Skocz do zawartości

Passion


citko

Rekomendowane odpowiedzi

Moja tyrada w szatni po meczu z Hull City, gdy po 90 minutach zgrabnej gry zremisowaliśmy na własne życzenie 1:1, obiła się szerokim echem po ambicji piłkarzy. Nic więc dziwnego, że do kolejnego, trudnego spotkania, tym razem z 4. ekipą L1 - Burnley, przystąpiliśmy do cna skoncentrowani i zdeterminowani do walki o jak najlepszy rezultat.

 

W wyjściowym składzie nastąpiła tylko jedna zmiana — Tomasz Podgórskiego w środku pola zamienił zastępujący go w drugiej połowie ostatniego spotkania z Hull Ben Wells i również tym razem zawzięcie wierzyłem, że Anglik wniesie do gry więcej dobrego aniżeli mój rodak, co jak okazało się w trakcie trwania meczu — nie do końca było zgodne z moimi przewidywaniami.

 

Już w pierwszej minucie bliscy byliśmy objęcia prowadzenia. Kennedy po otrzymaniu piłki od Andy'ego Holta, popędził na zabój lewą stroną boiska, na 20 metrze zbiegł do środka przerzucając piłkę na prawą nogę i uderzając po długim rogu bramki Rossa Turnbulla. 24-letni Anglik koniuszkami palców sięgnął futbolówki, przerzucając ją obok słupka, zażegnawszy w ten sposób niebezpieczeństwa. W 11. minucie poważnego błędu w kryciu dopuścili się nasi obrońcy. Skończyło się w najgorszy z możliwych sposobów — po strzale Izale'a McLeoda Steven Drench zmuszony był wyciągać piłkę z własnej bramki. Na szczęście szybko odpowiedzieliśmy trafieniem Jamiego Millera cztery minuty później i gdy zdawało się, że opanowaliśmy sytuację, gospodarze zaatakowali po raz kolejny, ponownie wychodząc na prowadzenie. Nie wiem co było powodem błędów, które mnożyły się w naszej grze w najbardziej niespodziewanych momentach. Przed meczem stanowiliśmy ekipę będącą oazą spokoju, podczas gdy w trakcie meczu błąkaliśmy się po murawie zagubieni i bezradni. Nic więc dziwnego, że nie minęły nawet dwie minuty, gdy gospodarze zainicjowali akcję, po której zanotowaliśmy trzecią już stratę bramki. Jeżeli ktoś z zasiadających na Turf Moor Stadium kibiców narzekał dotąd na brak emocji, opinię tą musiał czym prędzej zdementować, a najlepiej jeśli zrobił to w ciągu kolejnych 120 sekund, po których to Kennedy wychodząc z kontrą z własnej połowy, zwieńczył swoją akcję bramką kontaktową. Gol ten obudził w nas wolę walki — to prawda, nikt jednak nie spodziewał się, że dla miejscowych zadziała on mniej więcej tak, jak czerwona płachta na byka. Co oznaczało to stwierdzenie w praktyce? Ano to, że po dwóch katastrofalnych błędach naszego bramkarza i niezbyt szczelnej grze naszego bloku defensywnego, do szatni schodziliśmy przy stanie 5:2 dla Burnley.

 

W przerwie zrezygnowałem z usług Drencha, który wyraźnie prezentował się poniżej swoich możliwości. Wchodzący na murawę Sean Woodward zaprezentował się niebo lepiej, co zresztą potwierdził do końca spotkania czystym kontem bramkowym, którym mógł się poszczycić. Jako drużyna, w tej części gry, również poszliśmy śladem naszego bramkarza. Oczywiście, nie że nie zdołaliśmy sforsować zasieków obronnych i pokonać samego golkipera rywali, o nie! I choć strzelanie bramek szło nam w tej części bardzo opornie, to w końcówce sztuka ta udała nam się dwukrotnie. W 80. minucie Goncerz posłał idealną wrzutkę na głowę Millera, której ten nie mógł po prostu nie wykorzystać, a pięć minut później podobną asystą mógł pochwalić się Grosicki, którego dośrodkowanie wykorzystał Bławat.

Przy stanie 4:5, szkoleniowiec Burnley, Steve Cotterill, niezrozumiale przystąpił do ataku już czwórką graczy z przodu, wyraźnie pomijając linię pomocy, w której kroczyło zaledwie dwóch środkowych pomocników. Niewiele brakowało, a udałoby się nam doprowadzić do remisu, lecz niestety zabrakło nam zarówno łutu szczęścia, jak i może kilku kropel determinacji, co ostatecznie przyczyniło się do odniesienia przez nas porażki w tym meczu.

Ilość goli, którą zanotowaliśmy w tej konfrontacji równała się z tą, która padła jeszcze za czasów naszej gry w Nationwide Conference, kiedy to ograliśmy Crawley Town 5:4.

 

28.02.2009, Turf Moor, Burnley: 11.636 widzów; League One (37/46);

[4th] Burnley (5) 5-4 (2) Yeading [1st]

1:0 - Izale McLeod '11

1:1 - Jamie Miller '15

2:1 - Ciro Capuano '21

3:1 - Mateus '23

3:2 - Jason Kennedy '25

4:2 - Pat Baldwin '39

5:2 - Mateus '41

5:3 - Jamie Miller '81

5:4 - Jakub Bławat '85

 

MoM: Mateus (MC; Burnley) — 8

 

S.Drench © (46. S.Woodward) — C.Lake, P.Ziółkowski, P.Stemplewski, A.Holt — G.Goncerz, B.Wells (63. T.Podgórski), C.McDermott, K.Grosicki — J.Miller, J.Kennedy (63. J.Bławat).

Odnośnik do komentarza

Miesiąc luty, w którym "po cichaczu", w tajemnicy przed wszystkimi członkami klubu, obchodziłem swoje 29 urodziny, nie był dla naszej drużyny udany. Nie wiem czy określenie naszej postawy słowem kryzys, byłby trafny, wszak w państwie nad Wisłą trwa obecnie kampania antykryzysowa, która nawołuje cały Naród Polski do stosowania zamienników tego słowa, m.in: recesją, impasem, niżem czy dekoniunkturą. Tak więc, wracając do głównego tematu, nasza recesja rozpoczęła się jeszcze w styczniu, a dokładniej w pojedynku z Bradford City (0:2). Następnie zanotowaliśmy jeszcze dwie porażki w lidze z Brentford (2:3) oraz Oxfordem (2:4). Później nastąpiło tygodniowe przełamanie złej pasy, co udokumentowane zostało zwycięstwami: z Port Vale (3:2) i remisem z Hull (1:1), lecz w ostatnim pojedynku również przegraliśmy, i choć nieznacznie, to nie prognozowało to zbyt optymistycznie na przyszłość. W międzyczasie odpadliśmy także w 4. rundzie piłkarskiego Pucharu Anglii w rewanżowym pojedynku z II-ligowym Plymouth (1:2). Mówimy w dalszym ciągu o kryzysie, pfu... dekoniunkturze, ale warto zaznaczyć, że ni jak miał się do naszych finansów. W lutym bowiem nasza sakiewka powiększyła się o prawie 100 tysięcy funtów, co uwarunkowane było przede wszystkim dochodami z wejściówek, zarówno ze spotkań ligowych u siebie (3 mecze), jak i wyjazdowym w Plymouth (1/3 dochodu z tego meczu trafiła do nas).

 

Jeśli chodzi o samych zawodników, to w tej kwestii również możemy wspomnieć o recesji, która sięgnęła przede wszystkim ogólnego zdrowia piłkarzy. Na dzień dzisiejszy aż pięciu piłkarzy znajduje się w gronie osób kontuzjowanych. Jedynym chyba powodem do zadowolenia była skuteczność naszego najlepszego strzelca, Jasona Kennedy'ego, który w lutym wpisując się na listę strzelców 5-krotnie w naszych barwach, a więc najczęściej spośród wszystkich graczy naszego zespołu, objął przywództwo w rankingu najskuteczniejszych strzelców ligi i z liczbą 30 goli, wyprzedza na tej liście drugiego Davida Jenkisa z Watford (29 trafienia) oraz Billy'ego Sharpa z Burnley (26 trafień).

 

 

 

 

Podsumowanie miesiąca - Luty 2009

 

Bilans: 1-1-4, bramki: 13-17

Liga: 1.[-], 75 pkt, bramki: 85-59

Carling Cup: 1 rnd (Crystal Palace, 2:4)

LDV Vans Trophy: 2 rnd (Brentford, 1:3)

FA Cup: 4 rnd (vs Plymouth 1:1, 1:2)

Finanse: +£2.829.231 [+£97.501]

Dostępny budżet transferowy: +£1.258.166 (100%)

 

 

Nagrody:

— brak

 

 

Transfery:

 

Świat:

1. Diego (23, Brazylia: U-21: 2/1; FC) z Internacional do Sao Paulo za 8.500.000 funtów;

2. Pablo Vitti (23, Argentyna: U-21: 3/1; ST) z Independiente do San Lorenzo za 3.500.000 funtów;

3. Michel (27, Brazylia; GK) z Paulista do Guarani za 1.000.000 funtów.

 

Polacy:

1. Łukasz Nadolski (21; Polska: U-21: 7/0; DLC) z Wisły Płock do Zagłębie Lubin za 725.000 funtów + Wojciech Łobodziński;

2. Adam Krok (22, Polska: U-21: 7/1; FC) z Zagłębia Lublin do Cracovii za 550.000 funtów;

3. Mariusz Kucharski (19, Polska: U-21: 1/0; AMRC) z Piasta Gliwice do Zawiszy Bydgoszcz za 450.000 funtów.

 

 

Ranking FIFA:

1. Brazylia (1269) [+1]

2. Francja (1168) [-1]

3. Anglia (1110) [-]

4. Holandia (1014) [-]

5. Argentyna (1003) [-]

6. Czechy (924) [+1]

7. Hiszpania (916) [-1]

7. Niemcy (916) [+1]

9. USA (891) [+5]

10.Meksyk (855) [+3]

...

