Skocz do zawartości

Południowy kociołek


Rekomendowane odpowiedzi

Mantigou... :|

------------------

 

Transferowa karuzela ruszyła pełną parą. Zaczęły się podchody, intrygi, szantaże, zakamuflowane fortele, potajemne, nocne rozmowy pod mostem, wszystko po to, aby omamić i ściągnąć do siebie jak najlepszych zawodników.

 

Brazylia to piękny kraj, a ludzie mili i serdeczni. I nie ma się czemu dziwić, skoro połowa to aktorzy grający w niekończących się tasiemcowych telenowelach, a druga to piłkarze uganiający się za skórzaną futbolówką. Słońce świeci im bez przerwy, a gorący klimat powoduje, że kobiety chodzą ubrane w skąpe bikini (albo i bez) przez cały rok, gotowe w każdym miejscu, o każdej porze dnia i nocy zatańczyć z kimkolwiek ognistą sambę. Opaleni mężczyźni czyhają na każde zachęcające spojrzenie owych niewiast i marzą tylko o tym, aby rzucić się z nimi w gorące, morskie fale, a po upojnej nocy leżeć do rana na rozgrzanym piasku, wpatrując się w piękne gwiaździste niebo...

I co taki Brazylijczyk czuje, gdy nagle wyrwany z tego raju zawita do chłodnego, mokrego i ponurego miasta na północy Francji, gdzie jedyną rozrywką między treningami jest wpatrywanie się w strugi deszczu zalewające okno jego hotelowego pokoju?

Żal mi go było niemiłosiernie i po kryjomu zaproponowałem wakacje w Toulonie, aby chłopak zobaczył, że we Francji też są piękne i ciepłe klimaty, a dziewczyny dorodne i chętne. Gdy zobaczył morze, oczy mu zabłysły, wciągnął w głąb pół brzucha i do płuc wysłał z niego cały zapas ducha:

- ŁAAAAAAŁ!!!

Miałem go urobionego i wystarczyło teraz dogadać się z jego dotychczasowym klubem Lens. Ten niezniszczalny defensywny pomocnik był moim priorytetem numer jeden i byłem gotowy wyłożyć duże pieniądze, aby sfinalizować ten transfer.

 

Drugim priorytetem był solidny, środkowy obrońca. Człowiek o gabarytach czterodrzwiowej szafy, człowiek opoka, prawdziwy strongmen, na widok którego napastnicy chowali się po kątach, a na dźwięk nazwiska jego brali L4, aby tylko nie spotkać się z nim oko w oko. Tego byłego rugbistę miałem już na oku od dłuższego czasu, ale jego macierzysty klub Caen nie chciał słyszeć o żadnym transferze. Teraz dam im powąchać prawdziwe pieniądze i zobaczę, do jakiego stopnia są gotowi zmięknąć.

 

Rozpoczęliśmy długie i trudne pertraktacje, a ceny rosły, rosły i rosły...

 

Tuż przed udaniem się na zgrupowanie do Anglii, gdzie mieliśmy zakontraktowane trzy sparingi, rozegraliśmy jeszcze jeden mecz kontrolny z zespołem Nantes.

 

03.07.2010.Sobota

Mecz towarzyski:

 

NantesToulon 2:2 (0:2)

4’ – John 0:1

43’ – John 0:2

58’ – Kahe 1:2

62’ – Kahe 2:2

 

Notes: Znowu dałem pograć wszystkim, z wyjątkiem Portugalczyków, którzy jeszcze nie dotarli z Mistrzostw Świata. Zacząłem zastanawiać się, czy Van Hammel ma być pierwszym bramkarzem – za często puszcza bramki po dalekich strzałach, co może być skutkiem jego niskiego wzrostu. Z bardzo dobrej strony pokazał się nowy nabytek Benjamin Leclerc, dokładny i efektowny w swoich poczynaniach ( dośrodkowania – 20, drybling – 20, ale trochę słabszy fizycznie).

Odnośnik do komentarza

W zakładach bukmacherskich nastąpiła poważna awaria sieci, po tym jak Totalbet ogłosił szanse na mistrzostwo w nadchodzącym sezonie, nasze określając na 50-1. Nasi kibice gremialnie zaczęli stawiać wszystkie swoje oszczędności na zwycięstwo swojej ukochanej drużyny, co skutecznie zablokowało wszystkie dostępne serwery. Gdy mi się nie powiedzie, wywiozą mnie na taczkach...

