Skocz do zawartości

[FM2006] Guys in the red... are fighting for win...


Rekomendowane odpowiedzi

nie odpowiedziałeś na pytanie, czy używasz własnych taktyk (upierdliwość 20) :P

bo takie pytanie mnie obraża :] odpowiedz sobie sam :>

 

 

Zwycięstwo przybliżyło nas bardzo do wywalczenia sobie awansu do kolejnej rundy. Gdyby udało się wygrać kolejny mecz z Werderem to awans byłby już raczej pewny. Teraz jednak musimy się skupić na meczu ligowym, w którym naszym rywalem będzie Aston Villa, która jest dla nas niewygodnym rywalem. Mamy mały problem, bo kontuzjowany jest Cecchini…

 

 

Kennedy – Ifil, Queudrue, Ferdinand, Mokoena – Eagles, Viana, Sissoko, Torres – Drogba, Benjamin

 

Zgodnie z moimi obawami, The Villans nie zamierzali bronić bezbramkowego remisu I od samego początku ostro natarli na naszą bramkę. Dało im to efekt w postaci bramki strzelonej w 14 minucie przez Barosa, który jest najskuteczniejszym graczem drużyny z Villa Park. W 28 minucie Baros znów miał dogodną sytuację do zdobycia bramki, ale tym razem spudłował, marnując wysiłek całej drużyny. Po zmianie stron Aston Villa nadal dyktowała warunki gry, a nam przychodziło tylko się do nich dostosować. W 49 minucie Kennedy obronił groźny strzał Barosa, który był najbardziej aktywnym napastnikiem gospodarzy. W 54 minucie Danili, który pojawił się na boisku w przerwie próbował wpisać się na listę strzelców, ale i jemu się to nie udawało. W 68 minucie zaś Baros strzelił drugiego gola z podania Barry’ego i nasza sytuacja bardzo mocno się skomplikowała. Na szczęście sześć minut później Ifil zacentrował w pole karne, a użytek z dośrodkowania zrobił Benjamin strzelając gola kontaktowego, ale po chwili Baros skompletował hattricka i ostatecznie nas pogrążył, zapewniając Aston Villi zwycięstwo.

 

Premiership, 11/38, 06.11.2011

Villa Park, 41804 widzów

[6] Aston Villa – [1] Carlisle, 3:1 (Baros ’14, Baros ’68, BENJAMIN ’74, Baros ’78)

MoM: Milan Baros (Aston Villa)

 

 

Była to jednak dopiero nasza pierwsza porażka w sezonie I nadal mamy ścisły kontakt z czołówką, bo do pierwszego I drugiego Liverpoolu i Arsenalu tracimy tylko po jednym punkcie. Teraz musimy się bardzo zmobilizować, bo w następnej kolejce jedziemy na zaległy mecz do Londynu, gdzie zmierzymy się z Arsenalem. W przypadku porażki Londyńczycy uciekną nam w tabeli…

 

 

Forster – Ifil, Queudrue, da Silva, Mokoena – Eagles, Farag, Sissoko, Torres – Drogba, Benjamin

 

W pierwszych minutach spotkania zabrakło nam koncentracji I straciliśmy w 5 minucie bramkę, gdy na listę strzelców wpisał się Reyes, który wykorzystał crossowe podanie od Scotta. Natychmiast próbowaliśmy wyrównać, ale strzał Drogby z 8 minuty złapał Kameni. W 17 minucie jednak Drogba dopiął swego i strzelił bramkę po tym, jak Benjamin strzelał, Kameni odbił piłkę, a Iworyjczyk uderzył do pustej bramki. Chwilę później Didier miał kolejną świetną okazję, ale spudłował i zmarnował szansę na wyjście na prowadzenie. W 35 minucie bliski pokonania Kameniego był Eagles, który zdecydował się na strzał, ale po uderzeniu piłka minęła lewy słupek bramki Kameruńczyka. W 42 minucie zatrudniony został Forster, który pewnie obronił strzał Yoo-Jounga. Druga połowa zaczęła się od naszych ataków, gdy w 47 minucie bliski pokonania Kameniego był Farag, który powrócił po kontuzji. W 51 minucie Muamba oddał groźny strzał na bramkę, ale poradził sobie z nim Forster. Siedemnaście minut później z dystansu Forstera zaskoczyć próbował Fabregas, ale Fraser bronił bardzo pewnie. W 79 minucie znów bardzo blisko zdobycia gola był Farag, ale znów minimalnie spudłował. W końcówce jeszcze raz wykazał się Forster, ale bramki już nie padły.

Premiership, 12/38, 09.11.2011

Emirates Stadium, 57167 widzów

[1] Arsenal – [3] Carlisle, 1:1 (Reyes ‘5, DROGBA ’17)

MoM: Aaron Mokoena (Carlisle United)

Odnośnik do komentarza

W ramach odpoczynku od spraw klubowych udałem się do Abudży by tam przygotowywać drużynę narodową Nigerii na mecz towarzyski z Algierią, który miał być przedostatnim sprawdzianem w tym roku dla afrykańskiej reprezentacji. Nie zmieniałem wyjściowego składu bo dążę do tego, aby ten się maksymalnie skompilował i zgrał.

 

 

Enyeama – Lamey, Taiwo, Yobo, Udeze – Yussuf, Mikel, Obodo – Utaka, Martins, Makinwa

 

Trudno raczej było oczekiwać, że Algieria stawi nam zdecydowany opór. Już w 6 minucie mogliśmy objąc prowadzenie, gdyby Martins bardziej przyłożył się do wykonania rzutu wolnego, po którym mógł paść gol. W 14 minucie ponownie bliski szczęścia po akcji z Mikelem był Martins, ale znów spudłował w dobrej sytuacji. Cztery minuty później akcja przeniosła się na drugie skrzydło, gdzie szalał Utaka, ale i on nie dał rady zmieścić piłki w siatce. Wreszcie jednak w 21 minucie po akcji Mikela który odegrał piłkę do Obodo, defensywny pomocnik uderzył bez zastanowienia bardzo mocno i piłka znalazła drogę do siatki, zamieniając się w bardzo ładnego gola. W 30 minucie bliski pokonaia algierskiego goalie był Mikel, ale on raczej powinien tylko podawać, bo wykańczanie akcji ma słabe. Jeszcze przed przerwą mogliśmy podwyższyć prowadzenie, gdy Yobo uderzał z główki po rzucie rożnym, ale i tym razem nie mogliśmy się przebić. Po zmianie stron nadal atakowaliśmy, a zaczęła się ona od groźnej akcji Etuhu, której jednak nie potrafił on celnie wykończyć. Ponownie ten nigeryjski pomocnik szukał szczęścia i drogi do siatki w 75 minucie, ale znów uderzył niecelnie. W końcówce ponownie najaktywniejszy w drugiej połowie Etuhu zagroził bramce algierskiego golkipera, którego nazwiska przeliterować nie potrafię, ale znów nieskutecznie. Przeciwnik jednak nie zaatakował naszej bramki ani razu naprawdę poważnie.

 

Towarzyski, 12.11.2011

Abuja Stadium, 44359 widzów

Nigeria – Algieria, 1:0 (OBODO ’21)

MoM: Christian Obodo (Nigeria)

 

 

Na zakończenie tegorocznych przygotowań w obozie nigeryjskim został do rozegrania mecz towarzyski z Kuwejtem, a więc drużyną teoretycznie najsłabszą spośród naszych wszystkich dotychczasowych sparingpartnerów. Nie można jednak nikogo zlekceważyć, mimo, że to mecz towarzyski. Musimy cały czas grać na maksimum swoich możliwości i umiejętności.

 

 

Enyeama – Lamey, Taiwo, Yobo, Udeze – Yussuf, Mikel, Obodo – Utaka, Martins, Makinwa

 

Podobnie jak w poprzednim spotkaniu, tak i teraz raczej należalo się nastawić na jednostronne widowisko. W 9 minucie pierwszą groźną okazję miał Yussuf, ale że to nie jest snajper, to nie zachował zimnej krwi i zmarnował sytuację. Cztery minuty później blisko pokonania Saada był Makinwa, ale bramkarz Kuwejtu dobrze obronił. Po chwili znów był on w tarapatach gdy uderzał Yobo, ale znów sobie poradził. Właściwie cały czas musiał tylko bronić dostępu do własnej bramki, bo gracze drużyny przeciwnej nie bardzo kwapili się do konstruowania akcji ofensywnych. W 26 minucie wreszcie strzeliliśmy pierwszego gola, gdy po dośrodkowaniu Taiwo na listę strzelców wpisał się Makinwa. Siedem minut później bramkę mógł zdobyć strzelec z poprzedniego meczu, ale i on nie dał rady pokonać Saada. Po przerwie niespodziewanie zatrudniony na naszej bramce został Enyeama, który musiał obronić strzał głową Saaada. Później znów wszystko wróciło do normalności. Kontrolowaliśmy zupełnie przebieg meczu. W 61 minucie drugiego gola mógł strzelić Aghahowa, ale bramka padła dopiero dziesięć minut później po strzale Okaki. Od tej pory już nakazałem moim podopiecznym bardzo defensywną i zachowawczą grę, żeby w meczu towarzyskim się specjalnie nie przemęczać. To dało efekt i pewnie zwyciężyliśmy.

