Skocz do zawartości

Tańcząc z Guanczami


Fenomen

Rekomendowane odpowiedzi

Na kolejnym spotkaniu z trenerami postanowiliśmy, że Chuchi powinien spędzać więcej czasu na trenowaniu wykonywania stałych fragmentów. Polecono mi również, bym przyjrzał się bliżej kilku napastnikom z racji tego, że mamy problem ze strzelaniem bramek. Tu pojawiły się nazwiska Kiko Ratona (HIS, 35, S C, Girona), Henri Camary (SEN, 34, 69A / 35G, S C) oraz Rubena Rosquete (HIS, 22, S C, Tenerife B). Z tej trójki jedynie Rubena traktuję jako możliwe wzmoncienie, ale i tak nas na niego nie stać. Chyba, że udałoby się go wypożyczyć, ale najpierw poczekam na rekomendację skautów.

 

W międzyczasie sprowadziłem do klubu jeszcze jednego skauta, Pablo Longorię (HIS, 25), podobno jakiegoś dalekiego kuzyna sławnej aktorki i modelki, ale akurat w tym względzie bym mu specjalnie nie wierzył. Będzie odpowiadał za śledzenie rynku południowoeuropejskiego.

 

Trudnych meczów nie było końca. Naszym następnym rywalem była dobrze znana ekipa Recreativo, która w swoich szeregach ma takich piłkarzy, jak Rufete, czy Jefferson Montero.

 

Również przed tym meczem udzieliłem wywiadu.

- Ostatnio forma jest jakby jej nie było. Spodziewa się pan dziś znów porażki?

- Kiedyś trzeba odwrócić złą karę i myślę, że dzisiaj jest dobra ku temu okazja.

- Podobno chce pan dziś zagrać defensywnie, aby uniknąć kolejnej porażki?

- To bzdura. Nie będę zmieniał naszego stylu gry. Musimy po prostu powrócić do tego, co graliśmy kilka tygodni temu i wszystko będzie dobrze.

- Nie martwi pana słaba forma Johnny’ego?

- Martwi, oczywiście, że martwi. Podobnie jak wielu innych graczy, ale lepszych od tych, którzy aktualnie grają, mogę nie znaleźć w kadrze.

- Dziękuję za rozmowę.

- Dziękuję.

 

Sanchez - Conte, Camara, Dorta, Fournier - Agboh, Elias, Outtarra- Ortega, Ihou, Johnny

 

Spodziewałem się mocnego natarcia od pierwszej minuty i faktycznie szybko, bo już w 4 minucie pierwszy raz naszej bramce zagrozili piłkarze Recreativo, a konkretnie to Pepe Mora, który uderzał głową po dośrodkowaniu Aitora z rzutu rożnego.Dwie minuty potem fantastyczna parada Sancheza uratowała nas przed utratą gola po strzale Vergerolle. W 8 minucie znów świetnie zachował się Sanchez, tym razem broniąc mocny strzał Fidela. W 19 minucie znów Aitor dośrodkował z rzutu rożnego i znów strzelał Mora. Tym razem był o włos od zdobycia bramki, ale piłka jednak przeleciała nad poprzeczką. W 31 minucie role się odwróciły i bliski strzelenia bramki po rzucie rożnym był Fournier z dośrodkowania Johnny’ego. Dwie minuty potem Ortega przejął bezpańską piłkę wybitą przez Fidela i oddał natychmiastowy strzał, ale chyba z tą decyzją się trochę za bardzo pospieszył. Jeszcze przed przerwą jedną okazję do zdobycia bramki miał Mora lecz i tym razem jej nie strzelił. W drugiej odsłonie próbowaliśmy grać nieco odważniej. W 48 minucie minimalnie obok bramki z rzutu wolnego uderzał Johnny, a po chwili odegrał znakomicie do Ihou lecz Togijczyk zmarnował tę szansę. W 61 minucie Sanchez obronił strzał Pablo, który zagroził mu niesygnalizowanym uderzeniem. Nasz bramkarz zachował jednak czujność. Dwie minuty potem krzyżowe podanie Outtarry dotarło do Johnny’ego, ten ograł obrońcę i jak z najlepszych lat, z pełnym spokojem pokonał bramkarza gospodarzy, dając nam prowadzenie. Gospodarze zdołali wyrównać w 74 minucie, gdy potężnym uderzeniem z około trzydziestu metrów Sancheza zaskoczył Rodriguez. To niewątpliwie był jego strzał życia. Remis chyba uszczęśliwiał obie strony, bo więcej bramek już w tym meczu nie padło.

 

Segunda Division A, 11/42, 29.10.2011

Nuevo Colombino, 12217 widzów

[7] Recreativo - [16] Vecindario, 1:1 (JOHNNY ‘63, Rodriguez ‘74)

MoM: Sekou Outtarra (Vecindario)

 

Nie mogłem jednak pozostawić suchej nitki na arbitrze, który nie przyznał nam rzutu karnego za faul na Johnnym w pierwszej połowie meczu. W nagrodę otrzymałem oficjalne upomnienie od Wydziału Dyscypliny z ostrzeżeniem, że jeśli będę nadal kwestionował decyzje arbitrów, czekać mnie będzie kara w postaci zawieszenia na mecz ligowy. Mam to w dupie.

Odnośnik do komentarza

Dobrą wieścią na rozpoczynający się miesiąc listopad był komunikat od klubowego fizjoterapeuty, w którym informuje on, że Kingston zakończył okres rehabilitacji i jest gotowy do gry. To naprawdę znakomita wiadomość, bo nasz środek pola nie funkcjonował bez Ghanijczyka tak dobrze.

 

Poinformowano mnie również o postępach graczy na treningach. Największe poczynili Chuchi, Erik oraz Sanchis. Zwłaszcza ci dwaj ostatni mogą w nagrodę liczyć na więcej szans na boisku. Z kolei Ortega i Johnny wyraźnie spuścili z tonu na treningach i prezentują się coraz słabiej. Niestety wiek już nie ten i wszystko wskazuje na to, że to będzie stały trend.

 

Przed kolejnym meczem ligowym na spotkaniu z trenerami ustaliliśmy, że warto, aby Jesus popracował więcej nad wykańczaniem akcji. Chodziło o przekonanie go, by mocniej uderzał na bramkę.

 

Kolejnym napastnikiem, którego mi polecono, jest Urko Arroyo (HIS, 24, S C, Barakaldo). Co prawda, w poprzednim sezonie strzelił on tylko cztery bramki w 21 meczach, ale w tym ma już pięć trafień w 12 spotkaniach. Nie przekonuje mnie jednak na tyle, by próbować go wypożyczyć. Na transfer definitywny i tak nas nie stać.

 

Tymczasem teraz czekał nas kolejny trudny sprawdzian - Real Sociedad... Ze wszystkimi swoimi największymi gwiazdami w osobach Joseby Llorente, Mikela Aranburu, Mikela Labaki, Claudio Bravo i Miguela de las Cuevasa.

 

Miałem jednak problem. Ze składu wypadł bowiem nasz pierwszy bramkarz, Sanchez, który doznał niegroźnego, na szczęście, urazu palca. Ma powrócić być może już na następny mecz. Jego miejsce zajmie HIdalgo, który sam dopiero co niedawno wyleczył swój uraz mięśni grzbietu.

 

Hidalgo - Conte, Camara, Dorta, Fournier - Agboh, Elias, Outtarra- Ortega, Ihou, Johnny

 

Mimo przygniatającej wręcz przewagi umiejętności gości nad nami, którą mieli na papierze, na boisku tego widać nie było. W 3 minucie na bramkę gości uderzał Agboh po podaniu od Outtarry, ale strzał był nieznacznie niecelny. Na to goście odpowiedzieli równie niecelnym uderzeniem Llorente. W 9 minucie Camara dalekim podaniem uruchomił Ihou, ten uciekł obrońcom, zszedł do środka i oddał strzał, ale spudłował. W 36 minucie z kolei dalekie podanie od Conte dotarło do Johnny’ego, ale ten był naciskany przez obrońcę i musiał szybko strzelać, przez co uderzył niedokładnie. W 40 minucie jednak udało nam się zdobyć bramkę, kiedy krzyżowe podanie Eliasa dotarło do Ihou, ten znów urwał się obrońcom, znów zszedł do środka i strzelił mocno i celnie, nie dając szans bramkarzowi. Do przerwy zatem prowadziliśmy, a na otwarcie drugiej odsłony bliski podwyższenia prowadzenia był znów Ihou. Tym razem zabrakło mu centymetrów. Podrażnieni takim obrotem spraw goście wzięli się do pracy. W 48 minucie Atik doprowadził do remisu, strzelając płasko przy słupku. Asystę przy bramce zapisał Martins. Po chwili Aranburu zabrał piłkę Agbohowi, popędził na bramkę i oddał strzał. Na szczęście niecelny. W 70 minucie znów Outtarra wypracował okazję Agbohowi lecz Togijczyk miał dziś rozregulowany zupełnie celownik. W 74 minucie na skrzydle pokazał się Sarassola, który dośrodkował przed szesnastkę. Tu do piłki dopadł Andre i oddał strzał, ale piłka przeleciała obok bramki. W 81 minucie goście dopięli swego i zdobyli drugą bramkę, którą strzelił ten niezawodny Llorente z podania Sarassoli. W wyniku takiego obrotu spraw, rzuciliśmy do ataku wszystkie siły, bo nie robiło nam różnicy, czy przegramy wyżej, skoro możemy zremisować. W ten sposób nadzialiśmy się na kontratak, który w szesnastce faulem przerwał Conte, a gola z rzutu karnego strzelił rezerwowy Sutil, ustalając wynik spotkania.

 

Segunda Division A, 12/42, 06.11.2011

Polideportivo Maspalomas, 2962 widzów

[18] Vecindario - [4] Real Sociedad, 1:3 (IHOU ‘40, Atik ‘48, Llorente ‘81, Sutil (k) ‘86)

MoM: Carlos Martinez (Real Sociedad)

 

Po tym pechowo przegranym meczu, udzieliłem wywiadu.

- Ihou wreszcie przełamał niemoc strzelecką. Czy to mu pomoże odblokować na dłużej?

- Mam nadzieję, że Togijczyk będzie już strzelał z większą regularnością. Bardzo liczę na jego bramki.

- Ma pan pretensje do arbitrów za podyktowanie tego wątpliwego rzutu karnego?

- Akurat tym razem nie. Chyba była to słuszna decyzja. Przynajmniej tak oceniłem to na gorąco. Może się zdarzyć, że po obejrzeniu powtórek, zmienię zdanie, ale na chwilę obecną uważam, ze była to słuszna decyzja.

- Już dawno nie zaznaliście smaku zwycięstwa. Jak sobie z tym radzicie?

- Jakoś musimy. To dla nas nowa sytuacja, ale ufam, że sobie poradzimy. Ostatnio byliśmy blisko. Brakło kwadransa. W tym meczu też prowadziliśmy. Umiemy już wychodzić na prowadzenie. Teraz nauczmy się utrzymywać do końca korzystny wynik.