 

Drużynę opuścił Anthony Grand, który wypełnił kontrakt i zamiast grać w Lidze Mistrzów, wolał wrócić do Anglii i kopać się z rzeźnikami w jakimś Burnley. Na wylocie jest także obrońca Rozenhal, któremu umowa kończy się za rok, a zawodnik z pogardą odrzuca każdą ofertę nowego kontraktu. Nic to, udało mi się sprowadzić zawodników o wiele lepszych, niż wyżej wymieniona dwójka, chociaż musiałem wydać za nich lwią część mojego budżetu transferowego. Z dumą mogę obwieścić, że po długich i ciężkich pertraktacjach szeregi Toulonu zasilili:

 

Roger 24L (DP) – 7 mln. euro z Lens. Ten brazylijski, defensywny pomocnik stanie się ogniwem, jakiego zawsze mi brakowało w zespole. Świetny w destrukcji, dokładny w rozegraniu piłki i skuteczny w ataku – bójcie się przeciwnicy!

 

Ronald Zubar 24L (O PŚ, DP) – 6 mln. euro z Caen. Świeżo upieczony, pierwszoligowy beniaminek nie oparł się kuszącej ofercie. Obrona wzmocniła się człowiekiem, który zatrzyma wszystko...

 

Wyjechaliśmy do Anglii – z nowymi zawodnikami i trójką skacowanych Portugalczyków na pokładzie.

 

10.07.2010.Sobota

Mecz towarzyski:

 

Aston Villa Toulon 2:1 (1:0)

(Kisly, Harte – John)

 

Notes: Próbowałem 4-2-1-3 w pierwszej połowie i 3-4-1-2 w drugiej. Oba ustawienia mnie nie przekonują. Zanotować należy udane występy Rogera i Zubara, w nich drzemie siła!

 

 

MŚ RPA 2010 – półfinały:

 

Rumunia – Hiszpania 3:1 (1:1) d.

(Marica 2, Chivu – Llorente)

 

Urugwaj – Argentyna 1:5

(Liguera – Messi 3, Pisculchi, Delgado)

Odnośnik do komentarza

Rozbroiła mnie kondycja psychiczna jednego z zawodników:

Samopoczucie – zamierza odejść z klubu w najbliższej przyszłości.

Pomniejsze problemy – nie chce opuszczać klubu.

Plany na przyszłość – zastanawia się nad swoją przyszłością.

Długo Rozenhal nie będzie się zastanawiał, bo kupców sporo.

 

------------------------------------------------------------------------------

 

17.07.2010.Sobota

Mecz towarzyski:

 

EvertonToulon 1:3 (1:2)

(Robinson – Almeida 2, John)

 

Notes: Wróciłem do ustawienia 4-4-2 z zupełnie nowym środkiem pola Falardo – Roger. Gra się w końcu zazębiała, a kilka personalnych zagadek zostało rozwiązanych.

 

 

24.07.2010.Sobota

Mecz towarzyski:

 

Blackburn Toulon 1:1 (1:1)

(Watson rz.k. – Verhoek rz.k.)

 

Notes: Jedyną niewiadomą była jeszcze obsada środka obrony – KBidi, czy Mantigou? Lepsze wrażenie sprawił ten pierwszy i zawodnik z najwyższą ligową średnią z poprzedniego sezonu - Mantigou – usiądzie prawdopodobnie na ławce rezerwowych.

 

 

Angielskie przetarcie dobrze nam zrobiło. Specjalnie wybrałem wyspiarski klimat, aby moi zawodnicy przyzwyczaili się do bezpardonowej walki, która czekała nas na wszystkich możliwych frontach w nadchodzącym sezonie. Żeby to było możliwe, trzeba było zrobić dokładny przegląd stanu posiadania i skompletować taką kadrę, która umożliwiłaby przetrwanie każdej nieprzewidzianej absencji w składzie.

 

KADRA:

 

Bramkarze – miałem ich trzech i tak miało zostać, żadnych ruchów na tej pozycji nie przewidywałem.

Obrona środek Zubar stał się pewniakiem, a o wolne miejsce walczą K’Bidi i Mantigou. Rozenhal prawdopodobnie odejdzie, toteż potrzebny mi będzie jeszcze jeden środkowy. Gdy zbiorę fundusze, to może ściągnę jeszcze lepszego zawodnika niż Zubar, a wtedy obrona stanie się zaporą nie do przejścia ( taką przynajmniej mam nadzieję).

Obrona boczna – Zakusy na prawego obrońcę Ebondo (Toulouse) spaliły na panewce, toteż bardzo solidny Loties, który nie chce podpisać nowej umowy, pozostanie w klubie do końca kontraktu, czyli do czerwca 2011 roku – nie mogę pozwolić sobie na osłabienie tej pozycji, w chwili, gdy poważnie wzmocniony został środek. Rezerwowym będzie Outrebon, który nieźle grał końcówkę sezonu. Na lewej stronie bezkonkurencyjny jest Moreira, ale zmiennik Boche do orłów już nie należy i na tej pozycji potrzebny będzie solidniejszy dubler.

