Skocz do zawartości

Cień wielkiej trybuny


Ralf

Rekomendowane odpowiedzi

3 września 2014 po raz pierwszy w historii z reprezentacją Polski przystępowaliśmy do meczu w roli aktualnych mistrzów świata, a spotkanie z Litwą stanowiło łagodny początek batalii o bilety do Serbii, gdzie w 2016 odbędą się Mistrzostwa Europy. Nikt na Stadionie Śląskim, może za wyjątkiem oderwanej od rzeczywistości części litewskich fanów, nie brał pod uwagę żadnego innego wyniku, niż nasze pewne zwycięstwo, zwłaszcza wobec faktu, że absolutnie wszyscy kadrowicze byli zdrowi i w dobrej formie kondycyjnej, tak więc bez przeszkód mogłem wystawić dokładnie tę samą jedenastkę, która wystąpiła w finale Mistrzostw Świata.

 

Przerażeni Litwini wyszli ultradefensywnym ustawieniem z piątką obrońców, jeszcze przed odegraniem hymnów dając wyraźny sygnał niewerbalny, że zamierzają przede wszystkim murować bramkę, a ich szczytem marzeń jest bezbramkowy remis. Marzenia nie zawsze się spełniają, o czym goście przekonali się po dwunastu minutach ruchu jednostronnego – zaprezentowaliśmy wtedy naszą firmową akcję, z jakiej słynęliśmy na mundialu, a więc Frankiewicz ruszył lewym skrzydłem, w okolicach linii środkowej odegrał do Zganiacza, Mariusz z pierwszej piłki do Gołosia, a Konrad podał prostopadle do Korzyma, który w swoim stylu urwał się obrońcy i mocnym strzałem przy słupku pokonał Karcemarskasa. Litewski bramkarz rozgrywał mimo wszystko bardzo dobre spotkanie, ponieważ swoimi świetnymi interwencjami niewątpliwie ratował swój zespół przed dwucyfrowym pogromem. Nic nie mógł poradzić jednak w 20. minucie, kiedy rozegraliśmy kombinacyjny atak prawą stroną, aktywnie wspomagający ofensywę Błaszczykowski przypuścił daleką centrę, po której Korzym główkował wzdłuż bramki, a Cieluch spokojnie wpakował piłkę do siatki. Kolejnych siedem minut później uzupełniliśmy komplet udanym stałym fragmentem gry – Zganiacz wykonał dochodzącą centrę z rzutu rożnego z prawej strony, a z kotła w polu karnym najwyżej wyskoczył Maciek Korzym i ładnym strzałem głową podwyższył na 3:0. Litwini leżeli na deskach.

 

Po przerwie jeszcze lepiej zaczął grać Karcemarskas w litewskiej bramce, przez co wynik nie ulegał zmianie, lecz jednocześnie goście ani przez moment nie byli nawet bliscy oddania strzału w stronę Boruca. W 58. minucie oficjalnie w reprezentacji zadebiutował pomocnik Osasuny Grzegorz Owczarek, którego wpuściłem za mocno poobijanego po starciu z rywalem Zganiacza. Grzesiek zaliczył nad wyraz udany debiut, bowiem już niedługo po wejściu na boisko był o krok od zdobycia gola, a dopiął swego w 72. minucie – wtedy Owczarek otrzymał podanie tuż przed polem karnym, po czym natychmiast złożył się do strzału i z dwudziestu metrów uderzył tak, że litewski bramkarz mógł jedynie pomóc piłce wpaść do bramki. Czterobramkowe prowadzenie w zupełności nam wystarczyło, ale niestety nie wszyscy tego dnia zagrali z głową – już w doliczonym czasie, gdy sędzia spoglądał na zegarek, nasz kapitan Witek Cichy, który dwa miesiące temu jako pierwszy wzniósł w górę puchar świata, tym razem zupełnie niepotrzebnie sfaulował w polu karnym Labukasa w kompletnie niegroźnej sytuacji, dając Litwinom w prezencie równie niepotrzebnego gola honorowego po ich jedynym strzale w tym spotkaniu. Cichy tym wyjątkowo głupim występkiem nie tylko zapracował sobie na solidny ochrzan w szatni, ale też zgasił sporą część radości ze zwycięskiego otwarcia drogi do Serbii.

