Skocz do zawartości

Cień wielkiej trybuny


Ralf

Rekomendowane odpowiedzi

Łatwo nie będzie.

 

----------------------------------------------------

 

Bitwa z Turcją sporo nas kosztowała, bo przez sędziowskie gafy zawieszony za naciągane kartki był Szymański, ponadto z bolesnymi urazami swój udział w turnieju zakończyli Piotrowski z Haliloviciem, nasze dwa niekwestionowane filary; szczęście w nieszczęściu, że chociaż Kowalczyka udało się postawić na nogi, i jeżeli nic nie wydarzy mu się na ostatnich treningach, w finale wybiegnie w podstawowej jedenastce.

 

25 czerwca świetlica luksusowego hotelu pod Salonikami znowu wypełniła się gwarem składającym się z całego zespołu polskiej reprezentacji. O ostatnie wolne miejsce w wielkim finale Mistrzostw Europy walczyły reprezentacje Austrii, największej niespodzianki turnieju, i głodnych sukcesu Włoch, których największym osiągnięciem w ostatnich latach był "zaledwie" półfinał Euro 2012, i nic poza tym. Austriacy nie mieli w zasadzie nic do stracenia, więc zdecydowanie postawili na ofensywę, co wyszło im naprawdę nieźle. Byli lepsi. Byli po prostu lepsi. Włosi nie bardzo wiedzieli, co się z nimi dzieje, podczas gdy Austria bombardowała bramkę La Rokki, który w pojedynkę bronił kolegów przed stratami kolejnych bramek.

 

Gdy wydawało się, że gol dla Austrii jest kwestią czasu, w 20. minucie Włochom wyszła kontra-marzenie, Martinelli dograł do niepilnowanego Forte i Azzurri objęli prowadzenie, po ich pierwszym strzale w tym meczu, nawiasem mówiąc. Dziesięć minut później raz jeszcze zdobyli się na odrobinę więcej wysiłku, Russo dośrodkował z lewego skrzydła prosto na głowę Angelego i zrobiło się 2:0. Dwa celne strzały w pierwszej połowie przyniosły Włochom dwa gole, po przerwie pilnowali oni wyniku oddalając grę od własnego pola karnego, strzały rozpaczy w wykonaniu Austriaków były bardzo nieprecyzyjne, bez formy był ich gwiazdor Feichtinger, tak więc stało się jasnym, że o historyczne złoto na Mistrzostwach Europy w niedzielę w Pireusie będziemy walczyć z silną i groźną reprezentacją Włoch. Niech moc będzie z nami...

Odnośnik do komentarza

Przygotowując drużynę do wielkiego finału odebrałem krótki telefon od Baljicia, który poinformował mnie o wynikach losowania par ćwierćfinałowych Liga-Pokal, który poprzedza inaugurację sezonu ligowego. Gdy zakończyliśmy rozmowę i schowałem swojego iphone'a do kieszeni wygodnych szortów, wypuściłem tylko z siebie stłumione "noż, kurrrr...". Po raz trzeci z rzędu bowiem jedynym rywalem, na jakiego mogliśmy trafić, był od razu Bayern Monachium, czego miałem już najzwyczajniej w świecie dosyć, bo patrząc na to, jak często Bawarczyków pokonujemy, prawdopodobnie mamy z głowy kolejną szansę na pierwszy puchar w grubo ponad stuletniej historii klubu.

 

 

 

Do finałowej batalii z Włochami przystępowaliśmy osłabieni brakiem aż trzech kluczowych zawodników, którzy stanowili o naszej sile w trakcie całego turnieju, tak więc nie bez obaw na przedmeczowej odprawie powtarzałem z drużyną cały plan taktyczny na to spotkanie; mojego nastroju nie pokrzepiła nawet efektowna ceremonia zamknięcia Euro 2020, która wyprawiona była w charakterystycznym, greckim klimacie. Miejsce po połamanym przez cholernych Turków Piotrowskim zajął Brzeziński, po którym mogłem się jednak spodziewać solidnego występu, w środku pola zawieszonego Szymańskiego zastąpił Piątek, który już takim pewniakiem nie był, natomiast w ataku obok Pawlaka raz jeszcze dałem szansę słabo grającemu na tych mistrzostwach Adamczykowi.

 

I raczej nie podjąłem dobrej decyzji w tej ostatniej kwestii, ponieważ Tomek znowu przeszedł obok meczu i nie mieliśmy z niego praktycznie żadnego pożytku. Ale na boisku było nas więcej, niż jeden napastnik, i do reszty chłopaków pretensji mieć nie mogłem. Na murawie pireuskiego obiektu stanęliśmy do twardej walki z głodnymi sukcesu Włochami, mierząc w pierwszy puchar dla Polski na Mistrzostwach Europy, a trzeci na wielkiej imprezie w obecnej, najpiękniejszej w historii polskiej piłki dekadzie, jaka kiedykolwiek miała miejsce. Italia z początku nie miała na nas większego pomysłu, i po prawdzie w sumie nie miała go aż do końcowego gwizdka, zaś my z minuty na minutę nabieraliśmy pewności w naszych poczynaniach i La Rocca we włoskiej bramce miał coraz więcej pracy. W 25. minucie Błaszczykowski wywalczył piłkę na połowie przeciwnika, najlepszy na boisku Kwiatkowski następnie technicznym podaniem zewnętrzną częścią stopy zagrał płasko w pole karne, a tam Pawlak minimalnie wyprzedził obrońcę i uderzeniem obok La Rokki skierował nas na kurs ku bramom raju.

 

Do ich otwarcia brakowało tylko drugiego trafienia, którego do przerwy nie udało nam się zdobyć, ale mogłem być względnie spokojny, bo graliśmy naprawdę nieźle na tle nabuzowanych Włochów. W szatni zatem z zamiarem pobudzenia w piłkarzach ducha bojowego uświadomiłem ich w patetycznych słowach, że są o krok od pucharu.

 

I o ten symboliczny krok byliśmy jeszcze przez dziesięć minut drugiej połowy. Z początku nic nie zapowiadało tego, że jeden człowiek efektownie zrujnuje nasze marzenia, bo Włosi nadal nie potrafili się przebudzić i przejąć inicjatywy. Ale w końcu musiała nadejść niestety 55. minuta, w której Kowalczyk, nasz bohater z półfinału i zdobywca trzech goli na tym turnieju, nagle kompletnie zidiociał i niezrozumiale wręcz beznadziejnym podaniem oddał piłkę rywalom, co skończyło się wyrównującym golem Russo. W transmisji na żywo na TVP1 wysłużony głos sędziwego Dariusza Szpakowsiego, który prawdopodobnie po raz ostatni komentował wielką imprezę, wyjękiwał wymownie: "Ajj, Jezus, Maria, ależ błąd Artura!!!", sam rozważałem zdjęcie naszego stopera, ale nie zrobiłem tego. I był to kosztowny błąd z mojej strony, ponieważ w 61. minucie Kowalczyk zdezintegrował naszą defensywę, Górka obronił sytuację sam na sam z Angelinim, ale brak asekuracji ze strony obrońców pozwolił napastnikowi Azzurrich na skuteczną dobitkę, która kosztowała nas puchar. Na boisku zameldował się Tomek Woźniak, zmiany przeprowadzałem bardzo szybko, nie chcąc marnować ani sekundy, ale na nic się to wszystko zdało; gdy w ostatniej sekundzie doliczonego czasu strzał głową Marcina Woźniaka minął o centymetry bramkę La Rokki, przygryzłem wargę i poszedłem pogratulować menedżerowi Italii, Roberto Galbaltiemu, zwycięstwa i zdobycia tytułu.

