Skocz do zawartości

Futbol - jak daleko nogi poniosą...


Ralf

Rekomendowane odpowiedzi

Mecz towarzyski z silną reprezentacją Czech był pierwszym sprawdzianem przed przyszłorocznym mundialem, a zarazem jedynym, przed którym nie znaliśmy jeszcze grupowych rywali turnieju finałowego. Gospodarze byli naszpikowani reprezentantami Premiership, Primera División, Serie A, czy Bundesligi, a wśród nich bez problemu można było znaleźć zawodników takich potęg jak Chelsea Londyn tudzież Realu Madryt, zatem miał być to dla nas prawdziwy test ognia.

 

I tak było na murawie. Od pierwszego gwizdka Czesi solidnie na nas usiedli, z łatwością przedzierali się nie tyle pod nasze pole karne, co po prostu pod naszą bramkę, a ja z kwadransa na kwadrans przecierałem oczy ze zdumienia widząc, jak jedna po drugiej partaczą niemożliwe do spartaczenia sytuacje. Jak nie wstrzeliwali się prosto w dzielnego Laufera lub Joshua wykazywał się niesamowitym refleksem, to znowuż koszmarnie pudłowali. Po 90 minutach czeska drużyna miała na koncie 31 (!) oddanych strzałów, z czego aż 12 w światło bramki, a mimo to nie zdołali ukłuć nas ani razu. Wśród uderzeń można było znaleźć absolutnie wszystko – strzały z dystansu, z linii pola karnego, w sytuacjach sam na sam, na pustą bramkę... – o cud zakrawało, że nic z tych rzeczy nie zakończyło się w naszej siatce.

 

Pytanie za 100 punktów: "co się wtedy dzieje?". Odpowiedź: "frajersko przegrywa się spotkanie". W rzeczy samej. W 72. minucie czeski bramkarz kiepsko wznawiał grę, na przedpolu Cahill przeskoczył Jana Polaka i zgrał do Doyle'a. Joe następnie pognał na bramkę, ściął w prawo i wyłożył Holmanowi, a Brett pokazał Czechom jak się wykańcza akcje, i niespodziewanie objęliśmy prowadzenie. Po dziesięciu minutach obejrzeliśmy kopię tej sytuacji, z tym, że teraz to Holman dogrywał, a Doyle strzelał, co zapewniło nam sprawienie niespodzianki i zwycięstwo 2:0. Gospodarze sami sobie byli winni, zaś ja pomimo wygranej nie byłem zadowolony z gry naszej obrony – choć pomeczowe recenzje były pozytywne, nasi stoperzy popełnili tego wieczoru tyle rażących błędów, że Czesi powinni wpakować nam co najmniej kilka ładnych bramek. Do Mistrzostw Świata musiało się to wydatnie poprawić.

13.11.2013, Bazaly, Ostrawa, widzów: 16 569
TOW Czechy [15.] - Australia [12.] 0:2 (0:0)

72' B. Holman 0:1
83' J. Doyle 0:2

 

Australia: J.Laufer 8 – T.McCleneham 7, M.Thawite 6 (46' P.Kisnorbo 7), S.Menechella 8, R.Bendyke 7 (83' A.Wong 7) – A.Hardy 8, T.Cahill 9, K.Sarkies 7 (73' J.Culina 7), J.Carlier 6 (46' B.Emerton 7) – D.Harris 6 (46' J.Doyle 8), S.Wells 6 (66' B.Holman 8)

GM: Tim Cahill (OP Ś, Australia) - 9

Odnośnik do komentarza

Dobrze było nareszcie być na zgrupowaniu blisko kraju – dwie godzinki i już mogłem wrócić do pracy z ŁKS-em, a nie kilkanaście, jak to jest w przypadku zgrupowań w antypodach. W Ekstraklasie zaczynały się tymczasem mecze rewanżowe, i było to bardzo dobre określenie, bo na aleję Unii przyjeżdżała Pogoń Szczecin, która na inaugurację bezlitośnie ograła nas u siebie 0:3. Teraz wypadało się odwdzięczyć pięknym za nadobne, tym bardziej, że na ławce mógł zasiąść już Aleksiej Wołkow, a do obrony powrócił Wasil Ognjanow.

 

Cóż, zemsta nam się bardzo udała, a odpowiedzieliśmy chyba w najlepszy z możliwych sposobów. Od początku zdecydowałem się na ofensywne ustawienie, co w 9. minucie pozwoliło nam spokojnie rozegrać atak pozycyjny, który zakończył się centrą Antonowa i celną główką Tarachulskiego na dalszy słupek. Od tej pory zaczęliśmy kuć żelazo, póki gorące, piłkarze Pogoni nie potrafili się zebrać, więc po blisko czterdziestu minutach gry Wojtal na lewym skrzydle przerwał obiecującą akcję gości i przytomnym, długim podaniem wysunął za obrońców do Piotrka, który nie dał się zatrzymać dwóm obrońcom i pewnie podwyższył na 2:0!

 

W szatni zachęcałem do dalszej nieustępliwej gry, bo najgorszym, co teraz można było zrobić, to oddać pole szczecinianom. Wszystko idealnie zadziałało, a najlepszą ilustracją naszej przewagi była sytuacja z 66. minuty, w której przez moment grając w dziesięciu – poza boiskiem opatrywany był Pitry – ruszyliśmy z szybką kontrą, Holub idealnie zgrał Tarachulskiemu, a Piotrek efektownym rogalem z lewej nogi z linii pola karnego zaskoczył zasłoniętego Nenecę, kompletując hat-tricka, a nam zapewniając pewne trzy punkty. Teraz ekipa Pogoni czuła się tak, jak my na otwarcie rozgrywek.

