa. Przekraczając niewidoczną granicę, widziałem w oknach niebiesko-błękitne flagi. Przechodząc kilka ulic dalej, zauważyłem cztery, wielkie reflektory. Na miejscu ujrzałem kilka osób ubranych w czarne i niebieskie dresy. Było to małe boisko, jednakże całe oświetlone, ze sztuczną nawierzchnią. W środku odbywał się trening, lokalnej drużyny - przynajmniej wtedy tak myślałem. Znając obce języki, rozmawiałem z kilkoma zawodnikami. Mówili, że grają dla pasji, nie dla pieniędzy. Trener zespołu ich niesamowicie dopingował, motywował w sposób niesamowity. Krzyczał, błagał - na kolanach, co skutkowało radością na ich twarzy. Już się pewnie domyślacie, był on aktorem, występującym w Teatrze Narodowym, tego państwa. Przebywałem tam chwilę, zapisałem numer telefonu od jednego z nich i poszedłem dalej.

Odnośnik do komentarza

Następnego dnia otrzymuję telefon, jakiś nieznany numer.

 

- Pan Kortus, tak?

- No tak, w czym mogę pomóc?

- Z tej strony Matteo, z wczorajszego treningu, pamięta Pan?

- Treningu.. na tym boisku? Pamiętam, mów dalej.

- Widział Pan naszego trenera pewnie, nie? Dostał dużą rolę w Teatrze, zostaliśmy bez szkoleniowca. Opowiadał Pan, że jest to Pana pasja, chciał być Pan piłkarzem, ale coś nie wyszło... Ma Pan świetny kontakt z ludźmi, zostanie Pan tutaj na dłużej?

- Ale, ale... Jakiego zespołu, jakiś turniej będzie, czy co?

- Ogłupiał Pan? Niech Pan sobie przypomni, w jakim państwie wczoraj był i proszę sobie przypomnieć także jak się nazywa jego główna reprezentacja.

- O matko, to tak na serio? Mam zostać selekcjonerem La Serenissima, po piętnastu latach urzędowania poprzedniego trenera, mam ja przyjść?

- Rozmawiałem z naszym szefem, byłby za - ktoś zza granicy dobrze nam zrobi, może przegramy mniejszą ilością bramek. Jest Pan z Polski, prawda? Niedługo gramy z Wami w Warszawie, nie chce Pan dokopać własnej reprezentacji? *ironiczny śmiech*

- Nie, no... po Euro byłem zdołowany, no ale, że aż tak?

- Spotkajmy się dziś wieczorem, w tym samym miejscu o dwudziestej, dobra? Będzie szef, także niech Pan się jakoś ubierze.

- Niech będzie, przyjdę.

 

Zastanawiałem się chwilę, czy warto, co z rodziną w kraju. Zadzwoniłem do kraju, w sumie podczas tej rozmowy już zadecydowałem. Nie wyprowadzam się z Polski! - ...jednakże ofertę przyjmę. Godzina dwudziesta nadchodziła. Spotkałem się z całą drużyną, obecnym trenerem, który złożył już rezygnację i prezesem związku piłki nożnej tamtejszego kraju. Szybko się dogadaliśmy, zdążyłem przeprowadzić pewną ankietę, gdzie okazało się, ze tylko trzy osoby grają na poważnie, reszta pracuje w ludzki, normalny sposób. Pomyślałem wtedy, skoro piłka jest ich pasją, niech wkrótce zbiorą plony z własnej gry i przejdą do wielkich klubów. Czekały nas ciężkie mecze, jeden towarzyski, a następnie kolejno w Eliminacjach Mistrzostw Europy z Polską i Mołdawią. W ten sposób, przyjeżdżając do Włoch, mieszkając niedaleko granicy, zostałem selekcjonerem najsłabszej reprezentacji na świecie, czyli - San Marino.

Odnośnik do komentarza

Minęło kilka tygodni, do sztabu dołączyły dwie nowe twarze, jakimi były Valter di Salvo oraz Lieven Maesschalck. Ten pierwszy współpracował kiedyś z zespołem Romy, natomiast drugi świetny chirurg. Nie miałem zamiaru zmieniać składu, zapisałem sobie listę zawodników, którzy przychodzili na treningi, sporządziłem pewną ankietę i tak prezentują się zawodnicy, którzy zagrają w najbliższym spotkaniu z Arabią Saudyjską, Polską oraz Mołdawią.

