Skocz do zawartości

Chaos przez pracowitość = zrobione


Makk

Rekomendowane odpowiedzi

Trzy dni po otrzymaniu smsa i dogadaniu się na posiedzeniu rodzinnym, udałem się na lotnisko a później tamtejszym środkiem lokomocji do miejsca docelowego.

Mając jeszcze sporo czasu do spotkania, udałem się na spacer. A to mały fajeczek, a to rozprostować trochę kości w kolanach. Chodząc alejką blisko budynków klubowych, natknąłem się na (jak się później, rzecz jasna, okazało) wiernych kibiców i drużyny i… moich. Trochę się nasłuchałem pochlebstw, nie powiem- miłych dla ucha, trochę pytań padło o przyszłość w trenerce. Grzecznie i dyplomatycznie odpowiadałem- nigdy nie wiadomo co będzie, szczególnie w takim zawodzie, jaki ja wykonuje. Dziś tu, jutro tam, a pojutrze nigdzie.

Miłą pogawędkę zakończyliśmy fotką, później życzyli mi ci ludzie powodzenia i się pożegnaliśmy. Spojrzenie na zegarek dało mi znać, iż mogę już udać się w miejsce spotkania.

Ogarnięty byłem jakimś takim dziwnym spokojem. Czy to była przede mną rozmowa o pracę? Nie wiem, może, pewnie tak. Ale z tym luzik. Robotę w końcu mam. Będzie, co będzie.

Odnośnik do komentarza

Po powrocie do domu, od razu znalazłem się pod obstrzałem pytań moich pań. Prosiłem o chwilę cierpliwości, chciałem się najpierw umyć, napić i zapalić. Na opowieści będzie jeszcze czas.

Czynności, które miałem wykonać jakoś poszły.

Usiedliśmy we trójkę w salonie. Sam nie wiedziałem, od czego zacząć. W głowie miałem dwa początki. Z rozterki wybawiła mnie żona:

– I co, przenosimy się?

– Pytasz, czy się przenosimy, czy opuszczamy Edynburg?

– A to będzie jakaś różnica? – spojrzała na mnie nieco zmieszana.

– No, myślę, że tak.

– Czyli? – już pokazywało się lekkie zniecierpliwienie na twarzy żony.

– Nie wiem, jak to powiedzieć… – na chwilę się zamyśliłem. – Jeśli się zgodzicie, to się przenieśmy. Po wysłuchaniu moich opinii w głowie oraz za i przeciw, zdecydowałem się. Powiem szczerze, że Edynburg to jednak nie jest to. Oczekiwałem czegoś innego. To znaczy… – ponownie jakoś mi się skotłowały myśli w głowie i nie mogłem ich ubrać w słowa – miasto jest fajne. Inne rzeczy też. Klub mi się fajnie prowadzi. Sukcesy są. Każdy by zapytał więc: czego więcej trzeba?

– Fakt. – przytaknęła małżonka, która w skupieniu mnie obserwowała.

– No. Można by rzec: niczego. Ale jest jedno ALE, dla mnie spore. – zrobiłem pauzę. – To wszystko jest tylko, podkreślam wyraz „tylko”, fajne. Nie czuję, że to moje miejsce na Ziemi. Wiem, że tu robota jest, po części nasze życie, ale pamiętam, jak kiedyś gadaliśmy, że będziemy tylko tam, gdzie nam dobrze i dobrze się czujemy.

Tu mi żona już weszła w słowo:

– A tu cię coś uwiera?

– Tak mocno bym tego nie nazwał. – od razu odpowiedziałem. – Na początku się strasznie jarałem tym miejscem, tą robotą. I chyba mi przeszło. Chcę zmiany. Ale oczywiście nie za wszelką cenę. Wszystko leży w kwestii naszego dogadania się.

– Czyli chcesz podziękować Hibernian i odejść? Masz już jakiś pomysł?

Podszedłem do stolika, zgarnąłem szklankę wody i wypiłem.

– Mam. Nawet bym powiedział, że jestem po słowie z prezesem jednego z klubów. Są zainteresowani moją osobą. Żywo zainteresowani. Ja daję zielone światło.

– No ok., tylko weź w końcu powiedz, co gdzie i jak?! – prawie nakrzyczała na mnie małżonka.

Grzecznie odpowiedziałem na jej pytanie. Wszystko jakoś tam sobie w głowie poukładałem wcześniej. Moja Marta nie martwiła się ani trochę, i nie była jakoś zdziwiona decyzją. Zgodziła się od razu, uznała, że to dobry pomysł.

Nasza córa miała dokładnie takie samo podejście.

Nie pozostawało nic innego, jak tylko zadzwonić do kogo trzeba, umówić się na spotkanie, podpisać dokumenty i pakować manatki.