16.11.2013, Stadion przy al. Unii, Łódź, widzów: 5437

OE (16/30) ŁKS Łódź [3.] - Pogoń Szczecin [8.] 3:0 (2:0)

 

9' P. Tarachulski 1:0
39' P. Tarachulski 2:0
66' P. Tarachulski 3:0

 

ŁKS Łódź: G.Socha 7 – K.Skrzypczak 8, W.Ognjanow 9, D.Imbiorowicz 9, R.Antonow 9 – K.Smiejonow 8 (75' P.Klepczarek 6), P.Kaźmierczak ŻK 6 (73' M.Goliński 7), J.Holub 10, G.Wojtal 8 – P.Pitry ŻK 7 (66' A.Wołkow 6), P.Tarachulski 10

GM: Jiri Holub (P Ś, ŁKS Łódź) - 10

Odnośnik do komentarza

Losowanie trzeciej rundy Pucharu Polski łaskawie skojarzyło nas z Polonią Warszawa, a terminarz Ekstraklasy oznaczał, że z warszawską ekipą mieliśmy rozegrać aż trzy mecze pod rząd, z czego pierwsze dwa to wyjazdy. Wobec tego, by uniknąć niepotrzebnego jeżdżenia tam i z powrotem zakwaterowaliśmy się w pobliskim hotelu, by do kolejnego występu móc podchodzić w dobrej formie. W składzie tylko zmęczonego Pitrego zastąpił Wołkow i można było ruszać do boju.

 

Puchar Polski zwykle rządził się swoimi prawami, dlatego tym razem kibice obejrzeli niedokładny, powolny i nieskuteczny ŁKS, co stało w zupełnej opozycji względem ligi. Przez większość czasu gra toczyła się w środku pola, podania do skrzydłowych kończyły się za liniami bocznymi, a nieliczne sytuacje strzeleckie nieustannie marnowaliśmy. Do tego tradycyjnie po urazie zupełnie obok meczu przechodził Wołkow, któremu podziękowałem już w przerwie. Jedyny go meczu padł w 67. minucie, na szczęście po naszej stronie – gospodarze nie stawiali żadnego oporu, gdy lewym skrzydłem podchodziliśmy pod ich pole karne, Wojtal zagrał do Holuba, ten następnie krótko dośrodkował, a Simiejonow zgasił piłkę i jako jedyny mądry posłał ją do bramki między nogami golkipera, a nie w jego tors. Tym samym nie tylko przed rewanżem w Łodzi byliśmy w lepszej sytuacji, ale mieliśmy też przewagę mentalną przed spotkaniem Orange Ekstraklasy, które mieliśmy rozegrać w tym samym miejscu już trzy dni później.

20.11.2013, Stadion przy ul. Konwiktorskiej, Warszawa, widzów: 1984

PP 3R (1/2) Polonia Warszawa [OE] - ŁKS Łódź [OE] 0:1 (0:0)

 

67' K. Simiejonow 0:1

 

ŁKS Łódź: G.Socha 8 – K.Skrzypczak 7, W.Ognjanow 7, D.Imbiorowicz 8, R.Antonow 7 – K.Smiejonow 7, P.Kaźmierczak ŻK 7, J.Holub 7 (76' M.Goliński 6), G.Wojtal 8 – A.Wołkow 6 (46' M.Szmuc 7), P.Tarachulski 7

GM: Grzegorz Wojtal (P L, ŁKS Łódź) - 8

Odnośnik do komentarza

Przebywając w Warszawie uzgodniłem z zespołem Marek Dupnica wart 2 000 euro zimowy transfer utalentowanego Georgiego Pawłowa (17 l., P P, Bułgaria). Później natomiast zdecydowałem wycofać z wyjściowego składu Wołkowa, zastępując go wypoczętym Pitrym.

 

Drugie spotkanie na Konwiktorskiej zupełnie niczym nie różniło się od tego sprzed trzech dni, co z biegiem czasu coraz bardziej mnie irytowało. Jednakże jeszcze się nie spodziewałem, co mnie tego dnia czeka... Chwilę po przerwie Zamiatowski wjechał obunóż w Skrzypczaka, za co wyleciał z boiska, zaś dwanaście minut później w jego ślady poszedł Biełorukow, po otrzymaniu drugiej żółtej kartki podwójnie osłabiając zespół gospodarzy. Grając w jedenastu przeciwko dziewiątce mieliśmy psi obowiązek wpakować im przynajmniej zwycięskiego gola, ale moje miernoty miały tego dnia inne plany. Mimo najbardziej miażdżącej z miażdżących przewag albo bezlitośnie masakrowaliśmy Cichosza, albo straszyliśmy kibiców za bramką, a w pewnym momencie mógłbym przysiąc, że słyszałem dźwięk tłuczonego szkła w oknie jednego z budynków nieopodal stadionu. Patrząc na okoliczności, skończyło się na haniebnym bezbramkowym remisie, a ja po raz pierwszy od naprawdę dawna nawrzeszczałem na zespół tak, że aż im w pięty poszło. Wstyd.

23.11.2013, Stadion przy ul. Konwiktorskiej, Warszawa, widzów: 5258

OE (17/30) Polonia Warszawa [16.] - ŁKS Łódź [2.] 0:0

 

50' D. Zamiatowski (P) czrw.k.
62' D. Biełorukow (P) czrw.k.

