Skocz do zawartości

Nawalona Marynia pisze do swojego pracodawcy 567 nocnych maili o treści: "krzyhu gdezie jeste5"


krzysfiol

"krzyhu gdezie jeste5"  

43 użytkowników zagłosowało

Nie masz uprawnień do głosowania w tej ankiecie oraz wyświetlania jej wyników. Aby zagłosować w tej ankiecie, prosimy się zalogować lub zarejestrować.

Rekomendowane odpowiedzi

5 minut temu, Gabe napisał:

 

Stryjeczny wuj szwagra mojego drugiego męża.

No więc idzie o to, że kuzynka Hania z Białogardu bierze w niedzielę ślub no. Jej matka i moja stara to są cioteczne siostry, no bo stary Malinowski, znaczy dziadek żony ze strony ojca był dwa razy żonaty. Pierwsza żona umarła mu zaraz po urodzeniu starszego brata na białaczkę, zaś tej pierwszej żony siostra wyszła za mąż za Wójcika, syna rzeźnika. I miała z nim córkę no i właśnie teraz ta córka tej Wójcikównej idzie za mąż za nadterminowego z Morąga.

  • Lubię! 4
Odnośnik do komentarza
5 minut temu, Man_iac napisał:

1) Oskarżenie publiczne zwłaszcza w tematach związanych z seksem ze szczególnym wyróżnieniem pedofilii może być niszczeniem. 

 

Super, że wrzucasz pedofilię do worka, ale nalegam, by trzymać się tematu. #metoo nie tyczyło się pedofilii i choć rozumiem, że chcesz zejść na wygodniejszy grunt, to jednak sugeruję, by tego nie robić.

6 minut temu, Man_iac napisał:

2) Nie znam statystyk w ilu sprawach są dowody, a w ilu tylko zeznania. Po prostu miałbym ogrooooomny dystans, jeżeli usłyszałbym oskarżenie, że ktoś kilka lat temu pobił kobietę, ale jednocześnie nie ma żadnych świadków (chociażby sąsiadów zza ściany), obdukcji, urazów i innych śladów. 

 

I sądzisz, że prokuratura go nie ma?

Przecież w #metoo nie chodzi o to, by wykreować pozycję "superświadka", którego zeznania (pod warunkiem posiadania waginy) przebijają zeznania innych świadków (nieposiadających wagin). Chodzi o to, by pokrzywdzonych płci żeńskiej zrównać procesowo (ale też społecznie) z pokrzywdzonymi płci męskiej.

Ten "przywilej", który się wytyka kobietom w kontekście tej akcji, to tak naprawdę wyrównanie sił w relacji kobieta-mężczyzna. Naprawdę ma to nas oburzać?

9 minut temu, Man_iac napisał:

3) Dotyka. I tym bardziej należy zachować dystans do takich oskarżeń, jeżeli nie ma żadnych dowodów. 

 

A może tym uważniej trzeba wysłuchiwać ofiary (=/= wierzyć jej), że zgłasza takie przestępstwa pomimo faktu, że cała machina administracyjna, sądowa i społeczna jest przeciwko niej?

Mam wrażenie, że gdyby zamienić tu "kobietę" na "ofiarę pedofila" to uznałbyś, że ten tok rozumowania jest całkowicie prawidłowy, ale że w kontekście kobiet dotyka on Ciebie jako mężczyzny, to się burzysz. Mylę się?

10 minut temu, Man_iac napisał:

4) Nie ma znaczenia, czy jest biały i heteroseksualny i nie mają znaczenia liczby. Nie usprawiedliwiam istnienie żadnego odpowiednika Komendy w imię skazania jakiejś grupy. Ciekawe czy tego niesłusznie oskarżonego pocieszy fakt, że dzięki jego krzywdzie skazano tysiąc gwałcicieli. 

Ja o kozie, Ty o wozie.

