Skocz do zawartości

Duma & Tradycja


Jamal

Rekomendowane odpowiedzi

SCO) Celtic Glasgow – (POL) Lech Poznań 4:3 (4:2) [Vonlanthen 5’, Brown 12’, McDonald 17’, Chretien 45’ – Leszczak 21’, 42’, 53’]

:kutgw:

 

O rewanżu nie wspomnę...

 

Przebieg meczu wcale mnie nie dziwi. Ostrzegałem Cię, że na początku robią taki wiatr, że nie wiadomo kto na jakiej pozycji gra - biegają we wszystkie strony. No, a potem uchodzi z nich powietrze. Grupę masz bardzo ciężką, nie dałeś rady Barcelonie, to z Aston Villą będzie jeszcze ciężej. Ale przecież dopóki piłka w grze... Powodzenia!

Odnośnik do komentarza

Odcinek 358

 

Do Pucharu Ekstraklasy nadal podchodziłem na luzie i ze spokojem. Co z tego, że jeszcze nie wygraliśmy tych rozgrywek, nie zależało mi na tym tak bardzo. Pierwszy mecz w grupie graliśmy chyba z najtrudniejszym rywalem – Górnikiem Zabrze. Spotkanie na Śląsku zapowiadało się dość ciekawie, ale i tak wystawiłem rezerwowy skład. Jedynie miałem silnych rozgrywających, bo ostatnio mam plagę kontuzji na tej pozycji i nie było za dużego wyboru. I właśnie to sprawiło, że Fontaine, który teoretycznie nie powinien dzisiaj zagrać, już w 10. minucie ładnym strzałem z dystansu pokonał bramkarza rywali! Szybko musiałem dokonać zmian na boisku, bo Diaz nabawił się jakiegoś urazu w 19. minucie i musiał zejść z murawy. Nie mieliśmy więc silnego lewego skrzydła i skupiliśmy się na obronie wyniku. Ale coś nam to nie wyszło, bo rywale wykorzystali nasze błędy w defensywie i Robak przypadkiem pokonał mojego bramkarza w 45. minucie. Nie spodobało mi się to, bo nie lubię tracić goli przypadkiem, ale mój humor poprawił się na początku drugiej połowy. Wprowadzony do gry Plata, zagrał ładną piłkę do Smeekes’a, który po długim, samotnym rajdzie dał nam prowadzenie! W końcu Holender zagrał na miarę oczekiwań, bo start w tym sezonie ma kiepski. W 55. minucie byliśmy świadkami dziwnej sytuacji. Wilk dośrodkował w pole karne, ale piłka odbiła się od któregoś z zawodników i spadła na nogę Fontain’a. Francuz uderzył na bramkę, ale futbolówka znowu odbiła się rykoszetem i szczęśliwie wpadła do siatki gospodarzy! Górnik nie zamierzał jednak składać broni i pokazał, że dalej się z nami bawi. Niecałe 5 minut później niebezpiecznie zbliżyli się z wynikiem, a na listę strzelców wpisał się Krystosiak. W 69. minucie sędzia zachował się absurdalnie, bo wręczył czerwoną kartkę Polakowi, który łapał rywala jedynie za koszulkę. Arbiter podyktował również rzut wolny metr przed naszym polem karnym i Goliński wykorzystał ten prezent. Wpakował nam piłkę do siatki i Górnik zaczął z nami remisować 3:3. Cóż, trzeba było ruszyć do ataku. 10 minut później Plata zagrał piękną akcję ze Smeekes’em i wykończył ją celnym strzałem na długi słupek, który dał nam prowadzenie! Jednak znowu humor musiał mi popsuć jeden z zawodników Górnika, który w 82. minucie wyrównał. Witkowski wykorzystał błąd Savić’a i prostym, aczkolwiek znowu przypadkowym strzałem trafił do bramki. Fontaine mierzył jeszcze w hat-tricka pod koniec meczu, ale skończyło się na wyniku 4:4 i podzieliliśmy się punktami.