 

ŁKS Łódź: G.Socha 8 – K.Skrzypczak 6, W.Ognjanow ZK 8, D.Imbiorowicz 7, R.Antonow 7 – K.Smiejonow ZK 6 (46' P.Klepczarek 6), P.Kaźmierczak ŻK 7, J.Holub ŻK 7 (72' M.Goliński 6), G.Wojtal 6 – P.Pitry 7 (62' K.Adamski 6), P.Tarachulski 6

GM: Grzegorz Socha (BR, ŁKS Łódź) - 8

Odnośnik do komentarza

Po czterech dniach po raz trzeci już mieliśmy grać z Polonią Warszawa, tym razem w ramach rewanżowego spotkania trzeciej rundy Pucharu Polski, a nie mógł w nim wystąpić zawieszony za kartki Kaźmierczak. Choć ostatnim razem ośmieszyliśmy się dokumentnie, zdecydowałem jednak wystawić ten sam skład licząc na to, że wtedy kiepski wynik był efektem naszej nonszalancji.

 

Otóż nie, nie był. Wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazywały, że ŁKS zaczął się kończyć, a kibice winni zacząć oswajać się z tym, że rywalom coraz rzadziej łydki będą drżeć przed meczami z moją drużyną. Mimo że w 22. minucie po silnym strzale z dystansu prowadzenie dał nam Holub, a wszyscy myśleli, że zmierzamy po pewny awans, po przerwie rzeczywistość brutalnie potraktowała mnie i naiwnych kibiców kijem bejsbolowym. Tuż po przerwie żałośnie bierna obrona z Ognjanowowem na czele przy dośrodkowaniu Jeża wpuściła między siebie małolata Drąga, który dał warszawianom nadzieje na korzystny wynik. Nieco ponad dziesięć minut później debilna strata Skrzypczaka skończyła się szybką kontrą Polonii, po której wyrównanie w dwumeczu dał gościom po raz kolejny Drąg, zaś pod koniec Socha zdawał się robić wszystko, by podarować rywalom rozstrzygającego gola – tuż przed początkiem dogrywki zaczął kiwać się w polu karnym z przeciwnikiem, i tylko przytomna reakcja jednego z naszych obrońców uchroniła nas przed klęską.

 

Ale co się odwlecze, to nie uciecze. W pierwszej części dogrywki rzut karny za frajer dał gościom w prezencie Imbiorowicz, który tym samym zakończył swoją karierę w mojej drużynie, a Bączyk z jedenastu metrów zapewnił Polonii miejsce w kolejnej rundzie. Po raz kolejny byłem zmuszony zedrzeć gardło w szatni, kary finansowe dotknęły najsłabszych na boisku Sochę, Imbiorowicza, Ognjanowowa, Skrzypczaka i Antonowa, ponadto nasz bramkarz stracił miejsce w składzie na rzecz Stachowiaka, Antonow wrócił do rezerw, zaś Imbiorowicz dodatkowo znalazł się na liście transferowej. Pożar trzeba dusić w zarodku.

27.11.2013, Stadion przy al. Unii, Łódź, widzów: 3013

PP 3R (2/2) ŁKS Łódź [OE] - Polonia Warszawa [OE] 1:3 (dg. 1:2) (dp. 1:0) [aggregate: 2:3]

 

22' J. Holub 1:0
25' D. Mamedow (P) ktz.
49' P. Drąg 1:1
61' P. Drąg 1:2
103' M. Bączyk 1:3 rz.k.

 

ŁKS Łódź: G.Socha 5 – K.Skrzypczak 5, W.Ognjanow 5 (61' Ł.Hejnowski 7), D.Imbiorowicz 5, R.Antonow 5 – K.Smiejonow 6, M.Goliński 7, J.Holub ŻK 7, G.Wojtal 6 – P.Pitry 7 (75' K.Adamski 7), P.Tarachulski 6 (46' A.Wołkow 6)

GM: Paweł Drąg (P LŚ, N, Polonia Warszawa) - 9

Odnośnik do komentarza

Nie sądzę, obrona koncertowo pokpiła ten mecz. Rekreacyjnego truchtania z zachowaniem pięciometrowego odstępu od napastnika drużyny przeciwnej nie da się inaczej określić. Ale z drugiej strony teraz niektórzy będą mieli ostatnią szansę, by uniknąć odesłania na ławkę lub na trybuny, a już czeka na nas Groclin.

Odnośnik do komentarza

Po ostatnim pokpieniu spotkania i oddaniu awansu bez walki nie wszyscy, którzy znaleźli się na celowniku, posypali głowy popiołem. Moją ostrą reakcję pokornie przyjęli Socha, który nawet przeprosił za fatalny występ, Imbiorowicz i Antonow, zaś okoniem stanęli Skrzypczak i Ognjanow, którzy tym samym na długi czas zamknęli sobie drogę do wyjściowego składu. Bułgar do tego zaczął nawet zadzierać nosa, robiąc z siebie wielką gwiazdę, więc dodatkowo przywołałem go do porządku, najpierw pytając go: "A kim Ty jesteś, żeby wozić się jak jakiś książę?!", a następnie informując o degradacji jego stopnia w drużynie i odsyłając na zajęcia, by pomógł trenerom rozwiesić siatki w bramkach i ustawić sprzęt.

 

 

Później jechaliśmy na rozstrzelanie do Grodziska Wielkopolskiego, a na murawę stadionu przy Powstańców Chocieszyńskich wyszła dość mocno zmieniona jedenastka. W bramce wystąpił Stachowiak, w obronie od prawej Hejnowski, Jakosz, Butkus i młody Rodionow, zaś w pomocy na środku za zawieszonego Holuba znalazł się wyciągnięty z rezerw Piskariew. Przy obecnej dyspozycji wynik meczu mógł być właściwie tylko jeden, a na domiar złego przed telewizorami miała obejrzeć to cała piłkarska Polska.

