Skocz do zawartości

Nie chcę nic zmieniać


Hammer

Rekomendowane odpowiedzi

Czerwiec od dawna należał do najcieplejszych miesięcy w roku. Temperatura rzadko spadała poniżej dwudziestu stopni, przez co kąpieliska i jeziora były niemal oblegane przez turystów, którzy po wielu miesiącach ciężkiej pracy i nauki znaleźli chwilę wolnego czasu, aby wygrzać się w słońcu czy popluskać w wodzie. Inni ten czas spędzali ukryci w cieniu domków jednorodzinnych, w których mogli w spokoju poczytać gazetę, wylegiwać się w łóżku i poobijać się za wszystkie czasy. Ja należałem do tej drugiej grupy.

 

Wakacje nad morzem miały swoje pozytywy, ale również rzeczy negatywne. Latem piasek radośnie piekł wczasowiczów w stopy i jakby przez to chciał zachęcić ich do wylegiwania się na nim. Na pewno nie pomagało w tym prawdziwe oblężenie, bowiem ciężko znaleźć było choćby kawałek wolnej przestrzeni, na której nie stałaby ściana parawanów i namiotów przeciwsłonecznych.

 

Rozwiązywałem kolejną krzyżówkę, dzięki której mogłem zapomnieć o kilku decyzjach, jakie podczas urlopu podjąć musiałem. Nasza, wydawałoby się, dobrze prosperująca firma popadła w olbrzymie długi, przez co jesienią miały odbyć się masowe zwolnienia i tym samym zamknięcie całego interesu. Aby tego uniknąć, musiałem - jako członek zarządu - znaleźć hojnego sponsora, który już na starcie wpakowałby sporą gotówkę, albo - co wydawało się bardziej prawdopodobne - ogłosić upadek i poprosić szefową sekretariatu, aby powysyłała wiadomości do wszystkich pracowników, zamieszczając tam prośbę, aby w najbliższym czasie zabrali wszystkie papiery i oddali klucze do swoich gabinetów. Nie chciałem jednak podejmować tej decyzji. Przynajmniej nie na początku wakacji, gdy zamierzałem oddać się wyłącznie rozrywce i błogiemu lenistwu.

 

Przez chwilę z żywym zainteresowaniem spoglądałem na dwójkę dzieci, które beztrosko budowały babkę z piasku tuż przed moim domkiem. Uśmiechnąłem się na widok ich nieporadności i miałem już zamiar wstać i im pomóc. Odłożyłem gazetę, usiadłem i... nagle poczułem olbrzymi ból z tyłu głowy. Skuliłem się z czując kucie w tyle czaszki i próbowałem po omacku podnieść się, lecz postawiłem nogę na szklance po soku i poczułem jak ostre niczym brzytwa kawałki, wbijają mi się w stopę. Zaciskając mocno zęby pokuśtykałem do przodu, wpadłem na wiszące na sznurku pranie i robiąc ładny piruet wylądowałem głową do przodu na piasku. Leżałem obolały przez dłuższą chwilę, do czasu gdy za swoimi plecami usłyszałem ciche wołanie:

 

- Proszę pana - kobiecy głos spowodował, że natychmiast się podniosłem - naprawdę bardzo pana przepraszam.

 

Przede mną pojawiła się średniej wysokości blondynka z krótkimi blond włosami. Zmierzyła mnie spojrzeniem, a jej duże, niebieskie oczy wpatrywały się we mnie, natomiast usta zmieniły swój kształt i przypominały podkówkę. Wpatrywałem się w nią jak urzeczony i dopiero po dłuższej chwili zdążyłem coś powiedzieć:

 

- Nic się nie stało. Nie pierwszy raz dostałem wiaderkiem w głowę, tak więc jestem już w pewnym stopniu przyzwyczajony - rzuciłem, starając obrócić cały incydent w żart. - Ale trzeba przyznać, że ma pani bardzo fajne dzieci.

- To nie są moje dzieci - odpowiedziała, uśmiechając się delikatnie - kuzynka prosiła mnie, żebym się nimi zajęła, bo wezwali ją do pracy i nie mogła tych brzdąców zabrać ze sobą. Naprawdę, jest mi bardzo przykro. Czy mogę coś dla pana zrobić?

- Dwie rzeczy - przejąłem inicjatywę, uśmiechając się - proszę przestać mówić mi na pan, bo się czuję stary i dać się zaprosić na kawę.

- Nie wiem, czy mogę się zgodzić - zastanowiła się i po chwili odpowiedziała - albo niech będzie. Nie wygląda pan, to znaczy nie wyglądasz na kogoś złego. Jeśli pozwolisz, ja zaproponuję. Dzisiaj o osiemnastej w tej kawiarni koło hotelu.

- Do zobaczenia...

- Karolina - podała mi rękę.

- Kuba - odpowiedziałem i delikatnie potrząsając jej rękę, drugą wyciągnąłem kawałki szkła, które nadal tkwiły w mojej nodze i udałem się do domku, aby zahamować płynącą krew.

