Skocz do zawartości

Przywrócić blask


Kwiti

Rekomendowane odpowiedzi

Mecz Ligi Mistrzów to dodatkowe emocje, a są one jeszcze większe, gdy połowa składu jst w gabinetach medycznych. Nie miałem lewego obrońcy, bo przez moją głupotę gramy tam tylko ze Stephenem Warnockiem. W trudnych chwilach miał tam grać także Carragher, ale i on wypadł. Zatem nie mam innego wyboru i tam, w tamtym sektorze zagra 17-latek z drużyny młodzieżowej Steven Behan.

 

Do składu wrócił Idrizaj, który zastąpił zawieszonego Stevena Gerrarda. Nasz „El Capitano” w meczu z CSKA Moskwa otrzymał kartkę, która go zdyskwalifikowała z dzisiejszego występu.

 

Początek spotkania pokazał, że jesteśmy mocno osłabieni i już w 8 minucie sędzia z Włoch – Stefano Farina podyktował rzut karny dla „Żółtej Łodzi Podwodnej”. Do piłki ustawionej „na wapnie” podszedł Juan Roman Riquelme, który nie dał szans swojemu byłemu koledze z drużyny. Nie mogliśmy wyjść z własnej połowy, bo Hiszpanie zdominowali nas w każdym fragmencie gry. Jose Mari w 35 minucie podwyższył wynik na 2:0 i szykowała się klęska na El Madrigal.

 

W przerwie poleciało w kierunku moich zawodników kilka cierpkich słów, ale na niewiele się to zdało, gdy w 49 minucie fatalny błąd Antwi’ego wykorzystał Diego Forlan. Jednak chwała Panie, że odpowiedzieliśmy trafieniem Robina Van Persie’go. Holender pokazał w końcu próbkę swoich umiejętności i strzałem zza pola karnego zmusił do wyjmowania piłki z siatki Barbosę. Jednak 120 sekund później Mari ponownie pokonał Reinę i było 4:1. Wynik koszmarny, pierwsza porażka za mojej kadencji i od razu tak bolesna.

 

Nadzieję przywrócił Luis Garcia. Hiszpan trafił po niezłej główce, ale moment naszej euforii wykorzystali znowu gospodarze. Błąd, a raczej źle ustawioną pułapkę ofsajdową wykorzystał Luciano Figueroa, który w polu karnym minął naszego bramkarza i płaskim strzałem z 2-3 metrów

 

Wynik meczu ustalił Riquelme, ale … strzelił on do własnej bramki, zatem było 5:3. Wynik bramkowy może podobać się kibicom oraz zawodnikom Villarrealu. My zagraliśmy słabo, ale zganiam to na brak zgrania tej formacji defensywnej. 17-latek na lewej stronie mnóstwo strat i mało … powrotów do tyłu. Podsumowanie? Nie ma sensu.

 

14.09.2005, El Madrigal, widzów – 22962

LM (1/6), [-] Villarreal CF – [-] Liverpool FC 5:3 (2:0)

1:0 – Juan Roman Riquelme (8. – kar)

2:0 – Jose Mari (35.)

3:0 – Diego Forlan (49.)

3:1 – Robin Van Persie (56.)

4:1 – Jose Mari (58.)

4:2 – Luis Garcia (65.)

5:2 – Luciano Figueroa (68.)

5:3 – Juan Roman Riquelme (90. – sam)

 

Liverpool FC: Reina – Finnan, Hyypia, Antwi, Behan – Xabi Alonso – Luis Garcia, Idrizaj (73. Vincken), Van Persie żk – Crouch (73. Maloney), Cisse (46. Sinama-Pongolle)

 

MVP: Diego Forlan (26; URU: 15/7; 9)

 

 

Pierwsza porażka Mike’a. Czy to skomplikuje sprawę?

 

Pierwsza porażka Mike’a i naszego Liverpoolu. Na El Madrigal gospodarze wygrali pewnie, bo, aż 5:3, ale jest to po kłosie spowodowane wąską kadrą. Już teraz można śmiało powiedzieć, że trener The Reds niepotrzebnie wyrzucał z kadry Fernando Morientesa, który przydałby się dokładnie w tym momencie. Co o tym sądzi poprzedni trener Rafa Benitez?

 

- Co mogę powiedzieć? Uważam, że zespół był dobrze zbudowany. Niepotrzebnie na Anfield Road pojawił się Van Persie, a przypomnę, że w rozliczeniu oddano lewego obrońcę bądź pomocnika – Riise. Teraz pojawiła się luka i grał młody, 17-letni młodzieżowiec. Nie można mieć do niego pretensji, bo on ma jeszcze czas – mówi Hiszpan, który jest rozczarowany po zwolnieniu go z klubu.

 

Fantastyczna forma Croucha tym razem nie pomogła. Anglik w 10 spotkaniach zdobył … 10 bramek, co pokazuje, jak oparta jest siła ataku. Czy jest zawodnik, który może 25-latka zastąpić w razie jego kiepskiej dyspozycji?

 

- Nie ma Liverpool drugiego wysokiego napastnika, jakim jest Crouch. Takim był Morientes, ale jego lekką ręką się pozbyto. Uważam, że będzie ciężko zastąpić „Wieżę”. Może pora, by Van Persie zagrał jako napastnik? – pyta Benitez.

 

Chcieliśmy porozmawiać dłużej z aktualnym trenerem The Reds, ale zgodził się on tylko na krótką wypowiedź, po meczu z „Żółtą Łodzią Podwodną”.

 

- Co mam powiedzieć? Jeden mecz nam nie wyszedł i od razu robi się problem. Nie uważam, że kadra zespołu jest słaba. Po prostu nadmiar kontuzji i zawieszeń wpłynął na mój wybór. Morientes? Benitez? Ci Panowie mieli swoje „pięć minut” na Anfield i prosiłbym, aby zamknęli buzię na kłódkę. Mam dobrych napastników: Crouch, Kisliy, Cisse, Van Persie czy Maloney. To wystarczy – zakończył Mike.

 

W kolejnym meczu Liverpool na wyjeździe zmierzy się z faworytem rozgrywek Premier League – Chelsea FC.

Odnośnik do komentarza

Stamford Bridge nigdy dobrze mi się nie kojarzyło. Odkąd tam jest Roman Abramowicz tym bardziej, bo nie lubiłem takich ludzi, którzy kupują sobie sukcesy. Trenerem jest Portugalczyk – Jose Mourinho, który w dzisiejszym meczu nie skorzysta m.in. z Petra Cecha.

 

U nas w zespole same powroty. Stephen Warnock oraz Gerrard. Niestety to nie pomogło, bo w 4 minucie na listę strzelców wpisał się Joe Cole. Anglik fenomenalnie z narożnika pola karnego uderzył piłkę, a ta trafiła wprost w okienko bramki Reiny! Staraliśmy przytrzymać piłkę i zaatakować z kontry, ale duet: Crouch – Van Persie, niewiele dawał. Na domiar złego w 14 minucie podwyższył Lampard.

 

W moim zespole próbował rozruszać coś Luis Garcia, a także wprowadzony po przerwie Momo Sissoko. Wniosków z tego spotkania wyciągnę na pewno mnóstwo, bo nasza gra jest nierówna w kratkę. Raz gramy dobrze, strzelamy mnóstwo bramek, a później jest dno. Plusem na pewno jest debiut w podstawowym składzie Antonio Barragana. 18-latek spisał się poprawnie i to na pewno jest przyszłość tego klubu.

 

18.09.2005, Stamford Bridge, widzów -

PL (5/38), [1.] Chelsea FC – [9.] FC Liverpool 2:0 (2:0)

1:0 – Joe Cole (4.)

2:0 – Frank Lampard (14.)

