Skocz do zawartości

Piece of cake


Loczek

Rekomendowane odpowiedzi

@ nic mi o tym nie wiadomo. Czekaj, pójdę Blissa spytać.

 

----------------------------------------------

 

 

Miałem jedną torbę podróżną, jedną podręczną, paszport, dowód osobisty i za długie włosy. Po prostu - nie zdążyłem pójść do fryzjera, ale kiedy przybyłem na miejsce okazało się, że moje za długie są i tak krótsze od innych, bo innym było szkoda wydać na to hajs.

Opowiem wam historię nieco monotonną, nieco infantylną, ale realną, bo tak żyją Polacy na emigracji poszukujący kilku złotych by wysłać rodzinie z kraju Kwitnącego Tulipana czy Wiatraka.

Może zacznę od początku :

Po wylądowaniu w Rotterdamie udałem się do wypożyczalni samochodów. Poprosiłem o coś, co nie rzuca się w oczy, ale też o coś, co może jeździć. Facet marszczył czoło, szukał, główkował, aż wreszcie wyskoczył, jak Filip z konopii, z fantastycznym Saabem 9-3 2.2 w TDI, którego kiedyś zostawił jakiś Polaczek w rozliczeniu za parking. Po prostu, poleciał do Anglii, zapomniał, że za parking się płaci i po powrocie okazało się, że dwa tysiące euro pokonało ziomka. Przyjąłem z radością, aczkolwiek skórzana tapicerka i drewniane wstawki napawały średnim optymizmem - zależało mi na byciu " no name ".

Droga do Moerkapelle wiodła wzdłuż autostrady autostrad. Byłem zaskoczony tym, że z Wypizdówka Dolnego do Biedronki wiedzie czteropasmowa autostrada. I to całkowicie darmowa, z licznymi rozjazdami, bez tirówek, z za drogimi stacjami benzynowymi. Nie znalazłem żadnego zaczajonego w krzakach psa ze snajperką, czyhającego na 2 km ponad dozwoloną prędkość. Policja była, owszem, w uszytych na miarę uniformach, z uśmiechem, w Mercedesie E klasa z klimatyzacją. Ale oni żyli swoim życiem, bez wkurwiania społeczeństwa.

W miastach można było kupić paliwo o 10 centów taniej, ale pod warunkiem, że masz przy sobie kartę płatniczą. Gotówki nikt nie przyjmie, bo też nie ma pracownika takiej stacji. Nie płacisz pensji możesz kupić taniej. Dlaczego? A dlaczego nie? Wymusza to na Holendrach i całej dziczy nieholenderskiej chodzenie do banków, a banki ruchają każdego na ubezpieczenia i inne tego typu rarytasy.

Podobno miałem mieć pracę załatwioną przez wujka z Polski. Wjeżdżając do wioski zatrzymałem się na głównym skrzyżowaniu. Na asfalcie namalowane było białe koło, więc pomyślałem - rondo. Włączam kierunkowskaz, robię zamach żeby rąbnąć okrąg, na co jadący na rowerze pukali się w łby mówiąc pod nosem coś, czego nie powinienem usłyszeć. Później dowiedziałem się, że to nie rondo, tylko w taki właśnie sposób oznacza się każde skrzyżowanie w mniejszych miejscowościach.

Minąłem polski sklep Stonka, w którym polska rodzina żyła z dymania Polaków na obczyźnie. Za drogie piwo, za drogie jedzenie. Kupisz w Lidlu w Polsce Lecha w promo za 2,70, a tu musisz dać już 1 euro. Polskie żarcie, polska marża i kurewsko szyderczy uśmiech kurewsko ładnych osiemnastolatek, które przyjechały dorobić na wakacje za kurewsko małe pieniądze. Business Class pełną gębą.

Skręcam w lewo, wjeżdżam na teren pseudo-osiedla. Mijam parking stworzony na całe cztery samochody o zatrzymuję się przy mostku prowadzącym przez wypełniony wodą kanał przypominający małą rzeczkę. Po lewej cudowny budynek - wylaszczony, wymuskany, z kwiatkami, pierdółkami. Był tak czysty, że nawet Perfekcyjna Pani Domu miała by tym razem wolne.

Po prawej zaś duży budynek ze starymi drzwiami. Oba otwarte na oścież. W jednych stoi jakieś osiem osób i bacznie obserwuje moje poczynania za kółkiem zagryzając w pyskach przywiezione z Polski papierosy, dzierżąc w dłoniach trzonki namiętności żywcowo-lechowe. Drugie drzwi zionęły starym, obskurnym korytarzem wyścielonym jak pysk nastolatka czarnymi rowerami. W Polsce wstyd takim jechać, a tu wstyd chodzić z buta.

Demynszit. Wrzuciłem wsteczny, odjechałem dwa metry, otwieram szybę i z przyzwyczajenia walę po angielsku do ziomeczków. A ci patrzą na mnie, jak bym im obiecał 500+ na każdą puszkę piwa. Po chwili orientuję się, że to lumpen proletariat, pytam gdzie mogę auto postawić, kto mi pomoże wnieść rzeczy i że obiecano mi mieszkanie u góry, bo podobno na dole jest już pełen pakiet. Ludzie patrzą na mnie zdziwieni, nagle z tłumu wypada nafukany jakimś szitem Grzegorz, otwiera drzwi od auta i wyjmuje moje rzeczy. Dziękuję mu, parkuję zaraz przy Audi A4 na polskich blachach, wysiadam, nabieram powietrza w płuca i widzę, że większość tych ludzi to nie Piece of Cake.

Odnośnik do komentarza

Drzwi wejściowe do budynku były ujebane niebieską, odpadającą farbą. To znaczy, może kiedyś były pomalowane. Chwytam za klamkę, ale klamki nie ma. Wisi tylko coś na kształt pękniętej podkowy i dziurka na klucze. Dostałem ich cały pęk, żaden nie pasował do drzwi wejściowych. By też domofon, ale tylko wygląd wskazywał na to, że działa. Otwieram drzwi, wchodzę, potykam się o kartony z kartonami. Trochę tu śmierdzi, trochę tu ciasno i trochę tu ciemno. Ale podobno przyzwyczaję się, bo człowiek to nawet do gówna się przyzwyczai - jak mawiała Dorota, która przyjechała tu na wakacje, a siedzi już trzynasty miesiąc i mówi, że to praca jej życia. Rarytasów nie ma, jest przejebane, ale człowiek się przyzwyczai.

Pomiędzy rowerami stały zielone kosze na śmieci. Dokładnie dwa, z czego jeden zapełniony po brzegi. Śmieciarki przyjeżdżają tu raz na tydzień i zabierają śmieci nieposegregowane. Plastiki zabierają co trzy tygodnie, kartony też. Tylko naprzemian, żeby burdelu nie robić. Wystawiasz zatem takie kontenery na zewnątrz, a później, jak wracasz z pracy musisz je wciągnąć zaś do środka. Nie było by w tym nic złego gdyby nie to, że jak zapomnisz wystawić musisz z jebiącym workiem męczyć się kolejne trzy tygodnie. Albo zutylizować samemu w jakiś bliżej nieokreślony sposób.