 

BRAMKARZE:

 

Federico Valentini (SP Tre Penne; 11 występów w reprezentacji/0 bramek) - księgowy

Aldo Simoncini (Libertas; 31A/0) - bankowiec

 

 

OBROŃCY:

 

Alessandro Della Valle (Folgore, 42/0) - bankowiec

Simone Bacciocchi (San Giovanni; 58/0) - pracownik biurowy w szpitalu

Mirko Palazzi (Rimini; 9/0) - zawodowy piłkarz, gra we Włoszech w czwartej lidze

Damiano Vannucci (La Fiorita; 68/0) - właściciel siłowni

Davide Simoncini (Libertas; 31/0) - księgowy

Alex Della Valle (Faetano; 3/0) - bankowiec

Giacomo Benedittini (Tre Fiori; 6/0) - pracownik urzędu miasta

Matteo Andreini (Tre Fiori; 30/0) - lekarz

 

POMOCNICY:

 

Fabio Bollini (La Fiorita; 13/0) - prowadzi firmę przeprowadzkową

Enrico Cibelli (Tre Penne; 9/0) - barman

Matteo Coppini (Campitello; 10/0) - pracuje w przemyśle olejarskim

Alex Gasperoni (Tre Penne; 26/0) - właściciel firmy oświetleniowej

Pier Filipo Mazza (Sant'Ermete Sanvitese; 8/0) - zawodowy piłkarz, czwarta liga włoska

Federico Nanni (Tre Penne; 6/0) - pracownik miejscowego banku

Maicol Beretti (Pennarosa; 19/0) - student

 

NAPASTNICY:

 

Andy Selva (Fidene; 58/8) - zawodowy piłkarz, gra we Włoszech w piątej lidze

Matteo Vitaioli (Fiorentino; 25/0) - właściciel baru

Manuel Marani (Sammaurese; 20/1) - zawodowy piłkarz, gra w czwartej lidze włoskiej

Marco Ceccaroli (Domagnano; 0/0) - kelner w restauracji, niedaleko naszego boiska

Nicola Ciacci (Pennarosa; 17/1) - adwokat

 

Szczerze? To te nazwiska mi nic nie mówiły. Jak mówi piłkarskie powiedzenie - "nazwiska nie grają", dlatego to też będzie nasze motto przez ten najbliższy czas. Zbieramy cenne doświadczenie, tracimy jak najmniej bramek i pomalutku, powolutku, aż do celu. Media gwiazdę widziały w Palazzim, jednakże ja sam widziałem na treningach, jak starał się stary już Selva oraz prawdopodobnie debiutant Ceccaroli. Taka ciekawostka, San Marino wygrywało z Anglią 1:0, a bramkę strzelił Marani. Nie byłoby w tym nic dziwnego, że bramka padła w 7 sekundzi meczu. Musiało być to niesamowite przeżycie, aczkolwiek sam mecz skończył się 1:7.

Odnośnik do komentarza

15.08.2012r.

Mecz Towarzyski

San Marino vs Arabia Saudyjska

 

Skład: A. Simoncini - Alessandro Della Valle, D. Simoncini, Alex Della Valle, Palazzi - F. Bollini, P.F Mazza - F. Nanni, M. Coppini, E. Cibelli - A. Selva

 

Było widać wyraźne zaangażowanie z naszej strony, świetne interwencje Simonciniego, niewykorzystana sytuacja sam na sam - tak można byłoby podsumować nasz występ w meczu towarzyskim. Odstawaliśmy poziomem, na pewno sporo, oni nie mają umiejętności, ale mają głowę i chęć do walki. Mają to, czego brakuje polskiej reprezentacji. Honoru, walki i zaangażowania w meczach reprezentacji. Mecz bez historii, przegraliśmy 6:0. Było widać kilka pozytywów, kleiły się czasem fajne akcje, cóż. Pogratulować Arabii Saudyjskiej, a my po porażce szykowaliśmy się na prawdziwe wyzwanie, czyli mecz z Polska w Eliminacjach do Mistrzostw Świata.

