Skocz do zawartości

Marynia ulepiła 565 pierogów na wigilię


Reaper

Czego nie może zabraknąć na wigilijnym stole?  

53 użytkowników zagłosowało

Nie masz uprawnień do głosowania w tej ankiecie oraz wyświetlania jej wyników. Aby zagłosować w tej ankiecie, prosimy się zalogować lub zarejestrować.

Rekomendowane odpowiedzi

1 godzinę temu, Fenomen napisał:

czolem!

 

alez to wczorajsze GD to bylo gowno :/ trzeba bylo sie naprawde mocno znieczulic zeby to przelknac :/

a jak dla mnie to naprawdę niezły mecz, oprócz tego, że nie było goli. no i skandaliczne sędziowanie.

 

siema czeeeeeść!

Odnośnik do komentarza

Z życia na umiarkowanej wsi:

 

Umówieni byliśmy wczoraj w pizzerii, która znajduje się ok. 1 km od domu. Ruszyliśmy z wózkiem przez drogą dojazdową do nas, zero latarni ani niczego, więc śmigamy z latarkami w komórkach. A tu nagle kilkanaście metrów przed nami.... dwa dziki :roll: No to powolutku się wycofujemy i wracamy do domu po samochód. W aucie tak jak wspominałem rozładował się akumulator (który i tak jest do wymiany), ale teściu podłączył po kablach i auto ruszyło. Oczywiście ten 1 km nie wystarczył, żeby auto się naładowało, a nie miałem już czasu jeździć, więc po pizzy z kumplem poszliśmy znów podpiąć mnie na kable. Próbuję otworzyć maskę, a tu nie działa... Mam ją otwieraną na kluczyk i ten zamek w masce się po prostu rozjebał. Więc nie dość, że auto nie jeździ, to jeszcze nie mogę go podładować, bo maski się nie da otworzyć :roll: No to kumpel odwiózł nas do domu i dzisiaj będę kombinował co z tą maską zrobić.

 

Z tego wszystkiego pospałem się z synem i przegapiłem El Classico (przypominam, że to nie jest GD).

Odnośnik do komentarza
10 minut temu, krzysfiol napisał:

Classico tym bardziej ;) 

Jedno to literówka, co innego to błędne nazewnictwo (choć powszechne i sam go bardzo długo używałem ;))

 

7 minut temu, jmk napisał:

Nie miałeś  rozrusznika, żeby wyjąć i naładować aku?

nope, zresztą teraz to każda taka rada nie jest wiele warta :P 

Odnośnik do komentarza

Kawa wjechała, no to opowiem Wam moją historię kulkową, bo dawno nic nie było.

 

Ogólnie jest to przedłużenie wątku z moich wrażeń z FM2020, czyli kariera związana z MTK Budapeszt:

tl;dr: objąłem zespół MTK Budapeszt (23. krotny Mistrz Węgier), który biesiadował sobie w drugiej lidze.

 

No i ja go z tej drugiej ligi wyciągnąłem, po szaleńczej pogoni za 2 miejscem dającym bezpośredni awans. Promocję uzyskaliśmy w ostatniej kolejce i to tylko i wyłącznie dzięki temu, że wyniki na 2 innych stadionach padły dokładnie takie, jakie paść musiały, żebyśmy w ogóle mogli myśleć o awansie. Swój meczy wygraliśmy i dzięki temu awans stał się faktem. W tak zwanym międzyczasie przeżyłem ultimatum od zarządu, kiedy to tuż przed zimą okupowaliśmy miejsce w środku tabeli (a byliśmy murowanym kandydatem do wygrania ligi) i musieliśmy zdobyć 10 punktów w 5 meczach. Ostatecznie udało się zdobyć punktów 11 uratować posadę, no ale było ciepło.

 

W ogóle zamarzyłem sobie, że w tej karierze będę grał na dwóch napastników, no i całkiem nieźle się to układa. Nawojowałem się bardzo długo, żeby ustawienie odpowiednie znaleźć, no i na tę chwilę wygląda ono tak:

 

GK - DL DC DC DR - DMC DMC - ML MR - FC FC

 

Role poszczególnych zawodników się zmieniały, tylko napastnicy grają w trybie fałszywej 9 i wysuniętego napastnika. Aha, no i lewy pomocnik jest bocznym rozgrywającym (lewonożnym), co w chwili ataku sprawia, że tak naprawdę naszym ustawieniem staje się 4-3-3. Fajnie tak jest, mówię Wam!

