Skocz do zawartości

Królowie Londynu


Lucas07

Rekomendowane odpowiedzi

Gracze Tottenhamu w reprezentacjach:

 

Hugo Lloris (Francja – Zambia 1:1) – 6.9, (Francja – Brazylia 4:1) – 7.1
Ryan Shawcross (Anglia – Holandia 1:1) – 6.7, (Anglia – Grecja 1:1) – 6.3
Jan Vertonghen (Belgia – Liechtenstein 5:1) – 7.9, (Belgia – Algieria 3:1) – 7.7 (gol)
Steven Caulker (Anglia – Holandia 1:1) – 6.4, (Anglia – Grecja 1:1) – 6.9
Kyle Walker (Anglia – Grecja 1:1) – 6.7
Danny Rose (Anglia – Grecja 1:1) – 6.8
Paulinho (Brazylia – Maroko 2:0) – 6.4, (Brazylia – Francja 1:4) – 6.7
Sandro (Brazylia – Maroko 2:0) – 6.8, (Brazylia – Francja 1:4) – 6.8
Jordan Henderson (Anglia – Holandia 1:1) – 7.0 (asysta), (Anglia – Grecja 1:1) – 6.9
Erik Lamela (Argentyna – USA 0:0) – 6.6, (Argentyna – Polska 1:1) – 7.0
Christian Eriksen (Dania – Cypr 0:0) – 6.2, (Dania – Ukraina 0:0) – 6.7
Michy Batshuayi (Belgia – Algieria 3:1) – 7.1 (gol)

 

Po powrocie zawodników ze zgrupowań reprezentacji udaliśmy się na wyjazdowe spotkanie na The Stadium of Light. Gospodarze zajmują aktualnie czternastą pozycję w tabeli, ale ich przewaga nad strefą spadkową nie jest duża i na pewno nie mogą być jeszcze pewni utrzymania. Bardzo dobry sezon rozgrywa przede wszystkim Emanuele Giaccherini.

 

Pierwsze minuty przebiegały dość spokojnie. Piłkarze obu drużyn odczuwali chyba jeszcze zmęczenie po grach w zespołach narodowych. Trochę ożywienia wprowadziła próba z dystansu Ward-Prowse’a, ale niestety poradził sobie z nią Ustari. Argentyńczyk kilka chwil później mógł mówić jednak o ogromnym pechu, ponieważ przy strzale swego rodaka, Lameli interweniował niezwykle niefortunnie i zaliczył bramkę samobójczą. Od tego momentu spokojnie kontrolowaliśmy przebieg tego spotkania, nie forsowaliśmy specjalnie tempa, ale już w doliczonym czasie tej części gry podwyższyliśmy prowadzenie. Na 2:0 strzelił Henderson, a dobrze podawał mu Ward-Prowse. W drugiej części dość szybko zdobyliśmy kolejnego gola. Z dobrego zagrania Batshuayia skorzystał będący w coraz lepszej formie Eriksen. Wtedy gospodarze zaczęli grać trochę ofensywniej, chcieli powalczyć choćby o trafienie honorowe, ale Lloris świetnie bronił groźne próby Johnsona i Fletchera. W ten sposób Francuz zaliczył kolejny mecz z czystym kontem.

 

04.04.2015, The Stadium of Light, Sunderland
Frekwencja: 47,166
Premiership [32/38]

 

Sunderland [14] – [1] Tottenham 0:3 (0:2)

 

0:1 – Oscar Ustari sam. 22’
0:2 – Jordan Henderson 45+4’
0:3 – Christian Eriksen 54’

 

Lloris 7.1 – Walker 7.3, Vertonghen 7.4, Caulker 7.4, Rose 8.0 – Sandro 7.1 – Henderson 7.7 (64’ Thorne 6.7),Ward-Prowse 8.6 (64’ Holtby 6.7) – Lamela 7.0, Eriksen 7.6 (64’ Townsend 6.6) – Batshuayi 8.2

 

MVP: James Ward-Prowse (Tottenham) – 8.6 (asysta)

Odnośnik do komentarza

Rywalizację w ćwierćfinale Ligi Mistrzów tym razem rozpoczynaliśmy na własnym stadionie. Wolałbym grać w Londynie rewanż, ale nie mam na to wpływu, więc trzeba zrobić wszystko, aby udać się do Walencji z korzystnym rezultatem. Niezwykle interesująco zapowiada się rywalizacja dwóch skrzydłowych z Argentyny, ponieważ liderem przyjezdnych jest Agustin Allione, reprezentacyjny kolega Lameli.

 

Pierwszy raz od dłuższego czasu w meczowej kadrze znalazło się miejsce dla Kevina Vollanda, który wznowił już treningi i będzie gotowy do grania w decydującej fazie sezonu.

 

Jako gospodarz graliśmy bardzo ofensywnie i chcieliśmy wywalczyć jak największą zaliczkę przed wyjazdem do Hiszpanii. Początkowo przyjezdnych ratował jednak Diego Alves w bramce, który radził sobie z uderzeniami Eriksena, Batshuayia oraz Lameli. To właśnie ten ofensywny tercet napędzał nasze kolejne akcje, aż w końcu w 29. minucie wyszliśmy na zasłużone prowadzenie. Piłka po strzale Erika Lameli trafiła w poprzeczkę, lecz najszybciej dobiegł do niej Batshuayi i to właśnie Belg zdobył swego kolejnego gola w tych rozgrywkach. Dla naszego snajpera było to już ósme trafienie w Champions League, a w klasyfikacji strzelców wyprzedza go tylko Leo Messi. Mimo korzystnego rezultatu dalej atakowaliśmy i jeszcze w pierwszej połowie brazylijski golkiper „Nietoperzy” musiał ponownie wyjąć piłkę z siatki. Ward-Prowse zagrywał z rzutu wolnego, a to podanie próbował przeciąć Victor Ruiz, lecz zagrał wprost pod nogi Eriksena i Duńczyk potwierdził swą zwyżkę formy w ostatnim czasie. Dzięki tej bramce prowadziliśmy 2:0.

 

Dwubramkowa zaliczka wydawała się dobrym wynikiem. Cieszyła też postawa naszej defensywy, ponieważ goście nie oddali nawet jednego celnego uderzenia. Po przerwie ponownie przeważaliśmy, ale dość nieoczekiwanie strzelali goście. Kontaktowego gola zdobył Adrian, lecz to głównie zasługa kapitalnego rajdu na skrzydle Allione. Argentyńczyk wrzucił idealnie. Chcieliśmy szybko odpowiedzieć i podwyższyć prowadzenie, ale Diego Alves bronił bardzo skutecznie. Świetne szanse marnowali choćby Lamela czy Volland. W dodatku w końcówce Jonas wykorzystał podanie Patrica i doprowadził do remisu. Przyjezdni oddali w ciągu całego spotkania dwa strzały na bramkę Llorisa, ale zaprezentowali stuprocentową skuteczność. Przed rewanżem na Mestalla nie jesteśmy w najlepszej sytuacji. Jeśli mamy wywalczyć awans do półfinału musimy zwyciężyć na wyjeździe.

