Skocz do zawartości

Shotgun blues


lad

Rekomendowane odpowiedzi

o matko! ten Nigeryjczyk - to nieżły cienias :P

 

ale Dolan jak na VI ligę to nawet nawet jest :) - spróbuj go opchnać za wiecej :]

 

--

 

Dolan już sprzedany - spózniłem się z postem...

 

szkoda go w sumie, cięzko bedzie o kogoś podobnego - bez sukcesów...

Odnośnik do komentarza

Co najmniej tydzień przerwy.

 

 

Powód tragiczny - Mam poważną awarię użytkowanego komputera, modlę się tylko oby nie był to dysk twardy i save spokojnie sobie przetrwał.

 

Do zobaczenia za jakieś 7-9 dni. Mam nadzieję, że następny mój post w tym temacie będzie jego kontynuacją, a nie zakończeniem. :/

Odnośnik do komentarza
  • 3 tygodnie później...

Parę słów wyjaśnienia:

 

 

Z powodu awarii komputera byłem zmuszony zawiesić pisanie opka. Żyłem nadzieją, że dane nie ulegną terminacji, ale niestety - przeliczyłem się. Poszedł mi dysk i na kompie nie zostało absolutnie nic. Kompletne zero.

 

Zdecydowałem się jednak na kontynuację. Zmieniam ligę [nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki, aye?] i zespół. Jaka to będzie zmiana? Sam jeszcze nie wiem, ale następny post będzie dotyczył właśnie nowego rozdziału w mojej 'karierze'. Jakoś z tego wybrnę. :]

 

Dzięki za wszelkie dotychczasowe komenty. Staram się wciąż rozwijać, mam nadzieję, że będzie to widać.

Odnośnik do komentarza

Gwizd wypełniający całą kajutę postawił mnie na równe nogi. Byłem niemalże na miejscu, a z całej drogi pamiętałem tylko sen. Najdziwniejszy, jaki kiedykolwiek mi się przytrafił. Jakaś szósta liga w Anglii, jakieś Basingstoke. Pamiętałem jak przez mgłę, ale to nie było w tym momencie najważniejsze.

 

Oczy nabiegłe krwią i sklejone lepką, ohydną ropą świadczyły o moim niezbyt świeżym stanie. Kołysało okropnie, a odór dochodzący z pobliskiej toalety był aż nadto sugestywny. Wyjechałem odpocząć, uciec od przeszłości i znaleźć cudowny lek na wszystko.

Łajbie daleko było do wysokiej klasy. Potworne skrzypienie, smród i pleśń w kajucie, łóżko, a właściwie materac na deskach. – za taką kasę mogliby się chociaż postarać.

 

Czułem jak mój organizm łaknie kawy. Gorąca kofeina była jedyną rzeczą, która mogła mi teraz pomóc. Przeciągając się i ziewając powoli wygramoliłem się z łoża, założyłem czarne – mocno sprane – jeansy, opatuliłem się szarym – rozciągniętym na wszelkie strony – swetrem, otworzyłem kajutę i łapiąc do płuc podmuchy lodowatego wiatru Bałtyku zszedłem na dół. W stronę kawiarni. Do dopłynięcia – zgodnie z planem podróży – miałem jeszcze około 20. minut, nie musiałem się spieszyć.

Odnośnik do komentarza

- Czarną. Dużą – rzuciłem do kelnera, na co ten zareagował po chwili. Najpierw dziwnie przyglądał się moim włosom. Nigdy ich nie pielęgnowałem, ale uśmiechnąłem się sam do siebie, gdy przedstawiłem wyobraźni swój widok. Naciągnięty na kolana sweter, ja skulony z zimna, a na dodatek z rozczochranymi włosami i mętnym wzrokiem. Zaufanie było ostatnią rzeczą, którą wzbudzałem.

 

Po kilku minutach kawa wylądowała przed moimi oczami, a w myślach powoli zaczęły składać się pierwsze myśli i trzeźwe spojrzenie na świat.

 

W rejs wybrałem się przypadkowo. Zdobyłem bilet w jedną stronę. Miałem dość kraju, dość rodaków i przede wszystkim dość polskiego futbolu, z którym – nomen omen – miałem coś wspólnego.

Pragnąłem czegoś nowego, potrzebowałem wewnętrznego katharsis, które dałoby nowe siły i motywację do działania, do życia, do pracy. Byłem, a właściwie jestem piłkarskim menedżerem. Zdobyty w Polsce tytuł trenera I klasy na zachodzie wzbudzał uśmiech, ale w kraju, do którego właśnie dopływałem, witano mnie z otwartymi rękoma.

Znajomi pracujący w Finlandii, nie mogli się nachwalić. Zielono, cicho, spokojnie, wręcz melancholijnie. Idealna atmosfera dla kogoś takiego, jak ja. Spokój uwielbiałem od zawsze, nie znosiłem pośpiechu, wzmożonej pracy i poganiania. Liczyłem, że tu znajdę swoją ziemię obiecaną. Idealne warunki do pracy, i futbol, który pokocham.