39. Polska (623) [+5]

 

Rywale Polaków (eliminacje do MŚ 2010 w RPA):

12. Włochy (787) [+4]

52. Norwegia (572) [-1]

68. Walia (542) [-1]

116. Wyspy Owcze (390) [+3]

122. Kazachstan (360) [-]

 

Rywale Anglików (eliminacje do MŚ 2010 w RPA):

17. Islandia (751) [-]

73. Ukraina (524) [-2)

76. Rumunia (519) [-5]

118. Białoruś (380) [-4]

139. Luksemburg (305) [-]

 

 

Ligi angielskie:

Premiership: Chelsea [0]

Championship: Cardiff [+5]

League One: Yeading [+2]

League Two: Lincoln [+3]

Conference: Carlise [+1]

Conference North: Gateshead [+3]

Conference South: Basingstoke [+5]

Odnośnik do komentarza

Do kolejnej ligowej konfrontacji ze słabiutkim w tym sezonie Hartlepool (23. miejsce) przygotowywaliśmy się równo tydzień czasu. Pozwoliło nam to wygenerować siły i naładować akumulatory na maxa. Liga wkraczała w decydującą fazę i teraz każdy wywalczony punkt zdawał się być na wagę złota. Nieoczekiwanie, jako beniaminkowie, zdominowaliśmy rozgrywki w League One, od czwartej kolejki dzierżąc nieprzerwanie pierwszą pozycję w lidze, lecz teraz, po kilku słabszych osiągniętych przez nas rezultatach, poczuliśmy chłodny ziew grupy pościgowej...

 

W międzyczasie piłkarska Europa ekscytowała się pierwszymi rozstrzygnięciami w 1/8 finału Ligi Mistrzów. Ta faza pucharu okazała się trefna dla dwóch, spośród wszystkich czterech angielskich drużyn w niej uczestniczących. O ile Liverpool ograł w dwumeczu wielką Barcelonę (2:2, 2:1) a Chelsea zatriumfowała nad Valencią (3:0, 0:2), to o tyle Manchester United nie sprostał Bayernowi Monachium (1:1, 0:0) a Arsenal zbłaźnił się przed Sportingiem Lizbona (1:1, 1:2).

 

W "pucharze pocieszenia" zwanym powszechnie Pucharem UEFA, w 1/8 finału zabrakło miejsca dla angielskich reprezentantów. Gwoli przypomnienia 1/16 finału okazała się być zbyt ciężka przeprawą dla Middlesbrough, który nie dał rady Bayerowi Leverkusen, oraz Portsmouth ulegające w dwumeczu HSV.

 

Hartlepool był drużyną do ogrania. Zarówno na papierze, jak i ligowej rzeczywistości, bo przecież na jesień również zwyciężyliśmy w konfrontacji z nimi. Cóż z tego, skoro zarówno dopisujące nam w tamtym czasie szczęście, jak i sam Najwyższy zdecydowali się spakować wszystkie własne manatki i opuścić The Warren?

 

Kibice trwali w totalnym oszołomieniu, gdy po 20 minutach przegrywaliśmy po akcji "z niczego" autorstwa Davida Grahama z Kalle Ljungbergiem, z wykończeniem tego drugiego. Mało tego. Niecałe pięć minut po wznowieniu gry drugiej części połowy, o szczyt głupoty w naszym polu karnym pokusił się Andy Holt, powstrzymując rękoma zdobywcę bramki dla Hartlepool, Ljungberga. Otrzymał w ten sposób w "nagrodę" żółty kartonik, obdarowując przy okazji naszych rywali rzutem karnym. Sean Woodward wyglądał tego dnia na bardzo skoncentrowanego, szkoda tylko, że... no właśnie... że tylko wyglądał. Brazylijczyk Cassiano ustawił piłkę na 11 metrze, oddalił się od niej na dwa kroki, zamknął oczy i uderzył. Finału tej akcji domyślcie się już sami... W 70. minucie Grzegorz Goncerz wlał w nasze serca kauczukowatą masę nadziei, zdobywając w asyście Holta, odkupującego tym samym winy za wcześniejsze przewinienia, bramkę kontaktową. Minuty upływały, a wspomniana wcześniej masa wierciła się coraz to natarczywiej, odbijając się od każdej ścianki najbardziej aktywnego gruczołu ludzkiego organizmu, podnosząc ciśnienie do stanu wprost zagrażającemu życiu. To mnie nie ominie pomyślałem. Stawiam wszystko na jedną kartę dodałem w myślach po chwili, zwracając się w stronę zawodników: "teraz albo nigdy". Dosłyszałem tylko chóralny odzew: "teraz", co oznaczało, że moi podopieczni skorzy będą do realizowania tego, do czego pieczołowicie przygotowywaliśmy się na treningach. Zmasowany atak niemal całą jedenastką graczy, kiedyś już przyniósł wymierny do zakładanego rezultat, tym razem jednak... no właśnie... Minęła 91. minuta gry, gdy Ljungberg przeprowadził kontratak, po którym piłka zatrzepotała, ku naszej rozpaczy, w siatce Woodwarda. Dwie minuty później arbiter zagwizdał po raz ostatni, wbijając mi do świadomości, że tym razem zrealizowaliśmy mniej optymistyczny ze scenariuszy, a więc "nigdy".

 

07.03.2009, The Warren, Hayes: 3.485 kibiców; League One (38/46);

[1st] Yeading (0) 1-3 (1) Hartlepool [23rd]

0:1 - Kalle Ljungberg '20

0:2 - Cassiano '49(karny)

1:2 - Grzegorz Goncerz '70

1:3 - Kalle Ljungberg '90+1

 

MoM: Kalle Ljungberg (ST; Hartlepool) 8

 

S.Woodward © C.Lake, S.Hines, P.Stemplewski, A.Holt G.Goncerz (85. M.Harby), C.McDermott, P.Hunt (70. T.Podgórski), K.Grosicki J.Kennedy, J.Miller (46. J.Bławat).

Odnośnik do komentarza

Profie, odnoszę takie wrażenie, że po tak długiej przerwie ten sejw się na mnie obraził...

 

 

 

Bóg nas opuścił, szczęścia też już dawno nie ma, tymczasem po spotkaniu z 23. w tabeli Hartlepool nadeszła pora na 22. Yeovil Town i wszyscy w klubie zastanawialiśmy się czy po ewentualnej porażce z The Glovers, opuszczą nas również i kibice?

 

Wszystkie znaki na ziemi i niebie wskazywały na to, iż jest to bardzo prawdopodobne, tym bardziej, że już w drugiej minucie meczu z Yeovil przegrywaliśmy... Craig Lake sfaulował w polu karnym Gavina Heeroo, a Kevin Nicholls soczystym uderzeniem z rzutu karnego nie dał ani cienia szansy Woodwardowi na udaną interwencję. Po pół godzinie bezbarwnej kopaniny z naszej strony, dopuściliśmy do utraty drugiej bramki i w zasadzie było już w tym momencie "posprzątane". Miarą naszej niemocy w drugiej połowie był brak jakiejkolwiek akcji zakończonej choćby marnej jakości uderzeniem na bramkę Yeovil. Gospodarze z kolei również nie kwapili się do jakiegoś bardziej skomasowanego ataku, co przy względnie skrupulatnie czynionej powinności naszego bramkarza, przyniosło nam rezultat sprzed przerwy. Ostatecznie przegraliśmy, a porażka ta zepchnęła nas z pierwszej lokaty na dopiero trzecią. Na pozycji pierwszej trwaliśmy nieprzerwanie od czwartej kolejki ligowej. Aż łza się w oku kręci...

 

 

14.03.2009, Huish Park, Yeovil: 5.303 kibiców; League One (39/46);

[22nd] Yeovil Town (2) 2-0 (0) Yeading [1st]

1:0 - Kevin Nicholls '2(karny)

2:0 - Anthony Ford '31

 

MoM: Joacim Heier (GK; Yeovil) 8

 

S.Woodward © D.Elliott (85. S.Lamb), S.Hines, P.Stemplewski, C.Lake G.Goncerz, M.Trzeciakiewicz, B.Wells, K.Grosicki (72. T.Podgórski) J.Kennedy, J.Miller (72. M.Hardy).

Odnośnik do komentarza

Świetańsko... tyle że ja już mam psyche zjebaną przez te piękne istoty, a teraz focha strzela mi sam yFyM :|

 

 

Kłopoty zdrowotne piłkarzy, którzy w przeciągu ostatniego tygodnia, pomiędzy ostatnią porażką z Yeovil a zbliżającą się rywalizacją z Huddersfield, nabawili się kontuzji, zmusiły mnie do sięgnięcia do drużyny rezerw. Stamtąd zaś drogą powszechnie znaną z gry loteryjnej "Totolotek" na tzw. "chybił trafił" wyłoniłem trzy nazwiska. Jakież wywołałem zdziwienie, gdy na boisku w wyjściowej jedenastce znalazło się miejsce dla Andrzeja Żebrowskiego, utalentowanego defensora z Polkowic, ściągniętego przed sezonem z Górnika Polkowice, który w momencie wejścia na murawę liczył sobie zaledwie 16 wiosen i dwa miesiące. Oprócz niego na ławce rezerwowych zasiedli jeszcze: charyzmatyczny Steve Wales, mający dla klubu spory udział w dotychczasowym sukcesie, bez którego z pewnością nigdy nie znaleźlibyśmy się tak wysoko w drabince piłkarskiego rzemiosła Albionu, a także zapomniany w ostatnim czasie Portugalczyk Bruno Teixeira.

