Skocz do zawartości

Przywrócić blask


Kwiti

Rekomendowane odpowiedzi

Powróciliśmy do ligowej rzeczywistości. Tam czekało nas starcie z Arsenalem, który w Pucharze Ligi ograliśmy, aż 5:2. „Kanonierzy” na pewno są podwójnie zmotywowani na to spotkanie, a my dalej szukamy odpowiedniej formacji defensywnej. Musimy grać bez: Carraghera, Hyypii i Finnana. Ponad połowa bloku jest na „chorobowym” – jednym słowem M.A.S.A.K.R.A.

 

Gospodarze bez Thierry’ego Henry’ego, ale za to z doświadczonymi: Piresem, Ljungbergiem i Bergkampem. I już początek spotkania pokazał, że to nie będzie powtórka z Pucharu. W 10 minucie Ljungberg kapitalnie uderzył z narożnika pola karnego i Reina skapitulował. Szwed sam był zaskoczony takim strzałem, ale wynik był niekorzystny dla nas, bo 1:0.

 

Próbowaliśmy odpowiadać, ale dzisiejszego dnia napakowany był Jens Lehmann. 35-latek bronił, jak w transie, zupełnie inaczej niż przed tygodniem. Na domiar złego boisko na noszach opuścił Gerrard – pierwsza diagnoza to nadciągnięcie ścięgna w pachwinie. Czyli prawie miesiąc pauzy!

 

Na początku drugiej połowy znowu skarcił nas Arsenal – tym razem Aliaksandr Hleb i było po zawodach. Próbowaliśmy odpowiedzieć, ale Lehmann miał wyjątkowe szczęście. Kisliy trafił w słupek, a strzał Van Persie’go o centymetry minął bramkę „Kanonierów”. Zatem notujemy drugą porażkę w Premier League, która oddala nas od podium.

 

7.05.2005, Highbury, widzów – 38418

PL (12/38), [5.] Arsenal – [3.] Liverpool FC 2:0 (1:0)

1:0 – Fredrik Ljungberg (10.)

2:0 – Aliaksandr Hleb (48.)

 

Liverpool FC: Reina – Barragan, Traore, Antwi, Warnock – Sissoko żk – Gerrard (25. Kisliy), Xabi Alonso, Luis Garcia (69. Vincken żk) – Sinama-Pongolle (69. Maloney), Van Persie

 

MVP: Ashley Cole (24; ENG: 45/0; 8)

Odnośnik do komentarza

Świetne informacje napłynęły do mnie z angielskiej federacji (FA). Steve McClaren oglądał kilka meczów z udziałem Liverpoolu i powołał nie tylko Petera Croucha, ale i … Stephena Warnocka! 23-latek zasłużył na to powołanie, bo w tym momencie nie widzę lepszego lewego obrońcy niż nasz wychowanek.

 

Dodatkowo powołania otrzymali: Robin Van Persie (Holandia), Jerzy Dudek (Polska), Bastian Idrizaj (Austria), Xabi Alonso i Jose Reina (obaj Hiszpania) oraz Sami Hyypia (Finlandia).

 

(…)

 

Siedzę sobie wygodnie w domowym zaciszu. Oglądamy film z Kate przy dobrym winie i rozmawiamy o zmianie domu bądź jego wnętrzna. Gdy dzwoni Pako, który pojechał w ramach urlopu na mecz HiszpaniaTunezja do Tunisu.

 

- Mike! Xabi’ego znieśli na noszach! W 30 minucie biegł za piłką i coś mu musiało „puścić”.

- Jak to?! To bardzo poważne? Mów co się dzieje? Łydka? Czy nie daj Boże więzadła?

- Na moje to łydka. Jeżeli zerwał mięsień to grę w tym roku ma z głowy.

- Fuck! Najpierw Gerrard, teraz Xabi. Dobra dzięki za informację, jesteśmy w kontakcie.

 

Rozłączyłem się. Byłem zdenerwowany, bo nasza kara zaczynała się w szybkim tempie kurczyć. Odstawiłem od składu przecież: Kewella, Cisse, a do grona kontuzjowanych dołączyli: Gerrard i Xabi. Robił się duży problemem, a przed nami dużo ważnych spotkań.

 

- Co się stało? – zapytała Kate.

- Xabi chyba zerwał coś w łydce. W takim momencie, a wiedziałem i myślałem o tym, by go nie puścić na to zgrupowanie!

- To przecież jest sport. Jak nie on, to inny mógł doznać takiej kontuzji. Mam dla Ciebie lepszą informację?

- Nie wiem, czy jest coś co poprawi mi humor.

- Chyba jest. Dzwonił do mnie David Moores.

- Kto? – byłem zaskoczony i nawet nie zauważyłem, że wylałem na siebie kieliszek z winem.

- Prezes. Jutro wracam do pracy. Może mnie podrzucisz? Czy muszę dzwonić po taksówkę? – powiedziała wyraźnie zadowolona.

- Nie mów tak. Pewnie, że pojedziemy razem. To świetna wiadomość.

- Widzisz. Jednak była sprawa, która mogła Ci poprawić samopoczucie.

 

Kontuzja Xabi’ego poważna! Trzy miesiące przerwy Hiszpana.

 

Jak informuje Liverpool ECHO – Xabi Alonso doznał poważnej kontuzji w meczu towarzyskim przeciwko Tunezji. 23-letni pomocnik biegł do piłki i nagle złapał się za łydkę. Według pierwszych informacji, które napływają z hiszpańskiego obozu – zawodnik Liverpoolu zerwał mięsień łydki i może pauzować nawet trzy-cztery miesiące! To zła informacja dla trenera The Reds – Mike’a, który nie ma zastępstwa dla Hiszpana.

 

- To zła informacja dla nas, ale mówienie, że nie mamy zastępstwa to już pomyłka dziennikarska. Zawodników mamy wielu, ale Xabi był doświadczony i zawsze mogliśmy liczyć na niego w trudnych sytuacjach. Rozmawiałem z nim na drugi dzień po kontuzji i liczy na szybki powrót – powiedział specjalnie dla naszej gazety Mike.

Teraz przed Liverpoolem ważne mecze ligowe oraz starcia w Lidze Mistrzów. Nie wykluczone, że drużyna będzie wzmocniona zawodnikami rezerw bądź młodzieżowcami. Dodatkowo klub poinformował, że Djibril Cisse oraz Harry Kewell dostali „zielone światło” na rozmowy z nowymi pracodawcami.

- Tak to prawda. Cisse oraz Kewell nie są brani pod uwagę budowy zespołu. Francuz otrzymał konkretne oferty z Niemiec i Francji, natomiast Kewell może zostać na Wyspach­ – kontynuuje Mike i dodaje: - Czy będziemy sięgać po młodych zawodników? Nie wykluczam. Warto odnotować, że świetny mecz rozegrał Rafał Loda. 17-latek debiutował od razu w Lidze Mistrzów i się nie spalił. Mamy zdolnych zawodników i musimy to wykorzystać – zakończył trener trzeciej drużyny Premier League.

Odnośnik do komentarza

Mecz z Sunderlandem był zaliczony do miana tych najcięższych. Dlaczego? Otóż kontuzje i różne zawieszenia sprawiły, że musiałem sięgnąć po zawodników z rezerw. I tak po raz pierwszy w tym sezonie na ławce rezerwowych zasiądzie … Jerzy Dudek – bohater ubiegłorocznego finału Ligi Mistrzów.

 

Początek spotkania pokazał, że „Czarne Koty” faktycznie są outsiderem ligi. To my pomimo wielu osłabień dominowaliśmy i brakowało nam jedynie skuteczności. Nasza bramka padła dopiero po błędzie bramkarza gości, który długo bawił się piłką i w dziecinny sposób zabrał mu ją Crouch. Anglik tym samym zanotował piąte trafienie w tym sezonie, w meczu ligowym.