03.09.2014, Stadion Śląski, Chorzów, widzów: 43 343; TV

EME (1/8) Polska [9.] - Litwa [42.] 4:1 (3:0)

 

12' M. Korzym 1:0

20' M. Cieluch 2:0

27' M. Korzym 3:0

72' G. Owczarek 4:0

90+3' M. Vigani 4:1 rz.k.

 

Polska: A.Boruc 7 – J.Błaszczykowski 8, A.Kowalczyk 7, W.Cichy 5, T.Woźniak 8 – M.Brodecki 8, K.Gołoś 8 (75' P.Szymański 6), M.Zganiacz 7 (58' G.Owczarek 7), D.Frankiewicz 9 – M.Korzym 9, M.Cieluch 8 (67' T.Adamczyk 6)

 

GM: Maciej Korzym (OP/N Ś, Polska) - 9

 

W pierwszej kolejce pauzowała reprezentacja Austrii, a w drugim meczu naszej grupy solidniej od nas spisała się Hiszpania, która na wyjeździe pewnie wypunktowała Armenię 3:0, a przy tym nie pozwoliła sobie wcisnąć bramki w końcówce.

 

Ósma grupa:

1. Polska – 3 pkt – 4:1

2. Hiszpania – 3 pkt – 3:0

3. Austria – 0 pkt – 0:0

4. Litwa – 0 pkt – 1:4

5. Armenia – 0 pkt – 0:3

Odnośnik do komentarza

Po krótkiej, reprezentacyjnej przerwie przyszło mi wrócić do codzienności w Osnabrücku, a już cztery dni po meczu z Litwą przyjeżdżał do nas zespół Mainz, z którym dotąd grało nam się nie najgorzej. W składzie zabrakło niestety naszego kapitana, Arnolda Mvuemby, który przebywał na zgrupowaniu kongijskiej reprezentacji, tak więc szansę gry od pierwszej minuty otrzymał Ersan Tekkan, a po raz pierwszy opaskę kapitańską na ramię założył Jonathan Blondel, który pełnił w tym względzie funkcję zastępcy Arnolda. Już od pierwszych lipcowych treningów intensywnie ćwiczyłem z drużyną taktykę, która miała usprawnić naszą grę, dlatego najwyższy czas, by zaczęły być widoczne efekty.

 

I rzeczywiście, nareszcie zagraliśmy bardzo dobre spotkanie, po którym z czystym sercem mogłem powiedzieć na koniec piłkarzom w szatni, że wykonali naprawdę dobrą robotę. Graliśmy szybką, kombinacyjną piłkę, przedostając się pod pole karne gości, zanim ci w ogóle orientowali się, że są w opałach. Długo mieliśmy problem z udanym wstrzeleniem się w bramkę, ale kiedy już się to udało, reszta poszła jak z naciśniętego do oporu spustu w AK-47. W 30. minucie Nowak wznowił grę z autu, Johnson z podania Suchego przerzucił z kolei piłkę do przodu, a w polu karnym Mainz opanował ją Holzer, zgasił i płaskim strzałem przy krótkim słupku zdobył swojego pierwszego gola w sezonie. Po kolejnym kwadransie naszej pewnej przewagi świetny dziś Sebastian Holzer ruszył z samotnym rajdem prawym skrzydłem, nie dał się zatrzymać Jonathanowi, a po jego centrze Doveta strzelił z ostrego kąta, przy czym pomógł mu Jensen, który tak sparował piłkę, że ta wpadła do bramki. Golkiper ekipy z Moguncji powinien się cieszyć, że bramka została zaliczona Roberto, ponieważ nikt nie mógłby mieć pretensji, gdyby arbiter uznał to za trafienie samobójcze.

