Ranking użytkowników
Popularna zawartość
Treść z najwyższą reputacją w 18.04.2018 uwzględniając wszystkie miejsca
-
Dzień dobry z Batumi. Dziękuję za życzenia urodzinowe. Niestety wczoraj czacza zaprosiła mnie do tańca i rozkurwila po podłodze. Ale jakoś żyje. Trip dobiega końca mam notatek na jakąś książkę i pewnie co nieco opiszę. W miesiąc zrobiliśmy koło 10-12 tys km autostopem, busami oraz pociągami. Czuje zmęczenie. W Batumi jest freedom hostel prowadzony przez Polaka i właśnie tutaj stacjonujemy. Polecam bo koleś jest po prostu zajebisty!9 punktów
-
8 punktów
-
Dlatego kurwa na forum najlepiej się nie uzewnętrzniac przesadnie bo zawsze się jakaś kurwa rozpruje i koniec kariery6 punktów
-
Ok, @Pulek czeka, to w końcu spiszę kilka uwag odnośnie Lizbony. Nasza wycieczka trwała dokładnie tydzień w okresie wielkanocnym. Pierwsze impresje – lizbońskie lotnisko. Nie wiem, może mylne wrażenie, ale wydaje się wyjątkowo zagmatwane ?. Całe szczęście kilka lat temu (jeśli się nie mylę) dobudowano do niego metro i można bezproblemowo przetransportować się do centrum miasta. My mieliśmy zakwaterowanie zaraz przy Katedrze Se, czyli w zasadzie samo serce starej Lizbony – Alfamy. Z mieszkaniem mieliśmy dużo zawirowań. Najpierw mieliśmy mieszkać w innym miejscu, ale pewne rzeczy się pokomplikowały i trafiliśmy do pokoju w wyżej wymienionej lokacji. Początkowo byliśmy sceptyczni (w końcu tylko pokój), ale po zobaczeniu mieszkania, a następnie otrzymaniu informacji, że właścicielka będzie w nim tylko przez dwa dni i odda je nam do naszej dyspozycji, wszystkie obawy poszły na bok. Mieszkanie było całym piętrem w kamienicy, z dobre 10 pomieszczeń, przepiękny widok na rzekę i wpadające przez cały dzień słońce. Widzę, że na Airbnb wynajmuje ktoś lokum piętro wyżej, można mniej więcej porównać, jak to wyglądało ? Co do samej Lizbony. Miasto ma swój urok i specyficzny klimat. Chociaż przyznam, że chyba nie chciałbym tam mieszkać, zabrakło pełnej chemii ?. Myślę, że spokojnie można je zwiedzić w 4 maksymalnie 5 dni. Nam najbardziej do gusty przypadła Alfama, na której mieszkaliśmy. Labirynty uliczek, mimo wszystko dość biednie i obskurnie, ale z ciekawymi „tajemniczymi” zakątkami i samą przyjemnością jest zagłębianie się w każde małe przejście, nigdy nie wiadomo, co się tam trafi. Jest tam kilka atrakcji (np. muzeum Fado, Panteon, kilka kościołów, zamek Św. Jerzego), więc pewnie każdy znajdzie coś dla siebie. My z chęcią odwiedziliśmy kościoły, o dziwo najmniejsze wrażenie zrobiła… Katedra Se. Wpływ na to pewnie też miały wielkie tłumy, na które trafiliśmy. Panteon jest dość imponującą konstrukcją, wejście jest płatne, a jego obsługą zajmuje się strasznie niemiły personel, który zniechęcił nas do wejścia do środka. Najważniejsza rzecz – zamek – tutaj wstyd się przyznać, ale jakimś cudem przez ten tydzień tam nie dotarliśmy . Nie wiem, jak to zrobiliśmy, trudno zostanie na następny raz. Trafiła tam za to koleżanka – wejście bodaj 8 euro, ładne widoki, pawie i koty ?. Z Alfamy warto też odbić bardziej na północ do dwóch punktów widokowych – Miradour Sofia - i bodaj najwyższy punkt widokowy w mieście – Miradoura de Nossa Sehnora. Nie powiem, widok bardzo ładny, ale trafiliśmy na taki wiatr, że momentami było nawet ciężko złapać oddech. Ogólnie na Alfamę można poświęcić spokojnie 1 dzień. Drugi dzień można zostawić