 

Liverpool FC: Reina – Barragan, Hyypia, Carragher, Warnock – Xabi Alonso – Luis Garcia, Gerrard, Nani (46. Sissoko) – Crouch (46. Cisse), van Persie (77. Kisliy)

 

MVP: William Gallas (28; FRA: 33/0; 8)

 

Po tym spotkaniu spadliśmy na 12 miejsce w tabeli! Teraz przed nami teoretycznie łatwiejsze mecze z: Birmingham (liga) i Slavią Praga (Liga Mistrzów). Oba na własnym terenie, a jedynym problemem jest to, że są w odstępie trzech dni. Ale z „The Blues” zagramy najmocniejszym składem, bo musimy zacząć odrabiać straty.

 

Za nami dwa mecze polskiej reprezentacji. Podopieczni Pawła Janasa zremisowali z Austrią i wygrali z Walią. „S-Kadra” ma nadal szansę na awans z 1 miejsca na Mundial, który odbędzie się na niemieckich boiskach.

Odnośnik do komentarza

Dlatego też wracam do FM 2006. Sentyment! :)))

 

 

 

 

Przed meczem z Birmingham odbyło się losowanie Pucharu Anglii, a dokładniej 3 rundy. Niestety nasz los został skojarzony z Arsenalem, a na domiar złego zagramy na Highbury! Posępną minę miał nie tylko Pako, ale i … Robin Van Persie, który w niecenzuralny sposób podsumował to losowanie.

 

Ja natomiast miałem duży ból głowy, jak skonstruować skład na mecz z City. Chciałem go wygrać, ale jednocześnie zablokować tyły, bo sytuacja przy szybkich napastnikach gości mogła stać się nieciekawa. Ostatecznie na ławce zasiadł Barragan i Nani, a kontuzję wyeliminował się niestety Luis Garcia.

 

Początek meczu pokazał, że nie bez przyczyny goście są na wysokim szóstym miejscu. „Na szpicy” pojawił się niezniszczalny Forssell i to na niego były grane wszystkie piłki. Większość takich pojedynków wygrywał jednak inny Fin – Sami Hyypia. 31-latek nadal na wysokiej formie spaceruje przez sezon można rzec. W 6. minucie na listę strzelców wpisał się Crouch, po świetnej kontrze mojego zespołu! Anglik położył bramkarza i strzałem do pustej bramki otworzył wynik spotkania!

 

Druga faza pierwszej połowy również przebiegała po naszej myśli. Utrzymywaliśmy wynik 1:0, choć kilka razy ratował nas Reina. W 38. minucie znowu boleśnie „skarciliśmy” Birmingham, a dokładniej Sergey Kisliy. 17-latek potwierdza, że jest talentem na lata i inwestycja w tego zawodnika była strzałem w „10”.

 

W drugiej połowie chcieliśmy pokusić się o kolejne bramki, bo publika na Anfield dopisała ponownie. Zmian nie robiłem, bo maszyna pod nazwą LFC funkcjonowała dobrze. I tak w 59 minucie fenomenalnie rozegraliśmy rzut rożny, a Sissoko „główką” skierował piłkę do siatki! Gościom odechciało się grać i tylko wybijali piłkę w kierunku naszych stoperów. To spotkało się z porcją gwizdów naszych kibiców i nic dziwnego, bo chcieli oglądać futbol, a nie jakieś zabawy w polo.

 

Niepoważnie zachował się Upson, który chciał wyciąć Gerrarda, jak świerk w lesie. Sędzia pokazał mu czerwoną kartkę, a nasz „El Capitano” świetnie uderzył z wolnego i … 4:0. Tym wynikiem zakończyło się spotkanie i mogliśmy rozpocząć umiarkowane cieszenie się. Dlaczego umiarkowane? Bowiem z naszą formą nic nie wiadomo, trzeba nam kilka meczów stabilizacji.

 

24.09.2005, Anfield Road, widzów – 45335

PL (6/38), [12.] FC Liverpool – [4.] Birmingham City 4:0 (2:0)

1:0 – Peter Crouch (6.)

2:0 – Sergey Kisliy (38.)

3:0 – Mohammed Sissoko (59.)

4:0 – Steven Gerrard (72.)

 

Liverpool FC: Reina (73. Carson) – Finnan, Hyypia, Carragher, Warnock (60. Traore) – Sissoko – Xabi Alonso (60. Idrizaj), Gerrard, van Persie – Crouch, Kisliy

 

MVP: Steven Gerrard (25; ENG: 36/7; 9)

Odnośnik do komentarza

Debiut w Lidze Mistrzów przed własną publicznością to było to coś! Czekałem na ten moment, choć rywal z nieco niższej półki – Slavia Praga. Czesi przyjechali dzień wcześniej i wyglądali na nieco przestraszonych! Wysłałem kilku naszych pracowników, by pomogli im logistycznie, bo słabo się przygotowali i nawet hotel źle zarezerwowali. Cóż…

 

W naszym zespole zabrakło Robina Van Persie’go, który dostał dzień urlopu. Holender wyglądał na zmęczonego po ostatnich meczach, zatem jego miejsce zajmie Nani. Na ławce rezerwowych mogło zasiąść 7 zawodników, zatem usiadł na niej m.in. Florent Sinawa-Pongolle, który wraca po kontuzji! Moja decyzja była również taka, że odsuwam od pierwszego składu Djibrilla Cisse.

 

Od początku narzuciliśmy gościom swój styl gry, ale oni nieźle się bronili. Nie mogłem wyjść z podziwu, gdy raz po raz nasze strzały łapał ich bramkarz. Dopiero w 35. minucie na listę strzelców wpisał się Sergey Kisliy. 17-letni Białorusin strzałem głową z okolic … 20. metra pokonał Jana Kolara. Do przerwy nic się zmieniło, a mnie martwił słaby wynik. Sięgamy po posiłki? Oczywiście, Xabi Alonso zastępuje Shauna Maloney’a.

 

Świetne zawody rozgrywał Nani, który szalał na lewej flance i w 59. minucie podwyższył wynik! Reprezentant Republiki Zielonego Przylądka uderzył z woleja i tym samym nie dał szans bramkarzowi gości! Kapitalny występ! Równie dobrze zagrał rezerwowy Sinama-Pongolle. Francuz dobił piłkę po strzale jednego z naszych zawodników i wynik na tablicy świetlnej wynosił już 3:0.

 

W doliczonym czasie wynik meczu ustalił Kisliy, który wyrasta na najskuteczniejszego zawodnika w naszym zespole. Super wynik, mogłem być zadowolony. W drugim meczu naszej grupy, Villarreal CF wygrał … 6:3 z Szachtarem Donieck ! „Żółta Łódź Podwodna” wyrasta na faworyta. Czy tak będzie?

 

27.05.2012, Anfield Road, widzów – 40633

LM (2/6), [3.] Liverpool FC – [4.] Slavia Praga 4:0 (1:0)

1:0 – Sergey Kisliy (35.)

2:0 – Nani (59.)

3:0 – Florent Sinama-Pongolle (75.)

4:0 – Sergey Kisliy (90.)

 

Liverpool FC: Reina (76. Carson) – Finnan, Hyypia, Carragher, Warnock – Sissoko – Gerrard żk, Maloney żk (46. Xabi Alonso), Nani – Crouch (46. Sinama-Pongolle), Kisliy

 

MVP: Sergey Kisliy (17; BLR: 1/0; 9)

Odnośnik do komentarza

Po spotkaniu ze Slavią Praga pojawił się uśmiech na mojej twarzy. Osiem bramek w dwóch spotkaniach. Czy można chcieć więcej? Okazuje się, że można. Za nami średni wrzesień, a czekamy na „słoneczny” październik.

 

Powrót do rzeczywistości treningowej okazał się zaskakujący. Gdy wyszedłem na murawę naszego boiska treningowego zawołał mnie Dyrektor Generalny. Rozmowa z nim nigdy nie należała do przyjemnych rzeczy, zatem pojawił się dreszczyk emocji niczym na seansie „Szczęk” Stevena.