Na końcu korytarza były drzwi których zawiasy ostatni raz widziały smar nigdy. Były ciche jak Nergal na kwasie karbonarowym, więc wchodząc po cichu wchodziłeś po głośnu.

Kręte schody prowadzące na górę skutecznie wybijały ze łba pomysł na najebanie się z ziomkami. Chyba, że masz dobre ubezpieczenie, ale to już insza inszość.

No więc, obiecano mi " mieszkanie na górze ". Szkoda tylko, że w mailu nie było podziału na orzeczenie i podmiot. Mieszkanie jako rzeczownik rozumie się samo przez się. Zaś mieszkanie w formie czasownika, a w tym przypadku tak było, to pokój na piętrze. A takich pomieszczeń było jeszcze cztery, w każdym mieszkały dwie osoby.

Miał być Indiana Johnes, a jest Mariana Wąs.

Dali mi klucze do drzwi, które byle pierdnięciem można otworzyć. Otwarłem kluczem, żeby nie było. W środku miałem cztery metry kwadratowe parteru, osiem schodków wielkości pudełka po zapałkach i antresole z jebitnie dużym łóżkiem. W dachu zainstalowali mi coś jak by szybę, którą mogłem sobie otwierać jak było za gorąco. A było. Kurewsko.

Podziękowałem Grześkowi za pomoc, obiecałem piwo, zamknąłem drzwi, spojrzałem na niepoodkurzaną podłogę, na brudne ściany, brudny sufit, zapewne obspermiony materac ... położyłem torby na kanapie, rzuciłem okiem na telewizor którego nie było i powiedziałem sobie, że te dwa tygodnie tutaj to będzie najgorszy syf w moim życiu.

 

Wychodzę na korytarz. Dwie duże lodówki połączone z zamrażarkami zionęły pustką nie licząc kanapek zrobionych " na jutro do pracy ". Kanapki?

Pytam ludzi zgromadzonych jak świadkowie jehowi w kuchni co i jak, a oni, że pięterko w lodówce jest moje, że jeden sracz jest na sranie, a drugi połączony z łazienką do łazienkowania. Jest pralka, jest suszarka, w kuchni jest miejsce dla każdego.

Taka komuna. Ciekawe czy partnerami też się wymieniają?

Oparłem się o kant blatu. Była tu kuchenka mikrofalowa pamiętająca jeszcze dzieciństwo Urlicha von Jungingena, zamrażarka wywalona po brzegi matczynymi " będziesz głodny to sobie ugotujesz ", jeden zlew, jedna suszarka na naczynia, dwie skórzane kanapy i jeden stół. Jak jedna osoba gotowała druga czekała w kolejce. Jak druga czekała to trzecia mogła czekać, ale już w pokoju. Zupki chińskie wiodły tu prym, bo podobno pracuje się od szóstej rano do oporu.

Zamierzałem jutro to sprawdzić, aczkolwiek na moich dwóch ramionach rozsiadły się dwa potworki : wyjebka i zapierdol.

Wyjebka - chłopaku, pakuj manatki, wyślij tu brata, niech on ora. Gówno się w Polsce dorobił, gówno w Anglii robi, niech tu tyra, a ty wracaj na Stadion Miejski.

Zapierdol - zamknij ryj plugawa szmato, bo cię do Berezy Kartuskiej wyślę. Paweł, sam tymi rękoma budujesz swoje życie. Dałeś radę na Sand Bayu jako kelner, dasz radę przy różach. Nie takie majty się ściągało!

Wyjebka - juz się narobiłeś w życiu. Masz auta za milion funtów, hajsu na koncie więcej niż Valderama kudłów na łbie, a róż ci się zachciało? Nosz debil!

Zapierdol - na mydło do Bakutilu cię przerobię. Bez pracy nie ma kołaczy.

Siedzę tak i słucham jednego i drugiego i nie wiem czy ja jestem już mądry, czy jeszcze głupi, czy już kapitalista czy jeszcze Polak.

 

Odnośnik do komentarza

O dziesiątej wieczorem słońca już nie było, ale za oknem i z lufciku w dachu walił dzień hejnał z taniego wina. Jak byś się nie ułożył jest jasno. Kołdrą się nie przykryjesz, bo jest gorąco. Zasypiasz w męczarniach, nie wiesz kiedy, a budzi cię dźwięk pierdolonego budzika o piątej minut dziesięć. Kiedy pierwszy raz zerwałem się z łóżka w głowie miałem jedną myśl - pakuj się chłopie i ciśnij do Anglii. O tej godzinie normalni ludzie przewracają się z boku na bok, a ci mniej normalni robią posiłki na cały dzień, bo są na diecie, albo mają męża co wymaga, ale dobrze płaci.

Kanapka z dżemem, szybka kupa, bez kawy, na pół umyty, lekko rozczochrany zlazłem po schodach do samochodu. W mieszkaniu nie było już nikogo, bo ponad połowa pocisnęła na szklarnie rowerami, a mniejsza połowa z buta. Samochodem zatem poruszałem się tylko ja.

Szklarnie znajdowały się do miejsca zamieszkania całe dwa kilometry dalej, ale jeszcze mnie Bóg nie opuścił, żebym o piątej z hakiem na piechotę zasuwał.

Kiedy dojechałem na miejsce oczom mym ukazał się pentagon róż. Pierwszy budynek, parking, na nim same tłuste bryki. Za oknem widzę, że holenderskie pyski żrą już śniadanie. Brama otwierała się po drugiej stronie, więc trzeba było wysiąść, przejść przez drzwi, pociągnąć za sznurek, wrócić i czekać aż wrota się uniosą. Później jakiś kilometr wzdłuż szklarni dojechałem na swoją.

Szklarnia numer trzy - podobno najłatwiejsza, podobno najlepsza bo pracy dużo ale róże kolców nie mają. Są białe, mówią na nie White Queen.

Wbijam do środka, korytarzem do końca. Po lewej mam kantynę, a na niej grupka Polaków udaje, że mnie nie widzi. Po głośnym - cześć, kilka osób unosi leniwie wzrok znad smartfonów, kiwa głową że niby cześć, ale mają mnie głęboko w dupie jak Ricky Martin swojego chłopaka.

Siadam wygodnie na plastykowym krześle. Nie wiem co robić, bo to takie nowe i inne. Nikt mnie nie instruuje. Zauważam w kącie sali ekspres, robię sobie mocną czarną, a że nie ma słodziku, muszę walić gorzką.

Nim minęła szósta kantyna zapełniła się jakimś tuzinem ludzi, z czego dwóch to Holendrzy, a reszta to krajanie.

