Skocz do zawartości

[FM2006] Guys in the red... are fighting for win...


Rekomendowane odpowiedzi

A jak grała Benfica i Werder ostatnimi laty w LM?

generalnie bez sukcesów, ale obie drużyny mają kilku dobrych piłkarzy, podobnie jak Barca - bardzo wyrównana grupa

A czy do kadry Nigerii łapie się Joseph Enakahire..?

łapać się, łapie, ale na grę w pierwszym składzie nie ma co liczyć, bo podstawowy duet to Yobo-Udeze

 

 

 

Powrót do ligowej rzeczywistości będzie dla nas bardzo trudny, bo jedziemy teraz do Londynu by zmierzyć się z wicemistrzem Anglii poprzedniego sezonu, Chelsea. Na pewno mecz będzie niezwykle ciekawy i chyba nawet trudno wskazać faworyta. Ja osobiście uważam, że Chelsea jest nadal groźna, ale nie aż tak jak jeszcze kilka lat temu.

 

 

Cecchini – Ifil, Queudrue, Ferdinand, Mokoena – Eagles, Farag, Sissoko, Berson – Benjamin, Drogba

 

Początek meczu zdecydowanie należał do gospodarzy, ktorzy już w 12 minucie mogli objąc prowadzenie. W naszym polu karnym sfaulowany przez Eaglesa został Rafinha i sam poszkodowany zdecydował się wykonywać jedenastkę, ale Cecchini wyczuł intencję strzelającego i obronił rzut karny! To wydarzenie mocno zdeprymowało gospodarzy i nie mogli oni się po nim długo pozbierać. W 21 minucie wykorzystaliśmy brak pewności w grze przeciwnika i po dośrodkowaniu Bersona Benjamin wpisał się na listę strzelców. Dziesięć minut później niespodziewanie zrobiło się już 0:2, gdy świetną okazję na bramkę zamienił Sissoko, a przy jego trafieniu asystował Farag. Trzy minuty później okazję do strzelenia gola kontaktowego miał Robben, ale spudłował w dogodnej sytuacji. Po przerwie na boisku w naszych szeregach pojawił się również Zokora, który zastąpił Mikela i to właśnie ten piłkarz zdołał wpisać się na listę strzelców w 63 minucie, kiedy przechwycił podanie od Xabiego Alonso i mocnym strzałem z dystansu zaskoczył Cecha. Gospodarze znów ruszyli do odrabiania strat, ale tego dnia byli po prostu słabsi. W 70 minucie kolejną świetną okazję zmarnował zdecydowanie najlepszy w Chelsea tego popołudnia Robben. Na więcej The Blues nie było stać i spotkanie pewnie, acz sensacyjnie, wygraliśmy 3:0.

 

Premiership, 3/38, 27.08.2011

Stamford Bridge, 42492 widzów

[2] Chelsea – [7] Carlisle, 0:3 (BENJAMIN ‘21, SISSOKO ’31, ZOKORA ‘63)

MoM: Mohammed Sissoko (Carlisle United)

 

 

Tydzień później czekał nas łatwiejszy teoretycznie sprawdzian na własnym obiekcie. Podejmowaliśmy bowiem Bolton. W międzyczasie podjąłem jeszcze jedną próbę sprowadzenia Cheika Tiote, ale ponownie Iworyjczyk nie otrzymał pozwolenia na pracę i nici wyszły z tego transferu. Ale może to i lepie, bo już mam chyba przesyt obrońców w drużynie.

 

 

Cecchini – Ifil, Queudrue, Ferdinand, Mokoena – Eagles, Farag, Sissoko, Mikel – Benjamin, Drogba

 

Spotkanie rozpoczęło się od ataków gości, którzy w 6 minucie stworzyli sobie pierwszą dogodną sytuację, gdy na bramkę uderzał Carew. Później dopiero w 31 minucie Drogba wypracował sobie dogodną pozycję do oddania strzału, ale powstrzymał go gwizdek sędziego, gdyż boczny dopatrzył się spalonego. Pięć minut później ponownie Drogba szarżował, tym razem oddał strzał, ale niecelny. A jeszcze przed przerwą Jaaskelainen obronił uderzenie głową z bliskiej odległości Sissoko. Po przerwie na boisku w miejsce niewidocznego Benjamina pojawił się Manucharyan i już w 54 minucie Ormianin był blisko zdobycia bramki, ale i jemu brakowało skuteczności. Sześć minut później znów gości ratował świetny tego dnia fiński bramkarz. W kolejnych fragmentach tempo meczu zdecydowanie siadło. Dopiero w samej końcówce znów Jaaskelainen uratował swój zespół, gdy na bramkę strzelał Drogba. Zabrakło nam tego dnia po prostu skuteczności.

 

Premiership, 4/38, 31.08.2011

Brunton Park, 26107 widzów

[3] Carlisle – [6] Bolton, 0:0

MoM: Jussi Jaaskelainen (Bolton Wanderers)

Odnośnik do komentarza

Przyszła wreszcie pora na rozegranie meczy międzypaństwowych, a więc na zapoznanie się z rzeczywistymi umiejętnościami Nigeryjczyków, których prowadzę. Naszym pierwszym rywalem ma być Meksyk, z którym mecz został uzgodniony na kilka dni przed terminem. W meczu tym zagra pierwsza – tak jak ja ją widzę – jedenastka.