 

I w pierwszej połowie na niespodziankę się nie zanosiło. Choć w pierwszych minutach potrafiliśmy inicjować obiecująco wyglądające akcje, to jednak po kwadransie dostaliśmy dwie szybkie bramki, po których się rozsypaliśmy. Najpierw w 17. minucie Andreasik zacentrował z lewej strony na jedenasty metr do zupełnie niekrytego Karpiuka, dla którego oczywiście było to pierwsze trafienie w sezonie, zaś po chwili z podobnego miejsca górną piłkę posłał Żmuda, a Stachowiak pomógł Karpiukowi podwyższyć na 0:2, dając mu zdjąć sobie piłkę z rękawic.

 

Tym razem dla odmiany w szatni zachowywałem się spokojniej, choć jednocześnie powiedziałem zawodnikom, co myślę o ich grze, a na koniec zdjąłem Pitrego i Klepczarka. Okazało się to dobrym posunięciem, bowiem moi podopieczni ewidentnie nie spodziewali się tak łagodnej przerwy w szatni, i na drugą połowę wyszła zupełnie inna drużyna. Już trzy minuty po wznowieniu gry Jakosz posłał daleką, prostopadłą piłkę z naszej połowy, Sredojević w kiepskim stylu przepuścił ją na wolne pole do Piekarskiego – który swoją drogą dał znakomitą zmianę –, ten następnie zgrał do Tarachulskiego, a Piotrek do pustej bramki nareszcie przełamał swoją niemoc. To nie był koniec, i po kolejnej chwili Hejnowski potężnym wykopem zagrał piłkę do przodu, a wysunięta obrona grodziszczan pozwoliła Piekarskiemu zaliczyć swoją drugą asystę, zaś Tarachulskiemu drugie trafienie. Niestety już trzy minuty później wszystko poszło na marne po tym, jak szybka kontra Groclinu skończyła się łatwym golem Kazubowskiego obok nieinterweniującego Stachowiaka. W tej chwili do szatni powędrował Piskariew, który nie był jeszcze gotów do gry w pierwszym zespole, a kwadrans przed końcem kiepskie podanie Sredojevicia przechwycił Kaźmierczak i wyłoży na wolne pole Tarachulskiemu, który skompletowawszy efektownego hat-tricka ponownie doprowadził do remisu.

 

W 86. minucie mogliśmy zadać rozstrzygający cios, tyle że szarżującego sam na sam Piekarskiego faulem zatrzymał słabiutki Sredojević, który fatalny występ ukoronował czerwoną kartką. Mimo gry w osłabieniu nie ryzykowałem pazernych ataków i mecz zakończył się niespodziewanym podziałem punktów. Telewidzowie obejrzeli jednak kawał zaciętego pojedynku.

30.11.2013, Stadion przy ul. Powstańców Chocieszyńskich, Grodzisk Wlkp., widzów: 5736; TV

OE (18/30) Groclin Dyskobolia Grodzisk Wlkp. [3.] - ŁKS Łódź [2.] 3:3 (2:0)

 

17' K. Karpiuk 1:0
19' K. Karpiuk 2:0
48' P. Tarachulski 2:1
52' P. Tarachulski 2:2
55' R. Kazubowski 3:2
74' P. Tarachulski 3:3
86' A. Sredojević (G) czrw.k.

 

ŁKS Łódź: A.Stachowiak 5 – Ł.Hejnowski 7, G.Jakosz 7, T.Butkus 7, M.Rodionow ZK 6 – P.Klepczarek 6 (46' K.Simiejonow 7), P.Kaźmierczak 8, L.Piskariew 4 (56' M.Szmuc 7), G.Wojtal ŻK 8 – P.Pitry 6 (46' M.Piekarski 8), P.Tarachulski 10

GM: Piotr Tarachulski (N, ŁKS Łódź) - 10

Odnośnik do komentarza

Na koniec listopada drugi raz z rzędu zająłem drugie miejsce w głosowaniu na Menedżera Miesiąca, za to Piotr Tarachulski odebrał nagrodę dla Piłkarza Listopada, która po ostatnich występach bardzo mu się należała.

 

 

Listopad 2013

 

Bilans (ŁKS Łódź): 3-2-1, 10:6

Orange Ekstraklasa: 2. [-1 pkt do Wisły Kraków (Wisła trzy zaległe spotkania), +1 pkt nad Odrą Wodzisław]

Puchar Polski: 3. runda, 1:0 i 1:3 z Polonią Warszawa; out

Finanse: 2,64 mln euro (-585 tys. euro)

Gole: Piotr Tarachulski (16)

Asysty: Jiri Holub (8)

 

Bilans (Australia): 1-0-0, 2:0

Mistrzostwa Świata: –

 

 

Ligi:

 

Anglia: Manchester United [+4 pkt]

Francja: Nantes [+1 pkt]

Hiszpania: Valencia [+5 pkt]

Niemcy: Werder Brema [+4 pkt]

Polska: Wisła Kraków [+1 pkt]

Rosja: CSKA Moskwa [M]

Szwajcaria: Neuchâtel Xamax [+2 pkt]

Włochy: AS Roma [+2 pkt]

 

Liga Mistrzów:

- Groclin Grodzisk Wlkp., Gr. A, 1:3 na wyjeździe z Interem Mediolan; out

 

Puchar UEFA:

