Skocz do zawartości

Królowie Londynu


Lucas07

Rekomendowane odpowiedzi

Szansą na odbicie się po bolesnej porażce w Manchesterze było starcie z Fulham, wreszcie domowe. Nasi derbowi rywale spisują się zaskakująco dobrze i zajmują ósme miejsce w tabeli, ale będę musieli poradzić sobie bez zdecydowanie najlepszego zawodnika, Lewisa Holtby’ego, który nie może grać przez klauzulę zawartą w wypożyczeniu.

 

Mimo niekorzystnego wyniku w poprzedniej kolejce zdecydowałem się na brak zmian w podstawowej jedenastce. Dałem szansę tym samym graczom, którzy polegli z City na rehabilitację. Trzeba przyznać, że od samego startu moi podopieczni grali fantastycznie. Widać było w nich chęć poprawienia kibicom humoru po tej porażce na Etihad i wręcz zmietliśmy Fulham z murawy. Pierwsza bramka padła dość przypadkowo, bo Eriksen nie trafił czysto w piłkę przy oddawaniu strzału, ale ta trafiła wprost pod nogi Lameli i po chwili zatrzymała się w siatce. Trzy minuty później Eriksen wrzucił z rzutu rożnego, a w polu karnym najwyżej wyskoczył Shawcross. Swojego gola zdobył również Soldado, a asystę zaliczył tym razem Paulinho. Najładniejszą bramkę zdobył jednak aktywny od samego początku Eriksen. Faulowany tuż przed polem karnym był Lamela, Duńczyk poszedł do rzutu wolnego i efektownie zdjął pajęczynę z bramki Stekelenburga.

 

Po przerwie tak dobrze już nie było, osiedliśmy trochę na laurach co wykorzystali przyjezdni i przy pomocy Darrena Benta zdobyli honorowe trafienie. Fulham stworzyło sobie jeszcze parę niezłych szans, ale dobrze bronił Lloris i więcej bramek już nie padło. Zaliczyliśmy jednak efektowny powrót na White Hart Lane i pokazaliśmy wszystkim ligowym rywalom, że nie można zbyt wcześnie nas skreślać.

 

11.02.2014, White Hart Lane, Londyn
Frekwencja: 36,310
Premiership [26/38]

Tottenham [3] – [8] Fulham 4:1 (4:0)

 

1:0 – Erik Lamela 9’
2:0 – Ryan Shawcross 12’
3:0 – Roberto Soldado 22’
4:0 – Christian Eriksen 33’
4:1 – Darren Bent 51’

 

Lloris 7.0 – Walker 7.5, Vertonghen 7.5, Shawcross 8.0, Coentrao 7.3 – Sandro 7.0 (64’ Capoue 6.7) – Dembele 6.8 (68’ Ward-Prowse 6.7), Paulinho 8.3 – Lamela 8.1, Eriksen 9.1 – Soldado 7.5 (68’ Townsend 6.7)

 

MVP: Christian Eriksen (Tottenham) – 9.1 (gol oraz asysta*)

 

*- nie wiem czemu tylko jedna asysta, tego zagrania przy bramce Lameli nie zaliczono jako asysty :/.

Odnośnik do komentarza

Po wysokim zwycięstwie z Fulham znów czekały nas potyczki pucharowe. Najbliższe pięć spotkań to tylko jeden mecz w ramach Premier League, ponieważ będziemy grali w Lidze Europejskiej, Pucharze Anglii oraz finale Pucharu Ligi Angielskiej.

 

Najpierw udaliśmy się do Cardiff w ramach rozgrywek FA Cup. Gospodarze to aktualnie czerwona latarnia Premiership, ale postanowiłem ich nie lekceważyć, ponieważ to Pacos wydaje się rywalem łatwiejszym i w Lidze Europejskiej swoją szansę otrzymają rezerwowi. Na Walijczyków wyszliśmy więc tym podstawowym, w teorii najmocniejszym ustawieniem. Zabrakło tylko Coentrao, który skręcił kostkę i przez miesiąc nie będzie mógł grać, to dobra szansa dla Rose’a.

 

Od samego początku widać było jaki jest główny cel drużyny Solskjaera na ten sezon. Rywale myślami byli chyba głównie przy zmaganiach ligowych i walce o zachowanie statusu drużyny Premiership. Dość łatwo stwarzaliśmy sobie groźne sytuacje, a bramka padła już w siódmej minucie. Eriksen potwierdził swój świetny przegląd pola i dobrze zagrał do Lameli, a skrzydłowy z Argentyny pewnym uderzeniem nie dał szans Marshallowi. Zarówno Christian jak i Erik są w ostatnim czasie w bardzo wysokiej formie. Następnie ciągle przeważaliśmy, ale doskonałymi interwencjami popisywał się bramkarz gospodarzy. Gdyby nie jego interwencje prowadzilibyśmy wysoko, ponieważ doskonałe szanse na powiększenie naszej bramkowej zdobyczy marnowali Paulinho oraz Soldado. W dodatku w końcówce pierwszą groźną akcję przeprowadzili przeciwnicy. Bellamy wrzucił w pole karne, tam z piłką świetnie zastawił się Mason i wyłożył ją jak na tacy Wolffowi Eikremowi. Norweg spokojnie pokonał Llorisa.

 

To trafienie dało chyba spore nadzieje Cardiff na awans do kolejnej rundy, ponieważ po wznowieniu spisywali się o wiele lepiej. Kilka ładnych parad zaprezentował Lloris, ale niestety i tak musiał w końcu wyjmować drugi raz futbolówkę z siatki. Wolff Eikrem tym razem wykonywał rzut rożny, fatalny błąd popełnił Vertonghen, który próbował wybić piłkę, ale posłał ją prosto pod nogi Caulkerowi. Wychowanek Tottenhamu wyprowadził swój zespół na prowadzenie. Od tego momentu znów graliśmy bardzo ofensywnie. Na placu gry pojawili się choćby Townsend czy Kane. W bramce ciągle dobrze spisywał się Marshall, którego ciężko było pokonać. Ta sztuka udała się jednak w końcówce Soldado, a asystę zaliczył Lamela. Następnie nie odpuszczaliśmy i Roberto w doliczonym czasie gry stanął sam na sam z bramkarzem, niestety trafił w słupek i o awansie do kolejnej rundy zadecyduje mecz na White Hart Lane.

 

15.02.2014, Cardiff City Stadium, Cardiff
Frekwencja: 27,033
FA Cup piąta runda

 

Cardiff – Tottenham 2:2 (1:1)

 

0:1 – Erik Lamela 7’
1:1 – Magnus Wolff Eikrem 45+1’
2:1 – Steven Caulker 63’
2:2 – Roberto Soldado 84’

 

Lloris 7.0 – Walker 6.9, Vertonghen 5.8 (76’ Kane -), Shawcross 7.1, Rose 6.7 – Sandro 6.7 (63’ Townsend 6.7) – Dembele 6.8, Paulinho 6.7 (62’ Ward-Prowse 6.5) – Lamela 7.8, Eriksen 6.7 – Soldado 7.1

 

MVP: Erik Lamela (Tottenham) – 7.8 (gol oraz asysta)

Odnośnik do komentarza

Jeśli uporamy się z Cardiff na własnym stadionie to w kolejnej rundzie FA Cup zmierzymy się ze zwycięzca pojedynku między Newcastle, a Derby.