Ja nie mówię o tym, że taki stan przywróci stan obiektywnej sprawiedliwości. Wskazuję, że jest on mu bliższy niż ten postulowany przez Ciebie, w którym dla uchowania od krzywdy jednego Dymka, który dał sobie z tym radę, skazujemy liczne kobiety na tłamszenie w sobie krzywd.

Skoro nie odpowiedziałeś na moje pytanie o to, ile kobiet jest wartych zignorowania w imię uniknięcia winy przez jednego niewinnego, to postawię inne pytanie: na jakiej podstawie oceniasz, że uniknięcie kary przez jakiegokolwiek sprawcę w imię uniknięcia skazania niewinnego (a tym samym pogłębienie krzywdy ofiary) jest bardziej sprawiedliwe niż skazanie niewinnego?

16 minut temu, Man_iac napisał:

5) W niczym nie jest gorsza, pod warunkiem, że potrafi czymkolwiek udokumentować, albo chociaż uprawdopodobnić zaistnienie takiej sytuacji. Jeżeli nie - po prostu lepiej zachować dystans.

Jestem pewien, że wszyscy ci sprawcy przemocy domowej, którzy przez lata lali swoje kobiety pałką przez poduszkę, czytając to uśmiechnęliby się pod wąsem.

Odejdźmy na moment od karnistyki - kobieta odchodzi od męża, bo ten ją lał. Nie ma dowodów, bo w domu się nie nagrywa zazwyczaj bliskich. Komu wierzysz? Zachowujesz dystans uznając, że zapewnienia o niewinności od męża są tyle samo warte co zdanie kobiety, która zdecydowała się na tak drastyczny krok motywując to przemocą domową?

17 minut temu, Man_iac napisał:

6) Na bieżąco może przedstawić dowody swojej niewinności. Alibi, nagranie z monitoringu, Zeznanie świadków. A gdzie byłeś 2 lutego 2000 roku o godz. 18? Jesteś w stanie określić z kim się wtedy widziałeś, co robiłeś? 

 

Ale wiesz, że tu (w PL i w USA, case Weinsteina) nie obowiązuje odwrócony ciężar dowodu i to nie sprawca ma przedstawić dowody niewinności, lecz prokuratura dowody winy?

19 minut temu, Man_iac napisał:

7) To nie czas ma znaczenie, tylko istnienie dowodów. Jeżeli istnieją dowody to nawet średniowieczne gwałty możemy rozpatrywać. 

 

To czemu czynić zarzut kobietom, że po latach wychodzą z takimi pretensjami?

Przecież to nie tak, że one się trzydzieści lat temu zmówiły "Trump zostanie prezydentem i dorwiemy samców". Po prostu wiatr historii otworzył im okno, a one z tego korzystają. To sąd, prokuratura, a w przypadku tematów poddanych pod dyskusję medialną - opinia publiczna oceni wiarygodność dowodów.

Nikt tu nie postuluje, że należy skazywać bez dowodów, walczysz z chochołem.

25 minut temu, Man_iac napisał:

8 ) Oczywiście, że to ofiara musi udowodnić gwałt. Niemniej jednak wyrok społeczny, medialny i zawodowy zapada znacznie wcześniej, niż jakiekolwiek udowodnienie winy. 

Byłbym daleki od absolutów w tym kontekście. W temacie Dymka było sporo wątpliwości - a był on najgłośniejszym z tematów. Miał wielu obrońców, nie tylko napastników. Finalnie od początku było wiadomo - co się potwierdziło - że ta sprawa czyni więcej szkody całemu ruchowi #metoo niż pożytku.

Całkowicie nie rozumiem założenia, że en masse kobiety będą tego prawa nadużywać i mężczyźni będą musieli się tłumaczyć. W myśl identycznego w sensie, ale przeciwnego w zwrocie, rozumowania Ty jesteś gwałcicielem, bo przecież faceci mają penisy i czasem gwałcą.

Czy to samo rozumowanie "ludzie nieskrzywdzeni będą korzystać z okazji i oskarżać bezpodstawnie niewinnych" stosujesz względem ofiar księży pedofilów?

Nie?

To dlaczego nie?