 

Podczas gdy Włosi rzucili się galopem na boisko, świętując pierwszy od 38 lat złoty medal wielkiej imprezy, mi przed nos napatoczył się zmieszany Kowalczyk.

 

– Artur... – westchnąłem, z trudem opanowując drżenie policzków z nerwów. – Zejdź mi z oczu, proszę cię...

Cytat

28.06.2020, Georgios Kaskariakis, Pireus, widzów: 33 308; TV

ME F Polska [2.] – Włochy [6.] 1:2 (1:0)

 

25' M. Pawlak 1:0

55' F. Russo 1:1

61' G. Angelini 1:2

65' L. Bambi (ITA) ktz.

 

Polska: M.Górka 7 – J.Błaszczykowski 6, A.Kowalczyk 4 (62' T.Woźniak 7), A.Brzeziński 7, D.Fornalik 6 – M.Brodecki ŻK 6 (77' M.Woźniak 6), M.Kwiatkowski 8, R.Piątek 7, M.Machnikowski 6 – T.Adamczyk ŻK 6, M.Pawlak 7 (62' Ł.Socha 6)

 

GM: Maciej Kwiatkowski (DP, Polska) - 8

Odnośnik do komentarza

Ano, było bardzo blisko, zabrakło zaledwie 35 minut. Ale to jednak nie koniec, bo jeszcze tego lata czekają nas emocje związane z reprezentacją Polski w walce o medale!

 

A co do Fiołków, to tak jak napisałem, dałem sobie ostatni sezon. Jeżeli znowu go sknocimy - koniec.

 

------------------------------------------------------

 

Po przegranym finale część biało-czerwonych kibiców była załamana, w trakcie kolejnego efektownego turnieju zżywając się jeszcze mocniej z reprezentacją, część była wraz ze mną sfrustrowana, że tytuł wymknął nam się z rąk przez dwa niewymuszone błędy jednego zawodnika, ale bardzo szybko przyszło pokrzepienie i świadomość, że lada chwila Polska ponownie ruszy do walki o najwyższe cele i już niebawem może powiększyć swój niezły dorobek turniejowy. Okazało się bowiem, że wywalczyliśmy kwalifikację olimpijską i już w sierpniu staniemy do walki na Igrzyskach Olimpijskich w RPA. Bez żadnego zastanowienia potwierdziłem, że poprowadzę naszą reprezentację olimpijską, a prezes Rasch będzie musiał to jakoś przeboleć.

 

Gdy znani byli już wszyscy uczestnicy Olimpiady, rozlosowano grupy turnieju piłkarskiego, w którym znaleźliśmy się w grupie B, za rywali mając Wyspy Cooka, gospodarza igrzysk RPA oraz Brazylię.

 

Igrzyska Olimpijskie 2020, grupa B:

– Brazylia;

– Polska;

– RPA;

– Wyspy Cooka.

 

 

Z Grecji tymczasem mogliśmy wracać z wysoko podniesionymi głowami. Mimo porażki w najważniejszym meczu Euro, tak naprawdę przez cały turniej pokazaliśmy fantastyczny futbol, grabiąc rywalami murawę i nie dając im najmniejszych szans na nawiązanie z nami walki. Boleśnie przejechali się na nas Francuzi, Rumuni bronili się rozpaczliwie tylko do pierwszej straconej bramki, Holandia doznała z naszych rąk upokorzenia stulecia, Szwajcarzy wytrzymali z nami tylko godzinę, a Turcja do momentu, w którym miała po swojej stronie arbitra. Ku mojemu i w ogóle naszemu zaskoczeniu, dla wielu postronnych kibiców z całej Europy, a także całego świata to my byliśmy prawdziwymi mistrzami, co jednoznacznie dowodziło, jak wielką sympatię na całym globie zaskarbiliśmy sobie przez okrągłych dziesięć lat moich rządów.

 

Najszczęśliwszy z Euro wracał chyba Zoran Halilović, który z aż ośmioma trafieniami został Królem Strzelców Mistrzostw Europy, pokonując drugiego w zestawieniu Markusa Feichtingera o dwa trafienia; Polak został jednocześnie drugim strzelcem w klasyfikacji wszech czasów, ustępując tylko o jedną bramkę Michelowi Platiniemu. Jako zespół natomiast ustanowiliśmy trzy rekordy Mistrzostw Europy – aż dwadzieścia zdobytych goli w trakcie turnieju uczyniło nas najskuteczniejszą reprezentacją w dziejach rozgrywek, a zwycięstwem 8:2 nad Holandią w fazie grupowej zapewniliśmy sobie nieśmiertelność w klasyfikacji na najwięcej goli w jednym meczu i najwyższe zwycięstwo. Wszystkie te liczby i wyśrubowane rekordy najlepiej dowodziły, że reprezentacja Polski rzeczywiście urosła w potęgę.

 

 

Złoty But Mistrzostw Europy 2020:

  • 1. Zoran Halilović – Polska – 8 goli
  • 2. Markus Feichtinger – Austria – 6 goli
  • 3. Henrique – Austria – 4 gole

 

Na dniach po zakończeniu turnieju zwolniło się mnóstwo miejsc na stanowiskach selekcjonerskich, menedżera zwolniła m.in. Norwegia, a także, co zrozumiałe, Holandia, której włodarze ZPN-u nie darowali Adrianowi Boothroydowi koszmarnego występu, w tym potężnej klęski z Biało-czerwonymi. Co ciekawe, holenderska federacja zwróciła się... do mnie, swojego pogromcy, z propozycją przejęcia schedy po Boothroydzie, ale czując się częścią integralną moich Orłów grzecznie i uprzejmie odmówiłem, uspokajając miliony kibiców.

 

 

Sezon 2019/20

Ligi świata:

Anglia
Czołówka Premiership: 1. Newcastle, 2. Manchester United, 3. Arsenal Londyn;
Spadek do Championship: 18. Everton, 19. Ipswich, 20. Brentford;
Awans do Premiership: 1. Doncaster, 2. Lincoln, Br. Watford;
FA Cup: Nottingham Forest;
Carling Cup: Middlesbrough.

 

Austria

Czołówka T-Mobile Bundesligi: 1. Rapid Wiedeń, 2. Austria Wiedeń, 3. GAK Graz;

Spadek do Erste Ligi: 10. FC Gratkorn;

Awans do T-Mobile Bundesligi: 1. FC Pasching;

Hallen Cup: SV Ried.

Francja
Czołówka Ligue 1: 1. Olympique Lyon, 2. Olympique Marsylia, 3. AS Monaco;
Spadek do Ligue 2: 18. Nice, 19. Rennes, 20. Laval;
Awans do Ligue 1: 1. Le Havre, 2. Olympique Nîmes, 3. Gueugnon;
Coupe de France: Nantes;
Coupe de Ligue: AS Monaco.

Hiszpania
Czołówka Primera Divisón: 1. Betis Sewilla, 2. Deportivo, 3. FC Barcelona;
Spadek do SDA: 18. Athletic Bilbao, 19. Alavés, 20. Jaén;
Awans do Primera División: 5. Mallorca, 6. Murcia, 7. Córdoba;
Copa del Rey: FC Barcelona;
Supercopa: Sevilla.

Niemcy
Czołówka Bundesligi: 1. Werder Brema, 2. VfL Osnabrück, 3. HSV Hamburg;
Spadek do 2. Bundesligi: 16. TSV 1860 Monachium, 17. SV Wehen, 18. Erzgebirge Aue;
Awans do Bundesligi: 1. Eintracht Frankfurt, 2. 1.FSV Mainz 05, 3. FC Energie Cottbus;
DFB-Pokal: 1.FC Nürnberg;
Liga Pokal: Bayern Monachium.