Towarzyski, 16.11.2011

Abuja Stadium, 38553 widzów

Nigeria – Kuwejt, 2:0 (MAKINWA ’26, OKAKA ’71)

MoM: Christian Obodo (Nigeria)

Odnośnik do komentarza

Powrót do ligowej rzeczywistości oznaczał dla mnie konieczność przygotowania drużyny na spotkanie na własnym obiekcie z Crystal Palace. Jeśli chcemy walczyć o mistrza kraju, to koniecznie musimy takie mecze wygrywać. Jednak czy tak będzie, mam nadzieję, ale mecz sam się nie wygra. Trzeba sobie to zwycięstwo wywalczyć.

 

 

Cecchini – Ifil, Queudrue, Ferdinand, Mokoena – Eagles, Farag, Sissoko, Mikel – Drogba, Benjamin

 

Mecz zaczął się zgodnie z przewidywaniami od nawałnicy Carlisle. Już w 5 minucie Drogba miał dogodną sytuację po dośrodkowaniu Faraga, ale nie zdołał jej wykorzystać. Sześć minut później ponownie Drogba szarżował, ale brakło mu już trochę szybkości i pod koniec akcji dogonił go obrońca i odebrał piłkę, a szkoda, bo była szansa na bramkę. W 16 minucie już jednak gol padł, gdy strzelił go niezawodny Benjamin, wykorzystując dobre prostopadłe podanie od Mikela. Kolejnych szesnastu minut Benjamin potrzebował, żeby po raz drugi wpisać się na listę strzelców, tym razem po podaniu Drogby. A dziesięć minut później strzeliliśmy trzeciego gola, gdy bramkarza pokonał zdecydowanie najlepszy w pierwszej połowie Mikel. Po przerwie niewiele się zmieniło na boisku. No może poza tym, że ściągnąłem z niego Cecchiniego, który niby się wyleczył, ale ciężko mu się broniło i wprowadziłem Kennedy’ego, bo wynik i tak nie był zagrożony. Również Danili zastąpił Drogbę. W 55 minucie kolejną świetną okazję miał Mikel, ale tym razem spudłował. W 70 minucie zaś Kiraly wreszcie obronił jakiś strzał naszych graczy, konkretnie Benjamina. Nie pomogło to gościom nawet zmniejszyć rozmiarów porazki.

 

Premiership, 13/38, 19.11.2011

Brunton Park, 20030 widzów

[2] Carlisle – [17] Crystal Palace, 3:0 (BENJAMIN ’16, BENJAMIN ’32, MIKEL ’42)

MoM: Chris Eagles (Carlisle United)

 

 

Zaczynają się problemy w drużynie. Na trening, już któryś z kolei, nie zjawił się Vantaggiato. Moja cierpliwość uległa wykończeniu i Włoch z miejsca trafił na listę transferową, bo nie dość, że gra słabo to jeszcze niewiele robi w kierunku, by zacząć grać lepiej – a do tego jedyną drogą jest uczestniczenie w treningach. W Carlisle wszyscy i tak jednak żyli czym innym – zbliżającym się spotkaniem z Werderem w Bremie, które mogło wiele wyjaśnić w Grupie C…

 

 

Cecchini – Ifil, Queudrue, Ferdinand, da Silva – Eagles, Farag, Sissoko, Torres – Drogba, Benjamin

 

Nawet nie widziałem po swoich graczach juz tego strachu w oczach, jak na początku rozgrywek. Piłkarze Carlisle doskonale wiedzieli o co teraz grają i jak bardzo potrzebne było nam teraz zwycięstwo. Pierwszą groźną akcję stworzyliśmy sobie w 10 minucie, gdy na bramkę strzelał Benjamin, ale niecelnie. W 20 minucie to gospodarze mogli objąć prowadzenie, gdyby Seltz lepiej kopnął piłkę. W 24 minucie z kolei znów bliski pokonania Wiese był Drogba, a jedenaście minut później bramkę niemiecką ostrzeliwał Benjamin, ale ta cały czas była jakby zaczarowana. Przed przerwą gospodarze wyprowadzili jeszcze jeden groźny atak, gdy Borowski uderzał piłkę, ale zrobił to niestarannie i Cecchini nie miał problemów z obroną. Po przerwie zaczęliśmy spokojnie i nawet oddaliśmy inicjatywę gospodarzom, którzy w 57 minucie mogli strzelić gola kontaktowego, ale znów nie popisał się Borowski i uderzył bardzo niecelnie. W 60 minucie bardzo bliskim pokonania Wiesego był wprowadzony za Benjamina Danili, ale i jemu się to nie udało. Ponownie Włoch próbował w 69 minucie, ale znów bez zamierzonego skutku. Dopiero w 76 minucie udało się przełamać obronę Niemców i wbić bramkę, której autorem został niesamowity Drogba. Siedem minut później rezerwowy Dervishi popisał się ładnym dryblingiem na prawej stronie i dobrym podaniem do środka, gdzie był Torres, który nie namyślając się długo oddał mocny strzał i strzelił gola. Rywali w doliczonym czasie gry dobił Drogba, strzelając swojego drugiego gola i trzeciego dla drużyny.

 

Liga Mistrzów, Grupa C, 5/6, 23.11.2011

Weserstadion, 35235 widzów

[NIE] Werder – [ANG] Carlisle, 0:3 (DROGBA ’76, TORRES ’83, DROGBA ‘90+1)

MoM: Didier Drogba (Carlisle United)

 

 

Na wiosnę będziemy wciąż w grze w Lidze Mistrzów. To już pewne! Plan minimu zatem wykonany.

Odnośnik do komentarza

Po powrocie do Anglii mieliśmy mało czasu, aby powrócić do normalnej dyspozycji i przygotować się należycie do bardzo trudnego meczu z Newcastle. Drużyna Srok bowiem w tym sezonie spisuje się bardzo dobrze i aktualnie zajmuje trzecie miejsce w tabeli. Ale trudno się dziwić, skoro w tej ekipie gra tak wielu znakomitych piłkarzy, jak choćby Postiga, Emre, Farfan, czy Owen

 

 

CecchiniIfil, Queudrue, Ferdinand, MokoenaEagles, Farag, Sissoko, TorresDrogba, Benjamin

 

Zaskakująco dobrze rozpoczęliśmy ten mecz od zdobytej bramki już w 9 minucie spotkania, gdy na listę strzelców wpisał się niezawodny Benjamin, który wykorzystał odegranie od Drogby. Po chwili Cecchini po raz pierwszy się pokazał, broniąc strzał Emre. W 17 minucie ponownie górą był włoski bramkarz, który wygrał pojedynek z Owenem. Siedem minut później akcja przeniosła się pod drugą bramke, gdzie brylował Benjamin, ale nie udało mu się po raz drugi znaleźć drogi do siatki Givena. W 36 minucie Ferdinand sfaulował przed polem karnym Postigę, ale rzut wolny został zamieniony przez Emre na gola wyrównującego. Bardzo szybko gospodarze zadali drugi cios, gdy po akcji Farfana bramkę strzelił Owen, czym zupełnie rozbity został nasz zespół. Po przerwie gospodarze wcale nie rezygnowali z agresywnych ataków i w 49 minucie Cecchini musiał się sprężyć, aby obronić strzał Postigi. W 54 minucie znów bliski zdobycia gola był Benjamin, ale na drodze znów stanął mu dobrze dysponowany Given. Wreszcie w 77 minucie kapitalne prostopadłe podanie, od Torresa, otwierające Drogbie drogę do bramki zostało prawidłowo wykończone i mieliśmy remis. Natychmiast jednak Sroki strzeliły kolejnego gola, którego zapisał sobie Postiga, który na raty, ale skutecznie poradził sobie z Cecchinim i strzelił zwycięskiego gola.

Premiership, 14/38, 27.11.2011

St. James’ Park, 51927 widzów

[3] Newcastle – [1] Carlisle, 3:2 (BENJAMIN ‘9, Emre ’37, Owen ’43, DROGBA ’77, Postiga ’80)

MoM: Helder Postiga (Newcastle United)

 

 

Ta porażka zepchnęła nas w lidze na dopiero trzecie miejsce, a sytuacja może się jeszcze pogorszyć, bo wyprzedzający nas Arsenal ma jeden mecz zaległy. My tymczasem jedziemy na Villa Park, by z Aston Villą zmierzyć się w IV rundzie Pucharu Ligi. Na ten mecz znów zdecydowałem się wystawić rezerwowy skład.

