Skocz do zawartości

Duma & Tradycja


Jamal

Rekomendowane odpowiedzi

Odcinek 334

 

Zanim powitałem nowych zawodników na Bułgarskiej, musiałem wybrać się na losowanie par w 1 rundzie eliminacji do Ligi Mistrzów. Przyznam, że trochę wkurza mnie to, że musimy męczyć się od samego początku, ale przynajmniej traktuję ten dwumecz jako sparing. Tym razem znowu szczęśliwie trafiliśmy na bardzo słabego rywala. Drużyna Murata gra na co dzień w San Marino i nie będzie dla nas żadnym zagrożeniem. Po powrocie do Poznania, zacząłem od sprzedania dwóch zawodników. Najpierw pożegnałem się z Remi Ribault’em. Jak już wspominałem, Francuz nie zaaklimatyzował się w Polsce i pragnął odejść. Dałem mu zielone światło w sprawie transferu i mógł przebierać sobie w ofertach. Najkorzystniejsze warunki oferowała Bastia i tam poszedł mój zawodnik za 150 tysięcy euro. Drugim graczem, który opuścił nasz klub to Igor Martynov. Wiem, że skrzydłowy przejawiał spory potencjał i miał talent, ale nie było dla niego miejsca w pierwszej drużynie, a w rezerwach chłopak nie miał zamiaru grać. Na horyzoncie pojawił się Panathinaikos, który wyłożył na stół pół miliona euro. Nie robiłem nikomu przeszkód i Białorusin poleciał do Grecji. Pierwszego lipca nie zapłaciłem nawet złamanego centa za moich nowych zawodników. Z wszystkimi podpisałem kontrakt zimą i za darmo poprzychodzili do Poznania. Pierwszy pojawił się Michał Janota, napastnik z Feyenoord’u Rotterdam, gdzie był regularnie pomijany w pierwszej drużynie. Wiem, że wyrośnie z niego solidny zawodnik i muszę włożyć dużo pracy w jego rozwój. Zakupiłem sobie rezerwowego na defensywną pomoc – Savvas’a Gentzoglou z Ergotelis, który gra w młodzieżówce Grecji. Nie jest jeszcze taki dobry, że móc regularnie grać w pierwszym składzie. Na to potrzeba czasu, a jego umiejętności muszą się jeszcze nieco rozwinąć. Zadowolony jestem z tego, że Radosław Janukiewicz nie grymasił i przystał na naszą ofertę. Zmienił barwy Legii na nasze i od tego sezonu będzie bronił poznańskiej bramki. Czy będzie numerem jeden, tego nie wiem, gdyż Zivković zgodził się przedłużyć kontrakt o kolejne dwa lata! To oznacza, że najlepszy goalkeeper, którego dotychczas miałem, będzie dalej kluczową postacią. Na środek obrony sprowadziłem młodziutkiego Serba, reprezentanta U-21, Milana Savić’a. Zawodnik musi jeszcze popracować nad sobą, ale stopniowo będę go wprowadzał do pierwszego składu. Skoro angielskie kluby mają przynajmniej jednego, solidnego, serbskiego obrońcę to ja też mogę! Defensor przyszedł z Partizana. Ostatnim piłkarzem, który pojawił się w Poznaniu był Hiszpan. To w nim pokładam największe nadzieje. Napastnik o nazwisku, a raczej pseudonimie Plata, wylądował na poznańskim lotnisku. Przyleciał prosto ze słonecznej Barcelony, gdzie reprezentował barwy Espanyol’u. Zagrał w 42 meczach na zapleczu Primiera Division i strzelił aż 31 goli, co żadnemu mojemu napastnikowi się jeszcze nie udało! Liczę, że Plata zawojuje Orange Ekstraklasę i pomoże nam w europejskich pucharach. Hiszpan liczy, że wróci do młodzieżówki, gdzie rozegrał już dwa mecze. Następnego dnia oficjalnie otworzyło się okienko transferowe w Polsce. Tego dnia sprowadziłem dwóch nowych zawodników, za których musiałem niestety zapłacić. Roman Diaz, lewy skrzydłowy z Alte. Brown, kosztował mnie zaledwie 200 tysięcy euro. Argentyńczyk ma niesamowite umiejętności, mimo, że ma już 30 lat na karku. Postanowiłem, że nie sprzedam żadnego lewego pomocnika z mojej drużyny, bo transfer Romana jest na krótką metę. Liczę, że pomoże on nam w europejskich bataliach o Ligę Mistrzów. W końcu ma świetne dośrodkowania, drybling i technikę. Uzupełniłem linię defensywy o kolejnego zawodnika na jej środek. Mateusz Urbański już od dawna wpadł mi w trenerskie oko, lecz Cracovia tak łatwo nie chciała go puszczać. W końcu wyłożyłem na stół 350 tysięcy euro i krakowscy działacze zgodzili się. Takim sposobem zakupiłem utalentowanego defensora, który ma ambicje, żeby zagrać w przyszłości w reprezentacji Polski.