 

Od tego momentu grało nam się zdecydowanie lepiej, ale błędów nie popełniał już … Kelvin Davis. Wychowanek Luton był po prostu omijany przez swoich kolegów z drużyny. Świetny mecz rozgrywał lewy obrońca Sunderlandu – Julio Arca, który wielokrotnie dośrodkowywał w pole karne. Jednak napastnicy tego zespołu grali gorzej niż fatalnie.

 

W drugiej połowie próbowaliśmy „rozkręcić” skrzydła, bo wpuściłem Nani’ego, ale i on nie miał pomysłu na grę. Po nudnym meczu wygraliśmy 1:0 i dziwiłem się, że w tym meczu brał udział mój zespół. Zawsze graliśmy fajną piłkę, a dzisiaj? Piach, piach i plaża.

 

19.11.2005, Anfield Road, widzów – 45353

PL (13/38), [3.] Liverpool FC – [18.] Sunderland AFC 1:0 (1:0)

1:0 – Peter Crouch (24.)

 

Liverpool FC: Reina – Finnan, Hyypia, Antwi (90. Loda), Warnock – Sissoko – Garcia, Idrizaj (77. Maloney), Van Persie – Crouch, Kisliy (46. Nani)

 

MVP: Julio Arca (24; ARG; 8)

Odnośnik do komentarza

W Anglii pogoda deszczowa – normalka. Spacer ulicami bez kaloszy powoduje mokre skarpetki i ubrudzone nogawki. Nie przeszkadza to obywatelom Turcji, Palestyny czy Iraku, których „na pęczki” widać w centrum miasta.

 

Samotne spacery to była kiedyś moja domena, teraz to miało się zmienić wraz z poważnym związkiem. Niestety Kate pracowała do późna, zatem postanowiłem pochodzić trochę bez celu. Przy Oriel Chambers zauważyłem dwóch starszych ludzi, najprawdopodobniej byli bezdomni. Trochę brudne nosy, włosy nie uczesane – było mi ich żal. Byłem zdumiony, że nie piją alkoholu, tylko grają … w szachy!

 

Gdy mnie zauważyli wymienili między sobą parę zdań, których z racji odległości nie miałem prawa usłyszeć. W mojej głowie kłębiło się wiele myśli, ale postanowiłem do nich podejść i jakoś zagaić rozmowę.

 

- Witam Panów.

- Hohoho. Co za gość. Ja Pana z telewizji znam – odpowiedział jeden z nich.

- Nie wykluczone. Czasem mnie tam pokazują.

- Myśmy są kibice Evertonu. Więc raczej sympatii u nas nie zyskasz. Spadaj – dość chamsko warknął drugi.

- Cóż.. Zróbmy tak. Zagram z jednym, z Was w szachy. Jeżeli przegram to sobie pójdę, ale jak wygram to pójdziecie na mecz Liverpoolu.

 

Obaj parsknęli śmiechem. Widać było, że czują się pewnie niczym arcy-mistrz Kasparow.

 

- Nasze figury nie przeżyją dotyku trenera Liverpoolu – odpowiedział „Brodacz”.

- Dodatkowo dorzucam 300 funtów – odparłem.

Ich oczy zrobiły się wielkie i nagle zabłysły. Wiedziałem, że na taką propozycję obaj się „połaszą”. W ich sytuacji to 300 funtów gwarantuje „dobre” życie przez minimum miesiąc.

- Dobra. Niech Ci będzie, zgadzamy się. Jim graj – usłyszałem.

 

(…)

- Szach i mat! – wykrzyczałem w geście triumfu po niecałym kwadransie gry z Jim’em.

 

Okazał się dobrym zawodnikiem, ale jak widać lata nudy, gdy człowiek bez pracy przydały się właśnie w dzisiejszym dniu.

 

- To jak chłopaki? Widzimy się jutro na meczu z Villarreal? O 15:00 bądźcie pod klubem dam Wam bilety.

- Cholera. Żebyś nie pomyślał, że jesteśmy niesłowni, bo za Evertonem. Będziemy – mówili z bólem.

- Do zobaczenia.

(…)

 

Odszedłem, spojrzałem na zegarek i … trach! Było już grubo po 17:00, nie wiedziałem, że aż tyle czasu zeszło mi na rozmowę z Jimem i jego kompanem. Rozejrzałem się dookoła i zauważyłem postój taksówek. Biegiem udałem się w jej kierunku i poprosiłem taksówkarza o kurs na Anfield Road.

Odnośnik do komentarza

Wysiadłem z taksówki. Niebo płakało, jakby świat miałby się skończyć. Gdy płaciłem za kurs, kątem oka ujrzałem Kate, która była wyraźnie zdenerwowana. Jej twarz była w czerwonych barwach i już wiedziałem, że szykuje się wybuch niczym w Etnie.

 

- Przepraszam Cię bardzo. Długo czekasz? – rozpocząłem od razu.

- Ponad kwadrans. A zawsze mówisz, że to na kobiety trzeba czekać! – krzyczała ze złości.

- Grałem w szachy i nawet nie wiem, kiedy uciekł mi ten czas.

- Co robiłeś? Z kim grałeś?

- Później Ci opowiem. Może w ramach przeprosin zabiorę Cię na zakupy? Ostatnio mówiłaś, że potrzebujesz parę drobiazgów.

- Takie przeprosiny mi odpowiadają, ale wiedz, że to nie będzie parę drobiazgów – odpowiedziała złowrogo.

 

(…)

 

Do domu wróciliśmy po 22:00. Ja padnięty, nie czujący nóg, ona z dziesięcioma siatkami zakupów. Zwiedziliśmy dwie galerie i milion sklepów. Jutro przede mną ważny mecz z Villarreal, który zapewne przesiedzę na ławce, bo nóg nie będę czuł. Oby tylko chłopcy zagrali na dobrym poziomie.

Zanim poszliśmy spać musiałem jeszcze opowiedzieć Kate o sytuacji z Jimem i grze w szachy. Była zaskoczona, początkowo myślała, że żartuję. Ale, jak powiedziałem jej, że jutro przyjdą obaj po bilety na Anfield zaczęła poważnie to traktować. Nawet zaczęła się śmiać i powiedziała, że zaczynam przekupywać kibiców Evertonu i zamieniam ich w kibiców „The Reds”. To możliwe.

 

(…)

 

Obudziłem się dość późno, bo około 11:00. Na stole zauważyłem krótki liścik od Kate, która z samego rana musiała jechać do pracy. Krótki prysznic, mycie zębów, śniadanie i podróż na Anfield Road. Bez zawieszonego Gerrarda i, bez kontuzjowanych: Carraghera i Xabi’ego zagramy w tym meczu. Dodatkowo na kadrach młodzieżowych są: Scott Carson i … Florent Sinama-Pongolle. Martwię się, że niebawem będę musiał sam grać na środku defensywy bądź pomocy.

 

Ten mecz to rewanż za pierwsze nasze spotkanie i porażkę 5:3. Musimy dzisiaj wygrać i nadgonić bilans bramkowy, choć nie ukrywam, że liczę na zwycięstwo ze Slavią Praga i porażkę Villarreal z Szachtarem w ostatniej kolejce.

 

Pierwszy gwizdek! Za mną komplet publiczności i dwaj, zniesmaczeni goście – Jim i John. Początek pokazał, że jesteśmy zdecydowanym faworytem. Graliśmy o wiele lepiej niż w pierwszym naszym starciu. Niestety w 8 minucie fatalnie spudłował Robin Van Persie, ale obrona Villarreal popełniała jednak błędy. W ciągu szesnastu minut na listę strzelców wpisaliśmy się … trzykrotnie! Dwa gole zanotował … Godwin Antwi. 17-latek dwukrotnie z rzutu karnego pokonał bramkarza „Żółtej Łodzi Podwodnej”. Trzecie trafienie zanotował świeżo upieczony reprezentant Anglii – Stephen Warnock. 23-latek w rozgrywkach kontynentalnych wypada świetnie! 9 spotkań, 2 bramki, 5 asyst! Czego chcieć więcej?

