Skocz do zawartości

Królowie Londynu


Lucas07

Rekomendowane odpowiedzi

Szczególnie tego z Arsenalem, bo to ważniejsze derby dla kibiców i bardzo głupio straciliśmy bramkę :/. W derbach błyszczy Eriksen co cieszy :).
---

Przed kolejnymi Derbami północnego Londynu musieliśmy zmierzyć się jeszcze na wyjeździe w Lidze Europejskiej z Gyor. Węgrzy to zdecydowanie najsłabszy zespół w grupie, a my zapewniliśmy sobie już pierwsze miejsce i to grając rezerwowym składem, który wybiegł również na murawę ETO Park.

 

Mimo pewnej pozycji w grupie zagraliśmy bardzo dobre zawody i wysoko rozgromiliśmy gospodarzy. Widoczna była po prostu ogromna różnica klas dzieląca oba zespoły. Jako pierwszy worek z bramkami otworzył Andros Townsend, któremu precyzyjnie podawał Ward-Prowse. Młody Anglik błyszczy naprawdę doskonałym przeglądem pola. Następnie do siatki trafił Chadli, a strzelanie w pierwszej połowie zakończył Ward-Prowse. Po przerwie przez długi czas było bardzo spokojnie, ale wynagrodziła to emocjonująca końcówka. Najpierw na 4:0 trafił Kane, ale po chwili Gyor za sprawą Burgosa zdobył honorowe trafienie. Końcowy wynik na 5:1 w doliczonym czasie ustalił ten, który rozpoczął tę strzelaninę czyli Townsend.

 

12.12.2013, ETO Park, Gyor
Frekwencja: 13,981
Liga Europejska [6/6]

 

Gyor [4] – [1] Tottenham 1:5 (0:3)

 

0:1 – Andros Townsend 11’
0:2 – Nacer Chadli 18’
0:3 – James Ward-Prowse 31’
0:4 – Harry Kane 89’
1:4 – Rafael Burgos 90’
1:5 – Andros Townsend 90+2’

 

Friedel 7.3 – Naughton 8.5, Chiriches 7.4, Kaboul 6.9 (66’ Vertonghen 6.8), Coentrao 7.1 (52’ Walker 6.8) – Capoue 7.6 – Bentaleb 8.6, Ward-Prowse 8.9 (77’ Dembele -) – Townsend 9.5, Chadli 8.2 – Kane 8.0

 

MVP: Andros Townsend (Tottenham) – 9.5 (dwa gole oraz asysta)

Odnośnik do komentarza

Eriksen :wub:
---

Odbyło się losowanie trzeciej rundy Pucharu Anglii, gdzie zmierzymy się ze zwycięzcą starcia między Wolverhamptonem, a Notts County. Obie drużyny grają w League One.

 

Niecały tydzień po rozbiciu Gyor podejmowaliśmy na własnym obiekcie Arsenal. Na Emirates spotkanie ligowe nie było wielkim widowiskiem i miałem nadzieję, że na White Hart Lane fani zobaczą lepszy mecz. Tym razem stawką był awans do półfinału Capital One Cup, w dwóch poprzednich rundach wygrywaliśmy dopiero po rzutach karnych, więc może i tym razem o wszystkim zadecydują jedenastki.

 

Oba zespoły przystępowały do rywalizacji w najmocniejszych kontuzji, nie było żadnych kontuzji czy zawieszeń, a to zapowiadało wspaniały pojedynek dwóch odwiecznych przeciwników. Niestety kibice ponownie nie byli świadkami jakiegoś niesamowitego wydarzenia. Pierwsza połowa wyglądała jeszcze całkiem przyzwoicie, głównie dzięki Eriksenowi. Duńczyk najpierw groźnie uderzał z rzutu wolnego, a następnie posłał kapitalne podanie pod nogi Soldado. Hiszpana powstrzymał jednak Szczęsny. Po przerwie na boisku działo się jeszcze mniej, warto wspomnieć tylko o francuskim pojedynku między Giroud, a Llorisem. Rezerwowy Olivier został świetnie obsłużony przez Rosickiego, lecz przegrał walkę ze swoim rodakiem i pan Webb zadecydował o dogrywce.

 

Tym razem jednak wszystko rozstrzygnęło się w dodatkowych trzydziestu minutach, a nie kolejnym konkursie rzutów karnych. Zaczęliśmy doskonale. Na skrzydle świetnym dryblingiem popisał się Lamela, który zbiegł do środka i podał do lepiej ustawionego Eriksena. Christian nie zastanawiał się długo, nie przyjmował nawet piłki i mocno uderzył, a futbolówkę powstrzymała dopiero siatka. Następnie „Kanonierzy” rzucili się do ataku, bliski szczęścia był Ramsey. Fani oglądali jeszcze jedną bramkę, na całe szczeście ponownie dla nas. Drugi raz Szczęsnego pokonał Eriksen, który fantastycznie odnajduje się w derbowych pojedynkach.

 

18.12.2013, White Hart Lane, Londyn
Frekwencja: 36,310
Capital One Cup ćwierćfinał

 

Tottenham – Arsenal 2:0 (0:0)

 

1:0 – Christian Eriksen 94’
2:0 – Christian Eriksen 116’

 

Lloris 7.3 – Walker 7.8 (110’ Rose -), Vertonghen 7.7, Shawcross 7.8, Coentrao 7.6 – Sandro 6.8 (90’ Capoue 6.8) – Dembele 7.3, Paulinho 6.5 (64’ Ward-Prowse 6.9) – Lamela 7.1, Eriksen 9.0 – Soldado 6.0

 

MVP: Christian Eriksen (Tottenham) – 9.0 (dwa gole)

Odnośnik do komentarza

Dzięki :).

---

Dość niespodziewanie Notts County ograło w Pucharze Anglii Wolverhampton i to z najstarszym klubem świata zmierzymy się w trzeciej rundzie rozgrywek. W półfinale Capital One Cup los przydzielił nam Manchester United, pierwsze spotkanie na White Hart Lane. Więcej szczęścia mieliśmy w Lidze Europejskiej, gdzie przyjdzie nam zmierzyć się z Pacos Ferreira, a jeśli ogramy Portugalczyków to w 1/8 zagramy ze zwycięzcą dwumeczu między Sevillą, a Freiburgiem.

 

Koniec grudnia to w Anglii zawsze wyjątkowe natężenie meczów, a ten prawdziwy maraton rozpoczynamy na własnym obiekcie w starciu z Newcastle. Z popularnymi „Srokami” musimy radzić sobie bez zawieszonego za kartki Coentrao.