Polska
Czołówka Ekstraklasy: 1. Wisła Kraków, 2. Górnik Łęczna, 3. Radomiak Radom;
Spadek do II ligi: 15. Górnik Zabrze, 16. Arka Gdynia;
Awans do OE: 1. Kujawiak Włocławek, 2. Cracovia;
Puchar Polski: Zagłębie Lubin.

 

Rosja (w trakcie)
Czołówka Premier Ligi: 1. CSKA Moskwa, 2. Tom Tomsk, 3. Lokomotiw Moskwa;
Strefa spadkowa PL: 15. Szynnik Jarosław, 16. Anży Machaczkała;
Czołówka Pierwowo Dywizjona: 1. Torpedo Moskwa, 2. Fakieł Woroneż;
Kubok Rassij: Krylia Sowietów;
Superpuchar: CSKA Moskwa.

Szwajcaria
Czołówka Axpo Super League: 1. FC Basel, 2. Young Boys, 3. Neuchâtel Xamax;
Spadek do Challenge League: 10. FC Schaffhausen;
Awans do ASL: 1. St. Gallen;
Swisscom Cup: FC Basel.

Włochy
Czołówka Serie A: 1. Lazio Rzym, 2. Inter Mediolan, 3. Parma;
Spadek do Serie B: 18. Perugia, 19. Siena, 20. San Marino;
Awans do Serie A: 1. Pisa, 2. Lecce, Br. Hellas Verona;
Coppa Italia: Lazio Rzym;
Supercoppa: Lazio Rzym.

 

 

 

Europejskie Puchary:

 

Liga Mistrzów UEFA:

1. Bayern Monachium, 2. Werder Brema.

 

Puchar UEFA:

1. AC Milan, 2. Manchester United.

 

Superpuchar Europy:

1. Inter Mediolan, 2. FC Liverpool.

 

 

Mistrzostwa Europy:

  • 1. Włochy
  • 2. Polska
Odnośnik do komentarza

Mój powrót do klubu trochę się przeciągnął w czasie, ale jak już powróciłem z Tomkiem Woźniakiem i Zoranem Haliloviciem, od razu rozpoczęła się karuzela transferowa. Na początku lipca do klubu dołączyli wyczekiwani piłkarze, którzy mieli stanowić wzmocnienia, a byli to: Giovanni Masini (21 l., BR, Włochy) z Sampdorii, David Byrne (27 l., O P, Anglia; 17/1 U-21) z Manchesteru City, Jacopo Cirillo (27 l., O Ś, DP, Włochy; 1/0 U-21) z Bolognii, wszechstronny Andrea Granata (23 l., O/P PŚ, Włochy; 5/0 U-21) z Regginy i Dino Prosperi (19 l., P L, Włochy) z Atalanty. Drużynę U-19 zasilił natomiast niesamowicie utalentowany Austriak Bernd Fuhrmann (16 l., P L, Austria; U-19) kupiony za 750 000€ z Freiburga, który miał doskonałe warunki do rozwoju i wyrośnięcia na doskonałego skrzydłowego.

 

Z klubem rozstała się z kolei grupa piłkarzy z rezerw, którzy nie spełnili pokładanych w nich nadziei. Do Schalke na prawie Bosmana odszedł Jürgen Schumacher, który przyznał, że żal mu się żegnać ze mną i Osnatel-Areną, ale winić siebie za to nie mogłem, bo otrzymał on ode mnie propozycję przedłużenia o rok kontraktu. Nikt nie płakał natomiast, gdy swoje szafki zwalniali Márcio Borges, Matthias Seifert, Daniel Herzog, Francisco Javier Fernández, Alexander Woll, Patrick Maag, Jörg Witt, Robert Bach, Jan Lange i Robert Rapp, którzy odeszli na wolny transfer.

 

Zdecydowałem się również wypożyczyć dwóch zawodników. Ricardo Fernandes, który nie miał większych szans na wywalczenie miejsce w pierwszym zespole, wypożyczony został na cały sezon do AZ Alkmaar, zaś napastnik rezerw Jürgen Klein przez rok nabierać miał doświadczenia w drugoligowej Alemannii Aachen.

 

 

 

Czerwiec 2020

 

Bilans (Osnabrück): 0-0-0, 0:0

Bundesliga: –

DFB-Pokal: –

Liga-Pokal: ćwierćfinał, vs. Bayern Monachium

Liga Mistrzów: –

Finanse: 33,59 mln euro (+9,51 mln euro)

Gole:

Asysty: –

 

Bilans (Polska): 5-0-1, 20:7

Euro 2020: grupa A – 2:1 z Francją, 4:1 z Rumunią, 8:2 z Holandią, ćwierćfinał – 3:0 ze Szwajcarią, półfinał – 2:1 z Turcją, finał – 1:2 z Włochami

Ranking FIFA: 2. [=]

 

 

Ligi:

 

Anglia:

Austria: –

Francja: –

Hiszpania:

Niemcy: –

Polska:

Rosja: CSKA Moskwa [+0 pkt]

Szwajcaria: –

Włochy: –

 

Liga Mistrzów:

-

 

Puchar UEFA:

-

 

Reprezentacja Polski:

- 08.06, ME 2020, gr. A, Francja - Polska, 1:2

- 13.06, ME 2020, gr. A, Polska - Rumunia, 4:1

- 16.06, ME 2020, gr. A, Polska - Holandia, 8:2

- 18.06, ME 2020, ćwierćfinał, Polska - Szwajcaria, 3:0

- 24.06, ME 2020, półfinał, Polska - Turcja, 2:1

- 28.06, ME 2020, finał, Polska - Włochy, 1:2

 

Ranking FIFA: 1. Brazylia [1415], 2. Polska [1348], 3. Anglia [1159]

Odnośnik do komentarza

Tak, rezerwy bardzo często dominują Segunda División i stąd awanse zespołów z tak odległych miejsc. Podobnie ma się sytuacja w niemieckiej Regionallidze, gdzie rezerwy lubią zajmować czołowe lokaty w tabeli.

 

--------------------------------------------

 

Przygotowania do decydującego sezonu rozpoczęliśmy sparingiem z Mainz, jednym z naszych tegorocznych rywali, z którymi zmierzymy się w Bundeslidze. Odpuściłem w tym spotkaniu wszystkim piłkarzom, którzy grali na Mistrzostwach Europy, by w spokoju odpoczęli, niektórych z nich wpuszczając tylko na końcówkę, by złapali parę minut ogrania. Oprócz kontuzjowanego Halilovicia zabrakło niestety również i Thomasa Bode, który krótko przed rozpoczęciem okresu przygotowawczego obił sobie szczękę po zderzeniu ze słupkiem na treningu i aktualnie siedział w domu z surowym stekiem na twarzy. Jak na pierwsze rozbieganie po wakacjach zagraliśmy niezłe zawody, mogąc z optymizmem zapatrywać się na mecze z Mainz już o punkty, w lidze.

07.07.2020, Bruchwegstadion, Moguncja, widzów: 854; TV

TOW 1.FSV Mainz 05 [bL] – VfL Osnabrück [bL] 1:4 (1:3)

 

33' M. Baum 0:1

37' K. Heine 1:1

38' S. Pons 1:2

44' P. Flores 1:3

58' G. Carbone (FSV) ktz.

88' R. Lawan 1:4

 

 

W ciągu następnych paru dni zdecydowałem wysłać naszego trzeciego bramkarza Tobiasa Stadlera na roczne wypożyczenie do Germinal Beerschot, przy czym wynegocjowałem z Belgami klauzulę, która pozwoli mi ściągnąć Tobiasa z powrotem do klubu w przypadku awaryjnej sytuacji kadrowej.