 

Dość łatwo wywalczyliśmy awans w fazie grupowej Ligi Europejskiej, gdzie wystawiałem konsekwentnie drugą jedenastkę i tak samo postanowiłem zrobić w meczu z Pacos. Jedyną różnicą było postawienie w bramce na Llorisa, a nie Friedela.

 

Gospodarze od początku skupiali się przede wszystkim na defensywie i dość łatwo przejęliśmy inicjatywę w tym spotkaniu. Kilka razy groźnie zaatakowaliśmy, ale ostatecznie pierwszą część skończyliśmy bez choćby jednego celnego strzału. Rywale liczyli na groźne kontry i trzeba przyznać im, że byli zabójczo skutecznie. Rozegrali jedną dobrą akcję, lecz zakończyła się ona bramką. Doskonałym rajdem popisał się wypożyczony z Manchesteru United Bebe. Ten skrzydłowy w Anglii często był wyśmiewany, ale w słabszym klubie odnajduje się o wiele lepiej i to właśnie on pokonał Llorisa, wcześniej efektownie ograł Naughtona.

 

Gdy sędzia wznowił grę próbowaliśmy jak najszybciej wyrównać, niestety skończyło się tylko na chęciach. Stworzyliśmy sobie jedną świetną szansę, ale Kane został powstrzymany przez Antonio Filipe. Mieliśmy wyraźną przewagę, ale zaledwie trzy z naszych w sumie siedemnastu uderzeń okazały się celne. W dodatku Pacos grało niezwykle skutecznie i podwyższyło na 2:0, gdy kapitalnie z rzutu wolnego przymierzył niechciany w Zagłębiu Lubin Rui Miguel. Nie tak wyobrażałem sobie wyjazd do Portugalii i w Londynie czeka nas mnóstwo pracy jeśli chcemy dalej liczyć się w walce o zwycięstwo w Lidze Europejskiej. Kolejną złą informacją był uraz Jamesa Ward-Prowse’a, który z powodu kontuzji musiał wcześniej opuścić plac gry i kończyliśmy w dziesiątkę.

 

20.02.2014, Estadio Abel Alves de Figueiredo, Santo Tirso
Frekwencja: 13,598
Liga Europejska 1/16 [1/2]

 

Pacos Ferreira – Tottenham 2:0 (1:0)

 

1:0 – Bebe 32’
2:0 – Rui Miguel 78’

 

Lloris 6.8 – Naughton 5.9, Chiriches 6.3, Kaboul 6.7, Rose 6.8 – Capoue 6.8 (58’ Soldado 6.6) – Dembele 6.7, Ward-Prowse 6.6 – Townsend 6.4, Chadli 6.8 (58’ Eriksen 6.7) – Kane 6.3 (66’ Lamela 6.6)

 

MVP: Rui Miguel (Pacos Ferreira) – 8.3 (gol)

Odnośnik do komentarza

Zaledwie trzy dni po wpadce w Portugalii podejmowaliśmy na własnym obiekcie Sunderland. Przyjezdnych czeka wymagająca walka o utrzymanie, którą póki co przegrywają tracąc punt do bezpiecznej pozycji. Dodatkowego smaku tej rywalizacji dodawał fakt, iż w tym sezonie Premier League przegraliśmy tylko z Manchesterem City i właśnie „Czarnymi Kotami”.

 

Na całe szczęście uraz Ward-Prowse’a nie okazał się groźny i James znalazł się w kadrze meczowej na starcie z drużyną Martina Jola. Holender który zastąpił na tym stanowisku Gustavo Poyeta ma jednak spore problemy kadrowe, ponieważ urazy leczą choćby Giaccherini, Fletcher czy Cattermole, a za kartki pauzują Gardner oraz Sung-Yeung. W sumie goście przyjechali do Londynu bez aż ośmiu zawodników pierwszej drużyny.

 

Początkowo te osłabienia nie były jednak widoczne w grze Sunderlandu, który bardzo dzielnie walczył. Nasz przeciwnik nie przeprowadzał zbyt groźnych akcji ofensywnych, ale dobrze radził sobie w obronie. Często byliśmy zmuszani do oddawania strzałów z dystansu, które zwykle kończyły się niecelnymi próbami. Pierwszą tak naprawdę dobrą akcję rozegraliśmy w doliczonym czasie gry, gdy Lamela świetnie zagrał na skrzydle z Walkerem, a następnie obsłużył precyzyjnym zagraniem Soldado. Hiszpana nikt nie krył na piątym metrze i po chwili cieszyliśmy się z prowadzenia.

 

Po przerwie spisywaliśmy się już lepiej, bramka Soldado dodała nam sporo pewności siebie. Świetną akcję indywidualną przeprowadził Eriksen, ale jego uderzenie zostało zatrzymane przez Khune. W ostatnim kwadransie zwiększyliśmy jednak prowadzenie. Tym razem na listę strzelców wpisał się Lamela. Faulowany w polu karnym był Paulinho, a pod nieobecność na placu gry Soldado do jedenastki podszedł właśnie Argentyńczyk i pewnie wpakował piłkę do siatki. W końcówce Erik trafił drugi raz, a asystował mu Eriksen, ale sędzia podjął dość kontrowersyjną decyzję o odgwizdaniu spalonego. Najważniejsze było jednak zwycięstwo oraz znakomita postawa w defensywie, co daje sporo optymizmu przed rewanżem z Pacos.

 

23.02.2014, White Hart Lane, Londyn
Frekwencja: 35,157
Premiership [27/38]

 

Tottenham [4] – [18] Sunderland 2:0 (1:0)

 

1:0 – Roberto Soldado 45+2’
2:0 – Erik Lamela kar. 77’

 

Lloris 7.0 – Walker 7.2, Shawcross 6.9, Vertonghen 6.7, Rose 6.8 (58’ Naughton 6.7) – Sandro 6.8 – Dembele 6.8, Paulinho 6.9 (78’ Townsend -) – Lamela 7.2, Eriksen 6.8 – Soldado 7.0 (70’ Kane 6.8)

 

MVP: Erik Lamela (Tottenham) – 7.2 (gol oraz asysta)

Odnośnik do komentarza

W rewanżowym starciu Ligi Europejskiej postawiłem tym razem na ten najmocniejszy skład, ponieważ potrzebujemy minimum powtórki z ostatniego ligowego meczu z Sunderlandem, żeby doprowadzić do dogrywki. Odrobienie dwubramkowej straty z Portugalii to spore wyzwanie, ale jesteśmy w stanie przejść do kolejnej fazy rozgrywek. Sporym problemem dla gości jest też brak Bebe, który doznał kontuzji w jednym z meczu ligowych i będzie pauzował przez miesiąc. Wypożyczony z Manchesteru United skrzydłowy świetnie radził sobie w pierwszym pojedynku.