 

Już od pierwszych minut zdecydowanie ruszyliśmy na naszych rywali niczym wygłodniałe afrykańskie hieny na padlinę, co zaowocowało bramką zdobytą przez Millera w 5 minucie meczu. Trafienie to, bez wątpienia stanowiło dobry prognostyk dalszego przebiegu rywalizacji, co w dużej mierze okazało się być prawdą. Byliśmy stroną zdecydowanie lepszą, bardziej poukładaną i mającą znacznie więcej pomysłów na rozegranie piłki, lecz pomimo tego, w niezbadany dla nas sposób, nie potrafiliśmy po raz drugi rozmontować szczelnej defensywy rywali. Duża w tym zasługa broniącego dostępu do bramki Huddersfield bramkarza tego zespołu Bena Williamsa, wychowanka wielkiego Manchesteru United, który swoimi wręcz diabelskimi interwencjami zbierał, co rusz, pochlebne i gorące oklaski publiki. O dziwo, naszego sektoru kibiców także... Paranormalność tego zjawiska opisana została w szerszym kontekście w serwisie internetowym www.paranormalnews.com, a filmiki z tego meczu niczym gorące bułeczki odnajdywały swych entuzjastów na popularnym youtube.com, gdzie następnego dnia, wieczorem, osiągnąć zatrważającą liczbę nierzadko jednego miliona przejrzeń!

Co do samego przebiegu spotkania - obraz sprzed przerwy nie zmienił się wcale a wcale, co z kolei przyniosło nam dawno wyczekiwane zwycięstwo. Niestety trzy punkty zostały okupione aż trzema kontuzjami. I tak: Carl McDermott skręcił kostkę i czeka go nawet 2 miesięczna absencja w treningach, Przemysław Ziółkowski naciągnął ścięgno pachwiny i przez jakieś 4 tygodnie nie wybiegnie na murawę, a Tomaszowi Podgórskiemu wyczytano ze zdjęcia rentgenowskiego skręcony staw kolanowy, co wiąże się z kolei z ponad miesięczną rehabilitacją.

Do końca sezonu pozostało już tylko 6 kolejek, grono naszych przyszłych rywali stanowią drużyny niewątpliwie mocne, a naszą drużynę obległa plaga kontuzji, i licząc oględnie - aż 8 zawodników podstawowego składu wypadło natenczas z gry. Jeśli doliczyć do tego kiepską formę pozostałych piłkarzy, których mam do dyspozycji, i już dwa punkty straty do prowadzącego Wolves, to czy przy takich okolicznościach możemy nadal liczyć się w walce o awans? Odpowiedź brzmi: tak. Wszak serca kibiców The Ding wypełnione są nadzieją, która przejawia się choćby prawie kompletem publiczności zanotowanej na naszym stadionie, pomimo dość kiepskiej postawy w ostatnich paru meczach ligowych. Serca kibiców są wielkie i póki trwać w nich będzie nadzieja, również i my będziemy czerpać z niej siły. Cóż bowiem znaczylibyśmy bez naszych wiernych i ukochanych kibiców?

 

 

21.03.2009, The Warren, Hayes: 3.491, League One (40/46);

[3rd] Yeading (1) 1-0 (0) Huddersfield [18th]

1:0 - Jamie Miller '5

 

MoM: Ben Williams (GK; Huddersfield) — 9

 

S.Woodward — A.Żebrowski (83. S.Wales), P.Ziółkowski (43. S.Lamb), P.Stemplewski, D.Elliott — C.Lake, C.McDermott, S.Thurgood (72. B.Teixeira), T.Podgórski — J.Miller, J.Bławat ©.

Odnośnik do komentarza

21 marca w drodze do Finałów Mistrzostw Świata 2010 w RPA, europejskie reprezentacje zmierzyły się w kolejnej fazie rozgrywek eliminacji. Reprezentacja Polski udała się na Ullevål Stadion w Oslo, gdzie skonfrontowała się z Norwegami, notując trzeci z rzędu remis 1:1. I o ile po takim rezultacie w meczu z Włochami polscy kibice pławili się cali w skowronkach, to o tyle remisy z Kazachstanem, czy z Norwegią właśnie, chluby nikomu w Polsce nie przyniosły. Mecz w Oslo obfitował bowiem w tak nieprzewidywalne, a zarazem korzystne dla nas wydarzenia, że aż wstyd było opuszczać stadion przy tak niemrawym rezultacie. Gospodarze kończyli mecz w "9", po tym jak Kristofer Heastad otrzymał czerwoną kartkę za faul taktyczny w 49 minucie, a kwadrans później Brede Paulsen Hangeland zszedł z boisko z powodu odniesionej kontuzji. Wcześniej szkoleniowiec Norwegów, słynny Ole Gunnar Solsjær, wykorzystał limit zmian, m.in z powodu kontuzji samego Johna Rise z 5. minuty spotkania. Co ciekawe, oba trafienia w tym meczu padły za pośrednictwem rzutów karnych (w naszym wykonaniu autorstwa Jańczyka). W pozostałych meczach tej grupy Walia gładko poradziła sobie z Kazachstanem, zwyciężając 3:0, natomiast Włosi rozbili na Via del Mare w Lecce Wyspy Owcze aż 7:0.

 

Grupa 1:

   1. Włochy	  4  8  10:2
2. Walia	   4  8   9:5
3. POLSKA	  4  6   6:4
4. Norwegia	4  5   6:6
5. Wyspy Owcze 4  2   5:14
6. Kazachstan  4  1   1:6

 

 

W grupie "angielskiej" piłkarze Albionu pokonali na Wembley Islandię 2:0, po golach Ashley'a Cole'a i Jermaina Defoe z Arsenalu Londyn, awansując tym samym na pierwsze miejsce w grupie. Z pozostałych rozstrzygnięć w tej grupie Białoruś nieoczekiwanie rozgromiła na własnych śmieciach Ukrainę 3:0, a Rumunia zaledwie zremisowała z Luksemburgiem 2:2.

 

Grupa 4:

   1. ANGLIA	  4  10  7:1
2. Islandia	4   9  8:3
3. Białoruś	4   6  5:6
4. Luksemburg  4   5  5:7
5. Rumunia	 4   2  3:6
6. Ukraina	 4   1  2:7

 

 

Najwyższe zwycięstwo w tej fazie rozgrywek zanotowała Reprezentacja Francji, która na Stade Vêlodrome w Marsylii rozgromiła Maltę wynikiem 8:1. Pięć trafień zaliczył w tym spotkaniu niezawodny Thierry Henry.

 

 

 

 

Miesiąc marzec stanowił dla nas chwilę wytchnienia przed decydującym o wszystkim kwietniu, a tym bardziej z powodu jedynie trzech meczy, które w tym czasie przyszło nam rozegrać. Niestety, długość przerwy nie przełożyła się na to, co w ostatnim czasie nam doskwierało, a mowa tu o zdrowiu, jeśli nie powiedzieć ściślej - jego braku. Nasz obóz niczym za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, z dnia na dzień, zamienił się w szpital polowy, co nie wróżyło niczego dobrego. Nawet w klubowej kasie zapiszczała bieda, przynosząc prawie 80-tysięczną stratę.

 

 

Podsumowanie miesiąca - Marzec 2009

 

Bilans: 1-0-2, bramki: 2-5

Liga: 3.[-], 78 pkt, bramki: 87-64

Carling Cup: 1 rnd (Crystal Palace, 2:4)

LDV Vans Trophy: 2 rnd (Brentford, 1:3)

FA Cup: 4 rnd (vs Plymouth 1:1, 1:2)

Finanse: 2.772.128 [-£77.281]

Dostępny budżet transferowy: 1.258.166 (100%)

 

 

Nagrody:

— brak

 

 

Transfery:

 

Świat:

1. David (26, Brazylia; M RLC) z Atlêtico Paranaense do Grêmio za £2.300.000;

2. Raphael (18, Brazylia; FC) z Gama do Palmeiras za £1.900.000;

3. Tozo (28, Brazylia; DMC) z Paulista do Ituano za £1.200.000.

 

Polacy:

1. Marcin Szmuc (18, Polska; FC) do Hetmana Zamość z wolnego transferu;

2. Marek Szary (18, Polska; D/DMR) do Kolejarza Stróże z wolnego transferu;

3. Zbigniew Stachowiak (18, Polska; GK) do Kolejarza Stróże z wolnego trasferu.

 

 

Ranking FIFA:

1. Brazylia (1264) [-]

2. Francja (1163) [-]

3. Anglia (1097) [-]

4. Holandia (1007) [-]

5. Argentyna (992) [-]

6. Niemcy (916) [+1]

7. Hiszpania (906) [-]

8. Czechy (901) [-2]

9. USA (882) [-]

10. Meksyk (844) [-]

...