- Wisła Kraków, gr. H, 2:0 u siebie z Metalurgiem Donieck, 0:2 na wyjeździe z Olympique Lyon; awans

- Legia Warszawa, gr. D, 0:2 u siebie z SC Freiburg, 0:2 na wyjeździe z FC Liverpool; out

 

Reprezentacja Polski:

- 09.11, Mecz towarzyski, Polska - Meksyk, 0:0

- 13.11, Mecz towarzyski, Polska - Francja, 2:3

 

Ranking FIFA: 1. Brazylia [1354], 2. Anglia [1325], 3. Holandia [1278], ..., 12. Australia [802], ..., 23. Polska [710]

Odnośnik do komentarza

Groclin zakończył swój udział w fazie grupowej Ligi Mistrzów zwycięstwem 2:0 u siebie ze szwedzkim Malmö, co jednak nie dało mu nawet gry w Pucharze UEFA na wiosnę. A zostając przy zakończeniach, na zamknięcie rundy jesiennej Orange Ekstraklasy przyjeżdżał do nas Lech Poznań, będący niestety jednym ze słabszych zespołów tegorocznych rozgrywek. Za kartki zawieszony był Grzegorz Wojtal, który rzeczywiście zbierał ich bardzo dużo, a nie chcąc ryzykować wystawiania kolejnego juniora z rezerw, szansę zaprezentowania się pod okiem kamer Canal+ Sport dostał wiszący na liście transferowej Citko.

 

Pierwsza część spotkania nie wyglądała optymistycznie, lechici mieli zdecydowaną przewagę, a my opuszczaliśmy własną połowę tylko przy okazji sporadycznych kontrataków. W tym okresie ratowały nas m.in. poprzeczki, szczęśliwe interwencje Stachowiaka i w miarę przytomne reakcje obrońców. Mimo słabej gry, to my po kwadransie objęliśmy prowadzenie. Wtedy powracający na lewą obronę Kowalski wybiciem do Tarachulskiego zainicjował kontrę, Piotrek sprytnie zacentrował w pole karne, a tam spod opieki obrońców urwał się Pitry i strzałem głową w okienko dał nam niezbyt zasłużone prowadzenie.

 

Po przerwie dzięki moim instrukcjom z szatni to my byliśmy już stroną przeważającą i rzadko opuszczaliśmy połowę Kolejorza, zaś po dziesięciu minutach bombę z dystansu przypuścił Holub, trafił w poprzeczkę, a piłka spadła pod nogi Tarachulskiego, który dopełnił formalności. Pod koniec poznaniacy próbowali jeszcze odpowiedzieć, ale tego dnia zagraliśmy pewnie w obronie, a to pozwoliło nam sprawić mikołajkowy prezent najmłodszym fanom ŁKS-u oraz zachować dobry bilans z drużynami z Wielkopolski.

06.12.2013, Stadion przy al. Unii, Łódź, widzów: 5511; TV

OE (19/30) ŁKS Łódź [2.] - Lech Poznań [15.] 2:0 (1:0)

 

17' P. Pitry 1:0
56' P. Tarachulski 2:0

 

ŁKS Łódź: A.Stachowiak 8 – Ł.Hejnowski 7, G.Jakosz 7, T.Butkus ŻK 7, D.Kowalski 7 – K.Simiejonow 7 (77' P.Klepczarek ŻK 6), P.Kaźmierczak 7 (82' M.Szmuc 6), J.Holub 8, A.Citko 7 – P.Pitry 8 (72' M.Piekarski 6), P.Tarachulski ŻK 8

GM: Przemysław Pitry (N, ŁKS Łódź) - 8

Odnośnik do komentarza

Oprócz nadrabiającej ligowe zaległości Wisły Kraków, runda jesienna Orange Ekstraklasy była już zamknięta, a to oznaczało, że aż do marca rozgrywać mieliśmy tylko mecze towarzyskie. Pierwszy z nich przypadł już na 11 grudnia i był jednocześnie ostatnim meczem ŁKS-u w 2013 roku. Naszym rywalem był drugoligowy Śląsk Wrocław, spadkowicz z Ekstraklasy, i dość nieoczekiwanie polegliśmy 1:3, a strzelcem jedynej bramki dla naszego zespołu był Marek Piekarski. Ewidentnie było widać, że zespół w ostatnich kilkunastu dniach jechał już na rezerwie, więc dobrze było, że noworoczne rozbieganie miało się odbyć dopiero 14 stycznia.

11.12.2013, Stadion przy ul. Oporowskiej, Wrocław, widzów: 451

TOW Śląsk Wrocław [2L] - ŁKS Łódź [OE] 3:1 (2:1)

 

4' D. Sędziak 1:0
15' M. Piekarski 1:1
45' D. Sędziak 2:1
69' D. Sędziak 3:1

 

 

Tydzień później , wraz z Hassanem jako moją prawą ręką, udałem się do Werony na losowanie grup finałów Mistrzostw Świata 2014. Trafiliśmy średnio umiarkowanie, bo w grupie A zmierzyć mieliśmy się z broniącą tytułu Anglią, zabójczo nieprzewidywalną drużyną Kolumbii oraz... reprezentacją Polski. Z oczywistych względów najwięcej emocji budziło wylosowanie tego ostatniego rywala, ba, nawet z mojej strony dodawało to smaczku temu mundialowi, a co dopiero polskim mediom, znanym z mistrzowskiego wręcz "pompowania balonów" i nakręcania społeczeństwa.