 

- Gratuluję dwóch zwycięstw! I to w takim stylu! Mike, jestem pod wrażeniem – mówił „Dyrcio”.

- Dziękuje. Staramy się grać, jak najlepiej – odpowiedziałem chłodno.

- Jednak chcę z Tobą porozmawiać z nieco innych względów – rozpoczął tajemniczo.

 

Wiedziałem, że coś jest na rzeczy. Rick Perry zawsze rozmawiał ze mną w sprawach tylko ważnych. Czy to śmiał się, że długo nie popracuję na Anfield Road, czy też śmiał się z mojej fryzury, która przypominała mu … dinozaura. Tym razem „Siwy Siwers” miał coś poważniejszego. To wyglądało, jak bomba z opóźnionym zapłonem.

 

- Tak, jak wspomniałem Mike. Do wyników zero zastrzeżeń, zaskoczyłeś mnie na plus. Ale mam wątpliwości, co do finansów. Stan konta to zaledwie 16 milionów funtów, choć obecny sezon mamy na plusie. Sporo zawodników mamy wypożyczonych do innych klubów i mam w związku z tym prośbę. Mógłbyś im się przyjrzeć i ewentualnie tych niechcianych sprzedać? Spójrzmy na Kewella, wrócił po kontuzji, wiem, że go nie chcesz, a ma ponad 3 miliony funtów pensji! – powiedział litanią Perry.

- Yyy… Wiesz, on jest wystawiony na listę! Chce go sprzedać, choćby za marne grosze! Ale nikt go nie chce. Ale pewnie, pomyślę i coś zadziałam – odpowiedziałem.

- Świetnie. Gdyby udało się pozbyć niepotrzebnych zawodników to spokojnie można by podnieść transferowy budżet. Na pewno Ci brakuje kogoś do składu, co nie?

- Na pewno znajdzie się vacat. Nie myślę o tym na razie

- Ok, to znasz moje zdanie. Mam nadzieję, że tą rozmowę weźmiesz sobie mocno do serca – zakończył Perry.

 

Wróciłem do swoich zajęć. Październik to ciężki miesiąc dla moich piłkarzy, bo rozegramy, aż siedem spotkań! W tym ważne ligowe z: Tottenhamem (u siebie) i derby z Evertonem (na wyjeździe). Do tego dochodzą puchary: Szachtar (wyjazd) i Arsenal (też wyjazd).

 

Brakuje nam zawodników? Na pewno liczę na transfer doświadczonego stopera. Najlepiej na zasadzie prawa Bosmana, bo jak wspomniał Rick sytuacja jest patowa. Budżet mały, a nie szykuje się zmiana na lepsze. No chyba, że wpłynie milionowa oferta za Kewella i resztę „szrotu”, który aktualnie jest na wypożyczeniach w innych klubach.

Odnośnik do komentarza

Parę odcinków od mojego ostatniego posta w tym temacie wpadło i muszę przyznać, że się nie zawiodłem! Wyróżniające się opowiadanie na tle innych w dziale.

Obyś jeszcze utrzymał tę formę z ostatnich meczów, a będzie dobrze. Porażka z Chelsea nie pasuje tu w żadnych przypadku. To z Villarreal usprawiedliwione absencjami.

Odnośnik do komentarza

@Citko: No Chelsea to faworyt do końcowego zwycięstwa. Nie dziwi mnie porażka, ja walczę o miejsce na podium ;-)

 

Pierwsze spotkanie w październiku to wyjazd do Middlesbrough. Moim problemem będzie na pewno dwójka napastników: Yakubu oraz Jimmy Floyd Hasselbink. Ja postanowiłem, że na ławce zasiądzie … Harry Kewell, bowiem, jak już bierze pensję, to może niech pokaże jakie ma umiejętności. Nie ukrywam, że chodzi o to, by „Kangur” pokazał się szerszej publiczności.

 

The Riverside Stadium zgromadziło dość liczną publiczność, pomimo deszczu i małej temperatury. Początek spotkania był dla nas trudny, bo nie radziliśmy sobie z murawą, która nie była w najlepszym stanie. Dobre okazje marnował Kisliy oraz Crouch. „Wieża” stracił formę i to mnie zaczyna nie pokoić, choć z drugiej strony do treningów wrócił młody Florent Sinama-Pongolle.

 

Jednak w 40. minucie do siatki gospodarzy trafił Kisliy! Białorusin wykazał się szybkością i z tym miał problem 35-letni stoper Gareth Southgate. Bramkarz „przysnął” i 17-latek zdobywał swoją trzecią bramkę w Premier League! Od tego czasu nasza gra układała się nieźle, bo utrzymywaliśmy piłkę przy nodze.

 

W drugiej połowie dałem szansę Sinamie-Pongolle, bo fatalnie grał Crouch. Anglik nawet nie raczył biegać za futbolówką! W 63. minucie trafił Gerrard, który wykorzystał wrzutkę z rzutu rożnego Warnocka. „El Capitano” huknął z okolicy 16 metra i było już 0:2. Wydawało się, że wygramy łatwo i przyjemnie, ale parę minut później padła bramka kontaktowa!

 

Rozluźnienie w szeregach obronnych wykorzystał Hasselbaink. 33-latek pomimo swoich lat błysnął umiejętnościami i nie dał szans Pepe Reinie. W tym momencie przygotowywałem moją zmianę bramkarza, ale ostatecznie Carson swojej szansy nie otrzymał. Następnym razem będzie inaczej.

 

2.10.2005, The Riverside Stadium, widzów – 35024

PL (7/38), [5.] Middlesbrough – [8.] FC Liverpool 1:2 (0:1)

0:1 – Sergey Kisliy (40.)

0:2 – Steven Gerrard (63.)

1:2 – Jimmy Floyd Hasselbaink (70.)

 

Liverpool FC: Reina – Finnan żk, Hyypia, Carragher, Warnock (90. Traore) – Sissoko – Gerrard, Maloney żk, van Persie (64. Kewell) – Crouch (53. Sinama-Pongolle), Kisliy

 

MVP: Mohamed Sissoko (20; MLI: 1/1; 8)

 

Teraz czekamy na mecz z “Kogutami”, których cenimy niezmiernie wysoko! W zespole z Londynu jest Polak – Grzegorz Rasiak, ale ja wysoko cenię umiejętności skrzydłowych: Aarona Lennona oraz Jermaina Jenas’a. Kto wie? Może któryś z nich niebawem pojawi się na Anfield Road?

Odnośnik do komentarza

Anfield Road to nasza twierdza! Nie przegraliśmy tutaj i oby to trwało, jak najdłużej. Na spotkanie z niedocenianym Tottenhamem delegowałem do gry … Harry’ego Kewella, a Robin Van Persie zastąpił niemrawego Croucha. Moje oczy powędrowały również w stronę „Kogutów”, bo od dłuższego czasu przyglądam się Lennonowi oraz Michaelowi Carrickowi.

 

Początek spotkania zdominowaliśmy i wydawałoby się, że kwestią czasu jest zdobycie bramki. Jednak brakowało skuteczności, a ja nie mogłem udzielać rad zawodnikom, bo zachorowałem – mam grypę! Kto wymyślił 9 stopni w październiku i to na początku?! Gratuluję! W zespole gości szarżował Rasiak, ale niestety nadałby się tylko na wycinkę w lasku aniołowskim w słynnej Częstochowie.

 

Sędzia naszego meczu – Martin Atkinson oburzył mnie w 44. minucie, kiedy to podyktował rzut karny dla gości! Nie wiem, gdzie on widział faul na Jacksonie, ale decyzji nie zmienił. Karnego na bramkę zamienił Jenas, choć nasz bramkarz był bliski obrony. Do szatni schodziliśmy przegrywając i czyżbym zapeszył mową o twierdzy?

