Skocz do zawartości

England adventure


PiotruH

Rekomendowane odpowiedzi

Ano szkoda pucharów :( z Lille to się sami sfrajerzyliśmy prowadząc 2:1 i tracąc gola w doliczonym czasie gry na 2:3, bo takie mecze jak z Olympiakosem (kiedy ciśnie ich się całe spotkanie, a i tak przegrywa) zdarzają się często w FM.

 

 

 

 

 

19.12.2009

Premiership [18/38]: [4] Burton-Norwich [9]

(Williams- von Schrowe, Oberg, Deschacht, Queudrue- Larsen, Magnussen, Hansen- Filipe Falardo- Dunne, Crawford)

 

Spotkanie z mocnym Norwich było jednym z tych, których się obawiałem, ponieważ mają oni naprawdę świetnych zawodników w swojej kadrze dlatego też chcą w tym sezonie włączyć się do walki o puchary. Pierwsze minuty to nasz duży napór na bramkę rywala, w której świetnie spisywał się Johnsen broniąc bardzo dobre uderzenia moich zawodników. Te niewykorzystane okazje zemściły się na nas w 10 minucie gdy dwójkowa akcję napastników Norwich (John-Ashton) wykończył Anglik i dał swojej drużynie prowadzenie. W 22 minucie to my wyprowadziliśmy bliźniaczo podobną akcję jednak Dunne tylko trafił w poprzeczkę. Chwilę później wyborną okazję miał Crawford, ale i tym razem Johnsen jakimś cudem wyszedł zwycięsko z tego pojedynku. Wreszcie w 43 minucie doprowadziliśmy do remisu. Wyszliśmy z kontratakiem i w decydującym momencie Dunne chciał podać do Crawforda. Dośrodkowanie przerodziło się jednak w zaskakujący strzał i w ten niekonwencjonalny sposób zdobyliśmy wyrównującego gola. W 62 minucie źle do Ze Castro piłkę wycofywał Kevin Larsen i obrońca gości musiał posiłkować się faulem na Dunnie. Jako, że za nim był tylko bramkarz to sędzia nie miał wątpliwości i odesłał zawodnika do szatni. Do rzutu wolnego podszedł Queudrue i uderzył dobrze jednak znowu na wysokość zadania stanął absolutny bohater przyjezdnych, Johnsen. Niestety goście są na tyle mocną drużyną, że nawet w osłabieniu byli stroną dominującą i spotkanie zakończyło się remisem.

 

Burton-Norwich 1:1 (1:1)

(Dunne 43’-Ashton 10’)

Mom: Darren Dunne – 8 (Burton)

 

 

 

26.12.2009

Premiership [19/38]: [4] Burton-Tottenham [3]

(Williams- von Schrowe, Oberg, Deschacht, Queudrue- Larsen, Magnussen, Hansen- Filipe Falardo- Dunne, Crawford)

 

Teraz czekają nas aż cztery domowe mecze co…nie jest dla nas dobra informacją, ponieważ u siebie gramy słabo, a na wyjazdach jesteśmy pierwszą siłą w Premiership. Na zakończenie pierwszej jakże udanej części sezonu podejmujemy mocną ekipę „Kogutów”. Goście od samego początku zagrali dużym pressingiem przez co mieliśmy ogromne problemy nawet z wyprowadzeniem piłki z własnej połowy. Dodatkowo przecież niewysoki Keane wygrywał co chwila pojedynki główkowe przy których na szczęście pudłował. W 25 minucie w końcu pękliśmy pod naporem Tottenhamu, a w zdobyciu bramki pomogło im niedokładnie wybicie Williamsa i na listę strzelców wpisał się Taylor. Chwilę później straciliśmy drugiego gola i o korzystnym wyniku mogliśmy raczej już zapomnieć. Nadzieje na lepszy wynik przywrócił nam już dwie minuty po wznowieniu gry Falardo, który uderzył bezpośrednio z powietrza po dograniu od Queudrue. Chwilę później jego wyczyn próbował skopiować Hansen, ale już z o wiele gorszym skutkiem. W szatni powiedziałem chłopakom, że oczekuję od nich lepszej gry, ale nie sądziłem, że aż tak się poprawią. W 56 minucie z 10 metrów huknął Magnussen, a strzały tego zawodnika trudno obronić ze znaczniejszej odległości więc uderzenie z obrębu pola karnego musiało wpaść do siatki. Niestety doprowadzenie do wyrównania obudziło uśpiony Tottenham i goście po składnej akcji w 71 minucie ponownie byli na prowadzeniu. Kolejny błąd popełnił von Schrowe i cieszyłem się, że w kolejnym spotkaniu będę miał do dyspozycji nowego prawego defensora. Szkoda, że nie udało się dzisiaj wywalczyć chociażby punktu skoro doprowadziliśmy przez moment do remisu, ale nie ma co ukrywać, że Tottenham jest ekipą zdecydowanie od nas lepszą.

 

Burton-Tottenham 2:3 (0:2)

(Filipe Falardo 47’, Magnussen 56’-Taylor 25’, Bisewar 30’, Palladino 71’)

Mom: Matthew Taylor – 8 (DL, Tottenham)[/i]

 

 

 

Po tym spotkaniu zgłosili się do mnie włodarze bardzo lubianego przeze mnie Leeds United, które średnio sobie radzi w 1 lidze. Lubię ten zespół, ale moja przygoda z Burton tak naprawdę dopiero się rozpoczyna…

 

 

 

PÓŁMETEK SEZONU 09/10

Ciekawostka: dom/wyjazd :/

Odnośnik do komentarza

29.12.2009

Premiership [20/38]: [4] Burton-Arsenal [5]

(Williams- von Schrowe, Oberg, Deschacht, Queudrue- Larsen, Magnussen, Hansen- Filipe Falardo- Dunne, Crawford)

 

Rundę rewanżową rozpoczynamy starciem z bardzo mocnym Arsenalem, który siedzi nam na plecach w tabeli. Znowu gramy u siebie, a jako, że nam tutaj nie idzie i dodatkowo „Kanonierzy” chcą się zrehabilitować za sensacyjną porażkę w pierwszej kolejce to boję się, iż zostaniemy dzisiaj rozgromieni. Pierwsze minuty to napór Arsenalu, który szybko za sprawą Makinwy był na prowadzeniu. W 17 minucie kontratak zakończył się akcją sam na sam Dunne’a, który przegrał pojedynek z Mannone. Piłka po chwili trafiła jednak na 25 metrze do Falardo, który podkręconym strzałem dał nam wyrównanie. Arsenal natychmiast rzucił się do ataków, ale fatalny błąd bramkarza, który źle przyjął piłkę wykorzystał Dunne i teraz to my byliśmy na prowadzeniu. Goście nie zdążyli dojść do siebie, a pięknie z rzutu wolnego przymierzył Queudrue i po pół godzinie gry prowadziliśmy już dwoma golami. W 34 minucie zapachniało jeszcze większą sensacją. Z rzutu wolnego piłkę wrzucał von Schrowe ją głową strącił Crawford, a nasz najlepszy w tym sezonie strzelec, Falardo ponownie wpisał się do meczowego protokołu. W 52 minucie Henry mógł jeszcze dać nadzieję przyjezdnym lecz z kilku metrów fatalnie spudłował, a przy okazji coś sobie naciągnął jednak menedżer rywala uznał, że zatrzyma swojego asa na murawie. W 53 minucie do końca o piłkę powalczył Crawford i wycofał ją przed pole karne gdzie Falardo podkręconym strzałem skompletował hat-tricka i to w starciu z tak mocnym przeciwnikiem! W 75 minucie gdy już nieco spuściliśmy z tonu z pozoru niegroźne i lekkie uderzenie Henryego znalazło drogę do naszej siatki. My natychmiast na to odpowiedzieliśmy i będący dzisiaj nie do zatrzymania Falardo tym razem głową ponownie pokonał Mannone. Strzelecki festiwal trwał w najlepsze i już w kolejnej akcji, ponownie Henry wpisał się na listę strzelców. Nasza przewaga była jednak zbyt duża i nawet jeszcze jeden gol Arsenalu nie mógł sprawić, że zostalibyśmy pozbawieni zwycięstwa!

