Skocz do zawartości

Liczy się tylko dobra zabawa


scierko

Rekomendowane odpowiedzi

Poważnie. Tak jak wcześniej odrzucałem oferty bez namysłu, teraz się zastanawiam ;)

-------------

Podsumowanie – Grudzień 2013

Bilans meczy (klub): 5-0-3 (21-15)

Najlepszy strzelec (klub): Arek Piech (8 bramek)

Budżet: 15,15 mln. euro (+ 1,66 mln. euro)

| ----------------------------------------------------------------------------------------------------|
| 1.    |	   | Liverpool   |	   | 19    | 14    | 3	 | 2	 | 41    | 13    | +28   | 45    |
| ----------------------------------------------------------------------------------------------------|
| 2.    |	   | Arsenal	 |	   | 19    | 13    | 3	 | 3	 | 57    | 15    | +42   | 42    |
| ----------------------------------------------------------------------------------------------------|
| 3.    |	   | Man City    |	   | 19    | 13    | 3	 | 3	 | 48    | 14    | +34   | 42    |
| ----------------------------------------------------------------------------------------------------|
| 4.    |	   | Coventry    |	   | 19    | 13    | 2	 | 4	 | 45    | 27    | +18   | 41    |
| ----------------------------------------------------------------------------------------------------|
| 5.    |	   | Chelsea	 |	   | 19    | 12    | 3	 | 4	 | 47    | 32    | +15   | 39    |
| ----------------------------------------------------------------------------------------------------|
| 6.    |	   | Man Utd	 |	   | 18    | 11    | 4	 | 3	 | 38    | 19    | +19   | 37    |
| ----------------------------------------------------------------------------------------------------|

 

Transfery (Świat):

 

Transfery (Polska):

 

Ligi w Europie:

Polska: Legia (+3)

Niemcy: Dortmund (+10)

Hiszpania: Barcelona (+3)

Włochy: Napoli (+2)

Francja: PSG (+3)

Holandia: Heerenveen (+5)

Portugalia: Benfica (+4)

 

Ranking FIFA:

1. Francja (-)

2. Hiszpania (-)

3. Portugalia (-)

15. Belgia (+3)

63. Polska (+2)

Odnośnik do komentarza

Te dwa różne komentarze doskonale odzwierciedlają moje myśli ;) Bramka numer 1, albo numer 2 ;)

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Rok 2014 inaugurowaliśmy spotkaniem przed własną publicznością z Tottenhamem, z którym to w rundzie jesiennej – po znakomitym widowisku – zremisowaliśmy na White Hart Lane 3:3. Mimo tego, iż prowadzona przez Paula Lamberta drużyna zawodzi swoją postawą własnych kibiców i działaczy, obawiałem się ich nie mniej, niż Manchesteru United. W końcu grają dla nich takie sławy jak Luka Modric czy Gareth Bale, a jak wiadomo tacy piłkarze mecz potrafią wygrać czasami nawet w pojedynkę. Byłem pełen respektu do rywali, a jednocześnie solennie wierzyłem w umiejętności własnych podopiecznych, tak więc przed meczem uznałem, że dobrym wynikiem w tym meczu były nawet remis...

 

Spotkanie rozpoczęło się dla nas wyśmienicie, a dla gości z Londynu fatalnie. Czerwoną kartkę bowiem już w 2. minucie zawodów obejrzał znakomity pomocnik Rafael van der Vaart! Ucieszyłem się – co oczywiste – bo to stwarzało nam szansę na ogranie, zawodzącego bądź co bądź w tym sezonie, lecz zawsze groźnego Tottenhamu. Blisko objęcia prowadzenie byliśmy w 10. minucie meczu, gdy to sam na sam z bramkarzem gości wyszedł Milos Krasic. Debiutujący dziś w barwach Coventry Serb niestety uderzył obok słupka, co było „nie lada wyczynem”, biorąc pod uwagę sytuację w jakiej się znalazł. Następnie szybko odpowiedzieli goście, a konkretnie Gabriel Torje. Na nasze szczęście Rumun uderzył w środek bramki, tak więc Bartek Białkowski nie miał problemów z obroną jego strzału. W 19. minucie ponownie przed szansą na gola stanął Milos Krasic, ponownie jednak ją zmarnował. Oj kiepsko wychodził mu debiut, bardzo kiepsko. Byłem zły, nie tyle na Serba, co na całą drużynę. Graliśmy w przewadze – to fakt – ale nie przekładało to się zbytnio na obraz gry. Nie potrafiliśmy zdominować rywali – mecz był wyrównany, lecz przy tym kiepski, można by nawet pokusić się o stwierdzenie, że nudny i beznadziejny. Wracając do okazji bramkowych – których było tyle co kot napłakał – w 34. minucie Koguty miały kornera. Piłkę z narożnika boiska w nasze pole karne dośrodkował Luka Modric, a bramkę uderzeniem głową zdobył młodziutki stoper Alain Roussel. Grający w osłabieniu Tottenham prowadził więc z nami 1:0. Na ten swoisty policzek odpowiedzieliśmy dopiero na kilkanaście sekund przed końcem pierwszej połowy. W drugiej minucie doliczonego czasu gry rajd prawym skrzydłem przeprowadził Milos Krasic, dośrodkował w pole karne, a tam próbującego uderzyć futbolówkę głową Arka Piecha, do parteru sprowadził Michael Dawson! Sędzia co oczywiste podyktował dla nas jedenastkę, którą – uderzeniem w okienko – na gola zamienił Patryk Rogalski. Dzięki więc akcji z ostatnich sekund gry, do przerwy remisowaliśmy z Kogutami 1:1.