 

Właściwie Jensen zdecydowanie nie był mocnym punktem swojego zespołu, co potwierdziła akcja z 49. minuty, po której wywalczyliśmy rzut rożny, a Zielinsky wykorzystał ogromne zamieszanie w polu karnym, po wyłuskaniu futbolówki oddając soczysty strzał z jego obrzeży, a bramkarz ponownie pomógł piłce wpaść do bramki. 3:0 stawiało nas w bardzo korzystnej sytuacji, zwłaszcza, że goście wydawali się być rozbici mentalnie. Pozostało zatem poszukać kolejnych trafień, i w 63. minucie dostrzegłem w mojej drużynie cząstkę reprezentacji Polski, kiedy szybkimi podaniami przeważnie na jeden kontakt rozbiliśmy defensywę rywali, a Suchy wykorzystał centrę Blondela, zgrawszy piłkę do ziemi pakując ją do bramki. Na zakończenie masakry gości, już w doliczonym czasie Zielinsky jakby od niechcenia zdecydował się jeszcze na dosyć słaby strzał po ziemi zza pola karnego, przy czym Jensen na podsumowanie swojego fatalnego występu dał się wkręcić piłce przy słupku, dzięki czemu Sebastian dorzucił swoje drugie trafienie. Tego popołudnia wychodziło nam praktycznie wszystko, a chwilą satysfakcji był dla nas fakt, że udało nam się wydźwignąć w tabeli i wedrzeć do pierwszej piątki.

 

07.09.2014, Osnatel-Arena, Osnabrück, widzów: 17 319

2BL (5/34) VfL Osnabrück [7.] - 1.FSV Mainz 05 [5.] 5:0 (2:0)

 

30' S. Holzer 1:0

44' R. Doveta 2:0

49' S. Zielinsky 3:0

63' L. Suchy 4:0

90+3' S. Zielinsky 5:0

 

VfL Osnabrück: P.Keser 8 – F.Johnson 8, J.Projić 8, M.Charvet 8, D.Nowak 8 – S.Holzer 10, E.Tekkan 8 (71' P.Thomik 7), S.Zielinsky 9, J.Blondel 7 (79' C.Rendina 6) – R.Doveta 8, L.Suchy 8 (75' W.Wasiliew 6)

 

GM: Sebastian Holzer (OP PŚ, N Ś, VfL Osnabrück) - 10

Odnośnik do komentarza

Żeby myśleć o zajęciu dobrego miejsca na koniec sezonu, takich rywali, jak beniaminka Dynamo Drezno trzeba było ogrywać bez żadnego gadania, dlatego gdy zajmowaliśmy miejsca w klubowym autokarze do Drezna, mówiłem wprost, że nie wracamy bez trzech punktów. Na boisko mogliśmy wyjść zdecydowanie najmocniejszym na tę chwilę składem, bowiem ze zgrupowania reprezentacji powrócił już nasz kapitan Arnold Mvuemba.

 

Piłkarze wzięli sobie moje słowa do serca i od samego początku uzyskaliśmy może nie tak wielką, ale widoczną przewagę nad gospodarzami. Udokumentowaliśmy ją już w 8. minucie; Nowak po wznowieniu z autu posłał fantastyczną piłkę po linii do Dovety, a Argentyńczyk dobił w pełnym biegu prawie do linii końcowej, po czym wykonał ostry zwrot, przełożył sobie futbolówkę na prawą nogę i pięknym rogalem zdołał wpakować ją do siatki tuż przy dalszym słupku. Mieliśmy jeszcze kilka obiecujących okazji, tyle że brakło nam trochę precyzji i dobrych decyzji, by je wykorzystać, potem zaś Dynamo się trochę otrząsnęło i rywale do przerwy trochę nas postraszyli, szczęśliwie nie mogąc znaleźć sposobu na bardzo pewnego dziś Kesera.