 

---------------------

FM: 6.0.3 75482

DB: Normal

Ligi NORMAL (23/11): Anglia (1-3), Argentyna (1-2), Brazylia (1-2), Francja (1-2), Hiszpania (1-2), Holandia (1-2), Niemcy (1-2), Polska (1-2), Portugalia (1-2), Rosja (1-2), Włochy (1-2)

Zachowani piłkarze: Brak

Pliki EDT: Bomboniera MEGA SUPA 1.0 © Prof 2007

Odnośnik do komentarza

Dwa tygodnie minęły niemal błyskawicznie - wydawałoby się, że dopiero rozpoczynałem wakacje, a już stałem nad pustą torbą podróżną i powoli wkładałem tam swoje rzeczy. Moje myśli jednak były skupione na czymś zupełnie innym, niż przygotowania do wyjazdu. Wciąż widziałem przed oczami Karolinę, która wciągu ostatnich dni była jedną z najbliższych mi osób, choć tak naprawdę znaliśmy się od niedawna. Mimo to byłem pewien jednego: świetnie się czułem w jej towarzystwie i wydaje mi się, że ona w moim podobnie. Spędzaliśmy dnie spacerując po plaży i wpatrując się w fale morskie, które wylewały się na brzeg i atakowały małe dzieci, dla których głównym zadaniem była ucieczka w ostatniej chwili przed piętrzącą się ścianą wody.

 

Po dłuższej zadumie spojrzałem na zegarek. Do wyjazdu pozostało mi półtorej godziny. Za jednym zamachem zgarnąłem wszystkie rzeczy leżące na łóżku i wrzuciłem je do walizki. Następnie sprzątnąłem gazety leżące pod biurkiem, kilka brudnych szklanek i rozwinąłem schowany do szafki dywan, przez który o mało co nie wybiłem sobie zębów. Później otworzyłem okno, wystawiłem pojemnik ze śmieciami na zewnątrz i gasząc światło zamknąłem drzwi na klucz.

 

Zarzuciłem torbę na ramię i przemierzając marmurowe schody podążałem w kierunku recepcji. Po drodze mijałem kolejne domki, z których co chwila wychodzili wczasowicze i widząc, że wyjeżdżam, podchodzili by się pożegnać. Doceniałem ich chęci, bowiem rzadko się zdarza, aby w czasie dwóch tygodni poznać tylu życzliwych ludzi. Niemal na samej górze znajdowała się mała chatka ze złotym numerem "6" na drzwiach. Po chwili zawahania skręciłem w lewo i nacisnąłem dzwonek. Przez chwile słyszałem dziwny szum, a po chwili drzwi się otworzyły.

 

- Hej. Nie spodziewałam się, że dzisiaj też do mnie wpadniesz. Wejdź, pogadamy.

- Ja prawdę mówiąc w tej sprawie - odpowiedziałem zrzucając torbę na ziemię - dzisiaj kończy mi się urlop i muszę wracać do pracy. Wiem, wiem - dodałem, spoglądając na minę Karoliny - zdaję sobie sprawę, że powinienem ci to wcześniej powiedzieć, ale nie złożyło się.

- Ale jak to "nie złożyło się"? - powiedziała, wlepiając we mnie swoje oczy. - Przecież ustaliliśmy wczoraj, że zostaniesz jeszcze kilka dni dłużej. Oszukałeś mnie?

- To nie tak - odparłem siląc się na spokój. - Rozmawiałem z prezesem i powiedział mi, że muszę... że muszę pilnie wracać do pracy - zmyśliłem na poczekaniu.

- Czyli już się nie spotkamy?

- Oczywiście, że się spotkamy - zapewniłem pośpiesznie - kiedy tylko zechcesz. Przecież wiem, gdzie mieszkasz, a ty wiesz gdzie ja. Poza tym mamy swoje numery. Zadzwonię!

- Musisz jechać? - powiedziała, a jej oczy się zaszkliły. Objąłem ją ramieniem.

- Niestety. Póki jeszcze mam pracę, muszę się w niej regularnie stawiać - starałem się to wszystko obrócić w żart.

 

Po chwili pożegnałem się z nią i wolnym krokiem udałem się do recepcji. Za dużym biurkiem stała wysoka kobieta, ubrana w białą koszulę i krawat z olbrzymim logiem hotelu. Rozmawiała o czymś zawzięcie przez telefon i dopiero, gdy zastukałem knykciami i pokazałem jej klucze, wyjęła jakiś dokument z teczki, które niezwłocznie podpisałem. Oddałem jej klucze i żegnając się opuściłem budynek. Nadszedł czas, aby powrócić do szarej rzeczywistości.

Odnośnik do komentarza

Regent: fajna muza; masz gust muzyczny :muza:

wenger: nie wiem jak Ty, ale ja wolałbym telefon od pani prezes :keke:

- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -

 

Spojrzałem na zegarek,

nie było już czasu,

spojrzałem przed siebie,

nie miałem już sił...

 

- W taki sposób - Tomek, szef firmy komputerowej, wyrzucił moje notatki do śmieci. - W taki sposób mogę ocenić twoją pracę. Powiem nawet więcej: niepotrzebnie marnowałeś kartki na te - obrzucił pogardliwym spojrzeniem efekt mojej pracy - gryzmoły. Zanim wywalę ciebie na zbity pysk, masz mi coś do powiedzenia?