 

- Co Wy robicie do cholery?! – krzyknąłem w kierunku moich zawodników w szatni.

 

- Ogrywa Was drewniany Rasiak! Van Persie nie strzelasz w sytuacji „sam na sam”. Ku&^a! Musimy to wykorzystywać! Do roboty leszcze barowe! MAMY TO WYGRAĆ.

 

Parę moich słów trafiło do moich zawodników. W 47. minucie sędzia podyktował rzut karny … dla nas! Do piłki podszedł Jamie Carragher i … trafił wprost w bramkarza – Paula Robinsona. Na nasze szczęście sparował on piłkę pod nogi Nani’ego, a ten dośrodkował szybko wprost na nogę Stevena Gerrarda. Nasza 25-letnia gwiazda dała nam niezbędną nadzieję na lepszy wynik!

 

W 65. minucie na główę Sinamy-Pongolle dośrodkował Warnock i nie było problemów ze zdobyciem bramki. Młody Francuz od kilku spotkań pokazuje, że warto na niego stawiać. Jeszcze parę tygodni temu zastanawiałem się, czy nie wystawić go na listę transferową. Byłby to olbrzymi błąd! Co mogę powiedzieć? Na pewno pozostanie na niej „Kangur” Kewell, który może nawet za darmo opuścić Liverpool.

 

5.10.2005, Anfield Road, widzów – 43105

PL (8/38), [7.] Liverpool – [12.] Tottenham Hotspur 2:1 (0:1)

0:1 – Jermain Jenas (44. – kar)

1:1 – Steven Gerrard (47.)

2:1 – Florent Sinama-Pongolle (65.)

Jamie Carragher (n.rz.k – 47)

 

Liverpool FC: Reina – Finnan, Hyypia, Carragher, Warnock (89. Traore) – Sissoko – Gerrard, Maloney, Kewell (46. Nani) – Van Persie, Kisliy (46. Sinama-Pongolle)

 

MVP: Johnnie Jackson (23; ENG; 8)

Odnośnik do komentarza

Tak wygląda tabela po 8. kolejkach Premier League. Prowadzi Chelsea, która ma duże szansę na podtrzymanie passy i końcowego zwycięstwa w lidze. My zajmujemy trzecie miejsce, aczkolwiek cały czas czujemy oddech naszych lokalnych rywali - Evertonu

 

Naszym kolejnym przeciwnikiem będzie West Bromwich Albion. W tym zespole gra nasz bramkarz - Chris Kirkland, który został oddany na wypożyczenie. Niestety 24-letni Anglik zerwał mięśnie w łydce i musi pauzować. Mamy nadzieję, że końcowe zwycięstwo w tym meczu powędruje do nas.

 


Obrońcy tytułu - Chelsea



| Poz   | Inf   | Zespół	    |	   | M	 | Z	 | R	 | P	 | ZdG   | StG   | R.B.  | Pkt   |
| ------------------------------------------------------------------------------------------------------|
| 1.    |	   | Chelsea	   |	   | 8	 | 6	 | 2	 | 0	 | 17    | 5	 | +12   | 20    |
| ------------------------------------------------------------------------------------------------------|
| 2.    |	   | Man Utd	   |	   | 8     | 6	 | 1	 | 1	 | 21    | 5	 | +16   | 19    |
| ------------------------------------------------------------------------------------------------------|
| 3.    |	   | Liverpool	 |	   | 8	 | 5	 | 2	 | 1	 | 12    | 5     | +7    | 17    |
| ------------------------------------------------------------------------------------------------------|
| 4.    |	   | Everton	   |	   | 8	 | 5	 | 2	 | 1	 | 11    | 5	 | +6    | 17    |
| ------------------------------------------------------------------------------------------------------|
| 5.    |	   | Man City	  |	   | 8	 | 4	 | 2	 | 2	 | 11    | 5	 | +6    | 14    |
| ------------------------------------------------------------------------------------------------------|
| 6.    |	   | Arsenal	   |	   | 8	 | 4	 | 2	 | 2	 | 11    | 8	 | +3    | 14    |
| ------------------------------------------------------------------------------------------------------|
| 7.    |	   | Aston Villa   |	   | 8	 | 4	 | 2	 | 2	 | 10    | 7	 | +3    | 14    |
| ------------------------------------------------------------------------------------------------------|
| 8.    |	   | Birmingham    |	   | 8	 | 4	 | 2	 | 2	 | 7	 | 10    | -3    | 14    |
| ------------------------------------------------------------------------------------------------------|
| 9.    |	   | West Ham	  |	   | 8	 | 3	 | 4	 | 1     | 10    | 8	 | +2    | 13    |
| ------------------------------------------------------------------------------------------------------|
| 10.   |	   | Newcastle	 |	   | 8	 | 4	 | 1	 | 3	 | 11    | 14    | -3    | 13    |
| ------------------------------------------------------------------------------------------------------|
| 11.   |	   | Middlesbrough |	   | 8	 | 4	 | 0	 | 4	 | 7	 | 9	 | -2    | 12    |
| ------------------------------------------------------------------------------------------------------|
| 12.   |	   | Tottenham	 |	   | 8	 | 3	 | 0	 | 5	 | 14    | 11    | +3    | 9	 |
| ------------------------------------------------------------------------------------------------------|
| 13.   |	   | Wigan		 |	   | 8	 | 2	 | 3	 | 3	 | 7	 | 10    | -3    | 9	 |
| ------------------------------------------------------------------------------------------------------|
| 14.   |       | West Brom	 |	   | 8	 | 2	 | 3	 | 3	 | 7	 | 11    | -4    | 9	 |
| ------------------------------------------------------------------------------------------------------|
| 15.   |	   | Charlton	  |	   | 8	 | 2     | 2	 | 4	 | 9	 | 15    | -6    | 8	 |
| ------------------------------------------------------------------------------------------------------|
| 16.   |	   | Blackburn	 |	   | 8	 | 1	 | 3	 | 4	 | 9	 | 14    | -5    | 6	 |
| ------------------------------------------------------------------------------------------------------|
| 17.   |	   | Portsmouth    |	   | 8	 | 1	 | 2	 | 5	 | 7	 | 10    | -3    | 5	 |
| ------------------------------------------------------------------------------------------------------|
| 18.   |	   | Sunderland    |	   | 8	 | 1	 | 2	 | 5	 | 5	 | 12    | -7    | 5	 |
| ------------------------------------------------------------------------------------------------------|
| 19.   |	   | Fulham	    |	   | 8	 | 0	 | 2	 | 6	 | 6	 | 12    | -6    | 2	 |
| ------------------------------------------------------------------------------------------------------|
| 20.   |	   | Bolton	    |	   | 8	 | 0	 | 1	 | 7	 | 3	 | 19    | -16   | 1	 |
| ------------------------------------------------------------------------------------------------------|
|	   |	   |			   |       |	   |	   |	   |	   |	   |	   |	   |	   |
| ------------------------------------------------------------------------------------------------------|

Odnośnik do komentarza

Nasza passa trwała i to mnie się podobało. W końcu przekupiłem albo wkupiłem się w serca kibiców „The Reds”, który wcześniej nie byli przychylnie do mnie nastawieni. Bali się, że ja człowiek bez doświadczenia, nie poradzę sobie na takim stanowisku.

 

Na spotkanie z West Brom wyszliśmy niemal identycznym składem, jak na poprzedni mecz. Jedyną zmianą była absencja Kewella, a jego miejsce zajął Sinama-Pongolle. Już początek spotkania pokazał, że nasze zgranie osiąga maksymalny pułap. Niemal na pamięć grała między sobą większość zawodników.

 

Już w 10. minucie świetnie rozegraliśmy rzut rożny. Piłkę na piąty metr wrzucił Van Persie, a świetna główką popisał się Stephen Warnock. Dla 23-letniego Anglika to druga bramka w sezonie, a warto dodać, że ma on … siedem asyst! Coś pięknego, niesamowitego. Swoje okazje mieli także goście, ale marnował je na potęgę – Diomansy Kamara.

