Skocz do zawartości

Duma & Tradycja


Jamal

Rekomendowane odpowiedzi

Za 7 milionów euro defensor przyleciał do Amsterdamu i związał się z nami trzyletnią umową. Żeby wygrać bitwę o jego kartę, musiałem zaoferować mu aż 250 tysięcy euro miesięcznie, co wydało się dla niego bardziej kuszące od ofert Sportingu Lizbony czy Borussii Dortmund.

 

250 tys erosów za miesiąc? to tyle nie zarabia nawet Cristiano Ronaldo... zaszalałeś Acanie!

250 tysięcy euro miesięcznie to około 62 tysięcy euro tygodniowo

że przypomnę, Ballack zarabia, AFAIK, 150 tysięcy euro tygodniowo...

Odnośnik do komentarza

Tak też myślałem :P Gdybym mógł oferować 250 tysięcy euro tygodniowo, to Ronaldo grałby zapewne u mnie ;)

 

Odcinek 948

 

Polscy kibice po raz kolejny mają duże powody do radości, bowiem Lech Poznań wygrał 1:0 z Mallorcą 1/16 Pucharu UEFA po golu Siwika w 90. minucie, a następnie okazał się lepszy w konkursie rzutów karnych i awansował do 1/8 finału! Mnie natomiast martwiła skuteczność moich piłkarzy, którzy remisowali ostatnio za dużo spotkań. Wybraliśmy się do Nijmegen po zwycięstwo, mimo że w pierwszym meczu z NEC padł remis 1:1. Wówczas na boisku królował ich bramkarz, który wyczyniał cuda, ale Mommers tym razem nie miał wiele pracy między słupkami, a to dlatego, że praktycznie nie zagrażaliśmy bramce gospodarzy. Nasze ataki były powstrzymywane przed polem karnym i wszystko okazywało się niewypałem. Do tego Castaignois pogrążył nas swoim strzałem w 41. minucie i NEC objęło prowadzenie. Trzeba było wziąć sprawy w swoje ręce, ale trudno o taki przebieg spraw, skoro mam drużynę, której nie chce się walczyć o punkty. Naszą skórę uratował Nunez, który również nie zanotował dobrego występu. Argentyńczyk w 73. minucie wyszedł do precyzyjnego podania Shuaibu i mocnym strzałem po ziemi pokonał zdezorientowanego golkipera. Byłem zły na moich podopiecznych, bo gdyby tylko chciało im się dzisiaj biegać, to moglibyśmy zgarnąć całe 3 punkty, a tymczasem nastąpił podział.

 

Data: 24.02.2019

Stadion: de Goffert, Nijmegen

Widzów: 12 493

Sędzia: Ed Janssen

MoM: Luc Castaignois (8) [NEC]

 

Felipe – Michaeli, Benes, van der Wiel, van Beek (Toutain 60’) – Kovacs, M. Matić (Scholten 70’), Jinliang, Shuaibu – Nunez, Castillejos (Bega 45’)

 

(9) NEC Nijmegen – (2) Ajax Amsterdam 1:1 (1:0) [Castaignois 41’ – Nunez 73’]

-Eredivisie [28/34]

Odnośnik do komentarza

Odcinek 949

 

W ćwierćfinale KNVB Beker mieliśmy łatwego rywala, zwykłego średniaka Eredivisie – FC Groningen. Nie dopuszczałem myśli, że możemy nie awansować do półfinału, gdzie czekać na nas będzie Sparta Rotterdam. Wychodzi na to, że jeżeli Ajax 2 wygra w ćwierćfinale, to zagra w półfinale z Vitesse i będzie miał ogromną szansę zmierzyć się z nami w finale. Pierwsza połowa ćwierćfinałowego meczu była tak kiepska, że prawie dostałem wylewu ze złości. Ile można grać piach? Ostro nakrzyczałem na swoich zawodników w przerwie, co, na szczęście, pomogło. Już w 49. minucie Castillejos mocno strzelił po ziemi, a bramkarz chwilę później musiał wyciągać piłkę z siatki. Podwyższyliśmy po wielkich trudach dopiero w 74. minucie, a na listę strzelców wpisał się Dias. Szczęśliwie awansowaliśmy, ale nie zniosę następnych tak słabych spotkań w naszym wykonaniu.

