Skocz do zawartości

[FM2006] Guys in the red... are fighting for win...


Rekomendowane odpowiedzi

Prosz

 

 

W tak zwanym międzyczasie wylosowano pary 1/8 finału Ligi Mistrzów. Los nie był dla nas łaskawy i już na wstępie fazy pucharowej czeka nas bardzo trudne zadanie. Naszym rywalem jest bowiem drużyna Bayernu Monachium. Bawarczycy od lat są niepokonani w Niemczech, a jeśli chodzi o naszą bezpośrednią rywalizację to ta wpada na korzyść Bawarczyków (zwycięstwo z Carlisle w Superpucharze Europy). Zanim wrócimy do rozgrywek ligowych, gdzie mamy dużo meczy zaległych, zagramy jeszcze teraz w ćwierćfinale Pucharu Ligi. Zdecydowałem się na to spotkanie nie zmieniać rezerwowego składu, jakim graliśmy w Japonii.

 

 

Kennedy – Busheiko, Brandao, Mokoena, da Silva – Mikel, Kone, Makoun, Toro – Danili, Genro

 

Niestety rezerwowi gracze nie ponieśli presji, jaka na nich ciążyła w tym meczu i szybko dali się zepchnąć do defensywy. W 3 minucie pierwszą okazję miał Briand, a cztery minuty później strzał Francuza obronił Kennedy. Dopiero w 10 minucie pierwszy raz zagroziliśmy bramce przeciwnika, gdy strzelał z narożnika pola karnego Mikel. Jedenaście minut później po kombinacyjnej akcji Rosalesa i Benta, reprezentant Anglii otworzył wynik meczu, strzelając płasko po ziemi w długi róg bramki Kennedy’ego. Osiem minut później prowadzenie mógł podwyższyć Briand, ale jego strzał zablokował da Silva. Przed przerwą raz jeszcze oddaliśmy strzał na bramkę Degre, znów uderzał Mikel, ale znów nie zmusił Francuza do interwencji. Zmiana stron nie przyniosła poprawy w naszej grze. Nadal byliśmy tylko cieniem i statystami dla dobrze grających Citizens. W 58 minucie Briand strzelił bramkę, która chyba ostatecznie rozwiała wątpliwości, która z drużyn tego dnia jest lepsza. Mimo, że od czasu do czasu próbowaliśmy atakować, jak choćby strzał rezerwowego Boki z 65 minuty, to nie potrafiliśmy znaleźć sposobu na Manchester i to gospodarze przeważali, czego ukoronowaniem był trzeci gol strzelony przez Brianda w 82 minucie.

 

Carling Cup, ćwierćfinał, 18.12.2013

City of Manchester Stadium, 47900 widzów

[P] Manchester City – [P] Carlisle, 3:0 (Bent ’20, Briand ’58, Briand ’82)

MoM: Jimmy Briand (Manchester City)

 

 

Po meczu zaraz wylosowano też grupy Mistrzostw Świata, w których wezmę udział jako trener reprezentacji Nigerii. Trafiliśmy do średnio trudnej grupy, gdzie naszymi rywalami będzie Francja, Bułgaria oraz Irak. Wydaje się zatem, że powalczymy o drugie miejsce w grupie z Bułgarią. Wreszcie też wróciliśmy do rozgrywek ligowych. Zagramy teraz z… Manchesterem City. W składzie zaszły jednak głębokie zmiany.

 

 

Cecchini – Ifil, Queudrue, Maduro, Ferdinand– Mikel, Farag, Sissoko, Torres – Orozco, Genro

 

Pierwszą strzelecką sytuację wypracowali sobie goście, kiedy w 6 minucie Torres oddał mocny strzał na bramkę, lecz minimalnie chybił. Siedem minut później akcja przeniosła się pod drugie pole karne, gdzie zawędrował nawet Onuocha, który strzelał na bramkę Cecchiniego, ale Włoch nie miał problemów z interwencją. W 22 minucie przypomniał o sobie Bent szarżą w naszym polu karnym lecz i jemu zabrakło skutecznego wykończenia akcji. I to tyle jeśli chodzi o pierwszą odsłonę, w której lekko przeważali Citizens. Druga również zaczęła się od ataków gospodarzy w 48 minucie, gdy uderzał Bent, ale jego strzał był zbyt anemiczny, by zaskoczyć Cecchiniego. Trzy minuty później zaatakowali gracze Carlisle. Farag oddał mocny strzał, zaskakując trochę bramkarza, ale piłka odbiła się od słupka i wyszła w pole. W 56 minucie wreszcie objęliśmy prowadzenie. Po akcji dwóch Brazylijczyków w linii ataku (w przerwie Toro zastąpił Meksykanina) bramkę zdobył Genro. Minutę później Ferdinand uratował nasz zespół przed utratą gola, wybijając spod nóg piłkę Bentowi. W 79 minucie Darren jednak dopiął swego i wpisał się na listę strzelców, wykorzystując podanie od Martina. Pięć minut później odpowiedzieliśmy jednak kombinacyjną akcją Torresa i Toro, zakończoną przez Brazylijczyka, ale nie był to koniec emocji bramkowych. Po następnych pięciu minutach po raz drugi na listę strzelców wpisał się Genro, ustalając tym samym wynik spotkania.

 

Premiership, 15/38, 21.12.2013

City of Manchester Stadium, 47491 widzów

[5] Manchester City – [11] Carlisle, 1:3 (GENRO ’56, Bent ’79, TORO ‘84, GENRO ’89)

MoM: Mohammed Sissoko (Carlisle United)

Odnośnik do komentarza

Boxing Day nie oznaczał bynajmniej dla nas odpoczynku świątecznego I wręczania sobie prezentów, ponieważ tego dnia, jak co roku, rozgrywana była kolejka ligi angielskiej. Nam teraz przypadł bardzo trudny i od zawsze niewygodny rywal w postaci londyńskiego Arsenalu. Kanonierzy jednak tego sezonu również nie mogą zaliczyć do udanych, a my będąc teraz w dobrej formie możemy chyba powalczyć o zwycięstwo.