 

Burton-Arsenal 6:4 (4:1)

(Filipe Falardo 17’, 34’, 53’, 78’, Dunne 24’, Queudrue 29’-Makinwa 9’, Henry 75’, 79’, Bendtner 87’)

Mom: Filipe Falardo – 10 (Burton)

 

 

 

2.1.2010

Puchar Anglii III runda: [PRM] Burton-Aldershot [1L]

(Bratbakken- Vatensever, Toivio, Harris, Dimitriadis- James, Digard, Liden- Mustafa- Ljungberg, Syvertsen)

 

W tym roku wreszcie chcieliśmy zajść zalej w tym pucharze aniżeli do czwartej rundy, ale w spotkaniu z Aldershot postanowiłem dać zagrać rezerwom. Do pierwszej drużyny został włączony nasz utalentowany wychowanek Lee Harris, który świetnie się rozwijał i dzisiaj stanie przed szansą debiutu. W pierwszej połowie wręcz bombardowaliśmy bramkę gości lecz Aleixo rozgrywał chyba mecz życia i bronił w nieprawdopodobnych sytuacjach. Aldershot grał bardzo brutalnie czego skutkiem były drobne urazy bramkarza i lewego defensora. Wreszcie na początku drugiej połowy Ljungberg wykorzystał dogranie głową od Syvertsena i dał nam prowadzenie. W 60 minucie mógł on podwyższyć na 2:0, ale nie zdobył swojego drugiego gola, ponieważ przegrał pojedynek sam na sam z Aleixo. Spotkanie zakończyło się nasza gładką wygraną 2:0, a wynik meczu ustalił wystawiony na listę transferową, Mustafa.

 

Burton-Aldershot 2:0 (0:0)

(Ljungberg 48’, Mustafa 76’)

Mom: Kalle Ljungberg – 9 (Burton)

 

 

 

W czwartej rundzie Pucharu Anglii zagramy na wyjeździe z pierwszoligowym Nottingham Forest, a więc wreszcie będziemy mieli bardzo dobra okazję by pobić klubowy rekord i wystąpić o rundę wyżej w tych rozgrywkach.

 

 

 

Jako, że bardzo lubię Szwedzkich zawodników to postanowiłem załatwić zmiennika dla moich młodych i mocno eksploatowanych napastników i z rezerw Evertonu za 4.9 miliona Euro pozyskałem Marcusa Berga, który zgodził się pełnić rolę rezerwowego.

Odnośnik do komentarza

6.1.2010

Premiership [21/38]: [7] Sunderland-Burton [4]

(Williams- Srna, Oberg, Deschacht, Queudrue- Larsen, Magnussen, Hansen- Filipe Falardo- Dunne, Crawford)

 

Pierwszą połowę starcia z “Czarnymi Kotami” można określić tylko popisem bramkarzy. Po obydwu stronach grali oni główną rolę. Dla Sunderlandu kapitalnie bronił Supple, który dwukrotnie sparował na poprzeczkę strzały Falardo, a następnie instynktownie bronił uderzenia z bliska Crawforda i Oberga. Z kolei Williams aż trzykrotnie zatrzymywał z bliska Cole’a i raz Platta. Gospodarze co prawda zdobyli bramkę w 33 minucie, ale Cole był na pozycji spalonej i arbiter tego trafienia mu nie zaliczył. Mimo niezłego wyniku remisowego w szatni udawałem rozczarowanego postawą swoich podopiecznych i bardzo szybko po wznowieniu gry w polu karnym przeciwnika, jedenastkę wypracował Oberg. Do piłki niespodziewanie podszedł Hansen lecz na nasze szczęście się nie pomylił i dał nam prowadzenie. Później mecz wiał straszną nudą i po pierwszej bardzo szybkiej połowie druga byłą już statyczna, a spotkanie zakończyło się naszą może nie do końca zasłużoną, nikłą wygraną.

 

Sudnerland-Burton 0:1 (0:0)

(Hansen 49’(k))

Mom: Franck Queudrue – 9 (Burton)

 

 

 

10.1.2010

Premiership [22/38]: [4] Burton-Newcastle [16]

(Williams- Srna, Oberg, Deschacht, Queudrue- Larsen, Magnussen, Hansen- Filipe Falardo- Dunne, Crawford)

 

Van Gaal wytrzymał w Newcastle ledwie pół sezonu po czym został zwolniony i dzisiaj nowy menedżer “Srok” chce nam zabrać punkty I wykorzystać naszą słabą domową dyspozycję. Już w drugiej minucie świetną paradą uratował nas Williams gdy głową uderzał Guerrero. My odpowiedzieliśmy w 9 minucie gdy do główki skakał Crawford i został pociągany za koszulkę przez c o z impetem padł na murawę, a sędzia podyktował dla nas jedenastkę. Rzut karny pewnie wykorzystał Larsen i byliśmy na prowadzeniu. Już w kolejnej akcji wreszcie przełamał się Crawford czując chyba, że sprowadziłem Berga bym w razie jego słabej formy miał dobrego zmiennika. Młody Anglik wygrał walkę w powietrzu po wrzutce Queudrue i było 2:0. Kolejne 10 minut to przewaga przyjezdnych lecz strzały Parkera i Guerrero pewnie bronił Williams. W 44 minucie mogliśmy mieć wygraną praktycznie w kieszeni, ale w dogodnej sytuacji, piłkę nad poprzeczką przeniósł nasz najlepszy strzelec, Falardo. W 62 minucie goście mogli zdobyć kontaktowego gola gdy Huysegems znalazł się oko w oko z naszym bramkarzem, ale w tej sytuacji uderzył mocno tylko obijając nasza poprzeczkę. W 86 minucie Crawford po raz drugi głową i po raz drugi po podaniu Queudrue wpisał się na listę strzelców. Goście natychmiast odpowiedzieli honorowym trafieniem co i tak nie pozbawiło nas kompletu punktów, który podreperował nasz bilans na własnym obiekcie.