 

Data: 27.02.2019

Stadion: Amsterdam ArenA, Amsterdam

Widzów: 50 644

Sędzia: Joost Adam

MoM: Alexandre Dias (8) [Ajax]

 

Felipe – Michaeli, Frolov, van der Wiel, J. Matić – Danch, Rogerio (Scholten 45’), Dias, Amrabat (Shuaibu 74’) – Castillejos, Oral (Andrade 64’)

 

(1 L) Ajax Amsterdam – (1 L) FC Groningen 2:0 (0:0) [Castillejos 49’, Dias 74’]

-KNVB Beker, ćwierćfinał

 

Sensacja w Holandii! Moje rezerwy wygrały na wyjeździe z AGOVV w ćwierćfinale KNVB. Mecz zakończył się wynikiem 2:1 i teraz Ajax 2 zmierzy się z Vitesse, które również jest do ogrania. W Amsterdamie zacierają ręce na myśl o finale Ajax – Ajax 2.

Odnośnik do komentarza

Odcinek 950

 

Pod koniec miesiąca wybrałem się do Poznania. Byłem umówiony na prywatne spotkanie z prezesem Lecha – Andrzejem Kadzińskim. Zaczęło się od wspominania starych dobrych czasów, tego jak Kolejorz wygrywał Puchar UEFA, a następnie ogrywał triumfatora Ligi Mistrzów – Olympique Lyon. Ja opowiedziałem mu moich dalszych losach kariery, on o trudach pracy w Polsce. Nasz kraj bardzo się rozwinął od mojego wyjazdu, a kasa w Lechu pękach w szwach od nadmiaru milionów euro. Zazdrościłem Jerzemu Kowalikowi, który prowadził poznańską lokomotywę. Miał dobrych piłkarzy, wiernych, licznych fanów, wielkie pieniądze, kapitalny 44-tysięczny stadion przy Bułgarskiej i lojalnych współpracowników. Pan Kadziński wspominał mi kilka lat temu, że gdy tylko zechcę, to mogę wrócić do Lecha, ale nie zamierzałem zabierać pracy ówczesnemu trenerowi, który również zrobił wiele dobrego dla klubu.

 

Rozmowa z moim byłym szefem zeszła na odpowiednie tory, zaczęliśmy rozmawiać o sprawie, która była teraz dla mnie najważniejsza. Uznałem, że moja kariera jako trenera piłkarskiego ma się ku końcowi. Postanowiłem odejść z Ajax już teraz, nie czekając do ostatniego dzwonka, który miał wybrzmieć w maju. Zbudowałem w Amsterdamie ciekawy zespół w ciągu dwóch lat, jest w nim tylu zdolnych juniorów, że Joden nie będą musieli się wzmacniać przez najbliższą dekadę. Skoro zrezygnowałem z pracy w klubie, to złożyłem wymówienie również w duńskim ZPN-ie. Nikt nie mógł zrozumieć mojej decyzji, ale ja tłumaczyłem się tym, że muszę odpocząć od tej stresującej roboty i zająć się czymś łagodniejszym. W tym celu zawitałem do stolicy Wielkopolski, gdzie po rozmowie z Kadzińskim doszliśmy do porozumienia, że od następnego dnia będę pełnił rolę wiceprezesa. Spędziłem w Lechu piękne lata i chcę to kontynuować, ale będąc już na innym stanowisku. Kto wie, może kiedyś wrócę do mojego prawdziwego zawodu, gdzie przepracowałem już 11 lat.

 

Łezka w oku się zakręciła, gdy pomyślałem o całej swojej trenerskiej karierze. Zaczynałem jako żółtodziób, ale szybko pokazałem, że mam smykałkę do tej roboty. Sukcesy na arenie krajowej i międzynarodowej były najlepszym dowodem. Teraz jestem już znany w całej Europie, ubiegały się o mnie ogromne firmy pokroju Realu Madryt czy Barcelony, jestem bardzo lubiany w Afryce dzięki temu, że prowadziłem reprezentację Wybrzeża Kości Słoniowej oraz Ghany. W ciągu 11 lat stałem się prawdziwym poliglotą. Biegle władam ośmioma językami: polskim, holenderskim, angielskim, niemieckim, rosyjskim, serbskim, hiszpańskim, duńskim, a na dodatek znam podstawy francuskiego. W swojej karierze zdobyłem 22 nagrody, kupiłem 413 piłkarzy, a sprzedałem zaledwie 190. Lubiłem rynek transferowy, czego dowodem jest wydanie 141 milionów euro na zakupy do moich klubów, ale również potrafiłem zarabiać, bo zespoły zyskały dzięki mnie 177 milionów euro. Na czysto z samej pensji wyciągnąłem równo 2,5 miliona, więc narzekać na biedę nie mam prawa. Rozegrałem 701 spotkań i póki co ten licznik nie ruszy dalej.