 

Gdy tylko sędzia Grafe rozpoczął zawody ruszyliśmy do ataków. Gra toczyła się praktycznie tylko pod bramką Pacos i stworzyliśmy sobie kilka świetnych szans. Niestety bardzo dobrze w bramce radził sobie Antonio Filipe. Sam na sam z Portugalczykiem byli zarówno Soldado jak i Dembele, ale obaj zostali zatrzymani. Z dystansu świetną próbą popisał się Eriksen, niestety trafił w poprzeczkę i po pierwszych czterdziestu pięciu minutach nie byliśmy nawet o gola bliżej do awansu.

 

Wiele wskazywało na to, że druga połowa będzie naszą ostatnią w tej edycji Ligi Europejskiej, ale ciągle graliśmy ofensywnie, ponieważ wypadałoby chociaż wygrać na własnym stadionie i godnie pożegnać się z tym pucharem. Świetną formę po spotkaniu z Sunderlandem utrzymał Lamela i to Argentyńczyk został bohaterem fanów Spurs. Pierwszą bramkę zdobył w 59. minucie, gdy doskonale zagrywał mu Eriksen. Dla Erika nie był to jednak koniec strzelania i kwadrans przed końcem strzelił ponownie. Rzut wolny dokonywał Ward-Prowse, który mocno przymierzył. Filipe z trudem obronił to uderzenie, ale do piłki dopadł Vertonghen. Belg zachował olbrzymi spokój i odegrał do Lameli, a ten wiedział jak strzelać Portugalczykowi. Ten wynik dawał nam dogrywkę. Nie był to jednak koniec popisów byłego zawodnika Romy. Nasz skrzydłowy tym razem świetnie odnalazł się w polu karnym przy rzucie rożny. Dobrze zagrał Ward-Prowse, który swoim wejściem dał nam mnóstwo jakości i pokazał jak utalentowanym jest zawodnikiem. Bez najmniejszych problemów dowieźliśmy korzystny wynik do końca i w kolejnej rundzie zmierzymy się z Sevillą. Na White Hart Lane Pacos nie oddało nawet jednego celnego strzału. Przyjezdni zostali w stu procentach zdominowani.

 

27.02.2014, White Hart Lane, Londyn
Frekwencja: 34,467
Liga Europejska 1/16 [2/2]

 

Tottenham – Pacos Ferreira 3:0 (0:0)

 

1:0 – Erik Lamela 59’
2:0 – Erik Lamela 74’
3:0 – Erik Lamela 80’

 

Lloris 7.1 – Walker 7.6, Vertonghen 7.9, Shawcross 7.6, Rose 7.8 – Sandro 6.7 (51’ Townsend 6.8) – Dembele 6.1 (68’ Ward-Prowse 7.0), Paulinho 7.9 – Lamela 9.6, Eriksen 8.6 – Soldado 6.1 (81’ Kane -)

 

MVP: Erik Lamela (Tottenham) – 9.6 (trzy gole)

Odnośnik do komentarza

Nie było zbyt wiele czasu na radość po wspaniałym powrocie w meczu z Pacos i wywalczeniu awansu do 1/8 Ligi Europejskiej, ponieważ trzy dni później udaliśmy się na Wembley, gdzie rozgrywano finał Capital One Cup. Spotkanie z Manchesterem City zapowiadało się hitowo, ponieważ „Obywatele” to aktualny lider Premiership, ale jeśli wygramy zaległe spotkanie to zrównamy się z nimi punktami.

 

W tym sezonie oba zespoły spotkały się dwa razy. Na White Hart Lane padł remis 1:1, ale na Etihad to gospodarze byli wyraźnie lepsi i zwyciężyli 3:0. Pellegrini w finale musi radzić sobie bez Kolarova, Clichy’ego oraz Richardsa. Ciągle nie mogę skorzystać z umiejętności kontuzjowanych Coentrao oraz Bentaleba.

 

Ostatni ligowy pojedynek pokazał, że oddanie inicjatywy Manchesterowi i czekanie na kontry nie jest dobrym pomysłem, więc tym razem graliśmy o wiele bardziej ofensywnie. Dało to dobre efekty,przede wszystkim utrudniło konstruowanie ofensywnych akcji przeciwnikom. Byliśmy groźni przede wszystkim po stałych fragmentach gry, a po jednym z rzutów rożnych powinien paść gol. Eriksen wrzucił świetnie na głowę Rose’a, ale kapitalnie obronił Pantilimon. Do piłki dopadł jednak Lamela,wydawało się że znów zostanie bohaterem Tottenhamu, lecz jego strzał zablokował ustawiony przy słupku Zabaleta.

 

Zespół Pellegriniego przebudził się dopiero po przerwie, gdy szkoleniowiec rodem z Chile wprowadził z ławki Toure, Joveticia oraz Aguero. Najbliższy pokonania Llorisa był ten ostatni, który dostał świetne zagranie od Nasriego i miał przed sobą tylko naszego golkipera. Hugo pokazał jednak, że ten sezon po prostu należy do niego i popisał się niesamowitym refleksem. Odpowiedzieliśmy niezłą próbą Eriksena z rzutu wolnego. Duńczyk trafił w poprzeczkę. W końcówce niezły strzał oddał jeszcze Ward-Prowse, ale zabrakło mu trochę szczęścia i Howard Webb był zmuszony przedłużyć to spotkanie o dodatkowe trzydzieści minut.

 

Dogrywka nie była wielkim widowiskiem, chociaż to chyba właśnie w tym fragmencie gry byliśmy najbliżej pokonania rumuńskiego bramkarza. Ponownie dobrze korner wykonał Eriksen, a w polu karnym najsprytniejszy okazał się Shawcross. Anglik dobrze strzelił głową, niestety futbolówka zatrzymała się na słupku. Więcej ciekawych akcji już nie było i stało się jasne, o zwycięstwie zadecydują rzuty karne.

 

Jesteśmy prawdziwym weteranem konkursów jedenastek w tegorocznej edycji Capital One Cup. W ten sposób wyeliminowaliśmy w poprzednich rundach Everton oraz Millwall, a z Arsenalem zwyciężyliśmy dopiero po dogrywce, więc byłem dość optymistycznie nastawiony przed tą loterią. We wcześniejszych rundach zawsze okazywaliśmy się w tym elemencie gry lepsi od przeciwnika, liczyłem na kontynuację tej serii.

 

Rzuty karne:

 

1:0 – Soldado
1:1 – Yaya Toure
2:1 – Lamela
2:2 – Aguero
3:2 – Eriksen
3:3 – Zabaleta
4:3 – Lloris
4:4 – Demichelis
5:4 – Vertonghen
5:5 – Nasri
6:5 – Rose
6:6 – Jovetic
7:6 – Naughton
7:7 – Rodwell

 

Zawodnicy obu zespołów znakomicie wykonywali rzuty karne. Po siedmiu kolejkach mieliśmy remis i coraz większe emocje. Następnie przyszła kolej Jamesa Ward-Prowse’a i młody Anglik też wytrzymał presję, prowadziliśmy 8:7. Piłkę na jedenastym metrze ustawił Nastasić, Lloris wyczuł kierunek strzału Serba, ale nawet nie musiał interweniować. Matija nie trafił w bramkę i zwyciężyliśmy. Zdobyliśmy pierwsze trofeum podczas mojej kadencji w Londynie i w dramatycznych okolicznościach pokonaliśmy Manchester City!