Pomoc środek – Nasza gra nabierze zupełnie nowego wymiaru. Wyrobnicy z poprzedniego sezonu Hautcoeur i Youffre zostaną tylko rezerwowymi. Nad jakością rozgrywania piłki czuwać będzie Roger i przesunięty z lewego skrzydła Falardo (na tej naturalnej dla siebie pozycji gra w reprezentacji). W razie jakichkolwiek problemów zostawiłem w kadrze mało zarabiających Gigon’a i Hammouti’ego, którzy będą mogli załatać dziurę podczas spotkań w ramach krajowych pucharów.

Pomoc boczna – Mam nadzieję, że Verhoek nie będzie miał takiego pecha jak w poprzednim sezonie, kiedy borykał się bez przerwy z kontuzjami. Jego pozycja jest niezagrożona, tym razem ustawię go na lewej stronie, a dublerem pozostanie Lemaitre, który wiecznie musi się leczyć. Na prawej nieoczekiwanie zagra Leclerc, który świetnie wkomponował się w drużynę po darmowej przeprowadzce z rezerw Nantes. Drugi zawodnik na tą pozycję musi być sprowadzony i nieważne, czy to będzie zmiennik, czy człowiek do pierwszego składu.

Atak – pozycja Ekina i Johna jest niezagrożona i wypada się tylko pomodlić, aby omijały ich kontuzje. Próbuję sprzedać Holosko, bo mam lepszego na oku za mniej więcej tą samą cenę. Sprawa Almeidy, który odmawia przedłużenia kontraktu, rozstrzygnie się lada dzień. Gdyby odszedł, jego miejsce prawdopodobnie zajmie niedoceniany w Bordeaux – Chamakh.

Rezerwa rezerwy – pomocnicy Gigon i Hammouti będą „zapchaj dziurą” w ekstremalnych sytuacjach. W kadrze mam jeszcze napastników Tokpę i Drueta, ale tych staram się opchnąć za przyzwoitą cenę i sprowadzić na ich miejsce zawodnika szybszego od wiatru Petara Koleva.

 

Na wylocie:

Rozenhal – nie chce przedłużyć kontraktu.

Almeida - nie chce przedłużyć kontraktu.

Scott - nie chce przedłużyć kontraktu.

Holosko – mam na oku lepszego napastnika.

Druet i Tokpa – obaj szybcy, ale gdy ich sprzedam, sprowadzę jeszcze szybszego.

 

Na celowniku:

Nik Besagno! (Bologna) – środek obrony, priorytet nr 1, z Zubarem mogą stanowić zaporę nie do przejścia.

Chamakh (Bordeaux) – gdy odejdzie Almeida.

Petar Kolev (Lazio II) – gdy odejdzie Holosko.

Ludovic Baal (Niort) – lewy pomocnik, jak się wyleczy Lemaitre i uda się go sprzedać.

Lionel Ainsworth (Reading) – prawy pomocnik, gdy nie znajdę lepszego.

Odnośnik do komentarza

Dwa tygodnie wstecz...

-----------------------------

 

15 lipca 2010 roku wieczorem opustoszały ulice, autostrady, szlaki morskie, linie powietrzne i kolejowe – ziemia przestała się kręcić wokół słońca, a mieszkańcy innych planet odwołali wszystkie wycieczki galaktyczne, przestawiając się na odbiór satelitarny.

 

MŚ R.P.A 2010 – finał:

 

RumuniaArgentyna 2:1 (1:1) d.

40’ - Balasa 1:0 rz.k.

80’ - Maxi Lopez 1:1

97’ – Patrescu 2:1

 

Rumunia: Lobot – Chivu, Ambro, Sapunaru, Stoican – Pintilie, Balasa, Zicu, Chesnoiu – Mutu, Marica

Argentyna: Franco – Placente, Lequi, Gonzalo, Ponzio – Mascherano – Messi, Cambiasso, Piscilichi, Peirone, Delgado

 

Mecz był bardzo zacięty, a stroną przeważającą była Argentyna. Jednak moment nieuwagi i niepotrzebny faul Gonzalo w polu karnym, spowodował to, że na prowadzenie wyszli Rumuni. Momentem zwrotnym było wykluczenie z gry Mascherano, który ujrzał czerwoną kartkę za faul taktyczny. Jednak Argentyńczycy nie poprzestawali na atakach i w końcówce meczu dopięli swego, strzelając wyrównującą bramkę. W dogrywce wyraźnie opadli sił i pomimo wielkiej ambicji, musieli uznać wyższość przeciwnika.

Rumunia oszalała ze szczęścia, ludzie wylegli na ulicę i zabrali się za stawianie pomników swoim bohaterom – cokoły po Nicolae Chauchescu się przydały...

 

Dwa tygodnie później...

