Skocz do zawartości

Przywrócić blask


Kwiti

Rekomendowane odpowiedzi

Football Manager 2006

Baza danych: Norma

Ligi [13krajów/31lig]: Anglia (1-4), Chorwacja (1-2), Francja (1-3), Hiszpania (1-2), Holandia (1-2), Niemcy (1-2), Polska (1-2), Portugalia (1-2), Rosja (1-2), Szkocja (1-4), Ukraina (1-2), Włochy (1-2)

Dodatkowi piłkarze: Angola, DR Konga, Egipt, Gabon, Ghana, Macedonia, Mali, Togo, Wybrzeże Kości Słoniowej

Zasady: własne wszystko, własna zabawa

 

~*~*

 

To był zimny styczniowy poranek. Siedziałem na schodach nieczynnego warzywniaka i rękoma szarpałem włosy, bowiem ponownie nie znalazłem pracy. Tak, jestem nieudacznikiem. Od trzech lat posiadam wszystkie licencje trenerskie, mogę prowadzić drużyny w Polsce i zagranicą. Niestety po krótkim czasie, kiedy to asystowałem w szwajcarskim FC Basel nie mogę znaleźć pracy.

 

Próbowałem wszędzie, dosłownie. Nawet w Luksemburgu, ale tam koszty życia znacznie przewyższały proponowaną wypłatę. Matka z ojcem odwrócili się plecami, bo nie chcieli patrzeć, jak nie radzę sobie z dorosłym życiem. Nagła zmiana? Potrzebna od zaraz!

 

Zamyślony obudziłem się, gdy jakaś starsza emerytka szturchała mnie laską bym zszedł ze schodów, bo nie ma jak otworzyć swojego „interesu”. Zrobiła awanturę na pół osiedla, a wyglądem przypominała jedną z kobiet, które zawzięcie bronią krzyża. Sam bez słowa, z miną politowania zszedłem i poszedłem w stronę boiska na którym się wychowałem.

 

Moja przygoda z piłką zaczęła się w 9 urodziny, kiedy to od rodziców otrzymałem prezent w postaci piłki i koszulki Leeds United. Od tej pory jestem związany z „Pawiami” i czuję się częścią tego klubu. Pamiętam czasy, gdy o sile tego zespołu stanowił Australijski duet Mark Viduka – Harry Kewell, a najdroższym obrońcą Premier League jest Rio Ferdinand, który kilka lat spędził przy Elland Road. Niestety prezes Ken Bates nie ufał ludziom, których polecał znany wszystkim na Wyspach – Gary Lineker.

 

On był moim „kołem ratunkowym”. W historii futbolu zapisał się jako jeden z lepszych napastników reprezentacji Anglii, na swoim koncie miał 80 meczów i 48 bramek! Grał dla Leicester City, Evertonu FC czy nawet dla hiszpańskiej FC Barcelony. Karierę skończył w Japonii, po czym skupił się na pracy dla telewizji Sky Sports. Los chciał, że spotkałem go w drodze na boisko, tuż obok kawiarni której właścicielem jest znany liverpoolczyk Paul McCartney.

 

- Cześć Mike! Co jest ludzi nie poznajesz? – powiedział Lineker, po czym wyszczerzył świeżo wybielone kły.

- Jesteś tak elegancki, że oślepiłeś mnie tym blaskiem – odpowiedziałem.

- Słuch zaginął o Tobie. Wnioskuję, że jesteś bez pracy? Nigdy nie starałeś się o robotę, zawsze ona musi przyjść do Ciebie – mówił mój „kolega”, a ja czułem, jak moja twarz robi się coraz bardziej czerwona.

- Robię co mogę! Jeżdżę na rozmowy, składam aplikację. Niestety, jak kamień w wodę – i tutaj przerwał mi Gary.

- Moores zwolnił Rafę Beniteza dzisiaj. Podobno poszło o zarobki. Jeżeli nie zażądasz dużo, to może się dogadacie. Zadzwoń do niego, tutaj masz numer, ja później też do niego zadzwonię. Może ktoś Ci zaufa i choć w połowie dorównasz mojemu blaskowi? – na koniec zapytał.

 

Pomyślałem, że warto spróbować, choć gwiazdorzyć, jak Lineker to bym nie chciał. Zdecydowanie urządza mnie dobra pensja, dom i samochód. Wiek robi swoje, to może i dziewczyna by się znalazła? Matka od dobrych kilku miesięcy narzeka, że brakuje mi „kobiecej ręki”, która nastawiłaby mnie na dobre tory.

 

Kolejny dzień…

 

Gdzieś słyszałem mądre słowa, że życie to fortuna i kołem się toczy, raz u góry, raz na dole. Absolutnie się z tym zgadzam, bo prezes „The Reds” zaprosił mnie na spotkanie. W pośpiechu i emocjach udałem się do banku, by zrobić debet i zakupić jakiś garnitur i trochę papieru, co by być przygotowanym do analizy zespołu i mojej wizji. Niestety sympatyczna Pani z banku uświadomiła mnie, że mam już maksymalny dług i pora zacząć go spłacać, bo bank wysyła mi już upomnienia (szkoda, że nie dochodzą). Nie mogło mnie spotkać nic gorszego. Ubrałem się w smoking ojca, muszkę pożyczyłem od sąsiada i w takim stroju rozpocząłem podróż do Liverpoolu.

 

Podjechałem taksówką pod Anfield i wydałem ostatnie funty. Powiedziałem sobie w duchu to musi być ten moment. Wysiadłem, rozejrzałem się dookoła. Anglia nie była niczym sympatycznym, jeśli chodzi o pogodę. Kałuża na kałuży i brak słońca powodował, że czułem się ponuro, zgodnie z krajobrazem. Stałem w bezruchu prawie pięć minut, kiedy to wyszła jakaś osoba z budynku klubowego i zaprosiła mnie do środka.

 

Prezes to była wysoka osoba, która nie lubiła chodzić w garniturach. Chłop koło czterdziestki miał na sobie niebieskie jeansy i niebieską polówkę. Zaprosił mnie do swojego biura i powiedział bym usiadł naprzeciwko niego. Sekretarka przyniosła kawę i wprawiła mnie w osłupienie. Była olśniewająca. Niewysoka brunetka o brązowych oczach z nieangielskim akcentem.

 

- Przejdźmy do naszych spraw – burknął Moores.

- Tak, po tutaj jestem – odpowiedziałem.

- Mój klub po mistrzostwo Anglii sięgnął ostatni raz…

- Piętnaście lat temu – przerwałem mu.

- Dokładnie. Temu klubowi brakuje „iskry”. Tego czegoś i chcę znaleźć osobę, która obudzi siłę Liverpoolu i poprowadzi go do sukcesów. Wiem od Gary’ego, że nie masz doświadczenia. Ale interesuje mnie nie doświadczenie, a wizja prowadzenia klubu – mówił pośpiesznie.

- Skład „The Reds” jest bardzo dobry. Uważam, że mamy zdolną młodzież i w tą stronę należy iść. Teraz nastały czasy, że większość chłopaków patrzy na liczbę zer w kontrakcie, a nie na chęć zdobywania kolejnych pucharów. Uważam, że projekt „Young Liverpool” się sprawdzi na 100% – powiedziałem bez ogródek.

- Dam Ci szansę! Ale tylko roczną. Zaoferuję Ci kontrakt o wartości ¼ tego co miał Rafa. Nie patrzysz na zera? Prawda? – zaśmiał się „Prezio”.

- Ależ oczywiście. Zgadzam się w ciemno. Nie o pieniądze chodzi, a o przywrócenie blasku – zakończyliśmy rozmowę.

 

PS. Kariera będzie prowadzona do sezonu 2012/13. Jeżeli do tego czasu nie osiągnę tego co chcę, "idę na emeryturę". :)

Odnośnik do komentarza

W klubie zastałem ład i porządek, co jeszcze bardziej mnie radowało. Punktualnie o 8:00 pojawiłem się w klubie i otworzyłem drzwi do swojego gabinetu. Tam siedział już przewodniczący sztabu szkoleniowego – Pako Ayestaran (42; ESP). Były współpracownik Rafy Beniteza nie chciał rezygnować, a tylko porozmawiać o moich planach. Wszystko mu wytłumaczyłem, a ten pokiwał głową i zapowiedział, że zorganizuje cały sztab i spotkamy się przed rozpoczęciem sezonu.

 

Benitez przed odejściem sporządził raport, który zastałem na biurku. Załamałem się liczbą kontuzji, bowiem, aż pięciu zawodników jest wykluczonych na więcej niż 2 miesiące. Dodatkowo jest kilku zawodników, których nie widzę w tym zespole. Zatem na listę transferową trafili: Boudewijn Zenden (28; NED: 54/7) oraz Dietmar Hamann (31; GER: 57/5) i Fernando Morientes (29; ESP: 38/24). Moi bliscy współpracownicy już otrzymali „rozkazy” i każdy pojechał w swoją stronę.

 

Nieoczekiwanie dobrą informacją było, że w Lidze Mistrzów zagramy od pierwszej rundy. Zatem będę miał dużo czasu, by przetestować chłopaków i zgłosić ewentualne zapotrzebowanie na jakiś zawodników. Dodatkowo sekretarka poinformowała mnie, że 17 lipca wyjeżdżamy na tournee do Grecji, gdzie rozegramy cztery sparingi.

 

- Mike. Poczta czeka na Ciebie w gabinecie – powiedziała Kate.

- Pierwszy dzień już listy? Pewnie sama prasa, po numer telefonu – odparłem.

- Nie zrozum mnie źle. Musiałam podpisać listonoszowi odbiór i sporo jest z Polski. Też masz tam rodzinę? – zapytała nieśmiało.

- Urodziłem się tam. Od ósmego roku życia mieszkam jednak na Wyspach, najpierw w Leeds, a teraz tutaj w Liverpoolu. A Ty co masz wspólnego z Polską?

- Przyjechałem tutaj z Poznania osiem lat temu za pracą i od roku pracuję na Anfield. Nawet nie mam czasu pojechać odwiedzić rodziny, bo trzymam się tutaj pracy. Wiesz, jak trudno jest o pracę w Polsce. Nie wiem, kiedy to się zmieni – opowiadała łamiącym głosem.

