Skocz do zawartości

Kącik złamanych serc


T-m

Rekomendowane odpowiedzi

Sprawa sie wydaje dosc prosta. Dziewczyna ma chlopaka, wyczula, ze Ci sie podoba i zapewne sluzysz jej jako doskonale zrodlo komplementow i adoracji. Pozostaje jeszcze opcja, ze ujrzala w Tobie cos wiecej niz w swoim aktualnym chlopaku i zaczela na boku spotykac sie z Toba - wtedy bedzie ciekawiej.

 

A co do drugiego akapitu, to nie czekaj na odpowiedni moment ani sytuacje. Ja tak czekalem dwa lata i w koncu dalem ciala.

Odnośnik do komentarza

Ale pier****sz Czarls.

 

Sprawa faktycznie jest prosta. Ona chce się przyjaźnić albo kumplować, a Ty się zauroczyłeś. Taki wiek.

nie zgadzam sie, blizej mi do stanowiska Czarlsa :)

 

pewnie dlatego, że masz 18 lat. (co broń boże nie jest żadnym przytykiem, po prostu w tym wieku inaczej się patrzy na takie sprawy)

to że ma chłopaka oznacza że nie może już się wybrać z innych chłopakiem na głupie łyżwy? dajcie spokój, jak będziecie po 2 zwykłych, wspólnych wypadach "zakochiwać się" czy układać już życie z daną osobą to często będziecie rozczarowani gościć w tym temacie. ;)

Odnośnik do komentarza

Jednak to, że to ona pierwsza zagadała jak i wyszła z inicjatywą spotkanie, na mój gust może mieć jakieś znaczenie. Mam 16 lat :-k

 

To nie ma znaczenia. Tez kiedys myslalem, ze jak dziewczyna zaproponowala wspolne wyjscie do ZOO to jest we mnie wielce zakochana i juz planowalem slub :kekeke:

Odnośnik do komentarza

Ale czy ja gdzies napisalem, ze ta dziewczyna po dwukrotnym wyjsciu na lyzwy jest zakochana czy chce sobie ukladac z kims zycie? Nie wzialem po prostu pod uwage checi zwyklej przyjazni damsko-meskiej, bo ona najczesciej konczy sie tak, ze jedna strona sie zakochuje :keke:

 

mi chodziło o Marvina :P dziwnym jest dla mnie zastanawianie się po dwóch spotkaniach nad jakimiś poważniejszymi krokami. no bo co można powiedzieć po tak krótkim czasie? prędzej dziewczyna przestanie na te łyzwy wychodzic niz będzie z tego cos powazniejszego. sorry za pesymizm :keke:

 

Jednak to, że to ona pierwsza zagadała jak i wyszła z inicjatywą spotkanie, na mój gust może mieć jakieś znaczenie. Mam 16 lat :-k

 

własnie o to chodzi ze to nie ma znaczenia. nigdy nie wyszedles z kolezanka ot tak na piwo czy na przyslowiowy dwor? a jesli chodzi o dziewczyny to jeszcze czesciej moim zdaniem wychodza z takimi propozycjami, bo jak im sie nudzi to nie zagra sobie w FM czy FIFE tylko woli gdzies wyjsc :keke:

Odnośnik do komentarza

No dokładnie Zimny, mam również 18 lat, nastawienie miałem podobne, każy gest dziewczyny (nawet zajętej) dla mnie coś znaczył, jednak okazało się, że ona po prostu dobrze czuję się w moim towarzystwie i lubi ze mną przebywać. Spędzam z panną X dużo czasu, bo codziennie po pare godzin (szkoła i wieczorne wyjścia) jednak wiem, że to tylko przyjacielskie relacje, chociaż nie powiem ciągle mam cichą nadzieje, lecz nie podpalam się i staram się mieć dystans do całej sprawy.

Odnośnik do komentarza

Tak naprawdę wszystko zależy od tego jak przebiegają te spotkania, trzeba spróbować obiektywnie na to spojrzeć, tj. czy dziewczyna robi cokolwiek, co mogłoby skłaniać do myślenia, że chce więcej niż zwykłej znajomości. Gorzej jeśli się jej nie zna, ponieważ nie wiadomo na co ją stać w ramach koleżeństwa. Przyjaźni nie proponuje, bo jak można ją proponować? Przyjaźń wychodzi sama z siebie. Kiedyś, jak wiele osób, myślałem, że taka relacja między facetem, a kobietą musi skończyć się głębszymi uczuciami przynajmniej z jednej ze stron. Wciąż niejako podtrzymuję to stanowisko, choć nie do końca. Od ponad roku przyjaźnię się z dziewczyną, z którą byłem 3 lata temu. Związek nie wyszedł, byliśmy zbyt podobni do siebie, poza tym nie byłem raczej na tyle dojrzały emocjonalnie. Zaraz po nim nie mieliśmy dobrych kontaktów, z czasem przeszliśmy na zwykłe stosunki. Ma chłopaka od około 1,5 roku, z którym się kumplowałem, wiele o niej powiedziałem. Mimo to spotykamy się, sami, ale jak przyjaciel z przyjacielem. Nie poczułem do niej znowu tego samego co kiedyś, a ufam jej nawet bardziej.