  • Lubię! 1
  • Dzięki! 1
Odnośnik do komentarza
1 minute ago, Pulek said:

na dniach startuje z opkiem :D więc będzie o czym gadać :) 

 

Mój talenciak na AMC odszedł z klubu w poszukiwaniu rywalizacji na "wyższym poziomie" dokładnie 6 miesięcy i 3 dni przed końcem kontraktu. Śmieszne było to, że poszedł do Leeds United, które gra w Championship i plasuje się na 15 miejscu w tabeli. My jesteśmy wiceliderem :)

 

No ale co poradzisz :) Zarobi tam przeszło 2kk€ rocznie, dwa razy więcej niż mogłem zaproponować :) 

Odnośnik do komentarza
Godzinę temu, Feanor napisał:

Tak, niecałe 100 lat, ale co z tego? Przecież cała ta dyskusja to właśnie obraz Stanów sprzed wojny secesyjnej do którego wzdycha Vami. Gdyby nie wojna domowa, ten stan trwałby dłużej.

A co do Twojego drugiego akapitu, to chyba nie piszesz poważnie :) całe Wasze heheszki opierały się na fundamentach „tylko aristoi” i „zero self made men” (nawet jeśli dopuszczaliście jakieś wyjątki, to proporcję 7/16 ciężko uznać za szczególnie wyjątkową). A co do tego mitu Ameryki, to przecież Vami (chyba) tego tak nie pojmuje, on wielokrotnie tu oponował przed równaniem „ciężka praca = sukces”. 

Trochę nas ta rozmowa odciągnęła od sedna ;) A zaczęła się od tego, że Vami stwierdził, że wybór Sandersa na prezydenta, to będzie koniec Ameryki. Ameryki z jego wizji oczywista, której to Ameryki nie ma od dawna, a najbliższa temu mitowi była właśnie 100 lat z okładem temu. Albo ja źle sobie wyobrażam jego wyobrażenie ;) o USA, które zbudowałem na podstawie Jego postów przez ostatnie lata. Takie skrzyżowanie Lynyrd Skynyrd z  początkiem Przeminęło z wiatrem :-k

Co do reszty można się zgodzić, że w przeciwieństwie do Starego Kontynentu Ameryka była krainą możliwości, ale generalnie w większości Kolonii ludzie mieli szansę wystartować od zera i dojść do czegoś lepszego niż w Europie gdyby zostali, więc może śmieszkowanie, że tylko arystokracja było nietrafne.

  • Lubię! 3
Odnośnik do komentarza
23 minuty temu, kolek23 napisał:

 

Mój talenciak na AMC odszedł z klubu w poszukiwaniu rywalizacji na "wyższym poziomie" dokładnie 6 miesięcy i 3 dni przed końcem kontraktu. Śmieszne było to, że poszedł do Leeds United, które gra w Championship i plasuje się na 15 miejscu w tabeli. My jesteśmy wiceliderem :)

 

No ale co poradzisz :) Zarobi tam przeszło 2kk€ rocznie, dwa razy więcej niż mogłem zaproponować :) 

w nowym FMie dobrze dopakowany jest Moriba z mlodziezowki Barcelony; w drugim sezonie wlaczylem go do pierwszego skladu i w swoim pirwszym sezonie rozegral cos kolo 20 meczow :)

Odnośnik do komentarza
2 godziny temu, Feanor napisał:

Ale dlaczego nagle zmieniasz kurs dyskusji na Południe? Rozmawialiśmy o całych Stanach. Nie chce mi się jeszcze raz szukać i to weryfikować, ale Lincoln np był z Kentucky, a to border state. 
Swoją drogą, Jefferson Davis (też z Kentucky) również nie pochodził z plantatorów, rodzice byli farmerami.

I tak, na Południu dominacja bogatej elity była wyraźniejsza, ale... tym niearystokratycznym Południowcom nie żyło się jakoś bardzo źle, skoro cztery lata potrafili rozpaczliwie walczyć o zachowanie status quo. Bo jednak awans społeczny był tam jak najbardziej możliwy, czego Davis czy Jackson świadkami. I to jaki awans!