 

Od pierwszego gwizdka sędziego rzuciliśmy się na rywali, których zmusiliśmy do głębokiej defensywy. Bohaterem powinien zostać Lamela, który miał dwie świetne sytuacje. Piłka raz nawet zatrzymała się w siatce, niestety tej bocznej. Następnie swoją okazję miał Soldado. Dobrze na głowę dograł mu Rose, ale Hiszpan nie trafił w światło bramki. Goście przeprowadzili jeden atak, ale zrobili to niezwykle skutecznie. Ben Arfa świetnie podał do Remy’ego, a Francuz uderzył bez przyjęcia i nie dał szans swojemu rodakowi w naszej bramce. Od tego momentu to właśnie zespół Alana Pardew przeważał, ale doskonale bronił Lloris, który radził sobie z uderzeniami Ben Arfy oraz Cisse.

 

Po przerwie niestety nie było lepiej, ciągle to „Sroki” z Newcastle miały wszystko pod kontrolą i zapowiadała się druga porażka w tym sezonie. Udało się jej uniknąć tylko dzięki geniuszowi rezerwowego Ward-Prowsa. Młody Anglik perfekcyjnie przymierzył z rzutu wolnego i zdjął pajęczynę z bramki Krula. W końcówce stwarzaliśmy nawet sporo zamieszania w polu karnym Holendra, głównie po rzutach rożnych, ale wynik się już nie zmienił. Punkt zachowany w Londynie może się jednak okazać cenny, bo nie licząc pierwszego kwadransa graliśmy bardzo słabo i zasłużyliśmy na porażkę. Zawiodły przede wszystkim skrzydła, a najgorszy mecz od dłuższego czasu ma za sobą Eriksen, tak świetnie ostatnio grający.

22.12.2013, White Hart Lane, Londyn
Frekwencja: 35,538
Premiership [16/38]

 

Tottenham [3] – [11] Newcastle 1:1 (0:1)

 

0:1 – Loic Remy 18’
1:1 – James Ward-Prowse 68’

 

Lloris 7.2 – Walker 6.3, Vertonghen 6.6, Shawcross 6.8, Rose 6.8 – Sandro 6.7 (63’ Ward-Prowse 7.3) – Dembele 7.3, Paulinho 6.8 (54’ Townsend 6.7) – Lamela 5.8, Eriksen 5.9 – Soldado 6.5 (63’ Kane 6.5)

 

MVP: Hatem Ben Arfa (Newcastle) – 7.6 (asysta)

Odnośnik do komentarza

Miałem nadzieję, że w tradycyjne Boxing Day spiszemy się lepiej i wywieziemy z Liberty Stadium cenne trzy punkty. Swansea to całkiem niezły zespół, typowa drużyna środka tabeli, a za wyniki odpowiedzialny jest głównie Bony. Reprezentant WKS to aktualnie najlepszy strzelec Premiership.

 

Do Walii udaliśmy się jednak osłabieni, ponieważ urazu nabawił się Jan Vertonghen będzie pauzował przez blisko dwa tygodnie. Miejsce Belga w składzie zajął Chiriches. W podstawowej jedenstce dokonałem sporo zmian, ponieważ kolejne spotkanie mieliśmy zagrać zaledwie dwa dni później. Swoje szanse dostali, więc tacy gracze jak Kane, Rose czy Ward-Prowse.

 

Początek należał do nas i chwilę po starcie powinniśmy prowadzić. Kibice nie zdążyli jeszcze wygodnie rozsiąść się w fotelach, a Eriksen sunął już dynamicznie skrzydłem. Kapitalnym podaniem Duńczyka obsłużył Ward-Prowse. Christian wpadł w pole karne i oddał mocny strzał, ale dobrze obronił Vorm. Następnie próbowaliśmy sforsować defensywę rywali, lecz ci byli już o wiele uważniejsi. Czekali też na kontry i jedna z takich akcji zakończyła się bramką. Skupialiśmy się przede wszystkim na zatrzymaniu niesamowitego Bony’ego Wilfrieda, a dzięki temu więcej miejsca mieli skrzydłowi. Lamah dość łatwo ograł Walkera, później perfekcyjnie obsłużył Hernandeza i Hiszpan miał przed sobą tylko Llorisa. Z takim uderzeniem nawet Francuz nie mógł sobie poradzić. Nie poddawaliśmy się jednak i błyskawicznie wyrównaliśmy, asystę przy strzale głową Kane’a zaliczył Lamela. Niestety po paru chwilach ponownie prowadzili gospodarze. Tym razem to Lamah osobiście wpisał się na listę strzelców. Fatalny błąd popełnił w tej sytuacji Shawcross, który bez Vertonghena obok nie jest już tak pewny w swych interwencjach. Ponownie jednak bardzo szybko wyrównaliśmy. Vorm obronił uderzenie bardzo aktywnego w tym pojedynku Kane’a, ale dobitka Eriksena była już skuteczna. W ciągu czterech minut zgromadzeni na Liberty Stadium kibice obejrzeli cztery bramki, to coś niesamowitego. Takie tempo zmęczyło chyba oba zespoły i do gwizdka kończącego połówkę nie działo się zbyt wiele.

 

Po przerwie znów ruszyliśmy do ofensywy i bardzo szybko dało to pozytywny efekt. Swoją drugą asystę zaliczył Lamela, który rozgrywał świetne spotkanie. Tym razem Vorma zaskoczył Kyle Walker. Pierwszy raz w tym meczu mieliśmy o jedną bramkę więcej od przeciwnika i nie popełniliśmy błędów „Łabędzi”. Nie pozwoliliśmy rywalom na szybką odpowiedź, szanowaliśmy piłkę i dość długo wymienialiśmy podania. Zaowocowało to uspokojeniem boiskowych wydarzeń, a nawet odskoczeniem od Swansea na dwa gole. Przy naszym czwartym trafieniu ponownie błysnęli Kane oraz Lamela. Ten pierwszy teraz podawał, a całą akcję zamknął Argentyńczyk. W końcówce Walker trafił jeszcze raz, tym razem niestety do własnej bramki. Ostatnie minuty były więc dość nerwowe, ale wynik już się nie zmienił i wyjechaliśmy z Walii z kompletem oczek.

 

26.12.2013, Liberty Stadium, Swansea
Frekwencja: 19,365
Premiership [17/38]

 

Swansea [11] – [4] Tottenham 3:4 (2:2)

 

1:0 – Pablo Hernandez 20’
1:1 – Harry Kane 21’
2:1 – Roland Lamah 23’
2:2 – Christian Eriksen 24’
2:3 – Kyle Walker 49’
2:4 – Erik Lamela 68’
3:4 – Kyle Walker sam. 86’

 

Lloris 6.9 – Walker 7.5, Chiriches 6.7, Shawcross 6.2, Rose 6.4 (52’ Coentrao 6.7) – Sandro 6.7 – Dembele 7.0 (69’ Bentaleb 6.3), Ward-Prowse 6.8 (62’ Paulinho 6.6) – Lamela 9.0, Eriksen 7.6 – Kane 7.9

 

MVP: Erik Lamela (Tottenham) – 9.0 (gol oraz dwie asysty)

Odnośnik do komentarza

Dwa dni później graliśmy na własnym stadionie z Crystal Palace, a więc kolejnym zespołem z Londynu. Goście to jeden z głównych kandydatów do spadku, póki co znajdujący się tuż nad kreską. Największym problemem Tony’ego Pullisa jest chyba uraz Jona Williamsa, młodego i niezwykle utalentowanego rozgrywającego, który ma na swym koncie już sześć asyst na boiskach Premiership.