- Kiedyś zarobisz tyle, że wrócisz do Poznania. Ładne miasto, ja raczej z południowej Polski jestem – z Częstochowy – opowiadałem Kasi, ale przerwał lecący z wywieszonym jęzorem Pako, który komunikował, że właśnie wylosowali nam pierwszego rywala w Lidze Mistrzów – macedońskie Rabotnicki.

 

Wobec tego zmieniły się nam plany dotyczące okresu przygotowawczego. Odwołałem dwa mecze w Grecji, a 1 lipca zaproponowałem sparing bułgarskiemu CSKA Sofia. Musieliśmy zapłacić jednak im 40 tysięcy euro plus hotel i przelot. Jednak wiem, że gdy awansujemy do fazy grupowej Ligi Mistrzów to wszystko się zwróci.

 

Kolejny dzień..

 

Przyjechałem taksówkę pod klub, bowiem nadal jestem bez samochodu, bo wszystkie formalności się przedłużają. W klubie przede mną był już Fernando Morientes. Hiszpan od razu rzucił się na mnie z garścią niewybrednych słów i „ambitnie” mówił o tym, że jego sytuacja mu nie odpowiada.

 

- Morientes! Nie pyskuj, to po pierwsze. Podjąłem decyzję, nie pasujesz do koncepcji tego klubu i zostałeś wystawiony na listę – krzyknąłem ze złości.

- Jeszcze zobaczysz! Spotkamy się na boisku i Cię pogrążę – odgrażał się.

- Szybciej skończysz karierę (śmiech). Bym zapomniał. Na trening masz na 12:00, przenoszę Cię do rezerw, a dodatkowo nie otrzymasz miesięcznej pensji! Nie ma miejsca na takie chamstwo na Anield

- Będę się odwoływał do FIFA, tego bądź pewny! Nie odpuszczę Ci – kontynuował Morientes.

- Skończyłem z Tobą – po czym pokazałem mu na drzwi.

 

Od rana same nerwy, ale na to się zgodziłem. Taka praca, sam ją sobie wybrałem. Kolejnym powodem do nerwów była sytuacja z kontraktem. Niby podpisany, ale premii za podpisanie nie było na moim koncie. Nie mam za co kupić sobie ubrań, a nawet jedzenia! Chwała Panie, że mam mieszkanie i za przyjazdy płaci klub. Nie ukrywam, że musiałem pogadać z Rick’em. Rick Parry to Dyrektor Generalny, czyli prawa ręka prezesa.

 

- Dzień Dobry Dyrektorze – powitałem siwego dziadka koło pięćdziesiątki.

- Cześć Mike. Co się dzieje? Napijesz się czegoś? – odparł.

- Nie dzięki. Chce zapytać, co z pieniędzmi. Nie mam ich na koncie, a już tydzień minął. Zostałem bez funta przy duszy

- Dopiero dzisiaj poszedł przelew, ale priorytet, zatem jeszcze dzisiaj Ci zaksięgują kasę na koncie. W ogóle dobrze, że jesteś. Klub podpisał umowę z Audi, na biurku u siebie masz katalog i musisz do jutra wybrać sobie model.

- To miłe. Już myślałem o zakupie auta, ale mnie uprzedziliście. Świetnie – cieszyłem się z „darmowego auta”.

- Coś za coś. Nie możesz jeździć innym autem. Tylko Audi. Mam nadzieję, że prezes informował o tym – powiedział z groźną miną Rick.

- Nie bardzo, ale będę pamiętał. Przepraszam, ale muszę iść. Obowiązki mnie wzywają.

 

Parę godzin później

 

Na Anfield Road przyjechał zespół CSKA Sofia. Bułgarzy to nasz pierwszy przeciwnik, a dla mnie to powitanie publiczności. Angielskie „Liverpool ECHO” daje mi co najwyżej dwa miesiące pracy, zatem trzeba spiąć cztery litery i pokazać kto tu rządzi!

 

Wyszliśmy klasycznym ustawieniem 4-4-2, które może być trochę mylące dla rywali. Jeden z środkowych pomocników gra tuż, tuż przed dwójką stoperów, natomiast drugi za plecami napastników. Dodatkowo naszą „wieżą” jest Peter Crouch, który ma zgrywać piłki do piekielnie szybkiego Djibrila Cisse.

 

Wielkim problemem jest brak klasycznego lewego skrzydłowego i na tym miejscu pojawił się 16-letni Michael Burns. Nasz wychowanek został wyciągnięty „za uszy” z zespołu młodzieżowego i nie wykluczone, że pozostanie z nami już do końca sezonu.

 

Na trybunach pojawiła się garstka ludzi, jak na moje oko to około czterech tysięcy. Wyszedłem na środek płyty i tam dostałem delikatną owacje oraz pamiątkową koszulkę i monetę. Ukłoniłem się w pas i wróciłem na swoje miejsce. Wygodny fotel, napój izotoniczny obok i obietnica, że nie podniosę się z ławki przez pełne 90 minut. Sytuacja nie była ciekawa, aczkolwiek nie podniosłem się do końcowego gwizdka. Na murawie padł wynik remisowy 1:1, choć w drugiej połowie zagrała sama młodzież.

 

1.07.2005, Anfield Road, widzów – 3855

TOW [ENG] FC Liverpool – [bUL] CSKA Sofia 1:1 (1:0)

1:0 – Djibril Cisse (15.)

1:1 – Miroslav Slavov (49. – kar)

 

FC Liverpool: Reina – Barragan, Hyypia, Carragher, Riise – Alonso, Gerrard, Luis Garcia, Burns – Crouch, Cisse. Grali także: Carson, Josemi, Finnan, Antwi, Sissoko, Idrizaj, Putterill, Hammill

 

MVP: Valentin Iliev (24; BUL: 1/0; 8)

Odnośnik do komentarza

@Citko: Będę się starał, jak najmocniej by było schludnie i dobrze :)

 

 

 

 

Najbardziej zadowolonym zawodnikiem po tym spotkaniu był Morientes, który śmiał się na trybunach wraz ze swym menadżerem. Nie miałem zamiaru złościć się z tego powodu, bowiem już wcześniej powiedziałem trenerom, by zaczynali trening z Hiszpanem od biegu na 15 kilometrów w okolicach Anfield Road. Zobaczymy, kto wyjdzie na tym lepiej.

 

Powrót do szatni był nadzwyczaj długi, bowiem ustawiła się do mnie kolejka dziennikarzy, którzy wypytywali skąd jestem, jak długo zamierzam prowadzić Liverpool oraz … kiedy wróci Morientes. To denerwowało najbardziej, aczkolwiek odpowiedziałem na wszystkie i udałem się do szatni.

 

- Nie ma się czym martwić! To tylko sparing, głowa do góry! – mówiłem i jednocześnie klaskałem.

 

Najbardziej zasmucony był Josemi, który z konieczności zagrał na środku obrony i to on sprokurował rzut karny. Hiszpan gra już drugi rok w Liverpoolu, zatem dość rozumie po angielsku. Usiadłem obok niego, złapałem za kark i powiedziałem:

 

- To tylko sparing. Takie błędy możesz robić ile chcesz, ale na lidze i w pucharach, ma to się nie zdarzać. Oczy szeroko otwarte i pewność Josi, pewność!

- Tak jest trenerze. Nie grałem dawno na środku obrony i pogubiłem się strasznie – tłumaczył się młody Hiszpan, a ja poklepałem go po plecach i podniosłem się.

 

Reszta zawodników nie wiedziała, czy może się przebierać i iść pod prysznic. Uśmiechnąłem się i powiedziałem, że jutro mają wolne, a Stevena Gerrarda i Sami’ego Hyypię zaprosiłem później do mojego gabinetu.

 

Parę minut później

 

Szedłem korytarzem i usłyszałem duży huk. Pobiegłem w stronę dobiegającego hałasu i zobaczyłem leżącą na ziemi Kasię. Szok był nieziemski, całe dotychczasowe życie przebiegło mi przed oczami, zanim wyjąłem telefon i zadzwoniłem po pogotowie! Dzięki Bogu niedaleko obok był pokój Tommy’ego, którego jest klubowym lekarzem.

 

- Tommy! Tommy! – krzyczałem w niebogłosy! Dość szybko Tommy wyszedł i nagle zaczął biec w naszym kierunku.

- Przewróciła się, jest nieprzytomna! Zrób coś! – krzyczałem do niego, gdy ustawiał naszą sekretarkę w pozycji bezpiecznej.

 

Kilka minut później

 

Przyjechała karetka pod klub. Lekarze wraz z noszami wjechali do klubu i zabrali Kasię do jednego z miejscowych szpitali. Przyczyną tego upadku była najprawdopodobniej kałuża, która zrobiła się pod jednym z kwiatków. Najwyraźniej ktoś nieudolnie podlewał rośliny! Co za pech. Nie mogłem zrobić nic innego, jak wsiąść w auto i pojechać za karetką.

 

~*~*~*

 

W klubie przez pierwsze kilka dni sporo się działo. Fernando Morientes (29; ESP: 38/24) został przesunięty do rezerw, natomiast Dietmar Hamann (31; GER: 57/5) oraz Boudewijn Zenden (28; NED: 54/7) opuścili nasze szeregi. Pierwszy za milion funtów wrócił do Niemiec, do VfB Stuttgart, natomiast skrzydłowy kosztował hiszpański Espanyol o 800 tysięcy więcej. Dodatkowo rozwiązałem umowę z młodym Davidem Mannixem (19; ENG).

 

W moim zespole brak jest rezerw, bowiem większość zawodników uciekła na wypożyczenia. Jednak postanowiłem, że w razie potrzeby, kontuzji będę sięgał po utalentowanych młodzieżowców, co powinno nam zapewnić i tak miejsce w czołówce. Próbowaliśmy ściągnąć na Anfield Road wielu zawodników w tym m.in. Sanli Tuncay’a czy Lionela Messiego. Argentyńczyk to według mnie duży talent i bez problemu mógłby rządzić i dzielić w angielskiej Premier League.

 

Ostatecznie „The Reds” zasilił Rafał Loda (17; POL), za którego zapłaciliśmy 110 tysięcy funtów Lechii Gdańsk. Czekamy na „pozwolenie na transfer” dla Siergieja Kisliy’ego oraz Michaiła Afanasjewa. Przed meczem sparingowym z Arbroath, które na co dzień występuje w trzeciej lidze szkockiej kontrakt podpisał Marcin Smoliński (20; POL), który kosztował nas 120 tysięcy, które zagarnęła Legia Warszawa.