 

 

Forster – Elliott, Green, Zokora, Brandao – Potter, Boka, Mikel, Berson – Danili, Manucharyan

 

Spotkanie rozpoczęło się od ataków gospodarzy, którzy w 3 minucie mogli wyjść na prowadzenie, gdyby lepiej akcję wykończył Vicken. W 15 minucie bliski pokonania Lastuvki był Mikel, ale czeski bramkarz dał sobie radę. Trzynaście minut później już jednak Nigeryjczyk był nie do powstrzymania i strzelił bramkę, myląc zupełnie wybranym wariantem czeskiego golkipera. Ponownie John był bliski zdobycia gola w 34 minucie, ale tym razem minimalnie przestrzelił. Dwie minuty później zakotłowało się pod nasza bramką, ale w ostatniej chwili Forster obronił strzał Barry’ego. Ponownie Anglik musiał pokazac klasę w 43 minucie, gdy obronił strzał z rzutu wolnego Boumy. Po przerwie znów groźniej zaatakowali gospodarze i znów aktywny był Vicken, ale też znów nieskuteczny. Świetną interwencją w 59 minucie popisał się Forster , który wygrał pojedynek jeden na jeden z Arrietą. Kolejne minuty zdecydowanie należały do Duńczyka, ale na przeszkodzie stawał mu albo słupek (dwukrotnie) albo nasz bramkarz. W 74 minucie na listę strzelców mógł wpisać się wyciągnięty specjalnie na ten mecz z rezerw Hornuss, ale minimalnie też przestrzelił. W końcówce gospodarze troszkę nas przycisnęli, ale brakło im umiejętności i czasu, by doprowadzić do remisu.

 

Carling Cup, 4 runda, 30.11.2011

Villa Park, 28680 widzów

[P] Aston Villa – [P] Carlisle, 0:1 (MIKEL ’28)

MoM: Artur Boka (Carlisle United)

 

 

Ciekawe spostrzeżenie – rezerwowym składem potrafiliśmy wygrać, a podstawowi gracze ulegli w spotkaniu ligowym z tym samym przeciwnikiem…

Odnośnik do komentarza

Skoro tak dobrze poszło nam w meczu pucharowym w tym zestawieniu, zdecydowałem się go nie zmieniać na mecz ligowy z Preston. Liczę na to, że jeśli rywal troszkę mniej wymagający, to gracze, którzy zaczynają domagać się gry, znów pokażą się z najlepszej strony i zapewnią nam zwycięstwo.

 

 

Kennedy – Elliott, Green, Zokora, Brandao – Potter, Boka, Mikel, Berson – Danili, Manucharyan

 

Od samego początku natarliśmy agresywnie na bramkę przeciwnika I Blackmore miał sporo pracy. W 11 minucie obronił strzał Boki z rzutu wolnego, w 20 poradził sobie z uderzeniem Manucharyana z bliskiej odległości, a w 27 bez problemów złapał piłkę po strzale Mikela. Ogólnie pierwsza połowa była mało ciekawa i tylko dobrej postawie swojego bramkarza gospodarze zawdzięczają, że nie stracili w tych czterdziestu pięciu minutach bramki. Po przerwie jednak nadal nie potrafiliśmy znaleźć sposobu na dobrze dysponowanego Blackmore’a. Dopiero w 84 minucie przeprowadziliśmy naprawdę groźną akcję, ale i to nie wystarczyło by Mikel pokonał bramkarza gości. Ci za to w samej końcówce przeprowadzili jeden, słownie JEDEN kontratak, który dał im bramkę zwycięską. Tego gola strzelił niechciany w Evertonie Vaughan. Ja zaś dostałem nauczkę by nie wystawiać rezerw na mecze ligowe.

 

Premiership, 15/38, 03.12.2011

Brunton Park, 27528 widzów

[3] Carlisle – [18] Preston, 0:1 (Vaughan ’88)

MoM: David Blackmore (Preston North End)

 

 

Mimo tej wstydliwej porażki zdecydowałem się nie wstawiać na mecz kolejny graczy z pierwszego składu. I tutaj na pewno naraziłem się wielu ludziom, ponieważ następny mecz to było spotkanie z Barceloną w Lidze Mistrzów. Mimo wszystko moja decyzja jest silnie argumentowana. Bez względu na wyniki w ostatniej kolejce spotkań i tak bowiem zajmiemy pierwsze miejsce w grupie, zatem jest kolejna szansa dla rezerwowych na ogrywanie się.

 

 

Kennedy – Elliott, Boka, Zokora, Mokoena – Dervishi, Viana, Mikel, Berson – Danili, Manucharyan

 

Barca, w przeciwieństwie do nas, nie grała o pietruszkę, bo tylko zwycięstwo z nami i porażka Benfiki z Werderem dawały Katalończykom awans do dalszej fazy gier. Dlatego też natarła na nas od samego początku. My tylko od czasu do czasu kontratakowaliśmy, tak jak w 7 minucie, gdy okazję strzelecką miał Danili. W 12 minucie Mokoena „popisał się” bardzo brzydkim faulem – wślizgiem obiema nogami w piszczele Iniesty i od razu obejrzał za to czerwoną kartkę. Zmusiło mnie to do zmiany ustawienia. Za Manucharyana pojawił się da Silva, który zajął miejsce Mokoeny w obronie. W 16 minucie Kennedy obronił strzał Teveza z daleka, a trzy minuty później bliski pokonania Anglika był Ronaldinho, ale jego próba była minimalnie nieudana. Dwie minuty później mocny strzał, ale też niecelny oddał Kalou. Nie minęło wiele czasu, a Kennedy obronił kolejny strzał Ronaldinho, a po dziesięciu minutach przeprowadziliśmy jeden z nielicznych kontrataków, zakończony strzałem na bramkę oddanym przez Mikela, ale obronił to Valdes. Podobnie jak strzał Dervishiego z 39 minuty. Po przerwie długo nic się nie działo, aż nadeszła 73 minuta, w której Iniesta popisał się fantastycznym strzałem z dystansu, którym dał gościom prowadzenie. W końcówce próbowaliśmy doprowadzić do wyrównania, ale ani próba Mikela, ani Daniliego nie okazała się skuteczna.

 

Liga Mistrzów, Grupa C, 6/6, 06.12.2011

Brunton Park, 27466 widzów

[ANG] Carlisle – [HIS] Barcelona, 0:1 (Iniesta ’73)

MoM: Andres Iniesta (Barcelona)

 

 

Porażka nie mogła nam jednak zepsuć ogólnych dobrych nastrojów, związanych z wywalczeniem sobie awansu do kolejnego etapu rozgrywek Ligi Mistrzów!

 

 

| Pos   | Inf   | Team		  | Pld   | Won   | Drn   | Lst   | For   | Ag	| G.D.  | Pts   | 
| ----------------------------------------------------------------------------------------------| 
| 1st   | Q	 | Carlisle	  | 6	 | 4	 | 0	 | 2	 | 10	| 2	 | +8	| 12	| 
| ----------------------------------------------------------------------------------------------| 
| 2nd   | Q	 | Barcelona	 | 6	 | 3	 | 1	 | 2	 | 5	 | 5	 | 0	 | 10	| 
| ----------------------------------------------------------------------------------------------| 
| 3rd   |	   | Benfica	   | 6	 | 3	 | 0	 | 3	 | 5	 | 7	 | -2	| 9	 | 
| ----------------------------------------------------------------------------------------------| 
| 4th   |	   | Werder Bremen | 6	 | 1	 | 1	 | 4	 | 3	 | 9	 | -6	| 4	 | 
| ----------------------------------------------------------------------------------------------|

Odnośnik do komentarza

Ostatnie mecze wyraźnie dały mi do zrozumienia, że nie warto aż tak eksperymentować. Dlatego też zdecydowałem się na mecz z West Hamem już wystawić najsilniejszą i najlepiej ze sobą zgraną jedenastkę. Straciliśmy już za dużo punktów i teraz trzeba ponownie odzyskiwać dystans dzielący nas od pierwszych lokat.

 

 

Cecchini – Ifil, Queudrue, Ferdinand, da Silva – Eagles, Farag, Sissoko, Torres – Drogba, Benjamin

 

Jako pierwsi groźną sytuację bramkową stworzyli sobie gracze Carlisle, gdy w 3 minucie Torres oddał mocny strrzał na bramkę, ale jednak niecelny. Trzy minuty później próbował bramkarza pokonać Drogba, ale teraz górą był angielski golkiper gospodarzy. W 12 minucie pierwszy strzał w tym meczu oddał Benjamin, ale uderzenie to było niecelne. Minutę później gospodarze przeprowadzili pierwszy atak i od razu dał on im bramkę, gdy na listę strzelców wpisał się Lopez. Natychmiast wzięliśmy się za odrabianie strat, ale skuteczność tego dnia była mierna. W 19 minucie Drogba nie wykorzystał znakomitej szansy, a pięć minut później Brooks obronił strzał Benjamina. Pod koniec pierwszej połowy gospodarze mogli zdobyć drugiego gola, ale tym razem nie popisał się Lopez, marnując świetną okazję. Po zmianie stron mieliśmy zagrać bardziej ofensywnie, ale to gospodarze zdobyli drugą bramkę, gdy celnie z rzutu wolnego przymierzył Toure. Po dziesięciu minutach udało się strzelić gola kontaktowego, którego zapisał sobie Drogba, ale to nadal było za mało. Niestety w końcówce Młoty zamurowały własną bramkę i nie udało nam się stworzyć choćby jednej sytuacji, po której moglibyśmy strzelić gola wyrównującego.