37. Polska (613) [+2]

 

Rywale Polaków (eliminacje do MŚ 2010 w RPA):

13. Włochy (768) [-1]

50. Norwegia (572) [+2]

61. Walia (553) [+7]

115. Wyspy Owcze (395) [+1]

120. Kazachstan (360) [+2]

 

Rywale Anglików (eliminacje do MŚ 2010 w RPA):

16. Islandia (742) [+1]

69. Ukraina (532) [+4)

73. Rumunia (525) [+3]

118. Białoruś (380) [-]

139. Luksemburg (311) [-]

 

 

Ligi angielskie:

Premiership: Arsenal [+2]

Championship: Cardiff [+5]

League One: Wolves [0]

League Two: Wycombe [+1]

Conference: Carlise [0]

Conference North: Gateshead [+5]

Conference South: Basingstoke [+9]

Odnośnik do komentarza

Zwycięstwo w ostatnim meczu ligowym przeciwko Huddersfield poprawiło co nieco nastroje panujące w klubie. Kibice ujrzeli bardzo dobrą grę z naszej strony, pomimo wyraźnie okrojonego składu, w którym wystąpiliśmy. Nikt jednak nie oszukiwał się co do kolejnego, wyjazdowego meczu z Watford tydzień później, Wszak popularne Szerszenie okupowały drugą pozycję ligową, a w ostatnich trzech meczach kontynuowali zwycięską passę, która wedle zapowiedzi ich Prezesa Grahama Simpsona trwać miała już nieprzerwanie do końca sezonu. Wszyscy pamiętaliśmy jednakże zwycięstwo, które przyszło nam odnieść z podopiecznymi Adriana Boothroyda na jesień (2:1), co w sercach wielu fanów, poczytywane było za dobry znak. Sam wszakże chłodno oceniałem naszą sytuację, co dało się zresztą zaobserwować w meczu, gdzie już od pierwszych minut schowani za podwójną gardą, wyczekiwaliśmy ruchu rywali...

 

A te, jak na klasę zespołu z Vicarage Road, były zdecydowanie zbyt mizerne, a może to właśnie my byliśmy tacy dobrzy? W każdym razie w ósmej minucie z akcji gospodarzy wywiązała się kontra, po której nieoczekiwanie o włos od sprawienia sensacji był Jamie Miller, ale jego uderzenie jakimś cudem koniuszkami palców poza plac gry przerzucił Marton Fülöp. 11-krotnemu reprezentantowi Węgier interwencja ta przysporzyła z pewnością niejednego zagorzałego zwolennika, ale też była ostatnią, którą przyszło mu w tej części meczu poczynić. Znaczyło to mniej więcej tyle, że po drugiej stronie boiska piłka przebywała znacznie częściej, i częściej też zagrażała naszej bramce. Graliśmy jednakże bardzo defensywnie, po naszym polu karnym biegało czasami nawet dziewięciu naszych piłkarzy, bez wysuniętych z przodu Bodena i Millera, co musiało przynieść jakiś pozytywny efekt. Bez wątpienia efektem tym był bezbramkowy rezultat do przerwy, o którym zresztą sam marzyłem jeszcze przed rozpoczęciem meczu. Niestety, owy rezultat zwieńczony został także wyrzuceniem z boiska Davida Elliotta, który w 41. minucie, choć w dobrej wierze, to po przewinieniu popełnionym na Pitmanie otrzymał drugi żółty kartonik, co było konsekwencją czerwonego. Podjąłem błyskawiczne kroki co do ściągnięcia z murawy Millera, zostawiając tym samym w ataku samotnego Bodena, w którego umiejętności zawzięcie wierzyłem, i wypuściłem Andrzeja Żebrowskiego, również w nadziei, że podoła zadaniu i z kolei mądrze wspomoże naszą defensywę.

 

Piętnastominutowa przerwa w szatni obfitowała w gorące nawoływania z mojej strony do hardej walki, słane w kierunku jedenastki graczy, którzy ze mną przebywali. David Elliott wyszedł mi naprzeciw i sam zażądał dla siebie dwutygodniowego potrącenia ze swojej pensji za przewinienie, które kosztowało nas osłabienie zespołu. Razem zdecydowaliśmy, że pieniądze te, jeśli utrzymamy rezultat remisowy, zostaną w kieszeni Elliotta. W przeciwnym zaś razie podzielone zostaną między zawodników, którzy stawiali opór gospodarzom w tym meczu, bez oczywiście samego Elliota, rzecz jasna.

 

Jakiż był to piękny gest ze strony moich podopiecznych wycelowany w osobę Elliotta, gdy po 90. minutach gry na tablicy wyników widniał remis 1:1; tak wielce nieprawdopodobny, a tym bardziej iż wywalczony na obiekcie rywala i na dodatek w osłabieniu jednego zawodnika...

Skryłem twarz w dłoniach w geście swojej bezradności w 60. minucie, gdy po błędzie naszej defensywy Bred Pitman z nonszalanckim uśmiechem na twarzy wpakował piłkę za kołnierz Stevena Woodwarda. To jednak, co wydarzyło się minutę później, przyjąłem z ogólną dezorientacją, a z racji przypadającego na ten dzień Prima aprilisu, jeszcze długo po meczu w to nie wierzyłem. Mianowicie, zaraz po wznowieniu gry ze środka pola, lewą stroną popędził Boden, w sukurs przyszedł mu jednak obrońca gospodarzy i w porę zażegnał niebezpieczeństwo, wybijając piłkę. Ta trafiła pod nogi Thurgooda, który z kolei w asyście drugiego obrońcy Watford, również pozostał bez szans i stracił nad nią kontrolę. Nad "bezpańską" łaciatą ulitował się wszakże ktoś taki jak Błażejewski, przyjął ją w swoje skromne no(pro)gi, przedarł się w pole karne, a gdy już składał się do oddania strzału, stracił ją na rzecz Chusa. Środkowy defensor Watfordu zachował się jednak obrzydliwie nieodpowiedzialnie, i można powiedzieć, wyłożył ją przed pole karne wprost pod nogi nadbiegającego Michała Trzeciakiewicza, który bez przyjęcia pokusił się o podkręcony strzał z zadowalającym nas wszystkich rezultatem bramkowym.

Niestety, mimo remisu, nie udało nam się zachować trzeciej lokaty w lidze. Na rzecz Burnley spadliśmy na czwartą pozycję, ale pocieszającym jest to, że uplasowane przed nami wspomniane przed momentem Burnley (3.), a także Wolves (2.) i Watford (1.), posiadają tylko punkt przewagi, co sprawia, że finisz sezonu nabiera smaczków. Po tej kolejce spotkań, wśród naszych kibiców, bez echa rozeszła się wieść, że po remisie z Watford zagwarantowany mamy udział w barażach o awans. Nie tak przecież wyobrażaliśmy sobie końcówkę sezonu jeszcze nawet niecałe 10 kolejek temu, gdy z przewagą sięgającą 10 punktów zmierzaliśmy po sam tytuł mistrza.

 

 

01.04.2009, Vicarage Road, Watford: 15.835; League One (41/46);

[2nd] Watford (0) 1-1 (0) Yeading [3rd]

1:0 - Brett Pitman '60

1:1 - Michał Trzeciakiewicz '61

 

David Elliott (Yeading) otrzymał czerwoną kartkę w 40. minucie meczu.

 

MoM: Patryk Stemplewski (DC; Yeading) 9

 

S.Woodward D.Elliott (40. sent off - red card), S.Hines, P.Stemplewski, C.Lake A.Błażejewski (81. M.Hardy), S.Thurgood ©, M.Trzeciakiewicz, G.Goncerz (46. M.Johnson) L.Boden, J.Miller (41. A.Żebrowski).

Odnośnik do komentarza

Ćwierćfinały Ligi Mistrzów przebiegły korzystnie dla dwóch angielskich drużyn w niej uczestniczących. Zarówno Chelsea Londyn, jak i FC Liverpool poradziły sobie z pogromcami Manchesteru United i Arsenalu Londyn z poprzedniej rundy. The Blues ograli najpierw w Lizbonie (2:1), a później na własnym stadionie (4:0) Sporting, a The Reds mimo porażki u siebie (2:0), na wyjeździe nie pozostawił złudzeń Bayernowi Monachium (5:1).

 

 

 

2 kwietnia, czyli dzień po meczu z Watford, jakbyśmy mieli jeszcze mało zmartwień na głowie, aż trzech naszych zawodników doznało kontuzji. Artur Błażejewski naciągnął sobie mięsień grzbietu podczas rannego treningu na siłowni ze sztangą, Shaun Lamb stłukł sobie nogę po niefortunnym upadku na murawę w południe, zaś Adrian Kidrycki na wieczornej sesji treningowej zderzył się ze słupkiem, przez co ucierpiała jego głowa i w opinii naszego klubowego lekarza, Michała Wróbla, potwierdziły się objawy lekkiego wstrząsu mózgu. Do tego wszystkiego można było doliczyć jeszcze uraz, którego doznał w meczu z Watford Grzegorz Goncerz (stłuczone udo) i z wielkiej mobilizacji do meczu z Gillingham dwa dni później, pozostały tylko trywialne nadzieje o to, by się nie zbłaźnić. A tym bardziej mogliśmy to zrobić, o ile na boisko wybiegli gracze, którzy z ligową piłką w obecnym sezonie mieli naprawdę mało do czynienia. Wśród nich: Andrzej Żebrowski na prawej obronie, Martin Hardy na prawej flance, Paul Hunt w środku pola, Michael Johnson na lewej pomocy czy Piotr Bajdziak w ataku. Jednym słowem śmierdziało niezłym pogromem z nami w roli głównej, aczkolwiek, jak pokazały już pierwsze minuty rozgrywki, wszystko potoczyło się na szczęście w nieco bardziej optymistycznej formie.