 

Burton-Newcastle 3:1 (2:0)

(Larsen 9’(k), Crawford 11’, 86’-Ferrara 89’)

Mom: Garetha Williams – 9 (Burton)

Odnośnik do komentarza

16.1.2010

Premiership [23/38]: [15] Manchester United-Burton [4]

(Williams- Srna, Oberg, Deschacht, Queudrue- Larsen, Magnussen, James- Filipe Falardo- Dunne, Crawford)

 

“Czerwone Diabły” w tym sezonie grają wręcz fatalnie i raczej już zaprzepaścili szansę na grę w europejskich pucharach poprzez rozgrywki ligowe. My natomiast na wyjazdach gramy świetnie i do tej pory jesteśmy niepokonani, ale wyjazd na Old Trafford to nie przelewki i mimo słabej formy gospodarzy należy pamiętać jakich asów posiada kadra United. Już w 50 sekundzie strzałem z 40 metrów o mało Robinsona nie zaskoczył Magnussen, ale piłka trafiła w spojenie słupka z poprzeczką i bramka sezonu uciekła Norwegowi sprzed nosa. W ósmej minucie w pole karne z rzutu wolnego miękko dogrywał Queudrue, a w walce powietrznej faulowany był Dunne. Do piłki podszedł Larsen i uderzył on co prawda w sam środek, ale na tyle mocno, że przełamał rękawice bramkarza United. Ta bramka podłamała nieco gospodarzy, którzy oddali nam pole gry co też wykorzystaliśmy w 25 minucie gdy długa piłkę posłał Srna, a Dunne bezlitośnie posłał ją po długim słupku do siatki. Gospodarze odpowiedzieli dwoma mocnymi i groźnymi uderzeniami z dystansu Rooneya i Mikela, ale Williams nie dał się zaskoczyć. Niestety trzecia próba już była udana. Cristiano Ronaldo ograł na lewej flance Srnę i mocno wbił piłkę w pole karne gdzie czyhał już ten szczwany lis van Nisterlooy i zdobył kontaktowego gola. Przed przerwą niezłą okazję miał jeszcze Crawford, ale tym razem Robinson wyszedł zwycięsko. Druga połowa to ogromny nacisk ekipy z Manchesteru, która po drugim błędzie Jamesa za sprawą Pinziego doprowadziła do wyrównania. James nie jest złym zawodnikiem, ale gra rzadko, a jeśli już zagra to nieograny gra średnio więc zamierzam się go po tym spotkaniu pozbyć, ponieważ dzisiaj to głównie przez niego straciliśmy dwie pierwsze bramki. Gospodarze zwietrzyli swoją szansę, że punkty wymykają nam się z rąk, którą oczywiście wykorzystali i odrabiając straty wygrali z nami 3:2 co było nasza pierwszą w tym sezonie wyjazdową porażką. Znowu zabrakło nam doświadczenia tak jak w meczach pucharowych kiedy prowadząc dajemy sobie wydrzeć wygraną z rak.

 

Manchester United-Burton 3:2 (1:1)

(van Nisterlooy 33’, Pinzi 57’, Rooney 78’-Larsen 9’(k), Dunne 25’)

Mom: Ruud van Nisterlooy – 9 (ST, Manchester United)

 

 

 

Za 2 miliony Euro do Fulham natychmiast po nieudanym meczu z United sprzedałem Jamesa. Tak więc Chris po, krótkiej półtorarocznej przygodzie wrócił do swojego poprzedniego klubu. Dodatkowo klub opuścił narzekający na brak gry Samet Vatansever, który za 475.000 Euro zasilił Assyriska gdzie spotka swojego byłego kolegę z zespołu, Davidssona.

 

 

 

 

24.1.2010

Puchar Anglii IV runda: [1L] Nottingham Forest-Burton [PRM]

(Bratbakken- von Schrowe, Harris, Toivio, Dimitriadis- Liden, Magnussen, Larsen- Ljungberg- Berg, Syvertsen))

 

Wreszcie w piątym sezonie mojej pracy mamy wielką szansę pobić nasz najlepszy wynik w Pucharze Anglii czyli wreszcie przeskoczyć czwartą rundę. O dziwo ten poziom rozgrywek osiągnęliśmy już grając w Conference czyli moim pierwszym sezonie tutaj, ale dzisiaj oczekiwania są o wiele wyższe przynajmniej z mojej strony. Nie przeszkodziło mi to jednak wystawić rezerwowego składu, a mecz praktycznie okazał się być zwycięski już w szóstej minucie kiedy to Ioannidis dostał czerwoną kartkę i nie wyobrażałem sobie byśmy przegrali z osłabionym pierwszoligowcem. Już minutę później dwójkowa akcja Szwedów Ljungberg-Berg została zakończona bramką tego drugiego. Do przerwy wbiliśmy ich przeciwnikowi aż pięć przy czym w doliczonym czasie gry nie zachowaliśmy uwagi i gospodarze wyprowadzili skuteczny kontratak. W drugiej połowie odpuściliśmy już gospodarzom, a dwa katastrofalne błędy Bratbakkena zaważyły na jego przyszłości w klubie i chciałem się go jak najszybciej pozbyć, ponieważ mecz zakończył się wynikiem 5:3.

 

Nottingham Forest-Burton 3:5 (1:5)

(Orelaja 45’, Jansen 59’, 78’-Berg 7’, Syvertsen 24’, Ljungberg 27’, Sam 32’(OG), Liden 36’)

Mom: Hallgeir Syvertsen/b] – 10 (Burton)

 

 

 

W piątej rundzie Pucharu Anglii zagramy na wyjeździe z Portmosuth.

 

 

 

Ja natomiast musiałem sprowadzić rezerwowego na środek pomocy i padło na zawodnika Notts County, Bena Andersona, za którego zapłaciliśmy 2.3 miliona Euro.

Odnośnik do komentarza

27.1.2010

Premiership [24/38]: [4] Burton-Manchester City [15]

(Williams- Srna, Oberg, Deschacht, Queudrue- Larsen, Magnussen, Hansen- Filipe Falardo- Dunne, Crawford)

 

Po porażce z Manchesterem United przyszło nam zmierzyć się z inna ekipą z tego miasta “Obywatelami”. Grają oni w tym sezonie poniżej oczekiwań mimo bardzo skutecznego w ostatnich latach ataku. W dziewiątej minucie długa piłka od Srny trafiła do Crawforda, który potężnym strzałem pod poprzeczkę otworzył wynik meczu. Goście odpowiedzieli w 26 minucie kiedy to Luyindula opanował piłkę po błędzie Larsena w polu karnym i bez trudu pokonał Williamsa. My jednak nie dawaliśmy za wygraną i trzy minuty później Falardo podał do Crawforda, a nasz napastnik zdobył swojego drugiego gola w tym spotkaniu. Następnie groźnie z rzutu wolnego strzelał Queudrue lecz to następny strzał Falardo zza pola karnego trafił do siatki bramki strzeżonej przez Givena. W doliczonym czasie pierwszej połowy uratował nas Williams, który obronił strzał z kilku metrów Portillo. W 52 minucie nadzialiśmy się na szybki atak i francuski napastnik po raz drugi wpisał się na listę strzelców dając spore nadzieje na korzystny rezultat dla przyjezdnych. W 73 minucie dośrodkowanie w pole karne na gola głowa zamienił Luyindula, którego nikt nie upilnował co było dowodem na to, że moi środkowi defensorzy są jednak ciut za słabi na Premiership, ponieważ ostatnio tracimy bardzo dużo bramek i to ta formacja w letnim okienku musi zostać poważnie wzmocniona. Na domiar złego w 83 minucie nadzialiśmy się na kontratak i goście byli na prowadzeniu. Na całe szczęście jeden punkt uratował nam Syvertsen, ale mimo to fatalna gra w defensywie pozbawiła nas kompletu punktów, mimo iż do przerwy prowadziliśmy dwoma bramkami.