 

Ten mecz towarzyski miał dać mi odpowiedź na temat wyjściowego składu. Potrzebowałem natychmiast skrzydłowego, który do momentu wyleczenia Kewella będzie mógł grać tam z powodzeniem. Wybór między Burnsem, a Smolińskim był niezwykle trudny, bowiem obaj są jeszcze nieopierzeni. Jedynym pewniakiem był między słupkami Pepe Reina.

 

Do Szkocji polecieliśmy w dniu meczu, bowiem nie było sensu, by tam spać i trenować. Zabrałem bardzo podobny skład do tego z CSKA Sofia. Nie zmieniłem ustawienie, lecz nakazałem grać bardziej ofensywnie. To spotkanie trzeba wygrać, bo kolejny remis mógłby być tragiczny w skutkach dla mnie i dla zespołu. Jednak już pierwsza połowa ustaliła wynik spotkania, a w drugiej połowie młodzi zawodnicy dopilnowali tego co po prostu musieli.

 

Dwukrotnie na listę strzelców wpisał się Djibril Cisse, a po trafieniu dołożyli: Stevie Gerrard oraz Godwin Antwi z rzutu karnego. Dla gospodarzy po błędzie obrony trafił Mathu King. Wynik 1:4 na pewno może się podobać, a teraz przed nami „Misja: Liga Mistrzów 2005/06”.

 

10.07.2005, Gayfield Park, widzów – 4038

TOW [sCO] Arbroath – [ENG] FC Liverpool 1:4 (1:4)

0:1 – Djibril Cisse (15.)

0:2 – Djibril Cisse (17.)

1:2 – Mathu King (19.)

1:3 – Steven Gerrard (39.)

1:4 – Godwin Antwi (45. – kar)

 

FC Liverpool: Reina – Finnan, Antwi, Jones, Warnock – Sissoko, Gerrard, Luis Garcia, Smoliński – Cisse, Crouch. Grali także: Carson, Carragher, Hyypia, Barragan, Riise, Alonso, Burns, Idrizaj, Platt, Calliste

 

MVP: Djibril Cisse (23; FRA: 20/5; 8)

Odnośnik do komentarza

Ostatni tydzień przed Ligą Mistrzów minął szybko. Treningi całym zespołem to było to czego oczekiwałem. Skład był już zamknięty, pomimo, że obserwatorzy dostarczali dalej raporty o kolejnych gwiazdach, które chcą grać na Anfield Road. Usiadłem z Pako dwa dni przed spotkaniem z Rabotnickami i powiedziałem wprost:

 

- Mam problem. Środek obrony mamy bardzo dobrze obsadzony i nie wiem kogo wybrać

- Też o tym myślałem. Pewniakiem jest Jamie, ale uważam, że w meczu z takim rywalem obok niego powinien zagrać ktoś młody. Myślałem o tym Antwim. Co o nim sądzisz? – powiedział Hiszpan.

- Jak na swój wiek gra bardzo pewnie. Uważam, że powinien szybko go powołać selekcjoner do kadry Anglii. On ma podwójny paszport, prawda? – zapytałem.

- Czeka na angielski. Niebawem powinien go otrzymać

- To zagram nimi na środku. Finnan zagra po prawej, a Johny po lewej. Resztę składu ustalimy przed meczem. Teraz lecimy na trening – powiedziałem i pośpiesznie ruszyliśmy w stronę boisk treningowych.

 

Na zegarku wybiła 16:00 i rozpoczęliśmy trening taktyczny. Wysoki pressing, odbiór piłki i kontratak. Tak wyglądał plan na zespół z Macedonii, bowiem liczyliśmy, że przy pierwszej bramce goście się otworzą i będziemy mogli ich kontrować za sprawą naszych szybkich skrzydłowych i dobrych napastników.

 

Kilka dni później – Dzień meczu z Rabotniczkami

 

- To początek naszej drogi, po obronę trofeum! Musimy dać z siebie naprawdę wszystko – powiedziałem chłopakom w szatni.

 

Zostawiłem im skład na tablicy, gdzie w miejscach ich gry pozostawiłem kulki z numerami. Zatem skład wyglądał następująco:

 

Reina – Finnan, Antwi, Carragher, Riise – Xabi Alonso – Luis Garcia, Gerrard, Smoliński – Crouch, Cisse.

 

Jedynym problem nadal pozostaje lewa flanka. Smoliński nie ma doświadczenia, ale Burns nie ma umiejętności. Dopóki nie wróci Harry Kewell jesteśmy uziemieni. Australijczyk na pewno z miejsca awansuje do pierwszego zespołu. Na ławce rezerwowych zasiadł Sergey Kisliy, który za marne 300 tysięcy funtów zasilił nasz zespół. Białorusin ma niełatwe wyzwanie, bowiem musi rywalizować o miejsce w składzie z Francuzem, Cisse.

 

Początek meczu pokazał, że jesteśmy faworytem i od razu doszliśmy do głosu. Świetnie piłki rozdzielał Gerrard, ale brakowało skuteczności. Cisse zachowywał się, jak „dziecko we mgle”, bowiem „raz po raz” nie trafiał nawet w światło bramki. 25-latek mógł być sfrustrowany i zaczął chodzić po murawie, co nie bardzo podobało się kibicom oraz mojej osobie. Nakazałem rozgrzewać się Białorusinowi, bo Francuz był pierwszy do zmiany.

 

Na skrzydle nie radził sobie Marcin, a Crouch strzelał wprost w bramkarza bądź w słupki! Najbardziej mogła podobać się gra bloku defensywnego, który wydawał się być bardzo szczelny. 17-letni Antwi grał obok doświadczonego Carraghera bez śladu nerwów i stresu.

 

Po przerwie nic się nie zmieniło. Atakowaliśmy dalej, jednak brakowało skuteczności. Kisliy też pudłował, ale biegał. Było widać w nim chęć zdobycia zwycięskiej bramki. Pod koniec spotkania na murawę wszedł także Burns, ale nie zmienił on oblicza meczu. Bezbramkowy remis na własnym podwórku to na pewno nie jest szczyt marzeń. W rewanżu musimy przygotować inną taktykę, która zaskoczy naszych rywali. Dzisiejsza była dla nich, jak otwarta karta.

 

13.07.2005, Anfield Road, widzów – 29798

LM 1 rnd, [ENG] Liverpool – [MAC] Rabotniczki Skopje 0:0

 

Liverpool: Reina – Finnan (46. Barragan), Carragher, Antwi, Riise – Xabi Alonso – Luis Garcia, Gerrard, Smoliński (74. Burns) – Cisse (46. Kisliy), Crouch

 

MVP: Filip Madzovski (21; MAC: 2/0; 9)

Odnośnik do komentarza

Do rewanżu przygotowywaliśmy się, jak do najważniejszej wojny w życiu. I dobrze. Do Macedonii zabrałem tylko osiemnastu piłkarzy, własnego kucharza i jedzenie. Nie mogłem sobie pozwolić, by nas gospodarze czymś zatruli. Specjalista ds. logistyki niestety się nie popisał, bowiem zarezerwował nam trzy gwiazdkowy hotel, który nie różnił się wiele od polskich baraków w których przebywali więźniowie obozów koncentracyjnych.

 

Jeszcze przed wylotem na ostatnim treningu wypadł mi Sissoko, który miał być moim „jokerem” na rewanżowe spotkanie. Malijczyk podszedł do mnie po treningu i powiedział:

 

- Chyba za bardzo chciałem. Boli mnie to udo strasznie, przepraszam trenerze – mówił wyraźnie zasmucony.

- Momo przed nami mnóstwo spotkań. Na pewno jeszcze się wykażesz. Głowa do góry. Pakuj się i tak jedziesz do Macedonii. Będziesz trzymał kciuki – po czym uśmiechnąłem się i poklepałem go po plecach.

 

W końcu dopięliśmy transfer Morientesa, który odszedł za 2,8 miliona funtów do Deportivo La Coruna. Hiszpan „doił” pensję, a nic nie robił, zatem to dobra zmiana. My będziemy próbować ściągnąć jeszcze jednego napastnika i nie wykluczone, że będzie to Shaun Maloney z Celticu Glasgow.

 

Przed spotkaniem znowu problem, bo na rozgrzewce mięsień uda naciągnął Luis Garcia. Gramy bez skrzydeł? Niestety bolesna sprawa, ale musimy przetrwać. Krótkie przemówienie w szatni i wychodzę.

 

- Bez jaj! Musimy wygrać! Nie możemy polegnąć na tym etapie! Gramy o wszystko. Honor, męskość. Pokażmy, że mamy jaja! – krzyknąłem i rzuciłem kartką ze składem.

 

Reina – Barragan, Hyypia, Carragher, Warnock – Xabi Alonso – Gerrard, Idrizaj, Riise – Crouch, Kisliy

 

Na trybunach prawie komplet publiczności. Emocje na pewno się udzieliły, bowiem gramy o wszystko. Skład dość eksperymentalny, ale nie ma czasu na wystawienie głębokich rezerw. Na początku to gospodarze ruszyli do ataków i próbowali zwężać pole gry. Jednak gdy w rytm wczuł się Steven Gerrard to nie było mocnych na nasz zespół! Stevie zwiódł dwóch obrońców i posłał piłkę do wbiegającej „Wieży”, która bez problemów wbiła futbolówkę do pustej siatki! LIVERPOOL PROWADZI!.

 

W drugiej połowie zdecydowałem, że wchodzi Djibril Cisse. Francuz powinien ożywić grę, zwłaszcza, że na ławce był mega spięty. I miałem racje, bo już w 52. minucie reprezentant „Trójkolorowych” był faulowany w polu karnym, a sędzia nie miał wątpliwości – rzut karny! Wydelegowałem Petera do strzału, a ten mnie nie zawiódł i sprawił, że Rabotniczki znalazły się w trudnym położeniu. Ten wynik dawał mi ogromne szansę awansu do drugiej fazy.

