Skocz do zawartości

Przywrócić blask


Kwiti

Rekomendowane odpowiedzi

Wróciliśmy do Liverpoolu, a kierowca zawiódł mnie wprost pod szpital. Wybiegłem z autokaru i wpadłem na izbę przyjęć. Tam od razu zauważyłem Kate, która siedziała na ławce – brudna, z bandażami na palcach i wyraźnie zszokowana.

 

- Wszystko w porządku? – zapytałem od razu i przytuliłem ją z całych sił.

- Tak. Gdybym wróciła ze sklepu pięć minut później pewnie bym nie żyła!

- Nie myśl o tym, ja wszystko załatwię.

 

Zabrałem ją z tego koszmarnego miejsca. Dzięki uprzejmości Prezesa otrzymaliśmy pokój w hotelu, w centrum Liverpoolu. Na początek mamy spędzić tam najbliższy miesiąc, a co będzie dalej? Przekonamy się niebawem.

 

(…)

 

Wróciłem do szarej rzeczywistości. Praca to jedyna rzecz, która powodowała zapomnienie o problemach osobistych. Przed nami dwumecz półfinałowy w Pucharze Ligi. Kontuzje i moja myśl treningowa spowodowała, że w pierwszym meczu na JJB Stadium zagramy w nieco rezerwowym składzie.

 

Na ławce rezerwowych zasiedli m.in. Lee Peltier oraz Michael Burns. W pierwszym składzie gra nadal młody Hiszpan – Roque, a w obronie duet: Rafał Loda – Djimi Traore. Coraz częściej zastanawiam się nad sprzedażą Malijczyka, który jest mocno uniwersalnym graczem.

 

Początek meczu był nerwowy, bo od razu ruszyli gospodarze. Dwoił się i troił prawy pomocnik Ryan Taylor, a równie dobrze grał Lee McCulloch. W naszej bramce był Scott Carson, który niczym dzika pantera ratował nas przed stratą bramki. Młody Anglik musiał skapitulować w 30. minucie, bo McCulloch kapitalnie uderzył z dystansu. Z czystym sumieniem muszę powiedzieć, że 27-latek zaskoczył i to w takim momencie!

 

Na domiar złego w 37. minucie za dwie żółte kartki wyleciał Roque! 17-latek faulował wybiegającego na wolną pozycję napastnika gospodarzy i decyzja arbitra nie dziwi. Do przerwy nic się nie zmieniło i sytuacja była kłopotliwa. Na drugą część spotkania wyszedł już Sami Hyypia oraz Shaun Maloney. Szkot musiał ogarnąć środek pola i trzeba przyznać, że mu się udało.

 

Odpowiedzieliśmy już w 51. minucie, bo do siatki trafił Kisliy. Białorusin wykorzystał podanie Robina Van Persie’go i na JJB Stadium był remis 1:1. Wydawało nam się, że wygramy ten mecz, ale między słupkami Wigan był Mark Pollitt. 33-latek już w pierwszym meczu (ligowym) sprawiał nam wielkie kłopoty.

 

Niestety w 72. minucie kontuzji doznał Kisliy. Na murawie już fizjoterapeuta dawał do zrozumienia, że jest źle i fatalnie. Jak się okazało Białorusin pojechał od razu do szpitala na operację więzadeł. Teraz 4-krotny reprezentant Białorusi będzie pauzował nawet … osiem miesięcy! Zostaliśmy z dwoma napastnikami: Florentem Sinamą-Pongolle oraz Van Persie’m. Pamiętam o młodych: Mellorze i Lindfieldzie, ale to są za słabe armaty.

 

11.01.2006, JJB Stadium, widzów – 24969

½ PL (1/2), [PRM] Wigan Atletic – [PRM] Liverpool FC 1:1 (1:0)

1:0 – Lee McCulloch (30.)

1:1 – Sergey Kisliy (51.)

Miki Roque (37., Liverpool, za dwie żółte)

Sergey Kisliy (72., knt)

 

Liverpool FC: Carson – Barragan, Loda (46. Hyypia), Traore, Fabio Santos – Roque cz.k – Gerrard, Nani (46. Maloney), Luis Garcia – Van Persie, Kisliy (72. Peltier)

 

MVP: Mike Pollitt (33; ENG; 9)

Odnośnik do komentarza

Po pechowym meczu z Wigan, musiałem szybko poskładać puzzle, jakim jest skład mojego zespołu. Na ligowe starcie z Tottenhamem zabraknie: Reiny, Roque, Finnana, Antwi’ego, Sissoko, Xabi’ego Alonso, Idrizaja, Kisliy’a. Każdy z tych zawodników miałby duże szanse, by znaleźć się w meczowej osiemnastce.

 

Musiałem szybko przeanalizować rynek transferowy, bo sytuacja z napastnikami była fatalna. Przed nami europejskie puchary i mnóstwo innych meczów, a ryzyko kontuzji coraz większe. Jednak na szczegóły przyjdzie czas po meczu z Kogutami.

 

Tottenham – to zespół, który zajmuje 7. miejsce w ligowej tabeli. W pierwszym meczu między nami padł wynik 2:1, a do przerwy przecież przegrywaliśmy 0:1. Sytuacja zmieniła się po bramkach: Stevena Gerrarda oraz Sinamy-Pongolle. Ten duet na pewno zagra i czy to powtórzą?

 

Carson – Barragan, Hyypia, Traore,, Warnock – Gerrard – Luis Garcia, Maloney, Nani – Van Persie, Sinama-Pongolle.

 

Początek spotkania okazał się wybitny! Florent Sinama-Pongolle już w 6. minucie posłał świetną piłkę do wybiegającego Robina Van Persie’go, a ten bez problemów pokonał bramkarza Spurs. Świetna informacja, zwłaszcza, że gramy w dużym osłabieniu! Fatalnie na lewym skrzydle grał Nani, ale to nie jedyny problem. Widocznym problemem była kondycja kilku naszych zawodników. Wniosek nasuwa się jeden: większa rotacja składem! Tyle, że ten skład jest wąski 17-osobowy (biorąc pod uwagę kontuzję).

 

Sędzią spotkania był Pan Steve Bennett, który wyraźnie lubi rozdawać kartki! Gospodarze raz po raz atakowali bramkę Scotta Carsona, ale brakowało im skuteczności (na szczęście!). Największym pechowcem był … Greg Rasiak, a anty-talentem strzeleckim okazał się Robbie Keane. Irlandczyk strzelał pieć razy, ale ani razu w światło bramki.

 

W drugiej połowie do gry delegowałem rezerwowych: Fabio Santosa, Neila Mellora oraz Adama Hammilla. Ten ostatni nie gra niczego nadzwyczajnego i nadal rozważam rozwiązanie z nim kontraktu. Jedyny plus tego 17-latka to właśnie wiek.

 

Przed nami cztery dni wolnego, zatem każdy dostanie dzień urlopu. Do pierwszego składu wrócił 20-letni Walijczyk Ramon Calliste. Kolejny wychowanek Manchesteru United (drugi po Nardiello) zadebiutował już w pierwszym zespole i nawet popisał się bramką!

 

14.01.2006, White Hart Lane, widzów – 36202

PL (20/38), [7.] Tottenham Hotspur – [2.] Liverpool FC 0:1 (0:1)

0:1 – Robin Van Persie (7.)

 

Liverpool FC: Carson – Barragan, Hyypia żk, Traore, Warnock – Gerrard – Luis Garcia (76. Hammill), Maloney żk, Nani (46. Fabio Santos) – Sinama-Pongolle żk, Van Persie (67. Mellor)

 

MVP: Djimi Traore (25; MLI: 2/1; 9)

Odnośnik do komentarza

Przed spotkaniem z Aston Villą, mój humor nie był za ciekawy. Nasz naczelny lekarz zapowiedział, że El Capitano powinien otrzymać minimum dwa tygodnie urlopu! Szczerze mówiąc nie bardzo mi się to widziało, bo przed nami ważne spotkania! Postanowiłem odstawić Anglika od składu na spotkanie z drużyną, z Birmingham!