 

 

Enyeama – Lamey, Taiwo, Yobo, Udeze – Yussuf, Mikel, Obodo – Utaka, Martins, Makinwa

 

Spotkanie rozpoczęło się od groźnych ataków gospodarzy i już w 1 minucie spotkania Ochoa został zmuszony do interwencji po strzale Makinwy. Dziesięć minut później bramkarza Meksyku straszył uderzeniem z dystansu Mikel, ale i tym razem golkiper sobie z tym poradził. W 16 minucie Martins dał próbkę swoich umiejętności, kiedy okiwał Torrado i Cruza, ale wykończenie akcji zaszwankowało. Dwadzieścia minut później po akcji Lameya prawym skrzydłem piłka trafiła do Makinwy, ale ten nie potrafił umieścić jej w siatce. W przerwie od razu wymieniłem pół kadry, wszak to tylko mecz towarzyski. Po zmianie stron to jednak Meksyk zagrał agresywniej i po chwili Orozco znalazł się w dogodnej sytuacji, ale nie zdołał tego wykorzystać i zamienić na bramkę. Z kolei w 59 minucie groźnie szarzował Guzman, ale i on był nieskuteczny. Dopiero w 67 minucie ponownie powaznie zagroziliśmy bramce gości, gdy Yussuf oddał strzał głową, ale obronił to Ochoa. W 79 minucie Mikel wykonywał rzut wolny, Ochoa odbił piłkę do boku, ale tam znalazł się Etuhu i strzałem z ostrego kąta nie dał szans Meksykaninowi. W samej końcówce zaś po akcji Aghahowy i dograniu piłki do Martinsa, gracz Interu znów pokazał swoje wielkie umiejętności, przedryblował obrońcę i strzelił nie do obrony, ustalając wynik meczu.

 

Towarzyski, 03.09.2011

Abuja Stadium, 44376 widzów

Nigeria – Meksyk, 2:0 (ETUHU ’79, MARTINS ‘90+1)

MoM: Joseph Yobo (Nigeria)

 

 

Debiut w roli szkoleniowca wypadł mi całkiem udanie. Tymczasem w Europie rozgrywane były mecze międzypaństwowe i udział w nich brało wielu moich piłkarzy. Wyróżnił się Dervishi, który w spotkaniu z Węgrami zaliczył dwie asysty. Zagrali również Ferdinand, Brandao, Busheiko i Mamam, który wrócił do składu Togo. Nigeria zaś rozegra jeszcze jedno spotkanie towarzyskie – z Wybrzeżem Kości Słoniowej.

 

 

Enyeama – Lamey, Taiwo, Yobo, Udeze – Yussuf, Mikel, Obodo – Utaka, Martins, Makinwa

 

Na początku meczu obie strony stwarzały sobie groźne sytuacje podbramkowe, ale brakowalo ich wykończenia, bo dobrze grała linia obrony, która często wybijała piłki spod nóg napastników w ostatnim momencie. Dopiero w 21 mincie Makinwa oddał pierwszy groźny strzał na bramkę, ale bez rezultatu. Chwilę później po akcji Mikela znów próbował gracz Juventusu, ale znów był nieskuteczny. Przed przerwą wyszliśmy jeszcze raz z atakiem, ale teraz z kolei nie popisał się przy wykończeniu akcji Martins, po strzale którego piłka poleciała daleko obok bramki. Po zmianie stron znów szansę dostali inni gracze, ale początek drugiej połowy należał do gości. W 53 minucie Yaya Toure był bliski pokonania Enyeamy, ale minimalnie spudłował. Chwilę później zaś po akcji Arouny i Kone, ten drugi miał wyborną sytuację, ale nie potrafił jej zamienić na bramkę. Nie minęło wiele czasu, a swoje trzy grosze wtrącić próbował Drogba, ale napastnik Carlisle również był bez formy strzeleckiej w tym meczu. Od 70 minuty zaczęliśmy odzyskiwać przewagę i w 72 minucie Odiah oddał groźny strzał, ale poradził sobie z nim Ne. Dopiero w 80 minucie po akcji Mikela w środku pola i podaniu do Benjamina – a więc akcji dwóch podopiecznych w Carlisle, udało nam się zdobyć gola, który, jak się okazało, był jedyną bramką tego spotkania.

Towarzyski, 07.09.2011

Abuja Stadium, 44366 widzów

Nigeria – Wybrzeże Kości Słoniowej, 1:0 (BENJAMIN ’80)

MoM: John Obi Mikel (Nigeria)

Odnośnik do komentarza
Pytanko- czy przed spotkaniem towarzyskim z WKS mogłeś polecić Drogbie np. grę tylko przez 45min?

mogłem i tak zrobiłem, trener WKSu musiał się dostosować

 

 

Po powrocie do Anglii natychmiast rozpocząłem przygotowania do spotkania z drużyną Leicester. Przeciwnik to nietrudny, a w połączeniu z dobrą sytuacją kadrową raczej nie spodziewam się problemów z zanotowaniem trzech punktów. Jedynie Queudrue jest kontuzjowany, ale jego miejsce na lewej obronie zajmie Boka.