 

 

Cecchini – Ifil, Queudrue, Maduro, Ferdinand– Mikel, Farag, Sissoko, Torres – Orozco, Genro

 

Początek spotkania był dość monotonny i dopiero w 18 minucie pierwszy raz zmusiliśmy Kameniego do interwencji. Kameruńczyk musiał obronić lecący w światło bramki strzał Torresa. Siedemnaście minut później ponownie Kameni był głównym bohaterem, gdy obronił groźne uderzenie Mikela. Chwilę później zaś po błyskawicznej kontrze straciliśmy bramkę, gdy na listę strzelców wpisał się Steiner. Był to dla nas niespodziewany cios, ale natychmiast ruszyliśmy do odrabiania strat i jeszcze przed przerwą Genro doprowadził do wyrównania. Musieliśmy się mieć na baczności przed drugą połową, by nie dać się niczym zaskoczyć. Ale druga odsłona była równie nudna jak pierwsza. Dopiero w 74 minucie Kameni musiał sobie przypomnieć od czego jest na boisku, gdy obronił strzał Genro, a chwilę potem równie dobrą interwencją popisał się Cecchini, który był górą nad Hlebem w bezpośrednim pojedynku. W 83 minucie ostatni raz Kameni uratował gości przed utratą bramki, broniąc kolejny, ostatni już strzał Genro, jak i w ogóle piłkarza Carlisle w tym meczu.

 

Premiership, 16/38, 26.12.2013

Brunton Park, 33625 widzów

[8] Carlisle – [5] Arsenal, 1:1 (Steiner ’37, GENRO ’43)

MoM: Guido Farina (Arsenal Londyn)

 

 

Meczem z Evertonem już na dobrą sprawę rozpoczynaliśmy rundę rewanżową w lidze. Trzy mecze zaległe kiedyś pewnie rozegramy. W międzyczasie otrzymałem ofertę sprzedaży Busheiko do włoskiej Reginny, która zaoferowała 2 miliony euro. Ponegocjujemy, bo nie ukrywam, że Busheiko w drużynie się średnio odnalazł. Sam mecz z Evertonem do najłatwiejszych należeć z pewnością nie będzie.

 

 

Cecchini – Ifil, Queudrue, Maduro, Ferdinand– Mikel, Farag, Sissoko, Torres – Orozco, Genro

 

Wydawało się, że od samego początku będziemy gnieść rywali. Przynajmniej już w 4 minucie taką przesłankę dał Farag swoim rajdem na lewym skrzydle i (nieskutecznym) strzałem na bramkę. Później jednak bardzo długo nic ciekawego się nie działo. Dopiero w 36 minucie zawrzało pod naszą bramką, ale Cecchini dwukrotnie świetnie obronił strzały Zalayety i Cahilla. Jeszcze przed przerwą ponownie Urugwajczyk był bliski zdobycia bramki, lecz tym razem na przeszkodzie stanęła mu poprzeczka bramki Cecchiniego, od której odbiła się piłka po jego atomowym uderzeniu. Po zmianie stron przez dwadzieścia minut żadna ze stron nie potrafiła stworzyć sobie dogodnej sytuacji strzeleckiej. Dopiero w 66 minucie bramkarz gości, Albanense został zmuszony do interwencji przez rezerwowego w naszej drużynie Toro, a po chwili również przez Sissoko. Dziewięć minut później goście odpowiedzieli groźną akcją i strzałem Ketelsena, ale na nasze szczęście chybił on dość znacznie. W końcówce jeszcze dwukrotnie Cecchini wygrywał pojedynki z Cahillem, a my już nie stworzyliśmy groźnej sytuacji i mecz zakończył się sprawiedliwym, bądź co bądź, remisem.

Premiership, 17/38, 28.12.2013

Brunton Park, 32450 widzów

[9] Carlisle – [4] Everton, 0:0

MoM: Loic Nestor (Everton)

Odnośnik do komentarza

Na razie są jeszcze zadowoleni. Co innego ja...

 

 

Nowy rok rozpoczynaliśmy wyjazdem do Ipswich na mecz z tamtejszą drużyną, która w tym sezonie ponownie awansowała do Premiership, ale obecnie walczy tylko o utrzymanie. Zwycięstwo bardzo by nam się przydało, podobnie z resztą jak gospodarzom. My mamy chyba jednak trochę lepszą kadrę i o trzy punkty powinno być łatwiej.

 

 

Cecchini – Ifil, Queudrue, Maduro, Ferdinand– Mikel, Farag, Sissoko, Torres – Orozco, Genro

 

Mecz ten miał jeszcze jeden dodatkowy smaczek. Otóż w bramce gospodarzy stał nasz były golkiper, Olejnik. Już w 5 minucie Austriak miał okazję wykazać się umiejętnościami broniąc uderzenie Sissoko. W 22 minucie ponownie Olejnik uratował skórę gospodarzom, znów będąc lepszym od Malijczyka. Cztery minuty później zaś gospodarze wyprowadzili pierwszy groźny atak i od razu zakończył się on bramką, gdy na listę strzelców wpisał się Bergwall. Idąc za ciosem gracze Ipswich mogli szybko zdobyć drugiego gola, ale Cecchini okazał się na szczęście lepszy od Semlera. W 30 minucie znów Olejnik obronił strzał jednego z moich podopiecznych, ale dziesięć minut później już nie miał nic do gadania, gdy pokonał go Orozco strzałem z daleka w samo okienko. Po przerwie żadna z drużyn nie mogła wypracować sobie przewagi. W miarę upływu czasu gra gospodarzy wyglądała jednak nieco lepiej i w 63 minucie przyszedł tego efekt w postaci strzelonej przez Bergwalla drugiej bramki dla Ipswich. Znów musieliśmy odrabiać straty, ale moich podopiecznych stać było tylko na jeden groźny atak, zakończony strzałem Orozco, obronionym przez austriackiego bramkarza. Mieliśmy w sumie przewagę, ale przegraliśmy. Takie bywają uroki futbolu.

 

Premiership, 18/38, 01.01.2014

Portman Road, 30215 widzów

[19] Ipswich – [9] Carlisle, 2:1 (Bergwall ’26, OROZCO ’40,. Bergwall ‘63)

MoM: Clas Bergwall (Ipswich Town)

 

 

Była to nasza pierwsza porazka od ośmiu spotkań. Szkoda, że przytrafiła się akurat z rywalem, którego spokojnie powinniśmy byli ograć. Koniecznie trzeba było naprawić atmosferę w drużynie zwyciężając w III rundzie Pucharu Anglii z Doncaster, aktualnie występującym w Coca-Cola Championship.

