Skocz do zawartości

Oryginalny tytuł


CancuN

Rekomendowane odpowiedzi

26.02.2012

 

Po wygranej w dwumeczu z Lechem jesteśmy szczęśliwi, ale nasz styl nie powalał na kolana. Jak będzie dzisiaj? Normalnie powiedziałbym, że mecz ma być łatwy, jednak w tym sezonie Valladolid gra nadzwyczaj dobrze i zajmuje dziesiątą lokatę w lidze. Zagramy jednak na własnych śmieciach, co powinno nam pomóc.

 

Skład:

S. Asenjo, Silvio, D. Godin, D. Diaz, D. Cisma, N. Sinkala, Koke, L. Bacuna, B. Shea, D. Costa, Adrian

 

W pierwszej odsłonie spotkania nie działo się dosłownie nic, co mogłoby zmienić wynik pojedynku. Jakieś pojedyncze, niecelne próby to chyba nie jest sedno ofensywnego futbolu. Dodatkowo pod koniec tej odsłony kontuzji nabawił się Adrian, a w jego miejsce wprowadziłem Necida. Dodatkowo zamiast Costy wszedł Maiga. Efekt był dobry, bowiem napastnicy wykreowali wspaniałą akcję, którą celnym uderzeniem zakończył Shea, dla którego był to pierwszy gol dla Atletico w karierze. Sytuacja jednak nie była wyklarowana, bowiem rywale naciskali niemiłosiernie. Wynik się nie zmienił, ale najważniejsze, że wygrywamy. Styl nadal pozostawia wiele do życzenia, ale kiedy wpadają ligowe punkty, to chyba schodzi on na drugi plan.

 

Liga BBVA [25/38]

Stadion: Vicente Calderón w Madrycie, 46167 widzów

[6] Atletico Madryt – [10] Valladolid

1:0 [brek Shea 58’]

Mom: Brek Shea “7.5”

Odnośnik do komentarza

4.03.2012

 

Wchodzimy w marzec i pierwszym meczem będzie wyjazd do Zaragozy, dziewiętnastej ekipy z tabeli. Mecz zapowiada się zatem na łatwy, jednak mówiąc szczerze, jest to chyba najbardziej niewygodna ekipa, z jaką musimy się mierzyć. Mam nadzieję, że po dłuższym czasie zanotujemy wreszcie wysoką wygraną!

 

Skład:

T. Courtois, O. Kusnir, M. Bayal, L. Kone, D. Cisma, Koke, N. Sinkala, L. Bacuna, A. Turan, T. Necid, M. Maiga

 

Mecz ten przez długi czas trzymał nas w napięciu. Z początku wyszliśmy na prowadzenie, jednak szybko rywale wyrównali i taki wynik utrzymywał się niemal do końca pojedynku. Kwadrans przed końcem błysnął Bacuna, który wręcz fenomenalnie wprowadził się do naszego zespołu i na każdym kroku zachwyca swoją postawą. To był sygnał do ataku, że przecież wygrać tylko 2:1 z outsiderami tego sezonu, to wstyd. W ostatniej minucie doliczonego czasu gry strzelił po raz drugi Necid i ustalił rezultat końcowy. Powiem szczerze, że trochę denerwowałem się grą podopiecznych, gdyż stwarzali sobie sytuacje, a znów nie potrafili ich wykorzystać. Widmo remisu niezbyt mi pasowało, dlatego końcowe 25 minut poleciłem grę ultra ofensywną. Na szczęście podziałało i możemy cieszyć się z kompletu ligowych punktów, które teraz są już niezwykle cenne.

 

Liga BBVA [26/38]

Stadion: La Romareda w Saragossie, 25026 widzów

[19] Zaragoza – [6] Atletico Madryt

1:3 [Ruben Rochina 20’ – Tomas Necid 17’ 90’+4(k), Leandro Bacuna 73’]

Mom: Tomas Necid “8.6”

Odnośnik do komentarza

8.03.2012

 

Mecz w środku tygodnia oznacza jedynie tyle, że przyszedł czas na drugą rundę Pucharu UEFA. Losowanie nas chyba trochę oszczędziło, bo równie dobrze mogliśmy trafić na Chelsea, Manchester City, czy też Borussię, a zagramy z Metalistem Charków. Nie powiem, że jest to słaba ekipa, ale na pewno dla nas lepsza, niż wyżej wymienieni. Pewne jest tylko tyle, że musimy zagrać najlepszy mecz w ostatnim czasie, żeby mieć szansę na wygraną, bowiem ukraiński team, z pewnością również liczy na awans do kolejnej fazy rozgrywek.