 

Dzięki tym trzem trafieniom wyszliśmy na prowadzenie w grupie, co niemal na pewno dawało nam awans z pierwszego miejsca. W drugiej połowie skontrowali nas goście – Guayre pokonał swojego byłego, klubowego kolege – Pepe Reinę.

Wynik i tak nas rozpieszczał, bo ważne było zwycięstwo. Zmiennicy zaprezentowali się korzystnie i wciąż nie podjąłem decyzji w sprawie wykupu: Maloney’a z Celticu i Vinckena z Feyenoordu. Byłem dumny z chłopców, którzy w doliczonym czasie gry przeprowadzili świetną akcję, którą wykończył Sergey Kisliy. Chłopak, który na początku przyszłego roku będzie obchodził 18-ste urodziny to niesamowity talent i nie wykluczam, że stanie się legendą The Reds.

 

22.11.2005, Anfield Road, widzów - 45263

LM (5/6), [2.] Liverpool FC – [1.] Villarreal CF 4:1 (3:0)

1:0 – Godwin Antwi (26. – kar)

2:0 – Stephan Warnock (39.)

3:0 – Godwin Antwi (42. – kar)

3:1 – Guarye (64.)

4:1 – Sergey Kisliy (90.)

 

Liverpool FC: Reina – Finnan, Hyypia (90. Loda), Antwi, Warnock – Sissoko – Luis Garcia, Idrizaj (70. Maloney), Van Persie – Crouch (70. Nani), Kisliy

 

MVP: Jose Manuel Reina (23; ESP: 1/0; 9)

Odnośnik do komentarza

Kolejne spotkanie to starcie z Manchesterem City. W końcu mogliśmy zawitać na ten duży stadion „The Citizens”, których prowadzi Stuart Pearce. Anglik w swoich szeregach ma doświadczonych m.in.: Davida Jamesa oraz Andy Cole’a. My nadal z dość eksperymentalną linią obrony, aczkolwiek sprawuje się ona nie najgorzej.

 

Początek spotkania pokazał, że gospodarze dużo piłek grają na Argentyńczyka – Kily’ego Gonzaleza, który przed sezonem przyszedł z Interu Mediolan. 31-latek jednak nie radził sobie z Finnanem, który blokował go wraz z Samim Hyypią. W 15 minucie „sam na sam” z bramkarzem wyszedł Kisliy, ale faulował go James i sędzia wskazał „na wapno”, a dodatkowo bramkarz City … wyleciał z boiska!

 

Karnego wykorzystał młody Antwi i wynik nas satysfakcjonował! Reprezentant Ghany od kilku spotkaniach coraz pewniej gra w naszych barwach. Dodatkowo często włącza się przy stałych fragmentów gry. W zespole Manchesteru dobrze grał drugi bramkarz – Geert De Vlieger i wynik się nie zmienił.

 

0:1 – taki wynik utrzymał się do końca. Kolejne zwycięstwo i, kolejne trzy punkty przybliża nas do pierwszego miejsca. Aktualnie mamy trzy „oczka” straty do Manchesteru United.

 

26.11.2005, The City of Stadium, widzów – 47696

PL (14/38), [12.] Manchester City – [3.] Liverpool FC 0:1 (0:1)

 

0:1 – Godwin Antwi (16.)

 

Liverpool FC: Reina – Finnan, Antwi, Hyypia, Warnock – Sissoko – Gerrard, Idrizaj (66. Nani), Van Persie – Sinama-Pongolle (46. Luis Garcia), Kisliy (78. Maloney)

 

MVP: Jose Manuel Reina (23; ESP: 1/0; 9)

 

Na Anfield Road przyjechała drużyna Crystal Palace. To mecz w ramach 4 rundy Pucharu Ligi i nie ukrywałem, że szansę otrzymają rezerwowi. Kontrakt wygasa Neilowi Mellorowi, zatem chłopak dostanie swoją szansę. Dodatkowo między słupkami pokaże się Scott Carson.

 

Już początek meczu pokazał, że będziemy przeważać. Niestety Mellor pudłował „na potęgę” i wszystko musiał nadrabiać jego kolega z napadu – Sergey Kisliy. 17-letni Białorusin w 17 minucie wykorzystał wrzutkę Bastiana Idrizaja i głową pokonał doświadczonego bramkarza gości. Od tego momentu grało nam się ławiej, choć było widać, że co niektórzy zawodnicy nie mają bladego pojęcia, jak grać w naszym systemie. Gubił się zwłaszcza Vincken, który nie pozostanie w Liverpoolu na kolejne lata. Jego drużyna – Feyenoord życzy sobie grubych milionów za tego 19-latka.

 

W przerwie delegowałem do gry Hiszpana – Miki Roque. Nie wiem czemu, ale mam sentyment do tego obrońcy i dopóki ja jestem trenerem Liverpoolu on będzie zawodnikiem tego klubu. No chyba, że sam będzie chciał odejść. W 68 minucie inny rezerwowy Michael Nardiello zdobył swoją pierwszą bramkę dla „The Reds”. Wychowanek Manchesteru United wyrasta na niezły talent.

 

Obok tej dwójki pojawił się jeszcze Adam Hammill, który już parokrotnie wystąpił w pierwszym zespole. 17-latek jednak jest często kontuzjowany i nie wykluczam rozwiązania z nim kontraktu.

 

29.11.2005, Anfield Road, widzów – 24592

PL 4 rnd, [PL] Liverpool FC – [CHM] Crystal Palace 2:0 (1:0)

1:0 – Sergey Kisliy (17.)

2:0 – Michael Nardiello (68.)

 

Liverpool FC: Carson – Barragan, Antwi (45. Roque), Hyypia, Traore – Sissoko – Vincken (63. Hammill), Idrizaj, Van Persie – Mellor (63. Nardiello), Kisliy

 

MVP: Scott Carson (20; ENG U21: 18/1; 9)

Odnośnik do komentarza

Dwa spotkania z „czystym kontem” i szansa na kolejne takie spotkania. Tym razem w Premier League czeka na nas Fulham, które zajmuje … przedostatnie miejsce! Co więcej, w 14 kolejkach nie odnieśli jeszcze zwycięstwa, choć mają nawet niezłych zawodników.

 

W naszym zespole na ławce rezerwowych po raz pierwszy zasiądzie Michael Nardiello, który na stałe przeniósł się do pierwszej drużyny. Dodatkowo nadal na środku defensywy gra Godwin Antwi, który też ani myśli o oddaniu miejsca innym. Przed meczem ze Slavią Praga mam pełen komfort, a to najważniejsze.

 

Już w 7. minucie z głębi pola do Momo Sissoko podawał Bastian Idrizaj, a Malijczyk huknął, jak z armaty i trafił wprost w okienko bramki Jaroslava Drobnego. 1:0 i zanosiło się na duży pogrom, bo miny moich zawodników mówiły jedno słowo: WALKA! Później swoje okazje mieli m.in. Luis Garcia i Antwi, ale to Steven Gerrard wpisał się na listę strzelców.

 

Lewą flanką popędził Stephen Warnock, który dośrodkował w pole karne, a tam akcje wolejem zakończył nasz „El Capitano”. Parę minut później Anglik zdobył bramkę sezonu. Przymierzył z rzutu wolnego, który był w okolicach 26 – 30 metra od bramki Fulham! Gerrard tym samym ma już na koncie osiem trafień dla „The Reds” w tym sezonie!

 

Do przerwy, zatem było 3:0, ale wierzyliśmy, że w drugiej połowie też padną bramki. Do gry desygnowałem rezerwowych: Traore, Kisliy’ i Nardiello. Ten ostatni kilka sekund po wejściu wykorzystał podanie … Traore i pokonał Drobnego! 19-latek debiutuje w lidze i od razu z bramką. Skończyło się na czterech trafieniach i dwóch czerwonych kartkach dla gości. Z taką grą to raczej nie utrzymają Premier League, ale życzę im wszystkiego najlepszego.

 

Nas dodatkowo cieszy fakt, że Chelsea i Manchester United zremisowały swoje mecze i mamy tylko „oczko” straty do dwóch pierwszych miejsc.