 

 

Halgas – Busheiko, Brandao, Mokoena, da Silva – Mikel, Boka, Makoun, Kone – Danili, Toro

 

Fatalnie rozpoczęliśmy ten mecz. Wyraźnie zabrakło na początku koncentracji i już w 1 minucie straciliśmy bramkę, gdy naszego węgierskiego bramkarza pokonał Cross. Nie trzeba było długo czekać na naszą odpowiedź. W 5 minucie strzelał Danili lecz jego próba była niecelna. Minutę później ponownie ten włoski napastnik znalazł się blisko bramki, ale i tym razem zabrakło skutecznego wykończenia akcji. W 12 minucie bramkarz gospodarzy, Price, bardzo dobrze obronił strzał Toro z okolic dwudziestego metra. W 16 i 19 minucie znów Price ratował swoją drużynę przed utratą bramek, broniąc strzały graczy Carlisle. Jedenaście minut później znów w roli głównej występował Toro, ale tym razem Brazylijczyk uderzył wysoko ponad bramką. Druga połowa rozpoczęła się równie źle co pierwsza. W 50 minucie Maynard zdobył bramkę i przegrywaliśmy już różnicą dwóch goli. Siedem minut później rezerwowy Benjamin próbował akcji indywidualnej ale brakło dobrego wykończenia, zachowania zimnej krwi pod bramką. Sześć minut później pojedynek z Benjaminem wygrał Price. W 77 minucie wreszcie udało się naruszyć mur w bramce gospodarzy, a uczynił to strzałem głową Makoun. Sześć minut później Toro był bliski wyrównania, zabrakło naprawdę niewiele, a ostatnią akcję w tym meczu zmarnował w 89 minucie Dervishi. Dobrze ten mecz opisuje statystyka strzałów: 6/3 – 16/11…

 

FA Cup, III Runda, 04.01.2014

Doncaster Community Stadium, 15419 widzów

[C] Doncaster – [P] Carlisle, 2:1 (Cross ‘1, Maynard ’50, MAKOUN ’77)

MoM: Lewis Price (Doncaster Rovers)

 

 

Dwa z rzędu mecze przegrane, w których powinny być zwycięstwa… fatum?

Odnośnik do komentarza

O ile wcześniej nie zmienię klubu...

 

 

Nasza fatalna passa trwała nadal, ale szansą na jej zakończenie mogłoby być zwycięstwo z Middlesbrough na wyjeździe. Miałem jednak nie lada problem, bo właśnie za niedługo rozpoczyna się Puchar Narodów Afryki i na tę imprezę wyjedzie kilku moich podopiecznych. Dlatego też w meczu z Boro zagramy w nieco eksperymentalnym zestawieniu, co nie znaczy, że kibice zobaczą nieznanych wcześniej graczy.

 

 

Cecchini – Alves, Queudrue, Ferdinand, Maduro – Dervishi, Farag, Torres, Toro – Genro, Orozco

 

Generalnie rzecz biorąc to na początku meczu żadna z drużyn nie zdecydowała się na zdecydowane ataki. Dopiero w 17 minucie pierwszy raz zatrudniony został Grohe, którego umiejętności strzałem z dystansu sprawdził Torres. Pięć minut później Brazylijczyk obronił strzał Toro, choć wielu kibiców The Cumbrians już widziało piłkę w siatce. W 31 minucie ponownie górą był Grohe, który tym razem wygrał pojedynek z Genro. Brazylijczyk na bramce gospodarzy czynił cuda byleby tylko zachować czyste konto swojej drużynie. Skapitulował dopiero po zmianie stron gdy pokonał go rezerwowy w naszych szeregach Danili w 50 minucie. Gospodarze szybko jednak wyprowadzili skuteczny atak i Knights cztery minuty później doprowadził do wyrównania. W kolejnych minutach bardzo agresywnie nacieraliśmy na bramkę gospodarzy, byleby tylko wywalczyć zwycięstwo, do którego potrzebowaliśmy tylko jednego trafienia. Te starania okupiliśmy nawet kontuzją Daniliego. Wygrać się jednak nie udało. Ba, nawet przegraliśmy, gdy w ostatniej akcji meczu Craddock strzelił z daleka, a Cecchini nieco się zagapił, a potem nie zdążył wybić piłki. Statystyki strzałów: 4/4 – 25/13, wynik – 2:1. Normalka.

 

Premiership, 21/38, 18.01.2014

Riverside Stadium, 34923 widzów

[13] Middlesbrough – [10] Carlisle, 2:1 (DANILI ’50, Knights ’54, Craddock ’88)

MoM: Marcelo Grohe (Middlesbrough)

 

 

Na chwilę przestawałem myśleć o rzeczywistości klubowej, bo udałem się z drużyną na Puchar Narodów Afryki. W międzyczasie miałem tylko konsultować z Benedettim skład i taktykę na kolejne mecze ligowe. Włoch bowiem został w kraju i będzie prowadził drużynę w meczach ligowych. Skład na Puchar wygląda następująco:

 

Bramkarze: Vincent Enyeama (Lille, 31, 83A / 0G), Kenneth Agu (Verl, 21, 0A / 0G)

Obrońcy: Nedum Onuocha (Man City, 27, 40A / 1G), Ifeanyi Udeze (Mallorca, 33, 79A / 1G), Joseph Enakarhire (Dynamo Moskwa, 31, 23A / 0G), Danny Shittu (Preston, 33, 11A / 0G), Joseph Yobo (Middlesbrough, 33, 79A / 1G), Ayila Yussuf (Monterrey, 29, 38A / 0G), Taye Taiwo (Marseille, 28, 46A / 1G), Chidi Odiah (CSKA Moskwa, 30, 42A / 1G)

Pomocnicy: Francis Nduka (Tottenham, 26, 44A / 3G), Christian Obodo (Juventus, 29, 65A / 8G), Seyi Olofijana (Hull, 33, 31A / 3G), Dickson Etuhu (Alaves, 31, 28A / 9G), John Obi Mikel (Carlisle, 26, 59A / 6G), John Utaka (Zaragoza, 32, 49A / 10G), Julius Aghahowa (Leicester, 31, 54A / 20G)

Napastnicy: Tomi Ameobi (Brentford, 25, 0A / 0G), Benjamin (Carlisle, 29, 21A / 7G), Stephen Ayodele Makinwa (Juventus, 30, 65A / 46G), Obafemi Martins (Inter, 29, 61A / 22G), Stefano Chuka Okaka (Herta, 24, 8A / 3G)

 

Zmagania rozpoczynamy od grupowego meczu z Mali.