na krążenie po Barrio Alto. Tu już mamy do czynienia z bardziej „fancy” dzielnicą, w którym znajdzie się większość „stałych” punktów do odwiedzenia w Lizbonie. My zaczęliśmy od samego dołu, czyli praca de Comerco na północ w strone stacji Rossio (obowiązkowo po drodze zaliczając A Ginghinje, no trzeba ?), a potem odbić w lewo i kręcić się już po samym Barrio. Warto odwiedzić dwa punkty widokowe – Santa Catarina - bardzo fajne miejsce – i Sao Pedro de Alcantara. W drodze do Barrio Alto pewnie każdy trafi na osławioną wieżę/windę Elevador de Santa Justa. Dobra rada – nie czekajcie w ciągnących się kolejkach, żeby tam wjechać. Lepiej przespacerować się na spokojnie na około i wspiąć się na samą dzielnicę i w drodze powrotnej po prostu zjechać tą windą, bo na górze z reguły jest pusto ?. Z Bairro można też spróbować odbić na północ do parku Eduardo VII lub odwiedzić akwedukty, ale to już większy kawałek drogi do zrobienia. Następny punkt wycieczki to Belem. Dzielnica (w zasadzie oddzielne miasto) znana z wieży (Torre Belem), najsławniejszej cukierni (Pasteleis De Belem) i klubu Belenenses ?. Do Belem warto wybrać się na piechotę lub rowerem. Od stacji metra/portu Cais Du Sodre ciągnie się droga rowerowa/dla pieszych, która biegnie do samej wieży Belem. W jedną stronę jest to około 8 kilometrów, więc można zrobić sobie ładny spacer nad rzeką. Jednak muszę zastrzec, że droga z dworca do mostu 25 april nie jest nazbyt urokliwa, to głównie industrialne okolice. Dopiero od mostu zaczyna się prawdziwy deptak, dlatego ewentualnie można do mostu dojechać tramwajem, a stamtąd już pójść na piechotę. Mniej więcej na tej wysokości (most/deptak) znajduje się też LX Factory. Jest to zamknięty postindustrialny który trąci mocną hipsteriozą, głównie knajpy i handmade’y w dziwnie wystylizowanych miejscach ?. Po drodze do wieży Belem znajduje się Pomnik odkrywców. Warto wjechać na górę, bardzo ładne widoki (cena 5 jurków). Sama wieża Belem nie zrobiła na mnie większego wrażenia, prędzej jej otoczenie i znajdujący się obok Mosteiro dos Jeronimos, w którym znaleźć można m.in. nagrobek Vasco da Gamy. Maniacy mogą podejść trochę na północ od sakralnej budowli i odwiedzić stadion Belenenses. Mały obiekt, jak tam wstąpiłem to był otwarty, sklepik o dziwo dość dobrze wyposażony, co ciekawe udało mi się wejść na stadion – bramy były otwarte – i nawet nikt mnie stamtąd nie wygonił ?. Stadion jak stadion, ciekawy jest brak południowej trybuny, przez co rozpościera się bardzo ładny widok na rzekę i jej drugi brzeg ? Będąc w Belem trzeba odwiedzić najsławniejszą cukiernię Pasteleis de Belem. Tutaj ważny tip, nie należy się przestraszyć gigantycznej kolejki, która tam czeka. Ta kolejka jest do sklepu, żeby kupić frykasy na wynos (nie wiem, ile osób zdaję sobie z tego sprawę ?). Wzdłuż wężyka kolejki można znaleźć wejście do środka budynku. Ta cukiernia jest GIGANTYCZNA, pomieści się tam kilka setek osób. My czekaliśmy w kolejce na wolny stolik, ale wszystko szło bardzo sprawnie i czas oczekiwania to było może 5-7 minut. Ich specjalność, czyli pasteleis, bardzo dobre, a miejsce pomimo swojej sławy nie ma cen z kosmosu, wręcz przeciwnie, są bardzo przystępne. Warto odwiedzić i spróbować tutejszych wyrobów. Na samą wycieczkę w Belem należy poświęcić jeden dzień. Co jeszcze? Można pojechać poza Lizbonę (Sintra, my nie