 

Od razu ogłoszono także terminarz fazy grupowej – turniej otwierać miało popołudniowe spotkanie Anglia - Kolumbia, zaś my wieczorem 4 czerwca w Lecce podejmować będziemy Biało-czerwonych, 10 czerwca w Mesynie Anglię, a na zakończenie zmagań grupy A 17 czerwca w Udine Kolumbię.

 

Mistrzostwa Świata 2014, Grupa A:

– Anglia;

Australia;

– Kolumbia;

– Polska.

 

Zamknięcie rundy jesiennej zawodnicy wybrali sobie na masowe łamanie się; oprócz drobnych urazów w drużynie rezerw, m.in. Butkus upuścił sobie sztangę na klatkę piersiową, Zawadzki tak gorliwie harował na treningu, że aż nadwyrężył więzadła krzyżowe, zaś Wojtal złapał przeziębienie. W międzyczasie jeszcze słuszną decyzję o przejściu na emeryturę po sezonie ogłosił bramkarz Jakub Skrzypiec, a Adrian Citko zaczął olewać treningu, co na razie skończyło się dla niego tylko oficjalnym upomnieniem i obietnicą, że następnym razem nie będzie mu już tak wesoło.

 

 

Grudzień 2013

 

Bilans (ŁKS Łódź): 1-0-0; 2:0

Orange Ekstraklasa: 2. [-7 pkt do Wisły Kraków, +1 pkt nad Odrą Wodzisław]

Puchar Polski: –

Finanse: 2,48 mln euro (-746 tys. euro)

Gole: Piotr Tarachulski (17)

Asysty: Jiri Holub (9)

 

Bilans (Australia): 0-0-0, 0:0

Mistrzostwa Świata: Grupa A (vs. Polska, Anglia i Kolumbia)

 

 

Ligi:

 

Anglia: Tottenham Hotspur [+3 pkt]

Francja: Olympique Marsylia [+3 pkt]

Hiszpania: FC Barcelona [+0 pkt]

Niemcy: Schalke 04 Gelsenkirchen [+1 pkt]

Polska: Wisła Kraków [+7 pkt]

Rosja: –

Szwajcaria: Neuchâtel Xamax [+2 pkt]

Włochy: AS Roma [+1 pkt]

 

Liga Mistrzów:

-

 

Puchar UEFA:

- Wisła Kraków, 1/16, vs. Malmö FF

 

Reprezentacja Polski:

-

 

Ranking FIFA: 1. Brazylia [1337], 2. Anglia [1311], 3. Holandia [1246], ..., 13. Australia [795], ..., 22. Polska [703]

Odnośnik do komentarza

Zaraz po Nowym Roku okazało się, że powoli przestaję być anonimowy na zachodzie piłkarskiej Europy, gdy szwajcarscy dziennikarze zaczęli wymieniać mnie jako murowanego pewniaka do objęcia posady w drugoligowym FC Thun 1898. Po kilku dniach z kolei rano czekała na mnie oficjalna oferta z grającego w rosyjskiej ekstraklasie Kubania Krasnodar, która mogła zostać przeze mnie tylko odrzucona. Gdybym nie pracował teraz z żadnym klubem, proszę bardzo, ale gdy jestem w samym środku swojej "misji", nic nie oderwie mnie od jej realizacji, o ile jakieś nieprzewidziane okoliczności nie zmuszają mnie do radykalnych kroków.

 

Przed pierwszym sparingiem stycznia jak skończeni frajerzy zachowali się dwaj zawodnicy – Mironow i Simiejonow. Sergiej do czas kontuzji miał pewne miejsce w zespole, zaś Konstantin od dłuższego czasu regularnie grywał od pierwszych minut, toteż w przypadku obu postąpiłem ostro i przysoliłem im po tygodniu korzystania z oszczędności.

 

Na noworoczne rozbieganie wybrałem austriackie Waidhofen, by dać zawodnikom możliwość kontaktu z zachodnioeuropejską piłką. Wyszło to bardzo dobrze, mieliśmy zdecydowaną przewagę, a trafienia autorstwa Wołkowa, Holuba i Kawy pozwoliły nam odnieść pewne zwycięstwo 3:0, a mimo że boisko z urazem opuścić musiał Adamski, już następnego dnia mógł wrócić do treningów.

14.01.2014, Stadion przy al. Unii, Łódź, widzów: 450

TOW ŁKS Łódź [POL] - FC Waidhofen [AUT] 3:0 (3:0)

 

19' A. Wołkow 1:0
25' J. Holub 2:0
35' J. Kawa 3:0
86' K. Adamski (Ł) ktz.

 

 

W ciągu następnych kilku dni miałem małe urwanie głowy. Najpierw kolejnym, który ogłosił zakończenie kariery był Grzegorz Jakosz, później musiałem co rusz odrzucać kolejne oferty względem Piotra Tarachulskiego, aż na pytanie dziennikarza odpowiedziałem stanowczo, ku uciesze Piotrka, że nigdzie się on nie wybiera, natomiast na sam koniec po raz kolejny trening opuścił Citko, tym razem zgodnie z zapowiedzią pozbawiony już przeze mnie tygodniowego poboru.

 

Na drugą grę kontrolną jechaliśmy do Łowicza na mecz z miejscowym Pelikanem, i musiałem przyznać, że było o czym myśleć. Po raz drugi ponieśliśmy porażkę z drugoligowcem, który między 20. a 35. minutą wcisnął nam dwa gole, a z naszej strony tylko Mironow i Kawa trafili do bramki rywala. Sparing to tylko sparing, ale miałem nadzieję, że w kolejnych będziemy już prezentować lepszy poziom.