 

Cóż za ironia losu, kto by się czegoś takiego spodziewał? Na samym początku pierwszej połowy z boiska usunięty został holenderski pomocnik gości, a już pięć minut po wznowieniu gry, sędzia odprawił pod prysznic mojego piłkarza, także pomocnika – Andersona! Kilka minut później indywidualną akcją popisał się Andriy Yarmolenko, a wykończył ją perfekcyjnym uderzeniem przy słupku. Od 54. minuty przegrywaliśmy więc z Tottenhamem 1:2. Następnie na boisku nic się działo, co dziwne, bo przecież piłkarze mieli o wiele więcej wolnego miejsca do gry. W końcu zaatakowaliśmy, przed szansą na gola stanął Milos Krasic, który zamiast strzelać postanowił lobować, a piłka po jego technicznym zagraniu o centymetry minęła słupek bramki gości! Jak się okazało była to nasza ostatnia bramkowa okazja w tym meczu. Polegliśmy więc po raz drugi z rzędu wynikiem 1:2, ponownie niestety przed własną publicznością. Zagraliśmy fatalnie, aż brak mi słów...

 

Białkowski – Clarke, Rogalski, Cameron, Nyatanga – Krychowiak (Vince 85'), Anderson – Krasic, Gmitrzuk, McKee (Christensen 46') – Piech (Skoko 85')

 

Premier League – 20. kolejka – 01.01.2014 r.

[4.] Coventry 1 : 2 Tottenham [8.]

van der Vaart 2'

Roussel 34' [0:1]

Rogalski kar. 45+2' [1:1]

Anderson 50'

Yarmolenko 54' [1:2]

 

Widzów – 31892

MoM – Alain Roussel [7.7]

Odnośnik do komentarza

Coś jakby mały kryzys, oby niezbyt długi ;)

------------------------------------------------------

Wciąż jeszcze nie podjąłem decyzji, czy aby nie przenieść się do Włoch. Milan to światowa półka, a w dodatku moi podopieczni z Coventry w ostatnim czasie bardzo mnie zawodzą. Dałem więc sobie jeszcze jeden tydzień do namysłu... na co włodarze Rossonerich na szczęście przystali.

 

A tymczasem w ramach 3. rundy FA Cup podejmowaliśmy przed własną publicznością Stoke City. Jeszcze nigdy od kiedy objąłem Coventry, nie pragnąłem zwycięstwa tak jak przed tym meczem. Potrzebowaliśmy bowiem szybkiego przełamania złej passy, bo w innym wypadku mogła ona przeistoczyć się w prawdziwą autostradę kiepskich występów. Gdy morale drużyny spadają na łeb na szyję, ciężko jest wrócić do formy. Na szczęście sytuacja w mojej ekipie nie wyglądała jeszcze tak tragicznie, choć rychło mogła się pogorszyć, na przykład gdybyśmy polegli po raz trzeci z rzędu...

 

Wymarzony początek spotkania – tak, te słowa pasują najlepiej. Na prowadzenie wyszliśmy już kilkadziesiąt sekund po rozpoczęciu gry! Kąśliwym uderzeniem popisał się Arek Piech, Asmir Begovic piłki złapać nie mógł, więc odbił ją tylko przed siebie, a raczej wprost pod nogi Joe'a McKee, któremu pozostało jedynie skierować futbolówkę do pustej bramki. Szczerze wierzyłem, że pójdziemy za ciosem, dobijemy chwiejącego się na nogach rywala, ale tak się jednak nie stało. Moi podopieczni popadli w dziwne samozadowolenie, co o mały włos w 20. minucie nie doprowadziło do wyrównania. Wtedy to groźnie na naszą bramkę uderzył nieatakowany przez nikogo Kenwyne Jones, ale na szczęście dobrą interwencją popisał się Bartek Białkowski. Siedem minut później napastnik gości spróbował ponownie, jednak tym razem – uderzając głową – przeniósł piłkę nad poprzeczką. Te dwie sytuacji dały chyba trochę do myślenia moim chłopakom, bo w końcu ocknęli się z drzemki i zaatakowali. W 35. minucie spotkania fantastycznym podaniem do niepilnowanego Milosa Krasicia popisał się Joe McKee, a Serb uderzeniem po długim rogu zdobył swoją premierową bramkę w barwach Coventry! Niczym ciekawym piłkarze obu drużyn nas w tej części gry już nie uraczyli, tak więc po słabej pod względem piłkarskim pierwszej połowie, prowadziliśmy ze Stoke City 2:0.

 

A drugą część meczu otworzył cudowny lob autorstwa Joe'a McKee, tyle, że Szkot miał ogromnego pecha, bo piłka odbiła się od poprzeczki i opuściła boisko. Mimo że od wznowienia gry minęło ledwie dziesięć minut, to śmiało mogę powiedzieć, że w drugiej połowie byliśmy inną drużyną. Graliśmy lepiej, zdecydowanie lepiej. W 60. minucie zawodów sam na sam z bramkarzem gości wyszedł Milos Krasic, ale okazję na zaliczenie drugiego trafienia zaprzepaścił, uderzając wprost w wychodzącego z bramki Asmira Begovicia. Cztery minuty później, po raz kolejny już w tym meczu, nie lada talentem błysnął Joe McKee. Tym razem Szkot doskonałym podaniem obsłużył Arka Piecha, który uderzeniem pod poprzeczkę podwyższył nasze prowadzenie do aż trzech goli! Może i Polak w pierwszej połowie był niewidoczny, ale w drugiej wszystko nadrobił, i to z nawiązką. W 70. minucie gry Pan AK-47 musiał uznać jednak wyższość Asmira Begovicia, który fantastycznie obronił uderzenie Arka, po którym piłka zmierzała w okienko bramki gości. Co się nie udało na dwadzieścia minut przed zakończeniem meczu, wyszło na minutę przed ostatnim gwizdkiem. Z narożnika boiska piłkę w pole karne gości dośrodkował Derek Vince, a bramkę celną główką zdobył właśnie Arek Piech! I to by było na tyle. Wygraliśmy pewnie i zasłużenie 4:0. Dawno nie zagraliśmy tak dobrego meczu, a raczej tak nieźle, jak w drugiej połowie. Obyśmy podtrzymali tę dyspozycję do najbliższego ligowego spotkania – na wyjeździe zmierzymy się z Sunderlandem.