 

W porównaniu z rozgrywanym w Walii meczem przeprowadziłem kilka zmian w podstawowej jedenastce, do której wrócił choćby Paulinho. Miejsce Rose’a zajął Coentrao, a za słabego przeciwko Swansea Shawcrossa wybiegł Kaboul.

 

Od samego początku toważyszyła nam spora presja, ponieważ zwyciężając mogliśmy wrócić na fotel lidera Premier League. Było to widoczne w naszych poczynaniach, bo mimo ogromnej przewagi z trudem stwarzaliśmy sobie pozycje strzeleckie. Defensywa Crystal Palace spisywała się dość poprawnie, a Pullis przyjechał tu przede wszystkim po zachowanie czystego konta. To udawało mu się do końca pierwszej połowy, gdzie uderzaliśmy głównie z dystansu. Po przerwie nie poddawaliśmy się jednak i wreszcie, w 51. minucie dopięliśmy swego. Kapitalne prostopadłe podanie posłał Paulinho, a adresatem tego zagrania był Eriksen. Duńczyk świetnym przyjęciem ograł Mariappę, zszedł do środka i precyzyjnym uderzeniem zaskoczył Hennesseya. To była jedyna bramka w tym spotkaniu, ponieważ przyjezdni nawet przegrywając głównie się bronili, ale nie potrafiliśmy podwyższyć prowadzenie. Nie pomogła im również kontuzja Townsenda, przez którą kończyliśmy w dziesiątkę. Niestety liderem zostaliśmy tylko na parę godzin, ponieważ Chelsea pewnie pokonała Norwich i to „The Blues” skończą rok na pierwszym miejscu, rozegrali jednak jeden mecz więcej.

 

28.12.2013, White Hart Lane, Londyn
Frekwencja: 36,310
Premiership [18/38]

 

Tottenham [3] – [17] Crystal Palace 1:0 (0:0)

 

1:0 – Christian Eriksen 51’

 

Lloris 6.9 – Walker 7.4, Chiriches 6.7, Kaboul 7.2, Coentrao 7.2 – Sandro 6.8 (66’ Ward-Prowse 6.7) – Dembele 6.8, Paulinho 7.2 (66’ Townsend -) – Lamela 6.8, Eriksen 7.6 – Kane 6.7 (61’ Soldado 6.5)

 

MVP: Jonathan Parr (Crystal Palace) – 7.6

Odnośnik do komentarza

Grudzień zakończył się tradycyjnymi galami, na których wręczono wiele nagród. Europejskim Złotym Chłopcem wybrano Isco z madryckiego Realu. Piąty raz z rzędu Złotą Piłkę otrzymał Lionel Messi, który wyprzedził Cristiano Ronaldo i Francka Ribery’ego. FIFA Ballon d’Or też zgarnął Argentyńczyk, a na podium znaleźli się Ronaldo i Mata. Ogłoszono też Jedenastkę Roku:

 

Valdes – Ramos, Hummels, Kompany, Alaba – Mata, Gerrard – Pedro, Aguero, Ronaldo – Messi

 

Nowy 2014. rok zaczynaliśmy domowym spotkaniem ze Stoke. Zespół Marka Hughesa póki co zawodzi swoich fanów i zajmuje osiemnastą pozycję. Największym problemem przyjezdnych jest zdobywanie bramek, ponieważ tylko wypożyczony z Liverpoolu Assaidi oraz Arnautovic mają na koncie więcej niż jedno trafienie.

 

Uraz Androsa Townsenda okazał się niestety dość poważny, ponieważ Anglik będzie pauzował przez pięć tygodni. Ciągle kontuzję leczy też Vertonghen, a za kartki pauzuje Paulinho.

 

Niestety to spotkanie wyglądało jakby piłkarze obu drużyn mocno pobalowali podczas sylwestrowej nocy i grali na dużym kacu. W pierwszych czterdziestu pięciu minutach nie działo się nic ciekawego, a zgromadzeni na stadionie kibice nie obejrzeli nawet jednego celnego strzału. Po przerwie spotkanie trochę się ożywiło, chociaż dalej nie były to wielkie zawody. Groźniej atakowali goście, a najlepszą sytuację miał Assaidi. Marokańczyk stanął sam na sam z Llorisem i mocno uderzył, ale świetną interwencją popisał się nasz golkiper. Później swej szansy szukał też Arnautovic, lecz Austriak nie trafił w światło bramki. Odpowiedzieliśmy niezłą akcją Eriksena na skrzydle. Christian świetnie wyłożył piłkę dla Soldado, ale Hiszpan został zablokowany przez Wilkinsona. To była nasza najlepsza akcja w całym meczu co pokazuje jak tragicznie zagraliśmy.

 

01.01.2014, White Hart Lane, Londyn
Frekwencja: 34,915
Premiership [19/38]

 

Tottenham [5] – [18] Stoke 0:0 (0:0)

 

Lloris 7.2 – Walker 7.5, Chiriches 7.0, Shawcross 6.8, Coentrao 6.8 (66’ Rose 6.7) – Sandro 6.7 (79’ Bentaleb -) – Dembele 7.0, Ward-Prowse 6.7 (66’ Kane 6.5) – Lamela 6.7, Eriksen 6.8 – Soldado 6.4

 

MVP: Kyle Walker (Tottenham) – 7.5

 

 

dbhb.jpg

 

Odnośnik do komentarza

Następnie czekały nas dwa pucharowe pojedynki z rzędu. Znacznie bardziej prestiżowymi rozgrywkami są zmagania o zdobycie Pucharu Anglii, ale tu gramy z trzecioligowcem, więc zdecydowałem się na rezerwowy skład. Rywalizacja w półfinale Pucharu Ligi z Manchesterem United powinna być o wiele trudniejsza.