 

,,Trzeba wiedzieć, kiedy ze sceny zejść - niepokonanym!’’

 

EOT

Odnośnik do komentarza

Odcinek 951

 

Rola wiceprezesa w Lechu Poznań była ciekawą posadą, ale nieco nudną, bo większość decyzji i tak podejmował Andrzej Kadziński. Pod koniec sezonu jeździłem z drużyną na mecze. Spotkała nas niemiła niespodzianka w 1/8 finału Pucharu UEFA, gdzie Kolejorz wylosował Espanyol Barcelonę – obrońcę Ligi Mistrzów. W Poznaniu padł wynik 2:1 dla Hiszpanów, a dla nas honorowego gola zdobył Høiland. Na półwyspie Iberyjskim już tak różowo nie było. Langer trzy razy musiał wyciągać piłkę z siatki, co oznaczało, że Lech odkłada marzenia o zawojowaniu Europy na następny sezon. Na pocieszenie poznańska lokomotywa wygrała ligę oraz Puchar Ekstraklasy. W Pucharze UEFA ostatecznie zatriumfował Espanyol, który wygrał 1:0 z Realem Madryt, natomiast w Champions League najlepsi okazali się piłkarze Birmingham City, którzy ograli Coventry City 3:0.

 

Na początku czerwca tak bardzo się nudziłem, że wybrałem się na dwutygodniowy urlop. Wycieczka do Egiptu dobrze mi zrobiła, przemyślałem sobie wiele spraw i podjąłem ostateczną decyzję – wracam do robienia tego, co lubię najbardziej, będę prowadził klub piłkarski. Nie mierzyłem jednak wysoko, znowu odezwała się we mnie głodna sukcesów ambicja, która żądała słabego zespołu, z którego można zrobić potęgę za kilka lat. Po powrocie do Polski zwołałem małą konferencję, na której oświadczyłem, że mam zamiar kontynuować trenerską karierę. Następnego dnia mój telefon bardzo się rozdzwonił. Musiałem odpierać ataki działaczy, którzy reprezentowali uznane piłkarskie firmy, a które, rzecz jasna, mnie nie interesowały. W końcu dokopałem się do tych osób, które traciły już nadzieję na to, że odpowiem na ich telefon. Szybko okazało się, że tym razem skieruję swoje kroki tam, gdzie narodził się futbol – do Anglii. Jedna z najlepszych, jeśli nie najlepsza liga na świecie, która jednak ma wielki problem z pieniędzmi. Większość zespołów ma ogromne długi, wielkie kluby już nie raz popadały w bankructwo, Chelsea dwukrotnie grała w Championship w ostatnich latach, ale piłkarze z różnych stron Europy nadal chętnie tu przychodzą, bo gra się tutaj szybki i miły dla oka futbol. Oferty dostałem dwie, z Leeds United oraz z Luton Town. Dałem sobie kilka dni na dokładne przemyślenie mojej decyzji. Pierwszy klub, po tym jak wylądował w League One, awansował do Championship dopiero w 2016 roku. Póki co dzielnie się trzyma zajmując co roku miejsca w środku tabeli. Z kolei Luton Town również niedawno awansował do Championship, ale zanotował jednorazową przygodę w najwyższej klasie rozgrywkowej, więc wydawał się klubem lepszym od United. Wiedziałem, że obojętnie który zespół wybiorę, to będę miał problemy z utrzymaniem się w lidze, a to dlatego, że wielkie pieniądze nie były tam widziane bardzo długo, a dobrzy piłkarze już dawno poszli do lepszych drużyn.

Odnośnik do komentarza
Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...