 

Białkowski – Naughton, Turan, Cameron, Olsson – Polański, Strasser (Vince 65') – Krasic, Pandev (Skoko 45'), McKee – Piech

 

FA Cup – 3. runda – 04.01.2014 r.

[bPL] Coventry 4 : 0 Stoke City [bPL]

McKee 1' [1:0]

Krasic 35' [2:0]

Piech 64' [3:0], 89' [4:0]

 

Widzów – 27022

MoM – Arek Piech [9.4]

Odnośnik do komentarza

No właśnie kasy chcieli dać mało, kadra przeciętna, żadnych super transferów... ;)

--------------------------

Długo rozmyślałem nad ofertą włoskiego Milanu, aż w końcu postanowiłem ją odrzucić. Mam w Coventry jeszcze trochę do zrobienia, chcę aby ten klub stał się angielskim potentatem, choć o to łatwo nie będzie.

 

Odszedł od nas kolejny piłkarzy. Ściągając do klubu Rafała Wolskiego liczyłem na coś więcej, aniżeli pokazał. Może i kilka fajnych występów zaliczył, ale zazwyczaj na boisku był bardzo bezbarwny. Beż żalu więc oddałem go Ajaxowi za równe 4 miliony euro. Niech mu się widzie tam jak najlepiej.

 

Odbyło się losowanie 4. rundy FA Cup. Zmierzymy się na wyjeździe z drugoligowym Evertonem. Mimo wszystko nie będzie to pewnie łatwy pojedynek, ponieważ popularni The Toffees radzą sobie na zapleczu Premier League znakomicie, piastują pozycję wicelidera. Czyżby za pół roku zagościli ponownie w najlepszej lidze świata?

 

W końcu moi podopieczni mogli sobie porządnie wypocząć, a na zebranie sił, których tak bardzo potrzebowaliśmy, mieliśmy aż calutki tydzień. Po kilku ostatnich ligowych porażkach spadliśmy w tabeli na 5. miejsce, a do liderującego Liverpoolu tracimy już aż siedem oczek. Aby wrócić do „gry”, musieliśmy ograć na wyjeździe Sunderland, po prostu musieliśmy. Przed meczem z 15. obecnie ekipą Premier League byłem optymistą, ponieważ po pierwsze wypoczęliśmy, a po drugie w końcu do gry wrócił – po poważnej kontuzji – Bakary Kone, którym to notabene interesuje się londyński Arsenal. Za żadne skarby jednak nie mam zamiaru go sprzedawać, no chyba, że suma jaką zaproponują Kanonierzy będzie oscylować w granicy 10 milionów, a na to się nie zanosi. Cóż, wracając do dzisiejszego meczu, oczekiwałem wygranej, oczekiwałem przełamania kiepskiej passy...

 

Spotkanie mogło rozpocząć się dla nas znakomicie, gdyby nie fakt, że w 18. sekundzie gry Milos Krasic – któremu nikt nie przeszkadzał – fatalnie przestrzelił z około szesnastu metrów obok słupka. Następnie ostro przycisnęli nas gospodarze, aż zacząłem się porządnie martwić, jednak udało nam się przetrwać oblężenie bez straty gola – gwoli ścisłość, strzelali zaskakująco niecelnie. Wtem pomóc postanowił im sędzia, dyktując bardzo wątpliwą jedenastkę w 21. minucie gry... Sprawiedliwości stało się jednak za dość, ponieważ Bartek Białkowski w cudownym stylu wybronił uderzenie Marka Noble'a! Aż podskoczyłem z radości, Polak spisał się fantastycznie, po raz kolejny udowodnił, że jest prawdziwym fachowcem. Gospodarze podłamali się tą zmarnowaną okazją, jakby ich zamroczyło, z czego zresztą skrzętnie skorzystaliśmy, już dwie minuty później obejmując prowadzenie! Pięknego gola uderzeniem zza pola karnego zdobył Eugen Polański. Goalkeeper Czarnych Kotów jedynie odprowadził futbolówkę tęsknym wzrokiem, był bez szans na skuteczną interwencję. Nie ma to jak ironia losu – mogliśmy przegrywać, a prowadziliśmy. Kilka minut później mogło być już 2:0, jednak po raz kolejny w przeciągu swej krótkiej przygody z Coventry, setkę zmarnował Milos Krasic. W końcu miejscowi wrócili do świata żywych, co odbiło się pozytywnie na ich ofensywnych poczynaniach. Cóż z tego jednak, skoro w 30. minucie wyprowadziliśmy zabójczą kontrę! Z piłka przy nodze jakieś 30 metrów przebiegł się Goran Pandev, zamiast strzelać podał do lepiej ustawionego Arka Piecha, który tylko kopnął piłkę do pustej bramki! Po tym ciosie gospodarze padli na deski i już z nich w tej części meczu nie wstali. Ostatni kwadrans był więc nudny jak flaki z olejem, co trochę mnie wkurzyło, bo mogliśmy pójść za ciosem i jeszcze coś ukłuć. Do przerwy więc było 2:0, dla nas.