trafiliśmy), przeprawić się promem na drugą stronę rzeki (niestety nie udało się nam), prom przyjmuje bilet komunikacji miejskiej, można udać się na wschodnie wybrzeże Lizbony w okolice mostu Vasco da Gamy, można też wybrać się w północne rejony miasta. My wybraliśmy się 150 km na północ od Lizbony. Moja małżonka zawsze chciała odwiedzić Fatimę, więc zrobiłem jej małą wycieczkę. Jakby ktoś był zainteresowany – z dworca autobusowego są kursy co półgodziny w stronę Bragi przez Fatimę. Bilet to koszt około 10 euro. Dworzec to kompletny chaos, nie polecam ?. Sama Fatima… no cóż, hajs na hajsie. Sanktuarium jak sanktuarium, na mnie wrażenia nie zrobiło. Bardziej urokliwy jest szlak prowadzący z Fatimy do wioski, w której żyły dzieci-świadkowie objawień. Bardzo ładnie przygotowane ścieżki pośród gaju oliwnego. Odprężająca sceneria i spacer, polecam bardzo (niedługa wyprawa, może z 3 kilometry). W samej wiosce można odwiedzić zachowane domostwa, w których żyły wspomniane dzieci. Na pewno jest to ciekawszy i znacznie przyjemniejszy element wycieczki niż samo sanktuarium. Nie polecam za to dworca autobusowego w Fatimie. Chaos do potęgi, nikt nic nie wie, misz-masz autobusów i nie wiadomo, którym jechać. Nasz autobus nie przyjechał i utknęliśmy tam na dobrą godzinę, nie wiedząc, co zrobić. W końcu zjawił się nasz/nie nasz autokar i nas zabrał. Organizacja jak w trzecim świecie. Pani anonsująca autobusy chodzi między stanowiskami autobusów z mikrofonem, czyta tabliczki na autobusach lub pyta kierowców i ogłasza przez mikrofon, dokąd dany kurs jedzie. No cóż… folklor ? Lizbona ma fatalną komunikację miejską. Linie metra są 4 i coś tam pokrywają, ale oprócz tego jest dramat. Autobusy to stanie w korkach, tramwaje to atrakcja turystyczna, więc tłok. Obydwa środki komunikacji mają w dupie rozkłady jazdy. Generalnie polecam poruszać się pieszo w ostateczności metrem (które mogłoby jeździć częściej). Jednak Barcelona to jest pod tym względem niedoscigniony wzor. Na koniec tego wpisu małe podsumowanie "finansowe". 8 dni w Lizbonie, przeloty 200 euro, zakwaterowanie 250 euro, wydatki w czasie pobytu około 350-400 euro (raczej nie oszczędzaliśmy). Czy to dużo, nie wiem, na pewno zaoszczędziliśmy na mieszkaniu (po znajomości, normalnie poszłoby z dwa razy tyle), na pewno dałoby się też taniej dostać bilety lotnicze (okres wielkanocny nie sprzyjał). W oddzielnym poście zamieszczę jeszcze odwiedzone knajpy, które mogę z czystym sumieniem polecić.6 punktów
-
5 punktów
-
fajny wpis o tym na co zwracać uwagę przy kupowaniu jogurtu, to so właśnie te detale5 punktów
-
Moje asy się rozgrzewają Słońce wali jak szalone i jak widać frekwencja póki co też szalona4 punkty
-
Patrząc na ich skład, nic nie jest jasne. Nawet światową stolicą hazardu nie sposób tego wyjaśnić. Kilka niechcianych, przepłaconych gwiazd. Kilkunastu ligowych rzemieślników. Kilka ciekawych nazwisk, które jednak dotychczas nie potrafiły odpalić. Do tego w roli menedżera George McPhee, który w ostatnich latach błysnął m.in. oddaniem z Waszyngtonu do Nashville Filipa Forsberga za Martina Erata oraz George Gallant, któremu poza jednym bardzo dobrym sezonie w Panthers (wygrana dywizja, a potem porażka w pierwszej rundzie PO) niespecjalnie szło w roli ligowego trenera (3 lata w Columbus i niespełna 3 na Florydzie). W trakcie kolejnych rozszerzeń NHL w ostatnich powiedzmy 