Odnośnik do komentarza

Skład na mecz z Polską taki sam, na Narodowym będę pierwszy raz. Ogromnym przeżyciem było samo wejście na murawę, przy pełnych trybunach - gdzie kibice skandowali moje nazwisko oraz nazwę mojej reprezentacji! To było coś, Polacy kibicujący obydwu drużynom. Myśleliśmy nad sprawieniem niespodzianki, ale wyszło jak wyszło.

 

08.09.2012r.

Mecz Eliminacyjny Mistrzostw Świata 2014

Polska vs San Marino

 

Skład: A. Simoncini - D. Vanucci, Alessandro Della Valle, D. Simoncini, M. Palazzi - F. Bollini, P.F Mazza, F. Nanni, M. Vittaoli, M. Marani - A. Selva

 

Mecz wyglądał znacznie lepiej niż ten z Arabią Saudyjską. Zawodnicy wyszli na boisko mocno zmotywowani. Zmieniłem nieco ustawienie formacyjne, co skutkowało kilkoma ładnymi akcjami z naszej strony. Zagraliśmy dobry, wręcz bardzo dobry mecz, broniąc się do 30 minuty, kiedy pierwszy raz skapitulował Simoncini. Głośne, przeraźliwe gwizdy ze strony polskich kibiców i z drugiej strony fanatyczny wręcz doping "San Marino, San Marino" niósł na duchu naszych piłkarzy. Szkoda dwóch zmarnowanych sytuacji, gdzie były duże szanse na zdobycie bramki. Wracamy z podniesionymi głowami i do meczu z Mołdawią musimy poczekać na pierwszą bramkę w naszym wykonaniu. Przegraliśmy tylko 4:0.

 

Identyczną jedenastkę wystawiłem w meczu z Mołdawią, który zagramy u siebie, na kameralnych obiekcie w centrum San Marino.

 

12.09.2012r.

Mecz Eliminacyjny Mistrzostw Świata 2014

San Marino vs Mołdawia

 

Skład: A. Simoncini - D. Vanucci, Alessandro Della Valle, D. Simoncini, M. Palazzi - F. Bollini, P.F Mazza, F. Nanni, M. Vittaoli, M. Marani - A. Selva

 

Szkoda, szkoda i jeszcze raz szkoda tego spotkania. Funkcjonowało wszystko, solidna defensywa, świetne kontry - nie było skuteczności. Selva dwoił się i troił, jednak nie znalazł sposobu na pokonanie bramkarza rywali. Można powiedzieć, że graliśmy jak równy z równym, pomimo tego, że Mołdawia w rankingu FIFA zajmuje 131, a my 209 - nie sprawiało to żadnego problemu. Bramkę straciliśmy w 88 minucie, rozpracowali naszą obronę i nie zyskujemy pierwszych, historycznych punktów w oficjalnym meczu. Szkoda, nasi piłkarze byli załamani, ja także, ale cóż, trzeba było żyć dalej.

Odnośnik do komentarza

super, będę kibicował, sam próbowałem niedawno w 'dwunastce' grać San Marino, nawet strzeliłem bramkę Holandii (1:0), ale dalsza część meczu odłożyła moje chęci na później (1:10).

 

Jedna uwaga co do 'pierwszych historycznych punktów' -

Odnośnik do komentarza

Myślałem, że był to sparing. Dzięki za zauważenie błędu. Z góry przepraszam za przekleństwa w tymże odcinku, ale do sztabu dołączyła pewna, znana osoba. Zgadnijcie kto. :-)

 

---

 

Po meczu z Mołdawią wróciłem do Polski, odpocząć od codzienności bycia selekcjonerem. Dostawałem wiele sms'ów od rodziny i znajomych, którzy dodawali mi otuchy na każdym kroku. Szkoda było ostatniego meczu, ale trzeba było zacząć żyć dalej. Nikt nie spodziewał się, że aż tak bardzo sprzeciwimy się zespołom o kilka klas lepszych od nas, a jednak. Ci zawodnicy coś w życiu osiągną, muszą - z taką silną wolą walki i pasji, jaką jest gra w piłkę od małego. Wychodząc z samolotu poczułem te nasze chłodne, przyjemne wręcz powietrze po raz kolejny. Czekała nas miesięczna przerwa, więc ten czas chciałem dobrze wykorzystać. Pierwszy tydzień spędziłem aktywnie, codziennie biegając po parę kilometrów, chodząc na basen i siłownię. Czas leciał i leciał, zbliżały się kolejne mecze o przetrwanie, tym razem z Czarnogórą oraz Ukrainą. Wróciłem do San Marino na zgrupowanie, dwa tygodnie przed samymi meczami. Pojechał ze mną mój stary, dobry znajomy, który obiecał, że mi w każdym momencie pomoże, także.. musiał jechać. Weszliśmy na murawę boiska, chłopacy byli już gotowi, jednak w trochę złych nastrojach. Poprosiłem Bogusia, by tym się zajął. Znał język włoski, o to mi chodziło.