- Jaki masz rozmiar ręki? - spytał krótko przystrzyżony chłopak o niebieskich oczach i lekko przykurczowatym przykurczu.

- Skąd mam wiedzieć?

- Na moje oko - zmrużył oczy - dziewiątka. Dobra, łap i dawaj ze mną. Mamy dzisiaj trzy nowe osoby, więc normy nie będą liczone do końca tygodnia. Ty idziesz na siódemkę, ty na trzynastkę, ty pomagasz Asi, Ty Kasi, Ty Zbyszkowi. A my idziemy razem.

Zastanawiałem się czy mówi do mnie, do siebie, czy do kogokolwiek, bo nikt go nie słuchał.

Odnośnik do komentarza

Szklarnia z samej definicji to nic przyjemnego. Otworzyli drzwi, a w zasadzie wrota i oczom mym ukazał się las ... róż. Najpierw łapy pod dyfuzor spirytusu. Dobrze, że za chlanie wywalali, bo dziennie flaszka by schodziła. Wysterylizowane łapy wsadziłem w rękawice, takie trochę ogrodowe, trochę budowlane. Najpierw byłem w bluzie z długim rękawem, bo nie chciałem być pocięty, ale wszyscy mi mówili - człowieku, ugotujesz się, weź to zdejmij. Niech spierdalają, jestem mądrzejszy. Idziemy więc główną alejką, a tu po lewej i po prawej morze róż. Mało rozwinięte, bardziej rozwinięte, same łodygi i tak dalej.

Ta cała szklarnia dzieliła się na sekcje, a sekcje na stacje, a stacje na pady. No i tak : niebieska, czerwona i żółta należała kolejno do Gosi, Michała i Adriana. Każde z nich przyjechało do Holandii na chwilę i zostało na zawsze. To wciąga jak chodzenie do burdelu, albo nienawidzenie Manchesteru City.

Ja trafiłem na Michała, który był szefem wszystkich szefów. Zarządzał swoją sekcją, pozostałymi sekcjami, a w międzyczasie gadał po angielsku w stopniu upośledzo-inwalidzkim z Holendrem o imieniu Kos. To taki Psikutas, z es na końcu.

- Bierz "szara" bierz "karę" i wchodź w pada- dostałem komendę i chuj wie co mam zrobić. Patrzę na Polaczków a oni giną w gęstwinie tych róż. Patrzę na Michała, a on idzie za mną i jest wyraźnie wkurzony, że nie zrozumiałem rebusa. Więc pytam :

- Co to jest szar, kara, pad?

- Szar to to czym tniesz ( czyli takie nożyco - sekator ). I idziesz - ruszył przodem jak polska husaria - i wycinasz. Albo z korektą, albo nad drugim listkiem. Jak nie wiesz gdzie jest drugi listek to przykładasz szara do róży, odmierzasz długość rączki i tniesz. Pamiętaj, jak minie ochronka będę za tobą chodził i sprawdzał. Jak będziesz kiepsko pracował to cię zwolnią.

- Mhm - odparłem, trochę zmieszany, trochę rozbawiony.

- Kara to ten wózek.

Patrzę się na wózek, a on jedzie w padzie ( pad to po prostu uliczka wzdłuż jak by grządki róż. Albo inaczej, to tak, jakby żywopłot róż, ale po dwóch stronach tego żywopłotu są szyny i ten wózek raz z jednej strony pchasz, a raz z drugiej. W każdej karze znajdują się maty. Zakładasz matę na dwa uchwyty, a później ścinając róże wkładasz je do tej maty. Wózek pchasz, ścinasz i dalej pchasz. Kiedy mata się zapełni przechodzisz na drugą stronę i teraz ciągniesz. Z ciągnięciem jest o tyle trudno, o ile wolniej pracujesz ).

- Karę lepiej zawsze pchać. Facet musi pchać, a nie ciągnąć, zgadza się ?

- Jesteśmy w Holandii. Tu to chyba nie ma większego znaczenia - zaśmiałem się pod nosem, ale Michał zdawał się mieć poczucie humoru na poziomie kadry w nogę Gibraltaru.

- Kiedy zapełnisz obie maty zasuwasz na środek, tu masz kary podzielone na osiem kwadratów. Róże wyjmujesz w macie, wkładasz do kary, ale tak, żeby małe były na zewnątrz. Musisz robić taką jak by piramidkę, bo dziewczyny na sortowni, kiedy otwierają matę, mają od razu poukładane - duże i małe róże osobno. Takich mat w ciągu godziny masz uzbierać osiem, bo co kilka dni chodzi tu Johan, właściciel i liczy. Jak się nie zgadza raz, to spoko. Dwa razy też nie jest źle. Ale jak po raz kolejny nie wyrobisz normy, to sorry, ale cię zwolnią.

Co mnie kurwa interesują dziewczyny na sortowni? Po jaką cholerę mam robić jakąś piramidkę? Sam nie wiem, w mojej głowie urósł wulkan i powoli tryskał lawą wkurzenia. Po jaką cholerę jak tu jestem?

W tej chwili z natrysków zlokalizowanych zaraz przy lampach nagrzewających poleciała lekka, przyjemna mgiełka. Wszyscy wzięli głęboki oddech, a z poszczególnych padów poleciało orgazmowe " och jak przyjemnie ". Jak się później dowiedziałem, ta mgiełka to chemia dzięki której róże rosną do 2-3 cm na dobę. A ludzie cieszą się, celebrują te chwile, bo to kilka kropel pocieszenia przy tej orce na ugorze.

Jak Żydzi w kwasie " och Hans, ale Ty nas rozpuszczasz " .

Odnośnik do komentarza

 

 

za oknem i z lufciku w dachu walił dzień hejnał z taniego wina

Nie rozumiem tego kawałka zdania :|

 

Ostatni post mocno antysemicki:

 

 

W tej chwili z natrysków zlokalizowanych zaraz przy lampach nagrzewających poleciała lekka, przyjemna mgiełka.

 

 

Jak Żydzi w kwasie

:kekeke:

Odnośnik do komentarza

@ ;)

----------------

 

Po pierwszych trzech godzinach była przerwa półgodzinna, z czego pierwszy kwadrans był płatny. Po kolejnych trzech było znów pół h pauzy ale już za darmo, a później, jeśli było dużo pracy, piętnaście minut, również bezpłatne. W Anglii wszystko jest płatne. Tu tylko praca.

 

W Holandii nie można pracować bez numeru sofi, a ten załatwiało się w Hadze. Właścicielka całego zakładu powiedziała, że niebawem udamy się do tego miasta, ale póki co mam pracować i o nic się nie martwić. Ja to miałem gdzieś, bo jestem tu by nauczyć się obchodzić z różami, ale ludzie którzy zarabiają tu na życie pierwszy etap mają bardzo niebezpieczny. No bo co jak cię wyrzucą za 2-4 dni? To 50 godzin pracujesz za darmo? Nie wyrobisz sofi, nie wypłacą ci kasy. Oczywiście Polaki Cebulaki zgadzają się na takie warunki, bo przecież tak trzeba i cmok cmok panie Holendrze, że w ogóle tu mogę być.