 

07.04.2015, White Hart Lane, Londyn
Frekwencja: 35,804
Liga Mistrzów ćwierćfinał [1/2]

 

Tottenham – Valencia 2:2 (2:0)

 

1:0 – Michy Batshuayi 29’
2:0 – Christian Eriksen 41’
2:1 – Adrian 50’
2:2 – Jonas 88’

 

Lloris 6.9 – Walker 6.8, Vertonghen 6.4, Caulker 6.7, Rose 6.8 (72’ Chiriches 6.6) – Sandro 6.8 – Henderson 6.8, Ward-Prowse 7.0 (74’ Paulinho 6.6) – Lamela 6.7, Eriksen 7.9 – Batshuayi 7.2 (73’ Volland 6.6)

 

MVP: Christian Eriksen (Tottenham) – 7.9 (gol)

Odnośnik do komentarza

Nie oni ostatni...
---

Nie mieliśmy czasu na zbyt długie analizowanie pechowego remisu z Valencią, ponieważ cztery dni później udaliśmy się na pobliskie Wembley. Na tym wspaniałym stadionie mieliśmy zmierzyć się z Manchesterem City, a stawką tego pojedynku był awans do finału Pucharu Anglii.

 

Dla „Obywateli” to ostatnia szansa na sukces odniesiony w tym sezonie, ponieważ wyeliminowaliśmy ich już z Capital One Cup, a w Premiership mistrzostwo wydaje się tylko kwestią czasu. Podopieczni Pellegriniego okazali się jednak lepsi w ostatnim starciu ligowym, więc samo spotkanie zapowiada się fantastycznie dla kibiców.

 

Obie drużyny przystąpiłe do tej rywalizacji w bardzo mocnych składach, chociaż znalazło się też miejsce dla wielkich nieobecnych. Na trybunach usiedli Alex Sandro oraz David Silva.

 

Pierwsza połowa przyniosła wiele emocji i niestety nie były one pozytywne dla fanów Tottenhamu. Początek wyglądał imponująco, ponieważ już w pierwszym kwadransie dwie kapitalne szans miał Eriksen, ale dwukrotnie powstrzymywały go parady Joe Harta. Jak to często bywa w futbolu sytuacje, które zmarnowaliśmy w końcu się zemściły. Pierwszy atak Manchesteru zakończył się bramką, a z dośrodkowania Navasa skorzystał Florenzi. Mogliśmy bardzo szybko odpowiedzieć, a ponownie uderzał Eriksen, lecz znów lepszy okazał się bramkarz City. Rywale okazali się po prostu bezlitośni i podwyższyli na 2:0, a błąd naszego duetu stoperów wykorzystał Sergio Aguero. Szukaliśmy choćby gola kontaktowego i ciągle olbrzymią aktywnością wykazywał się nasz duński skrzydłowy. Z rzutu wolnego próbował również Ward-Prowse, ale obaj nie mieli zbyt wiele szczęścia i wynik do końca połowy nie uległ już zmianie.

 

Po przerwie jako pierwsi zaatakowali przeciwnicy i szybko spotkanie ostatecznie zamknąć mógł Jesus Navas. Tym razem jednak to Hart popisał się efektowną interwencją. Trzecią bramkę w 70. minucie zdobył jednak Matija Nastasić, a z rzutu rożnego świetnie dogrywał Florenzi. Olbrzymi pech i braki ze skutecznością z pierwszej części zdecydowanie zniechęciły nas do dalszych ataków i praktycznie nie podejmowaliśmy walki z „Obywatelami”. W samej końcówce odnotowaliśmy jednak honorowe trafienie, a piłkę w siatce umieścił ten który najbardziej na to zasłużył, czyli Christian Eriksen. Duńczyk grał niezwykle aktywnie, popisywał się kapitalnymi rajdami i oddawał groźne strzały, ale trafił na niesamowicie dysponowanego Harta i zakończył to spotkanie tylko z jednym golem. Reprezentant Danii oddał aż siedem celnych strzałów, lecz tylko jeden okazał się skuteczny. Dla Manuela Pellegriniego to chyba wreszcie prawdziwy rewanż za wysoki pogrom w Premiership, gdy sezon tak naprawdę dopiero ruszał oraz późniejsze wyeliminowanie z Pucharu Ligi Angielskiej. Zwycięstwo w lidze nie dało im tak wiele, ponieważ mieliśmy już sporą przewagę, a Puchar Anglii to ostatnie rozgrywki, w których mogą zwyciężyć.

 

11.04.2015, Wembley, Londyn
Frekwencja: 90,000
FA Cup półfinał

 

Manchester City – Tottenham 3:1 (2:0)

 

1:0 – Alessandro Florenzi 16’
2:0 – Sergio Aguero 27’
3:0 – Matija Nastasić 70’
3:1 – Christian Eriksen 88’

 

Lloris 6.7 – Walker 6.7, Vertonghen 6.4, Caulker 6.4, Rose 6.9 – Sandro 6.6 – Henderson 6.7, Ward-Prowse 6.8 (69’ Paulinho 6.8) – Lamela 6.6 (69’ Townsend 6.7), Eriksen 7.6 – Batshuayi 6.8 (69’ Volland 6.8)

 

MVP: Joe Hart (Manchester City) – 8.0

Odnośnik do komentarza

Nasze ostatnie dwa mecze ciężko nazwać udanymi, a piłkarski maraton kontynuowaliśmy w Hiszpanii. Bramkowy remis na White Hart Lane nie był dobrym rezultatem, ale byliśmy wówczas zespołem o wiele lepszym i liczyłem na korzystne rozstrzygnięcie na Mestalla. To okazja na dołączenie do Evertonu i Chelsea w półfinale, a więc zapewnienie Anglii minimum jednego reprezentanta w finale Ligi Mistrzów.

 

Do wywalczenia awansu potrzebowaliśmy minimum jednej strzelonej bramki, więc planowałem zdecydowany atak od samego początku. Niestety skończyło się tylko na założeniach, ponieważ w pierwszej połowie nie oddaliśmy choćby jednego celnego uderzenia. To „Nietoperze” były bliższe zdobycia gola, który ustawiłby ten dwumecz jeszcze korzystniej dla gospodarze. Bardzo groźne uderzenie z dystansu oddał Allione, a swoich sił próbował również Guardado, lecz uratował nas wówczas Lloris.

 

Kwadrans przerwy delikatnie mówiąc nie należał do spokojnych w naszej szatni. Zagraliśmy jedną z najgorszych połówek w czasie mojej kadencji, a stawką była przecież czołowa czwórka Champions League. W ostrych, żołnierskich słowach dałem swym podopiecznym do zrozumienia, że po prostu musimy zacząć grać w piłkę i przynajmniej spróbować powalczyć o awans. Jak się następnie okazało ta rozmowa dała nam wiele, ponieważ wyszliśmy na murawę z o wiele lepszym nastawieniem i wreszcie dało to bramkowe efekty. Eriksen kapitalnie ograł na skrzydle Pereirę, a następnie dograł w pole karne do Batshuayia, gdzie Michy tylko dostawił nogę i zaskoczył tym Diego Alvesa. Nie zatrzymywaliśmy się jednak i szybko poszliśmy za ciosem. Ostatecznie udało się wyprowadzić jeszcze dwa skuteczne uderzenia. Najpierw wrzutkę z rzutu rożnego na bramkę zamienił Vertonghen, a końcowy rezultat na 3:0 w sześćdziesiątej minucie ustalił Batshuayi. Trafienia Belgów pozwoliły nam wyeliminować Valencię z tych rozgrywek i oficjalnie zostaliśmy jednym z czterech najlepszych klubów Europy w tym sezonie. Niestety Erik Lamela opuścił boisko w doliczonym czasie gry na noszach. Szybkie straty bramek zniechęciły gospodarzy i nie stworzyli oni sobie choćby jednej dobrej sytuacji. Ograniczyli się do strzałów z dystansu, które spokojnie wyłapywał Lloris.