 

Dwie minuty później Francuz już sam wykorzystał swoją okazję, a dogrywał mu … Crouch! Ten duet zaczyna się zgrywać? Mam nadzieję, bo teraz nie będzie wielu zmian w składzie, nawet w dwóch planowanych meczach towarzyskich. Do gry posłałem Godwina Antwi’ego, który zmienił Sami’ego oraz Steve’a Finnana. Irlandczyk to raczej wiekowy zawodnik (29 lat), ale ma ważny kontrakt do końca sezonu i na pewno go wypełni.

 

Wynik meczu ustalił nie kto inny, jak Niepokorny Cisse. Francuz wykorzystał zgranie głową Croucha i wybiegł „sam na sam” z bramkarzem! Sprawiliśmy, że na dwadzieścia minut przed końcem byliśmy pewni awansu, a kibice gospodarzy wychodzili ze stadionu! Niestety nadwyraz pewnie poczuł się Antwi, który złapał dwie głupie kartki i wyleciał z boiska! Zaczynałem mu ufać w dużym stopniu, ale teraz to zostało lekko zburzone i w kolejnej rundzie eliminacji ponownie rozpocznie 17-latek od ławki. Rywalem w drugiej rundzie kwalifikacji do Ligi Mistrzów będzie fiński klub – FC Haka. Do tego czasu zagramy w dwóch sparingach.

 

20.07.2005, Gradeski Stadion, widzów – 9869

LM 1 rnd [2/2], [MAC] Rabotniczki – [ENG] Liverpool 0:4 (0:1)

0:1 – Peter Crouch (33.)

0:2 – Peter Crouch (51. – kar)

0:3 – Djibril Cisse (55.)

0:4 – Djibril Cisse (66.)

Godwin Antwi (85. – cz.k)

 

Liverpool: Reina – Barragan (67. Finnan), Carragher, Hyypia (55. Antwi), Warnock – Xabi Alonso – Gerrard, Idrizaj żk, Riise – Crouch, Kisliy (46. Cisse)

 

MVP: John Arne Riise (25; NOR: 45/7; 10)

Odnośnik do komentarza

Przed meczami z FC Haka wyjechaliśmy na parę dni do Grecji, gdzie czekały nas dwa mecze towarzyskie. Rywale niezbyt wymagający, ale to po to, by ograli się młodzi zawodnicy, których w naszym zespole nie brakuje.

 

Z Larisą świetnie zagrał Sergey Kisliy, który dwukrotnie wpisał się na listę strzelców. Nie zawiodła obrona, która zagrała w mocno eksperymentalnym składzie. Zagrał również 19-letni Mark Jones, który rywalizuje z Antwim o pozycję trzeciego stopera. Nie podważalną pozycję ma natomiast Jamie Carragher, który jest wychowankiem naszego klubu. Duży plusik mogę dopisać także przy nazwisko Adama Hammilla oraz Stephena Warnocka.

 

Troszkę gorzej było w drugim meczu z PAOK-iem Saloniki. Nasz skład był mocno eksperymentalny i to się zemściło pechową bramką autorstwa … Marcina Mięciela. Warto dodać, że grecki zespół oddał na naszą bramkę … 28 strzałów, to nie do pomyślenia!

 

Mecze towarzyskie rozegrane w Grecji:

  • vs AE Larisa 4:0 [Kisliy 7’, 26’, Carragher 23’, Hammill 40’]
  • vs PAOK 0:1 [Mieciel 58’]

 

 

Wróciliśmy do deszczowego Liverpoolu, a tam czekała na mnie masa listów. Jeden z nich zwrócił moją uwagę, bowiem był od Kasi Podgórskiej, która jeszcze do niedawna pracowała na Anfield. Z tego co mi wiadomo przeszła poważną operację i wypoczywa w Poznaniu w swoim rodzinnym domu. Zatem wróciłem do gabinetu i otworzyłem kopertę.

 

Mam nadzieję, że odczytasz do szybko. Moja operacja odbyła się w trakcie rewanżowego meczu z Rabotniczkami, to szczęśliwa dla nas obojga chwila, bowiem Ty wygrałeś i ja też. Mam nowe życie bez guza. Rozmawiałam z prezesem, ale on na moje miejsce zatrudnił nowego pracownika, zatem na razie nie mam wracać do Liverpoolu. Wysyłam list na adres klubowy, dołączam w nim swój numer telefonu i aktualny adres. Mam nadzieję, że będziemy utrzymywać kontakt. Ściskam Cię mocno – Kasia

 

Pismo Kasi było piękne i widać było, że jest nie tylko ładna, ale i inteligentna. Byłem zaskoczony zachowaniem Prezesa, bowiem mógł „trzymać” to miejsce dla niej. Pracownikiem była niezwykłym, ale mam nadzieję, że wróci. Postanowiłem do niej zadzwonić, ale wieczorem, bo teraz czeka mnie wywiad dla angielskiego oddziału Sky Sports.

 

SS: To początek Pańskiej drogi z Liverpoolem. Czego możemy się spodziewać?

Nie wiem. To moja pierwsza, poważna przygoda. Mam nadzieję, że długa i pełna sukcesów. Zawsze gram z moimi zawodnikami o zwycięstwo i to się nie zmieni.

 

SS: Zastąpił Pan Rafaela Beniteza, który osiągnął jeden z największych sukcesów – wygrał Ligę Mistrzów. Czym Pan odpowie?

To pokaże sezon. W Premier League, Liverpool ostatnio zawodził i chcemy to zmienić. Mam zawodników, których cechuje ambicja i wola walki. W Lidze Mistrzów też spróbujemy pokazać nasz potencjał.

 

SS: Nie było na Anfield dużych transferów. Nieznani wszystkim Kisliy, Smoliński, Loda. Odszedł Morientes. Czy to słuszne ruchy? Przyznam szczerze, że w środowisku dziennikarskim uznano Pana za samobójce. Hiszpan był dobrym snajperem w dość młodym wieku.

Morientes? Nie przychodził na treningi i nie dawał z siebie wszystkiego. Nie potrzebuję takich zawodników, bo wolę dać szansę zawodnikom dziesięć lat młodszym. Kisliy to będzie gwiazda ligi za kilka sezonów, a w resztę chłopaków wierzę. Oni też mają umiejętności na Anglię, nie ukrywam, że nasi scouci już badają inne ligi i zimą Anfield powinna zasilić kolejna kolonia „młodych talentów”.

 

SS: Pierwszy mecz z Rabotniczkami pokazał, że stawia Pan na zgraną defensywę. To oznacza, że będziemy grać w kontry?

Defensywa jest bardzo ważna. Trzeba strzelić jedną bramkę więcej niż rywal, zatem obrona musi grać bardzo dobrze. Mamy gwiazdę w postaci Jamie’ego Carraghera, jest Sami Hyypia. To są bardzo dobrzy obrońcy. Młodzież chce się uczyć, a ja im to ułatwiam. Proszę spojrzeć na Barragana, Jonesa czy Antwi’ego.

 

SS: Muszę zapytać o legendę „The Reds” – Stevena Gerrarda. Jaka jest jego rola?

Steven to ważna spotać. Nasz kapitan. To on ma ciągnąć za uszy zespół w trudnych momentach. Powiem szczerze, że w szatni to on mówi na równi ze mną. Wiem, że jego autorytet jest duży, nawet wśród młodych zawodników. Sam się dziwię, że np. Godwin mówi mu cały czas na per Pan.

 

SS: Na koniec pytanie. Trenerskie marzenia to?

Trudno powiedzieć. Nie wiem, gdzie będę pracował wkrótce. Ale aktualnie to marzenia znane chyba wszystkim: Mistrzostwo Anglii, Puchar Anglii i Liga Mistrzów – oczywiście z Liverpoolem.

Odnośnik do komentarza

FC Haka to nieznany nam zespół. Nasz sztab szkoleniowy niestety tam nie dotarł, zatem musimy zagrać według własnego stylu. Niestety w naszym składzie nie pojawi się Momo Sissoko oraz Luis Garcia. Zatem będę musiał się głowić nad obsadą prawej flanki. Za kartki zawieszony jest Godwin Antwi, zatem szansę, by chociaż usiąść na ławce rezerwowych otrzyma Mark Jones.

 

Kim może postraszyć fiński zespół? Napastnikiem – Igorem Nascrimento, który pochodzi z Angoli. Ma 21 lat i świetnie gra głową. Tyle nam wiadomo.

 

Na kilka godzin przed spotkaniem pojawiłem się w hotelu i rozpocząłem rozmowę motywacyjną. Podbudowany był Cisse, nie mógł doczekać się też Stevie Finnan.

 

- To dla nas drugi krok w drodze do Ligi Mistrzów. Nie możemy potraktować tego meczu, jako przygotowania do sezonu. Wychodzimy i wygramy. Jesteśmy zdecydowanie lepsi, wystarczy, że trafimy do siatki. Rozumiesz Peter? – powiedziałem w kierunku Croucha.

 

Skład podałem już teraz. Nie było niespodzianek, poza obsadą prawego skrzydła. Grają najlepsi. Liverpool: Reina – Finnan, Carragher, Hyypia, Warnock – Xabi Alonso – Hammill, Gerrard, Riise – Crouch, Cisse.

 

Początek spotkania pokazał kto jest faworytem. LIVERPOOL! Świetnie dyrygował grą Gerrard, ale brakowało skuteczności bądź na miejscu był bramkarz. Jednak w 16 minucie jeden z obrońców Haki dotykał piłki ręką przy dośrodkowaniu Johna Arne Riise i … duński sędzia wskazał „na wapno”. Do piłki podszedł Crouch i pewnym strzałem w lewy róg nie dał szans bramkarzowi! Od tego momentu grało się nam łatwiej, ale nie przeniosło się to na kolejne bramki. Zawodził Cisse i musiałem się przyzwyczaić, że Francuz gra nieco w kratkę.

 

W przerwie 25-letni napastnik opuścił murawę na rzecz Sergeya Kisliy’a, który już w 48 minucie wpisał się na listę strzelców! Białorusin wykorzystał wrzutkę „Wieży” i strzałem głową pokonał bramkarza. Od tego momentu wszystko układało się po naszej myśli, ale nie próbowaliśmy grać defensywnie. Wynik meczu na 3:0 ustalił Crouch. Zatem mogę śmiało powiedzieć, że wykonaliśmy milowy krok do Ligi Mistrzów.