 

Burton-Manchester City 4:4 (3:1)

(Crawford 9’, 27’, Filipe Falardo 34’, Syvertsen 87’-Luyindula 26’, 52’, 73’, 83’)

Mom: Andy Crawford – 9 (Burton)

 

 

 

31.1.2010

Premiership [25/38]: [20] West Brom-Burton[4]

(Williams- Srna, Oberg, Deschacht, Queudrue- Larsen, Magnussen, Hansen- Filipe Falardo- Dunne, Crawford)

 

Lada moment Arsenal nas prześcignie w tabeli I spadniemy na piąte miejsce, ale póki co chcemy odwlec to w czasie i pokonać dzisiaj czerwoną latarnię ligi. W trzeciej minucie doskonałą okazję zaprzepaścił Dunne, który z kliku metrów trafił prosto w bramkarza. Następnie wyszliśmy na prowadzenie po długim podaniu do Crawforda i nasz napastnik wykorzystał akcję sam na sam. Sprowadzenie bardzo dobrego zmiennika w postaci Berga wyraźnie służy młodemu Anglikowi, który w ostatnich spotkaniach w końcu błyszczy skutecznością bojąc się, iż utraci on miejsce w pierwszym składzie. Następnie w 17 minucie Crawford wystąpił w roli asystenta dokładnie dogrywając na głowę Dunne’a i tym razem nasz napastnik z bliska już wiedział jak ulokować piłkę w bramce. W 31 minucie było praktycznie po meczu, ponieważ Clement wyleciał z boiska za czerwoną kartkę co po chwili bezlitośnie wykorzystał Crawford strzelając na 3:0. W 60 minucie bliski szczęścia był rezerwowy Anderson, ale jego podkręcony strzał musnął poprzeczkę przelatując nad bramką. W 77 minucie na listę strzelców wpisał się za to Queudrue dobrze egzekwując rzut wolny bity z ponad 20 metrów czym zasłużył sobie na tytuł MVP tego gładko wygranego spotkania.

 

West Brom-Burton 0:4 (0:3)

(Crawford 6’, 35’, Dunne 17’, Queudrue 77’)

Mom: Franck Queudrue – 10 (Burton)

Odnośnik do komentarza

10.2.2010

Premiership [26/38]: [4] Burton-Wolves [18]

(Williams- Srna, Harris, Toivio, Queudrue- Larsen, Magnussen, Hansen- Filipe Falardo- Dunne, Crawford)

 

Mimo, iż ostatnio wreszcie zagraliśmy na zero w defensywie to dzisiaj w starciu z jedną z najsłabszych ekip w lidze postanowiłem dać szanse Toivio kosztem naszego etatowego dotychczas obrońcy, Oberga, który w Premiership gra średnio, a poobijanego Deschachta zastąpił młodziutki Harris. Już po upływie 40 sekund prostopadłe podanie od Hansena skutecznie wykończył Crawford potwierdzając wyborną dyspozycję w ostatnich spotkaniach. W 10 minucie wynik meczu głową podwyższył Falardo, a następnie dwie dobre okazje zaprzepaścił nie mogący się wstrzelić Dunne. Do przerwy całkowicie kontrolowaliśmy wydarzenia na boisku, ale kolejnych bramek nie udało nam się już zdobyć. Druga połowa była nudna i nie przyniosła zmiany rezultatu, a ja byłem bardzo zadowolony z postawy moich dwóch młodych środkowych defensorów. Dodatkowo to spotkanie na naszym powiększonym obiekcie zgromadziło rekordowe 16476 widzów, którzy zapewnili klubowi przychód z biletów w wysokości 650 tysięcy Euro.

 

Burton-Wolves 2:0

(Crawford 1’, Filipe Falardo 10’)

Mom: Andy Crawford – 8 (Burton)

 

 

 

14.2.2010

Puchar Anglii V runda: [PRM] Portsmouth-Burton [PRM]

(Williams- Srna, Oberg, Deschacht, Queudrue- Larsen, Magnussen, Hansen- Filipe Falardo- Dunne, Crawford)

 

Obydwie ekipy wyszły na to spotkanie w najsilniejszym składzie lecz po ośmiu minutach zostaliśmy poważnie osłabieni, ponieważ boisko na noszach opuścił Magnussen i musiałem nieco zmodyfikować nasza taktykę gdy za Norwega na placu gry pojawił się Toivio. W 13 minucie wyszliśmy z zabójczym kontratakiem i para moich napastników wypracowała sobie bramkową sytuację, którą skutecznie wykończył Crawford. W 30 minucie powtórzyliśmy ten wyczyn, ale teraz Falardo fantastycznie wypatrzył Dunne’a, a nasz napastnik mimo ostrego kąta zdołał pokonać Andersena. Na początku drugiej połowy pogubiliśmy się w defensywie i zamieszanie w polu karnym wykorzystał najsprytniejszy Lua Lua zdobywając kontaktowego gola dla Portsmouth. Na tego gola bardzo szybko odpowiedzieliśmy trafieniem wprowadzonego w przerwie Berga lecz po chwili nasza przewaga znowu stopniała do jednej bramki przez kretyńskie zachowanie Williamsa, który zbyt wysoko wyszedł w polu karnym co zauważył zawodnik gospodarzy i z powodzeniem go przelobował. W 60 minucie ponownie prowadziliśmy dwoma golami, a bramkę strzeliliśmy po rzucie rożnym co nam się rzadko zdarza. Gola głową zdobył świeżo upieczony reprezentant Portugalii, Falardo. W 77 minucie przypieczętował on swój bardzo dobry występ pięknym lobem praktycznie zapewniając nam wygraną. Efektowny występ w ofensywie przyćmiły kolejne błędy w obronie, ale póki co cieszymy się z awansu do ćwierćfinału Pucharu Anglii.