 

 

Cecchini – Ifil, Boka, Ferdinand, Mokoena – Eagles, Farag, Sissoko, Torres – Benjamin, Drogba

 

Pierwsze minuty tego spotkania na pewno nie mogły sie podobać. Niewiele się bowiem w nich działo i raczej kibice jedyne atrakcje łączyli z jedzeniem popcornu i popijaniem coca-colą. Dopiero początek drugiego kwadransa przyniósł jakieś emocje. W 16 minucie Figueroa wypracował sobie pozycję, ale nie oddał celnego strzału. W 29 minucie przeprowadziliśmy pierwszą groźniejszą akcję i od razu zakończyła się ona bramką. Drogba odegrał piłkę do Torresa, a ten popisał się tym co umie najlepiej – czyli doskonale uruchomił Benjamina, który nie miał problemów z umieszczeniem piłki w siatce. Zaraz potem Figueroa znów nas postraszył, ale znów był niecelny. Co innego Benjamin, który w 37 minucie strzelił swojego drugiego gola, tym razem wykorzystując dobre odegranie futbolówki od Drogby, który tym samym zmylił zupełnie bramkarza, a Nigeryjczykowi pozostawało tylko wepchnąc piłkę do pustej bramki. Po przerwie goście po raz kolejny odwazyli się na konkretniejsze ataki, ale ich główny egzekutor – Figueroa, był tego dnia niezwykle nieskuteczny i marnował wszystkie okazje. W 59 minucie kontuzji doznał Mokoena i w jego miejsce na boisku pojawił się Zokora. Końcówka spotkania to już kontrolowanie wydarzeń na boisku i od czasu do czasu tylko straszenie Niemiego próbami z daleka. W doliczonym już czasie gry Eagles został sfaulowany w polu karnym przez Bridge’a, a jedenastkę na bramkę zamienił debiutujący w składzie Boka.

Premiership, 5/38, 10.09.2011

Brunton Park, 18773 widzów

[3] Carlisle – [15] Leicester, 3:0 (BENJAMIN ’29, BENJAMIN ’37, BOKA (k) ‘90+1)

MoM: Benjamin (Carlisle United)

 

 

Raptem kilka dni później rozpoczynaliśmy od spotkania z Werderem Brema rywalizację w fazie grupowej Ligi Mistrzów. Mam pewne problemy ze skonstruowaniem pierwszej jedenastki, bo po ostatnim meczu wypadli mi z kadry zarówno Mokoena, jak i Zokora i dlatego prawdopodobnie miejsce u boku Ferdinanda zajmie Mendes da Silva.

 

 

Cecchini – Ifil, Boka, Ferdinand, da Silva – Eagles, Farag, Sissoko, Torres – Benjamin, Drogba

 

Widać było od samego początku, że moim podopiecznym towarzyszy trema związana z wielkim wyzwaniem jakim jest gra w Lidze Mistrzów. Chyba tylko Drogba i Sissoko, którzy już mieli za sobą debiut w europejskich pucharach. Pierwszy groźny atak przeprowadziliśmy w 6 minucie gdy Farag dośrodkował w pole karne, do piłki doszedł Drogba, ale jego strzał był niecelny. Pięc minut później gracz gości, Ramon, popisał się indywidualną akcją, ale zabrakło mu skutecznego wykończenia. W 16 minucie kolejną doskonałą okazję miał Drogba, ale znów nie potrafił skutecznie zakończyć akcji. Wreszcie jednak w 23 minucie po świetnym crossowym podaniu Iworyjczyk dopadł do piłki i strzelił bramkę. W 39 minucie po raz kolejny zaatakowali goście, ale Mosquera także nie popisał się dobrym wykończeniem akcji. Przed przerwą jeszcze raz spróbował szczęścia Drogba, ale tym razem brakło mu skuteczności i zimnej krwi pod bramką przeciwnika. Po przerwie zaczęliśmy słabo i szybko gdyby nie interwencja Cecchiniego mogliśmy stracić bramkę. W 58 minucie po niepewnym wybiciu piłki przez Ifila Schulz znalazł się sam na sam z Cecchinim, ale spartolił masakrycznie, wybijając piłkę w kosmos. W 79 minucie przeprowadziliśmy kolejny szturm na bramkę Wiesego, ale niemiecki bramkarz obronił wszystkie uderzenia oddane na jego bramkę w krótkim odstępie czasu. W 85 minucie goście jeszcze raz nam zagrozili, ale tym razem rezerwowy Anders również nie wstrzelił się w bramkę. W samej końcówce dużo nerwów przeciwnikowi napsuł wprowadzony w przerwie za Benjamina Danili, ale to nie on strzelił bramką, a Drogba po raz drugi wpisał się na listę strzelców, potwierdzając nasze zwycięstwo.

Liga Mistrzów, Grupa C, 1/6, 13.09.2011

Brunton Park, 18103 widzów

[ANG] Carlisle – [NIE] Werder, 2:0 (DROGBA ’23, DROGBA ’90)

MoM: Didier Drogba (Carlisle United)

Odnośnik do komentarza

Pierwsze zwycięstwo w fazie grupowej Ligi Mistrzów tchnęło w graczy nową nadzieję, tak bardzo potrzebną na cały sezon. Wydawało się teraz, że naprawdę jesteśmy w dobrej formie i należało to jak najlepiej skonsumować. Już choćby pokazując się z najlepszej strony w wyjazdowym meczu z Blackburn.

