Skocz do zawartości

Południowy kociołek


Rekomendowane odpowiedzi

Świetny wynik!

 

Ja tylko nieśmiało dopowiem - moim PSG udało mi się zakwalifikować do PU poprzez 6. miejsce w ligowej tabeli... znaczy się miało być Intertoto, ale losowanie Fair Play przyniosło mi kupę szczęścia :-)

 

Aha, osobiście myślę, że jeszcze za wcześnie na grę w LM, ale z niecierpliwością czekam na sprawozdanie z nadchodzącego sezonu. Powodzenia!

Odnośnik do komentarza
  • 2 tygodnie później...

Biorąc pod uwagę przedsezonowe prognozy 500:1 – wynik całkiem przyzwoity. Jeśli chodzi o LM to masz rację, czeka mnie ciężkie zadanie, ale przecież trzeba sobie stawiać coraz wyższe cele…

------------------------------------------------------------------------------------------------------------

 

Finał Ligi Mistrzów był wewnętrzną sprawą niemieckich drużyn. Po zaciętym meczu Leverkusen przegrał z Bayernem Monachium 2:3 ( Berbatov 2 – Santa Cruz, Ballack, Makaay).

 

Reprezentacja Polski przegrała kolejny mecz w ramach eliminacji do MŚ 2010 i bez zwycięstwa zajmuje ostatnią lokatę w tabeli. Polska – Szwecja 0:2 i jesteśmy za Szwecją, Maltą (!), Rumunią i Bośnią. Cóż się dziwić, skoro w wyjściowym składzie gra rezerwowy Legii Warszawa Przemysław Wysocki.

 

Złożyłem podanie o pracę w Milanie… Nie po to, aby tam pójść (bo ich nie lubię), chciałem tylko sprawdzić, czy moje nazwisko coś już znaczy w piłkarskim środowisku. Odpowiedź odmowna przyszła niemal natychmiast. Cóż, muszę jeszcze trochę popracować nad swoją reputacją.

 

Wokół Wesleya Verhoeka zaczęło kręcić się wielu obserwatorów. Sytuacja była niebezpieczna, gdyż zawodnik ten miał klauzulę odejścia w wysokości 4,2 mln euro. Cóż to była za suma za mojego najlepszego skrzydłowego? Zacząłem długie i ciężkie pertraktacje, zawodnik marudził, odrzucając każdą ofertę, omamiony zapewne przez pseudomenadżerów. Ale nękałem go bez przerwy coraz lepszym kontraktem… W końcu, tuż przed rozpoczęciem przygotowań do nowego sezonu, Wesley Verhoek podpisał 4-letni kontrakt! 55 tys. miesięcznie, 25% podwyżki po każdym sezonie i 700 tys. za podpis – to, jak na możliwości klubu, były królewskie warunki.

 

Gmina odmówiła mi rozbudowy stadionu, sugerując się sprzeciwem okolicznych mieszkańców, którzy bali się, że podwyższenie trybun zasłoni im nieodzowne słońce dla ich winnych latorośli. Postanowiłem sam pertraktować z tubylcami i chowając pod pazuchę nasz jedyny w swoim rodzaju produkt „Śliwowicę Łącką” :> , ruszyłem od jednego domu do drugiego. Wszystko na nic… Zanim zacząłem przekonywać ich, że wino niczym się ma do polskiej wódki, popadali jak kawki – po trzech kieliszkach… Cóż, pewnie będę musiał długo czekać, aż coś się w tej materii ruszy ( siedem sezonów, jak mój kolega po fachu w Holandii ?).

Odnośnik do komentarza

Zarząd ogłosił budżet na nadchodzący sezon. 675 tys. na płace i 7,25 mln. na transfery miało mi zapewnić osiągnięcie celu postawionego przez klubowych włodarzy, czyli zajęcie miejsca z dala od strefy spadkowej.

Totalbet podał szanse na mistrzostwo. W przodzie jak zwykle uznane firmy, a my… też jak zwykle - na szarym końcu, ale tym razem z przyzwoitym notowaniem 80:1.

 

W przeddzień wyjazdu na zgrupowanie do Hiszpanii, gdzie mieliśmy zakontraktowane cztery mecze kontrolne, udało mi się pozyskać z beniaminka II ligi Troyes ciekawego napastnika Filipa Holosko (25 L) - wychowanka Slovana Liberec. Nie pożałowałem 900 tys. euro ( grubo poniżej jego wartości!) zważywszy na fakt, iż przed dwoma laty Filip strzelił 15 bramek w Lique 1, broniąc barw tegoż samego Troyes. Menadżer Calabuig chyba nie wiedział, co czyni, sprzedając gwiazdę zespołu, gdyż rozwścieczeni tą decyzją kibice wszczęli uliczne zamieszki, szturmem ruszając w kierunku jego willi i domagając się przy tym publicznego linczu. Chciałem skorzystać z ogólnego zamieszania i zaproponowałem ofertę kupne kolejnego zawodnika z Troyes, ale Calabuig szybko uciął negocjacje, wysyłając mi krótkiego smsa: „ Zapomnij, że mnie kiedykolwiek znałeś !”. A niech mu będzie…

 

Mój obrońca Rozenhal zaczął mruczeć coś pod nosem o zamiarze odejścia do większego klubu, czym mocno mnie zdenerwował. Zapomniał już jak go wyciągnąłem z rezerw P.S.G ? Takie fochy tłumię zawsze w zarodku, oznajmiając krótko, że wielkim klubem będzie w niedalekiej przyszłości Toulon i nie mam zamiaru pozbywać się najlepszych zawodników. Rozenhal przyszedł, przeprosił i zadeklarował gotowość do walki o najwyższe cele. No… Porządek w drużynie musi być.

