Skocz do zawartości

Przywrócić blask


Kwiti

Rekomendowane odpowiedzi

Następny mecz czekał nas z Arsenalem. Arsene Wenger przed sezonem zapowiadał, że jego drużyna będzie walczyć o Mistrzostwo Anglii. Jaka jest prawda? Kanonierzy zajmują trzecie miejsce, ale szansę są małe. Francuz na pewno pluje sobie w brodę, bo oddał nam Robina Van Persie’go, a „nasz” John Arne Riise gra bardzo słabo.

 

Gdy wchodziłem rano do klubu spotkałem Wengera, który pokiwał i zaprosił do klubowej kawiarenki. Nie odmówiłem i podszedłem, podałem prawą dłoń i usiadłem.

 

- Przed nami ciężki mecz.

- Nie wątpię. Jak tam sprawują się Riise i Crouch? – zapytałem.

- Nie jestem do końca zadowolony z Johna. Zatracił mnóstwo swoich walorów, próbujemy to odbudować.

- Nie lubi mocnych treningów na boisku. Woli siłownię i kopanie stałych fragmentów gry.

- Mam na oku jednego Twojego zawodnika. Luis Garcia, czemu nie ma go w protokole? – mówił Wenger pocierając ręce o kieliszek czerwonego wina.

- Nie stawiam na niego, bo nie ma dla niego miejsca. Czynię już rozmowy z kimś, kto go zastąpi.

- Kim?

- Za dużo chciałby Pan wiedzieć. Muszę lecieć do swoich – odpowiedziałem z uśmiechem na twarzy.

 

(…)

 

Ten mecz może decydować o końcowym układzie tabeli. Nie ma zatem odpuszczania, tylko gra na maksa! W zespole nadal brakuje miejsce dla Luisa Garcii i Djimi’ego Traore. Stawiam nadal na 21-letniego Graffita, który zaczyna grać bardzo pewnie.

 

Reina – Finnan, Hyypia, Antwi, Warnock – Xabi Alonso – Gerrard, Idrizaj, Griffit – Van Persie, Sinama-Pongolle

 

Już w 1. minucie padła bramka! Autorem był Robin Van Persie, Holender nie miał problemów z pokonaniem bramkarza gości – Craiga Gordona. Składna akcja na małej przestrzeni i o to właśnie chodzi. Chwilę później Kanonierów pogrążył Florent Sinama-Pongolle. 21-letni Francuz jest w kapitalnej formie i chwała Bogu, że podpisałem z nim długi kontrakt.

 

Gdy wydawało się, że goście nie istnieją z nieba spadła nam bramka Thierry’ego Henry. Francuz wpadł w pole karne i huknął pod poprzeczkę. Nadal podziwiam tego zawodnika. Jest w kwiecie piłkarskiego wieku, ma 28 lat i jest jednym z najlepszych napastników na świecie.

 

Sytuacja wymykała się z pod kontroli i to mnie niepokoiło – jednak udało się dowieźć wynik do przerwy. Niemrawego Steve’a Finnana zastąpił Jamie Carragher. Anglik nie gra wiele, ale zawsze wspomaga nas równym, dobrym poziomem.

 

Druga połowa była lepsza niż ostatni kwadrans pierwszej. To my prowadziliśmy grę, a ku mojemu zaskoczeniu najlepszy na boisku był .. Griffit! 21-latek, który jeszcze niecałe pół roku temu grał na czwartoligowym poziomie! W 67. minucie znowu na listę strzelców wpisał się Sinama-Pongolle, który udowodnił, że jest bardzo dobrze zgrany z Van Persim. Zauważyłem, że mnóstwo zagrań na pamięć jest w ich wachlarzu. To mnie naprawdę cieszy, bo trzeci napastnik – Ramon Calliste nie prezentuje dobrego poziomu.

Wenger próbował ratować sytuację. Pojawił się na murawie i Riise, i Crouch, ale bez efektu bramkowego. To my zwyciężyliśmy i jesteśmy liderem, a Arsenal daleko za nami i bez żadnych szans na Mistrzostwo Anglii (pod warunkiem, że nie będziemy gubić głupio punktów).

 

26.03.2006, Anfield Road, widzów – 45337

PL (30/38), [1.] Liverpool FC – [3.] Arsenal FC 3:1 (2:1)

1:0 – Robin Van Persie (1.)

2:0 – Florent Sinama-Pongolle (5.)

2:1 – Thierry Henry (30.)

3:1 – Florent Sinama-Pongolle (67.)

 

Liverpool FC: Reina – Finnan (46. Carragher), Antwi, Hyypia, Warnock – Xabi Alonso – Gerrard, Idrizaj żk, Griffit żk – Van Persie żk (68. Roque), Sinama-Pongolle (88. Calliste)

 

MVP: Jose Manuel Reina (23; ESP: 1/0; 10)

Odnośnik do komentarza

Po fenomenalnym meczu z Arsenalem, nadszedł czas na poziom wyżej – Manchester United i stary wyjadacz Sir Alex Ferguson. Szkot zbliża się do emerytury i nawet w mediach mówi, że jestem idealnym następcą jego osoby – coś pięknego. Pytanie tylko, czy będę miał sumienie, aby podpisać kontrakt z United. Nie ukrywam, że marzy mi się praca w Barcelonie bądź Paryżu.

 

Jako, że Liga Mistrzów rządzi się swoimi prawami, to nie mogłem skorzystać z Sami’ego Hyypii. 32-latek pauzuje za kartki, a zagrożeni absencją są także: Warnock, Traore, Finnan, Xabi Alonso, Gerrard i Van Persie! Skutki żółtek mogą być opłakane w rewanżu!

 

Ku mojemu zaskoczeniu Ferguson posadził na ławce Cristiano Ronaldo, który w ostatnim meczu dosłownie nas pogrążył. Nie ma także kontuzjowanego Ruuda Van Nisterooy’a, co powoduje, że nasze szansę wzrosły do jakiś 15%.

 

Początek meczu pokazał, że na własnym boisku jesteśmy w stanie zdominować rywala. United próbowali grać wysokim pressingiem, ale nasza szybka gra spowodowała u nich wiele zawirowań i szybko padali w morderczym biegu. W 11. minucie z autu wrzucał piłkę Warnock, w polu karnym na siebie dwójkę obrońców wziął Sinama-Pongolle, który zgrał piłkę od wbiegającego Griffita, a ten uderzył w długi róg bramki i było 1:0!

 

Anfield Road oszalało, bo wyszliśmy na prowadzenie, bo świetnej akcji! Griffit zaskoczył po raz drugi i znowu daje do zrozumienia, że najlepiej czuje się na lewym skrzydle. W 22. minucie do notesu sędziowskiego trafił Warnock i już było wiadomo, że nie zagra w meczu rewanżowym! Anglik faulował Gary’ego Nevilla i za głupotę przypłacił kartką. Przed przerwą mogliśmy prowadzić 2:0, ale Sinama-Pongolle w dogodnej sytuacji posłał piłkę tuż nad poprzeczką.

 

W 50. minucie znowu pokazał się Leandre Griffit. Martynikańczyk dośrodkował w pole karne, a tam świetnie na piąty metr zgrał Steven Gerrard. Jeszcze lepiej, bo niczym Filip z Konopii wyskoczył Robin i było 2:0! Holenderski bramkarz Manchesteru nawet nie mrugnął! Sytuacja robiła się coraz bardziej komfortowa, ale Ferguson wszystko dokładnie obserwował i analizował. Co ciekawe, po niespełna godzinie gry nawet na rozgrzewkę nie poszedł CR7.

 

El Capitano grał dobrze, asystował przy trafieniu Van Persie’go, ale pozazdrościł cieszynki i szukał swojej okazji. W 54. minucie to się udało i było 3:0! Wynik niesamowity, aż sam nie dowierzałem. Kątem oka spoglądałem na ławkę rezerwową gości, ale tam niewzruszony Ferguson siedział i gwałtownie przeżuwał swoją gumę.

 

Sporo ożywienia do gry wniósł gościom Giuseppe Rossi, a czary gorczy przelał fakt, że United zmuszeni byli wprowadzić … piątego obrońcę – Phil’a Pickena, bo czwórka nie radziła sobie z naszymi atakami! 3:0 – to wynik, który ustawia nas w dogodnej sytuacji przed rewanżem. Na Old Trafford na pewno nie będzie lekko, ale przy umiejętnej grze nie powinniśmy przegrać trzema bramkami!

 

29.03.2006, Anfield Road, widzów – 45348

¼ LM (1/2), [ENG] Liverpool FC – [ENG] Manchester United 3:0 (1:0)

1:0 – Leandre Griffit (11.)

2:0 – Robin Van Persie (49.)

3:0 – Steven Gerrard (54.)

Liverpool FC: Reina – Finnan, Antwi żk, Traore, Warnock żk – Xabi Alonso (61. Roque) – Gerrard, Idrizaj, Griffit (78. Nani) – Sinama-Pongolle (88. Calliste), Van Persie

 

MVP: Florent Sinama-Pongolle (21; FRA U21: 27/6; 9)

Odnośnik do komentarza

Ligowy mecz z Sunderlandem był ostatnim przetarciem przed rewanżem z Manchesterem. Nie było czasu na eksperymenty, choć na lewym skrzydle zagrał Fabio Santos, a kontuzjowanego Idrizaja zajął … Antwi! Co w tym dziwnego? Otóż 17-latek do klasyczny obrońca, ale z racji braku zawodników musimy załatać nim dziurę w drugiej linii.