- Owszem - rzuciłem, przygryzając wargi niemalże do krwi. - To co robisz w tym momencie to jedno wielkie świństwo. Podczas gdy ja zapieprzałem, aby to jakoś funkcjonowało, ty baraszkowałeś sobie z jakimiś dziwkami na plaży. Nie, to nie jest sprawiedliwe. Nie użalam się nad swoim losem - dodałem, wyprzedzając jego wypowiedź - po prostu jest mi cholernie smutno, że potraktowałeś mnie gorzej, niż swoją żonę której przyprawiałeś rogi z pierwszą lepszą panienką. Na pożegnanie powiem ci jedno. Nie musisz mnie wywalać, z wielką chęcią sam odejdę - fuknąłem, trzaskając drzwiami.

- Twoje rzeczy mają zniknąć do osiemnastej! - warknął wychylając głowę przez okno.

 

Wściekły jak osa doszedłem do domu. Niedbale rzuciłem na łóżko płaszcz i usiadłem na nim, jednocześnie zamykając oczy. Zakryłem twarz w dłoniach i starałem się uspokoić. Czułem jak krew przepływa mi przez głowę, pozostawiając po sobie istne spustoszenie. Nagle wstałem i z całych sił kopnąłem w biurko. Uderzenie było tak mocne, że na podłogę upadło zdjęcie, które dotychczas schowane było pod stertą dokumentów. Podniosłem fotkę, z której uśmiechała się w moim kierunku mama. Łzy popłynęły mi po policzku. Usiadłem.

 

- Mamo - powiedziałem na głos - dlaczego?! Dlaczego ciebie już nie ma?! - krzyknąłem, zanosząc się szlochem.

 

Przez chwilę w mieszkaniu działo się coś dziwnego: podłoga zaczęła mocno skrzypieć, jakby za chwilę miała się zawalić, żyrandol niebezpiecznie się bujał, zaś krzesło stojące pod oknem podskakiwało w miejscu i upadło, aż jedna noga odleciała. Szybko zapadł zmierzch. Przez uchylone okno wpadały kropelki wody, które natychmiast stworzyły dużą kałużę. Z niej zaś wydobywała się dziwna poświata. Wstałem i podszedłem bliżej okna. Z wody wystawała... twarz. Duże, ciemne oczy wpatrywały się we mnie, zaś szeroko otwarte usta przybrały grymas, który przypominał uśmiech. Zahipnotyzowany przecierałem oczy ze zdumienia, lecz za każdym razem wynik był ten sam: tajemnicza twarz nadal znajdowała się w kałuży i uśmiechała się w moim kierunku. Prawdziwe przerażenie dosięgło mnie, gdy usłyszałem cichutki głosik.

 

- Synu, nie martw się...

- Kim... kim jesteś?!

- To ja, synu. Proszę ciebie, nie martw się moją nieobecnością. Nie mogę patrzeć, jak zadręczasz się tym wszystkim. To nie jest twoja wina - usłyszałem, aż włosy stanęły mi dęba, a pot oblał plecy.

- Ale, przecież ciebie nie ma. To znaczy, ty nie żyjesz! Jak to możliwe?!

- W śnie wszystko jest możliwe - odparła zjawa i po chwili namysłu dodała - muszę już kończyć. Pamiętaj tylko o jednym: nie martw się i nie obwiniaj siebie. Stało się, trudno. Ale musisz żyć swoim życiem i nie wolno ci tego rozpamiętywać. Jesteś młody! Obiecaj mi, że już tego nigdy nie zrobisz.

- Ale...

- Obiecaj!

- Obiecuję - powiedziałem z przeciąganiem.

 

Kałuża szybko wyschła, niebo znów zrobiło się jasne, a wszystkie przedmioty wróciły na swoje miejsce. Na giętkich nogach usiadłem na łóżku i beznamiętnie wpatrywałem się w koniec swoich butów. Nagle poczułem jak zrobiło mi się mokro. Szybko podskoczyłem.

 

- Nareszcie, wstałeś - usłyszałem dziwny męski głos.

- Yhamdl ldfhajh ldfj - wysapałem ledwie słyszalny.

- Co ty mówisz?

- Nic - podniosłem głowę. - Tomek?

- Nie, Święty Mikołaj. Gdybym ciebie nie obudził, spóźniłbyś się do roboty - rzucił, wypinając dumnie pierś.

- Ja już nie mam roboty - odpowiedziałem i odwróciłem się do niego plecami.

Odnośnik do komentarza

Siedziałem na przeciwko masywnie zbudowanego mężczyzny i kobiety, której gabaryty dawały jasno do zrozumienia, że zarówno ona jak i facet są rodziną. Rozmawiali o wszystkim i o niczym zarazem: o zakupach, o dzieciach, o pracy, o pieniądzach, o wakacjach i jeszcze raz o pieniądzach. W przerwie między skończeniem jednego zdania, a drugiego pałaszowali zamówiony wcześniej obiad. Przyglądałem się im ze zdziwieniem, ale również z pewnym zafascynowaniem. Dotychczas obracałem się w strefie snobów i sam nie zauważyłem, gdy zostałem dołączony do tej grupy. Ciekawiło mnie wszystko, z czym dotychczas nie miałem zupełnie nic wspólnego. Niecodzienne nawyki, upodobania, zachowania. W pewnej chwili mężczyzna zawołał głośno:

 

- A wiesz Stefciu - przełknął duży kawałek mięsa - że w Górniku Polkowice trenera nie ma? Kolejnego wyrzucili za powiązania z mafią śląską, na której czele stoi kibic Odry Wodzisław. Co się w tym kraju dzieje? - potrząsnął głową.