 

27.7.2005, Anfield Road, widzów – 31010

LM 2 rnd, [ENG] Liverpool – [FIN] FC Haka 3:0 (1:0)

1:0 – Peter Crouch (16. – kar)

2:0 – Sergey Kisliy (48.)

3:0 – Peter Crouch (84.)

 

Liverpool: Reina – Finnan, Hyypia, Carragher, Warnock – Xabi Alonso – Gerrard (81. Smolinski), Hammill (61. Barragan), Riise – Crouch, Cisse (46. Kisliy)

 

MVP: Peter Crouch (24; ENG: 1/0; 9)

 

Po tym spotkaniu mogłem się cieszyć, bo w trzeciej rundzie kwalifikacji zagramy ze zwycięzcą dwumeczu: Steaua BukaresztArtmedia Bratysława. W pierwszym meczu Rumunie zwyciężyli 2:0.

 

Gdy wróciliśmy do swoich domów mogłem w końcu odetchnąć. Chłopaki dostali dzień urlopu, natomiast ja mogłem nadrobić zaległości filmowe. Już zgromadziła się warstwa kurzu na płytach z Dr. Housem czy na serii Godzin Szczytu. Jednak najważniejszą sprawą był telefon do Kasi.

 

- Tak słucham? – usłyszałem głos w słuchawce.

- To ja Kasiu. Mike. Co tam u Ciebie? Dawno nie mieliśmy okazji porozmawiać?

- To prawda. Odpoczywam w domu, ogólnie słaba jestem. Teraz ledwo trzymam telefon przy uchu – mówiła łamiącym się głosem.

- To może zadzwonię później? Może w weekend? Nie chcę nadwyrężać Twojej „gościnności” – odpowiedziałem cicho.

- Nie, nie. Możemy porozmawiać to przecież nie problem. Muszę Ci powiedzieć, że oglądam każdy mecz Liverpoolu i … Twój garnitur. Jest straszny – wymień go! – powiedziała i usłyszałem delikatny, cichy śmiech.

- Od następnego meczu będę wychodził w dresie klubowym. Przyznasz, że nie wygląda źle – mówiłem też ze śmiechem.

- Nie byłoby źle. Mike. Kto pracuje na moim miejscu? – zapytała dość niepewnie.

- Jakiś młody chłopak. Świeżo po studiach chyba. Robi strasznie słabą kawę! Muszę zamawiać ze sklepu obok.

- Muszę kończyć. Rehabilitant przyszedł chwilę przed czasem. Teraz ja się odezwę pierwsza. Trzymaj się mocno.

Odnośnik do komentarza

Nadszedł czas rewanżu z FC Haką. Najbardziej zadowolony był Sami Hyypia, który będzie miał okazję odwiedzić rodzinę, która przyjedzie na to spotkanie. 31-letni obrońca tym razem usiądzie na ławce. Dlaczego? Otóż po pierwszym meczu i zwycięstwie 3:0 stwierdziłem, że muszę dać szansę młodszym i tym sposobem na boisku pojawią się m.in.: Mark Jones czy Marcin Smoliński. „Smoła” znalazł się „na oku” wielu klubów z Championship i poważnie zastanawiam się nad akceptacją oferty wypożyczenia. 20-latek potrzebuje doświadczenia.

 

Valkeakoski zaskoczyły dobrą pogodą, jak na Finlandię. Były 22 stopnie, trochę deszczu, zatem pogoda do grania idealna. Nasz hotel piękny, luksusowy ze SPA. Teraz ze śmiechem można wspominać hotel w Skopje, gdzie brakowało tylko szczurów i dziurawych łóżek.

 

Przed spotkaniem wszedłem do szatni z pełnym uśmiechem i widziałem pewność w oczach moich zawodników. Nie zamierzałem ich krytykować, wręcz przeciwnie. Powiedziałem:

 

- Awans mamy pewny. Nie przegramy przecież 4:0 z nimi, prawda?

 

Odezwał się jedynie „El Capitano” – Stevie Gerrard. Anglik nieco się zdenerwował i zapowiedział, że trzeba „gryźć trawę” i jak najszybciej wpakować piłkę do siatki. A dopiero później możemy spokojnie rozgrywać między sobą piłkę. Po części go rozumiałem. Jemu zależy na dobrym wyniku „The Reds” to jego klub. Na koniec dałem mu tablicę ze składem, by pokazał reszcie. Sam rzuciłem: Widzimy się za kwadrans na rozgrzewce.

 

Carson – Josemi, Carragher, Jones, Riise – Xabi Alonso – Hammill, Gerrard, Smoliński – Crouch, Kisliy.

 

Początek spotkania pokazał, że Gerrard miał rację. Haka przystąpiła do tego meczu naprawdę podminowana i już w ciągu pierwszych, dziesięciu minut jej zawodnicy zgarnęli trzy żółte kartki! Na szczęście „zimny prysznic” na nich zrobił Crouch, który w 15 minucie zdobył bramkę! Dwumetrowy napastnik wykorzystał wrzutkę Smolińskiego i nie dał szans bramkarzowi! Sektor kibiców „The Reds” oszalał, bo trzecia runda jest na wyciągniecie ręki.

 

Szybko jednak wyrównał Rosjanin – Valery Popovich, który podbiegł pod nasz sektor i przyłożył palec do ust. 35-latek ewidentnie prowokował i naszych zawodników musiałem uspokajać ja i Gerrard. Wynik do przerwy? 2:3. Na listę strzelców dwukrotnie wpisał się Kisliy i Popovich, który tym razem nawet się nie cieszył. Chyba w końcu dotarła do niego myśl, że to dla nas jest zarezerwowane miejsce w trzeciej rundzie.

 

W drugiej połowie wszystko zakończył Crouch. Anglik jest niesamowity. W czterech meczach pucharowych zdobył sześć bramek i zanotował cztery asysty! Czy Steve McClaren ujrzy formę „Wieży” ? We wrześniu czekają Anglików mecze wyjazdowe z Walią i Irlandią Północną.

 

3.08.2005, Tehtaan kentta, widzów – 6367

LM 2 rnd [2/2], FC Haka [FIN] – Liverpool [ENG] 2:4 (2:3) DM: 2:7

0:1 – Peter Crouch (15.)

1:1 – Valery Popovich (22.)

1:2 – Sergey Kisliy (25.)

1:3 – Sergey Kisliy (25.)

2:3 – Valery Popovich (34.)

2:4 – Peter Crouch (75.)

Vesa Koskela (85., cz.k)

 

Liverpool: Carson – Josemi, Jones (75. Hyypia), Carragher, Riise – Xabi Alonso (75. Sissoko) – Hammill (46. Luis Garcia), Gerrard żk, Smoliński – Crouch, Kisliy żk

 

MVP: Peter Crouch (25; ENG: 1/0; 9)

 

Naszym rywalem w ostatniej, trzeciej rundzie kwalifikacyjnej będzie rumuńska Steaua Bukareszt. Podopieczni Olega Protasova wygrali z Artmedią w dwumeczu, aż 4:0, zatem będą groźnym rywalem. Uważnie będę przyglądał się Mirelowi Radoi, który pomimo 24 lat na swoim koncie ma 29 występów w kadrze swojego kraju! Ten środkowy obrońca mógłby stanowić dobrą alternatywę dla wiekowego Hyypii.

 

Trzecia runda Ligi Mistrzów spowodowała, że FA musiała przełożyć nasze pierwsze spotkanie Premier League z Boltonem. Teraz zmagania ligowe rozpoczniemy od Anfield Road i meczu z West Ham United. „Młoty” są uważane za kandydata do spadku, ale ja twierdzę, że mogę zrobić nie jedną niespodziankę. W klubie gra Anton Ferdinand, a ulubieńcem jest jego brat – Rio.

 

Z innych informacji. Najdroższym zawodnikiem lipca okazał się Joao Moutinho (19; POR: 1/0), który za 10 milionów funtów trafił na Old Trafford. My natomiast sondujemy możliwość zakontraktowania: Felipe Oliveiry (21; POR) oraz Ze Castro (22; POR U21: 18/0).

Odnośnik do komentarza

@Caen: Dzięki za miłe słowa. Zapraszam do czytania dalszego :)

 

 

 

Praca trenera jest trudna i wyczerpująca. Zawodnicy otrzymali dwa dni wolnego, natomiast ja z asystentem musiałem przeglądać raporty obserwatorów. Niestety nikt na dłużej nie zmusił mnie do zawieszenia na nim oka, a jedynym graczem z którym będziemy prowadzić rozmowy jest Nani (18; POR).

 

Zdecydowałem się na 5-miesięczne wypożyczenie Marcina Smolińskiego do Norwich City. „Kanarki” prowadzi młody szkoleniowiec – Nigel Worthington zatem mam nadzieję, że postawi na byłego zawodnika Legii. Dodatkowo pojawiły się oferty za innych, młodych zawodników, ale zdecydowałem, że nikt więcej nas nie opuści. Mamy za wąski zespół, by pozbywać się wszystkich.

 

Do spotkanie ze Steauą Bukareszt pozostało kilka dni. Kontuzjowany jest tylko Mark Jones, ale po zawieszeniu wrócił Godwin Antwi. 17-latek zasiądzie na ławce rezerwowych, a po raz kolejny w ataku postawię na duet: CrouchKisliy.

 

W szatni przed meczem pojawił się prezes i powiedział, że na zawodników czeka malutka premia za awans do fazy grupowej. Uważałem, że to bez sensu, bowiem to nasz obowiązek by tam grać, zatem można wynagradzać, ale za wyjście z grupy, za ćwierćfinał, półfinał czy finał. Kontuzji nie było, zatem mogłem wystawić najmocniejszy skład. Wszedłem do szatni i wygłosiłem krótką przemowę:

 

- Został tylko krok! Ostatni do piłkarskiego raju. Tam nie może być każdy! Prezes powiedział, że będą nagrody, zatem pomyślcie o tym! Każdy z Was może otrzymać pieniądze za które wybuduje sobie jakiś domek, kupi działkę czy nowy samochód! Zagrajcie dla kibiców i dla najbliższych! – krzyknąłem ostatnie słowa.