 

Od samego początku z dobrej strony pokazać próbowali się gospodarze, którzy rozpoczęli dość ofensywnie. Ich akcjom brakowało jednak jakości, stwarzali sporo zamieszania, ale Friedel nie musiał się wysilać. Odpowiedzieliśmy dopiero w 23. minucie, ale zrobiliśmy to niezwykle skutecznie. Kapitalną akcję przeprowadził na skrzydle Chadli. Nacer wrzucił prosto w pole karne, a tam na piłkę nabiegł Bentaleb i skierował ją do siatki Białkowskiego. To ułatwiło nam grę i powinniśmy podwyższyć rezultat, ale Chadli obił poprzeczkę, a polski bramkarz zatrzymał efektownie próbę Lameli. W końcówce daliśmy się zaskoczyć. Dośrodkowanie bocznego defensora Notts County trafiło wprost na głowę Showunmiego, ten próbował zgrać do McGregora, ale całą akcję przeciął Chiriches, niestety Rumun zrobił to niezwykle pechowo i pokonał zaskoczonego Friedela.

 

Po przerwie gra nie wychodziła nam najlepiej, więc zdecydowałem się na wprowadzenie Soldado, Eriksena i Dembele, a jak się później okazało był to prawdziwy strzał w dziesiątkę. Jako pierwszy do siatki trafił Hiszpan, któremu świetnie podawał Lamela. Następnie swoje umiejętności zaprezentowali Christian i Mousa. Belg posłał kapitalne prostopadłe zagranie, a Duńczyk przyjęciem minął rywala i precyzyjnie uderzył. Ostatecznie zwyciężyliśmy 3:1 i spokojnie awansowaliśmy do kolejnej rundy.

 

04.01.2014, Meadow Lane, Nottingham
Frekwencja: 20,147
Puchar Anglii trzecia runda

 

Notts County – Tottenham 1:3 (1:1)

 

0:1 – Nabil Bentaleb 23’
1:1 – Vlad Chiriches sam. 40’
1:2 – Roberto Soldado 77’
1:3 – Christian Eriksen 84’

 

Friedel 7.0 – Naughton 7.2, Chiriches 6.9, Kaboul 6.9, Rose 7.2 – Capoue 6.9 – Bentaleb 7.8, Ward-Prowse (72’ Dembele 6.9) – Lamela 6.8, Chadli 6.8 (60’ Eriksen 7.3) – Kane 6.7 (72’ Soldado 7.3)

 

MVP: Nabil Bentaleb (Tottenham) – 7.8 (gol)

Odnośnik do komentarza

Póki co też do końca zadowolony nie jestem, ale wierzę że z czasem będzie lepiej. Też gra jako schodzący napastnik ;).
---

W czwartej rundzie Pucharu Anglii zmierzymy się z West Brom.

 

Pierwsze spotkanie półfinałowe Capital One Cup rozgrywaliśmy na własnym stadionie. Do Londynu przyjechał aktualny lider Premiership, Manchester United. Miałem nadzieję, że uda nam się wywalczyć zaliczkę przed rewanżem na Old Trafford, a sporym plusem jest powrót do składu Vertonghena, który wyleczył już swoją kontuzję.

 

Chciałem od samego startu zaatakować rywala, ale moi podopieczni nie byli w stanie zrealizować tych założeń. To przyjezdni lepiej weszli w to spotkanie, chociaż ich pierwsze akcje nie były zbyt groźne. Najlepiej wychodziły im stałe fragmenty gry, a van Persie raz obił w ten sposób poprzeczkę. W 31. minucie Holender zdecydował się na wrzutkę z rzutu wolnego. Vertonghen zgubił krycie i do piłki dopadł Rooney, Anglik miał przed sobą tylko Llorisa i po prostu nie mógł spudłować. Podziałało to na nas jednak motywująco i spisywaliśmy się już lepiej. Aktywny był zwłaszcza Soldado, którego groźne uderzenie zostało zablokowane przez Smallinga. Kilka chwil później Hiszpanowi dopisało jednak wreszcie szczęście. W polu karnym faulował go Vidić, a Roberto nie zwykł marnować jedenastek i znów był wynik remisowy. W końcówce Eriksen dobrze dośrodkował z rzutu rożnego, ale Shawcross trafił w poprzeczkę.

 

Po przerwie ruszyliśmy do zdecydowanej ofensywy. Przed świetną szansą stanął Erik Lamela, którego precyzyjnym zagraniem obsłużył Dembele. Argentyńczyk został jednak powstrzymany po efektownej interwencji De Gei. Hiszpan szybko wznowił grę, a gracze Moyesa przeprowadzili kapitalną kontrę. Kapitalnym zagraniem na skrzydło popisał się van Persie i Kagawa spokojnie zakończył atak. Holender miał na swoim koncie już dwie asysty i ponownie musieliśmy odrabiać straty. Przez długi czas nie wychodziło nam to najlepiej, stworzyliśmy sobie kilka niezłych okazji, ale De Gea dobrze radził sobie z uderzeniami Eriksena i Soldado. Ponownie uratowali mnie jednak rezerwowi. W doliczonym już czasie gry znów przed bramkową stuprocentową szansą stanął Lamela. Ponownie obronił bramkarz United, ale do futbolówki dopadł Chadli. Belg przytomnie podniósł głowę i dostrzegł lepiej ustawionego Kane’a. Harry spokojnie wpakował piłkę do bramki i zwiększył nasze szanse na awans po meczu rozgrywanym w Manchesterze.

 

08.01.2014, White Hart Lane, Manchester
Frekwencja: 36,310
Capital One Cup Półfinał [1/2]

 

Tottenham – Manchester United 2:2 (1:1)

 

0:1 – Wayne Rooney 31’
1:1 – Roberto Soldado kar. 38’
1:2 – Shinji Kagawa 51’
2:2 – Harry Kane 90+1’

 

Lloris 6.9 – Walker 6.9, Vertonghen 6.6, Shawcross 6.8, Coentrao 6.8 – Sandro 6.8 – Dembele 6.7 (79’ Chadli 6.9), Paulinho 6.2 (66’ Ward-Prowse 6.7) – Lamela 6.6, Eriksen 6.7 – Soldado 6.7 (73’ Kane 7.2)

 

MVP: Wayne Rooney (Manchester United) – 7.3 (gol)

Odnośnik do komentarza

Zaledwie trzy dni później podejmowaliśmy u siebie Aston Villę i wreszcie były to zmagania ligowe. Przyjezdni to chyba największa rewelacja tego sezonu, ponieważ przewidywano im walkę o utrzymanie, a zajmują wysoką siódmą pozycję. W dodatku wkrótce Paul Lambert znów będzie miał do dyspozycji Benteke, więc siła rażenia jego drużyny znacząco wzrośnie, z nami Belg jednak nie mógł jeszcze wystąpić.

 

Mimo krótkiej przerwy od ostatniego spotkania dokonałem tylko jednej zmiany w składzie, a Paulinho został zastąpiony przez Ward-Prowse’a. W pierwszej połowie widoczne było jednak nasze duże zmęczenie po potyczce z Manchesterem. Brakowało nam pomysłu na rozgryzienie bardzo solidnej defensywy gości, jednej z najlepszych w Premier League. Byliśmy groźni tylko po stałych fragmentach gry, które nieźle wykonywał Ward-Prowse, ale w bramce pewnymi interwencjami popisywał się Brad Guzan. Najbliższy zaskoczenia Amerykanina był Vertonghen, lecz golkiper drużyny z Birmingham kapitalnie obronił jego uderzenie.

