Skocz do zawartości

Duma & Tradycja


Jamal

Rekomendowane odpowiedzi

Odcinek 366

 

Polscy szkoleniowcy nie żyli ze mną w pozytywnych stosunkach. Próbowali zaczepić jakąś gadką w mediach, zdenerwować, żeby tylko zdobyć punkty. Również Jabłoński, trener naszego rywala – ŁKS-u, powiedział w prasie, że nie obronimy tytułu i nie może spodziewać się łatwego meczu. Nie przejmowałem się tymi zaczepkami, bo miałem poważniejsze problemy w zespole. Jarka zdecydował, że w Lechu jest jego przyszłość i poprosił o zdjęcie z listy transferowej. Zgodziłem się, ale dałem mu karę. Wysłałem do rezerw na minimum miesiąc i powiedziałem, że jest od teraz zawodnikiem szerokiej kadry, a nie kluczową postacią. W jego miejsce zabrałem z rezerw argentyński talent – Cristaldo. Przez pierwszy kwadrans meczu w Łodzi, wyraźnie było widać naszą dominację. Ale nadal utrzymywał się bezbramkowy remis i to dzięki bramkarzowi gospodarzy. Rywalom wystarczyła jedna akcja, żeby zdobyli gola. Madej dośrodkował w pole karne w 26. minucie, a Skrzeczowski pokonał mojego bramkarza z najbliższej odległości. Ponad 10 minut później straciłem Wołąkiewicza, który zszedł z boiska w obecności lekarza. Byłem mocno zdziwiony, gdy po pierwszej połowie przegrywaliśmy 0:1. Kontrolowaliśmy grę, ale nie mogliśmy pokonać Szmatuły. Druga połowa nic, a nic się nie zmieniła, ale bramek brakowało. Sędzia trochę nam pomógł w 67. minucie dyktując dla nas rzut karny, ale Polak uderzył obok bramki! Zmarnował tak dogodną okazję na wyrównanie. A gdybyśmy teraz remisowali, to gol, który padł w 70. minucie dałby nam prowadzenie. Cristaldo wyszedł na czystą pozycję i w sytuacji sam na sam pokonał bramkarza strzałem na krótki słupek. Argentyńczyk zdobył gola w debiucie, ale remis tak bardzo mnie już nie cieszył. Niestety musieliśmy podzielić się punktami z łodzianami, ale pierwszego miejsca nie oddaliśmy.

 

Data: 29.10.2011

Stadion: Aleja Unii, Łódź

Widzów: 4 607

Sędzia: Jacek Walczyński

MoM: Robert Szczot (8) [ŁKS]

 

Janukiewicz – Czarnecki, Wołąkiewicz (Wisio 41’), Kiciński, Polak – Woźniak, Kavlak, Espinoza, Smeekes (Marciniak 73’), Radulj – Logasi (Cristaldo 63’)

 

(8) ŁKS Łódź – (1) Lech Poznań 1:1 (1:0) [skrzeczowski 26’ – Cristaldo 70’]

-Orange Ekstraklasa [11/30]

Odnośnik do komentarza

Odcinek 367

 

Podsumowanie (październik):

 

Ranking: 1. Argentyna (2053); 2. Hiszpania (2048); 3. Włochy (1889); 25. Ghana (885); 54. Polska (551)

 

Bilans spotkań (klub): 7 (4-3-0) 17:7

Bilans spotkań (reprezentacja): -

Najlepszy strzelec (klub): Sadat Bukari – 5 goli

Najlepszy strzelec (reprezentacja):

Ekstraklasa: 1 miejsce

Puchar Polski: 3 runda (vs. Zagłębie Lubin ?:?)

Puchar Ekstraklasy: faza grupowa (2/6) – 2 miejsce [4 pkt]

Liga Mistrzów: faza grupowa (3/6) – 3 miejsce [4 pkt]

Finanse: € 10,44 mln (+ 285 tys.)

 

Transfery (Świat):

 

1. Abdou Traore (Reims) -> Lorient za € 1,5 mln

2. Mathieu Digne (Lille) -> Sannois za € 35 tys.

3. Djamaldin Said Ahamed (Caen) -> Ajaccio za € 12 tys.

 

Transfery (Polska): brak

 

Ligi zagraniczne:

 

Anglia: Liverpool (+0)

Francja: Valenciennes (+1)

Niemcy: Bayern (+6)

Grecja: PAOK (+2)

Włochy: Juventus (+2)

Holandia: AZ (+4)

Portugalia: Benfica (+2)

Irlandia: Bohemians (+6)

Rosja: CSKA Moskwa (+6)

Szkocja: Rangers (+0)

Hiszpania: Barcelona (+2)

Serbia: Crvena Zvezda (+1)

Szwecja: mistrz – IFK Göteborg (+1)

Polska: Lech Poznań (+4)

Odnośnik do komentarza

Odcinek 368

 