 

Nadszedł dzień inauguracji sezonu, jednak wcześniej trzeba było sobie postawić jakieś konkretne cele. Zarząd zadowalał się bezpiecznym miejscem w środku tabeli, kibice grą w pucharach, ale ja miałem dużo ambitniejsze plany. W tym roku postawiłem sobie za cel zdobycie mistrzostwa i dotarcie do półfinału Ligi Mistrzów. A co? Trzeba iść do przodu, bo można stracić motywację do dalszej pracy. Wszystkie czynione ruchy transferowe mają mi to umożliwić.

 

W St.Etienne zawsze mieliśmy duże kłopoty, więc i tym razem spodziewaliśmy się trudnej przeprawy. Jednak wydarzenia, jakie miały miejsce, zaskoczyły wszystkich bez wyjątku obserwatorów tego spotkania.

 

Do boju Toulonie!!!

Odnośnik do komentarza

B-) :]

---------

 

Wystawiłem identyczny skład jak w zwycięskim meczu z Evertonem. W pierwszej jedenastce znaleźli się nowi Roger, Zubar, Leclerc oraz odkurzony po dłuższej przerwie K’Bidi. Na ławce natomiast zasiedli pewniacy z poprzedniego sezonu Almeida, Hautcoeur, Youffre i nieoczekiwanie Mantigou.

 

31.07.2010.Sobota

Mecz mistrzowski: St.Etienne – Toulon

Gospodarze, jak zwykle ofensywnie nastawieni, ruszyli do przodu od pierwszej minuty. Jednak nasza defensywa ani drgnęła, a z przodu zaczęliśmy kąsać przeciwnika szybkimi i składnymi akcjami. W 10 minucie Falardo uderzył w poprzeczkę, ale miejscowi nie wyciągnęli z tego żadnych wniosków. Dwie minuty później piłka znalazła już drogę do siatki, po akcji, która mogłaby na stałe zagościć w piłkarskich podręcznikach. Leclerc posłał genialne dalekie, poprzeczne podanie w sam środek obrony St.Etienne, tuż pod nogi Johna. Ten po krótkim przyjęciu zamiast strzelać, podał do Ekina, który zakończył akcję pięknym, finezyjnym lobikiem 0:1! Poezja! Nie ochłonęliśmy, a było 0:2! Tym razem akcja poszła lewą stroną, asystę zaliczył Verhoek, a Ekin znowu pokazał wielką klasę, po raz drugi posyłając piłkę nad głową zrozpaczonego Janota. Rywale nie bardzo wiedzieli jak zatrzymać Ekina, który 10 minut później walnął w poprzeczkę, a nadbiegający John spokojnie umieścił piłkę w bramce 0:3! Na tym nasz festiwal się nie skończył. Znowu Leclerc błysnął geniuszem, znalazł w polu karnym Johna, a ten bez zastanowienia przymierzył w krótki róg 0:4! Nokaut, szok, konsternacja na trybunach! Na przerwę schodziliśmy przy chóralnych śpiewach garstki naszych najwierniejszych kibiców.

Po przerwie gospodarze postanowili nie kompromitować się więcej i stanęli z tyłu, murując dostęp do swojej bramki. My również nie mieliśmy zamiaru się odkrywać (w tym sezonie kładę nacisk na ilość straconych bramek), a na dodatek wprowadziłem piątego obrońcę libero. Mecz kończyliśmy w ustawieniu 1-4-4-1, co skutecznie zapobiegło jakiemukolwiek zagrożeniu pod naszą bramką.

 

I liga - 1 kolejka

St.Etienne[-] – Toulon[-] 0:4 (0:4)

12’ – Ekin

13’ – Ekin

23’ – John

32’ – John

 

Widzów: 23600

Gracz meczu: John 10 ( Ekin i Leclerc !!!)

Notes: :kutgw:

Odnośnik do komentarza

Po raz kolejny mieszkańcy domów sąsiadujących ze stadionem zablokowali możliwość rozbudowy trybun. Kibice zebrali komitet wykonawczy i z niewinnymi pałkami do bejsbola, udali się na kolejne perswazje. Cóż, na razie musimy poczekać, przynajmniej na każdym meczu będziemy mieli komplet publiczności.

 

Kalendarz nas nie rozpieszczał, bo następnym przeciwnikiem był bezapelacyjny mistrz kraju z poprzedniego sezonu zespół P.S.G.. Może to i lepiej, pomyślałem sobie, gdyż wiele pierwszoligowych drużyn nie zawsze było przygotowanych jak należy na starcie ligowych zmagań i była szansa na równorzędną walkę.