 

02.03.2014, Wembley, Londyn
Frekwencja: 90,000
Capital One Cup Finał

 

Tottenham – Manchester City 0:0 (0:0) 8:7 k.

 

Lloris 7.0 – Walker 7.1 (90’ Naughton 6.8), Vertonghen 7.4, Shawcross 7.1, Rose 7.7 – Sandro 6.8 – Dembele 6.6 (73’ Ward-Prowse 6.8), Paulinho 6.6 (58’ Townsend 6.4) – Lamela 6.8, Eriksen 7.0 – Soldado 6.5

 

MVP: Vincent Kompany (Manchester City) – 7.9

Odnośnik do komentarza

Dzięki :).
---

Trzy dni po zdobyciu Capital One Cup musieliśmy rozegrać mecz z Cardiff w Pucharze Anglii. Kilka razy narzekałem już w tym sezonie na terminarz, ale potyczka z Walijczykami wyznaczona na dzień, w którym grają reprezentacje to prawdziwy skandal. Nasza kadra delikatnie mówiąc nie zachwycała i szansę dostali gracze z rezerw oraz juniorzy.

 

Ze względu na tak duże osłabienia spotkanie nie stało na najwyższym poziomie. W pierwszej połowie przeważaliśmy, ale brakowało szczęścia, ponieważ Chadli i Soldado solidarnie trafili w poprzeczkę. Tuż po przerwie Hiszpan wykorzystał świetne podanie Belga, niestety znajdował się wtedy na spalonym. W końcówce to Cardiff przeważało, ale w bramce dobrze spisywał się Friedel i ponownie musieliśmy rozgrywać dodatkowe trzydzieści minut. Dogrywka to już pełna dominacja Cardiff, a bramka wydawała się kwestią czasu. Z dystansu dobrze uderzył Mutch, lecz zatrzymał go Friedel. Niestety do odbitej przez Amerykanina piłki dopadł doświadczony Tommy Smith i z najbliższej odległości wpakował ją do bramki. To trafienie zapewniło Cardiff awans i stało się jasne, że po drugi z krajowych pucharów już nie sięgniemy.

 

05.03.2014, White Hart Lane, Londyn
Frekwencja: 35,059
FA Cup piąta runda

 

Tottenham – Cardiff 0:1 (0:0)

 

0:1 – Tommy Smith 105’

 

Friedel 6.9 – Walker-Peters 6.3, Campbell-Young 6.4, Kaboul 7.5, Rose 6.6 (105’ Vincent-Young -) – Capoue 7.0 – Naughton 6.8, Amos 6.5 (69’ Miller 6.3) – Chadli 7.5, McQueen 6.4 (69’ Georgiou 6.4) – Soldado 6.4

 

MVP: Cala (Cardiff) – 7.7

Odnośnik do komentarza

Gracze Tottenhamu w reprezentacjach:

 

Hugo Lloris (Francja – Czechy 1:2) – 6.8
Kyle Walker (Anglia – Bośnia i Hercegowina) – 6.8
Ryan Shawcross (Anglia – Bośnia i Hercegowina) – 6.7
Vlad Chiriches (Rumunia – Albania 2:3) – 6.7
Jan Vertonghen (Belgia – Kazachstan 2:1) – 6.6
Paulinho (Brazylia – Kolumbia 1:0) - -
Sandro (Brazylia – Kolumbia 1:0) – 6.7
Erik Lamela (Argentyna – RPA 2:0) – 8.8 (gol oraz asysta)
Mousa Dembele (Belgia – Kazachstan 2:1) – 7.7 (asysta)
Christian Eriksen (Dania – Chile 4:0) – 9.2 (gol oraz asysta)

 

Odpadnięcie w Pucharu Anglii mogliśmy szybko odbić zwycięstwem w Premiership, gdzie udaliśmy się na Carrow Road. Norwich to aktualnie dziewiętnasty zespół w tabeli i walka o utrzymanie na pewno nie będzie łatwa dla „Kanarków”. W dodatku dzień wcześniej Manchester City przegrał z West Hamem i mogliśmy awansować na pozycję lidera.

 

Przeciwko Cardiff zawiódł Soldado, więc tym razem od pierwszej minuty na placu gry pojawił się Harry Kane. Liczyłem na dobrą grę i spokojne zwycięstwo, ale niestety spisaliśmy się fatalnie. Gospodarze rozstrzygnęli losy tego pojedynku już w pierwszym kwadransie. Najpierw z rzutu wolnego uderzał Garrido. Hiszpan trafił w poprzeczkę, ale skuteczną dobitką popisał się Bennett. Następnie Fer kapitalnie podał do swego rodaka van Wolfswinkela. Ricky pewnym strzałem pokonał Llorisa i było już 2:0. Rzuciliśmy się do ataku, żeby wywieźć z Norwich choćby punkt, ale gra nie wychodziła nam delikatnie mówiąc najlepiej. Lamela trafił dwukrotnie do siatki, niestety za każdym razem sędzia asystent podnosił chorągiewkę. Swoje szanse miał też Kane, który wychodził do pojedynków sam na sam z Ruddym, za każdym razem je przegrywał. Na boisku pojawili się Ward-Prowse, Soldado oraz Townsend, lecz nie potrafili wnieść zbyt wiele i przegraliśmy trzeci raz w tym sezonie. Szczególnie bolesny jest fakt, że przegrywaliśmy z zespołami walczącymi o utrzymanie czyli Norwich oraz Sunderlandem. Z czołówki tylko City potrafili nas ograć.

 

09.03.2014, Carrow Road, Norwich
Frekwencja: 22,976
Premiership [28/38]

 

Norwich [19] – [4] Tottenham 2:0 (2:0)

 

1:0 – Ryan Bennett 2’
2:0 – Ricky van Wolfswinkel 13’

 

Lloris 6.9 – Walker 6.1, Vertonghen 6.5, Shawcross 6.7, Rose 6.5 – Sandro 6.7 (21’ Townsend 6.6) – Dembele 6.2 (45’ Ward-Prowse 6.5), Paulinho 6.7 – Lamela 6.6, Eriksen 6.6 – Kane 6.5 (45’ Soldado 6.2)

 

MVP: Ryan Bennett (Norwich) – 8.2 (gol)

Odnośnik do komentarza

Z tego meczu też delikatnie mówiąc zadowolony nie jestem...
---

Nasze dwa ostatnie występy nie należały do udanych. O ile porażkę z Cardiff można wytłumaczyć osłabieniem po wyjeździe zawodników na zgrupowania reprezentacji to tak jak z Norwich grać po prostu nie możemy. Szansą na przełamanie miał być wyjazd do Sewilli w ramach 1/8 Ligi Europejskiej. Jest to rywal o wiele bardziej wymagający od Pacos, więc tym razem wystawiłem podstawową jedenastkę.