 

Do gry wraca Mohamed Sissoko, co na pewno powoduje lekki uśmiech na twarzy. Na środku nadal stawiam na Djimi’ego Traore, bo nie jestem pewny umiejętności Carraghera, który często popełnia kiksy. W zespole The Villians na ławce zasiądzie Harry Kewell – nasz stary znajomy. Niestety już w 8. minucie Australijczyk mógł się cieszyć, bo błąd naszej defensywy wykorzystał Milan Baros. 24-latek brutalnie nas skarcił, a parę minut później sędzia podyktował … rzut karny, ale dla gości! Do piłki ustawionej „na wapnie” podszedł 32-letni Kevin Phillips i było 2:0. Carson wyczuł intencje byłego reprezentanta Anglii, ale niestety jego strzał był za mocny! Czyżby pierwsza porażka od ośmiu spotkań?

 

Po raz pierwszy w wyjściowej jedenastce pojawił się Fabio Santos. Brazylijczyk grał całkowicie dobrze, ale asystę przy trafieniu Robina Van Persie’go zaliczył Antonio Barragan. Próbowałem zmian w taktyce i zawodników, ale niestety! Porażka stała się faktem, a wszystko przez dobrą, drugą linię gospodarzy. My mamy sporo do zrobienia, bo Mistrz Anglii nie przyjdzie tak łatwo.

 

Czekam na starcie z Newcastle United. Tam już zagra Gerrard, a liczę, że wzmocnimy jeszcze drużynę. Na moim oku jest dwóch pomocników i napastnik. Na Anfield Road trafi najprawdopodobniej tylko jeden.

 

18.01.2006, Villa Park, widzów – 42546

PL (21/38), [7.] Aston Villa – [2.] Liverpool FC 2:1 (2:1)

1:0 – Milan Baros (8.)

2:0 – Kevin Phillips (16. – kar)

2:1 – Robin Van Persie (33.)

 

Liverpool FC: Carson – Barragan żk, Hyypia, Traore, Fabio Santos – Sissoko – Luis Garcia (78. Hammill), Maloney żk, Warnock (78. Nani) – Sinama-Pongolle (78. Calliste), Van Persie

 

MVP: Patrik Berger (32; CZE: 44/18; 8)

Odnośnik do komentarza

Miałem nadzieję, że w kolejnym spotkaniu zagramy lepiej. Kryzys nie jest mile widziany w naszym zespole. Pechem okazała się prawa obrona, bo kontuzjowani są Finnan i Barragan. Zatem z konieczności pojawił się tam Jamie Carragher. 27-latek to nasz wychowanek, ale odstawia czasem niezłe szopki.

 

W zespole Newcastle United groźną bronią jest Michael Owen. Nasz były zawodnik ma na koncie dziesięć bramek! I być może powalczy o koronę Króla Strzelców. 26-latek już w 9. minucie skarcił nas, bo dostał dobre podanie od Davida Edgara i nie miał problemów z pokonaniem naszego bramkarza. Anfield Road zamarło, bo w tym sezonie nie przegraliśmy na własnym obiekcie. Sytuacja stawała się zła, bo oddalała się pozycja lidera – zwłaszcza, że Manchester swoje spotkanie wygrał!

 

Mieliśmy swoje okazje, ale nie do końca zatrudnialiśmy Shaya Givena. Irlandzki bramkarz łapał to co musiał. W przerwie zareagowałem i pojawił się Fabio Santos. 20-letni Brazylijczyk wprowadził nieco ożywienia do naszej drużyny, ale bramka wyrównująca padła dopiero po rzucie karnym. W szesnastce faulowany był Gerrard, a do piłki podszedł Luis Garcia. Dla Hiszpana to pierwsza bramka w lidze!

 

Później mogliśmy prowadzić, ale fatalnie zachował się Ramon Calliste. Walijczyk spudłował po główce, której asystentem mógł być Gerrard. Po tym meczu mamy mecz straty do United i trzy punkty do tyłu. Jest szansa, ale … kolejny mecz ligowy gramy z Czerwonymi Diabłami na wyjeździe! Ciężka sprawa, ale najpierw zagramy w półfinale Pucharu Ligi.

 

22.01.2006, Anfield Road, widzów –

PL (22/38), [2.] Liverpool FC – [6.] Newcastle United 1:1 (0:1)

0:1 – Michael Owen (9.)

1:1 – Luis Garcia (72. – kar)

 

Liverpool FC: Carson – Carragher, Traore, Hyypia, Warnock – Sissoko – Gerrard żk, Idrizaj żk, Luis Garcia – Van Persie (46. Fabio Santos), Sinama-Pongolle (73. Calliste)

 

MVP: Jean-Alain Boumsong (26; FRA: 11/1; 8)

Odnośnik do komentarza

Do klubu na zasadzie półrocznego wypożyczenie trafił ofensywny pomocnik Javi Garcia (18; ESP). Młody Hiszpan jest wychowankiem Realu Madryt, a jego kontrakt wygasa w czerwcu. Jeżeli wpadnie nam w oko to może pozostanie na dłużej?

 

Obok niego na Anfield Road trafił Leandre Griffit (21; FRA). To zawodnik, który może grać na obu skrzydłach, a przybył do nas z Southampton i kosztował marne 26 tysięcy funtów! Myślę, że te dwa nowe nabytki dadzą mi większe pole manewru, bo wypożyczeni do The RedsMaloney i Vincken nie spełniają moich oczekiwań.

 

Sztab szkoleniowy natomiast wzmocnił Francisco Javie Rivero (39; ESP), który jest obserwatorem i będzie wyszukiwał nam perełki w niższych ligach z Hiszpanii.

 

W meczu rewanżowym przeciwko Wigan zagra drugi skład, choć wynik pierwszego meczu nie zachwycił. W drugim meczu Leicester City zagra z West Bromwich. Lisy wygrały w pierwszym spotkaniu 2:1.

 

Do składu powrócił Ramon Calliste i Miki Roque. Dodatkowo zadebiutują dwa nowe narybki. Jednak Francuz najprawdopodobniej wejdzie z ławki. Początek spotkania pokazał, ze goście nie przyjechali tutaj na ścięcie i niepozornie atakowali! Jak dziecko we mgle wyglądał młody Hiszpan, ale to jego debiut w naszym zespole. Nie pomógł mu nawet rodak obok – Roque.

 

W 19. minucie Wigan zaskoczyło nas bramką! Z rzutu wolnego dośrodkował Graham Kavanagh, a do siatki trafił David Connolly. Irlandczyk po zdobytej bramce podbiegł pod sektor najzagorzalszych kibiców The Reds i coś w ich kierunku pokazywał. Chamskie, aroganckie zachowanie powinno być karane, chociażby kartkami!

 

Dzięki Bogu – Robin Van Persie uratował nasz honor w 24. minucie! Świetną piłkę do Holendra posłał Jamie Carragher. Anglik nieco z konieczności ustawionej na prawej flance, ale chyba to jest jego nominalna pozycja. Jeszcze w kilku spotkaniach będę go próbował w tamtym miejscu.

 

W przerwie zmieniłem trójkę zawodników: Nani’ego, Luisa Garcię oraz Calliste. Ich miejsce zajęli: Warnock, Griffit i Sinama-Pongolle. Niewiele to dało, bo goście dzielnie się bronili i żaden z napastników nie mógł pokonać Mike’a Pollitta. 33-latek znowu wyrasta na bohatera meczu! Niemożliwe! Czeka nas zatem dogrywka i … może rzuty karne?!

 

Okazało się, że brakuje nam przywódcy, którym jest Steven Gerrard. Szkoda, że zostawiłem go na ławce, ale myślałem, że Griffit zagra troszkę lepiej. Niestety Francuz niczym Javi Garcia spalił się w debiucie i zupełnie nic nie pokazał! Jedynym jego plusem jest to, że dostosował się poziomem do reszty. Cała dogrywka nie obfitowała w bramki i nadal utrzymywał się wynik remisowy! Zatem nie pozostało nic innego, jak rzuty karne.