 

Portmosuth-Burton 2:5 (0:2)

(Lua Lua 48’, Reid 55’-Crawford 13’, Dunne 30’, Berg 52’, Filipe Falardo 60’, 77’)

Mom: Filipe Falardo – 10 (Burton)

 

 

 

W ćwierćfinale trafiliśmy najgorzej jak mogliśmy, ponieważ zagramy na wyjeździe z najlepszą ekipą w Anglii, Chelsea. Tak więc najprawdopodobniej nasza przygoda z tymi rozgrywkami dobiega końca.

Odnośnik do komentarza

20.2.2010

Premiership [27/38]: [7] Everton-Burton [4]

(Williams- Srna, Oberg, Deschacht, Queudrue- Larsen, Magnussen, Hansen- Filipe Falardo- Dunne, Crawford)

 

Spotkanie z solidnym Evertonem traktowałem bardzo poważnie, ponieważ w przypadku naszej wygranej zwiększylibyśmy nad nimi przewagę do 13 punktów I tylko katastrofalna dyspozycja w decydujących meczach sezonu musiałaby sprawić, że za rok nie zagramy w pucharach. Już w pierwszej minucie gospodarze poturbowali bardzo dobrze grającego ostatnio Crawforda, ale to nie przeszkodziło w drugiej minucie przedrzeć się Anglikowi lewą flanką i dograć do Falardo. Portugalczyk co prawda trafił prosto w bramkarza, który jednak wobec dobitki Dunne’a był bezradny. Z prowadzenia cieszyliśmy się zaledwie dwie minuty, ponieważ źle wykonany rzut rożny dał gospodarzom kontratak i praktycznie całe boisko sam z piłką przebiegł Green, a w akcji sam na sam z Williamsem strzelił pewnie obok Walijczyka. W 11 minucie Magnussen głupio stracił piłkę tuż przed polem karnym co natychmiast wykorzystał Saha dając ekipie z Liverpoolu prowadzenie. Festiwal naszych błędów trwał w najlepsze i nim się obejrzeliśmy to Arteta podwyższył na 3:1 stawiając nas w bardzo trudnym położeniu. O tym, że mecz nam dzisiaj kompletnie nie wyszedł świadczyła także druga połowa podczas, której Saha strzelił nawet bramkę z 35 metrów. Przegraliśmy 1:4 i jest to nasza druga wyjazdowa porażka w tym sezonie, a w tym aspekcie nie jesteśmy już tak mocni jak na początku tych rozgrywek. Dzisiaj utwierdziłem się w przekonaniu, że musze sprowadzić dwóch bardzo dobrych środkowych defensorów, ponieważ obecni są wyraźnie za słabi na Premiership. Spadliśmy dzisiaj na piata pozycję i do TOP 4 mamy już małe szanse powrócić. Obyśmy nie polecieli jeszcze niżej, bo stracimy puchary w następnym sezonie.

 

Everton-Burton 4:1 (3:1)

(Green 4’, Saha 11’, 65’, Arteta 14’-Dunne 2’)

Mom: Per Kroldrup – 9 (DC, Everton)

 

 

 

Puchar Ligi finał: Tottenham-Manchester City 2:2k (Keane, Gamst Pedersen-Darby, Carlos Cortes)

 

 

 

27.2.2010

Premiership [28/38]: [5] Burton-Liverpool [2]

(Williams- Srna, Oberg, Deschacht, Queudrue- Larsen, Anderson, Hansen- Filipe Falardo- Dunne, Crawford)

 

W kolejnej kolejce podejmowaliśmy inny, ale dużo lepszy zespół z miasta Beatelsów, który dzielnie walczył w pierwszej części sezonu z Chelsea, ale teraz trochę odpuścił przez co ekipa z Londynu zgarnie szósty tytuł mistrzowski z rzędu. Mecz typowany na szlagier kolejki bardzo rozczarował, a sytuacji bramkowych było jak na lekarstwo. Niewielką przewagę mieli goście, ale wynik remisowy jest jak najbardziej sprawiedliwy.

 

Burton-Liverpool 1:1 (1:0)

(Dunne 30’-Messi 63’)

Mom: Gareth Williams – 8 (Burton)

Odnośnik do komentarza

7.3.2010

Premiership [29/38]: [16] Blackburn-Burton [5]

(Williams- Srna, Toivio, Deschacht, Queudrue- Larsen, Anderson, Hansen- Filipe Falardo- Dunne, Crawford)

 

Powoli traciłem cierpliwość do jednego ze swoich ulubieńców Oberga, który jest, a może już był ostoją naszej defensywy od czasów kiedy graliśmy jeszcze w drugiej lidze. Dzisiaj w pierwszej jedenastce wybiegnie Toivio. Pierwsza połowa była nudna jak flaki z olejem i kibice potwornie się wynudzili. W drugiej połowie, a konkretnie w 53 minucie wszystko odmieniło się jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Stało się tak, ponieważ Yates wyleciał z boiska za czerwony kartonik co znacząco ułatwiło nam grę. Natychmiast rzut karny na bramkę zamienił Toivio zdobywając tym samym pierwszego gola w naszych barwach. Później już było tylko z górki czego efektem były aż cztery bramki zdobyte przez moich podopiecznych i wygranie meczu 5:0! Jednak nadal jesteśmy o wiele mocniejsi na wyjazdach aniżeli w spotkaniach domowych.

 

Blackburn-Burton 0:5 (0:0)

(Toivio 54’(k), Crawford 63’, 90’, Anderson 64’, Hansen 81’)

Mom: Olivier Deschacht – 9 (Burton)

 

 

 

16.3.2010

Premiership [30/38]: [5] Burton-Wigan [19]

(Williams- Srna, Toivio, Deschacht, Queudrue- Larsen, Magnussen, Hansen- Filipe Falardo- Dunne, Crawford)

 

Od początku rzuciliśmy się na słabego przeciwnika, który najprawdopodobniej opuści Premiership w tym sezonie i w siódmej minucie Hansen skutecznie dobił uderzenie Larsena. Później gra stała się nieco bardziej statyczna co uśpiło w 27 moich defensorów lecz jedyny napastnik Wigan, Lourenco w dogodnej sytuacji chybił kilka metrów obok słupka. Na to ostrzeżenie kapitalnie zareagowaliśmy, a przepiękną bramkę z ponad 30 metrów, podkręconym strzałem zdobył Magnussen. W drugiej odsłonie tylko kontrolowaliśmy przebieg spotkania i po spokojnym meczu pewnie wygraliśmy 2:0.