 

Premiership, 16/38, 11.12.2011

Upton Park, 26445 widzów

[17] West Ham – [4] Carlisle, 2:1 (Lopez ’13, Toure ’55, DROGBA ’65)

MoM: Maxi Lopez (West Ham United)

 

 

Obawiam się, że ta porażka może w znaczący sposób zadecydować o kolejności miejsc na podium na koniec sezonu, mimo, że do jego zakończenia jeszcze wiele spotkań, gdyż zarówno Liverpool jak i Arsenal uciekają nam w tabeli i teraz trudno będzie ich dogonić. Nie zamierzam jednak składać broni. Musimy w kolejnym meczu wyjazdowym pokonać Middlesbrough, żeby powrócić, choć częściowo, do walki o mistrzostwo. Z ważniejszych absencji zaliczyć należy brak Cecchiniego i Forstera, co zmusza mnie do postawienia na młodziutkiego, choć ogrywanego już w tym sezonie, Kennedy’ego.

 

 

Kennedy – Ifil, Queudrue, Ferdinand, da Silva – Eagles, Farag, Sissoko, Torres – Drogba, Benjamin

 

Spotkanie rozpoczęło się od naszych ataków I już w 19 sekundzie meczu Sissoko mógł zdobyć bramkę. Cztery minuty później Benjamin był blisko wykorzystania błędów w obronie Yobo i Okana. W 17 minucie Drogba, po otrzymaniu dobrego podania od Torresa był bliski pokonania Grohe, ale Brazylijczyk obronił strzał. W 27 minucie już jednak nie miał nic do powiedzenia, gdy pokonał go Benjamin, który z resztą dwie minuty później strzelił kolejną bramkę, dobijając chyba tym samym gospodarzy. Dopiero w 36 minucie Boro wypracowało sobie dogodną sytuację do zmniejszenia porażki, ale Yakubu nie wykorzystał okazji. Przed przerwą z kolei bardzo dobrze zachował się Kennedy, broniąc strzał Okana. Po zmianie stron zaatakowaliśmy jeszcze agresywniej, żeby szybko zdobyć bramkę i już na luzie dokończyć spotkanie. W 50 minucie znów bliski pokonania Grohe był Benjamin, a cztery minuty później Brazylijczyk znakomicie obronił uderzenie Eaglesa, podobnie jak po pięciu minutach gry poradził sobie ze strzałem Drogby. W 61 minucie jednak nie popisał się i odbił piłkę po uderzeniu Benjamina prosto pod nogi Iworyjczyka, a ten nie miał problemów z wykończeniem akcji. Około dziesięć minut potem dogodną sytuację do zmniejszenia rozmiarów porażki zmarnował Adebayor, a po chwili Carlisle zdobyło czwartego gola – Benjamin skompletował hattricka, tym samym ustalając wynik meczu.

Premiership, 17/38, 17.12.2011

Riverside Stadium, 35018 widzów

[7] Middlesbrough – [4] Carlisle, 0:4 (BENJAMIN ’27, BENJAMIN ’29, DROGBA ’61, BENJAMIN ’81)

MoM: Benjamin (Carlisle United)

 

 

W tej samej kolejce w meczu na szczycie lider Liverpool zremisował bezbramkowo z trzecim Newcastle, co dla nas jest fantastyczną wiadomością.

Odnośnik do komentarza

Na zbliżający się mecz ćwierćfinału Pucharu Ligi z Northampton zdecydowałem się ponownie wystawić rezerwowy skład, bo najlepsi piłkarze, walczący o ligę muszą być zawsze w pełni dyspozycji. Uważam poza tym, że nawet gracze teoretycznie gorsi powinni sobie w tym spotkaniu poradzić, bo przeciwnik jest zaskakująco mało wymagający – walczy tylko o utrzymanie w Championship.

 

 

Kennedy – Elliott, Green, Brandao, Albiol – Potter, Boka, Mikel, Berson – Manucharyan, Danili

 

Dość niespodziewanie jako pierwsi groźnie zaatakowali gospodarze, gdy w 4 minucie po strzale Besta Kennedy został zmuszony do interwencji. Podobnie w 31 minucie bliski szczęścia był tym razem Connolly, ale przestrzelił w dobrej sytuacji. Przed przerwą doskonałą sytuację miał Danili, ale nawet na raty nie zdołał on pokonać Aspdena. Cztery minuty później jednak udało nam się objąć prowadzenie, gdy na listę strzelców wpisał się Manucharyan. Po zmianie stron zaatakowaliśmy agresywniej, żeby wzmocnić nasze prowadzenie, ale brakowało nam skuteczności, czy raczej świetnie bronił bramkarz gospodarzy. W 50 minucie nie zdołał go pokonać Mikel. W 69 minucie z kolei znów zaatakowali gospodarze, tym razem uderzał Mitchell, ale cały czas na posterunku był Kennedy. W końcówce znów mocniej przycisnęliśmy. Najpierw próbował Vantaggiato, a po chwili z rzutu wolnego uderzał Brandao. Obie próby obronił jednak Aspden. Bramkarz gospodarzy był zdecydowanie najjaśniejszą ich postacią i to jemu Northampton może zawdzięczać, że straciło tak mało bramek.

Carling Cup, ćwierćfinał, 21.12.2011

Sixfields Stadium, 9571 widzów

[C] Northampton – [P] Carlisle, 0:1 (MANUCHARYAN ’44)

MoM: Curtis Aspden (Northampton)

 

 

W półfinale Pucharu Ligi zmierzymy się ze zdecydowanie najtrudniejszym rywalem, jaki jeszcze pozostał w grze, mianowicie ze zdobywcą tego pucharu sprzed roku – Liverpoolem. Szykuje się pasjonujące widowisko. Za to w lidze czeka nas teraz mecz na własnym stadionie z Manchesterem City, które zajmuje miejsce w pierwszej dziesiątce. Szkoda tylko, że kontuzjowany jest, oprócz Cecchiniego, jeszcze Sissoko.

 

 

Forster – Ifil, Queudrue, Ferdinand, da Silva – Eagles, Farag, Mikel, Torres – Drogba, Benjamin

 

Dość planowo zaczęliśmy ten mecz od naporu na bramkę gości, ale ta przez bardzo długi okres pozostawała zaczarowana. Na początku nie mógł się wstrzelić Eagles, a później jeszcze Benjamin i Drogba nie mogli znaleźć sposobu na umieszczenie piłki w siatce. Wydatnie pomagał im w tym duński bramkarz, Schmeichel. W 19 minucie obronił on strzał Drogby, po którym w normalnym świecie powinien paść gol. W 22 minucie ponownie popisał się fantastyczną interwencją przy obronie strzału Benjamina. W 31 minucie sędzia zaczął nam „pomagać” wywalając z boiska obrońcę gości, Flooda, który po przyznaniu rzutu wolnego gospodarzom nie wytrzymał nerwowo i uderzył w twarz Mikela. Pięć minut później ponownie blisko zdobycia gola był Benjamin, ale znów nie dał rady Schmeichelowi. W 42 minucie mieliśmy sporo szczęścia, gdy goście mieli rzut karny, podyktowany za faul Queudrue na Briandzie, ale Graham nie wykorzystał tej jedenastki, bo intencję strzelca wyczuł Forster i obronił! Po zmianie stron niewiele się zmieniło, nadal dominowaliśmy na boisku, ale z tej dominacji niewiele dobrego wynikało. Wreszcie w 72 minucie Danili wygrał pojedynek główkowy z Briandem w polu karnym gości i skierował piłkę w stronę bramki Man City, ale Francuz jeszcze opadając, zdołał zmienić jej kierunek lotu i pomagając jej wpaść do siatki, czym zupełnie zmylił duńskiego bramkarza i objęliśmy prowadzenie. Wydawało się, że już go nie oddamy, bo przecież graliśmy w przewadze. Ale końcówka spotkania należała do gości, którzy za wszelką cenę chcieli wyrównać i ta sztuka się im udała dopiero w 89 minucie, gdy wyrównującego gola strzelił rezerwowy Bent.

Premiership, 18/38, 26.12.2011

Brunton Park, 27522 widzów

[4] Carlisle – [7] Man City, 1:1 (Briand [og] ’72, Bent ‘89)

MoM: Kasper Schmeichel (Manchester City)

 

 

Znów uciekają nam punkty I znów trafiamy na rywala, którego bramkarz w tym dniu ma dzień konia. Nasz pech w tym sezonie chyba nie ma końca. Doszły nas jednak też informacje o losowaniu 1/8 finału Ligi Mistrzów, w którym zmierzymy się z portugalskim Porto - przeciwnikiem łatwym i zarazem trudnym...

Odnośnik do komentarza
Możesz pokazać screena ze składem meczowym Młotków??

siur

 

Trudnych spotkań nie koniec. Już w następnej kolejce jedziemy na New Anfield by zmierzyć się z aktualnie liderującym w ligowej tabeli Liverpoolem. O zwycięstwo będzie bardzo trudno, bo przeciwnik w tym sezonie jeszcze w lidze nie przegrał. Z drugiej strony, w zeszłym sezonie udało nam się tutaj pewnie zwyciężyć. Chciałbym powtórzyć ten wynik.