 

- Chłopaki! To już nie przelewki, tylko rzuty karne! Musimy to wygrać! – krzyczałem na murawie, gdy większość chłopaków doznawała przyjemności z rąk masażystów – jakkolwiek to brzmi.

 

- Karne strzelają: Jamie, Robin, Javi, Flo i Roque! Trzymam kciuki o awans!

 

Sędzią tego spotkania był Patrick Miller, który sędziuje głównie na poziomie League Two i jeszcze niżej. Wylosowaliśmy bramkę przed naszymi kibicami, a to był spory sukces. Po emocjonującym turnieju wygraliśmy 3:2, a z 11 najlepsi byli: Carra, Javi i Van. Na słowa uznania zasłużył Scott Carson, który po raz kolejny wspina się na szczyt umiejętności.

 

Co martwi? Kondycja fizyczna moich zawodników. Większość wymiękła po takim 120 minutowym meczu! Nic dziwnego, a przed nami mecz w Pucharze Anglii. Rywal nie z najmocniejszej półki – Rushden & Diamonds, który zajmuje dopiero 16. miejsce właśnie w League Two. Dałem dzień urlopu swoim zawodnikom, ale później wracamy do pracy na pełnych obrotach!

 

25.01.2006, Anifield Road, widzów -

½ PL (2/2), [PRM] Liverpool FC – [PRM] Wigan Atletic 1:1 (1:1) k. 3:2

0:1 – David Connolly (19.)

1:1 – Robin Van Persie (24.)

 

Karne:

1:0 – Jamie Carragher

1:0 – Graham Kavanagh (obronił Carson)

1:0 – Florent Sinama-Pongolle (obronił Pollitt)

1:1 – Mike Pollitt

2:1 – Javi Garcia

2:1 – Alan Mahon (obok bramki)

3:1 – Robin Van Persie

3:2 – Ryan Taylor

3:2 – Stephan Warnock (obok bramki)

3:2 – Stephane Henchoz (obronił Carson)

 

Liverpool FC: Carson – Carragher, Hyypia, Traore, Fabio Santos – Roque, Luis Garcia (46. Griffit), Javi Garcia, Nani (46. Warnock) – Calliste (46. Sinama-Pongolle), Van Persie

 

MVP: Graham Kavanagh (32; IRL: 12/1; 8)

Odnośnik do komentarza

Puchar Anglii – to równie ważne zawody, jak liga czy Puchar Ligi. Naszym rywalem będzie czwartoligowy klub, co może powodować obniżenie koncentracji. Ja nie mogę sobie pozwolić na takie zdarzenia i deleguje do tego meczu skład pomieszany z rutyną i młodością. Tym razem nie popełniam błędu i od pierwszej minuty deleguje do gry Stevena Gerrarda.

 

W szatni sytuacja zrobiła się niemrawa, bo każdy ma już dość. Rozegraliśmy już ponad czterdzieści spotkań, a mamy dopiero koniec stycznia! Najgorszy będzie początek lutego, bo zagramy na wyjeździe z Manchesterem United i u siebie z Chelsea!

 

W szatni pojawiłem się na kwadrans przed spotkaniem. Czekała na mnie już szesnastka, która otrzymała powołanie na mecz pucharowy. Pewniakiem był tylko Gerrard, który miał już na koszulce opaskę kapitana. Nie chciałem przeciągać i przeczytałem z małej karteluszki skład:

 

Carson – Carragher, Roque, Traore, Fabio Santos – Sissoko – Gerrard, Javi Garcia, Nani – Maloney, Calliste

 

W pierwszej połowie graliśmy dość słabo. Wyraźnie było czuć osłabienie i delikatne zakwasy. Dwukrotnie na listę strzelców mógł wpisać się Shaun Maloney, ale Szkot fatalnie pudłował! Brakowało nam skuteczności, bo kreowaliśmy sobie sytuacje.

 

Kolejne dobre spotkanie rozgrywał Fabio Santos. Brazylijczyk jeszcze nie wygrał rywalizacji z Warnockiem (i prędko jej nie wygra), ale tworzy solidne zaplecze. Nie wahałem się ani chwili wydając to 5 milionów funtów na tego zawodnika.

 

Od początku drugiej połowy na boisku pojawił się Robin Van Persie i Luis Garcia. I to były kluczowe zmiany. W 57. minucie z rzutu rożnego dośrodkował Nani, a najwyżej wyskoczył Gerrard i było 1:0! Nasza sytuacja się zmieniła o 180 stopni. Parę minut później w roli głównej znowu Nani i tym razem idealnie podanie do Luisa Garcii! Hiszpan bez problemów strzelił między nogami interweniującego Gavina Warda i było pewne, że awansujemy dalej!

 

Na wyróżnienie w szeregach gospodarzy zasłużyli: David Savage (32; IRL: 5/0) oraz John Dempester (22; SCO U21: 2/0). A jak sprawa wyglądała u nas? Oprócz wcześniej wspomnianego Fabio Santosa (20; BRA U21: 13/0), trzeba wspomnieć o: Momo Sissoko (21; MLI: 2/1) i Mice Roque (17; ESP).

 

28.01.2006, Nene Park, widzów – 6402

PA 4 rnd, [L2] Rushden & Diamonds – [PRM] Liverpool FC 0:2 (0:0)

0:1 – Steven Gerrard (57.)

0:2 – Luis Garcia (64.)

 

Liverpool FC: Carson – Carragher (72. Finnan), Roque, Traore, Fabio Santos – Sissoko – Gerrard, Javi Garcia (46. Luis Garcia), Nani – Calliste (46. Van Persie), Maloney

 

MVP: Mohamed Sissoko (21; MLI: 2/1; 8)

Odnośnik do komentarza

Przed meczem z Manchesterem United doszło do kilku roszad w naszym zespole. Do zespołu rezerw trafił Łukasz Fabiański (20; POL U21: 6/0), za którego zapłaciliśmy Legii Warszawa, aż 100 tysięcy funtów!

 

Za darmo, bo na testy sprowadziliśmy … Jari’ego Litmanena (34; FIN: 87/22). Ten zawodnik miał już trzyletnią przygodę z naszym klubem w latach 1999 – 2002. Ostatnio grał dla szwedzkiego Malmo FF.

 

Dodatkowo w Londynie, w siedzibie FA odbyło się losowanie piątej rundy Pucharu Anglii. Na placu boju pozostało zaledwie 16 drużyn i my trafiliśmy na tą najtrudniejszą! Naszym rywalem będzie … Chelsea! Szczęście od Boga polega na tym, że zagramy na własnym boisku – dokładnie 18 lutego.

 

Sir Alex Ferugson w spotkaniu z nami nie skorzysta z kontuzjowanego Wesa Browna oraz Quintona Fortune’a i Johna Obi Mikela. Ta ostatnia dwójka przebywa na zimowym Pucharze Narodów Afryki. W pierwszym naszym spotkaniu padł bezbramkowy remis 0:0. Teraz zagramy na Old Trafford co może być poważnym problemem.

 

Już w 1. minucie gospodarze objęli prowadzenie! Na strzał z dystansu zdecydował się Ronaldo, piłka po drodze musnęła jeszcze Sissoko i całkowicie zmyliła naszego bramkarza! Pechowo, ale co zrobić?! Najlepiej wziąć się do roboty. Niestety Dzień Konia miał Edwin Van der Sar i nic się nie dało zrobić. Na domiar złego w 31. minucie na listę strzelców wpisał się Ruud Van Nisterooy. Holender wykorzystał wrzutkę Ronaldo i znowu bez szans był Carson.