- Conte otrzymał dziś kolejną żółtą kartkę. Nie za dużo tego?

- Conte ratował się faulem po błyskawicznej kontrze. Kartka zasłużona. A wcale nie uważam, aby łapał za dużo kartoników. Jest bocznym obrońcą, często odbiera piłkę i walczy z dynamicznymi skrzydłowymi. Kolekcjonowanie kartek to rzecz względnie normalna.

- Nagrodę dla najlepszego gracza meczu otrzymał Carlos Martinez. Jak pan to skomentuje?

- Martinez zagrał bardzo dobre zawody i słusznie otrzymał nagrodę. Niestety dla nas.

- Jak poważna jest kontuzja, której doznał Ortega?

- Yeray będzie pauzował około czterech tygodni. Ma zerwany mięsień dwugłowy uda. W jego miejsce najpewniej będzie grał Sanchis, Jesus lub Aridane.

- Dziękuję za wywiad.

- Ja również.

Odnośnik do komentarza

Trudnych spotkań nie było końca. Powoli przyzwyczajam się do myśli, że w Segunda A każde spotkanie należy traktować jako trudne. Naszym następnym rywalem w walce o ligowe punkty miała być Malaga, która już nas w tym sezonie pokonała w meczu III rundy Pucharu Króla.

Warto jeszcze odnotować, że w meczach swoich reprezentacji z dobrej strony pokazał się Ihou, który w meczu z Gujaną zdobył swojego pierwszego gola w reprezentacji Togo.

 

Przed meczem zostałem poproszony przez redaktora o chwilę rozmowy.

- Czy porażka z Malagą w meczu pucharowym ma dla was przed tym meczem jakieś znaczenie?

- Nie wiązałbym z tamtą porażką zbyt wiele. To był mecz pucharowy. Teraz zagramy o ligowe punkty, które dla nas są najważniejsze. Chociaż nie da się ukryć, że i tak będzie nam ciężko patrząc na formę, w jakiej się znajdujemy. Ale z pewnością będziemy chcieli zrewanżować się za tamtą porażkę.

- Malaga to zdecydowany faworyt. Obawia się pan porażki?

- W moich kalkulacjach oczywiście taka możliwość się pojawia, ale to nie oznacza, że rywalom odpuścimy i poprosimy o najwyższy wymiar kary. Nasza forma jest ostatnio daleka od oczekiwanej i musimy koniecznie zacząć wygrywać, bo niebawem znajdziemy się w strefie spadkowej.

- Malaga to główny kandydat do awansu. Zajmują drugie miejsce i nie przegrali trzech ostatnich ligwych meczów...

- My nie wygraliśmy trzech ostatnich spotkań. Czas na zamianę ról.

- Ostatni mecz rozegraliście dwa tygodnie temu. Jak taka przerwa wpłynie na waszą dyspozycję?

- Mam nadzieję, że wróci w nasze poczynania świeżość, ale jednocześnie, że nie stracimy rytmu meczowego.

- Camara znalazł się ostatnio pod ostrzałem krytyki. Czy słusznie?

- Oczywiście, że nie. Początek sezonu miał wyśmienity. Teraz nieco spuścił z tonu, ale pamiętajmy, że to jego debiutancki sezon w barwach Vecindario. Na pewno jego gra da nam jeszcze dużo dobrego.

- Ciekawostką jest fakt, że ostatnie miejsce w lidze zajmują rezerwy Barcelony. Nie dziwi to pana?

- Nie, dlaczego? W rezerwach grają głównie młodzi gracze, bez doświadczenia. Sam talent im nie musi wystarczać, aby wygrywać.

- Dziękuję za wywiad.

- Dziękuję.

 

W tym meczu nie mógł zagrać Ortega, który, jak wiemy, jest kontuzjowany. Jego miejsce zajął na razie Yeray, choć obiecałem wystawiać młodzież. Teraz jednak postanowiłem postawić na doświadczenie 33-latka. Dobrą wiadomością jednak był powrót do składu Kingstona, który wygonił na ławkę rezerwowych Agboha.

 

Hidalgo - Conte, Camara, Dorta, Fournier - Outtarra, Elias, Kingston - Yeray, Ihou, Johnny

 

Dla nikogo nie było zaskoczeniem, że rywal zaatakował nas z wściekłością od pierwszych chwil. W 2 minucie po raz pierwszy naszej bramce zagroził Apono lecz jego strzał pewnie obronił Hidalgo. Dziewięć minut potem Duda dalekim podaniem z rzutu wolnego uruchomił Juanito, ten popędził w kierunku bramki i oddał strzał, ale minimalnie chybił celu. Cztery minuty potem idealną sytuację Eliseu wypracował Silva lecz skrzydłowy Malagi choć oddał mocny strzał, to uderzył niecelnie. W 20 minucie po raz pierwszy zagroziliśmy bramce przeciwnika, ale nie po składnej akcji, a po przechwycie Ihou, który samotnie popędził w kierunku bramki i oddał nieudany strzał. Trzy minuty potem dalekie podanie Mtiligi dotarło do Fernandeza, ten stanął oko w oko z Hidalgo, ale przegrał pojedynek z naszym bramkarzem. W 32 minucie wreszcie rywale zdobyli bramkę. Dośrodkowanie Eliseu na gola zamienił Fernandez. Po chwili Argentyńczyk miał kolejną szansę, ale tym razem mimo dogodnej okazji trafił tylko w boczną siatkę. W 43 minucie rywale zadali drugi cios, gdy perfekcyjne krzyżowe podanie Bahy dotarło do Dudy, a Portugalczyk bez najmniejszych problemów wpakował piłkę do siatki mimo dość ostrego kąta. W drugiej połowie na pewno musieliśmy zagrać odważniej, jeśli nie chcieliśmy tego meczu przegrać. A czy przegramy go dwoma, czy pięcioma bramkami, to specjalnej różnicy nie robi. Nasze ofensywne nastawienie szybko zostało skarcone, gdy dziesięć minut po wznowieniu gry Fernandez otrzymał dalekie podanie z linii obrony i pewnym strzałem po ziemi pokonał Hidalgo. Po chwili znów w roli głównej wystąpił Fernandez, który ograł jak dziecko Dortę i oddał strzał, ale obok bramki. Po chwili goście powinni zdobyć czwartego gola lecz Fernandez nie wykorzystał rzutu karnego, podyktowanego za faul właśnie na nim. Intencję strzelca znakomicie wyczuł Hidalgo. To dało nam impuls do ataków, ale na krótko. Wystarczyło na jedną akcję indywidualną Ihou, która z resztą nie zakończyła się wcale golem. Rywale za to i tak strzelili czwartego gola, kiedy dośrodkowanie Gameza na bramkę zamienił nie kto inny, jak Fernandez, który okazał się naszym katem. Po chwili miał okazję na czwartego gola, ale tym razem Hidalgo stanął na posterunku i nie dał się zaskoczyć. W 79 minucie jedyny nasz gracz, który pod bramką rywala stwarzał jakiekolwiek zagrożenie, Ihou, znów próbował pokonać Galatto, ale bramkarz gości też był dobrze dysponowany. W doliczonym czasie okazję do zdobycia bramki miał rezerwowy Chuchi, ale jego strzał z dystansu okazał się niecelny.

 

Segunda Division A, 13/42, 20.11.2011

Polideportivo Maspalomas, 2739 widzów

[18] Vecindario - [2] Malaga, 0:4 (Fernandez ‘32, Duda ‘43, Fernandez ‘55, Fernandez ‘70)

MoM: Sebastian Fernandez (Malaga)

Odnośnik do komentarza

To, co było nam teraz potrzebne, to wypranie mózgów i próba zapomnienia tego fatalnego meczu jak najszybciej. Szansa na poprawę morale miała się pojawić w następnej kolejce, kiedy podejmowaliśmy Barcelonę B, która radzi sobie fatalnie (jeszcze gorzej od nas - tak, to możliwe!) i zajmuje ledwie 21. miejsce w lidze.

 

Również przed tym meczem udzieliłem wywiadu.

- Jak ta koszmarna porażka z Malagą wpłynie na wasz zespół?

- Mam nadzieję, że jak zimny prysznic. Musimy w końcu się przełamać.

- Barcelona B gra jednak jeszcze gorzej od was...

- To prawda. Drużyna trenera Capellasa nie wygrała od sześciu spotkań i w strefie spadkowej zbudowała sobie już solidną fortyfikację - nie zamierza się z niej nigdzie chyba ruszać. My jesteśmy tuż nad strefą spadkową, ale punkty są nam konieczne, niczym tlen.

- Którą formację w zespole uważa pan za najmocniejszą?

- Jeszcze nie tak dawno temu powiedziałbym, że obronę, ale teraz nie jestem tego taki pewien. Sam już nie wiem, która gra najlepiej.

- Czy to prawda, że chcecie dziś zagrać defensywnie?

- A czy to da nam szansę na zwycięstwo? Musimy atakować, próbować strzelać gole i wygrać ten mecz.

- Jak oceni pan swoje relacje z Albertem Capellasem?

- To mój znajomy, kilka razy spotkaliśmy się na różnych konferencjach. Uważam go za dobrego fachowca i kumpla.

- Czy trzy dni przerwy, jakie minęły od odstatniego meczu nie wpłyną za bardzo na waszą formę?

- Nie powinny. Wszak wcześniej mieliśmy aż dwa tygodnie na odpoczynek, więc piłkarze mieli czas, by się na zapas zregenerować [śmiech].

- Czy to prawda, że największego zagrożenia spodziewacie się ze strony Stanleya Okoro?

- Okoro to dobry piłkarz, ale nie przeceniajmy jego umiejętności. W tym sezonie ligowym jeszcze nie strzelił bramki, choć zagrał od pierwszej minuty aż w jedenastu meczach.

- Czy Camara usiądzie na ławie?

- Camara ma trudniejsze dni i być może dostanie mecz odpoczynku, żeby się ogarnął. Rzeczywiście jego forma spadła.

- Zblża się termin przyznania Złotej Piłki. Kto, pana zdaniem, powinien ją otrzymać?

- To jasne. Andres Iniesta.

- Dziękuję za rozmowę.

- Również dziękuję.

 

W składzie zaszło trochę więcej zmian, niż tylko posadzenie na ławie Camary. Do wyjściowej jedenastki wskoczyli na środek obrony Gharzoul, na prawą obronę Outtarra, a na pozycję defensywnego pomocnika Jose Maria.