 

 

Cecchini – Ifil, Queudrue, Ferdinand, da Silva – Eagles, Farag, Zokora, Torres – Drogba, Benjamin

 

Spotkanie rozpoczęło się od ataków gospodarzy, ale powracający po kontuzji Cecchini spisywał się bezbłędnie, broniąc strzały Ben Arfy, czy Gerrarda. W 14 minucie bliski pokonania Włocha był Cisse, ale Cecchini bardzo dobrze obronił strzał główką napastnika The Reds. W 17 minucie dość niespodziewanie wyszliśmy na prowadzenie, gdy prostopadłe podanie od Torresa doszło do Drogby, a ten wykonał wyrok. Dwie minuty później było już 0:2, gdy Eagles zacentrował w pole karne, a Benjamin popisał się celnym strzałem głową, mimo zaledwie 170 cm wzrostu. Kibice na New Anfield przecierali oczy ze zdumienia i pewnie przypomnieli sobie o meczu sprzed roku. Gospodarze jednak szybko strzelili gola kontaktowego, gdy naszego golkipera pokonał Cisse. Potem zaś zaczęły się kłopoty. Najpierw czerwoną kartkę za brutalny faul na Nunesie otrzymał Torres i w miejsce Drogby wprowadziłem Mokoenę. Potem w 45 minucie Benjamin doznał kontuzji i musiałem go zmienić za Daniliego. Po przerwie nasze tarapaty trwały nadal. Krótko po wznowieniu gry Ifil sfaulował Cisse i sędzia bez namysłu wyrzucił Anglika z boiska. Wtedy za Daniliego wprowadziłem Elliota i zagraliśmy bez nominalnego napastnika – ustawieniem 4-4-0! Z tego rzutu wolnego Gerrard zdobył gola i doprowadził do wyrównania. Potem obserwowałem chyba najdłuższe czterdzieści pięc minut w swojej karierze. Gospodarze nacierali, a Cecchini i nasza obrona dwoiła się i troiła, aby zachować wciąż jeszcze korzystny wynik. W 69 minucie po chyba jedynej kontrze w drugiej połowie udało nam się zdobyć bramkę, gdy po szybkim wyjściu Farag nie dał się upilnować i pokonał Reinę. Teraz dopiero rozwścieczony Liverpool przycisnął i wydawało się, że prędzej czy później bramka padła. Faktycznie tak się stało, ale dopiero w ostatniej z doliczonych minut.

 

Premiership, 19/38, 28.12.2011

New Anfield, 60991 widzów

[1] Liverpool – [4] Carlisle, 3:3 (DROGBA ’17, BENJAMIN ’19, Cisse ’27, Gerrard ’49, FARAG ’69, Thompson ‘90+3)

MoM: Steven Thompson (Liverpool)

 

 

Dramatyczne spotkanie na New Anfield kosztowało moich podopiecznych bardzo dużo sił I dlatego na mecz z Ipswich zabrałem kilku innych graczy, którzy uzupełnili luki na tych pozycjach, na których grali piłkarze aktualnie zawieszeni za kartki lub kontuzjowani. Mam nadzieję, że teraz uda nam się zwyciężyć, bo tylko takie wyniki utrzymują nas w czołówce.

 

 

Cecchini – Elliott, Queudrue, Ferdinand, da Silva – Eagles, Farag, Zokora, Berson – Drogba, Benjamin

 

Początek meczu to pokaz umiejętności bramkarskich Halgasa, który raz za razem ratował zespół przed utratą bramki I w ciągu pierwszego kwadransa chyba cztery razy świetnie się zachował przy obronie groźnych strzałów graczy Carlisle. W 13 minucie gdy Queudrue pewnie wykonał jedenastkę podyktowaną za faul Welsha na Drogbie bramkarz gości nie miał już nic do powiedzenia. Goście spróbowali od razu doprowadzić do wyrównania, ale strzał Lupoliego obronił pewnie Cecchini. W 22 minucie Elliott oddał groźny strzał w kierunku bramki przeciwnika, piłkę wybić próbował O’Donnell ale uczynił to tak nieporadnie, że skierował ją do własnej bramki zaskakując bramkarza. Raptem cztery minuty później akcja dwóch środkowych pomocników dała nam kolejnego gola, gdy Zokora odegrał do Bersona, a Francuz mocnym strzałem zdobył bramkę. W 33 minucie podwyższyć prowadzenie mógł Ferdinand, który znalazł się pod bramką przeciwnika, ale źle złożył się do strzału po dośrodkowaniu Eaglesa. Po zmianie stron niewiele się zmieniło. Nadal najbardziej widocznym graczem w Ipswich był jego bramkarz, Halgas. My jednak graliśmy już dużo spokojnie i nie stwarzaliśmy sobie aż tylu sytuacji, bo nie było to nam potrzebne. W 73 minucie goście zdobyli gola honorowego, gdy podanie od Kamary wykończył precyzyjnie Johnson, zmniejszając rozmiary porażki. Na więcej gościom brakło chyba przede wszystkim pomysłu, bo gracze odpowiedzialni za grę defensywną w Carlisle spisali się bardzo dobrze.

 

Premiership, 20/38, 02.01.2012

Brunton Park, 25874 widzów

[4] Carlisle – [20] Ipswich, 3:1 (QUEUDRUE (k) ’13, O’Donnell [og] ’22, BERSON ’26, Johnson ‘73)

MoM: Didier Drogba (Carlisle United)

Odnośnik do komentarza
Nie pierwszy raz straciłeś punkty w końcówce :/ Nadal nic nie zmieniasz w poleceniach taktycznych w ostatnich 10 minutach?

nie wiem czy nie doczytałeś opisu meczu z Liverpoolem, ale tam przecież przez cała drugą połowę graliśmy ultradefensywnie :>

 

 

Przed kolejnym wyjazdem do Londynu na mecz z Tottenhamem dostałem raport z prac budowlanych na stadionie. Okazało się, dziwnym trafem, że pojemność stadionu zostanie pomniejszona do niespełna 28 tysięcy miejsc, ale za to postawiona została ogrzewana murawa, co było jednym z warunków dopuszczenia nas w ogóle do Ligi Mistrzów.

 

 

Cecchini – Elliott, Queudrue, Ferdinand, da Silva – Eagles, Farag, Zokora, Berson – Drogba, Benjamin

 

Pamiętni poprzednich doświadczeń z meczy z Kogutami od samego początku ścisłe krycie dostał Defoe, aby nie zdołał już na początku spotkania nas pogrążyć. Co prawda stworzył sobie okazję w 8 minucie, ale nie zdołał jej zamienić na bramkę. W 20 minucie zaś to my objęliśmy prowadzenie, gdy doskonałe niesygnalizowane podanie od Drogby na bramkę zamienił Benjamin. Po chwili gospodarze mieli pierwszą okazje do wyrównania, ale nie popisał się Lennon i zmarnował wysiłek kolegów. W 39 minucie znów było groźnie pod nasza bramką, gdy uderzał Keane, ale na szczęście Cecchini stanął na wysokości zadania i odbił piłkę na rzut różny. Po chwili zaś wyszliśmy z kontratakiem i Benjamin zdobył drugiego gola, znów po asyście Drogby. Niestety już w następnej akcji gospodarze zdobyli gola kontaktowego, którego strzelił aktywny na prawym skrzydle Lennon i takim wynikiem zakończyła się pierwsza połowa. Druga zaczęła się od intensywnych ataków gospodarzy, ale za tę intensywność przypłacił kontuzją Keane, którego zastąpił Perry. W 55 minucie do wyrównania doprowadził ten niesamowity Defoe, któremu centrował w pole karne Lennon. Nie minęło wiele czasu, a gospodarze zdobyli trzeciego gola, gdy Cecchiniego pokonał Perry i my zamiast wygrywać, przegrywaliśmy. W drugiej połowie praktycznie rzecz biorąc nie istnieliśmy i minimalna porazka to i tak jest chyba najmniejszy wymair kary.

Premiership, 21/38, 04.01.2012

White Hart Lane, 35050 widzów

[8] Tottenham – [4] Carlisle, 3:2 (BENJAMIN ’20, BENJAMIN ’41, Lennon ’42, Defoe ’55, Perry ‘67)

MoM: Benjamin (Carlisle United)

 

 

Przed spotkaniem z Queens Park Rangers w Pucharze Anglii z klubem pożegnał się Daniele Vantaggiato, który za 2,2 miliona euro powędrował do Portsmouth. U nas ten piłkarz kompletnie się nie sprawdził i dlatego postanowiłem, że nie będę go na siłę trzymał w klubie, skoro nawet nie łapie się do tego drugiego, rezerwowego składu. Na mecz z Q.P.R. zaś tradycyjnie, jak to w pucharach, wystawiłem skład rezerwowy.