 

W przerwie byłem załamany i jedyną słuszną rzeczą mogło być schowanie twarzy w dłoniach. Szukałem zmiany stylu gry i wprowadziłem Fabio Santosa. Brazylijczyk pokazał się z niezłej strony, kilka razy groźnie uderzał i schodził w pole karne, ale doświadczony bramkarz United nie dał się pokonać. Na domiar złego gospodarze podwyższyli wynik na 3:0, bo w polu karnym faulował Sami Hyypia. Bład Fina wykorzystał Park Ji-Sung.

 

W ligowej tabeli wyprzedził nas Arsenal, a my spadliśmy na trzecie miejsce. Mamy mecz mniej, ale na pozycję lidera żadnych szans. Przed nami mecz z Chelsea, a jedyny plus to wiadomość od lekarzy, że do lekkich treningów wracają Reina i Antwi.

 

1.02.2006, Old Trafford, widzów – 72012

PL (23/38), [1.] Manchester United – [2.] Liverpool FC 3:0 (2:0)

1:0 – Cristiano Ronaldo (1.)

2:0 – Ruud Van Nisterooy (31.)

3:0 – Park Ji-Sung (67. – kar)

 

Liverpool FC: Carson – Carragher, Hyypia, Traore, Warnock (69. Nani) – Sissoko – Gerrard, Luis Garcia żk, Idrizaj – Sinama-Pongolle żk (69. Calliste), Van Persie (46. Fabio Santos)

 

MVP: Cristiano Ronaldo (20; POR: 27/10; 9)

Odnośnik do komentarza

Przed meczem z The Blues do klubu przyszły powołania. I tak padł rekord! Ośmiu zawodników dostało wezwanie do kadr seniorskich, a czterech do młodzieżowych.

 

Powołania otrzymali:

 

Finlandia: Sami Hyypia i Jari Litmanen (na testach)

Irlandia: Steve Finnan

Martynika: Leandre Griffit

USA: Zak Whitbread

Polska: Jerzy Dudek

Walia: Ramon Calliste

Austria: Besian Idrizaj

Polska U21: Rafał Loda i Łukasz Fabiański

Anglia U21: Scott Carson

Irlandia Północna U21: Paul Willis

 

Drugą ważną sprawą jest … mój kontrakt z The Reds. Prezes Moores przygotował dla mnie czteroletnią umowę, która będzie ważna do sezonu 2009/2010. Zgodziłem się, a moje zarobki wzrosną czterokrotnie! Na transfery będę miał specjalnie wyznaczony budżet w wysokości 31 milionów funtów.

 

Po tej informacji należało się przygotować do meczu z Chelsea. Goście zagrają bez kontuzjowanego Petra Cecha, na ławce nie zasiądzie też Eidur Gudjohnsen. U nas zabraknie zawieszonego za kartki Florenta Sinama-Pongolle.

 

Carson – Finnan, Hyypia, Traore, Fabio Santos – Sissoko – Gerrard, Idrizaj, Warnock – Luis Garcia, Van Persie

 

Taki skład delegowałem na mecz z podopiecznymi Jose Mourinho. Już od początku goście zdominowali skrzydła, bo tam biegali szybcy, jak wiatr: Arjen Robben i Shaun Wright-Phillips. Niestety w 13. minucie po świetnym dośrodkowaniu Anglika piłkę do siatki skierował Frank Lampard. 27-latek uderzył z powietrza i nie dał żadnych szans naszemu bramkarzowi! Niestety do Chelsea cieszy się w tym momencie z trzech ważnych oczek.

 

Dzięki Bogu – kilka minut później był już remis! Prawym skrzydle popędził Steven Gerrard, który oszukał m.in. Ashley’a Cole’a i wrzucił piłkę w pole karne Cudicini’ego, a tam pojawił się niczym Filip z KonopiiLuis Garcia! Hiszpan trafił do siatki i publiczność zgromadzona na Anfield Road mogła wybuchnąć radością! Dobry mecz rozgrywała formacja defensywna, która blokowała ataki londyńczyków. El Capitano sam mógł podwyższyć wynik, ale jego rzut wolny był minimalnie obok celu.

 

Druga połowa była bardziej wyrównana. Mourinho na boisko delegował dwóch: Coli (?) i na murawie było ich trzech: Ashley, Joe, Carlton. Nic to jednak nie dało, bo z czasem nasza przewaga rosła. Fabio Santos na lewym skrzydle był dzisiaj nie do zatrzymania, dodatkowo Brazylijczyk w 75. minucie posłał długą piłkę na Van Persie’go, a ten między nogami włoskiego bramkarza dał nam prowadzenie! Holender zrobił to świetnie i dzięki temu nasza sytuacja w tabeli Premier League się poprawia!

 

5.02.2006, Anfield Road, widzów -

PL (24/38), [3.] Liverpool FC – [4.] Chelsea FC 2:1 (1:1)

0:1 – Frank Lampard (13.)

1:1 – Luis Garcia (17.)

2:1 – Robin Van Persie (75.)

 

Liverpool FC: Carson – Finnan, Hyypia, Traore, Fabio Santos żk – Sissoko – Gerrard, Idrizaj (71. Griffit), Warnock (71. Calliste) – Van Persie (86. Javi Garcia), Luis Garcia żk

 

MVP: Luis Garcia (27; ESP: 2/0; 8)

Odnośnik do komentarza

Sytuacja po meczu z Chelsea nieco się skomplikowała. Do naszego zespołu na pewno nie dołączy Javi Garcia, który ostatecznie przedłużył kontrakt z Realem Madryt! Hiszpan mógł zostać na Anfield Road, ale wyraźnie ten klimat mu nie odpowiada.

 

1,5 roczny kontrakt z klubem podpisał doświadczony 34-letni Jari Litmanen (34; FIN: 88/22). Docelowo ma on tworzyć zaplecze pierwszej drużyny, a po sezonie będziemy toczyć z nim rozmowy na temat pozostania w Anglii jako trener młodzieży.

 

Musieliśmy odrzucić kolejne oferty wypożyczenia Leandre Griffita. Reprezentant Martyniki stał się znany dzięki debiutowi w kadrze i od razu swoje oferty złożyły: Watford, Southampton i … Newcastle United! Do składu (na ławkę rezerwowych) wskoczył Jarek, a kontuzjowanego Sissoko zastąpił Miki Roque.

 

Moje oko coraz częściej wędrowało w stronę Birmingham, gdzie gra Mikele Leigertwood (23; ENG). Uniwersalny obrońca, może grać również jako pomocnik. Co najważniejsze jest silny, skoczny i szybki. Początek spotkania pokazał, że jest w dobrej formie i nasze ataki kończyły się głównie na wychowanku Wimbledonu.

 

W 27. minucie na prawym skrzydle szalał Jermaine Pendant (23; ENG: 1/0) i dośrodkował wprost na głowę Juliana Gray’a, a ten pokonał naszego bramkarza! Znowu zaczynamy od straty gola. Nasza passa trwa i nie widać jej końca. Jednak w 38. minucie błysnął Roque, który dograł piłkę do Luisa Garcii, a ten wyrównał stan rywalizacji.

 

W przerwie wrzało, bo graliśmy bardzo słabo. Nie zabrakło męskich, cierpkich słów i … zmian! Na murawie pojawili się Litmanen i Sinama-Pongolle. Francuz grał nieźle, ale brakowało mu skuteczności w ostatnim fragmencie akcji. 21-latek oddawał strzały, ale niestety niecelne. Gdy wydawało się, że wynik pozostanie remisowy i podzielimy się punktami świetne podanie od Roque otrzymał Van Persie i popędził w stronę bramki. Gdy wychodził sam na sam z bramkarzem faulował go Matthew Upson, a sędzia podyktował rzut wolny i wyrzucił Anglika z boiska.