 

3.12.2005, Anfield Road, widzów – 45343

PL (15/38), [3.] Liverpool FC – [19.] Fulham 4:0 (3:0)

1:0 – Mohamed Sissoko (7.)

2:0 – Steven Gerrard (23.)

3:0 – Steven Gerrard (31.)

4:0 – Michael Nardiello (78.)

 

Liverpool FC: Reina – Finnan żk, Antwi, Hyypia, Warnock (64. Traore) – Sissoko – Gerrard, Idrizaj, Luis Garcia – Crouch (64. Nardiello), Sinama-Pongolle (46. Kisliy)

 

MVP: Steven Gerrard (25; ENG: 38/7; 9)

Odnośnik do komentarza

Po meczu z Fulham wróciliśmy do treningów, bo czeka nas ostatni mecz Ligi Mistrzów ze Slavią Praga. Na murawie naszego boiska treningowego pojawił się David Moores – prezes klubu. Widziałem, jak kiwa palcem w moim kierunku, zatem zostawiłem chłopaków samych i udałem się w jego kierunku.

 

- Witam Pana Prezesa.

- Cześć Mike. Dobrze, że Cię spotkałem.

- Trening mamy więc muszę być, prawda?

- Dokładnie. Chciałem Ci powiedzieć, że sytuacja finansowa klubu trochę drgnęła i jest nie najgorzej. Zatem powiększyliśmy budżet transferowy o 2 miliony funtów. Dobrze go wykorzystaj.

- To miła informacja, ale zimą nie przewiduję żadnych transferów. Ale mogą być odłożone na bok, może się przydadzą.

- Po odejściu Kewella i Cisse nie planujesz żadnych wzmocnień?

- Żadnych. Mamy następców. Planuję jeszcze sprzedać Croucha, o ile oferta będzie satysfakcjonująca.

- Mam nadzieję, że wiesz co robisz. Jak coś to jestem u siebie w gabinecie – zakończył Moores, po czym odwrócił się na pięcie i poszedł w kierunku budynku klubowego.

 

(…)

 

Po treningu udaliśmy się do siedziby FA, gdzie odbyło się losowanie 3 rundy Pucharu Anglii. Mogliśmy trafić na zespół z Premier League, ale ja wolałem na jakąś drużynę z czwartej ligi. Niestety los skojarzył nas z Leicester City i zagramy 7 stycznia na Walkers Stadium.

 

Zupełnie zapomniałem, że długa przerwa po meczu ze Slavią spodowana jest naszym występem w Klubowych Mistrzostwach Świata. Postanowiłem gruntownie przyjrzeć się rezerwom, by zabrać 21-osobową kadrę na te spotkania.

 

I tak w Pradze zagrali m.in.: Scott Carson, Rafał Loda i Michael Nardiello. Ten mecz pomimo składu miał niecodzienny przebieg. Sędzia pochodził z Hiszpanii, mało słów znał po angielsku i mało którzy zawodnicy wiedzieli o czym mówi. Sędzia Ibanez wsławił się tym, że podyktował dla nas … trzy rzuty karne! Dwa wykorzystał Godwin Antwi (już 5 bramek w sezonie) oraz Sinama-Pongolle (9 bramek).

 

Za zwycięstwo otrzymaliśmy marne 220 tysięcy funtów, ale awansowaliśmy z pierwszego miejsca. Grono potencjalnych rywali jest bardzo mocne i tak możemy trafić na choćby Real Madryt. Wymarzony rywal? Jest taki – Club Brugge.

 

7.12.2005, Praga, widzów –

LM (6/6), [4.] Slavia Praga – [1.] Liverpool FC 0:3 (0:2)

0:1 – Godwin Antwi (9. – kar)

0:2 – Godwin Antwi (41. – kar)

0:3 – Florent Sinama-Pongolle (85. – kar)

 

Liverpool FC: Carson – Barragan, Antwi żk (67. Roque), Loda, Warnock – Sissoko – Vincken, Idrizaj (67. Maloney), Van Persie (45. Sinama-Pongolle) – Nardiello, Kisliy

 

MVP: Stephen Warnock (23; ENG: 2/0; 9)

Odnośnik do komentarza

Parę dni po meczu ze Slavią Praga spotkaliśmy się ze sztabem szkoleniowym i zawodnikami w sali odpraw. Przybył pierwszy zespół oraz drużyna rezerw. Każdy wiedział, że tematem są Klubowe Mistrzostwa Świata w których bierzemy udział jako zwycięzca europejskiej Ligi Mistrzów.

 

Oprócz naszego zespołu do półfinału zakwalifikowały się: Sydney FC (Australia) oraz LD Alajuelense (Kostaryka). Obok tych zespołów pojawimy się my oraz jakaś drużyna z Brazylii – najprawdopodobniej Sao Paulo.

 

Postanowiłem zabrać na te dwa spotkania 23 zawodników, choć pierwotnie miało być ich o dwóch mniej. Czym to jest spowodowane? Jedno spotkanie zagramy z rywalem mniej wymagającym, zatem postawię na drugi garnitur, co by odciążyć trochę podstawowych zawodników.

 

- Zebraliśmy się tutaj, bo czeka nas daleka przeprawa na Klubowe Mistrzostwa Świata. To trofeum jest dla nas priorytetem i bez niego możemy się nie pokazywać na Anfield. A wiec lista zawodników, którzy jutro o 9:00 pakują się w samolot to:

 

Bramkarze: Pepe Reina, Scott Carson i Paul Lancaster

 

Obrońcy: Stevie Finnan, Antonio Barragan, Godwin Antwi, Rafał Loda, Sami Hyypia, Miki Roque, Stephan Warnock, Djimi Traore

 

Pomocnicy: Momo Sissoko, Steven Gerrard, Luis Garcia, Bestian Idrizaj, Shaun Maloney, Tim Vincken, Darren Potter

 

Napastnicy: Florent Sinama-Pongolle, Robin Van Persie, Sergey Kisliy, Michael Nardiello, Neil Mellor

 

- Reszta zostaje w Liverpoolu i ogląda nasze mecze w Japonii. Dodatkowo trenujemy normalnie, wszystkie moje obowiązki przejmuje Pako, który nie leci z nami, bo za mały czarter wynajęliśmy. YOU WILL NEVER WALK ALONE!

Odnośnik do komentarza

Yokohama Stadium to jedna z aren Mistrzostw Świata 2002, które odbyły się w Korei i Japonii. Dość egzotyczny kraj i sędzia, który pochodzi z Wybrzeża Kości Słoniowej. To dość miłe, gdy widzisz, jak na widok Stevena Gerrarda czy Pepe Reiny ślinią się kibicki gospodarzy, a sami zawodnicy proszą o autografy.

 

Na to spotkanie delegowałem mocno rezerwowy skład, ale z Gerrardem i Van Persim. Między słupkami pojawił się 20-letni Carson, a jego zmiennikiem został Paul Lancaster. 18-latek to jeden z najlepszych młodzieżowców i już niebawem na stałe przebije się do pierwszego zespołu.

 

W ciągu pierwszych 9 minut wpisaliśmy się dwukrotnie na listę strzelców! Najpierw zrobił to Gerrard, a później Sissoko. Malijczyk kapitalnie przymierzył z dystansu, a bramkarz gospodarzy zauważył piłkę zapewne już w siatce. Taki wynik dawał nam pewne miejsce w finale, ale kilka sekund przed gwizdkiem kończącym pierwszą połowę do siatki trafił Robin. Holender potwierdza swoje aspirację do gry w napadzie, ale u nas jest problem z obsadą lewego skrzydła. Chyba jednak będzie trzeba sięgnąć po pieniążki do sakiewki.

 

Oprócz Lancastera po przerwie na murawie pojawili się: Kisliy i Roque. Fantastyczne zawody rozgrywał „El Capitano”, który jeszcze w 50. i 76. minucie wpisywał się na listę strzelców! Tym samym na koncie miał hat-tricka i pewne miejsce w czołówce rywalizacji o miano Króla Strzelców.