 

Hidalgo - Outtarra, Saul, Gharzoul, Fournier - Jose Maria, Elias, Kingston - Yeray, Ihou, Johnny

 

Początek spotkania był raczej spokojny. Żadna z drużyn nie chciała agresywnie ruszać do przodu. W 9 minucie wreszcie pierwszy raz zaatakowali gospodarze, a konkretnie to uderzający głową Saul po dośrodkowaniu Shaarawy’ego. Cztery minuty potem Egipcjanin z włoskim paszportem znakomicie wykończył akcję zespołu, a asystę przy jego bramce zaliczył Romeu, dając gospodarzom prowadzenie. Po chwili kontuzji doznał Yeray, więc w jego miejsce wprowadziłem Sanchisa. W 23 minucie było już 2:0 dla Barcelony B, a gola strzelił Saul, znów po fenomenalnej asyście Romeu. Trzy minuty potem mieliśmy szansę na gola kontaktowego, gdyby tylko Johnny lepiej przymierzył z rzutu wolnego. W 34 minucie Saul dośrodkowywał z lewej flanki, do piłki dopadł El Shaarawy, ale uderzył niecelnie. Cztery minuty potem i tak padł kolejny gol dla rywala. Tym razem akcję Okoro zakończył... Fournier, golem samobójczym, niefortunnie przecinając tor toczenia się piłki. Mieliśmy w tym meczu wygrać, a do przerwy dostawaliśmy takie lanie, że aż żal było patrzeć. W drugiej połowie nadal mieliśmy niewiele do powiedzenia, a jakby tego potwierdzeniem był czwarty gol dla Barcelony, którego strzelił Okoro w 64 minucie. Nie doceniliśmy Nigeryjczyka (a przynajmniej ja w przedmeczowych wypowiedziach), to ten się zemścił. W 71 minucie przed świetną szansą na choćby gola honorowego stanął Johnny, który otrzymał podanie od Saula (tego naszego), ale uderzył tak, jakby zupełnie nie wierzył, że nawet rezerwom Barcelony można wbić bramkę. Siedem minut potem kolejną szansę na bramkę miał El Shaarawy, ale i on tym razem się nie popisał celnością. W końcówce ten sam piłkarz z łatwością ograł Fourniera i odegrał do wbiegającego w pole karne Saula, który zdobył piątego gola i dokończył dzieło zniszczenia.

 

Segunda Division A, 14/42, 23.11.2011

Miniestadi, 535 widzów

[21] Barcelona B - [18] Vecindario, 5:0 (El Shaarawy ‘14, Saul ‘23, FOURNIER [og] ‘38, Okoro ‘64, Saul ‘89)

MoM: Saul (Barcelona B)

 

 

Aż mi się odechciało grać...

Odnośnik do komentarza

Chciałoby się powiedzieć, że teraz nie ma dla nas różnicy, czy gramy z liderem, czy z outsiderem, bo i tak dostajemy baty, ale jednak w następnej kolejce czekał nas mecz wyjątkowy. Nie dlatego, że naszym rywalem miał być wicelider, ale dlatego, że miał to być mecz derbowy. Jechaliśmy na Teneryfę na mecz z tamtejszym Tenerife właśnie. Motywacja była oczywiście ogromna, ale zdawaliśmy sobie sprawę z tego, jak trudne czeka nas zadanie. Z drugiej jednak strony... czy można sobie wymarzyć lepszy moment na przełamanie?

 

Przed tym meczem też udzieliłem wywiadu.

- Wielu uważa, że to ostatnie dni pracy trenera Xerez, Gonzalo Arkonada. Co pan o tym sądzi?

- Nic, to nie moja sprawa. Mam większe zmartwienia i problemy na głowie.

- Nie da się ukryć. Wasz dzisiejszy rywal nie przegrał sześciu ostatnich meczów w lidze i pewnie zmierza po awans...

- A my od dawna nie tylko nie potrafimy wygrać, ale nawet strzelić bramki. Przełamanie w takim meczu to byłoby coś!

- Przygotował pan jakąś taktyczną niespodziankę dla trenera rywali?

- Być może... ale nie chcę zdradzać szczegółów.

- Innym z faworytów do spadku jest Ceuta. Dziś zagra z Las Palmas. Jaki wynik pan przewiduje?

- Z jednej strony chciałbym, aby Ceuta wygrała i utarła nosa Las Palmas, bo to nasz lokalny rywal, ale z drugiej - z Ceutą walczymy o utrzymanie, więc każda ich strata punktów będzie nas cieszyć.

- Dziękuję za wywiad.

- Dziękuję.

 

W składzie znów zaszły zmiany. W miejsce będącego ostatnio w fatalnej dyspozycji Johnny’ego do składu wskoczył Aridane. Skoro wprowadzam od pierwszej minuty tak cienkiego piłkarza, jakim jest Aridane, to chyba najlepiej świadczy o mojej desperacji... Ważniejszy chyba jednak był powrót do wyjściowego składu Sancheza, który już wyleczył swój uraz.

 

Sanchez - Outtarra, Saul, Gharzoul, Fournier - Jose Maria, Elias, Kingston - Yeray, Ihou, Aridane

 

Podobnie, jak w poprzednim meczu, tak i to spotkanie rozpoczeło się bardzo niemrawo. Dopiero pod koniec pierwszego kwadransu udało się rywalom pierwszy raz zagrozić naszej bramce, kiedy w 13 minucie uderzał z dystansu Ricardo, ale piłka poleciała nad bramką Sancheza. Dwie minuty potem strzałem z daleka bramkarza gospodarzy zaskoczył Elias, ale Cesar zdążył z interwencją. W 24 minucie padł gol otwierający wynik. Gol oczywiście dla rywali. Rzut karny sprokurowany przez Gharzoula na bramkę zamienił Hidalgo. Siedem minut potem było już 2:0, a tym razem na listę strzelców wpisał się Nino, odbierając uprzednio piłkę Fournierowi. W 40 minucie po dośrodkowaniu Ricardo z rzutu wolnego do piłki wyskoczył Bakx i oddał strzał, ale piłka minęła naszą bramkę. Dwie minuty potem daleki wykop Sancheza sprawił, że piłka trafiła do Aridane, temu piłkę spod nóg wybił jeden z defensorów gospodarzy, ale ta trafiła wprost pod nogi Ihou, który natychmiast oddał strzał i trafił. Mieliśmy zatem jeszcze cień szansy na dobry wynik. W 58 minucie groźnie na bramkę rywala uderzał Kingston, a przeciwnik zrozumiał, że nie może się za bardzo otwierać, bo tak łatwo z nami dziś nie pójdzie. W 74 minucie jednak kolejny fatalny błąd Gharzoula sprawił, że Natalio zdobył trzeciego gola dla gospodarzy i stało się jasne, że znów nie wygramy, ani nawet nie zremisujemy. Gdy jeszcze po chwili Sicillia zdobył czwartego gola, strzelając głową po dośrodkowaniu Roberta z rzutu rożnego, wszystko było rozstrzygnięte.

 

Segunda Division A, 15/42, 26.11.2011

Heliodoro Rodriguez Lopez, 13122 widzów

[2] Tenerife - [20] Vecindario, 4:1 (Hidalgo (k) ‘24, Nino ‘31, IHOU ‘42, Natalio ‘74, Sicilla ‘78)

MoM: Fabrice Pancrate (Tenerife)

Odnośnik do komentarza

W mediach pojawiły się zarzuty wobec mojej osoby, że nie próbuję szukać nowych rozwiązań taktycznych mimo fatalnych wyników. Tylko, że nikt chyba nie rozumie tego, że jakkolwiek nie zagramy i tak będziemy słabsi od rywala, bo mamy po prostu słabszych piłkarzy.

 

Tymczasem w następnym ligowym meczu podejmowaliśmy Rayo Vallecano. Drużynę z bogatą historią, ale na pewno nie tą najnowszą. W tym sezonie Rayo raczej nie będzie się liczyć w walce o awans, bo aktualnie zajmuje dopiero jedenastą lokatę. Może wreszcie uda nam się sprawić niespodziankę?

 

Przed meczem udzieliłem wywiadu lokalnej, madryckiej, gazecie.

- Czy to prawda, że Ortega może już dziś zagrać?

- Chciałbym, aby tak było, ale to raczej mało realne. Ortega już wrócił to treningów, to fakt, ale nie pracuje jeszcze na treningach z pełnym obciążeniem.

- Rayo w tym sezonie rozczarowuje. Miało walczyć o awans, a otwiera ledwie drugą dziesiątkę.

- Co nie zmienia faktu, że są w tym meczu faworytem. Chyba, że nagle jakoś magicznie odmienimy grę naszego zespołu.

- Atletico Baleares, czerwona latarnia ligi, to chyba murowany kandydat do spadku?

- Chyba tak. Nie sądziłem, że można grać jeszcze gorzej od nas, ale Atletico ma na swoim koncie ledwo dwa oczka i traci do nas ich dziesięc, więc pewnie ostatniego miejsca na koniec sezonu nie zajmiemy. Jeśli my prezentujemy dno, to Atletico puka w nie od spodu.

- Dziękuję za rozmowę.

- Ja również.

 

Niestety powrót Sancheza między słupki trwał zaledwie jedną kolejkę. Jego kontuzja pleców się odnowiła i teraz czeka go blisko dwumiesięczna przerwa od treningów. Jeżeli Hidalgo ma grać przez ponad miesiąc, to nic dobrego nas w tym czasie nie spotka.

 

Podobnie kontuzji doznał Jose Maria. W jego miejsce do składu desygnowałem Chuchiego, któy chyba już odpokutował swoją słabszą dyspozycję z początku sezonu.

 

Hidalgo - Conte, Saul, Gharzoul, Fournier - Chuchi, Elias, Kingston - Yeray, Ihou, Aridane

 

Rywale doskonale wiedzieli, w jak podłej formie jesteśmy i szybko chcieli to wykorzystać. Już w 1 minucie naszą obronę rozmontował niemal w pojedynkę Fuego, po czym oddał strzał. Na szczęście, niecelny. Pięć minut potem dośrodkowanie Juliego z rzutu rożnego zamykał Delibasić, ale trafił tylko w słupek. W 8 minucie ponownie w roli głównej wystąpił Delibasić, ale znów nie miał szczęścia. Tym razem na drodze do niego stanęła poprzeczka. W 19 minucie udało nam się przeprowadzić pierwszy w miarę składny atak. Piłka krążyła w trójkącie Aridane - Elias - Ihou, aż wreszcie Togijczyk mógł oddać strzał, ale piłka przeleciała obok bramki. W 39 minucie szybkie, niesygnalizowane podanie Aridane dotarło do Ihou, a ten natychmiast uderzył Cobeno jednak zachował czujność i dobrze obronił. Zaraz na początku drugiej połowy świetną szansę miał z kolei Yeray po podaniu od Conte, ale minimalnie spudłował. Dwie minuty po tej akcji z rzutu wolnego uderzał Jesse. Piłka przeleciała centymetry nad bramką. W 53 minucie akcję na prawej stronie przeprowadził Tote, dośrodkował w pole karne, tu o piłkę powalczył Delibasić, ale oddał niecelny strzał. W 62 minucie fenomenalną interwencją po strzale Alonso popisał się Hidalgo, z pewnością ratując nasz zespół przed utratą bramki. Jedenaście minut potem znów udało się nam zagrozić bramce rywala i to znów za przyczyną Ihou, któremu akcję wypracował Yeray, ale Togijczyk nie przyłożył się do strzału i piłka poleciała daleko obok bramki. Gdy wydawało się, że dowieziemy do końca ten korzystny rezultat, w 85 minucie dalekie podanie od bramkarza dotarło do Delibasicia, ten przepchnął obrońcę i strzelił obok bezradnego Hidalgo, dając gospodarzom prowadzenie. Rzuciliśmy się jeszcze wszystkimi siłami, by walczyć o wyrównanie, ale zamiast tego po stałym fragmencie dostaliśmy drugiego gola i wszystko zostało po staremu...