 

Po mojej przemowie i instrukcjach w szatni, w drugiej odsłonie wszystko wróciło do normy, a my na połowę drezdeńczyków. Ci z kolei zaczęli grać trochę nie frasobliwie, dzięki czemu w 47. minucie długie górne zagranie Johnsona spadło na głowę André, który tak fatalnie spróbował odegrać do własnego bramkarza, że wystawił piłkę Suchemu, który ze stoickim spokojem objechał efektownym zwodem Hahnela i klepnięciem do pustej bramki podwyższył na 2:0 dla Fiołków. Od tej pory w pełni kontrolowaliśmy przebieg spotkania, zwłaszcza, że lekko ochrzaniony przeze mnie w szatni Projić, który w pierwszej połowie przegrywał bardzo dużo pojedynków główkowych, wziął się w garść i rywale już nie radzili sobie na naszym przedpolu. Na pięć minut przed końcem fantastyczną akcję rozegrali dwaj rezerwowi – Johnson wyrzucił piłkę z autu do Thomika, który kiwnął Özturka, dośrodkował w pole bramkowe, a tam Wasiliew odważnie rzucił się szczupakiem tuż przy murawie, ryzykując kopnięcie w głowę przez rywala, efektownie ustalając wynik mimo wszystko wyrównanego spotkania na 3:0. Dzięki tej wygranej przynajmniej na najbliższy tydzień umocniliśmy się w pierwszej trójce, ku radości naszych kibiców.

12.09.2014, Rudolf-Harbig-Stadion, Drezno, widzów: 4089

2BL (6/34) Dynamo Drezno [16.] - VfL Osnabrück [3.] 0:3 (0:1)

 

8' R. Doveta 0:1

47' L. Suchy 0:2

85' W. Wasiliew 0:3

 

VfL Osnabrück: P.Keser 9 – F.Johnson 8, J.Projić 9, M.Charvet 8, D.Nowak 8 – S.Holzer 7 (71' P.Thomik 7), A.Mvuemba 7, S.Zielinsky 8, J.Blondel 7 (82' C.Rendina 7) – R.Doveta 8, L.Suchy 7 (77' W.Wasiliew 7)

 

GM: Polat Keser (BR, VfL Osnabrück) - 9

Odnośnik do komentarza

W drugiej rundzie DFB-Pokal podejmowaliśmy pierwszoligowy Hoffenheim, który był co prawda jednym ze słabszych zespołów Bundesligi, ale zawsze to wyżej notowany rywal i o awans miało być ciężko. Jak się szybko jednak okazało, wcale tak być nie musiało, bowiem szybciutko pokazaliśmy gościom, że tanio skóry nie sprzedamy, a w 9. minucie Doveta oszukał na skrzydle Oszypkę, następnie po jego podaniu Holzer posłał krótką centrę na jedenasty metr, a tam Mvuemba wykorzystał fakt, iż rywale rozstąpili się na boki, zgasił piłkę, spokojnie się z nią obrócił i po żołniersku pokonał Kawelaszwilego, dając nam w pełni zasłużone prowadzenie.

 

Cały czas gnietliśmy Hoffenheim niemiłosiernie, ale gdzieś po drodze zgubiliśmy skuteczność, tak że mnożyły się sytuacje, w których Suchy strzelał prosto w bramkarza, a śpieszący z dobitką Doveta nie trafiał do pustej bramki, w innych Roberto decydował się na samolubne uderzenia z trudnych pozycji, zamiast grać do lepiej ustawionego Lubomira, a do tego Zielinsky z Mvuebmą nie grzeszyli dobrymi decyzjami. Do przerwy mieliśmy zatem na koncie co najmniej pięć zmarnowanych setek, dlatego liczyłem się z tym, że możemy przegrać ten mecz po dwóch przypadkowych golach przeciwnika.

 

Na początku drugiej odsłony jeszcze tylko Mvuemba główkował z pięciu metrów minimalnie niecelnie, a później Hoffenheim zaczęło coraz mocniej gonić, przez co od około 65. minuty gra toczyła się przeważnie na naszej połowie. Szczęśliwie znakomicie w naszej bramce spisywał się Keser, bo gdyby nie on, goście najprawdopodobniej bez trudu przeszliby do kolejnej rundy, a tak zaś to my zebraliśmy kolejny skalp i mogliśmy w spokoju oczekiwać na losowanie 3. rundy.