 

Data: 28.09.2011

Stadion: im. Ernesta Pohla, Zabrze

Widzów: 10 852

Sędzia: Marcin Wróbel

MoM: Jean-Pascal Fontaine (9) [Lech]

 

Majewski – Savić, Wołąkiewicz (Wisio 60’), Gavish, Polak (cz.k. 67’) – Woźniak, Fontaine, Mikołajczak (Espinoza 68’), Smeekes, Diaz (Wilk 21’) – Bukari (Plata 45’)

 

(-) Górnik Zabrze – (-) Lech Poznań 4:4 (1:1) [Robak 45’, Krystosiak 59’, Goliński 69’, Witkowski 82’ – Fontaine 10’, 55’, Smeekes 47’, Plata 79’]

-Puchar Ekstraklasy, faza grupowa [1/6]

Odnośnik do komentarza

Odcinek 359

 

Podsumowanie (wrzesień):

 

Ranking: 1. Argentyna (2018); 2. Hiszpania (1985); 3. Włochy (1813); 25. Ghana (896); 60. Polska (521)

 

Bilans spotkań (klub): 5 (4-0-1) 12:7

Bilans spotkań (reprezentacja): 2 (0-1-1) 3:4

Najlepszy strzelec (klub): Fontaine, Logasi, Plata – 2 gole

Najlepszy strzelec (reprezentacja): Muntari, Tagoe, Gyan – 1 gol

Ekstraklasa: 1 miejsce

Puchar Polski: 2 runda (vs. Miedź ?:?)

Puchar Ekstraklasy: faza grupowa (1/6) – 1 miejsce [1 pkt]

Liga Mistrzów: faza grupowa (1/6) – 4 miejsce [0 pkt]

Finanse: € 10,15 mln (- 576 tys.)

 

Transfery (Świat):

 

1. Leyrielton (Goias) -> Internacional za € 6,25 mln

2. Vinicius Colombiano (Parana) -> Goias za € 5 mln

3. Kristian Sarkies (CS Sedan) -> Le Mans za € 2,5 mln

 

Transfery (Polska): brak

 

Ligi zagraniczne:

 

Anglia: Derby (+1)

Francja: Lyon (+1)

Niemcy: Bayern (+4)

Grecja: Olympiakos (+3)

Włochy: Juventus (+3)

Holandia: AZ (+2)

Portugalia: Benfica (+2)

Irlandia: Bohemians (+3)

Rosja: CSKA Moskwa (+4)

Szkocja: Rangers (+1)

Hiszpania: Sevilla (+0)

Serbia: Borac (+3)

Szwecja: Orgryte (+1)

Polska: Lech Poznań (+8)

Odnośnik do komentarza

Odcinek 360

 

Z Miedzią Legnica graliśmy już w Pucharze Polski w 2007 roku, kiedy debiutowałem na ławce trenerskiej Kolejorza. Wygraliśmy wówczas 2:0, ale tym razem mierzyłem wyżej i chciałem dać festiwal goli moim kibicom. Co nie zmienia faktu, że wystawiłem rezerwowy skład. Jednak nadal musiałem korzystać z najlepszych rozgrywających, bo jak już wspominałem, sporo kontuzji mam w składzie. To zaowocowało golem już w 7. minucie! Fontaine uderzył w swoim stylu – z dystansu. Bramkarz, który gra na trzecioligowych boiskach, nie był dla Francuza żadną przeszkodą i wyszliśmy na prowadzenie! Zauważyłem, ze w końcu odżył Jarka, który wpisał się na listę strzelców w 21. minucie. Napastnik był dzisiaj w formie, ale też rywal mało wymagający. Dawid zwiększył swój dorobek w 36. minucie. Pod koniec pierwszej połowy humor znacznie mi się popsuł. Mikołajczak musiał zejść z boiska na noszach, a to oznaczało, że przed meczem z Fenerbahce mam tylko Fontaina. Drugą odsłonę rozpoczęliśmy od mocnego strzału. Dokładnie techniką popisał się Jarka, który zaliczył tym samym drugiego hat-tricka w tym sezonie. Gra znacząco się uspokoiła i zawodnicy przenieśli się na środek boiska. Gospodarze wyprowadzili jedną kontrę w 83. minucie po której zdobyli honorowego gola, a mojego bramkarza pokonał Orłowski. To nic nie wskórało i ostatecznie wygraliśmy 4:1.