Mogłem sobie śmiało odreagować w meczu Pucharu Ekstraklasy z Arką Gdynia. Piłkarze z Pomorza mogą być jednak mocniejsi, bo wygrali z Lechią – czołową drużyną OE. Tym się jednak nie przejmowałem i kazałem zagrać swoich zawodnikom na luzie. Do ataku przeszliśmy tak naprawdę w 20. minucie, gdy poważnie zagroziliśmy bramce gości. Radulj był sam na sam z bramkarzem i bez trudu go pokonał! 5 minut później talentem zabłysnął Cristaldo, który w drugim oficjalnym meczu dla Kolejorza strzelił drugą bramkę! Tym samym udowodnił, że to jemu, a nie Jarce należy się miejsce w pierwszym zespole. W 33. minucie Tsakalidis oddał potężny strzał na bramkę, ale piłka odbiła się rykoszetem od któregoś z obrońców. To zmyliło bramkarza drużyny przyjezdnej i zwiększyliśmy swoje prowadzenie. Pod koniec pierwszej połowy wszyscy wstali z miejsc, gdy zobaczyli jak Siwik drybluje. Minął na prawym skrzydle wszystkich obrońców, zszedł do środka i uderzył sprzed pola karnego. Piłka przeleciała nad bramkarzem i wpadła tuż przy długim słupku! Rozgromiliśmy rywali aż 4:0 w ciągu 45 minut, ale nie zapowiadało się, żebyśmy powtórzyli taki wyczyn w drugiej połowie. Na murawie było kilku kluczowych zawodników, których będę niedługo potrzebował, dlatego kazałem odpuścić drugą odsłonę meczu. Piłkarze nie mieli nic innego do zrobienia jak mnie posłuchać i Arka dostała trochę swobody. Nie za wiele, dlatego nie potrafili nawet zaatakować naszej bramki. Kolejne 3 punkty zapisały się na naszym koncie i wskoczyliśmy na pierwsze miejsce w grupie.

 

Data: 2.11.2011

Stadion: ul. Bułgarska, Poznań

Widzów: 6 697

Sędzia: Paweł Gil

MoM: Michał Siwik (8) [Lech]

 

Majewski – Gamla, Wisio, Gavish, Fogelman – Fontaine, Woźniak, Tsakalidis (Diaz 45’), Siwik (Marciniak 71’), Radulj – Cristaldo (Plata 45’)

 

(2) Lech Poznań – (4) Arka Gdynia 4:0 (4:0) [Radulj 20’, Cristaldo 25’, Tsakalidis 33’, Siwik 45’]

-Puchar Ekstraklasy, faza grupowa [3/6]

Odnośnik do komentarza

Odcinek 369

 

Ostatnim sprawdzianem przed potyczką z Anglikami w Lidze Mistrzów, był pucharowy mecz z Zagłębiem Lubin. Już w 3 rundzie Pucharu Polski dostaliśmy trudnego rywala, a na dodatek musimy zagrać to spotkanie na wyjeździe i bez rewanżu. Na domiar złego nie mogłem wystawić kluczowych graczy, żeby byli oni w pełnej formie w Champions League. Dlatego w ataku postawiłem na pomijanego ostatnio Logasi’ego, który już w 6. minucie wpisał się na listę strzelców. Niestety nieodpowiedzialna gra Polaka w 17. minucie, który popchnął rywala w naszym polu karnym spowodowała, że sędzia podyktował dla gospodarzy rzut karny. Kulpaka szybko zamienił go na wyrównującą bramkę. Kilka akcji jeszcze padło do końca pierwszej połowy, ale remis utrzymał się do końcowego gwizdka. Potrzebne były zmiany w obronie, ale atak pozostawiłem bez zmian i to okazało się dobrym posunięciem. Logasi już w 48. minucie wykorzystał dośrodkowanie Smeekes’a i ładnym wolejem umieścił piłkę w siatce. Znowu szybko wyszliśmy na prowadzenie, ale rywale musieli to popsuć. W 66. minucie Król dostał piłkę z rzutu rożnego prosto na swoją głowę i sprytnym strzałem doprowadził do wyrównania. Lubinianie cieszyli się z tego gola dokładnie minutę, bo za chwilę Radulj wyszedł do wrzutki Marciniaka i dostawiając nogę pokonał bramkarza z zaledwie kilku metrów. Ciężko wywalczyliśmy prowadzenie, którego nie mogliśmy oddać do samego końca. Zależało mi na awansie do ćwierćfinału. Już myślałem, że wprowadzony do gry Cristaldo pierwszy raz obejdzie się smakiem i skończy mecz bez zdobytego gola, ale pomyliłem się. Dokładnie w 92. minucie Argentyńczyk dostał piłkę na prawym skrzydle i miał przed sobą jedynie dwóch obrońców. Bez trudu minął jednego, a drugiego wyprzedził imponując przy tym szybkością. Zszedł do środka i kapitalnym strzałem pokonał bramkarza! Piłka poleciała z ostrego kąta i wpadła pomiędzy słupkiem, a bramkarzem. Cristaldo zdobył tym samym trzeciego gola w trzecim meczu i pokazał, że Jarka nie ma po co wracać.

 

Data: 5.11.2011

Stadion: GOS, Lubin

Widzów: 2 788

Sędzia: Maciej Jaroszewski

MoM: Liran Logasi (9) [Lech]

 

Janukiewicz – Savić, Addo, Kiciński, Polak (Gavish 45’) – Danch, Tsakalidis, Espinoza, Smeekes (Marciniak 61’), Radulj – Logasi (Cristaldo 71’)

 

(1 L) Zagłębie Lubin – (1 L) Lech Poznań 2:4 (1:1) [Kulpaka kar. 17’, Król 66’ – Logasi 6’, 48’, Radulj 67’, Cristaldo 90’+2’]

-Puchar Polski, 3 runda

Odnośnik do komentarza

Odcinek 370

 