 

- No co jest, kur*a?! Co się tak patrzycie, co macie takie miny, jakbyście zobaczyli swój horror senny?! No, macie rację. Jestem i będę Waszym horrorem przez ten cały czas, trzeba zapie*****ć, rozumiecie to? Widzicie to? *spojrzał na piłkę* Co to jest? To jest piłka, kur*a. Rozumiecie? Piłka! Jeszcze się kur*a tak patrzycie? Co macie robić, kto dowodzi tym desantem?!

- Ja, proszę Pana, ja... ale może trochę więcej kultury? - odezwał się Andy.

- Ty chcesz mnie uczyć kultury, do jasnej cholery?! Ty, pieprzony chłopaku do bicia na boisku? Chcecie do chu*a coś osiągnąć, czy nie?

- My gramy dla pasji, nie dla pieniędzy i sławy. - wtrącił się Vitaoli.

- No i ch*j z tym, jak zaczniecie wygrywać, dostaniecie trochę zielonego papierku, to i kobiety się do Was przylepią. To jest życie, rozumiecie to? Macie cały czas zapierd***ć przez cały czas. Czy to kur*a trening, czy sparing albo mecz z frajerami z Nibylandii.. znaczy Polski. Ruszać się, na boisko, mam tu zamiar zobaczyć zaangażowanie, a jak nie... to zobaczymy po treningu. Dawać!

 

Nie spodziewałem się po Bogusławie czegoś takiego, to, że był aktorem twardym - nie wiedziałem, że tak samo robi w życiu. Myliłem się jednak, po krótkiej rozmowie z nim stwierdził, że "przyaktorzył". Chłopcy się wystraszyli, ale myślę, że nawet lepiej, jak zaczną grać lepiej, by nie mieć styczności z nim. Ah, co to był za dzień. Naszym psychologiem został nie kto inny, jak... no właśnie, kto?

Odnośnik do komentarza

Po raz kolejny, tym razem zmotywowani przez hardego specjalistę ruszamy na Eliminacje do Mistrzostw Świata. Z Czarnogórą gramy na wyjeździe. Od razu po wyjściu z lotniska, doskoczyła do nas grupka kibiców, którzy obrzucali nas, później nasz autobus kamieniami i petardami. Z wybitą szybą i przebitą oponą ruszyliśmy na stadion. Chciałem pokazać tym osobom, poprzez wygranie spotkania, z kim zadarli. Zapomniałem dodać, powołania otrzymały dokładnie te same osoby.

 

13.10.2012r.

Eliminacje do Mistrzostw Świata w Brazylii

Czarnogóra vs San Marino

 

A. Simoncini - D. Vanucci, Alex Della Valle, G. Benedittini, M. Palazzi - F. Bollini, M. Cervellini, M. Bugli - A. Gasperoni, E. Cibelli - M. Marani

 

Mieliśmy spróbować tego meczu nie przegrać, jednak sztuka bronienia się udała nam się tylko do 10 minuty. Graliśmy przeciętnie, zero sytuacji dla naszego zespołu w pierwszej połowie. Rywale kontrolowali grę, nie mieliśmy nic do powiedzenia. Do przerwy przegrywaliśmy 3:0, szkoda. W 62 minucie, po dośrodkowaniu z rzutu rożnego na murawę, w polu karnym przeciwnika padł nas napastnik, oczywiście popychany i sędzia podyktował rzut karny. Podszedł Bugli i cała nasza ławka rezerwowych podskoczyła z radości. Nie ważne w jakim stylu, ważne, że zdobywamy pierwszą bramkę w tych eliminacjach. W końcu! - pomyślałem. Po rzucie karnym straciliśmy niestety bardzo szybko, w głupi sposób dwa gole. Kontrowaliśmy, aż w końcu ponownie nam się udało po udanym odbiorze piłki. Sam na sam z bramkarzem Czarnogóry wyszedł Marani i bez problemu go pokonał. Przegrywamy 5:2, jednakże widzę małe światełko w tunelu, na przyszłość. Pierwszy raz w historii zdobywamy dwie bramki w jednym meczu. Byłem bardzo zadowolony, a jak widać rady Pana Bogusława pomogły, oby tak dalej!