 

Ok, wracam do wyników. Po awansie delikatnie się wzmocniliśmy, znowu trochę nami potargało, ale ostatecznie zajęliśmy 4. miejsce w tabeli, co uprawniało nas do gry w eliminacjach do Ligi Europy 2. Jak na beniaminka, to wynik naprawdę cool, choć wciąż trzeba wziąć poprawkę, że marka MTK Budapeszt wiele znaczy na Węgrzech, więc ten wynik to tak naprawdę coś spoko i fajnego, ale pewnie można było więcej wyciągnąć. Więcej, ale... na pewno nie mistrzostwo. Oto bowiem w całym kraju karty rozdaje Ferencvaros. No pojebani, że tak poem. Wygrali jedno mistrzostwo, a później drugie. Na transfery wydali… 5 milionów euro (przy moich 400 tysiącach), a do tego grali w Lidze Europy w fazie grupowej. No i mają w ch** utalentowanej młodzieży. Świetna ekipa jednym słowem. 

 

No, więc patrząc przez pryzmat tego, postanowiłem wzmocnić moją drużynę na chwilę przed eliminacjami do LE2. Zacząłem dawać wyższe kontrakty: wcześniej maksem było 6 000 € za miesiąc, natomiast przed eliminacjami dałem 4 piłkarzom po 13 000 €, więc mocna przebitka. Ale pieniądze w budżecie były, więc to nie żadna rozrzutność, po prostu uznałem, że to jedyna opcja na zrobienie kolejnego kroku do przodu.

 

No i zacząłem eliminacje, jakiś gupiutki zespół wpierw, ograny dwa razy po 4:bania, a później przyszedł czas na Dinamo. Miały być ciężary, no i były. Wpacki 0:3 na wyjeździe, później 0:2 u siebie i cyaaa Ligo Europy 2. Masakra, ogromne rozczarowanie. Do tego fatalnie zaczęliśmy ligę, Ci kolesie z najwyższymi pensjami grali taki syf, że głowa mała. Krótko mówiąc, w połowie sezonu zajmowaliśmy 8 miejsce w 12 zespołowej lidze. Koszmar.

 

I naprawdę w przerwie zimowej miałem takie masakryczne uczucie: spojrzałem sobie na mój skład, trzeźwym okiem, no i… kurde, ja naprawdę mam zajebistą kapelę i nie mam pojęcia, gdzie mam luki i kim się wzmocnić. Straszne uczucie, naprawdę, bo to pokazywało, że jestem fatalnym menago. Tak sobie to tłumaczyłem. No nic, zostawiłem to na noc, za dzień albo dwa dosiadłem się do kulek i zrobiłem dwa wzmocnienia. Po pierwsze, wypożyczyłem bramkarza z Sampdorii (Węgier, 21 latek, dobry typ) na półtora sezonu, a po drugie, ściągnąłem prawego obrońcę, dając mu jako kolejnemu prawie 14 000 € pensji miesięcznej. No i ten prawy obrońca wyjebał się na 5 miesięcy w pierwszym meczu SPARINGOWYM, w jakim zagrał. Dziękuję, dobranoc.

 

W ogóle, hmm, musicie jeszcze coś wiedzieć. Postanowiłem, że w tej karierze (jak i ogólnie we wszystkich kolejnych), będę maksymalnie dodawał realizmu ze swojej strony do gry. I wobec tego, jeśli dostawałem ofertę za jednego z moich młodych piłkarzy, to w zasadzie często-gęsto takiego kolesia sprzedawałem (oczywiście, za w miarę rozsądną cenę, nie przesadzoną w żadną ze stron). Ogólnie też zacząłem wpisywać klauzulę moim piłkarzom w nowych kontraktach, uznając, że jest to co raz bardziej stosowane w piłce, no i też trochę po to, żeby mnie nie korciło, żeby na tych piłkarzach zarabiać krocie (te zdjęcia od ludzi z innych karier, jak za piłkarza Legii dostawali po 60-70 milionów euro… :roll: ). No, ogólnie w tym wątku chodzi mi o to, że bardzo mocno urealniam sobie grę, ale przez to też chyba jakoś mocniej zżywam się z drużyną. Z jednej strony wiem, że w dosłownie każdej chwili może sobie przyjść jakiś kozak-klub z zagramanicy i wyłożyć za mojego piłkarza klauzulę w postaci 800 000 euro i mi go zabrać, ale z drugiej… kurde, no fajnie, że taki koleś się na moich oczach rozwija! Zakupy też, pomimo sporego budżetu transferowego (prawie 2 miliony euro…) robię tylko na tej zasadzie, że wydatki transferowe nie mogą przekroczyć zysków ze sprzedanych piłkarzy. Wydaje mi się, że to całkiem prawdziwe i dodaje realizmu mojej grze, i moja głowa też się z tym godzi w sumie. 

 

Ok, bo w jakąś dziwną stronę poszedłem. Była ta połowa sezonu, my na 8. miejscu, kadra wydaje się bez zarzutów, no graliśmy po prostu poniżej naszych możliwości. I wtedy mnie olśniło.

 

Zarządzanie spotkaniem.