 

 

Forster – Elliott, Green, Albiol, Brandao – Potter, Viana, Berson, Zokora – Danili, Manucharyan

 

Spotkanie rozpoczęło się planowo od naszych ataków, ale broniący w bramce gości Ashdown nie dał się zaskoczyć w 6 minucie, gdy na bramkę z rzutu wolnego uderzał Viana. W 14 minucie z daleka uderzał Berson, ale znów piłkę odbił Ashdown, fantastycznie się spisując. Wreszcie w 20 minucie po dokładnym odegraniu od Daniliego Manucharyan wyszedł na czystą pozycję i uderzył nie do obrony dla bramkarza i objęliśmy prowadzenie. W 37 minucie ponownie Ormianin był bliski pokonania Ashdowna, ale tym razem w ostatnim momencie przeszkodził mu obrońca drużyny przeciwnej. Goście przeprowadzili w pierwszej połowie tylko jeden groźniejszy atak, gdy w 43 minucie Grabban oddał strzał, ale poradził sobie z nim bez problemu Forster. Po przerwie na chwilę zakotłowało się pod naszą bramką, ale Forster raczej trzymał fason i nie dawał się zaskoczyć, utrzymując czyste konto. Z kolei w 60 minucie dobrą sytuację na podwyższenie prowadzenia zmarnował Zokora. W kolejnych minutach rosła jednak przewaga gości, z której jednak jak na razie nic nie wynikało, bo nasza obrona grała dość pewnie. Zostaliśmy zaskoczeni w 71 minucie, gdy Straka odegrał do Rowlandsa, a Anglik mocnym strzałem przy słupku doprowadził do wyrównania stanu meczu. Goście natychmiast cofnęli się do obrony w oczekiwaniu na końcowy gwizdek i się go doczekali.

FA Cup, 3 runda, 07.01.2012

Brunton Park, 7218 widzów

[P] Carlisle – [C] Queens Park Rangers, 1:1 (MANUCHARYAN ’20, Rowlands ’71)

MoM: Edgar Manucharyan (Carlisle United)

Odnośnik do komentarza
| Pos   | Team		   | Pld   | Won   | Drn   | Lst   | For   | Ag	| G.D.  | Pts   | 
| ---------------------------------------------------------------------------------------| 
| 1st   | Newcastle	  | 20	| 13	| 4	 | 3	 | 38	| 17	| +21   | 43	| 
| ---------------------------------------------------------------------------------------| 
| 2nd   | Arsenal		| 19	| 12	| 7	 | 0	 | 34	| 14	| +20   | 43	| 
| ---------------------------------------------------------------------------------------| 
| 3rd   | Liverpool	  | 18	| 12	| 6	 | 0	 | 30	| 7	 | +23   | 42	| 
| ---------------------------------------------------------------------------------------| 
| 4th   | Carlisle	   | 20	| 10	| 6	 | 4	 | 45	| 21	| +24   | 36	| 
| ---------------------------------------------------------------------------------------| 
| 5th   | Man Utd		| 20	| 10	| 5	 | 5	 | 40	| 32	| +8	| 35	| 
| ---------------------------------------------------------------------------------------| 
| 6th   | Middlesbrough  | 20	| 8	 | 6	 | 6	 | 41	| 34	| +7	| 30	| 
| ---------------------------------------------------------------------------------------| 
| 7th   | Chelsea		| 20	| 7	 | 8	 | 5	 | 24	| 22	| +2	| 29	| 
| ---------------------------------------------------------------------------------------| 
| 8th   | Aston Villa	| 20	| 6	 | 10	| 4	 | 22	| 20	| +2	| 28	| 
| ---------------------------------------------------------------------------------------| 
| 9th   | Man City	   | 20	| 6	 | 10	| 4	 | 23	| 22	| +1	| 28	| 
| ---------------------------------------------------------------------------------------| 
| 10th  | Tottenham	  | 20	| 6	 | 9	 | 5	 | 31	| 25	| +6	| 27	| 
| ---------------------------------------------------------------------------------------| 
| 11th  | Everton		| 20	| 7	 | 6	 | 7	 | 32	| 29	| +3	| 27	| 
| ---------------------------------------------------------------------------------------| 
| 12th  | Bolton		 | 20	| 5	 | 8	 | 7	 | 24	| 27	| -3	| 23	| 
| ---------------------------------------------------------------------------------------| 
| 13th  | Leicester	  | 20	| 6	 | 5	 | 9	 | 18	| 26	| -8	| 23	| 
| ---------------------------------------------------------------------------------------| 
| 14th  | Southampton	| 20	| 4	 | 9	 | 7	 | 28	| 33	| -5	| 21	| 
| ---------------------------------------------------------------------------------------| 
| 15th  | Derby		  | 20	| 4	 | 6	 | 10	| 21	| 39	| -18   | 18	| 
| ---------------------------------------------------------------------------------------| 
| 16th  | Crystal Palace | 20	| 4	 | 5	 | 11	| 24	| 35	| -11   | 17	| 
| ---------------------------------------------------------------------------------------| 
| 17th  | West Ham	   | 20	| 3	 | 7	 | 10	| 13	| 25	| -12   | 16	| 
| ---------------------------------------------------------------------------------------| 
| 18th  | Preston		| 20	| 3	 | 6	 | 11	| 14	| 35	| -21   | 15	| 
| ---------------------------------------------------------------------------------------| 
| 19th  | Blackburn	  | 19	| 0	 | 13	| 6	 | 9	 | 18	| -9	| 13	| 
| ---------------------------------------------------------------------------------------| 
| 20th  | Ipswich		| 20	| 1	 | 6	 | 13	| 12	| 42	| -30   | 9	 | 
| ---------------------------------------------------------------------------------------|

Odnośnik do komentarza

Niektórzy mogą pewnie uznać mnie za wariata. Żeby w meczu z Liverpoolem o taką stawkę (półfinał Pucharu Ligi) wystawiać rezerwowy skład? Ja jednak konsekwentnie trzymam się swoich ustaleń z początku sezonu i nie zamierzam tego nagle zmieniać. Skoro ci gracze tak dobrze grają w pucharach, to dlaczego nie dać im szansy w meczach z bardziej wymagającym rywalem.

 

 

Forster – Elliott, Green, Albiol, Brandao – Potter, Viana, Berson, Zokora – Danili, Manucharyan

 

Nawet dobrze rozpoczęliśmy to spotkanie, bo bardzo szybko gola mógł zdobyć Manucharyan, gdyby tylko trochę lepiej przymierzył to na pewno padła by bramka. Za to przeciwnik pięc minut później zdobył gola, gdy na listę strzelców wpisał się D’Allessandro, który wykorzystał niepewne zachowanie Zokory pod naszą bramką. Po chwili znów Argentyńczyk starał się pokonać Forstera, ale Anglik nie dał się zaskoczyć. Dopiero w 19 minucie zmusiliśmy Reinę do wysiłku, gdy po strzale Greena piłka leciała w światło bramki. Podobnie jak trzy minuty później, gdy groźnie głową uderzał Berson. W 32 minucie Brandao ostro potraktował Nihata i za swoje niebezpieczne zagranie obejrzał od razu czerwoną kartkę, co może zaskakiwać. Mimo to dzielnie się trzymaliśmy i nie daliśmy rywalowi okazji do podwyższenia prowadzenia. Do przerwy utrzymała się nasza minimalna strata. Po zmianie stron zaczęliśmy grać trochę lepiej w ataku, ale skuteczność choćby Dervishiego w 46 minucie pozostawiała wiele do życzenia. W 51 minucie Viana próbował zaskoczyć Reinę lobem, ale Hiszpan zdążył wrócić na pozycję i wybić piłkę ponad poprzeczkę. Jedenaście minut później pokazał się z dobrej strony wprowadzony Le Tallec, który popisał się skutecznym dryblingiem, ale już nie potrafił dobrze skończyć akcji. Chwilę później znów sędzia dał znać o sobie wyrzucając z boiska Albiola, który sfaulował Nihat. Faul, owszem, był, ale na pewno nie na czerwoną kartkę. Co gorsza, wszystko działo się w polu karnym i gościom przysługiwała jedenastka, ale Carragher fatalnie się pomylił, uderzając w sposób bardzo łatwy do obrony dla Forstera. Ta sytuacja teoretycznie powinna nas zmobilizować do lepszej gry i walki o wyrównanie, ale to Liverpool rządził na boisku i już nie dało się odwrócić losów meczu.

Carling Cup, półfinał, 1 mecz, 11.01.2012

Brunton Park, 27512 widzów

[P] Carlisle – [P] Liverpool, 0:1 (D’Allessandro ‘6)

MoM: John Arne Riise (Liverpool)

 

 

Choć przegraliśmy, mogę być zadowolony z postawy drużyny. Martwić tylko może to, że skrzywdzeni zostaliśmy (nie boję się użyć tego stwierdzenia) przez arbitra, który wyrzucił z boiska dwóch moich graczy. Warto zauważyć, że z taką samą liczebnością kończyliśmy mecz ligowy z Liverpoolem. Coś dziwnego jest na rzeczy. Poza tym w rewanżu może być ciekawie, bo wcale nie stoimy na straconej pozycji. Teraz należy o tej porażce szybko zapomnieć i dobrze przygotować się do meczu z Boltonem. Ważne, że do zdrowia wracają kluczowi gracze, choć pewnie jeszcze w tym meczu nie wystąpią.

