Skocz do zawartości

Koncerty


Fenomen

Rekomendowane odpowiedzi

No to teraz ja napiszę kilka słów o Przystanku Woodstock, który w niedziele dobiegł końca. Z góry przepraszam za chaotyczny formę sprawozdania, ale w tym roku działo się tak wiele że ciężko mi się zdecydować od czego zacząć... Spróbujmy więc od początku, na polu woodstockowym byłem już w środę, koło 11, podróż raczej spokojna i miła( 2 lata temu lały się hektolitry wina, grała muzyka itp itd, rok temu jechaliśmy samochodem, przy głośnej muzyce ala Sepultura czy Slayer), w porównaniu z poprzednimi latami, śmiało mogę stwierdzić, że po prostu było nudno. Nie żeby mi to jakoś przeszkadzało, człowiek się starzeje, więc taka podróż mi w sumie odpowiadała. Po dojeździe na dworzec, od razu wróciły wspomnienia z poprzednich lat, wszystko zdawało się takie znajome, z miejsca poczułem się genialnie, a na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Pierwsze kroki oczywiście skierowaliśmy ku autobusowi, który zawiózł nas na pole woodstockowe. Pierwsza niespodzianka, ogromna ilość namiotów, w poprzednich latach nie było nawet połowy tego, i tu pierwszy stres, czy aby "nasze" miejsce nie jest już czasem zajęte. Zmierzamy ku naszej miejscówce i... jest dobrze, miejsca nie powinno braknąć dla nikogo, zatem szybko rozwijamy taśmę "rezerwując" miejsca dla swoich znajomych(których miało przyjechać jeszcze naprawdę sporo, ale o personaliach tych osób myślę potrzeby nie ma wspominać.), po tym wzieliśmy się za rozkładanie namiotów. Umiejscowieni byliśmy na wysokości budek z jedzeniem,( kilkanaście metrów od lasku, rok temu zaraz koło nas było rozbite forum Acid Drinkers), rozkładanie namiotów nie trwało długo, wiadomo że te standardowe stelażowe nie wymagają specjalnych umiejętności. Kilka piwek, i sio na pole, pozwiedzać, w zasadzie wszystko było po staremu, Hary(Hare Krishna), Asp, krany(w tym roku również ciepłe prysznice, ale o nich później) Toi Toi, wszystko było na swoich miejscach jak co roku. Wieczorem poszliśmy pod tzw. scenę "Lecha", w poprzednich latach grała tam muzyka metalowa, rockowa, a w tym... Techno na przemian z rege. Byłem prawdziwie zszokowany i zasmucony, no co tu teraz robić dwa dni? Rozwiązanie niestety było jedno, pić... Tak więc środa i czwartek minęło szybciutko, pod znakiem ostrego alkholizowania się. Aa w czwartek jeszcze byłem na ASP, na wystąpieniu samego Ojca Dyrektora, czyli Jurka Owsiaka, w poprzednich latach jakoś nie udawało mi się dotrzeć na żadne z warsztatów, tym razem obiecałem sobie że ze względu na gości, muszę się tam zjawić. I o ile spotkanie z Owsiakiem było ok, tak już z Lechem Wałęsą była prawdziwa farsa. W zasadzie pytania wyglądały mniej więcej w taki sposób " bla bla zrobił pan tyle dla kraju, bla bla bla, jak to jest być bohaterem narodowym" jakiekolwiek pytanie odbiegające od tego schematu, pomijano milczeniem, a delikwenta, który zadał pytanie, grzecznie proszono o opuszczenie namiotu. Podobnie zresztą jak ludzi klaszczących po tym pytaniu, w tym i mnie. Poczułem się fatalnie, i postanowiłem że w dupie mam taką ustawioną "gadułę". Olałem