- Dobrze wiesz, że piłką nożną się nie interesuję - rzuciła wymijająco - ja sama bym tych wszystkich trenerów od siedmiu boleści wrzuciła do jednej klatki z innymi przestępcami. W dzisiejszych czasach mało jest takich ludzi, jak my Tadziu - spojrzała z czułością na małżonka - uczciwych i ciężko pracujących. Co się stanie z tym światem za kilka lat?

- Na szczęście to nie nasz problem - odpowiedział jej mąż, szczerząc zęby.

 

Spojrzałem na nagłówek leżącej na blacie gazety. Na samym środku, grubą czcionką napisane było "Kolejny skorumpowany trener!".

 

- Mogę na chwilę? - spytałem, siląc się na grzeczność.

- Oczywiście, proszę bardzo.

 

Na okładce uśmiechał się w moim kierunku starszy mężczyzna z widoczną siwizną i zasłoniętymi czarnym paskiem oczami. Spojrzałem na obszerny tekst pod zdjęciem i przełykając łyk ciepłej zupy, zacząłem czytać.

 

Kłamią ci, którzy twierdzą, że zjawisko korupcji w polskim futbolu nie istnieje. Wszelkie informacje o zatrzymaniach polskich działaczy i trenerów nie są fanaberią dziennikarzy, tylko przykrą prawdą o tym, co dzieje się w Polskim Związku Piłki Nożnej. W związku z korupcją zatrzymano już ponad sto osób, a to jeszcze nie koniec. Do grona podejrzanych dołączył kolejny wybitny przedstawiciel piłki - trener Górnika Polkowice, Wiesław W.

 

Za kilka dni rozpoczną się przygotowania do sezonu 2005/2006 w polskiej drugiej lidze. Wypoczęci zawodnicy powoli wracają z wakacji, aby w pocie pracować nad formą i dzielnie walczyć o awans do wyższej klasy rozgrywkowej. Górnik Polkowice swój okres przygotowawczy miał zainaugurować siódmego lipca w kontrolnym meczu towarzyskim przeciwko własnej drużynie rezerw. Wszystko przebiegłoby zgodnie z założonym planem, gdyby nie cała prawda o trenerze Polkowic. Wiesław W. (z racji zarzutów nie podajemy pełnego nazwiska) okazał się kolejnym "fachowcem", który w przeszłości bawił się piłką nożną i korzystając z pomocy śląskiej mafii, przekupował sędziego, aby wynik pod jego wodzą był taki, jaki sobie wcześniej ustalił.

 

- To wstrząsające - powiedział Adam Rapacki z prokuratory we Wrocławiu - jesteśmy naprawdę przerażeni tym, co dzieje się w naszym kraju. Każdego dnia zatrzymujemy kolejne osoby oskarżone o coraz to cięższe zarzuty. Przykład pana W. jest jasny - ofiarował korzyść finansową sędziom siedmiu spotkań, aby ci zrobili wszystko, by drużyna prowadzona przez pana W. osiągnęła dobry rezultat.

 

Sprawą zbulwersowani są również włodarze Górnika Polkowice. Oficjalnie włodarze klubu milczą, natomiast w rozmowie prywatnej dowiedzieliśmy się kilku rzeczy.

 

- Wszyscy w klubie jesteśmy w szoku - mówi działacz proszący o anonimowość - pan W. wydawał się jednym z niewielu, który ma czyste ręce. Brzydził się korupcją, potępiał każdego, kto był w to zamieszany, a jak się okazało - sam czysty również nie był. Martwimy się co teraz zrobić. Niedługo rusza sezon, a my nie mamy ani jednego kandydata do prowadzenia zespołu. Może się to okazać krzykiem rozpaczy z naszej strony, ale naprawdę nie mamy co zrobić: apelujemy do osób, które mają pojęcie o futbolu - zgłaszajcie się. Los naszego klubu leży w Waszych rękach!

 

Apel członka zarządu jest jednoznaczny z upadkiem klubu. Wydaje się już kwestią czasu, gdy ktoś ogłosi upadek tej drużyny i zamiast niego do drugiej ligi zostanie przeniesiony inny zespół. Ale, kto wie? Może znajdzie się jakiś cudotwórca, który zgłosi się i objawi chęć prowadzenia Górnika? Na pewno będziemy monitorowali tę sprawę i już w kolejnej części naszej gazety, dowiecie się Państwo o wszystkich szczegółach.

 

Wypowiedź członka zarządu spowodowała u mnie lekkie podniecenie. Zapisałem sobie w pamięci telefonu adres siedziby klubu i szybko wypiłem zupę.

 

- Co - odezwał się mężczyzna - zamierza pan podjąć pracę w Górniku?

- Może - odparłem tajemniczo i szybko wyszedłem.