 

Czarne Koty walczą o utrzymanie, co mnie nieco dziwi. Skład tego zespołu stać co najmniej na europejskie puchary! Nie wiem, jak to możliwe, że brakuje im, aż dziewięciu punktów do spokojnego utrzymania.

 

Moje oczy były zwrócone na dwóch zawodników gospodarzy, których obserwuję od paru spotkań. Nie mogę ujawnić nazwisk, bo konkurencja nie śpi, a bardzo mi zależy na dokładnych oględzinach tych chłopaków. Moi scouci są jednomyślni, ale ostatecznie to ja podejmuję kluczowe i wiążące decyzje.

 

Początek spotkania nie był dla nas udany. Już w 11. minucie sędzia podyktował rzut karny za faul Djimi’ego Traore. Malijczyk dodatkowo został ukarany żółtkiem, co skutkowało ostrożną grą do końca. Do piłki podszedł doświadczony Tommy Miller i Reina był bez szans! Publiczność na Stadium of Light wybuchła radością. Ale czy ktoś może się dziwić?

 

Trzeba otwarcie przyznać, że gospodarze nas zdominowali i tylko dzięki szczęściu, które w Liverpoolu nazywa się Jose Manuel Reina zawdzięczamy wynik 1:0 do przerwy! Hiszpan dwukrotnie bronił sam na sam z Kelvinem Kyle’m.

 

Wariant z Antwim w środku pola nie wypalił i już w przerwie szukałem zmian, roszad. Ostatecznie pojawił się Nani, ale wszystko skomplikował mi nasz kapitan – Gerrard. Stevie kilka sekund po pierwszym gwizdku drugiej połowy ściął niczym drwal drzewo zawodnika Sunderlandu i Mike Dean wyrzucił go z boiska! Sytuacja mega kryzysowa i musiałem delegować na boisko Mikę Roque.

 

Okazało się, że wyrzucenie z boiska Gerrarda nam pomogło. Dlaczego? Otóż w 68. minucie padła wyrównująca bramka! Wrzutkę Xabi’ego Alonso do siatki skierował Florent Sinama-Pongolle. Może to dziwne, ale Francuz przestawiony na skrzydło też nie jest zły. 21-latek tym samym zdobył swoją 14. bramkę w lidze.

 

Wtedy w nasze szeregi wdarł się jakiś hormon szczęścia i myśleliśmy, że punkt sam się dowiezie. Nic bardziej mylnego. W 75. minucie z lewej strony dośrodkował zawodnik gospodarzy, a strzałem głową i bramką popisał się Kevin Kyle. Szkot jest bardzo wysoki i nie miał problemów z pokonaniem naszego bramkarza, i z przeskoczeniem Godwina.

 

Gdy wydawało się już, że sytuacja jest patowa i Sunderland zabierze nam punkty do akcji wkroczył Super Snajper – Sinama-Pongolle. Francuz w doliczonym czasie gry zdecydował się na strzał z dystansu i … wpadło! Kelvin Davis był bez szans i mamy remis, mamy punkt! Mamy trzy oczka przewagi nad United i jeden mecz mniej! Zatem jest duża szansa, że powalczymy o Mistrzostwo Anglii!

 

1.04.2006, Stadium of Light, widzów – 48973

PL (31/38), [17.] Sunderland AFC – [1.] Liverpool FC 2:2 (1:0)

1:0 – Tommy Miller (11. – kar)

1:1 – Florent Sinama-Pongolle (68.)

2:1 – Kevin Kyle (79.)

2:2 – Florent Sinama-Pongolle (90.)

 

Liverpool FC: Reina – Finnan żk, Hyypia żk (90. Loda), Traore żk (47. Roque), Fabio Santos – Xabi Alonso – Gerrard cz.k, Antwi, Griffit (46. Nani) – Sinama-Pongolle żk, Van Persie

 

MVP: Kevin Kyle (24; SCO: 10/2; 9)

Odnośnik do komentarza

- Już ta godzina? – pomyślałem sobie, gdy spojrzałem na zegarek.

 

Tak wybijała już 23:00, a przecież jutro o 4:30 czeka nas zbiórka i wyjazd do Manchesteru. Rozczochrany i głodny siedziałem przed komputerem i oglądałem ostatnie mecze United i dobijałem się myślami, czym mogą mnie jeszcze zaskoczyć.

 

- Nie siedź już. Spójrz która godzina jest. Chodź do łóżka – powiedziała Kate, która musiała najwyraźniej usłyszeć mój monolog „wewnętrzny”.

- Jutro jest najważniejszy mecz sezonu. Boję się, że nas czymś zaskoczą Miśku. Muszę być przygotowany na wszystko.

- Jesteś. Jak będziesz siedział do 4:30, to jutro będziesz spał na tej ławce trenerskiej i wtedy przegracie. Nie marudź, chodź szybko! – powiedziała z naciskiem na ostatnie słowa, które wydawały się rozkazem.

 

Obiecałem sobie, że chcę prowadzić Liverpool do momentu zdobycia Mistrzostwa Anglii, które … jest blisko! Nie chcę kończyć tej przygody, ale czy warto to ciągnąć? Muszę to przedyskutować z Kate. Z drugiej strony decyzja podjęła się sama w momencie, gdy podpisałem nowy, 4-letni kontrakt.

 

W głowie mętlik, wiele spraw, których jeszcze nie wykonałem. Czas to mój rywal…

Odnośnik do komentarza

- Wybiła godzina zero – tymi słowami rozpocząłem dialog z moimi zawodnikami.

 

W szatni siedziało osiemnastu zawodników, którzy stoją przed ogromną szansą, jaką jest awans do półfinału Ligi Mistrzów. Sława, pieniądze i ogromny puchar jest na wyciągnięcie ręki.

 

- Sytuacja jest dobra, ale jeszcze nie wspaniała! Wychodzimy na Old Trafford na 90. minut ciężkiej bitwy o Anglię! WYGRAJMY TO! GRAJMY DALEJ – krzyknąłem, aż Mika Roque podskoczył.

 

Reina – Finnan, Carragher, Hyypia, Fabio Santos – Xabi Alonso – Gerrard, Idrizaj, Griffit – Sinama-Pongolle, Calliste

 

Sytuacja zmusiła mnie do wystawienia w ataku Calliste. Van Persie ma na swoim koncie parę żółtych kartek i kolejna grozi mu absencją! Więc nie ryzykujemy, ewentualnie gdy pojawi się sytuacja kryzysowa Holender wkroczy do akcji.

 

Sir Alex Ferguson wprowadził sporo roszad i tym samym na murawie pojawił się m.in. Cristiano Ronaldo. Już w 11. minucie boisko na noszach opuścił Paul Scholes. Ryży nie wytrzymał starcia z naszym obrońcą i z tego, co zrozumiałem wybił wszystkie palce u lewej stopy. Przykra kontuzja. Na szczęście 120 sekund później sędzia spotkania – Pan Pedro Henriques podyktował rzut karny dla The Reds. W polu karnym popychany był Gerrard i Portugalczyk wskazał na wapno. Do piłki podszedł Jamie Carragher i … trafił wprost do bramki! Bliski obrony był bramkarz United, ale ostatecznie wynik na tablicy świetlnej to 0:1.

 

Pewne było jedno – dogrywki już nie będzie! Wszystko skończy się w regulaminowym czasie. Ferguson stanął przy linii i głośno pokrzykiwał, a to bliżej, a to szybciej. Szkot z minuty na minutę robił się coraz bardziej czerwony i miałem wrażenie, że wybuchnie niczym wulkan! Sytuacji nie uspokoił fakt wyrównującej bramki autorstwa Ronaldo. Henriques po raz kolejny podyktował rzut karny. Jednak nie miałem zastrzeżeń.

 

W przerwie nasza szatnia buzowała, ale mało się odzywałem. Zawołałem tylko na bok Besiana Idrizaja i oznajmiłem mu, że jego występ na dzisiaj się skończył. Poklepałem go po ramieniu i powiedziałem, że ma swój udział w sukcesie, który do tej pory osiągnęliśmy.

 

Ostatnie pięć minut przerwy to ostra muzyka i AC/DC na głośnikach. Motywacja się przyda i z krzykiem na twarzy, każdy wyszedł z tunelu, który dzieli szatnie od murawy!

 

Początek drugiej połowy był fatalny, ale dla Manchesteru. Drugą żółtą kartkę otrzymał Ferdinand i było już niemal pewne, że to koniec Czerwonych Diabłów. Od tego momentu coraz częściej zatrudniany był Edwin Van der Sar, a ciśnienia nie wytrzymywał inny weteran – Gary Neville. W 76. minucie padła kolejna bramka dla naszej drużyny, bo dwójkowej akcji: Sinamy-Pongolle z Gerrardem. Anglik nie dał szans Holendrowi i było pewne, że gramy w półfinale! Cały zespół podbiegł pod sektor kibiców The Reds i uklęknął na kolana. Kibice zrobili to samo, co niezmiernie mi się podobało! Świetna atmosfera przede wszystkim!

 

Zabawy nie zepsuł również fakt, że Wayne Rooney wyrównał na 2:2 w 83. minucie. Awans był nasz, a poczyniły to także: Chelsea, Juventus Turyn i Arsenal. Mój wymarzony rywal? Na pewno Arsenal z nimi gra mi się najlepiej.

 

 

5.04.2006, Old Trafford, widzów – 67833

¼ LM (2/2), [ENG] Manchester United – [ENG] Liverpool FC 2:2 (1:1) DM: 2:5

0:1 – Jamie Carragher (13. – kar)

1:1 – Cristiano Ronaldo (40. – kar)

1:2 – Steven Gerrard (76.)

2:2 – Wayne Rooney (83.)