całą resztę gości, no bo czego miałbym się dowiedzieć od Langa? Skoro przeczytałem, i obejrzałem już na ten temat naprawdę sporo. Biorąc pod uwagę że na scenie Lecha, grało techno, a z ASP mnie wyproszono, liczyłem że coś ciekawego będzie się działo pod sceną. Niestety, tutaj też się myliłem... Po1 Większość kapel w ogóle mi nie odpowiadała, nie jestem fanem radosnego podskakiwania pod sceną, pod 2 w niedziele byłem już tak wykończonym, piciem, brakiem snu, słońcem, że o 19 byłem już w drodze do domu, tym samym, zaliczyłem tylko koncert Volbeat, który zdecydowanie zostanie w mojej pamięci, bo jak na kapele dosyć nieznaną, zagrali naprawdę fajny koncert. Za to ominęły mnie wspominane już Guano Apes(które z tego co mi mówiono, zagrało naprawdę słabo), oraz Korpiklani(czy jakoś tak), które podobno zaprezentowało się dużo lepiej niż GA, choć akurat podczas ich koncertu trafiła się nie mała ulewa. Teraz kilka słów o atmosferze, która przecież jest tak ważna podczas tego festiwalu. I tutaj też niestety na minus, po raz kolejny potwierdza się że ilość nie przekłada się na jakość. Ogromna ilość dresów(wspominałem już kiedyś, że jestem tolerancyjny ale wszystko ma swoje granice), jak zobaczyłem grupkę 20 dresów, z laluniami w białych kozakach, kiwających głowami do rytmicznego (umc umc umcykk), oraz komentujących przechodzacych obok nich ludzie w długich włosach, to miałem autentycznie ochotę jechać do domu. Kolejna sprawa to krany, do których stało się godzinami, ewentualnie trzeba było staczać autentyczne boje o miejsce do umycia się. Sry ale za coś takiego dziękuje, jak co roku wykopaliśmy jedną z rur doprowadzających wodę i krozystaliśmy wyłącznie z niej. Ciepłe prysznice mają chyba swoją nazwę stąd iż aby się do nich dostać, trzeba było stać po 2-3 godziny w słońcu! To również było ponad moje siły, choć raz udało mi się jakoś trafić kiedy nie było kolejki, i ciepłej wody nie uświadczyłem. Kolejna sprawa czyli jedzenie, i kolejny fail, w poprzednich latach były różne firmy i dzięki czemu różna jakoś świadczonych usług(pamięta ktoś drewniane budkę? nazywała się chyba zbójecka czy coś, świeżutki chleb z kiełbasą za 6 zł, mniam),w tym roku zdecydowano, cała gastronomię przypisać jednej firmie, no i cóż, nie dość że pierw trzeba było czekać w godzinnej kolejce aby zamienić kasę na żetony, to potem z tym pieprzonym kawałkiem plastiku, również trzeba było czekać w ogromnej kolejce po jedzenie, bo budek było, 5? 6? Tragedia, a to wszystko w 35c słońcu. Raz tylko kupiłem sobie tam hot doga, następnej trzy dni miałem rozwolenienie. Co tam jeszcze, aaa Toi-Toi i tu w końcu duży plus, regularnie myte i wymieniane, nawet papier toaletowy w niektórych dało radę znaleźć. Biorąc pod uwagę moją sraczkę, to było spore udogodnienie. Podsumowując, cały woodstock był dla mnie jak zwykle wspaniały i niezapomniany, dlaczego? Bo byłem tam z fantastyczną, zgraną grupą znajomych w tym z moja ukochaną dziewczyną. I tylko dzięki ich towarzystwu, tak mile będę wspominał ten czas. Czy wybiorę się za rok? Raczej tak, ale już nie na kilka dni przed samym wydarzeniem.