 

Data: 1.10.2011

Stadion: im. Orła Białego, Legnica

Widzów: 4 482

Sędzia: Tomasz Mikulski

MoM: Dawid Jarka (9) [Lech]

 

Majewski – Gamla, Wołąkiewicz, Polak, Fogelman – Mikołajczak (Espinoza 45’), Danch, Fontaine, Marciniak (Siwik 74’), Radulj – Jarka (Leszczak 63’)

 

(3 L) Miedź Legnica – (1 L) Lech Poznań 1:4 (0:3) [Orłowski 83’ – Fontaine 7’, Jarka 21’, 36’, 51’]

-Puchar Polski, 2 runda

Odnośnik do komentarza

Odcinek 361

 

Po ostatniej porażce w Hiszpanii trzeba było się przebudzić. W Poznaniu pojawił się zespół z Turcji – Fenerbahce. Patrząc na ich skład to oprócz Alex’a (który jest nie zgłoszony do LM), Keżman’a i Sychev’a to wielkich gwiazd tam nie ma. Ale ostatniego finalistę Champions League – Aston Villę, pokonali 2:1, a w eliminacjach do fazy grupowej ograli Żilinę 8:0 i 4:0. Nie pozostawało nic innego jak wybrać najlepszą jedenastkę i walczyć o pierwsze punkty. Szanse były. Minimalne, bo minimalne, ale były. I należało to wykorzystać. Leszczak dostawił nogę do dośrodkowania w 2. minucie, ale trafił prosto w bramkarza. Przynajmniej daliśmy pierwszy sygnał z naszej strony. Rywale szybko odpowiedzieli i ich pierwszy celny strzał znalazł swój koniec za linią bramkową. Guzman strzelił z ostrego kąta, ale nie pokonał Zivković’a. Bramkarz odbił piłkę przed siebie co spodobało się Sychev’owi. Rosjanin uderzył na pustą bramkę i goście objęli prowadzenie. Trochę głupio stracony gol zmotywował nas do cięższej pracy. Ale trudno było wejść w pole karne przeciwnika. Obrońcy Fenerbahce byli bardziej doświadczeni i łatwo powstrzymywali nasze ataki. W 29. minucie Zivković efektownie sparował strzał Guzman’a, a chwilę później akcja przeniosła się pod bramkę Turków. Fontaine pobiegł na lewe skrzydło i dośrodkował w pole karne, a Leszczak uderzył głową. Szkoda, że akurat w tym miejscu, gdzie leciała piłka stał bramkarz, który instynktownie obronił strzał. Nie zamierzaliśmy na tym poprzestawać. Minutę przed końcem pierwszej połowy zdobyliśmy się na przeprowadzenie kontry. Fontaine dostał piłkę przed polem karnym i uderzył na długi słupek. Bramkarz zdołał to jednak obronić, ale piłka spadła tuż przed Leszczakiem, który nie namyślał się długo i huknął do odsłoniętej bramki! Odpowiedzieliśmy takim samym sposobem co Turcy i do szatni zeszliśmy remisując 1:1. Niestety drugie 45 minut zaczęło się dla nas tragicznie. W 54. minucie Czarnecki otrzymał drugą żółtą kartkę i musieliśmy grać w 10. Przynajmniej poturbował Sychev’a, który musiał przez resztę spotkania utykać na jedną nogę, a trener nie zamierzał go zmieniać. To jednak nie przeszkodziło mu w tym, żeby zaatakować naszą bramkę w 63. minucie. Na szczęście Zivković był dzisiaj w nieziemskiej formie i znowu obronił kąśliwy strzał. 7 minut przed końcem spotkania Turcy mocno nas przycisnęli. Męczyli mojego bramkarza groźnymi strzałami, ale nie daliśmy się i szybko wyprowadziliśmy kontrę. Fontain wparował w pole karne przeciwnika, ale zabrakło mu pewności siebie i trafił prosto w ręce bramkarza. Szkoda, bo była realna szansa na objęcie prowadzenia. Przynajmniej zdobyliśmy pierwszy punkt, który jest dla nas bardzo ważny.

 

Data: 5.10.2011

Stadion: ul. Bułgarski, Poznań

Widzów: 25 145

Sędzia: Petteri Kari (FIN)

MoM: Zivko Zivković (8) [Lech]

 

Zivković – Czarnecki (cz.k. 54’), Wisio, Kiciński (Wołąkiewicz 45’), Gavish – Danch (Savić 56’), Fontaine, Dalla Valle, Siwik, Wilk – Leszczak (Jarka 68’)

 

(4) Lech Poznań – (2) Fenerbahce Stambuł 1:1 (1:1) [Leszczak 44’ – Sychev 9’]

-Liga Mistrzów, faza grupowa [2/6]

 