22.01.2014, Stadion przy ul. Starzyńskiego, Łowicz, widzów: 79

TOW Pelikan Łowicz [2L] - ŁKS Łódź [OE] 3:2 (3:2)

 

2' S. Mironow 0:1
22' P. Kaźmierczak 1:1
26' P. Kaźmierczak 2:1
34' M. Kotulski 3:1
45' J. Kawa 3:2

Odnośnik do komentarza

Podczas przygotowań do marcowego wznowienia rozgrywek ligowych czekało mnie jeszcze urozmaicenie w postaci wyjazdu na zgrupowanie reprezentacji Australii przed meczem z Chorwacją w Zagrzebiu. Z Socceroos wchodziliśmy już w decydujący etap przygotowań i wstępnej selekcji pod kątem Mistrzostw Świata, tak więc warto było, by zawodnicy udowodnili, że należy im się miejsce w drużynie. Nie mogłem powołać kontuzjowanego Cahilla, a wśród starających się o umocnienie swojej pozycji znaleźli się:

 

 

Bramkarze
– Brad Jones (31 l., BR, Northampton, 45/0);

– Joshua Laufer (25 l., BR, Troyes, 8/0);

– Jess van Strattan (31 l., BR, Sangiovannese, 2/0).

Obrońcy:
– Trent McCleneham (28 l., O P, Wolverhampton Wanderers, 20/0);

– Lucas Neill (35 l., O/DBP/P P, Blackburn Rovers; 84/3);

– Michael Twaite (30 l., O PŚ, Austria Wiedeń, 32/0);
– Patrick Kisnorbo (32 l., O PLŚ, DP, Leicester, 67/3);
– Aaron Downes (28 l., O Ś, Stevenage, 5/0);
– Simon Menechella (25 l., O Ś, DP, Delémont, 10/1);
– Rob Bendyke (22 l., O/DBP L, Northampton, 22/3);

– Scott Jamieson (25 l., O/P L, Port Vale, 9/1);

– Aaron Wong (26 l., O L, Deportivo, 24/1).

 

Pomocnicy:

– Vincenzo Grella (34 l., DP, Bristol City, 49/1);
– Oliver Zilić (24 l., P Ś, Benevento, 1/0);
– Ahmad Elrich (32 l., OP P, ADO Den Haag, 45/7);

– Brett Emerton (34 l., OP P, Brighton; 88/17);
– Adam Hardy (24 l., OP PLŚ, Olympiakos Pireus, 35/1);
– Joe Doyle (24 l., OP PŚ, N, VfR Aalen, 9/1);
– Justin Carlier (22 l., OP L, Watford, 2/0);
– Jason Culina (33 l., OP Ś, PSV Eindhoven, 55/6);
– Kristian Sarkies (27 l., OP Ś, Stade Reims, 34/5).

Napastnicy:

– Joshua Kennedy (31 l., OP/N Ś, MSV Duisburg, 48/17);

– Paul Griffiths (23 l., N, Fortuna Düsseldorf, 2/1);
– David Harris (24 l., N, Empoli, 22/20);

– Brett Holman (29 l., N, Sporting Braga, 40/11).

Odnośnik do komentarza

Gdy byłem już właściwie gotowy do wyjazdu do Zagrzebia, musiałem odrzucać masę ofert dotyczących Grzegorza Sochy i Piotra Tarachulskiego. Obu chciała pozyskać m.in. Wisła Kraków, ale ostatecznie każdy z potencjalnych kupców musiał obejść się smakiem – nie zamierzałem osłabiać drużyny przed decydującymi, wiosennymi spotkaniami. Przy takiej dyspozycji ŁKS-u spadek raczej nam nie groził, zaś przy odrobinie szczęścia i poważnym podejściu do sprawy, mogliśmy nawet pokusić się o zajęcie wysokiej pozycji w końcowej klasyfikacji. Choć przy takim stanie rzeczy zaczynało pachnieć Europą, to jednak cały czas konsekwentnie utrzymywałem, że celem numer jeden na ten sezon jest zachowanie ekstraklasowego statusu.

 

Trzeci zimowy sparing graliśmy z niemiecką Viktorią Köln. I teraz wypadliśmy świetnie na tle zachodniego rywala, choć oczywiście należy pamiętać, że rywal nie zaliczał się do futbolowych potęg. Choć po dziewięćdziesięciu minutach posiadanie piłki było dość wyrównane, to jednak goście swój procent nabijali głównie nic nie wnoszącymi podaniami w środku pola i tylko dwukrotnie zatrudniali naszych bramkarzy. Z naszej strony dwa trafienia Wojtala i jedno Kaźmierczaka odesłały przeciwnika z kwitkiem, a teraz nareszcie trzeba było pokazać się z lepszej strony w sparingach z krajowymi drużynami.

30.01.2014, Stadion przy al. Unii, Łódź, widzów: 462

TOW ŁKS Łódź [POL] - Viktoria Köln [GER] 3:0 (2:0)

 

16' G. Wojtal 1:0
35' G. Wojtal 2:0
80' P. Kaźmierczak 3:0

Odnośnik do komentarza

Orange Ekstraklasa 2013/14, runda jesienna:

 

dca735c47958f53b.jpg

 

 

 

Styczeń 2014

 

Bilans (ŁKS Łódź): 0-0-0; 0:0

Orange Ekstraklasa: 2. [-7 pkt do Wisły Kraków, +1 pkt nad Odrą Wodzisław]

Puchar Polski: –

Finanse: 2,27 mln euro (-950 tys. euro)

Gole: Piotr Tarachulski (17)

Asysty: Jiri Holub (9)

 