 

Skład:

S. Asenjo, O. Kusnir, D. Godin, D. Diaz, Silvio, Gabi, N. Sinkala, Juanfran, B. Shea, T. Necid, Adrian

 

Zawodnicy doskonale wiedzieli, że muszą stanąć na wysokości zadania, by spełnić moje oczekiwania. Już w szóstej minucie potwierdził to Adrian, który przebojowym dryblingiem wdarł się w pole karne z dość ostrego kąta huknął pod poprzeczkę dając nam tym samym prowadzenie. Muszę szczerze powiedzieć, że gnietliśmy rywala i jedynie genialnie dysponowana defensywa nie pozwalała nam na więcej goli. Na drugą odsłonę zostawiłem ten sam skład, który dzisiaj radził sobie świetnie. Odpowiednia motywacja w przerwie zadziałała dość szybko, bowiem po pięciu minutach mieliśmy kolejnego gola. Rozszalał się nam w ostatnim czasie Shea i to on był autorem tego trafienia. Chwilę później na skraju pola karnego faulowany był Juanfran, a sędzia podyktował rzut wolny. Ostro bita piłka w pole karne znalazła Necida, a Czech doskonale wiedział, co z nią zrobić. W tym momencie chyba zbytnio uwierzyliśmy w siebie i odpuściliśmy czego efektem była zmiana wyniku na 3:1 i prosty błąd w defensywie. Bardzo chciałem zachować czyste konto na domowym obiekcie, bowiem to trafienie może ewentualnie mieć znaczenie w aspekcie dwumeczu. Gorące ostatnie minuty nic już nie zmieniły i mogliśmy cieszyć się z klasowej wygranej. Nie chcę być prorokiem i nie mówić hop, ale chyba wykonaliśmy ogromny krok w stronę awansu. Charkowski teren w meczu rewanżowym będzie jednak niezwykle trudny…

 

Puchar UEFA, 2. Runda, [1/2]

Stadion: Vicente Calderón w Madrycie, 37395 widzów

Atletico Madryt – Metalist

3:1 [Adrian 6’, Brek Shea 50’, Tomas Necid 64’ – Jonathan Cristaldo 68’]

Mom: Brek Shea “8.2”

Odnośnik do komentarza

11.03.2012

 

Ostatnio lepsza forma pozwoliła nam wskoczyć na piątą lokatę w lidze, co mnie niezmiernie ucieszyło. Dodatkowo nasz dzisiejszy rywal Deportivo, notuje słabą serię pięciu spotkań bez porażki i my nie zamierzamy jej przerywać. Chcemy wygrać, bowiem do podium tracimy ledwie pięć punktów. Zawodnicy ponownie uwierzyli w możliwość znalezienia się tam, gdzie sobie to założyliśmy. Jak pamiętacie, cel był na minimum czwartym miejscu, a do niego już jedynie jeden tip top.

 

Skład:

S. Asenjo, O. Kusnir, D. Godin, L. Kone, Silvio, Koke, N. Sinkala, L. Bacuna, B. Shea, T. Necid, M. Maiga

 

Wszystko było dobrze, do szóstej minuty… Pizzi wbiegł w pole karne zupełnie niepilnowany, dostał piłkę i jedynie dopełnił formalności. El Riazor szalało z zachwytu, a my nie potrafiliśmy się przemóc. Graliśmy dzisiaj słabo. Pierwszą, groźną okazję stworzył Koke, który dośrodkował na głowę zamykającego akcję Shea, jednak uderzenie było zbyt słabe, by pokonać golkipera miejscowych. W szatni zawrzało. Byłem wściekły na zawodników, którzy ewidentnie dreptali obok tego spotkania, nie myśląc o konsekwencjach. Dlatego też miejsce Maigi zajął Adrian, a na skrzydło w zamian za Bacune wprowadziłem Costę. Rywale mieli też sporo szczęście. Raz, że dwukrotnie piłka po uderzeniu kogoś z naszych lądowała im na poprzeczce, to jeszcze arbiter nie uznał prawidłowo zdobytego gola! Tym bardziej to bolało, że po godzinie przegrywaliśmy już dwoma trafieniami po uderzeniu, gdzie faulowany był Asenjo. Chociaż los dzisiaj nie był dla nas łaskawy, to jednak przegrywamy zasłużenie, jako ekipa gorsza na boisku.

 

Liga BBVA [27/38]

Stadion: Riazor w La Coruni, 30619 widzów

[10] Deportivo – [5] Atletico Madryt

2:0 [Pizzi 6’, Aythami 68’]

Mom: Javier Camunas “8.1”

Odnośnik do komentarza

15.03.2012

 

Duże natężenie spotkań i dodatkowo wyjazd na Ukrainę, to dzisiejsze wyzwanie. Na domowym obiekcie wygraliśmy w pierwszym spotkaniu 3:1 i wydaje się być to dobrą zaliczką. Każdy jednak wie, że na wyjazdach gra się o wiele trudniej. Ukraina dodatkowo jest bardzo trudnym terenem, o czym przekonaliśmy się już w fazie grupowej. Zawodnicy są trochę podmęczeni, więc będzie jeszcze ciężej. Wszyscy jednak jesteśmy dobrej myśli. Do pełnego spokoju potrzebujemy raz pokonać bramkarza rywali i dobrze zagrać w defensywie. Czy to się uda?