 

Segunda Division A, 16/42, 03.12.2011

Nuevo Vallecas Terrasa Rivero, 7095 widzów

[11] Rayo Vallecano - [21] Vecindario, 2:0 (Delibasić ‘85, Gomez ‘90+1)

MoM: Maxime Jasse (Rayo Vallecano)

Odnośnik do komentarza

Z początkiem grudnia na listę transferową powędrowali ponownie Erik oraz Nestor. Ci piłkarze są już za słabi na Segunda Division A. Ponieważ otworzyło się okienko rejestracji graczy do rundy wiosennej, rozpocząłem poszukiwania wzmocnień z wolnego transferu, które moglibyśmy sfinalizować jeszcze w grudniu, Być może w styczniu jeszcze uda się kogoś wypożyczyć, ale tonący brzytwy się chwyta.

 

Być może jednak uda mi się sprowadzić już niedługo dwóch doświadczonych piłkarzy, którzy mogą nam wydatnie pomóc w walce o utrzymanie, ale nie zdradzę szczegółów, póki tych transferów nie sfinalizujemy.

 

Ponieważ negocjacje transferowe poszły wyjątkowo sprawnie, jeszcze przed kolejnym meczem udało się pozyskać doświadczonego włoskiego napastnika, Christiana Bucchiego (WŁO, 34, S C). Ten wychowanek Sanbenedetesse rozegrał na różnych szczeblach włoskiej ligi ponad czterysta spotkań, strzelając w nich ponad sto pięćdziesiąt bramek. Jak na gracza będącego na wolnym transferze, który zażyczył sobie ledwo 800 euro tygodniowo pensji, to wynik naprawdę godny. Jeśli chodzi o jego epizody w Serie A, to grał między innymi w Sienie, Anconie, Palermo, Perugii, a ostatnio nawet w Neapolu. Mam nadzieję, że będzie dla nas solidnym wzmocnieniem.

 

 

Zostałem natychmiast poproszony o zwołanie konferencji prasowej, na której nowy piłkarz miał zostać przedstawiony.

- Siedzi pan tu z Christianem Bucci. Cieszy się pan z tego transferu?

- Bardzo. Brakowało nam niezmiernie skutecznego napastnika, a CV Christiana gwarantuje przynajmniej kilka bramek jeszcze w tym sezonie.

- Jak pan ocenia swoje relacje z Buccim?

- Wcześniej się nie znaliśmy osobiście, ale mam nadzieję, że nasza współpraca będzie się układać znakomicie.

- Czy można się spodziewać sprzedaży w związku z tym transferem, aby wyrównać bilans?

- Nie wiem. Możliwe. Jeśli tylko znajdą się kupcy na graczy, którzy nie stanowią o sile zespołu w tym sezonie.

- Sądzi pan, że Bucchi może zagwarantować wiele bramek?

- Proszę spojrzeć w jego historię. Reprezentował bardzo dużo klubów. Z niejednego pieca chleb jadł. Strzelał bramki wszędzie, gdzie grał. Dlaczego miałby tego nie robić u nas?

- Czy Bucchi jest piłkarzem, który może w pojedynkę wygrać mecz?

- Sądzę że tak. Ma bardzo wysokie umiejętności techniczne, a braki motoryczne będziemy się starali nadrabiać ciężką pracą na treningach.

- Czy to nie jest tak, że Bucchi przyjechał tu na emeryturę?

- Podpisaliśmy kontrakt tylko do końca sezonu. Majątku nie zarabia, a jak się sprawdzi, to opcja przedłużenia kontraktu jest jak najbardziej dopuszczalna.

 

Na tym pytaniu konferencja prasowa się zakończyła, ale następnego dnia już miała się odbyć następna, na której odpowiadałem na poprzednie pytania w związku ze sprowadzeniem nowego bramkarza do klubu, który pod nieobecność Sancheza ma nam gwarantować spokój między słupkami. Jest nim dobrze znany w Hiszpanii Esteban (HIS, 36, 5u21-A / 0G, GK), który większość swojej kariery spędził w Oviedo, Celcie i Almerii, ale przede wszystkim w Sevilli, gdzie grał przez pięć lat, również w europejskich pucharach. Tak doświadczony bramkarz na pewno nam się przyda w walce o utrzymanie.

 

Ostatnim z graczy, którzy dołączyli do drużyny jeszcze w grudniu na zasadzie wolnego transferu jest Fabio Caserta (WŁO, 33, AM LC). Ten wychowanek Locri spędził większą część swojej kariery w Igea Virtus oraz przede wszystkim w Catanii. W ostatnich latach tułał się po różnych klubach z Seria A - Lecce, Palermo i Atalancie, ale wszędzie był graczem podstawowego składu. Jego umiejętności konstruowania akcji powinny nam się przydać, bo mamy z tym ostatnio spory problem. W poprzednim sezonie w Cesenie, gdzie grał, był wyróżniającym się piłkarzem i mam nadzieję, że u nas będzie podobnie.

Odnośnik do komentarza

Już z nowymi piłkarzami przystępowaliśmy do kolejnego ligowego sprawdzianu. Naszym rywalem była drużyna Realu Union, która zajmuje dopiero siedemnaste miejsce w Seguda A. W związku z tym, że mamy rywala z nieco niższej półki, zaryzykuję i umieszczę w pierwszym składzie od razu wszystkich nowych piłkarzy.

 

Przed meczem jednak jeszcze udzieliłem wywiadu

- Przeciwko Rayo nie brakło wam dużo, ale jednak brakło. Jak na to zareagujecie dzisiaj?

- Pokazaliśmy ostatnio, że potrafimy grać w piłkę. Zabrakło nam pięciu minut, by z trudnego terenu wywieźć punkt. Dziś powinno być tylko lepiej i może wreszcie coś ugramy.

- Ostatnio przegraliście z Realem Union w zeszłym sezonie w rozgrywkach pucharowych, czy to jakoś wpłynie na waszą dyspozycję?

- Pałamy żądzą rewanżu i mam nadzieję, że go weźmiemy.

- Real Union ma za sobą serię siedmiu meczów bez wygranej w lidze. Podobnie jak wy, przeżywa ciężkie chwile.

- Więc to idealny moment dla nas, aby się przełamać.

- Czyli zamierzacie od początku atakować?

- Tak, mam nadzieję, że doping kibiców będzie nam pomagał konstruować akcje ofensywne. Musimy za wszelką cenę ten mecz wygrać.

- Bucchi, Esteban i Caserta są gotowi do gry, ale czy zagrają?

- Wszystko wskazuje na to, że tak. Wszyscy trzej powinni pojawić się na boisku. Nie wiem tylko w jakim wymiarze czasowym.

- Dziękuję za rozmowę.

- Dziękuję również.

 

Zgodnie z zapowiedzią, wszyscy trzej nowi gracze wyszli od pierwszej minuty. Dodatkową zmianą było posadzenie na ławie Conte, a wprowadzenie w jego miejsce Outtarry

 

Esteban - Outtarra, Saul, Gharzoul, Fournier - Caserta, Elias, Kingston - Bucchi, Ihou, Aridane

 

Rozpoczęliśmy ten mecz ze zgodnym do przewidzenia animuszem. Już w 3 minucie bliski zdobycia bramki był Ihou lecz jego strzał jakoś zdołał obronić Yelco. Cztery minuty potem pierwszą próbę Bucchiego również obronił bramkarz gości, a nasz nowy napastnik kończył akcję swojego rodaka, Caserty. W 21 minucie niespodziewanie straciliśmy bramkę, kiedy podanie Luismy dotarło w pole bramkowe do Quero, a ten doświadczony napastnik wpakował piłkę do siatki. W 29 minucie Caserta dośrodkowywał z rzutu rożnego, a uderzał Fournier, jednak bramkarz gości zdołał sparować ten strzał. Pięć minut potem po akcji Aridane znów przed szansą na zdobycie bramki stanął Bucchi, ale i tym razem górą był bramkarz gości. W 37 minucie po rozegraniu piłki w strefie środkowej, futbolówka trafiła do Kingstona, który oddał strzał z daleka, ale bardzo niecelny. Przed przerwą Bucchi miał jeszcze jedną okazję do zdobycia bramki, gdy dobijał strzał Kingstona, ale bramka rywali była jak zaczarowana. W drugiej odsłonie musieliśmy jeszcze mocniej przycisnąć, a skończyło się to tak, że siedem minut po wznowieniu gry straciliśmy drugiego gola, którego strzelił Brit. W 60 minucie po akcji Quero znów piłka trafiła pod nogi Brita, a mi zadrżało serce, ale tym razem napastnik gości niecelnie uderzył. Osiem minut potem swoją kolejną okazję miał Kingston, ale i tym razem bramkarz gości świetnie interweniował. W 76 minucie kapitalna interwencja Estebana uratowała nas przed utratą trzeciego gola po akcji Sarassoli, ale i tak straciliśmy tego dnia jeszcze jedną bramkę, gdy w 86 minucie nadzialiśmy się na błyskawiczny i zabójczy kontratak, zakończony przez Brita.

 

Segunda Division A, 17/42, 10.12.2011

Polideportivo Maspalomas, 1505 widzów

[21] Vecindario - [17] Real Union, 0:3 (Quero ‘21, Brit ‘52, Brit ‘86)

MoM: Gorka Brit (Real Union)

 

Statystyka strzałów: 12 - 8.

Ręce opadają...

Odnośnik do komentarza

Seria sześciu przegranych meczów z rzędu jest nowym absolutnym rekordem klubu i wiele wskazuje na to, że byliśmy zupełnie nieprzygotowani do gry na wyższym szczeblu. Jakimś cieniem optymizmu w tym wszystkim jest ostatni mecz, który choć gładko przegraliśmy, pokazaliśmy w nim, że potrafimy stwarzać sobie sytuacje i ogólnie dyktować warunki gry. Jeśli w meczu z Numancią przed własną publicznością poprawimy skuteczność, to efekty powinny być już znacznie lepsze.

 

Dlatego właśnie nakazałem, aby przygotowania przedmeczowe skupiły się głównie na poprawie naszej gry w ofensywie.

 

Przed meczem również udzieliłem wywiadu.

 

- Nie jesteście faworytem tego meczu. Spodziewa się pan porażki?

- Wiem, że to będzie dla nas trudny mecz. Numancia jeszcze nie tak dawno temu grała w La Liga. Ale mam nadzieję, że nasz kryzys już powoli się kończy. Już ostatni mecz pokazał, że potrafimy walczyć i stwarzać sytuacje.

- Planuje pan jakąś taktyczną niespodziankę na ten mecz?

- Nie chcę za bardzo eksperymentować, żeby niespodzianka nie okazała się niespodzianką dla moich podopiecznych, którzy mogą nie wiedzieć, jak mają się zachowywać. Ale pewną nowinkę do treningów wprowadziłem i zobaczymy jak się to sprawdzi.