 

07.08.2010.Sobota

Mecz mistrzowski: Toulon – P.S.G

Żadnych zmian nie było w planie, bo i po co? Wyszliśmy tym samym ustawieniem i od początku było widać, że mecz nie będzie przebiegał jak zwykle, czyli brak okazji z naszej strony i jedna zwycięska akcja przeciwnika. Tym razem stwarzaliśmy sobie okazje jak na zawołanie, obrona gości miała bez przerwy pełne ręce roboty i worek z bramkami musiał się w końcu rozwiązać. Autorem gola był John, który dokładnie przyjął piłkę przed polem karnym i przepięknie uderzył w okienko bramki Itandje 1:0. Goście odpowiedzieli zaledwie jedną sytuacją, po której Despress fatalnie przestrzelił z kilku metrów. Tuż przed przerwą zdenerwowany zerwałem się z ławki i nie mogąc się opanować po brutalnym faulu Despressa na Leclercu, zacząłem krzyczeć na cały stadion:

- Ty rzeźniku pierdolony, zobacz coś narobił! Chłopak ma kości na wierzchu! Za takie faule to się do więzienia wsadza, przestępco, bandyto!

Despress nawet nie ujrzał żółtej kartki, a świetnie zapowiadający się Leclerc wyleciał ze składu na kilka miesięcy.

Wpuściłem za niego Almeidę, który poszedł do ataku, a Johna przesunąłem na prawą pomoc. Almeida potrzebował zaledwie minutę i tuż po przerwie, po milimetrowym podaniu Moreiry, przytomnym strzałem z pierwszej piłki podwyższył rezultat 2:0. Goście miotali się zdesperowani, ale świetni w obronie K’Bidi i Zubar nie dali im pograć. Jednak w ostatnich minutach zaczęli niebezpiecznie przeważać i zdecydowałem się na sprawdzony manewr z libero, co uspokoiło grę i sprawiło, że zachowaliśmy czyste konto.

 

I liga – 2 kolejka

Toulon[1] – P.S.G.[2] 2:0 (1:0)

18’ – John

46’ – Almeida 2:0

 

Widzów: 9945

Gracz meczu: K’Bidi 8

Notes: W końcu żeśmy ich ugryźli! Co się zmieniło w naszej grze? Doszli nowi zawodnicy, ale zmieniłem również nieznacznie taktyczne założenia. Szkoda kontuzji Leclerca, na tą pozycję poszukiwałem zmiennika, ale teraz trzeba będzie poszukać człowieka do gry od zaraz.

Odnośnik do komentarza

- Mamy go! – ryknął do telefonu w środku nocy prezes Bencivengo, wyrywając mnie ze wspaniałego snu, o tym jak graliśmy w finale Ligi Mistrzów z Barceloną. – Nic Besango jest nasz! Musiałem wypić hektolitry jakiegoś okropnego, włoskiego wina i zapłacić 6 mln., ale skoro się uparłeś, to go masz! Pamiętaj, że wydaliśmy już 22 miliony na zawodników... Hm... Mam nadzieję, że wiesz, co robisz?

 

.................................................

 

Powoli realizowałem swoje założenia transferowe:

 

Na wylocie:

Rozenhal – nie chce przedłużyć kontraktu – ok. za 2,1 mln. do Maccabi Hajfa

Scott - nie chce przedłużyć kontraktu – ok. za 1,6 mln. do Hull

Holosko – mam na oku lepszego napastnika – ok. za 2,2 mln. do AZ Alkmaar

 

Został Druet i Tokpa, których nikt nie chce, oraz Almeida, nad którym się zastanawiam, czy nie zostawić go, aby wypełnił kontrakt?

 

Na celowniku:

Nik Besagno! (Bologna) – środek obrony, priorytet nr 1, z Zubarem mogą stanowić zaporę nie do przejścia – kupiony za 6 mln. i tylko 70 tys. euro miesięcznie.

Petar Kolev (Lazio II) – gdy odejdzie Holosko – kupiony za 2,8 mln., będzie dublerem w ataku.

 

Zostali:

Chamakh (Bordeaux) – gdy odejdzie Almeida

Ludovic Baal (Niort) – lewy pomocnik, jak się wyleczy Lemaitre i uda się go sprzedać.

Lionel Ainsworth (Reading) – prawy pomocnik, gdy nie znajdę lepszego.

 

Dwóch ostatnich jest trochę za drogich, jak na swoje umiejętności. Chamakh poczeka na rozwój sytuacji.

 

.................................................

 

14.08.2010.Sobota

Mecz mistrzowski: Bordeaux – Toulon

Znowu ciężki teren i wymuszone roszady w składzie. Nastąpiła zmiana bramkarza, bo Lloris zwichnął kostkę na pomeczowych rozruchu i odpocznie kilka dni. Posadziłem na ławce Johna, który zaczął marudzić, że znudziło mu się w Toulonie. Na jego miejsce wskoczył Almeida, po to, aby dobrym występem zainteresować potencjalnych kontrahentów. Na lewej pomocy dostał szansę Lemaitre, gdyż na prawą przeszedł Verhoek.