 

Po przerwie spisywaliśmy się już lepiej, chociaż trzeba przyznać że mieliśmy też sporo szcześcia. Zdobyliśmy bramkę po fatalnym błędzie doświadczonego Vlaara. W pole karne wrzucał Walker, ale nie było to dokładne zagranie. Do piłki wyszedł Guzan, ale wcześniej uprzedził go jego holenderski partner z obrony. Futbolówka trafiła w słupek, lecz błyskawicznie dopadł do niej Soldado, który popisał się dobrym instynktem strzeleckim i w trzecim spotkaniu z rzędu trafił do siatki. Rywale próbowali odpowiedzieć, ale stworzyli sobie tylko jedną dobrą okazję. Sam na sam z Llorisem był Agbonlahor. Anglik uderzył bardzo mocno i dość precyzyjnie, jednak jeszcze lepiej w tej sytuacji zachował się Francuz i sparował piłkę na rzut rożny. W końcówce przeprowadziliśmy kapitalną i zabójczą w konsekwencji kontrę. Znów ważni okazali się zmiennicy, bo całą akcję rozegrała trójka Rose, Chadli i Paulinho. Ten ostatni dostrzegł świetnie ustawionego w polu karnym Lamelę i precyzyjnym podaniem wystawił piłkę jak na tacy skrzydłowemu z Argentyny, który podwyższył nasze prowadzenie.

 

11.01.2014, White Hart Lane, Londyn
Frekwencja: 35,200
Premiership [20/38]

 

Tottenham [5] – [7] Aston Villa 2:0 (0:0)

 

1:0 – Roberto Soldado 56’
2:0 – Erik Lamela 88’

 

Lloris 7.3 – Walker 7.0, Vertonghen 7.1, Shawcross 6.9, Coentrao 7.0 (74’ Rose 6.8) – Sandro 6.8 (56’ Chadli 6.8) – Dembele 6.9, Ward-Prowse 7.1 – Lamela 7.6, Eriksen 6.7 (73’ Paulinho 6.9) – Soldado 7.1

 

MVP: Erik Lamela (Tottenham) – 7.6 (gol)

Odnośnik do komentarza

W środku tygodnia przyszło nam ponownie zmierzyć się z Manchesterem United, ale tym razem nie była to potyczka pucharowa, a walka o trzy punkty. Udaliśmy się na Old Trafford pełni optymizmu, bo w starciu w Capital One Cup przeważaliśmy. „Czerwone Diabły” nie zaliczą również poprzedniej kolejki do udanych, ponieważ przegrały ze „Świętymi” i straciły pozycję lidera na rzecz Chelsea. Ewentualna wygrana w Teatrze Marzeń zapewni nam pierwsze miejsce w tabeli Premiership.

 

Postawiłem na identyczną jedenastkę jak przeciwko „The Villans” na White Hart Lane, chociaż do samego końca wahałem się na kogo z dwójki Ward-Prowse i Paulinho postawić, ostatecznie w podstawowym składzie wybiegł młody Anglik. Największym osłabieniem gospodarzy jest kontuzja Juana Maty, a grać nie mogą również Ferdinand, Carrick oraz Cleverley. W dodatku Rooney dość mocno ucierpiał w poprzednim meczu i usiadł zaledwie na ławce dla rezerwowych.

 

Zdecydowałem się zmianę taktyki w porównaniu do rozgrywanego kilka dni wcześniej pojedynku. Wtedy próbowaliśmy grać ofensywnie, a tym razem postanowiłem pobawić się w Mourinho i przede wszystkim skupić się na defensywie, liczyłem też na groźne kontry. Głównym celem było po prostu uniknięcie porażki na Old Trafford i w pierwszej połowie wychodziło nam to perfekcyjnie. Manchester nie stworzył sobie choćby jednej dogodnej sytuacji, najgroźniejsze było uderzenie głową Evansa po wrzutce van Persiego z rzutu wolnego, ale wtedy dobrze obronił Lloris. Próbowaliśmy przeprowadzić jakiś szybki atak, lecz kończyło to się wyłącznie próbami z dystansu, wszystkimi niecelnymi.

 

Po przerwie gospodarze znów prowadzili grę. „Czerwonym Diabłom” zależało na zwyciężeniu przed własną publiczością i robili wszystko, żeby to zrobić. Ostrzeżeniem był groźny strzał Kagawy z dystansu, wtedy uratowała nas poprzeczka. Niestety kilka chwil później tyle szczęścia już nie mieliśmy. Cały mój plan wziął więc w łeb i trzeba było szybko zmienić nasze założenia. Teraz to my musieliśmy atakować, ponownie liczyłem na zmienników. Rywale dość chętnie pozwolili przejąć nam inicjatywę, ale skutecznie się bronili. Doskonałą szansę miał Lamela, lecz Argentyńczyk nie potrafił strzelić w światło bramki. W końcówce przeprowadzili jeszcze jedną dobrą akcję. Tym razem główną rolę odegrał w niej Coentrao. Portugalczyk świetnie podłączył się do ataku, ograł Rafaela i dograł w pole karne. Tam piłkę mocno uderzył Eriksen, a De Gea nie mógł uratować swojej drużyny. Do końca wynik nie uległ już zmianie i wywieźliśmy cenne oczko z Manchesteru, do którego wkrótce powrócimy na rewanż w Pucharze Ligi. Co ciekawe oddaliśmy zaledwie jeden celny strzał na bramkę Hiszpana i padł po nim gol.

 

15.01.2014, Old Trafford, Manchester
Frekwencja: 64,574
Premiership [21/38]

 

Manchester United [5] – [3] Tottenham 1:1 (0:0)

 

1:0 – Nani 53’

1:1 – Christian Eriksen 81’

 

Lloris 6.9 – Walker 7.1, Vertonghem 6.8, Shawcross 6.8, Coentrao 6.9 – Sandro 6.5 (65’ Chadli 6.7) – Dembele 6.9, Ward-Prowse 6.5 (54’ Paulinho 6.9) – Lamela 6.4, Eriksen 7.0 – Soldado 6.8 (65’ Kane 6.7)

 

MVP: Nani (Manchester United) – 7.7 (gol)

Odnośnik do komentarza

Przed kolejnym spotkaniem z Manchesterem musieliśmy udać się jeszcze do Cardiff na potyczkę z jednym z najsłabszych zespołów w tym sezonie Premiership. Gospodarze prowadzeni przez słynnego Ole Gunnara Solskjaera zajmują dziewiętnaste miejsce w tabeli i czeka ich długa oraz trudna walka o zachowanie ligowego bytu.