Niestety Aston Villa zremisowała 2:2 z Barceloną i nadal musimy grzać 4 miejsce. Przynajmniej jest szansa na 1-2 miejsce…

Odnośnik do komentarza

Odcinek 362

 

Emocje powoli ucichły i trzeba było wrócić do szarej, ligowej rzeczywistości. Czekał mnie mecz w Chorzowie z Ruchem w 9 kolejce. Zanim jednak to nastąpiło, obejrzałem mecz rewanżowy Lechii Gdańsk w Pucharze UEFA. Gdańszczanie zremisowali z PAOK 1:1 po golu Zielińskiego, ale to nie wystarczyło, żeby uzyskać awans. W europejskich pucharach zostaliśmy sami. Odosobnić chciałem się też lidze, więc 3 punkty w meczu z Ruchem były ważne. Ale to co pokazali moi piłkarze w pierwszej połowie powodowało, że wszystkim chciało się płakać. Gospodarze nawet nie myśleli o tym, żeby nas atakować, a my…chyba w ogóle nie myśleliśmy skoro przez 45. minut oddaliśmy tylko jeden celny strzał! Przeżyliśmy też mały dramat w 41. minucie, bo sędzia podyktował rzut karny dla rywali. Na szczęście Dworzańczyk do egzekutorów nie należy i przestrzelił. Druga połowa nie była lepsza, żałosna gra doprowadziła do tego, że musiałem pogodzić się z remisem. W szatni piłkarze nie uniknęli ostrych słów, które do nich skierowałem podkreślając, że nie życzę sobie tak słabych spotkań na krajowych boiskach. Przynajmniej jesteśmy niepokonaną drużyną od 23 ligowych meczów.

 

Data: 8.10.2011

Stadion: ul. Cicha, Chorzów

Widzów: 4 650

Sędzia: Maciej Jaroszewski

MoM: Jovan Ninković (7) [Ruch]

 

Janukiewicz – Gamla, Wołąkiewicz, Fogelman, Polak – Woźniak, Fontaine, Espinoza (Dalla Valle 45’), Smeekes (Marciniak 77’), Radulj – Bukari (Logasi 45’)

 

(8) Ruch Chorzów – (1) Lech Poznań 0:0

-Orange Ekstraklasa [9/30]

Odnośnik do komentarza

Odcinek 363

 

Początek drugiego spotkania w Pucharze Ekstraklasy z Polonią Bytom nie zaczął się po naszej myśli. Już w 3. minucie zostaliśmy osłabieni przez sędziego, który wyrzucił Kicińskiego za faul taktyczny. Musieliśmy męczyć się w 10, ale szybko przejęliśmy inicjatywę. Bukari wykorzystał celne dośrodkowanie Wilka w 6. minucie i trafił do odsłoniętej bramki! Spodziewałem się następnych goli, bo w pole karne przeciwnika weszliśmy jak w masło. Bukari zwiększył swój dorobek dopiero w 20. minucie. Przyjął piłkę przed bramkarzem, minął go zwodem i wbił futbolówkę do pustej bramki! Nasze prowadzenie zostało jednak zmniejszone 3 minuty później, gdy Radzewicz znalazł się w dogodnej sytuacji i uderzył z lewej nogi nie do obrony. Pozostało mi czekać na kolejne zagrania Bukari’ego. W 39. minucie wykorzystał sytuację sam na sam z bramkarzem i zdobył hat-tricka! Prowadziliśmy już 3:1, ale Polonia znowu zdobyła gola kontaktowego i to pod koniec pierwszej połowy. Mojego bramkarza pokonał Bajdziak, który oddał kapitalny strzał sprzed pola karnego. Mojego supersnajpera posadziłem na ławce i wprowadziłem Platę, który od samego początku miał kilka dogodnych sytuacji. Szkoda tylko, że wszystko zmarnował. Ogólnie w drugiej połowie emocji nie brakowało, ale wszystkie strzały minimalnie mijały się z celem. A to piłka otarła się o słupek, a to wpadła w boczną siatkę. Plata fantastycznie uderzył w 61. minucie, ale futbolówka musiała się pechowo odbić od słupka. Przynajmniej szanse się wyrównały w 68. minucie, gdy czerwoną kartkę obejrzał Radzewicz. Wilk wykorzystał lukę na boisku i samotnie pomknął na bramkę gospodarzy. Uderzył raz, ale w bramkarza, uderzył drugi, ale ponownie Pająk był lepszy, w końcu dobił piłkę trzeci raz i tym razem szczęśliwie wylądowała w siatce! Wynik dowieźliśmy do końca i zainkasowaliśmy 3 punkty, które wyrzuciły nas na pierwsze miejsce w grupie.