 

 

Cecchini – Ifil, Boka, Ferdinand, da Silva – Eagles, Farag, Sissoko, Torres – Benjamin, Drogba

 

Mecz ten źle rozpoczął się dla gospodarzy, którzy już w 1 minucie stracili jednego ze swoich graczy, który doznał urazu I musiał opuścić boisko. My zaś próbowaliśmy od samego początku groźnie atakowac i w 7 minucie dobrą sytuację miał Farag, ale jego strzał z rzutu wolnego był za słaby by móc zaskoczyć bramkarza gospodarzy. W 12 minucie blisko strzelenia gola był pomocnik gospodarzy, Cioffi, ale i jemu ta sztuka się nie udała, choć gdyby trafił, bramka byłaby przepiękna. W 28 minucie znów szalał Cioffi, ale tym razem nie docenił umiejętności odbioru piłki Ifila i nasz prawy obrońca bez problemów sobie z Włochem poradził. Dwie minuty później blisko pokonania Albanense był Drogba, ale znów bramka nie padła. Na gole kibice musieli czekać dopiero do drugiej połowy, kiedy to Drogba „wyprodukował” rzut karny, który na bramkę zamienił Sissoko. Gospodarze natychmiast ruszyli do odrabiania strat i choć akcja Cioffiego jeszcze im wyrównania nie przyniosła, to dwie minuty później mogli się cieszyć z wyrównania za sprawą Costy. Atakowali jednak nadal, ale Cecchini starał się nie popełniać błędów i bronił bardzo pewnie. W 62 minucie Torres, gracz wybitnie defensywny, wypracował sobie pozycję do oddania strzału i mało brakło, a by trafił, gdyby nie gibkość i zwinnośc Albanense. Sześć minut później dużo zamieszania pod naszą bramką zrobił Donadel, ale jak to mówią – z dużej chmury mały deszcz i akcja nie przyniosła bramki. W 71 minucie bliski strzelenia zwycięskiego gola był wprowadzony po przerwie Manucharyan, ale i on miał tego dnia źle nastawiony celownik. Ostatecznie, w wyniku dużej nieskuteczności, spotkanie zakończyło się remisem, bądź co bądź, sprawiedliwym.

 

Premiership, 6/38, 17.09.2011

Ewood Park, 23236 widzów

[18] Blackburn – [3] Carlisle, 1:1 (SISSOKO (k) ’53, Costa ’56)

MoM: Juan Manuel Torres (Carlisle United)

 

 

W trzeciej rundzie Pucharu Ligi zmierzymy się z West Hamem, tego dowiedziałem się z losowania, które odbyło się w środku tygodnia. Zaś w kolejnym meczu ligowym podejmowaliśmy tym razem na własnym obiekcie drużyne Derby, z którą koniecznie należało wygrać, aby nie tracić kontaktu z czołówką, bo na razie, choć nie przegrywamy, ciężko nam idzie.

 

 

Cecchini – Ifil, Boka, Albiol, da Silva – Eagles, Farag, Sissoko, Mikel – Benjamin, Drogba

 

Bramkarz gości, Lewis, od samego początku miał bardzo dużo pracy, bo moi podopieczni, zwłaszcza ci odpowiedzialni za grę ofensywną nie próżnowali i raz za razem nękali go groźnymi strzałami, ale w początkowym stadium Anglik radził sobie między słupkami dość dobrze. Dopiero w 22 minucie skapitulował po strzale Sissoko, który popisał się bardzo ładną akcją indywidualną. Asystę przy tej bramce zaliczył Drogba, który dobrze zgrał piłkę głową do wbiegającego Malijczyka. Raptem cztery minuty później Mikel pozazdrościł Drogbie takiego odegrania i tym razem to on w ten sposób dał Benjaminowi okazję do zdobycia gola, a Nigeryjczyk z okazji skorzystał. Po chwili goście wyszli z kontratakiem, ale pewnie gdyby kończył go kto inny, a nie Agouda, który nie umie wykańczać akcji to może coś by z tego było. W 40 minucie na listę strzelców próbował wpisać się Drogba, ale Lewis obronił jego dwie próby w krótkim odstępie czasu. Po zmianie stron nadal nie odpuszczaliśmy i w 50 minucie padł trzeci gol, którego architektem był wprowadzony w przerwie za Faraga Viana, a wykończeniowcem – niezawodny Benjamin. W 64 minucie gola mógł nawet strzelić zastępujący kontuzjowanego Ferdinanda Albiol, ale spudłował. Dużo problemów pod naszą bramką było w 71 minucie, gdy groźnie głową uderzał Simmonds, ale jednak poradził sobie z tym strzałem Cecchini. Pod koniec jeszcze jedną okazję mieli goście, ale znów Agouda wziął się za wykańczanie akcji, czyli spartolił.

 

Premiership, 7/38, 24.09.2011

Brunton Park, 27542 widzów

[3] Carlisle – [12] Derby, 3:0 (SISSOKO ’22, BENJAMIN ’26, BENJAMIN ’50)

MoM: Benjamin (Carlisle United)

Odnośnik do komentarza

To ostatnie zwycięstwo bardzo zbudowało drużynę psychicznie przed wyjazdem na chyba najtrudniejszy mecz Ligi Mistrzów. Naszym celem bowiem był jeden z najpiękniejszych stadionów świata – katalońskie Nou Camp, gdzie podejmować mamy Barcelonę, zdecydowanego faworyta naszej grupy. Szykuje się niezwykle ciekawe widowisko.