 

 

Wracaliśmy do domu w bardzo dobrych humorach, widocznie chłopcy przestraszyli się kolejnej rozmowy z Bogusiem - jednakże musiałem ich poinformować, że zostanie on z nami na stałe. Kilka dni później mieliśmy zagrać, już u siebie z faworyzowaną Ukrainą. Dwa dni po meczu z Czarnogórą wręcz wściekłem się na konferencji prasowej, gdzie "kibice" zarzucili nam brak zaangażowania i zły styl w meczu. Czy oni myślą, że jesteśmy Hiszpanią i potrafimy wygrać z każdym? Wygraliśmy jak dotąd z Liechtensteinem. Może nie wygraliśmy, a wygrali. Cegiełka po cegiełce, aż będzie domek. Domek, który z duchem czasu będzie można remontować i przekształcać w coś większego.

Odnośnik do komentarza

Cztery dni później, jak wspominałem, graliśmy z ekipą Ukrainy. Tak jak my, zagrali oni trzy spotkania, jeden wygrali, jeden zremisowali i jeden przegrali. Przegrana z Anglią, remis z Polską i efektowna wygrana 4:0 z Czarnogórą. Zajmują trzecie miejsce, przed... Mołdawią i Anglią! My, podbudowani zdobytymi bramkami, czekaliśmy na kolejne.

 

17.10.2012r.

Eliminacje do Mistrzostw Świata w Brazylii

San Marino vs Ukraina

 

A. Simoncini - M. Andreini, D. Simoncini, G. Benedittini, M. Palazzi - F. Bollini, P.F Mazza, M. Coppini, - M. Marani, E. Cibelli - A. Selva

 

Weszliśmy w ten mecz bardzo dobrze, od początku próbowaliśmy atakować, jednak nie mieliśmy otwartego dostępu do bramki Shovkovskyi'ego. Dobrze funkcjonowała druga linia, częste odbiory piłki i groźne akcje rywali przerywane taktycznymi faulami. Defensywa skapitulowała w 20 minucie, bo kapitalnej akcji Milevskyi'ego i Yarmolenki. Sześć minut później po raz drugi, ten pierwszy doszedł do naszego pola karnego, minął Andreiniego i zdobył w łatwy sposób gola. Po tej bramce gra się uspokoiła, Ukraińcy nie wyprowadzali już tak szaleńczych ataków, jak w pierwszych dwudziestu pięciu minutach. Jednakże, my nie mieliśmy zamiaru rezygnować z tego meczu. Świetne, długie podanie otrzymał Selva, wyszedł sam na sam i zdobył bramkę kontaktową. Zdobyliśmy trzecią bramkę w drugim kolejnym meczu z wymagającym rywalem, byłem w niebie. Dwie minuty później doznałem szoku, nikt nie dowierzał, pewnie zespół rywali także. Piłkę z rzutu rożnego dograł Selva, przejął Simoncini, huknął z dystansu i cieszyliśmy się z wyrównania. Stadion oszalał, meksykań... po prostu gol-majstersztyk. Szkoda, ale radość nie trwała długo. Podobną sytuację stworzyli z rzutu rożnego Ukraińcy i odskoczyli nam na jedną bramkę, tym razem Yarmolenko. Minutę później było już 4:2, rozmontowali naszą obronę rywale, a sytuację wykorzystał ponownie Yarmolenko. Gwizdy na zespół Ukrainy chyba podziałały, nie minęła kolejna minuta, przegrywaliśmy już 5:2. Do przerwy wynik już się nie zmienił, co to było za emocje. Późniejszej części meczu już nie ma co opisywać. Chłopcy zrobili tyle, na ile było ich stać. W pierwszej połowie wylali mnóstwo potu, w drugiej już spotkanie było jednostronne. Cieszą zdobyte bramki, nie cieszy wynik. Przegrywamy 8:2. Wielka szkoda, po prostu.. brakło umiejętności i sił. Wracamy do normalnej rzeczywistości, następnie spotkanie będzie z Cyprem, tym razem mecz towarzyski.