 

5:0 – to bardzo dobry wynik, zwłaszcza, że w finale może być znacznie ciężej o bramki. Naszym rywalem będzie Sao Paulo, które ograło Sydney FC 2:1. My jednak cieszymy się grą z każdym rywalem, choć z Brazylijczykami zagramy najmocniejszą jedenastką.

 

15.12.2005, Yokohama Stadium, widzów – 32435

½ KMŚ, [CRC] Kostaryka – [ENG] Liverpool FC 0:5 (0:3)

0:1 – Steven Gerrard (6.)

0:2 – Mohamed Sissoko (9.)

0:3 – Robin Van Persie (44.)

0:4 – Steven Gerrard (50.)

0:5 – Steven Gerrard (76.)

 

Liverpool FC: Carson (46. Lancaster) – Barragan, Antwi (46. Roque), Loda, Traore – Sissoko – Gerrard, Potter, Luis Garcia – Van Persie, Mellor (46. Kisliy żk)

 

MVP: Steven Gerrard (25; ENG: 38/7; 10)

Odnośnik do komentarza

W finale zagramy w czerwonych strojach, czyli jako gospodarz! Tak wypadło z losowania, a to mnie najbardziej cieszyło. Przypomnimy sobie mecz ze Stambułu, gdy pokonaliśmy w tych strojach włoski Milan.

 

Bałem się tylko postawy sędziego, który pochodził z Burkina Faso i miał tylko … dwa przednie zęby! Gdy podszedłem i uścisnąłem mu dłoń o mało nie przewróciłem się, gdy się uśmiechnął. Mam nadzieję, że moi zawodnicy skoncentrują się na grze.

 

Zespół Sao Paulo ma wielu dobrych Brazylijczyków w składzie i kilku na pewno widziałbym w Liverpoolu. Problemem jest pozwolenie na pracę, zatem nie ma się co angażować. Choć mój wzrok przykuwa Ale (19; DM; BRA U21: 4/0) i Fabio Santos (20; DL; BRA U21: 13/0).

 

Goście od początku zaskoczyli, ale „in minus”. Wyszli na to spotkanie nie przygotowani i bez werwy, która miałaby pokazać, że oni też chcą zdobyć to trofeum. Nasza kontrola nad spotkaniem była, aż nad widoczna i już w pierwszej połowie „worek z bramkami” pękł niczym mydlana bańka.

 

W 14. minucie świetnym strzałem głową popisał się Florent Sinama-Pongolle, a dziesięć minut później Robin Van Persie pokazał, jak wykorzystuje się sytuacje „sam na sam”. Pomimo pogody jaka panowała w Japonii (4 stopnie, bezwietrznie) nasi kibice mogli się bawić na całego! Do przerwy wynik się nie zmienił, a szansę gry otrzymali: Carson, Traore i Nardiello.

 

Niespełna minutę po wznowieniu gry było 3:0, po trafieniu Traore. Malijczyk dobił strzał Gerrarda do pustej bramki! Było już wiadome, że nie powinniśmy tego spotkania przegrać. Swoje trafienia dołożyli jeszcze: Van Persie (drugie) i Besian Idrizaj. Dla 18-letniego reprezentanta Austrii była to pierwsza bramka dla „The Reds”.

 

LIVERPOOL FC – Klubowym Mistrzem Świata! Szampan powinien lać się strumieniami, ale to po powrocie do Anglii! Na nasze konto wpłynęło skromnie 1,5 miliona funtów za końcowe zwycięstwo. Zatem sezonowy budżet jest na plusie.

 

18.12.2005, Yokohama Stadium, widzów – 72340

KMŚ – Finał, [ENG] Liverpool FC – [bRA] Sao Paulo FC 5:0 (2:0)

1:0 – Florent Sinama-Pongolle (14.)

2:0 – Robin Van Persie (24.)

3:0 – Djimi Traore (46.)

4:0 – Robin Van Persie (64.)

5:0 – Besian Idrizaj (79.)

 

Liverpool FC: Reina (46. Carson) – Finnan żk, Antwi, Hyypia, Warnock (46. Traore) – Sissoko – Gerrard, Idrizaj, Luis Garcia – Sinama-Pongolle (64. Nardiello), Van Persie

 

MVP: Robin Van Persie (22; NED: 6/1; 10)

 

Powodem do dumy na pewno jest forma moich zawodników. W sześciu meczach z rzdu utrzymaliśmy „czyste konto”, a dodatkowo strzeliliśmy, aż … 20 bramek! Na początku sezonu myślałem, że ta młodzież sobie nie poradzi i będziemy grać o środek stawki, ewentualnie miejsce, które daje nam prawo gry w Pucharze UEFA. Nic bardziej mylnego – walczymy o Mistrza Anglii i zdobywamy inne trofea (Superpuchar Europy i Klubowe Mistrzostwo Świata). Dzięki pracy na Anfield Road jestem już znany na całym świecie!

Odnośnik do komentarza

@lew77: Przyda się! Dzięki :D

 

 

Powrót do Liverpoolu.

 

Lot z Japonii miał trwać nawet osiem godzin! Masakra. Niektórzy nie spali, by zrobić to w samolocie. Ja miałem miejsce przy oknie i prawie cały czas patrzyłem na białe chmurki. Na jakąś godzinkę przymknęło mi się oko, ale obudził mnie kapitan, który zapowiadał lądowanie na naszym lotnisku.

 

Rozejrzałem się dookoła, obok mnie siedział Steven Gerrard – wesoły z „Playboyem” na kolanach. Od razu uśmiechnąłem się w jego kierunku i powiedziałem:

 

- Wyrzuć to lepiej przed wyjściem. Żona na pewno będzie, lepiej żeby nie widziała – mówiłem ze śmiechem.

- Trenerze. Będą takie pustki, że nikt nas nie zauważy – odpowiedział „El Capitano”.

- Przekonamy się. Stawiam na duże tłumy w tym Wasze żony.

- A Pańska żona? – zapytał Stevie.

- Moja? Ja mam tylko narzeczoną, za dużo czasu mi zabieracie i nie mam czasu na ślub

- Aha. To powiem chłopakom, by strzelali sobie teraz do swojej bramki, może wtedy coś się zmieni

- Nie, lepiej nie.

 

Pośmiałem się z naszym liderem, ale teraz musieliśmy trzymać się mocno, bo nadchodziło lądowanie. Na szczęście nasi piloci byli niezwykle doświadczeni i nie było wielkiego strachu. Spokojny lot zakończył się o 22:45 angielskiego czasu.

 

Pokonanie tunelu i odprawy zajęło nam około 30 minut. Wyszliśmy przez wielkie drzwi na hol, a tam … mnóstwo fleszy, dziennikarzy i nasze rodziny. Kątem oka szukałem Gerrarda, który momentalnie zrobił się czerwony i pakował gazetę do torby. Jeden z dziennikarzy szybko to zauważył i popędził w jego kierunku.

 

Kamery atakowały mnie ze wszystkich stron, ale zauważyłem Kate i popędziłem w jej stronę. Zanim przedarłem się przez tłum napalonych nastolatek zdążyłem dwa razy zgubić torbę i raz się przewrócić. Gdy już dotarłem do ramion Ukochanej poczułem się, jak w domu.

 

- Gratuluję! Świetne osiągnięcie – od razu powiedziała.

- To nie jest ważne. Ile my się nie widzieliśmy? Chyba miesiąc

- To tylko 5 dni – odparła z uśmiechem.

- Koniecznie musimy gdzieś wyjechać. Należy nam się jakiś wolny weekend – odparłem.

- Weekend? Zostańmy w domu. Odpoczniemy w wakacje. Znalazłam już fajne oferty. Może Kenia albo Indie? – zapytała.

- Dość egzotycznie. Porozmawiamy o tym w domu. Uciekamy stąd – złapałem Kasię za rękę i uciekliśmy do domu. Moi zawodnicy udali się do autobusu i rozeszli się dopiero pod Anfield Road.