 

Od pierwszego gwizdka sędziego konsekwentnie robiliśmy swoje. Zdominowaliśmy naszych przeciwnków, którzy zostali zmuszeni do zdecydowanej defensywy. Bardzo aktywny był Christian Eriksen. Reprezentant Danii mocno uderzył z dystansu, ale trafił w poprzeczkę. Kilka chwil później mieliśmy już więcej szczęścia. Ponownie jedną z głównych roli odegrał Christian. Nasz skrzydłowy otrzymał świetne podanie do Dembele i z pierwszej piłki jeszcze lepiej zagrał do Soldado, a będący ostatnio w wysokiej dyspozycji Hiszpan spokojnie wpisał się na listę strzelców. To prowadzenie zdecydowanie ułatwiło nam zadanie i ruszyliśmy do jeszcze wyraźniejszych ataków. Świetne okazje mieli Lamela, Eriksen i ponownie Soldado, ale za każdym razem byli powstrzymywani przez doskonale broniącego tego dnia Marshalla i skończyliśmy pierwszą połówkę z zaledwie jedną bramką zaliczki.

 

Po przerwie obraz kompletnie uległ zmianie i to Cardiff spisywało się lepiej. Walijczycy wręcz rzucili się do ofensywy. Jako pierwszy groźnie zaatakował Bellamy, ale wtedy uratował nas Lloris. Niestety w 57. minucie Francuz nie miał już nic do powiedzenia. Ponownie błysnął Bellamy, który wpadł dynamicznie w naszą szesnastkę i został tam sfaulowany przez Dembele. Do karnego podszedł Gunnarsson i pewnie go wykorzystał. Od tego momentu znów przeważaliśmy, Eriksen trafił nawet do siatki, ale sędzia odgwizdał pozycję spaloną. Z Walii wróciliśmy więc z zaledwie jednym punktem.

 

18.01.2014, Cardiff City Stadium, Cardiff
Frekwencja: 20,904
Premiership [22/38]

 

Cardiff [19] - [3] Tottenham 1:1 (0:1)

 

0:1 – Roberto Soldado 19’
1:1 – Aron Gunnarsson kar. 57’

 

Lloris 7.0 – Walker 6.8, Vertonghen 6.9, Shawcross 6.8, Coentrao 6.8 – Sandro 6.7 (57’ Paulinho 6.8) – Dembele 6.0 (64’ Kane 6.6), Ward-Prowse 6.8 (57’ Chadli 6.5) – Lamela 6.7, Eriksen 6.7 – Soldado 7.0

 

MVP: David Marshall (Cardiff) – 7.1

Odnośnik do komentarza

Wielki David Moyes :wub:.
---

Cztery dni później znów wyjechaliśmy do Manchesteru, a tym razem graliśmy z „Czerwonymi Diabłami” w rewanżu Capital One Cup. Stawką był awans do finału, w którym czekali już zawodnicy City. Bramkowy remis na White Hart Lane to lepszy wynik dla United, ale nie jesteśmy bez szans w rywalizacji na Old Trafford.

 

David Moyes postanowił dać odpocząć swoim kilku gwiazdorom takim jak Fellaini czy Vidić. Tylko na ławce usiadł van Persie. Rooney pauzuje za kartki, a kontuzje leczą Cleverley czy Mata, więc gospodarze nie występują w najsilniejszym zestawieniu co jest sporą szansą. Tym razem postawiłem na ofensywną grę od pierwszej minuty, a jedyną zmianą w składzie jest wybranie Paulinho kosztem Ward-Prowse’a.

 

Chcieliśmy wykorzystać to nie najmocniejsze ustawienie Manchesteru i od początku zaatakować. Niestety do gospodarzom szło lepiej kreowanie akcji. Bardzo groźnie z dystansu uderzał Kagawa, ale świetną interwencją uratował nas Lloris. Swoją okazję miał również Welbeck, który trafił w boczną siatkę. Po kilkunastu minutach wreszcie się przebudziliśmy i zrobiliśmy to niezwykle efektownie. Eriksena na skrzydle próbowali powstrzymać Fletcher z Jonesem, ale to podwojenie nie zdało się na zbyt wiele. Nasz duński gwiazdor łatwo ich ograł i dograł precyzyjnie do Soldado, a Hiszpan znów wpisał się na listę strzelców. Roberto jest aktualnie w bardzo wysokiej formie i regularnie strzela gole. Jedna bramka nam nie wystarczyła i dość szybko strzeliliśmy jeszcze jedną. Tym razem przeciwników na flance ograł Lamela i podał do wbiegającego w szesnastkę Paulinho, Brazylijczyk nie przyjmował piłki z mocnym strzałem nie dał szans De Gei. Moyes zaczynał chyba żałować zlekceważenia nas, ponieważ derby Manchesteru w finale stały się coraz mniej prawdopodobne.

 

Szkocki szkoleniowiec dość szybko zrozumiał, że popełnił duży błąd podczas wystawiania meczowej jedenastki i już w przerwie zdjął z placu gry Bena Pearsona. W dodatku kilka minut później na boisku pojawił się również van Persie. Gospodarze dość szybko zdobyli kontaktowego gola, chociaż mieli mnóstwo szczęścia. Z rzutu rożnego wrzucał Januzaj, głową uderzał Keane. Piłkę próbował wybijać Shawcross, ale poślizgnął się i trafiła ona w słupek, a następnie w plecy Llorisa i wpadła do bramki. Ostatecznie zapisano to trafienie jako samobój Francuza. Następnie rywale atakowali dość często, ale nie potrafili sforsować naszej defensywy. Mogliśmy nawet dobić przeciwnika w końcówce, lecz ze strzałem Kane’a poradził sobie De Gea. Ostatecznie rezultat się już nie zmienił i to my zmierzymy się w finale Pucharu Ligi z Manchesterem City.

 

22.01.2014, Old Trafford, Manchester
Frekwencja: 72,819
Capital One Cup półfinał [2/2]

 

Manchester United – Tottenham 1:2 (0:2)

 

0:1 – Roberto Soldado 27’
0:2 – Paulinho 36’
1:2 – Hugo Lloris sam. 51’

 

Lloris 7.1 – Walker 6.7, Vertonghen 7.1, Shawcross 7.3, Coentrao 6.8 (74’ Rose 6.8) – Sandro 7.1 – Dembele 7.0, Paulinho 7.9 (90’ Ward-Prowse -) – Lamela 7.0, Eriksen 7.7 – Soldado 7.1 (76’ Kane -)

 

MVP: Paulinho (Tottenham) – 7.9 (gol)

Odnośnik do komentarza

Krajowe puchary nie dają zbyt wielu okazji do odpoczynku, ponieważ trzy dni po prestiżowym zwycięstwie nad „Czerwonymi Diabłami” udaliśmy się na The Hawthorns, żeby zmierzyć się z West Bromem. Gospodarze w poprzedniej rundzie łatwo ograli Birmingham, a w lidze znajdują się na czternastej pozycji.