 

15.04.2015, Mestalla, Valencia
Frekwencja: 52,772
Liga Mistrzów ćwierćfinał [1/2]

 

Valencia – Tottenham 0:3 (0:0)

 

0:1 – Michy Batshuayi 49’
0:2 – Jan Vertonghen 56’
0:3 – Michy Batshuayi 60’

 

Lloris 7.6 – Walker 7.0 (60’ Chiriches 6.7), Vertonghen 8.4, Caulker 7.8, Rose 7.8 – Sandro 7.4 – Henderson 7.4, Ward-Prowse 7.9 (65’ Paulinho 6.7) – Lamela 6.8, Eriksen 8.5 – Batshuayi 8.8 (60’ Volland 6.6)

 

MVP: Michy Batshuayi (Tottenham) – 8.8 (dwa gole)

Odnośnik do komentarza

W losowaniu Champions League nie mieliśmy zbyt wiele szczęścia, ponieważ łatwiejsze wydawało mi się starcie z jednym z krajowych rywali, a o awans do finału zmierzymy się z Barceloną. „Duma Katalonii” ograła w ćwierćfinale Real i to kolejny zespół z Hiszpanii, na który trafiliśmy. Zrobimy wszystko żeby Premiership miało dwóch przedstawicieli w decydującym meczu. Jest na to szansa również w Lidze Europejskiej, gdzie w półfinałach Manchester United zagra z Ajaxem, a Liverpool czeka rywalizacja z Leverkusen.

 

Niestety z Barceloną zagramy prawdopodobnie bez Erika Lameli, ponieważ Argentyńczyk skręcił kostkę i czeka go miesiąc pauzy. Fani pewnie nie zobaczą, więc rywalizacji Lameli oraz Messiego.

 

Do ligowego pojedynku z Reading przystępowaliśmy już jako oficjalni mistrzowie Anglii, gdyż Manchester City zremisował na wyjeździe z Sunderlandem i „Obywatele” nie mają już matematycznych szans na pierwszą pozycję. Pierwszy raz od dłuższego czasu w podstawowej jedenastce pojawił się Kevin Volland, ale przeprowadziłem sporo zmian, ponieważ wkrótce prestiżowe starcie z Liverpoolem.

 

Mimo tej rotacji na The Madejski Stadium można było obejrzeć kawał świetnego, ofensywnego i ładnego dla oka futbolu. Lepiej rozpoczęli gospodarze, którzy grali bardzo odważnie i w końcu zaprocentowało to trafieniem Charliego Austina. Odgryzaliśmy się groźnymi próbami, ale wówczas w bramce świetnie radził sobie Alex McCarthy. Po przerwie to jednak właśnie Anglik został antybohaterem, ponieważ dzięki jego kiksowi wyrównaliśmy. Z dystansu strzelał Holtby, a McCarthy fatalnie skiksował i sam wpakował piłkę do własnej bramki. Po kilku chwilach już prowadziliśmy, gdy Batshuayi wykorzystał znakomite zagranie Ward-Prowse’a. Michy znajdował się chyba jednak na pozycji spalonej, lecz sędzia tego nie dostrzegł. Dla dopełnienia formalności Batshuayi postanowił też jeszcze raz wpisać się na listę strzelców, a tym razem skutecznie wykonał rzut karny. Niestety wtedy chyba za bardzo się rozluźnilismy i najpierw Flanagan strzelił gola kontaktowego, a w doliczonym już czasie gry Royston Drenthe doprowadził do wyrównania. Nie przejmowałem się tym jednak, ponieważ w Premiership nic nam już nie grozi. Oficjalnie możemy świętować zdobycie mistrzowskiego tytułu, który przed rokiem w tak frajerski sposób stracilismy. Rewanż przyszedł jednak szybko i to w niezwykle efektowny sposób.

 

18.04.2015, The Madejski Stadium, Reading
Frekwencja: 30,947
Premiership [33/38]

 

Reading [10] – [1] Tottenham 3:3 (1:0)

 

1:0 – Charlie Austin 25’
1:1 – Alex McCarthy sam. 63’
1:2 – Michy Batshuayi 74’
1:3 – Michy Batshuayi kar. 80’
2:3 – John Flanagan 84’
3:3 – Royston Drenthe 90+1’

 

Lloris 6.9 – Chiriches 6.7 (62’ Walker 6.2), Vertonghen 6.5, Shawcross 6.5, Rose 6.7 – Thorne 6.7 – Holtby 7.5, Paulinho 6.6 (62’ Ward-Prowse 6.9) – Volland 6.6, Townsend 6.4 (62’ Ince 6.7) – Batshuayi 8.6

 

MVP: Michy Batshuayi (Tottenham) – 8.6 (dwa gole)

Odnośnik do komentarza

W środku tygodnia podejmowaliśmy na własnym stadionie Liverpool. Postanowiłem tym razem wystawić najmocniejszy możliwy skład, ponieważ to niezwykle prestiżowe starcie. Podobnie podejść musiał do niego oczywiście także Brendan Rodgers, gdyż jego zespół zajmuje aktualnie piąte miejsce, ale walka o awans do czołowej czwórki ciągle jest otwarta i mają na to szansę takie drużyny jak Chelsea, Arsenal, Southampton i właśnie „The Reds”.

 

Mimo rywalizacji dwóch czołowych angielskich zespołów, które mają realne szanse na grę w tegorocznych finałach europejskich pucharach nie było to widowisko stojące na wysokim poziomie. Obie zawiodły na pewno zawiodły swych fanów, którzy nie mieli zbyt wielu powodów do oklaskywania zagrań swoich ulubieńców. Pomeczowe statystyki pokazały jak katastrofalnie dysponowani byli tego dnia goście, którzy nie oddali nawet jednej celnej próby na bramkę Hugo Llorisa. Nie dominowaliśmy zbyt wyraźnie, ponieważ Reina tylko trzykrotnie musiał interweniować, a dwa z tych trzech strzałów padły w jednej akcji. Na całe szczęście zakończyła się ona zdobyczą gola. Z dystansu uderzał Michy Batshuayi i nie była to próba najwyższych lotów, ale fatalnie skiksował Hiszpan w bramce Liverpoolu. Reina odbił futbolówkę przed siebie i chętnie skorzystał z tego wbiegający w pole karne Ward-Prowse, który wpakował piłkę do bramki z dużym spokojem. W ten sposób Anglik zapewnił nam zwycięstwo, chociaż nie graliśmy najlepiej.

 

22.04.2015, White Hart Lane, Londyn
Frekwencja: 35,884
Premiership [34/38]

 

Tottenham [1] – [5] Liverpool 1:0 (1:0)

 

1:0 – James Ward-Prowse 37’

 

Lloris 6.8 – Walker 6.8, Vertonghen 7.0, Caulker 6.8, Rose 7.0 (71’ Thorne 6.7) – Sandro 6.8 – Henderson 6.8, Ward-Prowse 7.7 (81’ Paulinho -) – Volland 6.6, Eriksen 6.9 – Batshuayi 7.3 (71’ Townsend 6.7)

 

MVP: James Ward-Prowse (Tottenham) – 7.7 (gol)

Odnośnik do komentarza

Naszym ostatnim rywalem przed pierwszym pojedynkiem w półfinale Champions League byli Walijczycy ze Swansea. Zaledwie trzy dni później mieliśmy zagrać z Barceloną, więc postanowiłem wystawić skład z kilkoma graczami, którzy nie grali w tym sezonie tak często jakby chcieli. Wynik również nie był najważniejszy, ponieważ myślami byłem już przede wszystkim przy rywalizacji z „Dumą Katalonii”.