 

Gospodarze dość przeciętnie spisują się w La Liga, gdzie zajmują aktualnie dziewiąte miejsce, ale ciągle mają spore szanse na zagwarantowanie sobie gry w europejskich pucharach w kolejnym sezonie. W grudniu Unai Emery został zwolniony i zastąpił go Luciano Spalletti, od tego czasu Andaluzyjczycy grają o wiele lepiej.

 

Od samego początku graliśmy świetnie. Te ostatnie porażki spowodowały, że moi podopieczni zabrali się do pracy od pierwszego gwizdka sędziego. Mnóstwo pracy miał Beto, ale Portugalczyk spisywał się rewelacyjnie w bramce. Trzy doskonałe okazje miał Roberto Soldado i były snajper Valencii powinien schodzić do szatni z klasycznym hat-trickiem. Niestety nasz napastnik potrafił wykorzystać tylko jedną szansę i prowadziliśmy bardzo skromnie.

 

Po przerwie nie zmieniło się wiele. Ciągle przeważaliśmy, a tym razem motorem napędowym był Eriksen. Duńczyk najpierw sam trafił w poprzeczkę, następnie dał wykazać się Beto. Gdy osobiście nie udało mu się wpisać na listę strzelców to świetnie podawał kolegom. Niestety im też zabrakło skuteczności, a zatrzymani przez golkipera gospodarzy zostali zarówno Lamela jak i rezerwowy Ward-Prowse. Futbol bywa okrutny i nie zawsze lepszy wygrywa. Stare piłkarskie powiedzenie o niewykorzystanych szansach sprawdziło się również na Ramon Sanchez-Pizjuan. Rywale w samej końcówce próbowali udowodnić, że istnieją na murawie. Ze skrzydła wrzucał Navarro, a Reyes okazał się w polu karnym szybszy od Ward-Prowse’a i zgrał piłkę do Trochowskiego. Niemiecki skrzydłowy podjął natychmiastową decyzję o oddaniu strzału i pokonał zaskoczonego Llorisa. Powinniśmy wyjechać z Andaluzji jako zwycięzca i to wyraźny, a wracamy tylko z remisem i rewanż w Londynie zapowiada się niezwykle interesująco.

 

13.03.2014, Ramon Sanchez-Pizjuan, Sewilla
Frekwencja: 35,166
Liga Europejska 1/8 [1/2]

 

Sevilla – Tottenham 1:1 (0:1)

 

0:1 – Roberto Soldado 12’
1:1 – Piotr Trochowski 88’

 

Lloris 6.9 – Walker 6.7, Vertonghen 6.5, Shawcross 6.8, Rose 7.0 (77’ Coentrao -) – Sandro 6.8 – Dembele 6.8 (66’ Ward-Prowse 6.6), Paulinho 6.9 (71’ Townsend 6.6) – Lamela 6.8, Eriksen 6.2 – Soldado 7.1

 

MVP: Diogo Figueiras (Sevilla) – 7.6

Odnośnik do komentarza

Przed kolejnym spotkaniem zostałem jeszcze poinformowany o nowych zawodnikach w zespole juniorskim. Zdecydowałem się na zaoferowanie kontraktu czterem graczom, a zdecydowanie najciekawiej zapowiada się Carlos Bowyer.

 

Miałem nadzieję, że serię meczów bez zwycięstwa przerwiemy w wyjazdowym starciu z Southamptonem. Gospodarze rozgrywają całkiem niezły sezon i spadek już im nie grozi. To aktualnie jedenasta siła Premiership.

 

Mecz zaczął się prawie tak samo jak ten na Carrow Road. Jedyną różnicą było to, ze tym razem Lloris już w pierwszej minucie musiał wyjmować piłkę z siatki. Z rzutu wolnego fantastycznie przymierzył Lambert, który trafił prosto w okienko, a Francuz nie miał najmniejszych szans.Teraz jednak lepiej zareagowaliśmy na fatalny start i pokazaliśmy charakter. Roberto Soldado pokazał, że póki co warto na niego stawiać. Na pewno nie jest to zawodnik, którego przyjście za 25. milionów funtów było opłacalne, ale na St. Mary’s Stadium nie zawiódł. Do Hiszpana najpierw świetnie zagrał Paulinho, a nasz napastnik musiał tylko dostawić nogę. Parę chwil później świetny przechwyt zanotował Eriksen i po prostu rewelacyjnym długim podaniem obsłużył Soldado. W dodatku błąd popełnił Boruc i Roberto strzelał do pustej bramki. Szybko odrobiliśmy straty i szukaliśmy podwyższenia rezultatu. Niestety od tego czasu polski bramkarz grał już doskonale. W końcówce pierwszej połowy z dwudziestu metrów mocno strzelał Lamela, ale Artur w ostatniej chwili wybił na rzut rożny.

 

Po przerwie ciągle przeważaliśmy, a bardzo aktywny był Eriksen. Duńczyk świetnie wykonał rzut wolny, niestety znów efektownie bronił Boruc. Następnie Christian błyszczał dokładnymi podaniami do kolegów. Jednak zarówno Lamela jak i Soldado pudłowali w świetnych okazjach. Końcówka przypominała bliźniaczo starcie w Sewilli. Gospodarze nagle się przebudzili i najpierw „setkę” zmarnował Davis, ale Lallana był już bezbłędny i doprowadził do remisu. W doliczonym czasie gry piłkę meczową na nodze miał Eriksen, niestety kolejny raz swój zespół ratował Boruc. Wydawało się, że czeka nas zacięta walka o mistrzostwo,ale ostatnie występy pokazują, że awans do czołowej czwórki nie będzie prostą sprawą. Wygrana w Capital One Cup chyba trochę nam zaszkodziła, ponieważ od tego czasu wyniki zdecydowanie się pogorszyły.

 

17.03.2014, St. Mary’s Stadium, Southampton
Frekwencja: 26,969
Premiership [29/38]

 

Southampton [11] – [5] Tottenham 2:2 (1:2)

 

1:0 – Rickie Lambert 1’
1:1 – Roberto Soldado 14’
1:2 – Roberto Soldado 18’
2:2 – Adam Lallana 83’

 

Lloris 6.9 – Walker 6.8, Vertonghen 6.4, Shawcross 6.8, Rose 7.1 (77’ Coentrao -) – Sandro 7.0 – Dembele 6.8 (62’ Ward-Prowse 6.6), Paulinho 6.8 (73’ Townsend 6.7) – Lamela 6.9, Eriksen 7.4 – Soldado 8.8

 

MVP: Roberto Soldado (Tottenham) – 8.8 (dwa gole)

Odnośnik do komentarza

Następnie czekał nas domowy mecz z Sevillą. Ostatnio zawodzimy swych fanów, ale patrząc na pierwsze spotkanie byliśmy faworytem z przyzwoitym wynikiem wywiezionym z Andaluzji. W Hiszpanii zdominowaliśmy rywala i miałem nadzieję, że uda nam się wywalczyć awans do ćwierćfinału Ligi Europejskiej.