 

Do piłki ustawionej na 25. metrze podszedł Gerrard i kapitalnym strzałem dał nam prowadzenie! Na kilka ostatnich minut wprowadziłem Lodę na murawę i to właśnie młody Polak uratował nas przed stratą bramki. 17-latek tym samym załatwił sobie kolejny, roczny pobyt w Liverpoolu! Zbliżamy się do połowy lutego i coraz częściej do głowy przychodzą myśli, jak wyglądać będzie kadra klubu na sezon 2006/2007.

 

11.02.2006, ST.Andrews, widzów –

PM (25/38), [8.] Birmingham City – [3.] Liverpool FC 1:2 (1:1)

1:0 – Julian Gray (27.)

1:1 – Luis Garcia (38.)

1:2 – Steven Gerrard (87.)

 

Liverpool FC: Carson – Finnan, Hyypia, Traore (88. Loda), Fabio Santos – Roque – Gerrard, Idrizaj (46. Litmanen), Warnock żk (46. Sinama-Pongolle) – Van Persie, Luis Garcia

 

MVP: Djimi Traore (25; MLI: 2/1; 9)

Odnośnik do komentarza

W końcu nadszedł czas odrobienia zaległości! Rywal? Portsmouth, które walczy o utrzymanie. W tym zespole jest wiele znanych nazwisk, ale nie ma atmosfery i wynik jest katastrofalny.

 

W naszym zespole na lewą obronę wraca Stephen Warnock, a na lewe skrzydło Luis Garcia. Kolejne mecze są równie ważne, zatem Fabio Santos odpoczywa dzisiaj i zajmie miejsce na trybunach. Początek meczu pokazał jakie różnice panują między naszymi zespołami. My walczymy o końcowe zwycięstwo, a The Pompeys o utrzymanie.

 

Już w 18. minucie na listę strzelców wpisał się Robin Van Persie, który po raz kolejny daje mi do zrozumienia, że najlepiej czuje się na szpicy! Holender kilka minut później znowu zasalutował, bo było 2:0. 22-latek wykorzystał świetne podanie partnera z ataku – Sinamy-Pongolle i francuski bramkarz gości był bez szans! Chociaż teraz byliśmy na czele tabeli ligowej, ale trzeba dodać, że Manchester United ma zaległy mecz.

 

Gdy wydawało się, że zaciągniemy teraz hamulec ręczny, my naciskaliśmy gaz. Tym razem do głosu doszedł Sinama-Pongolle, który dwukrotnie pokonał swojego rodaka – Ludovica Butelle. 22-letni bramkarz miał dzisiaj kiepski dzień. Mój napastnik wyrasta na gwiazdę ligi i dlatego przedłużył kontrakt o kolejne dwa lata! Po 17. minutach od pierwszego trafienia Van Persie’go po raz piąty Liverpool trafił do siatki! Tym razem Steven Gerrard dobił strzał Miki Roque i było 5:0! Wynik niesamowity, a to dopiero przerwa!

 

W przerwie postanowiłem, że dam szansę ogrania się Rafałowi Lodzie i Jarkowi Litmanenowi. Fin zagrał słabo, było widać, że w lidze angielskiej odstaje kondycyjnie. 34-latek na 100 metrów ma czas około 16,5 sekundy. To wszystko wyjaśnia, zatem coraz bliżej mu do drużyny rezerw.

 

Mając w głowie kolejny mecz przeciwko Chelsea już w 59. minucie boisko opuścił Steven Gerrard. Nasz kapitan to ważna postać i jego miejsce zajął Leandre Griffit – wielka nadzieja Liverpoolu. Nasza dobra gra napędzała frustrację gości, której nie wytrzymał Matthew Taylor. Anglik wyleciał za drugie żółtko i goście grali w 10.

 

Ale najgorsza rzecz spotkała … mój zespół! W 85. minucie byłem już bez zmian, a zmiany potrzebował … Scott Carson! Z konieczności między słupkami stanął Warnock, ale minutę później skapitulował po strzale głową Johna Viafary! Kolumbijczyk niedawno wszedł i od razu zdobył, jak się później okazało honorową bramkę dla Portsmouth! Ta porażka zbliża ich do Championship, a jedną nogą są tam już: Bolton oraz Fulham.

 

15.02.2006, Anfield Road, widzów -

PL (26/38), [3.] Liverpool FC – [18.] Portsmouth FC 5:1 (5:0)

1:0 – Robin Van Persie (18.)

2:0 – Robin Van Persie (24.)

3:0 – Florent Sinama-Pongolle (27.)

4:0 - Florent Sinama-Pongolle (33.)

5:0 – Steven Gerrard (35.)

5:1 – John Viafara (86.)

Scott Carson (85. – knt)

 

Liverpool FC: Carson – Finnan, Hyypia, Traore (46. Loda), Warnock – Roque – Luis Garcia, Idrizaj (46. Litmanen), Gerrard (59. Griffit) – Sinama-Pongolle, Van Persie

 

MVP: Luis Garcia (27; ESP: 2/0; 9)

 

Kontuzja Carsona okazała się poważna. 20-latek będzie pauzował nawet miesiąc, bo nadwyrężył kostkę! Chwała Bogu, że do treningów wrócił Jose Reina, a dodatkowo w obwodzie jest Jurek Dudek.

Odnośnik do komentarza

Mecz pucharowy gramy kosztem fazy pucharowej Ligi Mistrzów. Na szalę Pucharu Anglii rzucam Ligę Mistrzów, czy słusznie? Przekonamy się. Goście osłabieni brakiem: Petra Cecha, Michaela Essiena i Eidura Gudjohnsena.

 

Do naszego składu wraca po kontuzji Jose Reina i Fabio Santos. Na środek defensywy delegowałem nietypowy duet: Traore – Carragher. Wydawało się to słusznym rozwiązaniem, bo w 7. minucie na listę strzelców wpisał się Robin Van Persie. Holender cały czas w gazie i to na pewno cieszyło ponad 45 tysięczną publiczność. Jednak prawdziwy szał nastąpił dopiero w 22. minucie, bo padła bramka na 2:0 autorstwa Florenta Sinamy-Pongolle.

 

Szybko jednak sprowadził nas na ziemię Hernan Crespo. Argentyńczyk zdobył bramkę kontaktową, po świetnym podaniu Arjena Robbena. Błąd w ustawieniu i od razu wykorzystana szansa gości!

 

Wszystko jednak miało się zmienić w 35. minucie, bo za faul na Van Persie’m czerwoną kartkę dostał kapitan The Blues – John Terry. Do piłki ustawionej na wapnie podszedł Luis Garcia i było 3:1! Tutaj jednak zaczyna się moment scen dramatycznych, które powodowały w nie jednym sercu zawał.

 

W drugiej połowie kontuzjowany został Reina i jego miejsce zastąpił Dudek. Polak grał słabo i przepuścił strzał Geremi’ego (z rzutu wolnego) i Ricardo Carvalho (z główki). Wynik remisowy powoduje, że będzie powtórka na Stamford Bridge, a my zagramy w dużym osłabieniu! Zagraliśmy fatalnie drugą połowę i oddaliśmy pewny awans do ćwierćfinału Pucharu Anglii!

 

Dodatkowo kontuzja Reiny okazała się poważna i na Ligę Mistrzów zostałem z bramkarzami: Łukaszem Fabiańskim i Paulem Lancasterem! Pierwszy mecz to wyjazd na Amsterdam Arena i wątpliwe jest byśmy wywieźli z Holandii choćby oczko.

 

18.02.2006, Anfield Road, widzów – 45322

PL 5 rnd, [PRM] Liverpool FC – [PRM] Chelsea FC 3:3 (3:1)

1:0 – Robin Van Persie (7.)

2:0 – Florent Sinama-Pongolle (22.)

2:1 – Hernan Crespo (23.)

3:1 – Luis Garcia (35. – kar)

3:2 – Geremi (79.)

3:3 – Ricardo Carvalho (82.)