Ostatnie zwycięstwo w Lidze Mistrzów, które odnieśliśmy nad bardzo silnym zespołem, na dodatek na jego terenie, sprawiło, że urośliśmy w siłę. Piłkarze nabrali pewności siebie i nie bali się rywali z wysokiej, europejskiej półki. Przed rewanżowym spotkaniem z Aston Villą zostałem okrążony przez dziennikarzy, którzy wypytywali o to, czego się spodziewam na Bułgarskiej. Przyznałem, że Anglicy będą się próbowali zemścić i zmazać plamę na honorze, dlatego remis uznam za bardzo dobry rezultat. Chorwacki sędzia – Ivan Bebek – rozpoczął grę. Kibice nie zdążyli jeszcze usiąść na tyłkach, jeżeli w ogóle zamierzali w tak arcyważnym spotkaniu, a tu niespodzianka! Już w 5. minucie Bukari dostał znakomite podanie, które zmyliło całkowicie bramkarza i napastnik stanął przed pustą bramką! Sadat nie zmarnował takiej okazji i na samym początku wyszliśmy na prowadzenie! Przyznam, że przeżyłem szok. Nie mogłem uwierzyć, że tak szybko rozmontowaliśmy obronę gości. Sądziłem, że teraz rywale zaczną wściekle atakować naszą bramkę, ale nie. Wyglądali na zagubionych, chociaż Vucinić w 12. minucie trafił w boczną siatkę i narobił nam tym samym sporo strachu. Bukari był dzisiaj jednak w nieziemskiej formie i wykorzystał podanie Kavlak’a w 19. minucie. Pognał samotnie na bramkę rywali i nie dał szans niemieckiemu bramkarzowi! Zwiększyliśmy swoje prowadzenie do 2:0! 25 tysięcy kibiców zdzierało swoje gardła dumnie dopingując swoich piłkarzy! Cała Polska mogła być z nas zadowolona, bo mimo, że do końca spotkania pozostało 70 minut, to już prowadziliśmy 2:0! Chwilę później zrobiłem to samo co w Anglii, czyli ratowałem wynik przed skazą. Wprowadziłem Savić’a na boisko formując obronę w mur nie do przejścia. Zagrałem pięcioma obrońcami i tylko jednym rozgrywającym, który miał za plecami defensywnego pomocnika. To sprawiło, że rywale nie mogli przejść w nasze pole karne do końca pierwszej połowy, ale sami też nie wyprowadziliśmy nawet jednej groźnej kontry. Przerwa przydała się każdemu. Goście odzyskali siły i świeżość, dlatego zaatakowali nas na początku drugiej odsłony. Zivković był jednak na to gotowy i z łatwością obronił główkę Diaby’ego. Akcji w drugiej połowie było jak na lekarstwo, ale bardzo się z tego cieszyłem. Nie mogłem tego jednak powiedzieć w 71. minucie, gdy Vucinić dostał piłkę przed moim bramkarzem i z dziecinną łatwością umieścił piłkę za linią bramkową. Kontaktowy gol dał nadzieje Anglikom na remis, dlatego postanowiłem uszczelnić swoją defensywę. Nie było sensu atakować, bo jeszcze stracilibyśmy przypadkowego gola i skończyłoby się podziałem punktów. W doliczonym czasie gry bliski zdobycia bramki był Leszczak, ale piłka jedynie otarła się o poprzeczkę. Rywale stracili w dodatku swojego zawodnika – Diaby’ego, który opuścił boisko na noszach. Ostatni gwizdek chorwackiego arbitra sprawił, że na stadionie zapanowała jeszcze większa euforia niż podczas ostatnich 90 minut! Kibice skandowali nazwiska zwycięzców, a piłkarze podrzucali mnie w górę. Szybko jednak udałem się do szatni zostawiając ich samych. Nie zapomniałem przecież, że walka o wyjście z grupy jeszcze się nie zakończyła.

 

Data: 8.11.2011

Stadion: ul. Bułgarska, Poznań

Widzów: 25 142

Sędzia: Ivan Bebek (CRO)

MoM: Sadat Bukari (9) [Lech]

 

Zivković – Czarnecki, Wisio, Gavish, Fogelman – Danch, Kavlak (Savić 22’), Fontaine, Siwik (Marciniak 64’), Wilk – Bukari (Leszczak 74’)

 

(3) Lech Poznań – (4) Aston Villa 2:1 (2:0) [bukari 5’, 19’ – Vucinić 71’]

-Liga Mistrzów, faza grupowa [4/6]

 

Barcelona odniosła zwycięstwo nad Fenerbahce i tym samym wszystkie drużyny, prócz Aston Villi mają po 7 punktów. Walka o awans będzie trwała do ostatniego meczu, a Anglicy z jednym punktem na koncie mogą już raczej zapomnieć o Pucharze UEFA.

Odnośnik do komentarza

Odcinek 371

 