 

Liverpool FC: Reina – Finnan, Hyypia, Carragher (76. Roque), Fabio Santos – Xabi Alonso – Gerrard, Idrizaj (46. Maloney), Griffit – Sinama-Pongolle (76. Nardiello), Calliste

 

MVP: Jamie Carragher (28; ENG; 17/0; 8)

Odnośnik do komentarza

Po meczu z Manchesterem United, każdy był w bardzo dobrym nastroju. Jesteśmy w półfinale, a nasza gra jest coraz lepsza. Same dobre informacje? Nie do końca. Dzień przed meczem z innym Manchesterem – City otrzymaliśmy wiadomość, że Steven Gerrard otrzymał … trzymeczowe zawieszenie! To efekt czerwonej kartki w meczu z Sunderlandem. El Capitano musiał zatem pojawić się na dywaniku w moim gabinecie.

 

- Steven k***a! Ta czerwona kartka faktycznie była zasłużona, ale widzisz w jakim momencie osłabiasz drużynę?

- Przepraszam trenerze. Zdarza się każdemu. Tyle, że faktycznie moment zły. Ile tego zawieszenia dostałem? – zapytał cicho.

- Jeden mecz normalnego zawieszenia, ale dorzucili Ci kolejne dwa, bo kara była mało surowa!

- Ile? Mój Boże. Przecież nie zagram prawie do końca ligowego sezonu! – krzyczał Steven.

- No właśnie. Steven nie może być tak. Przykro mi, ale ucinam Ci całą tygodniówkę. To rada na przyszłość, nie miej mi tego za złe.

- Nie mam. Rozumiem – odpowiedział wyraźnie zmartwiony.

 

(…)

 

W Nyonie trwało losowanie półfinałów Ligi Mistrzów na które pojechał Prezes i nasz asystent – Pako. Na tym etapie rozgrywek nie ma łatwych rywali, ale ja chciałem trafić na Arsenal. Przed wieczornym treningiem na siłowni zadzwonił do mnie Hiszpan.

 

- Cześć Mike – mówił wyraźnie zadowolony, co powodowało, że i ja czułem się jakby pewniej.

- Cześć Pako. Już po losowaniu? Na kogo trafiliśmy? – zapytałem niecierpliwie.

- Czekaj. Pierwszy mecz gramy na wyjeździe w Londynie – odparł.

 

Pomyślałem sobie krótko – Chelsea. Jaka kicha i niefart. Niech to szlag. Ale w słuchawce usłyszałem cichym, zachrypłym głosem:

 

- Gramy z Arsenalem.

- To świetna wiadomość! Lepszej przekazać już chyba nie mogłeś. Dzięki i wracaj szybko, jutro mecz z Manchesterem!

Odnośnik do komentarza

Niebieska część Manchesteru była teoretycznie słabsza, ale ich trener to znana postać – Claudio Ranieri. Włoch w prasie mówił o mnie same przyjemne rzeczy, co było miodem na me serce. Niestety zgodnie twierdzimy, że na murawie sentymenty odstawiamy na bok i skupiamy się na swojej grze.

 

Brak Gerrarda komplikował sprawę, bo nie miałem odpowiedniego dublera. Ostatecznie sięgnąłem po rezerwowego Tima Vinckena. 19-latek z Feyenoordu dużo się uczy, ale jego klub zdecydowanie żąda za dużych pieniędzy i po sezonie będzie on musiał wrócić na De Kuip.

 

Początek spotkania pokazał, że każdy gra na zasadę Bij Liverpool. Goście nie odstawiali nóg, aż bałem się o kości swoich podopiecznych. Liderem wydawał się być boisko weteran 32-letni Claudio Reyna. Aż nie dowierzałem, że można, aż 114. razy reprezentować swój kraj na arenie międzynarodowej.

 

W 31. minucie bardzo mocny w Vinckena wszedł Dariusz Vassell, a Holender nie miał siły nawet ruszyć nogą! Krzyczał, wił się z bólu i masażyści zalecili mi zmianę. Na murawie pojawił się Antonio Barragan, który jest nominalnym prawym obrońcą. Nie przeszkodziło mu to w zanotowaniu asysty przy trafieniu Besiana Idrizaja. Austriak w końcu przełamał się w lidze i strzałem głową pokonał Davida Jamesa.

 

Od tego momentu mocniej ruszyli goście i swój warsztat musiał pokazać Jose Reina. Na prawej stronie hasał groźny dla naszej defensywy Mimoun Azaouagh, ale ostatecznie skończyło się na strachu. Pierwszy mecz z cyklu Bez Kapitana jest wygrany i to najważniejsze.

 

9.04.2006, Anfield Road, wizów – 45327

PL (32/38), [1.] Liverpool FC – [13.] Manchester City 1:0 (0:0)

1:0 – Besian Idrizaj (48.)

Tim Vincken (31. – knt)

 

Liverpool FC: Reina – Finnan żk, Carragher (78. Antwi), Hyypia, Warnock żk – Xabi Alonso – Vincken (31. Barragan), Idrizaj żk, Griffit – Van Persie żk, Sinama-Pongolle (46. Nardiello żk)

 

MVP: Jose Manuel Reina (23; ESP: 1/0; 9)

Odnośnik do komentarza

Trzy dni po meczu z Manchesterem City czeka nas kolejne spotkanie ligowe. Przez Ligę Mistrzów i inne puchary nadal nadrabiamy zaległości. Sytuacja kadrowa w klubie nie jest godna pozazdroszczenia, bo na zmęczenie narzeka Steve Finnan, a zawieszony jest Steven Gerrard. Problemem jest więc obsada prawej strony boiska i dochodzi do tego, że z konieczności zagra tam Adam Hammill, który nie ma wielkich szans na pozostanie na Anfield Road.

 

Naszym rywalem jest Middlesbrough, które już w pierwszym meczu napsuło nam nieco krwi. Podopieczni Steve McClarena grają dojrzały futbol i nie przebierają w środkach. Trzeba uważać, bo oni wsadzą tam głowę, gdzie moi zawodnicy baliby się o mały paznokieć. Co nie oznacza, że są słabi, jak płeć przeciwna.

 

W tym spotkaniu nasza sytuacja mogła skomplikować się już w 18. minucie. Xabi Alonso bezmyślnie faulował jednego z zawodników gości, a sędzia nie miał wątpliwości i podyktował rzut karny. Do piłki podszedł doświadczony Fabio Rochemback, ale trafił wprost w Reinę! Hiszpan świetnie wyczuł byłego zawodnika Blaugrany i kamień spadł mi z serca, bo na tablicy nadal 0:0. Kilka minut później do akcji wkroczył Florent Sinama-Pongolle i było 1:0! Francuz kapitalnie uderzył z narożnika pola karnego i tylko widziałem, jak z podziwem na to trafienie patrzył Arsene Wenger.

 

Od tego momentu gra układała się nam nawet nie najgorzej. Choć na prawej stronie była luka, bo Hammill nie radził sobie z ofensywnym Stuartem Parnaby’m. Niestety znowu sypały się kartki, co jest dla mnie dużym zmartwieniem. Zwłaszcza, jeśli chodzi o formacje defensywne.

 

Początek drugiej połowy był także fatalny. Znowu w roli głównej pojawił się Xabi Alonso, który pociągał za koszulkę bodajże Hasselbainka. Messias wskazał na wapno, a do piłki podszedł tym razem Massimo Maccarone. Włoch uderzył silnie i w prawy róg bramki, ale tam … pojawił się Reina! Latający Reina po raz drugi w meczu wyciągnął rzut karny, czym wprawił w ekstazę publikę i mnie samego! Dla 23-latka to pierwszy sezon na Wyspach, ale jeżeli będzie bronił tak przez 5-6 lat, to niedługo pojawi się pomnik z jego wizerunkiem!

 

W 80. minucie ponownie na listę strzelców wpisał się Sinama, który wykorzystał podanie z głębi pola. Francuz na swoim koncie ma 29. trafień i śrubuje rekord ligowy. Jestem ciekaw, czy selekcjoner reprezentacji Trójkolorowych – Raymond Domenech zabierze naszego zawodnika na Mistrzostwa Świata, które już za nieco mniej niż dwa miesiące odbędą się na boiskach w Niemczech.

 

12.04.2006, Anfield Road, widzów – 45338

PL (33/38), [1.] Liverpool FC – [10.] Middlesbrough 2:0 (1:0)

1:0 – Florent Sinama-Pongolle (25.)

2:0 – Florent Sinama-Pongolle (80.)

 

Liverpool FC: Reina – Barragan, Carragher żk, Hyypia, Warnock żk – Xabi Alonso żk (57. Antwi) – Hammill (57. Roque), Idrizaj żk, Griffit – Van Persie (81. Nardiello), Sinama-Pongolle

 

MVP: Florent Sinama-Pongolle (21; FRA U21: 27/6; 9)

Odnośnik do komentarza

Fulham w tym sezonie gra bardzo słabo i nic nie zmieni faktu, że pozostaną na ostatnim miejscu w tabeli. Nie ukrywam, że właśnie ta informacja wpłynęła na mnie i do Londynu delegowałem mocno rezerwowy skład. Tym samym okazję do pokazania swoich umiejętności będzie miała grupka zawodników, którzy otrzymali niedawno informację, że pojawią się na liście transferowej.

 

Ostatecznie w składzie pojawiło się wiele młodych twarzy, aż sam prezes był zszokowany składem.

 

- Mike nie rób sobie żartów! Końcówka to ważny fragment ligi! – grzmiał w biurze.