 

Statek zawył po raz kolejny, a ja poczułem pchnięcie i usłyszałem gwarne poruszenie.

 

„Hello passengers, this is your captain speaking…”

 

Dopłynęliśmy.

Odnośnik do komentarza

Helsinki zrobiły na mnie od razu wielkie wrażenie. Piękna zabudowa, w typowo wschodnio – europejskim stylu mieszała się z nowoczesnością, co dawało efekt autentycznego spokoju i odprężenia. Świeże powietrze łechtało moje płuca, a ja żwawo przemierzałem kolejne ulice stolicy Finlandii.

 

Gdzieś na dnie kieszeni odnalazłem zmiętą karteczkę z adresem klubowego stadionu, i chodząc od przechodnia, do przechodnia powoli zbliżałem się do wyznaczonego miejsca.

Po półgodzinnym spacerze wreszcie dojrzałem to, na co czekałem. Korony stadionu wystawały nieśmiało zza niewielkiej górki.

 

Obiekt nie prezentował się imponująco, typowa klasa średnia. Im bliżej byłem, tym bardziej się o tym przekonywałem. Widać było, że mój pracodawca, to zdecydowanie nie ten pierwszy, najważniejszy helsiński klub.

Nie przejmowałem się tym, dotarłem do podnóży klubowego budynku. Wciągnąłem powietrze i zrobiłem pewny siebie krok do przodu, łapiąc za klamkę.

 

Zupełnie jak w tamtym śnie…

 

FM 2006; 6.0.3 75482

db: normal

zasady: mHC

ligi normal: Anglia (1-6), Finlandia (1-2), Francja (1-4), Niemcy (1-3), Włochy (1-4), Norwegia (1-3), Polska (1-2), Rosja (1-2), Szwecja (1-4)

ligi basic: brak

Odnośnik do komentarza

Prezes Tor Huhtakangas okazał się być miłym i bardzo rzeczowym człowiekiem. Powitał mnie bardzo serdecznie, obejmując wielkimi ramionami i nie znikającym uśmiechem z twarzy.

Banan na jego ustach uwydatnił się gdy zacząłem opowiadać o moich planach wobec zespołu. Wielki stadion, mistrzostwo kraju i europejskie puchary. Wszystko to tu, w Helsinkach. Tor – jak przystało na potomka wikingów – co jakiś czas zanosił się potężną salwą grubiańskiego śmiechu.

Po krótkiej wymianie uprzejmości i zapoznaniu się z historią klubu na sporządzonym wcześniej kontrakcie pojawił się mój podpis. Gwarancja comiesięcznych zarobków w wysokości €1,200 w pełni mnie zadowalała. Nie inaczej było z kasą klubową. €8,000 przeznaczyć mogłem wzmocnienia, a do przekroczenia limitu płac na pensje graczy brakowało około €10,000.

Zarząd nie postawił przede mną wysokiej poprzeczki. Środek tabeli. Szczyt ich marzeń – stwierdzili.

 

9. kwietnia 2006 roku zostałem oficjalnym szkoleniowcem fińskiego drugoligowca – FC Viikingit.

Odnośnik do komentarza

Viikingit nie był zasłużonym klubem. Ledwie 41 lat tradycji i jeden, jedyny sukces, którym było 3. miejsce w ekstraklasie fińskiej w roku 2003 roku.

Stadion Voussari także nie był dumą wschodnich Helsinek. 1500 miejsc – wszystkie stojące, do luksusu było zdecydowanie daleko.

 

Ze sztabem szkoleniowym spotkałem się tego samego dnia. Na dumnie brzmiącą nazwę składało się trzech trenerów, fizjoterapeuta i scout.

Alexey Zhukov (41, Rosja), Jorma Vuolasvirta (41, Finlandia) i Mikko Viitamäki (36, Finlandia) mieli odpowiadać za przygotowanie do gry moich zawodników. Masi Salmi (30, Finlandia) otaczał piłkarzy opieką medyczną, a Raimo Böök (33, Finlandia) okazał się być 'myśliwym'. Od razu ruszył z moimi wytycznymi w trasie po Finlandii.

Odnośnik do komentarza
  • 2 tygodnie później...

Kadra zespołu, licząca siedemnastu amatorów na pierwszy rzut oka prezentowała się przyzwoicie. Kilku kopaczy piało przede mną na temat swojej przeszłości, pierwszoligowej dodajmy.

 

Bramkarzy w teamie było dwóch. Antti Laitinen (29, GK; Finlandia), dla którego widziałem rolę zmiennika Juhy – Pekka Pantsu (28, GK; Finlandia), na chwilę obecną zdecydowanie pierwszego bramkarza Viikingit.