Jose Manuel Reina (66. – knt)

 

Liverpool FC: Reina (66. Dudek) – Finnan żk, Carragher, Traore, Fabio Santos żk – Roque – Gerrard (46. Griffit), Idrizaj, Luis Garcia – Sinama-Pongolle, Van Persie (46. Calliste)

 

MVP: Robin Van Persie (22; NED: 6/1; 9)

Odnośnik do komentarza

Fatalny mecz z Ajaksem Amsterdam nadal mam w głowie ja i moi zawodnicy. W Liverpoolu padliśmy ofiarami salw śmiechu i kpin, i … nic dziwnego! Wieczorem przed meczem z Joden dzwoni do mnie dziennikarka Liverpool ECHO i … zgadzam się. Nigdy nie odmawiam, choć proszę o normalne pytania, a nie żadne bzdury.

 

LE: Ochłonął już Pan po wpadce z Chelsea?

Chciałbym, ale nie potrafię. Daliśmy plamę i musimy ją zmazać. Najlepiej już jutro.

 

LE: Ajax zajmuje dopiero 4. miejsce w Eredivisie. Jest zatem szansa na rozstrzygnięcie tego już jutro?

Wiem, że Ajax jest czwarty, ale… Biorąc pod uwagę mecze u siebie oni zajmują pierwsze miejsce! Praktycznie każdy mecz wygrywają, będzie ciężko. Jedziemy trochę osłabieni. Remis biorę w ciemno.

 

LE: Dzisiaj w Londynie odbyło się losowanie szóstej rundy Pucharu Anglii. Oglądał Pan?

Nie. Jesteśmy tutaj od dwóch godzin, a w samolocie spałem. Chciałem odetchnąć. Może mnie Pani oświecić?

 

LE: Zagracie z kimś, z pary: Middlesbrough/Luton Town. To dobre losowanie…

Wiem. Tym bardziej musimy w rewanżu na Stamford Bridge zagrać na 120% swoich możliwości. Choć będzie to ciężkie, bo przed nami mecz z Ajaksem, później finał Pucharu Ligi z West Bromwich na Wembley!

 

LE: Właśnie chciałam zapytać o finał z West Bromwich. Czy to będzie szansa dla zmienników? Wiemy nie od dziś, że kadra jest wąska, ale lubi Pan stawiać na młodych zawodników.

Wszyscy młodzi, którzy mogli zadebiutować już zadebiutowali. Proszę zobaczyć postępy Roque. Teraz czekam, aż rozwinie się Griffit, który naprawdę ma potencjał! Jest z nami Loda i Barragan. Chciałbym dać im szansę gry w takim meczu, bo zasłużyli.

 

LE: Podobno jest Pan zainteresowany kierunkiem hiszpańskim. Widziano Pana w Madrycie.

Tak. Byłem w Madrycie i Barcelonie. Oglądałem mecze, oglądałem zawodników.

 

LE: Kogo? Może Pan podać nazwiska?

Wiadomo, że nie podam. Co to za pytanie?!

 

LE: Nie od dziś wiadomo, że najsłabszą formacją jest atak. Został Panu Van Persie i Sinama-Pongolle. Po odejściu Croucha, Cisse i kontuzji Kisliy’ego zrobiła się dziura.

Mam Luisa Garcię i Ramona Calliste. Nie widzę żadnych dziur w składzie.

 

LE: Jeżeli odpadniecie z rozgrywek Ligi Mistrzów, to czy nadal będzie Pan kontynuował pracę w Liverpoolu?

Tak. Podpisałem nowy kontrakt do sezonu 2009/2010. Chcę zdobyć w Anglii wszystko, co jest do zdobycia. Na razie mam Klubowe Mistrzostwa Świata. Może pojawi się Puchar Ligi i Mistrzostwo Anglii.

 

LE: Życzę powodzenia i dziękuje za rozmowę.

Dziękuje.

Sytuacja była gorzej niż fatalna. Między słupkami pojawił się nieopierzony Łukasz Fabiański, a na ławce zasiadł Paul Lancaster. Jednym plusem było pojawienie się na ławce rezerwowych Xabi’ego Alonso.

 

Zespół z Amsterdamu w najmocniejszym składzie. Maxwell, Nigel De Jong, Heitinga. Początek spotkania pokazał, że może nie być najgorzej, ale Ajax w ciągu 10. minut nie oddał strzału na naszą bramkę! Dopiero w 15. minucie Rick Hoogendorp strzelał i od razu .. trafił do bramki! 30-latek od razu skakał z radości i nic dziwnego. Przecież gospodarze nie byli faworytami.

 

W 23. minucie wyrównaliśmy! Wszystko za sprawą Stevena Gerrarda, który wykorzystał podanie Florenta Sinamy-Pongolle. Byliśmy blisko raju, ale chwilę później znowu do grobu skierował nas Josico. 31-letni Hiszpan uderzył z woleja, z linii szesnastego metra i Fabiański nawet nie drgnął! Do przerwy wynik 2:1, ale nie było nerwów! Taki wynik jest przecież do odrobienia na Anfield Road!

 

Po przerwie szybko mogliśmy wyrównać! Faulowany był Van Persie, a sędzia bez wahania wskazał na wapno! Do piłki podszedł Luis Garcia i … fatalnie spudłował! Hiszpan chyba zawalił naszą jedyną szansę na dobry wynik. Od tego momentu zaczęło się robić nerwowo i gorąco, bo gospodarze atakowali. Czasem strzelali wprost w Fabiana, czasem ratowali nas obrońcy!

 

Apogeum naszej bezradności nastąpiło w 87. minucie. Wyszliśmy bardzo wysoko, długa piłka na Rosenberga, a ten pokonał bezradnego Polaka. 3:1 – to wynik pierwszego meczu. Na pewno nie tego oczekiwałem. Zawiedliśmy kibiców, a momentem kulminacyjnym okazała się 52. minuta i rzut karny. Nie będziemy gdybać, ale czekamy na powrót bramkarzy pierwszego zespołu. W rewanżu będziemy walczyć!

 

22.02.2006, Amsterdam Arena, widzów – 51223

LM 1 rnd, [NED] Ajax Amsterdam – [ENG] Liverpool FC 3:1 (2:1)

1:0 – Rick Hoogendorp (15.)

1:1 – Steven Gerrard (23.)

2:1 – Josico (29.)

3:1 – Markus Rosenberg (87.)

Luis Garcia (52. – n.rz.k)

 

Liverpool FC: Fabiański – Finnan, Hyypia, Traore, Warnock – Roque żk (46. Xabi Alonso) – Luis Garcia, Besian Idrizaj żk (46. Griffit), Gerrard – Sinama-Pongolle, Van Persie

 

MVP: Quim (30; POR: 23/0; 8)

Odnośnik do komentarza

Mecz o Puchar Ligi nie odbył się na Wembley, a ku mojemu zaskoczeniu na Millennium Stadium w Cardiff. Komplet publiczności na walijskim stadionie robił wrażenie, a rywal zmotywowany, jak nigdy. West Brom zajmuje niskie, 15. miejsce w ligowej tabeli i broni się przed spadkiem.

 

My natomiast w dramatycznej formie. Porażka z Ajaksem, remis z Chelsea. Walczymy o Mistrzostwo Anglii, Puchar Ligi i Ligę Mistrzów. Według najnowszych raportów tak naprawdę pozostajemy w walce o dwa pierwsze puchary. Szanse na Champions League spadły dramatycznie w dół.

 

Zgodnie z oczekiwaniami postanowiłem dać szansę paru rezerwowym w tym meczu. Na prawej obronie pojawił się dawno nie widziany Antonio Barragan, a w pomocy: Leandre Griffit i Nani. Po kontuzji wrócił Xabi Alonso, a na szpicy obok Holendra – Ramon Calliste.

 

Pierwsza połowa była nieco chaotyczna i ku mojemu zaskoczeniu na korzyść „gości”. Główne zagrożenie ze strony Nathana Ellingtona, który próbował Jurka Dudka pokonać na wszelkie sposoby – nieskutecznie. Zaskoczył mnie swoją postawą ofensywny obrońca – Ivaylo Petkov. U nas plusów było mało – cieszyła postawa rezerwowych, ale w przerwie zadecydowałem, że na murawie pojawią się Gerrard i Sinama-Pongolle. Ten mecz musiał rozstrzygnąć się w regulaminowym czasie gry!