- Barcelona B też przeżywa ciężkie chwile. Jutro zagrają z Elche. Jak pan widzi ich szanse na utrzymanie?

- Skoro my musimy się utrzymać, a Barca B ograła nas 5:0, to oni również, nieprawdaż?

- A Girona?

- To drużyna ze znacznie mniejszym potencjałem niż rezerwy Barcelony, ale też nie umniejszałbym jej szans na utrzymanie. Jako klub filialny Dumy Katalonii ma możliwość sprowadzania do siebie wielu utalentowanych graczy z Camp Nou.

- Dziękuję za rozmowę.

- Dziękuję.

 

Nie zdecydowałem się na żadne zmiany personalne na to spotkanie i zagraliśmy tak samo, jak w ostatniej kolejce.

 

Esteban - Outtarra, Saul, Gharzoul, Fournier - Caserta, Elias, Kingston - Bucchi, Ihou, Aridane

 

Optymistycznie rozpoczęliśmy te zawody, bo już w pierwszej akcji okazję do zdobycia bramki miał Elias, któremu piłkę dogrywał Kingston lecz nasz środkowy pomocnik minimalnie przestrzelił. W 7 minucie już jednak straciliśmy bramkę. Inigo Perez podał do schodzącego ze skrzydła Nano, a ten płaskim strzałem po długim rogu nie dał szans Estebanowi. Trzy minuty potem fantastyczną akcją indywidualną popisał się Oscar Lopez, który potem odegrał do Pereza, ale strzał pomocnika gospodarzy był niecelny. W 30 minucie goście rozegrali akcję w trójkącie - Perez, Jaio, Barkero i ten ostatni uderzał, ale daleko obok bramki. Pięć minut potem goście wykonywali rzut wolny z prawej strony boiska. Dośrodkowywał Cedric, Sokouna wygrał walkę w powietrzu z Dortą i strzałem głową zdobył drugiego gola. Dwie minuty później padł trzeci gol dla gości. Tym razem nasza obrona została zupełnie rozmontowana i ograna jak juniorzy, a akcję gości zakończył golem Barkero, dla którego było to pierwsze trafienie w tym sezonie. Drugą połowę rozpoczeliśmy podobnie jak pierwszą, od szansy Eliasa na strzelenie gola. Ale podobnie jak w pierwszej połowie, tak i ta szansa jedynie szansą, zmarnowaną, pozostała. W 56 minucie Aridane odegrał do wbiegającego w pole karne Kingstona, który oddał strzał, ale Eduardo dobrze obronił. Trzy minuty potem rywale odpowiedzieli zupełnie nieprzygotowanym strzałem Nagore z osiemnastu metrów. W 69 minucie z kolei swoją szansę miał rezerwowy w tym spotkaniu Johnny, ale i on nie mógł się wstrzelić w bramkę rywala. Osiem minut potem zdenerwowany Outtarra wziął sprawę w swoje ręce i po odzyskaniu piłki pod własnym polem karnym, przebiegł całe boisko i oddał strzał, koszmarnie niecelny. Po chwili świetną szansę po podaniu rezerwowego Sanchisa miał Aridane, ale oczywiście nie mógł jej wykorzystać. Trzy minuty potem sam Sanchis miał okazję na gola choćby honorowego. Ale nasza porażka i tak pozostawała bezdyskusyjna.

 

Segunda Division A, 18/42, 18.12.2011

Polideportivo Maspalomas, 1496 widzów

[21] Vecindario - [14] Numancia, 0:3 (Nano ‘7, Sokouna ‘35, Barkero ‘37)

MoM: Nano (Numancia)

Odnośnik do komentarza

Zimową przerwę świąteczno-noworoczną wykorzystałem na podpisanie nowych kontraktów z niektórymi piłkarzami. Dotyczyło to głównie Saula, Conte, Gharzoula, Outtarry oraz kilku juniorów.

 

Na początku nowego roku spotkałem się ponownie ze sztabem szkoleniowym, celem skonfrontowania stanu przygotowań do końca rundy jesiennej i początku rundy rewanżowej. Na spotkaniu ustaliliśmy też, co następuje:

- Chuchi rozpocznie treningi na pozycji defensywnego pomocnika

- Nestor musi popracować nad techniką podań

- Jesus spędzi na treningach więcej czasu nad grą z pierwszej piłki

- Johnny ma zostać mentorem dla Martiego Tortosy, gracza młodzieżówki

 

Naszym zaś następnym rywalem w walce o ligowe punkty miała być również walcząca o utrzymanie drużyna Ceuty. Ekipa ta zajmuje miejsce dziewiętnaste i też jej sytuacja nie jest do pozazdroszczenia. Jeśli nie będziemy wygrywać z takimi drużynami, to z kim?

 

Przed meczem znów udzieliłem wywiadu.

- Ostatnio przeciwko Numancii zagraliście słabo. Jak to na was wpłynie w tym meczu?

- Mam nadzieję, że wyciągniemy wnioski z tamtej porażki i dzisiaj zdobędziemy punkty.

- Nowy rok, nowe rozdanie?

- Mam nadzieję. Trzeba się wreszcie odbić od dna...

- Ceuta to dobry rywal na przełamanie?

- Oczywiście. Podobnie jak my, cięzko walczą o każdy punkt. Nie musimy wygrywać z drużynami pokroju Malagi, czy Sportingu Gijon, ale jeśli chcemy się utrzymać, to z takimi ekipami jak Ceuta, musimy wygrywać.

- Podobno macie dziś zagrać defensywnie...

- To nieprawda. Musimy grać ofensywnie i atakować, bo zależy nam na wygranej.

- Ostatnio mogliście trochę odpocząć. To wam pomoże, czy przeszkodzi?

- Mam nadzieję, że z rytmu meczowego nas nie wybije, a pomoże zresetować głowy, które były pełne czarnych myśli po naszej fatalnej serii, która jednak wciąż trwa. Jeszcze jej nie zakończyliśmy.

- Jean Paul Mendy uchodzi za największe zagrożenie dla Vecindario...

- Nie zgodzę się z tym. Siłą rywala jest kolektyw i dlatego nie wolno nam się skupiać wyłącznie na jednym graczu.

- Otwarło się okienko transferowe. Czy ktoś dołączy do drużyny?

- Już zatwierdzony jest transfer francuskiego napastnika, ale dopiero na czerwiec. Teraz spróbujemy kogoś wypożyczyć.

- Sporo krytyki spadło ostatnio na Fourniera. Czy słusznie?

- Remi faktycznie gra ostatnio nieco słabiej, ale mam nadzieję, że te trzy blisko tygodnie przerwy pomogły mu się odnaleźć i teraz wróci do dobrej formy.

- Dziękuję za rozmowę.

- Dziękuję.

 

Ten mecz miał być szansą debiutu dla Zamory, który miał zagrać zamiast będącego ostatnio w słabszej formie Kingstona. Podobnie była to okazja do powrotu do wyjściowego składu dla takich graczy jak Camara oraz Johnny.

 

Esteban - Outtarra, Camara, Gharzoul, Fournier - Caserta, Elias, Zamora - Bucchi, Ihou, Johnny

 

Animuszu na początku spotkania nigdy nam nie brakowało i podobnie było w tym meczu. Zaczęliśmy z werwą i szybko mogliśmy zdobyć gola, gdyby tylko Elias lepiej przyłożył się do swojego strzału. W 22 minucie Mendy wrzucał piłkę w nasze pole karne z autu, futbolówkę wybił Gharzoul lecz ta wpadła pod nogi Richa, który uderzył mocno z woleja, ale doskonale interweniował Esteban. Sześć minut potem pierwszy raz z dobrej strony pokazał się Zamora, który odebrał piłkę i posłał dobre podanie do Bucchiego lecz włoski napastnik nie wykorzystał tej okazji. W 41 minucie znów pokazał się na prawym skrzydle Mendy, który dośrodkował w pole karne, a tu do piłki doskoczył Villar i oddał strzał, wprost jednak w Estebana. W drugiej połowie na boisku działo się niewiele. W 60 minucie kontuzji przy spadaniu po powietrznej walce doznał Outtarra i na ostatnie pół godziny zastąpił go Conte. W 76 minucie Johnny otrzymał doskonałe podanie od Eliasa, ale nie potrafił tej szansy zamienić na gola i była to tak naprawdę nasza ostatnia i jedna z niewielu szans na zdobycie bramki.

 

Segunda Division A, 19/42, 07.01.2012

Municipal de Barbate, 3811 widzów

[19] Ceuta - [21] Vecindario, 0:0

MoM: Remi Fournier (Vecindario)

Odnośnik do komentarza

Warto odnotować, że polska kolonia w Sportingu Gijon się zwiększyła. Do Sobiecha i Sadloka dołączył teraz ich były kolega z Polonii Warszawa - Łukasz Trałka, który kosztował 900 tysięcy euro.

 

Vecindario zaś zaprezentowało jeszcze przed meczem z Xerez swojego nowego piłkarza. Jest nim doskonale znany hiszpański napastnik - Antonio ‘Guayre’ Betancort Perdomo (HIS, 31, 1A / 0G, S C), którego sprowadziliśmy z wolnego transferu. Wiele wskazuje na to, że wreszcie doczekaliśmy się armaty do przedniej formacji. Zaskoczyło mnie, jak niskie wymagania finansowe postawił ten doświadczony napastnik, ale nie zamierzałem protestować i za niespełna 900 euro tygodniowo będzie grał w Vecindario przynajmniej do końca przyszłego sezonu.

 

Przed meczem zaś z Xerez również zdecydowałem się na rozmowę z dziennikarzami.

- Podobno David Dorta jest już gotowy do gry po kontuzji. Zagra jutro?

- Nie sądzę. NIe chcę eksploatować naszego kapitana, gdy dopiero co wyleczył uraz. Zamiast niego zostanie w składzie Gharzoul, który zagrał ostatnio dobre zawody.

- Xerez w tym sezonie rozczarowuje i walczy zaledwie o utrzymanie...

- Dobrze. Mam już dość spotkań z potentatami. Chociaż rywale z dolnej półki na pewno nie odstawiają nóg, bo walka o utrzymanie jest znacznie bardziej agresywna niż o mistrzostwo. Wiadomo to nie od wczoraj.

- Dawno już nie wygraliście meczu ligowego...

- Ale ostatnio już udało się zdobyć punkt. Widać promyk nadziei na lepsze jutro. Musimy wykorzystać nasze szanse!

- Ma pan przygotowaną jakąś niespodziankę dla rywala?

- To się okaże.

- Porozmawiajmy o Guayre. Co pan sądzi o tym napastniku?

- Uważam, że będzie dla nas wielkim wzmocnieniem. Z resztą to nie jest anonim. Ma wyrobioną markę w Hiszpanii. Zagrał przecież nawet w reprezentacji.

- Raptem jedno spotkanie...

- Ale zawsze. Ilu było znakomitych piłkarzy, którzy tego zaszczytu nie dostąpili? A Guayre mimo mocnej konkurencji zdołał zadebiutować w kadrze narodowej. To o czymś świadczy.

- Tyle, że to było ileś lat temu...