 

 

Drugi mecz towarzyski, który graliśmy pięć dni po Mainz, był dosyć prestiżowy, ponieważ przyjechała do nas Valencia. Ta Valencia. Tym razem w wyjściowym składzie zacząłem stopniowo wystawiać zawodników znanych z boisk Euro 2020, gdyż na treningach wyglądali już na dostatecznie wypoczętych, a Philippe Brunner i półfinalista Andreas Schneider wręcz emanowali świeżością i gotowością do gry na najwyższych obrotach. Z przodu spisaliśmy się całkiem przyzwoicie, czego niestety nie można było powiedzieć o obu naszych bramkarzach, którzy nie mieli dziś swojego dnia. Przy obu straconych golach zarówno Masini jak i Flood nie spisali się najlepiej przy strzałach Díaza, które były jak najbardziej do obrony, ale wierzyłem, że wypracują optymalną formę. Koniec końców w doliczonym czasie zwycięstwo ładnym golem zapewnił nam Abate, tak więc sparing z mocnym rywalem mogliśmy zaliczyć in plus.

11.07.2020, Osnatel-Arena, Osnabrück, widzów: 2164; TV

TOW VfL Osnabrück [GER] – Valencia [ESP] 3:2 (1:1)

 

23' Stantos (V) ktz.

27' S. Pons 1:0

45' I. Díaz 1:1

49' M. Baum 2:1

58' I. Díaz 2:2

90+3' F. Abate 3:2

Odnośnik do komentarza

Na ostatni sprawdzian przed meczem ćwierćfinałowym Pucharu Ligi pojechaliśmy do Włoch, by sprawdzić formę z miejscowym trzecioligowym Lucchese. Wystawiłem w większości skład przymierzany do meczów o stawkę, delegując jedynie do gry paru zawodników, którzy mieli jeszcze drobne braki kondycyjne. Gospodarze właściwie ani razu nam poważnie nie zagrozili, nie licząc sytuacji z drugiej połowiy, w której nieporozumienie między Masinim a Woźniakiem omal nie skończyło się straconym golem. Mimo widocznych aż nadto problemów ze skutecznością w tym spotkaniu nie mieliśmy większych problemów z odniesieniem zwycięstwa, dokumentując przewagę trafieniami Bodego i Bauma. Ale czy taka forma wystarczy na Bayern?

16.07.2020, Porta Elisa, Lucca, widzów: 14 013

TOW Lucchese [iTA] – VfL Osnabrück [GER] 0:2 (0:1)

 

38' T. Bode 0:1

75' M. Baum 0:2

Odnośnik do komentarza

Zanim wyjechaliśmy do Stuttgartu, poleciłem sprawdzić, czy któryś z naszych zawodników nie powinien pauzować za kartki z poprzedniego sezonu, i dobrze zrobiłem, ponieważ okazało się, że w meczu z Bayernem udziału nie mogą wziąć Brunner i Borrelli. Absencja tego ostatniego tym bardziej przekonała mnie, by na prawym skrzydle dać zadebiutować Byrne'owi, oprócz niego z kolei partnerem Morozowa na środku obrony został Cirillo; było to nasze trzecie podejście w Liga-Pokal i trzeci raz na drodze stawał nam Bayern, tak więc miałem nadzieję, że będą to "dobre zmiany".

 

Niestety, zdecydowanie nie były. Przynajmniej nie dzisiaj. Bayern od początku narzucił swoje tempo, a już w szóstej minucie prowadzenie Bawarczykom dał Vela, który przy rzucie rożnym ośmieszył Woźniaka wraz z Holzerem, a Byrne nie wybił piłki przy słupku, choć mógł to bez większego wysiłku zrobić. W ciągu kolejnego kwadransa rywale robili z nami, co tylko chcieli, tak więc zanosiło się na kolejny mecz bez historii z monachijczykami, ponadto oprócz Anglika słabiutko grał także Cirillo, który tak samo nie będzie miło wspominał debiutu. Później jednak zaczęliśmy jakoś grać, redukując powoli widoczną przewagę Bayernu, aż zaczęliśmy nieśmiałe z początku próby zaskoczenia Kunzego. Udało nam się to tuż przed przerwą, kiedy Abate rozpędził się lewym skrzydłem, Pons zastawił się przed Piotrowskim i wysunął Rendinie, ten podniósł piłkę, główkę Schneidera sparował Kunze, a czający się Bode dobił futbolówkę do pustej bramki.

 

W przerwie zdjąłem oddychającego rękawami Abatego, mimo słabej postawy zostawiłem zaś na boisku Byrne'a i niepewnego Cirillo. Dziesięć minut po rozpoczęciu drugiej odsłony naciskany przez Byrne'a Mas wycofał na oślep piłkę do bramkarza, zaś Kunze źle ocenił tor jej lotu, co wykorzystał Pons, z 30 metrów odsyłając ją do siatki, wysuwając nas na prowadzenie. Jako że Bayern od chwili zdobycia przez nas bramki wyrównującej trochę sobie przysiadł, sądziłem, że będziemy w stanie utrzymać zwycięstwo do końca, a może pokusić się o coś więcej. Zgoła odmienne zdanie miał jednak Tomek Woźniak, który w 62. minucie w przypływie idiotyzmu nie posłał piłki lewą flanką, tylko niepotrzebnie wdał się w drybling z Velą, tracąc oczywiście piłkę i już po kilku sekundach Kirn cieszył się z wyrównania stanu meczu. Niedługo później z boiska zdjąłem beznadziejnych Woźniaka i Cirillo, którzy ciągnęli nas do dna, ale szkody nie udało się już naprawić, do końca utrzymał się status quo i o awans do półfinału musieliśmy walczyć w konkursie rzutów karnych.

 

A przed nim miałem obawy, bo w całej drużynie miałem może dwóch specjalistów od jedenastek, nie więcej, cała reszta uderzała z "wapna" bardziej siłowo, na słowo honoru. I już w pierwszej kolejce wydawało się, że moje obawy się zmaterializują, gdy w otwierającej shoot out serii Pons uderzył w stylu Davida Beckhama – mocno i wysoko ponad bramką, a Kowalczuk bez trudu zdobył gola. Później jednak zaczęliśmy strzelać, a Masini efektownie obronił jedenastki Kirna i Agüero, w ostatniej kolejce rzut karny ostatniej szansy wykorzystał Chiellini, ale zaraz po nim to samo uczynił Bode, który zapewnił nam dalszą grę w Liga-Pokal, po dość niespodziewanym wyeliminowaniu Bayernu. Do trzech razy sztuka!

18.07.2020, Gottlieb-Daimler-Stadion, Stuttgart, widzów: 42 900

L-P ĆwF VfL Osnabrück – Bayern Monachium 2:2 (1:1) [rzuty karne: 4:3]

 

7' C. Vela 0:1

34' O. Markow (B) ktz.

41' S. Pons 1:1

56' T. Bode 2:1

62' J. Kirn 2:2

87' Ch. Kunze (B) ktz.