 

Na przerwie poleciałem do biura dowiedzieć się jak wygląda temat mieszkania. Okazało się, że mam 28 dni wypowiedzenia umowy za pokój. Podobno w ten sposób firma zabezpiecza się przed ludźmi, którzy z dnia na dzień wyjeżdżają. Czyli musisz jebać w pocie czoła wystarczająco długo, żeby mieć kasę na to, by wypowiedzieć umowę. Czyli pracujesz na to, żeby móc nie pracować. Czyli to nie Piece of Cake.

 

Praca w Holandii to 152 godziny pełnego etatu. Wszystko co robisz ponad to zaliczane jest przez rząd jako nadgodziny. A jeżeli robisz nadgodziny to trzeba ci płacić mniej, bo jesteś mniej produktywny. W efekcie miałem 7,26 euro na godzinę pracując na etacie, a nadgodziny powinny być płacone 7,26 euro minus 41%, bo tyle wynosi podatek. Firma szła jednak na rękę i jeśli chciałeś całość hajsu od razu płacili ci 7,26 x 152 h a resztę pomniejszoną do 6,50 euro za h dostawałeś w kopercie. To takie znane Polakom - dawanie w kopercie. Ale to też taka nowość - im dają, a nie oni.

To jak sobie porównam Wielką Brytanię do Holandii, jeśli chodzi o zarabianie hajsu, to jak bym jeździł Ferrari i przesiadł się na Golfa Cztery z podtlenkiem ElPiDżi.

W Anglii chcesz pracować więcej to ci zapłacą więcej. W Holandii chcesz mieć więcej, ale ci się to totalnie nie opłaca, bo zarobisz o połowę mniej z tego, co powinieneś mieć na więcej. Kastruje to możliwości podjęcia drugiej albo i trzeciej pracy. Bo i po co ?

 

- Fakenszit - pomyślałem, no ale co zrobić. Musiałem przytaknąć, powiedzieć że chylę czoła że w ogóle mogę tu być i rozmawiać i oddychać holenderskim powietrzem. A potem wróciłem na szklarnię, bo pół godziny mijało szybciej niż sen Wawrzyniaka, że jest dobrym piłkarzem.

Po przerwie ponownie ścianie róż. Tym razem jest jeszcze nudniej, bo myślałeś, że skończyłeś, a to był czwarty pad. Takich padów masz ... dziesięć. Myślisz - dziesięć walnę do pierwszej, a później siema. Ale to by było zbyt proste.

Po cięciu róż są trzy akcje :

Plauza - wchodzisz w ten cholerny pad i rękoma, bez rękawic obrywasz z dobrych kwiatów chwasty.

Lauza - chodzisz po padach i wycinasz chwasty, usuwasz łodygi bez kwiatów, przerzedzasz chaszcze, wycinasz niedorozwinięte róże. Chociaż, czasami zastanawiałem się kto jest bardziej niedorozwinięty - róża czy człek.

Knopfy - chodzisz i zrywasz takie kwiaty róży które są już przekwitnięte. Ładujesz to do toreb zawieszonych na wysokości pasa, a potem wrzucasz wszystko do zielonych kontenerów na śmieci.

 

Wszystko musisz robić szybciej niż Pazdan odbiera piłki. Bo chodzi : Michał i opierdala Polaków. Chodzi Koss i opierdala Michała i Polaków. I chodzi Johan ( szef wszystkich szefów ) i ma pierścień śmierci.

Jak jest mało róż, pracujesz siedem-osiem godzin. Jak jest dużo - do dwunastu.

Ja tu jestem na dwa tygodnie. Ale ludzie po ośmiu latach takiej orki oprócz hajsu mają w mózgu kawał szitu. Mają hajs na mieszkania, dziwki, dragi, zakładają rodziny, biorą kredyty, utrzymują rodziców i dzieci, spłacają długi. I po grubych latach budzą się z hajsem i ręką w nocniku.

 

Ja tu poznałem ludzi, którzy nie potrafią po ośmiu latach powiedzieć słowa po holendersku i po angielsku. Mieszkają na osiedlach Polaczków, pracują z Polakami i działają na zasadzie kleszcza, kiedy ktoś gada w tych językach.

Ja tu poznałem ludzi, którzy wyjechali by zapłacić dzieciom za studia. A po dwóch latach dzieci powiedziały, że mają w dupie studia i wolą na róże przyjechać, bo studia w Polsce produkują bezrobotnych.

Ja tu poznałem ludzi, dla których jedynym celem w życiu jest pójść do pracy. Odkładają pieniądze żeby tylko odłożyć, ale nie mają żadnego celu, nikt na nich w Polsce nie czeka, nie mają przyjaciół, znajomych. Jest : pobudka, kupa, śniadanie, praca, kupa, zakupy, film, sen. I to kopiuj i wklej na każdy dzień tygodnia. Tu ludzie nie biorą wolnego, bo wolą nawalić hajsu.

 

Quo Vadis Polaczku na obczyźnie?

 

Odpaliłem Saaba i rąbnęło mi koło pasowe wału korbowego. Demynszit, myślę sobie, bo przecież dopiero zacząłem zarabiać a już mam wydatki. No więc, pytam wszystkich o to czy jest gdzieś jakiś mechanik w Moerkapelle, albo blisko. Dostałem numer, dzwonię. Dodzwoniłem się do Polaka, który zna polskiego mechanika. Zaprowadził mnie do niego, zapłaciłem 250 euro za naprawę + 20 euro za naprawę czegoś tam. Jak się później okazało - naprawa kosztowała mnie 250 euro, a 20 euro to opłata dla Polaka, co zna polskiego mechanika. Pomagamy sobie jak kurwy na wylotówce z Opola.

 

Chcesz pojechać na lotnisko? Nie ma sprawy, 200 km kosztuje bak paliwa pod korek. Nie podoba się, zawsze możesz pojechać taksówką.

Odnośnik do komentarza

Miałem ciśnienie, by wrócić do Anglii. Przyzwyczaiłem się do tego sielskiego życia - spokojne poranki, okropne jedzenie i uprzejmość do zrzygania. Niebawem miał minąć cały okres mojej pracy, więc powoli szykowałem się do wyjazdu.

Mówili, że Holendrzy gadają bardzo dobrze po angielsku. Ale ile razy byłem w Lidlu, Jumbo czy jakimś mniejszym sklepie i próbowałem przebrnąć przez " Do you speak english " niemal zawsze w oczach takiej osoby pojawiał się strach, obstrukcja, by po chwili wypełnić niezręczną ciszę " a little " lub czymś po holendersku. A ten język brzmi jak połączenie suahili z odgłosem opróżniającego się słonia, z dodatkiem języka francuskiego i rozkazami SS.