 

Skład:

T. Courtois, Silvio, Cesar, D. Godin, D. Cisma, Koke, N. Sinkala, L. Bacuna, A. Turan, T. Necid, Adrian

 

Od pierwszego gwizdka widać było, że rywale nastawieni są bardzo ofensywnie i chcą nadrobić straty. Większość gry było pod naszym polem karnym, ale dzielnie sobie z tym radziliśmy. Wiedziałem, że tak grający przeciwnik będzie zapominał o defensywie i kiedyś musi się otworzyć, co trzeba będzie wykorzystać. Tuż przed przerwą straciliśmy gola. Willian uderzył płasko zza pola karnego, a futbolówka wpadła do siatki ocierając się o słupek. W tym momencie oznaczało to jedynie tyle, że jesteśmy na krawędzi. Nadal to my mamy awans, ale w tym momencie to już tylko jeden gol robi wielką różnicę. Rywale poszli za ciosem i po kilku sekundach było 2:0. Fatalnie! Te wieści oznaczały, że w przeciągu kilkudziesięciu sekund straciliśmy awans do kolejnej fazy i w drugiej odsłonie będziemy musieli nadrabiać! W przerwie dokonałem kompletu zmian. Na murawie zameldowali się Shea w miejscu Turana, Diaz zamiast Cesara i Costa, który zastąpił Necida. Po wznowieniu gry każda upływająca sekunda działała na naszą niekorzyść. Nie mogliśmy pozwolić sobie na zbytnią zwłokę! Po godzinie gry było niestety 3:0 dla Metalistu. O ile wcześniejsze gole były fatalne, tak ta nie przesądzała jeszcze niczego. Nadal jeden gol jest w stanie utrzymać nas w rywalizacji i przedłużyć zmagania o kolejne 30 minut. Kiedy zabrzmiał ostatni gwizdek zdałem sobie sprawę, że w tym sezonie nie zdobędziemy żadnego tytułu. Jak można było zagrać tak słabe spotkanie, roztrwonić taką przewagę i dać się zepchnąć do defensywy Metalistowi… Aż wstyd było wracać do Hiszpanii…

 

Puchar UEFA, 2. Runda [2/2]

Stadion: Metalist w Charkowie, 38108 widzów

Metalist – Atletico Madryt

3:0 [Willian 42’, Evandro 44’ 59’]

Mom: Evandro “9.4”

Odnośnik do komentarza

18.03.2012

 

Ostatnie mecze były dla nas bardzo złe. Raz, że odpadliśmy z Pucharu UEFA, a dwa, że spadliśmy na szóstą lokatę w lidze. Na szczęście wciąż mamy do podium pięć punktów straty, bowiem gorszy okres notuje też ekipa Malagi. Dzisiaj jednak zmierzymy się z ekipą numer cztery, a więc Valencią. W aspekcie końcowego układu tabeli, ten wieczór może być szczególny. Bardzo chciałbym wyrwać komplet punktów, jednakże zadanie wydaje się być arcy trudne. Raz, że znów dopadł nas dołek, a dwa, że rywale również czują ogromną szansę walki o podium i z pewnością się nie poddadzą do samego końca.

 

Skład:

S. Asenjo, O. Kusnir, M. Bayal, D. Diaz, D. Cisma, Gabi, Koke, Juanfran, A. Turan, T. Necid, M. Maiga

 

Minął kwadrans i jedynie tyle było nas stać na grę bez błędów. Soldado wyszedł sam na sam, zostawił daleko w tyle Diaza i pokonał Asenjo, dodając mi jeszcze jeden siwy włos. Do przerwy ani gra, ani wynik nie uległ zmianie. Wszystko zapowiadało więc kolejny, smutny wieczór dla kibiców Rojiblancos. W przerwie zdecydowałem się zmienić Necida, za którego wprowadziłem Costę. Liczyłem, że brazylijski snajper odmieni losy spotkania. Minęło dziesięć minut drugiej połowy i chyba nikt nie był w stanie uwierzyć w to, co zdarzyło się na Vicente Calderón. Najpierw celną główką popisał się Bayal, a chwilę później po niesamowitym rajdzie golkipera przyjezdnych pokonał Maiga, co oznaczało, że wychodzimy na prowadzenie! Byliśmy w szoku, ale po kolejnych dziesięciu minutach wszystko wróciło do normy i znów zrobił się remis. Remis jednak brzmiał o wiele lepiej, niż porażka i dawał jeszcze nadzieję na walkę o podium. Do końca meczu wciąż jednak pozostawało wiele czasu, by coś zmienić. Na ostatnie dziesięć minut miejsce Juanfrana zajął jeszcze Bacuna. Sekundy później mogliśmy znów cieszyć się z gola, jednak cudowna próba lobu Maigi o milimetry minęła bramkę Valencii. Remis na koniec tego niesamowicie ciekawego spotkania był chyba jednak najbardziej sprawiedliwym rezultatem.

 

Liga BBVA [28/38]

Stadion: Vicente Calderón w Madrycie, 54851 widzów

[6] Atletico Madryt – [4] Valencia

2:2 [Moustapha Bayal 50’, Modibo Maiga 54’ – Roberto Soldado 15’ 65’]

Mom: Roberto Soldado “8.8”

Odnośnik do komentarza

21.03.2012

 

Dwudziesta dziewiąta kolejka, przynajmniej dla nas zapowiada się interesująco. Zmierzymy się bowiem z ekipą, która w ostatnim czasie sieje postrach na ligowych boiskach. Wyjazd do Bilbao na mecz z Athletic, to wielkie wyzwanie. Mieliśmy wielką przewagę nad tym zespołem, która obecnie stopniała jedynie do jednego punktu, także dzisiaj stawka jest jeszcze wyższa.