Odnośnik do komentarza

Cholera, pominąłem dwa ważne aspekty tego Woodstocku, o których pisał Sensei. Chodzi o Toi Toi'e i żarcie. Toi'ki zdecydowanie na plus, tak jak pisał Sensei, aż dziwne, jak często jeździł beczkowóz oczyszczający kabiny, aby każdy mógł zrobić to co musi w dogodnych warunkach. No i jedzenie, myślę, że temat rzeka jeśli chodzi o każdego Woodstockowicza, który zaliczył przynajmniej dwa "owsiakowe" festiwale. Ja byłem w w tamtym roku i jedzenie strasznie miło mnie zaskoczyło. Dlaczego? Tanio, smacznie i bez kolejki. W każdej chwili można było dostać zapiekankę o długości 50cm w cenie 5 zł, która miała na sobie masę warzyw, czy knyszę wypchaną po brzegi "zielskiem" i mięsem, w cenie bodaj 8 zł. W tym roku? Dwie przeogromne kolejki, które były pożeraczami czasu, bo najpierw wymieniało się pieniądze na żetony, a później za żetony dopiero kupowało się jedzenie. Mało tego, kiedy po 20 minutach stania w kolejce po żarcie nadchodziła Twoja kolej można było się dowiedzieć, że akurat tego, czego chcesz w menu obecnie nie ma. Bądź, że wrzątek to nie w tej kolejce i trzeba doginać raz jeszcze do innej kolejki. Do tego jedzenie ogólnie do dupy: drogie i mało treściwe. Zapiekanki, a raczej płaski kawałek chleba z minimalną warstwą sera i pieczarek w cenie 7 zł, a knysza, może i duża, ze znikomą ilością "farszu" w cenie 12 zł. Jedzenie - padaka, mam nadzieję, że w przyszłym roku będzie lepiej. W tym roku postanowiłem też skusić się na jedzenie od Hare Krishna i w zasadzie nie było źle, papka ryżu, sosu chyba sojowego, z jakimś wafelkiem z kminkiem, a na deser coś słodkiego za 4,50 zł i można było zaspokoić głód. Minus? Kolejka.

Odnośnik do komentarza

Sensei, narzekasz, jak baba w ciąży. ; ) Jadąc na Woodstock jedzie się z pewnym nastawieniem. Nastawieniem skierowanym raczej na atmosferę, nie na jakiekolwiek dogodności. Kolejki pod ciepły prysznic, po żarcie, po piwko, to standard. Ale jak jesteś któryś raz z rzędu, to można nauczyć się te tematy obchodzić.

 

Jak dla mnie Przystanek 2009, to kolejna świetna impreza i faktycznie jedynym poważnym minusem było jedzienie (ale przecież z sobą można wziąć chlep i trzy konserwy i jakoś się przetrwa).

 

Atmosfera genialna, jak to określił kolega, który był pierwszy raz: "gdyby ludzie byli tak przyjacielscy na codzień, to by było wspaniale). Zero agresji, dużo dystansu i poczucia humoru.

 

Muzycznie była bajka, szczególnie na scenie folkowej (tą sobie upodobałem od kilku lat, gdyż panuje na niej atmosfera, jak na starych dobrych Przystankach). Atmasfera zagrała najlepszy koncert na całym Woo (występ na małej scenie).

 

A impreza się komercjalizuje (czyt. idzie w świat). Jurek chce swój przekaz puścić dalej i chyba mu się udaje.

 

Do zobaczenia za rok. ;)

Odnośnik do komentarza

Ktos sie wybiera w sobote na Madonne? Dostalem za free bilet od Allegro, wiec choc znam moze z 5 piosenek Madonny to za cene pociagu chetnie sie wybiore liczc na interesujace show :D Krola pop mi nie bylo nigdy dane zobaczyc live to chociaz Krolowa sobie obejrze i poslucham ;) W sumie to oprocz Przystanku Woodstock i juwenalii w Poznaniu to nie bylem nigdy na takim duzym koncercie jednej tylko gwiazdy, wiec jestem bardzo ciekaw jak to bedzie wygladac.

Odnośnik do komentarza

Ktos sie wybiera w sobote na Madonne? Dostalem za free bilet od Allegro, wiec choc znam moze z 5 piosenek Madonny to za cene pociagu chetnie sie wybiore liczc na interesujace show :D Krola pop mi nie bylo nigdy dane zobaczyc live to chociaz Krolowa sobie obejrze i poslucham ;) W sumie to oprocz Przystanku Woodstock i juwenalii w Poznaniu to nie bylem nigdy na takim duzym koncercie jednej tylko gwiazdy, wiec jestem bardzo ciekaw jak to bedzie wygladac.

 

Bilet dla 1000 osób? Ten "kto pierwszy ten lepszy"?