Odnośnik do komentarza

Ja wychodzę z założenia żeby nigdy nie wpieprzać się między vódke a zakąske, nawet jeśli facet panny, która mi się podoba jest mi totalnie obcy. Takie mam po prostu zasady, nie czułbym się ze sobą dobrze jeśli bym komuś panne odbił. Oczywiście można wyjść z założenia "jak suka nie da, to pies nie weźmie" i zwalić całą odpowiedzialność na płeć piękną. Ale to nie jest w moim stylu :P I co by była jasność nie neguje tych, którzy tak robią, jestem jak najbardziej w stanie zrozumieć postawienie swojego dobra ponad czyjeś. :) Załóżmy jednak że panna "da ci się odbić", czy naprawdę to jest dobry grunt pod nową znajomość? Czy gdzieś tam w myślach nie będzie ci krążyła myśl, że skoro komuś innemu odwinęła taki numer...To i mi może?

 

Edyta dodaje, gz Sensei, pierw sprawdź czy post na który odpowiadasz jest ostatnim w temacie...

Odnośnik do komentarza
  • 5 miesięcy później...

Pora odświeżyć ten dawno nieużywany temat. Choć nie ze względów na moje złamane serce, a zmiany, które nieuchronnie nadchodzą.

Z Kasią jestem już od czterech lat i myślę, że dobrze nam się układa (o czym świadczy moja znikoma aktywność w tym temacie ;)). W związku z tym coraz częściej rozmawiamy, myślimy o przyszłości. A z przyszłością tą wiąże się legalizacja związku. Oczywiście najpierw zaręczyny, później pewnie tylko ślub cywilny, a jak będzie nas stać to będzie i kościelny. I wszystko jest do tego momentu w porządku. Temat wyszedł od niej, po mojej początkowej reakcji na zasadzie "gdzie tam, za młodzi jesteśmy, po co to nam?", doszedłem do wniosku, że właściwie pierścionek czy nawet obrączka nic w naszym życiu, związku nie zmieni. Mieszkamy razem już trzy lata, wspólnie gospodarujemy. Związek przeszedł więc już próbę wspólnego mieszkania (brudnych skarpet, kurzu, bałaganu, itp.) i chyba nawet dzięki temu wzmocnił się, okrzepł. I do tego momentu wszystko jest w porządku - zaręczyny są właściwie kwestią najbliższego czasu - muszę tylko cholerę jakoś zaskoczyć, żeby nie było tak bez niespodzianki ;).

 

Problem pojawia się jednak w kontaktach z rodziną Kasi i to z najbliższą rodziną. Bo o ile z dalszą rodziną Kasi - wszelkiego rodzaju ciotkami, wujkami mam bardzo dobre relacje, o tyle z jej mamą i bratem już gorsze. Zresztą, nie zagłębiając się w szczegóły, sama moja ukochana też z nimi najlepszych stosunków nie ma. I to jest dla mnie spory problem, bo przecież po ewentualnym ślubie w jakiś sposób wejdę do rodziny, a ja i tak, mimo upływu czterech wspólnych lat, bardzo często czuję się w domu Kasi traktowany jak ktoś zupełnie obcy, ot taki ktoś, kto ciągle ją nachodzi. I właściwie nie widzę rady i sposobu na poprawę tej relacji, bo sama Kasia swojej relacji z nimi nie poprawi. To jest taki, a nie inny niestety model rodziny. Przez pierwszy rok, drugi wierzyłem, że jakoś to wszystko może ulec zmianie. Teraz chyba już tę wiarę straciłem. Jesteśmy tam raz na miesiąc/półtora miesiąca i posiedzimy, chwilę pogadamy z jej mamą, najczęściej na te same odklepane tematy i to by było na tyle. Z bratem nie ma nawet o czym gadać, to niestety jest jakby zupełnie inny rodzaj człowieka - mentalność dresiarska, nastawienie na siłę, zero oleju w głowie, silna żądza władzy. I właśnie te chore relacje w jakiś sposób powstrzymują mnie przed krokiem dalej. Boję się bycia wciągniętym w konflikt między członkami tej rodziny, choć na pewno w jakiś sposób wciągnięty jestem już teraz.