30 latach, żadna z nowych drużyn nie mogła się pochwalić choćby w części podobnymi wynikami: 1991/92 - San Jose (17 wygranych, 51 porażki), 1992/93 - Ottawa Senators (10 W, 70 L) i Tampa Bay Lightning (23 W, 54 L), 1993/94 - Florida Panthers (33 W, 34 L) i Anaheim Ducks (33 W, 46 L), 1998/99 - Nashville Predators (28 W, 47 L), 1999/2000 - Atlanta Thrashers (14 W, 57 L), 2001/01 - Columbus Blue Jackets (28 W, 39 L) i Minnesota Wild (25 W, 39 L) [nie uwzględniając remisów i meczów zakończonych porażką w dogrywce lub po serii rzutów karnych]. Dla porównania - Vegas w tym sezonie: 51 W, 24 L.4 punkty
-
ja nie wiem czy dziadzieje, czy co, ale zaczynam myśleć o tym, że chciałbym sobie zamieszkać na wsi, w jakimś domku z ogródkiem, mieć psa, i chodzić co 2 tygodnie na mecz A-klasy4 punkty
-
Ja obiecuję....że kiedyś napiszę posta na trzeźwo Mnie najbardziej rozwala jak widzę że ona coś pisze.....czekam 5 minut ....10...w końcu przychodzi wiadomość "ok pa" xD3 punkty
-
3 punkty
-
3 punkty
-
Wercyngetoryks był wielokrotnie wspominany w Asteriksach, a dokładnie jego poddanie się Juliuszowi Cezarowi3 punkty
-
Ogólnie też już do końca nie pamiętam jak to dokładnie było. Wiem, że miałem na początku żal do forumka, że ktoś podjebał, ale później myślałem już, że nie koniecznie tak musiało być. Pisałem dla pewnego kolesia zapowiedzi meczowe, podsumowania, jakieś ciekawostki o tym co było akurat na topie, no o sporcie. Hajs niezbyt duży, ale te 300-500 zł wyciągałem w miesiąc, a pisało się fajnie i lekko. Po jakimś czasie koleś dołożył mi jeszcze teksty (recenzje) o restauracjach - typowe SEO. Ogólnie kontaktowała się z nim moja siostra, bo ona miała firmę i ona wystawiała rachunki, mi tylko podsyłała zlecenie, no i kasę No i teraz nie dam sobie głowy uciąć czy wrzuciłem tu linka do jakiejś strony, gdzie akurat coś napisałem, chyba nie, bo przecież ja mu wysyłałem (przez siostry) teksty mailem? Nie dokopię się chyba tego posta w Maryni, na mailu mam wysłane teksty w .doc do siostry, ale możliwe, że znałem adres strony (bo tej sportowej nawet nie ;)). Ogólnie wiem, że napisałem, że teraz chałturzę i piszę takie teksty-recenzje nawet tam nigdy nie będąc Coś w tym stylu. No i siostra dostała maila, że nie życzy sobie takich postów w internecie na temat jego działalności czy tam strony, w mailu był dokładny link do posta w Maryni, ale siostrze oczywiście się nie wyświetliło, bo nie była zalogowana. No i współpraca siadła.2 punkty
-
2 punkty
-
2 punkty
-
2 punkty
-
2 punkty
-
2 punkty
-
2 punkty
-
Ten pierwszy Jeep ma wszystko, co potrzebujesz, żeby sprawdzić czy nie jest przekręcony. jest rejestracja, VIN, data... Skupiłbym się na nim chyba O Mitsubishi ASX pisał już kiedyś Bebok, że to raczej nie jest zbyt dobre auto W Qaszkiecie brakuje mi zdjęć tylnych foteli i bagażnika. Może to nic, ale jakoś dla mnie od razu budzi zastrzeżenia. X-Trail wygląda z zewnątrz ładnie, ale w środku ta skóra nie wygląda jakby była "regularnie czyszczona i pielęgnowana w profesjonalnych myjniach." Jeśli Skoda to brak prestiżu, to nie wiem co na tej liście robi ten Opel... Co do Hyundaia, Kii i Chevroleta mam podobne zdanie co do Opla, natomiast ja nie widzę specjalnie do czego można się przyczepić. Dla mnie do kompletnego odstrzału są: Pierwszy Touareg - przeczytaj dokładnie te cztery zdania i fragment o salonie w Niemczech, a potem to co jest w opisie... Ten drugi wygląda spoko, ale bardzo ostrożnie z mechanikiem bym go oglądał. Bardzo ostrożnie. Drugi Jeep jest z Gostynia. To taki odpowiednik okolic Kalisza i Bolesławca jeśli chodzi o handel samochodami. Bez zaufanego mechanika nawet nie próbuj sam jechać oglądać, bo Ci wyciągną hajsy z kieszeni, a ty zostaniesz ze szmelcem Niech się mądrzejsi wypowiedzą2 punkty