 

Rzuty karne:

– M. Kowalczuk – gol [0:1]

– S. Pons – nw [0:1]

– J. Kirn – nw [0:1]

– S. Holzer – gol [1:1]

– P. Gerlach – gol [1:2]

– V. Micheli – gol [2:2]

– S. Agüero – nw [2:2]

– A. Schneider – gol [3:2]

– G. Chielini – gol [3:3]

– T. Bode – gol [4:3]

 

VfL Osnabrück: G.Masini 7 – D.Byrne 4, J.Cirillo 5 (70' V.Micheli 6), M.Morozow 6, T.Woźniak 5 (70' O.Fischer 7) – S.Holzer 6, A.Schneider ŻK 7, F.Abate 7 (46' J.Silva 6), C.Rendina 7 – T.Bode 7, S.Pons 8

 

GM: Jan Kirn (OP/N Ś, Bayern Monachium) - 8

Odnośnik do komentarza

W półfinale Liga-Pokal los skojarzył nas z Norymbergą, a mecz rozgrywać mieliśmy na wyjeździe. Po słabiutkich debiutach przeciwko Bayernowi media uczepiły się Cirillo i Byrne'a, a że nie zamierzałem ich skreślać po jednym blamażu, stanąłem w ich obronie; Jacopo był mi za to wdzięczny i zapragnął odpłacić się za okazane zaufanie, inaczej sprawa miała się już z Davidem, który załamał się twierdząc, że za wiele od niego oczekuję. Nie chcąc mieć zwichniętego prawego skrzydła z powodu przygaszonego defensora, wycofałem Byrne'a ze składu na półfinał i zastąpiłem go Borrellim.

 

 

Nie była to jedyna zmiana, ponieważ za zmęczonego Bodego musiałem wystawić Bauma, identycznie wyglądała sytuacja na lewym skrzydle, gdzie zadebiutować miał Prosperi, w środku pola Holzera zmienił również debiutujący Granata, na prawe skrzydło wrócił Brunner, a lewą obronę uzupełnił Fischer, ponieważ byłem zbyt wściekły na Woźniaka za jego bezmyślność z drugiej połowy.

 

Byliśmy wyraźnie lepsi od Nürnberg, graliśmy szybciej, składniej i stwarzaliśmy większe zagrożenie pod bramką gospodarzy, niż oni sami pod naszą. W pierwszym kwadransie Pons zmarnował dwie sytuacje sam na sam z Krugiem, co stanowiło zapowiedź przyszłych wydarzeń. W chwili, gdy powinniśmy byli prowadzić już co najmniej 2:0, Masini wpuścił łatwy strzał Edu z niemal zerowego kąta, tak więc po raz pierwszy tego wieczoru opadły mi ręce w geście złości. Do przerwy oczywiście nic nie zrobiliśmy, więc pierwszy raz w tym sezonie musiałem ostro zareagować.

 

Strasznie irytowali mnie dzisiaj nasi podstawowi napastnicy, gdyż Pons uparcie strzelał prosto w Kruga i naliczyłem mu co najmniej pięć zmarnowanych "setek", z kolei Baum nawet nie trafiał w bramkę i z banalnych sytuacji strzelał wysoko w trybuny. Nic więc dziwnego, że w pierwszej kolejności obu odesłałem do szatni, ale dopiero wprowadzony za Marco Woźniak zrobił różnicę. W 69. minucie Granata dośrodkował z lewego skrzydła i zaliczył tym samym swoją pierwszą asystę dla Fiołków, ponieważ Tomek sięgnął piłki głową i pokazał, jak pokonuje się bramkarza rywali. W 75. minucie Woźniak wygrał pojedynek główkowy z obrońcami Norymbergi, po czym wystartował do wrzutki Brunnera i zamknął ją celnym wolejem w okienko. Po kilku minutach odpowiedziałem roszadami taktycznymi na 4-2-4 gospodarzy, nakazując totalną defensywę i czyhanie na kontry, ale moi geniusze pokpili sprawę, w 89. minucie pozwolili Edu miękką główką doprowadzić do remisu, i w ten oto sposób znowu wpieprzyliśmy się w loterię rzutów karnych.

 

Tym razem cudu już nie było, moim podopieczni byli przewidywalni do bólu, Woźniak, Schneider i Brunner solidarnie ładowali piłkę prosto w Kruga na środek bramki, rozstrzygając konkurs w zasadzie już na samym jego początku, bramka Cirillo jedynie przedłużyła naszą agonię, a skoro Masini zdołał odbić jedynie uderzenie Mohra, było jasnym, że na własne życzenie koło dupy przeleciała nam już tysięczna ósma szansa na pierwsze w historii klubu jakiekolwiek trofeum. Co gorsza, nadal graliśmy po prostu przeciętnie aż do bólu, i mimo faktu, że liga jeszcze nie wystartowała, czułem, że maksymalnie za kilka miesięcy najzwyczajniej w świecie stąd odejdę. Nikt inny na świecie, jak moi klubowi podopieczni, nie wysysał ze mnie motywacji w tak błyskawicznym tempie. Do diabła z tym wszystkim!

21.07.2020, Frankenstadion, Norymberga, widzów: 46 728

L-P PłF 1.FC Nürnberg – VfL Osnabrück 2:2 (1:0) [rzuty karne: 3:1]

 

18' Edu 1:0

69' T. Woźniak 1:1

75' T. Woźniak 1:2

89' Edu 2:2

 

Rzuty karne:

– T. Woźniak – nw. [0:0]

– Edu – gol [1:0]

– J. Cirillo – gol [1:1]

– M. Lorenzi – gol [2:1]

– A. Schneider – nw. [2:1]

– S. Mohr – nw. [2:1]

– P. Brunner – nw. [2:1]

– T. Ulrich – gol [3:1]

 

VfL Osnabrück: G.Masini 6 – M.Borrelli 7, J.Cirillo 7, M.Morozow 7, O.Fischer 7 – P.Brunner 8, A.Schneider 7, A.Granata 7 (81' J.Silva 6), D.Prosperi 7 – M.Baum 6 (66' T.Woźniak 8), S.Pons 7 (60' T.Bode 7)

 

GM: Philippe Brunner (P PŚ, VfL Osnabrück) - 8

Odnośnik do komentarza

Może być tak, że będziecie mieli rację.

 

---------------------------------------------------------

 

Skoro odpadliśmy z Liga-Pokal, mogliśmy skupić się na ostatnim zaplanowanym sparingu przed inauguracją nowego sezonu Bundesligi. Pojechaliśmy do Turcji, gdzie czekało na nas stołeczne Ankaragücü, a ja wystawiłem ponownie mieszankę starej gwardii z nowymi zawodnikami, dając tym samym szansę podniesienia się Byrne'owi, zaś w bramce rozegrania pełnych 90 minut potrzebował Flood.

 

W ofensywie zagraliśmy niezłe spotkanie – chociaż martwiły mnie aż trzy zmarnowane sytuacje sam na sam w wykonaniu Bauma –, w przeciwieństwie do obrony, która była dziurawa jak polskie drogi, nie trzymała linii, a swoje pięć groszy dorzucił rozgrywający kiepskie zawody Schneider, którego zachowanie przy pierwszym straconym golu było wprost śmiechu warte. Na jakiś czas rozstrzygnęła się też obsada bramki, ponieważ Flood bronił niepewnie, wiele razy miał dużo szczęścia, że piłki po strzałach Turków o centymetry mijały słupki strzeżonej przez niego bramki, a przepuszczone uderzenie z dystansu tylko go pogrążyło. Nieźle w ataku spisał się Woźniak, toteż zacząłem być coraz przychylniejszy własnemu pomysłowi, by przynajmniej na początku sezonu tymczasowo przekwalifikować Tomka na partnera Bodego lub Ponsa. Te spostrzeżenia były cenne, ale nie zmieniały faktu, że przed startem sezonu byliśmy w co najwyżej przeciętnej formie.