 

Już pięć minut po wznowieniu gry, pięknego gola mógł zdobyć Arek Piech. Polak cudnie uderzył z około dziesięciu metrów, ale piłka trafiła jedynie w poprzeczkę, po czym poszybowała w górę, żeby chwilę później złapał ją w ręce bramkarz Sunderlandu, notabene mój podopieczny z reprezentacji Belgii – Simon Mignolet. Następnie na boisku wiało nudą, przerażającą nudą, katastrofalną, anty-futbolową. Chociażby jakiś strzał z dystansu, ale nie, nie działo się nic, kompletnie. Do czasu, a mianowicie do momentu, kiedy to gola kontaktowego – z tak zwanego niczego – zdobyli gospodarze. Piłkarze Sunderlandu chcieli pójść za ciosem, zareagował nawet ich trener, zmieniając ustawienie na hiper-ofensywne 4-2-4! Kilka minut po stracie gola spokój ducha mógł mi przywrócić Arek Piech, ale Polak nie wykorzystał sytuacji jeden na jeden z Simonem Mignoletem. Arkadiusz odkupił jednak winy w pierwszej minucie doliczonego czasu gry, gdy to uderzył na bramkę Sunderlandu tak mocno, że piłka przełamała ręce ich bramkarza i zatrzepotała w siatce! Na nic więc się zdały szczere chęci gospodarzy, ograliśmy się pewnie i zasłużenie 3:1. Nareszcie, nareszcie, nareszcie...

 

Białkowski – Naughton, Turan, Kone, Nyatanga – Krychowiak, Polański (Strasser 70') – Krasic, Pandev (Skoko 70'), McKee – Piech

 

Premier League – 21. kolejka – 11.01.2014 r.

[15.] Sunderland 1 : 3 Coventry [5.]

Polański 23' [0:1]

Piech 30' [0:2], 90+1' [1:3]

Rondon 85' [1:2]

 

Widzów – 32827

MoM – Arek Piech [9.1]

Odnośnik do komentarza

Masilela będzie na podsumowanie miesiąca, czyli jeszcze jeden post po tym.. ;)

------------------------------------------------------------------------------------------------

Przeprowadziłem kolejny transfer, znowu do Coventry dołączył piłkarz ze znanym nazwiskiem! Co prawda to tylko wypożyczenie do końca sezonu, ale i tak liczę, że Lukas Podolski okaże się solidnym wzmocnieniem. Arsenal zażądał za udostępnienie nam niemieckiego napastnika 575 tysięcy, które dałem im z uśmiechem na ustach. Cała suma z pewnością się zwróci, ba, można by nawet powiedzieć, że ubiliśmy świetny interes.

 

Kontuzji na treningu nabawił się Atila Turan. Będzie pauzował przez aż 5-6 tygodni. W związku z tym z drużyny młodzieżowej do pierwszego składu przesunąłem 17-letniego Włocha Francesco Vicino, którym to interesuje się kilka europejskich potęg.

 

Po pokonaniu Sunderlandu,gościliśmy na własnym stadionie Wolverhampton. Miałem nadzieję na podtrzymanie zwycięskiej passy. Chciałem, aby drużyna wróciła do zwycięskiego rytmu, którym to maszerowaliśmy jeszcze tak niedawno temu, ogrywając po drodze każdego – no prawie każdego. W dzisiejszym meczu w barwach Coventry miał zadebiutować Lukas Podolski, z którym to wiążę ogromne nadzieje. Szczerze wierzę, że strzeli dla nas do końca sezonu nie jednego gola. Przejdźmy już może do sedna sprawy, czyli dzisiejszego meczu...

 

Który rozpoczął się nawet ciekawie. Blisko objęcia prowadzenie byliśmy w 4. minucie gry, gdy to z rzutu wolnego piłkę dośrodkował Goran Pandev, a minimalnie niecelnie głową uderzył Lukas Podolski. Potem jeszcze kilka razy zagościliśmy w polu karnym rywali, ale z mizernym skutkiem. Pierwszy strzał w tym meczu piłkarze Wolverhampton oddali dopiero w 17. minucie zawodów, ale był on bardzo niecelny – w trybuny. Następnie tempo meczu drastycznie spadło. Na jakiekolwiek uderzenie czekaliśmy aż do 37. minuty! Wtedy to kolejną bardzo niecelną próbą popisali się goście. Minutę później gola dla nas mógł zdobyć Milos Krasic, jednak Serb przestrzelił – uderzając głową – nad poprzeczką. Po raz ostatni w tej części meczu zaatakowaliśmy na sekundy przed przerwą. Potężnie zza pola karnego uderzył Grzesiek Krychowiak, ale niestety w środek bramki, tak więc goalkeeper gości nie miał problemów ze skuteczną interwencją. Po pierwszej, słabej połowie był więc bezbramkowy remis.

 