Dwunasta kolejka zapowiadała się niezwykle emocjonująco. Mecz na szczycie w Zabrzu skojarzył ze sobą Górnika – drugie miejsce – i nas, liderów OE. Ostatnio grając rezerwowym składem w PE ledwo zremisowaliśmy i nie chciałem, żeby to się powtórzyło w tym ważnym meczu. Mamy dwa mecze zaległe i tylko 3 punkty przewagi. Wystawienie w ataku Logasi’ego było dobrym posunięciem, bo napastnik tradycyjnie od pierwszej minuty starał się zdobyć gola. Przeszkadzała mu w tym dobra dyspozycja bramkarza gospodarzy. Arbiter dzisiejszego spotkania nie był dla nas miły. W 20. minucie zauważył niby jakiś faul w naszym polu karnym i bez wahania podyktował rzut karny dla rywali. Jadach pokonał bramkarza mocnym strzałem tuż obok słupka i przeciwnik objął prowadzenie. Wydawało się, że w 27. minucie je powiększy, bo sędzia ponownie podyktował dla nich rzut karny. Tym razem dopatrzył się zagrania ręką przez Polaka i wyrzucił go z boiska. Na szczęście Janukiewicz nie dał się zaskoczyć Jadachowi i obronił jedenastkę! To nas zmotywowało do cięższej pracy i 3 minuty później Logasi wykorzystał dośrodkowanie z rzutu rożnego i wyrównał mocnym strzałem głową! Nawet udało się wyjść na prowadzenie, przypadkowo, bo przypadkowo, ale się udało. W 43. minucie Smeekes wygarnął piłkę w polu karnym przeciwnika i uderzył wprost w bramkarza. Dobrze, że był szybki i ekspresowo dobił piłkę, która przekroczyła linię bramkową. Pierwsza połowa przyniosła sporo emocji, ale nie mogliśmy sobie odpuścić drugiej. Wynik nadal nie był pewny, a Górnik na pewno będzie miał ochotę na punkty. Na szczęście początek drugiej odsłony był pod nasze dyktando. Bajković miał sporo pracy między słupkami, ale twardo trzymał się na nogach. Gdy już powoli zbliżaliśmy się do końca i niemal pewnym było, że zgarniemy 3 punkty, nagle nie pilnowany Robak pobiegł samotnie z piłką na naszą bramkę w 86. minucie. Kąśliwym strzałem pokonał mojego bramkarza i wyrównał tym samym wynik tego meczu! Wkurzyłem się mocno i zaczął kląć na wszystko i wszystkich, bo popełniliśmy głupi błąd w defensywie. Ale moi zawodnicy wiedzieli, że tanio skóry się nie sprzedaje i w 92. minucie Savić wypatrzył wolnego Platę na drugim końcu boiska i zagrał mu długą piłkę. Hiszpan zostawił wszystkich w tyle i uderzył sprzed pola karnego na długi słupek! Piłka minęła bramkarza i wesoło zatrzepotała w siatce rywali! Radość zabrzańskich kibiców zgasła momentalnie i dało się słyszeć jedynie okrzyki poznańskich fanów. Spakowaliśmy 3 punkty i wróciliśmy z nimi do domu.

 

Data: 12.11.2011

Stadion: im. Ernesta Pohla, Zabrze

Widzów: 12 802

Sędzia: Maciej Jaroszewski

MoM: Orlando Smeekes (8) [Lech]

 

Janukiewicz – Gamla (Savić 45’), Addo, Polak (cz.k. 27’), Kiciński – Woźniak, Kavlak, Espinoza (Fontaine 76’), Diaz, Smeekes – Logasi (Plata 60’)

 

(2) Górnik Zabrze – (1) Lech Poznań 2:3 (1:2) [Jadach kar. 20’, Robak 86’ – Logasi 30’, Smeekes 43’, Plata 90’+2’]

-Orange Ekstraklasa [12/30]

Odnośnik do komentarza

Odcinek 372

 

Przed występem na PNA w Egipcie, czekały nas dwa sparingi kontrolne z Francją i Niemcami. Sprawdzę najlepszych zawodników, którzy pojadą ze mną na afrykański turniej.

 

Bramkarze:

 

Richard Kingson (Ankaraspor – 67A/0)

Emmanuel Sarpong (Aachen – 5A/0)

 

Obrońcy:

 

Abubakari Yakubu (Valencia – 31A/0)

Godwin Antwi (Liverpool – 20A/1)

John Mensah (Portsmouth – 69A/2)

Iliasu Shilla (Saturn – 33A/1)

Eric Addo (PSV – 13A/0)

Daniel Edusei (Giannena – 11A/0)

John Pantsil (West Ham – 59A/2)

Haminu Draman (Lokomotiv M. – 24A/1)

 

Pomocnicy:

 

Ahmed Barusso (Tottenham – 9A/0)

Anthony Obodai (Arminia – 9A/0)

Stephan Appiah (Fenerbahce – 75A/16)

Michael Essien (Chelsea – 61A/8)

Andre Ayew (Marseille – 4A/0)

Asamoah Gyan (Roma – 61A/50)

Richmond Bossman (NAC Breda – 8A/5)

Sulley Ali Muntari (Palermo – 62A/13)

Quincy (Sparta Rotterdam – 16A/2)

William Tiero (Academica – 8A/0)

 

Napastnicy:

 

Matthew Amoah (NAC Breda – 49A/25)

Kwame Quansah (Sparta Rotterdam – 5A/3)

Sadat Bukari (Lech Poznań – 3A/0)

Prince Tagoe (Rosenborg – 9A/3)

Odnośnik do komentarza

Odcinek 373

 

Dość późno zaczynaliśmy rewanżowe spotkania w Pucharze Ekstraklasy. Na pierwszy ogień poszła Polonia Bytom. Zmarznięte niemal 7 tysięcy widzów na Bułgarskiej nie mogło narzekać na brak akcji. W 16. minucie arbiter podyktował dla nas rzut karny, ale nie miałem żadnego egzekutora na boisku, więc uderzał Tsakalidis. Grek trafił w bramkarza, ale szybko dopadł do piłki i wbił ją do bramki! W dzisiejszym meczu wystąpił Bukari, który jednak oszczędzał siły na Ligę Mistrzów i dzisiaj głównie podawał zamiast wykańczać akcje. Dośrodkował w pole karne, a Marciniak huknął nie do obrony i futbolówka wleciała pod poprzeczkę! W 45. minucie mogliśmy znacząco zwiększyć swoje prowadzenie, bo sędzia podyktował dla nas drugi rzut karny. Tym razem do piłki podszedł Polak, ale podobnie jak Grigoris, trafił prosto w bramkarza, który złapał futbolówkę w ręce. Nie martwiłem się tym, bo już na początku drugiej połowy Siwik zdobył przepiękną bramkę i prowadziliśmy już 3:0! I to był koniec festiwalu strzeleckiego mimo, że było jeszcze kilka dogodnych akcji. Nawet Cristaldo nie wpisał się na listę strzelców i tym samym skończyła się jego dobra passa. Teraz czeka moich piłkarzy 10 dni wolnego od futbolu, a ja muszę lecieć do Ghany i przygotować zespół do PNA.