- To prawda. Guayre dziś to nie jest ten sam zawodnik co w 2006 roku, ale wciąż i tak może dać bardzo dużo drużynie. Nie ma wątpliwości, że jest na chwilę obecną naszym najlepszym napastnikiem. Mogę to powiedzieć już po pierwszym treningu, który odbył z zespołem.

- Zagra z Xerez?

- Jest to bardzo prawdopodobne, choć nie pewne w stu procentach.

- A jest na to gotowy? Przecież ma za sobą długą kontuzję.

- Dlatego nie zagra od początku, a jeśli już to pojawi się na boisku po przerwie, choćby na moment.

- Czy Guayre będzie w stanie samodzielnie wygrywać mecze?

- Uważam, że tak. Będzie to czynił tak samo jak w Villarreal.

- Będą kolejne transfery w tym okienku?

- Nie wiem... może. Ale tylko, gdy znajdę jakiegoś naprawdę ciekawego gracza, który chciałby do nas dołączyć. No i musi to być piłkarz aktualnie pozostający bez klubu.

- Konferencja prasowa dobiegła końca - usłyszałem od prezesa, nie było czasu na dłuższą pogawędkę z dziennikarzami.

- Dziękuję i do zobaczenia.

 

Przed meczem miałem niemały orzech do zgryzienia jeśli chodzi o zestawienie linii defensywnej. Wypadli mi ze składu bowiem kontuzjowani Outtarra oraz zawieszony za kartki Conte. Jeśli dodamy do tego niewyleczonego jeszcze Dortę to był naprawdę problem ze złożeniem defensywy. Ostatecznie zdecydowałem się na wariant z Gharzoulem po prawej stronie i Eduardo w środku obok Fourniera.

 

Esteban - Gharzoul, Camara, Eduardo, Fournier - Caserta, Elias, Zamora - Bucchi, Ihou, Johnny

 

Tym razem nasza ochota do gry, jaką przejawiamy w pierwszych minutach wreszcie została przekształcona na bramki i to od razu dwie! Najpierw w 2 minucie Caserta oddał strzał z narożnika pola karnego i tak odkręcił piłkę, że ta wpadła w okienko bramki przy bliższym słupku. Pięć minut potem z daleka uderzał Bucchi i choć w tej akcji gola nie zdobył, to w 11 minucie znakomite prostopadłe podanie Caserty dotarło do włoskiego napastnika i po dwójkowej akcji naszych włoskich nowych, grudniowych nabytków, cieszyliśmy się z drugiej bramki. Tak szybko zadane dwa ciosy oszołomiły trochę rywala, który nie wiedział, jak się zachować na boisku. Szybko jednak spróbował skontrować, ale strzał Bermejo z 12 minuty był niecelny. W 25 minucie po akcji Bermejo piłka trafiła do Jose Mariego, który uderzył z linii szesnastu metrów, ale bardzo niecelnie. Pięć minut potem znów akcję zespołu gości kończył były gracz AC Milan (tym razem po dośrodkowaniu Redondo) lecz i tym razem uderzył niecelnie. W 39 minucie swojej kolejnej szansy nie wykorzystał Bermejo. W doliczonym czasie pierwszej połowy kontuzji doznał niewątpliwie bohater pierwszej połowy, Caserta. Jego miejsce zają Jose Maria. W drugiej połowie wcale nie odpuszczaliśmy rywalowi. W 51 minucie okazję do podwyższenia prowadzenia zmarnował Ihou, uderzając w dogodnej sytuacji wprost w Notario. W 55 minucie Gharzoul odzyskał piłkę, podał do Zamory, a ten samodzielnie wykończył akcję, choć nieskutecznie. Cztery minuty potem Johnny dośrodkował z rzutu rożnego, w powietrzu do piłki dopadł Eduardo i strzelił głową, ale piłka poleciała daleko ponad bramką. W 80 minucie Ihou crossem uruchomił po drugiej stronie boiska rezerwowego Guayre, a ten popędził w kierunku bramki i zakręcił z ostrego kąta, zmuszając Notario do naprawdę sporego wysiłku. Po chwili znów w roli głównej wystąpił bramkarz gości, tym razem broniąc strzał Ihou. W końcówce jeszcze niegroźny strzał oddał Kingston, ale najważniejsze było, że wreszcie udało nam się wygrać mecz ligowy!

 

Segunda Division A, 20/42, 14.01.2012

Polideportivo Maspalomas, 2222 widzów

[21] Vecindario - [18] Xerez, 2:0 (CASERTA ‘2, BUCCHI ‘11)

MoM: Fabio Caserta (Vecindario)

 

Również po tym meczu zostałem poproszony o krótki wywiad.

- Fantastyczne i zupełnie niespodziewane zwycięstwo. Gratulacje!

- Dziękuję, ale nie wiem, czy było ono tak niespodziewane. Już w meczu z Ceutą pokazaliśmy, że powoli się otrząsamy po tej fatalnej serii. Teraz będzie już tylko lepiej.

- Christian Bucchi wreszcie się przełamał...

- To dla nas znakomita wiadomość. Ufam, że teraz strzelanie bramek będzie mu przychodziło z większą łatwością.

- Jak ocenia pan debiut Guayre?

- Trudno go oceniać za piętnaście minut, jakie spędził na boisku, ale i w tym krótkim czasie zdążył dwukrotnie urwać się obrońcom i miał nawet okazję do zdobycia gola. Wiele wskazuje na to, że był to udany transfer.

- Dziękuję za rozmowę.

- Dziękuję,

Odnośnik do komentarza

W następnej serii spotkań, zamykającej jednocześnie rundę jesienną, rozgrywaliśmy wyspiarskie zawody. Jechaliśmy bowiem na Baleary, by zmierzyć się z tamtejszym Atletico. Ten mecz miał jednak dużo poważniejszy smaczek. Mierzyły się w nim bowiem dwie czerwone latarnie rozgrywek i chociaż mieliśmy na swoim koncie dwa razy więcej punktów od rywali, to i tak zajmowaliśmy ledwo jedno miejsce wyżej w ligowej tabeli. Ten mecz koniecznie należało wygrać.

 

Miał w tym pomóc powracający po kontuzji Dorta, który zastąpił Eduardo.

 

Esteban - Gharzoul, Camara, Dorta, Fournier - Caserta, Elias, Zamora - Bucchi, Ihou, Johnny

 

Podobnie, jak poprzednie mecze, tak i to mogliśmy rozpocząć od szybko strzelonej bramki, ale tym razem znakomitej kombinacji Caserty i Bucchiego nie wykorzystał Ihou. Dwie minuty potem rywale odpowiedzieli akcją Mario i strzałem, Bazana, bardzo nieudanym. Po chwili Zamora świetnie odebrał piłkę Mario i sam zakończył akcję strzałem, minimalnie jednak niecelnym. W 9 minucie niespodziewanie straciliśmy bramkę, kiedy rajd Parejy na skrzydle i jego dośrodkowanie w pole karne zamknął celnym strzałem Diop. Gdy zaś w 18 minucie Lucas zachował się najprzytomniej w zamieszaniu pod bramką Estebana i zdobył drugiego gola, wśród kibiców gości zapanowała pełna konsternacja. W 29 minucie mógł nas dobić Garcia, strzelajac z rzutu wolnego, ale na szczęście jego uderzenie znakomicie obronił Esteban, dając chyba tym samym sygnał do ataku. Już bowiem dwie minuty później groźnie uderzał Caserta, a piłka o centymetry mineła bramkę gospodarzy. W przerwie powiedziałem swoim podopiecznym, że chociaż przegrywają dwoma bramkami, to jeśli nie wygramy teog meczu, wracają wpław na Kanary. Poza tym wprowadziłem na boisko Guayre.

I to on odmienił to spotkanie.

W 55 minucie, co prawda, Bazan był o krok od zdobycia trzeciej bramki dla gospodarzy, ale pięć minut potem Guayre dał nam nadzieję na korzystny wynik, wykorzystując podanie Zamory, który odkąd gra, robi to znakomicie. To kolejny znakomity transfer. Minutę potem mogliśmy się nadziać na błyskawiczną kontrę wykonaną przez rywala, ale Esteban zachował czujność i obronił strzał Tito. W 79 minucie tymczasem Guayre zdołał doprowadzić do remisu. Tym razem perfekcyjnym podaniem obsłużył go Jose Maria, który na boisku zameldował się również po przerwie. Nie zamierzałem jednak teraz kazać się moim podopiecznym cofać, bo to mogło się skończyć utratą bramki i porażką. Musieliśmy cały czas atakować i dominować. To był jedyny sposób, żeby tego meczu nie przegrać.

Guayre miał jednak inne plany.

On chciał dla nas ten mecz wygrać.

W 85 minucie dalekie podanie z linii obrony od Gharzoula dotarło do naszego nowego napastnika, a ten okiwał stopera gospodarzy i pewnym strzałem pokonał bramkarza Baleares, tym samym dając nam zwycięstwo, na które w przerwie meczu nikt nie postawiłby złamanego grosza!

 

Segunda Division A, 21/42, 21.01.2012

Balear, 3340 widzów

[22] Atletico Baleares - [21] Vecindario, 2:3 (Diop ‘9, Lucas ‘18, GUAYRE ‘60, GUAYRE ‘79, GUAYRE ‘85)

MoM: Guayre (Vecindario)

 

Również po tym meczu udzieliłem wywiadu.

- Co za fantastyczny come-back. Takie odwrócenie losów meczu musi cieszyć, prawda?

- To oczywiste. Do przerwy wydawało się, że spotka nas blamaż. Przegrywaliśmy dwoma bramkami i niespecjalnie był widok na zmianę. Ale motywacja w przerwie plus, przede wszystkim, Guayre, sprawiły, że wynik udało się odwrócić.

- No właśnie Guayre. Czyżby Vecindario miało nowego lidera formacji ataku?

- Mówiłem o tym już na konferencji prasowej, gdy sprowadzałem tego gracza do klubu. To piłkarz ponadprzeciętny. Warto zauważyć, że spędził na boisku w barwach Vecindario w sumie nieco ponad godzinę, a już zrównał się z najlepszym strzelcem zespołu w tym sezonie.

- Żeby jednak nie było za różowo... otrzymaliście w tym meczu sporo kartek...

- Ale na szczęście skończyliśmy mecz w komplecie, choć bardzo się obawiałem, że może się nam to nie udać. Moi podopieczni musieli agresywnie zagrać, bo gdy traciliśmy dwie bramki, nie było już nic do stracenia.

- Dziękuję za rozmowę.

- Dziękuję,

Odnośnik do komentarza

Kolejnym piłkarzem, który poszerzył polską kolonię w lidze hiszpańskiej jest Tomasz Jodłowiec. Jego nowym pracodawcą został Real Sociedad, a stoper Polonii Warszawa kosztował klub z Kraju Basków, bagatela, 1,7 mln euro.