Musiałem coś zmienić, bo mieliśmy zaskakująco duże problemy ze stwarzaniem bramkowych okazji. Postanowiłem, że na drugą połowę wyjdziemy w ustawieniu bardzo ofensywnym, a mianowicie 4-3-3. Jakieś efekty? Błyskawiczne! W 47. minucie gry w doskonałej sytuacji do oddania strzału znalazł się Arek Piech. Polak jednak nie strzelił, za to popisał się znakomitym zagraniem do lepiej ustawionego Lukasa Podolskiego któremu pozostało jedynie skierować futbolówkę do pustej bramki! Arek po raz kolejny błysnął na minutę przed upływem godziny gry. Wtedy to odebrał piłkę jednemu z obrońców Wolverhampton, po czym zagrał na wolne pole do Milosa Krasicia. Serb jednak w sytuacji jeden na jeden przestrzelił obok słupka... Nie wiem ile jeszcze jest we mnie wiary w to, że Milos w końcu zacznie trafiać w bramkę. Cóż, dwie minut później ładnie wolejem ze skraju pola karnego uderzył Simone Pepe, ale bramkarz gości, popisując się znakomitą interwencją, obronił uderzenie Włocha. Po raz kolejny już zaatakowaliśmy w 71. minucie gry. Przed szansą na gola stanął Grzesiek Krychowiak, ale spartaczył okazję, uderzając bardzo słabo, w dodatku w sam środek bramki – znowu. Historyczna rzecz wydarzyła się na czternaście minuty przed zakończeniem meczu. Pierwszy strzał na bramkę Bratka oddali bowiem piłkarze Wolverhampton, a konkretnie Kevin Doyle. Minutę później Milos Krasic po raz kolejny zapędził się w dryblingu na skrzydle, po czym błyskotliwie wycofał piłkę do Arka Piecha, a ten uderzeniem na siłę podwyższył nasze prowadzenie! Minęły kolejne trzy minuty, a Simone Pepe popisał się fajnym zagraniem do niepilnowanego Arka Piecha (ogólnie dzięki ustawieniu 4-3-3 mieliśmy więcej miejsca w ataku), który płaskim strzałem zdobył gola na 3:0! Graliśmy wyśmienicie, aż przecierałem oczy ze zdumienia, zmiana ustawienia całkowicie odmieniła moją drużynę. Kolejną bramkę – tym razem uderzeniem głową po zagraniu Joe'a McKee – Arek Piech zdobył na dwie minuty przed końcem regulaminowego czasu gry! Ale to jeszcze nie koniec! Dwie minuty później do Polaka piłkę na wolne pole zagrał Simone Pepe, a ten uderzeniem po długim rogu zdobył swoją czwartą bramkę w tym spotkaniu! Chwilę potem sędzia odgwizdał koniec. Zmiana taktyczna którą przeprowadziłem w przerwie zdziałała cuda. Ograliśmy dziś więc Wolverhampton aż 5:0!

 

Białkowski – Naughton, Rogalski, Kone, Nyatanga – Krychowiak – Polański (McKee 72'), Pandev (Pepe 46') – Krasic, Podolski (Skoko 72') – Piech

 

Premier League – 22. kolejka – 19.01.2014 r.

[5.] Coventry 5 : 0 Wolverhampton [12.]

Podolski 47' [1:0]

Piech 77' [2:0], 80' [3:0], 88' [4:0], 90' [5:0]

 

Widzów – 32604

MoM – Arek Piech [9.9]

-------------------------------------------

Mój błąd ;) Dzięki ;) Poprawione

Odnośnik do komentarza

Jacelinho - Jeszcze raz dzięki, poprawione ;)

Egomaniac - Przyda się, przyda :)

------------------------------------------

Na spotkanie z Liverpoolem w ostatniej chwili ze składu wypadł mi Bakary Kone, który zachorował na... grypę. Bez najlepszego stopera przyszło więc nam się mierzyć z liderem Premier League, w dodatku na ich terenie. The Reds pałali pewnie rządzą rewanżu za porażkę z rundy jesiennej, kiedy to pokonaliśmy ich na The Ricoh Arenia 2:1. Najogólniej rzecz ujmując, było to dla nas niesłychanie ważne spotkanie, ponieważ aby Liverpool pozostał w naszym zasięgu w tabeli, nie mogliśmy z nimi przegrać. Po prostu nie mogliśmy, inaczej strata wynosiłaby już aż 10 oczek. Muszę jeszcze wspomnieć, że postanowiłem zaryzykować, i wyjść od pierwszej minuty w ustawieniu 4-3-3. Mam jeszcze świeżo w pamięci mecz z Manchesterem United, kiedy to daliśmy się rywalom stłamsić niemiłosiernie, co zakończyło się blamażem, polegliśmy aż 0:5. Postanowiłem więc zaatakować, jak to mówią – raz kozie śmierć...

 

Pierwsi w tym meczu zaatakowali gospodarze – co chyba nikogo nie dziwi – a niecelnym strzałem w 3. minucie gry popisał się Aaron Lennon. Minutę później powinniśmy prowadzić 1:0... ale popis nieskuteczności dał Milos Krasic. Serb – uwaga! – uderzał w ramach jednej akcji, dobijając własne strzały, aż trzykrotnie, jednak za każdym razem lepszy okazał się Jose Reina. No myślałem, że go rozszarpie na strzępy, już nawet chciałem ściągnąć go z boiska – ale ostatecznie na nim pozostał. Następnie ostrzej przycisnęli nas The Reds, aż w końcu stało się nieuniknione – Bartek skapitulował. W 10. minucie cudowną bramkę, uderzeniem zza pola karnego, zdobył Steven Jovetic. Straty mogliśmy odrobić już chwilę po wznowieniu gry, ale Jose Reina popisał się piękną paradą, broniąc potężne uderzenie Milosa Krasicia. W tej samej akcji mieliśmy jeszcze rzut rożny. Głową na bramkę Liverpoolu strzelił Lewin Nyatanga... ale po raz kolejny świetnie w bramce gospodarzy spisał się Hiszpan. No nie mogłem w to uwierzyć, gdyby nie on, to już dawno byśmy prowadzili! Nie poddawaliśmy się jednak, wciąż graliśmy swoje, czyli atakowaliśmy kiedy tylko nadarzyła się ku temu okazja, aż w końcu los nam starania wynagrodził. W 25. minucie gry fantastycznym rajdem popisał się Milos Krasic, a po minięciu dwóch obrońców The Reds, uderzył pod poprzeczkę, nie do obrony! Sześć minut później zmarnowaliśmy kolejną setkę – Arek Piech przegrał indywidualny pojedynek z Jose Reiną. Ostatni kwadrans pierwszej połowy już tak ciekawy jak pierwsze pół godziny nie był. Mało się działo, ale to z powodu zmęczenia, bo tempo meczu było niesłychanie wysokie. W końcu sędzia zarządził przerwę. Remisowaliśmy więc z liderem Premier League 1:1.