23.07.2020, 19 Mayis, Ankara, widzów: 8723; TV

TOW Ankaragücü [TUR] – VfL Osnabrück [GER] 2:4 (1:3)

 

1' J. Silva 0:1

18' E. Cem 1:1

19' T. Bode 1:2

41' T. Bode 1:3

63' M. Orhan 2:3

67' T. Woźniak 2:4

Odnośnik do komentarza

Po powrocie do kraju zaskoczył mnie oficjalny faks od UEFA-y, w którym federacja informowała o wynikach losowania trzeciej rundy eliminacyjnej Ligi Mistrzów. W zasadzie nie powinno być w tym nic dziwnego, bo wywalczyliśmy prawo gry w Champions League, ale powinniśmy raczej na koniec sierpnia dowiedzieć się, z kim zagramy w grupie. Tymczasem okazało się, że będziemy musieli jednak walczyć o awans w fazie play-off eliminacji, co niepomiernie mnie zdziwiło, ponieważ dwa lata temu również byliśmy wicemistrzem Niemiec i oznaczało to automatyczny start w fazie grupowej. Szybko jednak mój humor znacząco się poprawił, gdy wczytałem się w oficjalne powiadomienie – w trzeciej rundzie eliminacyjnej, w której naturalnie byliśmy rozstawieni, zmierzymy się ze Spartą Praga, tak więc będę mógł odwiedzić w końcu miasto, które szczerze uwielbiam, jeszcze z czasów młodości.

 

 

Następnego dnia stanąłem przed koniecznością powołania reprezentacji olimpijskiej na zbliżającą się wielkimi krokami Olimpiadę w RPA. Cały proces różnił się od selekcji na mistrzostwa świata lub Europy tym, że skład kadry na igrzyska musiał składać się w całości z piłkarzy, którzy nie przekroczyli 23. roku życia, tak więc nie mogło być mowy o wszystkich dwukrotnych mistrzach świata. Powołana przeze mnie 22-osobowa drużyna składała się w dużej mierze z reprezentantów, którzy do tej pory grali w kadrze U-21, w walce o olimpijskie złoto mieli nas wspomagać znani z pierwszej reprezentacji Andrzej Brzeziński, Mateusz Machnikowski, Marcin Kiszka, Marcin Pawlak, Łukasz Socha i Zoran Halilović, którzy mieścili się w granicach wiekowych. Zoran co prawda w chwili ogłoszenia powołań nadal leczył kontuzję, ale już jutro miał wznowić treningi, tak więc przy odrobinie szczęścia pomoże nam w RPA.

Bramkarze:

– Paweł Borkowski (22 l., BR, Cracovia, 6/0 U-21);

– Rafał Moskal (22 l., BR, Wisła Płock, –);

– Paweł Piętka (22 l., BR, Wisła Kraków, 13/0 U-21).

 

Obrońcy:

– Andrzej Brzeziński (23 l., O PŚ, Birmingham, 20/0);

– Marcin Kiszka (23 l., O P, Sochaux, 2/0);

– Grzegorz Kowalik (21 l., O P, Tottenham, 9/0 U-21);

– Michał Iwan (19 l., O LŚ, Cordóba, 16/0 U-21);

– Dariusz Zając (20 l., O LŚ, Norwich, 16/1 U-21);

– Mateusz Machnikowski (23 l., O LŚ, P L, Werder Brema, 50/5);

– Marcin Kowalik (22 l., O Ś, 1.FC Kaiserslautern, 2/1);

– Dariusz Sikora (18 l., O Ś, Ipswich, 4/0 U-21).

 

Pomocnicy:

– Zbigniew Pawłowski (21 l., O/DBP L, DP, P L, Pogoń Szczecin, 10/3 U-21);

– Tomasz Lemanowicz (21 l., DBP/OP P, Wisła Kraków, 10/0 U-21);

– Michał Koźmiński (17 l., DP, P PŚ, Shalke 04, U-19);

– Robert Koźmiński (18 l., P Ś, Leeds United, U-19);

– Paweł Morawski (21 l., P Ś, Wolves, U-19);

– Paweł Kaczmarek (18 l., OP/N Ś, Ipswich, U-19);

 

Napastnicy:

– Rafał Mazurkiewicz (18 l., OP/N Ś, Sunderland, 7/4 U-21);

– Zoran Halilović (23 l., N, VfL Osnabrück, 18/16);

– Adam Kowalczyk (22 l., N, Kickers Offenbach, 12/12 U-21);

– Marcin Pawlak (23 l., N, Lazio Rzym, 39/19);

– Łukasz Socha (23 l., N, Rosenborg, 11/10).

 

 

 

 

Lipiec 2020

 

Bilans (Osnabrück): 0-2-0, 4:4

Bundesliga: –

DFB-Pokal: –

Liga-Pokal: ćwierćfinał – k2:2 z Bayernem Monachium, półfinał – 2:2k z Nürnberg; out

Liga Mistrzów: 3. runda eliminacyjna, vs. Sparta Praga

Finanse: 35,11 mln euro (+1,52 mln euro)

Gole: Tomasz Woźniak (2)

Asysty: Andrea Granata, Philippe Brunner i Andreas Schneider (po 1)

 

Bilans (Polska): 0-0-0, 0:0

Eliminacje MŚ 2022: piąta grupa

Ranking FIFA: 1. [+1]

 

 

Ligi:

 

Anglia:

Austria: Sturm Graz [+1 pkt]

Francja: AS Monaco [+0 pkt]

Hiszpania:

Niemcy: –

Polska: Radomiak Radom [+0 pkt]

Rosja: CSKA Moskwa [+3 pkt]

Szwajcaria: AC Lugano [+0 pkt]

Włochy: –

 

Liga Mistrzów:

- Wisła Kraków, druga runda eliminacyjna, 1:0 i 3:0 z Shelbourne; awans, vs. Crvena Zvezda

 

Puchar UEFA:

- Górnik Łęczna, druga runda kwalifikacyjna, vs. Young Boys

- Radomiak Radom, druga runda kwalifikacyjna, vs. Maccabi Petach Tikwa

- Zagłębie Lubin, druga runda kwalifikacyjna, vs. Zeta

 

Reprezentacja Polski:

-

 

Ranking FIFA: 1. Polska [1362], 2. Brazylia [1356], 3. Argentyna [1103]

Odnośnik do komentarza

Pierwszego sierpnia inaugurowaliśmy oficjalnie sezon 2020/2021 wyjazdem do Karlsruhe. Na murawę Wildparkstadion wybiegł skład, jaki w ogólnikach zapowiadałem w ciągu ostatnich dni; z nowych zawodników od pierwszej minuty w lidze zadebiutował tylko Cirillo, na ławce usiedli natomiast Granata i Prosperi. W ataku u boku Bodego zgodnie z planem wystąpił Tomek Woźniak. Niestety urazu więzadeł krzyżowych doznał Pons, tak więc na najbliższe dwa miesiące młody Francuz miał futbol z głowy.

 

W przeciwieństwie do ostatnich spotkań, w Karlsruhe prezentowaliśmy szybką piłkę opartą na krótkich podaniach z klepki, czym błyskawicznie gubiliśmy ganiających za futbolówką gospodarzy, prym w tej materii wiedli zwłaszcza Bode z Woźniakiem. Cóż jednak z tego? Po kwadransie efektownej gry Morozow stwierdził, że ma ochotę na faul tuż przed polem karnym, więc Mercado z rzutu wolnego otworzył wynik spotkania. Nie byłem tym zaskoczony, ani chybi kontynuacja trzech poprzednich sezonów. Dopiero po nieco ponad dziesięciu minutach zdobyliśmy się na odpowiedź, ale jak już się zdobyliśmy, wyszło dość efektownie. Na zegarze wybiła 27. minuta, kiedy lewym skrzydłem rozpędził się Rendina, na 30. metrze skręcił ostro do środka, po czym posłał miękką, prostopadłą centrę, Bode wybiegł przed bramkarza, a dzięki temu piłka przeleciała nad nimi i zatrzymała się dopiero w bramce Karlsruhe.