Odnośnik do komentarza

- Witam serdecznie - Mariusz Jurak, dyrektor Górnika Polkowice ds. sportowych wstał i spojrzał na tłum. - Miło mi przywitać każdego z państwa na uroczystej, bo pierwszej konferencji prasowej nowego szkoleniowca Górnika Polkowice. Cieszymy się z tego, że tak tłumnie zaszczycili państwo nasze dzisiejsze spotkanie. Zanim przejdziemy do pytań, chciałbym przedstawić państwu nowego trenera naszej drużyny, który do czasu otrzymania licencji trenerskiej będzie legitymował się pseudonimem - marshall. Pan marshall jako jedyny odpowiedział na nasz apel, który pojawił się w gazecie i powiedział, że chętnie spróbuje swoich sił w naszej drużynie. Po ostatniej aferze z panem W. nasze notowania bardzo spadły i graniczyło z cudem, abyśmy zatrudnili jakąś znaną twarz. Zarząd nie martwi się tym jednak, bowiem wiemy, że nowy trener jest odpowiednią osobą na odpowiednim stanowisku. Jeśli mieliby państwo jakieś pytania, proszę zadawać:

 

W sali nastało drobne zamieszanie, a po chwili w ręce wystrzeliło kilka rąk.

 

- Adam Ziemowit, "Gazeta Śląska". Panie trenerze, jakie cele pan sobie założył przed sezonem?

- Głównym zadaniem całej drużyny jest bezpieczne utrzymanie się w lidze. Z obecnym składem mamy na to szanse, aczkolwiek nie oznacza to, że letnie okienko transferowe prześpimy. Wręcz przeciwnie. Zarówno ja, jak i moi współpracownicy już jutro ruszamy do pracy i będziemy obserwować kandydatów do gry w naszym klubie - powiedziałem jednym tchem. - Być może budżet nie jest okazały, ale mamy możliwości, aby dogadać się z klubami w inny sposób.

- To znaczy? - spytał dziennikarz, notując coś w zeszycie.

- Są różne sposoby. Mecz towarzyski, pieniądze z następnego transferu, czy sprzęt sportowy. Proszę się nie martwić - nowe twarze na pewno się w klubie pojawią. Możecie mnie trzymać za słowo.

- Karol Sianecki, "Echa Futbolu". Czym pan się zajmował w przeszłości i jak to możliwe, że człowiek bez licencji staje się trenerem zawodowego klubu?

- Jak widać, w futbolu wszystko jest możliwe. Moja wiedza o piłce nożnej, zarówno krajowej, jak i zagranicznej jest na wystarczająco wysokim poziomie i proszę się o to nie martwić. Jeśli chodzi o moją przeszłość, imałem się różnych zawodów. Głównie pracowałem w reklamie, gdzie przez kilka lat współpracowaliśmy z klubami piłkarskimi.

- Czy są jeszcze jakieś pytania? - dyrektor Jurak podniósł się i uśmiechnął się w moim kierunku. - Nie ma? - spytał, celowo pomijając wyrywającego się przedstawiciela "Echa". - W takim razie, życzę państwu miłego dnia i do zobaczenia w przyszłości.

 

Nagle wszyscy wstali i powoli, rozmawiając o czymś opuścili salę. W tym czasie dokończyłem butelkę zimnej wody niegazowanej i zastanawiałem się, czy dam sobie radę. W końcu nigdy wcześniej z futbolem nic wspólnego nie miałem, a szansę dostałem tylko dlatego, że nikt inny nie chciał podjąć się tego zadania.

 

- Gotowy? - usłyszałem za plecami głos pracodawcy. - Gotowy na ciężką pracę?

- Zawsze i wszędzie - powiedziałem automatycznie i biorąc kolejny łyk wody, wstałem i udałem się do domu. Jutro czekał mnie ciężki dzień.

Odnośnik do komentarza

Następnego dnia punktualnie o godzinie dziewiątej, zająłem miejsce przy biurku w swoim nowym gabinecie. Pomieszczenie, w którym miały zapadać wszelkie ważne decyzje, nie powalało. Oprócz wysokiego biurka, znajdowały się również krzesła porozrzucane po całym gabinecie, wysokie okno i kilka szafek na dokumenty. Spojrzałem na notatki przygotowane mi przez asystenta i biorąc łyk kawy, rozpocząłem analizę.

 

Grono moich najbliższych współpracowników liczyło ledwie pięć osób, z czego dwie postacie pełniły rolę klubowych medyków. Moją prawą ręką, osobą, która będzie mi doradzać był Piotr Wójcik (42/POL). Jego wcześniejsze dokonanie nie były jakieś spektakularne, a za jego sukces uznać można było perfekcyjną znajomość języka rosyjskiego. Trenerem ogólnym od dłuższego czasu był Andrzej Słowakiewicz (36/POL). Z trudem można znaleźć choćby jeden element, w którym mógłby mi zaimponować. W ubiegłych latach pozostał w sztabie tylko dlatego, że jako jeden z nielicznych nie zdecydował się odejść, po zmniejszeniu tygodniówki. Grzegorz Kozak (54/POL) i Piotr Fałtyński (64/POL) odpowiedzialni byli w Górniku za dbanie o zdrowie naszych piłkarzy. Profesor Fałtyński - bo taki przydomek otrzymał doświadczony lekarz - był najlepszym członkiem sztabu szkoleniowego i do końca swojej kariery, mógł być pewny utrzymania posady. Kluczową rolą jest skaut, bowiem takowy będzie najbardziej eksploatowany przeze mnie latem. Problem w tym, że mamy tylko jednego i to o bardzo ograniczonych umiejętnościach. Dariusz Zając (39/POL) znany jest głównie ze swojego nazwiska, którym legitymują się również dwaj znani piłkarze: Bogdan i Marek.