Odnośnik do komentarza

Uciekliśmy przed fleszami i dziennikarzami prosto do taksówki, która stała pod lotniskiem. Taksówkarz wyraźnie mnie poznał i przez całą drogę obserwował. Na koniec kursu powiedział tylko, czy nie podpiszę mu plakatu dla wnuka. Nie mogłem odmówić.

 

(…)

 

Weekend minął szybko. Słodkie lenistwo, pogaduchy, kino i romantyczne kolacje, i wiele innych bardziej pikantnych spraw. Doszliśmy do porozumienia w sprawie wakacji i za pierwszy cel obraliśmy Włochy – a dokładniej Sardynię. Spędzimy tam prawie miesiąc w luksusowych warunkach.

 

(…)

 

Powrót do pracy okazał się nad wyraz miły, bo na biurku leżała, a raczej czekała na mnie biała koperta z pieniędzmi od Prezesa. Okazało się, że za triumf w KMŚ otrzymałem 25 tysięcy funtów. Już przed podpisaniem kontraktu postanowiłem, że wszystkie premie przeznaczam na spłatę kredytów, tak też zrobiłem z tą gotówką.

 

Gdy zadzwoniłem do banku od którego pożyczyłem pieniądze. Włos zjeżył mi się na głowie. Sympatyczna pani oznajmiła mi, że mam do spłaty jeszcze … 110 tysięcy. I tak idzie mi to wyjątkowo sprawnie, bo od czerwca spłaciłem 90 tysięcy, zatem połowa tuż, tuż..

 

Mecz z Newcastle United elektryzował kibiców niczym spotkanie finałowe z Sao Paulo. To już ćwierćfinał Pucharu Ligi, zatem krok od następnego pucharu. My nie odpuszczamy, walczymy o wszystko, zatem pojawił się najmocniejszy skład.

 

Początek spotkania był agresywny i brutalny. Goście faulowali, a sędzia nie używał kartek. Wywołał tym moje oburzenie i wiązankę niecenzuralnych słów. Już po kwadransie kuśtykał Van Persie. Chwilę później faulowany był Kisliy w polu karnym i tym razem sędzia wskazał „na wapno”.

 

Do piłki podszedł Godwin Antwi i dał nam prowadzenie! Shay Given zmylony i bez szans. 17-latek wyrasta na „egzekutora”, bo do tej pory tylko raz spudłował rzut karny (na 7 prób). Swoje okazje marnował później „Latający Holender” i „El Capitano” – co doprowadzało mnie do łez, bo to powinno skończyć się w pierwszej połowie.

 

Co w przerwie rzucało się w oczy? Statystyki. Posiadanie piłki? 65 – 35, a o strzałach mówić nie będę. W drugiej połowie spokojnie „klepaliśmy” piłkę, by goście trochę pobiegali. W 68. minucie prawą flanką popędził Finnan, który wrzucił futbolówkę wprost na głowę Sinamy-Pongolle i było 2:0. To tzw. „gwóźdź do trumny” Newcastle!

 

To kolejny mecz z czystym kontem! Świetna passa, co dobrze świadczy o naszej obronie. Dodatkowym powodem do zadowolenia jest fakt, że w ćwierćfinale odpadł jeden z największych naszych rywali – Manchester United, który w dogrywce uległ … Wigan. Oprócz tego zespołu możemy trafić na Leicester City bądź West Bromwich.

 

W międzyczasie odbyło się losowanie fazy pucharowej Ligi Mistrzów. Niestety nie trafiliśmy na Club Brugge, ale rywal też z nie najwyższej półki – Ajax Amsterdam. Holendrzy są w dołku i musimy to wykorzystać.

21.12.2005, Anfield Road, widzów – 45335

¼ PL, [PRM] Liverpool FC – [PRM] Newcastle United 2:0 (1:0)

1:0 – Godwin Antwi (18. – kar)

2:0 – Florent Sinama-Pongolle (68.)

 

Liverpool FC: Reina – Finnan, Antwi, Hyypia, Warnock (78. Traore) – Sissoko – Gerrard, Idrizaj (68. Maloney), Luis Garcia – Van Persie (56. Sinama-Pongolle), Kisliy

 

MVP: Godwin Antwi (17; GHA U21: 1/0; 8)

Odnośnik do komentarza

Wezwałem do swojego gabinetu Djimi’ego Traore (25; MLI: 2/1) i postanowiłem oznajmić mu moją decyzję.

 

- Djimi. Sprawa jest prosta – wystawiłem Cię na listę transferową. Z tego co wiem już są oferty z Anglii, Hiszpanii i Francji. Musisz sam wybrać, ja zaakceptuję każdą, dobrą ofertę.

- Trenerze! Jestem tutaj prawie siedem lat. Przywiązałem się do Liverpoolu, do tego klubu, chcę tutaj zostać – mówił ze łzami w oczach Malijczyk.

- Jesteś za drogi. Milion funtów masz samej pensji dodatkowo bonusy. Szukamy kogoś na Twoje miejsce. Mam tylko prośbę, byś dawał z siebie wszystko póki pracujesz na Anfield.

- Jestem profesjonalistą.

- Nie wątpię

 

(…)

 

Mamy parę zaległych spotkań (z powodu Klubowych Mistrzostw Świata) i nasza strata do lidera wynosi pięć punktów. Jeżeli nie będziemy trafić głupio „oczek” to możemy niebawem cieszyć się z pozycji lidera. Naszym kolejnym rywalem jest Blackburn Rovers, które na co dzień rozgrywa swoje mecze na Ewood Park.

 

Trenerem zespołu jest Walijczyk – Mark Hughes, a motorem napędowym jest jego rodak – Craig Bellamy. W naszym zespole zabraknie Robina Van Persie’go, który jest kontuzjowany, a na ławce rezerwowych zasiądzie Darren Potter, który moją decyzją pozostanie w klubie minimum do czerwca przyszłego roku.

 

Miejsce Holendra zajął Florent Sinama-Pongolle, który już w 4. minucie wpisał się na listę strzelców! Francuz jest w nieziemskiej formie i niebawem powinien ściągnąć na siebie wzrok samej światowej elity. Parę minut później podwyższyliśmy za sprawą Sissoko, który dobił lekki strzał Sergey’a Kisliy’ego. Graliśmy pewnie, ale gospodarze grali równie dobrze, brakowało im tylko szczęścia.

 

Na słowa pochwały zasłużyła moja druga linia, a zwłaszcza Luis Garcia i Besian Idrizaj. W drugiej połowie padła bramka kontaktowa Bellamy’ego. Zrobiło się nerwowo, bo gospodarze poczuli „wiatr w żagle”. Dobrą okazję zmarnował Morten Gamst Pedersen (24; NOR: 9/3). To zwycięstwo dodało nam pewności siebie – zwłaszcza, że gramy tam nierówno. Zakończyła się passa z czystym kontem – trudno.

 

26.12.2005, Ewood Park, widzów – 31322

PL (16/38), [8.] Blackburn Rovers – [4.] Liverpool FC 1:2 (0:2)

0:1 – Florent Sinama-Pongolle (4.)

0:2 – Mohamed Sissoko (12.)

1:2 – Craig Bellamy (58.)

 

Liverpool FC: Reina – Finnan żk, Antwi, Hyypia, Warnock – Sissoko żk – Gerrard, Idrizaj (58. Potter), Luis Garcia (87. Traore) – Kisliy (58. Maloney), Sinama-Pongolle żk

 

MVP: Luis Garcia (27; ESP: 2/0; 9)

Odnośnik do komentarza

Ostatnie spotkanie w tym roku rozegramy na własnym obiekcie, a rywalem będzie Charlton Athletic. Rywal zajmuje 14 miejsce w tabeli, a liderem tego zespołu jest m.in. Darren Bent (21; ENG U21: 17/11). Z bólem serca muszę oznajmić, że za kartki będzie pauzował Steve Finnan – Irlandczyk zebrał w tym sezonie już pięć żółtych i jedną czerwoną kartkę.