A nie! Prawie. Pozostała mi jeszcze kwestia rozwiązania obowiązującej umowy z Hibs. To tylko formalność.

Odnośnik do komentarza

Początek czerwca i sprawy prawie gotowe. Cała przeprowadzka zajęła chwilę moment. Całe szczęście mieliśmy pomoc ze strony mojego nowego pracodawcy. Wszystkie manele zostały zapakowane do samolotu, dowiezione, dostarczone na miejsce. Jakimś dziwnym trafem udało się liniom lotniczym nie zgubić nic. Sukces.

Do rodzinnych wakacji odliczałem już dni. Co prawda czekała mnie jeszcze nieszczęsna konferencja. Moje dołączenie do zespołu wywołało spore poruszenie w lokalnych, jak i krajowych mediach. Raczej mało kto obstawiał taki obrót spraw. I się udało. Zaskoczenie to powinno być drugie moje imię.

Zaskoczyłem kilka razy: Lurgan Celtic- 10 lat, jakieś tam sukcesy w kraju i w Europie uciułane; Hibernian FC- 3 lata, bardzo podobnie jak poprzednio- coś tam w europejskich pucharach i krajówce.

Ale nie ma co wracać do przeszłości. Teraz trzeba stanąć i spojrzeć do przodu.

Odnośnik do komentarza

Dzień 7 czerwca na bank pozostanie w mojej pamięci. Zawitałem koło południa na stadion. Zostałem gorąco powitany przez prezesa oraz współpracowników moich i jego. Całe szczęście nie były to jakieś anonimowe twarze. Pogadaliśmy, powspominaliśmy. Następnie przeszliśmy do sali konferencyjnej. Tu lekko mnie zaskoczyli. Raz, że sala zrobiła się salą, wcześniej, jak tu byłem, to wyglądało to troszkę inaczej. Mniejsze było.

Druga rzecz- naprawdę duża ilość dziennikarzy. Niby się przyzwyczaiłem do nich, Liga Mistrzów, rozgrywanie spotkań z największymi i temu podobne, ale i tak byłem pod wrażeniem. Przyszli mnie zobaczyć, pooglądać, czy jak? A taka humorystyczna scenka mi przyszła do głowy.

Pytania padały jedno za drugim. Odpowiadałem spokojnie i zasadniczo ogólnikowo. Jestem tu kilka dni, to co ja będę za bajki opowiadał. Po części wiem, na czym stoję, wiem też co przede mną. Pewne jest jedno- mam od groma roboty.

Rozmowy z zarządem oraz moimi współpracownikami przyniosły konsensus pewien. Dajemy sobie chwilowo na wstrzymanie. Przez chwilowo rozumiemy wszyscy mniej więcej rok. Tyle potrzebuję na zbudowanie zespołu. Podwaliny są i owszem. Mój poprzednik zbytnio nie rozmontował ekipy, ale mam sporo zastrzeżeń i osłabień w drużynie. Chcę i tak stworzyć coś swojego, jak to miało miejsce wcześniej.

Wiem, że wszedłem do najlepszego klubu na świecie, ale według moich opinii obecnie takich graczy jeszcze tu nie ma. Mam nadzieję, że w krótkim czasie ogarnę temat.

To i tym podobne przemyślenia zostawiłem dla siebie i moich pomagierów. Dziennikarze ode mnie tego nie usłyszeli.

Jedyna wypowiedź, która mogła być kontrowersyjna to ta: „Jestem zdania, że ta drużyna, to miasto jest ostatnim moim przystankiem w karierze trenerskiej. Chcę tu zostać tak długo, jak się da lub będę miał chęci, czyli zasadniczo na jedno wychodzi. Później odchodzę na emeryturę”.

Lekkie poruszenie na sali było. Dopiero pewnie jutro w gazetach się pojawią pełne analizy tegoż zdania. Zobaczymy, coś tam przeczytam i pouśmiecham się pod nosem.

Odnośnik do komentarza

Po wywiadach niedane niestety mi było wrócić do domu. Z prezesem oraz dyrektorem sportowym wyszliśmy na trybunę VIPowską, która o dziwo była otwarta. I dobrze. Dziś było ciepło, przewietrzenie pomieszczeń się przydało.

Tu i na zewnątrz było widać powiew świeżości, nowości. Musiało być niedawno remontowany lub odnowiony obiekt.

Małe morze zielonych krzesełek było wypełnione tak mniej więcej w połowie. Ilość kibiców mnie zaskoczyła. Prezes roześmiany od ucha do ucha poklepał mnie po plecach i lekko pchnął w stronę końca loży.