 

Pod koniec pierwszej połowy na listę strzelców wpisał się jeszcze … Sinama-Pongolle, który wyrasta na „jokera” w mojej talii. 20-latek gra wysuniętego napastnika, zastąpił Petera Croucha i nie wychodzi mu to najgorzej. Nie zdecydowałem się na zmiany w przerwie, choć wynik kusił mnie, by dać szansę debiutu Markowi Jones’owi. 19-latek siedzi na ławce od kilku dobrych spotkań i powinien otrzymać nagrodę.

 

Drugą połowę rozpoczęliśmy asekuracyjnie, grając klepką na czas. I od tego momentu goście parę razy zagrozili Pepe Reinie. Hiszpański bramkarz nie raz ratował nam skórę, a czary goryczy dopełnił Mike Dean. Pokazał nam cztery żółte i jedną czerwoną kartkę! Steve Finnan ratował nas przed kontrą i wyleciał z boiska, tym samym … ułatwił zadanie Jonesowi! 19-latek w końcu otrzymał szansę debiutu!

 

Wydawało się, że wygramy do zera, ale w doliczonym czasie gry honorowe trafienie zaliczył Darren Carter. „WBA” w tej akcji, aż czterokrotnie strzelało na bramkę, a wszystko, jak w transie bronił Reina! Niestety przy strzale wychowanka Birmingham był bez szans.

 

Teraz czeka nas mecz z Szachtarem Donieck. „Pomarańczowi” to nasz rywal w Lidze Mistrzów i na pewno zagramy tam nieco zmienionym składem. Po odrobieniu start z pierwszego meczu, mogę pozwolić sobie na parę przemyślanych roszad.

 

15.10.2005, Anfield Road, widzów –

PL (9/38), [3.] Liverpool FC – [14.] West Bromwich Albion 2:1 (2:0)

1:0 – Stephan Warnock (10.)

2:0 – Florent Sinama-Pongolle (45.)

2:1 – Darren Carter (90.)

Steve Finnan (77.)

 

Liverpool FC: Reina – Finnan cz.k, Hyypia żk, Carragher, Warnock – Sissoko – Gerrard, Maloney żk, Van Persie (78. Nani) – Kisliy (57. Cisse), Sinama-Pongolle (78. Jones)

 

MVP: Jose Manuel Reina (23; ESP: 1/0; 9)

Odnośnik do komentarza

Przed spotkaniem z Szachtarem Donieck postanowiłem zakupić nowy garnitur. Odwołałem poniedziałkowy, poranny trening i wsiałem do mojego Audi A4 i udałem się do jednego z okolicznych centr handlowych.

 

Stan mojego konta na karcie? Jakieś marne 15 tysięcy funtów. Niestety wszystko pożera bank, bowiem mam „na głowie” duży kredyt na zakup domu. Kiedyś babcia mi powiedziała: Mike. Zamiast zadawać się z bankami, to lepiej sobie w łeb strzelić. Czemu jej nie posłuchałem?

 

(…)

 

Wysiadłem z auta, wszedłem tylnim wejściem, by uniknąć rozmów z kibicami bądź ewentualnych paparazzich. Gdy już byłem w środku pośpiesznym krokiem udałem się do windy i wjechałem na najwyższe piętro. Zobaczyłem firmowy sklep „Georgio Armani” i nie wahałem się ani chwili. WCHODZĘ! – pomyślałem.

 

Liczba manekinów znacznie przewyższała liczbę pracowników na Anfield, a cena butów przewyższała moją pensje o jakieś 15 procent! Załamany stanąłem i zacząłem coś jęczeć pod nosem. Nagle napatoczył się jakiś kibic, który zaczął mi nawijać o jego pomyśle na Liverpool, o jego potencjalnych wzmocnieniach. Mnie to nie interesowało, bo z przymierzalni zauważyłem wynurzającą się postać. Postać, którą dobrze znam. Tak! To była Kate.

 

Od razu zauważyłem, że jej policzka robią się czerwone. Mój wzrok chwilowo latał po suficie, ale w końcu wziąłem się w garść i wyciągnąłem rękę, i zacząłem machać w jej kierunku.

 

- Cześć Kate! Miałaś odezwać się, zanim przylecisz na Wyspy – rozpocząłem rozmowę.

- Zgubiłam Twój numer. Szukałam Cię po konferencji wczoraj, ale Cię nie zastałam. Jak tu trafiłeś?

- To przypadek. Szukam jakiś nowych ubrań. W szafie tylko dwa garnitury i kupa klubowych dresów. Tutaj jednak jest bardzo drogo, ale nie dziwię się skoro ma się tak ładny personel – odpowiedziałem i poczułem się zwycięzcą.

- O 13 kończę pracę. Może umówimy się na jakąś kawę? Będzie w końcu okazja by porozmawiać – zapytała.

- Pewnie. Przyjdę tutaj po Ciebie.

 

Po całej rozmowie dałem jej buzi w policzek i poszedłem w kierunku wyjścia. Poczułem się zadowolony. Po raz pierwszy od momentu otrzymania pracy na Anfield Road. Anfield! No właśnie. O 13 był umówiony trening. I wtedy zacząłem dziękować Bogu, że są telefony. Wybrałem numer do Pako i oznajmiłem mu, że to on dzisiaj poprowadzi zajęcia.

Odnośnik do komentarza

Ten dzień mógł okazać się wyjątkowy. Wyszedłem pośpiesznym krokiem z centrum handlowego i udałem się do auta. Rozsiadłem się w fotelu w głowie kłębiło się co najmniej tysiąc myśli. Co teraz? Gdzie ją zabrać? Spojrzałem w boczne lusterko i zobaczyłem, że mój wygląd na pewno nie jest świetny. Zatem? Odjeżdżamy do domu, przebieramy się i wracamy.

 

(…)

 

Po kwadransie byłem w mojej willowej okolicy. Wszedłem do domu, rozejrzałem się i moją uwagę przykuł zegar, a na nim godzina – 11:30. Mam zatem półtorej godziny na wszystko. Ogarnąłem łóżko, odkurzyłem i poszedłem pod prysznic. Można powiedzieć, że wylałem na siebie całą butelkę perfum Hugo Bossa, które zresztą niedawno zakupiłem.

 

Wychodząc z domu natknąłem się na moją sąsiadkę, która wyglądem przypominała Pamelę Anderson. Chłopaki z osiedla obok robili nawet zakłady, czy ma ten sam rozmiar stanika, co słynna ratowniczka ze Słonecznego Patrolu.

 

Po kolejnym kwadransie byłem już w sklepie i czekałem na Kate, która równie punktualnie opuściła miejsce pracy. Zadecydowałem, że zabiorę ją na kawę do okolicznej kawiarni i okazało się to strzałem w „10”.

 

W końcu mogliśmy porozmawiać i dowiedziałem się, że tutaj w pracy jest tylko na zastępstwie koleżanki, która ma urlop macierzyński. Zaproponowałem jej, by zamieszkała chociaż tymczasowo u mnie. Dodatkowo obiecałem, że skontaktuję się z prezesem i namówię go na oddanie jej stanowiska klubowej sekretarki.

 

Nasza rozmowa trwała ponad dwie godziny, po czym w doskonałych humorach udaliśmy się do mnie do domu. Kate była zaskoczona stanem mojego mieszkania, zadziwił ją ład i porządek, co podobno u mężczyzn się nie zdarza.

 

- Może obejrzymy film? Wypożyczyłem ostatnio parę komedii. Mam tam coś z Leo DiCaprio.

- To dobry pomysł. Pokaż co to za filmy – powiedziała z uśmiechem.