 

Wyjechaliśmy do Hiszpanii. Do pierwszego meczu kontrolnego pozostało kilka dni i piłkarze po trzech dniach pobytu w ośrodku zaczęli się nudzić monotonią treningów. Już te kible rozwalili, już te kucharki wygrzmocili, już przez te okna powyskakiwali, urywając się na nocne dyskoteki. No nuda, potworna nuda ogarnęła wszystkich i musiałem jakoś temu zaradzić. Postanowiłem rozegrać nieoficjalny sparing z miejscową, A-klasową drużyną, co uważałem za wspaniały pomysł do momentu rozpoczęcia meczu. Boisko było małe, więc moi zawodnicy nie mieli gdzie uciekać przed razami nieskoordynowanych przeciwników, którzy wyglądali jak wściekłe byki wypuszczone na arenę. Kiedy Almeida, Rozenhal i rezerwowy bramkarz Van Hammel zeszli z boiska z poważnymi urazami, powiedziałem dość ! Przerwałem mecz w 60 minucie. I po co mi to było ?

Odnośnik do komentarza

Moją kadrę zasilił Yann Jouffre 24 L ( DP Ś) z Giungamp za 325 tys. euro, dla którego widzę rolę zmiennika na środku pomocy.

To było nic w porównaniu z „hitem transferowym” dzień później. Otóż po wielu zabiegach i telefonach, do kogo trzeba, udało mi się sprzedać Marca Daniliego za 3,6 mln. do II-ligowego Nice! Kupiony przed sezonem za 3 mln. w każdym meczu, w którym go wystawiłem, był tak beznadziejny, że kibice przyjęli ten ruch transferowy z wielkim zadowoleniem. Chciałem jak najmniej stracić, a tu proszę, jeszcze zarobiłem 600 tys.!

 

Pierwszy mecz kontrolny rozegraliśmy z wicemistrzem Hiszpanii Atletico Madryt. Gospodarze rozpoczęli „po hiszpańsku”, czyli szybko, technicznie i z polotem. Moi zawodnicy nie byli przyzwyczajeni to takiego stylu gry i momentami nie wiedzieli, co się na boisku dzieje. Na przerwę schodziliśmy z bagażem dwóch bramek, co było najniższym wymiarem kary. Po przerwie wyszła druga jedenastka i o dziwo radziła sobie o wiele lepiej. Atakowaliśmy coraz śmielej, czego efektem były dwie bramki i mecz zakończył się remisem.

 

Mecz towarzyski:

Atletico Madryt – Toulon 2:2 (2:0)

36’-Lopez 1:0

44’-Lopez 2:0

50’- Hammouti 2:1

90+2 – Druet 2:2

 

Widzów: 3813

Gracz meczu: Outrebon

Notes: Próbowałem nowego ustawienia z dwójką napastników, ale na wnioski jeszcze za wcześnie.

 

 

Potem pojechaliśmy do Xerez i nie mieliśmy kłopotów z pokonaniem miejscowej drużyny.

 

Mecz towarzyski:

Xerez – Toulon 0:4 (0:3)

4’-Holosko

6’-Holosko

19’-Ekin

53’-Holosko

 

Widzów: 838

Gracz meczu: Holosko 10

Notes: Świetnie zaprezentował się nowy nabytek Holosko, który w ataku szybko znalazł wspólny język z Ekinem.

 

 

Następnym przeciwnikiem była II-ligowa Salamanca, z którą teoretycznie powinniśmy sobie łatwo poradzić. Tymczasem już na początku meczu, po fatalnym błędzie powracającego po kontuzji Rozenhala, gospodarze objęli prowadzenie. Potem już poszło zgodnie z planem i łatwo rozpracowaliśmy przeciwnika.

 

Mecz towarzyski:

Salamanca – Toulon 1:3 (1:2)

7’Segura 1:0

25’-Rozenhal 1:1

38’-Tokpa 1:2

80’-Youffre 1:3

 

Widzów: 912

Gracz meczu: Tokpa

Notes: Ogrywamy się… W tym meczu wystąpił drugi garnitur, a na uwagę zasługuje bramka Youffre, który debiutował w naszych barwach.

Odnośnik do komentarza

Nasz ostatni mecz towarzyski nie doszedł do skutku, gdyż Valencia w tym terminie rozgrywała Puchar Lata. Szkoda…Chcąc nie chcą musieliśmy zagrać z naszą młodzieżówką i jedynym pożytkiem z tego było poprawienie morale w zespole.

 

Mecz towarzyski:

Toulon – Toulon U-18 12:0 (8:0)

(Ekin 4, Holosko 2, Mantigou 2, Falardo, Verhoek, Grand, Loties).

 

 

Pieniądze z transferu Daniliego poważnie zasiliły klubowa kasę. Jeśli miałbym grać dwoma napastnikami, musiałem sprowadzić do klubu jeszcze jednego prawonożnego napastnika. Mój obserwator, penetrujący rynek angielski, zasypywał mnie ciekawymi ofertami i w końcu zdecydowałem się przystąpić do negocjacji w sprawie ściągnięcia do Toulonu napastnika Leeds Collinsa Johna 23 L (WNŚ). Rozmowy były bardzo ciężkie i zakończyły się już po rozegraniu pierwszej kolejki ligowej. Powiedziałem sobie, że muszę go mieć i nie zawahałem się wydać astronomiczną dla mnie kwotę 7,5 mln. euro, co było równocześnie rekordem transferowym klubu. Mam nadzieję, że chłopak odpłaci się 20 bramkami w lidze… W ten sposób skompletowałem czwórkę równorzędnych niemal napastników – dwóch lewych Almeidę i Ekina, oraz dwóch prawych Holosko i Johna – i mogłem spokojnie zająć się doskonaleniem taktyki z dwójką napastników.

Kadra nie była jeszcze w komplecie, bo brakowało mi solidnego dublera na środek obrony, którego koniecznie musiałem znaleźć za pozostałe 2 mln. w budżecie transferowym. Oceniając moją kadrę mogę stwierdzić, iż jesteśmy mocni w obronie i ataku, ale brak wystarczająco dobrych zmienników na niektórych pozycjach może poważnie osłabić mi zespół w trakcie rozgrywek. W tym sezonie liczę, że zgranie zespołu będzie dla nas ważnym atutem, gdyż na poważne roszady w pierwszej jedenastce raczej się nie zanosi.

Czas zacząć ligę. DO BOJU TOULONIE !!!