- Prezesie. Wiem co robię, przed nami też Liga Mistrzów. Skład mamy wąski więc trzeba umiejętnie szachować siłami. W sześć dni zagramy przecież trzy mecze! – odpowiedziałem.

- Mam nadzieję, że wiesz co robisz.

- Jestem trenerem, ja odpowiadam za wyniki więc spokojnie.

 

Skład prezentował się następująco:

 

Carson – Barragan, Antwi, Roque, Warnock – Xabi Alonso – Griffit, Potter, Luis Garcia – Mellor, Van Persie.

 

Na ławce rezerwowych zasiedli: Dudek, Loda, Whitbread, Smith, Maloney.

 

Zdecydowałem się na wariant bez napastnika na ławce rezerwowych. Wiedziałem, że w razie potrzeby może wskoczyć tam Luis Garcia, ale okazało się to niepotrzebne. Gospodarze co prawda nas zdominowali, ale ich ataki kończyły się na naszej defensywie bądź dobrych obronach Scotta Carsona. Na lewej stronie szarżował Hiszpan, który wyraźnie próbował mi udowodnić, że nie warto go sprzedać. Wyrok co prawda zapadł, ale do końca sezonu daleko.

 

W 23. minucie po jednym z takich rajdów był faulowany w polu karnym i sędzia wskazał na wapno. Do piłki podszedł Godwin Antwi i … pokonał bramkarza! Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że młodzieżowy reprezentant Ghany zrobił to po raz … 10. w sezonie! Jego statystyki są nieziemskie! To bezwątpienia dobry ruch poprzedniego trenera.

 

Do przerwy udało się dowieźć takie prowadzenie, choć nie było łatwo. W zespole Fulham spore zagrożenie płynęło ze strony 20-letniego Holendra, Collinsa Johna. W przerwie na boisku pojawili się nowi zawodnicy: Zak Whitbread (środkowy obrońca) i Shaun Maloney. Ten pierwszy od dawien dawna jest na liście transferowej i nie zdążył u mnie zadebiutować, natomiast Szkot wciąż walczy o to by wykupić go z Celticu Glasgow.

 

W 57. minucie z lewej strony dośrodkował Luis Garcia, a piłkę do bramki strącił Darren Potter. Młody Irlandczyk był w szoku, bo w debiucie zdobył bramkę! Nasz wychowanek też jest na celowniku paru klubów z Premier League i Championship, zatem bramki korzystnie wpływają na jego konto. Sytuacja w tabeli robiła się ciekawa, bo United remisowali bezbramkowo na wyjeździe z Wigan. Jeżeli udałoby się nam dowieźć zwycięstwo to nasza przewaga wzrośnie do ośmiu punktów! A do końca pozostaną cztery kolejki.

 

Gospodarze nie myśleli o tym, by się poddać i w 79. minucie po ładnej kontrze kontaktową bramkę zdobył Heidar Helguson. Jak się później okazało, trafienie 28-latka okazało się tylko i wyłącznie honorowe. Fulham przegrało i na 100% żegna się z ligą. Oprócz z nich dotknęło to jeszcze: Sunderlandu i Boltonu.

15.04.2006, Craven Cottage, widzów - 21927

PL (34/3), [19.] Fulham FC – [1.] Liverpool FC 1:2 (0:1)

0:1 – Godwin Antwi (23. – kar)

0:2 – Darren Potter (57.)

1:2 – Heidar Helguson (79.)

 

Liverpool FC: Carson – Barragan, Antwi, Roque (46. Whitbread), Warnock – Xabi Alonso (76. Smith) – Griffit (46. Maloney), Potter, Luis Garcia – Van Persie, Mellor

 

MVP: Xabi Alonso (24; ESP: 18/0; 8)

 

Naszym kolejnym rywalem będzie zawsze groźna Aston Villa. Niestety to spotkanie zaplanowano nam na dwa dni przed pierwszym meczem z Arsenalem, dlatego zagrają tam głębokie rezerwy. Po zawieszeniu powinien wrócić już El Capitano, ale jak to będzie? Przekonamy się już niebawem.

Odnośnik do komentarza

Do Liverpoolu przyjeżdża Aston Villa z Harrym Kewellem w składzie. My zbytnio się nie spinamy tym meczem, bo nasza przewaga punktowa tego nie wymaga. W ataku zagramy bez duetu: Van Persie – Sinama-Pongolle, który wygodnie rozsiadł się na ławce rezerwowych. Stawiam otwarcie na dwóch młodych: Nardiello – Calliste. Jeden z nich latem będzie musiał opuścić Anfield Road więc niech pokażą się z dobrej strony.

 

Z powodu kontuzji Fabio Santosa na lewej stronie wciąż Stephen Warnock. Anglik nie ma w tym momencie następcy, co mnie tym bardziej nie pokoi. Do tej pory The Villians to zespół, z którym nam się gra nieźle i niewygodnie. Mam nadzieję, że ta passa już niebawem zostanie przełamana.

 

Skład na to spotkanie:

 

Carson – Barragan, Roque, Antwi, Warnock – Xabi Alonso – Potter, Maloney, Luis Garcia – Nariello, Calliste

 

Ławka rezerwowych: Reina, Loda, Gerrard, Sinama-Pongolle, Van Persie.

 

Niestety już w 9. minucie goście cieszyli się z prowadzenia. Z rzutu rożnego dośrodkował Kewell, a piłkę do bramki wpakował środkowy obrońca – Olof Mellberg. Początek nie był wymarzony, ale nic nie wskazywało na to, że pięć minut później pogrąży nas Juan Pablo Angel. Kolumbijczyk wykorzystał błąd, a raczej nie zgranie naszego duetu stoperów i nie miał problemów z pokonaniem Scotta Carsona! Zanosiło się więc na trudną przeprawę i najprawdopodobniej podtrzymanie passy przez AV.

 

Do końca pierwszej połowy nie stworzyliśmy sobie żadnej, klarownej sytuacji. Było to spowodowane raczej słabymi wykonawcami w przedniej formacji niż brakiem szczęścia. W przerwie musiałem zareagować i na murawie pojawił się tercet: Gerrard, Sinama-Pongolle i Van Persie.

 

Już w 55. minucie padła bramka kontaktowa – autorstwa Gerrarda. Anglik świetnie wykorzystał wrzutkę Warnocka i zza chmur wyjrzało słońce. Nie na długo, bo 180 sekund później odpowiedział Angel i było pewne, że punkt w tym meczu będzie wielkim sukcesem. Nie mogliśmy sforsować szczelnej defensywy, bo udało się to tylko jeszcze raz. W 63. minucie do siatki trafił Van Persie i ostatecznie wynik na tablicy wyników był zły dla nas – 2:3.

 

Manchester United swój mecz wygrał i nasza przewaga stopniała do zaledwie pięciu oczek. Jeżeli zatem United będą wygrywać swoje mecze, losy Mistrzostwa Anglii rozstrzygną się dopiero w ostatniej kolejce!

 

17.04.2006, Anfield Road, widzów – 45361

PL (35/38), [1.] Liverpool FC – [6.] Aston Villa 2:3 (0:2)

0:1 – Olof Mellberg (9.)

0:2 – Juan Pablo Angel (14.)

1:2 – Steven Gerrard (55.)

1:3 – Juan Pablo Angel (58.)

2:3 – Robin Van Persie (63.)

 

Liverpool FC: Carson – Barragan, Antwi, Roque, Warnock – Xabi Alonso – Potter (46. Gerrard), Maloney, Luis Garcia – Calliste (46. Sinama-Pongolle), Nardiello (46. Van Persie)

 

MVP: Juan Pablo Angel (30; COL: 34/9; 9)

 

Przed nami półfinałowe starcie z Arsenalem. Dzięki Bogu plan się spełnił i bez żadnych większych osłabień możemy pojechać na Highbury. Każde zwycięstwo bądź remis postawi nas w świetnej sytuacji.

 

Dodatkowo coraz więcej plotek transferowych pojawia się na rynku. Według nieoficjalnych informacji nasz klub może opuścić 12 zawodników! Jeżeli listy życzeń się sprawdzą to czeka mnie ciężka przeprawa transferowa. Mam nadzieję, że obserwatorzy również nie próżnują.

Odnośnik do komentarza

Czekaliśmy na to spotkanie długo. Ćwierćfinał z Manchesterem udowodnił nam, że nie mamy prawa bać się żadnego zespołu. Jesteśmy twardzi i nieustępliwi, i będziemy walczyć, by jako pierwsza drużyna w historii obronić Ligę Mistrzów. Do tej pory nikomu się to nieudało, a my jesteśmy tylko krok od tego czynu.

 

Arsenal – to nie jest łatwy rywal. Gra nieobliczalnie, a Arsene Wenger nałogowo stawia na młodzież. Można powiedzieć, że robi to samo, co ja, bo u mnie najstarszy był Luis Garcia – lat 28.

 

 

SkySports: Czy Liverpool dokona niemożliwego?!

 

Liverpool to drużyna, która przyciąga przede wszystkim stylem i dużą ilością bramek. Nieznany wcześniej nikomu trener osiągnął już wiele i z dnia na dzień stal się jednym z najbardziej rozpoznawanych trenerów na Wyspach Brytyjskich. Przed sezonem zapowiadał, że odejdzie z Anfield Road dopiero, gdy zdobędzie Mistrzostwo Anglii. Teraz ten sukces jest bardzo blisko, jaka będzie decyzja Mike’a?