 

 

Nie zmieniam nagle kursu na południe, tylko mit Ameryki Vamiego jest najbliższy południowym stanom, chociaż imho i tak dalej zupełnie nieprawidłowy. No chyba że chodzi mu tylko o to, że może sobie jeździć po teksaskich drogach swoim pickupem ze strzelba na siedzeniu pasażera..., ale gdzie mu się tu państwo nie wpieprza? 

 

Bo gdzie w takim razie była Ameryka, w której państwo nie ingerowało w zycie obywateli? Chyba tylko przed kolonizacja białych i w czasach ekspansji na zachód, gdzie tworzyły się osiedla ludzkie bez jakiejkolwiek jurysdykcji ze wschodu, ale to na dobrą sprawę Ameryką właśnie (jeszcze) nie było ;)

 

Państwowa knaga miała mniejszy wymiar w południowych stanach, ale silna kastowość sprawiała, że i tak musiałeś żyć pod knagą bogatych plantatorów, którzy ustanawiali stanowosc (czyli i państwowa knage w rozumieniu szarego człowieka). Nie ważne czy żyło się źle czy dobrze (pewnie to drugie, jak wskazuje wspomniany przez Ciebie zapał południowców w czasie wojny), to dalej jest dalekie od mitu wolnego kraju, w którym żadna instytucja nie wtrynia się w to co robisz, chyba że masz wielkie plantacje z tysiącami niewolników i sam prawa stanowe stanowisz (niezamierzona zbitka ;)). 

 

I uważam że wyjście w górę było i wiele łatwiejsze właśnie na północy, co zaznaczone przez Ciebie nazwiska prezydentów na to wskazują. 

BTW. Lincoln urodził się w Kentucky, ale zaraz niedługo potem przeprowadził się do Ohio i zasadniczo tam się wychował, a to był stan niebieski :)

  • Lubię! 1
Odnośnik do komentarza

Na przełomie XIX i XX wieku istniał na przykład potężny sprzeciw społeczny wobec utworzenia federalnej agencji śledczej, bo obawiano się zbyt wielkiej władzy państwa wobec obywateli. Śledztwa kryminalne czasem były prowadzone przez praktycznie amatorów/wolontariuszy.

 

To w nawiązaniu do:

Chyba tylko przed kolonizacja białych i w czasach ekspansji na zachód, gdzie tworzyły się osiedla ludzkie bez jakiejkolwiek jurysdykcji ze wschodu

  • Lubię! 2
Odnośnik do komentarza
28 minut temu, szramek napisał:

Na przełomie XIX i XX wieku istniał na przykład potężny sprzeciw społeczny wobec utworzenia federalnej agencji śledczej, bo obawiano się zbyt wielkiej władzy państwa wobec obywateli. Śledztwa kryminalne czasem były prowadzone przez praktycznie amatorów/wolontariuszy.

 

To w nawiązaniu do:

Chyba tylko przed kolonizacja białych i w czasach ekspansji na zachód, gdzie tworzyły się osiedla ludzkie bez jakiejkolwiek jurysdykcji ze wschodu

Przecież do tej pory w hrabstwach funkcjonują szeryfowie, którzy nie zawsze muszą być zawodowcami i ponadto są wybieralni.

A sprzeciw co do utworzenia FBI to tylko jedna z odsłon odwiecznego starcia między tymi, którzy uważają, że jak najmniej władzy Waszyngtonu i jak najwięcej samodecydowania poszczególnych stanów a "federalistami".

  • Lubię! 1
Odnośnik do komentarza
15 minut temu, schizzm napisał:

Nie zmieniam nagle kursu na południe, tylko mit Ameryki Vamiego jest najbliższy południowym stanom, chociaż imho i tak dalej zupełnie nieprawidłowy. No chyba że chodzi mu tylko o to, że może sobie jeździć po teksaskich drogach swoim pickupem ze strzelba na siedzeniu pasażera..., ale gdzie mu się tu państwo nie wpieprza? 