Odnośnik do komentarza

Po meczu z Ukrainą mieliśmy trochę czasu luzu, na treningach rozpoczęliśmy treningi strzeleckie, bo w końcu zaczęliśmy stwarzać sobie groźne sytuacje w meczach oficjalnych. Od pierwszego treningu do dotychczasowego widziałem duży postęp. Piłki już po przyjęciu nie odskakują na cztery metry, a na dwa. Siłę strzału, co było widać, zwiększyli Selva oraz Vitaoli. Powoli będę musiał już szukać zastępcy dla Andy'ego, który jak wiemy, ma już 38 lat, a z kondycją u niego nie najlepiej. Nadchodził mecz towarzyski, w którym naszym cele był remis. Rywalem był zespół Cypru, będący o 112 miejsc w rankingu FIFA przed nami.

 

14.11.2012r.

Mecz towarzyski

San Marino vs Cypr

 

A. Simoncini - Alessando Della Valle, S. Bacciocchi, D. Simoncini, M. Palazzi - F. Bollini, P.F Mazza, M. Coppini, - M. Vitaioli, E. Cibelli - M. Marani

 

 

Niestety, pomyliłem się co do naszych umiejętności i możliwości. Może nie mieli takiej motywacji, jak w meczach eliminacyjnych, nie wiem. Pierwsza bramka padła już w 12 minucie bo fatalnych błędach naszej obrony. Podobne gole były podobne, strata piłki, kontra i Simoncini kapituluje. Do przerwy 0:5. W drugiej połowie natomiast nikomu już się nie chciało grać, ani moim podopiecznym, ani Cypryjczykom. Druga część była bardzo nudna, głównie piłka przebywała w środkowej części boiska. Nie wiedziałem co mam o tym wszystkim myśleć. Byliśmy blisko remisu z Mołdawią, dostajemy łomot z Cyprem. Wynik został taki sam, czyli przegrywamy 0:5. Liczyłem na remis, cóż, zimny prysznic.

Odnośnik do komentarza

Mieliśmy już czas wolny, do nowego roku. Pożegnałem się z piłkarzami i obiecałem im, że nowy rok przyniesie sukcesy i zaczniemy w końcu wygrywać. Wróciłem do Polski, do Poznania, do mojego mieszkania. Nie było ono może zbyt wielkie, ale w stylu nowoczesnym, co mi się w nim niezwykle podobało. W pewnym momencie poczułem, że jestem tu samotny, nie mam nikogo. Rodzina daleko, znajomi daleko. Chciałem to już bardziej przemyśleć, gdy nagle zadzwonił telefon.

 

- Miki?! Miki?!

- Yyy.. tak, ale kto mówi?

- Boguś! Posłuchaj mnie, mam minutę... na rozmowę, policja mnie zatrzymała.

- Co? Jak to zatrzymała, za co?

- Nie pytaj... za bójkę, pod wpływem piwska, rozumiesz?

- Jezu, w coś Ty się wpakował... no gadaj.

- Nie będę mógł pracować przez najbliższy miesiąc, tyle będzie trwała moja rozprawa, nie zwolnicie mnie?

- Postaram się coś z tym zrobić, pogadam z szefem, ale niczego nie obiecuję. Wiesz, że Twoje życie może się teraz skończyć? Co powie na to Twoja rodzina?

- Żona nic nie powiedziała... oprócz tego, że nie mam się po wyjściu z więzienia u niej pokazywać. Chce rozwodu...

- A kariera filmowa?

- Nie martw się, po moim występku będą się o mnie bić, żebym wystąpił w jakimś filmie. Widzimy się za miesiąc, mam nadzieję, że wyjdę.

- Wyjdziesz, wyjdziesz... to na razie.

 

Z bólem głowy siadłem do komputera, przeglądając strony z wynikami i takie tam. Spojrzałem na mecze towarzyskie reprezentacji, oprócz wyniku San Marino, przykuło moją uwagę jeszcze jedno spotkanie. Saint Kitts i Nevis przegrało 12:0 z Litwą. Wziąłem do ręki telefon i zadzwoniłem do Valtera, czyli mojego asystenta.