 

Skład:

S. Asenjo, O. Kusnir, L. Kone, D. Godin, Silvio, L. Bacuna, Koke, N. Sinkala, Juanfran, T. Necid, D. Costa

 

Można powiedzieć, że w tym spotkaniu uciekliśmy spod topora. Porażka oznaczałaby spore problemy, a przecież do siedemdziesiątej minuty przegrywaliśmy. Jeszcze w pierwszej odsłonie trafienie zaliczył Llorente i niestety, ale wszystko wskazywało na naszą porażkę. Bardzo słaba gra i w dodatku niezaliczony gol Costy z samego początku, mocno wdał się nam we znaki. Po zmianie stron postanowiłem, że nową parę napastników utworzą Adrian z Maigą i niech się dzieje, co chce. Otóż reprezentant Mali na pół godziny przed końcem wyrównał i dał sygnał do ataku, a niemal kwadrans później świetnie asystował Adrianowi, któremu wystarczyło już tylko minął golkipera i posłać futbolówkę między słupki. Ładny come back utrzymał nas jeszcze w walce o podium, chociaż dzisiaj swój mecz wygrała również Malaga…

 

Liga BBVA [29/38]

Stadion: San Mames w Bilbao, 40000 widzów

[7] Athletic – [6] Atletico Madryt

1:2 [Fernando Torres 42’ – Modibo Maiga 70’, Adrian 83’]

Mom: Modibo Maiga “8.1”

Odnośnik do komentarza

24.03.2012

 

Trzeba pamiętać, że w tym roku odbędą się Mistrzostwa Europy, dlatego sezon trzeba skończyć nieco szybciej. Efekt tego jest taki, że przerwy między spotkaniami są teraz krótsze, by nadrobić czas. Dzisiaj zmierzymy się z przedostatnim w tabeli Rayo i szczerze mówiąc, inny wynik niż trzy, cztero bramkowe prowadzenie nie wchodzi w grę. Z drugiej strony właśnie takie ekipy spinają się bardziej, bowiem chcą walczyć o rozgłos i niespodziankę w każdym spotkaniu.

 

Skład:

S. Asenjo, O. Kusnir, L. Kone, D. Godin, Silvio, Koke, Gabi, L. Bacuna, Juanfran, D. Costa, T. Necid

 

W pierwszych chwilach tego meczu zostaliśmy postawieni pod ścianą. Rywale wściekle atakowali, chcąc jak najszybciej zdobyć gola i pewnie później zamurować własną świątynię. To im jednak nie wychodziło, bo choć rozgrywali piłkę na naszej połowie, to jednak brakowało strzałów. My natomiast, przez pierwsze trzydzieści minut przeprowadziliśmy dwie ofensywne próby, z czego jedna zakończyła się atomowym uderzeniem Costy z trzydziestego metra tuż pod poprzeczkę. Choć teoretycznie wszystko funkcjonowało należycie, to jednak taki wynik zupełnie mnie nie satysfakcjonował. Na drugiego gola czekać jednak długo nie musieliśmy. Dziesięć minut przed przerwą huknął Juanfran. Ten zawodnik im jest późniejsza faza sezonu, tym gra coraz lepiej. Po zmianie stron zdecydowałem się w miejsce Koke wprowadzić Maigę, a więc będziemy grać trzema napadziorami. Efekt był niemal natychmiastowy, bowiem szybko na 3:0 wynik zmienił Costa. Dziesięć minut od wznowienia powinno być już 5:0, ale dwukrotnie moi podopieczni chybili na milimetry. Dwadzieścia minut przed końcem, Adrian musiał zastąpić kontuzjowanego Necida. Bramek już jednak nie oglądaliśmy, chociaż było kilka słupków i poprzeczek z obu stron. Plan minimum wykonaliśmy, a więc chyba trzeba się cieszyć. Wynik, choć wysoki, to jednak nie porywa, ale pozwala cieszyć się z kompletu ważnych na tym etapie punktów dopisanych do ligowej tabeli.

 

Liga BBVA [30/38]

Stadion: Vicente Calderón w Madrycie, 54851 widzów

[6] Atletico Madryt – [19] Rayo

3:0 [Diego Costa 26’ 46’, Juanfran 36’]

Mom: Diego Costa „8.8”

Odnośnik do komentarza

1.04.2012

 

Kwietniowe zmagania rozpoczynamy spotkaniem wyjazdowym z Sevillą. Ciekawostką jest to, że tak utytułowana ekipa, która również miała być w gronie faworytów do miejsc gwarantujących grę w europejskich pucharach, znajduje się dopiero na trzynastej lokacie! Szansa na wygraną jest więc dość spora. Dodatkowym plusem są pozostałe mecze. Poprzedniego trafiło się nam kilka korzystnych wyników, gdzie będące przed nami zespoły dostały w tyłek, dzięki czemu mamy szansę je podgonić.