 

Zaczęliśmy bardzo dobrze, przeprowadzając kilka ciekawych akcji i ... straciliśmy bramkę w zupełnie niegroźnej sytuacji. Po rzucie z autu, moi środkowi obrońcy wyszli równocześnie do piłki, zostawiając niepilnowanego Perea, który sam przed Van Hammelem wykorzystał szansę 1:0. Na szczęście nie zdeprymowało nas to w ogóle i z wielką determinacja dążyliśmy do wyrównania. Piłka długo mijała cel, jednak tuż przed przerwą nasze ataki w końcu uwieńczone zostały bramką, kiedy Ekin idealnie obsłużył Almiedę, a ten pięknym strzałem pod poprzeczkę wyrównał stan meczu 1:1!

Na drugą część nie wybiegł już niewidoczny Lemaitre, bo w jego miejsce wpuściłem Johna. Mecz się wyrównał, ale gospodarze nie mogli zbliżyć się pod naszą bramkę. Nasze ataki były groźniejsze i w końcu dopięliśmy swego, po akcji Falardo, który zakręcił rywalem i w ciemno zagrał do Almeidy. Strzał mojego napastnika wylądował na słupku, ale nadbiegający Ekin skierował piłkę do siatki! 1:2!

Chwilę potem zadebiutował w naszej drużynie Nik Besango, wzmacniając środek obrony przy zmianie ustawienia na 5-4-1. Rywale uparcie wstrzeliwali piłki w nasze pole karne, ale tam tercet rosłych obrońców Besagno-K’Bidi-Zubar łatwo radził sobie w walce o górne piłki. Dotrwaliśmy do ostatniego gwizdka sędziego i trzecie zwycięstwo z kolei stało faktem!

 

I liga – 3 kolejka

Bordeaux[10] – Toulon[1] 1:2 (1:1)

7’ – Perea 1:0

44’ – Almeida 1:1

65’ – Ekin 1:2

 

Widzów: 22924

Gracz meczu: Loties 9

Notes: Niestety, kontuzja Zubara wyklucza go z gry na dwa tygodnie. Mam nadzieję, że więcej nieszczęść już nie będzie.

Odnośnik do komentarza

Besagno zastąpił Zubara na środku obrony i jedziemy dalej...

 

18.08.2010. Środa

Mecz mistrzowski: Toulon – Rennes

Goście wyszli w nietypowym 4-1-4-1 i po kwadransie gry zmuszony byłem dostosować się do ich taktyki. W tym czasie rywale oddali trzy niezwykle groźne strzały, ale świetnie dysponowany Lloris potwierdził, że słusznie postawiłem na niego w tym sezonie. Gra się uspokoiła i w dalszej części I połowy nic wielkiego się nie działo. Gdy nasi fizjoterapeuci skierowali się już w stronę szatni, a my czekaliśmy na końcowy gwizdek sędziego, moja dwójka napastników przeprowadziła składną akcję, a ich wymiana podań zakończyła się celnym trafieniem Almeidy 1:0! Było to nasze pierwsze celne trafienie w światło bramki. Nie ma to jak gol do szatni – pomyślałem, ale daleki byłem do optymizmu. Twardo grający przyjezdni stanowili dla nas trudną przeszkodę.

 

Po antrakcie przezornie lekko cofnąłem pomocników i niestety nie było to dobre posunięcie. Zostawiliśmy rywalom dużo swobody i po jednej z wrzutek Loties nie wytrzymał nerwowo i zatrzymał piłkę ręką w samym rogu pola bramkowego. Sędzia nie wahał się ani chwili i podyktował jedenastkę, którą na gola zamienił Jeunechamp 1:1. Stwierdziłem, że najlepiej będzie, jak wrócimy do naszej typowej taktyki, która przynosiła nam efekty w poprzednich meczach. Od 60 minuty zaczęliśmy grać 4-4-2, a niektórzy zawodnicy wrócili na swoje nominalne pozycje. Nasza przewaga rosła, przeciwnik myślał tylko o obronie i nie miał zamiaru wychylać nosa poza własną połowę. W 75 minucie podnieśliśmy ręce, John ściągnął koszulkę i pobiegł do rozradowanych „Ultras”... za wcześnie... sędzia liniowy bezczelnie podniósł chorągiewkę, sygnalizując pozycję spaloną. Czas płynął nieubłagalnie, straciliśmy nadzieję, godząc się na niesprawiedliwy podział punktów. Zegar wskazał 90 minutę, machnąłem ręką i zrezygnowany patrzyłem jak przeprowadzamy ostatnią akcję...