 

- Valter? Z tej strony Mikołaj, posłuchaj... Jaki jest najbliższy termin na mecze reprezentacyjne?

- Witaj... czekaj, już sprawdzam. *chwila ciszy* Piąty w lutym. Zaplanować jakiś sparing?

- Tak sobie myślę, znasz taki kraj Saint Kitts i Nevis? Jego reprezentacja przegrała z Litwą... dwanaście do zera. Może nasi się odbudują przy takim przeciwniku?

- Dobrze myślisz, dobrze! A jak zaliczą wpadkę i przegrają?

- Trzeba zaryzykować, załatwisz to?

- Jasne, masz to jak w banku.

 

Tak więc plan był prosty. Podnieść morale naszej drużyny po Nowym Roku i wyjść na mecze z Polską i Anglią pewnym siebie.

Odnośnik do komentarza

Miesiąc minął bardzo szybko, sąd zlitował się nad Bogusiem, wyszedł dokładnie 20 grudnia - przed świętami. Odebrałem go z pod budynku więzienia, żona, ani rodzina nie chciała z nim rozmawiać;. Byłem jego dobrym przyjacielem, więc zamieszkał u mnie dopóki nie znajdzie sobie nowego mieszkania, zamieszka u mnie. Oczywiście na kilku warunkach. Nie sprowadza żadnych gości bez mojego pozwolenia i tym podobne. Chciałem zachować odpowiedni porządek. Święta spędziłem w domu, cała rodzina zjechała się do mojego małego mieszkania. Najważniejszym momentem było to, jak zobaczyli Bogusia - robili sobie z nim zdjęcia i zebrali autografy. Dopytywali mnie, co on tu robi, skąd go znam i tym podobne. Byli niezwykle zaskoczeni, z kim ja się zadaję, oczywiście pozytywnie. Tradycji stało się zadość, podzieliliśmy się opłatkiem i złożyliśmy sobie życzenia. Podeszła do mnie babcia.

 

- Chłopcze mój kochany, życzę Ci w tym roku... abyście w końcu zaczęli wygrywać, bo gracie jak ostatnie patałachy, modliłam się już o to i mam nadzieję, że Bóg mnie wysłucha.

- Dzięk... *babcia przerwała*

- Nie przerywaj mi, nie skończyłam jeszcze! Czemu jesteś taki samotny, znajdź sobie kobietę, ożeń się i żyj szczęśliwie.

- Jest na to jeszcze czas, ale zobaczymy babciu, zobaczymy.

 

Potrawy na wigilijny stół przygotowałem samemu, wszystkim widocznie smakowało, bo zjedli prawie do pustości talerzy. Dostałem sms'a w międzyczasie z życzeniami od piłkarzy, asystenta i kilku moich znajomych. Dodatkowo dowiedziałem się, że zagramy jeszcze jeden sparing, tym razem z mocnym rywalem, jakim jest Estonia. Sylwester spędziłem sam, Bogusław poszedł na jakąś imprezę, przyszedł rano, około dziewiątej... całkowicie pijany. Sporządziłem kilka raportów w nocy, wypiłem dwie puszki piwa i obserwowałem fantastyczny pokaz fajerwerków z okna mojego mieszkania. Styczeń minął jeszcze szybciej, pod jego koniec pojechaliśmy już do San Marino, na zgrupowanie. Mówiłem im z kim gramy, że mają się skupić i nie zlekceważyć rywala. Głównym celem treningu było to, że nie "akcje kończymy strzałem, tylko bramką".

 

05.02.2013r.

Mecz towarzyski

San Marino vs Saint Kitts i Nevis

 

A. Simoncini - Alessandro Della Valle, D. Simoncini, Alex Della Valle, N. Albani - P.F Mazza, F. Bollini - M. Bugli - M. Marani, E. Cibelli - A. Selva

 

Żal tu cokolwiek komentować, moi podopieczni zagrali katastrofalnie. Źle dobrałem formację na ten mecz, zawodnicy nie potrafili spełnić celów taktycznych. Więcej nie da się napisać, przegrywamy z zespołem teoretycznie lepszym... 0:3. Totalna porażka.