Odnośnik do komentarza

Brak kontuzjowanych Almeidy i Rozenhala miał niewielkie znaczenie, gdyż na ich pozycjach miałem równorzędnych zmienników. Do Lille jechaliśmy przeświadczeni o swojej wartości i przed meczem byłem bardzo spokojny. Eh… Gdzie ten stres z początku mojej przygody z tym klubem, gdzie ta niepewność ? Teraz miałem drużynę doświadczoną i bardzo solidną w tyłach, toteż liczyłem, że tym razem nie prześpimy początku rozgrywek i nie będziemy musieli gonić czołówki.

 

25.07.2009.Sobota

Mecz mistrzowski: Lille – Toulon

Rozpoczęliśmy bardzo skoncentrowani w tyłach, wysoko ustawiona obrona z łatwością rozbijała ataki miejscowych i Lloris nie miał wiele do roboty. W ataku ściśle przestrzegaliśmy założeń taktycznych, akcje przenosiliśmy na skrzydła, próbując potem znaleźć ruchliwych napastników Ekina i Holosko. Obrona gospodarzy zaczęła pękać… Pierwszą sytuacje zmarnował Ekin, idealnie obsłużony przez Falardo. Potem z prezentu od obrońcy nie skorzystał Holosko, a daleki strzał Hautcoeura wylądował na poprzeczce. Co się odwlecze, to nie uciecze… Nadeszła 20 minuta, Holosko popisał się piękną, indywidualną akcją i potwierdził, że doskonale rozumie się z Ekinem, dogrywając mu idealnie w pole karne. Ekin dokładnie przymierzył po krótkim i mogliśmy się cieszyć z prowadzenia ! 0:1!

Przeciwnicy musieli zagrać bardziej ofensywnie, ale jedyne zagrożenie naszej bramki nastąpiło po rzucie rożnym, kiedy poprzeczka uratowała nas od utraty gola. W 38 min. Grand doskonale zastopował przeciwnika w środku pola i uruchomił prostopadłym podaniem aktywnego Holosko. Nasz nowy nabytek uciekł obrońcom i nie dał szans Mervillowi 0:2 !

Było po meczu, w drugiej połowie zwolniliśmy tempo i kontrolowaliśmy wynik.

 

I liga – 1 kolejka

Lille[-] – Toulon[-] 0:2 (0:2)

20’-Ekin

35’-Holosko

 

Widzów: 14042

Gracz meczu: Mantigou ( OŚ)

Notes: Doskonała współpraca dwójki napastników w sparingach nie była przypadkowa. Potwierdzili formę w meczu mistrzowskim – oby tak dalej !

Odnośnik do komentarza

Na inaugurację sezonu na własnym boisku nie mogliśmy wymarzyć sobie atrakcyjniejszego przeciwnika. Był nim zespół Marseille, przez co mieliśmy pełne trybuny zapewnione.

 

01.08.2009.Sobota

Mecz mistrzowski: Toulon – Marseille

Zaczęliśmy znowu dwójką napastników, ale tym razem przeciwnik był bardziej wymagający i nie dawał się tak łatwo wymanewrować. Dopiero w 28 min. stworzyliśmy sobie wyborną sytuację, ale Holosko przestrzelił z 7 metrów. Za chwilę ten sam zawodnik stanął oko w oko z Barthezem i niestety przegrał pojedynek. Kibice ostrzyli sobie apetyty na dalsze emocje, gdy tymczasem do głosu doszli goście. Nie był to jednak dobry dzień dla napastników. Frei przegrał pojedynek Llorisem, a za moment walnął z całej siły nad poprzeczką.

W drugiej połowie goście cofnęli się do obrony, a my nie znaleźliśmy skutecznego pomysłu na jej sforsowanie. Na kwadrans przed końcem wpuściłem na plac gry powracającego po kontuzji Almeidę i nowo pozyskanego Johna. Wszystko na nic… Temu pierwszemu wyraźnie brakowało ogrania, a John będzie się musiał szybko przestawić z angielskiego stylu gry na francuski.

 

I liga – 2 kolejka

Toulon[4] – Marseille[3] 0:0

 

Widzów: 9932

Gracz meczu: D’Alessandro 8

Notes: Grali bardzo solidnie w tyłach i nie wiedziałem jak ich ugryźć…

Odnośnik do komentarza

Poszukiwania dublera na środek obrony trwają. Kluby chyba zmówiły się przeciwko mnie, bo nikt nie chce mi nikogo sprzedać. Na razie gram „żelazną czwórką” i mam nadzieję, że w trakcie sezonu plaga kontuzji ominie formację defensywną.

 

08.08.2009.Sobota

Mecz mistrzowski: Sedan – Toulon

Gra przy przeciwniku z wysokim, agresywnym pressingiem już w 20 sek. powinna dać nam prowadzenie, ale rajd przez połowę boiska Verhoeka nie potrafił sfinalizować Falardo. Jednak na bramkę nie czekaliśmy długo, bo już w 3 min. kolejny odbiór piłki na połowie przeciwnika umożliwił Verhoekowi piękne wejście w głąb linii obrony, a jego akcję, tym razem skutecznie, zakończył Ekin 0:1 ! Dominowaliśmy na boisku, dokładnie rozgrywając piłkę i raz po raz zagrażając bramce Elana. Na drugą bramkę czekaliśmy do 28 min. kiedy dokładne dośrodkowanie z prawej strony Lotiesa zamienił na gola Grand 0:2! Kiedy kilka minut później jeden z przeciwników musiał opuścić boisko za drugą żółtą kartkę, stało się jasne, że tego zwycięstwa już nie oddamy.

W drugiej połowie zluzowałem pressing i cofnąłem nieco drużynę, tym samym podtrzymując serię meczy bez straty gola.

 

I liga – 3 kolejka

Sedan[10] – Tulon[7] 0:2 (0:2)

3’-Ekin

28-Grand

 

Widzów: 16370

Gracz meczu: Verhoek 9 ( ośmiu zawodników z „9”!)

Notes: Jazda, jazda !!! Mecz niemal identyczny jak ten z pierwszej kolejki.

Odnośnik do komentarza
  • 2 tygodnie później...