 

W przerwie szansę debiutu ligowego otrzymał Granata, który zmienił na prawej obronie Borrellego, ponieważ nie do końca podobała mi się jego gra. Gospodarze tymczasem wzięli się do roboty, tak więc mieliśmy na tyłach pełne ręce roboty, spowalniani przez sędziego Heindrichsa, którzy szastał kartkami na prawo i lewo. Wyglądało na to, że niebawem rywale ponownie wyjdą na prowadzenie, tymczasem jednak gol padł po drugiej stronie boiska; w 61. minucie Rendina wypuścił Woźniaka lewym skrzydłem, Tomek dośrodkował przed bramkę, a Bode eleganckim szczupakiem obok bramkarza dał nam prowadzenie, którego nie oddaliśmy już do końca spotkania. Bundesligę zainaugurowaliśmy co prawda niezbyt efektownym zwycięstwem, ale może przynajmniej będzie to oznaczało, że nie wystrzelamy się z amunicji na początku, jak w poprzednich latach.

01.08.2020, Wildparkstadion, Karlsruhe, widzów: 20 394

BL (1/34) Karlsruher SC [–] – VfL Osnabrück [–] 1:2 (1:1)

 

15' A. Mercado 1:0

27' C. Rendina 1:1

61' T. Bode 1:2

 

VfL Osnabrück: G.Masini 7 – M.Borrelli 6 (46' A.Granata ŻK 7), J.Cirillo ŻK 8, M.Morozow 8, O.Fischer 7 – P.Brunner ŻK 8 (81' M.Baum 6), A.Schneider 7, S.Holzer ŻK 7, C.Rendina ŻK 8 (68' D.Prosperi 7) – T.Bode 7, T.Woźniak 7

 

GM: Jacopo Cirillo (O Ś, VfL Osnabrück) - 8

Odnośnik do komentarza

Moi olimpijczycy zjechali się na zgrupowanie póki co beze mnie, bo czekał mnie jeszcze ważny wyjazd z klubem do Pragi, którego absolutnie nie chciałem odpuścić, a należało przywieźć z Czech dobry wynik, by w rewanżu przypieczętować awans do fazy grupowej Ligi Mistrzów.

 

 

W Pradze, z którą wiązałem mnóstwo przemiłych wspomnień, nie mogłem sobie odmówić litrowego kufla czeskiego pilsu w ogródku znajomej knajpki na tle kamienic w samym sercu Starégo Města, chociaż różnił się on od tego z dawnych lat; teraz dokoła mnie pełno było gwaru, Czesi i miejscowi turyści wskazywali mnie sobie spojrzeniami, co śmielsi prosili o wspólne zdjęcie; czułem, że gdybym wtedy wstał i na piechotę chciał iść na Černý Most czy na Letňany, miałbym za plecami podążającą za mną gromadę niczym Forrest Gump.

 

 

 

W składzie zaszła tylko jedna zmiana, jaką było pojawienie się Granaty na prawej obronie. Przed meczem eksperci zapowiadali wyrównanie spotkanie, sugerując, że Sparta i my to dwa zespoły o zbliżonym poziomie; rewelacje te wprawiły mnie w dobry nastrój.

 

Ale niedługo później stałem przy ławce trenerskiej z dość posępną miną. Zaczęliśmy źle, bardzo źle, nie wiedzieć dlaczego daliśmy się przytłoczyć rywalom, którzy odważnie na nas ruszyli. Niestety już w 2. minucie Černy dośrodkował z prawej strony, Masini zdołał musnąć piłkę końcami palców, ale wyjątkowo nieudolnie interweniujący Fischer wepchnął ją do naszej bramki. Po tym ciosie długo nie potrafiliśmy się pozbierać, prażanie cieszyli się prowadzeniem spokojnie przetrzymując nasze mało precyzyjne ataki, tak że momentami zanosiło się coraz bardziej na niemiłą niespodziankę. Szczęście sprzyja jednak lepszym, dlatego w końcu w 41. minucie Rendina zdołał czysto dośrodkować, Brunner przeskoczył obrońcę i główkował w słupek, a na miejscu był Bode, który wykorzystał zdezorientowanie bramkarza i wjechał z piłką za linię bramkową. Sparcie pozostało jedynie walczyć o utrzymanie remisu do przerwy, lecz udaremniliśmy to gospodarzom, gdyż dwie minuty po golu Bodego Brunner zagrał daleką piłkę z głębi pola, Kapica wyraźnie zaspał, dzięki czemu Woźniak urwał się na wolne pole i nieatakowany przez nikogo spokojną główką w okienko wysunął nas na prowadzenie.

 

A teraz nie było już odwrotu. Spartę posłaliśmy na deski w ciągu kwadransa drugiej połowy, aż w Czechach błyskawicznie gasł entuzjazm. W 58. minucie Rendina rozpędził się lewą flanką, tak jak ostatnio miał to w zwyczaju, Woźniak przedostał się za linię obrony i dostrzegł Bodego, którego nieco zlekceważyli stoperzy, a Thomas spokojnie przyjął piłkę, złożył się do strzału i pewnie podwyższył na 3:1. Identycznie jak w pierwszej połowie, tak i teraz błyskawicznie Thomasowi dorównał Tomek, który trzy minuty później wykorzystał prostopadłe podanie Rendiny i strzałem po ziemi przy bliższym słupku ustalił wynik spotkania. Z Pragi wywieźliśmy solidną zaliczkę, która najprawdopodobniej już teraz rozstrzygnęła dwumecz; szkoda tylko, że Claudio Rendina również przywiózł coś z Czech, a była to stłuczona głowa, przez którą czekał go tygodniowy odpoczynek od treningów.

05.08.2020, T.Arena, Praga, widzów: 15 245; TV

LM 3R Kw (1/2) Sparta Praga [CZE] – VfL Osnabrück [GER] 1:4 (1:2)

 

2' O. Fischer 1:0 sam.

41' T. Bode 1:1

43' T. Woźniak 1:2

58' T. Bode 1:3

61' T. Woźniak 1:4

 

VfL Osnabrück: G.Masini 7 – A.Granata 8, J.Cirillo 9, M.Morozow 9, O.Fischer 5 – P.Brunner 7, A.Schneider 8 (83' J.Silva 6), S.Holzer 8, C.Rendina 7 (68' D.Prosperi 7) – T.Bode 9 (74' M.Baum 6), T.Woźniak 9

GM: Tomasz Woźniak (O LŚ, OP LŚ, N, VfL Osnabrück) - 9

Odnośnik do komentarza

Po meczu z Karlsruhe zaczął się mój maraton jeżdżenia między Niemcami a Czarnym Lądem. Czym prędzej wyleciałem do RPA, gdzie czekała na mnie nasza reprezentacja olimpijska, by przez jeden dzień przygotować drużynę do inaugurującego nasz udział w Igrzyskach meczu z Wyspami Cooka. Turniej olimpijski był dla mnie również o tyle ważny, że oprócz walki o medal mogłem na własne oczy przyjrzeć się w akcji potencjalnym następcom moich aktualnych kadrowiczów, żeby w przypadku reprezentantów wyciągniętych z drużyny U-21 nie musieć polegać wyłącznie na rekomendacji selekcjonera młodzieżówki Jana Kollera.