16.09.2014, Osnatel-Arena, Osnabrück, widzów: 11 999

DFB-P 2R VfL Osnabrück [2BL] - TSG Hoffenheim [bL] 1:0 (1:0)

 

9' A. Mvuemba 1:0

 

VfL Osnabrück: P.Keser 8 – F.Johnson 6, J.Projić 7, M.Charvet 7, D.Nowak 7 – S.Holzer 7, A.Mvuemba 8, S.Zielinsky 7 (83' P.Thomik 6), J.Blondel 8 – R.Doveta 7 (66' W.Wasiliew 7), L.Suchy 7 (73' B.Oktay 7)

 

GM: Polat Keser (BR, VfL Osnabrück) - 8

 

Nasi juniorzy w rezerwach pod wodzą Baljicia wciąż fantastycznie sobie radzili, tym razem po szalenie obiecująco dobrej grze pokonując drugoligowca Cottbus 2:0 po bramkach Farinellego i Bauma z 11. i 24. minuty. Do tej pory w stawce, oprócz naszych, pozostawały jeszcze rezerwy Leverkusen i Bochum, ale biorąc pod uwagę, że w naszych grają niemal wyłącznie chłopaki po 17-18 lat, największą uwagę zwracano właśnie na zaplecze Osnabrücku.

Odnośnik do komentarza

Na razie jeszcze nie :>

 

----------------------------------------------

 

Średnio udane losowanie wciąż trzymało się nas jak pijany płotu, i w 3. rundzie Pucharu Niemiec los skojarzył nas z grającym obecnie w Bundeslidze zespołem Kickers Offenbach, z którym to rywalizowaliśmy w ubiegłym sezonie w drugiej lidze. Nasze rezerwy z kolei czekało kolejne arcytrudne zadanie, w postaci potencjalnej barykady, jaką miała pełne prawo być Borussia Dortmund – nasze chłopaki, przyszłość klubu, mieli zatem okazję do skosztowania kolejnej porcji bezcennego doświadczenia, do czego będą przygotowywać się cowtorkowymi sparingami z rezerwami innych zespołów z 2.Bundesligi, jako że 3. rundę DFB-Pokal przewidziano dopiero na listopad.

 

 

W lidze tymczasem podejmowaliśmy trudnego rywala, walczący o awans Eintracht Frankfurt, z którym mieliśmy małe rachunki do wyrównania, a szczególnie z napastnikiem gości Korbankolewem, który stawał się dla nas tym, kim za czasów Gratkorn był Vratislav Lokvenc z Salzburga.

 

Ponownie zagraliśmy tym samym składem, którym w ostatnich spotkaniach prezentowaliśmy zgraną i atrakcyjną dla oka piłkę, lecz tym razem pierwsza połowa minęła bez echa. Goście atakowali, ale nieodmiennie gubili się w najważniejszych momentach na wysokości naszej linii obrony, zaś w naszych szeregach wyraźnie brakowało organizacji, przez co podania nie docierały do adresatów, a z przodu kwitła bezradność i brak zaangażowania. Do przerwy kibice wobec tego goli nie oglądali, za to piłkarze usłyszeli ode mnie parę nieprzychylnych uwag, wśród których znalazło się nawet miejsce dla stwierdzenia, że nasi juniorzy w Pucharze Niemiec po kolei ogrywają doświadczonych rutyniarzy, a my tak guzdramy się z ligowym rywalem, od którego wcale nie jesteśmy gorsi.

 

Po przerwie nasz środek pola precyzyjniej rozdysponowywał już piłki, dzięki czemu w 51. minucie Zielinsky podał po ziemi w szesnastkę na but Dovety, a w tejże chwili Vinícius podłożył Roberto nogę niby subtelnie, ale nie na tyle, by sędzia tego nie zauważył. Do rzutu karnego podszedł wyznaczony przeze mnie Mvuemba i silnym strzałem pod ręką Rosatiego nareszcie dał naszym kibicom powód do radości. W miarę upływu czasu zdejmowałem z boiska co bardziej bezużytecznych, spośród których jako pierwszy na ławce usiadł Doveta, który chyba założył się z kimś o to, że zdoła wykopać piłkę poza stadion w trakcie meczu, a w ostatnich dziesięciu minutach murawę opuścił strasznie niefrasobliwy Projić, zanim zdąży nam zrujnować spotkanie. Josipa zastąpił Loda, w przypadku którego sporo ryzykowałem, ale Rafał już po chwili popisał się fantastycznym przerzuceniem za linię obrony prosto do Suchego, który ruszył sam na sam z bramkarzem; Lubomir miał w tej sytuacji obowiązek skończyć mecz, ale nieudolną próbą lobu pomógł Rosatiemu przenieść piłkę nad poprzeczką.