 

Skład:

S. Asenjo, O. Kusnir, L. Kone, D. Godin, Silvio, Koke, N. Sinkala, L. Bacuna, Juanfran, D. Costa, Adrian

 

Na bramkę długo czekać nie musieliśmy. Jeszcze przed upływem kwadransa podanie w uliczkę Adriana wykorzystał Diego Costa. Brazylijski snajper wychodzi na jednego z czołowych piłkarzy w tym sezonie, po mimo zbliżonej liczby występów do pozostałych kolegów. Dodatkowo, najprawdopodobniej już w tym sezonie nie zobaczymy Necida, dla którego absencja może potrwać nawet sześć tygodni. Wracając do spotkania, to zaskakująco beznamiętnie gra w tym sezonie Sevilla. Coś złego stało się z tą ekipą, która przecież spokojnie ma możliwości na pierwszą piątkę. To jednak nie nasze zmartwienie. Zaraz po wznowieniu gry, znakomitej okazji nie wykorzystał Kone, któremu piłkę wrzucono na trzeci metr. Niewykorzystane sytuacje się mszczą, o czym przekonaliśmy się ledwie kilka sekund później, jak to nasz były zawodnik pod postacią Reyesa, wyrównuje stan rywalizacji. Nie minęło wiele czasu, a sytuacja wróciła do normy. Z rzutu wolnego dośrodkowuje Bacuna, a najwyżej do futbolówki wyskakuje… Koke! Filigranowy pomocnik uderza tak, że piłka po drodze odbija się jeszcze od dalszego słupka, co dodatkowo daje kolorytu temu trafieniu. Rywale chyba zbytnio się podłamali, bowiem po kolejnych dziesięciu minutach jeszcze zwiększyliśmy prowadzenie. Na bramkę rywali popędził samotnie Adrian i zdołał wykorzystać strzał z ostrego już kąta. Pod sam koniec zdecydowałem się przeprowadzić komplet zmian. Miejsce kontuzjowanego Bacuni zajął Turan, a nową parę snajperów utworzyli Maiga i Shea. Wszystko dlatego, żeby uspokoić grę w defensywie, odpocząć i zyskać nieco na czasie. W końcowym rozrachunku okazujemy się lepsi od kolejnej ekipy i zgarniamy komplet punktów.

 

Liga BBVA [31/38]

Stadion: Ramón Sanchez Pizjuan w Sewilli, 41442 widzów

[13] Sevilla – [5] Atletico Madryt

1:3 [Jose Antonio Reyes 49’ – Diego Costa 14’, Koke 57’, Adrian 67’]

Mom: Adrian “8.4”

Odnośnik do komentarza

@ Bacao - zagapiłem się i już nie mogę, ale dzięki za wyłapanie babola

 

4.04.2012

 

W odstępie kilku dni musimy zagrać kolejny mecz. Dzisiejszy pojedynek z Getafe należy również do tych „łatwiejszych”. Co ciekawe, dobra dyspozycja w ostatnim czasie pozwoliła nam awansować w ligowej hierarchii na czwartą lokatę, wyprzedzając Valencię. Jeszcze niedawno chyba było to nierealne, a dzisiaj… Ta ekipa ma w zanadrzu jeden mecz, ale nie zmienia to faktu, że awans, to awans. Getafe natomiast znajduje się na osiemnastej pozycji, czyli spadkowej. Oni powalczą o utrzymanie, a my o nadrabianie zaległości do Malagi, gdzie pozostały nam już jedynie cztery punkty. Jest jeszcze jednak zła wiadomość. Po ostatnim meczu diagnoza lekarska dla Bacuni brzmi fatalnie. Około trzy miesiące przerwy dla kolejnej z kluczowych postaci tego sezonu!

 

Skład:

S. Asenjo, O. Kusnir, L. Kone, D. Godin, Silvio, Koke, N. Sinkala, Juanfran, B. Shea, D. Costa, Adrian

 

Spotkanie nie rozpoczęło się dla nas najlepiej, bowiem straciliśmy gola jako pierwsi, ale na szczęście dosłownie po kilkudziesięciu sekundach znów pojawił się remis. Taki wynik utrzymał się do przerwy i nie był dla nas najlepszy. Z ekipami ze strefy spadkowej powinniśmy radzić sobie o niebo lepiej i gładko zgarniać komplety punktów. Wiem, że Getafe ma nóż na gardle, ale mnie to osobiście nie obchodzi. Na drugą odsłonę w miejscu Costy pojawia się Maiga i zaledwie po ośmiu minutach wywalcza rzut karny. Chwila nerwów, z której to jednak zwycięsko wychodzi Shea i daje nam prowadzenie. Wykonany come back znów długo się nie utrzymał. Podobnie jak na początku, teraz również przegrywająca ekipa szybko nadrabia zaległości, co oznacza ponowny remis. Dwadzieścia pięć minut przed końcem Castro bezpośrednio trafia z rzutu wolnego i miejscowy wychodzą na prowadzenie. Szczerze mówiąc, chyba nikt nie spodziewał się takiego meczu. Kolejny spadek formy, presja wyniku czy zmęczenie? Nie wiem, ale coś z tych spraw przerywa nam doskonałą serię zwycięstw i gonitwę nad Malagą. Futbol jest jednak niesamowicie przewrotny i widowiskowy, o czym przekonali się kibice na minutę przed końcem regulaminowego czasu gry. Dośrodkowanie z wolnego Juanfrana spada na nogę niepilnowanego Kone, który z najbliższej odległości pakuje futbolówkę do siatki i zapewnia remis. Piękne widowisko pełne dramaturgii kończy się chyba najbardziej sprawiedliwym wynikiem!