 

Skład prezentował się następująco: Reina – Finnan, Hyypia, Carragher, Warnock – Xabi Alonso – Luis Garcia, Gerrard, Riise – Crouch, Kisliy

 

Na Anfield Road rano padał deszcz, zatem murawa była trochę grząska. Nam to nie przeszkadzało, bowiem od kilku dni trenowaliśmy na podobnej w ośrodku treningowym. W zespole gości kapitanem był Radoi, którego miałem obserwować. 24-latek jest kapitanem i przed spotkaniem podszedł do mnie i prosił o grę fair play, bez żadnych negatywnych komentarz w stosunku do nich podczas meczu. Tym zachowaniem zaskoczył nie tylko mnie, ale przechodzących obok dziennikarzy.

 

Początek spotkania pokazał, że Rumuni tutaj na wakacje nie przyjechali. Grali wysokim pressingiem i to był problem dla mojej drużyny. Niewidoczny Crouch oraz Kisliy sprawili mi „ból głowy”. Dopiero w 28 minucie niepoważnie zachował się jeden z obrońców Steauy – i zagrał ręką w polu karnym. Sędzia z Hiszpanii wskazał „na wapno”, a tam podszedł niezawodny Peter „Wieżowiec” Crouch! Anglik pokonał bramkarza strzałem w lewy róg bramki. Teraz ważne było, by utrzymać rezultat.

 

Niestety w 40 minucie zakotłowało się pod bramką Reiny. Hiszpan wybił futbolówkę przed siebie, a tam czychał już Claudiu Constantin i było 1:1. Byłem załamany, bo straciliśmy bramkę u siebie, a tego najbardziej się obawiałem. Jednak minutę później prowadzenie ponownie dał nam Gerrard. 25-latek kapitalnie uderzył z dystansu, a piłka musiała zatrzepotać w siatce!

 

Kibice rozczarowali się na pewno grą bocznych obrońców, którzy mieli stanowić o naszej sile w tym spotkaniu. A tutaj trzeba dodać, że za trzy dni czeka nas mecz Premier League! A w moim debiucie zagramy bez Croucha, który będzie pauzował za kartki jeszcze z czasów gry w Southampton.

 

10.08.2005, Anfield Road, widzów – 31318

LM 3 rnd, [ENG] Liverpool – [ROM] Steaua Bukareszt 2:1 (2:1)

1:0 – Peter Crouch (28. – kar)

1:1 – Claudiu Constantin (40.)

2:1 – Steven Gerrard (41.)

 

Liverpool: Reina – Finnan, Hyypia, Carragher, Warnock – Xabi Alonso (87. Idrizaj) – Luis Garcia (62. Sissoko), Gerrard, Riise – Crouch, Kisliy (46. Cisse)

 

MVP: Peter Crouch (25; ENG: 1/0; 8)

Odnośnik do komentarza

Pierwsze spotkanie w Premier League elektryzowało mnie bardziej niż wszystkie mecze kwalifikacyjne do Ligi Mistrzów. West Ham United – to rywal ciężki, pomimo, że większość znawców uważa, że „Młoty” zajmą miejsce spadkowe. Naszym problemem na to spotkanie był brak Croucha i brak zmienników na jego miejsce. Duet: CisseKisliy nie sprawiał pozytywnego na mnie wrażenia.

 

Do szatni weszliśmy odpowiednio pobudzeni. Przed spotkaniami ligowymi widzimy się już od dnia poprzedzającego mecz. Zatem nie trzeba wygłaszać żadnych opinii, wszystko jest na odprawie taktycznej. Liczyłem na lepszy występ obrońców i dostałem od nich słowo, że będzie o wiele lepszy występ niż w spotkaniu ze Steauą.

 

Skład na to spotkanie. Reina – Finnan, Hyypia, Carragher, Warnock – Xabi Alonso – Luis Garcia, Gerrard, Riise – Cisse, Kisliy

 

Na Anfield Road pojawiło się ponad 45 tysięcy ludzi! Piękny widok. Niestety gra nie mogła się tak podobać. Nie było napastnika, który mógłby wykończyć nadążające się sytuację. Z raportu Beniteza wynikało, że Cisse w minionym sezonie zdobył 4 bramki w lidze i zaczynam żałować pozbycia się Fernando Morientesa. Hiszpan mógł zostać w Anglii, a w odwrotną stronę mógł powędrować Francuz.

 

Najlepszą okazję zmarnował Kisliy, który nie trafił … na pustą bramkę po fatalnym błędzie Roya Carrolla. Niestety 17-latek jest niedoświadczony i to mnie nie dziwi. Po przerwie próbowałem ratować sytuację i do ataku przeszedł Luis Garcia, a na skrzydle próbował „rozruszać” drużynę Gerrard. Niestety bezskutecznie, a co najgorsze boisko na noszach opuścił Cisse. Francuz skręcił kolano i będzie pauzował nawet dwa tygodnie.

 

 

13.08.2005, Anfield Road, widzów – 45861

PL (1/38), Liverpool [-] – West Ham [-] 0:0

 

Liverpool: Reina – Finnan, Hyypia, Carragher, Warnock – Xabi Alonso (67. Idrizaj) – Luis Garcia, Gerrard, Riise – Cisse (90. Antwi), Kisliy (46. Sissoko)

 

MVP: Daniel Gabbidon (26; WAL: 26/0; 9)

 

To spotkanie przeraziło mnie. Musiałem zacząć szukać jakiegoś rozwiązanie. Doszła do mnie informacje, że Arsene Wenger chce do swoich szeregów Norwega – Johna Arne Riise. Doszedłem do wniosku, że mogę go oddać i … dopłacić, ale do nas musi przyjść utalentowany Holender – Robin Van Persie. Potrzebujemy napastnika, a na lewym skrzydle będę próbował wcześniej wspomnianego 23-latka bądź przesunę tam Garcię.

 

Musiałem jeszcze uzgodnić to z Pako „Pakerem”. Mój asystent ocenia zawodników bardzo dokładnie więc chciałbym go poprosić o zdanie na ten temat.

 

- Pako! Co powiesz o transferze Van Persie’go? Tego z Arsenalu. – zapytałem

- To młody, nieopierzony zawodnik. 23 lata, prawda?

- No tak, ale potrzebujemy uniwersalnego zawodnika, który mógłby grać na lewym skrzydl i w ataku. Mamy tam tylko Croucha i młodych chłopaków. Kisliy to poziom League One, a kto dalej?

- Van Persie to inwestycja długoterminowa. Ale czy warto oddawać Riise? Jeszcze do Arsenalu? Wiem, że nie chce on przedłużyć kontraktu, ale lepiej go sprzedać. Mam kilku zawodników, którzy mogliby najpierw do nas trafić na zasadzie wypożyczenia – powiedział Pako.

- Kogo masz na myśli? - zapytałem

- Myślę, że niepotrzebnie odwołaliśmy ofertę za Maloney’a. Z Celticu mógłby trafić jeszcze do nas Craig Beattie. Może Llorente?

- No ok. Przemyślę to jeszcze – odpowiedziałem „dziadkowi” i poszedłem na boisko.

Odnośnik do komentarza

Kontrakty z klubem podpisali: Nani (18; POR) oraz Robin Van Persie (22; NED: 2/1). Roczne wypożyczenie uzgodniliśmy z „The Bhoys”, które oddało pod moje skrzydła Shauna Maloneya (22; SCO). Przed spotkaniem z przedostatnim Boltonem wzmocniliśmy skład i zaczynaliśmy marsz w górę tabeli.

 

Trenerem „Kłusaków” jest Sammy Lee. Jego najgroźniejszymi zawodnikami na pewno są El-Hadji Diouf oraz Jay-Jay Okocha. Afrykański zaciąg w pierwszym spotkaniu nie sprostał w meczu z Charltonem. Gospodarze wygrali 4:1.

 

Na to spotkanie zabrałem debiutanta – Ramona Calliste. Młody Walijczyk to napastnik i obok Maloney’a wystąpi od pierwszej minuty. Nasz nowy „Latający Holender” zajmie miejsce swojego poprzednika – Riise. Reszta składu bez zmian, choć wahałem się nad zmianą prawego obrońcy – Stevie Finnana.

 

Już początek spotkania pokazał, że to dobry wybór. Walijczyk świetnie wybiegał do piłek i pokazał parę ciekawych umiejętności. Jest dość wysoki (183cm) i może zastępować Croucha. Jeżeli dorzucimy do tego przyśpieszenie to wyrasta na naprawdę dużą nadzieje w kraju, gdzie gra tylko dwójka zawodników – Craig Bellamy oraz Ryan Giggs.

 

W 20 minucie z głębi pola podawał Xabi Alonso, a właśnie Calliste wpadł w pole karne i zaskoczył doświadczonego Jaaskelainena. 30-letni Fin mógł być wściekły na swoich obrońców, bo Ci spacerowali po polu karnym. Z taką grą nie widzę „Kłusaków” w Premier League. No chyba, że są drużyny słabsze? Możliwe.

 

Od tej pory gra zaczęła się kleić, ale wolałem, by chłopaki wrócili do defensywy. Chcemy pilnować tyłów, by nie tracić bramek, a Reina „kasował” funciki za czyste konto. W 57 minucie po świetnym rajdzie Van Persie’go do siatki trafił … Kisliy! Białorusin zdobył swoją pierwszą bramkę w lidze i tym samym przeszedł do historii, jako najmłodszy! Czułem się dumny, bo chłopak ostatnio nie trafił w pustą bramkę, zatem mógł być to dla niego szok.

 

Reebok Stadium zamilkło, bo Bolton nie istniał i nie wiele wskazuje na to, by Lee i spółka walczyli o coś więcej niż honor. W moim notesie natomiast na dłużej zagości nazwisko Stevena Whittakera (21; SCO U21: 11/3).

 

20.08.2005, Reebok Stadium, widzów – 21213

PL (2/38), [19.] Bolton Wanderers – Liverpool FC [9.] 0:2 (0:1)

0:1 – Ramon Calliste (20.)

0:2 – Sergey Kisliy (57.)

 

Liverpool: Reina – Finnan (78. Barragan), Carragher, Hyypia, Warnock – Xabi Alonso (78. Sissoko) – Luis Garcia, Gerrard, van Persie – Calliste, Maloney (46. Kisliy)

 

MVP: Robin van Persie (22; NED: 2/1; 8)

 

Początek sezonu jest na pewno dla nas udany. Na Anfield Road wracałem zawsze z uśmiechem, a najważniejsze dla mnie było to, że jestem już rozpoznawany. Parę osób chciało autograf, zapytało, co planuje na przyszłość – jakie transfery, modernizacje stadionów i obiektów treningowych. Nikt nie powiedział ani jednego złego słowa na mnie. To sukces? Raczej tak, bo pracuję w klubie, który sukces ma we krwi. Ale, jak śpiewają kibice „The Reds” na meczu: You’ll never walk alone! – i to jest PRAWDA.