 

- Chyba to zdanie wypowiedziałem dość niefortunnie. Bardzo dobrze czuję się tutaj w Liverpoolu i nie zamierzam póki co odchodzić. Przedłużyłem kontrakt i chyba zostanę. Zdobyliśmy parę pucharów, ale zostało mi i zawodnikom m.in. Puchar Anglii, nie wiadomo, jak będzie z Mistrzostwem Anglii i Ligą Mistrzów – mówi młody szkoleniowiec.

 

Najdroższym transferem za jego kadencji był Fabio Santos, młody Brazylijczyk, który ostatnimi czasy jest kontuzjowany. Czy nie uważa, że tacy zawodnicy są za słabi na Wyspy?

 

- To złe i nietrafione pytanie. Fabio gra bardzo dobrze i równo, nie popełnia błędów. Stanowi doskonalą alternatywę dla Warnocka. Transferów dokonałem kilku, ale nie było strasznych nie wypałów – kontynuuje.

 

Z klubu odszedł Djibril Cisse, który błyszczy w niemieckim Schalke 04. Wielu fachowców krytykuje Mike’a za ten ruch transferowy.

 

- Kto mnie krytykuje? Gdyby Cisse został w Liverpoolu, to nie grałby Sinama-Pongolle. A Florent strzela bramkę za bramką i wyrasta na bohatera klubu. Czeka tylko na powołanie, bo Francja gra na Mundialu.

 

Taki fachowiec, jak Mike na pewno chciałby prowadzić do sukcesów reprezentację. Czy szuka pracy w piłkarskich związkach?

 

- To dobre pytanie. Przyglądałem się Pucharowi Narodów Afryki, ale żaden z prezesów nie zwolnił po nich swojego trenera. Oczywiście, że chciałbym kiedyś poprowadzić reprezentacje. Moim marzeniem jest zdobycie Mistrzostwa Świata – zakończył trener Liverpoolu.

 

Przed nami Wielkie Święto w Londynie. Dwumecz pomiędzy Kanonierami, a drużyną The Reds szykuje się naprawdę pasjonująco.

 

 

(…)

W szatni atmosfera była gęsta. Czuć było niepewność i dreszcz. Szczególnie młodzi zawodnicy wyglądali, jakby puchnęli i nie chcieli wychodzić na murawę. Musiałem jakoś zadziałać i stanąłem, jak to mam zwykle w zwyczaju przy tablicy elektronicznej, która służy nam do analizy gry przeciwnika.

 

- Zasłużyliście, by tutaj się znaleźć. Wasza gra porywa publikę i nie tylko. Zdobyliśmy już Klubowe Mistrzostwo Świata, Puchar Ligi. Teraz czas na podbój Ligi Mistrzów. Wierzę w Was bardzo, bo nigdy mnie nie zawiedliście – powiedziałem.

 

Cała osiemnastka, która została wyznaczona na to spotkanie siedziała. Starym sposobem, który niedawno wrócił do mych łask, ze starej nieco pogiętej kartki przeczytałem jedenaście nazwisk, które wychodziły na mecz w pierwszym składzie.

 

Reina – Finnan, Hyypia, Carragher, Warnock – Xabi Alonso – Gerrard, Idrizaj, Luis Garcia – Sinama-Pongolle, Van Persie

 

Początek spotkania pokazał, że ten mecz będzie niezwykle trudny. Nikt nie odstawiał nogi, nikt nie chciał przegrać. Groźne akcje były po obu stronach, bo strzelali zarówno: Jose Antonio Reyes i Florent Sinama-Pongolle. Na szczyty swoich bramkarskich umiejętności wspinali się: Gordon i Reina.

 

Ten pierwszy skapitulował w 35. minucie, bo świetnej akcji naszych skrzydłowych. Luis Garcia szybko wyprowadził kontrę, po nieudanym ataku gospodarzy i posłał prostopadłą piłkę w kierunku Francuza. Pongolle nie miał żadnych problemów z pokonaniem reprezentanta Szkocji i zdobył swoją … 30. bramkę w sezonie!

 

Zdobycie bramki w meczu wyjazdowym znacznie ułatwiało nam drogę do wielkiego finału. Do przerwy wynik się nie zmienił i to moi zawodnicy schodzili bardziej zadowoleni. Jednak jesteśmy dopiero po ¼ drogi i nie możemy się cieszyć. W przerwie nie dokonałem żadnych zmian.

 

W 51. minucie świetnie z dystansu uderzył Steven Gerrard, ale fatalny błąd popełnił Gordon, który sparował piłkę wprost pod nogi Robina Van Persie’go. Holender po raz kolejny pogrąża swój były zespół. To jego 18. bramka w tym sezonie i na pewno Wenger pluje sobie w brodę, że zaakceptował taką wymianę. Niepotrzebny Riise, za bramkostrzelnego napastnika.

 

Gdy wydawało się, że publika zgromadzona na Highbury nie zobaczy już bramek, padła kolejna! I kolejna dla Liverpoolu! To prawdziwy pogrom. Bardzo głębokie dośrodkowanie Sinamy-Pongolle główką zakończył Van Persie. Holender uciekł wolnemu stoperowi Kanonierów – Solowi Campbellowi i było po zawodach. Gospodarze na kolanach, a kibice opuszczali trybuny. Nie ma co ukrywać, że taka porażka, zwłaszcza na swoim obiekcie chwały im nie przynosi.

 

Wynik mógł i powinien być wyższy, ale Luis Garcia nie wykorzysta rzutu karnego (Craig Gordon obronił).

 

Nasza sytuacja w Lidze Mistrzów pomału się klaruje i najprawdopodobniej to my zagramy w finale. Kto rywalem? Większe szansę daję Chelsea, która zremisowała w Turynie 1:1.

 

19.04.2006, Highbury, widzów – 38383

½ LM (1/2), [ENG] Arsenal FC – [ENG] Liverpool FC 0:3 (0:1)

0:1 – Florent Sinama-Pongolle (35.)

0:2 – Robin Van Persie (51.)

0:3 – Robin Van Persie (62.)

Luis Garcia (70., n.rz.k)

 

Liverpool FC: Reina – Finnan, Hyypia, Carragher, Warnock – Xabi Alonso (63. Roque) – Gerrard żk, Idrizaj, Luis Garcia – Van Persie żk, Sinama-Pongolle (63. Maloney)

 

MVP: Sami Hyypia (32; FIN: 77/4; 10)

Odnośnik do komentarza

Dzień meczu w Portsmouth był jakiś dziwny. Rano poszedłem na zakupy do pobliskiego sklepu. W sklepie niechciano mnie obsłużyć, później ktoś tam mnie popchnął, odepchnął. Wyraźnie czułem niechęć kibiców The Pompeys do naszego zespołu.

 

Alain Perrin utrzymał zespół to już pewne. W jego kadrze jest Salif Diao, który jest wypożyczony z Liverpoolu. Jednak reprezentant Senegalu nie znajduje się w moich planach i nie przedłużę z nim kontraktu. Na Fratton Park pojawił się prezes Angielskiej Federacji Piłkarskiej i znanym gestem ręką zawołał mnie w kierunku swojej osoby.

 

- Przyznam szczerze, że jestem pod wrażeniem Pańskich umiejętności

- Dziękuje – odpowiedziałem, poczym dodałem mu rękę.

- Jesteś kandydatem na miejsce po Erikssonie, pod warunkiem, że jego drużyna na Mistrzostwach Świata zagra słabo – powiedział, a w moim sercu poczułem małe trzęsienie ziemi.

- Ja? Jestem zaskoczony. To byłby zaszczyt prowadzić reprezentację naszego kraju

- Tylko proszę Cię Kolego trzymaj kciuki za nas!

- Oczywiście. Nikomu źle nie życzę, to tylko piłka – odpowiedziałem i udałem się w kierunku szatni.

 

Skład na to spotkanie był mocny. W ataku pojawił się Robin Van Persie, który nie zagra w rewanżu Ligi Mistrzów po pauzuje za kartki. Jego partnerem będzie Florent Sinawa-Pongolle, a na ławce rezerwowych pojawi się trójka nominalnych obrońców.

 

Początek spotkania mógł być trudny dla moich zawodników, bo zostali przywitani solidną porcją gwizdów. Gospodarze ruszyli do ataków i dwukrotnie mogli pokonać Jose Reine. Najpierw spudłował Zvonimir Vukic, a później to samo przytrafiło się Collinsowi Mbesumie z Zambii.

 

W 32. minucie wszystko się zmieniło, bo w polu karnym faulował Gary Cahill. Anglik otrzymał czerwoną kartkę, a my rzut karny i bramkę, bo nie pomylił się Jamie Carragher. Prowadzimy 1:0, co daje nam duże szanse na Mistrzostwo Anglii! Niestety szybko strzałem z dystansu wyrównał Vukic, który grał kapitalne spotkanie.

 

26-letni Serb pokazał, że ma świetny przegląd pola i uderzenie. Niestety jest on zawodnikiem Szachtara i wątpliwe, by za rozsądną sumę chcieli go sprzedać. W drugiej połowie kontuzji doznał Besian Idrizaj, który będzie musiał pauzować ponad miesiąc. To mocno komplikuje sytuację, bo jeżeli awansujemy do finału Ligi Mistrzów (który notabene odbędzie się 17 maja) zagramy bez Austriaka i … Maloney’a i Vinickena, którym kończy się okres wypożyczenia.

 

22.04.2006, Fratton Park, widzów – 20277

PL (36/38), [17.] Portsmouth FC – [1.] Liverpool FC 1:1 (1:1)

0:1 – Jamie Carragher (33. – kar)

1:1 – Zvonimir Vukic (39.)