 

 

Cecchini – Ifil, Queudrue, Ferdinand, da Silva – Eagles, Boka, Torres, Berson – Drogba, Benjamin

 

Niestety fatalnie zaczęło się dla nas to spotkanie. W 9 minucie już bowiem straciliśmy bramkę po tym jak Ben-Haim posłał długą piłkę do Carewa, ten wykorzystał swoje warunki fizyczne, obrócił się z piłką, zgubił obrońcę i strzelił nie do obrony. Na szczęście szybko, bo już sześć minut potem doprowadziliśmy do wyrównania. Całą akcję wypracował na prawym skrzydle Eagles i podał w poprzek pola karnego, gubiąc całą obronę i bramkarza rywali, a Boka musiał tylko dostawić nogę i wepchnąć piłkę do pustej siatki. Po chwili bliski pokonania Cecchiniego był Diouf, ale Wloch dobrze się zachował i nie dopuścił do utraty gola. W 28 minucie z kolei straszył nas Peirone, ale w dobrej sytuacji uderzył bardzo niecelnie. Pod koniec pierwszej połowy jeszcze dobrą okazję miał Drogba, ale jego strzał obronił Jaaskelainen. A już w doliczonym czasie gry swojego drugiego gola mógł strzelić Boka, ale znów na wysokości zadania stanął fiński bramkarz gospodarzy. Druga połowa zaczęła się od kontuzji obrońcy gospodarzy, Zugicia, który nie wytrzymał starcia z Drogbą i wcale mu się nie dziwię. W 53 minucie Peirone znów uderzał na bramkę, ale znów bardzo niecelnie. Pięć minut później akcja przeniosła się pod drugie pole karne, gdzie szalał Drogba, ale znów górą był Jaaskelainen. W 77 minucie po raz kolejny Fin obronił groźny strzał. Próbował teraz Queudrue z rzutu wolnego. W samej końcówce udało nam się strzelić gola zwycięskiego po bliźniaczo podobnej akcji do tej, po której padł pierwszy gol, z tym, że teraz akcja poszła lewą stroną, a została zakończona przez prawego pomocnika.

 

Premiership, 22/38, 14.01.2012

Reebok Stadium, 28716 widzów

[13] Bolton – [4] Carlisle, 1:2 (Carew ‘9, BOKA ’15, EAGLES ‘86)

MoM: Artur Boka (Carlisle United)

Odnośnik do komentarza

Przed kolejnymi spotkaniami zostałem poproszony o zatwierdzenie listy 22 nigeryjskich graczy, którzy wystąpią na turnieju Pucharu Narodów Afryki. Wybór był niezmiernie trudny z kilku względów – nie wiedziałem bowiem, z których graczy tak dobrze prosperującej (przynajmniej w meczach towarzyskich) drużyny zrezygnować. Wreszcie jednak powstała 22-osobowa kadra, która pojedzie do Maroka walczyć o tytuł Mistrza Afryki.

 

 

Bramkarze: Vincent Enyeama (Lille), Kenneth Agu (Enugu Rangers)

 

Obrońcy: Celestine Babayaro (Everton), Michael Lamey (PSV), Francis Nduka (Tottenham), Nedum Onuocha (Man City), Taye Taiwo (Marseille), Ifeanyi Udeze (Mallorca), Joseph Yobo (Everton)

 

Pomocnicy: Chidi Odiah (CSKA Moskwa), Pius Ikedia (Monterrey), John Obi Mikel (Carlisle), Christian Obodo (Juventus), Seyi Olofijana (Hull), Ayila Yussuf (Monterrey), John Utaka (Mallorca)

 

Napastnicy: Julius Aghahowa (HSV), Benjamin (Carlisle), Stephen Makinwa (Juventus), Obafemi Martins (Inter), Stefano Okaka (Tottenham)

 

 

Trafiliśmy do Grupy A, w której naszymi rywalami będzie Angola, Kamerun oraz Republika Południowej Afryki. Grupa to niełatwa i właściwie każda drużyna może awansować, zatem już rozgrywki grupowe będą niezwykle ciekawe.

 

 

Dla drużyny Carlisle powołania na Puchar Narodów Afryki oznaczało powazne zmiany w składzie, bowiem powołania to nie tylko reprezentacja Nigerii, o której już pisałem. Na turniej wyjadą również Drogba, Zokora i Boka z Wybrzeżem Kości Słoniowej, Farag z Egiptem oraz Sissoko z Mali, zatem czołowe postacie druzyny. Będzie nam bardzo ciężko poradzić sobie bez tych graczy.

 

 

Już bez tych ogniw przystępowaliśmy do meczu powtórkowego w ramach III rundy Pucharu Anglii. Konsekwentnie wystawiłem rezerwowy skład, choć prawdę powiedziawszy, wielkiego wyboru tym razem nie miałem.

 

 

Kennedy – Elliott, Green, Brandao, Peltier – Dervishi, Viana, Berson, Potter – Danili, Manucharyan

 

Spotkanie planowo rozpoczęło się od naszego naporu I już w 1 minucie spotkania Manucharyan mógl zdobyć gola, gdyby lepiej przymierzył. W 8 minucie z kolei bliski zdobycia gola był napastnik gospodarzy, Grabban. Osiem minut później strzałem z dystansu bramkarza gospodarzy próbował zaskoczyć Potter, ale nieskutecznie. W 23 minucie dużo pracy miał Kennedy, broniąc strzał Straki. Potem Kennedy został zmuszony do interwencji dopiero w 40 minucie, gdy wyprzedził Donnelly’ego który już wychodził na czystą pozycję. Po zmianie stron natarli gospodarze, ale Allen był również tego dnia nieskuteczny. W 58 minucie strzał oddał rezerwowy Hornuss, ale bez efektu bramkowego, bo dobrze bronił Burch, który również w 64 minucie obronił strzał Pottera, który zmarnował świetną sytuację na zdobycie bramki. W 73 minucie bliski pokonania Burcha był Danili, który oddał strzał głową, ale bramkarz zbił piłkę na rzut rożny. Jedenaście minut później zrobiło się groźnie pod naszą bramką, gdy uderzał Bains, ale obronił to Kennedy. Jeszcze w doliczonym czasie gry Burcha obronił groźny strzał Daniliego, ale nie udała mu się ta sztuka i konieczne było zarządzenie dogrywki, której pierwsza połowa nie dała odpowiedzi na to, która z drużyn zwycięży. W drugiej zaś już działo się sporo. Przede wszystkim w 114 minucie Green sfaulował w naszym polu karnym Grabbana i sędzia podyktował jedenastkę. Wojnę nerwów pomiędzy Kennedym a Fosterem wygrał nasz bramkarz, który obronił rzut karny. Po chwili zaś strzeliliśmy bramkę w myśl zasady „niewykorzystane sytuacje się mszczą”, a jej autorem został Danili. Bramka ta dała nam awans do kolejnej rundy.

FA Cup, 3 runda, powtórka, 18.01.2012

Lottus Road, 14442 widzów

[C] Queens Park Rangers – [P] Carlisle, 0:1 (DANILI ‘115)

MoM: Marco Danili (Carlisle)

Odnośnik do komentarza

Z mocno zdziesiątkowanego zespołu należało wybrać możłiwie najlepszą jedenastkę na najbliższe spotkanie z londyńską Chelsea. Kibice Carlisle pamiętają pogrom na Stamford Bridge w tym sezonie i na pewno chcieliby, aby ten wynik powtórzyć, ale bez większości czołowych postaci zespołu będzie to niezwykle trudne.

 

 

Cecchini – Ifil, Queudrue, Ferdinand, da Silva – Eagles, Dervishi, Potter, Berson – Danili, Manucharyan

 

Pierwsze minuty upłynęły dość spokojnie I dopiero w 10 minucie meczu pierwszą groźną akcje przeprowadzili goście, Robben przechwycił piłkę wybitą przez Ferdinanda i oddał strzał na bramkę, ale Cecchini pewnie złapał piłkę. Dziesięć minut później Bojinov szarżował na naszą bramkę po podaniu od Hutha, ale Bułgarowi zabrakło skutecznego wykończenia akcji. Trzy minuty później goście objęli jednak prowadzenie, gdy Pazzini wycofał piłkę do Alonso, a ten atomowym strzałem pokonał włoskiego bramkarza. Momentalnie jednak udało się też wyrównać, a bramkę na remis strzelił będący ostatnio w dobrej formie Manucharyan. W 34 minucie Cecchini obronił strzał swojego rodaka – Pazziniego i to była ostatnia groźna akcja w pierwszej połowie. W drugiej natomiast gra się niewiele odmieniła. Obie drużyny zaczęły sobie stwarzać dogodne sytuacje, choć zdecydowanie więcej mieli ich goście z Londynu. Pierwszą mieli goście, gdy w 48 minucie strzelał (znów niecelnie) Bojinov. Dziesięć minut później strzelał Lampard, ale Cecchini dobrze odbił piłkę, broniąc strzał. Dość niespodziewanie w 65 minucie udało nam się strzelić drugiego gola, którego zapisał sobie Potter. Po szybkiej kontrze oddał strzał i chyba nawet bramka zapisana powinna zostać Gallasowi, od którego futbolówka jeszcze się odbiła i zmyliła Cecha. Od tej pory jeszcze nasiliły się ataki gości, ale Cecchini nie dawał się pokonać, będąc bardzo pewnym ogniwem drużyny. W 72 minucie jeszcze raz bliski zdobycia gola był Pazzini, ale minimalnie spudłował. Trzy minuty później wprowadzony na boisko Muntari szarżował w naszym polu karnym, ale też bez rezultatu. Końcówka to już nieustanny napór gości, ale nasza obrona w połączeniu ze świetnie dysponowanym bramkarzem spisała się na medal i uratowała nam zwycięstwo.