 

Data: 16.11.2011

Stadion: ul. Bułgarska, Poznań

Widzów: 6 695

Sędzia: Tomasz Mikulski

MoM: Grigoris Tsakalidis (8) [Lech]

 

Majewski – Czarnecki, Addo, Urbański, Polak – Woźniak, Tsakalidis (Kavlak 63’), Espinoza, Marciniak (Siwik 45’), Radulj (Wilk 45’) – Bukari (Cristaldo 71’)

 

(1) Lech Poznań – (4) Polonia Bytom 3:0 (2:0) [Tsakalidis 16’, Marciniak 33’, Siwik 47’]

-Puchar Ekstraklasy, faza grupowa [4/6]

Odnośnik do komentarza

Odcinek 374

 

Zivko Zivković został w końcu doceniony przez selekcjonera reprezentacji Serbii. Mój bramkarz po serii udanych występów w Lidze Mistrzów, otrzymał powołanie na towarzyski mecz z Gruzją. Wątpię jednak, żeby wystąpił, bo trener jest zdecydowany postawić na dwóch, jego zdaniem, lepszych goalkeeper’ów. Ja jednak twierdzę, że Zivko z obecnymi umiejętnościami powinien być kluczową postacią w swoim kraju.

 

Przedostatni sparing przed występem na turnieju w Egipcie, zagraliśmy z reprezentacją Francji. Silni rywale byli w lepszej sytuacji, bo grali na własnym terenie, ale byłem spokojniejszy, bo do składu po wielu miesiącach absencji wrócił Kingson – kluczowy bramkarz, bez którego nie wyobrażam sobie gry. Wybrałem najsilniejszy skład na ten mecz. Muszę sprawdzić kluczowych graczy, bo w PNA jesteśmy obrońcami tytułu i pokładane są w nas ogromne nadzieje na powtórzenie wyczynu. W 9. minucie spotkania Cisse narobił nam strachu swoim kąśliwym strzałem, który wylądował w bocznej siatce. Obie reprezentacje grały ciekawie i twardo w defensywie, dlatego brakowało podbramkowych akcji. Dopiero w 26. minucie padł pierwszy celny strzał! Appiah wykorzystał błąd francuskich obrońców i pomknął samotnie na bramkę rywali. Oddał potężny strzał, ale Frey przerzucił piłkę nad bramką. Minutę później akcja przeniosła się pod naszą bramkę. Cisse minął obrońcę i strzelił na bramkę. Kingson ładnie sparował uderzenie, ale blisko całej sytuacji był Ben Arfa, który dobił piłkę i Francja objęła prowadzenie. Niemal 35 tysięcy kibiców nie cieszyło się zbyt długo, bo już w 29. minucie Essien doprowadził do wyrównania w bardzo podobny sposób. Muntari strzelił na bramkę, ale górą okazał się bramkarz, który jednak wypuścił piłkę z rąk. Michael huknął z 5 metrów i futbolówka zatrzymała się za linią bramkową! Mój pomocnik w końcu zdobył gola dla reprezentacji! Nie zrobił tego jeszcze za mojej kadencji i zacząłem już powoli wątpić w jego talent. Ale to zasługa Chelsea, gdzie się spełnia i również zaczyna seryjnie zdobywać gole. W 34. minucie Nasri posłał długą piłkę, która przeleciała nad moją zaspaną defensywą. Ribery szybko dopadł do futbolówki i uderzył z prawej nogi. Na całe szczęście Kingson wrócił po kontuzji odmieniony i w fantastycznym stylu zażegnał niebezpieczeństwo. 3 minuty przed końcem pierwszej połowy moi piłkarze mocno poturbowali Maloude, który opuścił boisko na noszach. Pierwsze 45 minut było bardzo emocjonujące i wynik 1:1 bardzo mnie cieszył. Graliśmy z Francją jak równy z równym i to dobrze wróży na PNA. Drugą odsłonę spektaklu zaczęliśmy od groźnego ataku na bramkę Frey’a. Barusso pognał lewym skrzydłem i zagrał do środka, gdzie na piłkę czekał Edusei. Obrońca nie jest jednak wyborowym strzelcem i nie potrafił zaskoczyć czujnego bramkarza. Więcej szczęścia mieliśmy w 63. minucie. Wprowadzony do gry Bukari starał się zdobyć pierwszego gola w reprezentacji, ale przeszkodą nie do ominięcia okazał się Frey. Bramkarz popełnił jednak ten sam błąd co przy pierwszym golu i skapitulował przy dobitce Essien’a! Michael na dobre rozszalał się na boisku. Zaledwie dwie minuty później Bukari znowu zabłysnął fantastycznym podaniem na lewym skrzydle włączając do gry Bossman’a. Skrzydłowy zszedł bardziej do środka i uderzył na długi słupek. Piłka przeleciała nad zdezorientowanym bramkarzem i wpadła tuż przy słupku! Prowadziliśmy już 3:1 co było powodem do dumy mimo, że to tylko sparing. Bossman starał się zdobyć drugiego gola w 68. minucie, ale Frey zebrał siły na przerzucenie piłki końcami palców. Rywale wcale nie zamierzali składać broni, bo czasu jeszcze trochę pozostało. Zaczęli odrabiać straty dopiero w 78. minucie. Anelka uwolnił się spod opieki obrońców i pomknął na bramkę Kingson’a. Trafił w mojego bramkarza, ale miał więcej szczęścia przy dobitce i zdobył kontaktowego gola. To jednak nie pomogło zmotywować kolegów z drużyny, a sam napastnik cudów już nie zdziałał. Wygrana na obcym terenie z silną Francją to dobry prognostyk. Jeszcze musimy rozprawić się z reprezentacją Niemiec i jedziemy na PNA.