 

Burton-Wigan 2:0 (2:0)

(Hansen 7’, Magnussen 31’)

Mom: Olivier Deschacht – 9 (Burton)

 

 

 

17.3.2010

Puchar Anglii ćwierćfinał: [PRM] Chelsea-Burton [PRM]

(Williams- Srna, Toivio, Deschacht, Queudrue- Larsen, Magnussen, Hansen- Filipe Falardo- Dunne, Crawford)

 

W spotkaniu z dominująca od lat w Anglii Chelsea i to na wyjeździe chcieliśmy uniknąć kompromitacji by nie zaburzyła ona naszego dobrego morale przed decydującymi meczami w lidze. O dziwo po okresie przewagi gospodarzy to my jako pierwsi zdobyliśmy gola, a jego autorem był Crawford. W odpowiedzi Essien stanął przed wyborną szansą pokonania Williamsa lecz z kilku metrów, głową uderzył prosto w niego. Graliśmy dzisiaj bardzo mądrze starając się trzymać grę z dala od własnego pola karnego. W 42 minucie rzut wolny z około 25 metrów bił Queudrue i po chwili ku uciesze naszych fanów, piłka zatrzepotała w siatce. Jeszcze większy szok gospodarze przeżyli trzy minuty później kiedy to Dunne zdobył gola na 3:0. Cztery strzały i trzy bramki ależ to był bilans, który zaskoczył nawet nas samych. W 58 minucie Williams wreszcie skapitulował, ale do tego potrzeba było aż trzech dobitek by wreszcie strzał Turnera przełamał rękawice świetnie broniącego bramkarza. W końcówce na listę strzelców wpisał się jeszcze Essien, ale to było za mało by nas dzisiaj pokonać. Sensacyjnie odprawiliśmy z kwitkiem Chelsea i chociaż gospodarze nie grali w najsilniejszym składzie to wynik ten obiegł całą Anglię, a my meldujemy się w półfinale Pucharu Anglii.

 

Chelsea-Burton 1:3 (0:3)

(Turner 58’, Essien 90’-Crawford 18’, Queudrue 42’, Dunne 45’)

Mom: Filipe Falardo – 9 (Burton)

 

 

 

W półfinale znowu nie mieliśmy szczęścia w losowaniu i ponownie trafiliśmy najtrudniej jak tylko mogliśmy, a także znowu przyjdzie nam mierzyć się na wyjeździe i to nie z byle kim, bo z Arsenalem Londyn. Co prawda w lidze dwukrotnie z nimi wygraliśmy, ale teraz stawka jest znacznie wyższa.

Odnośnik do komentarza

20.3.2010

Premiership [31/38]: [15] Aston Villa-Burton [5]

(Williams- Srna, Toivio, Deschacht, Queudrue- Larsen, Magnussen, Hansen- Filipe Falardo- Dunne, Crawford)

 

Mecz z v-ce mistrzem z poprzedniego sezonu, który w obecnym spisuje się fatalnie nie napawał mnie optymizmem, ponieważ za pierwszym razem polegliśmy z nimi na własnym stadionie aż 0:4. Mecz zaczął się dla nas pechowi bowiem w 13 minucie Toivio na noszach opuścił murawę i nie zagra przez najbliższe dwa tygodnie. Pierwsza połowa nie była zbyt specjalnym widowiskiem, a jedno zagapienie się przez nas w obronie natychmiast wykorzystał reprezentant Anglii Steele. W drugiej połowie oczekiwałem od swoich podopiecznych lepszej gry no i się doczekałem. W 61 minucie Falardo uruchomił prostopadłym podaniem Crawforda, który w dobrej sytuacji się nie pomylił. Niestety już po chwili za sprawą główki Moorea znowu musieliśmy odrabiać straty. Do remisu doprowadziliśmy w 83 minucie, ale zagraliśmy wtedy niezbyt fair. Jeden z zawodników gospodarzy leżał na murawie i to jego stroną przedarł się Queudrue po czym dośrodkował prosto na nogę Falardo, a Portugalczyk uratował nam cenny jeden punkt. Znowu ciężko nam się grało z Aston Villą i nie wiem co jest powodem ich tak słabej dyspozycji w tym sezonie.

 

Aston Villa-Burton 2:2 (1:0)

(Steele 25’, Moore 65’- Crawford 61’, Filipe Falardo 83’)

Mom: Luke Moore – 8 (ST, Aston Villa)

 

 

 

28.3.2010

Premiership [32/38]: [5] Burton-Charlton [18]

(Williams- Srna, Oberg, Deschacht, Queudrue- Larsen, Magnussen, Hansen- Filipe Falardo- Dunne, Crawford)

 

W pierwszej połowie absolutnie dominowaliśmy stwarzając sobie kilka bramkowych okazji jednak ewidentnie brakowało nam wykończenia. Goście, którzy bronią się przed spadkiem wyszli za to z jednym kontratakiem i oddali przed przerwą jeden strzał co im w zupełności wystarczyło by być na prowadzeniu. Po zmianie stron zażądałem od swoich podopiecznych lepszej skuteczności i tak się właśnie stało. W 52 minucie do remisu z rzutu karnego doprowadził Hansen, a już 60 sekund później prowadziliśmy po składnej akcji wykończonej przez Falardo. W 68 minucie Dunne wykorzystał błąd bramkarza, któremu odebrał piłkę i posłał ją do pustej siatki ustalając wynik spotkania na 3:1.

 

Burton-Charlton 3:1 (0:1)

(Hansen 52’(k), Filipe Falardo 53’, Dunne 68’-Bent 37’)

Mom: Darren Dunne – 9 (Burton)

 

 

 

3.4.2010

Premiership [33/38]: [1] Chelsea-Burton [5]

(Williams- Srna, Oberg, Deschacht, Queudrue- Larsen, Magnussen, Hansen- Filipe Falardo- Dunne, Crawford)

 

Tym razem ekipa Chelsea wybiegła już w najsilniejszym zestawieniu i teraz naprawdę chcieliśmy uniknąć kompromitacji. Gospodarze szybko poobijali mi Falardo i wolałem dmuchać na zimne nie ryzykując poważniejszego urazi więc też zdjąłem reżysera naszej gry z placu boju. Do przerwy „The Blues” oczywiście absolutnie dominowali co udokumentowali dwoma bramkami swojej największej gwiazdy Allansona. W drugiej połowie nadal byliśmy tłem dla hegemona angielskich boisk lecz dobra postawa Williamsa i naszej defensywy ustrzegła nas od wyższej porażki.

 

Chelsea-Burton 2:0 (2:0)

(Allanson 18’, 31’)

Mom: Pontus Oberg – 8 (Burton)

 

 

--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Btw. Przed sezonem kupiłem Dunne za 200.000 Euro, a teraz jego wartość wynosi…18.25 miliona Euro :o :o :o, a ma 19 lat.

Odnośnik do komentarza

5.4.2010

Premiership [34/38]: [5] Burton-Middlesbrough [12]

(Williams- Srna, Oberg, Deschacht, Queudrue- Larsen, Magnussen, Hansen- Filipe Falardo- Dunne, Crawford)

 

Mecz był bardzo wyrównany, ale nie świecił wysokim poziomem. Ekipa Middlesbrough nie walczyła o nic, a my chcieliśmy utrzymać piąte miejsce w lidze, ponieważ na TOP-4 nie mamy raczej szansy. Zagraliśmy bardzo wyrafinowanie i umiejętnie czego zabrakło nam chociażby przy rozgrywkach w pucharach. Zadaliśmy dwa ciosy i nie dopuściliśmy przeciwnika do stworzenia sobie dobrych okazji bramkowych i to zaowocowało zdobyciem przez nas kompletu punktów.