Odnośnik do komentarza

Ja z kolei dostałem bilet od kolegi, który wygrał go na Allegro :D Fanem Madonny nie jestem, nie znam też specjalnie jej piosenek, ale tak jak wyżej, za cenę podróży pojadę sobie zobaczyć takie wydarzenie. Wcześniej tylko chyba na U2 w 2005 byłem o podobnej imprezie (wtedy też dostałem bilet za darmo:D). Jadę raczej sam, a ty maregs? :)

Odnośnik do komentarza

Ktos sie wybiera w sobote na Madonne? Dostalem za free bilet od Allegro, wiec choc znam moze z 5 piosenek Madonny to za cene pociagu chetnie sie wybiore liczc na interesujace show :D Krola pop mi nie bylo nigdy dane zobaczyc live to chociaz Krolowa sobie obejrze i poslucham ;) W sumie to oprocz Przystanku Woodstock i juwenalii w Poznaniu to nie bylem nigdy na takim duzym koncercie jednej tylko gwiazdy, wiec jestem bardzo ciekaw jak to bedzie wygladac.

 

Bilet dla 1000 osób? Ten "kto pierwszy ten lepszy"?

 

Allegro rozdawalo z Poznaniu 500 biletow. Trzeba bylo wydrukowac taki specjalny "bilet" z maila i przyjsc o 10 rano do ich stoiska w centrum. Sam nawet o tym nie wiedzialem, bo nie sprawdzalem maila w srode, ale znajoma mojej dziewczyny poszla tam z chlopakiem i okazalo sie, ze chetnych bylo znacznie mniej niz biletow i dawali kazdemu po 2 a czasem i 3 sztuki, wiec znajomi powiedzieli zebysmy sie zabrali z nimi oddajac nam 2 bilety :) Z tego powodu pewnie pojawilo sie sporo biletow na Allegro z Poznania. Na poczatku tylko moja dziewczyna miala dostac bilet, a ja planowalem sobie kupic jeden i na Allegro byly juz nawet po 60zl. Ale ktos tam odpadl, wiec i dla mnie znalaz sie darmowy.

 

Wlasnie wrocilem z dworca i kupilem ostatne miejsce siedzace w 2 klasie w TLK do Warszawy (jutro swieto wiec jest tylko jeden tani pociag, reszta to EX, IC i EC). Dla mnie juz siedzacego nie bylo, wiec kupilem bilet i bede stal. Troche tylko bez sensu, ze nawet bez miejsca trzeba zaplacic za miejscowke :/ Nie wiem jak bedzie wygladal powrot. Na pociag o 00.45 pewnie nie zdarzymy, a nastepny do Poznania jest o 5.59. Szukamy jeszcze po znajomych - moze uda nam sie gdzies przespac i pojechac troche pozniej, choc o 14 musimy byc w Poznaniu bo moja kobieta idzie do pracy.

 

Oogway: z dziewczyna jade i z dwojka jej znajomych jeszcze.

 

Mam nadzieje, ze show Madonny bedzie warte tej podrozy :)

Odnośnik do komentarza

Pare slow o koncercie Madonny. Fanem nie jestem, wiec co do wyboru piosenek wypowiadac sie nie bede. Jak na osobe niesluchajaca takiej muzyki bawilem sie calkiem niezle, jak na dobrej imprezie w jakims klubie. Naglosnienie w porzadku, wrazenia audiowizualne swietne - super zespol taneczny, dobre polaczenie muzyki, swiatla i tanca. Do tego duzo filmowych bajerow i swietnie zrobiona scena. Wiekszosci piosenek nie znalem (no moze pare razy gdzies w radiu czy na imprezie slyszalem, ale tytuly by mi nic nie powiedzialy), wiec nie przeszkadzaly mi nowe aranzacje. Respekt dla Madonny za to jak rusza sie i ile ma na scenie energii w wieku 51 lat. Podobalo mi sie tez zlozenie holdu M.Jacksonowi i reakcja na prezent urodzinowy w postaci bialych serduszek.