 

Wraz z początkiem drugiej części gry na naszą bramkę uderzył Aiden McGeady, jednak zrobił to bardzo niecelnie. Chwilę później Irlandczyk spróbował ponownie, ale z takim samym skutkiem jak za pierwszym razem. Ogólnie początek drugiej połowy należał do gospodarzy, którzy grali bardzo dobrze. W 62. minucie swoich sił spróbował Steven Gerrard, ale on także nie trafił nawet w światło bramki. Z każdą upływającą minutą zaczęliśmy co raz wyraźniej przeważać na murawie. Gospodarze jakby zaczęli opadać z sił, po tym intensywnym w ich wykonaniu początku drugiej połowy. Prowadzenie powinniśmy objąć w 68. minucie gry, jednak Milos Krasic spartaczył stuprocentową okazję, uderzając wprost w Jose Reinę. Następnie słupek naszej bramki – uderzeniem z około 30 metrów – obił Charlie Adam. Przełomowa dla całego meczu okazała się 78. minuta gry. Wtedy to piłkę przed polem karnym Liverpoolu dostał Arek Piech, po czym zwiódł dwóch obrońców The Reds, a swoją indywidualną akcję wykończył uderzeniem w okienko, po długim rogu! Szalałem z radości, a jednocześnie nie mogłem w to uwierzyć... Prowadziliśmy z liderującym Liverpoolem na ich terenie 2:1! Jak by tego było mało, na pięć minut przed zakończeniem meczu zdobyliśmy kolejną bramkę! Fantastycznie do Pawła Gmitrzuka,w tak zwaną uliczkę, zagrał Arek Piech. Młody napastnik już miał strzelać, aż tu nagle wślizgiem piłkę do własnej bramki skierował obrońca The Reds, Jose Enrique! Hiszpański goalkeeper gospodarzy był bez szans, nikt by się nie spodziewał takiego obrotu spraw. Nic więcej ciekawego już się nie wydarzyło. Po dwóch doliczony minutach sędzia zakończył to świetne widowisko. Zagraliśmy najlepszy mecz w tym sezonie. Oddaliśmy na bramkę Liverpoolu aż 19 strzałów, z czego 16 w światło bramki! Wygraliśmy zasłużenie, co do tego nie mam wątpliwości. Gospodarze powinni się cieszyć, że w wyśmienitej dyspozycji był dziś Jose Reina, inaczej skończyłoby się masakrą...

 

Białkowski – Naughton, Rogalski, Cameron, Nyatanga – Krychowiak, Polański, Pepe (McKee 65') – Podolski (Pandev 74'), Krasic (Gmitrzuk 74'), Piech

 

Premier League – 23. kolejka – 25.01.2014 r.

[1.] Liverpool 1 : 3 Coventry [4.]

Jovetic 10' [1:0]

Krasic 25' [1:1]

Piech 78' [1:2]

Enrique sam. 85' [1:3]

 

Widzów – 43233

MoM – Jose Reina [9.3]

Odnośnik do komentarza

A oto i Masilela ;)

adi91139 - Trochę ich jeździ, zwłaszcza, że mam wielu młodych, co to w U-21 grają ;)

------------------

Mała niespodzianka w ostatnim dniu okienka transferowego. Po pół roku gry dla Coventry, odszedł z klubu Goran Pandev. Za Macedończyka w ostatniej chwili ofertę 8 milionów euro złożyło rosyjskie Anzhi, a ja po chwili namysłu postanowiłem dać zielone światło dla tego transferu.

 

Podsumowanie – Styczeń 2014

Bilans meczy (klub): 4-0-1 (16-4)

Najlepszy strzelec (klub): Arek Piech (9 bramek)

Budżet: 31,52 mln. euro (+6,48 mln. euro)

 

| ----------------------------------------------------------------------------------------------------|
| 1.	|	   | Liverpool   |	   | 23	| 17	| 3	 | 3	 | 49	| 18	| +31   | 54	|
| ----------------------------------------------------------------------------------------------------|
| 2.	|	   | Man Utd	 |	   | 23	| 16	| 4	 | 3	 | 59	| 21	| +38   | 52	|
| ----------------------------------------------------------------------------------------------------|
| 3.	|	   | Man City	|	   | 23	| 15	| 5	 | 3	 | 57	| 18	| +39   | 50	|
| ----------------------------------------------------------------------------------------------------|
| 4.	|	   | Coventry	|	   | 23	| 16	| 2	 | 5	 | 57	| 31	| +26   | 50	|
| ----------------------------------------------------------------------------------------------------|
| 5.	|	   | Arsenal	 |	   | 23	| 15	| 4	 | 4	 | 66	| 20	| +46   | 49	|
| ----------------------------------------------------------------------------------------------------|
| 6.	|	   | Chelsea	 |	   | 23	| 14	| 4	 | 5	 | 54	| 37	| +17   | 46	|
| ----------------------------------------------------------------------------------------------------|

 

Transfery (Świat):

Antoine Griezman [22, OP (LŚ), FRA 27/9 (j)] (Sociedad) → Juventus Turyn (24 mln. euro)

Arda Turan [27, OP (PLŚ), TUR 68/16] (Atletico Madryt) → Manchester City (24 mln. euro)

Balazs Dzsudzsak [27, P/OP (LŚ), HUN 45/6] (Dinamo Moskwa) → Liverpool (18,25 mln. euro)

Yaroslav Rakitskyi [24, O (LŚ)/DP, UKR 43/4] (West Brom) → Manchester United (17,5 mln. euro)