 

Jak zwykle to my piersi pokusiliśmy się o atak na bramkę rywali, ale tym razem była to już pierwsza minuta spotkania. W zamieszaniu w polu karnym Gillingham uderzona przez Bajdziaka piłka odbiła się jednak od słupka i powędrowała w objęcia Danny'ego Taylora. Następnie akcja meczu przeniosła się na drugą połowę, lecz po chwili, niczym wypuszczony z rąk bumerang powróciła... i to jak powróciła! Miller otrzymawszy piłkę gdzieś w okolicy środka boiska, czym prędzej zaadresował ją w stronę Bajdziaka, a ten, nie zważając na nic, pobiegł na zabój w stronę bramki Gillingham, wyciągnął na dziesiąty metr bramkarza gospodarzy i uderzył tuż obok niego, po długim rogu, nie do obrony! Tak szybkie prowadzenie w meczu wyraźnie pobudziło nasze apetyty i dalszy przebieg tej części meczu przeminął pod znakiem naszej dominacji. Szczególnie interesująco było w 25. minucie, gdy podobną akcją do tej bramkowej z 3 minuty popisali się tym razem Thurgood z Millerem, choć tym razem futbolówkę udało się Taylorowi sparować na rzut rożny.

 

Drugą połowę również rozpoczęliśmy od mocnego uderzenia, ale próba Thurgooda z linii 20 metrów po rzucie wolnym okazała się minimalnie niecelna. Goście nie zdążyli uszeregować jeszcze swoich defensywnych zasieków, gdy ponownie znaleźliśmy się pod ich bramką, lecz tym razem arbiter przerwał grę, dopatrując się pozycji spalonej Millera przy podaniu Paula Hunta ze środka pola. Nasi rywale ocknęli się kwadrans po wznowieniu gry, a uderzenie autorstwa Neila Daviesa na naszą bramkę, z wielkim trudem udało się wybronić Woodwardowi. W 69. minucie uderzaliśmy trzykrotnie i trzykrotnie obronną ręką wychodził Taylor. Niestety, na ostatnie 20 minut zabrakło nieco koncentracji, co przypłaciliśmy srogo, gdyż trafienie Lewisa Grabbana do naszej bramki, oznaczało tylko jeden punkt wywalczony w tym meczu. Ostatnie minuty gry upłynęły pod znakiem naszego natarczywego naporu na bramkę gospodarzy w celu ponownego wyprowadzenia wyniku na naszą korzyść, lecz ostatecznie sztuka ta nie udała się nam i musieliśmy się zadowolić podziałem punktów.

 

42 kolejka ligowa obfitowała w niemałe sensacje dzięki, którym zrównaliśmy się z punktami z Watford i Burnley. Ci pierwsi zasmakowali goryczy porażki z ostatnim w tabeli Port Vale (1:3), a drudzy ulegli na własnym stadionie z 14. w tabeli Huddersfield. Odskoczył natomiast Wolverhampton, który wygrywając skromnie w Hull (1:0), wyprzedza nasza trójkę o trzy punkty.

 

 

04.04.2009, The Warren, Hayes: 3.488 kibiców; League One (42/46);

[4th] Yeading (1) 1-1 (0) Gillingham [7th]

1:0 - Piotr Bajdziak '3

1:1 - Lewis Grabban '81

 

MoM: Piotr Bajdziak (ST; Yeading) — 8

S.Woodward — A.Żebrowski, S.Hines, P.Stemplewski, C.Lake — M.Hardy (70. S.Wales), S.Thurgood ©, P.Hunt, M.Johnson (70. A.Palmer) — J.Miller, P.Bajdziak (77. L.Boden).

Odnośnik do komentarza
Profie, odnoszę takie wrażenie, że po tak długiej przerwie ten sejw się na mnie obraził...

Nikt się na ciebie nie obraził, po prostu, po tak długiej przerwie, nie czujesz gry. Nie pamiętasz jak grali

Twoi zawodnicy, jak zachowywał się FM w określonych fragmentach meczu, nie potrafisz trafnie reagować na wydarzenia boiskowe. Brakuje Ci trenerskiego nosa, musisz się z grą oswoić na nowo. Fakt, trwa to dosyć długo, ale cierpliwość Twoja będzie zapewne wynagrodzona ;)

Ja miałem podobnie po długiej przerwie, dostałem w łeb chyba ze trzy mecze po 3:0, a potem wszystko wróciło do normy... dostawałem po 1:0 :D

Odnośnik do komentarza

Z pewnością dużo w tym racji Panie Mistrzu Ciętych Dialogów I Nie Tylko, ale też duży wpływ na naszą boiskową postawę wywierają kontuzje, które dziesiątkują mi zespół, przez co zmuszony jestem wystawiać do gry - jakby nie patrzeć - drugi garnitur The Ding. Po porażce z Oxfordem, co mi się chyba nigdy dotąd w 06 nie zdarzało - dużo analizuję, co przekłada się na wszelkiego rodzaju manewry indywidualnych poleceń dla graczy podczas meczu. Niby robię wszystko co w mojej mocy, ale szału jako tako ni ma ;/

Odnośnik do komentarza
  • 2 tygodnie później...

Po konfrontacji z Gillingham na naszym pokładzie zbuntował się Michał Trzeciakiewicz, w którego odczuciu zupełnie nie interesowałem się jako piłkarzem. Tym razem postanowiłem odegrać rolę dobrego "ojca" i w pojedynku z Blackpool wystawiłem go do pierwszego składu. 9-tysiącznik Bloomfield Road zapełnił się 11 kwietnia o godzinie 15:00 nieco ponad 1/3 swojej optymalnej pojemności. Kibice Pomarańczek przeżywali najgorsze chwile od czasów sezonowej relegacji ich ulubieńców w 2000 roku do League Two, okupując ledwie 16. pozycję w lidze, co przełożyło się, rzecz jasna, na nie najlepszą frekwencję na stadionie. W spotkaniu z nami, z rozsławiającymi futbol corocznym awansem o jedno piętro w hierarchii ligowej w kraju Albionu, mieli stanowić ekipę, która skutecznie wybiłaby nam z głowy takowy kolejny. Utrapieni falą kontuzji, z ziewem przemęczenia długim sezonem i śmiejącą się szyderczo zza każdego rogu kiepską formą, postawieni zostaliśmy w roli outsidera. W spotkaniu tym od dawien dawna znać o sobie dała jednak już przez nas nieco zapominania boiskowa ciekawość, ambicja i upór nieodłączne elementy towarzyszące naszej grze, odkąd rozsiadłem się na tronie króla przy The Warren Street i co tu dużo mówić... musiało być dobrze.

 

Po zaledwie 8 minutach gry para naszych środkowych rozgrywających w osobach Stuarta Thurgooda i buntownika Michała Trzeciakiewicza biegała po murawie z żółtymi kartonikami odnotowanymi w notesie sędziowskim, co znaczyło mniej więcej tyle, że przez dalszą część meczu obaj panowie muszą zachować szczególną ostrożność w swoich poczynaniach, bo przecież nikt w naszym obozie nie chciał być świadkiem "powtórki z rozgrywki", która miała miejsce przed tygodniem. Widowisko na Bloomfield Road od pierwszych minut sprawiało wrażenie niezwykle zaciętego, ale też nieco nudnego, a to ze względu na małą ilość sytuacji podbramkowych odnotowanych po obu sektorach boiska. Pierwszy poważniejszy atak na którąkolwiek z bramek, przeprowadzili gospodarze w 24. minucie meczu. Smith, jako jedyny na szpicy w ofensywnym ustawieniu 4-5-1 preferowanym przez trenera Blackpool, Briana Lawsa, urwał się Sebowi Hinesowi, ale na szczęście w sytuacji sam na sam z Woodwardem, nasz bramkarz zachował stoicki spokój i nie dał się sprokurować do błędu. Sytuacja ta na dobre odmieniła obraz meczu, który kipiał odtąd w w zarówno wspomnianą wcześniej zaciętość, ale także mnogość sytuacji podbramkowych po jednej i drugiej stronie boiska. Nie minęła bowiem nawet minuta, gdy w dogodnej sytuacji do objęcia przez nas prowadzenia znalazł się Johnson, ale w decydującym momencie bramkarz Blackpool okazał się od niego lepszy. Tymczasem nie doczekaliśmy nawet upływu 30 sekund od tego uderzenia, gdy gorąco zrobiło się pod naszą bramką, jednak również i tym razem akcja nie została zwieńczona golem, albowiem uderzenie Smitha zatrzymał słupek naszej bramki. Po pół godzinie gry do graczy obarczonych "żółtkiem" w naszej ekipie dołączyli jeszcze: Johnson, Hardy i Hines, co nie wróżyło zbyt dobrze. Dobrze nie wróżyły także ostatnie minuty pierwszej połowy, w której to wyraźnie spuchliśmy, dając w ten sposób nieco więcej przestrzeni naszym rywalom, co z kolei zaowocowało kilkoma dogodnymi sytuacjami wypracowanymi przez nich pod naszą bramką. Nieoczekiwanie jednak w 43. minucie jedna z naszych kontr zwieńczona została uderzeniem na bramkę Dingenena autorstwa Thurgooda i szczęśliwie odbijając się jeszcze od słupka, wpadła do bramki, przynosząc nam nieoczekiwane prowadzenie.

 

Druga połowa minęła tak, jak zza dawnych czasów; nie dawaliśmy chwili wytchnienia bramkarzowi Blackpool, a przy tym nie pozwalaliśmy na zbyt wiele rywalom w naszym własnym polu karnym. Niestety, naszej ogromnej przewagi w tej części gry nie zdołaliśmy udokumentować żadnym trafieniem i musieliśmy się zadowolić wynikiem sprzed przerwy.