 

Data: 12.10.2011

Stadion: im. Edwarda Szymkowiaka, Bytom

Widzów: 2 553

Sędzia: Mariusz Podgórski

MoM: Sadat Bukari (9) [Lech]

 

Majewski – Savić, Wisio, Kiciński (cz.k. 3’), Gavish – Danch (Wołąkiewicz 4’), Dalla Valle, Fontaine (Espinoza 73’), Siwik (Marciniak 61’), Wilk – Bukari (Plata 45’)

 

(2) Polonia Bytom – (4) Lech Poznań 2:4 (2:3) [Radzewicz 23’, Bajdziak 45’ – Bukari 6’, 20’, 39’, Wilk 73’]

-Puchar Ekstraklasy, faza grupowa [2/6]

Odnośnik do komentarza

Odcinek 364

 

Do meczu z Legią miałem aż 10 dni wolnego. Usiadłem więc przed telewizorem i sącząc złote piwo obejrzałem mecz towarzyski naszej reprezentacji. Polacy wybrali się do Egiptu, który niedawno z nami zremisował. Orły nie potrafiły sobie poradzić z rywalami i wrócili do kraju na tarczy. Egipt wygrał 1:0. Następnego dnia miałem poważniejszy problem. Przyszedł do mnie Jarka i wręczył mi oficjalne pismo. Po czterech latach wspaniałej gry w Poznaniu, oświadczył, że chce odejść do lepszego, zachodniego klubu! Nie wierzyłem własnym oczom i uszom, ale to była prawda. Dawid nawet nie słuchał tego co mówię, bo próbowałem go zatrzymać. Dodał, że chce, abym go wystawił na listę transferową już teraz, żeby zimą mógł spokojnie odejść. Nie zamierzałem robić mu przeszkód, zwłaszcza, że w składzie mam czterech innych napastników, którzy strzelają dla mnie gole, a w rezerwach młody Fin właśnie zdobył kolejne cztery bramki. Wystawiłem Dawida na listę i za chwile wbiegł do mnie asystent, który wręczył mi kilka gazet sportowych. Działacze CSKA, lidera rosyjskiej ekstraklasy, ogłosili całemu światu, że chcą się pozbyć obecnego trenera i zatrudnić… właśnie mnie. Podobno jestem faworytem do objęcia posady trenera moskiewskiego klubu. Przeczytałem artykuły bardzo dokładnie i doszedłem do wniosku, że fajnie by było spróbować czegoś nowego, a rosyjska liga jest bardzo bogata. Jednak dopóki nie wyślą mi oferty to nie ma o czym gadać. Dwa dni przed meczem wybrałem się do Egiptu, gdzie odbyło się losowanie grup na zbliżające się wielkimi krokami PNA. Grupa wcale nie wydaje się taka łatwa, bo o awans powalczymy z Marokiem, Gwineą i Togo. Dla przypomnienia dodam, że Ghana jest obrońcą tytułu.

 

Spotkanie z Legią zagrałem mieszanym składem. Kilku kluczowych zawodników wróciło do składu po kontuzji, ale następne spotkanie gramy w LM i muszę oszczędzać graczy. Odsunąłem Jarkę od składu po jego ostatnich zachciankach. Początek spotkania zdominowali goście, którzy próbowali pokonać swojego dawnego kolegę – Janukiewicza. Radek nie dał się jednak nikomu zaskoczyć, w końcu znał rywali bardzo dobrze. Za to Jędrzejczyk zaskoczył własnego bramkarza w 29. minucie. Marciniak strzelił na bramkę gości, ale piłka odbiła się od zawodnika Legii i wpadła do siatki! 10 minut później Fontain postanowił upewnić nasze prowadzenie i zdobył ładną bramkę na 2:0. Z takim też wynikiem zeszliśmy do szatni. Nie zmieniałem nikogo, w szczególności Logasi’ego od którego oczekiwałem gola. I doczekałem się. W 52. minucie oddał fantastyczny i mocny strzał, który sprawił problemy goalkeeper’owi gości. Izraelczyk wykonał zadanie i mógł się szykować do zejścia. Techniką popisał się również Fogelman. Wykorzystał dośrodkowanie z rzutu rożnego w 67. minucie i podbił lekko piłkę, która wleciała w samo okienko bramki! Nie sądziłem, że jeszcze zaatakujemy Legię, która była tak zdezorientowana, że popełniała proste błędy, których dawno nie widziałem w swoich rezerwach. Bukari kontynuował swoją świetną passę i w 87. minucie mocnym strzałem zdobył gola na 5:0! Rozgromiliśmy Legionistów i byłem bardzo dumny ze swoich graczy, mimo, że w 95. minucie straciliśmy jedynego gola w dzisiejszym meczu.