 

Liga BBVA [32/38]

Stadion: Coliseum Alfonso Perez w Getafe, 13996 widzów

[18] Getafe – [4] Atletico Madryt

3:3 [Raul Garcia 16’, Diego Castro 58’ 65’ – Lamine Kone 19’ 89’, Brek Shea 54’(k)]

Mom: Lamine Kone „9.2”

Odnośnik do komentarza

8.04.2012

 

Sezon nieuchronnie zbliża się ku końcowi, a my wciąż nie mamy zapewnionego miejsca w czwórce, a najlepiej to w trójce. Wciąż trwa walka i po ostatniej „wpadce” z Getafe, dzisiaj już trzeba wygrać. Na nasze śmieci przyjeżdża dziesiąta ekipa z tabeli, a więc Espanyol. Będzie ciężko, tym bardziej, że jest to strasznie niewygodny dla nas rywal. Wynik może być każdy i trudno przewidzieć losy spotkania. Musimy zagrać na maksa swoich możliwości!

 

Skład:

S. Asenjo, Silvio, D. Godin, D. Diaz, D. Cisma, Gabi, N. Sinkala, Juanfran, A. Turan, D. Costa, M. Maiga

 

Graliśmy świetnie, wciskaliśmy rywali w ich bramkę i nie potrafiliśmy tego potwierdzić golem. Skuteczność fatalna, bo nawet z najbliższej odległości piłka mijała światło bramki o kilometry. Była dopiero dwudziesta minuta, a już powinniśmy mieć na swoim koncie trzy, może cztery trafienia. Mecz wyglądałby wtedy inaczej, a tak nadal szukamy swojej okazji. Oczywiście niewykorzystane sytuacje się zemściły, bowiem na przerwę do szatni schodziliśmy z bramką straty. Kolejny raz gramy świetnie, jednak brakuje najważniejszego wykończenia. My nie marnujemy sytuacji… My marnujemy szansę na trzecie miejsce w lidze! Dziesięć minut po wznowieniu gry zamiast Gabiego pojawia się Koke, a dodatkowo za Maige wskakuje Adrian. Czas mijał jednak nieubłaganie, a bramki choćby wyrównującej nie było. Niestety, na własnym obiekcie przegrywamy bardzo ważne spotkanie! Graliśmy dobrze, ale wygrali lepsi…

 

Liga BBVA [33/38]

Stadion: Vicente Calderón w Madrycie, 54851 widzów

[4] Atletico Madryt – [10] Espanyol

0:1 [Javi López 32’]

Mom: Javi López “7.5”

Odnośnik do komentarza

Sytuacja w tabeli:

3. Malaga 33m – 65pkt

4. Real Sociedad 32m – 57pkt

5. Valencia 31m – 56pkt

6. Atletico Madryt 33m – 56pkt

7. Athletic Bilbao 33m – 52pkt

 

11.04.2012

 

Jak widać na załączonym obrazku, w walce o trzecią lokatę raczej nie mamy już szans. Ostatnie dwa schrzanione spotkania zadecydowały chyba o wszystkim. Teraz pozostaje jeszcze pytanie, czy zdołamy uplasować się na czwartej pozycji, która była planem minimum? Do końca zostało nam pięć spotkań, z czego pierwsze zagramy już dzisiaj. Rywalem będzie Osasuna, z którą zawsze grało się przyjemnie. Rywal zajmuje dwunaste miejsce, a więc jest to mniej więcej poziom Espanyolu, z którym ostatnio przegraliśmy.

 

Skład:

S. Asenjo, O. Kusnir, L. Kone, D. Godin, D. Cisma, Koke, N. Sinkala, Juanfran, B. Shea, D. Costa, M. Maiga

 

Spotkanie zaczyna się dla nas wyśmienicie. W piątej minucie mamy rzut rożny, po którym piłka wpada na głowę Kone, Ten kiksuje, ale w pogotowiu jest jeszcze Godin. To właśnie urugwajski defensor zapewnia nam prowadzenie. Na zegarach nie było jeszcze dziesiątej minuty, a wynik brzmiał już 2:0. Tym razem świetnie spisał się Juanfran, który po prostu wykończył dośrodkowanie z lewej flanki i kolejny już raz w rundzie wiosennej wpisał się na listę szczęśliwców. Emocje opadły na dłuższy okres i dopiero dziesięć minut przed przerwą coś się zdarzyło. Piękne uderzenie z trzydziestu metrów wolejem przez Cejudo nie dało najmniejszych szans Asenjo na skuteczną interwencję i rywale złapali z nami kontakt. Teraz będzie ciekawie, bowiem jeden gol różnicy daje im jeszcze pewnego rodzaju nadzieje na punkty. Sekundy przed przerwą poturbowanego Juanfrana zastąpił na prawym skrzydle Turan. W 52 minucie defensywa popełnia katastrofalny błąd i Larsen doprowadza do wyrównania. No szlag by to, bowiem właśnie sprawdza się najczarniejszy scenariusz, jaki mogliśmy sobie założyć po pierwszych dziesięciu minutach! Na ostatnie minuty Maigę zmienia jeszcze Adrian. W doliczonym czasie spotkania wszyscy wstrzymali oddech, ale potężne uderzenie z czterdziestego metra Koke zakończyło się jedynie na słupku. Remisujemy wygrany mecz!