Rozkojarzenie było widoczne w naszych szeregach od samego początku, ponieważ Swansea bardzo szybko objęło prowadzenie. Z rzutu rożnego dośrodkował Ben Davies, a najwięcej sprytu w polu karnym wykazał Nathan Dyer. To właśnie ten niski i dynamiczny skrzydłowy wpisał się na listę strzelców. Jak się później okazało było to trafienie na wagę trzech punktów, bo choć stworzyliśmy sobie kilka sytuacji to Vorm wyjechał z Londynu z czystym kontem. Nie przejmowałem się jednak za bardzo tą porażką, bo priorytet był inny, a więc półfinał Ligi Mistrzów.

25.04.2015, White Hart Lane, Londyn
Frekwencja: 34,817
Premiership [35/38]

Tottenham [1] – [12] Swansea 0:1 (0:1)

0:1 – Nathan Dyer 5’

Lloris 6.9 – Naughton 6.8, Chiriches 6.7, Shawcross 6.8, Rose 6.7 (73’ Vertonghen 6.7) – Thorne 6.5 – Holtby 6.6, Paulinho 6.7 (73’ Ward-Prowse 6.8) – Townsend 6.4, Ince 6.6 – Batshuayi 6.8 (73’ Volland 6.7)

MVP: Ben Davies (Swansea) – 8.2 (asysta)

Odnośnik do komentarza

No risk, no fun! ;)
---

Zaledwie trzy dni później przyszedł czas na pierwsze półfinałowe starcie w Lidze Mistrzów. Do Londynu przyleciał Gerardo Martino i prowadzona przez niego Barcelona, aktualny lider La Liga. „Duma Katalonii” na swej drodze do tej fazy rozgrywek wyeliminowała w grupie Lewski, Olympiakos oraz Dynamo Kijów. Następnie drużyna argentyńskiego szkoleniowca okazała się lepsza od Manchesteru City oraz madryckiego Realu.

 

Goście mają sporo problemów kadrowych, ponieważ za kartki pauzują Alex Song, Jordi Alba oraz Javier Mascherano, a kontuzje leczą Gerard Pique i Xavi. W dodatku w tegorocznej edycji Champions League nie może występować Nicolas Otamendi, który grał już w tych rozgrywkach jako gracz Valencii.

 

Ciągle nie mogłem korzystać z usług Alexa Sandro i Erika Lameli. Szczególnie bolesny będzie brak tego drugiego, który jest naszym zdecydowanie najlepszym piłkarzem i ten dwumecz miał być wielkim wewnątrz argentyńskim starciem Erika z Messim.

 

Jako gospodarz po prostu musieliśmy atakować i uzyskać na własnym stadionie jak najlepszy rezultat. Pierwszy kwadrans wyglądał bardzo obiecująco, poniewaz stworzyliśmy sobie dwie całkiem niezłe sytuacje. Najpierw swoich sił spróbował Christian Eriksen, a następnie kapitalny rajd przeprowadził Kyle Walker i precyzyjnie dograł do Ward-Prowse’a. Niestety zarówno uderzenie Duńczyka jak i Jamesa zostały obronione przez ter Stegena. Niemiec popisał się w obu akcjach świetnym refleksem. Następnie minimalnie niecelnie z dystansu strzelał Batshuayi. Barcelona odpowiedziała dopiero w dwudziestej pierwszej minucie, ale Katalończycy zrobili to niezwykle skutecznie. Neymar efektownie dryblował w polu karnym i w końcu udało mu się wymusić przewinienie Walkera, a do jedenastki podszedł Messi. Argentyńczyk uderzył mocno i precyzyjnie, a Llorisowi nie pomogło nawet wyczucie kierunku w jakim poleci futbolówka. Goście nie cieszyli się jednak długo prowadzeniem. Z rzutu wolnego wrzucał James Ward-Prowse. Młody Anglik to prawdziwy mistrz stałych fragmentów gry i znów to potwierdził. Piłka trafiła idealnie pod nogi Rose’a, którego nikt nie pilnował w szesnastce i Danny bez najmniejszych problemów pokonał ter Stegena uderzeniem z bliskiej odległości. Następnie stworzyliśmy sobie jeszcze jedną szansę, lecz Batshuayi został zablokowany przez Murillo i do końca pierwszej połowy wynik się nie zmienił.

 

Po przerwie początkowo nie działo się zbyt wiele. Przyjezdni byli chyba zadowoleni z bramkowego remisu w Londynie i głównie się bronili, a trzeba przyznać że robili to w sposób skuteczny. Oddaliśmy kilka strzałów z przed pola karnego, lecz zwykle były one niecelne. Dopiero w końcówce wykorzystaliśmy zmęczenie rywali i wtedy atakowało nam się już łatwiej. Na trzy minuty przed końcem regulaminowego czasu gry świetnym rajdem popisał się Andros Townsend. Anglik ograł Grimaldo i następnie precyzyjnie zagrał w szesnastkę do Batshuayia. Michy nie miał czasu na przyjmowanie piłki i błyskawicznie oddał strzał, a okazał się on na tyle dobry, że futbolówka zatrzymała się dopiero w siatce. Belg zdobył już jedenaście bramek w tej edycji Ligi Mistrzów. Biorąc pod uwagę, że dołączył do nas za dość niską kwotę to wynik rewelacyjny. Barcelona nie miała już sił na walkę o wyrównanie i ostatecznie udało nam się zwyciężyć na White Hart Lane. Mimo straty gola na własnym obiekcie to niezły rezultat przed rewanżem na Camp Nou. Sprawa awansu ciągle jest jednak otwarta i w stolicy Katalonii czeka nas ciężka przeprawa.

 

28.04.2015, White Hart Lane, Londyn
Frekwencja: 36,310
Liga Mistrzów półfinał [1/2]

 

Tottenham – Barcelona 2:1 (1:1)

 

0:1 – Lionel Messi kar. 21’
1:1 – Danny Rose 24’
2:1 – Michy Batshuayi 87’

 

Lloris 6.9 – Walker 6.4, Vertonghen 6.9, Caulker 6.8, Rose 7.7 – Sandro 6.7 – Henderson 6.7 (70’ Paulinho 6.7), Ward-Prowse 8.1 (80’ Holtby -) – Volland 6.3 (65’ Townsend 7.1), Eriksen 7.0 – Batshuayi 7.2

 

MVP: James Ward-Prowse (Tottenham) – 8.1 (asysta)

Odnośnik do komentarza

Przed rewanżem na Camp Nou czekały nas jeszcze kolejne w tym sezonie derby Londynu. Tym razem udaliśmy się na The Boleyn Ground, gdzie podejmował nas walczący o utrzymanie West Ham. „Młoty” mają zaledwie jedno oczko przewagi nad strefą spadkową i rozpaczliwie potrzebują punktów. Sporym ułatwieniem powinien być dla nich częściowo rezerwowy skład jaki wystawiłem, ale nie chciałem ryzykować kontuzji przed wyjazdem do Barcelony.