 

Data: 19.11.2011

Stadion: Stade Chaban-Delmas, Bordeaux

Widzów: 34 172

Sędzia: Tom Ferry (SCO)

MoM: Michael Essien (9) [Ghana]

 

Kingson – Yakubu, Edusei, Antwi, Mensah – Barusso, Essien, Appiah, Gyan, Muntari – Quansah

 

(FRA) Francja – (GHA) Ghana 2:3 (1:1) [ben Arfa 27’, Anelka 78’ – Essien 29’, 63’, Bossman 65’]

-Towarzyski

 

Reprezentacja Polski przygotowuje się do występu na Euro 2012 w naszym kraju i zagrała sparing z Irlandią. Nie potrafili jednak ograć silnych zawodników z wyspy i przegrali aż 0:3.

Odnośnik do komentarza

Jeden z najdroższych zawodników w Ligue 1, najdroższy w Lyonie (21 mln euro), najskuteczniejszy w zespole, a tylko 2 mecze w reprezentacji i 1 gol. Nie dostaje powołań.

 

Odcinek 375

 

Futbol w Ghanie cieszył się sporym zainteresowaniem. Co prawda klasa rywala w ostatnim meczu towarzyskim w tym roku sprawiła, że na stadionie w Kumasi pojawił się komplet widzów. Reprezentacja Niemiec ma ciekawych zawodników, którzy kiedyś byli utalentowaną młodzieżą z perspektywami na przyszłość. Teraz spełniają się zawodowo w klubach i reprezentacji, dlatego uważam, że Niemcy są silniejsi od Francji i trudno będzie o korzystny wynik. Nie przemawiała do mnie przewaga własnego boiska, trzeba będzie powalczyć. W kadrze naszych rywali jest nawet Ghańczyk, który nie zdecydował się na grę w mojej reprezentacji. Już w pierwszej minucie spotkania mógł nas rozmontować polski atak. Podolski zagrał do emerytowanego napastnika – Klose’go. Ten oddał strzał na odsłoniętą część bramki, ale Kingson w ostatnim momencie wrócił na miejsce i sparował uderzenie. Miroslav spróbował szczęścia mocną główką w 13. minucie, ale nie zaskoczył mojego bramkarza. Pierwszy raz zaatakowaliśmy dopiero w 20. minucie. Amoah oddał strzał w światło bramki, ale obronił go utalentowany Neuer. 2 minuty później akcję przeprowadzili goście, ale w sytuacji sam na sam lepszy był Kingson. Od 30. minuty na boisku błyszczał Podolski, który imponował swoimi rajdami pod nasze pole karne. Jednak jego akcje kończyły się albo na obrońcach, albo na moim bramkarzu, który grał dzisiaj jak z nut. Pierwszą połowę zakończyliśmy z radością na twarzach, bo mogliśmy trochę odpocząć. Emocje były porównywalne z tymi we Francji. Równa gra sprawiała, że kibice mogli cieszyć swoje oko. Jednak nie było powodów do zadowolenia na początku drugiej odsłony. Podolski wykorzystał dośrodkowanie swojego kolegi i z najbliższej odległości pokonał mojego bramkarza. Spodziewałem się, że kiedyś do tego dojdzie, ale wierzyłem w swój zespół i liczyłem na szybkie wyrównanie. W 60. minucie Schlaudraff popisał się efektowną przewrotką, ale trafił w poprzeczkę. Za to więcej szczęścia miał mój reprezentacyjny dżoker – Tagoe. Strzelił w 66. minucie z ponad 30 metrów! Nie wiem jakim cudem, ale piłka bardzo szybko przeleciała ten dystans i wpadła do siatki! Bramkarz nawet nie zareagował myśląc, że piłka przeleci nad bramką. Chwilę po wznowieniu gry dostaliśmy od sędziego rzut wolny w dobrym miejscu. Bossman strzelił na bramkę, ale piłka odbiła się rykoszetem od muru. Neuer szybko znalazł się w tym miejscu, gdzie zmierzał strzał i zażegnał niebezpieczeństwo. 10 minut przed końcem meczu z boiska zejść musiał Borowski. W 89. minucie Tagoe znalazł się sam na sam z bramkarzem, który jednak okazał się górą w tym starciu. Remis z reprezentacją Niemiec to bardzo dobry rezultat i jestem pewien, że mam dobrze przygotowany zespół na PNA w Egipcie.

 

Data: 23.11.2011

Stadion: Baba Yara Sports Stadium, Kumasi

Widzów: 51 475

Sędzia: Oumar Diop (SEN)

MoM: Manuel Neuer (8) [Niemcy]

 

Kingson – Yakubu, Edusei, Mensah, Antwi – Obodai, Essien, Appiah, Muntari, Gyan – Amoah

 

(GHA) Ghana – (GER) Niemcy 1:1 (0:0) [Tagoe 66’ – Podolski 48’]

-Towarzyski

 

Nasze Orły znowu przegrały z kretesem towarzyskie spotkanie. Tym razem zdobyli jednak dwie honorowe bramki, ale mecz z Izraelem zakończył się wynikiem 2:4. Po jednym golu zdobyli Iwański i Matusiak.

