Skocz do zawartości

Kącik złamanych serc


T-m

Rekomendowane odpowiedzi

A tam :) Jak juz ktos napisal gdzies - wskazuje na to rzeczywistosc - najlepiej sie uzbroic w cierpliwosc. Troche swirowalem, kto pisal w KZS i czytal ten jakze interesujacy temat od lat wie, ze jestem jednym z jego weteranow, a slowa nieszczesliwie zakochany to moznaby mi na czole wytatuowac. Ale jak czlowiek przestal byc desperatem to sytuacja sie znacznie poprawila. nic wiecej nie pisze, bo jak sie napisze cos pozytywnego w KZS to zara to szlag trafi :D

Odnośnik do komentarza
  • 2 tygodnie później...

Nie gratuluję i nie zamierzam gratulować narzeczonym.

Znałem już takie parki. Pierścionki, duperele, a po kilku tygodniach czy miechach rozstanie.

Zaręczyny do niczego nie zobowiązują. To takie sranie po ścianie.

Weźmiecie ślub - pogratuluję. Będzie czego, bo założenie podstawowej komórki społecznej "rodziny" to zawsze jest wydarzenie :] .

Dlaczego mam takie negatywne podejście? Za dużo było w ostatnim czasie rozstań narzeczonych w moim otoczeniu.

Odnośnik do komentarza
Weźmiecie ślub - pogratuluję. Będzie czego, bo założenie podstawowej komórki społecznej "rodziny" to zawsze jest wydarzenie :] .

No to mi możesz pogratulować :P Półtora roku po zaręczynach, niecały miesiąc temu (29.03), zostałem szczęśliwym żonkosiem :) Czego i Wam życze :)

Odnośnik do komentarza
Weźmiecie ślub - pogratuluję. Będzie czego, bo założenie podstawowej komórki społecznej "rodziny" to zawsze jest wydarzenie :] .

No to mi możesz pogratulować :P Półtora roku po zaręczynach, niecały miesiąc temu (29.03), zostałem szczęśliwym żonkosiem :) Czego i Wam życze :)

 

Gratuluję, obyście wytrzymali ze sobą w szczęściu i radości jak najdłużej.

W sumie możecie się też kłócić. Moi rodzice kłócą się od zawsze i są razem 30 lat :) .

Odnośnik do komentarza
29.03? Ożeniłeś się z Nigelem? ;>

Nigela miałem okazję poznać kilka lat temu na zjeździe i zdecydowanie to nie jest on ;)

Tak jak Wuju mówisz. Kłótnie czasami są nieuniknione. Ale ogólnie póki co jakieś wieksze burze nas omijają :)

Zresztą tak patrze na siebie z perspektywy i aż sie sobie dziwie, jak człowiek może się zmienić przy drugiej osobie. Całe życie byłem dość impulsywny i nerowy. Od czasu poznania mojej żony, sytuacja uległa zmianie o 180 stopni. Teraz to ja w jakiś kryzysowych sytuacjach próbuje łagodzić sytuacje i wychodzić z trudnych sytuacji w dyplomatyczny sposób.

Odnośnik do komentarza
Ech, naszło mnie w końcu abym i ja opowiedział swoją historię. Głowni bohaterowie to ja i kolezanka z klasy (dokladniejszy opis - zerwala z chlopakiem bo ten ja zdradzil).

 