 

Jezeli chodzi o minusy to jest ich kilka. Stalem dosc daleko od sceny, ale za druga linia telebimow. Te przy scenie byly zdecydowanie za male i powieszone troche za nisko tak, ze musialem ciagle szukac sobie przeswitow miedzy glowami ludzi przede mna. Sama scene widzialem slabo, ale nie jestem fanem Madonny, wiec na koncert przyszedlem ok. 19, a pod scene z ogrodkow z piwkiem ruszylem kolo 20.30, wiec nie spodziewalem sie rewelacji. Atmosfera w tlumie byla slaba, malo osob skakalo, spiewalo, bawilo sie. Podejrzewam, ze szalenstwo bylo wieksze w strefie przed scena. Oprocz reakcji na prezent urodzinowy to kontakt z tlumem Madonny byl slaby. Nie potrafila zozruszac publiki, po koncercie szybko zniknela ze sceny (i z Polski w ogole) nie dajac bisow.

 

Wejscie na lotnisko troche trwalo, ale w sumie szlo dosc plynnie, wiec nie moge narzekac. Powrot to jednak masakra. Komunikacja w Warszawie byla FATALNIE zoorganizowana. Mialy byc specjalne tramwaje/autobusy, a tak na prawde przyjezdzal jeden autobus/tramwaj co 20 min i nie dalo nawet rady do niego wsiasc. Polowe drogi do metra przeszlismy pieszo i dopiero tam udalo nam sie zlapac jakis inny tramwaj. W metrze tlok, ale szybko byl rozladowywany bo pociagi jezdzily co chwile. Tylko jezeli tak ma wygladac przygotowanie komunikacjii miejsciej i samego miasta Warszawa do Euro to wspolczuje kibicom. Rozumiem, ze rozwiezc do domu 80k ludzi to jest trudne zadanie, ale wydaje mi sie, ze mozna sobie z nim o wiele lepiej poradzic. Warszawa nie dala rady. :(

 

Do tego wszystkiego dochodza tloki w pociagach do Poznania, paskudne sniadanie w McDonaldzie, drozyzna na terenie koncertu (choc to raczej normalka na tego typu imprezach), rozwodnione piwo, demonstracja paru dziadkow z banerami i obrazem Matki Boskiej, wzywajacych na koncert egzorcyste i gratisowa opaska od Allegro (i oczywiscie gratisowy bilet na koncert wczesniej :) )

 

Byl to moj pierwszy duzy koncert oprocz Przystanku Woodstock, wiec generalnie jestem zadowolony i zastanawiam sie nad pojsciem na Radiohead w Poznaniu. Przynajmniej muzyka lepsza :)

Odnośnik do komentarza

Cytujac Marynie:

 

rozwala mnie to w koncertowym jak każdy po dziesięć razy podkreśla, że na co dzień nie słucha TAKIEJ muzyki, nie lubi Madonny i nie zna jej piosenek, ale bawił się dobrze. ;]

 

Nie napisalem, ze nie lubie Madonny. Fajna z niej babeczke ;) House'u, czy D&B tez nie slucham, a jak ide na impreze, wypije pare piwek to bawie sie dobrze na parkiecie. Jak ide na koncert to ide na koncert. A na Madonne to wlasnie jak na impreze (a zwazajac na ilosc efektow wideo to nawet jak do kina). Jest to roznica :>

 

A jezeli wydaje ci sie, ze pisze, ze nie lubie wokalisty x/nie slucham muzyki x zeby robic sobie jakis image to sie mylisz. Lubie Jacksona i sie tego nie wstydze i nie ukrywam. Lubie Modern Talking czy Boney M i tez nie uwazam tego za siare. Jak mi sie cos podoba to tego slucham i moze to byc rock, pop, jazz, muzyka klasyczna czy irlandzki folk. :) do indiboya to mi duzo brakuje, bo w wiekszosc gatunkow jaram sie czesciej komercha :> A na koncert Madonny poszedlem, zeby pochawlic sie znajomym na nk of korz zeby nie bylo potem niedomowien.

Odnośnik do komentarza
  • 3 tygodnie później...

Zakupiłem bilet na Alice in Chains :jupi: . Podobno już się kończą :o .

Widocznie pomimo smierci Staleya, ludzie chcą zobaczyć na żywo jedną z legend grunge'u.

Co prawda to już nie to samo, ale zespół z nowym wokalistą wciąż daje radę.

Mam mieszane uczucia, ale cieszę, że zobaczę AiC na żywo :) . O ile nie odwołają koncertu :/ .

Odnośnik do komentarza

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić obrazków. Dodaj lub załącz obrazki z adresu URL.

Ładowanie
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...