 

Bo gdzie w takim razie była Ameryka, w której państwo nie ingerowało w zycie obywateli? Chyba tylko przed kolonizacja białych i w czasach ekspansji na zachód, gdzie tworzyły się osiedla ludzkie bez jakiejkolwiek jurysdykcji ze wschodu, ale to na dobrą sprawę Ameryką właśnie (jeszcze) nie było ;)

 

Państwowa knaga miała mniejszy wymiar w południowych stanach, ale silna kastowość sprawiała, że i tak musiałeś żyć pod knagą bogatych plantatorów, którzy ustanawiali stanowosc (czyli i państwowa knage w rozumieniu szarego człowieka). Nie ważne czy żyło się źle czy dobrze (pewnie to drugie, jak wskazuje wspomniany przez Ciebie zapał południowców w czasie wojny), to dalej jest dalekie od mitu wolnego kraju, w którym żadna instytucja nie wtrynia się w to co robisz. 

 

I uważam że wyjście w górę było i wiele łatwiejsze właśnie na północy, co zaznaczone przez Ciebie nazwiska prezydentów na to wskazują. 

BTW. Lincoln urodził się w Kentucky, ale zaraz niedługo potem przeprowadził się do Ohio i zasadniczo tam się wychował, a to był stan niebieski :)


No nie, ale przed wojną secesyjną (albo jeszcze wcześniej, przed latami trzydziestymi) instytucje federalne były znikome, ich wpływ na obywatela był mały lub bardzo mały. Nie tylko na południu. Tam były możliwe takie sytuacje jak „krwawiące Kansas”, gdzie przed dekadę milicje obywatelskie naparzały się otwarcie i Waszyngton nic z tym nie mógł zrobić. Przecież to był kraj, który potrafił przez wiele lat funkcjonować bez banku centralnego, bo kojarzył się z „tyranią pieniądza”. Nie tylko Dziki Zachód był minarchistyczny. 

15 minut temu, szramek napisał:

Na przełomie XIX i XX wieku istniał na przykład potężny sprzeciw społeczny wobec utworzenia federalnej agencji śledczej, bo obawiano się zbyt wielkiej władzy państwa wobec obywateli. Śledztwa kryminalne czasem były prowadzone przez praktycznie amatorów/wolontariuszy.

 

To w nawiązaniu do:

Chyba tylko przed kolonizacja białych i w czasach ekspansji na zachód, gdzie tworzyły się osiedla ludzkie bez jakiejkolwiek jurysdykcji ze wschodu

W XIX wieku istniał chyba w USA potężny sprzeciw społeczny przeciw tworzeniu jakiejkolwiek instytucji federalnej :)

  • Lubię! 1
Odnośnik do komentarza

Ale krwawiacy Kansas był wynikiem raczej tego, że Waszyngton nie wiedzial co robic, a samo wydarzenie było rezultatem jego polityki i starć północy z południem. Co nie znaczy, że ingerować nie chciał, tylko się bał przedwczesnego zaognienia sytuacji. 

 

Co do znikomości udziału federalnych przed 30. - zostaje mi uwierzyć, jesteś historykiem, ja te lata muszę jeszcze trochę nadrobić ;)

Odnośnik do komentarza
5 minut temu, schizzm napisał:

Ale krwawiacy Kansas był wynikiem raczej tego, że Waszyngton nie wiedzial co robic, a samo wydarzenie było rezultatem jego polityki i starć północy z południem. Co nie znaczy, że ingerować nie chciał, tylko się bał przedwczesnego zaognienia sytuacji. 

 

Co do znikomości udziału federalnych przed 30. - zostaje mi uwierzyć, jesteś historykiem, ja te lata muszę jeszcze trochę nadrobić ;)

Właściwie, to po latach trzydziestych też: ostatecznie to wtedy zatopiono bank centralny :)

Odnośnik do komentarza
  • Hajd zablokował ten temat
Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...