 

Burton-Middlesbrough 2:0 (1:0)

(Deschacht 45’, Crawford 47’)

Mom: Gareth Williams – 9 (Burton)

 

 

 

10.4.2010

Premiership [35/38]: [17] West Ham-Burton [5]

(Williams- Srna, Oberg, Deschacht, Queudrue- Larsen, Magnussen, Hansen- Filipe Falardo- Dunne, Crawford)

 

O wiele bardziej niż poprzedniego spotkania obawiałem się starcia z dzielnie walczącym o utrzymanie ligowego bytu West Ham, bo jak wiadomo nawet słabe drużyny w takiej sytuacji dają z siebie maksimum. Już po ponad minucie dobrą okazję wypracowali zawodnicy gospodarzy, ale Carew musiał uznać wyższość Williamsa. W 10 minucie Norweg znowu wyszedł sam na sam z naszym goalkeaperem, ale dwukrotnie nie potrafił go pokonać. Później to my doszliśmy do głosu, ale nasze okazje nie były tak klarowne jak te stwarzane przez „Młoty” i do przerwy kibice nie doczekali się bramek. W 51 minucie nasza obrona pękła. Nieupilnowany w polu karnym był Ogbeche, który najpierw trafił w bramkarza i przy tym strzale drobnego urazu doznał Williams, który zbyt wolno podnosił się z murawy i Ogbeche wpakował piłkę do pustej siatki. W 56 minucie Cassetti obejrzał czerwoną kartkę, ale mimo tego zdarzenia nadal ekipą przeważającą byli gospodarze. W 78 minucie West Ham zaskoczył nas sprytnym rozegraniem rzutu wolnego, po którym niepilnowany Collins podwyższył na 2:0. My natychmiast odpowiedzieliśmy trafieniem Crawforda. To był sygnał, że da się jednak rywalowi strzelić dzisiaj bramki i nawet nie musiałem zachęcać swoich podopiecznych do bardziej ofensywnej gry, ponieważ zrobili to sami z siebie i po fantastycznej końcówce wydarli komplet punktów gospodarzom. Dzięki tej wygranej zapewniliśmy sobie piąte miejsce na koniec sezonu co jest kapitalnym wynikiem jako iż oczywiście mieliśmy bronić się przed spadkiem.

 

West Ham-Burton 2:3 (0:0)

(Ogbeche 51’, Collins 78’-Crawford 80’ Srna 88’, Filipe Falardo 90’)

Mom: Bartholomew Ogbeche – 8 (FC, West Ham)

Odnośnik do komentarza

17.4.2010

Puchar Anglii półfinał: [PRM] Arsenal-Burton [PRM]

(Williams- Srna, Oberg, Deschacht, Queudrue- Larsen, Magnussen, Hansen- Filipe Falardo- Dunne, Crawford)

 

Co prawda dwukrotnie pokonywaliśmy w tym sezonie Arsenal w lidze, ale teraz jesteśmy już w półfinale elitarnego Pucharu Anglii, który z pewnością chcą “Kanonierzy” wygrać. Znowu mieliśmy pecha w losowaniu i nie dość, że ponownie gramy z najsilniejszą drużyną jaka pozostałą w rozgrywkach to jeszcze musimy ten mecz grać na wyjeździe. Pierwsza połowa to gra tylko i wyłącznie Arsenalu, którzy prowadzili 1:0 po bramce zza pola karnego Makinwy. W drugiej połowie zagraliśmy o niebo lepiej, a w ostatnich dziesięciu minutach praktycznie nie schodziliśmy z połowy gospodarzy. Niestety doskonałe okazje zaprzepaścili Dunne, a zwłaszcza Berg, który z kilku metrów stojąc oko w oko z bramkarzem, przeniósł piłkę nad poprzeczką. Zagraliśmy dzisiaj bardzo ambitnie i trochę szkoda tego rezultatu, ponieważ uważam, że remis byłby dzisiaj bardziej sprawiedliwy. Nie mamy się jednak czego wstydzić, a za rok przecież i tak zagramy w Pucharze UEFA. Crawford natomiast nabawił się kontuzji przez która nie zagra przez najbliższe dwa tygodnie.

 

Arsenal-Burton 1:0 (1:0)

(Makinwa 22’)

Mom: Jermain Defoe – 8 (ST, Arsenal)

 

 

 

21.4.2010

Premiership [36/38]: [5] Burton-Portsmouth [8]

(Williams- Srna, Oberg, Deschacht, Queudrue- Larsen, Magnussen, Hansen- Filipe Falardo- Dunne, Berg)

 

My już mieliśmy pewne piąte miejsce na koniec sezonu, którego nie stracimy, ale za to goście ciągle walczyli o start w europejskich pucharach I przyjechali do nas po zwycięstwo. W pierwszej połowie graliśmy co by nie powiedzieć źle lecz mimo dużej przewagi, goście uderzali bardzo niecelnie przez co do przerwy na nowo zamontowanej tablicy świetlnej widniał bezbramkowy remis. Druga połowa to już nasza nieco aktywniejsza postawa aż wreszcie w 69 minucie, otrzymawszy podanie na prawym skrzydle Dunne zszedł do środka i strzałem ze swojej słabszej lewej nogi po długim rogu otworzył wynik meczu. W 81 minucie po wrzutce od Berga faulowany w polu karnym był Larsen i to sam poszkodowany chciał wymierzyć sprawiedliwość. Uderzył on we środek, ale bardzo mocno co dało nam dwubramkowe prowadzenie. Chwilę później strzelec drugiego gola zobaczył mocno wysuniętego bramkarza gości i strzałem prawie z połowy boiska ustalił wynik meczu na 3:0.

 

Burton-Portsmouth 3:0 (0:0)

(Dunne 69’, Larsen 82’(k), 86’)

Mom: Darren Dunne – 9 (Burton)

Odnośnik do komentarza

24.4.2010

Premiership [37/38]: [9] Norwich-Burton [5]

(Williams- Srna, Oberg, Deschacht, Queudrue- Larsen, Magnussen, Hansen- Filipe Falardo- Dunne, Berg)

 

Szybko po składnej akcji wyszliśmy na prowadzenie gdy Magnussenpodaniem piętą zaskoczył defensywę gospodarzy, a Falardo po długim rogu ze stoickim spokojem pokonał Johnsena. Chwile później Norweg wystąpił jednak w negatywnej roli w głupi sposób tracąc piłkę tuż przed polem karnym co natychmiast wykorzystał Dimitrov. Kibice na nudę na początku spotkania narzekać nie mogli i ku ich uciesze ich ulubieniec Ashton wyprowadził Norwich w 13 minucie na prowadzenie. Anglik wpisał się na listę strzelców jeszcze przed przerwą a dokładnie w 34 minucie pokazując, że jest jednym z najlepszych ligowych napastników. My odpowiedzieliśmy przepięknym trafieniem Falardo w 40 minucie z ponad 30 metrów kiedy podkręcona piłka zerwała przysłowiowa pajęczynkę w okienku bramki gospodarzy. Druga połowa zaczęła się od skutecznego uderzenia głową Keane i znowu mieliśmy stratę dwóch bramek. My byliśmy już zmęczeni trudami debiutanckiego sezonu w Premiership i tylko czekaliśmy na końcowy gwizdek. Czwarta wyjazdowa porażka w tym sezonie.