 

Ostatnio dotarł do mnie przelew za mecze kwalifikacyjne do Ligi Mistrzów. Prezes był łaskawy i na moje konto wpłynęło … 50 tysięcy funtów, czyli ponad miesięczna pensja! Od razu zapłaciłem parę rat za piękny dom, który kupiłem na obrzeżach miasta. Piękny dom, naprawdę. Piętrowy, osiem pokoi, trzy łazienki, garderoba i basen. Na pewno spodobałby się Kasi, która od tamtego czasu się nie odzywa. Od kilku dni dręczy mnie myśl, czy do niej zadzwonić, czy czekać tak jak prosiła?

 

To sprawa na myślenie w nocy przy ginie z tonikiem. Fotel, telewizor i włączona lampka z bladym światłem. Sprawy nie ułatwia fakt, że przede mną ciężki tydzień. Najpierw podróż do Bukaresztu i rewanż ze Steauą, a trzy dni później w Monako zagramy o Superpuchar Europy z CSKA Moskwa. Rosjanie są w trakcie sezonu, zatem są zgrani i w pełni formy. Pomimo to zajmują dopiero 7 miejsce w tabeli, liderem jest nie oczekiwanie FK Rostów.

Odnośnik do komentarza

W rewanżowym spotkaniu nie mogą zagrać ani Van Persie, ani Maloney. To powodowało, że musiałem sięgnąć do rezerw po Nani’ego. Na ławce rezerwowych zasiadł także 17-letni Burns. W wyjściowym składzie pojawił się świeżo upieczony reprezentant Austrii – Besian Idrizaj. Wychowanek LASK Lienz ma zatem dużą szansę, by pokazać się przede mną i zagościć na stałe w pierwszym zespole „The Reds”.

 

Do składu wrócił Crouch, jego partnerem będzie Calliste. Początek spotkania pokazał, że liczymy na szybką bramkę i spokój w dalszej fazie meczu. Już w 8 minucie na listę strzelców wpisał się .. Idrizaj! Z lewej strony dośrodkował Stephen Warnock, a Austriak skierował futbolówkę obok rozpaczliwie interweniującego bramkarza gospodarzy.

 

Podopieczni ukraińskiego szkoleniowca w 11 minucie doznali osłabienia, bowiem kontuzja uniemożliwiła grę napastnikowi – Andrei Toaderowi. Swoje szansę miał Crouch i Gerrard, aczkolwiek nie wykorzystaliśmy ich i do przerwy było tylko 0:1. Trzeba też odnotować, że kilkadziesiąt sekund przed gwizdkiem fatalną kontuzję odniósł nasz walijski napastnik. Ramon zerwał mięsień łydki i jego pauza może trwać nawet cztery miesiące!

 

Na początku drugiej połowy do siatki trafił Kisliy, który pokazuje, że angielski klimaty zaczynają mu służyć. Po drugiej bramce nie czekałem długo i do gry desygnowałem młodych: Godwina Antwi’ego oraz Nani’ego. Sędzia pochodził ze Szwajcarii i luki w pamięci miał, jak ser .. szwajcarski! Wielokrotnie karał moich zawodników kartkami za … brak fauli? Ja tam nie widziałem przewinień! Wykazał się tylko raz, kiedy to słusznie ukarał „czerwienią” Banela Nicolitę.

 

Minuty upływały i zbliżały nas do fazy grupowej Ligi Mistrzów. W 89 minucie do siatki trafił niezawodny Crouch i w Bukareszcie cieszył się tylko sektor kibiców „The Reds”. Awans powoduje zastrzyk finansowy, bo przez transfer Van Persie’go trochę funtów ubyło z kasy klubowej. Ja zadecydowałem, że zimą nie będę robił transferów.

 

23.08.2005, Bukareszt, widzów - ?

LM 3 rnd, [ROM] Steaua Bukareszt – [ENG] Liverpool FC 0:3 (0:1) DM: 1:5

0:1 – Besian Idrizaj (8.)

0:2 – Sergey Kisliy (53.)

0:3 – Peter Crouch (89.)

 

Liverpool FC: Reina – Finnan, Carragher, Hyypia (53. Antwi), Warnock – Xabi Alonso – Gerrard, Idrizaj, Luis Garcia (53. Nani) – Crouch, Calliste (45. Kisliy)

 

MVP: Stephan Warnock (23; ENG; 10)

Odnośnik do komentarza

www.bankfotek.pl/view/1295141 - Sergey Kisliy

"]www.bankfotek.pl/view/1295142 - Nani

"]www.bankfotek.pl/view/1295144 - Robin van Persie

 

 

 

 

Podróże, podróże i jeszcze raz podróże. Już nie mogłem, już naprawdę nie chciałem. Wraz z prezesem udałem się do Nyonu, gdzie losowano fazę grupową Ligi Mistrzów. Losowanie było trudne, bo trafiliśmy do grupy F, gdzie naszymi rywalami będą: Villarreal CF, Szachtar Donieck oraz Slavia Praga.

 

Pozytywem było, że na nasze konto wpłynęło 2,7 miliona funtów i bilans sezonu jest już na plusie. By odciążyć budżet na listę transferową trafił Josemi (25; ESP) oraz Harry Kewell (26; AUS: 17/6). „Kangur” aktualnie przebywa w szpitalu i próbuje się leczyć. Człowiek „szkło” nie jest nam potrzebny.

 

Przed nami starcie z CSKA Moskwa w kraju Monako. Rywal trudny, ale to przetarcie przed dwumeczem z Szachtarem. Ukraińcy przynajmniej według mnie grają podobny futbol do naszych rywali. Niestety kontuzje dotknęły m.in. Calliste, a do tego Xabi’ego Alonso. Hiszpana zastąpi 20-letni talent – Momo Sissoko. Malijczyk w końcu doczeka się meczu od pierwszej minuty!

 

Na boisku zamelduje się też „Latający Holender” – Robin Van Persie, a w ataku duet: CrouchKisliy.

 

SZATNIA

 

- Co powiecie na pierwsze trofeum? Zdobędziemy je?! … Nie słyszę! ZDOBĘDZIEMY! Wierzę w was. Wychodzimy na murawę i ją gryziemy, gramy na maksa! Mamy cysternę szampana na Anfield więc niech będzie smakował on wyjątkowo! – powiedziałem im i miałem wrażenie, że byli nieco zaskoczeni moim wykonaniem rozmowy motywacyjnej.

 

Komplet publiczności. To na pewno robi wrażenie, a do tego Książe Monako wraz z małżonką! Multum kamer, prawie połowa skierowana na mnie i moich zawodników. Ja mam związane nogi presją, a ich podziwiam, że wychodzą na murawę. Początek spotkania nerwowy, goście pierwsi dochodzą do sytuacji strzeleckiej. Milos Krasic prosto w naszego bramkarza! Jednak z czasem to „The Reds” zaczynają prowadzić grę – Gerrard próbuje prostopadłych piłek do szybkiego Kisliy’ego, ale obrona CSKA jest szczelna niczym okna po wymianie.

 

W 28 minucie z lewej strony podał Warnock, a Sergey minął Akinfiejewa i tym razem trafił do pustej bramki! Białorusin widać zaczyna rozumieć na czym polega nasza myśl gry i idealnie w tempo wybiegł do piłki podanej od Stevie’go. Mogliśmy podwyższyć wynik, ale bramkarz reprezentacji Rosji bronił, jak w transie.

 

Niestety ten wynik nie utrzymał się do przerwy. W 42 minucie błąd popełnił Jamie, który nie przeciął piłki i trafiła ona wprost pod nogi kochającego Wagnera Love, a ten nie dał szans Reinie. Nasz bramkarz tylko z wyrzutem spojrzał na Carraghera, który po raz pierwszy zachował się, jak junior. Jednak nie możemy narzekać, mamy remis bramkowy i drugą połowę przed nami!

 

Od razu po przerwie „zimny prysznic” w postaci bramki Ivicy Olica. Chorwat znowu wykorzystał błąd obrony tym razem Sami’ego Hyypii. Nie mogłem dłużej na to patrzeć i na murawie zameldował się Godwin Antwi. 17-latek wprowadził do gry pewność siebie i przede wszystkim podpowiadał by grać krótkimi podaniami. Goście wrócili do defensywy i starali się trzymać piłkę, jak najdłużej przy nodze.

 

Kolejną, ważną zmianą było zejście .. Petera Croucha! Nasza „Wieża” nie istniała w starciach z obrońcami CSKA i na jego miejsce powędrował Van Persie, a w środku pola zaczął grać Shaun Maloney. Szkot zagrał mnóstwo celnych podań i jego występ trzeba zaliczyć na duży plus.

 

Dopiero w 81 minucie wyrównaliśmy! Wszystko za sprawą Momo Sissoko. Malijczyk świetnie odnalazł się w polu karnym i między nogami bramkarza skierował piłkę do siatki. 20-latek zagrał świetne spotkanie, zarówno w destrukcji, jak i ofensywie. Gdy wydawało się, że w Monako będziemy świadkami dogrywki, „The Reds” mieli korner. Futbolówkę wrzucił Nani, a do siatki trafił … Warnock! Kapitalny mecz, zresztą kolejny naszego wychowanka.

 

Pierwszy puchar trafia w moje ręce i Liverpoolu! Zatem połowiczny sukces już mamy! Teraz walczymy o Premier League, a kto wie? Może uda nam się sprawić więcej niż jedną niespodziankę? Teraz wracamy do Anglii i czeka nas mecz z Newcastle. Prawdziwy sprawdzian czeka nas we wrześniu, bo zagramy z m.in. Chelsea i Manchesterem United. Mamy się czego bać?

 

26.08.2005, Stade Louis II – Monako, widzów – 18519

SPE, [ENG] Liverpool FC – [RUS] CSKA Moskwa 3:2 (1:1)

1:0 – Sergey Kisliy (29.)