Odnośnik do komentarza

Odcinek 335

 

Pierwszy sparing nie został rozegrany w Poznaniu, lecz w Bilbao. Wybraliśmy się do Hiszpanii, żeby zagrać na początku sezonu z Athletic. Nie spodziewałem się, że moi zawodnicy nie będą wstanie zagrozić bramce rywali więcej niż raz. Diaz trafił w słupek i był najbliżej z całego zespołu. Ostatecznie przegraliśmy 0:2, ale mogłem się usprawiedliwić tym, że moi zawodnicy dopiero co wrócili z urlopów.

 

[TOW] Athletic Bilbao – Lech Poznań 2:0 (2:0) [Lopez 15’, Llorente 20’]

Data: 4.07.2011

 

Zanim doszło do kolejnego sparingu, pożegnałem się z obiecującym bramkarzem – Mulder’em. Holender nie miał na razie szans, żeby grać regularnie w pierwszym składzie, a nie chciałem, żeby marnował swój talent w rezerwach, więc pozwoliłem mu odejść. Szybko zgłosiło się po niego RKC, które zapłaciło za bramkarza równe 500 tysięcy euro. A kolejny mecz towarzyski zagraliśmy już na Bułgarskiej i szczęśliwie wygraliśmy. Zauważyłem, że forma zawodników lekko wzrosła.

 

[TOW] Lech Poznań – FC Kopenhaga 4:3 (2:2) [Woźniak 34’, Kavlak 44’, Marciniak 71’, Diaz 90’ – Ailton 6’, 16’, Vestergaard 90’+2’]

Data: 8.07.2011

 

Już od dłuższego czasu wysłannicy ze Skandynawii kręcili się po Poznaniu. Obserwowali każdy krok Sebastiana Castro-Tello i w końcu złożyli mu oferty. Pierwszą odrzuciłem, ale zawodnik wyraził swoje niezadowolenie, że nie może zmienić klubu. Uświadomiłem sobie, że właśnie straciłem solidnego pomocnika, który wyraźnie zatęsknił za ojczyzną. Przystałem na ofertę 1,3 miliona euro i Szwed przeszedł do Landskrony. Od razu postanowiłem zainwestować zarobione pieniądze i sprowadziłem sobie 18-letniego napastnika z Wisły Kraków. Sebastian Leszczak ma nieprzeciętne umiejętności i nawet strzelił nam gola w ostatnim meczu z Białą Gwiazdą. Jest młody i czuję, że jeszcze bardziej się rozwinie. Musiałem za niego zapłacić aż 800 tysięcy euro, ale wierzę, że było warto i zawodnik szybko się spłaci.

 

[TOW] Birmingham City – Lech Poznań 2:2 (2:1) [Pelle 35’, O’Connor 43’ – Plata 45’, Marciniak 77’]

Data: 11.07.2011

 

Ostatnim wzmocnieniem przed Ligą Mistrzów był argentyński pomocnik, który miał wypełnić lukę po odejściu Sebastiana. Takich umiejętności za tak małe pieniądze jeszcze nie widziałem. Przelałem 75 tysięcy euro na konto klubu Tigre i Pablo Espinoza pojawił się w Poznaniu. Humor popsuł mi się podczas meczu towarzyskiego z VfB Stuttgart. Chyba wybrałem sobie za mocnego rywala na moich nieprzygotowanych graczy i przegraliśmy…1:6. Do tego kazałem zagrać na luzie i moi podopieczni chyba za bardzo na serio wzięli te słowa do siebie.