Wszystko zaczelo sie bodajze w kwietniu na jednej z imprez (pozniej dowiedzialem sie ze miesiac wczesniej zerwala). Wczesniej mialem z nia raczej znikomy kontakt a ona sama potem mi powiedziala ze myslala ze poprostu jej nie lubie. No wiec jak to na takich imprezach, przytulanie, gadanie, siadanie na kolanie. Potem zaczelo sie smsowanie, slodzenie sobie itd itp. Zaczelismy sie czesciej spotykac i juz bylo bardzo widac ze krecimy ze soba. Jednak w jednej z rozmow powiedziala mi ze nie miec jeszcze nikogo bo boi sie zaangazowac znowu (apropo wczesniejszego zwiazku), ale zakochala sie we mnie i takie pierdoly jak to sie pozniej mialo okazac. Pomyslalem ok, nie bede sie spieszyl zobaczymy co z tego wyniknie. I tak oto na imprezie na zakonczenie roku zaczelismy sie calowac, byly rozmowy o calej tej "milosci" itd mimo to przez cale wakacje nie chciala sie chociazby spotkac. W pewnym momencie powiedziala ze jednak za daleko sie posunela, nie chce nikogo kochac i zebym sobie dal spokoj. Pogodzilem sie z tym i choc to byly najgorsze wakacje od bardzo dawna jakos dalem rade. Przyszedl rok szkolny i ciagle ja widzialem, siedziala przede mna wiec nie moglem jednak o niej zapomniec. Szukalem z nia kontaktu, bylem mily, pomocny i znowu zaczal sie blizszy kontakt, nawet blizszy nic poprzednio. I tak zaczelismy spotykac sie u niej (mieszka w kawalerce sama), bylismy naprawde blisko, choc chyba wciaz bardziej jako przyjaciele (przynajmniej z jej strony). I tak bylo do poczatku listopada, do pewnej imprezy gdzie znowu zaczelismy sie calowac. Potem normalnie na luzie gadalismy o tym (zgodzilismy sie ze po pijaku bo w sumie taka prawda) i wciaz do niej przyjezdzalem. I tak to sie rozwinelo ze calowalismy sie juz nawet na trzezwo (kurde, jak glupio to brzmi), zaczelo sie robic gorecej i gorecej. Znowu (podobno) sie we mnie zakochala, znowu jej sie bardzo podobam, jestem dla niej wazny, zalezy jej na mnie. I sppotykalismy sie coraz czesciej az w koncu poszlimy na calosc. Jak bylismy sam na sam zachowywalismy sie jak para, choc nia nie bylismy. Wiedziala ze bardzo chce z nia byc ale sam z siebie nie naciskalem. Jakiez bylo moje zdziwienie gdy w koncu sama wypowiedziala ze jestesmy para. Bylem najszczesliwszy na swiecie w tym momencie, trwalo to niestety...jeden dzien. Nastepnego dnia przyjechalem do niej i powiedziala ze jednak sie jeszcze boi ale kocha mnie i nie chce mnie stracic. Moze i bylem glupi, ale pomyslalem ok, poczekamy jeszcze, damy sobie czas. I dalej bylo milo, bardzo milo nawet. Nagle ni z tego nie z owego, zaczela byc dla mnie zimna, czepiac sie slowek itp. Pomyslalem pewnie zly humor czy cos i przejdzie. Tak bylo przez kilka dni az w koncu, pod dluzszym nieodpisywaniu powiedziala ze jej byly u niej byl, chcial pogadac wiec mu pozwolila. Ale dalej byla zimna dla mnie, zaczela sie wycofywac z tego co wczesniej o mnie mowila, i juz wiedzialem ze cos nie gra. Tak bylo jakies 10 dni, i co sie dzis okazalo? Wrocila do swojego bylego ktory ja zdradzil a jej wielka milosc do mnie tak szybko ja sie zaczela tak szybko sie skonczyla.

 

Troche to pokrecone ale staralem sie jak najdokladnie pokazac sytuacje. Ech, nie ma czlowiek szczescia..