1:1 – Vagner Love (42.)

1:2 – Ivica Olic (50.)

2:2 – Mohamed Sissoko (81.)

3:2 – Stephan Warnock (90.)

 

Liverpool: Reina – Finnan, Carragher (65. Antwi), Hyypia, Warnock – Sissoko żk – Luis Garcia, Gerrard żk, Van Persie żk – Crouch (50. Maloney), Kisliy

 

MVP: Stephan Warnock (23, ENG, 9)

Odnośnik do komentarza

Przed spotkaniem z Newcastle United doszła do nas niepokojąca informacja. Adam Hammill złamał nogę i będzie musiał pauzować nawet pół roku! Byłem zszokowany, bowiem moi zawodnicy nie doznają lekkich kontuzji tylko od razu coś poważnego.

 

Zespół „Srok” to mocny rywal. Napastnikiem jest Michael Owen, który przecież lata swojej świetności spędził właśnie na Anfield Road. W moim zespole okazje do debiutu dostał Crouch, a nadal kontuzjowany jest Xabi Alonso, zatem Momo dalej będzie partnerował Gerrardowi.

 

W szatni sytuacja była świetna. Odkąd wygraliśmy Superpuchar Europy w drużynie, każdy wie, że jesteśmy w stanie osiągać duże sukcesy. Pierwszym, a raczej kolejnym na mojej liście jest zdobycie Mistrzostwa Anglii, ale to trudne zadanie. Czy podołamy? Mam taką nadzieję, ale o wszystkim przekonamy się w maju.

 

Na St. James’s Park pojawiło się ponad 50 tysięcy kibiców, zatem mecz był naprawdę ciekawy. W pierwszej połowie częściej utrzymywaliśmy się przy piłce i atakowaliśmy z kontry. Jednak ani Kisliy, ani Crouch nie potrafili trafić do bramki Shay’a Givena. Irlandczyk bronił, jak w transie, a w przodzie grasowali groźni: Owen oraz Shearer. Ten ostatni nie wytrzymał starcia z Jamie Carragherem i na noszach opuścił murawę. „Carra” za faul otrzymał żółtą kartkę!

 

W drugiej połowie gra nabrała rozpędu i w 59 minucie po faulu na Maloney’u – sędzia podyktował rzut karny. Do piłki podszedł wydelegowany do takich sytuacji Peter „Wieżowiec” i nie dał on szans Givenowi! W Newcastle prowadziliśmy 1:0 – świetny news! Kilka minut później Anglik podwyższył wynik, bo świetną sytuację stworzył mu nas „El Capitano” – Gerrard.

 

Gospodarzy stać było na bramkę honorową – autorstwa Michaela Owena. Anglika jednak należy szanować, bo po trafieniu nie cieszył się, nie celebrował tego. 25-latek w rozmowie ze mną powiedział, że chciałby wrócić do „The Reds”. Nie mogłem mu niczego obiecać, bo budżet jest skromny, ale gdy nadejdą sukcesy i co za tym idzie pieniądze – nie zawaham się ani chwili tylko złożę ofertę za „Złote Dziecko” angielskiego futbolu.

 

29.08.2005, ST. James’s Park, widzów – 52363

PL (3/38), [12.] Newcastle United – [11.] Liverpool FC 1:2 (0:0)

0:1 – Peter Crouch (59. – kar)

0:2 – Peter Crouch (67.)

1:2 – Michael Owen (82.)

 

Liverpool: Reina – Finnan (80. Barragan), Hyypia, Carragher żk, Warnock – Sissoko – Luis Garcia, Gerrard, Van Persie (68. Nani) – Kisliy (46. Maloney), Crouch

 

MVP: Peter Crouch (25; ENG: 1/0; 9)

 

Teraz przed nami prawie dwa tygodnie przerwy na reprezentacje. Powołania otrzymała ósemka zawodników w tym Nani. 18-latek najprawdopodobniej otrzyma szansę debiutu dla Republiki Zielonego Przylądka, czym zamknie sobie drogę do kadry Portugalii. Nie neguję wyboru skrzydłowego – on sam doskonale wie, czego pragnie.

 

Dodatkowo za 700 tysięcy funtów klub opuścił Josemi (25; ESP), który nie sprawdził się w moim zespole. Hiszpan był średniakiem i nie chciałem marnować jego kariery. Nowym pracodawcą Josemi’ego będzie niemieckie Kaiserlautern.

 

Do naszego zespołu natomiast „przywędrował” Tim Vincken (18; NED). Skrzydłowy Feyenoordu ma rok, by wykazać się, że może przydać się w tym zespole. Nie zapłaciliśmy za niego, ani funta, a jego pensja to tylko 40 tysięcy rocznie.

Odnośnik do komentarza

Wolny czas spowodowany reprezentacjami wykorzystałem na zaległe porządki w domu. Trzeba było posprzątać, a dodatkowo posadzić kolejne świerki, bo coraz częściej przeszkadzali mi paparazzi. Miałem wrażenie, że co niektórzy śpią u mnie pod domem i od rana robią mi zdjęcia. Co ciekawe, jeszcze żadnego nie widziałem w gazetach czy Internecie.

 

Gdy wszystko lśniło rozsiadłem się wygodnie w moim fotelu i włączyłem ulubioną płytę AC/DC. Wszystko jednak przerwał dźwięk dzwoniącego telefonu. Zdenerwowany rzuciłem pilotem od wieży o ścianę i wściekły odebrałem telefon:

 

- Halo?! – krzyknąłem.

- Yyy.. Widzę, że przeszkadzam – usłyszałem głos … Kasi!

- Nie, nawet tak nie myśl. Po prostu upadł mi kubek z colą na palce u stóp – skłamałem szybko.

- Wracam do zdrowia. Nawet wracam do Liverpoolu! Mam trochę pieniędzy na nowy start i zamierzam ponownie spróbować angielskiego życia.

- To super! Miła wiadomość. Kiedy mogę się Ciebie spodziewać? – zapytałem od razu.

- Myślę, że już na początku listopada. W weekend będę bukować bilet na samolot.

- Dopiero na listopad? Mamy przecież sierpień, to trzy miesiące czekania na Ciebie. Mam teraz idealny błysk w domu, myślałem, że przylecisz choćby jutro – zaśmiałem się do telefonu.

- Moja rehabilitacja trwa nadal. Chcę ją dokończyć, to dla mnie bardzo ważne.

- Rozumiem. Ale na pewno będę czekał na Ciebie. Jutro jestem umówiony z prezesem i porozmawiam z nim o pracy dla Ciebie. Chcesz wrócić na Anfield? – zapytałem, chyba niepotrzebnie.

- Nie. Nie chcę. To miejsce przywołuje tamtą chwilę. Przepraszam muszę kończyć – usłyszałem, a później dźwięk sygnału, że rozłączyła rozmowę.

 

Mogłem się domyśleć, że to dla niej nie jest łatwe. O mało nie straciła życia, powinienem się cieszyć, że o mnie pamięta pośród takiego bólu i cierpienia. Sam postanowiłem o tym nie myśleć i wrócić do słuchania muzyki. Mamy dwa dni wolnego, zatem trzeba to wykorzystać. Później w mojej głowie będzie tylko Manchester United i spotkanie „oko w oko” z Sir Alexem Fergusonem!

 

Dodatkowo w prasie, aż huczy od informacji, że Liverpool ma niestabilny budżet! Według informacji tych „brukowców” wydajemy zbyt dużo na pensję pasożytów, tutaj wymieniono m.in. Djibrilla Cisse. Powinniśmy zaciskać pasa i podnieś ceny biletów. Z tym drugim na pewno się nie zgodzę, bo nie mogę zrobić takiej krzywdy naszym kibicom! A co do Cisse. Francuz ma czas do końca sezonu, by udowodnić swoją wartość. Inaczej musi rozpocząć sobie poszukiwania nowego pracodawcy.

Odnośnik do komentarza

Spotkanie z Manchesterem United było dla mnie, jak wyzwanie. „Czerwone Diabły” prowadzone od lat przez jednego szkoleniowca – Sir Alexa Fergusona. Trzeba jednak skupić się na naszym planie taktycznym, który jest prosty – narzucamy swój styl gry. Oprócz tego mamy malutki problem w defensywie. Kontuzji doznał „Carra” i musimy próbować w tak ważnym spotkaniu na środku defensywy Godwina Antwi’ego. 17-latek zadebiutuje w wyjściowym składzie.

 

Początek spotkania pokazał, że mamy charakter i rzuciliśmy się na zespół United. Piekielnie mocny strzał Gerrarda na rzut rożny sparował Van der Sar. Doświadczony Holender to mocny punkt tej drużyny. Po raz kolejny przekonałem się, że Anglia to brutalny, ostry futbol. Po pierwszej połowie trzech zawodników było opatrywanych przez masażystów i naszych lekarzy.

 

Co ciekawe, Ferguson na ławce posadził Cristiano Ronaldo. Portugalczyk na pewno nie jest z tego zadowolony. 20-latek niebawem może zasilić szeregi „The Reds”, jestem w stałym kontakcie z następcą Davida Beckhama i kto wie, co się wydarzy.

 

W drugiej połowie byliśmy bliscy strzelenia gola, po akcji „sam na sam” Djibrila Cisse. Francuz jednak beznadziejnie spudłował i skończyło się na jęku. Trochę ożywienia wniósł mój „joker” – Shaun Maloney, ale co on może sam? Pod koniec spotkania ruszyli goście, ale nasza obrona była mocna i pozwoliła na stratę bramki.

 

Naszym problemem jest wąska kadra i kontuzje – teraz czeka nas ważny mecz z Villarreal w Lidze Mistrzów! Co zrobimy? Najprawdopodobniej będziemy łatać dziury młodzieżowcami. Miejmy nadzieję, że z dobrym skutkiem.

 

10.09.2005, Anfield Road, widzów –

PL (4/38), [7.] Liverpool FC – [2.] Manchester United 0:0

 

Liverpool FC: Reina – Finnan, Hyypia, Antwi, Warnock – Xavi Alonso żk – Luis Garcia (46. Maloney), Gerrard, Van Persie – Crouch (70. Idrizaj), Cisse (70. Nani)

 

MVP: Quinton Fortune (28; RSA: 49/3; 8)

Odnośnik do komentarza
Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...