Vedran Corluka [27, O (PŚ)/P (Ś), CRO 58/1] (Lokomotiw Moskwa) → Liverpool (16,5 mln. euro)

Eric Mathoho [23, O (Ś), RPA 24/2] (Napoli) → Porto (14,25 mln. euro)

Ciaran Clark [24, O (LŚ)/DP, IRL 26/1] (Aston Villa) → Q.P.R (14,25 mln. euro)

Eugene Konplyanka [24, P/OP (L)/N, UKR 10/2] (Dnipro) → Napoli (14 mln. euro)

 

Transfery (Polska):

Antonio Milic [19, O (PŚ)/DP, CRO 4/0 (j)] (Maribor) → Zagłębie Lubin (1,8 mln. euro)

Milan Rodic [22, O (PL)/WO (L), SRB 1/0] (Legia Warszawa) → Midtjylland (1,2 mln. euro)

Atanas Atanasov [28, O (LŚ)/WO (L), BUL 1/0] (Loko Sofia) → Legia Warszawa (850 tys. euro)

Uros Vitas [21, O (Ś)/DP, SRB 10/0 (j)] (Ludogorec) → Jagiellonia (675 tys. euro)

Peter Stojanovic [23, O/OP (Ś), SVN 7/0 (j)] (Maribor) → Śląsk Wrocław (625 tys. euro)

Revaz Ghaniashwili [23, O (L) , GEO 5/1 (j)] (WIT-Georgia) → Wisła Kraków (600 tys. euro)

Adam Danch [26, O (PŚ), POL 5/1] (Górnik Zabrze) → Śląsk Wrocław (550 tys. euro)

Kale Devic [18, O (Ś)/DP/P (Ś), CRO 1/0 (j)] (Dinamo) → Górnik Zabrze (525 tys. euro)

 

Ligi w Europie:

Polska: Legia (+3)

Niemcy: Dortmund (+12)

Hiszpania: Barcelona/Real (+3)

Włochy: Juventus (+1)

Francja: PSG (+8)

Holandia: Heerenveen (+3)

Portugalia: Benfica (+3)

 

Ranking FIFA:

1. Francja (-)

2. Hiszpania (-)

3. Portugalia (-)

15. Belgia (-)

62. Polska (+1)

Odnośnik do komentarza

Właśnie, odrzucił ;)

------------------------

Tuż przed meczem z The Toffees poważnego urazu na treningu nabawił się Patryk Rogalski, który będzie pauzował przez aż 2-3 miesiące... Tak więc obecnie mam dwóch kontuzjowanych lewych defensorów – świetnie. Z braku laku przeciwko Evertonowi zagrał 17-letni Włoch Francesco Vicino. Mimo tego, iż nasi rywale dobrze prezentują się na zapleczu Premier League, oczekiwałem od swoich podopiecznych pewnego awansu do kolejnej rundy. Co by nie było, gramy przecież na co dzień ligę wyżej...

 

Początek meczu do najciekawszych nie należał. Jedynie muszę wspomnieć o kontuzji, której już w 10. minucie doznał Jordan Clarke. Wścieknę się, jeśli i młodego Anglika czeka dłuższa przerwa, bo to był oznaczało prawdziwą katastrofę, armagedon – już przecież dwóch lewych obrońców podlega leczeniu! Wracając do meczu, na pierwszą bramkową okazję czekaliśmy aż do 20. minuty gry. Uderzył głową doświadczony Dimitar Berbatov, lecz Bułgar skierował piłkę prosto w Bartka Białkowskiego, który problemów więc z dobrą interwencją nie miał żadnych. Polak skapitulował dziewięć minut później – gospodarze wyszli z szybką kontrą, którą perfekcyjnie sfinalizował Alex Buttner. Chcieliśmy szybko odpowiedzieć, ale w dobrej sytuacji nad bramką przestrzelił Arek Piech. W 33. minucie Polak spróbował ponownie, tym razem uderzył w światło bramki, ale jego strzał obronił wiekowy Tim Howard. Sześć minut później ponownie w roli głównej wystąpił Arek Piech. Pan AK-47 uderzył z około dziesięciu metrów, piłka po drodze odbiła się od obrońcy Evertonu, tym samym myląc Tima Howarda, i wpadła do siatki! Byliśmy w gazie, jak to mówią, więc liczyłem, że szybko zdobędziemy drugiego gola. Najpierw obok słupka głową uderzył Lukas Podolski, a chwilę później na prowadzenie wyprowadził nas Arek Piech! Polak wpisał się na listę strzelców, korzystając ze znakomitego dogrania Lukasa, który świetnie wszedł do drużyny – zaskakująco szybka aklimatyzacja. Cóż, do przerwy więc – dzięki dobrej grze w końcówce – prowadziliśmy 2:1.

 

Druga połowa meczu od samego początku rozczarowywała. Nic nie graliśmy, kompletnie – dno, totalne wręcz – co zresztą można powiedzieć również o gospodarzach. Dla potwierdzenia moich słów, w 57. minucie w doskonałej okazji bramkowej znalazł się Milos Krasic, ale przestrzelił obok słupka, uderzając z dosłownie pięciu metrów! Serb częściej niestety mnie zawodzi, niż daje coś dobrego drużynie – może pora aby odpoczął przez jakiś czas na ławce? Nie dość, że prezentowaliśmy się fatalnie, to jeszcze Everton zdołał wyrównać! W 65. minucie – po dobrze wykonanym rzucie rożny, a jakże – gola na 2:2 zdobył Tomas Pekhart... Chwilę później dokonałem podwójnej zmiany, licząc na pozytywne efekty, ale ich się nie doczekałem. W końcu sędzia zakończył mecz, za co byłem mu cholernie wdzięczny. Czeka nas więc rewanż, tym razem na The Ricoh Arenie. Obyśmy spisali się lepiej...