Besian Idrizaj (49. – knt)

 

Liverpool FC: Reina – Finnan, Hyppia, Carragher, Warnock – Xabi Alonso (46. Roque) – Gerrard, Idrizaj (49. Antwi), Nani – Sinama-Pongolle, Van Persie

 

MVP: Sander Westerveld (31; NED: 6/0; 8)

Odnośnik do komentarza

Rewanż na Anfield Road. W pierwszym meczu zagraliśmy bardzo dobrze i teraz chcemy dowieźć zwycięstwo do końca. W składzie na to spotkanie nie znalazł się Steven Gerrard i Robin Van Persie. Obaj są zagrożeni pauzą w kolejnych spotkaniach, a nas czeka najprawdopodobniej finał, zatem ich miejsce zajmą Luis Garcia oraz Michael Nardiello.

 

Początek spotkania pokazał, że goście są bardziej zmotywowani. Londyńskie 3:0 podziałało nas inaczej niż to w meczu z Manchesterem i daliśmy się zepchnąć do głębokiej defensywy. I w 10. minucie padła bramka! Thierry Henry zagrał z nami w kotka i myszkę i nie dał szans naszemu bramkarzowi. Zaczęło robić się bardzo nerwowo, a moi zawodnicy wymieniali ze sobą złowrogie spojrzenia.

 

Na nasze szczęście fatalny błąd popełnił Kolo Toure, który najpierw dał się zgubić Garcii, a później faulował go w polu karnym. Sędzia z Holandii nie miał złudzeń i pokazał Iworyjczykowi czerwoną kartkę, a nam dał rzut karny! Do piłki podszedł sam poszkodowany i wyrównał na 1:1! Sytuacja się zmieniła i to my teraz jesteśmy bliżej finału!

 

Do przerwy graliśmy trochę na czas, trochę wolno i krótkimi podaniami. Na zasadzie ty do mnie, ja do ciebie. Sprawdziło się, bo utrzymaliśmy wynik remisowy, a francuski trener Arsenalu schodził do szatni przybity i zły.

 

W przerwie wprowadziłem na boisko doświadczonego Jamie’go Carraghera, który miał za zadanie ustabilizować formację defensywną. Słabo grał Djimi Traore i to dlatego ta zmiana. Początek drugiej połowy był wymarzony, bo Remco Smith znowu podyktował rzut karny, ale spudłował Garcia. Hiszpan trafił wprost w bramkarza. Na nasze szczęście parę minut później do siatki trafił Shaun Maloney, który tym samym zadał śmiertelny cios w serca zawodników i kibiców Kanonierów.

 

W finale Ligi Mistrzów zagramy jednak z Juventusem Turyn. Bianconeri wygrali na Stamford Bridge 1:0, po trafieniu weterana Alessandro Del Piero. Dobrą informacją dla nas jest osłabienie Włochów, bo za czerwoną kartkę będzie pauzował Fabio Cannavaro.

 

26.04.2006, Anfield Road, widzów –

½ LM (2/2), [ENG] Liverpool FC – [ENG] Arsenal FC 2:1 (1:1) DM: 5:1

0:1 – Thierry Henry (10.)

1:1 – Luis Garcia (19. – kar)

2:1 – Shaun Maloney (58.)

 

Liverpool FC: Reina – Barragan żk, Traore (46. Carragher żk), Hyypia żk, Fabio Santos – Sissoko – Griffit (64. Vincken żk), Luis Garcia, Nani – Nardiello (59. Smith żk), Maloney

 

MVP: Shaun Maloney (23; SCO: 4/0; 8)

 

Co ciekawe, w tym samym dniu grała Premier League, a dokładniej Manchester United. Czerwone Diabły przegrały w Sunderlandzie, 2:1 i dzięki temu brakuje nam zaledwie jednego oczka by cieszyć się z tytułu Mistrza Anglii!

 

Naszym rywalem będzie Blackburn Rovers. Gramy na własnym boisku, zatem szansę sa naprawdę duże!

Odnośnik do komentarza

Blackburn Rovers – dzięki choćby punktowi nad tą drużyną możemy zapewnić sobie Mistrzostwo Anglii. Pierwsze od 1990 roku! W naszym zespole jest zatem automotywacja, bo nikt z tej kadry przecież nie mógł osiągnąć takiego sukcesu!

 

U nas w zespole problem jest z obsadą środka pola, bo kontuzji znowu doznał Xabi Alonso. Hiszpan to motor napędowy naszej drużyny i dlatego jego miejsce zajmie jego rodak – Mika Roque. Od zadań bardziej ofensywnych będzie Sissoko, który zastąpi kontuzjowanego Besiana.

 

Moje oczy będą natomiast bardziej skierowane na potencjalne wzmocnienia, czyli: Mortena Gameta Pedersena (24; NOR: 10/3), który jest utalentowanym skrzydłowym oraz Lucasa Neilla (28; AUS: 15/0). Ten ostatni to prawy obrońca i godna alternatywa dla Steve Finnana. Irlandczyk obok znanego Sami’ego Hyypii jest jedynym zawodnikiem, który przekroczył trzydziestkę.

 

Licznie zgromadzona publiczność na meczu od początku oglądała bardzo dobre spotkanie. Ataki napływały z obu stron, a najwięcej pracy mieli bramkarze. Po naszej stronie na dobre słowa zasłużył duet napastników, natomiast w zespole gości brylował – Morten Gamst Pedersen. Ten Norweg mógłby zasilić nasze barwy – zwłaszcza, że na lewej flance nie mamy dobrych zawodników. Nani i Luis Garcia mają otwarte drzwi do zmiany klubu.

 

Początek drugiej połowy był fatalny! W 50. minucie na listę strzelców wpisał się Craig Bellamy i stadion zamarł! Czyżby losy Mistrzostwa Anglii miały rozstrzygnąć się w ostatniej kolejce? Walijczyk zdenerwował mnie strasznie, bo nie ukrywam, że odczuwam do niego sentyment.

 

Dzięki Bogu – mamy w zespole Florenta Sinamę-Pongolle. Francuz wykorzystał błąd obrońców i nie dał szans naszemu byłemu bramkarzowi – Bradowi Friedelowi. Amerykanin to legenda soccera za Oceanem, bowiem na swoim koncie ma 82. występy w reprezentacji.

 

Końcówka okazała się nerwowa, bo bezmyślny okazał się Leandre Griffit. Nasz skrzydłowy do pewnego momentu grał bardzo dobrze, a później jego poziom wyraźnie spadał. Niewykluczone, że pozbędziemy się go już latem. 21-latek dostał czerwoną kartkę! I musiałem drżeć o wynik do końca.

 

Ostatecznie Rob Styles zakończył mecz, a ja oszalałem z radości! Zdobyłem trzeci tytuł z Liverpoolem w pierwszym roku pracy! Co więcej, mam szansę na czwarty! Świetna sprawa.

 

29.04.2006, Anfield Road, widzów – 45342

PL (37/38), [1.] Liverpool FC – [7.] Blackburn Rovers 1:1 (0:0)

0:1 – Craig Bellamy (50.)

1:1 – Florent Sinama-Pongolle (63.)

Leandre Griffit (80., cz.k)

 

Liverpool FC: Reina – Finnan, Hyypia, Carragher, Fabio Santos – Sissoko (80. Smith) – Gerrard, Roque (80. Maloney) – Sinama-Pongolle, Van Persie (80. Maloney)

 

MVP: Morten Gamst Pedersen (24; NOR: 10/3; 8)

Odnośnik do komentarza

Poranek po meczu z Blackburn Rovers był … inny. Spojrzałem w sufit i zauważyłem, że odblaskowe elementy uciekają mi z pola widzenia, co powodowało uczucie wielce podobne do tzw. Helikoptera. Alkoholu pijam mało, ale w takiej ilości szampan spowodował, że jedyne co pamiętam to mecz i wybiegnięcie na murawę.

 

Rozejrzałem się i … nieoczekiwanie zauważyłem, że śpię w salonie. Kątem oka spojrzałem w kierunku sypialni, a tam uśmiechnięta i wyraźnie zadowolona Kate.

 

- Nie wiedziałem, że tak bąbelki szkodzą – powiedziała głośno się śmiejąc.

- To Ty mnie przywiozłaś tutaj do domu? Mam nadzieję, że nie robiłem problemów

- Nie, to nie ja. Masz szczęście. Żona Stevena Cię podrzuciła. Tylko.. – powiedziała końcówkę jakoś dziwnie tajemniczo.

- Co się stało? Obraziłem ją? – gdyby to okazało się prawdą, to byłbym zniszczony w oczach Gerrarda i pozostałych zawodników.

- Nie, to też nie. Na koniec, gdy wychodziłeś z samochodu, trochę pobrudziłeś jej tapicerkę. Ale to nic. Jesteś mi winny 250 funtów! 100 za sprzątanie auta, a 150 za zniszczone buty w które wlazłeś próbując wyjść z korytarza!

- Hahaha – roześmiałem się. – Coś tam powinienem mieć w portfelu, ewentualnie znasz przecież numery PIN do moich kart.

 

Przed nami dwa ostatnie mecze i upragniona przerwa. Wraz ze sztabem szkoleniowym ustaliłem, że podsumujemy sezon dwa dni po meczu z Juventusem Turyn. Bianconeri dwa dni przed finałem Ligi Mistrzów ma jeszcze mecz ligowy z Lazio Rzym. Najprawdopodobniej zanim wyjedziemy do Rotterdamu, pojedziemy do Turynu na mecz tych drużyn.