 

Ponownie wystawiłem najmocniejszy skład, chociaż na ławce usiedli Dembele oraz Eriksen. Belg nie jest w najwyższej formie, a Duńczyk narzekał na zmęczenie, więc dałem mu odpocząć i miałem nadzieję, że udanie zastąpi go Townsend.

 

Pierwsza połowa bliźniaczo przypominała starcie rozgrywane kilka dni wcześniej. Ponownie przeważaliśmy, ale świetnymi interwencjami ponownie popisywał się Beto. Portugalczyk to zdecydowanie jeden z głównych bohaterów tego dwumeczu. Świetnie radził sobie ze strzałami Lameli czy Paulinho. W końcówce błysnął jednak Soldado, który wyciągnął przed szesnastkę dwóch stoperów i efektownie, bo piętką zagrał do wbiegającego w pole karne Ward-Prowse’a. Młody Anglik nie mógł zmarnować tej świetnej szansy i zapewnił nam prowadzenie.

 

Po przerwie wiele się nie zmieniło. Przyjezdnym brakowało chyba siły do podjęcia walki i tym razem nie zmarnowaliśmy swojego wysiłku głupią stratą w końwcówce. W ostatnich minutach udało nam się jeszcze podwyższyć na 2:0. Z ławki na plac gry wszedł Eriksen i chwilę po zameldowaniu się na boisku błysnął wysokimi umiejętnościami. Christian spokojnie ograł Coke na skrzydle i precyzyjnie dograł w pole karne, gdzie akcję wykończył Soldado. Rewanż nie przyniósł wiele emocji, spokojnie zapewniliśmy sobie awans do ćwierćfinału i mam nadzieję, że jest to powrót na zwycięską ścieżkę, z której w ostatnim czasie zeszliśmy.

 

20.03.2014, White Hart Lane, Londyn
Frekwencja: 35,252
Liga Europejska 1/8 [2/2]

 

Tottenham – Sevilla 2:0 (1:0)

 

1:0 – James Ward-Prowse 41’
2:0 – Roberto Soldado 81’

 

Lloris 6.9 – Walker 7.2, Vertonghen 7.2, Shawcross 7.3, Coentrao 6.9 (76’ Rose -) – Sandro 6.8 – Ward-Prowse 7.5, Paulinho 6.9 (74’ Dembele 6.7) – Lamela 6.6, Townsend 6.8 (80’ Eriksen 6.9) – Soldado 8.0

 

MVP: Roberto Soldado (Tottenham) – 8.0 (gol oraz asysta)

Odnośnik do komentarza

W ćwierćfinale Ligi Europejskiej zmierzymy się z francuskim Olympique Lyon. Tym razem pierwsze spotkanie rozegrane będzie w Londynie. Jeśli uda nam się ograć Francuzów to o wielki finał powalczymy ze zwycięzcą dwumeczu między Schalke, a Szachtarem.

 

Domowe starcie z West Brom było dużą szansą na powrót do czołowej czwórki. Manchester United dość sensacyjnie poległ na wyjeździe ze Stoke i możemy wyprzedzić „Czerwone Diabły”. Punkty straciła również Chelsea, a Everton czeka na derby z Liverpoolem, więc trzy oczka mogą pozwolić nam na dobre wrócić do ścisłej ligowej czołówki.

 

Do pierwszej jedenastki wrócili Eriksen oraz Rose, a reszta składu w porównaniu z ostatnim meczem została bez zmian. Jeśli Ward-Prowse znów dobrze się spisze może na stałe zastąpić zawodzącego ostatnio Dembele.

 

Tym razem nie daliśmy się zaskoczyć tak jak z Norwich czy Southamptonem i przeważaliśmy od pierwszej minuty. Przyjezdnych ratowały jednak interwencje Fostera. Były gracz Manchesteru United świetnie poradził sobie choćby ze strzałem Paulinho z dziesiątego metra. Swojej szansy szukał również Lamela, ale ten trafił w słupek. Goście odpowiedzieli próbą Vydry, ale Czech przegrał pojedynek sam na sam z Llorisem. Ta sytuacja zmusiła nas do większej czujności po obu stronach boiska i podziałała niezwykle mobilizująco, ponieważ po chwili wyszliśmy na prowadzenie. Bardzo ładną asystą popisał się Soldado, który coraz lepiej współpracuje z boiskowymi partnerami. Tym razem na listę strzelców wpisał się Eriksen. Duńczyk efektownie przelobował bramkarza rywali.

 

Po przerwie kontynuowaliśmy swoje i szybko podwyższyliśmy wynik. Ward-Prowse precyzyjnie podał do Lameli, lecz z jego strzałem poradził sobie Foster. W polu karnym świetnie odnalazł się jednak Shawcross i wpakował piłkę do pustej bramki. Od tego momentu goście kompletnie się poddali i nie stawiali większego oporu. Gdyby nie parady ich bramkarza to wygralibyśmy jeszcze wyżej. Szczególnie że w ostatnim kwadransie West Brom grało w dziesiątkę po czerwonej kartce dla Olssona za brutalny faul obiema nogami na Kane’a.

 

23.03.2014, White Hart Lane, Londyn
Frekwencja: 34,997
Premiership [30/38]

 

Tottenham [5] – [17] West Brom 2:0 (1:0)

 

1:0 – Christian Eriksen 25’
2:0 – Ryan Shawcross 53’

 

Lloris 7.5 – Walker 7.5, Vertonghen 7.1, Shawcross 7.2, Rose 6.9 (54’ Coentrao 6.5) – Sandro 6.8 – Ward-Prowse 6.9, Paulinho 6.9 (75’ Dembele 6.7) – Lamela 6.7, Eriksen 7.3 – Soldado 7.0 (68’ Kane 6.7)

 

MVP: Hugo Lloris (Tottenham) – 7.5

Odnośnik do komentarza

W środku tygodnia czekało nas zaległe ligowe starcie z Hull. Liverpool w Derbach Merseyside okazał się lepszy od Evertonu i trzy punkty zapewnią nam ponowny awans na podium Premiership. Goście spisują się w tym sezonie nieźle i mają sporą przewagę punktową nad strefą spadkową, więc przyjechali na White Hart Lane bez większej presji.

 

Postanowiłem nie zmieniać zwycięskiego składu z meczu przeciwko West Brom i liczyłem na kolejne ważne zwycięstwo. Moi podopieczni dobrze zdawali sobie sprawę jak potrzebujemy tej wygranej i od samego początku mocno zabrali się do pracy. Świetnym podaniem popisał się Paulinho, ale McGregor sparował uderzenie Soldado. Parę chwil później Hiszpan już się nie pomylił i dał nam prowadzenie, gdy kapitalną asystę posłał mu Ward-Prowse. Minęło ledwie sześćdziesiąt sekund i Roberto ponownie cieszył się z bramkowej zdobyczy. Tym razem ostatnie podanie zaliczył Paulinho. Ten wynik w ogóle nas nie rozleniwił i ciągle atakowaliśmy. Walker precyzyjnie dośrodkował, a na 3:0 podwyższył Eriksen. Następnie oglądaliśmy prawdziwy popis Ward-Prowse’a, który doskonale wykonywał rzuty rożne. Po tym stałym fragmencie gry padły dwie kolejne gole. McGregora pokonywali Shawcross i Soldado. Snajper z Hiszpanii zaliczył, więc hat-tricka, a trzy asysty na koncie miał nasz środkowy pomocnik. Po przerwie zdecydowanie zwolniliśmy i czekaliśmy do ostatniego gwizdka oszczędzając siły. Przyjezdni nie potrafili jednak tego wykorzystać, w całym spotkaniu nie oddali nawet celnego uderzenia.