 

[TOW] Lech Poznań – VfB Stuttgart 1:6 (1:5) [Jarka 39’ – Gomez 10’, 15’, 26’, 43’, Welliton 32’, Cacau 72’]

Data: 15.07.2011

 

Tym samym zakończyliśmy nasz krótki okres przygotowawczy i za pięć dni gramy w Lidze Mistrzów. Liczę, że nie popełnimy błędów z poprzedniego meczu i sześć bramek będzie zapisane na nasze konto.

Odnośnik do komentarza

Odcinek 336

 

Kilka godzin przed meczem w Lidze Mistrzów, pożegnałem się z moim brazylijskim obrońcą. Edson Borges zrozumiał, że lepiej czuje się bliżej domu i wybrał ofertę meksykańskiego Jaguares. Działacze tego klubu przelali nam na konto 1,1 miliona euro. A ja już bez niego podszedłem do pierwszego meczu w Lidze Mistrzów, co prawda jeszcze w eliminacjach. Przeciwnik – żaden. Drużyna z San Marino jest zwykłym chłopcem do bicia i kazałem swoim zawodnikom zagrać na luzie. Nie wspominałem jednak, że mają nie strzelać goli, których brakowało nam aż do 43. minuty! Dopiero wtedy Leszczak pięknie przymierzył i trafił obok słupka. Gol w debiucie sprawił, że zostawiłem go na drugą połowę i słusznie zrobiłem. Naciskał na obrońcę w 46. minucie, a ten podał do bramkarza. Tyle, że goalkeeper minął się z piłką, która wesoło przekroczyła linię bramkową! Prowadziliśmy już 2:0, ale nadal odczuwałem głód bramek. Na szczęście Diaz również popisał się swoim kunsztem strzeleckim i ładnym uderzeniem podwyższył wynik w 68. minucie. Wprowadziłem więc Logasi’ego, który aż rwał się do gry, ale zanim coś zdziałał, straciliśmy dość przypadkową i zarazem głupią bramkę w 81. minucie. Zawodnik uderzył w kierunku naszego pola karnego, a piłka odbiła się rykoszetem od obrońcy i zmyliła mojego bramkarza. Poprawił mi się humor, gdy 4 minuty później Logasi huknął nie do obrony i prowadziliśmy już 4:1. Po ostatnim gwizdku zdałem sobie sprawę z tego, że jesteśmy w bardzo komfortowej sytuacji przed rewanżem w San Marino.

 

Data: 20.07.2011

Stadion: ul. Bułgarska, Poznań

Widzów: 23 931

Sędzia: Edo Trivković (CRO)

MoM: Sebastian Leszczak (8) [Lech]

 

Janukiewicz – Gamla (Marciniak 30’), Wisio, Kiciński, Gavish – Woźniak, Tsakalidis, Kavlak (Espinoza 45’), Siwik, Diaz – Leszczak (Logasi 68’)

 

(POL) Lech Poznań – (SMR) Murata Serravalle 4:1 (1:0) [Leszczak 43’, Casali sam. 46’, Diaz 68’, Logasi 85’ – Celli 81’]

-Liga Mistrzów, 1 runda eliminacji

Odnośnik do komentarza

Tak, to ten -> http://img233.imageshack.us/my.php?image=leszczakha9.jpg

 

Odcinek 337

 