Odnośnik do komentarza

No niestety Vanlid wykrakałeś. :P

Takie pytanko, podoba Wam się obecny styl opisywania meczów? Czy może wynik podawać już przed opisem, razem ze statystykami, czyli strzelcami bramek itd?

 

---

 

Zdenerwowany wyjechałem ze zgrupowania, ciągle myśląc, kto zasługuje na dalsze miejsce w składzie, a nie. Zmieniłem żelazną dwudziestkę i tak będzie przedstawiał się skład, który zagra następne mecze w tym roku.

 

Bramkarze:

- Aldo Junior Simoncini

- Federico Valentini

- Massimo Francioni

 

Obrońcy:

- Nicola Albani

- Fabio Vitaoli

- Alessandro Della Valle

- Simone Bacciocchi

- Alex Della Valle

- Davide Simoncini

- Marco Muraccini

- Christian Lonfernini

 

Bracia Della Valle mnie jeszcze nie rozczarowali, dlatego dostali kolejną szansę. Zamiast słabego Palazzie'go na prawej obronie będzie Vitaoli, natomiast na środku zostaje Simoncini.

 

Pomocnicy:

- Fabio Bollini

- Matteo Bugli

- Enrico Cibelli

- Alex Gasperoni

- Pier Filippo Mazza

- Manuel Marani

 

Wyrzuciłem dwie osoby, wraca Gasperoni i Bugli. Prezentowali dobrą formę w klubach, dlatego dostali szansę. Marani, Gasperoni oraz Cibelli - będą walczyć o miejsce na skrzydłach.

 

Napastnicy:

- Andy Selva

- Paulo Montagna

- Mattia Stefanelli

 

Pozostał Selva, Montagna i Stefanelli debiutanci. Będę wśród nich szukał zastępcy dla Andy'ego.

 

 

Sztab szkoleniowy pozostał bez zmian, z nich akurat jestem bardzo zadowolony. Jednakże coraz bardziej zaczyna denerwować Boguś, który ma nazwisko oczywiście Linda - pewnie się nie domyśliliście. O sprzątaniu trzeba mu przypominać, przyprowadza gości bez pozwolenia... niech szybciej znajdzie sobie mieszkanie, chce mieć totalny spokój. Najbliższy mecz gramy z Estonią, już się boję, jak wysoko możemy przegrać.

 

 

23.03.2013r.

Mecz towarzyski

Estonia vs San Marino

 

A. Simoncini - C. Lonfernini, Alessandro Della Valle, D. Simoncini, F. Vitaoli - M. Bugli, F. Bollini - M. Marani, P.F Mazza, E. Cibelli - M. Stefanelli

 

Spotkanie rozpoczęło się spokojnie, rywale kontrolowali sytuację, rozgrywali piłkę szybko i stwarzali sytuacje, o dziwo - mało groźne, aczkolwiek defensywa radziła sobie nadspodziewanie dobrze, nie tracąc gola w pierwszych trzydziestu minutach. Simoncini skapitulował w trzydziestej szóstej minucie, po ciekawej akcji pary Post i Teniste. Mój zespół od razu ruszył do ataku, zamykając Estończyków na własnej połowie. Przecierałem oczy ze zdumienia, kiedy Vitaoli odegrał z pierwszej piłki do Bolliniego, ten wysunął piłkę do Cibellie'go, odegrał głową do Stefanell'iego i ten huknął z 15 metrów, oczywiście wszystko na jeden kontakt, wprost w okienko. Oszalałem! Totalnie oszalałem, kiedy widziałem coś takiego w wykonaniu naszego zespołu. Remis utrzymywał się do doliczonego czasu gry pierwszej połowy, kiedy obrona po prostu zaspała, przed całą cormację wybiegł Kink i pokonał po raz drugi Simonciniego. Podobnie niestety było na początku drugiej połowy. Prawie identyczna akcja, tym razem chytrzejszy okazał się Post, strzelając gola. Wynik długo się utrzymywał, jednakże dość kontrowersyjną decyzję podjął sędzia pod koniec spotkania, dyktując rzut karny. Hattrick'a skompletował Post. Po raz kolejny widziałem dobrą grę w naszym wykonaniu, wynik nawet zadowalał, a szczególnie zdobyta bramka. Przegrywamy 4:1.

Odnośnik do komentarza
Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...