Pewni siebie i gotowi do wielkich czynów przystępowaliśmy do kolejnego meczu z bardzo niewygodnym zespołem St.Etienne. Z nimi zawsze grało się ciężko, ale liczyłem, że skoro jesteśmy na fali, to i poradzimy sobie również z tą przeszkodą…

 

15.08.2009.Sobota

Mecz mistrzowski: Toulon – St.Etienne

Początek meczu zapowiadał dalszą serię sukcesów, bo już w 3 min. Holosko znalazł się sam na sam z bramkarzem przeciwnika, ale fatalnie przestrzelił. Kiedy Falardo uderzył z 20 metrów, a bramkarz Janot z wielkim trudem sparował strzał, wierzyłem, że zdobycie gola jest dla nas tylko kwestią czasu. Niestety, bramka padła, ale po drugiej stronie boiska, kiedy to niesamowity Piquionne ubiegł mojego najlepszego obrońcę Mantigou i pewnie pokonał Llorisa 0:1.

W drugiej części ściągnąłem z placu gry Holosko, a do boju desygnowałem najdroższego gracza w dziejach Toulonu –Collinsa Johna. Nastąpiła 45 min. i 45 sek., kiedy mój snaper zaznaczył swoją obecność ! Falardo, pomimo tłoku, zdołał dośrodkować, a John pięknym strzałem głową doprowadził do wyrównania 1:1. Myślałem, że najtrudniejsze za nami, ale to goście objęli prowadzenie za sprawą niezawodnego Piquionne, który zakończył piękną zespołową akcję 1:2. Porobiłem zmiany, licząc na odwrócenie niekorzystnej sytuacji, ale najpierw kontuzja Johna, a potem druga żółta kartka dla Mantigou spowodawała, że musieliśmy kończyć mecz w „9” i wynik nie uległ zmianie.

 

I liga – 4 kolejka

Toulon[4] – St.Etienne[11] 1:2 ( 0:1)

14’-Piquionne 0:1

46’-John 1:1

68’-Piquionne 1:2

 

Widzów: 4078 (???- bug ???)

Gracz meczu: Sable ( dla mnie Piquionne bez dyskusji…)

Notes: Wróciłem na ziemię. Może dobrze mi zrobi taki zimny prysznic..

Odnośnik do komentarza
  • 2 tygodnie później...

Afera korupcyjna zataczała coraz szersze kręgi. Gdy do aresztu trafił niejaki Joseph D., blady strach padł na cały region, z którego ów jegomość pochodził. Byli sędziowie w popłochu wyrzucali przez okna zelmerowskie odkurzacze i miksery, a zatwardziali obserwatorzy tłukli piękne, kryształowe wazony rodem z „Krośnieńskich Hut Szkła”, co by tylko żadnego śladu po korupcji nie było. Żony sugerowały, aby przyznać się do wszystkiego, ale wynikały z tego jeszcze większe nieporozumienia małżeńskie:

 

- Przyznać się ? Babo, czy ty nic nie rozumiesz ? A skąd masz ten piękny, owczy kożuszek, hę ?

- Przecież mówiłeś, że premię dostałeś za wyjazd w delegację do Nowym Sącza ? Kłamca, kożuszka nie oddam !

- A widzisz… I jak tu się przyznać ? Lepiej siedzieć cicho, może do nas nie dotrą ?

 

W lidze nie wiadomo było ile drużyn spadnie, ile zawieszą i czy w ogóle dokończymy rozgrywki. My musieliśmy jednak robić swoje i nie przejmując się działaniami toulońskiej :keke: prokuratury, udaliśmy się na ciężki, wyjazdowy mecz do Monaco.

 

22.08.2009.Sobota

Mecz mistrzowski: Monaco – Toulon

Po ostatniej porażce straciłem pewność siebie i postanowiłem zagrać bardziej asekuracyjnie. Moja taktyka okazała się wodą na młyn miejscowych kopaczy, którzy rzucili się na nas jak sfora wściekłych psów i mój bramkarz Lloris od początku meczu był w poważnych opałach. Bronił jednak fenomenalnie i w sobie tylko wiadomy sposób obronił strzały „nie do obrony” Adebayora i Chevantona, a dwa razy w sukurs przyszła mu poprzeczka. W myśl zasady, że szczęście sprzyja lepszym nic nie zmieniałem i czekałem na dalszy rozwój wypadków. I doczekałem się… Gola dla gospodarzy, co było jak najbardziej logiczne. Chevanton w końcu przełamał strzelecką niemoc i pokonał mojego golkipera, wykorzystując dokładne dośrodkowanie z rzutu rożnego 1:0. Zostało 20 min. i musiałem podjąć ryzyko, aby mieć nadzieję na zmianę rezultatu. W przodzie znalazło się czterech napastników, co zupełnie zaskoczyło piłkarzy Monaco. Za nim zrozumieli, co się dzieje, był już remis ! Wracający do formy Almeida wykorzystał milimetrowe podanie Falardo i nie dał szans Ruffierowi 1:1. Do końca zostało 6 minut, a my zwietrzyliśmy szansę. Najpierw brakło kilka centymetrów po strzale Falardo, potem milimetrów przy decydującym podaniu Granda. Niestety, sędzia doliczył tylko dwie minuty i na zwycięską bramkę brakło czasu…

 

I liga - 5 kolejka

Monaco[2] – Toulon[5] 1:1 (0:0)

69’-Chevanton 1:0

84’-Almeida 1:1

 

Widzów: 1772

Gracz meczu: Squillaci

Notes: Brakło czasu na zwycięską bramkę, aczkolwiek remis to dobry rezultat. W końcówce zagrałem czterema napastnikami i aż prosiło się o zwycięską bramkę. Niestety, brakło czasu…

Odnośnik do komentarza

Tajemniczy jegomość w średnim wieku przemknął klubowym korytarzem, niosąc ze sobą równie tajemniczą czarną walizkę. Pewnie nie zwróciłby na siebie niczyjej uwagi, gdyby nie biały kitel wystający zza niedopiętego płaszcza…

 

- Mam ! – krzyknął od drzwi, zobaczywszy mnie siedzącego wygodnie w skórzanym fotelu. – Bomba ! Eliksir zwycięstwa, sukcesu, triumfu !