 

 

Enyeama – Onuocha, Taiwo, Yobo, Yussuf – Etuhu, Obodo, Mikel – Martins, Makinwa, Aghahowa

 

Dość niespodziewanie spotkanie rozpoczęło się od ataków gospodarzy i już w 4 minucie Enyeama musiał udowodnić, że jego miejsce w bramce drużyny narodowej nie jest dziełem przypadku (inna sprawa, że nikt inny się nie nadaje). Po chwili powoli zaczęliśmy odzyskiwać pole gry, ale nadal przewagę pewną mieli Malijczycy, którzy bardzo groźnie atakowali, a my od czasu do czasu odpowiadaliśmy kontratakiem. Brakowało nam jednak skuteczności. Drużynę narodową dotykał zatem ten sam problem, co Carlisle. Na szczęście przed przerwą udało się objąć prowadzenie za sprawą indywidualnej akcji Martinsa, na którego mogę liczyć praktycznie zawsze w trudnych sytuacjach. Po przerwie Malijczycy ruszyli do odrabiania strat, ale Enyeama nie dawał się zaskoczyć i długo zachowywał czyste konto. Skapitulował dopiero w 82 minucie, gdy strzałem z bliskiej odległości pokonał go Bagayoko. Szkoda, że tak niefartownie interweniował po strzale Diarry. Może gdyby inaczej odbił piłkę, ta nie wpadłaby pod nogi napastnika rywali i udało by się zaliczyć bardziej udany start imprezy, ale i tak nie jest źle.

 

Puchar Narodów Afryki, Grupa B, 1/3, 20.01.2014

Garoua, 49989 widzów

Mali – Nigeria, 1:1 (MARTINS ’31, Bagayoko ’82)

MoM: Obafemi Martins (Nigeria)

Odnośnik do komentarza

Po ostatnich spotkaniach oficjalnie zapowiedziałem, że rozpocząłem poszukiwania nowego trenerskiego wyzwania i oddałem się do dyspozycji zarządu. Co prawda od razu jeszcze nie straciłem swojej posady i miałem poprowadzić drużynę w kilku kolejnych występach, ale mój koniec w Carlisle był bliski. Szukałem nowych wyzwań w League Two, a tutaj już nie znajdywałem motywacji. Mecze z coraz słabszymi rywalami nie dawały nam zwycięstw, brakowało graczom jakiegoś bodźca, którego nie umiałem znaleźć. Wydawało się, że mecz z Charltonem też niczego nie zmieni.

 

 

Cecchini – Alves, Queudrue, Ferdinand, Maduro – Dervishi, Farag, Torres, Toro – Genro, Orozco

 

Początek pierwszej połowy meczu to nieustanne ataki moich podopiecznych, ale wszystkie kończyły się albo poza bramką gości, albo w rękawicach Al-Habsiego. Mieliśmy miażdżącą przewagę w każdym elemencie gry, ale nie potrafiliśmy zdobyć bramki. Czyli nic nowego. Przez całe pierwsze czterdzieści pięć minut nie udało się znaleźć sposobu na dobrze zorganizowaną obronę i bramkarza rywali. Po zmianie stron również nic nie wskazywało na to, że sytuacja się nagle zmieni. Doskonałe sytuacje raz za razem marnowali Torres, Toro oraz Farag. Skuteczność moich podopiecznych wołała o pomstę do nieba. Dopiero w 57 minucie udało się przebić obronę gości i Orozco otworzył wynik meczu, dając nam prowadzenie. Cały czas kontrolowaliśmy przebieg meczu, ale nie byłem spokojny o wynik, zwłaszcza, że niedługo potem kontuzji doznał Torres i musiał opuścić boisko. W jego miejsce pojawił się na nim da Silva. Jak mogłem przypuszczać, czarny scenariusz się sprawdził. Goście wyrównali chwilę potem, a my w końcówce nie zdołaliśmy ponownie strzelić bramki i znów tracimy punkty.

 

Premiership, 22/38, 22.01.2014

Brunton Park, 24716 widzów

[12] Carlisle – [20] Charlton, 1:1 (OROZCO ’57, Ekin ‘82)

MoM: Luke Young (Charlton)

 

 

Echa mojej wypowiedzi w mediach odnośnie poszukiwań nowych wyzwań szybko znalazły się w miejscowych gazetach. Prezes wyraźnie dał mi do zrozumienia, że wcale za mną nikt płakać nie będzie gdy odejdę, bo okazałem właśnie swój brak profesjonalizmu. Szkoda tylko, że nikt nie widzi, iż gracze Carlisle nie okazują profesjonalizmu i nie dają z siebie maksimum w każdym meczu. Spokojnie czekam na rozwój wydarzeń, a tymczasem poprowadzę Nigerię w drugim meczu fazy grupowej PNA z Gabonem.

 

 

Enyeama – Onuocha, Taiwo, Yobo, Yussuf – Etuhu, Obodo, Mikel – Martins, Makinwa, Aghahowa

 

Mecz ten zaczął się dla nas pomyślnie od strzelonej w 5 minucie bramki przez Martinsa. Wyraźnie od samego początku kontrolowaliśmy przebieg meczu i toczył się on do jednej tylko bramki Gabonu. W 20 minucie padł drugi gol dla reprezentacji Nigerii. Dośrodkowanie Taiwo na bramkę zamienił Etuhu, który zawędrował pod pole karne i zastąpił napastników w walce o takie górne piłki. Pierwszą połowę kończyliśmy z trzybramkowym prowadzeniem, gdy w 42 minucie mój podopieczny również z Carlisle, Mikel strzelił trzecią bramkę, która padła w bardzo podobnych okolicznościach jak pierwsza, z tym, że dośrodkowanie było z prawej strony a podawającym był Aghahowa. Przed przerwą jeszcze obrońca gości obejrzał czerwoną kartkę za brutalny faul na Obodo i opuścił boisko. Osłabieni brakiem jednego gracza rywale nie mogli nam się przeciwstawić w drugiej połowie. W 52 minucie rzut karny podyktowany za faul na rezerwowym Nduce wykorzystał Taiwo, a rywali dobił mój drugi podopieczny z Carlisle, Benjamin, w 85 minucie, przejmując piłkę po podaniu gracza Gabonu i samotnie wykańczając akcję.