 

W ataku postawiłem na duet: KisliySinama-Pongolle. Francuz niedawno przedłużył o dwa lata kontrakt z naszym zespołem i tym samym dobił „gwóźdź do trumny” w sprawie Petera Croucha. Były zawodnik m.in. Southampton nie będzie nam potrzebny, gdyż mamy mocno obsadzoną formację ataku.

 

Już początek spotkania pokazał, że jesteśmy faworytami! Między słupkami gości stał Dean Kiely (35; IRL: 8/0) i od początku miał mnóstwo roboty. Piłka za jego plecami pojawiła się już w 9. minucie, kiedy to Sinama-Pongolle idealnie wypatrzył Momo Sissoko. Malijczyk przelogował wybiegającego Irlandczyka i na Anfield Road wybuchła radość w sektorach naszych kibiców.

 

Francuz miał wyraźnie „Dzień Konia”, bo parę minut później asystował przy trafieniu Kisliy’ego, który w końcu się odblokował! 17-letni Białorusin długo nie mógł pokonać bramkarza w spotkaniu ligowym. Goście próbowali grać długie piłki na szybkiego Benta, ale wszystko „czyścił” Sami Hyypia. Fin pokazuje dużą klasę, pomimo swojego wieku (32 lata).

 

W drugiej połowie graliśmy równie dobrze i nasze statystyki strzeleckie mogły się poprawić co najmniej parokrotnie. Dopiero w 60. minucie błąd Kiely’ego wykorzystał … Sinama i było 3:0! W tabeli nadal trzecie miejsce i trzy punkty straty, ale dwa zaległe mecze! Jest szansa na pozycję lidera!

 

28.12.2005, Anfield Road, widzów – 45348

PL (16/38), [3.] Liverpool FC – [14.] Charlton Atletic 3:0 (2:0)

1:0 – Mohamed Sissoko (9.)

2:0 – Sergey Kisliy (39.)

3:0 – Florent Sinama-Pongoll (60.)

 

Liverpool FC: Reina – Barragan, Antwi (45. Traore), Hyypia, Warnock – Sissoko – Gerrard, Idrizaj (45. Maloney), Luis Garcia – Sinama-Pongolle, Kisliy (67. Potter)

 

MVP: Luis Garcia (27; ESP: 2/0; 9)

 

Po tym spotkaniu każdy otrzymał parę dni wolnego. Spotkamy się w Nowy Rok o godzinie 14:00, bo dzień później mamy ligowy mecz z Boltonem. Dodatkowym plusem jest to, że otwiera się okienko transferowe i rozpoczynamy negocjacje. Kto zasili Liverpool? Najprawdopodobniej jeden bądź dwójka piłkarzy.

Odnośnik do komentarza

Początek stycznia przebiegł w transferowym zamieszaniu. Klub zdążyli opuścić bez pożegnania z kolegami: Djibril Cisse (24; FRA: 20/5), który za 5 milionów funtów zasilił niemieckie Schalke 04 i Harry Kewell (27; AUS: 17/6), który za marne 100 tysięcy powędrował do Aston Villi.

 

Dopinamy także transfery: Petera Croucha, Djimi’ego Traore oraz Darrena Pottera. Nasze szeregi wzmocnił tylko utalentowany obrońca – Fabio Santos (20; BRA U21: 13/0), który „wpadł mi w oko” w grudniowym turnieju.

 

Pierwszym „noworocznym” rywalem miał być zespół Boltonu, który zajmuje ostatnie miejsce w tabeli. Podopieczni Sammy’ego Lee grają słabo, wygrali zaledwie jeden mecz, a po 19 kolejkach zgromadzili tylko sześć „oczek”. Ten mecz mógł być dla nich szansą, bo kontuzjowany jest Sami Hyypia, nie w pełni sił: Momo Sissoko i Jamie Carragher, a nie mówię już o kontuzjowanych długotrwale: Nanim, Robinie Van Persim i Xabim Alonso.

 

Od pierwszej minuty w pomocy zagrał nominalny pomocnik Miki Roque. Defensywa też była eksperymentalna, a jej filarem miał być 17-letni Antwi. Nasz obrońca w 13. minucie uderzył z dystansu i zaskoczył zawodników gości. Piłka wpadła do siatki tuż obok bramkarza „Kłusaków”.

 

Szybko podwyższyliśmy prowadzenie, bo na listę strzelców wpisał się Florent Sinama-Pongolla. 21-latek kapitalnie przedarł się w pole karne, a doświadczony Ivan Campo nie miał żadnych szans. Muszę tutaj napomnieć, że imponował mi Roque, który po raz pierwszy gra na pozycji defensywnego pomocnika! Hiszpan rozdawał piłki niczym jego starszy kolega – Xabi. Taka młodzież daje mi do zrozumienia, że nie potrzebujemy milionowych transferów.

 

W 30. minucie bramkę kontaktową zdobył Henrik Pedersen, choć według mnie był minimalny spalony Duńczyka. Nie kłóciłem się z sędzią Dunnem, ale musieliśmy bronić tego rezultatu.

 

Po godzinie gry zadebiutował Fabio Santos. 20-latek był trochę przytłoczony, a to za sprawą braku znajomości języka angielskiego. Grał nieźle, podawał celnie. Myślę, że to godny zastępca Warnocka. Obok byłego obrońcy Sao Paulo pojawili się: Darren Potter i Shaun Maloney. Szkot pudłował na potęgę i tym meczem zapewnił sobie miejsce w drużynie rezerw, i nie wykupimy go z Glasgow.

 

2.01.2006, Anfield Road, widzów -

PL (19/38), [3.] Liverpool FC – [20.] Bolton Wanderers 2:1 (2:1)

1:0 – Godwin Antwi (13.)

2:0 – Florent Sinama-Pongolle (24.)

2:1 – Henrik Pedersen (30.)

 

Liverpool FC: Reina – Finnan, Antwi, Traore, Warnock – Roque – Gerrard, Idrizaj (77. Potter), Luis Garcia (60. Fabio Santos) – Kisliy (60. Maloney), Sinama-Pongolle

 

MVP: Stephen Warnock (24; ENG: 2/0; 9)

 

Po tym spotkaniu dostałem informację, że Sheffield United wypożyczyło od nas na trzy miesiące Marka Jonesa (19; ENG U19). Nasz wychowanek nie może liczyć na regularną grę, zatem pobyt w Championship powinien mu zdecydowanie pomóc.

 

W ślady Jonesa poszedł także Darren Potter (21; IRL U21: 10/0). Irlandczyk na ten sam okres czasu wzmocnił „Lisy” z Leicester City.

 

Z klubu natomiast odszedł Peter Crouch (25; ENG: 7/3), który kosztował Arsenal 6 milionów funtów. „Wieża” w 8 meczach Premier League zdobył 5 bramek, ale głównie dobijał strzały naszych zawodników. Jego miejsce zajmuje Florent Sinama-Pongolle.

Odnośnik do komentarza

W pierwszym meczu przeciwko West Ham United padł remis 0:0. Ale wtedy w naszym zespole grał m.in. John Arne Riise i Peter Crouch. Teraz skład jest nieco inny – ale taki sam, jak w spotkaniu z Boltonem Wanderers.

 

Początek tego meczu był fatalny. W 7. minucie Jose Reina opuścił boisko na noszach i musiałem postawić na Scotta Carsona. Hiszpan z grymasem bólu na twarzy opuszczał murawę, a moje serce o mało nie wyskoczyło z piersi. „Młoty” grały agresywnie i w 29. minucie znowu były potrzebne nosze! Tym razem dla Antwi’ego! Czy to są jakieś żarty?!

 

W 41. minucie na listę strzelców wpisał się Sinama-Pongolle i taki zimny prysznic zdecydowanie podziałał na gospodarzy. W drugiej połowie było jeszcze lepiej, bo w 48. minucie kolejna bramkę zdobył Kisliy! 18-letni Białorusin wykorzystał błąd stopera i popędził w kierunku bramki Roya Carrolla. To już 2:0 i kolejne zwycięstwo coraz bliżej.