 

Kalendarz gier dla Vecindario został ułożony tak, że czekały nas teraz dwa mecze z drużynami z dolnej części tabeli: Alcorcon oraz Gironą. Potem jednak miał dla nas nadejść bardzo trudny okres, bowiem w kolejnych czterech meczach podejmowaliśmy wszystkie z czterech drużyn, które aktualnie zajmują miejsca barażowe o awans do La Liga (3-6). Dlatego należało zdobyć teraz jak najwięcej punktów, aby potem bez takiego ciśnienia podchodzić do meczów z faworytami. Innymi słowy, należało wspiąć się wyżej, aby było skąd potem spadać.

 

Przed spotkaniem z Alcorcon zostałem poproszony o wywiad.

- Podobno atmosfera w klubie uległa poprawie. Czy to prawda?

- NIe wiem, czy kiedykolwiek atmosfera była zła. Nawet jak nam nie szło, wszyscy wierzyli, że wreszcie zła karta będzie musiała się odwrócić.

- Czy ewentualna porażka może zniszczyć teraz morale?

- Nie sądzę. Zbudowaliśmy teraz dobrą formę i przede wszystkim walczymy o zwycięstwo. Ale w razie niekorzystnego wyniku, nie wydaje mi się, żeby miał on tak zasadniczo wpłynąć na morale w zespole. Sezon jeszcze długi.

- Zespół Angueli nie wygrał meczu od siedmiu kolejek ligowych i też pozostaje kandydatem do spadku...

- Wiem o tym i dlatego zagramy ofensywnie. Rywale mają problemy takie, z jakimi borykaliśmy się jakiś czas temu. Wiemy, że musimy wykorzystać, że my już dołek formy mamy za soba, a nasz rywal - niekoniecznie.

- Wierzy pan w swój zespół. A w którą formację najbardziej?

- Najlepiej gra teraz przede wszystkim nasz nowy bramkarz, ale też atak wzmocniony Guayre.

- Skoro tak dobrze gra bramkarz, więc nawet przy defensywnym ustawieniu nie musi się pan obawiać o wynik?

- Tego nie powiedziałem. Bramkarz gra dobrze, ale na szczęście nie jest zbyt często wystawiany na próbę i niech tak pozostanie.

- Czy to prawda, że największego zagrożenia spodziewacie się ze strony Mustaphy Oussaiaha?

- Nie no, bez przesady. To dobry piłkarz, ale na pewno nie kluczowy dla gospodarzy. Raptem trzy asysty w siedemnastu meczach to nie jest wynik zwalający z nóg.

- Podobno, mimo dobrej atmosfery, brakuje w zespole dyscypliny?

- Skąd takie informacje?

- Tak mówił David Dorta....

- To nie pierwszy raz, gdy tak się wypowiada. Znów jednak nie ma to wiele wspólnego z prawdą.

- Dziękuję za rozmowę.

- Dziękuję.

 

Niestety miałem poważne problemy ze skompletowaniem składu. Wypadli mi bowiem z niego powołany na mecz reprezentacji Togo Ihou, zawieszony za kartki Conte oraz kontuzjowany Zamora (co uznałem za największą stratę). W ich miejsce powołałem odpowiednio Guayre, Outtarrę oraz Kingstona.

 

Esteban - Outtarra, Camara, Dorta, Fournier - Caserta, Elias, Kingston - Bucchi, Guayre, Johnny

 

Ofensywnie rozpoczeliśmy to spotkanie, ale w pierwszej okazji bramkowej zabrakło skuteczności Guayre, który minimalnie spudłował. W 9 minucie Johnny wypracował doskonałą okazję Eliasowi, który uderzał z osiemnastu metrów, ale piłka poleciała wysoko ponad bramką. Trzynastu minut od pierwszego gwizdka potrzebował Outtarra, żeby skompletować dwie żółte kartki i w konsekwencji opuścić boisko, osłabiając zespół. Od razu wprowadziłem na boisko Saula, który zastąpił Johnny’ego. W 18 minucie jednak to gospodarze mieli szansę na zdobycie bramki, kiedy ostre dośrodkowanie Kome zamieniło się w groźny, ale na szczęście niecelny strzał. Dwie minuty potem po akcji i dośrodkowaniu Kingstona uderzał Guayre, ale uderzenie to obronił bramkarz gospodarzy. W 33 minucie kontuzji doznał Elias i w jego miejsce musiałem wprowadzić Chuchiego. Cztery minuty potem gospodarze mieli następną szansę do zdobycia bramki. Niepewne wybicie piłki przez Fourniera wykorzystał Gimenez, który przejął piłkę i oddał strzał, ale doskonale interweniował Esteban. Po chwili odpowiedzieliśmy strzałem z dystansu w wykonaniu Chuchiego, który jednak okazał się chybiony. W drugiej połowie rozpoczęliśmy od szansy ze stałego fragmentu gry po faulu Bermudeza na Bucchim. Piłkę z rzutu wolnego dośrodkował Chuchi, a w polu karnym najlepiej zachował się Dorta i stzrzałem głową nasz kapitan zapewnił nam prowadzenie. Cztery minuty potem kontuzji doznał kolejny z naszych graczy, tym razem Guayre. W jego miejsce na boisku zameldował się Ortega. Na kolejną sytuację bramkową kibicom przyszło nieco poczekać. Dopiero w 75 minucie indywidualną akcję Martosa zakończył strzałem Sales, bardzo jednak niecelnym. Dziesięć minut potem mieliśmy swoją szansę na podwyższenie prowadzenia lecz dośrodkowania Kingstona nie wykorzystał Chuchi. Nasze kunktatorstwo niestety zemściło się na nas w doliczonym czasie, kiedy w ostatniej akcji meczu gospodarze przeprowadzili skuteczny atak, a dośrodkowanie Curbelo z prawego skrzydła na gola zamienił Quini.

 

Segunda Division A, 22/42, 29.01.2012

Santo Domingo, 987 widzów

[16] Alcorcon - [20] Vecindario, 1:1 (DORTA ‘47, Quini ‘90+3)

MoM: David Dorta (Vecindario)

Odnośnik do komentarza

Przed kolejnym spotkaniem z Gironą (ostatnim z łatwych przed zabójczą serią) odbyło się jeszcze jedno spotkanie z moim sztabem szkoleniowym. Ustaliliśmy na nim, że nasz junior, Lopez Perez, musi popracować nad tym, aby przy przyjęciu piłki unikać grą słabszą, lewą nogą.

 

Przed tym spotkaniem również zostałem niejako zmuszony, aby porozmawiać z dziennikarzami.

- Girona gra lepiej niż przewidywano. Dwunaste miejsce to wynik znacznie powyżej oczekiwań...

- Ale to nie znaczy, że nie można ich pokonać. Każdy jest chyba teraz w naszym zasięgu, jak już złapaliśmy lepszą formę. Czy może - jakąkolwiek formę.

- Czyli chcecie atakować od pierwszej minuty?

- Tak jest. I mam nadzieję, że w osiągnięciu celu i odniesieniu zwycięstwa pomoże nam nasza publiczność.

- Ostatnio dobrą formę złapał Gharzoul...

- Jak i pół składu, ale faktycznie Tunezyjczyk wybija się ponad przeciętność w defensywie, a musimy pamiętać, że nie gra na swojej nominalnej pozycji stopera, a łata dziury na bokach.

- Dziękuję za rozmowę.

- Dziękuję.

 

Problemy z zestawieniem składu zdawały się nie mieć końca. Gdy jedni gracze wracali do dyspozycji, tak traciłem innych. W tym meczu nie mógł zagrać Fournier, więc jego miejsce na środku defensywy zajął Gharzoul, zwalaniając miejsce na prawej flance Camarze, który z konieczności musiał zagrać na przeciwległej stronie boiska. Po lewej miał biegać Saul. W środku pola miejsce kontuzjowanego Eliasa zajął Chuchi, który zagrał ostatnio zupełnie dobrze, wchodząc z ławki. W ataku w miejsce Johnny’ego, do składu wskoczył Ihou, który już powrócił ze zgrupowania reprezentacji Togo.

 

Esteban - Camara, Saul, Dorta, Gharzoul - Caserta, Chuchi, Kingston - Bucchi, Guayre, Ihou

 

Chociaż na pierwszą ciekawą akcję podbramkową przyszło nam czekać prawie kwadrans, od razu zakończyła się ona golem i, co dla nas radosne, był to gol dla Vecindario. Jego strzelcem został oczywiście niezawodny Guayre. Trzy minuty potem moi podopieczni skopiowali wynik z tego samego okresu poprzedniego meczu. Kingston otrzymał czerwony kartonik za brutalny faul i osłabił nasz zespół, biorąc przykład z Outtarry z poprzedniego spotkania. Na efekty nie trzeba było długo czekać i w 21 minucie Borja wyrównał po znakomitym odegraniu od Danilo. W 32 minucie Sierra dalekim podaniem uruchomił Sancheza, ale strzał hiszpańskiego pomocnika okazał się niecelny. W drugiej połowie koniecznie musieliśmy zagrać odważniej, ale brakowało nam sposobu, jak przedostać się pod bramkę rywala. Zwłaszcza, że od czerwonej kartki graliśmy bez Guayre, którego zmieniłem na Agboha. Uczyniłem tak dlatego, że Hiszpan i tak odczuwał jeszcze skutki zderzenia z poprzedniego meczu i nie był w pełni sprawny. W 65 minucie po akcji Jose piłka trafiła pod nogi Dorci, a ten uderzył z czternastu metrów mocno, ale ponad bramkę. Trzy minuty potem odpowiedzieliśmy akcją włoskiego duetu, która jednak nie zakończyła się golem, bowiem niecelnie strzelał Caserta. Wreszcie w 70 minucie strzał życia Dorci sprawił, że rywale objęli prowadzenie, a ten gol został wybrany golem miesiąca w Hiszpanii. Jeszcze próbowaliśmy desperacko walczyć o choćby remis, ale chociaż Ihou miał trzy znakomite okazje, jego dramatyczna nieskuteczność sprawiła, że nie było nam dane cieszyć się z choćby jednego punktu. Taki wynik nie jest dobrym prognostykiem przed nadchodzącymi ciężkimi meczami...

 

Segunda Division A, 23/42, 04.02.2012

Polideportivo Maspalomas, 2104 widzów

[20] Vecindario - [12] Girona, 1:2 (GUAYRE ‘13, Borja ‘21, Dorca ‘70)

MoM: Danilo (Girona)

 

Po spotkaniu również zdecydowałem się na wywiad.

- Czy czerwona kartka dla Kingstona była punktem zwrotnym tego spotkania?

- Z pewnością. Musiałem zdjąć z boiska Guayre, który zdążył już do tego momentu strzelić gola. To osłabiło naszą siłę ognia.

- Może należało kogoś innego zdjąć?

- Guayre odczuwał jeszcze skutki niegroźnej kontuzji, której nabawił się w poprzednim meczu. To, że wystawiłem go od pierwszej minuty i tak było ryzykowne.

- Wspaniała bramka Dorci sprawiła, że przegraliście ten mecz. Jakie są pana odczucia?

- Cóż, takie mecze się zdarzają. Ale musimy popracować nad psychiką. Moi podopieczni za często łapią czerwone kartki. Nie możemy osłabiać się już na początku meczu. Nie dawajmy sobie alibi, że przegrywamy, bo gramy w osłabieniu.