-
Widzę Pszczółki walczą ostro o awans do okręgówki, więc nie ma żartów. W ogóle zdziwiło mnie to, że tamta A klasa ma sponsora tytularnego, jakiś sklep sportowy. Ciekawe ile to kosztuje Forum CM C Klasa Rybnik (Wodzisław Śląski)2 punkty
-
1 punkt
-
Alternatywnie, ludzie zaczną z Ciebie cisnąć (słuszną) bekę i będziesz musiał się zaszyć w smutnych jak pizda działach FMowych1 punkt
-
1 punkt
-
1 punkt
-
Brudi, zmień lepiej ten avatar bo już myślałem, że Jahu sam do siebie pisze.1 punkt
-
bez przesady. Nawet Janowi coś z życia sie należy, a Magda, aż tak bardzo nie odbiegała poziomem od jego.1 punkt
-
1 punkt
-
superba se zapierdol no tak, bo jak dal np. linka do tekstu ktory sam napisal (zalozenie, nie pamietam jak bylo) to przeciez nie wiadomo kto to1 punkt
-
1 punkt
-
1 punkt
-
1 punkt
-
1 punkt
-
Chodzę, ale zmieniłem pracę. Chętnie się pochwalę, ale na razie nie mogę bo chyba jmk tu miał strzał z dupy, nie?1 punkt
-
Mając na uwadze, ze Golden Knights maja procent wygranych 72,6 to są najlepszym zespołem z expansion draft w jakimkolwiek z popularnych w Ameryce sportów. W poszczególnych ligach najlepszy wynik uzyskały: MLB - Angels - 43,5% (1961) NBA - Bulls - 40,7% (1967) NFL - Panthers - 43,8% (1995) Także rezultat Vegas zostanie z nami na długo, zważywszy jak rzadko jest expansion draft.1 punkt
-
Znamy. Też korzystamy z twittera. Wypadałoby zacytować...1 punkt
-
Od 1.02.2018 w nowej pracy. Tak, już mi się nie chce. Jest sporo elementów, które mi mocno nie pasują i dosyć zaburzają pracę lub chęć pracy. Z tego co wiem, to nie tylko mi te same rzeczy przeszkadzają.1 punkt
-
Jeśli dobrze pamiętam to był chyba nawet narysowany. Kojarzy mi się jeden obrazek jak rzuca przed nogi Cezara swój miecz i tarcze oraz jeden obrazek jak skuty idzie w marszu triumfalnym Cezara w Rzymie Czemu ja pamiętam takie rzeczy1 punkt
-
@Reaper a jak wygląda sytuacja z wynajmem w Edynburgu? Dość spokojne zajęcie czy Barcelona style - po 5 minutach od ogłoszenia już nieaktualne, gdy już złapie ogłoszenie i się umówić, dojedziesz na miejsce i już nieaktualne, lub gdy uda ci się obejrzeć mieszkanie to już w progu musisz mówić, że je chcesz bo inaczej zaraz ktoś zabierze1 punkt
-
1 punkt
-
Roweryk? Brzmi jak jakieś germanskie imię męskie, coś ale Alaryk, Teodoryk, Genzeryk czy na upartego Wercygnoryks1 punkt
-
o tym opowiada Arrival, dlatego mówiłem, ze ME2 jest wykastrowane z ważnych rzeczy.1 punkt
-
Kilka lat temu wrocławska klasa C była Garman Klasą C, co oznaczało po jakiejś torbie na drużynę, chyba 3 piłkach i zniżce na sprzęt sportowy firmy Garman1 punkt
-
1 punkt
-
Kupiona koszulka Realu w szalonej cenie 75 zł W końcu dorobiłem się jakiejś, bo do tej pory ceny 300 zł skutecznie mnie odstraszały1 punkt
-
Mój teść ma pecha. Za każdym razem, jak nas odwiedzają w BCN, to przyjeżdżają w takim terminie, że Barcelona nie gra lub gra na wyjeździe. To w ramach pocieszenia jutro idziemy na mecz dla koneserów Espanyol - Eibar1 punkt
-
1 punkt