Odnośnik do komentarza

Odcinek 376

 

Ligowe spotkanie z Arką Gdynia poprzedzało moją potyczkę z Barceloną. Mam w pamięci ostatnie spotkanie z piłkarzami z Pomorza, które wygraliśmy 4:0. Do tego graliśmy rezerwowym składem i to w PE. Tym razem również musiałem polegać na zawodnikach drugiej jedenastki, ale stawka w tym meczu była o wiele większa i ważniejsza. Mimo to pierwszy kwadrans pokazał, że spotkanie będzie nudne i bezbarwne. I trafiłem z jego oceną. Pierwszy celny strzał padł dopiero w… 38. minucie. Leszczak przeprowadził wtedy ładną, indywidualną akcję, ale jego strzał po ziemi złapał bramkarz. Chwilę później bliski strzelenia gola był Espinoza, ale skończyło się na poprzeczce. I tyle było ładnych akcji w pierwszej połowie, którą bezbramkowo zremisowaliśmy. Obawiałem się, że Arka znajdzie jakiś chytry sposób i zdobędzie prowadzenie i niestety moje obawy okazały się prawdziwe w 53. minucie. Trzebiński wykorzystał dośrodkowanie z rzutu rożnego i celną główką pokonał mojego bramkarza. Radość rywali nie trwała jednak zbyt długo, bo już w 57. minucie Woźniak popisał się dobrym strzałem z dystansu i wyrównaliśmy. Druga połowa zaczęła się niezwykle emocjonująco i myślałem, że reszta spotkania pozostanie na tym przyzwoitym poziomie. Niestety w tej kwestii się pomyliłem. Strzał mojego zawodnika był ostatnim, który poleciał w światło bramki. Aż trudno w to uwierzyć, ale taka była prawda. Zawodnicy zagrali niesamowicie nudne spotkanie, a ja pod koniec niemal zasnąłem, gdyby nie gwizdy kibiców, którzy żegnali Olejniczaka, który opuszczał boisko z powodu czerwonej kartki.

 

Data: 26.11.2011

Stadion: ul. Bułgarska, Poznań

Widzów: 21 589

Sędzia: Robert Małek

MoM: Damian Trzebiński (8) [Arka]

 

Janukiewicz – Gamla, Addo, Urbański, Kiciński – Woźniak, Radulj, Siwik (Smeekes 78’), Espinoza, Mikołajczak (Zbozień 45’) – Leszczak (Plata 45’)

 

(1) Lech Poznań – (11) Arka Gdynia 1:1 (0:0) [Woźniak 57’ – Trzebiński 53’]

-Orange Ekstraklasa [13/30]

Odnośnik do komentarza

On gra w Saschen Leipzig i ma pozakrywane umiejętności :P

 

Odcinek 377

 

Właśnie zaczął się okres, kiedy zaczynam wszystko kalkulować. Trzy drużyny, wliczając nas, mają po 7 punktów w grupie Ligi Mistrzów. Każdy team może awansować dalej, dlatego zbliżająca się kolejka będzie kluczowa dla wszystkich. Oszacowałem, że potrzebny jest mi remis z Barceloną i zwycięstwo nad Turkami, żeby swobodnie i bezpiecznie awansować do 1/8 finału. Wiem jednak, że trudno będzie się grało z Hiszpanami, którzy za wszelką cenę będą dążyli do zdobycia kompletu punktów. Jeżeli przegram, będę musiał liczyć na szczęście i wysokie zwycięstwo w Stambule.

 

Na poznańskim lotnisku zameldowała się drużyna gwiazd. Duma Katalonii, bo tak mówią na FC Barcelonę, przyleciała w najsilniejszym składzie. Wszyscy zawodnicy zdrowi i w dobrej dyspozycji, do tego wszyscy zadowoleni, bo są liderami w Primiera Division. Z samolotu wychodzili najlepsi piłkarze na świecie, wielkie gwiazdy, które zarabiają na miesiąc tyle co ja w 5 lat. Na końcu wyszedł słynny trener – Ancelotti. Popatrzył się na mnie z pobłażliwą miną i z dumnie wypiętą piersią poszedł do autokaru, który zawiózł drużynę do najlepszego hotelu w mieście. Hiszpanie trenowali przez cały dzień za zamkniętymi drzwiami, nawet kibice nie mogli popatrzeć na swoje ulubione gwiazdy, które zdobią ich ściany w pokojach. Dlatego kilka tysięcy osób ubranych w niebieskie koszulki i z szalikami w dłoniach, obserwowało nasz poranny trening. W Polsce byliśmy większymi gwiazdami, niż jakaś tam Barcelona.