 

Początek spotkania nie wyglądał obiecująco, ponieważ dość szybko plac gry opuścił Townsend. Andros lekko utykał i postanowiłem go zmienić, a zastąpił go Batshuayi. Gospodarze postanowili wykorzystać atut własnego boiska i grali bardzo odważnie. Dość szybko wyszli na prowadzenie, gdy najbardziej wysunięty w drużynie West Hamu Kevin Nolan wykorzystał dobre dośrodkowanie Jarvisa. Od tego momentu spisywaliśmy się już lepiej i udało wyrównać się jeszcze przed przerwą. Najpierw efektownym rajdem popisał się Ince, lecz z jego strzałem poradził sobie Adrian. Hiszpan nie miał jednak już nic do powiedzenia kilka minut później, gdy pokonał go niezawodny ostatnio Batshuayi.

 

To właśnie Belg rozpoczął strzelanie w drugiej części gry, a podawał mu wówczas Tom Ince. Anglik nie gra często, ale zwykle zostawia po sobie dobre wrażenie. Michy miał również swój udział przy naszych kolejnych bramkach. Najpierw precyzyjnie zagrał do Vollanda, a Niemiec wreszcie wpisał się na listę strzelców. Po wyleczeniu kontuzji Kevin nie spisywał się najlepiej i tego trafienia bardzo potrzebował. Następnie Michy został sfaulowany tuż przed szesnastką, a z rzutu wolnego efektownie przymierzył Kyle Walker. Ostateczny wynik na 2:4 ustalił Matt Jarvis. Rywale kończyli w osłabieniu po czerwonej kartce dla Thiago Motty.

 

02.05.2015, The Boleyn Ground, Londyn
Frekwencja: 35,402
Premiership [36/38]

 

West Ham [16] – [1] Tottenham 2:4 (1:1)

 

1:0 – Kevin Nolan 18’
1:1 – Michy Batshuayi 37’
1:2 – Michy Batshuayi 53’
1:3 – Kevin Volland 61’
1:4 – Kyle Walker 63’
1:4 – Thiago Motta cz/k 73’
2:4 – Matt Javris 80’

 

Lloris 7.1 – Naughton 6.8, Chiriches 7.0, Shawcross 7.0, Walker 7.7 (80’ Rose -) – Thorne 6.9 – Paulinho 7.2 (64’ Sandro 6.7), Holtby 7.6 – Townsend – (12’ Batshuayi 9.4), Ince 7.4 – Volland 7.6

 

MVP: Michy Batshuayi (Tottenham) – 9.4 (dwa gole oraz dwie asysty)

Odnośnik do komentarza

Cztery dni po zwycięstwie z West Hamem udaliśmy się do Katalonii na jedno z najważniejszych starć w tym sezonie, ponieważ jego stawką jest awans do finału Ligi Mistrzów. Miałem nadzieję, że cały piłkarski świat będzie mógł się emocjonować rozgrywanymi na Olympiastadion derbami Londynu, bo Chelsea okazała się zespołem lepszym od Evertonu i to „The Blues” spokojnie czekali tylko na swego przeciwnika w finale.

 

Na Camp Nou musimy poradzić sobie bez Alexa Sandro, Erika Lameli oraz Kyle’a Walkera, który pauzuje za kartki. Anglika na prawej flance zastąpił Vlad Chiriches.

 

Wyjazd do Barcelony nie miał być przyjemną wycieczką, a niezwykle trudną przeprawą. Gospodarze atakowali od samego początku i Hugo Lloris dość szybko skapitulował. Prawdziwym geniuszem w tej sytuacji popisał się Leo Messi, który niesamowicie przymierzył z rzutu wolnego. To właśnie Argentyńczyk był motorem napędowym kolejnych akcji ofensywnych swej drużyny, lecz ograniczał się głównie do prób z dystansu, a te wyłapywał Lloris. Niestety ten wynik dawał awans rywalom i z czasem zaczęli dbać oni głównie o defensywę. Wymieniali mnóstwo podań w środkowej strefie boiska i nie atakowali już tak wieloma zawodnikami. Niestety tylko raz zagroziliśmy bramce ter Stegena, który spokojnie poradził sobie z uderzeniem z rzutu wolnego Jamesa Ward-Prowse’a.

 

W szatni próbowałem zmotywować swych podopiecznych do lepszej gry po zmianie stron. Do awansu potrzebowalismy tylko jednego trafienia i kilka chwil po wznowieniu ta bramka padła. Świetny rajd na skrzydle przeprowadził Kevin Volland, który następnie precyzyjnie dograł w pole karne, a tam doskonale odnalazł się Batshuayi i nie dał szans ter Stegenowi. Belg to chyba najlepszy transfer tego sezonu, ponieważ ma na koncie już trzydzieści pięć bramek, z czego dwanaście w Champions League. Od tego momentu znów przeważali gospodarze, a my liczyliśmy na kontry. Jedną z takich akcji faulem przerwał Daniel Alves i pan Damato pokazał mu drugi żółty kartonik, w konsekwencji czerwony. Z przewagą jednego zawodnika na murawie grało nam się już o wiele lepiej i utrzymaliśmy korzystny rezultat do samego końca. Stało się jasne, że o zwycięstwo w Lidze Mistrzów powalczą dwa zespoły z Londynu.

 

Niestety w Lidze Europejskiej nie będzie starcia wewnątrz brytyjskiego, ponieważ do finału przeszli tylko piłkarze Liverpoolu. Manchester United przegrał dwumecz z Ajaxem przez bilans bramek na wyjeździe.

 

06.05.2015, Camp Nou, Barcelona
Frekwencja: 96,353
Liga Mistrzów półfinał [2/2]

 

Barcelona – Tottenham 1:1 (1:0)

 

1:0 – Lionel Messi 7’
1:1 – Michy Batshuayi 51’
1:1 – Daniel Alves cz/k 79’

 

Lloris 6.9 – Chiriches 7.6, Vertonghen 6.8, Caulker 6.7, Rose 7.3 (88’ Shawcross -) – Sandro 6.8 – Henderson 6.6 (69’ Paulinho 6.6), Ward-Prowse 7.0 (79’ Holtby -) – Volland 6.8, Eriksen 6.6 – Batshuayi 7.0

 

MVP: Lionel Messi (Barcelona) – 8.3 (gol)

 

Odnośnik do komentarza

W Premiership czekało nas starcie z czerwoną latarnią tegorocznych rozgrywek. Udaliśmy się na Britannia Stadium, a gospodarze potrzebowali prawdziwego cudu, żeby utrzymać się w najwyższej klasie rozgrywkowej. Tracili pięc punktów do bezpiecznej pozycji. Ponownie postanowiłem poeksperymentować ze składem, ponieważ w tym sezonie liczy się już dla nas tylko jedno spotkanie, to finał z Chelsea.

 

Gospodarze początkowo grali bardzo dobrze i atakowali. Grali bardzo odważnie i po prostu się nas nie przestraszyli. Bohaterem fanów ze Stoke został zawodnik, którego im latem sprzedaliśmy, czyli Nacer Chadli. Belg przeprowadził efektowny rajd, a następnie pokonał Llorisa. Odpowiedzieliśmy jednak dość szybko, a fatalny błąd Butlanda wykorzystał Volland. Kevin ładnie przelobował Anglika. Po przerwie początkowo nie działo się zbyt wiele, lecz końcówkę spotkania mieliśmy zabójczą. Paulinho dobrze odnalazł się w polu karnym i skutecznie dobił strzał Vollanda dając nam prowadzenie. W dodatku kilka chwil później Kevin był faulowany przez Hutha i niemiecki obrońca obejrzał czerwoną kartką. Końcowy rezultat na 3:1 ustalił w doliczonym czasie Tom Ince, a asystował mu Vollanda. Tak dobry występ Niemca cieszy, ponieważ pierwsze spotkania po wyleczeniu kontuzji nie były w jego wykonaniu najlepsze. Niestety murawę przed czasem z przez urazy opuścić musiało dwóch Anglików Townsend oraz Rose.