 

Świat z minuty na minutę stawał się coraz piękniejszy. W ciągu kilku miesięcy zmieniłem się i z nieudacznika stałem się znanym trenerem i przede wszystkim prowadziłem szczęśliwe życie. Czy takie rzeczy dzieją się tylko w bajkach? Jak widać nie.

 

(…)

 

Kolejnego dnia obudziło mnie słońce, które wdzierało się przez okna domu. Gdy otworzyłem oczy zobaczyłem, że zasnąłem w ubraniach na sofie, rozejrzałem się dookoła i zobaczyłem Kasię, która przyrządzała śniadanie.

 

- Dzień Dobry

- Dzień Dobry. Która już jest godzina? 10?

- Troszkę później. Za trzy minuty wybiję 11 – odpowiedziała, a ja w momencie poczułem się, jakby ktoś wylał na mnie kubeł zimnej wody.

 

O 11 miałem zaplanowany trening z chłopakami, ostatni przed wylotem do Doniecka. Znowu nawalę? Nie, trzeba się ubierać i lecieć.

- Muszę lecieć na trening! Jutro wylatujemy do Doniecka na mecz! Zapomniałem ustawić budzika – krzyczałem załamany.

- Mike. Musimy jechać do mojego mieszkania, muszę zabrać swoje rzeczy od Ashley.

- Nie będzie z tym problemu. Po 17 jestem dzisiaj wolny. Zadzwonię później. Przepraszam.

 

Wszystko szybko, szybko. Nie mogłem spędzić z Nią tyle czasu ile bym chciał. Jednak praca to też ważna sprawa.

Odnośnik do komentarza

Cała przeprowadzka została wykonana szybko i bez żadnych komplikacji. Kate dostała ode mnie komplet kluczy ze słonikiem, który miał przynieść jej szczęście i towarzyszyć podczas mojej nieobecności. W poniedziałek wylatujemy do Doniecka, a wrócimy dopiero w środę.

 

Na lotnisku pojawiliśmy się około godziny 12:00. Odprawa, niektórzy zawodnicy „zahaczyli” o kioski w których zaopatrywali się w gazety. Największym pechowcem okazał się Tim Vincken, który poślizgnął się na świeżo mytej podłodze i skręcił kostkę! Holender okazał się „pajacem” wyjazdu i odpokutuje to pauzą, która może wynieść nawet dwa tygodnie.

 

Na Stadionie Olimpijskim w Doniecku pojawiła się duża publika ubrana w pomarańczowe koszulki. Kibiców z deszczowych Wysp Brytyjskich było mniej, a grupka, która się pojawiła była na pewno zaskoczona, że w połowie października na Ukrainie nie widać deszczu. Pogoda idealna na gierkę, 10 stopni bez deszczu i wiatru.

 

W szatni pojawiłem się po rozgrzewce i widziałem miny moich zawodników, którzy chcieli osiągnąć sukces na arenie międzynarodowej. Porażka z Villarreal odbiła się szerokim echem w świecie i trochę nas wyśmiano. Do składu wrócił Luis Garcia, Idrizaj i Cisse. Zatem skład wyglądał następująco:

 

Reina – Finnan, Hyypia, Carragher, Warnock – Sissoko – Gerrard, Idrizaj, Luis Garcia – Sinama-Pongolle, Cisse. (Carson, Jones, Barragan, Nani, Kisliy, Van Persie, Maloney).

 

 

Początek spotkania był fatalny. “Carra” popełnił błąd w kryciu, a Julius Aghahowa wpadł w nasze pole karne i wykorzystał „sam na sam” z Reiną. Nigeryjczyk jest piekielnie szybki i na to musimy uważać, a ja nie uprzedziłem moich zawodników o tym. Błąd nr 1.

 

Od tamtego momentu próbowaliśmy grać swoje, to co najlepiej umiemy. Jednak parę razy zawiódł nasz instynkt strzelecki albo daliśmy złapać się na ofsajdzie. Dopiero w 37. minucie strzelił Sinama-Pongolle, który wykorzystał podanie Warnocka! Francuz między nogami doświadczonego Szutkowa posłał piłkę do siatki i w Doniecku był już remis!

 

Parę minut później dzieła zniszczenia dopełnił „El Capitano” – Stevie Gerrard. Anglik wpadł w pole karne, gdzie doskonale prostopadłą piłkę dograł mu Sissoko. Malijczyk z roli play-makera wywiązuje się całkiem nieźle. Do przerwy zatem prowadziliśmy i to było najważniejsze.

 

W drugiej połowie włoski sędzia – Stefano Farina sięgał do kieszonki parokrotnie, ale w 67. minucie od razu po czerwoną kartkę, by ukarać Flaviusa Stoicana, który faulował mojego zawodnika. Parę minut później w naszym polu karnym faulował Barragan, ale Farina podyktował tylko rzut karny, który obronił Reina! Hiszpan wyczuł intencje Anatolia Tymoszczuka.

 

W drugim meczu naszej grupy Hiszpanie nie mieli problemów z ograniem na wyjeździe Slavii Praga. Wynik? Tylko 3:0. Bramki strzelali: Zalayeta oraz Roger (dwie).

 

18.10.2005, RSC Olimpijski, widzów – 25471

LM (3/6), [2.] Szachtar Donieck – [3.] Liverpool FC 1:2 (1:2)

1:0 – Julius Aghahowa (2.)

1:1 – Florent Sinama-Pongolle (37.)

1:2 – Steven Gerrard (44.)

Flavius Stoican (Szachtar, 67.)

Anatolij Tymoszczuk (n.rz.k, 78.)

 

Liverpool FC: Reina – Finnan (69. Barragan), Carragher (82. Jones), Hyypia, Warnock żk – Sissoko – Gerrard żk, Idrizaj, Luis Garcia – Sinama-Pongolle, Cisse (69. Van Persie)

 

MVP: Mohamed Sissoko (20; MLI: 2/1; 8)

Odnośnik do komentarza

Derby Liverpoolu – moje pierwsze i w dodatku na wyjeździe, bo na Goodison Park. Dzięki uprzejmości prezesa „The Tofiees” otrzymałem dwie wejściówki na strefę VIP, które oddałem Kate i jej koleżance z pracy. Nie ukrywam, że czułem się nieswojo, jak w szkole, bo czułem wzrok dziewczyn na swoich barkach. Dodatkowe zmartwienia miałem z powodu kontuzji: Croucha i Xabi’ego Alonso. Hiszpan mógłby wrócić do gry, bo potrzebny jest nam właśnie zawodnik o takiej charakterystyce.

 

Problemem okazała się także dysfunkcja Finnana. Irlandczyk w ostatnim meczu ligowym wyleciał z boiska i teraz musi pauzować. Swoje „5 minut” otrzyma młody Hiszpan – Antonio Barragan. Może uda mu się mnie przekonać i wskoczy do pierwszego składu na dłużej? Przekonamy się po meczu.

 

Reina – Barragan, Hyypia, Carragher, Warnock – Sissoko – Gerrard, Idrizaj, Luis Garcia – Sinama-Pongolle, Van Persie

 

Gdy wychodziłem na ławkę trenerską moje nogi paraliżował strach. Nawet nie pomogły słowa otuchy od asystentów. Czarę gorczy dopełnił w 10 minucie niejaki Duncan Ferguson, który silnym strzałem pod poprzeczkę nie dał szans Jose Reinie. Początek okazał się słaby i bezbarwny, a Everton dominował w każdym elemencie. Niewiele brakowało, a byłoby 2:0, ale uratował nas sędzia boczny, który zobaczył spalonego.

 

Wyrównał w 21 minucie Robin Van Persie. Holender wykorzystał podanie partnera z ataku Florenta Sinamy-Pongolle i nie dał szans emerytowanemu Nigelowi Martynowi. Całkowicie „spalił się” Jamie Carragher. Anglik był niepewny i jego postawa na boisku powodowała ryzyko. Nie chciałem go zdejmować zwłaszcza w takim meczu i on odpłacił mi się … sprokurowaniem karnego w 35 minucie! Do piłki podszedł Mikel Arteta i było już 2:1. Wynik fatalny, a styl gry mierny.