- To był 225. mecz Dorty dla Vecindario w lidze...

- Tak. To ładny jubileusz, ale stać naszego kapitana na pewno, aby dotrwać do 250 meczów w lidze.

- Jaki los czeka Kingstona?

- Nie wiem. Na pewno nadszarpnał moje zaufanie. Tak nie można grać. NIe można polować na nogi rywala.

- Chyba czas powoli podsumowywać grę nowych nabytków. Co pan sądzi o początkach Caserty?

- Są udane. To na pewno. Ma już na swoim koncie gola, asystę i tytuł gracza meczu. Gra dobrze i na pewno robi różnicę w środkowej strefie. To był udany ruch transferowy.

- Dziękuję za rozmowę.

- Również dziękuję.

Odnośnik do komentarza

Naszym pierwszym rywalem w tej serii trudnych meczów, był Beits. Drużyna, której nikomu nie trzeba przedstawiać, naszpikowana gwiazdami, mająca w swoich szeregach m. in. takich piłkarzy jak Demidov, Shakiri, Emana, Arzu, Iriney, czy Pavone. Na pewno nie będzie nam łatwo.

 

Tymczasem Wydział Dyscypliny przedłużył zawieszenie Kingstona o kolejne dwa mecze. Ghanijczyk nie zagra zatem w trzech kolejnych ligoywch spotkaniach.

 

Przed meczem z Betisem oczywiście udzieliłem wywiadu.

- Betis wygrał ostatnie pięć spotkań i pewnie zmierza po awans. Jak ocenia pan wasze szanse?

- Jeśli zagramy swoje, to możemy pokonać każdego. Musimy pamiętać, żeby nie sabotować tego meczu i nie dostawać głupich czerwonych kartek jeszcze w pierwszej połowie, ani w ogóle.

- Ostatni mecz z Betisem w rundzie jesiennej przegraliście. Czy to jakoś na was wpływa?

- Na pewno chcielibyśmy wziąć rewanż, ale wiem, jak piekielnie trudno o to będzie. Na pewno jednak będziemy się starać i walczyć.

- Jak ocenia pan swoje relacje z trenerem gospodarzy, Marcelino?

- Są w porządku, a przynajmniej ja nie mam żadnych zastrzeżeń do trenera Betisu.

- Dziękuję za rozmowę.

- Dziękuję.

 

Jedyną zmianą w składzie na ten mecz była obecność w nim Agboha, który zastąpił zawieszonego Kingstona.

 

Esteban - Camara, Gharzoul, Dorta, Fournier - Caserta, Chuchi, Agboh- Bucchi, Guayre, Ihou

 

Udział największej zdecydowanie gwiazdy drużyny gospodarzy, Emany, zakończył się już po trzech minutach, kiedy Kameruńczyk opuścił boisko na noszach z podejrzeniem zerwania więzadeł kolanowych. Sześć minut potem rywale pierwszy raz zaatakowali, ale Benat chociaż uderzył mocno, to i bardzo niecelnie. W kolejnych minutach brakowało klarownych sytuacji podbramkowych. Dopiero w 25 minucie ponownie zaatakowali gospodarze, ale tym razem już skutecznie i Benat perfekcyjnie wykonał rzut wolny, dając rywalom prowadzenie. Osiem minut potem rywale prowadzili już dwoma bramkami. Tym razem kapitalne prostopadłe podanie Nacho dotarło do Moliny, ten zgubił jeszcze defensora Vecindario i nie dał szans Estebanowi. Cztery minuty później padł trzeci gol. Tym razem dośrodkowanie Shakiriego na bramkę zamienił Nacho. Do przerwy zatem wszystko było już wyjaśnione. My mogliśmy jedynie eliminować graczy Betisu z gry. Po wznowieniu gry boisko z kontuzją opuścił strzelec pierwszej bramki. Nam jednak brakowało pomysłu, jak sforsować doskonale zorganizowaną obronę Los Beticos, a rywale od czasu do czasu kontratakowali, tak jak choćby w 69 minucie, kiedy bliski zakończenia celnym strzałem tej akcji był Pavone. Trzy minuty potem nieco szczęśliwie, ale udało nam się zdobyć gola kontaktowego, którego po asyście Chuchiego strzelił Caserta, wykorzystując fakt, że bramkarz gospodarzy był nieco wysunięty z bramki i pakując mu bramkę za kołnierz. W 81 minucie Goitia, bramkarz gospodarzy, fantastycznie obronił strzał Ihou, któremu sytuację wypracował Bucchi. W doliczonym czasie zabrakło nam jeszcze koncentracji na ostatnie fragmenty i to zakończyło się prostym błędem, a w konsekwencji golem numer cztery dla gospodarzy.

 

Segunda Division A, 24/42, 12.02.2012

Manuel Ruiz de Lopera, 30558 widzów

[3] Betis - [20] Vecindario, 3:1 (Benat ‘25, Molina ‘33, Nacho ‘37, CASERTA ‘72, Molina ‘90+2)

MoM: Jorge Molina (Betis)

 

Również po meczu zostałem poproszony o chwilę rozmowy.

- Sporo kartek dziś otrzymaliście...

- Wolę pięć żółtych niż jedną czerwoną. Nie mam pretensji do swoich podopiecznych.

- Chociaż w tym meczu Guayre nie zachwycił, początek w Vecindario i tak ma imponujący. Już został najlepszym strzelcem zespołu, a rozegrał dopiero kilka spotkań...

- To prawda. Pokazuje to też, jak trafną decyzją było sprowadzenie go na Wyspy Kanaryjskie. Choć to może nienajlepsze określenie, bo on przecież grał wcześniej w Las Palmas, gdzie go tak nieładnie potraktowano i zerwano kontrakt, gdy nabawił się poważnej kontuzji stopy.

- Tak dobrze spisujący się ostatnio Gharzoul doznał urazu. To pewnie dla was spore osłabienie?

- To prawda, ale mam nadzieję, że uraz Tunezyjczyka nie będzie tak groźny, jak początkowo się wydawało. Czekamy jeszcze na opinie lekarzy, ale pierwsze prognozy są optymistyczne.

- Dziękuję za rozmowę.

- Też dziękuję.

Odnośnik do komentarza

Na spotkaniu ze sztabem szkoleniowym zdecydowaliśmy, że Kingston musi więcej czasu przeznaczyć na trening stałych fragmentów gry, a zwłaszcza rzutów wolnych. Z kolei nasz gracz rezerw, Domingo, musi też, podobnie jak Perez, skupić się na tym, aby mniej używać swojej słabszej nogi, przynajmniej dopóki jej nie poprawi.

 

Drugim z serii bardzo trudnych meczów były derby Wysp Kanaryjskich i spotkanie z Las Palmas. W pierwszym meczu nie mieliśmy wiele do powiedzenia i teraz należało udowodnić rywalom zza miedzy, że mecze derbowe rządzą się swoimi prawami i choć w tabeli dzieli nas szesnaście pozycji i masa punktów, to jednak wcale nie bedzie im łatwo nas tu pokonać.

 

W takim właśnie bojowym nastroju wypowiadałem się na przedmeczowej konferencji.

- Przeciwko Betisowi nie zagraliście najlepiej. Zdązyliście wyciągnąć wnioski?

- Sądzę, że tak. Dziś zagramy na pewno uważniej w obronie i skuteczniej w ofensywie.

- Las Palmas wygrało trzy ostatnie mecze i pewnie zmierza po awans. Podobnie jak Betis.

- A na nas nie ciązy żadna presja, bo nawet jak spadniemy, to się wielka tragedia nie stanie. Gramy na luzie i to jest naszą siłą. Poza tym to są derby. Stać nas na pokonanie Las Palmas.

- Zgodzi się pan, że największe zagrożenie z Las Palmas to Alvaro Cejudo?

- Rzeczywiście to bardzo dobry piłkarz, a jego bilans w postaci pięciu bramek i jedenastu asyst robi wrażenie, ale nie możemy skupić całej gry obronnej na niego, bo zostaniemy zaskoczeni przez innych.

- Czy tak krytykowany ostatnio Johnny zagra w tym ważnym meczu?

- Jego doświadczenie może się nam przydać, ale nie mam w głowie jeszcze ostatecznej pierwszej jedenastki. Przepraszam państwa, ale muszę już kończyć. Piłkarze na mnie czekają. Do zobaczenia.

 

Drużynę w tym meczu miał wzmocnić powracający po kontuzji Zamora, ale z kolei wypadł mi Gharzoul i dlatego na lewej obronie miał biegać tego dnia Saul.

 

Esteban - Camara, Saul, Dorta, Gharzoul - Caserta, Chuchi, Zamora - Bucchi, Guayre, Ihou

 

Fantastycznie rozpoczął się dla nas ten mecz, bowiem już w pierwszej sytuacji kapitalna akcja indywidualna Guayre i jego celny strzał dały nam prowadzenie. Cieszyliśmy się z niego jednak tylko cztery minuty, bo tyle właśnie rywale potrzebowali, aby wyrównać za sprawą gola Galana. W 12 minucie strzelec bramki dla gości podał do wychodzącego na pozycję Bruno, ale pomocnik gości sytuację fatalnie zepsuł. Dwie minuty później zaś strzał Guayre znakomicie obronił Barbosa. W 30 minucie znów indywidualnej akcji próbował Galan i znów wygenerował pod naszą bramką spore zagrożenie, ale na szczęście w decydującym momencie się poślizgnął i strzał był niecelny. Na rozpoczęcie drugiej połowy przeprowadziliśmy niezłą akcję ofensywną, w którą włączył się nawet Outtarra, który ją finalizował. Całość zaś wyreżyserował Guayre. Sześć minut potem kolejne uderzenie Guayre na rzut rożny sparował jego były kolega z zespołu. W 59 minucie sytuację Zamorze wypracował z kolei Ihou, który dograł mu precyzyjnie piłkę. Pomocnik Vecindario jednak uderzył bardzo niecelnie. W 64 minucie udział Guayre w tym meczu się zakończył, a nasz napastnik opuścił boisko z kontuzją, miejmy nadzieję - niegroźną. W 74 minucie dużo wiatru w ataku zrobił Bucchi, po czym wycofał piłkę do wbiegającego rezerwowego Eliasa, ale nasz pomocnik uderzył niecelnie. Siedem minut potem Johnny miał świetną szansę. Dostał piłkę od Jose Marii z boku pola karnego, wziął na plecy obrońcę, obrócił się z piłką i oddał strzał, ale zabrakło mu centymetrów. Wszystko jednak zrobił jak za swoich najlepszych lat. Pięć minut potem ostatniej szansy na zwycięskiego gola nie wykorzystał również rezerwowy Jose Maria, którego strzał znakomicie sparował Barbosa.

 

Segunda Division A, 25/42, 17.02.2012

Polideportivo Maspalomas, 4015 widzów

[20] Vecindario - [4] Las Palmas, 1:1 (GUAYRE ‘1, Galan ‘5)

MoM: David Garcia (Las Palmas)

Odnośnik do komentarza
Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...