 

10.05.2015, Britannia Stadium, Stoke-on-Trent
Frekwencja: 28,213
Premiership [37/38]

 

Stoke [20] – [1] Tottenham 1:3 (1:1)

 

1:0 – Nacer Chadli 20’
1:1 – Kevin Volland 27’
1:2 – Paulinho 75’
1:2 – Robert Huth cz/k 86’
1:3 – Tom Ince 90+1’

 

Lloris 7.0 – Walker 6.8 (68’ Rose -), Chiriches 6.7, Shawcross 6.8, Naughton 7.1 – Thorne 7.0 – Paulinho 7.5, Holtby 6.1 (68’ Ward-Prowse 6.9) – Townsend 6.6 (32’ Eriksen 6.9), Ince 7.9 – Volland 9.0

 

Tottenham: Kevin Volland (Tottenham) – 9.0 (gol oraz dwie asysty)

Odnośnik do komentarza

Ligowy sezon kończyliśmy na własnym stadionie, a do Londynu przyjechali zawodnicy Hull. Jest to zespół, który może być zadowolony z tych rozgrywek, ponieważ dość wcześnie zapewnili sobie utrzymanie w Premiership. Olbrzymie zasługi w tym sukcesie ma duet napastników Sagbo-Long.

 

W meczowej kadrze znalazł się wreszcie Erik Lamela, który wyleczył swoją kontuzję i powinien być w pełni formy na finał Ligi Mistrzów.

 

Mimo zbliżających się wakacji piłkarze obu drużyn dali z siebie wszystko na White Hart Lane i stworzyli naprawdę niezłe widowisko. Byliśmy drużyną o wiele lepszą, ale Hull kilka razy groźnie się odgryzało. Niezłą szansę zmarnował Yannick Sagbo, który przegrał pojedynek sam na sam z Hugo Llorisem. Początkowo uderzaliśmy głównie z dystansu, a szczęścia szukali Holtby czy Paulinho, lecz brakowało im precyzji. Zaprezentował ją jednak Christian Eriksen, który pięknie strzelił z rzutu wolnego i zapewnił nam prowadzenie w sposób niezwykle efektowny. Po przerwie bardzo dobre interwencje prezentował Allan McGregor, którego nie mógł tego dnia pokonać Kevin Volland mimo kilku prób. Ostatecznie zwyciężyliśmy 2:0, a rezultat ustalił w doliczonym czasie gry Erik Lamela. Argentyńczyk wszedł na boisko z ławki rezerwowych i wpisał się na listę strzelców co jest bardzo obiecujące przed ostatnim w tym sezonie meczu.

 

17.05.2015, White Hart Lane, Londyn
Frekwencja: 34,926
Premiership [38/38]

 

Tottenham [1] – [13] Hull 2:0 (1:0)

 

1:0 – Christian Eriksen 37’
2:0 – Erik Lamela 90+1’

 

Lloris 7.1 – Walker 7.3, Chiriches 6.9, Shawcross 7.1, Naughton 7.0 – Thorne 6.8 – Paulinho 6.8 (64’ Ward-Prowse 6.7), Holtby 7.1 – Ince 7.1 (64’ Lamela 7.5), Eriksen 8.6 – Volland 6.8

 

MVP: Christian Eriksen (Tottenham) – 8.6 (gol)

 

 

9xsqu.jpg

 

Odnośnik do komentarza

Trzynaście dni po zakończeniu zmagań w Premiership przyszedł czas na wielkie święto futbolu, ponieważ na Olympiastadion rozegrany zostanie finał Champions League. W tych niezwykle prestiżowych rozgrywkach zmierzą się dwie londyńskie drużyny, a naszym rywalem będzie Chelsea i Jose Mourinho. W dotychczasowych konfrontacjach wypadam o niebo lepiej, ponieważ w sześciu pojedynkach z Portugalczykiem trzykrotnie zwyciężałem i padło tyle samo remisów. W tym sezonie wygraliśmy oba mecze w Premier League oraz wyeliminowaliśmy „The Blues” z Capital One Cup.

 

Mourinho musi radzić sobie w finale bez kilku ważnych graczy, bo kontuzje leczą Per Mertesacker, Wallace, Ryan Bertrand, Ramires, Victor Moses oraz Romelu Lukaku. Niestety ciągle nie mogłem skorzystać z usług Alexa Sandro, a urazu nabawił się również Kyle Naughton. W dodatku za kartki pauzuje Sandro.

 

Chelsea w swej drodze do bram piłkarskiego raju odprawiła kilka niezłych firm. W fazie grupowej okazali się lepsi od Lyonu, Ajaxu oraz Legii. Następnie trafili na zaprzyjaźnione Vitesse i bez najmniejszych problemów zwyciężyli w tym dwumeczu. W ćwierćfinale gorsze okazało się Atletico, a w półfinale „The Blues” ograli Everton.

 

Wielu fanów na pewno obawiało się nudnego jak flaki spotkania i zabicia futbolu przez Mourinho. Te plany Portugalczyka pokrzyżowaliśmy jednak już w czwartej minucie, a mocno pomógł w tym sędzia. Erik Lamela wpadł dynamicznie w pole karne i pan Hategan dopatrzył się faulu na Argentyńczyku. To była decyzja bardzo kontrowersyjna, ponieważ Azpilicueta chyba nie przekroczył przepisów. Piłkę na wapnie ustawił sobie właśnie Erik i pewnie pokonał Petra Cecha. Bardzo szybko odpowiedzieć mógł Eden Hazard, który pozazdrościł naszemu skrzydłowemu i też przeprowadził efektowny rajd. Jego uderzenie zostało jednak zatrzymane przez Llorisa. Na kolejny atak Chelsea trzeba było poczekać dość długo,a tym razem kapitalną akcję indywidualną przeprowadził Willian. To spotkanie było właśnie takim popisem poszczególnych zawodników. Brazylijczyk przedryblował kilku naszych obrońców i nie dał szans Llorisowi. Wynik remisowy nie utrzymywał się jednak zbyt długo, gdyż kolejną w tym sezonie asystę zanotował Ward-Prowse. Adresatem jego podania był Eriksen. Duńczyk kolejny raz pokazał, że końcówkę sezonu ma bardzo dobrą. W dodatku tuż przed gwizdkiem na przerwę rumuński sędzia znów wskazał na jedenasty metr. Tym razem dopatrzył się przewinienia Johna Terry’ego na Janie Vertonghenie przy rzucie rożny. Ponownie rzut karny wykonywał Erik Lamela i znów się nie pomylił. Po pierwszej połowie byliśmy w znakomitej sytuacji z dwubramkową przewagą.

 

Po przerwie nie zwalnialiśmy i dalej wyraźnie przeważaliśmy co zaowocowało kolejnymi trafieniami. Kapitalną dyspozycję w decydujących spotkaniach potwierdził Lamela. Erik najpierw zaliczył asystę przy bramce Jamesa Ward-Prowse’a, a następnie ustalił końcowy wynik na 5:1. Lamela zaliczył hat-tricka i wszystkie gole padły z rzutów karnych. Tym razem faulowany w szesnastce był Danny Rose. Tak wysoki wynik praktycznie zamknął już mecz, chociaż obie drużyny stworzyły sobie jeszcze po jednej dobrej szansie. Najpierw uderzenie Mario Mandżukicia obronił Lloris, a następnie Cech zatrzymał Lamelę. Zdobyliśmy Champions League w sposób niezwykle efektowny i do historii na pewno przejdzie hat-trick Erika zdobyty dzięki jedenastkom.