My jako jedyni startowaliśmy w Lidze Mistrzów, ale mieliśmy kolegów z ligi w Pucharze UEFA. Lechia dawno nie grała w żadnym europejskim pucharze i ładnie sobie poradziła z klubem o nazwie Besa, pokonując ich 2:0 po golach Grembockiego i Zielińskiego. Górnik Zabrze również wraca po bardzo długiej przerwie i wygrali na wyjeździe z Zimbru 2:1. Bramki dla zabrzan zdobywali Bernburg i Robak. A ja chwilę później grałem z klubem ze Śląska w Superpucharze Polski. Przyznałem na łamach prasy, że moi zawodnicy nie są jeszcze w formie, żeby rywalizować z równymi sobie i ciężko będzie o łatwe zwycięstwo. Na szczęście po kwadransie gry byłem już o wiele spokojniejszy. Dałem szansę debiutu mojemu hiszpańskiemu napastnikowi. Plata świetnie wykończył akcję całego zespołu, oddając strzał pod poprzeczkę! Ale na tym się skończyło. Pierwsza połowa szybko nam minęła i nic ciekawego w niej się nie działo. Cieszyłem się, że prowadzimy 1:0, ale nie mogłem być pewny o wynik i musiałem czekać do ostatniego gwizdka. Prowadzenie odebrał nam Bernburg, który przypadkiem zdobył gola w 65. minucie. Nie było to dobrym znakiem, bo na boisku nadal nic się nie działo. Piłkarze z trudem ruszali się po boisku, co chwile przystając w miejscu, żeby nabrać więcej powietrza w płuca. Niektórzy pluli na murawę zieloną flegmą i co chwilę prosili o zmianę. Widziałem, że kondycja mocno im spada i nie są jeszcze gotowi na 90. minut ciężkiej pracy. A tu sędzia dolicza nam dogrywkę i zawodników czeka dodatkowe pół godziny. Każdy jednak wiedział, że to nie przyniesie rozstrzygnięcia. Piłkarze kopali między sobą piłkę, żeby tylko dotrwać do karnych. Zachowali siły na rozbieg do strzału z jedenastu metrów. Pierwszy zaczął Jadach. Trafił tuż przy słupku. Chwilę później odpowiedział Wołąkiewicz i było już 1:1. Obrońca jest bardzo dobry w karnych i z łatwością pokonał bramkarza. Burkhardt również nie miał problemów z wbiciem piłki do siatki i Górnik objął prowadzenie. Lecz nie na długo. Smeekes nie dał szans bramkarzowi. Godlewski za chwilę uderzył potężnie z jedenastu metrów, ale ponad bramką! Dobrze, że Danch miał jeszcze trochę sił i prawie rozerwał siatkę w bramce! Na szczęście Wasiluk kontynuował serię swojego kolegi i trafił prosto w bramkarza. Wystarczyło, że teraz strzelimy gola i wygramy puchar, ale Diaz spanikował i uderzył obok bramki. Kłodawski podbił piłkę i technicznie pokonał Janukiewicza. Savić podszedł do piłki na jedenastym metrze, uderzył, trafił i wtedy rozległy się wiwaty! Po raz kolejny wygraliśmy Superpuchar Polski! Tym razem musieliśmy jednak walczyć w dramatycznym konkursie jedenastek!

 

Data: 24.07.2011

Stadion: Wojska Polskiego, Warszawa

Widzów: 13 617

Sędzia: Robert Małek

MoM: Boban Bajković (9) [Górnik]

 

Janukiewicz – Savić, Wisio (Wołąkiewicz 90’), Kiciński, Gavish – Danch, Mikołajczak, Tsakalidis, Smeekes, Radulj (Diaz 45’) – Plata (Janota 69’)

 

(1 L) Lech Poznań – (1 L) Górnik Zabrze 1:1 (1:0) – 4:3 w karnych [Plata 15’ – Bernburg 65’]

-Superpuchar Polski

Odnośnik do komentarza

Kwiti: Właściwie to opieram się tylko na listach zawodników podanych mi przez scout'ów. W Hiszpanii też mam jednego.

 

Odcinek 338

 

Przylecieliśmy do San Marino na rewanżowe spotkanie w Lidze Mistrzów i spotkaliśmy się z kompletem na stadionie. Co prawda obiekt może pomieścić maksymalnie 400 widzów, ale wypełnił się niemal do końca (zostało jedno wolne miejsce). Kibice mogli jednak narzekać na brak emocji i słabą skuteczność swoich zawodników. W moich szeregach szalał głównie Czarnecki i Diaz, ale żaden nie potrafił doprowadzić do kapitulacji bramkarza gospodarzy. Leszczyński miał kilka dogodnych sytuacji, ale wszystkie zmarnował i do szatni zeszliśmy przy wyniku 0:0. Trochę mnie martwiła forma moich zawodników, którzy nie grają tak jak sobie to wymarzyłem. W końcu musimy powalczyć w europejskich pucharach i jeżeli tak ma wyglądać nasza gra w najbliższym czasie to kiepsko to widzę. Druga połowa rozpoczęła się od ładnego trafienia Diaz’a. Argentyńczyk mocnym strzałem po ziemi dał nam prowadzenie i kibice gospodarzy pouciekali do swoich domów. Na stadionie została grupka kilkudziesięciu fanów z Polski, którzy głośnym dopingiem mobilizowali moich zawodników. Szkoda tylko, że Diaz dopuścił się głupiego faulu w 89. minucie za co obejrzał drugą żółtą kartkę i mecz musieliśmy kończyć w 10. Szanse szybko się jednak wyrównały, bo zawodnik gospodarzy złapał kontuzję, a trener nie miał już więcej zmian. Mimo wszystko skromne zwycięstwo mnie nie cieszy i muszę szybko coś zrobić, żeby wróciła skuteczność z minionego sezonu.