Podszedłem i wtedy się zaczęło: oklaski srogie zebrałem, chwilę później okrzyki wynoszące moje nazwisko. Rozległo się gromkie: MAKKOW!!! MAKKOW!!

Pomachałem zebranym na dole kibicom. Znienacka ktoś podsunął mi mikrofon. Teraz mogłem spokojnie przemówić do ludzi, każdy miał mnie już możliwość usłyszenia.

– Witajcie!

Od razu oklaski.

– Dzięki wielkie za gorące przywitanie. I nie bijcie więcej braw. Zostawcie to na mecze. Na nasze wygrane mecze!

I znowu oklaski. No, ile można?!

– Jutro zaczynam urlop, ale szybko wracam. Zabieramy się za budowanie zespołu przyszłości. Ogromnie się cieszę, że mogę tu być. Że mogę poprowadzić najlepszą drużynę na świecie! Dzięki za przyjście i przywitanie mnie. Wierzę, że razem stworzymy coś naprawdę niesamowitego. Do zobaczenia.

Odwróciłem się i chciałem już zejść na dół i szybko rozdać parę autografów, które były ponoć w planie spotkania.

Ale wpadłem na jeszcze jeden pomysł, który wiedziałem, że spodoba się kibicom. Zgarnąłem z fotela szalik klubowy, podszedłem do krawędzi. Rękami podniosłem go do góry, rozprostowany dumnie prezentował nasze logo oraz barwy.

Zbliżywszy usta do mikrofonu, krzyknąłem:

LUUURGAN!!!

W odpowiedzi usłyszałem gromkie:

CELTIC!!!

Podpisałem się na szaliku markerem i rzuciłem fanom. Później zeszliśmy z moim asystentem na dół. Czas witania powoli dobiegał końca.

Kontrakt dostałem do 30/06/2030, gdzie w myśl umowy mam dostawać ponad 11 tysięcy € na miesiąc.

Szczerze mówiąc, to chciałem być w domu i odpocząć. Dużo dziś nie zrobiłem, ale całością jestem trochę zmęczony. Zostały mi dwa dni ogarnięcia się, później ucieczka wakacyjna.

 

Czekałem na moment wskoczenia do samochodu, 3 mile przejechać z centrum Lurgan i będę w nowej chacie. Już mięliśmy dosyć życia w mieście, w otoczeniu innych, więc tym razem udało się nam dorwać odosobnioną lokację.

11 minut od centrum, tuż nad jeziorem Lough Neagh. Parcela przy 29-35 Island View Lane, od drogi odgrodzona roślinnością, z drugiej mańki jeziorkiem. Z okien domu piękne widoki. Po drugiej stronie brzegu przystań łodzi, klub golfowy. Córa już ze trzy razy dopytywała, kiedy wyskoczymy pożeglować.

Odnośnik do komentarza

Dzień po prezentacji, zasiadłem w biurze razem z moim asystentem. Chciałem się dobrze przyjrzeć całej obecnej strukturze klubowej. Jakoś diametralnie się podczas mojej nieobecności nie zmieniło. Jedynemu rozbrojeniu uległ skład zespołu. Tu będziemy musieli mocno się napracować, żeby przywrócić ład. Na moje oko oczywiście. Slaven Bilić miał swoją wizję, którą zrealizował. Nie maco mu zarzucić- w ciągu dwóch lat rządów wygrał Danske Bank Premiership. Udało mu się prawie powtórzyć moje wyniki. W pierwszym roku w lidze wygrał 37 spotkań i zaliczył 1 remis. W kolejnym sezonie- 36 wygranych i 2 remisy.

W LM też sobie jakoś tam nawet radzili. Więc wychodzi na to, że ostatnia porażka Lurgan Celtic w lidze krajowej była… pod moją wodzą. Sam już nie pamiętam, kiedy to było.

Przez dwa remisy Bilić nie został zwolniony, rzecz oczywista. Sam odszedł. Zgłosił się po niego zespół z Anglii.

Wracając do składu… Dałem sobie rok czasu na ogarnięcie i montowanie paki. Prezes dał zielone światło. Priorytet na ten sezon to wygrana w lidze. Jak się nam uda dostać do Ligi Mistrzów, to bardzo dobrze. Jak nie, to płaczu nie będzie. Liga Europy starczy, żeby zarobić trochę grosza na transfery.

Do tego chciałem jednak przejść później, najpierw całość klubowa.

Odnośnik do komentarza

 

Zbliżywszy usta do mikrofonu, krzyknąłem: – LUUURGAN!!! W odpowiedzi usłyszałem gromkie: – CELTIC!!!