No więc, stoję sobie na światłach, a obok drogę zajeżdża mi baba na motorze. Ja mam zielone, a ona nie rusza. Trąbię, ona pokazuje mi że przeprasza i rusza. Ale zajeżdża mi drogę, hamuje, zmienia pasy. Dojeżdżam do kolejnych świateł, otwieram szybę i krzyczę po angielsku, że pies jej mordę lizał jak ma tak jechać. A ona, że mój samochód to przedłużenie fiuta. Wkurwiony wychyliłem się przez okno i krzyczę, że wolę fajny samochód niż dużego fiuta! Ależ byłem podniecony, że jej dowaliłem. Siadam wygodnie i ... dopiero po chwili uświadomiłem sobie co tak naprawdę powiedziałem. I jak to świadczy o tym co mam w gaciach. Zamknąłem szybę, wcisnąłem w gaz i minąłem sikającą ze śmiechu dziewuchę.

A jednak Holendrzy może nie zawsze gadają po angielsku, za to doskonale ten angielski rozumieją.

 

Siedzę w kuchni, jem obiad - pulpety ze słoika w sosie pomidorowym i dmuchany chleb. Akurat ten smakował podobnie jak ten brytyjski, więc po trosze czułem się jak w domu. Demynszit, nie myślcie, że jestem Anglikiem. Jestem Polakiem z krwi i kości, ale jakoś wolę o sobie mówić, że mój dom to Anglia. No i siedzę i jem, a tu nawalony Polak, jakiś Krzysiek drze się do żony :

- Kochanie, chodź, zobaczysz jak się fajnie wysrałem!

Kobieta właśnie wchodziła do kuchni żeby zrobić kawę. Spojrzała na mnie zażenowana, odwróciła głowę i krzyczy :

- Fuj. Krzysiek, no coś ty!

- No chodź, nie uwierzysz!

Uśmiechnąłem się nieco zażenowany. Jakoś te pulpety wchodziły.

Babka zatkała nos, wbiega do łazienki i mówi głośno :

- Ale tutaj nic nie ma.

A on :

- Jest jest! Na wadze leży!

 

To nie pierwsza taka sytuacja. Ostatnio słyszałem jak Krzysiek będąc w centrum Zoetermeer - takiej wioski, która jest większa od Moerkapelle, więc jest już z centrum, trafił na patrol policji z psem. Siedziałem wtedy na ławce, pałaszowałem lody. Pies obwąchuje Krzyśka, a policjant do niego :

- Pies mi mówi, że może pan mieć przy sobie narkotyki i być pod ich wpływem.

A Krzysiek wsadza ręce do kieszeni i odpowiada :

- Ja pod wpływem? To pan z psem rozmawia.

Przeszukali go i puścili. Spryciarz.

 

W międzyczasie do Weston Super Mare wpłynęło sporo ofert za piłkarzy. Najbardziej rozchwytywanym był Josip Benic. PSG dawało za niego 30 milionów funtów. Musiałem to dobrze rozegrać.

 

Odnośnik do komentarza

Tego dnia postanowiłem, że kończę z różami. Dowiedziałem się już jak je ścinać, czym podlewać, w jakich temperaturach rosną. Zdobyłem adres największych targów roślin w Holandii. Niestety nie dotarłem na miejsce, bo praca zajmowała 80% mojego czasu, ale złapałem odpowiednie kontakty. Postawienie szklarni z różami nieopodal Weston Super Mare to mega karkołomne zadanie, ale nie takie majty się ściągało.

Odstawiłem samochód do wypożyczalni. Gość był zdziwiony, że tak długo go trzymałem. Kiedy skumał kim jestem powiedział, że za auto płacę 50%. Dałem mu autograf i obiecałem, że jak będzie na naszym meczu to dostanie wejściówkę za darmo.

 

Po powrocie do domu w czasach wszytko od nowa. Przygotowania do kolejnych meczów były w trakcie. Trezeguet co prawda nie spodobał się Blissowi, bo ruchał mu Dżoannę ( ciekawe, kiedy dowie się o mnie ), więc dostałem informację, że po sezonie nie przedłużamy z Francuzem kontraktu i że mam szukać sobie nowego asystenta.

 

Premier League

03.04.2021 Arsenal 1:2 Weston Super Mare ( Rodriguez ) ( Goransson, Perica )

 

Po rozgrzewce z Kanonierami sierotka Marysia rozlosowała nam w Champions League bratobójczy pojedynek z Newcastle. Podopieczni Sami'ego Hyypii mówili w prasie, że zeżrą nas jak fasolkę na śniadanie, a sam Fin twierdził, że mamy mega farta w tych rozgrywkach, ale ćwierćfinał to nie Piece of Cake. Oczywiście, musieliśmy wybić im z głów te szumne myśli. W roli młotka wystąpił Francuz.

 

Champions League Ćwierćfinał 1 Mecz

06.04.2021 Weston Super Mare 2:0 Newcastle ( Dembele 2 x )

 

Puchar Półfinał

10.04.2021 Weston Super Mare 3:2 Aston Villa ( Wik, Jairzinho 2x ) ( Samuel, Sinnott )

 

W rewanżu zagraliśmy już jak perfekcyjna Pani Domu. Newcastle zostało rozjechane jak czołgający się żołnierz przez Panzerkampfwagena. Dembele pokazał klasę, po każdej strzelonej bramce udawał, że kołysze dziecko, bo podobno jego kobieta ( trzecia, bo pozostałe dwie o sobie nie wiedziały ) była w ciąży. Trezeguet nabijał się, że to nie dziecko Moussy.

 

Champions League Ćwierćfinał Rewanż

14.04.2021 Newcastle 0:5 Weston Super Mare ( Dembele 3x, Wik, Perica )

 

Premier League

17.04.2021 Weston Super Mare 4:3 Tottenham ( Silva sam., Martial, Jairzinho, Goransson ) ( Berahino 2x )

 

A potem nadszedł czas oddzielić chłopców od mężczyzn. Na wieśniacko - brzmiący stadion Stadion Miejski przyjechały Żabojady z Paryża i pod batutą Rubika Blanca mieli nam pokazać jak się gra w piłkę nożną. Wielką gwiazdą Petrodolarów był Marco Veratti, ale zdecydowanie najwięcej orgazmów laski miały witając w Anglii duet argentyńko-brazylijski : Paolo Moran i Marquinhos.

Sam mecz przebiegał pod moje dyktando. Rąbaliśmy Francuzów z każdej możliwej strony, przez co Jeronimo Rulli po meczu płakał, że on tak już nie może, że nie da rady, że on musi się podzielić informacją, że jest zoofilem i dlatego go Bóg pokarał każąc puszczać takie szmaty.