Odnośnik do komentarza

Zanim stoczymy bój z Juventusem Turyn czeka nas ostatnie ligowe spotkanie z Charltonem. Postanowiłem na ten mecz zabrać rezerwowych oraz paru utalentowanych zawodników drużyn młodzieżowych. Zachwyceni nie byli kibice, bo wiedzieli, że może to skończyć się niemiłym akcentem. Ale dzięki temu szansę gry mógł otrzymać 19-letni Jose Mimms, bramkarz reprezentacji Anglii U19.

 

Początek meczu pokazał, że … nie jesteśmy faworytem, aczkolwiek gra defensywna układała się bardzo dobrze. Kilkukrotnie bronił Scott Carson, ale na tablicy wyników nadal było 0:0. Największe zagrożenie płynęło z prawej flanki, bo tam urzędował Dennis Rommedahl – doświadczony Duńczyk.

 

My próbowaliśmy kontrataków i jeden z nich mógł zakończyć się bramką 17-letniego Raymonda Putterilla. Niestety na nasze nieszczęście w dobrej formie był Dean Kiely. W przerwie zdecydowałem się na jedną zmianę, która niestety nie przyniosła oczekiwanego rezultatu. Zamiast grać ofensywniej musieliśmy coraz częściej bronić się przed atakami gospodarzy.

 

W 63. minucie fatalny błąd popełnił duet: SissokoFabio Santos i z groźną kontrą wyszedł duet: Darren Bent – Danny Murphy. Nasz były zawodnik w ostatniej chwili podał do Benta, a ten do pustej siatki skierował futbolówkę i było 1:0. Oczywiście taki wynik nic nie dawał, ani rywalom, ani nam, ale pozostawał niesmak. Dodatkowo tuż przed końcem spotkania błąd i złe wybicie Carsona wykorzystał Murphy, który go przelogował i ustalił wynik meczu na 2:0.

 

Jedynym plusem tego meczu wydaję się być debiut dwóch młodych: Mimmsa i Jacka Hobbesa. Ten mecz odpowiedział również na parę pytań dotyczących przyszłości niektórych zawodników. Najpierw jednak dowiedzą się oni, bo jeżeli uda się pozbyć wszystkich to na Anfield Road może dojść do solidnej przebudowy i świetnych transferów.

 

7.05.2006, The Valley, widzów – 27092

PL (38/38), [14.] Charlton Atletic – [1.] Liverpool FC 2:0 (0:0)

1:0 – Darren Bent (63.)

2:0 – Danny Murphy (84.)

 

Liverpool FC: Carson (85. Mimms) – Barragan, Antwi żk (85. Hobbs), Roque, Fabio Santos – Sissoko – Luis Garcia, Potter, Nani - Putterill (46. Calliste żk), Maloney żk

 

MVP: Johnatan Fortune (25; ENG; 8)

Odnośnik do komentarza

| Poz   | Inf   | Zespół	    |	   | M	 | Z	 | R	 | P	 | ZdG   | StG   | R.B.  | Pkt   |
| ------------------------------------------------------------------------------------------------------|
| 1.    | M	 | Liverpool	 |	   | 38    | 25    | 7	 | 6	 | 67    | 34    | +33   | 82    |
| ------------------------------------------------------------------------------------------------------|
| 2.    |	   | Man Utd	   |	   | 38    | 22    | 12    | 4	 | 67    | 23    | +44   | 78    |
| ------------------------------------------------------------------------------------------------------|
| 3.    |	   | Arsenal	   |	   | 38    | 24    | 3	 | 11    | 59    | 40    | +19   | 75    |
| ------------------------------------------------------------------------------------------------------|
| 4.    |	   | Newcastle	 |	   | 38    | 21    | 8	 | 9	 | 60    | 47    | +13   | 71    |
| ------------------------------------------------------------------------------------------------------|
| 5.    |	   | Chelsea	   |	   | 38    | 18    | 14    | 6	 | 68    | 33    | +35   | 68    |
| ------------------------------------------------------------------------------------------------------|
| 6.    |	   | Aston Villa   |	   | 38    | 18    | 11    | 9	 | 50    | 39    | +11   | 65    |
| ------------------------------------------------------------------------------------------------------|
| 7.    |	   | Blackburn	 |	   | 38    | 15    | 12    | 11    | 52    | 39    | +13   | 57    |
| ------------------------------------------------------------------------------------------------------|
| 8.    |	   | Everton  	 |	   | 38    | 15    | 10    | 13    | 52    | 48    | +4    | 55    |
| ------------------------------------------------------------------------------------------------------|
| 9.    |	   | Middlesbrough |	   | 38    | 15    | 10    | 13    | 55    | 56    | -1    | 55    |
| ------------------------------------------------------------------------------------------------------|
| 10.   |	   | West Ham	  |	   | 38    | 12    | 17    | 9	 | 32    | 36    | -4    | 53    |
| ------------------------------------------------------------------------------------------------------|
| 11.   |	   | Tottenham	 |	   | 38    | 13    | 11    | 14    | 59    | 49    | +10   | 50    |
| ------------------------------------------------------------------------------------------------------|
| 12.   |	   | Man City	  |	   | 38    | 12    | 12    | 14    | 49    | 43    | +6    | 48    |
| ------------------------------------------------------------------------------------------------------|
| 13.   |	   | Charlton	  |	   | 38    | 13    | 9	 | 16    | 51    | 61    | -10   | 48    |
| ------------------------------------------------------------------------------------------------------|
| 14.   |  	 | Birmingham    |	   | 38    | 12    | 11    | 15    | 44    | 56    | -12   | 47    |
| ------------------------------------------------------------------------------------------------------|
| 15.   |	   | West Brom	 |	   | 38    | 9	 | 14    | 15    | 39    | 48    | -9    | 41    |
| ------------------------------------------------------------------------------------------------------|
| 16.   |	   | Portsmouth    |	   | 38    | 9	 | 10    | 19    | 43    | 55    | -12   | 37    |
| ------------------------------------------------------------------------------------------------------|
| 17.   |	   | Wigan		 |	   | 38    | 8	 | 10    | 20    | 29    | 53    | -24   | 34    |
| ------------------------------------------------------------------------------------------------------|
| 18.   | S	 | Sunderland    |	   | 38    | 4	 | 12    | 22    | 27    | 62    | -35   | 24    |
| ------------------------------------------------------------------------------------------------------|
| 19.   | S	 | Bolton	    |	   | 38    | 5	 | 9	 | 24    | 32    | 76    | -44   | 24    |
| ------------------------------------------------------------------------------------------------------|
| 20.   | S	 | Fulham	    |	   | 38    | 3	 | 12    | 23    | 34    | 71    | -37   | 21    |
| ------------------------------------------------------------------------------------------------------|
|	   |	   |			   |  	 |	   |	   |	   |	   |	   |	   |	   |	   |
| ------------------------------------------------------------------------------------------------------| 

Odnośnik do komentarza

Ostatni mecz sezonu! Mecz na który długo czekaliśmy. Decyzją UEFY zagramy na słynnym De Kuip w Rotterdamie. To właśnie na tym boisku swoje pierwsze, profesjonalne kroki stawiał Robin Van Persie nasz dzisiejszy zawodnik. Nasi rywale – Juventus Turyn w ostatnim meczu wygrali 1:0 z Lazio Rzym, a dało się zauważyć, że Fabio Capello wyraźnie oszczędzał trzon drużyny.

 

Z drużyną ciężko jest u nas. Powrócili do swoich klubów już: Shaun Maloney, Javi Garcia i Tim Vinicken. Dodatkowo niezdolni do gry są m.in. Steve Finnan, co powoduje, że to gospodarze są faworytem tego meczu.

 

Od początku do ataków ruszyli gospodarze, który wręcz zasypywali bramkę Jose Reiny. Po kwadransie było wiadomo, że Hiszpan dzisiaj będzie miał więcej pracy niż w całym sezonie Premier League! Duże zagrożenie płynęło ze strony Mauro Germana Camoranesiego. Włoch ze skrzydła schodził w środek i próbował uderzeń.

 

Niestety dla Juve w 31. minucie boisko z kontuzją opuścił kapitan – Alex Del Piero. Włoch został zastąpiony przez obrońcę, co mnie nieco zdziwiło. Dodatkowo w 39. minucie mogło być 1:0 dla nas, ale fatalnie spudłował Van Persie! A szkoda, bo bramka do szatni na pewno by nas nakręciła!

 

W drugiej połowie gra nieco się poprawiła, a najwięcej pracy miał duet bramkarzy. W 62. minucie uratował nas słupek, po fenomenalnym strzale Adriana Mutu. Rumun minutę po wejściu mógł zostać bohaterem Turynu. My również tworzyliśmy świetne okazje, a w 82. minucie sam na sam z bramkarzem wyszedł Sinama-Pongolle. To pudło potwierdziło najgorsze moje przypuszczenia, zatem mamy dogrywkę!

 

Bez sił wydawał się zespół Juventusu, bo emerytowani Patrick Vieira, Emerson czy Lilian Thuram wyraźnie oddychali rękawami. Niestety i dodatkowe pół godziny nie dało bramek, zatem sędzia finału – Pedro Henriques zarządził rzuty karne!

 

- Chłopaki bez nerwów! Poradzimy sobie­ – próbowałem uspokajać chłopaków, którzy wyglądali na nieźle zajechanych.

­- Strzelamy w kolejności: Godwin, Momo, Sinama, Robin, Stevie. Zepnijmy się! Strzelajmy w rogi bramki, najlepiej mocno!

 

Portugalski szkoleniowiec zabrał kapitanów na losowanie bramki i kolejności strzałów. Na nasze szczęście Gerrard wylosował bramkę i wybrał tą za którą byli fani The Reds. Strzelanie rozpoczynał Juventus, a dokładniej Zlatan Ibrahimovic.