Bilans (Australia): 0-0-0, 0:0

Mistrzostwa Świata: Grupa A (vs. Polska, Anglia i Kolumbia)

 

 

Ligi:

 

Anglia: Tottenham Hotspur [+3 pkt]

Francja: Olympique Marsylia [+5 pkt]

Hiszpania: Real Madryt [+1 pkt]

Niemcy: Schalke 04 Gelsenkirchen [+2 pkt]

Polska: Wisła Kraków [+7 pkt]

Rosja: –

Szwajcaria: Neuchâtel Xamax [+2 pkt]

Włochy: AC Milan [+3 pkt]

 

Liga Mistrzów:

-

 

Puchar UEFA:

- Wisła Kraków, 1/16, vs. Malmö FF

 

Reprezentacja Polski:

-

 

Ranking FIFA: 1. Brazylia [1380], 2. Anglia [1330], 3. Holandia [1274], ..., 13. Australia [798], ..., 20. Polska [736]

Odnośnik do komentarza

Piłkarze ŁKS-u w reprezentacji:

– Dariusz Wróblewski (TOW, Polska U-19 vs. Iran U-19, 1:1); 6

– Michaił Rodionow (TOW, Polska U-19 vs. Iran U-19, 1:1); 6

– Angel Georgiew (TOW, Cypr U-19 vs. Bułgaria U-19, 3:1); 6

– Marek Piekarski (TOW, Polska U-21 vs. Iran U-21, 7:0); asysta, 9

– Jiri Holub (TOW, Czechy vs. Ukraina, 1:1); 5

 

W ostatniej chwili przed wyjazdem do Zagrzebia powitałem w szeregach ŁKS-u utalentowanych juniorów, a byli to: Rawił Dawidow (17 l., O/DBP L, Rosja) z Łucz Władywostoku, Georgi Pawłow (17 l., P P, Bułgaria) z bułgarskiego Marek Dupnica, Angel Georgiew (18 l., O Ś, DP, Bułgaria; U-19) z Chebyru i obiecujący Aleksandr Aleksandrow (18 l., DP, Rosja) z Lokomotiwu Czita. Wszyscy bez wyjątku rozpoczęli w naszej drużynie rezerw, ale przy sumiennym przykładaniu się do treningów mieli duże szanse na zaistnienie w pierwszym zespole za 2-3 lata, zaś nasze wykupienie Aleksandrowa z Czity za 675 000 euro przysporzyło menedżerowi Lokomotiwu wielu słów krytyki ze strony kibiców, którzy nie mogli pogodzić się z tym, że z klubu odszedł tak utalentowany junior.

 

 

Później swoje myśli skupiłem już tylko na przygotowaniu reprezentacji Australii do meczu towarzyskiego z Chorwacją. Od początku zgrupowania uczulałem zawodników, że nie ma już czasu na próżnowanie, miałem też tradycyjny problem z kondycją niektórych graczy, który zmusił mnie do wystawienia w pierwszej jedenastce zmęczonych Griffithsa i Sarkiesa.

 

Gospodarze również przygotowywali się do mundialu, i robili to z wielkim zapałem. W efekcie pierwsza połowa wyglądała tak, że Chorwaci grali, my im statystowaliśmy i nieudolnie przeszkadzaliśmy, a w dodatku po zaledwie trzech minutach rzut wolny podarował im Menechella, a spóźniony z interwencją Laufer pozwolił Srnie na spokojnie otwarcie wyniku. W szatni nie miałem dobrych wiadomości dla chłopaków, ale moje zimne słowa, że niektórzy właśnie zaczęli przegrywać bilety do Włoch, sprawiły, że po przerwie na boisku pojawiła się zupełnie inna Australia.

 

I to nie tylko pod względem personalnym – m.in. w bramce znalazł się Brad Jones –, ale przede wszystkim sportowym. Od samego wznowienia zaczęliśmy gnieść Chorwatów, obraz gry uległ całkowitej odmianie, a w 56. minucie przedarliśmy się na przedpole gospodarzy, zaś bomba Sarkiesa z 20 metrów przełamała ręce Kovaciowi i zrobiło się 1:1. Chwilę później mistrzowsko rozegraliśmy odebraną na połowie rywali piłkę, Kennedy odbijając piłkę od Ivicy Tomljenovicia obsłużył Wonga, który przedłużył do Culiny, a ten następnie fantastycznie odegrał do zupełnie niekrytego Elricha, zaś Ahmad nie dał bramkarzowi szans na skuteczną interwencję. Z naszej strony kilka takowych zaprezentował Jones, nie ugięliśmy się nawet wtedy, gdy Chorwacja przeszła na 4-2-4 i już drugi silny rywal w trakcie naszych przygotowań do Mistrzostw Świata został przez nas ograny na własnym podwórku.

 

05.02.2014, Maksimir, Zagrzeb, widzów: 28 108

TOW Chorwacja [16.] - Australia [13.] 1:2 (1:0)

 

3' D. Srna 1:0

56' K. Sarkies 1:1

63' A. Elrich 1:2

 

Australia: J.Laufer 6 (46' B.Jones 8) – T.McCleneham 7, M.Thawite 7, S.Menechella 8, A.Wong 7 (78' R.Bendyke 6) – J.Doyle 6 (46' A.Elrich 8), J.Culina 7, K.Sarkies 7 (67' P.Kisnorbo 7), A.Hardy 7 (74' J.Carlier 7) – P.Griffiths 6 (46' J.Kennedy 7), B.Holman 7

 

GM: Simon Menechella (O Ś, DP, Australia) - 8

Odnośnik do komentarza
Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...