Wiedziałem! \o/ trochę powątpiewałem po kwestii nie patrzeć w przeszłość, ale coś mnie tak kuł Lurgan lub Świt :D

 

Świt nie bardzo. Nie da się dodać takich lig w trakcie rozgrywki.

Odnośnik do komentarza

Obiekty klubowe:

  • Knockramer Park – 3636 miejsc, w tym 1386 siedzących, w lipcu tego roku kończy się rozbudowa o kolejne 364 krzesełek,
  • Obiekty młodzieżowe – świetne,
  • System szkolenia młodzieży – dobry,
  • Wyszukiwanie juniorów – ograniczona siatka.

 

Zarząd:

  • Prezes – Bryan Hughes
  • Dyrektor – James Wright
  • Dyrektor sportowy – Peter Murray

Sztab:

  • Menedżer – Maciej Makkow
  • Asystent – Juan Sebastian Veron
  • Menedżer drugiego zespołu – Greame Arthur
  • Menedżer U-18 – Mark McMenemy
  • Koordynator pionu juniorskiego – Paule Keane
  • Trener bramkarzy – German Lux, Tuda Murphy, Johnny Pollock
  • Trener siłowy – James Slater, Ryan Whitley, Ramires
  • Trenerzy – Stephen Carson, Raymond Fitzpatrick, Jamie Fullarton, Gareth Liggett, Philip Matthews, Pat MacAllister, David Murphy, Simon O`Hare
  • Główny fizjoterapeuta – Dwyer Henerdson
  • Fizjoterapeuta – Gareth Ward
  • Scouci – Barry Hunter, Steven Douglas, Rory Hamill, Mark Surgenor, Stephen Young

 

Budżet transferowy – 4,30 mln €, budżet wynagrodzeń – 2,03 mln miesięcznie.

 

Lurgan Celtic w rankingu zespołów europejskich zanotował skok o 2 pozycje na 13. miejsce.

Danske Bank Premiership zaliczył spadek o 2 miejsca na 16. pozycję.

 

Spadek rozgrywek krajowych oznacza dla nas bój o fazę grupową LM w kolejnym (2028/29) sezonie, od razu niestety nie wskoczymy. Startować będziemy od baraży.

Odnośnik do komentarza

Zastany skład Lurgan Celtic

 

Bramkarze:

Walijczyk na ten sezon wystarczy. Dwóch młodych dostanie szanse w krajowych pucharach. Swoich pomocników na pewno wyślę na poszukiwania jakiegoś talentu do wsadzenia między słupki. W rezerwach niestety mizeria.

 

Obrońcy:

Obronę będę musiał jakoś tam sklecić. Przydałby się jeszcze jeden środkowy obrońca, bo tych mam tylko trzech. W razie kontuzji któregoś będzie klops.

O boki jestem spokojny- doświadczeni, mocni gracze. Skorzystam z ich inklinacji do ataku.

 

Pomocnicy:

Gracze ci bardziej z tyłu (defensywni) i z przodu nie wyglądają fantastycznie. O jakiś pojedynkach w środku pola z mocnymi europejskimi ekipami możemy zapomnieć. Tu by się przydały znaczne wzmocnienia. W tym krótkim czasie postaramy się coś znaleźć. Z tej piątki najbardziej wyróżnia się Walijczyk McKenzie, który w ostatnim sezonie zaliczył takie liczby: 42 mecze, 16 goli, 24 asysty.

Hunter też jakimś ogórkiem nie był: 35 spotkań, 21 goli, 24 asysty. Tylko z nim będę miał taki problem, iż ten gość lubi grać na lewym skrzydle, a ja natomiast rezygnuję z gry skrzydłami. Nawet jakbym chciał, to nie mam kim.

Bolączka to brak takiego typowego środkowego pomocnika/rozgrywającego.

McEvoy na ligę da radę, dalej już nie; a Turnerowi brak doświadczenia i jeszcze umiejętności.

 

Napastnicy:

Sam atak nie wygląda źle. Co prawda supersnajper Asare odchodzi z zespołu pierwszego lipca, ale inni powinni zagwarantować sporą ilość goli. Tak przynajmniej było w tym roku:

Reilly – 35 meczów, 25 goli, 8 asyst,

Lynch – 31 meczów, 20 goli, 12 asyst,

Keane – 55 spotkań, 32 gole, 19 asyst,

oraz

Asare – 48 spotkań, 40 goli, 11 asyst.

 

Mullan oraz Morrow, lub jak mawiają w rezerwach „Bracia M”, zostaną przeniesieni do pierwszego zespołu i poszaleją. To znaczy, taką mam nadzieję.

Najchętniej bym ściągnął do Lurgan mojego podopiecznego Ryana Coyle, ale nie mam wystarczających funduszy.

Edytowane przez Makk
Odnośnik do komentarza
Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...