- Cześć doktorku – przywitałem go bez entuzjazmu, mając w pamięci jego ostatnią wizytę. – Nie dam się na nic namówić. Ostatnio jak nafaszerowałeś moich zawodników jakimś świństwem to zaczęli strzelać samobójcze bramki, a bramkarz przegryzł poprzeczkę.

- Teraz daję gwarancję, bo wypróbowałem go na myszach. Dla większego realizmu jedne pomalowałem na czerwono, drugie na niebiesko. Mówię ci, skoczyły na siebie i zagryzły się na śmierć !

To oznajmiwszy wyjął z walizki litrowy słoik po ogórkach kiszonych, w którym znajdowała się jakaś tajemnicza, ciemnobrązowa ciecz.

- Kompot ? – wystraszyłem się – wiesz, że kontrola antydopingowa…

- Nie, nie…- doktorek zaczął wymachiwać rękami, jakby odganiał komary – wszystko na naturalnych składnikach. Zobaczysz, zawojujemy świat !

- Nie wiem… Chociaż z drugiej strony przydałoby się moim zawodnikom trochę agresji.

- Wiedziałem, że cię przekonam ! Pamiętaj ! Naparstek płynu doustnie na półgodziny przed meczem.

 

26.08.2009.Środa

Mecz mistrzowski: Toulon – Nimes

Tuż przed gwizdkiem sędziego skuliłem się w narożniku ławki rezerwowej, niepewny, co nas czego po dawce tego tajemniczego eliksiru. Za moment skuliłem się jeszcze bardziej, gdy po wymianie trzech podań goście objęli prowadzenie przy biernej postawie całej mojej drużyny 0:1. Dramat ! Najchętniej zapadłbym się pod ziemię, ale najpierw doktorka powiesił za jaja !

Jednak w miarę upływu czasu coś dziwnego zaczęło dziać się z moimi piłkarzami. Włosy stawały im dęba, z uszów buchła para, a oczy zamieniły się w czerwone, świecące pioruny. Wystraszeni goście zaczęli gorączkowo szukać drogi ucieczki, a ja zasugerowałem asystentowi, aby powiadomił właściwe służby.

- Będą trupy ! – zawyrokowałem, przestraszony nie na żarty.

Na szczęście naszych dzielnych chłopaków interesowała tylko piłka, nad którą bezlitośnie znęcali się do momentu, aż sędzia zakończył pierwszą połowę. Aha, byłbym zapomniał… Zdobyliśmy z łatwością cztery bramki, co było i tak najniższym wymiarem kary dla rozbitej drużyny przyjezdnych.

W przerwie trzeba było trochę wyluzować ekipę:

- Rycerze moi, wojowie ! Wróg rozbity białą flagę wywiesił i o litość prosi, chcąc bez uszczerbku na zdrowiu w dalekie swe włości powrócić. Mnie, potężnego wodza :> , zapewnia, że w zamian sojusznikiem naszym zostanie i niejeden punkt odbierze tym, którzy ośmielą się pod nasze wrota w niecnych zamiarach przybyć.

Posłuchali i w drugiej połowie nic wielkiego już się nie wydarzyło. A, przepraszam… Jeden z moich rezerwowych wypił po kryjomu pół słoika cudownego płynu i przedawkowanie spowodowało tragiczne skutki. Podczas rozgrzewki zamienił się w świnię i kwicząc żałośnie czmychnął w kierunku plaży. Mała strata i tak miał odejść z klubu korzystając z prawa Bosmana…

 

I liga – 6 kolejka

Toulon[9] – Nimes[15] 4:1 (4:1)

1’-Ibisević 0:1

14’-Ekin 1:1

22-Mantigou 2:1

30’-Holosko 3:1

45’-Holosko 4:1

 

Widzów:6546

Gracz meczu: Verhoek

Notes: U siebie z drużynami w naszym zasięgu nie mamy problemów…

Odnośnik do komentarza

- Doktorku ! Jesteś geniuszem ! Zawojujemy Francję, Europę, cały świat ! – piałem z zachwytu do słuchawki. - Przybywaj z godziwym zapasem tego rewolucyjnego wynalazku, a hojnie cię wynagrodzę.

- Zaraz, zaraz…- przyszły Einstein szybko stłumił mój entuzjazm – ten eliksir działa tylko raz i jakoś nie mogę znaleźć tego przyczyny.

- Ech, szkoda… Trzeba będzie znowu wziąć się do normalnej roboty…

 

W eliminacjach do MŚ 2010 kompromitacji Polaków ciąg dalszy:

Bośnia – Polska 2:0

Polska – Rumunia 1:2 (Sawicki).

Zajmujemy ostatnie miejsce w tabeli, a rumuński szkoleniowiec naszej drużyny Ioan Ouidiu Saban ani myśli podać się do dymisji. Co na to w Listkolandzie ???

 

W ostatnim dniu okienka transferowego z bólem serca pożegnałem się z bramkarzem Durandem, który przez trzy sezony był pierwszą rękawicą w drużynie. Cóż, zmusił mnie do tego nadmiar golkiperów, a poza tym 500 tys. euro zapłacone przez III-ligowy Clermont zawsze się przyda.

 

Oto najważniejsze transfery na rynku europejskim:

 

Jermain Defoe – z Tottenhamu do Arsenalu – 50 mln.

Darren Bent – z Charltonu do Chelsea – 39 mln.

Joao Moutinho – ze Sportingu CP do Chelsea – 31,5 mln.

Valeri Bojinov – z Deportivo do Dortmundu – 16,75 mln.

Simon Vukcević – z Partizanu do Barcelony – 15 mln.

 

05.09.2009 Sobota

Mecz mistrzowski: Strasbourg – Toulon

Mecz zaczęliśmy od mocnego uderzenia, bo już w 2 min. szarżującego Ekina powalił w polu karnym obrońca gospodarzy, a Jouffre nie zmarnował szansy z jedenastu metrów 0:1! W 41 min. gospodarze odrobili straty, kiedy za aktorski upadek Lopesa sędzia wskazał na wapno, a pewnym egzekutorem rzutu karnego okazał się Makulula 1:1. Gdy wydawało się, że do przerwy będzie remis, moja dwójka napastników – Holosko, Ekin - popisała się wspaniałą akcją i ten ostatni wyprowadził nas na prowadzenie 1:2.