 

Liga BBVA [34/38]

Stadion: Vicente Calderón w Madrycie, 54851 widzów

[6] Atletico Madryt – [12] Osasuna

2:2 [Diego Godin 5’, Juanfran 10’ – Alvaro Cejudo 37’, Kevin Larsen 52’]

Mom: Juanfran “8.0”

Odnośnik do komentarza

15.04.2012

 

Ogromne nagromadzenie spotkań jest strasznie męczące. Średnio co trzy dni piłkarze wybiegają na murawę i muszą walczyć do upadłego o ligowe punkty. Dzisiaj znów czeka nas mecz, a rywalem będzie niesamowita Granada. Zespół który skazywany był na pożarcie przez każdego gra rewelacyjny sezon, znajdując się obecnie na dziewiątej lokacie! Oznacza to jedynie tyle, że w obecnej dyspozycji możemy nie mieć czego szukać, tym bardziej, że zmierzymy na ich terenie.

 

Skład:

S. Asenjo, Silvio, D. Godin, L. Kone, D. Cisma, Gabi, N. Sinkala, A. Turan, B. Shea, Adrian, M. Maiga

 

Tak jak się tego spodziewałem, rywale wcale nie czuli przed nami respektu i już w dwunastej minucie wyszli na prowadzenie, w sumie po dziecinnym błędzie w kryciu przy stałym fragmencie gry. Na całe szczęście już po kilku minutach gry, szarżujący Turan pada w polu karnym, a jedenastkę na bramkę zamienia Shea. Po zmianie stron Costa zastępuje Maigę. Jeszcze przed wybiciem godziny spotkania udaje nam się wyjść na prowadzenie. Godin świetnie dokłada głowę do dośrodkowania, a futbolówka po drodze ociera się jeszcze o poprzeczkę. Co z tego, jak chwilę później Lucena wyrównuje i wszystko zaczyna się od nowa? Nie potrafimy wytrzymać presji w defensywie, czy po prostu odpuszczamy jeśli wynik jest dla nas korzystny? Kolejny mecz bez zwycięstwa…

 

Liga BBVA [35/38]

Stadion: Nuevo Los Carmenes w Granadzie, 23000 widzów

[9] Granada – [6] Atletico Madryt

2:2 [Odion Ighalo 11’, Manuel Lucena 66’ – Brek Shea 20’(k), Diego Godin 57’]

Mom: Gabriel Silva „7.6”

Odnośnik do komentarza

@ Bacao

 

22.04.2012

 

Na szczęście przed dzisiejszym pojedynkiem znalazło się trochę potrzebnej przerwy dla zawodników. Trzeci mecz przed końcem sezonu, to długo wspominana Malaga, z którą to mieliśmy walczyć o trzecią lokatę, a tymczasem straszliwie nam uciekła. Oni grają wciąż swoje, natomiast my strasznie cieniujemy i efekt mamy gotowy. Na kogo musimy uważać? Przede wszystkim na Julio Baptistę, który ma ten sezon po prostu morderczy. Oprócz niego wymiata Saviola, Joaquin, a tak jak mówił Bacao, Isco z siedzi ledwie z jedną bramką na koncie.

 

Skład:

S. Asenjo, Silvio, D. Godin, D. Diaz, D. Cisma, Gabi, Koke, A. Turan, B. Shea, D. Costa, M. Maiga

 

No właśnie. Mamy swoje okazje, a przychodzi pierwsza takowa dla rywali i to oni zdobywają gola, którego autorem zostaje Saviola przeżywający w Hiszpanii drugą młodość. Jeszcze przed trzydziestą minutą Duda zwiększa wynik na 2:0, ale w tej sytuacji Asenjo nie miał dosłownie nic do powiedzenia. Nie ważne jakim wynikiem zakończy się to spotkanie. Dzisiaj po prostu dostajemy wspaniałą lekcję ile brakuje nam do miejsca, które chcieliśmy osiągnąć już w tym roku. Ja mogę powiedzieć jedynie tyle, że te dziewięćdziesiąt minut było pośmiewiskiem. Graliśmy fatalnie w każdym calu i modliłem się, by sędzia czym prędzej kończył pojedynek. To, że w ogóle zdobyliśmy jakieś gole graniczyło chyba z cudem…

 

Liga BBVA [36/38]

Stadion: La Rosaleda w Maladze, 28963 widzów

[3] Malaga – [6] Atletico Madryt

4:2 [Javier Saviola 11’, Duda 27’, Jeremy Toulalan 45’, Julio Baptista 69’ – Modibo Maiga 57’, Arda Turan 73’]

Mom: Julio Baptista „8.9”

Odnośnik do komentarza

Liga BBVA [37/38]

Stadion: Vicente Calderón w Madrycie, 45134 widzów

[8] Atletico Madryt – [17] Levante

2:0 [Diego Godin 74’ 83’]

Mom: Diego Godin „9.2”

 

Przez większą część tego spotkania utrzymywał się remis i chyba jedynie cud sprawił, że go wygrywamy. Godin dwukrotnie znalazł się tam, gdzie powinien i to wystarczyło. Wszystko jednak widoczne jest jak na dłoni, jak ważni są dla nas w tej chwili obrońcy i stałe fragmenty gry. Ja się pytam, gdzie gole od napastników, pomocników! Gramy słabo, ale udaje nam się wrócić na szóstą pozycję ligową i przed nami już jedynie jeden, decydujący mecz.