 

Zwycięstwo pozwoliło nam awansować o jedną pozycję na rzecz czwartego obecnie Watford, które w starciu bezpośrednim uległo z Burnley 2:3. Niestety, prowadzący w lidze Wolverhampton odniósł kolejne zwycięstwo, tym razem z 15. Chester, dążąc małymi kroczkami po tytuł mistrza League One. Drugie miejsce w lidze jest jednakże nadal w naszym zasięgu i zrobimy wszystko, co w naszej mocy, by tradycji stała się zadość i awansować... czwarty raz z rzędu!

 

11.04.2009, Bloomfield Road, Blackpool: 3.356 kibiców; League One (43/46);

[16th] Blackpool (0) 0-1 (1) Yeading [4th]

0:1 - Stuart Thurgood '43

 

MoM: Patryk Stemplewski (DC; Yeading) 8

 

S.Woodward D.Elliott (71. A.Żebrowski), P.Stemplewski, S.Hines, A.Holt M.Hardy (46. S.Wales), S.Thurgood ©, M.Trzeciakiewicz, M.Johnson P.Bajdziak (60. J.Bławat), J.Miller.

Odnośnik do komentarza

Ledwie dzień odpoczynku po konfrontacji z Blackpool przed kolejnym, wyjazdowym starciem z Crewe Alexandra nie wróżyło niczego dobrego. Nie wróżyło, albowiem w tak krótkim czasie, rzeczą niemożliwą było zregenerowanie naszych sił na tyle, by czuć komfort w tym starciu. Do tego, w obozie przy Alexandra Street prócz Lee Bella, pełniącego w klubie rolę prawego obrońcy, Ian Bowyer, opiekun Crewe, miał do dyspozycji wszystkich graczy. U nas na tym poletku sprawy miały się już nieco gorzej, bo choć do zdrowia powracała większość piłkarzy, która odniosła w ostatnim czasie mniej lub bardziej zawiłe urazy, nadal pozostawała nie zdolna do pracy na najwyższych obrotach. W spotkaniu tym od pierwszych minut skorzystałem z usług Jamesa Constable, nieobecnego przez ostatnie dwa miesiące, i jak ukazały to choćby pierwsze minuty meczowe po urazie barku nie było już śladu.

 

Od samego początku spotkania z boiska wiało nudą. Przeciętny kibic, mając do wyboru sposobność obejrzenia bajki o pokemonach, a tego spotkania właśnie, bez wątpienia wybrałby to pierwsze. Dopiero po pół godzinie gry serca wszystkich kibiców zgromadzonych na The Warren zadrżały, gdy bramkarz Crewe, Danny Coyne, dalekim wykopem spod własnego pola karnego przerzucił piłkę na drugą stronę boiska za plecy naszych obrońców, uruchamiając rozpędzonego Bena Wrighta, który znalazł się oko w oko z Woodwardem. Na szczęście, przy asyście nadbiegających obrońców i zachowaniu zimnej krwi naszego bramkarza, mocne nerwy puściły Wrightowi (zakładając, że takowe w ogóle posiadał), co przełożyło się na fatalne uderzenie z jego strony wprost w objęcia Woodwarda. I jeśli nie wspomnieć jeszcze o kontuzji Seba Hinesa, której nabawił się w 44. minucie, pierwszą połowę moglibyśmy nazwać nudniejszą od flaków z olejem, o ile, oczywiście, flaki z olejem reprezentują jakąkolwiek intensywność stanu emocjonalnego.

 

Mieliśmy do dyspozycji 45. minut gry, w której kalkulowałem nasze szanse na zdobycie upragnionego gola i zachowaniu takiego rezultatu do końca. Tę partię spotkania rozpoczęliśmy bardzo emocjonująco od popisowej akcji Constable-Miller w 47. minucie, ale to goście pierwsi objęli prowadzenie. W 53. minucie wyraźnie zaspała nasza defensywa, która nie dopilnowała aż trzech ofensywnie nastawionych graczy Crewe. Ben Wright, Richard Hughes oraz Kevin Doyle bezpardonowo wdarli się w nasze pole karne, ten ostatni zamknął dośrodkowanie Byrona Moore z lewej strony efektownym uderzeniem z półwoleja, a piłka spokojnie przeleciała tuż przed rękawicami Woodwarda i odbijając się jeszcze od słupka, po długim rogu zakotwiczyła się w siatce. Trafienie gości podziałało na nas bardzo mobilizująco i szczęśliwie 4 minuty później, po rzucie wolnym bitym z około 25 metra, Stuartowi Thurgoodowi udało się wyrównać stan meczu. W 69. minucie plac gry opuścił Jamie Miller, który posiadając w swoim dorobku żółty kartonik i nie wyróżniając się niczym szczególnym, był nam niczym piąte koło u wozu. Wierzyłem natomiast gorąco w Jakuba Bławata, dla którego wejście na zielony plac gry stało się okazją do zdobycia swojej 50 bramki w barwach klubu, a że do zwycięstwa brakowało nam właśnie tego jednego trafienia, miałem w nadziei, że nastąpi to właśnie teraz. Co prawda, byłem wyznawcą wiary katolickiej, ale najprawdopodobniej fakt, iż nie zwykłem praktykować jej w kościele, przyczynił się do takiego a nie innego efektu. Do końca spotkania bowiem utrzymał się bramkowy remis, który nie zadowalał nas tak, jak zadowalałoby nas zwycięstwo, choć wyniki naszych bezpośrednich rywali do tytułu mistrza ligi i owszem... Prowadzący Wolverhampton uległ w Luton z tamtejszym Town 0:1, drugi Burnley zremisował 2:2 z Gillingham, a depczący nam po piętach Watford niespodziewanie musiał uznać wyższość 23. w tabeli Hartlepool, dla których zwycięstwo to przedłużyło szansę na zapewnienie sobie ligowego bytu. Po tej kolejce spotkań do grona drużyn, które mają jeszcze szansę na awans poprzez baraże dołączyły: Hull oraz Gillingham.

 

13.04.2009, The Warren, Hayes: 3.479 kibiców; League One (44/46);

[3rd] Yeading (0) 1-1 (0) Crewe [8th]

0:1 - Kevin Doyle '53

1:1 - Stuart Thurgood '58

 

MoM: Danny Coyne (GK; Crewe) — 7

 

S.Woodward — A.Żebrowski, S.Hines (46. S.Lamb), P.Stemplewski, A.Holt — M.Hardy, S.Thurgood, P.Hunt (83. M.Trzeciakiewicz), M.Johnson — J.Constable ©, J.Miller (69. J.Bławat).

Odnośnik do komentarza

Remis z Crewe w ostatnim meczu w najgorszym wypadku zagwarantował nam już czwartą pozycję na mecie sezonu w L1. Do końca pozostały już tylko dwie kolejki, a wśród zakładów bukmacherskich zapanował prawdziwy chaos i zamieszanie wszyscy obstawiają. Jakie mamy szanse? Fachowcy oceniają je w marnych, prawie niewidocznych gołym okiem szansach. My natomiast jesteśmy optymistami i w pozostałych grach z Tranmere oraz Barnsley liczymy na komplet punktów. Komplet ten okaże się dla nas jak najbardziej korzystny, jeśli tylko znajdujące się przed nami Wolves czy Burnley zremisują jedno spotkanie! Wolves zagra z siódmym w tabeli Bristol City, z którym przegrał na jesień 0:2, w drugim zaś spotkaniu zmierzy się z MK Dons, gdzie na jesień również doznał porażki, nawet dotkliwszej, bo w rozmiarach trzech bramek 0:3. Drugi w tabeli Burnley ma za swych rywali Blackpool (17. pozycja - na jesień zwycięstwo 3:0) oraz Crewe (7. pozycja - porażka 1:2). Poglądowo patrząc, mamy spore szanse na bezpośredni awans! Wszak rozpatrzyliśmy tylko najbardziej optymistyczną wersję, na więcej kalkulacji nie ma mowy. Skupiamy się na grze, nie zaś na rozważaniach. Czy się uda? Sobota, 1 maja 2009 10:36. 45. kolejka 18 kwietnia 2009, 46. kolejka 25 kwietnia 2009. Ja już wiem, a Wy? :kekeke:

 

 

45 kolejka:

[1] Wolves - Bristol [7.]

[12] Tranmere Yeading [3]

[17] BlackpoolBurnley [2]

[4] WatfordYeovil [22]

 

46 kolejka:

[3] Yeading Barnsley [16]

[13] HuddersfieldWatford [4]

[14] Mk Dons Woves [1]

[2] Burnley Crewe [8]

 

 

Czub tabeli:

| Poz   | Inf   | Zespół		|	   | M	 | Z	 | R	 | P	 | ZdG   | StG   | R.B.  | Pkt   | 
| ------------------------------------------------------------------------------------------------------| 
| 1.	| Br	| Wolves		|	   | 44	| 26	| 8	 | 10	| 83	| 53	| +30   | 86	| 
| 2.	| Br	| Burnley	   |	   | 44	| 25	| 9	 | 10	| 88	| 61	| +27   | 84	| 
| ------------------------------------------------------------------------------------------------------| 
| 3.	| Br	| YEADING	   |	   | 44	| 25	| 9	 | 10	| 91	| 67	| +24   | 84	| 
| 4.	| Br	| Watford	   |	   | 44	| 25	| 5	 | 14	| 87	| 59	| +28   | 80	| 
| 5.	| Br	| Hull		  |	   | 44	| 22	| 11	| 11	| 63	| 44	| +19   | 77	| 
| 6.	| Br	| Gillingham	|	   | 44	| 21	| 14	| 9	 | 57	| 39	| +18   | 77	| 
| ------------------------------------------------------------------------------------------------------|

Odnośnik do komentarza

Nastawiliśmy się defensywnie, bo cóż zrobilibyśmy po dziesięciu minutach gry, gdyby przyszło nam dwukrotnie wyciągać piłkę z własnej siatki? Tymczasem była dwudziesta trzecia minuta gry, gdy tablica wyników wskazywała trzy trafienia dla naszych rywali przy zerze z naszej strony. Kląłem jak szewc po tym, jak cholernie gładko nasi rywale wykorzystywali piłki, które sami zresztą wystawialiśmy.