 

Szwed pewnie podszedł do piłki, wziął rozbieg i uderzył z całych sił, ale … nad bramką! Ibra zakrył twarz w dłoniach, bo to mogło mieć duże konsekwencje! Na jego szczęście spudłował również Antwi, ale on trafił w sam środek bramki, gdzie Buffon zostawił nogi. Po pierwszej serii rzutów karnych 0:0.

 

Druga seria to Georgio Chiellini. Młody obrońca podszedł do piłki, wziął rozbieg i uderzył bardzo ładnie w lewy róg bramki. Nic w tym dziwnego, gdyby nie fakt, że pojawił się tam również Pepe Reina. Hiszpan wybronił to uderzenie i dał szansę na prowadzenie! W naszej drużynie do wapna podszedł Sissoko i całkowicie zmylił bramkarza Juventusu! Zatem po dwóch seriach prowadzimy 0:1.

 

Trzecia seria i .. Adrian Mutu. Rumun minutę po wejściu mógł dać Juventusowi zwycięstwo i nie byłoby karnych. Na nasze szczęście była poprzeczka. 27-latek tym razem także spudłował, bo trafił wprost w Reinę! Nasz bramkarz będzie bohaterem tego finału! Tak coś czuję. W ramach rewanżu do piłki podchodzi Florent Sinama-Pongolle i już 0:2. Finał coraz bliżej!

 

Czwartą serie rozpoczął Lilian Thuram. 34-letni Francuz musi strzelić, bo inaczej Liga Mistrzów powędruje do Liverpoolu. Obrońca wziął rozbieg i … huknął nad bramką! LIVERPOOL Z LIGĄ MISTRZÓW! NIEWIARYGODNE!

 

Mieliśmy najdłuższą drogę do Ligi Mistrzów! Od pierwszej rundy kwalifikacyjnej, aż do finału!

 

17.05.2006, De Kuip, widzów – 51145

LM Finał, [iTA] Juventus Turyn – [ENG] Liverpool FC 0:0 RK: 0:2

 

Liverpool FC: Reina – Barragan, Antwi żk, Hyypia, Warnock – Gerrard, Potter (106. Griffit), Luis Garcia (71. Fabio Santos) – Van Persie, Sinama-Pongolle

 

MVP: Jose Manuel Reina (23; ESP: 1/0; 8)

Odnośnik do komentarza

Nadszedł czas podsumowania długiego sezonu 2005/2006. Po zwycięstwie nad Juventusem Turyn musiałem dać chłopakom dwa dni wolnego, nawet sztab szkoleniowy dostał urlop. Później wrócimy do lekkiego roztrenowania i wakacje! Najpierw wraz z Pako Ayestaranem i Dave Shannonem usiadłem do stołu i rozpoczęliśmy podsumowanie i wysuwanie wniosków.

 

Bramkarze:

25. Jose Manuel Reina (23; ESP: 1/0) [47 meczów, 34 wpuszczonych bramek, 24 czyste konto, 7 MVP, 7.72]

20. Scott Carson (20; ENG U21: 19/0) [20/20/7/2, 7,40]

1. Jerzy Dudek (33; POL: 52/0) [4/2/3/1, 7,75]

60. Łukasz Fabiański (21; POL U21: 6/0) [1/3/0/0, 7,00]

45. Jose Mimms (17; ENG U19] [1/0/1/0, 7,00]

 

Podsumowanie: Obsada bramki w pewnym momencie była bardzo trudna i na pamiętny mecz z Ajaksem Amsterdam delegowałem młodego Fabiana. Dopóki jest Reina i Carson nie powinno być obaw. Drużynę powinien opuścić Dudek, które miejsce numer 3 zajmie Fabiański. W drużynie młodzieżowej mamy młodego Mimmsa.

 

Boczni obrońcy:

3. Steve Finnan (30; IRL: 40/1) [47 meczów, 0 bramek, 3 asysty, 0 MVP, 7,30]

36. Antonio Barragan (18; ESP) [26/0/3/0, 6,92]

28. Stephen Warnock (24; ENG: 2/0) [54/3/12/4, 7,81]

41. Fabio Santos (20; BRA U21: 13/0) [22/0/2/0, 7,18]

 

Podsumowanie: Proszę zobaczyć, jak eksploatowany był Warnock! Anglik zagrał w rekordowej liczbie meczów, choć miał godnego zmiennika. Jestem zadowolony z całej czwórki, ale niestety Finnan jest już wiekowy i powiedziałem mu, że może szukać sobie klubu. W razie nie wypału transferowego jego miejsce zajmie Barragan. Cel: Rozejrzeć się za prawym obrońcą.

 

Środek obrony:

99. Rafał Loda (18; POL U21: 6/0) [9/0/0/0, 6,67]

23. Jamie Carragher (28; ENG: 17/0) [37/2/1/1, 7,32]

21. Djimi Traore (26; MLI: 2/1) [31/0/2/2, 7,16]

4. Sami Hyypia (32; FIN: 77/4) [55/0/0/3, 7,51]

40. Miki Roque (17; ESP) [26/0/1/0, 6,73]

43. Lee Peltier (19; ENG) [1/0/0/0, 7,00]

37. Zak Whitbread (22; USA: 1/0) [1/0/0/0, 7,00]

2. Godwin Antwi (17; GHA U21: 1/0) [37/10/0/1, 6,86]

29. Jack Hobbs (17; ENG) [1/0/0/0, 6,00]

 

Podsumowanie: Nasz środek obrony to Hyypia, Carragher, Antwi, Traore. Fin jest już piłkarskim emerytem, ale z szacunku nie pozbędę się go. Odejdzie na pewno Peltier i Whitbread. Nie wykluczam transferu Lody. Roque głównie grał jako defensywny pomocnik, choć to nominalny stoper. Wyróżnia się Antwi, który 10 razy trafiał do siatki! Niestety głównie z rzutów karnych. Ta pozycja potrzebuje zaledwie kosmetycznych zmian.

 

Defensywni pomocnicy:

22. Mohamed Sissoko (21; MLI: 2/1) [36/5/4/3, 7,36]

30. Francis Smith (18; ENG) [3/0/0/0, 7,00]

14. Xabi Alonso (24; ESP: 18/0) [33/0/7/1, 7,15]

34. Darren Potter (21; IRL U21: 11/0) [4/1/0/0, 6,00]

 

Podsumowanie: Tutaj konkurencja jest tuża. Xabi Alonso i Sissoko to podstawowa dwójka, choć tylko jeden wychodzi w podstawowym składzie. Ich godnym następcą jest … Roque, a dodatkowo wykluwa się 18-letni Smith – nasz wychowanek. Darren zagrał słabo w tym sezonie i niestety musi opuścić Anfield Road. Tutaj nie potrzeba nam wzmocnień.

 

Środkowi pomocnicy:

11. Besian Idrizaj (18; AUS: 6/0) [41/4/2/1, 7,12]

31. Shaun Maloney (23; SCO: 4/0) [32/1/2/1, 6,63]

7. Javi Garcia (19; ESP) [4/0/0/0, 6,25]

15. Jari Litmanen (35; FIN: 88/22) [2/0/0/0, 6,50]

 

Podsumowanie: Świetny sezon Idrizaja! Młody Austriak poważnie mnie zaskoczył, bon a początku uważałem, że tam będzie grał Maloney. Szkot był godnym rezerwowym, choć średnia na pewno na to nie wskazuje. Walczę o stały pobyt wychowanka Celticu na Anfield Road. Niestety klub opuści Javi Garcia, który wolał przedłużyć kontrakt z Realem Madryt. Litmanen? Szkoda gadać.

 

Skrzydłowi:

8. Steven Gerrard (25; ENG: 38/7) [56/18/16/2, 7,38]

9. Leandre Griffit (21; MAR: 1/0) [20/2/1/0, 6,75]

16. Nani (19; CPV: 2/0) [25/1/5/0, 6,80]

27. Adam Hammill (18; ENG) [6/0/0/0, 6,67]

10. Luis Garcia (27; ESP: 2/0) [47/7/10/4, 7,23]

19. Michael Burns (17; ENG) [1/0/0/0, 6,00]

 

Podsumowanie: Tutaj wyróżnił się tylko Gerrard. Nasz kapitan grał świetnie, ale nie miał wsparcia. Luis Garcia błyszczał, ale w meczu z niżej notowanymi drużynami. Griffit na pewno opuści zespół, to samo czeka Hiszpana i najprawdopodobniej Nani’ego. Tutaj potrzebujemy wzmocnień! I to zdecydowanie.

 

Napastnicy:

24. Florent Sinama-Pongolle (21; FRA U21: 27/6) [45/31/20/4, 7,51]

77. Robin Van Persie (22; NED: 6/1) [52/19/19/6, 7,54]

13. Ramon Calliste (20; WAL: 1/0) [17/1/0/0, 6,24]

18. Sergey Kisliy (18; BLR: 4/2) [33/15/8/1, 7,18]

33. Neil Mellor (23; ENG) [4/1/1/0, 7,00]

39. Michael Nardiello (19; ENG) [8/2/1/0, 6,75]

46. Raymond Putterill (17; ENG) [1/0/0/0, 6,00]

 

Podsumowanie: Kontuzja wyeliminowała Kisliy’a na osiem miesięcy i nieustannie grał duet Sinama-Pongolle – Van Persie. Jak widać z bardzo dobrym skutkiem! Klub powinni opuścić: Calliste, Mellor i nie wykluczam, że Nardiello, ale on tylko na zasadzie wypożyczenia. Potrzebujemy napastnika może dwóch, bo sezon jest długi.

Odnośnik do komentarza
Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...