 

Champions League Półfinał 1 Mecz

21.04.2021 Weston Super Mare 3:0 Paris Saint-Germain ( Dembele 2x, Ronaldo )

 

Premier League

24.04.2021 Weston Super Mare 2:1 Crewe ( Dembele, Jairzinho ) ( Ugwu )

Co Dembele grał ostatnio to nie mam pytań. Prasa penetrowała jego biografię. Żurnaliści rozpisywali się, że kupi go Real Madryt, że Chińczycy zrobią z niego króla i że nazwą jego imieniem markę luksusowych jachtów. Ja nie zamierzałem go sprzedawać, za to za Pericę wpłynęło zapytanie z Juve, czy dwadzieścia baniek styknie, żeby szarpał za spódnicę Starą Damę. No nie styknie, wara do Makaronu.

 

Champions League Półfinał Rewanż

27.04.2021 Paris Saint-Germain 1:0 Weston Super Mare ( Werner )

 

Premier League

30.04.2021 Wigan 0:4 Weston Super Mare ( Ronaldo, Martial 2x, Oates )

 

Idziemy jak lodołamacz na ruskim paliwie. Nie straszne mam wilki jakieś. Po przegranej z PSG Blanc zapytał, czy jak da 40 milionów za Benica, to będzie spoko.

I tym razem miałem rozkminę, bo na przyszły sezon hajs by się przydał. Powiedziałem mu, że musi poczekać z odpowiedzią. Chorwat sikał po nogach z radości, bo to podwyżka o 100% dla niego. Bał się jedynie ISIS, bo prężnie działali u Żabojadów. W ciągu ostatniego roku w zamachach terrorystycznych zginęło ponad tysiąc osób. Ale hajs ważniejszy od bezpieczeństwa.

 

Do końca sezonu został już ogryzek czasu.

Odnośnik do komentarza

@ Tak trochę nie po polskiemu :P

 

---------------------------------------------------

 

Kolejne oferty :

 

Stipe Perica - Liverpool 22 mln, Inter 23 mln.

Peter Rasmussen - Manchester United 15 mln i Bayern 16 mln, z czego 2 teraz i reszta kiedyś.

Eifion Oates - Southampton 7 mln.

Athanasopoulos - Chelsea i Real Madryt po 30 mln.

Josip Benic - 40 mln z PSG.

 

Jedno jest pewne, po sezonie będziemy mieli mnóstwo hajsu na transfery.

 

Problemem ( chyba tej wersji gry ) jest to, że kiedy wynajduję potencjalne Młode Strzelby, to nawet drugoligowy placek chce za piłkarza X 20 mln. WTF ? :/

Odnośnik do komentarza

Końcówka sezonu, końcówka oczekiwań, kilka ostatnich oddechów. Huśtawka nastrojów miażdżyła nas od środka, ale nie dawaliśmy tego po sobie poznać nawet w wywiadach. Mocniejsi ich udzielali, a tym, którym sen z powiek spędzało mistrzostwo nakazałem zamknąć pysk.

Mała wpadka z Liverpoolem nie pokrzyżowała naszych szyków. Udowodniła mi natomiast, że Arnold van Graaf, nazywany przez moich skautów Wonderkidem to bardzo dobry nabytek. Złożyłem zapytanie.

Premier League

02.05.2021 Liverpool 2:0 Weston Super Mare ( Gnabry, van Graaf )

 

Trzy dni później udało się pokonać w bardzo wyrównanym meczu Manchester United, który pod batutą Slavena Bilica ledwo dociągało do czwartego miejsca w lidze.

Premier League

05.05.2021 Weston Super Mare 3:2 Manchester United ( Ronaldo 2x, Laudrup ) ( Shaw, Abiola-Daramola )

 

Kolejne trzy dni wszyscy czekali na kolejny finał Pucharu Anglii. Tym razem arbitrem głównym był pan Taylor, a mecz zgromadził niespełna osiemdziesiąt tysięcy ludzi.

Roberto Mancini nie miał na nas pomysłu, a było to widać już na początku meczu. Co prawda przez fatalny błąd Oatesa Andreas Cornellus zdobył w drugiej minucie gola, ale później to my dyktowaliśmy warunki aż do samego końca. Sroki oddały zaledwie siedem strzałów, z czego pięć było celnych. Siegrist chwytał wszystko. Zresztą, Taylor podyktował aż trzy rzuty karne, z czego dwa wykorzystaliśmy perfekcyjnie.

My rąbnęliśmy o jedną bramkę więcej i po końcowym gwizdku puchar Anglii był nasz.

Puchar Finał

08.05.2021 Weston Super Mare 3:2 Newcastle ( Bresemann, Oates, Jairzinho ) ( Cornellus, Ince )

 

Premier League

12.05.2021 Aston Villa 1:4 Weston Super Mare ( Samuel ) ( Strandberg, Jairzinho 2x, Dembele )

14.05.2021 West Ham 2:2 Weston Super Mare ( Ben Ahmed, Kane ) ( Martial, Benic )

16.05.2021 Weston Super Mare 2:4 Manchester City ( Ronaldo, Oates ) ( Zaha, Grenier, Varty, Lopes )

 

KONIEC SEZONU - POTRÓJNA KORONA NASZA ! ! ! ! ! !

 

 

 

 

 

 

| Poz | Inf | Zespół | | M | Wyg | R | P | ZdG | StG | R.B. | Pkt |

| ----------------------------------------------------------------------------------------------------------|

| 1. | UCL | Weston-super-Mare | | 38 | 27 | 6 | 5 | 94 | 57 | +37 | 87 |

| ----------------------------------------------------------------------------------------------------------|

| 2. | UCL | Chelsea | | 38 | 25 | 8 | 5 | 79 | 24 | +55 | 83 |

| ----------------------------------------------------------------------------------------------------------|

| 3. | UCL | Man City | | 38 | 23 | 9 | 6 | 77 | 44 | +33 | 78 |

| ----------------------------------------------------------------------------------------------------------|

| 4. | | Man Utd | | 38 | 22 | 10 | 6 | 75 | 29 | +46 | 76 |

| ----------------------------------------------------------------------------------------------------------|

| 5. | UCL | Arsenal | | 38 | 23 | 5 | 10 | 62 | 41 | +21 | 74 |

| ----------------------------------------------------------------------------------------------------------|

| 6. | ULE | Newcastle | | 38 | 17 | 13 | 8 | 73 | 51 | +22 | 64 |

| ----------------------------------------------------------------------------------------------------------|

| 7. | ULE | Everton | | 38 | 16 | 10 | 12 | 50 | 50 | 0 | 58 |

| ----------------------------------------------------------------------------------------------------------|

| 8. | ULE | Tottenham | | 38 | 16 | 9 | 13 | 46 | 40 | +6 | 57 |

| ----------------------------------------------------------------------------------------------------------|

| 9. | | Liverpool | | 38 | 13 | 17 | 8 | 54 | 35 | +19 | 56 |

| ----------------------------------------------------------------------------------------------------------|