Na murawie nogi plątały nam się bez odrobiny zażenowania, skupieni piłkarze, skupieni tylko z nazwy, bo na boisku jakoś nie zaobserwowałem tego wszystkiego, co dało się zaobserwować podczas odprawy przedmeczowej w szatni. "Nie było niczego" użyłbym w tej sytuacji, kopiując samego Krzyśka Kononowicza, który podobnymi słowami definiuje bezprawie panujące w rządzie i państwie polskim. Tak to jest, gdy miast o piłce, myśli się o kasie, dupach i sławie wynikającej z gry na zapleczu Premiership. Mimo usilnych starań z naszej strony, a może przy zupełnym braku zaangażowania(?) ze strony naszych rywali, wynik do końca spotkania nie zmienił się. I byłbym obrzydliwie zawiedziony tym wszystkim, co się wydarzyło, gdy sędzia zagwizdał po raz ostatni w tym meczu, gdyby nie to, iż na innych boiskach wydarzyły się... swoiste cuda! Oto bowiem Wilki przegrały 0:1 z Bristol City, a Burnley zremisowało z Blackpool 2:2, zapalając nam tym samym zielone światełko nadziei! O wszystkim zadecyduje ostatnia kolejka spotkań...

 

18.04.2009, Prenton Park, Birkenhead: 7.045 kibiców; League One (45/46);

[12th] Tranmere (3) 3-0 (0) Yeading [3rd]

1:0 - Chris Greenacre '3

2:0 - Chris Shuker '19

3:0 - Chris Greenacre '23

 

MoM: Chris Greenacre (ST; Tranmere) 9

 

S.Woodward D.Elliott, P.Stemplewski, S.Hines, A.Holt M.Hardy, S.Thurgood, M.Trzeciakiewicz, G.Goncerz (73. S.Wales (90. M.Johnson)) J.Miller (73. L.Boden), J.Constable ©.

Odnośnik do komentarza

Tydzień. Tyle właśnie czasu mieliśmy na przygotowanie się do ostatniego z zaplanowanych spotkań ligowych w obecnym sezonie. Już bez względu na jakikolwiek wynik konfrontacji z Barnsley, zapewniliśmy sobie trzecie miejsce w League One.

 

Tymczasem w decydującą fazę rozgrywek wkraczały zespoły walczące o najwyższe triumfy na kontynencie europejskim. Mecze półfinałowe Ligi Mistrzów dla angielskich drużyn zakończyły się ze zmiennym szczęściem. O ile Chelsea Londyn zdołała pokonać w dwumeczu Betis Sewilla (2:1, 2:2), to o tyle FC Liverpool musiał obejść się smakiem przed dziewiątym w historii swojego klubu finałem, ulegając z Realem Madryt (2:1, 0:1). O porażce zadecydował niekorzystny bilans zanotowany przez The Reds w tak zwanych "podwójnie" liczonych bramkach na wyjazdach.

W finale Pucharu UEFA natomiast zmierzą się niemieckie Schalke, które pokonało w dwumeczu HSV (4:0, 2:2), i włoski AC Milan, który nie dał szans lizbońskiej Benfice (3:0, 3:2). Dla obu tych zespołów to drugi w historii finał PUEFA.

 

25 kwietnia, o godzinie 15:00 twierdza przy The Warren Street zapełniona została aż po same brzegi. Dzień piłkarskiego święta, jakim miało być spotkanie pomiędzy Yeading a Barnsley, okraszone zostało świetną, wiosenną pogodą. Ostre niczym brzytwy promyki słońca, przekuwające się zza licznie zgromadzonych na nieboskłonie chmur, tańczących w rytm stukotu bębnów, przy akompaniamencie śpiewających i huczących kibiców, muskały niemiłosiernie całą 22. graczy znajdujących się na zielonym placu gry.

 

Tym razem rozpoczęliśmy: po primo ofensywnie, po drugie primo w szybkim tempie, po trzecie primo bez jakichkolwiek kombinowanek typu: "gra na czas". Efekty wydawały się być adekwatne do wcześniej zakładanych, choć również nasi rywale pokusili się o kilka akcji, po których żołądki podchodziły nam do samych gardeł. Już w drugiej minucie meczu dośrodkowanie z rzutu wolnego słane przez obrońcę Vanouki w pole karne Woodwarda, zakończyło swój żywot w objęciach naszego bramkarza. Nie jeden golkiper w sytuacji tej z pewnością sprokurowałby błąd, po którym piłka wtoczyłaby się mu za kołnierz. Porzucając jednak na bok rozważania "co by było gdyby", trzeba napomknąć o błyskawicznym wznowieniu gry przez Stevena, przerzuceniu przez Elliota futbolówki na drugą połowę i niezłym drybling z piłką Grosickiego. Po owym dryblingu łaciata zaadresowana w stronę Millera, została przez niego prawie zaparkowana w bramce Barnsley. Prawie, bo broniącemu uderzenie Andrewowi Nielsenowi jakimś cudem udało się sparować piłkę do boku, gdzie już nie stanowiła żadnego zagrożenia dla jego bramki.

 

Widowisko przerwał mi w tym momencie mój asystent, Dereck Brown, wydobywając bliżej niezidentyfikowane sygnały dźwiękowe z własnej krtani. Momencik... czy ja czasem nie słyszałem czegoś podobnego w Jurasic Park?

 

Szefie, dobra informacja! Dzwonił Johny D. i poinformował mnie o nie lada sensacji! ryczał na całe gardło podniecony Dereck.

Co jest Derku, co się stało się? Moje conocne przesiadywanie na jednym z portali internetowych i wyłuskiwanie informacji o moim ulubieńcu Maćku, gwiazdorze jednego z seriali telewizyjnych emitowanych na krajowej jedynce, skwitowane zostało w parodiowy sposób.

Ben Wright, 28-letni napastnik niemający dotąd kontaktu z żadną z kategorii wiekowych z drużyn narodowych z Anglii, który w 1998 rozpoczynał karierę w Kettering, później przez dwa lata występował w Bristol City, skąd został na rok wypożyczony do Woking, a następnie zaliczył 2-letni epizod w amatorskim, norweskim Vikingu FK, a później trzy lata reprezentował barwy rywalizującej IK Sparty, gdzie od tego czasu został sprowadzony do Crewe i gra do dziś, przewrócił się w polu karnym na Turf Moor i...

Nie szło tak od razu, że gra dla Crewe?

Nosz k**, nie przeszkadzaj jak mówię! - Oburzył się mój asystent, a czerwona jak buraki placki na jego twarzy rozlewały się coraz to większym rumieńcem - ...i, na czym ja skończyłem? - zapytał po chwili, wybity z tropu.

Że niejaki Ben Wright... - Starałem się pomóc mojemu rozmówcy.

...Ano właśnie, no i wtedy niejaki Caysa, który urodził się w Brazylii i mieszkał na przedmieściach Rio de Janerio, gdzie rozpoczynał... Derek! skarciłem go tym razem ja. Przejdź, proszę, do sedna!

No dobra. I ten Caysa wymierzył przed momentem sprawiedliwość z jedenastego meeeeeetraaa..!

Chcesz powiedzieć, że Burnley przegrywa?

Yhy.

Idź Waść, ogłoś światu, że jest dobrze, dobrze jest, że jest dobrze! Albo nie. Powiedz spikerowi, będzie prościej.

 

Po chwili cały stadion zahuczał uradowany, a szelmowskie uśmiechy od ucha do ucha na twarzach naszych kibiców rozchodziły się w tempie szybszym, aniżeli pandemia świńskiej grypy, atakująca ciała niewinnych dzieci i dziewic (czy tam zwykłych dziewczyn).

Tymczasem na boisku nastała ósma minuta, która zwieńczona została kolejną, świetną akcją z naszej strony. Po dograniu piłki od Millera, James Constable nieszczęśliwie uderzył w słupek. Przez kolejne minuty przypieraliśmy naszych rywali do muru, a w 30. minucie po raz kolejny Constable rozegrał świetną piłkę z Millerem, po którego uderzeniu piłka o milimetry przeszła obok słupka bramki Nielsena. Dwie minuty później jedną z nielicznych akcji przeprowadzili goście, ale na szczęście Woodward pochwalił się fenomenalną interwencją.

 

Niejaki John D. informował Derka na bieżąco o przebiegu spotkania w Crewe. W 45. minucie cieszyłem się jak dziecko trzymające w ręku odpustowego lizaka, gdy do bramki Nielsena w końcu udało się trafić Grosickiemu. Niestety, mina Derka o 360 stopni różniła się od tej, która panowała na twarzach naszych kibiców zgromadzonych na stadionie.

 

Szefie... zaczął ponurym głosem.

Nie, to niemożliwe! Nie mogłem zgasić rosnącej w sobie złości. Nie potrzebowałem więcej słów ze strony Derka, by nie domyślić się, w czym rzecz...

— Niejaki Lee Sharp strzelił dwie bramki. Najpierw po indywidualnej akcji z 39 minuty, a następnie 3 minuty później z podania Wrighta...

Kurwwwwww************************!@$#%!!!!