 

Defensywa prezentowała się dużo lepiej. Pomieszanie doświadczenia [Pasi Solehmainen (32, DL; Finlandia), Tero Tainio (28, SW/DC; Finlandia) i nasz najsolidniejszy obrońca, Jesse Terho (27, D RL; Finlandia)] z młodością [Ossi Martikainen (23, D L; Finlandia) i Kalle Sorja (23, D RC; Finlandia), o którego pytają – i to całkiem śmiało – pierwszoligowcy.] było, według mojej myśli szkoleniowej połączeniem najlepszym z możliwych.

Odnośnik do komentarza

Linia pomocy okazała się najmocniejszą formacją. Wojownik Kristian Kunnas (24, DC, DM; Finlandia 3m U-21 / 0br), prezentujący niezły poziom skrzydłowi, Jussi Peteri (24, AM R; Finlandia) i Jarno Kallijärvi (27, AM L; Finlandia) oraz niekwestionowana gwiazda zespołu, Vyacheslav Malakeev (33, AM LC; Rosja).

 

Największym powodem do niepokoju była sytuacja, jaką zastałem w ataku. Do dyspozycji miałem tylko dwóch napastników, z których tylko jeden – Tommi Sergejeff (26, AM/F C; Finlandia) prezentował jakiś poziom. Drugim do tanga był wysoki (191 cm), ale kompletnie drewniany Joonas Sarelius (26, ST; Finlandia).

 

Dość niespodziewanym faktem okazała się data mojego debiutu. Przypadał on na najbliższy mecz, w którym podejmować będziemy drużynę AC Oulu w ramach 4. rundy krajowego pucharu.

Czas się sprawdzić – pomyślałem leżąc w hotelowym łóżku i przeżuwając własną ślinę, która za moment znalazła się za oknem. Dwa piętra niżej.

Odnośnik do komentarza

Jasne było, że Viikingit potrzebuje wzmocnień. Bez odpowiednich zawodników nie powalczymy o nic, a czasu do startu ligi pozostało bardzo niewiele, zamierzałem jednak nim bardzo skrupulatnie rozdysponować.

Ku mojej olbrzymiej uciesze, pojęcie „mało czasu” doskonale pojął klubowy scout, który obładowany stertą kaset i notatek wpadł do mojego gabinetu i pomrukiwał coś fińskim dialektem.

 

Niektóre owoce jego pracy prezentowały się dość apetycznie, ale większość była raczej nieosiągalna dla biednego klubu z przedmieść Helsinek. Niemniej jednak ci, których udało się zakontraktować powinni nam w dużym stopniu pomóc.

Na Vuosaari udało mi się sprowadzić trzy nowe twarze. Juuso Hietanen (29, D L; Finlandia), ściągnięty jako uzupełnienie składu, kosztował nas okrągły €1,000. Pozostała dwójka kupiona łącznie za €3,000 oznaczała wzmocnienie linii ataku i pomocy. Aapo Raninen (21, AM/F C; Finlandia) i Mikka Äijo (20, AM C; Finlandia) mogą w niedalekiej przyszłości odpowiadać za naszą grę ofensywną.

Odnośnik do komentarza

Mój oficjalny debiut w roli 1. trenera Viikingit FC wypadał 26. dnia kwietnia. Nerwówki było sporo, bowiem o drużynie wiedziałem niewiele. Kilka treningów nie zastąpi choćby jednego meczu sparingowego, a skład, który wybrałem był dość ryzykowny.

 

Moje obawy okazały się jednak bezpodstawne. Zagraliśmy świetne spotkanie, a goście potrafili stawiać opór tylko wtedy, gdy grali w przewadze. Zawodnika straciliśmy w 33. minucie. Sergejeff ujrzał czerwoną kartkę za bezmyślny faul bez piłki.

Sytuacja ta trwała do 68. minuty, kiedy szarżującego Sareliusa przed polem karnym powalił obrońca gospodarzy i siły się wyrównały.

Wystarczyło 10. minut i było po meczu.

 

Po ostatnim gwizdku sędziego zebrałem gratulacje od członków zarządu i onieśmielony udanym debiutem poszedłem się upić do pobliskiego baru…

 

26.04.2006 Vuosaari, Helsinki; widzów: 175

 

S.C. 4. rnd. Viikingit [FD] – [FD] AC Oulu 3:0 (0:0)

33. T. Sergejeff (Viikingit) czerw/k

68. M. Peltola (Oulu) czerw/k

69. J. Kauri 1:0

76. J. Peteri 2:0

79. J. Terho rz. k. 3:0

 

MoM: Jussi Peteri (AM R; Viikingit) — 9

 

Viikingit: J. Pantsu — O. Martikainen, K. Sorja, T. Tainio, J. Terho — K. Kunnas (63. M. Äijö) © — J. Kallijärvi (45. J. Kauria), J. Peteri — V. Malakeev YC — A. Ranninen (45. J. Sarelius), T. Sergejeff RC

Odnośnik do komentarza
Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...