 

 

Cecchini – Ifil, Boka, Zokora, da Silva – Eagles, Farag, Sissoko, Torres – Benjamin, Drogba

 

Dość niespodziewanie zaatakowaliśmy Katalończyków od pierwszych minut i graliśmy naprawdę nieźle. Nic nie wskazywało na to, żebyśmy mieli tutaj być tylko cieniem dla bardziej uznanej firmy. W 16 minucie plan gospodarzy się dość konkretnie pokrzyżował, gdy czerwoną kartke obejrzał Puyol, za brutalny faul od tyłu na Benjaminie. Od tej pory grało nam się jeszcze swobodniej. W 22 minucie Drogba po rozegraniu klepki z Benjaminem był bliski pokonania Valdesa, ale do obrony wrócił Eto’o i uniemożliwił mu oddanie celnego strzału. W 35 minucie znów Drogba szalał w ataku, ale akcja zatrzymała się na faulującym Xavim. Rzut wolny jednak nie dał nam żadnej korzyści. Przed przerwą gospodarze mogli wyrównać za sprawą Kalou, ale jego strzał nie sprawił problemów Cecchiniemu. Po przerwie gospodarze mocniej natarli. W 47 minucie Cecchini obronił groźny strzał Iniesty. W 52 minucie doszło do sensacji na stadionie. Dervishi, który w przerwie zastąpił Eaglesa celnie dośrodkował w pole karne, piłkę wywalczył sobie Benjamin i pokonał Valdesa, dając nam prowadzenie! Po chwili gospodarze natychmiast próbowali doprowadzić do wyrównania, ale bądź to świetnie bronił Cecchini, bądź napastnicy Barcy mieli dużego pecha (jak na przykład Kalou). W 67 minucie po szybkiej akcji w trójkącie Zokora Drogba Benjamin, Nigeryjczyk mógl strzelić bramkę, ale tym razem Valdes popisał się refleksem. Po chwili kontuzji doznał Torres. Kusiło mnie, by wprowadzić Mikela, ale jednak zdecydowałem się na bardziej defensywnie usposobionego Elliotta. To było bardzo mądre posunięcie, bo od tej pory graliśmy jeszcze skuteczniej w destrukcji, a rywal praktycznie nie istniał, waląc głową w mur. W samej końcówce spotkania dobiliśmy Katalończyków strzelając drugą bramkę, której autorem był Sissoko, wykorzystujący podanie od Faraga. Slowo stało się ciałem!

 

Liga Mistrzów, Grupa C, 2/6, 28.09.2011

Nou Camp, 62998 widzów

[HIS] Barcelona – [ANG] Carlisle, 0:2 (BENJAMIN ’57, SISSOKO ’84)

MoM: Achmed Samir Farag (Carlisle United)

 

 

Radość po efektownym I historycznym zwycięstwie była ogromna, ale przecież trzeba było pamiętać, że sezon dopiero rusza z kopyta. Teraz mieliśmy bardzo mało czasu, by się prawidłowo przygotować na następny, bardzo trudny mecz. Tym bowiem razem podejmowaliśmy na największym angielskim stadionie klubowym mistrza kraju. Czyżby powtórka z Ligi Mistrzów? Czemu nie.

 

 

Cecchini – Ifil, Queudrue, Albiol, da Silva – Eagles, Farag, Sissoko, Zokora – Benjamin, Drogba

 

Spotkanie rozpoczęło się, zgodnie z przewidywaniami, od ataków gospodarzy, którzy za wszelką cenę chcieli szybko zdobyć bramke, by potem móc grać znacznie spokojniej. Cecchini bronił jednak jak najęty i poradził sobie ze strzałami Orbaiza, Smitha czy Rooneya. Sześć minut później przeprowadziliśmy pierwszą groźną akcję, gdy Farag podał do Sissoko, a ten strzałem głową był bliski pokonania Franco. W 20 minucie Smith był blisko zdobycia gola, ale uderzył minimalnie niecelnie. Wreszcie w 26 minucie Farag skopiował niemal akcję Dervishiego z poprzedniego meczu, tyle, że po przeciwnej stronie, gdy świetnie dośrodkował, a Benjamin już udowodnił, że takie piłki bezlitośnie kończy. Przed przerwą jednak gospodarze zdołali doprowadzić do wyrównania, a uczynił to najlepszy gracz Premiership poprzedniego sezonu, Rooney. Po zmianie stron i wprowadzeniu na boisko Daniliego sporo się działo. Bardzo szybko po akcji Eaglesa i wycofaniu piłki do Ifila, który celnie dośrodkował Benjamin strzelił drugą bramkę. Chwilę później mogło być pozamiatane, gdyby były gracz Czerwonych Diabłów Eagles, lepiej przyłożył się do strzału. Ale jak nie on to kto inny – w 60 minucie Danili zadał kolejny cios przeciwnikowi, który już z trudem się podnosił, niczym obity na ringu bokser. W 72 minucie Benjamin nie dał szans Franco w bezpośrednim pojedynku i skompletował hattricka, a o samej końcówce gospodarze (z resztą jak o całym meczu) woleliby pewnie szybko zapomnieć. Najpierw czerwona kartka dla Richardsona, a potem ostatni cios zadany przez Daniliego.

 

Premiership, 8/38, 01.10.2011

Old Trafford, 75969 widzów

[7] Manchester United – [2] Carlisle, 1:5 (BENJAMIN ’26, Rooney ’45, BENJAMIN ’50, DANILI ’60, BENJAMIN ’72, DANILI ‘90+1)

MoM: Benjamin (Carlisle United)

 

 

PO-GROM! Takiego upokorzenia kibice Red Devils dawno nie przeżyli.