 

30.05.2015, Olympiastadion, Berlin
Frekwencja: 74,244
Liga Mistrzów finał

 

Tottenham – Chelsea 5:1 (3:1)

 

1:0 – Erik Lamela kar. 4’
1:1 – Willian 36’
2:1 – Christian Eriksen 38’
3:1 – Erik Lamela kar. 44’
4:1 – James Ward-Prowse 55’
5:1 – Erik Lamela kar. 58’

 

Lloris 7.4 – Walker 7.9, Vertonghen 9.0, Caulker 8.1, Rose 8.2 (62’ Chiriches 6.6) – Henderson 7.4 (75’ Holtby 6.7) – Paulinho 7.5 (71’ Volland 6.7), Ward-Prowse 9.2 – Lamela 9.6, Eriksen 8.4 – Batshuayi 7.6

 

MVP: Erik Lamela (Tottenham) – 9.6 (trzy gole oraz asysta)

Odnośnik do komentarza

Bramkarze [ilość meczów/Czyste konta/Gracz meczu/Średnia ocen]:

 

Hugo Lloris [28, Francja] [66/33/2/7.12]
Brad Friedel [44, USA] [0/0/0/0]

 

W bramce dysponowałem moim zdaniem aktualnie najlepszym graczem świata na tej pozycji. Hugo momentami wyczyniał wręcz cuda i uratował nas przed wieloma straconymi golami. Zachował dwadzieścia jeden razy czyste konto w Premiership czym wyrównał poprzednie rekordy van der Sara oraz Cecha. Francuz to gracz ciągle młody jak na tę pozycję, więc przed nim wiele sezonów gry na najwyższym poziomie. Friedel latem odejdzie na zasłużoną emeryturę i dołączy do naszego sztabu szkoleniowego. Będę musiał sprowadzić zmiennika dla Llorisa.

 

Boczni obrońcy [ilość meczów/Bramki/Asysty/Gracz meczu/Średnia ocen]:

 

Kyle Walker [25, Anglia] [43(6)/5/9/1/7.26]
Kyle Naughton [26, Anglia] [10(8)/0/2/0/7.04]
Danny Rose [24, Anglia] [47(7)/3/3/2/7.22]
Alex Sandro [24, Brazylia] [22(4)/1/3/7.19]

 

Na prawej flance ponownie dominował Walker, który zaliczył fantastyczny sezon. Kyle grał niezwykle ofensywnie co owocowało asystami oraz bramkami, ale nie popełniał również zbyt wielu błędów w obronie. To aktualnie podstawowy gracz w reprezentacji na tej pozycji. Jego zmiennikiem był Naughton i on latem prawdopodobnie odejdzie, ponieważ nie podobała mu się tak mała liczba występów. Po drugiej stronie podstawowym graczem miał być Alex Sandro, który grał nieźle, ale miał olbrzymiego pecha i z drugiej części sezonu wyeliminowała go kontuzja. Jego przyszłość latem stoi pod znakiem zapytania, ponieważ pewnie znów spróbuję ściągnąć do klubu Luke’a Shawa. Ponownie ostatecznie tym, który grał najczęściej okazał się Rose, który po prostu nie zawodził. Grał bardzo solidnie i nie popełniał błędów.

 

Środkowi obrońcy [ilość meczów/Bramki/Asysty/Gracz meczu/Średnia ocen]:

 

Jan Vertonghen [28, Belgia] [52(2)/3/2/0/7.01]
Steven Caulker [23, Anglia] [52(2)/3/1/2/7.17]
Vlad Chiriches [25, Rumunia] [18(8)/0/0/1/7.03]
Ryan Shawcross [27, Anglia] [20(3)/0/1/0/7.12]

 

Kupno Caulkera okazało się prawdziwym strzałem w dziesiątkę, bo sprowadzony z Cardiff stoper grał znakomicie I udanie współpracował z Vertonghenem. To właśnie Belg był tym słabszym elementem w duecie, ponieważ częściej popełniał błędy i nie grał tak równo jak choćby przed rokiem. Zainteresowane jego sprowadzeniem są wielkie europejskie kluby i odpowiednia ilość pieniędzy może mnie przekonać do sprzedaży Jana. Bardzo przydatny okazał się Chiriches, który grywał także na prawej stronie defensywy, lecz już zimą obiecałem mu transfer to innego zespołu, więc dotrzymam słowa i pozwolę zmienić barwy na takie, w których będzie grał częściej. Shawcross na pewno stracił w porównaniu z poprzednimi rozgrywkami, ale praktycznie każdy występ miał udany i nie zawodził. Ryan pokazał, że jest konkurencyjny.

 

Pomocnicy [ilość meczów/Bramki/Asysty/Gracz meczu/Średnia ocen]:

 

Sandro [26, Brazylia] [45(3)/0/0/0/6.91]
George Thorne [22, Anglia] [16(10)/0/1/0/6.86]
James Ward-Prowse [20, Anglia] [41(18)/9/21/8/7.22]
Jordan Henderson [24, Anglia] [49(2)/5/8/4/7.02]
Paulinho [26, Brazylia] [28(15)/4/6/1/7.01]
Lewis Holtby [24, Niemcy] [18(29)/7/8/3/7.11]

 

Tym grającym między drugą linią, a defensywą ponownie był Sandro. Brazylijczyk nie gra efektownie, ale wszystko robi w sposób niezwykle efektywny. To jeden kluczowych zawodników w naszej taktyce i tak wiele czystych kont to również jego zasługa. Jego zmiennikiem został Thorne i pokazał, że możemy mieć z niego sporo pożytku, szczególnie że może występować także w roli prawego defensora. Najczęściej tymi bardziej ofensywnymi zawodnikami w pomocy byli Henderson oraz Ward-Prowse. Obaj Anglicy powinni stworzyć świetny duet na wiele lat, ponieważ to zawodnicy młodzi, a posiadający już olbrzymie umiejętności. Nie żałuję transferu żadnego z nich. Paulinho stracił miejsce w jedenastce na rzecz Ward-Prowse’a i zaliczył bardzo przeciętny sezon, a latem zostanie sprzedany. Podobny los czeka Holtby’ego, który grał niezwykle solidnie, ale mam zaklepane już transfery następców Niemca i Brazylijczyka.