 

Nie wiele lepiej było, jeśli chodzi o kadrę. Liczyła ona jedynie osiemnaście nazwisk, w większości piłkarzy, których gwiazda już przygasa.

 

Bramkarze:

  • 12. Jakub Szmatuła (24, GK; Polska)
  • 1. Sebastian Szymański (26, GK; Polska)

Ocena: wypożyczony z Zagłębia Lubin Szmatuła o klasę przewyższa podstawowego dotychczas Szymańskiego. Pozostaje mi wierzyć, że albo Jakub nie dozna żadnej kontuzji, albo uda mi się ściągnąć do Polkowic kogoś, kto mógłby z 24-latkiem konkurować o bluzę z numerem jeden.

 

Obrońcy lewi:

  • 5. Waldemar Żelasko (33, DLC/DM/MLC; Polska)
  • 2. Marcin Jeziorny (25, D/WBL; Polska)
  • 33. Paweł Kaźmierczak (17, D/WBL/DM; Polska)

Ocena: kolejnym naturalnym wyborem jest Marcin Jeziorny, który wydaje się najlepszym obrońcą w całej drużynie. Na dzień dzisiejszy jego pozycja jest absolutnie niepodważalna i tylko kataklizm może spowodować, że zmienię swoje zdanie. Doświadczony Żelasko powoli powinien żegnać się z naszym zespołem, zaś 17-letni Kaźmierczak jest melodią przyszłości i dopiero za kilka lat będzie mógł na poważnie konkurować z Jeziornym.

 

Obrońcy prawi:

  • 7. Rafał Huebscher (29, DRL; Polska)
  • 19. Krystian Lamberski (25, DRL; Polska)
  • 3. Artur Januszewski (29, D/WBRL; Polska)

Ocena: tutaj jest lepiej, ponieważ o miano tego pierwszego, rywalizuje dwóch zawodników. Zarówno Huebscher jak i Januszewski to piłkarze doświadczeni, mogący grać również na lewej stronie, ale zdecydowanie pewniej czujący się w prawym sektorze boiska. Bardzo ciężko będzie wybrać tego lepszego. Mniejszy kłopot mam z Krystianem Lamberskim, który już tego samego dnia został przesunięty do drużyny rezerw.

 

Obrońcy środkowi:

  • 4. Ireneusz Adamski (30, SW; Polska)

Ocena: jestem naprawdę przerażony liczebnością, a raczej jej brakiem, w tej formacji. Pocieszające jest tylko to, że Adamski jest wyśmienitym stoperem, który oprócz kluczowych umiejętności (gra głową, odbiór, krycie, ustawianie się) świetnie wykonuje rzuty karne. Nie zmienia to jednak faktu, że koniecznie będziemy musieli dokupić przynajmniej dwóch środkowych obrońców.

 

Pomocnicy lewi:

  • 8. Zbigniew Szewczyk (36, WB/ML; Polska)

Ocena: przedstawiciel klubowego domu spokojnej starości. Mimo zaawansowanego wieku, imponuje świetną wytrzymałością, dobrymi podaniami i koncentracją. Nie ukrywam jednak, że chciałbym widzieć tutaj kogoś młodszego, mogącego więcej zaoferować w ofensywie.

 

Pomocnicy prawi:

  • 30. Marcin Osos (23, MRLC; Polska)

Ocena: jedyną cechą pozytywną jest jego uniwersalność. Poza tym, wygląda tragicznie i podzielił los kolegi z obrony, meldując się na zajęciach drużyny rezerw.

 

Pomocnicy defensywni:

  • 24. Wojciech Górski (33, DM/MRC; Polska)

Ocena: gdyby miał z trzy lata mniej, nie miałbym oporów, aby obwołać go prawdziwą gwiazdą. Niestety, swoje lata ma i przyszłość Górskiego nadal jest sprawą otwartą.

 

Pomocnicy środkowi/ofensywni:

  • 13. Kamil Wacławczyk (18, MC/FC; Polska)
  • 6. Artur Kapela (25, AMRC; Polska)
  • 11. Zbigniew Murdza (35, AM/FC; Polska)
  • 9. Marcin Narwojsz (29, AM/FC; Polska)
  • 14. Tomasz Żuchowski (21, AM/FC; Polska)

Ocena: najsmutniejsze w tym wszystkim jest to, że w składzie nie ma ani jednego nominalnego środkowego pomocnika. Każdy z tych piłkarzy grać tam może, ale wszyscy preferuję grę bardziej z przodu. Młody Wacławczyk ma spore szanse, by zaistnieć i to już w tym sezonie. Niezbędne będzie dokupienie jeszcze jednego-dwóch piłkarzy do środka pola.