| 10. | | Q.P.R. | | 38 | 16 | 7 | 15 | 58 | 57 | +1 | 55 |

| ----------------------------------------------------------------------------------------------------------|

| 11. | | Southampton | | 38 | 15 | 5 | 18 | 55 | 60 | -5 | 50 |

| ----------------------------------------------------------------------------------------------------------|

| 12. | | Aston Villa | | 38 | 13 | 8 | 17 | 50 | 62 | -12 | 47 |

| ----------------------------------------------------------------------------------------------------------|

| 13. | | Stoke | | 38 | 11 | 9 | 18 | 52 | 68 | -16 | 42 |

| ----------------------------------------------------------------------------------------------------------|

| 14. | | Norwich | | 38 | 11 | 7 | 20 | 55 | 73 | -18 | 40 |

| ----------------------------------------------------------------------------------------------------------|

| 15. | | Derby | | 38 | 10 | 6 | 22 | 37 | 73 | -36 | 36 |

| ----------------------------------------------------------------------------------------------------------|

| 16. | | West Brom | | 38 | 8 | 9 | 21 | 46 | 64 | -18 | 33 |

| ----------------------------------------------------------------------------------------------------------|

| 17. | | Swansea | | 38 | 8 | 8 | 22 | 42 | 73 | -31 | 32 |

| ----------------------------------------------------------------------------------------------------------|

| 18. | S | West Ham | | 38 | 7 | 10 | 21 | 28 | 49 | -21 | 31 |

| ----------------------------------------------------------------------------------------------------------|

| 19. | S | Crewe | | 38 | 8 | 5 | 25 | 40 | 74 | -34 | 29 |

| ----------------------------------------------------------------------------------------------------------|

| 20. | S | Wigan | | 38 | 6 | 9 | 23 | 32 | 81 | -49 | 27 |

| ----------------------------------------------------------------------------------------------------------|

| | | | | | | | | | | | |

| ----------------------------------------------------------------------------------------------------------|

 

 

 

 

Odnośnik do komentarza

Pamiętacie te głupie czasy, gdy w Europie rządziła Hiszpania? W tym sezonie rządzi Anglia, a to dopiero początek tego pięknego snu.

W trzecim tygodniu maja, gdy nastolatki czekają z utęsknieniem na wakacje, rodziny planują wczasy za granicą, a w Polsce Bocian i Provident szykują nowe promocje dla każdego, na Old Trafford w Manchesterze zasiadło prawie 76 tysięcy kibiców. To trochę mało, bo na Wembley w finale Pucharu Anglii mieliśmy ich blisko cztery tysiące więcej, ale podobno przed telewizorami padł rekord frekwencji.

Pan Gautier był znany z tego, że pozwala na bardzo ostrą grę. Normalnie nasz rywal miał by obstrukcję na samą myśl, ale w szranki stanęliśmy ze znanym nam z ziomkowych wojaży Southampton.

 

Navas - Bencivenga, Amaya, Goransson, Benic - Rasmussen, Devine, Wik, Jairzinho - Dembele, Ronaldo

Forster - Cavanda, Maguire, Brooks, Wallace - de Real, Mulumbu, Cork, Mulineux - Cavani, Ayew

 

Dwa światy, dwie inne formacje. Naprzeciwko nas myśl szkoleniowa Paulo Sousy, za którym zarząd stał nie słabiej niż za mną.

 

Pierwszy gwizdek meczu i obie jedenastki zaczęły się macać jak para nastolatków na pierwszym spotkaniu w domu bez starych. Niby jakieś klepanie, niby jakieś mlaskanie, ale przez pierwszy kwadrans było jałowo jak podczas uruchamiania Polsatu Cyfrowego i przypomnieniu sobie, że abonamentu nie zapłaciliśmy.

W 20 minucie Obed de Real, wychowanek Monterrey i były, wieloletni piłkarz Cruz Azul, został bardzo dobrze obsłużony ze środka boiska przez Corka. Meksykanin uderzył płasko, a Navas złapany na wykroku skapitulował po raz pierwszy.

W 29 minucie udało się nam zremisować, bo rzut wolny z lewej strony dobrze wyegzekwował Jairzinho. Piłka " spadający liść " zatrzepotała w siatce.

Do końca pierwszej połowy wynik nie uległ zmianie.

Z piłką nożną jest jak z seksem. Albo masz zajebistych partnerów, albo musisz mieć mocną rękę.

 

Druga połowa, siedem minut po pierwszym gwizdku i rzut rożny. Benic bije zawiesinę, najwyżej wyskakuje Wik mocnym strzałem z główki pokonuje bramkarza.

87 minuta meczu, podanie od Benica do Ronaldo. Portugalczyk mija czterech rywali, odgrywa piętką do Wika, a Bjarne mocno, po ziemi, między nogami Frasera Forstera daje nam dwubramkowe prowadzenie.

w 93 minucie Obed del Real zdobywa bramkę na 3:2, ale to było wszystko co w tym meczu obejrzeli kibice.

 

Po ostatnim gwizdku Gautiera byliśmy w POCZWÓRNEJ KORONIE

 

Champions League Finał

22.05.2021 Weston Super Mare 3:2 Southampton ( Jairzinho, Wik 2x ) ( de Real 2x )

 

Odnośnik do komentarza

Dostaliśmy za wszystkie te puchary 90 milionów na transfery.

Bliss kazał mi ściągać tylko znane nazwiska. Bez wonderkidów.

 

Macie jakieś propozycje?

 

Bramkarz, Obrońca Prawy, Obrońca środkowy, Dwóch Środkowych pomocników, Prawy pomocnik, Napastnik.

 

 

Odnośnik do komentarza

Dostaliśmy za wszystkie te puchary 90 milionów na transfery.

Bliss kazał mi ściągać tylko znane nazwiska. Bez wonderkidów.

 

Macie jakieś propozycje?

 

Bramkarz, Obrońca Prawy, Obrońca środkowy, Dwóch Środkowych pomocników, Prawy pomocnik, Napastnik.

 

 

 

Czytałem wywiad z Bliss'em. Marzy mu się: Neuer, Ramos, Kroos, Alaba, Benzema. Powiedział, że transfery zwrócą się same ze sprzedaży koszulek.

Odnośnik do komentarza

@ MakK - nie wiem czy mi komputer wytrzyma granie w 3-4 lidze.

@ mackoxp1 - już składałem za niego zapytanie. Jest wart 3 mln funtów. Błąd gry - ile byś nie zaoferował to klub nie podejmie już teraz decyzji, a za 2-3 dni odrzuca ofertę. Bez względu czy jest to 3 czy 40 milionów.

@ Morpheus - tak samo jak powyżej. Ramos to stary dziad, Neuer też. Pierwszy kosztuje 4 mln, drugi 2. Daję po 70 milionów za każdego i kluby nie chcą ich puścić.