Odnośnik do komentarza
Masakra Man Utd i Barcy robi wrażenie! Już miałem napisać, że ten opek udowadnia, że taksa z odgrywającym w FM07 wymiata. Dopiero potem skumałem, że grasz na FM06. A tak w ogóle- stosujesz pomysł na odgrywającego? :-k

pech: nie trafiłeś ani z wersją gry, ani z grą na odgrywającego :> mam swoje sposoby na pokonywanie rywali na wyjeździe:>

 

 

Po tych emocjach na szczęście mogliśmy trochę odpocząć. Wszystko za sprawą zbliżających się meczy międzypaństwowych, w których udział weźmie wielu moich podopiecznych. Najbardziej zaskakujące powołania w Carlisle to miejsce dla Cecchiniego w reprezentacji Włoch oraz powołanie do reprezentacji Polski Śledzińskiego, który poprzedni sezon miał praktycznie cały spędzony w szpitalach. Nigeria zaś towarzysko zmierzy się z Norwegią.

 

 

Enyeama – Lamey, Taiwo, Yobo, Udeze – Yussuf, Mikel, Obodo – Utaka, Martins, Makinwa

 

Norwegowie pokazali nam, że mimo, że to spotkanie tylko towarzyskie nie przyjechali oni do Nigerii na biwak. Od samego początku zaatakowali agresywnie i w pierwszych minutach tylko Bolstad sam miał dwie doskonałe okazje, których jednak nie zdołał wykorzystać. Później już jednak przejmowaliśmy inicjatywę. Najpierw dwukrotnie przeciwnika postraszył Martins, ale gdy zobaczył, że sam bramki nie strzeli, w trzeciej próbie odegrał do Makinwy, a ten już bezproblematycznie wykończył akcję. Atakowaliśmy nadal a norweski bramkarz Molteberg miał naprawdę wiele pracy, ale radził sobie mimo to bardzo pierwszorzędnie. Na tyle dobrze, że w pierwszej połowie nie udało nam się podwyższyć prowadzenia, choć były ku temu dobre okazje strzeleckie. Po zmianie stron i wymianie połowy kadry nie odpuściliśmy przeciwnikowi i cały czas, kontrolując przebieg meczu, atakowaliśmy bramkę norweską. Przeciwnik tylko od czasu do czasu wyprowadzał mało groźne kontry, a osamotniony w ataku Bolstad niewiele mógł sam zdziałać. W 67 minucie wydawało się, że gdy do piłki doszedł największa norweska gwiazda, Pedersen, to coś ciekawego może z akcji wyniknąć, ale tak się nie stało. W samej końcówce zaś rezerwowi potwierdzili nasze zwycięstwo, strzelając drugą bramkę, którą po podaniu Etuhu zanotował Okaka.

 

Towarzyski, 08.10.2011

Abuja Stadium, 44369 widzów

Nigeria – Norwegia, 2:0 (MAKINWA ’15, OKAKA ’85)

MoM: John Obi Mikel (Carlisle United)

 

 

Po tym meczu już mieliśmy trochę odpoczynku, bo grały jeszcze tylko europejskie drużyny, Nigeria zaś miała spokój, dlatego też szybko wróciłem do Anglii, gdzie czekało na mnie sporo pracy. Przede wszystkim należało sprawnie przygotować drużynę na kolejne spotkanie w lidze, tym razem u siebie z Evertonem.

 

 

Cecchini – Ifil, Queudrue, Albiol, da Silva – Eagles, Farag, Torres, Zokora – Benjamin, Drogba

 

Zadanie postawione przed drużyną na ten mecz było jasno określone. Interesowało nas tylko zwycięstwo, ale pierwsze groźne akcje stworzyli sobie goście i wydawało się, że szybko trzeba będzie weryfikować swoje oczekiwania co do tego spotkania. W 17 minucie bardzo blisko zdobycia bramki był bramkostrzelny Anelka. Chwilę później odpowiedzieliśmy próbą strzału głową Drogby, ale mało siły i dynamiki było w tej akcji. W 33 minucie ponownie próbował Drogba, ale znów w jego akcji brakowało mi tzw. ikry, którą pokazywał w zeszłym sezonie. W 36 minucie jednak udało się wreszcie objąć prowadzenie. Queudrue wprowadził piłkę do gry rozgrywając rzut wolny, doszedł do niej w polu karnym Benjamin i strzelił gola. Druga połowa również zaczęła się od ataków gości i znów najaktywniejszy był Anelka, który próbował nam napsuć trochę krwi. Radziliśmy sobie dobrze w obronie i dlatego Francuz był bezsilny. W 69 minucie blisko pokonania Cecchiniego był z kolei Morrison, ale i jego strzał był mocno niecelny. Dopiero w ostatnim kwadransie ponownie się przebudziliśmy, zwłaszcza Benjamin, który w drugiej połowie tworzył duet napastników z Danilim. W 82 minucie Eagles zacentrował z prawego skrzydła, do piłki dopadł Benjamin, który wyprzedził Babayaro (o ironio!) i strzelił drugiego gola, ustalając wynik meczu.

 

Premiership, 9/38, 15.10.2011

Brunton Park, 27530 widzów

[1] Carlisle – [8] Everton, 2:0 (BENJAMIN ’36, BENJAMIN ’82)

MoM: Benjamin

Odnośnik do komentarza
mam swoje sposoby na pokonywanie rywali na wyjeździe:>

s&l :>:keke:;)

:pfff: & :ban:

 

 

Miałem nadzieję, że dobra forma będzie trwała jak najdłużej albo przynajmniej jeszcze kilka dni do czasu spotkania wyjazdowego w Lizbonie z Benfiką. Portugalska drużyna średnio rozpoczęła zmagania w Lidze Mistrzów, ale na jej obiekcie nie wolno jej lekceważyć. Szkoda, że cały czas kontuzjowana jest podpora naszej defensywy – Ferdinand, ale przynajmniej inni mają okazję pokazać się z najlepszej strony.