 

Skrzydłowi [ilość meczów/Bramki/Asysty/Gracz meczu/Średnia ocen]:

 

Erik Lamela [23, Argentyna] [46(5)/27/15/8/7.34]
Christian Eriksen [23, Dania] [44(10)/10/17/5/7.14]
Andros Townsend [23, Anglia] [17(24)/6/5/0/6.89]
Tom Ince [23, Anglia] [10(8)/5/5/0/7.24]

 

Naprawdę ciężko znaleźć słowa, którymi można opisać Erika Lamelę. Argentyńczyk to zawodnik bardzo młody, a już znakomity i z każdymi kolejnymi rozgrywkami będzie pewnie poprawiał swoje statystyki. Ze względu na mistrzostwo Anglii oraz hat-trick w finale Ligi Mistrzów może być poważnym konkurentem dla Messiego w plebiscycie Złotej Piłki, gdzie przecież już teraz był w czołowej trójce. Eriksen nie zaczął imponująco, stracił praktycznie cały okres przygotowawczy, a później nie mógł odnaleźć swego miejsca na murawie. Przebudził się jednak w ostatnich miesiącach sezonu i grał wręcz fenomenalnie znacznie przyczyniając się do naszych sukcesów. Oby w następnych rozgrywkach grał stabilniej, bo jest w stanie to zrobić. Z rezerwowych częściej występował Townsend, który zostanie w klubie i znów będzie numerem trzy. Do tej roli pasuje znakomicie. Ciężko teraz przewidzieć przyszłość Ince’a, który nie grał zbyt często, ale zwykle spisywał się bardzo poprawnie. Na wypożyczeniu w Newcastle był Carlos Bowyer i tam pokazał, że ma olbrzymi potencjał. Może warto włączyć go do kadry pierwszej drużyny.

 

Napastnicy [ilość meczów/Bramki/Asysty/Gracz meczu/Średnia ocen]:

 

Kevin Volland [22, Niemcy] [41(13)/23/14/6/7.14]
Michy Batshuayi [22, Belgia] [41(20)/35/17/9/7.38]

 

Największe zmiany, wręcz rewolucja dotknęła ofensywę, gdzie wymieniłem obu graczy z poprzedniego sezonu. Następcy Soldado i Kane’a spisywali się jednak fantastycznie i na pewno nie żałują sprowadzenia Kevina czy Batshuayia. Początkowo częściej grał Kevin, lecz z czasem się to wyrównało. Belgowi pomogła na pewno również kontuzja Niemca, która na jakiś czas wyeliminowała go z gry, a Michy ten okres kapitalnie wykorzystał. Został naszym zdecydowanie najlepszym strzelcem i imponował przede wszystkim w Lidze Mistrzów. Volland po powrocie najpierw miał sporo problemów z ustabilizowaniem formy, ale bardzo liczę na niego w kolejnym sezonie. Zapowiada się fantastyczna rywalizacja między tymi zawodnikami. Dobrze na wypożyczeniu w Swansea radził sobie Kane, ale nie ma szans na wygryzienie Belga czy Niemca ze składu i Harry zostanie sprzedany.

Odnośnik do komentarza

Trzeba potwierdzić dominację w Anglii i Europie ;). No i latem zamierzam trochę pozmieniać w składzie :D.
http://img834.imageshack.us/img834/2952/q5x6.jpg tu Michy
---

Premiership:

 

Pierwsza trójka: 1. Tottenham, 2. Manchester City, 3. Manchester United
Spadek: 18. West Ham, 19. Watford, 20. Stoke
Najlepszy strzelec: Robin van Persie (Manchester United) – 33 gole
Najwięcej asyst: Anthony Knockaert (Reading) – 16 asyst
Najwięcej czystych kont: Hugo Lloris (Tottenham) – 21 czystych kont
Najwięcej nagród dla gracza meczu: Robin van Persie (Manchester United) - 9
Najwyższa średnia ocena: Robin van Persie (Manchester United) – 7.44
FWA Footballer of the Year: Erik Lamela (Tottenham) – 31m/18g/7a/7.43
PFA Player of the Year: Robin van Persie (Manchester United) – 34m/33g/6a/7.44
PFA Young Player of the Year: Eden Hazard (Chelsea) – 30m/11g/11a/7.21
Bramka sezonu: Anthony Knockaert (Reading) vs Fulham
Złota rękawica: Hugo Lloris (Tottenham) – 21 czystych kont
Manager of the Season: Łukasz Grabowski (Tottenham)
Barclays Team of the Season: Lloris – Walker, Caulker, Kompany, Baines – Lamela, Hazard, Ward-Prowse, Mata – Negredo, van Persie
(De Gea, Luiz, Henderson, Florenzi, Mirallas, Volland, Batshuayi)

 

Francja:

 

Pierwsza trójka: 1. Monaco, 2. PSG, 3. Lyon
Spadek: 18. Auxerre, 19. Ajaccio, 20. Bordeaux
Najlepszy strzelec: Carlos Fierro (Saint-Etienne) – 23 gole
Najwięcej asyst: Franck Tabanou (Saint-Etienne) – 12 asyst
Najwyższa średnia ocen: Edinson Cavani (PSG) – 7.53

 

Hiszpania:

 

Pierwsza trójka: 1. Barcelona, 2. Valencia, 3. Real Madrid
Spadek: 18. Deportivo, 19. Zaragoza, 20. Cordoba
Najlepszy strzelec: Cristiano Ronaldo (Real Madrid) – 20 goli
Najwięcej asyst: Arda Turan (Atletico) – 13 asyst
Najwyższa średnia ocen: Lionel Messi (Barcelona) – 8.04

 

Holandia:

 

Pierwsza trójka: 1. Vitesse, 2. Twente, 3. Feyenoord
Spadek: 18. Sparta
Najlepszy strzelec: Mike Havenaar (Vitesse) – 19 goli
Najwięcej asyst: Antonio Cassano (Vitesse) – 21 asyst
Najwyższa średnia ocen: Marco van Ginkel (Vitesse) – 7.73

 

Niemcy:

 

Pierwsza trójka: 1. Bayern, 2. Borussia, 3. Schalke
Spadek: 17. Drezno, 18. St. Pauli
Najlepszy strzelec: Stefan Kiesling (Bayer) – 25 goli
Najwięcej asyst: Marco Reus (Borussia) – 15 asyst
Najwyższa średnia ocen: Phillipp Lahm (Bayern) – 7.68

 

Polska:

 

Pierwsza trójka: 1. Legia, 2. Lech, 3. Górnik
Spadek: 15. Zagłębie Lubin, 16. Widzew
Najlepszy strzelec: Tomas Majtan (Górnik) – 13 goli
Najwięcej asyst: Daylon Claasen (Lech) – 10 asyst
Najwyższa średnia ocen: Daylon Claasen (Lech) – 7.96

 

Portugalia:

 

Pierwsza trójka: 1. Benfica, 2. Porto, 3. Guimaraes
Spadek: 15. Olhanense, 16. Leixoes
Najlepszy strzelec: Gaetano Monachello (Guimaraes) – 18 goli
Najwięcej asyst: Roberto Pereyra (Benfica) – 13 asyst
Najwyższa średnia ocen: Ze Castro (Pacos Ferreira) – 7.60

 

Szkocja:

 

Pierwsza trójka: 1. Celtic, 2. Dundee United, 3. Kilmarnock
Spadek: 12. Dundee
Najlepszy strzelec: John Sutton (Motherwell) – 15 goli
Najwięcej asyst: Chuks Aneke (Inverness CT) – 11 asyst
Najwyższa średnia ocen: Ian Vigurs (Motherwell) – 7.58

 

Włochy:

 

Pierwsza trójka: 1. Lazio, 2. Inter, 3. Fiorentina
Spadek: 18. Pescara, 19. Verona, 20. Cesena
Najlepszy strzelec: Gonzalo Higuain (Napoli) – 25 goli
Najwięcej asyst: Manuel Pasqual (Fiorentina) – 11 asyst
Najwyższa średnia ocen: Marek Hamsik (Napoli) – 7.63

 

Liga Europejska: Ajax – Liverpool 0:0 (6:5 k)

Liga Mistrzów: Tottenham – Chelsea 5:1

Odnośnik do komentarza
Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...