 

26.03.2014, White Hart Lane, Londyn
Frekwencja: 34,818
Premiership [31/38]

 

Tottenham [4] – [13] Hull 5:0 (5:0)

 

1:0 – Roberto Soldado 10’
2:0 – Roberto Soldado 11’
3:0 – Christian Eriksen 18’
4:0 – Ryan Shawcross 33’
5:0 – Roberto Soldado 36’

 

Lloris 7.4 – Walker 9.0, Vertonghen 8.3, Shawcross 9.0, Rose 8.3 – Sandro 7.9 – Ward-Prowse 9.2, Paulinho 8.6 (70’ Dembele 6.7) – Lamela 6.8, Eriksen 8.6 (76’ Townsend -) – Soldado 9.6 (61’ Kane 6.5)

 

MVP: Roberto Soldado (Tottenham) – 9.6 (trzy gole)

Odnośnik do komentarza

Przed kolejnym spotkaniem prezes Daniel Levy zaproponował mi podpisanie nowego kontraktu, który chętnie zaakceptowałem i związałem się z Tottenhamu do 2017. roku.

 

Marzec kończyliśmy w Liverpoolu, gdzie na Goodison Park podejmował nas sąsiad z tabeli Everton. Podopieczni Roberto Martineza to prawdziwa rewelacja sezonu i mają duże szanse na grę w Lidze Mistrzów w kolejnych rozgrywkach. Najbliższe tygodnie zapowiadają się niezwykle interesująco, ponieważ w Premiership zmierzymy się kolejno z właśnie Evertonem, Arsenalem, Chelsea oraz Manchesterem United. W dodatku w międzyczasie będziemy rywalizować z Lyonem w Lidze Europejskiej.

 

Gospodarze wyszli niezwykle zmobilizowanie od pierwszej minuty i zostaliśmy zepchnięci do defensywy. Everton na własnym obiekcie jest niezwykle silny, a drużyna Martineza robiła wszystko żeby wygrać i znów wskoczyć do czołowej czwórki Premier League. Świetnie spisywał się Leighton Baines, który doskonale wykonywał stałe fragmenty gry. Pierwsze uderzenie Anglika efektownie obronił Lloris, ale niestety drugie podejście zakończyło się już sukcesem i Francuz musiał wyjmować piłkę z siatki. Wtedy trochę się obudziliśmy, zależało szczególnie Eriksenowi, który dwukrotnie nieźle strzelił z dystansu. Za pierwszym razem uderzył minimalnie niecelnie, a później został zatrzymany przez Howarda.

 

Po przerwie spisywaliśmy się nieźle, ale wynik się nie zmieniał. Bardzo dobrze spisywał się tego dnia bramkarz zespołu z Merseyside, który poradził sobie choćby z dobrą próbą będącego ostatnio w formie Soldado. Gdy przeprowadziłem ofensywne zmiany Everton błyskawicznie to wykorzystał i Ross Barkley ustalił końcowy rezultat na 2:0. Ponownie wypadliśmy z czołowej czwórki, a terminarz nie wygląda zbyt obiecująco.

 

31.03.2014, Goodison Park, Liverpool
Frekwencja: 36,044
Premiership [32/38]

 

Everton [5] – [4] Tottenham 2:0 (1:0)

 

1:0 – Leighton Baines 15’
2:0 – Ross Barkley 71’

 

Lloris 7.0 – Walker 6.7, Vertonghem 6.5, Shawcross 6.7, Rose 6.5 (71’ Coentrao 6.7) – Sandro 6.6 (71’ Townsend 6.7) – Ward-Prowse 6.7, Paulinho 6.7 (71’ Dembele 6.7) – Lamela 6.5, Eriksen 6.6 – Soldado 6.4

 

MVP: Leighton Baines (Everton) – 9.0 (gol oraz asysta)

Odnośnik do komentarza

Podam w następnym poście nazwę skórki, bo FM już wyłączony. Bramki Soldado będą w podsumowaniu sezonu, który już skończyłem, dlatego teraz częściej odcinki wrzucam. Roberto się rozstrzelał, ale ciągle nie pasuje mi do mojej koncepcji gry, wolę trochę bardziej mobilnego gracza z przodu, który ma być ruchliwy i robić miejsce skrzydłowym w polu karnym.
---

Pierwsze spotkanie ćwierćfinałowe Ligi Europejskiej z Lyonem rozgrywaliśmy na własnym obiekcie. Liczyłem na dobry wynik i zaliczkę przed rewanżem we Francji. Wystawiłem możliwie najsilniejszy skład, chociaż na ławce znalazł się Lamela, a Walker usiadł na trybunach, ponieważ obaj narzekali na zmęczenie ostatnią potyczką w Premier League.

 

Od samego początku staraliśmy się przycisnąć przyjezdnych i zyskać przewagę. Świetnie akcje ofensywne napędzali Naughton oraz Rose, którzy świetnie wspierali skrzydłowych. Kyle był nawet bliski wpisania się na listę strzelców, ale jego próba została zatrzymana. Aktywny był również Soldado, który miał duży udział przy bramce. Townsend dostał dobre podanie na skrzydło od Ward-Prowse, dograł w pole karne do Roberto, lecz jego strzał obronił Lopes. Do piłki dopadł jednak Eriksen, który nie miał najmniejszych problemów z umieszczeniem piłki w pustej bramce. Próbowaliśmy szybko pójść za ciosem i w 35. minucie było już 2:0. Eriksen tym razem dogrywał do Soldado, a ten został sfaulowany w szesnastce Lyonu. Hiszpan osobiście podszedł do rzutu karnego i pewnym uderzeniem zamienił go na gola. Od tego momentu grało nam się o wiele łatwiej.

 

Po przerwie skupiliśmy się przede wszystkim na zachowaniu czystego konta i ten cel osiągnęliśmy bez większych problemów. Bramce Llorisa zagrożono tylko raz, ale Hugo efektownie sparował uderzenie Gomisa. Szansę na swoje drugie trafienie miał Soldado, tym razem świetnie dogrywał mu Dembele i Roberto umieścił futbolówkę w siatce, niestety tej bocznej. Rezultat nie uległ już zmianie, ale przed rewanżem na francuskiej ziemi jesteśmy w dobrej sytuacji.