Puchar Narodów Afryki, Grupa B, 2/3, 23.01.2014

Ahamdou Ahidjo, 59976 widzów

[3] Nigeria – [4] Gabon, 5:0 (MARTINS ‘5, ETUHU ’20, MIKEL ’42, TAIWO (k) ’52, BENJAMIN ’85)

MoM: Taye Taiwo (Nigeria)

Odnośnik do komentarza
Szukałem nowych wyzwań w League Two, a tutaj już nie znajdywałem motywacji.

To niezłe poruszenie musiałeś wywołać w Anglii. Mistrz Premiership, 2x LM, a teraz chce iść do najniższej ligi. Prezesi klubów L2 zaczną wkrótce wywalać swoich trenerów i podsyłać Ci do domu tajskie dziwki w klubowych barwach :keke:

Odnośnik do komentarza

Jeśli odejdę to tylko do League Two

 

 

W następnej ligowej kolejce podejmowaliśmy na własnym boisku Preston, a więc rywala, z którym jeszcze kilka tygodni temu musieliśmy wygrać. Teraz już nie chcę używać słów „musieć”, „trzeba”, etc., bo nasza gra jest beznadziejna i wszystko może się w tym meczu wydarzyć. Kompletnie nie widzę perspektyw przed tą drużyną.

 

 

Cecchini – Alves, Queudrue, Ferdinand, Maduro – Dervishi, Farag, da Silva, Toro – Genro, Orozco

 

Wszystko zaczęło się dokładnie tak samo jak w ostatnich spotkaniach. Nasza przewaga w każdym elemencie była znacząca i rywal mógł tylko się bronić. Jedyną zagadką w tym spotkaniu było pytanie o jakość defensywy Preston. Ta z początku okazywała się być całkiem niezła i dzielnie sobie radziła z atakami moich podopiecznych, ale w 20 minucie przełamał się Orozco, który płaskim strzałem z ostrego kąta dał nam prowadzenie. Co prawda bramkarz gości, Buton, robił co mógł albo i więcej, ale nie był on w stanie zapobiec utracie kolejnych bramek, bo z biegiem czasu obrona Preston popełniała coraz więcej błędów. W 39 minucie bramkarza gości po fatalnym zagraniu jednego z defensorów pokonał Genro, ale nie był to koniec strzelania goli w pierwszej odsłonie. W doliczonym czasie gry pierwszej połowy Queudrue celnie przymierzył z rzutu wolnego. Po przerwie nadal dominowaliśmy na boisku, a potwierdzeniem tego było zdobycie czwartego gola w ostatniej akcji meczu – niczym ukoronowanie dobrego występu. Bardzo ładną bramką popisał się Orozco, dla którego było to drugie trafienie w meczu.

 

Premiership, 23/38, 29.01.2014

Brunton Park, 33642 widzów

[12] Carlisle – [16] Preston, 4:0 (OROZCO ’20, GENRO ’39, QUEUDRUE ‘45+1, OROZCO ‘90+2)

MoM: Javier Orozco (Carlisle United)

 

 

Tego samego dnia równolegle prowadziłem Nigerię w meczu z Angolą, od którego zależało, czy zajmiemy pierwsze miejsce w grupie Pucharu Narodów Afryki. Nie zmieniałem w ogóle składu, bo nie było takiej potrzeby. Angola to mniej wymagający rywal, dlatego nie spodziewałem się znaczących problemów w odniesieniu zwycięstwa i zgarnięciu trzech punktów.

 

 

Enyeama – Onuocha, Taiwo, Yobo, Yussuf – Etuhu, Obodo, Mikel – Martins, Makinwa, Aghahowa

 

Zgodnie z naszymi oczekiwaniami, Angola nie była w stanie nam się przeciwstawić czymś konkretnym i dlatego też bardzo szybko zdominowaliśmy boiskowe wydarzenia. Zdawało się jednak, że mecz ten może się zakończyć bezbramkowym remisem, bo bramkarz Angoli od początku prezentował bardzo dobrą dyspozycję i kilkakrotnie uratował swój zespół. W 11 minucie nie zdołał jednak tego uczynić i Makinwa, przełamując strzelecką niemoc, otworzył wynik meczu. Przed przerwą jeszcze jedną dogodną sytuację zmarnował Mikel, ale do przerwy komfortowo prowadziliśmy. Po zmianie stron mecz wyglądał bliźniaczo podobnie. Kibice Nigerii nie zobaczyli wielkich emocji, bo cały czas kontrolowaliśmy przebieg meczu, a dowodem na to było strzelenie tylko jednej bramki w 75 minucie, kiedy akcję Etuhu celnym uderzeniem wykończył rezerwowy Utaka. Więcej bramek strzelić się nie udało, ale też nie było takiej potrzeby, bo Mali tylko zremisowało i awansujemy z pierwszego miejsca do kolejnej fazy.

 

Puchar Narodów Afryki, Grupa B, 3/3, 23.01.2014

Ahamdou Ahidjo, 59957 widzów

[3] Angola – [1] Nigeria, 0:2 (MAKINWA ’11, UTAKA ’75)

MoM: Vincent Enyeama (Nigeria)

Odnośnik do komentarza
Kompletnie nie widzę perspektyw przed tą drużyną.

.....

[12] Carlisle – [16] Preston, 4:0 (OROZCO ’20, GENRO ’39, QUEUDRUE ‘45+1, OROZCO ‘90+2)

:keke: No to Ci zespół roztoczył przed Tobą perspektywy! Nawet Queudrue trafił więc wszystko wraca do normy.

A tak serio, jeśli rzeczywiście nie widzisz się już w tej ekipie, to rzuć papierami i czekaj na okazję.

Odnośnik do komentarza

Te dwa ostatnie mecze sporo zmieniły w postrzeganiu mnie jako menedżera w świecie piłkarskim. Otóż najpierw prezes Carlisle, Andrew Jenkins stwierdził, że ostatnie pewne zwycięstwo bardzo mu się podobało. Co więcej, w tamtym meczu ustanowiliśmy kolejny rekord frekwencji, a zwycięstwo było pierwszym w lidze od OŚMIU spotkań! Równie pozytywnym echem odbiło się nasze zwycięstwo w fazie grupowej PNA. W ćwierćfinale zaś zmierzyć mieliśmy się z reprezentacją Ghany.