 

 

Cecchini – Ifil, Queudrue, Mokoena, da Silva – Eagles, Farag, Torres, Zokora – Benjamin, Drogba

 

Już sam początek pokazał, że gospodarze czują się bardzo pewnie na boisku, ale chyba aż zbyt pewnie i w pierwszych minutach trochę nas zlekceważyli. Już w 2 minucie bramkę bowiem mógł zdobyć Zokora, gdyby tylko trochę lepiej przymierzył. Osiem minut później w dogodnej sytuacji znalazł się drugi z defensywnych pomocników, Torres, ale i on nie zdołał pokonać Quima. Dopiero w 18 minucie gospodarze stworzyli sobie pierwszą groźną sytuację. Palladino został sfaulowany przed polem karnym przez Mokoenę, ale perfekcyjnie rzut wolny wykonał Simao i dał gospodarzom prowadzenie. Trzy minuty później Farag chciał wziąć sprawę w swoje ręce i w pojedynkę strzelić bramkę, ale choć akcja była przednia, to jednak zabrakło skutecznego wykończenia akcji. Podobnie jak Zokorze dwie minuty później. W 30 minucie bardzo blisko zdobycia gola był Benjamin, ale cudem piłkę złapał Quim. Do przerwy zatem przegrywaliśmy, co nam się ostatnio nie zdarzało. Zaraz po zmianie stron znów ruszyliśmy do ataku, ale w 54 minucie nasze siły znacznie się zredukowały, gdy kontuzji doznał Farag i w jego miejsce wprowadziłem Vianę. Pięć minut później Drogba był blisko strzelenia gola, ale i on nie dał rady pokonać portugalskiego bramkarza. W 79 minucie mogliśmy stracić drugiego gola z rzutu wolnego, ale tym razem Cecchini popisał się refleksem i gibkością i obronił strzał Karagounisa. Nam już jednak nie udało się doprowadzić do wyrównania.

 

Liga Mistrzów, Grupa C, 3/6, 15.10.2011

Estadio de Sport Lisboa e Benfica, 36614 widzów

[POR] Benfica – [ANG] Carlisle, 1:0 (Simao ’18)

MoM: Quim (Benfica Lizbona)

 

 

Ta porażka może być brzemienna w skutkach, ale na szczeście nie graliśmy meczu ligowego w następną sobotę. Dopiero w środę czeka nas spotkanie w ramach III rundy Pucharu Ligi z londyńskim West Hamem. W meczu tym wystąpią nasze rezerwy, tak aby każdy piłkarz drużyny mógł w sezonie zagrać choćby jeden mecz.

 

 

Kennedy – Elliott, Green, Peltier, Brandao – Potter, Vantaggiato, Berson, Viana – Danili, Manucharyan

 

Rezerwowi ci gracze byli chyba tylko z mojego określenia, bo to przecież świetni piłkarze I udowodnili to już w 5 minucie, kiedy Manucharyan przedłużył głową podanie do Daniliego, a Włoch pewnym strzałem nie dał szans bramkarzowi gości. W 16 minucie znów Roberts był w tarapatach, ale ostatecznie poradził sobie ze strzałem Manucharyana, który był bardzo aktywny. Siedem minut później sytuację strzelecką wypracował sobie Vantaggiato, ale on snajperem nie jest i akcja spaliła na panewce. Z kolei w 28 minucie po akcji Ambrose’a dogodną sytuację miał napastnik gości, Lopez, ale nie potrafił jej wykorzystać. Ponownie goście zaatakowali dwanaście minut później. Wtedy po akcji Viniciusa i znów Ambrose byliśmy w kłopotach, ale ostatecznie udało nam się wybronić. Po zmianie stron Roberts miał zdecydowanie więcej pracy. Najpierw obronił strzał Daniliego, po chwili uderzenie z rzutu wolnego Viany i strzał Manucharyana. Wreszcie w 66 minucie wykazać mógł się nasz młodzik, Kennedy, który pewnie obronił strzał Lopeza. W 74 minucie padła druga bramka dla Carlisle. Roberts odbił piłkę po strzale Daniliego, dopadł do niej Manucharyan i nie dał w dobitce bramkarzowi szans. Nie był to jednak koniec emocji bo w samej końcówce Manucharyan strzelił drugiego gola, znów na raty, ale znów skutecznie, co jest najważniejsze.

Carling Cup, 3 runda, 26.10.2011

Brunton Park, 4567 widzów

[P] Carlisle – [P] West Ham, 3:0 (DANILI ‘5, MANUCHARYAN ’74, MANUCHARYAN ’90)

MoM: Edgar Manucharyan (Carlisle United)

Odnośnik do komentarza
Czy "zasady analne" obejmują grę tylko własną taksą i nie używanie filtrów search w szukaniu zawodników? :>

zawodników szukam tylko poprzez przeglądanie kadr poszczególnych zespołów i drużyn narodowych lub zwracając uwagę na newsy, jakie się pojawiają; dla mnie wyznacznikiem jakości danego piłkarza oprócz jego umiejętności (po przescoutowaniu) jest również średnia ocen

 

 

 

Przed nami teraz łatwiejszy mecz na własnym obiekcie z Southampton a potem już musimy zagrać maksymalnie skutecznie bo przyjedzie do nas Benfica. Zanim to nastąpi musimy spokojnie zgarnąć komplet punktów w meczu ze Świętymi. Cieszę się, że do składu wraca i Ferdinand i Mokoena, dla których ten mecz będzie przetarciem po kontuzji przed spotkaniem z Portugalczykami. Szkoda tylko, że kontuzjowany jest Farag.