 

Norwich-Burton 4:2 (3:2)

(Dimitrov 8’, Ashton 13’, 34’, Keane 48’-Filipe Falardo 5’, 40’)

Mom: Aaron Lennon – 9 (MR, Norwich)

 

 

 

2.5.2010

Premiership [38/38]: [4] Tottenham-Burton [5]

(Williams- Srna, Oberg, Deschacht, Queudrue- Larsen, Magnussen, Hansen- Filipe Falardo- berg, Crawford)

 

Sezon kończyliśmy starciem z bardzo mocnym w tym roku Tottenhamem, który ma przed sobą jeszcze finał Pucharu UEFA. Zagraliśmy dzisiaj równorzędne zawody, ale w jednym elemencie byliśmy gorsi od Tottenhamu, skuteczności i oczywiście będąc słabsi w tym aspekcie gry zanotowaliśmy porażkę na koniec tego bardzo udanego sezonu.

 

Tottenham-Burton 2:1 (1:0)

(King 13’, Mackay 65’-Berg 52’)

Mom: Marcus Berg – 8 (Burton)

 

 

 

Za piąte miejsce na koniec sezonu otrzymaliśmy 13.75 miliona Euro co jest dla nas bardzo pokaźną sumką.

 

 

 

TABELA KOŃCOWA PREMIERSHIP 2009/2010

Odnośnik do komentarza

Puchar UEFA finał: Sevilla-Tottenham 1:0 (Timmins)

Puchar Anglii finał: Arsenal-Liverpool d2:1 (Lauren, Kolo Toure-Cisse)

Liga Mistrzów finał: Chelsea-Inter 1:0 (Drogba)

 

 

 

Najlepsza średnia:

1. Didier Drogba (Chelsea) – 8.00

2. Paulo Ferreira (Chelsea) – 7.68

3. Ashley Cole (Arsenal) – 7.63

--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

6. Nicholas Hansen – 7.51

 

Król strzelców:

1. Didier Drogba (Chelsea) – 30

2. Jermain Defoe (Arsenal)- 26

3. Darren Bent (Charlton)/Matt Steele (Aston villa) – 24

--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

8. Filipe Falardo – 20

 

Król asyst:

1. Arjen Robben (Chelsea) – 16

2. Andy Crawford – 14

3. Thierry Henry (Arsenal) – 13

 

Żółte kartki:

1. Paul Robinson (West Brom) – 12

2. Gary O’Neil (Portsmouth) – 11

3. Lucas Neill (Blackburn) – 10

--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

17. Nicholas Hansen – 7

 

Czerwone kartki:

1. Neil Clement (West Brom) – 3

--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

44. Marcus Berg – 1

 

Gracz meczu:

1. Didier Drogba (Chelsea) – 11

2. Ashley Cole (Arsenal)/Matt Steele (Aston Villa) – 9

3. Djibril Cisse (Liverpool) – 7

--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

7. Gareth Williams – 5

 

Wślizgi na mecz:

1. Luke Young (Charlton) – 4.39

2. Lee Fleming (Wigan) – 4.09

3. Andy Armstrong (Newcastle) – 5.08

--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

6. Darijo Srna – 3.78

 

Dryblingi na mecz:

1. Arjen Robben (Chelsea) – 5.39

2. Ashley Cole (Arsenal) – 5.24

3. Paulo Ferreira (Chelsea) – 4.86

--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

28. Darren Dunne – 3

 

 

Piłkarz Roku wg Piłkarzy: Didier Drogba (Chelsea)

 

Młody Piłkarz Roku: Darren Dunne

 

Menedżer Roku: Jose Mourinho (Chelsea)

 

Piłkarz Roku: Thierry Henry (Arsenal)

Odnośnik do komentarza

Od lat są nie do zdetronizowania :( 6 tytułów z rzędu i co najgorsza nie zapowiada się na zmiany :(

------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

 

Bramkarze:

 

Bent Bratbakken (23, NOR) – [2(2)-6-2-0-6.50]

Gareth Williams (25, WAL 6/0) – [48(1)-65-16-5-7.33]

 

Tutaj sprawa od lat wygląda tak samo. Nie do zastąpienia jest Williams, który mimo kolejnego awansu nie spuścił z tonu i nadal był jednym z najważniejszych ogniw mojego zespołu. Musze mu sprawić lepszych defensorów to przy takiej grze może mieć on jeszcze lepsze statystyki. Z Bratbakkenem sprawa jest jasna. Jest on za słaby i opuści zespół. Pytanie jest tylko kto przejmie po nim rolę rezerwowego, ale w końcu nie po to mam w rezerwach dwóch dobrze pracujących bramkarzy i pewnie do pierwszej drużyny wskoczy Tunezyjczyk Rimi, a ja sprowadzę jakiegoś kolejnego młodego do oszlifowania.

 

 

 

Boczna obrona:

 

William von Schrowe (22, SWE 3/1u-21) – [28(2)-0-2-0-7.00]

Darijo Srna (28, CRO 44/5) – [21-1-7-0-7.19]

Franck Queudrue (31, FRA) – [46(1)-6-10-3-7.30]

Panos Dimitriadis (23, SWE) – [5(2)-0-3-0-7.00]

 

Z tej formacji jestem bardzo zadowolony. No może na początku sezonu nie byłem kiedy nie mając praktycznie dobrego zmiennika von Schrowe popełniał proste błędy, ale sprowadzenie za sporą kasę Srny było strzałem w dziesiątkę. Moi boczni defensorzy z racji taktyki jaką gramy (bez skrzydłowych) doskonale wywiązali się z zadań ofensywnych notując sporo asyst, do których świetnie spisujący się w tym sezonie, doświadczony Queudrue dołożył kilka bramek z rzutów wolnych.

 

 

 

Środkowa obrona:

 

Olivier Deschacht (29, BEL 14/0) – [47-2-0-3-7.30]

Lee Harris (17, ENG) – [3-0-0-0-7.00]

Pontos Oberg (23, SWE 4/0u-21) – [39(2)-0-2-1-7.05]

Joona Toivio (22, FIN 25/0u-21) – [9(7)-1-0-0-6.94]

 

Tej formacji muszę poświęcić najwięcej uwagi podczas letniego okienka transferowego, ponieważ trochę się w tym sezonie rozczarowałem. Mój ulubieniec Oberg, który jest z nami od drugiej ligi ma spory potencjał i dobre umiejętności, ale potrzebuję o wiele lepszego środkowego defensora. Toivio to oczywiście przyszłość podobnie jak Harris, który jednak posiada znacznie mniejszy potencjał od Fina. Najbliżej pozostania w pierwszym składzie jest Deschacht, ale też nie mogę mu tego póki co obiecać, ponieważ nie wiem co wydarzy się podczas transferowego okienka.

Odnośnik do komentarza
Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...