 

---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

 

Tamtego dnia słońce wstydliwie moczyło stopy w kałuży deszczu. Krople paskudziły parapety, dachówki chwiały się na wietrze, a deptaki przy sklepach monopolowych stygły w samotności kołysząc puste puszki po piwie szukające schronienia w metalowych koszach. Było chłodno, utopijnie, jak podczas rebusu w polskiej rzeczywistości szkolnej - kupić bułkę, czy nowy Przegląd Sportowy?

Tamtego dnia siedząc na skórzanej sofie opartej o szklaną ścianę raczyłem się polską nalewką z pigwy, która przesłała mi mama wczorajszym transportem paczek. Kochana, miałem wszystko, ale dla niej zawsze mogłem być głodny, spragniony, albo cokolwiek.

- Demynszit, ja już chyba wszystko mam - powiedziałem sam do siebie otwierając szeroko oczy. Dzień był nietrzeźwy, ledwo trzymał się na nogach. Było mi rozkosznie ciepło. Chwyciłem więc za włosy, szarpnąłem mocniej. Kołtun wcisnął się między moje palce tak, jak by tam zawsze było jego miejsce.

Mikstura kopała, ale subtelnie, jak płatek róży muskający nieskalane nozdrza.

Zadzwonił telefon. Jeszcze miałem siłę, by chwycić za słuchawkę.

- Paul, ty wiesz, że ja wiem - Paul Bliss przepitym głosem rozpoczął tyradę, a ja czułem, że ktoś wstrzyknął dawkę adrenaliny w moją kość ogonową i nieprzyjemna roztoka wkurwienia zaczyna wędrować jak alpinista do mózgu. Poprawiłem się na sofie, odsunąłem lewą nogę tak, by było wygodniej i znów otworzyłem szerzej oczy, bo było mi jeszcze lepiej.

- O czym? - odsączyłem przez zęby.

- Widzisz, nie weźmiesz na rzadkie gówno faceta, który urodził się i wychował w najgorszym dystrykcie tego miasta. Zabierz ją ze sobą, mi już nie jest potrzebna. Płać za jej fanaberie - najdroższe skóry, kosztowne perfumy. Jest droższa w utrzymaniu od twojego domu, ale to już twój problem. A, i powiedz jej, że już nie pracuje.

- Sam jej to powiedz - odparłem pewny siebie i znów chwyciłem pukiel włosów, ale tym razem głowa Dżoanny z fallusem w ustach odchyliła się do tyłu. Przysunąłem jej słuchawkę do ucha i powiedziałem : - Pozdrów Blissa.

- Chech - syknęła witając się z byłym facetem lekko udławiona klęcząc przede mną.

 

Tamtego dnia spotkałem się z Johnem Polishem, byłym wspólnikiem od sterydowej kampanii. Był konwencjonalnie pedantycznie zadbany, ale jego twarz pokryły fałdy zmęczenia. Młody człowiek z siwymi włosami przebijającymi się przez czerń farbowanych włosów miał wobec mnie ciekawe zamiary.

 

Cabot Circus, godzina osiemnasta czterdzieści pięć, pierwsza fala sztormu rozbija się o betonową nadbudówkę chroniącą ulice od żywiołu.

Opasła oberżystka o twarzy Carstena Janckera weszła po schodach na pierwsze piętro, klapnęła przy telewizorze serwującym program o niczym, postawiła tacę na naszym stole. Dla mnie whisky z colą, dla Polisha cola z whisky.

- Kopę lat przyjacielu - podał mi rękę, stuknął szklanką o blat i wychylił jednym haustem całą zawartość - jeszcze jedną poproszę.

- Co cię do mnie sprowadza? - kątem oka obserwowałem Dżoannę, która siedząc przy barze w kusej spódniczce przypominała mi Larissę Reis.

- Biznes przyjacielu, biznes. Pamiętasz naszych Brazylijczyków? Tych od bydła?

Skinąłem porozumiewawczo głową w stronę Dżoanny, a ona założyła nogę na nogę tak, że jej brak majtek chlasnął mnie w pysk lewym sierpowym na cudzenie.

- Yyy, tak. No oczywiście, że pamiętam - uśmiechnąłem się nerwowo tupiąc lewą nogą pod stołem. Znacie ten moment? Siedzi facet i napierdala turbo stopą udając, że wcale tak nie robi, że to przecież normalne, że tak naprawdę to o chuj ci chodzi że mu zwracasz uwagę?

- Nie ma. Ani bydła, ani Brazylijczyków. Nie ma też transportów z Polski, Litwy i Ukrainy. Ktoś otruł mi krowy. Ponad sto mi padło w zeszłym tygodniu, a w przeciągu ostatniego miesiąca to już będzie ze trzysta.

Nagle jakiś czarnoskóry murzyn usiadł na krześle obok Dżoanny i oświetlił ją blaskiem białych zębów. Niech siedzi sobie, niech gada, nie będzie mi zawracać gitary. Nie będę zazdrosny o dziwkę, przecież to niedorzeczne.

- No i teraz pytanie do ciebie drogi przyjacielu. Maczałeś w tym palce?

- Przecież wiesz, że nie mam z tym biznesem nic wspólnego od dawien dawna.

Fakenszit, o co mu chodzi? Człowiek zdobył wszystko gdzie się dało na arenie Europy, a grzebią mu w trupach. Nieładnie panie Polish. Z jednej strony Bliss, z drugiej ty. O co faken wam chodzi?

- Tak nagle zniknąłeś, że sam nie wiem co o tym myśleć. A później supermarkety, budowlanka, salon masażu, dom, sportowe bryki.

- Zarobiłem.

- Tak tak, wiem - machnął lekceważąco ręką, jak by to był Piece of Cake poczwórną koronę zdobyć - a ta kurtyzana to twoja? - wskazał palcem na miejsce, w którym przed chwilą siedziała.

Wzruszyłem ramionami i wypiłem zawartość szklanki.

- A może chciałbyś objąć klub, w którym ja mam udziały? - spytał odchylają się do tyłu. Na jego twarzy pojawił się grymas, ale nie mogłem skumać gdzie jest pies pogrzebany.

- Jest mi tu dobrze. Mam tu wszystko.

- W sporcie jest tak, że jak jesteś najlepszy to jesteś znudzony. Zdobywasz, zarabiasz, ale brak ci motywacji. Wypalisz się, znudzisz, przegrasz kilka ważnych meczy i Bliss wywali cię na zbity pysk. A później weźmiesz jakichś placków, nie ugrasz z nimi nic i wylądujesz w polskiej ekstraklasie przegranych. Pomyśl o tym - więcej wyzwań, więcej kasy, lepsze nazwiska. Czego chcieć więcej? Mistrzostwa Świata?

- A co ty będziesz z tego miał?

- Kasę Pawle, kasę.

Odnośnik do komentarza
  • Makk przypiął ten temat
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...