 

Ze względu na zmęczenie potyczką z United postanowiłem dać szansę graczom rezerwowym, którzy tak świetnie radzili sobie w Lidze Europejskiej.

 

Mimo teoretycznie słabszego składu radziliśmy sobie bardzo dobrze od samego początku i dało to efekt bramkowy już w jedenastej minucie. Bardzo ofensywnie grał Kyle Naughton, który często włączał się do naszych akcji i tym razem oddał groźny strzał z dystansu. Dobrą interwencją popisał się jednak Foster, ale do piłki dopadł Kane i skierował ją do bramki. Gospodarze próbowali odpowiedzieć, lecz nie szło im to najlepiej. Z czasem frustrowali się coraz bardziej i zaowocowało to zmianami Bentaleba oraz Rose’a, którzy opuszczali murawę dość mocno poobijani. W końcówce świetną szansę zmarnował jeszcze Ward-Prowse, ale nie miało to już wpływu na to spotkanie, które dość spokojnie wygraliśmy.

 

25.01.2014, The Hawthorns, West Bromwich
Frekwencja: 23,727
FA Cup czwarta runda

 

West Brom – Tottenham 0:1 (0:1)

 

0:1 – Harry Kane 11’

 

Friedel 7.3 – Naughton 7.3, Chiriches 6.7, Kaboul 7.3, Rose 6.9 (66’ Walker 6.8) – Capoue 6.8 – Bentaleb 6.7 (59’ Dembele 6.7), Ward-Prowse 7.1 – Lamela 6.6 (73’ Eriksen 6.7), Chadli 6.7 – Kane 7.4

 

MVP: Harry Kane (Tottenham) – 7.4 (gol)

Odnośnik do komentarza

W piątej rundzie Pucharu Anglii zmierzymy się z Cardiff, które bez problemu ograło niżej notowane Plymouth.

 

O wiele trudniejsze zadanie czekało nas w Premiership, gdzie udaliśmy się na Anfield i potyczkę z siódmym w tabeli Liverpoolem. „The Reds” tracą jednak tylko sześć oczek do czołowej czwórki i na pewno powalczą o miejsce gwarantujące grę w Champions League. Brendan Rodgers ma jednak sporo problemów kadrowych, ponieważ kontuzje leczą obecnie Johnson, Leiva czy Cissokho. W dodatku z powodu klauzuli wypożyczenia nie może wystąpić świetny w tym sezonie Lennon.

 

Uraz Bentaleba okazał się dość poważny. Młody Algierczyk nadwyrężył więzadła kolanowe i może pauzować nawet przez dwa miesiące. Podstawowi gracze byli jednak w pełni gotowi do gry i muszę przyznać, że spisali się znakomicie. Od pierwszego gwizdka sędziego ruszyliśmy na Liverpool, nie przestraszyliśmy się grania na Anfield grając niezwykle ofensywny futbol. Okazało się to prawdziwym strzałem w dziesiątkę. Początkowym akcjom brakowało trochę szczęścia i precyzji, dość groźnie uderzał Soldado, ale na rzut rożny sparował Mignolet. Ten stały fragment gry dobrze wykonał jednak Eriksen, piłkę świetnie zgrał Coentrao, a akcję skutecznie wykończył Shawcross i prowadziliśmy. W dodatku kilka chwil później na listę strzelców wpisał się też Paulinho, który przeżywa obecnie wyraźną zwyżkę formy. Na skrzydle efektownym dryblingiem popisał się Lamela i precyzyjnym zagraniem obsłużył swego brazylijskiego kolegę. Po dwudziestu minutach cały stadion był po prostu w szoku, gospodarze nie mieli nic do powiedzania, zostali w stu procentach zdominowani. W końcówce „The Reds” trochę się przebudzili, lecz potrafili wyłącznie uderzać z dystansu, zwykle niecelnie.

 

Po przerwie Liverpool grał już lepiej, gospodarze zdecydowanie przeważali i gra toczyła się głównie na naszej połówce. Rywale nie potrafili jednak sforsować świetnie ustawionej defensywy i ograniczali się jedynie do prób z większych odległości. Najgroźniejsze było uderzenie Gerrarda z około trzydziestu metrów, ale wówczas kapitalnym refleksem popisał się Hugo Lloris. Liczyliśmy na groźne kontry i kilka takich udało się przeprowadzić. Bardzo bliski zdobycia bramki był Soldado, niestety piłka zatrzymała się na poprzeczce. Więcej szczęścia miał jednak jego zmiennik, a więc Harry Kane. Przy jego bramce największą pracę wykonał jednak Paulinho, który posłał po prostu niesamowite prostopadłe podanie za plecy obrońców. Harry miał przed sobą tylko Mignoleta i nie dał mu żadnych szans, ale bez Brazylijczyka nie miałby tak doskonałej okazji. Ostatecznie wyjechaliśmy więc z Liverpoolu z trzema strzelonymi bramkami i kolejnym czystym kontem, a samo spotkanie ułożyło się perfekcyjnie.

 

28.01.2014, Anfield, Liverpool
Frekwencja: 36,975
Premiership [23/38]

Liverpool [7] – [3] Tottenham 0:3 (0:2)

 

0:1 – Ryan Shawcross 18’
0:2 – Paulinho 20’
0:3 – Harry Kane 87’

 

Lloris 7.0 – Walker 7.7, Vertonghen 7.7, Shawcross 7.8, Coentrao 7.5 (70’ Rose 6.7) – Sandro 7.0 – Dembele 6.9 (76’ Ward-Prowse -), Paulinho 8.9 – Lamela 7.9, Eriksen 6.9 – Soldado 6.9 (82’ Kane 8.0)

 

MVP: Paulinho (Tottenham) – 8.9 (gol oraz asysta)

Odnośnik do komentarza

Fakt, wysoka wygrana na Anfield :wub:.
---

Luty rozpoczynaliśmy kolejnym, bo szóstym już z rzędu wyjazdowym spotkaniem, a tym razem przyjmowały nas prowadzone przez Sama Allardyce’a „Młoty”. Gospodarze grają dość przyzwoicie i zajmują dwunaste miejsce w ligowej tabeli. Na White Hart Lane wygraliśmy skromnie 1:0 po bramce Lameli w doliczonym czasie gry i liczyłem, że tym razem trzy punkty również trafią do lepszej strony Londynu.

 

Pierwsza połowa nie była wielkim widowiskiem, oba zespoły potrafiły stworzyć zagrożenie wyłącznie po stałych fragmentach gry. Po wrzutce z rzutu rożnego bliski szczęścia był Vertonghen, ale piłka zatrzymała się na słupku. Następnie z rzutu wolnego groźnie przymierzał Eriksen, któremu zabrakło kilku centymetrów do wpisania się na listę strzelców. Gospodarze odpowiedzieli szansą Carrolla po kornerze, ale uratował nas Lloris.