 

Jakimś cudem się to na nas nie zemściło, dzięki czemu po tej kolejce zostaliśmy liderem 2.Bundesligi. Jednakże bez przesadnego entuzjazmu, ponieważ wciąż niepokonany Freibrug miał tę samą liczbę punktów co my i jedno zaległe spotkanie, po którego nadrobieniu powinien zepchnąć nas na drugie miejsce.

21.09.2014, Osnatel-Arena, Osnabrück, widzów: 18 406

2BL (7/34) VfL Osnabrück [3.] - Eintracht Frankfurt [7.] 1:0 (0:0)

 

51' A. Mvuemba 1:0 rz.k.

 

VfL Osnabrück: P.Keser 7 – F.Johnson 7, J.Projić 6 (83' R.Loda 6), M.Charvet 7, D.Nowak 7 – S.Holzer 7 (73' P.Thomik 6), A.Mvuemba 7, S.Zielinsky 7, J.Blondel 7 – R.Doveta 7 (60' W.Wasiliew 7), L.Suchy 7

 

GM: Iwan Korbankolew (N, Eintracht Frankfurt) - 8

Odnośnik do komentarza

Profesorze? Ta maczeta w drzwiach szatni to była wbita mniej więcej na wysokości głowy, czy może bliżej klamki?

 

-------------------------------------------------

 

Na kończący wrzesień wyjazdowy mecz z Hannoverem nie był gotowy Sebastian Zielinsky, który był mocno poturbowany przez piłkarzy z Frankfurtu i musiałem zastąpić go w środku pola Ersanem Tekkanem. W drodze na spotkanie sporo zastanawiałem się wlepiając nos w szybę okna autokaru, jak długo będziemy jeszcze dziećmi szczęścia, ponieważ mimo zwycięstw bez straty gola, nasza gra w ostatnich dwóch spotkaniach nie wyglądała dobrze.

 

Odpowiedź na AWD-Arenie brzmiała: "jeszcze przez dziewiętnaście minut". Najpierw byliśmy dla gospodarzy godnym rywalem i trzymaliśmy ich krótko, ale trzeci mecz z rzędu marnowaliśmy okazje zbyt lekką ręką, zupełnie jakby moi piłkarze wierzyli, że nasza bramka, do której piłka nie wpadła już od 630 minut, jest zaczarowana. Z ogromnego błędu wyprowadziła ich 19. minuta spotkania – najpierw Johnson pozwolił na prawej flance bez przeszkód rozegrać rywalom piłkę, a przy centrze Torresa z prawie połowy boiska Charvet jak skończony junior – chociaż nie, nie będę obrażał naszych rezerwistów; jak skończony amator – źle obliczył tor lotu piłki, pozwalając Trautowi pokonać Kesera miękką główką. Już teraz wiedziałem, że nasz obrońca nie wyjdzie już na drugą połowę, a tuż przed przerwą drugiego gola zawalił nam drugi stoper, Projić, faulując przeciwnika na linii pola karnego, po czym z rzutu wolnego na 0:2 podwyższył Celso.

 

Pod prysznic, oprócz beznadziejnego Charveta, odesłałem także Johnsona, który na prawej obronie częściej podawał piłkę poza linię boczną, niż do kolegów, a ja po bezceremonialnym i ostrym w słowach żądaniu ambitniejszej i bardziej zdecydowanej gry wysłałem zespół na drugą połowę.