 

Ostatni, zdesperowany pocisk poleciał w pole karne rywali. W potwornym kłębowisku obłoconych piłkarzy pierwszy dopadł piłki Ekin i nie bacząc na dwóch ruszających w jego kierunku rywali, zamachnął się do strzału tak, jakby chciał rozerwać siatkę bramki przeciwnika. Obrońcy byli tuż, tuż i ofiarnymi wślizgami zastopowali jego strzał... Strzał? Jaki strzał? Ekin zamarkował uderzenie i ze zwodem wyszedł w drugą stronę. Kibice poderwali się z miejsc, asystent wbił mi paznokcie w szyję, fizjoterapeuta zastygł z bidonem w dłoni...

 

Ekin zrobił zamach po raz drugi... Trafi? Nie trafi? Ostry kąt! Trafił... wprost pod nogi ustawionego przed bramką Johna, który czubkiem buta pieszczotliwie turlnął piłkę do siatki 2:1!!!

 

I liga – 4 kolejka

Toulon[1] – Rennes[9] 2:1 (1:0)

45’ – Almeida 1:0

55’ – Jeunechamp 1:1 rz.k.

90’ – John 2:1

 

Widzów: 3615 ( renowacja krzesełek, czy co???)

Gracz meczu: Lloris 8

Notes: Ludzie moi mili, czy to znak, że będzie łomot do końca sezonu? :D

Nie ma co się podniecać, bo gra z meczu na mecz wygląda coraz gorzej - inna sprawa, że kontuzji przybywa. Do kontuzjowanych dołączyli John i tradycyjnie Lemaitre – FM broni się nieczystą grą?

Odnośnik do komentarza

Wcale mnie nie dziwi, ale wkur... denerwuje, jak kontuzje sypią się w każdym meczu i karne z kapelusza dostaję.

----------------------------------------------------------

 

Wyjazd do beniaminka ligi, po czterech kolejnych zwycięstwach, był typowym wdepnięciem na minę. To, czy miałem dobrych saperów miało się okazał w Creteil, gdzie pojechaliśmy w mocno okrojonym składzie i po zaledwie dwóch dniach odpoczynku. W składzie zadebiutował defensywny pomocnik Youffre, którego ustawiłem... na lewym skrzydle. Zawodnik był tak zdziwiony, że przed meczem wolał upewnić się, co od niego oczekuję:

 

- Trenerze, to co ja właściwie mam robić, bo do tej pory to tylko wycinałem?

- Jak to? Nie wiesz, co się robi na skrzydle? Jak dostaniesz piłkę, to zapierdalaj do chorągiewki, zamknij oczy i wrzuta, może kogoś trafisz w głowę.

- A jak nie będę miał piłki?

- Eee, to normalnie. Wycinasz chłopa i tłumaczysz sędziemu, że to nie ty.

 

21.08.2010.Sobota

Mecz mistrzowski: Creteil – Toulon

Przeciwnik z respektem przystąpił do tego meczu i nie za bardzo kwapił się do zmasowanych ataków. Wystarczyło jedno śmiałe wychylenie w 17 minucie i został skarcony przez mój zespół klasyczną kontrą. Piłkę ostatni dotknął Falardo i przytomnym strzałem po krótkim rogu dał nam prowadzenie 0:1. Teraz rywale musieli się odkryć, ale my nie potrafiliśmy wykorzystać chociaż jednej nadarzającej się okazji. Pudłowali solidarnie Verhoek, Falardo, kilkakrotnie Almeida i wynik ciągle był niepewny.

W szatni pozostał Youffre, który niewiele zrozumiał z mojego wykładu i po przerwie wyszliśmy z Hautcoeurem, kolejnym defensywnym pomocnikiem na skrzydle. Ten to już kompletnie był zagubiony i partolił wszystkie piłki skierowane w jego kierunku, strzelając z każdej (dosłownie) okazji, nawet, gdy był oddalony od bramki jakieś 45 metrów(???). Kontrolowaliśmy grę przez cały czas, tak mi się przynajmniej wydawało. I stała się rzecz nieoczekiwana i niezrozumiała. Piłkę wybili obrońcy i natychmiast ruszyli do przodu, chcąc zostawić przeciwników na spalonym. Zostawili, ale sędzia boczny wyraźnie przysnął i nie pokazał metrowego spalonego, co umożliwiło Briceno pomknięcie w kierunku bramki Llorisa. Lloris wyszedł z bramki, a Briceno spokojnie go przelobował, wyrównując stan meczu 1:1. Byliśmy lekko oszołomieni i chwilę później mogło być po meczu, ale zawodnik gospodarzy Poku fatalnie przestrzelił w idealnej sytuacji.

Musiałem coś zmienić, żeby zmienić. Za bezbarwnego Ekina wszedł debiutant Kolev, ale nie pokazał niczego szczególnego – musieliśmy zadowolić się remisem.