 

W drugiej połowie atakowaliśmy, ale ten „emerytowany” Martyn bronił, jak w transie. Nie mógł zaskoczyć go ani Van Persie, ani Gerrard. Świetne zawody rozgrywał 31-letni pomocnik rywali – Lee Carsley. U nas błyszczał ponownie Warnock, ale to „El Capitano” w 85 minucie wypuścił „sam na sam” z bramkarzem Van Persie’go, a ten nie chybił! Dał nam cenny punkt i dzięki temu nadal zajmujemy trzecie miejsce w tabeli!

 

Morale może nie są za wysokie, ale liczy się kolejny mecz bez porażki! Teraz czeka nas mecz z Arsenalem w Pucharze Ligi. Nie zamierzamy odpuszczać i wyjdziemy podstawowym składem. Warto dodać, że w tym turnieju to Liverpool jest rekordzistą pod względem końcowych zwycięstw – aż siedmiokrotnie to „The Reds” triumfowali. Wierzę, że czas na ósmy sukces!

 

23.10.2005, Goodison Park, widzów – 40533

PL (9/38), [5.] Everton FC – [3.] Liverpool FC 2:2 (2:1)

1:0 – Duncan Ferguson (10.)

1:1 – Robin Van Persie (21.)

2:1 – Mikel Arteta (35. – kar)

2:2 – Robin Van Persie (85.)

 

Liverpool FC: Reina – Barragan, Hyypia, Carragher, Warnock żk – Sissoko – Gerrard, Idrizaj (46. Maloney), Luis Garcia (63. Traore) – Sinama-Pongolle (63. Kisliy), Van Persie

 

MVP: Robin Van Persie (22; NED: 6/1; 9)

Odnośnik do komentarza

Po ciężkich derbach Liverpoolu nadszedł czas na wielki Arsenal i Puchar Ligi. „Kanonierzy” w tym spotkaniu mają być osłabieni brakiem dwóch podstawowych stoperów: Sola Campbella oraz Kolo Toure. W naszym zespole znowu lekkiej kontuzji doznał Luis Garcia i jego miejsce na lewej stronie zajmie … Stephen Warnock, a do obrony powędruje Djimi Traore. Od nas takie defensywne ustawienie.

 

Jednak to my już w 1 minucie cieszyliśmy się z bramki! Zaledwie w 20 sekundzie świetne podanie Robina Van Persie’go, który zgubił obrońców, a Sinama-Pongolle skierował piłkę do siatki tuż obok rozpaczliwie interweniującego Lehmanna. Świetne otwarcie i mogłem skoczyć przy ławce trenerskiej.

 

Nasza gra wyglądała bardzo dobrze, ale w 21 minucie nasz obrońca popełnił błąd i faulował Thierry’ego Henry’ego w polu karnym! Do piłki ustawionej „na wapnie” podszedł Lauren, który zaaplikował nam gola w okienko. Doświadczony Kameruńczyk nie pozostawił nam złudzeń i na historycznym Highbury znowu remis.

 

Kolejne osiem minut było zabójcze, ale … w naszym wykonaniu! W ciągu minuty na prowadzenie wyprowadził nas Van Persie, a w 31 minucie kapitalnym wolnym popisał się Gerrard! „El Capitano” wlał w serca kibiców „The Reds” dużo nadziei i pozytywnych emocji. „Kanonierzy” nie istnieli, a ich szkoleniowiec o mało nie wybuchł, gdy po raz czwarty skapitulował Jens Lehmann. Niemiec przepuścił strzał Van Persie’go i do przerwy było … 1:4.

 

Ten wynik według mnie już dawał nam awans i wystarczyło tylko rozegrać drugą połowę „z głową”. W szatni wszyscy otrzymali wskazówki, jak trzeba zachować się w defensywie, by nie tracić goli.

 

W 55 minucie padła kolejna bramka! Drugi raz na listę strzelców wpisał się Sinama-Pongolle. Młody Francuz odkąd wrócił po kontuzji spisuje się naprawdę świetnie! Sześć bramek w ośmiu meczach? To dobry wynik. Sektor naszych kibiców zaczął głośne śpiewy, które słyszał cały stadion. Highbury zamilkło, a wiele osób zaczęło opuszczać już stadion. Trener Wenger schował twarz w dłoniach i nie chciał na to patrzeć, ale na ławce trenerskiej musiał siedzieć.

 

Drugą „honorową” bramkę zdobył Dennis Bergkamp, któremu piłkę podał … Traore! Nic jednak złego się nie stało, wygraliśmy w Londynie, aż 5:2! W kolejnej rundzie możemy trafić na najsilniejszych: Chelsea czy Manchester United, które swoje mecze wygrały.

 

26.10.2005, Highbury, widzów – 38312

PL 3 rnd, [PRM] Arsenal – [PRM] Liverpool 2:5 (1:4)

0:1 – Florent Sinama-Pongolle (1.)

1:1 – Lauren (21. – kar)

1:2 – Robin Van Persie (22.)

1:3 – Steven Gerrard (31.)

1:4 – Robin Van Persie (35.)

1:5 – Florent Sinama-Pongolle (55.)

2:5 – Dennis Bergkamp (88.)

 

Liverpool FC: Reina – Finnan, Carragher (79. Antwi), Hyypia, Traore – Sissoko – Gerrard, Idrizaj (62. Alonso), Warnock – Van Persie (62. Kisliy), Sinama-Pongolle

MVP: Robin Van Persie (23; NED: 6/1; 10)

 

Przed nami ostatnie październikowe spotkanie z Wigan. Nieco podmęczony jest Sami Hyypia, ale stwierdziłem, że nie dostanie urlopu miesięcznego tylko tygodniowy. Jego miejsce w składzie zajmie najprawdopodobniej Godwin Antwi.

Odnośnik do komentarza

@mhudy26: Dzięki za miłe słowa :)

 

 

Po świetnym meczu z Arsenalem nadszedł czas na losowanie kolejnej rundy Pucharu Ligi. Nasz los skojarzył z … Crystal Palace, które zajmuje dopiero 14 miejsce w tabeli Championship. Gwiazdą tego zespołu jest na pewno bramkarz Gabor Kiraly (29; HUN: 61/0).

 

Po meczu z „Kanonierami” młodzi zawodnicy trenowali pod okiem Pako, a ja natomiast skupiłem się na analizie gry Wigan. Mogłoby wydawać się, że to słaba drużyna, bo zajmuje dopiero 14 miejsce w tabeli, ale jest tam parę „perełek”, którym warto się przyjrzeć. Głównie przyglądał się będę Leightonowi Baines’owi (20; ENG U21: 7/2).

 

Przez urlop Sami’ego oraz kontuzję Jamie’go Carraghera nasza obrona była dziurawa niczym szwajcarski ser. Postanowiłem przesunąć do środka Djimi’ego Traore oraz postawiłem na Godwina Antwi’ego. Okazało się to strzałem w „10”, bo obaj zagrali niezłe spotkanie. Zwłaszcza imponował Traore, który naturalnie jest bocznym defensorem. Moim problemem będzie następne spotkanie z Szachtarem, bowiem Malijczyk nie jest uprawniony do gry w pucharach.

 

W bramce Wigan świetnie bronił doświadczony, 33-letni Mike Politt. Anglik po kolei „wyjmował” strzał Petera Croucha czy słabego dzisiaj Sinamy-Pongolle. Goście ani razu nie zagrozili naszej bramce.

 

W drugiej połowie pojawił się Sergey Kisliy, który nieco obudził nasze ospałe szeregi. Jednak dopiero zmiana Tima Vinckena orzeźwiła zespół. 19-latek szarżował prawą flanką, aż miło się patrzyło, a jeszcze kilka dni temu myślałem o zakończeniu współpracy z wychowankiem Feyenoordu. Co ciekawe, był to drugi mecz Holendra, a debiut w Premier League! I okrasił go bramką w 82 minucie!