 

Napastnicy:

  • 12. Marcin Wojtarowicz (27, ST; Polska)

Ocena: jedyny w drużynie wysunięty napastnik. Oprócz szybkości i dobrej gry z pierwszej piłki, jest waleczny i dobrze współpracuje z partnerami. Konieczne będzie znalezienie partnera dla Marcina, aby poczuł smak rywalizacji, ponieważ na razie jego pozycja jest niepodważalna.

Odnośnik do komentarza

Loczek: niestety, może Ciebie zmartwię i zniechęcę do swojego opka, ale niezbyt nadaję się do pisania powieści fabularnych. Jak bardzo trafnie zauważyłeś, słownictwo i umiejętności jeszcze nie te.

demrenfaris: na razie - żadnych. Poszukam, może znajdę jakiegoś partnera dla Wojtarowicza. W ostateczności u jego boku grać mogą Murdza, Narwojsz, Wacławczyk i Żuchowski, ale - wiadomo - żaden z nich wysuniętym napastnikiem nie jest.

Caddis: cieszę się, że gra z Tobą w drużynie i kumplujecie się. Szansę mu dam na pewno, ale jak mnie zawiedzie, to nie licz, że z uporem maniaka będę go trzymał w pierwszym składzie.

- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -

 

Od kilku minut siedziałem nad stertą dokumentów piętrzących się na biurku. Oprócz ofert kupna naszych piłkarzy, przeglądałem propozycje sparingpartnerów, jakie zaproponował Piotrek Wójcik. Zależało mi przede wszystkim na tym, aby nasi rywale byli wymagający, ale żebyśmy równocześnie mieli szanse na dobry wynik. Ostatecznie zdecydowałem się na następujące drużyny: Pogoń Szczecin (dom), Odra Opole (wyjazd), Inter Bratysława (dom), Pula SC (dom), Miedź Legnica (wyjazd) i Dynamo Czeskie Budziejowice (dom). Jako, że terminarz był bardzo napięty, już kilka godzin później zameldowaliśmy się na obiekcie przy ulicy Kopalnianej, gdzie podejmowaliśmy gości ze Szczecina.

 

Brazylijczycy reprezentujący Pogoń nie pozostawili nam złudzeń. Mimo przedmeczowych buńczucznych wypowiedzi nasi zawodnicy nie byli w stanie przetrzymać tej nawałnicy, przez co musieliśmy uznać wyższość pierwszoligowca. Sprawa rozstrzygnęła się praktycznie w dziesięć minut. W 18. Fabio Costa uderzył z szesnastego metra idealnie pod poprzeczkę, natomiast w 28. Anderson otrzymał dobrą piłkę w pole karne i płaskim strzałem przełamał palce Szmatule. Ogólnie rzecz biorąc, mecz nie stał na jakimś wybitnie wysokim poziomie, a jedynym zawodnikiem, który od dziennikarzy otrzymał notę osiem był stoper Matheus. U nas zaś, najlepiej spisał się Wacławczyk i to pewnie dlatego, że zagrał ledwie 45. minut.

 

07.07.2007, ul. Kopalniana; Polkowice – 153 widzów

TOW [2L] Górnik Polkowice – [1L] Pogoń Szczecin 0:2 (0:2)

0:1 Costa 18.

0:2 Anderson 28.

 

MoM: Matheus (DC; Pogoń) - 8

Odnośnik do komentarza

Pogoń żyje i ma się dobrze :-). Przynajmniej w FM 2006.

- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -

 

Przebudowę zespołu rozpoczęliśmy od zmian w sztabie szkoleniowym. Udało mi się zaprosić do współpracy dwóch skautów z Wysp Brytyjskich: Julian Carrera (33/ENG) oraz Rob Campkin (34/ENG) w swojej ojczyźnie byli niedoceniani, więc szybko zaakceptowali warunki umowy zaproponowanej przez Górnik i po kilku godzinach złożyli swoje podpisy na dwuletniej umowie. Julian i Rob prezentują się wybornie i z pewnością będą odgrywać kluczowe role w budowie "wielkiego klubu", jaki mam zamiar w ciągu kilku następnych lat stworzyć w Polkowicach.

 

W kolejnym odcinku z serii spotkań towarzyskich, zmierzyliśmy się na wyjeździe z Odrą Opole. Klub z południa kraju przystąpił do tej potyczki niezrażony różnicą klas i od pierwszych minut ruszyli do ataków. My natomiast korzystaliśmy z ich nieporadności i z dziecinną łatwością wychodziliśmy z kontratakami. Na nieskuteczność gospodarzy odpowiadaliśmy tym samym, przez co cały spektakl przypominał bicie głową w mur przez obie drużyny. Przełamanie nastało w 66. minucie gry, gdy wysunięty Wojtarowicz otrzymał prostopadłą piłkę od Wacławczyka i strzałem po ziemi pokonał bramkarza.

 

10.07.2007, ul. Oleska; Opole – 263 widzów

TOW [-] Odra Opole - [2L] Górnik Polkowice 0:1 (0:0)

0:1 Wojtarowicz 66.