 

Gospodarze odpowiedzieli świetnym rzutem wolnym w wykonaniu Marka Noble’a. Młody Anglik zaskoczył naszego bramkarza, ale to za sprawą „obcierki” w murze. Wynik meczu ustalił nie kto inny, jak Sinama-Pongolle, który wykorzystał świetne podanie Fabio Santosa. Dla Brazylijczyka to pierwsza asysta dla „The Reds”.

 

4.01.2006, The Boleyn Grodnu, widzów – 35572

PL (19/38), [10.] West Ham United – [2.] Liverpool FC 1:3 (0:1)

0:1 – Florent Sinama-Pongolle (41.)

0:2 – Sergey Kisliy (48.)

1:2 – Mark Noble (63.)

1:3 – Florent Sinama-Pongolle (72.)

Jose Manuel Reina (7. – kontuzja)

Godwin Antwi (29. – kontuzja)

 

Liverpool FC: Reina (7. Carson) – Finnan, Traore żk, Antwi (29. Hyypia), Warnock (59. Fabio Santos) – Roque – Gerrard, Idrizaj, Luis Garcia żk – Kisliy żk, Sinama-Pongolle

 

MVP: Scott Carson (20; ENG U21: 18/0)

Odnośnik do komentarza

Ze składu wyleciała dwójka kontuzjowanych – Reina i Antwi. Obaj połamali żebra i ich przerwa może trwać nawet dwa miesiące! Zatem to kilka meczów próby dla 20-letniego Scotta Carsona i … Jurka Dudka. Miałem nosa, by zostawić byłego zawodnika Feyenoordu i gwiazdę „The Reds”.

 

Teraz czekamy na mecz pucharowy, a tam rywalem będzie Leicester City. „Lisy” na co dzień grają w Championship i zajmują tam ósme miejsce, i mają tylko dwa „oczka” straty do miejsca barażowego. Już wcześniej postanowiłem, że na to spotkanie wyciągniemy paru zawodników z drużyny młodzieżowej. Oprócz Miki Roque, „do łask” wróci także Rafał Loda i .. Jamie Carragher. Anglik w końcu przeszedł okres rehabilitacji i wraca do gry!

 

Środek defensywy? Stevie Finnan – „Jamiey”. Tak, to czas na mały eksperyment, bo później w lidze już takich możliwości nie ma. Dziennikarze SkySports byli zaskoczeni, bo nie wiedzieli, jak rozumieć ustawienie z dwójką prawych obrońców (był jeszcze Barragan).

 

Carson – Barragan, Finnan, Carragher, Fabio Santos – Roque – Gerrard, Maloney, Luis Garcia – Van Persie, Kisliy

 

Tak prezentował się skład, który “powąchał” murawę od pierwszej minuty. Już w 3. minucie sędzia podyktował rzut karny dla naszego zespołu! Świetny początek? Nie do końca. Dlaczego? Otóż Luis Garcia trafił wprost w bramkarza gospodarzy! Leicester poczuło „wiatr w żagle” i ruszyło z kontrami, które okazały się zabójcze. Iain Hume w 8. minucie wykorzystał błąd Finnana, który udowodnił mi dosadnie, że nie jest środkowym obrońcą. 22-latek wbiegł w pole karne i podciął piłkę nad wybiegającym Carsonem, zasłużone prowadzenie podopiecznych Craiga Leveina.

 

O mały włos, a nasza sytuacja byłaby jeszcze gorsza, ale strzał Momo Sylli pewnie obronił Carson. Anglik musi pokazać, że nie potrzebujemy nowego bramkarza. Na szczęście kontrakt „numeru 3” – Jerzego Dudka jest ważny do końca czerwca 2007.

 

W drugiej połowie doszło do zmian w naszym zespole, co od razu przełożyło się na wynik. W 51. minucie do siatki gospodarzy trafił Gerrard i licznie zgromadzona publiczność na Walkers Stadium zamilkła. Widocznie potrzebowaliśmy takiego kopniaka w dupę, jakim była bramka Hume’a. Późniejsze bramki były kwestią czasu i tak na listę strzelców wpisali się: Luis Garcia i Florent Sinama-Pongolle.

 

Pod koniec spotkania za dyskusje z sędzią drugie „żółtko” otrzymał Luke Varney i „Lisy” kończyły mecz w „10”. Teraz przed nami pierwszy mecz z Wigan w ramach Pucharu Ligi. Potraktujemy ten dwumecz bardzo ulgowo i szansę gry otrzymają głównie rezerwowi.

 

Po półrocznym wypożyczeniu do Norwich City wrócił Marcin Smoliński. 20-latek zagrał dla „Kanarków” w 22 spotkaniach ligowych i zdobył bramkę, i zaliczył dwie asysty. Być może „Smoła” trafi dalej do Sheffield United. Tam przebywa już inny Liverpoolczyk – Mark Jones.

 

7.01.2006, Walkers Stadium, widzów -

PA 3 rnd, [CHM] Leicester City – [PRM] Liverpool FC 1:3 (1:0)

1:0 – Iain Hume (8.)

1:1 – Steven Gerrard (51.)

1:2 – Luis Garcia (69. – kar)

1:3 – Florent Sinama-Pongolle (75.)

Luis Garcia (3., n.rz.k)

 

Liverpool FC: Carson – Barragan, Finnan (46. Loda), Carragher, Fabio Santos – Roque (76. Vincken) – Gerrard, Maloney żk, Luis Garcia – Kisliy (46. Sinama-Pongolle), Van Persie

 

MVP: Robin Van Persie (22; NED: 6/1; 8)

Odnośnik do komentarza

Powrót z Leicester nie należał do miłych rzeczy. Początek stycznia. Zimno, śnieg i deszcz. Trzeba jechać pomału i prędko do Liverpoolu nie zajedziemy. Postanowiłem zdjąć buty i wygodnie się rozłożyć na swoim miejscu. Wszystko przerwał telefon. Spojrzałem na wyświetlacz i był to numer stacjonarny. Nikt znajomy nie posiada takiego telefonu, same komórki. Nie ukrywałem swojego zaskoczenia.

 

- Halo? – zapytałem zaniepokojony.

- Dobry Wieczór. Sierżant Adams, policja Liverpool. Rozmawiam z Panem Mike’owskim? – usłyszałem w słuchawce i momentalnie zrobiło mi się słabo.

- Tak. Co się stało?

- Nie mam dla Pana miłych informacji. W Pana domu był wybuch. Najprawdopodobniej instalacja gazowa była wadliwa. Wstrząs był odczuwalny w kilku domach obok.

- W domu była jedna osoba! Co z nią?! – krzyczałem i poczułem na sobie wzrok zawodników, trenerów i kierowcy.

- Tak, wiemy. Była karetka pogotowia i zabrała tą Panią do szpitala pod wezwaniem Św. Józefa.

- Ale co z nią?

- Proszę pojechać do szpitala, ja nie mogę udzielać więcej informacji. To jest zadanie, sprawa lekarzy. My jako policja będziemy się z Panem kontaktować w tej sprawie.

 

Powiedział Adams i usłyszałem dźwięk odkładanej słuchawki. Mój świat się zawalił, serce biło, jak oszalałe. Co teraz? Do Liverpoolu pozostało nam prawie 50 kilometrów, a każda sekunda jest tutaj na wagę … życia Kate?!

 

Wbiłem wzrok w boczną szybę, łzy spływały mi po policzku i wtedy poczułem rękę na swoim ramieniu. Obejrzałem się i widziałem naszego kapitana – Stevie’go Gerrarda.

 

- Co się dzieje Trenerze? Mogę jakoś pomóc? – zapytał.

- Teraz chyba nikt nie jest w stanie mi móc – odpowiedziałem z wyraźnym szlochem.

- Jak to nikt? Wszyscy jesteśmy jedną drużyną

- Dzięki Stevie.

 

Gerrard odszedł, a ta droga – to 50 kilometrów będzie moją najdłuższą trasą w życiu…

Odnośnik do komentarza
Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...