W drugiej części długo broniliśmy wyniku i pewnie dopięlibyśmy swego, gdyby trener miejscowych nie zdecydował się wpuścić do gry niesamowitego Lakicia. Czas płynął wolno, patrzyłem nerwowo na boiskowy zegar, a w międzyczasie Lakić marnował kolejną sytuację. W końcu napastnik gospodarzy dopiął swego i na 5 min. przed końcem uprzedził Rozenhala i pięknym strzałem głową uratował swój zespół przed porażką.

 

I liga – 7 kolejka

Strasbourg[3] – Toulon[5] 2:2 (1:2)

2’-Jouffre 0:1 rz.k.

41’-Makulula 1:1 rz.k.

45’-Ekin 1:2

85’-Lakic 2:2

 

Widzów: 15658

Gracz meczu: Ekin

Notes: Ciułamy punkciki z mocnymi na wyjazdach, wygrywając przy tym ze słabszymi u siebie. Plan dobry, ale czy wystarczy nam sił i umiejętności, aby konsekwentnie go realizować ? Długa droga daleka prze nami…

Odnośnik do komentarza

Nadszedł czas Pucharu UEFA… Dla wielkich, uznanych drużyn był to tylko puchar pocieszenia, ale my mieliśmy okazję zaprezentować się w końcu na europejskiej arenie i porównać nasze możliwości z innymi. Los w I rundzie nie był łaskawy, ponieważ aby znaleźć się w fazie grupowej musieliśmy pokonać hiszpańską Majorcę. Zadanie trudne, aczkolwiek rywal był tylko średniakiem w Premiera Division i liczyłem, że po minimalnych stratach na wyjeździe, zdołamy odrobić straty na własnym boisku.

 

10.09.2009. Czwartek

Puchar UEFA: Majorca – Toulon

Co to będzie, co to będzie ? Niepewność zaprzątała mi głowę, ale w miarę upływu minut byłem coraz spokojniejszy. Przeważaliśmy zdecydowanie i tylko indolencji strzeleckiej Holosko gospodarze zawdzięczali to, że dotrwali aż do 35 min. bez straty gola. Świetnie dysponowany Verhoek, zdenerwowany zapewne nieporadnością swojego kolegi, kropnął z odległości 25 metrów i zaskoczony bramkarz musiał wyciągnąć piłkę z siatki 0:1 ! Nasze ataki nie ustawały, a rywal nie stanowił praktycznie żadnego zagrożenia pod naszą bramką. W doliczonym czasie I połowy podwoiliśmy stan konta, kiedy Verhoek przejął źle rozegraną piłkę w obronie przeciwnika i idealnie obsłużył w polu karnym Almeidę 0:2!!

Pewny swego dałem odpocząć Verhoekowi i Holosko, ale nie zmieniło to bynajmniej obrazu gry. W 80 min. dołożyliśmy trzecią bramkę, tym samym zapewniając sobie praktycznie awans do dalszych gier. Wprowadzony po przerwie Tokpa popisał się piękną, indywidualną akcją i pozwolił dobrze ustawionemu w polu karnym Almeidzie na zdobycie kolejnego gola 0:3 !!!

 

Puchar UEFA – I runda

MajorcaToulon 0:3 (0:2)

35’-Verhoek 0:1

45’-Almeida 0:2

80’-Almeida 0:3

 

Widzów:15658

Gracz meczu: Moreira 9

Notes: Liga hiszpańska taka słaba, czy my tacy mocni ? Bez znaczenia… Awans pewny i w rewanżu można będzie wystawić rezerwowych.

Odnośnik do komentarza

Wróciliśmy do ligowej szarzyzny… hm… raczej do ligowych zmagań, gdzie dobry początek sezonu rozbudził w nas wielkie nadzieje. Rzeczywiście, tym razem nie przespaliśmy tradycyjnie pierwszych kolejek i nie będziemy musieli później mozolnie odrabiać strat.

- Będzie dobrze, będzie dobrze – powtarzałem w kółko.

- Teraz, albo nigdy – wtórował mi asystent.

Kontuzje, napięty terminarz, stronniczy sędziowie – nic nie było w stanie nas złamać. Byliśmy głodni sukcesów, chcieliśmy wedrzeć się do elity wbrew logice i zdrowemu rozsądkowi. Ja, mój asystent i ta grupka ambitnych ludzi… Wiara czyni cuda, wiara góry przenosi… Do boju Toulonie !!!

 

13.09.2009. Niedziela

Mecz mistrzowski: Toulon – Lens

Verhoek i Moreira zawieszeni, ktoś inny kontuzjowany – co tam – moja kadra wytrzyma największe plagi…

Idziemy do ataku, od pierwszej minuty. Jednak rywal nie należy do słabeuszy i nie daje nam stworzyć klarownych sytuacji. Do czasu… Znowu wysoki, agresywny pressing przynosi efekty. Obrońca gości Assou-Ekotto wdaje się w niepotrzebny drybling, Holosko odbiera mu piłkę i pędzi na bramkę ! Tak, ten Holosko, który trzy dni wcześniej partaczył każdą sytuację ! Zuch chłopak, zostawił formę strzelecką na ligę! Pomimo asysty obrońców wpada w pole karne, strzela, trybuny eksplodują !!! GOOOL !!! 1:0 !!! Rywal jednak nie odpuszcza, szalenie groźny Genkov gnębi naszą obronę, na szczęście brakuje mu precyzji. Uf, gwizdek sędziego przyjmujemy z ulgą. Przerwa.

 

- Jest dobrze (nie było dobrze), róbmy swoje (trzeba coś zmienić), Genkov ledwo zipie, macie go w garści (dopiero się rozkręcał), do ataku ! (nie, k***a, do obrony!) – co innego mówiłem, co innego myślałem. Robiłem dobrą minę do złej gry, aby tylko morale w drużynie nie spadły.