 

Dopiero w 63. minucie zmienił się wynik. Z rzutu rożnego dośrodkował Nani, a najwyżej w polu karnym wyskoczył Besian Idrizaj, który nie dał żadnych szans bramkarzowi! Austriak pobiegł, jak oszalały pod chorągiewkę i wraz z asystentem wykonał dziki taniec.

 

Kwadrans później sędzia Neil Swarbrick podyktował rzut karny, po faulu na Gerrardzie. Pod nieobecność Luisa Garcii, do rzutów karnych wyznaczony jest Idrizaj, który nie zmarnował swojej szansy! 18-latek stał się bohaterem The Reds i zapewnił tym samym drugi tytuł dla naszej drużyny.

 

Przy wyniku 2:0 na boisko wszedł jeszcze Jamie Carragher. Zatem każdy z zawodników miał wkład w końcowe zwycięstwo. Cieszy mnie fakt, że pomimo dołka zdobyliśmy ten tytuł, ale szybko wracamy do dalszej gry. Czeka nas przecież rewanż z Chelsea, choć teraz powinniśmy odpoczywać przed Ligą Mistrzów.

 

26.02.2006, Millenium Stadium, widzów – 72478

PL F, [PRM] Liverpool FC – [PRM] West Bromwich 2:0 (0:0)

1:0 – Besian Idrizaj (63.)

2:0 – Besian Idrizaj (78. – kar)

 

Liverpool FC: Dudek – Barragan, Hyypia, Traore (78. Carragher), Fabio Santos – Xabi Alonso – Griffit (46. Gerrard), Idrizaj, Nani – Van Persie, Calliste (46. Sinama-Pongolle)

 

MVP: Besian Idrizaj (18; AUS: 6/0; 9)

Odnośnik do komentarza

Niesamowite rzeczy dzieją się w Premier League. United w zaległym meczu zaledwie zremisowali z Newcastle United i jesteśmy liderem! Mamy punkt przewagi, a przed nami osiem kolejek. Będzie Mistrzostwo Anglii?!

 

Nowy kontrakt z naszym zespołem podpisał Robin Van Persie. Na jego mocy będzie zawodnikiem Liverpoolu przynajmniej do czerwca 2011 roku! Niepewny swojej przyszłości w klubie może być: Luis Garcia i Leandre Griffit. Przed meczem nie informowałem ich o moich decyzjach, bo mogło to niekorzystnie wpłynąć na ich postawę.

 

Do kadry meczowej wrócił Godwin Antwi. Reprezentant Ghany długo pauzował, a później nadrabiał zaległości treningowe. Niewykluczone, że pojawi się na boisku w drugiej połowie. Na razie duet stoperów to: Hyypia – Traore.

 

Początek spotkania pokazał, że jesteśmy wyjątkowo zmotywowani do zwycięstwa. Niestety, ale z czasem to gospodarze częściej zatrudniali naszego bramkarza. Jurek wiedział, że w pierwszym meczu zawiódł i teraz musiał odpokutować. Nękał Polaka głównie Frank Lampart, ale groźnie strzelał też Hernan Crespo. Z czasem przewaga londyńczyków rosła i to nie tylko w liczbie oddanych strzałów, ale i w posiadaniu piłki.

 

W naszym zespole na słowa pochwały zasługiwał Besian Idrizaj oraz Steven Gerrard. Obaj strzelali i tworzyli zagrożenie. To najważniejsze. W regulaminowym czasie gry nie padły bramki, zatem czekała nas dogrywka i ewentualne rzuty karne! W dogrywce już na początku dopadł nas pech w postaci kontuzji Sinamy-Pongolle i musieliśmy grać w „10” !

 

Nie pomagało nam to, że na szpicy grał tylko Van Persie i ostatecznie nie potrafiliśmy pokonać Petra Cecha. Sędzia nakazał rzuty karne, a z naszego zespołu nakazałem strzelać:

 

- Strzelamy w kolejności: Van Persie, Gerrard, Luis, Godwin i kończy Besian! Powodzenia.

 

Niestety. Gospodarze okazali się lepsi. Pomylili się tylko: Lampart i Carlton Cole. U nas było to grono o jednego piłkarze większe, bo chybiali: Van Persie, Gerrard i Luis Garcia. Nie udało nam się awansować do kolejnej rundy, co na pewno jest bolesnym doświadczeniem. Przed nami liga oraz … Liga Mistrzów.

 

1.03.2006, Stamford Bridge, widzów – 42501

PA 5 rnd, [PRM] Chelsea FC – [PRM] Liverpool FC 0:0 k. 3:1

 

Liverpool FC: Dudek – Finnan, Hyypia (64. Antwi), Traore, Fabio Santos (46. Warnock) – Xabi Alonso (90. Griffit) – Gerrard, Idrizaj, Luis Garcia – Sinama-Pongolle, Van Persie

 

MVP: Jerzy Dudek (32; POL: 52/0; 9)

Odnośnik do komentarza

Kolejne spotkanie z West Bromwich Albion. Z tym zespołem dotychczas graliśmy dwukrotnie i za każdym razem wygrywaliśmy. To na pewno napawa optymizmem. W składzie pozostał Jurek Dudek, choć do treningów wrócił Reina. Z powodu kontuzji Sinamy-Pongolle w napadzie musiał zagrać Luis Garcia, a na skrzydle zagra Fabio Santos.

 

Od początku próbowaliśmy narzucić swój styl gry, ale nie do końca nam to wychodziło. Zupełnie niewidoczny był Gerrard, a fatalną skuteczność podań miał Xabi Alonso! Hiszpan zawodził i nawet kilkumetrowe podanie bywało niecelne. Bramkarz naszych rywali – Russell Hoult nie był często zatrudniany, bo większość naszych strzałów leciało ponad bramkę bądź w sam środek.

 

Mocnym punktem był natomiast .. Sami Hyypia, co rzadko się u nas zdarza. Gospodarze w drugiej połowie wyraźnie nas przycisnęli i kilkukrotnie drżałem, gdy do pola karnego zbliżał się Diomansy Kamara. Reprezentant Senegalu czarował szybkością, ale pomimo tego Fin spisywał się znakomicie. Dzielnie mu partnerował Godwin Antwi. Wynik na pewno nie jest dobry, bo znowu na pierwsze miejsce wskoczył Manchester United.

 

Teraz przed nami rewanż z Ajaksem. Musimy przemyśleć parę spraw i wygrać minimum dwoma bramkami! Czy to da się zrobić? Trzeba wierzyć.

 

4.03.2006, The Hawthorns, widzów – 30456

PL (27/38), [15.] West Bromwich Albion – [1.] Liverpool FC 0:0

 

Liverpool FC: Dudek – Finnan, Antwi, Hyypia żk, Warnock – Xabi Alonso – Gerrard, Idrizaj (70. Calliste), Fabio Santos (46. Nani) – Van Persie, Luis Garcia

 

MVP: Sami Hyypia (32; FIN: 77/4; 8)

Odnośnik do komentarza

Ajax Amsterdam – nasz kolejny rywal jest w uprzywilejowanej pozycji. Pierwsze spotkanie potoczyło się po ich myśli i to my musimy gonić. Dzięki Bogu dzisiaj między słupkami pojawi się znowu Jose Reina. Pomijam fakt, że połowa drużyny jest zagrożona absencją.

 

Skład nie jest zmieniony, po prostu liczymy na dobry wynik. Sędzią naszego spotkania jest Hiszpan – Carlos Megia Davila. Już w 2. minucie zdobyliśmy bramkę! Dosłownie pierwsza akcja meczu i Xabi Alonso zagrał prostopadłą piłkę, a Florent Sinama-Pongolle pokonał Quima! Ożył stadion, ja sam wstałem ze swojej ławki. Musieliśmy ruszyć dalej do przodu, bo brakuje nam jednej bramki!