 

 

Enyeama – Onuocha, Taiwo, Yobo, Yussuf – Etuhu, Obodo, Mikel – Martins, Makinwa, Aghahowa

 

Choć pierwszą groźną akcję w tym meczu przeprowadzili już na samym początku nasi rywale, to jednak później z minuty na minutę rosła nasza przewaga. Właściwie to już po pierwszym kwadransie zupełnie kontrolowaliśmy przebieg meczu, ale cały czas dotykała nas nasza bolączka i fatum nade mną, jako trenerem, wiszące, czyli brak skuteczności. Pierwsza połowa zakończyła się bezbramkowym remisem, mimo iż mieliśmy przygniatającą przewagę, co potwierdzała statystyka strzałów: 13/3 – 3/0. W drugiej połowie na boisku w miejsce niewidocznego trio napastników pojawili się Nduka, Benjamin i Utaka i wydaje się, że właśnie te zmiany dużo poprawiły w naszej grze i dały mały powiew świeżości. W 72 minucie po długim oblężeniu bramki Ghany wreszcie Mikel zdołał przebić się przez obronę rywali i strzałem po ziemi w długi róg nie dał szans ghańskiemu bramkarzowi. Po tej bramce gra się bardzo zaostrzyła, czego konsekwencją był wysyp żółtych kartek w krótkim odstępie czasu, ale na nasze szczęście żaden Nigeryjczyk nie wyleciał z boiska. Gdy wydawało się, że mecz zakończy się naszym skromnym zwycięstwem, piłkę po strzale rozpaczy jednego z Nigeryjczyków odbił Addo i ta wpadła za kołnierz zaskoczonego Tetteha.

Puchar Narodów Afryki, ćwierćfinał, 02.02.2014

Garoua, 49973 widzów

Nigeria – Ghana, 2:0 (MIKEL ’72, Addo [og] ’90)

MoM: Joseph Yobo (Nigeria)

 

 

W półfinale PNA los przydzielił nam Kamerun, a jeśli zwyciężymy i na tym szczeblu, to w finale już czeka na nas Wybrzeże Kości Słoniowej, które w pierwszym półfinale pokonało Zambię 3:1. Wszystko wskazuje więc na to, że kibiców w finale czekają nie lada emocje, ale żeby do nich doszło to wpierw musimy ograć Kamerun.

 

 

Enyeama – Onuocha, Taiwo, Yobo, Yussuf – Etuhu, Obodo, Mikel – Martins, Makinwa, Aghahowa

 

Już w 1 minucie meczu Kameniego mocnym strzałem starał się zaskoczyć Makinwa, ale bramka jeszcze nie padła. Ta akcja kazała jednak twierdzić, że znów będziemy mieć znaczącą przewagę w spotkaniu. I tak rzeczywiście było. Cała pierwsza połowa przebiegła pod nasze dyktando, ale brakowało nam skuteczności, podobnie jak w poprzednich spotkaniach i niemal tradycyjnie na przerwę schodziliśmy z bezbramkowym remisem. W przerwie zdecydowałem, że na drugą połowę wyjdą Nduka, Utaka oraz Olofijana, którzy zastąpili odpowiednio Martinsa, Aghahowę oraz zmęczonego Mikela, który po ostatnim meczu grał teraz z małym urazem. Po przerwie nadal intensywnie naciskaliśmy obronę rywali, ale nie udawało się zmienić rezultatu i na tablicy wyników cały czas utrzymywał się bezbramkowy remis, aż do końca regulaminowego czasu gry. Konieczna zatem była dogrywka, w której dopiero pokazaliśmy swoją skuteczność w konfrontacji z bardzo zmęczonymi już Kameruńczykami. W 93 minucie Makinwa strzelił bramkę, która uradowała większą część zgromadzonych widzów, ale to nie był koniec emocji i strzelania bramek. Dziesięć minut później Utaka podwyższył prowadzenie, a asystował, podobnie jak przy pierwszym golu, Etuhu, który otrzymał w tym meczu nagrodę dla najlepszego gracza spotkania.

Puchar Narodów Afryki, półfinał, 06.02.2014

Omnisports Ahmadou Ahidjo, 59967 widzów

Nigeria – Kamerun, 2:0 (MAKINWA ’93, UTAKA ‘103)

MoM: Dickson Etuhu (Nigeria)

 

 

Nigeryjczycy zrobili mi bardzo ładny prezent w dniu moich urodzin. Zobaczymy czy dotrwają w tej dobrej formie aż do finału, w którym, jak już pisałem, zagramy z Wybrzeżem Kości Słoniowej.

Odnośnik do komentarza

W sobotę czekały mnie dwa spotkania. Najpierw ligowy mecz z Derby (zajmującym obecnie 15. miejsce w tabeli), a kilka godzin później finał Pucharu Narodów Afryki z Wybrzeżem Kości Słoniowej. Oczywiście rolę poprowadzenia drużyny w meczu ligowym otrzymał asystent, Benedetti, na którego mogłem liczyć. Przed tym meczem znów w prasie zrobiło się głośno z pewnego powodu. Otóż mecz ten był 500-tnym oficjalnym spotkaniem, w którym miałem poprowadzić Carlisle jako trener. Jako uzupełnienie wiadomości podano, że prowadzenie przez osiem lat jednej drużyny jest czymś niezwykłym w dzisiejszym świecie oraz porównano mój wyczyn z ligą hiszpańską gdzie wytrzymanie nie ośmiu lat, a ośmiu dni jest sukcesem…

 

 

Cecchini – Ifil, Queudrue, Ferdinand, da Silva – Alves, Farag, Sissoko, Toro – Genro, Orozco

 

Pierwsi stworzyliśmy sobie okazję do zdobycia gola, ale zmarnował ją w 15 minucie Toro. Goście odpowiedzieli szybkim atakiem zakończonym bramką Lampensa w 21 minucie i wszystko wskazywało na to, że mecz zakończy się podobnie jak kilka naszych poprzednich spotkań ligowych Stało się inaczej bo już trzy minuty później do wyrównania po dośrodkowaniu Faraga doprowadził Genro i mogliśmy liczyć na zmianę niekorzystnego rezultatu, a urządzał nas tutaj tylko komplet punktów. Dziesięć minut później w polu karnym rywali Stefani faulował Orozco, a gola z jedenastu metrów strzelił Queudrue i dał nam prowadzenie, które utrzymaliśmy do przerwy, a po zmianie stron nadal kontrolowaliśmy przebieg meczu i raczej nie było przesłanek ku temu, by moglibyśmy stracić tutaj punkty. W 66 minucie rywali dobił ostatecznie Farag, który po dośrodkowaniu Queudrue z rzutu rożnego strzelił trzecią bramkę, która, jak się potem okazało, była ostatnią w tym meczu. Mimo, że w końcówce mogliśmy podwyższyć prowadzenie to nam się nie udało, ale ważne, że ten jubileuszowy mecz kończymy zdobyciem trzech oczek.