 

Wybiła godzina 20:45. Stadion pękał w szwach i żałowałem, że nie ma większej pojemności. Szkocki sędzia wyprowadził obie jedenastki na murawę, a przygrywał im hymn Champions League. Poszedłem w stronę swojej ławki rezerwowych i gdy mijałem włoskiego szkoleniowca, wyciągnąłem rękę, żeby się z nim kulturalnie przywitać. Ale Carlo nawet nie zareagował patrząc na mnie tym samym wzrokiem co na lotnisku. Wzruszyłem ramionami i usiadłem koło swojego asystenta, który już trzymał w drżących rękach notes i długopis. Kapitanowie wymienili się proporcami i mogliśmy zaczynać. Eto’o w 2. minucie zmylił naszą obronę podając do Milito. Gabriel uderzył od razu w kierunku naszej bramki, ale piłka minimalnie przeleciała obok słupka. W 7. minucie padł pierwszy celny strzał. Messi przedryblował całą obronę i huknął sprzed pola karnego. Dobrze, że była jako taka odległość i Zivković miał czas na zmobilizowanie się do obrony tego strzału. W 10. minucie Bukari przebiegł pół boiska i w ostatniej chwili podał do Siwika. Pomocnik znalazł się zaledwie 5 metrów przed bramkarzem. Wtem zapadła cisza. Ale tylko w sektorze gości, bo w ułamku sekundy wszyscy zobaczyli jak piłka przekracza linię bramkową! Ryk gardeł rozwalał bębenki w uchu, niebieska fala niemal wylewała się na murawę stadionu, kibice wyciągali ręce, żeby być bliżej swoich bohaterów niemal się przy tym zabijając! Siwik zdobył gola, który dał nam prowadzenie! I to w dodatku tak szybko! Nie mogłem uwierzyć, że właśnie ogrywamy jeden z najlepszych zespołów na świecie. To było spełnienie najskrytszych marzeń! Teraz trzeba było utrzymać ten wynik do końca co było arcytrudnym zadaniem. Hiszpanie zaczęli częściej zagrażać naszej bramce, a w 23. minucie Messi znalazł się sam na sam z bramkarzem. Na całe szczęście Zivković nie dał się zaskoczyć pomocnikowi i na nic zdała się Argentyńczykowi finezyjna technika. Przeciwnik nacierał coraz częściej, z każdą minutą ataki narastały. Wszystko latało jednak w trybuny i mogłem spokojniej oddychać. Nadal w duchu mocno się cieszyłem ze zdobytego gola mimo, że sytuacja na boisku kazała mi się martwić o wynik. W 35. minucie Siwik mógł stać się dożywotnią gwiazdą Lecha, ale tym razem Valdes obronił jego strzał z zaledwie 5 metrów. Chwilę później Abidal zagrał do Elano, który postraszył moją defensywę kończąc akcję w bocznej siatce. Koniec pierwszej połowy był dla mnie i mojej drużyny zbawienny. Mogłem odetchnąć przez najbliższy kwadrans. Przed nami nadal stało trudne zadanie do wykonania – obrona wyniku. Nic się nie stanie, gdy stracimy gola, ale nie możemy tego spotkania tak po prostu przegrać, ważne są punkty. Dałem swoim graczom odpowiednie wskazówki, których mieli się kurczowo trzymać. I ruszyliśmy dalej bronić poznańskiej twierdzy. W 58. minucie największym zagrożeniem był Messi, który posłał piłkę prosto w okienko. Zivković nie miał przy tym strzale szans, ale los sprawił, że piłka minimalnie przeleciała nad poprzeczką. Rozpadał się mocny deszcz, który zdezorientował trochę rywali. U nich o tej porze mimo wszystko utrzymywała się ładna pogoda i było ciepło, a u nas temperatura strasznie niska i na dodatek deszcz, który miał być naszym sprzymierzeńcem. W 68. minucie spotkałem się z czymś zabawnym. Messi sfaulował mojego zawodnika za co otrzymał żółtą kartkę, ale i tak sam musiał opuścić boisko, bo ucierpiał w tym starciu. Barcelona została osłabiona, ale nie zamierzałem tego tak szybko wykorzystywać. Przypomniałem zawodnikom, że priorytetem jest utrzymanie wyniku. Moi gracze poczuli się chyba jak gwiazdy, w końcu połowa Europy się na nich patrzyła, a zwycięstwo nad Barceloną jeszcze bardziej by nas rozsławiło niż wygrana nad Aston Villą. Logasi też próbował wpisać się na listę strzelców w 82. minucie, ale refleksem popisał się bramkarz gości. Końcówkę meczu graliśmy słuchając przyśpiewek kibiców, którzy byli bardzo, ale to bardzo głośni. Ostatni gwizdek sędziego sprawił, że Poznań eksplodował, podobnie jak cała Polska! Niektórzy kibice nie mogli wytrzymać i wbiegli na boisko, żeby pogratulować swoim bohaterom. Siwik był oblegany przez reporterów, których szybko przegonili fani nie mogąc się doczekać świętowania ze swoim ulubieńcem. Patrzyłem z podziwem na swoich graczy i wiedziałem, że już odnieśliśmy sukces!

 

Data: 30.11.2011

Stadion: ul. Bułgarska, Poznań

Widzów: 25 145

Sędzia: Roddy Muir (SCO)

MoM: Michał Siwik (8) [Lech]

 

Zivković – Czarnecki, Wisio, Kiciński, Gavish, Polak – Danch, Fontaine (Kavlak 78’), Siwik (Marciniak 78’), Diaz – Bukari (Logasi 62’)

 

(3) Lech Poznań – (1) FC Barcelona 1:0 (1:0) [siwik 10’]

-Liga Mistrzów, faza grupowa [5/6]

 

Marzenia się spełniają. Aston Villa pokonała Fenerbahce i z 10 punktami wskoczyliśmy na pierwsze miejsce! Żadnej polskiej drużynie nie udało się tego dokonać. Mamy 3 oczka przewagi nad resztą i wystarczy remis z Turkami, żeby awansować bezpiecznie z pierwszego miejsca.

Odnośnik do komentarza
Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...