 

MoM: Marcin Jeziorny (D/WBL; Górnik) – 8

Odnośnik do komentarza

Jednego dnia do Polkowic przybyło trzech nowych piłkarzy, którzy z miejsca powinni wskoczyć do pierwszego składu. Wczesnym porankiem w siedzibie klubu zameldował się chorwacki golkiper Matko Perdijic (23, GK; Chorwacja), dla którego nie było miejsca w bramce Hajduka i za symboliczny tysiąc euro ściągnęliśmy go do siebie, wyprzedzając przy tym m.in. Dinamo Zagrzeb, które chwilę później... zaproponowało wypożyczenie Matko do swojego klubu. Oferta została natychmiast odrzucona. Następnie z ŁKS Łomży pozyskaliśmy Łukasza Tyczkowskiego (21, ST; Polska), jednego z najlepszych napastników, jakich mogłem w tym momencie kupić. Stawkę nowych nabytków uzupełniał Semion Melnikov (20, AM/FC; Rosja) sprowadzony z rosyjskiego giganta z Sankt Petersburgu. 20-latek był w tym klubie na cenzurowanym i wzmocnił naszą ekipę za darmo.

 

Jedynie nowy bramkarz znalazł się w kadrze na towarzyskie spotkanie z Interem Bratysława, lecz w przebiegu całego spotkania nie dostałem odpowiedzi na pytanie, czy to właśnie Perdijic będzie naszym pierwszym bramkarzem. Zdążyliśmy już przyzwyczaić kibiców do swojej niezbyt skutecznej gry, i podobnie było tym razem. Prym wiedli gracze doświadczeni. Duet Górski - Szewczyk (69-lat łącznie) rozsądnie kierowali grą w środkowej formacji, natomiast bramkę dającą nam zwycięstwo w tym meczu zdobył kolejny weteran, Zbigniew Murdza w 72. minucie gry.

 

14.07.2007, ul. Kopalniana; Polkowice – 165 widzów

TOW [2L] Górnik Polkowice – [-] Inter Bratysława 1:0 (0:0)

1:0 Murdza 72.

 

MoM: Zbigniew Szewczyk (WB/ML; Górnik) - 8

Odnośnik do komentarza

Aby nieco zrównoważyć bilans zysków i strat, z drużyną pożegnało się dwóch doświadczonych zawodników. Zbigniew Murdza mimo swojej bramki w sparingu stylem gry nie imponował i znalazł zatrudnienie w KSZO Ostrowiec Świętokrzyski, który wyłożył za jego kartę € 20 tysięcy. O wiele większym powodzeniem cieszył się Waldemar Żelasko. O Waldka walczyło kilka klubów pierwszoligowych (z Górnikiem Zabrze na czele), lecz sam stwierdził, że nie nadaje się do gry na najwyższym ligowym poziomie i zaakceptował ofertę Zagłębia Sosnowiec opiewającą na € 50 tysięcy. Mimo, że odeszło dwóch zawodników (co biorąc pod uwagę naszą sytuację kadrową było poważnym ubytkiem) był to dopiero początek sprzedaży dotychczas czołowych piłkarzy.

 

Chorwacka Pula Staro Cesko do piłkarskich gigantów nie należała, więc przynajmniej kibice mogli mieć nadzieję na łatwe zwycięstwo. Rzeczywistość brutalnie zweryfikowała ich plany, bowiem piłkarze jakby się umówili na grę defensywną i za nic w świecie nie chcieli sprawić przykrości rywalom. W przebiegu całego spotkania przeprowadziliśmy tylko jedną godną odnotowania sytuację, gdy Tyczkowski urwał się obrońcy i strzałem po długim rogu nieznacznie się pomylił. Rywale kopali głównie w trybuny i w efekcie nasi fani zobaczyli marnej klasy widowisko.

 

20.07.2007, ul. Kopalniana; Polkowice – 187 widzów

TOW [2L] Górnik Polkowice – [-] Pula SC 0:0 (0:0)

 

MoM: Marcin Jeziorny (D/WBL; Górnik) – 8

 

- - - - - - - - - -

 

Po krótkiej przerwie wróciliśmy do gry z polskim zespołem. Wyjazd do Legnicy zapamiętamy głównie z zachowania miejscowych kibiców, którzy przez długie minuty buczeli zarówno na naszych, jak i swoich zawodników, przez co atmosfera na płycie boiska do najlepszych nie należała. Nie przeszkadzało nam to nawet w najmniejszym stopniu. Nasza przewaga w każdym elemencie gry była bezsporna i gładko wygraliśmy 2:0. W 18. minucie piłkę w środku pola przejął Osos i zagrał do Tyczkowskiego. Nasz nowy napastnik wypatrzył wbiegającego w pole karne Melnikova, a ten mocnym strzałem przy słupku nie dał szans bramkarzowi Miedzi na skuteczną interwencję. Wynik ustalił w 55. minucie Narwojsz wykorzystując dośrodkowanie Kaźmierczaka z lewego sektora boiska. Najbardziej cieszyła mnie wspaniała forma Jeziornego, który trzecie spotkanie w okresie przygotowawczym zagrał w sposób tak zachwycający, że fachowcy jednogłośnie okrzyczeli go piłkarzem meczu.

 

24.07.2007, ul. Żeglarska; Legnica – 476 widzów

TOW [-] Miedź Legnica – [2L] Górnik Polkowice 0:2 (0:1)

0:1 Melnikov 18.

0:2 Narwojsz 55.

MoM: Marcin Jeziorny (D/WBL; Górnik) – 9

Odnośnik do komentarza
Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...