 

Łudziłem się jeszcze, że moje słowa zadziałały tak, jak działały na moich kadrowiczów na mundialu, kiedy chwilę po wznowieniu gry Holzer zabrał Torresowi piłkę na połowie gospodarzy, po czym momentalnie podał na wolne pole do Suchego, który wreszcie trafił do bramki zdobywając gola kontaktowego. Niestety, nieco ponad 40 minut później nasi kibice mogli czuć się wydymani, bowiem poza zmarnowaną setką Tekkana z sześciu metrów i trafienia Mvuemby w słupek, ani przez chwilę nie zagroziliśmy na poważnie Hannoverowi, w słabym stylu dając mu się pokonać po raz trzeci z rzędu. Kiedyś już miałem do czynienia z podobnym zespołem i podobnym zachowaniem moich podopiecznych w pojedynkach z nim – było to przed laty za południową granicą, a tamta drużyna nazywała się FC Pasching.

26.09.2014, AWD-Arena, Hanower, widzów: 29 836

2BL (8/34) Hannover 96 [7.] - VfL Osnabrück [1.] 2:1 (2:0)

 

19' S. Traut 1:0

45+2' Celso 2:0

47' L. Suchy 2:1

 

VfL Osnabrück: P.Keser 7 – F.Johnson 6 (46' M.Klandt 7), J.Projić 7, M.Charvet 5 (46' R.Loda 7), D.Nowak 7 – S.Holzer 7, A.Mvuemba ŻK 8, E.Tekkan 7, J.Blondel 7 – R.Doveta 7 (68' F.Kacik 6), L.Suchy 7

 

GM: Sascha Traut (N, Hannover 96) - 8

Odnośnik do komentarza

@Draken,
Sugerujesz, że to bardziej po europejsku?


@Profesor,

Myślę, że prędzej czy później wypróbuję.

 

-----------------------------------------------

 

Po serii siedmiu zwycięstw bez straty bramki, jedna jedyna porażka na własne życzenie spowodowała nie tylko pożegnanie z fotelem lidera, ale od razu wypadnięcie poza pierwszą trójkę. W tym przypadku można byłoby odpowiednio przekształcić krążące ostatnio wśród sfrustrowanych licealistów powiedzenie, zamieniając je na: "potrzeba pół sezonu, by wspiąć się na szczyt tabeli, ale tylko 90 minut, by spaść kilka pozycji w dół".

 

 

Przy takim obrocie spraw powołania na eliminacyjny mecz z Austrią, który odbędzie się na Ernst-Happel-Stadion w Wiedniu, rozsyłałem w wyraźnie gorszym nastroju, niż jeszcze w piątek po południu. Spośród tych, którzy na początku września znaleźli się w kadrze przeciwko Litwie, zabrakło naszego kapitana Wojtka Cichego, którego trapiły problemy ze ścięgnem pachwiny, ale po jego wielkiej wpadce z tamtego spotkania być może dobrze zrobiłaby mu mała przerwa. Zdecydowałem nie zmieniać nic w dotychczasowym składzie, by zacząć powoli cementować obecnych zawodników, tak by za dwa lata ponownie tworzyli trwały i odporny na uszkodzenia monolit. Tym samym zabrakło już miejsca dla Łukasza Fabiańskiego, który dotychczas raczej mnie nie zachwycił, ale jednocześnie nie zamykałem mu drzwi do reprezentacji.

 

Bramkarze:

– Artur Boruc (34 l., BR, Celtic Glasgow, 40/0);

– Michał Górka (22 l., BR, Wisła Kraków, 5/0 U-21);

– Radosław Janukiewicz (30 l., BR, Vitesse, –).

 

Obrońcy:

– Dariusz Fornalik (23 l., O L, Fulham, 6/0);

– Tomasz Woźniak (22 l., O LŚ, OP LŚ, N, Newcastle, 19/2);

– Artur Kowalczyk (23 l., O Ś, Tottenham Hotspur, 17/2);

– Marcin Piotrowski (24 l., O Ś, Bayern Monachium, 30/0);

– Jakub Błaszczykowski (28 l., O/DBP/P P, Genk, 68/1);

– Adrian Gudewicz (27 l., O/DBP/OP P, Bari, 8/0).