Odnośnik do komentarza

Ślub bierzesz z nią, a nie z jej rodziną, ale problem faktycznie jest z gatunku tych ciężkich. Jeżeli brat faktycznie ma mentalność dresa to dobra rada - nie reformuj go, bo możesz sobie u niego przegrać na całego i będziesz miał przy każdym kontakcie z nim nieprzyjemności. Jeżeli mieszkacie daleko to pozostaje Ci zacisnąć zęby w czasie kiedy pojedziecie do matki w odwiedziny. A może matka patrzy na Ciebie z górki bo żyjesz z jej córką w nieformalnym związku i jak się pobierzecie jej podejście do Ciebie się zmieni.

Odnośnik do komentarza

Nie ma w ogóle takiej potrzeby! To wielka dojrzałość, jeśli Cię to martwi, ale jeśli oboje macie złe relacje z jakimiś ludźmi, to nawet więzy krwi czy rodzinne nie powinny przymuszać do martwienia się o kontakt z nimi. Jeśli obydwoje myślicie o tym podobnie, to największą wartością między Wami są Wasze uczucia i stworzone relacje względem siebie, a nie relacje z matką i bratem. Przysięgę złożysz kobiecie, a nie rodzinie.

Odnośnik do komentarza

Graty timon :kutgw:

 

Co do jej rodziny, to niewiele zdziałasz, jeżeli sami nie będą chcieli poprawić relacji. Z nikim na siłę, jak nie chce nie zbudujesz pozytywnej relacji a sprawę można pogorszyć.

 

Tak, jak pisze Icon, bierzesz ślub z Kasią a nie jej bratem :D

 

Już masz doświadczenie w kontaktach, więc dasz radę wytrzymać to. W końcu nie mieszkacie razem.

Odnośnik do komentarza

Dokładnie tak jak koledzy piszą :) Rodzina jaka jest, taka jest. Jeśli oboje macie takie same zdanie o tym, to nie ma żadnego problemu. Byle byście nie dali między siebie wejsć jej matce, bo już wiele związków padło przez mamuśki. Trzymajcie się razem i nie przejmujcie się tym. Zresztą taki przykład: matka mojej przyjaciółki nie była akceptowana przez rodziców jej ojca. Po ślubie dalej robili problemy, to ojciec zerwał kontakt z własnymi rodzicami, bo uczucie do kobiety było ważniejsze. Oczywiście nie mówię, że masz naciskać na Kasię, by zerwała kontakty z rodziną, ale musicie być czujni, by nie zaczęli knuć, by wasz związek rozbić. Oświadczaj się, jak jesteś pewien uczucia i tyle :)

Odnośnik do komentarza
Gość MitnickMike

Timon pierdul rodzinę kobiety i rób to co podpowiada Ci rozum i serce (tak, w tej kolejności). Rodzina Twojej kobiety to najmniej istotna rzecz. Ja wyszedłem z założenia po 4-5 latach że mnie zaczyna jebać ich zdanie na mój temat, że nie mam potrzeby bycia już grzecznym chłopcem który stara się o względy ich córki. Zaręczyliśmy się i od tego momentu jest....tak samo jak było :) Po co to zrobiliśmy? Bardziej dla siebie, ot tak. Kwestia ślubu? Raczej nie. Przynajmniej nie teraz. Ale myśląc poważnie o dziecku nie chciałbym żeby było wytykane palcami (tak, żyjemy mimo wszystko w dosyć wąskiej społeczności). Ślub dla nas? Nie. Ślub dla dziecka? Tak. W ten sposób wyglądało to u mnie a uwierz mi, najgorsze problemy się zaczynają kiedy starzy chcą się poznać :)

Odnośnik do komentarza

nie chciałbym żeby było wytykane palcami (tak, żyjemy mimo wszystko w dosyć wąskiej społeczności).

 

Nie interesuje Ciebie opinia rodziny Twojej dziewczyny, ale opinia "otoczenia" już tak :-k? Kogo obchodzi co myśli sąsiad, dozorca lub znajoma sprzedawczyni? Nie chcesz ślubu, to go nie bierz.

Odnośnik do komentarza
Gość MitnickMike

Rodzina w moim przypadku (szczególnie ze strony narzeczonej) mocno naciskała na ślub. Mnie opinia otoczenia prawdę mówiąc guzik obchodzi, jednak jeżeli chodzi o osoby trzecie (dziecko, żona) to wolę być tradycjonalistą, ot tak. Oczywiście piszę tutaj o ślubie "cywilnym".

Odnośnik do komentarza

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić obrazków. Dodaj lub załącz obrazki z adresu URL.

Ładowanie
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...