 

Druga połowa. Ataki gości nie ustają, lewą stroną, prawą, środkiem, z powietrza, spod ziemi. Musieliśmy pęknąć. Assou-Ekotto rehabilituje się za wcześniejszy błąd i dokładnie dośrodkowuje do Diarry, Lloris bezradny 1:1… Wpuszczam jokerów. Falardo i Almeida, zmęczeni po meczu pucharowym, wchodzą do gry. W międzyczasie Genkov sprawdza czujność Llorisa, który bardzo lubi, gdy ma pełne ręce roboty. Śmieje się w nos napastnikom rywali – nie dzisiaj panowie, nie dzisiaj ! W końcu składna akcja, piłka od nogi do nogi, Falardo-Almeida-Falardo, Ekin tylko dostawia nogę, goool !!! 2:1 !!!

- Bronimy !!! Wszyscy bronimy !!! – teraz nie mydlę oczu, trzeba wytrwać.

Goście miotają się jeszcze, ale w końcówce opadają wyraźnie z sił. Wściekli na swoją bezsilność zaczynają grać w kości, w doliczonym czasie trup pada gęsto – Almeida karetka, Grand szpital – słono płacimy za to zwycięstwo.

I liga – 8 kolejka

Toulon[6] – Lens[7] 2:1 (1:0)

24’-Holosko 1:0

52’-Diarra 1:1

73’-Ekin 2:1

 

Widzów: 8580

Gracz meczu: Lloris 9

Notes: Trzecie miejsce… Strach się bać…

Odnośnik do komentarza
  • 2 tygodnie później...

Lyon… znowu ten Lyon. Nieprzespana noc minęła na opracowywaniu właściwej taktyki. Musiałem przemeblować skład, gdyż wielu graczy było zmęczonych, a na dodatek kontuzjowani byli Grand i Almeida. Szczególnie brak Granda w środku pola mnie niepokoił. Gospodarze grali w dość nietypowym ustawieniu z jednym napastnikiem i pięcioma pomocnikami w środku pola. My wyszliśmy klasycznie 4-4-2, co szybko okazało się niewypałem…

 

16.09.2007.Środa

Mecz mistrzowski: Lyon – Toulon

Gospodarze szybko pokazali nam, kto tu rządzi i już w 3 min. objęli prowadzenie. Autorem bramki był Igor, który sprytnym lobem oszukał Llorisa 1:0. Zanim ochłonęliśmy było już 2:0, kiedy to Malouda wykorzystał dośrodkowanie z rzutu rożnego. Widząc, co się dzieje, zmodyfikowałem ustawienie i mecz się w końcu wyrównał. Zaczęliśmy częściej atakować i na efekty nie musieliśmy długo czekać. Sprytne podanie Holosko do Verhoeka dało nam kontaktową bramkę i nadzieję na odwrócenie losów meczu 1:2.

W drugiej połowie liczyliśmy, że uda nam się strzelić wyrównującą bramkę. Roszady w składzie, większa ilość napastników i bardziej ofensywny styl gry spowodowały, że… bramkę strzelili miejscowi. W 52 min. Ekra po ładnej zespołowej akcji podwyższył wynik na 3:1 i odebrał nam ochotę do gry.

 

I liga – 9 kolejka

Lyon[15] – Toulon[3] 3:1 (2:1)

3’-Igor 1:0

11’-Malouda 2:0

18’-Verhoek 2:1

52’-Ekra 3:1

 

Widzów: 36925

Gracz meczu: Malouda

Notes: Nie zdążyłem ze zmianą taktyki... Zanim połapałem się, co jest grane, było 2:0. Potem zagęściłem środek i mecz się wyrównał. Niestety, było za późno, aby odrobić straty…

Odnośnik do komentarza

Trzy dni, całe trzy dni czekaliśmy na możliwość rehabilitacji. Zawitał do nas zespół Rennes, w szeregach którego grał niejaki Utaka, który z reguły sam wygrywał z nami mecze.

 

19.09.2007.Sobota

Mecz mistrzowski: Toulon – Rennes

Utaka na szczęście usiadł na ławce, co oznaczało jednak, że rywale mieli jeszcze lepszych napastników !?! Nie zaprzątaliśmy sobie tym głowy, tylko ruszyliśmy do ataku. Rozegranie piłki od obrony wyszło nam znakomicie i po kilku podaniach, kiedy przeciwnik tylko z daleka wąchał piłkę, niezawodny Holosko wyprowadził nas na prowadzenie 1:0! Na nasze nieszczęście chyba, gdyż przeciwnik diametralnie zmienił taktykę, zepchnął nas do obrony, a co gorsza, wepchnął futbolówkę do bramki, co oznaczało, że mamy remis i chcąc wygrać musimy znowu zaatakować :rotfl:. No to zaatakowaliśmy… Na tyle skutecznie, że już po wznowieniu gry rzut rożny wykonywany przez Verhoeka na bramkę zamienił obrońca Mantogou 2:1! Co na to rywale ? Ano nic, poczekali na przerwę i do boju wysłali człowieka z kosmosu, egzekutora, terminatora i Bóg wie kogo jeszcze, czyli niejakiego UTAKĘ ! Zacząłem się bać i nerwowo spoglądać na boiskowy zegar. Utaka z łatwością dochodził do sytuacji strzeleckich, aż w końcu trafił do bramki. Ukryłem twarz w dłoniach… Na szczęście czujny sędzia liniowy podniósł chorągiewkę i odetchnąłem z ulgą, znowu odliczając wolno płynące minuty. Na dwie minuty przed końcem mógł mnie uspokoić wprowadzony John, trafił jednak w słupek i zaserwował mi kolejne chwile niepewności. Końcowy gwizdek przyjąłem jak wybawienie… Uff !

 

I liga – 10 kolejka

Toulon[3] - Rennes[9] 2:1 (2:1)

3’-Holosko 1:0

32’-Adailton 1:1

33’-Mantigou 2:1

 

Widzów: 6682 ( co tak mało do cholery?)

Gracz meczu: Moreira

Notes: Trudny mecz, cieszy powrót po kontuzji Johna. Te 6 mln. euro musi w końcu zacząć dla nas strzelać bramki.