 

Liga BBVA [38/38]

Stadion: Anoeta w San Sebastian, 32000 widzów

[4] Real Sociedad – [6] Atletico Madryt

0:0

Mom: Mikel Gonzalez „7.8”

 

Zagraliśmy na remis i to chyba jest największy sukces drużyny w ostatnim czasie. Przede wszystkim chodziło o to, by nie dostać w dupala, no i nie dostaliśmy. Zawodnicy mają już dość tego sezonu, a przecież przed niektórymi jeszcze Mistrzostwa Europy. Póki jednak one się rozpoczną, będzie jeszcze pora na podsumowanie wszystkiego, co działo się przeciągu kilku ostatnich miesięcy, a było tego trochę. Teraz już koniec…

Odnośnik do komentarza

No i stało się najgorsze. Mimo iż koniec końców zajęliśmy szóste miejsce w tabeli ligowej, po powrocie do klubowej siedziby prezes poprosił mnie na spotkanie. Krótka i zwięzła rozmowa zakończyła się rychłym zwolnieniem mnie z funkcji trenera Atletico Madryt, czego od pewnego czasu mogłem się spodziewać. W mediach buczało że prezes jest niezadowolony, że szykuje się mój koniec. Szkoda. Z drugiej strony prowadząc przez ten sezon Atletico nie osiągnąłem nic. W Copa del Rey odpadłem z Barceloną, która w finale wygrała z Majorką 2:0 i sięgnęła po trofeum. W Pucharze UEFA odpadłem przedwcześnie z Metalistem… który wygrał tegoroczną edycję i w finale pokonał faworyzowany Manchester City, na którego właśnie do tego spotkania nie było mocnych. Pech, czy kiepskie losowanie? Tego już się nie dowiemy. Z pewnością po części słabsze wyniki były spowodowane były kontuzjami. Przede wszystkim absencja Falcao zadziałała na niekorzyść zespołu. Trudno, było i minęło i nie ma co się rozpisywać. W tej chwili jestem na stanowisku bezrobotnego i szukam sobie pracy. Będzie ciężko. Nie osiągnąłem znaczących sukcesów, a nawet praca w Atletico, a więc teoretycznie na szczycie ligi hiszpańskiej nie daje należytych rekomendacji na podjęcie pracy w dobrym klubie. Zobaczymy co przyniesie los i czas…

 

Złożyłem oferty i czekałem… Ale nie długo! Zdarzyło mi się to po raz pierwszy, że przyjął mnie zespół z górnej półki po tym, jak zostałem wyrzucony z jakiegoś klubu. Równo z dniem 21.05.13 zostałem nowym menadżerem angielskiego Evertonu!

 

Szybkie przenosiny do Anglii będą dla mnie nowym wyzwaniem. Rozpoczęcie pracy w klubie, któremu nigdy nie kibicowałem nie było czymś rewelacyjnym. Wyzwanie to jednak wyzwanie i możliwe, że będzie to pewien przełom w mojej karierze. 11,25 tys tygodniowej pensji nie powala na łopatki, ale nie mogę narzekać. Dodatkowo chyba najlepsze liga świata (wiem, są kłótnie między angielska a hiszpańską) i wielka, a wręcz ogromna presja wyniku. To wszystko składa się na to, że ambicje do pracy są ogromne. Pierwsze dni oczywiście zlecą na zaznajomieniu się z kadrą, sztabem trenerskim, no i dobre jest też to, że przed nami okres wakacyjno-przygotowawczy. Tak więc mam czas na przyswojenie sobie nowego środowiska, które zechciało mnie w swoich szeregach, no i może zaufało komuś, kto coś kiedyś osiągnie.

 

W jednym wielkim skrócie:

 

Budżet transferowy: 12,5 mln Euro

Budżet płacowy: 750 tys € tygodniowo

Aktualna suma wynagrodzeń: 712 tys € na tydzień

Kontrakt obowiązuje do 30.06.2015

 

Sytuacja z minionego już sezonu wygląda następująco:

Everton zagrał niesamowicie kiepskie rozgrywki i uplasował się na osiemnastym miejscu. W trzydziestu ośmiu spotkaniach zgromadził jedynie 35 punktów i spadł do ligi Championship! Oznacza to jedynie tyle, że w przyszłym roku, a więc moim debiutanckim w barwach Evertonu zagramy na zapleczu angielskiego futbolu!. Wyzwanie czy może jedynie czysta przyjemność awansu? Z pewnością kibice są rozgoryczeni i będą oczekiwać jednego – jak najszybszego awansu na swoje! Wyzwanie jak najbardziej do wykonania, jednak będzie potrzeba do tego odpowiednich ludzi, bo nawet na zapleczu, będąc faworytem może być ciężko!

Odnośnik do komentarza
Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...