 

Bo to wszystko prawdopodobnie chodziło o to, że miałem za dużo piłkarzy z poleceniami ofensywnymi. Wszyscy mieli atakować, wchodzić w strefy wolne, a za mało było kontroli nad spotkaniem. Zmieniłem więc role (przede wszystkich w środku pola) i nagle zaczęło tu hulać. Naprawdę, NAGLE. I po tych zmianach to już było w ofensywie ustawienie 4-3-3 (a jako formacja wyjściowa to co wcześniej, czyli 4-4-2 z 2xDMC). Cudowna sprawa, jak wszystko zaczęło się układać. Najlepszym piłkarzem całej mojej drużyny jest lewy pomocnik, czyli boczny rozgrywający, Szabolcs Schon. 21 latek, od początku mam go u siebie i go kochałem mocno, choć nieco mnie rozczarowywał. Po zmianach taktycznych jednak… Facet skończył sezon z 34 spotkaniami, 12 golami i 7 asystami. ZAMIATACZ! Inni też zaczęli grać lepiej, co wystarczyło do zajęcia 2 miejsca. Pierwszy oczywiście Ferencvaros, który… skończył ligę z 23 punktami przewagi nade mną! Masakracja, jak to mówią młodzi ludzie.

 

W tym wszystkim fajny jest jeszcze przykład innego piłkarza, Mihala Katy. To nasz wychowanek, na którego dmuchałem i chuchałem w pierwszym sezonie w MTK jeszcze w drugiej lidze. Miał wtedy 17 lat. Przez pół sezonu zagrał u mnie 6 spotkań po czym… zgłosił się Fehevar (dawny z nazwy Videoton, duża marka na Węgrzech). Puściłem chłopaka za 200 tysięcy euro (trzymając się mojej zasady o sprzedawaniu, gdy przyjdzie o wiele lepszy klub), no trochę za nim płakałem, ale trudno. Kata za dużo sobie jednak w Fehevarze nie pograł (ledwie 10 występów przez półtora roku), więc… ściągnąłem go z powrotem do siebie za 250 tysięcy €, dając jednak więcej kasy jako pensji i zdecydowanie ważniejszą rolę. Ale cóż, Kata sobie grał, trochę nie grał (więcej nie grał, to pewne), szału na pewno nie było, w ogóle przypadało to na ten moment, kiedy drużyna nasza dołowała. Jakże wielkie więc było moje zdziwienie, gdy nagle… Mihaly Kata dostał powołanie do dorosłej Reprezentacji Węgier! Po prostu szok. I może gdyby na samym powołaniu się skończyło, to jeszcze bym to zrozumiał, ale ten chłopak zagrał w dwóch meczach eliminacyjnych do MŚ 2022! I to w pierwszym składzie, przeciwko Niemcom i Macedonii. SZOK! Jak tylko wrócił z kadry, to mu się porządnie przyjrzałem (no bo coś menago reprezentacji w nim zobaczył, co ja przeoczyłem), i postanowiłem jedno: co by nie było, Kata ma grać! I tak też zrobiłem, do końca roku ten chłopak grał już niemal wszystko. Od deski do deski. Fajnie się rozwija, a ja uważam, że to będzie rekordowy transfer z Klubu. Super historia, co nie? Oto Mihaly, w całej okazałości:

 

VQbEHDb.png

 

No, więc właśnie skończyłem sobie wczoraj ten sezon, za chwilę czekają mnie przygotowania do kolejnego, więc o tym właśnie chciałem Wam opowiedzieć. Nowy FM, świetny kraj do grania, bardzo wymagający rywal… No nie ma lepszego kulkowania, przyrzekam. 

 

Dziękuję za uwagę.
 

 

  • Lubię! 5
  • Uwielbiam 1
  • Dzięki! 1
Odnośnik do komentarza

Pierwszy raz mamy z żoną francuski samochód :keke: Wprawdzie tylko pożyczony od teściów, dopóki się nie odbijemy i nie nazbieramy na swój, ale jednak. To kombi, żona póki co ma problemy, bo mówi, że kijanką to wszędzie się wcisnęło, a ten to wielkolud. Nie lubi też bajerów a tu pełno elektroniki w środku.

Odnośnik do komentarza
1 minutę temu, Man_iac napisał:

Ciekawa sugestia. W sumie zawsze trzymałem się takich bardziej klimatów bardziej w stylu Max Payne/Hitman itp., niż naparzania w czołgi, ale tanie to jest to może czas na poszerzenie horyzontów w święta. 

 

Ja gram po trochu w to tylko kampanię, bo mnie mi niedobrze od strzelanek :/ Ale ogólnie jedzie prototypem w sumie czołgu ;) i też chodzisz, latasz, nawet gołębiem :kekeke:

Odnośnik do komentarza
Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...