Odnośnik do komentarza

Głośny dźwięk telefonu wyrwał mnie ze snu. Zanim zdążyłem cokolwiek powiedzieć, zostałem zalany potokiem niezrozumiałych dla mnie słów, z których zdołałem wyłowić zaledwie kilka: kopertos, dywanos, La Mallorca, cuatro, zero … Tajemniczy rozmówca rzucił słuchawką zanim moje szare komórki zaczęły logicznie rozumować.

Pobiegłem do przedpokoju. Na dywanie, tuż obok drzwi, leżała pokaźnie wypchana duża, biała koperta. Hm… Podniosłem ją i z ciekawością zajrzałem do środka. Nagle usłyszałem potężny huk, drzwi do mojego mieszkania wyleciały z futryn i znalazły się na drugim końcu przedpokoju. Przez powstałą dziurę wparowała brygada antyterrorystyczna! Groźne okrzyki, lufy wycelowane we mnie i dwóch wielkoludów kolanami przygniatających moją głowę do podłogi – byłem uziemiony. Rozległy się oklaski, światła, kamery, a na progu stanęła znana prezenterka telewizji publicznej. Co to jest, do cholery? Maskarada jakaś, przedstawienie? To leci „na żywo” ? Wszystko zrozumiałem w chwili, gdy moje skromne progi przekroczył mistrz ceremonii, Wielmożny Pan Minister. Trzymając w ręku jakiś wielgachny, zardzewiały gwóźdź, grzmiał:

- Mamy cię ! Oto porażający dowód, koronny dowód ! – jego cyniczny uśmiech długo nie znikał mu z twarzy, aż w końcu za jego plecami pojawiła się kolejna znana postać.

Michał Listkiewicz ciągnął za sobą na sznurku jakąś czarną kozę ( nie, to chyba owca była?):

- Widzisz, no widzisz ? Na własnej krwi ją wyhodowałem. Karmiłem, pielęgnowałem, patrzyłem jak rośnie i się rozwija, przymykałem oko jak przeganiała kury, becząc przy tym złowrogo : „I tak wszystkie skończycie w rosole!” A tu popatrz, no popatrz ! Okazuje się, że to nie moja koza, a twoja! Ha, ha, ha…

Śmiech Michała przerwała dopiero moja bezzębna, schorowana sąsiadka, która wśliznęła się pod jego ramieniem i trzęsącą się ręką zaczęła nerwowo grzebać w swym wyblakłym fartuchu, pamiętającym zapewne jeszcze złotą erę Edwarda Gierka.

- Mam! – krzyknęła w końcu, unosząc do góry błyszczący, srebrny dyktafon. – Powalające nagranie ! – jej śmiech przerodził się w pisk czarownicy rzuconej na szafot.

- Nie, to nie ja… Ja tylko… Przecież…

Zerwałem się z łóżka zlany potem. Za oknem szalał porywisty wiatr przyganiający czarne, deszczowe chmury. Po gorącym dniu nadchodziła chłodna, zbawienna burza… Dobrze, że to tylko zły sen.

Aby ochłonąć, włączyłem sobie telewizor. Znajoma prezenterka serwowała właśnie kolejną porcję najświeższych wiadomości. Sen?

 

24.09.2009.Czwartek

PUEFA : Toulon – Mallorca

Trzybramkowa zaliczka z pierwszego meczu pozwoliła mi wpuścić do gry kilku rezerwowych. Byłem pewny swego, miało być spokojnie i bez negatywnych emocji. Szybko uzyskaliśmy prowadzenie za sprawą Tokpy i wydawało się, że nawet rezerwowym pójdzie łatwo. Rywal jednak grał bardzo ambitnie, dwa razy gonił wynik i na minutę przed końcem doprowadził do remisu.

 

PUEFA I runda – rewanż

Toulon – Mallorca 2:2 (2:1) pierwszy mecz 3:0

6’-Tokpa 1:0

41’-Soriano 1:1

42’-Holosko 2:1

89’-Soriano 2:2

 

Widzów: 9263

Gracz meczu: Soriano

Notes: 650 tys. za awans i 85 tys. za zwycięstwo – zaczyna mi się podobać ten puchar…

 

W grupie dostaliśmy atrakcyjnych rywali: Lazio, Dortmund, Standard i Besiktas. Z drugiej strony jednak nie ma tu się chyba kogo bać ?

Odnośnik do komentarza
  • 2 miesiące później...

:>

 

Zmieniła się opcja polityczna w kraju to i ja wracam do gry :keke: . Tym razem postaram się grać regularnie, zakończyć sezon i godnie pożegnać się z tym opkiem.

Moja kariera zaczęła się dawno temu w III lidze. Po dwóch latach byłem już w Lique 1:

Pierwszy sezon: 13 miejsce

Drugi sezon: 6 miejsce – PUEFA

W trzecim sezonie cel może być tylko jeden – LIGA MISTRZÓW!

Tym razem nie zaspaliśmy na starcie i po 10 kolejkach jesteśmy w ścisłej czołówce. Oby dobra passa trwała dalej. W drużynie gotowość – 20, więc… DO BOJU TOULONIE!

 

Mecz poniżej rozegrany był baaaaardzo dawno, będą więc same statystyki.

--------------------------------------------------------------------------------------

 

I liga – 11 kolejka

Toulon[3] – Montpellier[19] 2:0 ( 1:0)

34’-John 1:0

86’-Druet 2:0

 

Widzów:8197

Gracz meczu: Moreira 8

Notes: Sądząc po wyniku, pewnie kontrolowaliśmy przebieg meczu...

 

Byliśmy na 3 miejscu, co to oznaczało każdy wiedział. Wiedziałem i ja i gorączkowo zacząłem rozmyślać, co to będzie jak spotkam się z najlepszymi drużynami europejskimi. Podam rękę Mourinho, co ja mu powiem, Boże, co ja mu wtedy powiem. Nie... Tak... Ojej! A jak spotkam samego Arsena Wengera... Nie... Tak!... Ojej!

-Auuu!- zawyłem z bólu, kiedy przechodząca klubowym korytarzem sprzątaczka dźgnęła mnie w głowę kijem od miotły.

Czas wrócić na ziemię, przed nami ciężka droga...

Odnośnik do komentarza
Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...