 

 

Z Olimpiady na Olimpiadę piłka nożna jako dyscyplina olimpijska w błyskawicznym tempie zyskiwała na prestiżu, tak więc nic dziwnego, że tego lata w RPA zainteresowanie kibiców było rekordowo wysokie, a Securior Loftus w Pretorii wypełnił się prawie czterdziestoma pięcioma tysiącami kibiców, którzy w zniecierpliwieniu oczekiwali pojawienia się na murawie obu jedenastek. Moi podopieczni byli wyraźnie podbudowani tym, że mają po swojej stronie mnie, selekcjonera nazywanego przez świat Specjalistą od mundiali, tak więc wspierani przez mistrzów świata Machnikowskiego, Brzezińskiego, Kiszkę i Pawlaka w wyjściowym składzie mogliśmy ruszać do walki.

 

Dziesiątki tysięcy fanów na trybunach imponującego obiektu obejrzało tego wieczoru prawdziwą masakrę, aż mi samemu w pewnym momencie szkoda było zagubionych reprezentantów Wysp Cooka. Już po sześciu minutach, po których wiedziałem, że odniesiemy wysokie zwycięstwo, wynik meczu otworzył Mazurkiewicz, który niezaprzeczalnie przepięknym uderzeniem zewnętrzną częścią stopy z praktycznie zerowego kąta wkręcił piłkę do bramki przy dalszym słupku. Niedługo później Lemanowicz płaskim wolejem zamknął centrę Morawskiego z lewej strony, chwilę po nim trzeciego gola wypracowała dwójka mistrzów świata, gdy Machnikowski strącił piłkę wprost na nogę Pawlaka, a w 17. minucie po rzucie rożnym zamieszanie wykorzystał Morawski, potężną bombą podwyższając na 4:0. A to zaledwie kwadrans gry. Goniliśmy dalej, acz z trochę mniejszą zajadłością, tak więc jeszcze tylko w 29. minucie Lemanowicz zakręcił elegancką wrzutkę na róg szóstki, gdzie Pawlak z dziecinną łatwością zgubił krycie i celną główką zdobył swojego drugiego gola, a do szatni wyłącznie bawiliśmy się z rozbitymi rywalami w kotka i myszkę.

 

Po przerwie nadal nie mieliśmy ochoty zwalniać, tak więc Wyspy Cooka ponownie znalazły się w niewyobrażalnych opałach, a Willis raz po raz musiał wyciągać piłkę z siatki, gdyż byliśmy dziś nie do zatrzymania. Już w 49. minucie Lemanowicz przejął kiepskie podanie Tatuavy i natychmiast odegrał na wolne pole, dzięki czemu Machnikowski potężnym uderzeniem przy słupku również wpisał się na listę strzelców; szkoda, że Mateusz nie wykorzystał później rzutu karnego. Ale w ostatecznym rachunku pudło naszego pomocnika nie miało większego znaczenia, bo i tak nadal strzelaliśmy gol za golem. Po trafieniu Mateusza nastąpiła seria szybkich ciosów: w 50. minucie Pawlak kiwnął dwóch rywali, wyszedł sam na sam i kompletując hat-tricka podwyższył na 7:0, bezpośrednio po wznowieniu gry wyrwaliśmy rywalom piłkę, a Mazurkiewicz po nodze Paitai zdobył swojego drugiego gola, a trzy minuty później po centrze Kiszki wolejem w okienko czwarte trafienie zaliczył morderczo skuteczny Pawlak. Po prawdzie bramkarz Wysp Cooka na widok Marcina dostawał drgawek, ponieważ ten w 61. minucie bezlitośnie wykorzystał fantastyczne zgranie piłki przez Machnikowskiego, a po chwili podsumował swój strzelecki spektakl główką z najbliższej odległości po centrze Lemanowicza. Rywale pozbawieni byli wszelkich chęci do gry, tak więc mogliśmy spokojnie śrubować dwucyfrówkę i w 70. minucie hat-tricka skompletował również Mazurkiewicz, a w ostatniej minucie podstawowego czasu kropkę nad "i" bombą z dystansu postawił Morawski. Kosmiczny mecz w Pretorii pozwolił nam zatem z impetem rozpocząć turniej i jednocześnie z miejsca ustanowić kilka rekordów letnich igrzysk olimpijskich.

06.08.2020, Securior Loftus, Pretoria, widzów: 44 998; TV

IO Gr.B (1/3) Polska – Wyspy Cooka 13:0 (5:0)

 

6' R. Mazurkiewicz 1:0

12' T. Lemanowicz 2:0

14' M. Pawlak 3:0

17' P. Morawski 4:0

29' M. Pawlak 5:0

49' M. Machnikowski 6:0

50' M. Pawlak 7:0

51' R. Mazurkiewicz 8:0

53' M. Pawlak 9:0

57' M. Machnikowski (POL) nw.rz.k.

61' M. Pawlak 10:0

65' M. Pawlak 11:0

67' D. Paitai (COK) ktz.

70' R. Mazurkiewicz 12:0

90' P. Morawski 13:0

 

Polska: P.Piętka 8 – M.Kiszka 10, A.Brzeziński 10, M.Kowalik ŻK 10, M.Iwan 10 – T.Lemanowicz 10, M.Koźmiński 9 (70' R.Koźmiński 7), P.Morawski 10, M.Machnikowski 10 (79' Z.Pawłowski 6) – R.Mazurkiewicz 10, M.Pawlak 10 (74' A.Kowalczyk 7)

 

GM: Rafał Mazurkiewicz (OP/N Ś, Polska) - 10

 

W pierwszym meczu naszej grupy gospodarz turnieju RPA ku powszechnemu zaskoczeniu pokonał 1:0 reprezentację Brazylii.

 

Grupa B:

1. Polska – 3 pkt – 13:0

2. RPA – 3 pkt – 1:0

3. Brazylia – 0 pkt – 0:1

4. Wyspy Cooka – 0 pkt – 0:13

Odnośnik do komentarza

Podczas gdy w kraju świętowano efektowną dwucyfrówkę, ja czym prędzej wróciłem do Niemiec, by poprowadzić Fiołki w meczu z Schalke. Jak się okazało, leciałem te parę tysięcy kilometrów tylko po to, by zobaczyć słabe, nudne jak flaki z olejem spotkanie na 0:0, w którym parę interwencji musiał zaprezentować Masini, a z przodu Bode grał na stojąco, zaś Woźniak marnował kolejne stuprocentowe okazje w taki sposób, że aż nóż się w kieszeni otwierał. Grający za kontuzjowanego Rendinę Prosperi rozczarował mnie swoją bezproduktywnością, zaś gdy jeden jedyny raz miał okazję zrobić coś pożytecznego i dograć na wolne pole do niepilnowanego Woźniaka, ten wolał kopnąć piłkę w trybuny, za co myślałem, że go rozszarpię. Po końcowym gwizdku nie miałem ochoty nawet wchodzić do szatni, tylko od razu udałem się na lotnisko, czując większy obowiązek wobec olimpijskiej reprezentacji Polski, aniżeli pozbawionego ambicji Osnabrücku.

08.08.2020, T.Arena, Praga, widzów: 15 245; TV

BL (2/34) VfL Osnabrück [3.] – Schalke 04 [16.] 0:0

 

VfL Osnabrück: G.Masini 6 – A.Granata 7, J.Cirillo 6, M.Morozow 7, O.Fischer 6 – P.Brunner 6 (74' J.Silva 6), A.Schneider 7, S.Holzer 7, D.Prosperi 6 (67 M.Baum 6) – T.Bode 7 (83' R.Lawan 6), T.Woźniak 6

 

GM: Andreas Schneider (DP, VfL Osnabrück) - 7

Odnośnik do komentarza
  • Makk przypiął ten temat
  • Pulek zablokował ten temat
Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...