 

Data: 27.07.2011

Stadion: Serravalle (B), Serravalle

Widzów: 399

Sędzia: Andre Marriner (ENG)

MoM: Paolo Renzi (8) [Murata]

 

Zivković – Czarnecki (Marciniak 72’), Wołąkiewicz, Urbański, Fogelman – Gentzoglou, Kavlak, Diaz (cz. k. 89’), Siwik, Wilk (Radulj 45’) – Leszczak (Jarka 72’)

 

(SMR) Murata Serravalle – (POL) Lech Poznań 0:1 (0:0) [Diaz 58’]

-Liga Mistrzów, 1 runda eliminacji-rewanż

Odnośnik do komentarza

Odcinek 339

 

Pierwsza kolejka w Orange Ekstraklasie przypadła nam w Gdyni. Nie byłem zadowolony z tego, że naszym rywalem na samym starcie jest Arka. Nigdy nie przepadałem za tym zespołem, a do tego zawsze się z nimi męczymy. Pozostało mi wybrać mocną jedenastkę i wierzyć, że tym razem będzie inaczej. Logasi już w 7. minucie znalazł się w dogodnej sytuacji, ale nie wykorzystał jej, trafiając prosto w rozłożone ręce bramkarza. W zdobywaniu goli wyręczył go Gavish. Obrońca wykorzystał dośrodkowanie z rzutu rożnego w 22. minucie i pokonał bramkarza gospodarzy mocnym strzałem głową! Chwilę później Wilk sprytnie zagrał przed pole karne, a Arka zostawiła odsłoniętą bramkę. Mikołajczak uderzył z dystansu i futbolówka zatrzymała swój lot już za linią bramkową! Wyszliśmy na spore prowadzenie, a w 29. minucie wiedziałem, że 3 punkty na 99% wrócą z nami do Poznania. Wilk dośrodkował w pole karne, ale Marciniak zamiast uderzać, po prostu przepuścił podanie, które powędrowało do Mikołajczaka. Pomocnik ponownie mocno huknął na bramkę gospodarzy i znokautowaliśmy rywali! Potrzebowaliśmy niecałych 10 minut, żeby osiągnąć wysoki wynik – 3:0. Trener Arki zmotywował swoich graczy w szatni, którzy rzucili się nam do gardeł od pierwszej minuty drugiej połowy. Nie byli jednak wstanie pokonać Janukiewicza, który ze spokojem zatrzymywał każdą piłkę lecącą w jego kierunku. Wprowadzenie na boisko Platy nie pomogło. Napastnik nie był jeszcze w wysokiej formie, żeby seryjnie zdobywać gole dla mojego zespołu i w drugiej odsłonie meczu obyło się bez bramek. Ważne były 3 punkty, które zdobyliśmy na starcie ligi, co wyniosło nas na pierwsze miejsce.

 

Data: 30.07.2011

Stadion: GOSiR, Gdynia

Widzów: 8 594

Sędzia: Przemysław Wesołowski

MoM: Radosław Mikołajczak (9) [Lech]

 

Janukiewicz – Savić, Wisio, Kiciński, Gavish – Danch, Wilk, Marciniak (Siwik 73’), Tsakalidis (Kavlak 73’), Mikołajczak – Logasi (Plata 45’)

 

(-) Arka Gdynia – (-) Lech Poznań 0:3 (0:3) [Gavish 22’, Mikołajczak 25’, 29’]

-Orange Ekstraklasa [1/30]

Odnośnik do komentarza
Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...