 

Wynik meczu na 2:0 ustalił na dwie minuty przed końcem – Crouch. Anglik jest zły, że mało gra, ale musi się przyzwyczaić. Nie wykluczam, że i on, i Cisse „polecą” na styczniową listę transferową. Potrzebujemy funduszy, bo już kilka „młodych talentów” jest bardzo blisko obserwowanych przez naszych obserwatorów.

 

29.10.2005, Anfield Road, widzów –

PL (11/38), [3.] Liverpool FC – [14.] Wigan 2:0 (0:0)

1:0 – Tim Vincken (82.)

2:0 – Peter Crouch (88.)

 

Liverpool FC: Reina – Finnan, Traore, Antwi, Warnock – Sissoko (62. Vincken) – Gerrard, Xabi Alonso, Van Persie – Sinama-Pongolle (46. Kisliy), Crouch

 

MVP: Stephane Henchoz (34; SUI: 72/0; 8)

Odnośnik do komentarza

Listopad. Miesiąc moich urodzin, miesiąc, który w Anglii jest zimny i deszczowe. Ktoś pomyśli. Jak każdy inny, ale… No właśnie, mamy sporo różnic. Robi się ponuro i ciemno, na ulicach mniej ludzi niż dotychczas.

 

Sytuacja z Kate z dnia na dzień nabiera kolorów. To mnie niezwykle cieszy. Od tygodnia wychodzimy na wspólne spacery i kolacje. Można powiedzieć, że jesteśmy ze sobą na próbę, by zobaczyć, jak nam się rozmawia i mieszka. Początek jest obiecujący, oby tak dalej!

 

Na rewanż z „Pomarańczowymi” musiałem przygotować się dokładnie. Zwycięstwo dawało nam niemal pewny awans! Kto nie chciałby mieć tak komfortowej sytuacji na dwa mecze przed? Chyba tylko wariat i skończony kretyn! Nadal miałem olbrzymie braki w defensywie i tym razem sięgałem po posiłki z rezerw – szansę na debiut i to od razu w LM otrzyma … Rafał Loda. Młodzieżowy reprezentant kraju moich rodziców w rezerwach spisuje się blado, ale są niestety gorsi.

 

Reina – Barragan, Antwi, Loda, Warnock – Sissoko – Gerrard, Xabi Alonso, Van Persie – Sinama-Pongolle, Crouch.

 

Początek meczu przebiegał po naszej myśli. Długo przy piłce i zmuszanie rywali do biegania. Już pierwszy kwadrans pokazał, że z nerwami u nich krucho i sędzia musiał pokazać dwa „żółtka”. Parę minut później jeden z ukaranych – Tomas Hubschman po raz drugi faulował i to w polu karnym Robina Van Persie’go. Sędzia odruchowo wskazał „na wapno”, a do piłki podszedł … Antwi! 17-latek był zdenerwowany i jego intencje wyczuł bramkarz Szachtara. Sytuacja zmarnowana, ale nie pierwsza i ostatnia w tym meczu!

 

I sytuacja się zmieniła w 31 minucie. Zamieszanie w polu karnym, Sissoko zgrał piłkę do nadbiegającego ze skrzydła Sinamy-Pongolle i goool! Francuz grał świetnie, jedyne co martwi to te jego przebłyski. Od tego momentu grało nam się łatwiej, a Szachtar chyba wiedział, że ich sytuacja w grupie wygląda fatalnie.

 

W przerwie zdecydowałem się na zmianę i bezbarwnego Croucha zastąpił Luis Garcia. Tym samym na szpicę powędrował Van Persie, który ledwie kilka minut później asystował przy trafieniu … Sinamy-Pongolle! Świetna gra tego duetu i to nie pierwsze takie spotkanie.

 

Od tego momentu ćwiczyliśmy grę w defensywie. Wróciliśmy do tyłu i graliśmy bardzo długo piłką. W naszych głowach kłębiły się myśli, że przed nami w Lidze Mistrzów dwa mecze – o pierwsze miejsce w grupie i mecz treningowy. 22 listopada odpowie na wszystkie pytania.

 

2.11.2005, Anfield Road, widzów – 42204

LM (4/6), [2.] Liverpool FC – [3.] Szachtar Donieck 2:0 (1:0)

1:0 – Florent Sinama-Pongolle (31.)

2:0 – Florent Sinama-Pongolle (50.)

Godwin Antwi (n.rz.k – 20)

 

Liverpool FC: Reina – Barragan, Loda, Antwi, Warnock – Sissoko – Gerrard żk (81. Maloney), Xabi Alonso (60. Vincken), Van Persie – Crouch (46. Luis Garcia), Sinama-Pongolle

MVP: Florent Sinama-Pongolle (21; FRA U21: 25/6; 9)

 

Złą informacją jest fakt, że “El Capitano” otrzymał szóstą żółtą kartkę w europejskich pucharach, która skutkuje zawieszeniem w kolejnym meczu. Tam rywalem będzie Villarreal, ale mam nadzieję, że skutecznie go zastąpi inny zawodnik „The Reds”.

 

Przypomnę, że kapitanami pod nieobecność Gerrarda mogą być: Hyypia, Carragher bądź Reina.

Odnośnik do komentarza

Po meczu z Szachtarem zawodnicy dostali dzień urlopu. Mnie to niestety nie dotyczyło, bo „na dywanik” wezwał mnie prezes. Pojawiłem się punktualnie o 10:00 i wszedłem do gabinetu.

 

- Wezwałem Cię do siebie, bo mam parę informacji dla Ciebie.

- Zatem słucham Pana Prezesa.

- Są oferty za Cisse i Kewella. Francuza chce parę klubów, daje tak, jak chciałeś 5 milionów funtów. Harry za darmo do Sevilli.

- To świetna informacja, sporo zaoszczędzimy na tym. Teraz ja chciałem o coś zapytać. Mogę?

- Pewnie, słucham Cię Mike.

- Kate wróciła do Liverpoolu. Szuka pracy, może pozwoli jej Pan wrócić na Anfield Road?

- Yyy.. Czemu, aż tak Ci na tym zależy?

- To osoba, która wiele w moim życiu zmieniła. Chcę jej się po prostu odwdzięczyć.

- Mam jej numer gdzieś w sekretariacie, odezwę się do niej.

- Dziękuje.

 

Po tej rozmowie poczułem się jakoś lepiej. Wróciłem tym razem do swojego gabinetu, gdzie na biurku zastała mnie masa papierów. Dawno tutaj nie byłem, pomyślałem sobie. Poprosiłem więc o kawę i rozpocząłem czytanie raportów naszych obserwatorów.

 

(…)

 

Okazało się, że z pośród 76 raportów wartych prawdziwego „zawieszenia oka” jest może 5-6. Większość to reprezentanci Anglii i nie wykluczamy transferów, ale to wszystko latem. Zimą żadnych wzmocnień na pewno nie będzie. Gdy piłem ostatni łyk kawy i miałem zamiar wychodzić i wracać do Kate, do domu – wpadł niczym Express – Djibril Cisse.

 

- Co Pan sobie wyobraża?! Ja nazywam się Djibril Cisse, jestem gwiazdą i powinienem w takim klubie grać, a nie być wystawionym na listę!

- Ja nazywam się Mike i jestem Twoim trenerem.

- Co mnie to obchodzi?! Nie jest Pan niezastąpiony!

- Ale mnie to obchodzi. Nie będziesz grał na Anfield Road, przykro mi. Jesteś słaby. Dodatkowo zabieram Ci dwutygodniową pensję. Teraz wychodzę, dziękuje Ci za przybycie.

Odnośnik do komentarza
Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...