 

Pomocnicy:
– Maciej Kwiatkowski (22 l., DP, Bolton, 6/0);
– Konrad Gołoś (32 l., DP P LŚ, Palermo, 38/3);
– Grzegorz Owczarek (22 l., P Ś, Osasuna, 1/1);

– Maciej Brodecki (19 l., OP PŚ, Schalke 04, 9/0);

– Mateusz Cieluch (26 l., OP PŚ, N Ś, SC Freiburg, 27/11);

– Wojciech Łobodziński (31 l., OP PŚ, N Ś, Karlsruher SC, 16/1);
– Euzebiusz Smolarek (33 l., OP PŚ, N Ś, Borussia Dortmund, 53/15);

– Dariusz Frankiewicz (28 l., OP LŚ, Wisła Kraków, 32/5);

– Sebastian Mila (32 l., OP LŚ, Hearts, 69/5);

– Sławomir Peszko (29 l., OP LŚ, N Ś, Alemannia Aachen, 34/3);

– Piotr Szymański (22 l., OP Ś, Chelsea Londyn, 23/4);
– Mariusz Zganiacz (30 l., OP Ś, Deportivo, 49/7).

 

Napastnicy:

– Maciej Korzym (26 l., OP/N Ś, Sporting Lizbona, 30/24);
– Tomasz Adamczyk (20 l., N, Liverpool, 11/7);

– Jarosław Kasprzycki (24 l., N, Le Havre, 10/1).

Odnośnik do komentarza

Wojtek Cichy nie był jedynym pechowcem, ponieważ na pierwszym treningu zgrupowania również ścięgno pachwiny uszkodził sobie, o ironio, Wojtek Łobodziński i już teraz musiałem odesłać go z powrotem do Karlsruhe. Nie planowałem ściągać w jego miejsce rezerwowego napastnika, ale postanowiłem jednak dowołać Dawida Janczyka (27 l., N Ś, Polska; 17/8), który dobrze sobie radził we francuskiej Bastii, a teraz chciałem sprawdzić, jak spisze się na tle Jarosława Kasprzyckiego, który coraz bardziej udowadniał, że niewiele wnosi do reprezentacji.

 

 

Wrzesień 2014

 

Bilans (Osnabrück): 4-0-1, 11:2

2.Bundesliga: 4. [-1 pkt do Wolfsburgu, +1 pkt nad Hannoverem]

DFB-Pokal: 2. runda, 1:0 z Hoffenheim; awans, vs. Kickers Offenbach

Finanse: -2,77 mln euro (-516 tys. euro)

Gole: Lubomir Suchy (6)

Asysty: Sebastian Holzer (4)

 

Bilans (Polska): 1-0-0, 4:1

Eliminacje ME 2016: 1. [+0 pkt nad Hiszpanią], ósma grupa

Ranking FIFA: 9. [=]

 

 

 

Ligi:

 

Anglia: Liverpool [+3 pkt]

Austria: Austria Wiedeń [+2 pkt]

Francja: Olympique Marsylia [+12 pkt]

Hiszpania: Real Madryt [+2 pkt]

Niemcy: HSV Hamburg [+2 pkt]

Polska: Wisła Kraków [+5 pkt]

Rosja: CSKA Moskwa [+8 pkt]

Szwajcaria: Young Boys [+2 pkt]

Włochy: AC Milan [+0 pkt]

 

Liga Mistrzów:

- Wisła Kraków, gr. C, 3:1 u siebie z Partizanem Belgrad

 

Puchar UEFA:

- Lech Poznań, Pierwsza runda, 1:0 i 0:2 z Bastią; out

- Korona Kielce, Pierwsza runda, 0:0 i 1:0 z Barceloną; awans, gr. C

 

Reprezentacja Polski:

- 03.09, eliminacje ME, Polska - Litwa, 4:1

 

Ranking FIFA: 1. Brazylia [1343], 2. Anglia [1226], 3. Francja [1170], ..., 9. Polska [929]

Odnośnik do komentarza
  • Makk przypiął ten temat
  • Pulek zablokował ten temat
Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...