 

Po przerwie rzuciliśmy się wręcz do ofensywy i pokazaliśmy jasno, że naszym jedynym celem jest wywiezienie z The Boleyn Ground kompletu oczek. Świetną akcję na skrzydle rozegrał Lamela, który wyłożył futbolówkę jak na tacy dla Dembele, ale Belga zatrzymał Adrian. Gdy kolega z zespołu zmarnował dobre zagranie Erika ten postanowił sam spróbować swoich sił. Jak widać z West Hamem gra mu się znakomicie, ponieważ znów trafił do siatki. Precyzyjną wrzutką popisał się Coentrao, a Argentyńczyk musiał tylko dostawić nogę. Parę chwil później dobrze rzut rożny wykonał Eriksen, w polu karnym najwyżej wyskoczył Shawcross i prowadziliśmy już dwoma trafieniami. Nie zwalnialiśmy tempa i po krótkim czasie znów Adrian musiał wyjmować futbolówkę z siatki. Ponownie asystę zaliczył Coentrao, a drugiego gola zdobył Lamela. Dopiero wtedy obudziły się „Młoty” i udało im się strzelić horowego gola. Wysokimi umiejętnościami błysnął Nolan, a jego akcję wykończył pewnie Collison. Ostatecznie odnieśliśmy jednak kolejne zwycięstwo i ciągle bijemy się jak równy z równym o mistrzostwo Anglii z Chelsea, City oraz United.

 

01.02.2014, The Boleyn Ground, Londyn
Frekwencja: 35,402
Premiership [24/38]

 

West Ham [12] – [3] Tottenham 1:3 (0:0)

 

0:1 – Erik Lamela 54’
0:2 – Ryan Shawcross 58’
0:3 – Erik Lamela 62’
1:3 – Jack Collison 65’

 

Lloris 7.1 – Walker 7.0, Vertonghen 7.1, Shawcross 7.8, Coentrao 8.7 – Sandro 6.9 – Dembele 7.1, Paulinho 7.2 (62’ Ward-Prowse 6.7) – Lamela 8.9, Eriksen 7.3 (66’ Chadli 6.7) – Soldado 6.7 (79’ Kane -)

 

MVP: Erik Lamela (Tottenham) – 8.9 (dwa gole)

Odnośnik do komentarza

Doszedłem do porozumienia z Bradem Friedelem w sprawie nowego kontraktu. Amerykanin zostanie z nami do czerwca 2015. roku i zgodził się na blisko 50% obniżkę pensji. Ten weteran mimo swego wieku ciągle prezentuje dość wysokie umiejętności co udowodniał w Lidze Europejskiej i krajowych pucharach.

 

Serię aż siedmiu wyjazdowych meczów z rzędu kończyliśmy w Manchesterze, gdzie tym razem podejmowali nas prowadzeni przez Manuela Pellegriniego „Obywatele”. To hit z prawdziwego zdarzenia, ponieważ pojedynek lidera z wiceliderem. Gospodarze tracą do nas zaledwie jedno oczko, więc jest to bój o pierwszą pozycję w Premiership. W dodatków wkrótce oba zespoły zmierzą się w finale Pucharu Ligi Angielskiej, co jeszcze zwiększa prestiż tej rywalizacji.

 

Szkoleniowiec City musi poradzić sobie w tak istotnym pojedynku bez zdecydowanie najlepszego piłkarza, czyli Yaya Toure. Reprezentant Wybrzeża Kości Słoniowej leczy aktualnie kontuzje i to olbrzymie osłabienie naszego przeciwnika. Do treningów wrócił Townsend, który usiadł na ławce i powinien być sporym wzmocnieniem wśród wchodzących. Zabraknie za to Rose’a. Danny nadwyrężył sobie nadgarstek na siłowni i nie jest w pełni przygotowany do tego starcia.

 

Nie zmieniałem składu w porównaniu do spotkania z West Hamem, chociaż tym razem nastawiliśmy się przede wszystkim na kontry, ponieważ zbyt ofensywna gra na Etihad może zakończyć się wysoką porażką. Pierwsza połowa zaczęła się jednak znakomicie. Przeciwnicy utrzymywali się więcej przy piłce, ale to my przeprowadzaliśmy groźniejsze akcje. Świetnie w szybkich akcjach odnajdował się Dembele oraz nasi skrzydłowi. Jako pierwszy doskonałą szansę zmarnował jednak Soldado, któremu kapitalnie podawał Paulinho. Roberto miał przed sobą tylko Harta i mocno strzelił, ale Joe popisał się jeszcze lepszą interwencją. Parę chwil później podobną okazję miał Lamela, lecz znów angielski bramkarz uratował swój zespół. Stare piłkarskie przysłowie mówi o mszczeniu się niewykorzystanych setek i tak było tym razem. Manchester przeprowadził tylko jedną dobrą akcję i zakończyła się ona golem. Na skrzydle Coentrao został łatwo ograny przez Navasa. Jesus precyzyjnie wrzucił w pole karne do Negredo, a ten nie miał problemu z pokonaniem Llorisa i przegrywaliśmy.

 

Po przerwie graliśmy o wiele bardziej ofensywnie, ale Hart bronił jak w transie. Próbowali pokonać go Eriksen czy Lamela. Niestety tego dnia było to po prostu niemożliwe, ponieważ podstawowy bramkarz „Synów Albionu” spisywał się kapitalnie. W dodatku teraz role się odwróciły i to City groźnie kontrowało, tylko oni robili to skuteczniej. Na 2:0 podwyższył Navas, do którego podawał Nasri, a końcowy wynik na 3:0 ustalił Alvaro Negredo. Niestety zostaliśmy rozbici w Manchesterze i straciliśmy pozycję lidera. Musimy też dobrze odrobić pracę domową przed walką o Capital One Cup.

 

08.02.2014, The City of Manchester Stadium, Manchester
Frekwencja: 45,527
Premiership [25/38]

 

Manchester City [2] – [1] Tottenham 3:0 (1:0)

 

1:0 – Alvaro Negredo 39’
2:0 – Jesus Navas 70’
3:0 – Alvaro Negredo 76’

 

Lloris 6.7 – Walker 6.3, Vertonghen 6.6, Shawcross 6.4, Coentrao 6.3 – Sandro 6.5 (45’ Townsend 6.6) – Dembele 7.5, Paulinho 6.5 (61’ Ward-Prowse 6.5) – Lamela 5.8, Eriksen 6.3 – Soldado 6.6 (61’ Kane 6.4)

 

MVP: Alvaro Negredo (Manchester City) – 8.8 (dwa gole)

Odnośnik do komentarza
Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...