Premiership, 23/38, 21.01.2012

Brunton Park, 27449 widzów

[4] Carlisle – [6] Chelsea, 2:1 (Alonso ’23, MANUCHARYAN ’25, POTTER ’65)

MoM: John Terry (Chelsea)

 

 

Zaraz po tym wspaniałym zwycięstwie musiałem udać się do Maroka by zainaugurować z Nigerią Puchar Narodów Afryki zatem nie było mi dane cieszyć się z drużyną z tego świetnego wyniku. W Maroku czekała już na mnie cała kadra. Wszyscy koncentrowali się na najbliższym spotkaniu z Republiką Południowej Afryki.

 

 

Enyeama – Lamey, Taiwo, Yobo, Udeze – Yussuf, Mikel, Obodo – Utaka, Martins, Makinwa

 

Wszyscy kibice zgodnie twierdzili, że w tym meczu może paść tylko jeden wynik. Tylko nikt do końca nie mógł przewidzieć rozmiarów naszego zwycięstwa, które uchodziło za pewnik. Tymczasem ja nie zamierzałem lekceważyć rywala i od samego początku kazałem moim podopiecznym zaatakować. Szybko dobrą okazję zmarnował Yussuf, a w 5 minucie również i Makinwa. Sześć minut później ponownie napastnik Juventusu strzelał na bramkę, ale teraz dobrze obronił bramkarz przeciwnika. W 17 minucie to RPA przeprowadziło pierwszą groźną akcję, zakończoną na szczęście nieskutecznie przez Mokoenę. W 26 minucie doszło do sporej sensacji, bo rywale objęli prowadzenie za sprawą Smarta, który wykorzystał dobre podanie od Mokoeny. Natychmiast ruszyliśmy do odrabiania strat i szybko Utaka mógł do tego doprowadzić, ale i on nie mógł pokonać bramkarza rywali. Wreszcie w 34 minucie po celnym dośrodkowaniu Taiwo bramkę zdobył Obodo, ale to wciąż był tylko remis. Dwie minuty później ponownie próbował Utaka, ale znów strzał obronił bramkarz o trudnym do przeliterowania nazwisku. Po zmianie stron na boisku już zameldował się Benjamin, który miał być lekiem na całe zło. Szybko też zaczął atakować bramkę przeciwnika, ale bez widocznego skutku, bo bramkarz RPA cały czas robił wszystko, by nie dopuścić do utraty przez swoją drużynę kolejnych bramek. W 53 minucie po jednej z nielicznych kontr Mokoena znalazł się w dobrej sytuacji, ale nie zdołał pokonać Enyeamy. W 65 minucie bramkarza RPA próbował zaskoczyć ostrym pół-dośrodkowaniem-pół-strzałem Taiwo, ale nie dał się on zaskoczyć. Osiem minut później po raz drugi na listę strzelców próbował wpisać się aktywny Obodo, ale nadal bramka gości pozostawała zaczarowana. W 84 minucie kolejną sytuację miał Yussuf, ale on również tego dnia był bardzo nieskuteczny. To właśnie nieskuteczność graczy poszczególnych formacji jest przyczyną tylko remisu na inaugurację.

 

Puchar Narodów Afryki, Grupa A, 1/3, 23.01.2012

Cheikh Laghdef, 39977 widzów

Nigeria – Republika Południowej Afryki, 1:1 (Smart ’26, OBODO ’34)

MoM: Mlungisi Tshabalala (Republika Południowej Afryki)

Odnośnik do komentarza
Jaką masz średnią frekwencję i jaka pojemność stadionu, po tych kilku sezonach w Carlisle? :>

pojemność stadionu obecnie wynosi ok 27 tys. miejsc - zmalała w porównaniu do poprzedniego sezonu o ok 5 tys. miejsc bo było 32 tys. - a wobec planowanej rozbudowy, gdzie ostatecznie miało być 40 tys. miejsc to zmalała o 13 tys. - sam nie wiem dlaczego :-k średnia frekwencja wynosi około 25 tys. widzów na mecz

 

 

Przed nami teraz rewanż w półfinale Pucharu Ligi, w którym mierzmy swoje siły z niepokonanym jeszcze w lidze w tym sezonie Liverpoolem. Zadanie stojące przed nami jest niezwykle trudne, ale jeśli nie stracimy dwóch graczy w trakcie meczu to możemy powalczyć o korzystny wynik.

 

 

Cecchini – Ifil, Queudrue, Ferdinand, da Silva – Eagles, Dervishi, Torres, Berson – Danili, Manucharyan

 

Spotkanie rozpoczęło się dość niespodziewanie od naszych ataków I bardzo szybko Danili mógł zdobyć gola, gdyby nie wspaniała interwencja, na raty, Reiny, który zapobiegł utracie bramki. Pięć minut później to przeciwnik zaatakował i po strzale D’Allessandro mogło być groźnie, ale Ferdinand zdołał zablokować to uderzenie. W kolejnych minutach nasza przewaga rosła coraz bardziej, a zgromadzeni na New Anfield kibice zaczynali się niecierpliwić. W 18 minucie bliski pokonania Reiny był ormiański napastnik, ale znów Pepe był górą. Dopiero w 28 minucie Cecchini musiał się wysilić broniąc strzał Cooke’a, a po chwili również i Tuncaya. Pięć minut później niespodziewanie objęliśmy prowadzenie. Manucharyan posłał krzyżową piłkę do wbiegającego Dervishiego, a Albańczyk zdobył bardzo ważnego gola. Przed przerwą jeszcze bardzo ładny strzał oddał da Silva, ale tym razem Reina nie dał się zaskoczyć. Druga połowa zaczęła się sennie, ale po dziesięciu minutach strzeliliśmy drugiego gola, którego autorem był już trochę zapomniany Hornuss. Teraz rywal musiał strzelić aż dwie bramki, żeby odebrać nam awans. Trzy minuty później co prawda D’Allessandro zmniejszył rozmiary porażki, ale nadal to my byliśmy stroną awansującą. Piętnaście minut później miało miejsce niezwykłe wydarzenie. Zdobyliśmy trzeciego gola, a jego strzelcem był drugi z rezerwowych, wychowanek… Liverpoolu – Potter, który pogrążył swój macierzysty klub, a nam dał upragniony awans, bo przeciwnik już się nie podniósł po tym ciosie – prawdziwy nokaut.

Carling Cup, półfinał, 2 mecz, 25.01.2012

New Anfield, 60177 widzów

[P]Liverpool – [P] Carlisle, 1:3 (DERVISHI ’34, HORNUSS ’57, D’Allessandro ’60, POTTER ’75)

MoM: Astrit Dervishi (Carlisle United)

 

 

Nie było czasu na fetowanie, choć było co świętować. Natychmiast wsiadłem w samolot i udałem się z powrotem do Maroka, gdzie Nigeria już przygotowywała się do spotkania, najtrudniejszego chyba w fazie grupowej, z Kamerunem. Trzeba będzie zagrać z maksymalną koncentracją.

 

 

Enyeama – Lamey, Taiwo, Yobo, Yussuf – Olofijana, Mikel, Obodo – Utaka, Martins, Makinwa

 

Niestety nie zaczęliśmy dobrze tego meczu, bo w 10 minucie straciliśmy gola, gdy na listę strzelców wpisał się Boya, który wykorzystał dobre podanie od Eto’o. Nasza obrona została zupełnie rozmontowana i zaskoczona. Minutę później już Boya mógł zdobyć drugiego gola, ale tym razem spudłował. Jedenaście minut potem Kome ponownie groził naszej bramce, ale tym razem dobrze zachował się Enyeama. Dopiero w 29 minucie udało nam się wyprowadzić pierwszy groźny atak, ale po strzale Makinwy piłka odbiła się tylko od poprzeczki i wyleciała poza boisko. Po zmianie stron na boisku pojawił się Benjamin, który miał nam pomóc i faktycznie pomógł zdobywając w 55 minucie bramkę wyrównującą. Po chwili dogodną sytuację miał Yussuf, który uderzał piłkę głową po rzucie rożnym, ale minimalnie przestrzelił. W drugiej połowie już graliśmy lepiej. W 70 minucie dobrą okazję miał (ale jej nie wykorzystał) Mikel. Niestety w 80 minucie po stałym fragmencie – rzucie rożnym – straciliśmy drugą bramkę, którą strzelił aktywny przez całe spotkanie Kome. Choć jeszcze rozpaczliwie rzuciliśmy wszystkie siły do odrabiania strat, ta sztuka nam się nie udała i jesteśmy w bardzo trudnej sytuacji przed meczem z Angolą.

Puchar Narodów Afryki, Grupa A, 2/3, 26.01.2012

Stade Mohammed V, 59966 widzów

Kamerun – Nigeria, 2:1 (Boya ’10, BENJAMIN ’55, Kome ’80)

MoM: Kome (Kamerun)

Odnośnik do komentarza
Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...