 

Data: 22.10.2011

Stadion: ul. Bułgarska, Poznań

Widzów: 24 588

Sędzia: Adrian Skrzypek

MoM: Radosław Janukiewicz (8) [Lech]

 

Janukiewicz – Gamla, Wołąkiewicz, Fogelman, Polak – Woźniak, Dalla Valle, Fontain (Espinoza 73’), Radulj, Marciniak (Smeekes 73’) – Logasi (Bukari 62’)

 

(1) Lech Poznań – (6) Legia Warszawa 5:1 (2:0) [Jędrzejczyk sam. 29’, Fontaine 40’, Logasi 52’, Fogelman 67’, Bukari 87’ – Marek 90’+5']

-Orange Ekstraklasa [10/30]

Odnośnik do komentarza

Odcinek 365

 

Brakowało mi pomysłów na sklejenie pierwszej jedenastki. Za kilka godzin musiałem zabrać swój zespół na murawę Villa Park w angielskim Birmingham. Przyznam, że nogi mi się uginały co raz bardziej z każdą upływającą minutą. Aston Villa grała w finale Ligi Mistrzów rok temu i przegrała z Realem Madryt. To oznacza, że są bardzo silną drużyną, nawet lepszą od Barcelony, z którą sobie nie poradziłem w pierwszym meczu grupowym. Co sprawiało, że angielski klub siał postrach w Europie? Otóż świetnie wyszkoleni zawodnicy, w których inwestuje Aston Villa. Na bramce wystąpi Enke, niemiecki bramkarz o niesamowitych umiejętnościach! W obronie kilku utalentowanych zawodników, których trudno będzie pokonać. Na skrzydle pojawi się Joaquin, gracz o niebywałej technice. W ataku wielka gwiazda Anglików – Luke Moore, bardzo bramkostrzelny napastnik. Rywale dysponowali całkiem niezłym składem, więc nic dziwnego, że tak daleko zaszli w ostatniej edycji CL. Ale zabrakło im szczęścia w tym roku, bo nie wygrali jeszcze żadnego meczu. W naszym interesie leżało, żeby ta paskudna passa im się przedłużyła.

 