 

Premiership, 24/38, 08.02.2014

Brunton Park, 29844 widzów

[10] Carlisle – [15] Derby, 3:1 (Lampens ’21, GENRO ’24, QUEUDRUE (k) ’34, FARAG ’66)

MoM: Franck Queudrue (Carlisle United)

 

 

Nie było bynajmniej czasu na świętowanie i kilka godzin później wszystkie oczy skierowane były na finał Pucharu Narodów Afryki, gdzie podejmowaliśmy odwiecznego rywala z Wybrzeża Kości Słoniowej. Był to mecz o hegemonię na Czarnym Lądzie na następne dwa lata. Bardzo chciałem obronić tytuł sprzed dwóch lat i myślę, że są ku temu szanse.

 

 

Enyeama – Onuocha, Taiwo, Yobo, Yussuf – Etuhu, Obodo, Mikel – Martins, Makinwa, Aghahowa

 

Już od początku mieliśmy wyraźną przewagę, a Meite, bramkarz rywali, dwoił się i troił aby uchronić swój zespół przed utratą bramki. Z początku szło nam trudno i ani Makinwa, ani Martins nie potrafili zdobyć bramki. Wreszcie w 25 minucie po akcji dwóch bocznych napastników: Martinsa i Aghahowy, bramkę strzelił ten drugi i otworzył wynik meczu. Trzy minuty później prowadzenie mógł podwyższyć Mikel, ale niecelnie uderzył piłkę. Przed przerwą rywale spróbowali zaatakować, ale Enyeama nie miał problemów z obroną słabego strzału Kalou. Po zmianie stron na boisku pojawili się Nduka, Utaka oraz Martins, czyli zmiany te nie były chyba zaskoczeniem. Zagraliśmy jeszcze agresywniej i jeszcze aktywniej, ale wciąż brakowało nam dobrej skuteczności. Dopiero w 78 minucie Benjamin na raty pokonał Meite i podwyższył prowadzenie, tym samym już chyba potwierdzając nasze zwycięstwo. Nie był to jednak koniec emocji. W ostatniej akcji meczu na listę strzelców wpisał się również drugi mój podopieczny z Carlisle, Mikel. Pewne zwycięstwo udowodniło, że w Afryce rządzi i dzieli tylko jeden kraj.

Puchar Narodów Afryki, finał, 08.02.2014

Omnisports Ahmadou Ahidjo, 59984 widzów

Nigeria – Wybrzeże Kości Słoniowej, 3:0 (AGHAHOWA ’25, BENJAMIN ’76, MIKEL ‘90+1)

MoM: Ayila Yussuf (Nigeria)

 

 

Udało się! Obroniliśmy tytuł Mistrzów Afryki wywalczony dwa lata temu. Co więcej, było to trzecie z rzędu takie trofeum dla Nigerii.

Odnośnik do komentarza

Trzeba przyznać, że w lidze gramy ostatnio jakby lepiej i dobrze by było jak najdłużej utrzymać tę korzystną passę. Przynajmniej jeszcze w meczu z Southampton, które też nie należy do tuzów Premiership, a poza tym gramy na własnym obiekcie. Zwycięstwo dałoby nam pewnie awans na nieco wyższe, z góry upatrzone pozycje…

 

 

Cecchini – Ifil, Queudrue, Ferdinand, da Silva – Alves, Farag, Sissoko, Toro – Genro, Orozco

 

Nie jest tajemnicą, że naszym największym problemem w ostatnich tygodniach jest zastraszający brak skuteczności. Tak też i było w tym spotkaniu. Zaczęliśmy od mocnego uderzenia, ale Orozco nie potrafił pokonać bramkarza gości i długo nie mogliśmy zmienić rezultatu. W 16 minucie jeszcze strzałem z rzutu wolnego bramkę próbował strzelić Queudrue, ale bramkarz gości to obronił. Po przerwie zagraliśmy tak jakby żwawiej i szybko Orozco dał nam prowadzenie, strzelając na raty, ale ostatecznie pokonując Stotzela. Od razu, będąc na fali, próbowaliśmy zadać drugi cios, ale nam się to niespecjalnie udawało. Goście zaś zaczęli się budzić z letargu, w którym byli przez godzinę i zaczynali grać lepiej, czego efektem był gol strzelony przez Olivera w 69 minucie. Tradycyjnie nie potrafiliśmy w ostatnim stadium meczu zmienić tego niekorzystnego wyniku i zremisowaliśmy mecz, który powinien dać nam zwycięstwo.

 

Premiership, 25/38, 12.02.2014

Brunton Park, 27987 widzów

[10] Carlisle – [16] Southampton, 1:1 (OROZCO ’46, Oliver ’69)

MoM: Ronald Oliver (Southampton)

 

 

Prawdopodobnie kolejny mecz miał zadecydować o mojej przyszłości w Carlisle. Wznawialiśmy bowiem rozgrywki Ligi Mistrzów i czekał mnie i moich podopiecznych bardzo trudny wyjazd do Monachium na spotkanie z tamtejszym Bayernem, aktualnym mistrzem Niemiec i zawsze niewygodnym rywalem. W przypadku braku szans na awans do kolejnej rundy już po tym meczu byłem skłonny podać się do dymisji.