 

03.04.2014, White Hart Lane, Londyn
Frekwencja: 35,261
Liga Europejska ćwierćfinał [1/2]

 

Tottenham – Lyon 2:0 (2:0)

 

1:0 – Christian Eriksen 19’
2:0 – Roberto Soldado kar. 35’

 

Lloris 6.9 – Naughton 7.2, Vertonghen 7.3, Shawcross 7.1, Rose 7.2 (76’ Coentrao -) – Sandro 6.9 – Ward-Prowse 6.7 (78’ Dembele -), Paulinho 6.9 – Townsend 6.7, Eriksen 7.4 (59’ Chadli 6.6) – Soldado 7.2

 

MVP: Christian Eriksen (Tottenham) – 7.4 (gol)

Odnośnik do komentarza

Skórka to Alavanja 14 Pervection
---

W Premiership czekało na nas niezwykle ważne i prestiżowe starcie. Na White Hart Lane podejmowaliśmy Arsenal w Derbach północnego Londynu. „Kanonierzy” tracą do nas siedem oczek w tabeli i potrzebują niezwykle mocnej końcówki oraz mnóstwa szczęścia, żeby awansować do człowej czwórki. Ostatnia porażka z Evertonem trochę oddaliła nas od Ligi Mistrzów w kolejnym sezonie, ale ciągle mamy na to duże szanse i wypadałoby zwyciężyć na własnym obiekcie z drużyną Wengera.

 

Do podstawowej jedenastki wrócili Walker oraz Lamela, na których mocno liczyłem. Miałem nadzieję, że odpoczynek w środku tygodnia dobrze wpłynie na ich formę.

 

Bohaterem naszych dwóch poprzednich starć z Arsenalem był Eriksen. To on trafił na Emirates, gdy remisowaliśmy 1:1 w Premier League, a w dogrywce meczu Capital One Cup dwukrotnie wpisywał się na listę strzelców. Duńczyk to prawdziwy koszmar Wojciecha Szczęsnego, a swoją znakomitą passę przedłużył również na White Hart Lane. Christian już w pierwszej minucie zaskoczył Polaka. Trzeba jednak przyznać, że reprezentant Polski nie miał zbyt wiele do powiedzenia przy tym golu. Głównym winowajcą jest przede wszystkim Sagna. Sandro próbował prostopadłego zagrania w pole karne, ale nie jest to jego największy atut, podanie było niedokładne i piłka trafiła pod nogi Bacary’ego. Doświadczony Francuz zachował się jak junior i odnotował stratę we własnym polu karnym. Eriksen nie mógł zmarnować takiego prezentu. Próbowaliśmy szybko pójść za ciosem i dość szybko wyszliśmy na dwubramkowe prowadzenie. Świetnie do akcji ofensywnej podłączył się Walker, który dynamicznie minął Monreala. Hiszpan próbował ratować swój błąd, ale zrobił to niezwykle pechowo, ponieważ faulował Kyle’a. Do jedenastki oczywiści podszedł Soldado, który nie zmarnował w tym sezonie jeszcze karnego. Identycznie było tym razem. Lepszego startu po prostu nie mogliśmy sobie wymarzyć. Rywale próbowali strzelić kontaktowego gola, lecz nie szło im to najlepiej. Dobrą sytuację miał Kościelny po rzucie rożnym, ale został zatrzymany przez swego rodaka, Llorisa.

 

Po przerwie kontrolowaliśmy całkowicie przebieg spotkania i „Kanonierzy” nie potrafili stworzyć sobie choćby jednej dobrej sytuacji. Te mieli moi podopieczni, ale niestety tym razem Szczęsny pokazywał klasę w swych obronach. Lamela efektownie ograł Monreala i dograł po prostu perfekcyjnie do Eriksena, ale Wojtek efektownie i efektywnie wybił na rzut rożny. Drugiego gola zdobyć mógł również Soldado. Hiszpan obił jednak słupek. Fani więcej bramek już nie zobaczyli i zrobiliśmy olbrzymi krok do grania w Lidze Mistrzów w kolejnym sezonie.

 

06.04.2014, White Hart Lane, Londyn
Frekwencja: 36,310
Premiership [33/38]

 

Tottenham [5] – [7] Arsenal 2:0 (2:0)

 

1:0 – Christian Eriksen 1’
2:0 – Roberto Soldado kar. 17’

 

Lloris 6.9 – Walker 7.2, Vertonghen 7.4, Shawcross 7.4, Rose 7.0 (64’ Coentrao 6.7) – Sandro 7.1 – Ward-Prowse 7.0 (75’ Dembele 6.8), Paulinho 7.0 (84’ Townsend -) – Lamela 6.9, Eriksen 7.7 – Soldado 7.1

 

MVP: Christian Eriksen (Tottenham) – 7.7 (gol)

Odnośnik do komentarza

Mimo dobrego wyniku wywiezionego z White Hart Lane postanowiłem wyjść najmocniejszym ustawieniem na Lyon w rewanżu. Kolejne ligowe starcie dopiero za sześć dni, więc moi podopieczni będą wypoczęci na Chelsea.

 

Wyjazd na Stade de Gerland to na pewno dość sentymentalny powrót dla Llorisa, który grał tu przez parę sezonów, ale w pierwszej połowie nie miał zbyt wiele do roboty. Wysoką dyspozycję potwierdził Eriksen, który zaliczył efektowną asystę. Jego doskonałą wrzutkę wykorzystał Lamela. Erik w tym sezonie gra bardzo nierówno, ponieważ kapitalne występy przeplata tymi kompletnie nieudanymi. W Lyonie wychodziło mu jednak wszystko i po chwili znów pokonał Lopesa. Asystę przypisano dla Ward-Prowse’a, ale to zasługa geniuszu Argentyńczyka, który na skrzydle minął paru rywali, dynamicznie wpadł w pole karny i oddał strzał, którego obronić się po prostu nie dało. Dość szybko rozstrzygnęliśmy losy tego dwumeczu, ponieważ gospodarzy mógł uratować tylko cud.

 

W drugiej części brakowało nam motywacji do grania i po prostu przestaliśmy czterdzieści pięć minut. Taka postawa pozwoliła gospodarzom strzelić honorową bramkę, a Llorisa pokonał Lacazette. Było to ich jedyne trafienie w całym dwumeczu. W półfinale zmierzymy się z niemieckim Schalke, które ograło w dwumeczu Szachtar.

 

10.04.2014, Stade de Gerland, Lyon
Frekwencja: 39,509
Liga Europejska ćwierćfinał [2/2]

 

Lyon – Tottenham 1:2 (0:2)

 

0:1 – Erik Lamela 17’
0:2 – Erik Lamela 25’
1:2 – Alexandre Lacazette 78’

 

Lloris 7.0 – Walker 7.6, Vertonghen 6.8, Shawcross 6.8, Rose 6.8 – Sandro 7.3 – Ward-Prowse 6.8, Paulinho 6.8 (48’ Dembele 6.6) – Lamela 9.2 (64’ Townsend 6.6), Eriksen 7.3 – Soldado 6.7 (70’ Kane 6.6)

 

MVP: Erik Lamela (Tottenham) – 9.2 (dwa gole)

Odnośnik do komentarza
Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...