Villa Park w całości została wypełniona. Fanatyczni kibice mogli być dumni ze swojego zespołu, który wyrasta na europejskiego giganta. Pieniądze inwestowane przez amerykańskiego właściciela szły na zakup wartościowych graczy. To dlatego gospodarze zaatakowali jako pierwsi. Zivković już w 6. minucie miał kontakt z piłką, ale na szczęście udany, bo Moore uderzył za lekko. Anglik postanowił sprawdzić się w roli podającego i w 10. minucie wykonał fantastyczne zagranie do Rosenberg’a. Szwed bez trudu doszedł do piłki, minął mojego bramkarza i dał prowadzenie swojej drużynie. Wiedziałem już, że łatwo nie będzie. Mimo to nakrzyczałem na swoich zawodników, żeby zagrali nieco ambitniej. Pomogło i w 17. minucie mogłem cieszyć swoje oko ładną akcją Wilka. Szkoda tylko, że okazał się słabszy od bramkarza. Przez najbliższe 5 minut Moore i Rosenberg strzelali na zmianę, ale nikt nie zdołał pokonać mojego serbskiego goalkeeper’a. Cieszyłem się, że Zivko znowu gra wspaniały mecz życia. Kontrataki to niemal wszystko na co było nas stać. Przynajmniej jakoś poskutkowało w 27. minucie. Skończyło się na tym, że Siwik podał do Fontaine’a, który ledwo uniknął spalonego. Francuski pomocnik pognał samotnie na bramkę rywali i miał przed sobą jedynie bramkarza. Wszyscy wstali z miejsc i angielski kibice zaraz siadali z krzywą miną! Jean-Pascal mocnym strzałem po ziemi pokonuje niemieckiego bramkarza! Miałem się z czego cieszyć, zwłaszcza, że remisowy wynik dowieźliśmy do ostatniego gwizdka w pierwszej połowie. Nie zamierzałem ryzykować i szukać kolejnego gola w obliczu takiego zagrożenia. Remis w zupełności mi wystarczał, ale musieliśmy go utrzymać przez najbliższe 45 minut. Zdecydowałem się więc, żeby zawodnicy zagrali nieco defensywnie, właściwie to zamknęli się na własnej połowie. Nakazałem wyprowadzać jedynie kontrataki, jeżeli będziemy mieli pewność, że nie odbije się to czkawką. Zrobiłem potrzebne zmiany i w drugiej połowie wyszliśmy z pięcioma obrońcami w jednej linii, którzy mieli przed sobą defensywnego pomocnika i jednego rozgrywającego zamiast dwóch. Liczyłem, że to pomoże i faktycznie początek spotkania był nieco spokojniejszy. Anglicy nie potrafili przedostać się pod nasze pole karne. I warto podkreślić, że to my oddaliśmy pierwszy celny strzał. Fontaine zagrał piłkę do Bukari’ego w 63. minucie, a napastnik popisał się szybkością. Jedyną przeszkodą, której nie pokonał był Enke. 6 minut później zrobiło się niezwykle gorąco i głośno. Kibice zdarli sobie gardła, gdy sędzia wskazał na wapno, oczywiście na korzyść gospodarzy. Niby Gavish popychał rywala w naszym polu karnym. Musiałem się pogodzić ze stratą gola. Barnetta ustawił sobie piłkę i szybko uderzył. Chyba za szybko, bo piłka odbiła się od słupka i wpadła w ręce Zivković’a! Poczuliśmy się silniejsi i nadzieje na remis nie zgasły! Zwłaszcza mój bramkarz urósł w oczach, gdy w 71. minucie obronił dwa groźne strzały Moore’a. W 78. minucie Wisio wznowił grę z autu. Bukari otrzymał piłkę i szybko zagrał do Wilka, samemu biegnąc w pole karne przeciwnika. Jakub podał do środka, gdzie był Danch, a ten przed siebie do Fontaine’a. Francuz pociągnął trochę grę do przodu i w ostatniej chwili podał do Marciniaka na prawe skrzydło, unikając przy tym straty piłki. Artur nie wahał się z dośrodkowaniem w pole karne. Tam od jakiegoś czasu czekał Bukari, który elegancko przyjął sobie piłkę, minął obrońcę i strzelił pod poprzeczkę! Enke nawet się tego nie spodziewał i skapitulował! Nie wierzyłem własnym oczom, ale Bukari wywalczył dla nas prowadzenie! Kazałem odpuścić, a tu taka niespodzianka. Oczywiście chwilę później pozostało mi nerwowe oczekiwanie na końcowy gwizdek sędziego. Przez 10 minut przybyło mi wiele siwych włosów. Bukari miał szansę stać się jeszcze większym bohaterem w 85. minucie, gdy miał przed sobą jedynie bramkarza. Enke był niebezpiecznie daleko od swojej bramki, ale rzucił się w porę pod nogi mojego napastnika i zażegnał niebezpieczeństwo. Doliczony czas gry był dla nas zmorą, której się baliśmy. Aston Villa miała swoją ostatnią szansę na remis i ostro zaatakowała naszą bramkę. Na szczęście Zivković nie dał się złamać i nie wpuścił już żadnego gola, a ostatni gwizdek arbitra sprawił, że Polacy mieli teraz piłkarskie święto! Przecież pokonaliśmy jedną z najlepszych drużyn na świecie, która jest byłym finalistą LM!

 

Data: 26.10.2011

Stadion: Villa Park, Birmingham

Widzów: 42 554

Sędzia: Carlos Megia Davila (ESP)

MoM: Jean-Pascal Fontaine (8) [Lech]

 

Zivković – Savić, Wisio, Fogelman, Gavish – Danch, Fontaine, Dalla Valle (Wołąkiewicz 45’), Wilk, Siwik (Marciniak 75’) – Leszczak (Bukari 45’)

 

(3) Aston Villa – (4) Lech Poznań 1:2 (1:1) [Rosenberg 10’ – Fontaine 27’, Bukari 78’]

-Liga Mistrzów, faza grupowa [3/6]

Odnośnik do komentarza
Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...