 

 

Cecchini – Ifil, Queudrue, Ferdinand, Maduro – Alves, Farag, Sissoko, Torres – Benjamin, Orozco

 

O dziwo gospodarze zostali od początku zepchnięci do defensywy I to my przystąpiliśmy do ataków. Już w 1 minucie spotkania bliskim pokonania Rensinga był Alves, ale uderzył minimalnie obok bramki. W 13 i 15 minucie próbowali Cecchiniego pokonać najpierw Hargreaves a potem Kerlon, ale obie próby były nieskuteczne. Trzy minuty później już jednak Brazylijczyk wpisał się na listę strzelców po doskonałej akcji indywidualnej, w której pokazał cały swój kunszt dryblerski. W 35 minucie do wyrównania mógł doprowadzić Queudrue strzałem z rzutu wolnego, ale jednak obronił to uderzenie Rensing. Jeszcze przed przerwą niemiecki bramkarz ponownie musiał się wykazać, nie dając możliwości oddania celnego strzału Benjaminowi. Po przerwie ze wzmożoną siłą zaatakowali rywale, ale pierwszą próbę Kerlona z 50 minuty obronił Cecchini. Siedem minut później w niegroźnej zdawałoby się sytuacji Naldo zagrał piłkę ręką w polu karnym i arbiter przyznał nam jedenastkę, którą na bramkę zamienił oczywiście niezawodny Queudrue. Niedługo cieszyliśmy się z remisu, gdyż chwilę później po raz drugi na listę strzelców wpisał się Kerlon, tym razem po kombinacyjnej akcji z Guerrero. Później Brazylijczyk miał jeszcze dwie okazje na podwyższenie prowadzenia, ale nie zdołał pokonać Cecchiniego, podobnie jak Krug i mecz zakończył się jednobramkowym zwycięstwem Bawarczyków.

 

Liga Mistrzów, 1 runda, 1 mecz, 19.02.2014

Allianz Arena, 65941 widzów

[NIE] Bayern Monachium – [ANG] Carlisle, 2:1 (Kerlon ’18, QUEUDRUE (k) ’57, Kerlon ’63)

MoM: Kerlon (Bayern Monachium)

Odnośnik do komentarza

W takim samym składzie przystępowałem do meczu z Leicester. Nie zamierzałem bowiem podawać się po dymisji, bo mecz z Bayernem pokazał, że wcale nie jesteśmy jeszcze tak bardzo słabi i może w Lidze Mistrzów powalczymy jeszcze w kolejnych rundach. Być może uda nam się awansować do kolejnej fazy, a jeśli nie to wtedy najprawdopodobniej przyjmę ofertę pracy od klubu z League Two, bo już takową posiadam i tylko czeka na mój podpis. Tymczasem czeka mnie spotkanie ligowe z Leicester.

 

 

Cecchini – Ifil, Queudrue, Ferdinand, Maduro – Alves, Farag, Sissoko, Torres – Benjamin, Orozco

 

Gospodarze chyba nie do końca czuli przed nami respekt (a pewnie powinni, bo jednak wciąż jesteśmy mistrzami kraju) i zagrali od początku ofensywnym zestawieniem, ale co chwilę nadziewali się na nasze zabójcze kontry, które jednak z początku okazywały się jedynie zabójczo nieskuteczne. Dopiero w 19 minucie udało się strzelić bramkę, ale tez nie bezpośrednio po kontrataku, ale po rzucie rożnym, który z niego wyniknął. Celnie na głowę Orozco dośrodkował Queudrue i Meksykanin nie dał szans reprezentantowi Anglii. Dwanaście minut później podwyższyliśmy prowadzenie za sprawą Benjamina, który po prostu musiał wykorzystać znakomitą okazję w jakiej się znalazł. Do przerwy prowadziliśmy zatem dwoma bramkami, ale to nie był szczyt naszych możliwości w tym spotkaniu. Po zmianie stron bowiem nadal wyraźnie prowadziliśmy grę. Tyle tylko, że w 65 minucie to gospodarze nas skontrowali i Bell zdobył gola kontaktowego. Ostatnie pół godziny było bardzo nerwowe i mimo wielu sytuacji, brakowało skutecznego wykończenia. Dopiero bramka Orozco w doliczonym

czasie gry mnie uspokoiła.

 

Premiership, 26/38, 22.02.2014

Walkers Stadium, 32433 widzów

[15] Leicester – [10] Carlisle, 1:3 (OROZCO ’19, BENJAMIN ’31, Bell ’65, OROZCO ‘90+2)

MoM: Javier Orozco (Carlisle United)

 

 

Może właśnie to jest ten moment, kiedy nasza forma znajdzie się na równi pochyłej, ale skierowanej do góry, a nie na dół. Jest ku temu szansa, ale musimy ją należycie wykorzystać. Zadanie nie jest łatwe, bo kończą nam się mecze z łatwymi rywalami i zaczynają raczej trudniejsze, jak choby to zbliżające się z Aston Villą. Jeśli jednak nie zaczniemy wygrywać, to drużyna się pogrąży, a wtedy odejdę. Lubię tak straszyć…

 

 

Cecchini – Ifil, Queudrue, Ferdinand, Maduro – Alves, Farag, Sissoko, Torres – Benjamin, Orozco

 

Niestety mecz ten rozpoczął się dla nas fatalnie od utraty bramki już na samym początku po akcji i strzale Arriety. Dziesięć minut później bliski wyrównania był Sissoko, ale Maly obronił ten strzał z dystansu. W 18 minucie kontuzji doznał Alves i w jego miejsce wprowadziłem Mikela. Pięć minut później ponownie strzelał Sissoko, ale znów górą był czeski bramkarz gospodarzy. Trzy minuty później zaś po wątpliwym rzucie karnym podyktowanym za rzekomy faul na Barosie, Murray zdobył drugą bramkę dla Villi. Przed przerwą nerwowo nie wytrzymał Mikel i mocnym ciosem powalił na glebę Babela, za co musiał zobaczyć czerwony kartonik. Po przerwie nadal gra nam się nie układała, a efektem tego był trzeci gol dla Villans, strzelony przez Barosa w 53 minucie. Cztery minuty później kontuzji doznał jednak bramkarz gospodarzy i na boisku pojawił się jakiś nieopierzony junior i w tym moi podopieczni jakby wyczuli szansę. Gdy jeszcze w 61 minucie obrońca Aston Villi, Barnett otrzymał czerwoną kartkę zrobiło się ciekawie. W 66 minucie po dośrodkowaniu Queudrue bramkę strzelił Benjamin, a minutę później był bliski zdobycia drugiego gola lecz tym razem minimalnie chybił. Villans natychmiast przeszli na ustawienie ultradefensywne i udało im się dowieźć zwycięstwo do końca. W doliczonym czasie gry jeszcze bramkę strzelił Sissoko, ale sędzia dopatrzył się faulu Malijczyka w walce o piłkę o gola nie uznał.

 

Premiership, 27/38, 26.02.2014

Villa Park, 42474 widzów

[12] Aston Villa – [10] Carlisle, 3:1 (Arrieta ‘1, Murray (k) ’26, Baros ’53, BENJAMIN ’66)

MoM: Roman Maly (Aston Villa)

Odnośnik do komentarza
Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...