 

Goście nie istnieli! Jednak nam brakowało skuteczności. Blisko był Robin Van Persie, ale bez powodzenia. Po raz kolejny byłem pod wrażeniem gry Sami’ego Hyypii. Fin wygrał dużą liczbę pojedynków główkowych, podawał celnie. 32-latek to ważny element mojej układanki i będę chciał, by on został na kilka lat na Anfield Road. Co ciekawe, Holendrzy do przerwy ani razu nie dośrodkowali celnie!

 

Początek drugiej połowy był dla mnie bardziej stresujący niż matura. W 65. minucie prawą flanką popędził Steven Gerrard i dośrodkował w pole karne wprost na głowę Van Persie’go! Quim popełnił błąd, a nasz napastnik to pewnie wykorzystał! Teraz to my byliśmy blisko raju, a przed nami 25 minut! Wtedy to goście próbowali ruszyć do ataku, a my ich dwukrotnie skarciliśmy! Najpierw trafił Sinama-Pongolle, a w doliczonym już czasie z rzutu karnego wynik meczu ustalił Godwin Antwi.

 

Wygraliśmy! Byliśmy w piekle, ale szybko przez czyściec do nieba! Piękna sprawa. Niestety naszym problemem już jest ćwierćfinał! Tam za kartki nie zagra Hyypia, a rywalem będzie … Manchester United. Najłatwiejszą drogę ma inny angielski team – Chelsea, która trafiła na belgijski Club Brugge.

 

8.03.2006, Anfield Road, widzów –

LM 1 rnd (2/2), [ENG] Liverpool FC – [NED] Ajax Amsterdam 4:0 (1:0) DW: 5:3

1:0 – Florent Sinama-Pongolle (2.)

2:0 – Robin Van Persie (65.)

3:0 – Florent Sinama-Pongolle (88.)

4:0 – Godwin Antwi (90. – kar)

 

Liverpool FC: Reina – Finnan (83. Barragan), Hyypia żk, Antwi, Warnock – Xabi Alonso żk (63. Roque) – Gerrard żk (77. Griffit), Idrizaj, Luis Garcia – Van Persie, Sinama-Pongolle żk

 

MVP: Robin Van Persie (22; NED: 6/1; 9)

Odnośnik do komentarza

Derby Liverpoolu – moje drugie i oby tym razem udane. Ostatnie, które miały miejsce 23. października zakończyły się remisem 2:2. Wtedy to dwukrotnie do siatki trafił Robin Van Persie, a drugie jego trafienie w 85. minucie dało nam w ostatecznym rozrachunku jeden punkt.

 

Everton wciąż liczy na grę w europejskich pucharach. Najprawdopodobniej rozpocznie od Pucharu Intertoto, bo zajmuje odległe siódme miejsce, kiedy my walczymy o najwyższe laury.

 

Do naszego składu na stałe wskoczył już Godwin Antwi, a w środku nadal jest miejsce dla 17-letniego Roque. Początek meczu pokazał, że takie mecze rządzą się swoimi prawami i nad sytuacją nie potrafił zapanować nawet sędzia! Andy D’Urso, który kartkował naszych zawodników, jak oszalały. W 26. minucie z odsiedzą nadążył Luis Garcia, który dośrodkował w pole karne, a tam czaił się już Steven Gerrard, który strzelił piłkę do bramki tuż obok emerytowanego bramkarza – Nigela Martyna.

 

39-letni bramkarz jeszcze nie myśli o zakończeniu kariery, co na pewno wielu może zdziwić. Imponuje formą, bo do tej pory puścił mało bramek, a w siedmiu meczach zachował czyste konto. Niestety nie udało mu się tym razem, bo w 38. minucie sędzia podyktował rzut karny! Faulowany był Van Persie, a do piłki podszedł Antwi i było 2:0. Wynik bardzo dobry, ale nadal nie dający nam zwycięstwa. Musieliśmy to dowieźć do końca.

 

W drugiej połowie goście ruszyli do ataków, ale dzielnie trzymaliśmy się w obronie. Parokrotnie ratował nas Reina, ale i on nie jest robotem. Hiszpan skapitulował, ale dopiero w 87. minucie, bo strzale rezerwowego Markusa Benta. 27-letni Anglik to Joker w talii trenera The Toffies i nic dziwnego, że strzelił nam bramkę, gdyż robi to regularnie.

 

Końcowe minuty były nerwowe, ale ostatecznie okrasiliśmy derby zwycięstwem! Nareszcie.

 

12.03.2006, Anfield Road, widzów –

PL (28/38), [1.] Liverpool FC – [7.] Everton FC 2:1 (2:0)

1:0 – Steven Gerrard (26.)

2:0 – Godwin Antwi (38. – kar)

2:1 – Marcus Bent (87.)

 

Liverpool FC: Reina – Finnan, Hyypia żk, Antwi żk (78. Carragher), Warnock – Roque – Gerrard, Idrizaj, Luis Garcia (57. Griffit) – Van Persie żk (57. Calliste), Sinama-Pongolle

 

MVP: Jose Manuel Reina (23; ESP: 1/0; 9)

Odnośnik do komentarza

@lew77: Pokaże w następnym epizodzie :)

 

http://www.bankfotek.pl/view/1306260 - Godwin ANTWI

http://www.bankfotek.pl/view/1306262 - Besian IDRIZAJ

 

Po wygranych Derbach Liverpoolu nie mieliśmy dużo czas na relaks. Końcówka ligi jest wymagająca i za chwilę się obejrzymy, i … będziemy na podium? Mam taką nadzieję. Naszym rywalem będzie Wigan Athletic, które prowadzi mój dobry znajomy – Paul Jewell. Dobry trener, który nigdy nie wybił się poza lokalne bagno.

 

W naszym składzie nie pojawi się już Luis Garcia, który otrzymał jasny sygnał, że na Anfield Road nie ma już dla niego miejsca. Doświadczony Hiszpan może opuścić zespół jeżeli przyszły pracodawca zapłaci minimalnie 5 milionów funtów! Na razie zainteresowanie wykazał Lyon oraz Schalke 04.

 

Zdominowaliśmy to spotkanie od samego początku. Gospodarze próbowali grać górą, ale wszystkie piłki zgarniał wysoki Hyypia i skoczny Antwi. Taki duet stoperów wyrasta nam w Liverpoolu i to dzięki nim sytuacja w klubie jest jaka jest. Dość nieoczekiwanie bardzo widoczny był zastępujący Garcię – Leandre Griffit. Reprezentant Martyniki w 17. minucie zrobił świetny rajd lewym skrzydłem, zszedł do środka i uderzył wprost … w okienko bramki! Do tej pory próbowałem go na prawym skrzydle, ale okazuje się to błędem! Co więcej, byłem zdecydowany na rezygnacje z jego usług! Jak pokazał ten mecz, warto mu się jednak przyjrzeć.

 

Od tego momentu gra rozpoczęła się w środku pola i ciężko było przedostać się pod bramkę. Nas satysfakcjonował taki wynik zwłaszcza, że jesteśmy wciąż liderami! Teraz wkraczamy w decydujący moment! Czy będzie udany? Przekonamy się już niebawem.

 

18.03.2006, JJB Stadium, widzów – 22345

PL (29/38), [14.] Wigan Athletic – [1.] Liverpool FC 0:1 (0:1)

0:1 – Leandre Griffit (17.)

 

Liverpool FC: Reina – Finnan, Antwi, Hyypia (90. Carragher), Warnock – Xabi Alonso (70. Roque) – Gerrard, Idrizaj, Griffit (70. Nani) – Van Persie, Sinama-Pongolle

 

MVP: Sami Hyypia (32; FIN: 77/4; 8)

Odnośnik do komentarza
Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...