 

W szatni zrobiłem swoje. Zmobilizowałem podopiecznych słowami: Panowie, tylko zwycięstwo daje nam to, o czym marzymy! Także... do dzieła!

 

Tymczasem spiker głośno intonował to, co przed momentem usłyszałem od swojego asystenta. Druga połowa zdominowała była tym, co działo się w Burnley. Udało się nawet nawiązać bezpośrednie połączenie z Turf Moor i relację na żywo z z meczu Burnley vs Crewe. Na drugi plan zeszła nawet bramka autorstwa Michała z 77. minuty, strzelona tutaj, na naszym własnym stadionie.

 

Lee Sharp. Kim jest Lee Sharp? Od cichych akcentów po coraz to głośniejsze okrzyki wzbierała się fala złości i niepokoju wśród naszych kibiców. Po ledwie pięciu minutach wszyscy skandowali nazwisko Sharpa, drżąc się wniebogłosy: Na stos, na stos!

 

Przed końcem meczu ułożyli nawet piosenkę. Nie będę przytaczał całej jej treści, choć z ważniejszych jej części, dosłyszeć można było coś takiego:

 

Zabijemy i powiesimy za jaja!

Nim to zrobimy, zgwałcimy Twojego ojca!

Zgwałcimy twoją babkę!

Dziadka też zgwałcimy!

Nie omieszkamy zaglądnąć na twojego psa i kota!

Rybki w Twoim stawie też zdechną od ruchańsk*!

Zostawimy tylko Twoją żonę, bo ona już dawno jest przez nas tykana!

A zaczęło się od Pata... Tego listonosza z wieczorynki...

 

Nic. Pozostają nam już tylko baraże. Jest szansa. Z kim zagramy? Prawdopodobnie z Hull. TO HULL? Półfinalista FA Cup z obecnego sezonu? Wyeliminowane dopiero przez wielką Chelsea? O nie... nie mogło być gorzej...

 

25.04.2009, The Warren, Hayes: 3.473 kibiców; League One (46/46);

[3rd] Yeading (1) 2-0 (0) Barnsley [15th]

1:0 - Kamil Grosicki '45

2:0 - Michał Trzeciakiewicz '77

 

MoM: James Constable (ST; Yeading) — 8

 

S.Woodward — D.Elliott, P.Stemplewski, S.Hines, A.Holt — G.Goncerz (75.S.Wales), S.Thurgood (62. M.Johnson), M.Trzeciakiewicz, K.Grosicki — J.Miller (62. L.Boden), J.Constable ©.

 

| Poz   | Inf   | Zespół		|	   | M	 | Z	 | R	 | P	 | ZdG   | StG   | R.B.  | Pkt   | 
| ------------------------------------------------------------------------------------------------------| 
| 1.	| M	 | Wolves		|	   | 46	| 27	| 8	 | 11	| 87	| 54	| +33   | 89	| 
| ------------------------------------------------------------------------------------------------------| 
| 2.	| A	 | Burnley	   |	   | 46	| 26	| 10	| 10	| 92	| 64	| +28   | 88	| 
| ------------------------------------------------------------------------------------------------------| 
| 3.	| Br	| Yeading	   |	   | 46	| 26	| 9	 | 11	| 93	| 70	| +23   | 87	| 
| 4.	| Br	| Gillingham	|	   | 46	| 23	| 14	| 9	 | 61	| 40	| +21   | 83	| 
| 5.	| Br	| Watford	   |	   | 46	| 25	| 6	 | 15	| 88	| 62	| +26   | 81	| 
| 6.	| Br	| Hull		  |	   | 46	| 22	| 12	| 12	| 65	| 48	| +17   | 78	| 
| ------------------------------------------------------------------------------------------------------| 
| 7.	|	   | Bristol City  |	   | 46	| 20	| 12	| 14	| 61	| 55	| +6	| 72	| 
| 8.	|	   | Crewe		 |	   | 46	| 19	| 11	| 16	| 61	| 56	| +5	| 68	| 
| 9.	|	   | Tranmere	  |	   | 46	| 19	| 9	 | 18	| 64	| 64	| 0	 | 66	| 
| 10.   |	   | Brighton	  |	   | 46	| 17	| 14	| 15	| 48	| 36	| +12   | 65	| 
| 11.   |	   | Oxford		|	   | 46	| 19	| 8	 | 19	| 69	| 75	| -6	| 65	| 
| 12.   |	   | Brentford	 |	   | 46	| 16	| 16	| 14	| 53	| 47	| +6	| 64	| 
| 13.   |	   | Huddersfield  |	   | 46	| 18	| 9	 | 19	| 64	| 72	| -8	| 63	| 
| 14.   |	   | MK Dons	   |	   | 46	| 15	| 11	| 20	| 67	| 81	| -14   | 56	| 
| 15.   |	   | Barnsley	  |	   | 46	| 14	| 13	| 19	| 57	| 67	| -10   | 55	| 
| 16.   |	   | Luton		 |	   | 46	| 14	| 12	| 20	| 50	| 54	| -4	| 54	| 
| 17.   |	   | Stockport	 |	   | 46	| 13	| 14	| 19	| 65	| 74	| -9	| 53	| 
| 18.   |	   | Blackpool	 |	   | 46	| 14	| 11	| 21	| 61	| 75	| -14   | 53	| 
| 19.   |	   | Chester	   |	   | 46	| 14	| 10	| 22	| 58	| 69	| -11   | 52	| 
| 20.   |	   | Bradford City |	   | 46	| 14	| 10	| 22	| 58	| 76	| -18   | 52	| 
| ------------------------------------------------------------------------------------------------------| 
| 21.   | S	 | Yeovil		|	   | 46	| 10	| 16	| 20	| 42	| 57	| -15   | 46	| 
| 22.   | S	 | Hartlepool	|	   | 46	| 12	| 10	| 24	| 60	| 78	| -18   | 46	| 
| 23.   | S	 | Oldham		|	   | 46	| 11	| 13	| 22	| 49	| 75	| -26   | 46	| 
| 24.   | S	 | Port Vale	 |	   | 46	| 10	| 10	| 26	| 62	| 86	| -24   | 40	| 
| ------------------------------------------------------------------------------------------------------|

Odnośnik do komentarza

Bez najmniejszego wątpienia kwiecień w naszym wykonaniu wyglądał już znacznie korzystniej od jego poprzednika — marca. W żargonie młodzieżowym stwierdziłbym, że szału nie było, ale zawsze mogło być przecież gorzej. Mamy prawo nazwać się mianem "niepocieszonych", albowiem do szczęścia zabrakło tak niewiele... a mianowicie: do zapewnienia sobie bezpośredniego awansu zabrakło nam dwóch, a do tytułu mistrza L1 zaledwie trzech punktów. Nie ma jednak powodów do tego, by płakać w tej sytuacji, jak dziecko, które płacze po przewróceniu się butelki z mlekiem i wylaniu całej jej zawartości na podłogę. Naszą rodzicielką-pocieszycielką w całej tej sytuacji stała się Pani Barażowa, która miejmy nadzieję w trzech próbach, uraduje nasze serca do takiego stopnia, że nie będziemy musieli z żalem zaglądać w przeszłość i się wku... denerwować w sensie.

 

 

Podsumowanie miesiąca - Kwiecień 2009

 

Bilans: 1-3-1, bramki: 6-6

Liga: 3.[-], 87 pkt, bramki: 93-70

Carling Cup: 1 rnd (Crystal Palace, 2:4)

LDV Vans Trophy: 2 rnd (Brentford, 1:3)

FA Cup: 4 rnd (vs Plymouth 1:1, 1:2)

Finanse: +£2.786717 [+£14.589]

Dostępny budżet transferowy: +£1.258.166 (100%)

 

 

Nagrody:

— brak

 

 

Transfery:

 

Świat:

1. Val Baiano (28, Brazylia; ST) z Ceara do Gama za £1.400.000;

2. Correa (23, Brazylia; ST) z Gênus do Corinthians (AL) za £220.000;

_. Michel (26, Brazylia; D/MR) z Rio Branco (SP) do Friburguense za £220.000.

 

Polacy:

1. Tomasz Wysocki (18, Polska; MLC) do Unii Janikowo z wolnego transferu;

_. Przemysław Wójcik (18, Polska; MC) do AMSPN Hetmana Zamość z wolnego transferu;

_. Seweryn Wojciechowski (25, Polska; MC) do Unii Janikowo z wolnego transferu.

 

 

Ranking FIFA:

1.Brazylia (1275) [-]

2. Francja (1179) [-]

3. Anglia (1119) [-]

4. Holandia (1034) [-]

5. Argentyna (1025) [-]

6. Niemcy (938) [-]

7. Czechy (935) [+1]

7. Hiszpania (935) [-]

9. USA (903) [-]

10. Meksyk (865) [-]

...

37. Polska (620) [-]

 

Rywale Polaków (eliminacje do MŚ 2010 w RPA):

13. Włochy (797) [-]

47. Norwegia (587) [+3]

57. Walia (574) [+4]

117. Wyspy Owcze (386) [-2]

124. Kazachstan (360) [-4]

 

Rywale Anglików (eliminacje do MŚ 2010 w RPA):

16. Islandia (742) [-]

67. Rumunia (532) [+7]

72. Ukraina (524) [-3)

112. Białoruś (403) [+6]

137. Luksemburg (323) [+2]

 

 

Ligi angielskie:

Premiership: Arsenal [+1]

Championship: Cardiff [+10] M

League One: Wolves [+1] M

League Two: Wycombe [0] M

Conference: Carlise [+1] M

Conference North: Gateshead [+8] M

Conference South: Basingstoke [+1] M

Odnośnik do komentarza
Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...