 

I liga – 5 kolejka

Creteil[14] – Toulon[1] 1:1 (0:1)

17’ – Falardo 0:1

65’ – Briceno 1:1

 

Widzów: 582

Gracz meczu: Briceno 8 ( psia jego mać!)

Notes: Seria musiała się kiedyś skończyć. Żałuję, że na półgodziny przed końcem nie wprowadziłem piątego obrońcy, szkoda. Kolejny kontuzjowany Hugo Almeida.

Odnośnik do komentarza

Pojechaliśmy z prezesem do Zurichu na losowanie grup eliminacyjnych Ligi Mistrzów. Na bankiecie powitalnym byłem mocno speszony – tyle znakomitości się tutaj zebrało - toteż starałem się nikomu nie przeszkadzać i schowany w kącie wolałem obserwować jak prezes Alain Bencivengo robi reklamę swojemu klubowi, w stylu Nikodema Dyzmy w najwyższej formie.

 

- Cześć Roman! – Alain, nakładając sobie sałatkę z żabich jąder, przyjacielsko klepał Abramovicha po plecach. – Słuchaj, może byś przeniósł się na Lazurowe Wybrzeże, ruska mafia od dawna u nas inwestuje?

 

Albo zaczepił Joana Laportę...

 

- Aaa, witaj stary przyjacielu! – ściskał zdumionego prezesa Barcelony jak dobrego znajomego. – Kiedy do nas wpadniesz? Stadionik to my mamy nieco mniejszy, niż twój... dużo mniejszy, ale jakbyś chciał, to ci dupę zlać możemy! Cha, Cha, cha!!!

 

Zaczęła się oficjalna ceremonia, nasze miejsca były na szarym końcu, więc nijak nie mogliśmy dostrzec, co się dzieje na scenie. Na szczęście duży telebim był ustawiony w dobrym miejscu i mogliśmy z napięciem wyczekiwać wyników losowania. Nic nie rozumiałem z tych rozstawień, koszyków i zasad przydzielania kolejnych drużyn. Dopiero, gdy usłyszałem Toulon przy trzeciej grupie, zacząłem mocno podenerwowany ściskać prezesa za marynarkę, oczekując przychylnych rozstrzygnięć.

 

- Chelsea! – oznajmiła sierotka marysia w postaci Erica Cantony.

 

Prezes, aż podskoczył z wrażenia i zaczął robić w kierunku Abramovicha jakieś dziwaczne gesty. Chwila wytchnienia, emocje zelżały i dostaliśmy kolejnego, wielkiego rywala.

 

- Barcelona! - z lekkim uśmiechem na twarzy oznajmił Cantona.

 

Alain wstał z fotela i zaczął skakać po sali, pobiegł do Laporty i ucałował go w łysinę – wariat, po prostu wariat! Ostatnią drużynę – Porto – przyjęliśmy bez entuzjazmu. Prezes był wniebowzięty, a mnie nie było do śmiechu. Nie tak to miało wyglądać, nie tak... Przecież Barcelona miała być w finale!

 

 

28.08.2010.Sobota

Mecz mistrzowski: Toulon – Strasbourg

Kontuzja Almeidy nie była poważna i zawodnik mógł wystąpić w tym spotkaniu. Nasza nawałnica trwała przez całe 90 minut, mieliśmy dużą przewagę, ale indolencja strzelecka moich napastników była przerażająca. Dość powiedzieć, że Ekin z Almeidą mieli sytuacje z trzech, czterech metrów i nie potrafili skierować piłki do bramki. A, przepraszam... Raz się udało w 32 minucie, ale tylko dlatego, że futbolówka, zanim wpadła do siatki, odbiła się rykoszetem od obrońcy. Goście niespecjalnie nam zagrażali, ale że nie był to nasz najlepszy dzień, podarowaliśmy im karnego, którego na bramkę zamienił Makulula.

 

I liga – 6 kolejka

Toulon[1] – Strasbourg[7] 1:1 (1:0)

32’ – Almeida 1:0

68’ – Makulula 1:1 rz.k.

 

Widzów: 8622

Gracz meczu: Falardo 8

Notes: Loties znowu sprokurował karnego i wyleci ze składu. Powinniśmy wygrać wysoko, bardzo wysoko...

Odnośnik do komentarza
- Trenerze, to co ja właściwie mam robić, bo do tej pory to tylko wycinałem?

- Jak to? Nie wiesz, co się robi na skrzydle? Jak dostaniesz piłkę, to zapierdalaj do chorągiewki, zamknij oczy i wrzuta, może kogoś trafisz w głowę.

- A jak nie będę miał piłki?

- Eee, to normalnie. Wycinasz chłopa i tłumaczysz sędziemu, że to nie ty.

 

Konwersacja z podopiecznym - miszcz! :lol:

 

Co do losowania w Zurichu to... masz pracodawcę psychopatę :rotfl:

Odnośnik do komentarza
Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...