 

Białkowski – Clarke [+] (Naughton 10'), Vicino, Cameron, Nyatanga – Strasser, Polański, McKee (Pepe 65') – Podolski, Krasic, Piech (Skoko 65')

 

FA Cup – 4. runda – 01.02.2014 r.

[CH] Everton 2 : 2 Coventry [bPL]

Buttner 29' [1:0]

Taravel sam. 39' [1:1]

Piech 43' [1:2]

Pekhart 65' [2:2]

 

Widzów – 40157

MoM – Alex Buttner [8.2]

Odnośnik do komentarza

Oszczędzam i zbieram fundusze na letnie okienko :D

--------------------------------------------------------------------

Cholera, kolejny boczny obrońca wyeliminowany przez kontuzję. Jordan Clark nie pobiega za piłką przez 2-3 tygodnie. Obrona się sypie, nie dobrze. Ponownie więc musiałem zareagować, przesuwając do pierwszej drużyny młodzieżowca, a zaszczytu dostąpił 16-letni Czech Milos Hlavacek.

 

Jeśli w rewanżowym meczu FA Cup pokonamy przed własną publicznością Everton, to już w 5. rundzie czeka na nas West Brom. Jestem zmobilizowany aby dość do finału, zdobyć puchar, który daje przepustkę do gry w Lidze Europy. Potrzebujemy zabezpieczenia, bo terminarza na końcówkę ligowego sezonu łatwego nie mamy, tak więc będzie ciężko powalczyć o wysoką lokatę.

 

Po kiepskim występie w Pucharze Anglii, wybraliśmy się do Londynu, aby powalczyć o ligowe punkty z Q.P.R. Popularni The Rs co okienko transferowe wydają ładną sumkę na nowych graczy, ale jakoś nie przekłada to się specjalnie na ich pozycję w tabeli. Obecnie piastują ledwie 15. pozycję, tak więc jeśli mieliśmy się bić o „Big Four”, to musieliśmy ich pokonać. Teoria teorią jednak, boisko zawsze wszystko dokładnie weryfikuje.

 

Spotkanie rozpoczęło się dla nas idealnie, bo już w 5. minucie wyszliśmy na prowadzenie! Asystę na swoim koncie zapisał Lukas Podolski, a ładną bramkę – uderzeniem z pierwszej piłki, z około 20 metrów – zdobył Arek Piech. Niestety ku mojej rozpaczy, zbyt długo prowadzeniem się żeśmy nie cieszyli. Sześć minut później bowiem do wyrównania doprowadził – po dobrze wybitym rzucie rożnym – uderzeniem głową Alex Pearce. Po dobrym początku, bardzo emocjonującym i ciekawym, na boisku zapanowała futbolowa susza. Trwała ona aż do 32. minuty, gdy to sam na sam z Bartkiem Białkowskim wyszedł Bobby Zamora. Na szczęście Polak wygrał indywidualny pojedynek z Anglikiem, dzięki czemu wciąż na tablicy wyników widniał remis. Odpowiedzieliśmy rywalom uderzeniem Lukasa Podolskiego, ale było ono bardzo, a to bardzo niecelne. Na pięć minut przed zakończeniem meczu fatalny w skutkach błąd popełnił Lewin Nyatanga. Mój walijski stoper stracił piłkę na rzecz Valere Germaina, któremu pozostało jedynie dokonać egzekucji na Bartku, co też zresztą uczynił. Po indywidualnym błędzie, a także złej grze defensorów przy rzucie rożnym, do przerwy przegrywaliśmy z Q.P.R. 1:2.

 

Drugą połowę meczu rozpoczęliśmy tak jak pierwszą, czyli od zdobycia gola. W 52. minucie na strzał z dystansu zdecydował się Simone Pepe, bramkarz gospodarzy zdołał jedynie odbić piłkę przed siebie, a do niej dopadł szybko Arek Piech i mieliśmy remis! Osiem minut później powinniśmy już prowadzić, ale po raz kolejny już odkąd do nas dołączył, setkę zmarnował Milos Krasic. Miarka się przebrała, chwilę później wszedł za Serba Paweł Gmitrzuk – Milos chyba potrzebujemy przerwy, już może sobie grzać miejsce na ławie. Cóż, wracając do meczu, w 68. minucie fatalnie skiksował inny z moich podopiecznych, a mianowicie Arek Piech. Gospodarze mogli postawić kropkę nad „i” na dziewięć minut przed zakończeniem spotkania, jednak w sytuacji sam na sam z Bartkiem poległ ponownie Bobby Zamora. Białkowski cichym bohaterem, jakby nie patrzeć. Dwie minuty później to my mogliśmy przechylić szalę zwycięstwa na swoją korzyść. Z rzutu wolnego piłkę dograł Simone Pepe, ładnie głową uderzył Bakary Kone, jednak futbolówka trafiła jedynie w poprzeczkę! Następnie słupek bramki Q.P.R. obił Arek Piech, po czym nic więcej ciekawego się nie działo. Zremisowaliśmy więc z Londyńczykami 2:2, tracąc tym samym dwa – jakże cenne – oczka...

 

Białkowski – Naughton, Vicino, Kone, Nyatanga – Krychowiak, Polański (Strasser 71'), Pepe – Podolski (Hlousek 71'), Krasic (Gmitrzuk 62'), Piech

 

Premier League – 24. kolejka – 04.02.2014 r.

[15.] Q.P.R. 2 : 2 Coventry [4.]

Piech 5' [0:1], 52' [2:2]

Pearce 11' [1:1]

Germain 40' [2:1]

 

Widzów – 12241

MoM – Arek Piech [8.8]

Odnośnik do komentarza
Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...