 

Dokoncze opowiesc ktora zaczalem w tamtym roku ;)

 

Otoz po zerwaniu z dziewczyna kontaktow, chyba naprawde zrozumiala ze zachowala sie nie fair, a moze jeszcze co innego, ale od swojego bylego odeszla po 3 dniach (jak sie pozniej okazalo zerwala z nim calkowicie kontakt). Ja jednak mimo to nie uginalem sie i dalej nie szukalem kontatku mimo iz juz cos we mnie drgnelo. W tej sytuacji to Ona wziela sprawy w swoje rece, najpierw byly sms z przyznaniem do winy, zalem i przeprosinami, w koncu takze kupila w ramach wlasnie tych przeprosin sliczny prezent. I tak zaczelo sie to co na poczatku. Spotkania, "zabawy" itd.. jednak tym razem mialo to szczesliwe zakonczenie. Jestesmy oficjalnie para od 3 miesiecy i jest mi z tym bardzo dobrze, i co najwazniejsze wydaje mi sie ze jej tez. Wczesniej nic nie pisalem bo nie chcialem zapeszac ;)

 

A pisze to bo to dobry przyklad ze czasem warto jedak mimo takiego wewnetrznego bolu zerwac kontakt z kims na kim nawet bardzo zalezy..

Odnośnik do komentarza
A pisze to bo to dobry przyklad ze czasem warto jedak mimo takiego wewnetrznego bolu zerwac kontakt z kims na kim nawet bardzo zalezy..

:eusa_clap:

 

W mysl zasady - jesli jej zalezy, to sama przybiegnie, a jesli nie, to co bys nie robil, to zostaniesz zlany.. Nie mowiac o tym, ze kobiety (ale i faceci tez) bardziej doceniaja to, o co musza troche powalczyc

Odnośnik do komentarza
A pisze to bo to dobry przyklad ze czasem warto jedak mimo takiego wewnetrznego bolu zerwac kontakt z kims na kim nawet bardzo zalezy..

:eusa_clap:

 

W mysl zasady - jesli jej zalezy, to sama przybiegnie, a jesli nie, to co bys nie robil, to zostaniesz zlany.. Nie mowiac o tym, ze kobiety (ale i faceci tez) bardziej doceniaja to, o co musza troche powalczyc

 

Nie wiem czemu ale ta zasada jest dla mnie trochę głupia. Ja jeśli mi na kimś zależy to robie wszystko co w mojej mocy. Wole żałować, że coś zrobiłem niż, że czegoś nie zrobiłem. Dopóki wtedy można sobie darować i ew. poczekać ;). Ja muszę wiedzieć zawsze w 110%, że już nie mam szans. Jeśli chociaż jest 1% nadziei (złe słowo) to się jeszcze staram :). Staram jak staram - nie robię bóg wie czego, ale też nie bzykam na lewo i prawo innych ;] .

Odnośnik do komentarza
Nie wiem czemu ale ta zasada jest dla mnie trochę głupia. Ja jeśli mi na kimś zależy to robie wszystko co w mojej mocy. Wole żałować, że coś zrobiłem niż, że czegoś nie zrobiłem.

i mozesz stac sie taka natretna mucha od ktorej mozna sie tylko oganiac.

 

To lepiej z dnia na dzień sobie wmówić "mam ja głęboko w poważaniu" i nic nie robić. W końcu jak ona coś będzie chciała, czuła itd. to sama przyjdzie? Ta łatwo tak powiedzieć trochę gorzej czasem zrobić. Poza tym zawsze istnieje ryzyko, że ona mogła czekać na nasz ruch :keke:

Odnośnik do komentarza
Żyłek: to co mówisz to jest bardziej chęć uspokojenia sumienia niż zmierzenia się z prawdą.

 

No moment. Jestem egoistyczny, ale w takim momencie to właśnie najważniejsze dla mnie jest to, aby moje sumienie się uspokoiło. Nie chce kiedyś sobie powiedzieć : "Cholera mogłeś coś zrobić, mogłeś powalczyć. Kto wie jakby to się skończyło?". Tak jak napisałem wolę żałować, że coś zrobiłem niż że czegoś nie zrobiłem. Możliwe, że taka strategia tylko pogorszy sytuacje. No trudno - czasem trzeba dokonywać wyborów :).

Odnośnik do komentarza

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić obrazków. Dodaj lub załącz obrazki z adresu URL.

Ładowanie
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...