 

 

Cecchini – Ifil, Queudrue, Ferdinand, Mokoena – Eagles, Viana, Sissoko, Mikel – Drogba, Benjamin

 

Spotkanie zaczęło się dla nas fantastycznie bo w 3 minucie Viana posłał niesygnalizowaną piłkę do Benjamina, a ten będąc na pełnej szybkości nie dał szans bramkarzowi gości. Już sześć minut później Nigeryjczyk miał świetną druga okazję, ale tym razem przestrzelił. Z kolei w 24 minucie blisko pokonania bramkarza Świętych był Drogba, ale piłka po jego uderzeniu głową minimalnie przeleciała nad poprzeczką. Trzy minuty później Iworyjczyk jednak dopiął swego i wpisał się na listę strzelców, wykorzystując swoje warunki fizyczne, przechwycił crossa od Queudrue i strzelił nie do obrony. Chwilę później jednak goście zmniejszyli rozmiary porazki, gdy bo błędzie Ferdinanda piłkę przejął Winter i mocnym strzałem zza pola karnego nie dał szans Cecchiniemu. Po przerwie zaczęliśmy od mocnego uderzenia i szybko po raz drugi na listę strzelców wpisał się Benjamin. Tym razem przy trafieniu asystował niezawodny Eagles. Znów goście błyskawicznie zmniejszyli rozmiary porazki, gdy po niepewnej interwencji Cecchiniego po atomowym strzale Rochembacka, Winter przejął piłkę i strzelił bramkę. Dalej zatem mecz toczył się, zwłaszcza dla nas w nerwowej atmosferze. W 58 minucie bliski pokonania Lorenza po raz trzeci był Benjamin. Później na kilkanaście minut oddaliśmy inicjatywę gościom, ale ci nie potrafili tego wykorzystać. W samej końcówce zaś jeszcze raz mocniej przycisnęliśmy przeciwnika i strzelismy czwartą bramkę, którą na swoim koncie zapisał sobie Danili.

Premiership, 10/38, 29.10.2011

Brunton Park, 27270 widzów

[1] Carlisle – [13] Southampton, 4:2 (BENJAMIN ‘3, DROGBA ’27, Winter ’29, BENJAMIN ’49, Winter ’52, DANILI ‘90)

MoM: Chris Eagles (Carlisle United)

 

 

Dwie stracone w dość głupich okolicznościach bramki trochę mnie zmartwiły w kontekście niezwykle waznego meczu z Benfiką. Koniecznie musimy na najbliższych treningach zwrócić na to uwagę. Poza tym na mecz z Portugalczykami nadal niezdolny do gry niestety będzie Farag i Viana zajmie jego miejsce na lewej pomocy.

 

 

Cecchini – Ifil, Queudrue, Ferdinand, Mokoena – Eagles, Viana, Sissoko, Torres – Drogba, Benjamin

 

Zaczęliśmy ten mecz juz bez takiej bojaźni jak w Portugalii. Zaatakowaliśmy od samego początku spotkania. W 14 minucie dogodną sytuację strzelecką miał Torres, ale on sam chyba nie przypuszczał, że znajdzie się w tak dobrej sytuacji i nic dobrego z akcji nie wyszło, bo Argentyńczyk się „przypalił”. W 22 minucie po długim crossie od Ifila, piłkę przejął na lewym skrzydle Viana, popędził w kierunku bramki i oddał mocny strzał, zdobywając pięknego gola. Ironia losu sprawiła, że Portugalczyk pogrąża swoich rodaków. Dziesięć minut później Sissoko pokazał, że gra ofensywna nie jest mu obca i szybkim prostopadłym podaniem uruchomił Drogbę, a ten, choć ostatnio był w słabszej dyspozycji, takiej okazji zmarnować nie mógł. Po chwili goście chcieli zmniejszyć rozmiary porażki, gdy akcję kończył Guzman, ale uczynił to bardzo nieporadnie i nieskutecznie. W 37 minucie ponownie dogodną okazję miał Drogba, tym razem z podania Benjamina, ale teraz nie zdołał pokonać Quima. Po przerwie niepotrzebnie pozwoliliśmy graczom Benfiki dojść do głosu i w krótkim odstępie czasu Palladino dwukrotnie straszył Cecchiniego, ale na szczęscie nasz bramkarz potwierdzał swoją klasę za każdym razem. W 67 minucie zaś Palladino doznał kontuzji i jego rola w tym meczu się zakończyła. My zaś znów osiągaliśmy przewagę którą udokumentowaliśmy w 78 minucie bramką Benjamina, dla którego było to już piętnaste trafienie w tym sezonie!

Liga Mistrzów, Grupa C, 4/6, 01.11.2011

Brunton Park, 18973 widzów

[ANG] Carlisle – [POR] Benfica, 3:0 (VIANA ’22, DROGBA ’32, BENJAMIN ’78)

MoM: Philip Ifil (Carlisle United)

Odnośnik do komentarza
Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...